Na samym skraju błoni, tuż gdzie już zaczyna się las znajduje się przestronna polana. Została ona przeznaczona do prowadzenia na niej zajęć z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Nauczyciele często z zaczynającego się tuż niedaleko lasu, przyprowadzali przeróżne zwierzęta. Na polanie znajdują się także poukładane pnie, na których uczniowie zwykli siadać w razie długiej, teoretycznej lekcji.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - ONMS
Idziesz na polanę, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami. Dobrze. To jedyny egzamin prowadzony na świeżym powietrzu. Stajesz więc na środku polany, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Mist Pober oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Drakensberg. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z ONMS można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Jak należy postępować z hipogryfem? 2 – Scharakteryzuj jednorożca i wyjaśnij, czym skutkuje zabicie tego stworzenia. 3 – Czym sidhe różni się od elfa? Jaki dar można spotkać u sidhe? 4 – Wymień trzy gatunki trolli i opisz je. 5 – Podaj dwie inne nazwy nereidów i opisz ich wygląd. 6 – Czym jest iglica i jak się przed nią bronić?
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Dosiądź hipogryfa. 2 – Wybaw niuchacza z kryjówki. 3 – Znajdź i zamroź jaja popiełka. 4 – Nakarm salamandrę i zapewnij jej bezpieczne miejsce (ogień). 5 – Odróżnij szpiczaka od jeża i zdobądź jego igły. 6 – Zajmij się młodym psidwakiem i usuń mu ogon specjalnym zaklęciem.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - ONMS:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zainteresowanie: 4 - Max średnio lubi w zwierzęta, chyba że niektóre Poziom wiedzy teoretycznej: 5 - Coś tam wie, ma nawet pieseły w domu i Andrzeja w dormitorium Poziom umiejętności praktycznych: 5- Ponownie, coś tam wie, zwierzę z nim raczej przeżyje, ale bez szału Humor Ajaxa Swanna: 6 - dobry humor? Najwidoczniej! Nieważne - ważne jest to, że Twoja ocena zostaje podwyższona o jeden stopień.
Etap teoretyczny Kostka wstępna:4 - Nic się nie dzieje. Pytania zamknięte:I , J, E Pytania zamknięte - odpowiedzi: I (Odp.c ) , J (Odp. a), E (Odp. a) Pytania otwarte:91, 82 , 7 (pierwsza kostka przerzucona bo by się powtarzało)
Etap praktyczny Wylosowana karteczka:3 - Bzyczki Wylosowana podopcja:6 Końcowy efekt: udaje Ci się wytrzymać, wszak tylko nieliczne owady reagują w taki sposób, i tym samym zdobyć odpowiednią ilość czarodziejskiego miodu. Gratulacje!
Bonus: nie Kostka z bonusu: -
Kolejnym egzaminem, jaki czekał dzisiaj Maxa była Opieka nad magicznymi stworzeniami. Trochę się stresował, bo był na siebie zły za to, jak poszło mu latanie u Josha, a w dodatku nie za bardzo czuł się w temacie tego przedmiotu. Wszystko zależało chyba od pytań i zadań, jakie miały na niego tutaj czekać. Ku swojemu zdziwieniu, gdy dotarł na miejsce zauważył, że Ajax ma wyśmienity humor. Solberg wolał nie wnikać w powód takiego obrotu spraw, a w zamian miał zamiar się cieszyć, że nie trafił na gorszy dzień profesora. Przysiadł nad podanym mu pergaminem i od razu o mało co nie chwycił się za głowę. Pytania zamknięte chyba poszły mu dość dobrze. W każdym razie był pewien co najmniej jednej z odpowiedzi. Niestety były także pytania otwarte, na które musiał napisać coś z własnej wiedzy. Spojrzał na pierwsze z otwartych pytań : Dlaczego Lelek wróżebnik jest nieznośny i jakie surowce można z niego pozyskać? Solberg pomyślał chwilę, po czym wziął do ręki pióro. -Lelek wróżebnik jest istotą wysoce irytującą ze względu na dźwięki, które wydaje. Te niskie "krzyki" według niektórych zwiastują śmierć, chociaż badania pokazały jedynie, że Lelki śpiewają przed deszczem. Pozyskuje się z nich głównie pióra, które odpychają atrament, dlatego nie nadają się do pisania. - Napisał, co zdołał sobie przypomnieć i spojrzał na następne pytanie. Tym razem miał opisać Zouwu. Ponownie przyłożył swoje pióro do pergaminu i zaczął skrobać. -Zouwu jest ogromnym stworzeniem chińskiego pochodzenia. Z wyglądu przypomina rodzaj kota, chociaż rozmiarem dorównuje słoniom. Ma długie kły i ostre pazury oraz kolorowy, naostrzony ogon. Specjalną zdolnością tego stworzenia jest szybkość i zdolność przemierzania ogromnych odległości w ciągu jednego dnia. - Przejechał oczami po tym, co napisał. Kot, chiński, szybki... Tyle z jego wiedzy. Czas zobaczyć ostatnie pytanie. Na jego widok uśmiechnął się. Tutaj wiedzę miał ogromną. Trójgłowe psy był zdecydowanie w jego klimacie. -Aby uspokoić trójgłowego psa należy zagrać lub zaśpiewać mu jakąś melodię. Istoty te są wrażliwe na muzykę i dźwięki sprawiają, że zaczyna usypiać. Ciężko jest powiedzieć, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. Podobnie, jak ciężko wytłumaczyć, dlaczego muzyka uspokaja niektórych ludzi. I to chyba właśnie do ludzi bym porównał te stworzenia najbardziej pod tym względem. Nie zdarzyło mi się spotkać innego zwierzęcia tak wrażliwego na muzykę, jak trzygłowy pies, który pod tym względem wykazuje się ogromną inteligencją. - Mózg parował już mu od całej tej teorii. Z ulgą przyjął więc moment, gdy Ajax zabrał jego pergamin i zaprosił na część praktyczną. Postawiono go przed pszczołami magicznego świata, czyli bzyczkami. Miał za zadanie pozyskać od nich miód. Max wziął przygotowane przez Swanna rękawice ochronne i zaczął zbliżać się do ula. Zauważył jednak, że w tym momencie istoty zaczęły nieco się denerwować. Solberg na chwilę się więc odsunął myśląc, jakby pozyskać miód, bez szkodzenia zwierzętom. Wyciągnął więc różdżkę i krótkim Immobilus po prostu je chwilowo unieruchomił, dając sobie potrzebny czas na zebranie surowca. Przekazał miód Swannowi uprzednio kończąc zaklęcie spowalniające owady i zadowolony z ukończenia egzaminu pożegnał się z profesorem ruszając na następny egzamin.
//zt
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
Zainteresowanie: 7, 5 - czasami jest tak, że coś Cię fascynuje, ale los sprawia, że nie wszystko w związku z tym zainteresowaniem Ci w życiu wychodzi Poziom wiedzy teoretycznej: 6 - sporo wertowania książek, opieka nad własnymi stworzonkami i należenie do koła miłośników przyrody Poziom umiejętności praktycznych: 6,5 - mimo usilnych starań zwierzaczki łapią wobec niej dystans i praca z nimi nie zawsze idzie jak po maśle. Czyli albo kompletna porażka albo zaskakujący sukces! Humor Ajaxa Swanna:6 - ocena podwyższona o stopień
Etap teoretyczny Kostka wstępna:1, zyskuję 10 galeonów Pytania zamknięte: C, E, F Pytania zamknięte - odpowiedzi: C- c, E - a, F - a. Pytania otwarte: - Gromoptak jest stworzeniem, które charakteryzuje się pokrewnością z feniksami. Z czego to wynika? Wysuń wnioski na podstawie budowy, jak również cech wspólnych. - 41 - Jak można uspokoić Trójgłowego Psa, jedno z niebezpiecznych zwierząt? Jak myślisz, z czego to wynika? Czy magiczne stworzenie ma odwzorowanie w świecie mugolskim? - 91 - Jakie wyróżniamy rasy pegazów? Z jakich rejonów świata się one wywodzą? Czym się charakteryzują? Jakie podejście należy zastosować, by je oswoić? - 18
Etap praktyczny Wylosowana karteczka:2 szpiczak Wylosowana podopcja:literka A, samogłoska Końcowy efekt:5, uszkodzona dłoń dominująca, ale mam powyżej 10 punktów z uzdrawiania w kuferku więc jakoś dajemy sobie radę.
Bonus: niestety :c Kostka z bonusu: nie dotyczy
Zgromadzonych przed salą egzaminacyjną było tylu, że powoli zaczynała się obawiać, iż będzie musiała przeciskać się łokciami przez gęsty tłum aby móc zająć wyznaczone przez profesora miejsce w ławce. Część uczniaków rozglądała się po sufitach i ścianach, dostrzegalnie powtarzając w myślach ostatnio czytane informacje, inni przewracali nerwowo zabrane ze sobą pergaminy z powtórkowymi wiadomościami. Byli też tacy, którzy na samą myśl o sprawdzeniu swej wiedzy z zakresu opieki nad magicznymi stworzeniami, uśmiechali się wesoło. Jedno było pewne - w powietrzu unosiła się atmosfera pełna napięcia i oczekiwania, która w ekspresowym tempie udzieliła się Freli. Stanęła gdzieś z boku i skrzyżowała ręce na piersiach, zastanawiając się czy wertowany cierpliwie podręcznik choć trochę wspomoże ją przed ewentualną katastrofą, która mogła na nią czyhać w części praktycznej. Ktoś przed salą obstawiał, że będą mieli do czynienia z miniaturowymi smokami, kto inny snuł gorączkową opowieść na temat umieszczonych w akwariach syrenach (to nieetyczne!). Kręciła głową z dezaprobatą na dochodzące jej uszu coraz bardziej absurdalne scenariusze - czy wszystkim naprawdę odjęło rozum i stawili się tu z nadzieją na szukanie jakichś niezrozumiałych sensacji? Nagle ktoś zahaczył barkiem o jej ramię, biegnąć na ślepo w kierunku roztrzęsionej brunetki o czekoladowych włosach. Biedne dziewczę wyglądało, jakby za moment miało stracić kontakt z rzeczywistością; przez chwilę rozważała podejście i zapytanie towarzyszącego jej osobnika, czy nie powinna wezwać pielęgniarki, ale kiedy wysunęła stopę w ich kierunku, pod podeszwą poczuła coś o nietypowym dla gładkiego podłoża kształcie. Schyliła się zaintrygowana, aby z zadowoleniem stwierdzić, że oto jej konto zostało zasilone o dziesięć galeonów. Uśmiechnęła się pod nosem, biorąc to za dobrą kartę. Po chwili uśmiechnęła się też i roztrzęsiona jeszcze chwilę temu brunetka, wspomagana pocieszającym potokiem słów płynącym z ust przyjaciela (najprawdopodobniej). Do części teoretycznej podeszła z należytą koncentracją, nerwowo ściskając w palcach pióro. Zadania były dość zróżnicowane - część z nich była bułką z masłem, inne wymagały nieco dłuższego szperania w zakamarkach pamięci. Bystroduch zdecydowanie nie należał do kategorii stworzeń, które można było trzymać w domu i na pewno żaden przypadkowy jegomość z ulicy nie byłby w stanie sobie z nim poradzić. Opieka nad nimi wymagała specjalistycznej wiedzy, dlatego po krótkiej chwili nieświadomego przygryzania w skupieniu wargi, zdecydowała się zaznaczyć ostatnią odpowiedź. Memortka miała okazję widzieć na żywo, a jego pióra wchodziły w skład Veritaserum. Charakterystyczne dla niego milczenie wspominała im profesorka jeszcze ze Stavefjord, dlatego w tym przypadku pospieszyła z zakreśleniem odpowiedzi nieco szybciej. W pytaniu o stworzenie podobne do mugolskiego kierowała się pokrętną logiką - postawiła na jeżankę, bo jej nazwa kojarzyła się z jeżynami. Pytania otwarte były zdecydowanie trudniejsze, bo nie posiadały potencjalnych odpowiedzi, które mogły pobudzić pamięć i tym samym sprawniej naprowadzić na poprawne hasła. Gromoptak i jego pokrewieństwo z feniksem... Gdzieś dzwoniło. Ale gdzie? Najprościej było szukać wspólnych cech w budowie, dlatego właśnie od tej strony zdecydowała się podejść do polecenia. Majestatyczna postawa, wygląd orła. Co tam jeszcze. Mają skrzydła, mają dziób... Myśl, Freja, myśl! Ptaki drapieżne. Czy gromoptak śpiewa? Raczej nie. Skreśliła naprędce błędne słowa. Po kolejnych minutach rozmyślań zdecydowała się nie marnować więcej czasu i przeszła do następnych pytań. Pytanie o Trzygłowego Psa było banałem. A przynajmniej ta część dotycząca jego uspokojenia - nic nie działało lepiej na te wielkie łby, jak muzyka. Coś, co uspokajało także spory procent ludzi. Reszta pytania była już podchwytliwa i zahaczała o mugoloznawstwo. Podrapała się po głowie i zdecydowała się dość ryzykownie nawiązać do mitologicznego Cerbera, który zasypiał przy pięknej grze Orfeusza na lirze. Zaznaczyła, że trójgłowy pies nie ma odwzorowania w mugolskim świecie, choć oczywiście mugole również znają postaci mitologiczne. Jednak czy taki cerber lub trójgłowy pies mogły zaistnieć w ich świecie? Nie sądzę. Rasy pegazów znała trzy. Abraksan, testral, aetonan. Hipogryf? Zawahała się. Nie warto było ryzykować, więc stwierdziła, że nie będzie go dopisywała do zestawienia. Z jakich rejonów świata się wywodzą nie wiedziała. Charakteryzowały się bujnymi grzywami i skrzydłami o sporej rozpiętości. Kwestia dotycząca oswojenia pegazów to było lanie wody - bredziła o szacunku do zwierząt, dbaniu o ich kondycję i uzbrojeniu się w cierpliwość w trakcie nawiązywania z nim więzi. Czy o to chodziło? Nie wiedziała, ale nie chciała zostawić tego miejsca pustego. Na polanie wylosowała szpiczaka. Jęknęła w duchu, bo NAPRAWDĘ nienawidziła igieł. Bez większego entuzjazmu i ze zbolałą miną podeszła do zadania - pułapki. Chciała rzucić mu na pożarcie uwielbianą stokrotkę, ale widocznie to było zbyt proste, bo nie miała tej rośliny w zasięgu wzroku. Zamiast tego dojrzała mleko, wodę i jeszcze jeden niezidentyfikowany przez jej umysł płyn. Nie pamiętała co piją sobie w wolnych chwilach szpiczaki, a zależało jej na tym, aby przetrwał, więc nie zdecydowała się mu podać żadnego drinka. Tak na wszelki wypadek. Trudno, musiała korzystać z innych sposobów identyfikacji. Pogłówkowała chwilę i w końcu odszukała wzrokiem poszukiwanego, po czym bezmyślnie sięgnęła ku jego osobie, co szybko zaowocowało igiełkami wbitymi w jej dłoń. Licznymi. Bardzo. Syknęła z bólu, kiedy po wyjęciu jednej z nich pociekła krew. Niemal natychmiast wróciła wspomnieniem do lekcji organizowanej przez Perpetuę - FAV! O Merlinie, dziękujta za ten dar. Astral Forcipe perfekcyjnie usuwało obce ciała z organizmu, a Vulnera Ferre sprawnie rozprawiło się z krwawieniem. Nie ma co, dała piękne przedstawienie z zakresu magii leczniczej... Ale jak ostatecznie poszedł jej egzamin z tego nieszczęsnego ONMS? Tego nie wiedziała, a profesor Swann uśmiechał się tajemniczo. Pewnie miał z niej polewkę. Sierota sierotą pozostanie na wieki wieków. Amen.
zt
Ostatnio zmieniony przez Freja Nielsen dnia Sro Cze 24 2020, 14:09, w całości zmieniany 1 raz
Lazar Grigoryev
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Tatuaże, kolczyk w języku, przekłute uszy, silny rosyjski akcent
Zainteresowanie: 10 → przed powrotem do Rosji uczestniczył w spotkaniach koła fanów fauny i we wszystkich (chyba) lekcjach, które odbywały się kiedy konto było aktywne Poziom wiedzy teoretycznej: 10 → ONMS to przedmiot, na którym od zawsze głównie się skupiał, pisze pracę z tej dziedziny Poziom umiejętności praktycznych: 9 albo 10 → nie wiem jak to uzasadnić, brał udział w lekcjach i od dawna chce zostać łowcą magicznych stworzeń, więc wydaje mi się, że powinien umieć obchodzić się ze zwierzętami, zwłaszcza że ma bardzo rozwiniętą teorię Humor Ajaxa Swanna:5 → ocena podwyższona o 1 stopień
Etap teoretyczny Kostka wstępna:2 → +10 galeonów Pytania zamknięte: H, F, D Pytania zamknięte - odpowiedzi: D → odpowiedź a F → odpowiedź c H → odpowiedź a Pytania otwarte: 5 → (Dlaczego Lelek Wróżebnik jest nieznośnym stworzeniem? Z czego to wynika? Jakie surowce można z niego uzyskać i jakie one mają właściwości? 28 → W jaki sposób należy uważać podczas obchodzenia się z jajami popiełka? Do czego one służą? W jaki sposób pojawiają się same popiełki? 48 → Gromoptak jest stworzeniem, które charakteryzuje się pokrewnością z feniksami. Z czego to wynika? Wysuń wnioski na podstawie budowy, jak również cech wspólnych.
* Odpowiedzi:
5. Lelek wróżebnik je nieznośnym stworzeniem protoże głośno przepowiada pogodę, a zimoj bez przerwy jęczy po nocach. Dawnoj wierzyli, że prepowida śmierć, a jego krzyk wywołuje atak serca, ale to okazało się nieprawdoj. Możno eto pozyskać od nego pióra, które nie nadają się do pisania ze względu na włastnosti odpychające atrament; są za to używane w różdżkarstwie. 28. Popiełek wychodit z między żarzących się węgli. Jajca muszą być bystro znalezione i zamarożenej zaklęciem, inaczej mogą prowaditi do pożaru. Zjedzenie całego jajca popiełka leczy malarię, a po zamrożeniu są ingredjencyją miłosnych napitków. 48. Pokrewieństwo tych dwóch gatunków potwierzdaja ich wygląd i magiczne zdolnostji. Wygląd ich gołow jest zbliżonyj do orła lub – eto utwierzdynie często pada przy gromoptaku – hipogryfa. Są dużych rozmiarów, o potężnych szponach, z szerokimi skrzydli; gromoptak ma ich trzy pary, feniks dwie. Są fizycznie silne i władajut mosznoj magicznoj siłoj. O zdolnościach feniksa nie trzeba opowiadać, gromoptak może za to wywoływać burze za pomocą ruchu skrzydli. Poza tym oba te ptaki są bardzo wrażliwe, gromoptaki mogą z łatwością wyczuć zbliżające się niebezpieczeństwo. Pióra obu gatunków są możliwe do wykorzystania w różdżkarstwie i w obu przypadkach eto rzadkije rdzenie.
*pisałam te odpowiedzi z przekonaniem, że są ustne, stąd ich wygląd. Bardzo nie chcę przerabiać tego tekstu po raz drugi, więc już tak zostawiam, Lazar zdecydowanie lepiej pisze niż mówi, dlatego tekst na pewno byłby poprawniejszy!
Etap praktyczny Wylosowana karteczka:1 → gumochłon Wylosowana podopcja:J → spółgłoska Końcowy efekt: Z łatwością zbierasz próbkę, a następnie przynosisz ją do Ajaxa. Bonus: tak Kostka z bonusu:2 XD przerzucone na 88
Egzamin z ONMS miał być ogromnym wyzwaniem bynajmniej nie dlatego, że przygotowanie się do niego było dla niego szczególnie trudne, a ze względu na ogrom presji, jaką sam na siebie nałożył. Właściwie ocena z egzaminu była niczym ważnym wobec tej z pracy dyplomowej, ale skoro pisał na temat związany z tym przedmiotem, chciał zdać go jak najlepiej. Zawsze miał dobre oceny i bardzo zależało mu, by na ostatnim w jego życiu świadectwie, które w dodatku miało być pierwszym hogwarckim, widniały jak najlepsze stopnie. Stresował się; dwumiesięczny pobyt w Rosji – niespodziewany, ale nieunikniony – sprawił, że znów trudniej było mu porozumiewać się w języku angielskim, a silny akcent jeszcze mocniej dawał się we znaki. Musiał liczyć na wyrozumiałość egzaminatora, jeśli przyjdzie mu odpowiadać ustnie. Już samo oczekiwanie na swoją kolej było dość zaskakującym przeżyciem. Kiedy siedzieli wspólnie w korytarzu, pochłonięci czytaniem notatek, nerwowymi rozmowami i wzajemnym przepytywaniem się na ostatnią chwilę, ktoś nagle omal nie zemdlał. Lazar już wcześniej obserwował tego nieszczęśnika, którego ewidentnie zżerał stres. Zmarszczył brwi i przyjrzał się całej sytuacji z niepokojem, ale nie rzucił się do pomocy, wierząc, że zrobi to ktoś inny. Nigdy nie rwał się na ratunek w podobnych sytuacjach, jeśli wiedział, że może tego uniknąć i zyskać nieco czasu dla siebie. Czas to pieniądz, prawda? W tym przypadku przysłowie spełniło się w bardzo dosłowny sposób – kiedy jedna ze studentek odprowadziła nieszczęśnika do skrzydła szpitalnego, Grigoryev dostrzegł galeony, które musiały wypaść mu z kieszeni. Chciał mu je oddać, ale oni już się oddalili, a Swann wołał go do sali. Miał je tak po prostu zostawić? Nie mógłby! Dość dyskretnie złapał je w garść i nieco bogatszy wszedł do środka. Okazało się, że nie taki diabeł straszny, bo egzamin nie zawierał części ustnej. Odetchnąwszy z ulgą, bezzwłocznie zabrał się do pisania, by na pewno zmieścić się w czasie. Zadania zamknięte były dla niego czystą formalnością, na otwartych zaś rozpisał się tak jak tylko potrafił, licząc, że nie zrobił zbyt wielu błędów językowych. O treść nie martwił się zbytnio – najwięcej problemów przysporzył mu gromoptak, bo ze wszystkich tych gatunków, czytał o nim najmniej. Pewnie tak jak większość czarodziejów wykazał się ignorancją, skupiając się na bardziej popularnym krewniaku tego ptaka – na feniksie. Cała część teoretyczna poszła bardzo sprawnie i zdecydowanie nie była warta tyle nerwów, ile kosztowała tamtego chłopaka. Do części praktycznej podszedł już ze znacznie większą porcją luzu i oczywiście zaciekawienia – Ajax Swann słynął ze swojego lekkomyślnego podejścia do zajęć i bezpieczeństwa swoich uczniów i studentów. Lazar miał z nim kilka lekcji, a poza tym sporo słyszał o tej postaci i podejrzewał, że nie będą się dziś nudzić. Kiedy więc profesor – dokładnie ten sam, po którym spodziewałby się nawet smoków – oznajmił mu, że jego zadaniem będzie zebranie śluzu g u m o c h ł o n a, musiał włożyć bardzo dużo siły w to, by powstrzymać rozbawione parsknięcie. Powinien się zapewne cieszyć, że miał tak banalną pracę do wykonania, a jednak był zawiedziony. — Accio gumochłon — mruknął pod nosem z rozbawieniem, jednak nie wyciągając przy tym wcale różdżki. Bawiło go to, że gumochłony były na tyle durne, że dałoby się przyciągnąć go zaklęciem, ale nie chciał tego robić, bo cały upaćkałby się w tym paskudnym śluzie. Zebrał potrzebną mu próbkę, upewnił się, że jego osobnik na pewno nie jest martwy (bo na takiego trochę wyglądał) i oddał śluz nauczycielowi, patrząc mu przy tym z rozbawieniem prosto w czerwone oczy. Może właśnie ten moment zadecydował o podejściu Swanna do jego osoby? Widział, że nauczyciel zmierzył go wzrokiem i zanim gęsta brew Rosjanina powędrowała ku górze w geście zdziwienia (podejrzewał, że może coś nie podoba mu się w dostarczonej próbce), albinos nakazał mu, by poszedł za nim – co zrobił absolutnie bezzwłocznie. Kiedy ujrzał hipogryfa, przystanął na krótką chwilę, z zachwytem obserwując majestatyczne zwierzę. Nim podszedł do Srebrzyka, rzucił jeszcze ciche, naprawdę szczere „spasiba” z wdzięczności, że został obdarzony tak dużym zaufaniem. Powoli i ostrożnie ruszył w kierunku hipogryfa. Planował każdy swój kolejny krok, a kiedy dotarł na odpowiednią odległość, skłonił się uniżenie, okazując mu należyty szacunek. Cierpliwie i na szczęście niezbyt długo czekał na odwzajemnienie tego gestu, a wtedy niespiesznie jeszcze mocniej zmniejszył dzielącą go od stworzenia przestrzeń. — Priviet — przywitał się z nim cicho, ostrożnie wyciągając dłoń. Serce podjechało mu do gardła, bo choć nie było to jego pierwsze w życiu spotkanie z hipogryfem, nigdy nie można było mieć pewności, że ten nie postanowi nagle zaatakować. — Charaszo, charaszo — dodał jeszcze ciszej, uspokajająco i w końcu dotknął srebrzystych piór, uśmiechając się nieświadomie. Srebrzyk nie tylko nie chciał go atakować, ale też z dość dużym zadowoleniem przyjął ten gest. Kiedy schylił się, zapraszając go na swój grzbiet, posłał niepewne spojrzenie w stronę nauczyciela, lecz ostatecznie nie czekał na pozwolenie Swanna – dosiadł hipogryfa, bo nie mógłby odpuścić takiej okazji. Prowadzony ścieżką, ostrożnie wczepił palce w miękkie pióra. A więc to tak czuł się Kostya, kiedy ich dosiadał? Kiedy przyszło mu pożegnać się ze stworzeniem, zrobił to niechętnie. Na osłodę dostał pamiątkę – srebrne pióro, które podniósł z ziemi i oczyścił ostrożnym dmuchnięciem.
| z/t
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Zainteresowanie: 9 - Nancy uwielbia wszystkie zwierzaki i jest aktywnym członkiem koła Poziom wiedzy teoretycznej: 6 - trochę wie, ale nie jest fanem siedzenia w podręcznikach Poziom umiejętności praktycznych: 8 - zdecydowanie woli praktykę, i ma po prostu dobrą rękę do zwierząt, w domu rodzinnym ma psidwaka i kuguchara, w szkole dwa pufki Humor Ajaxa Swanna:4 - brak modyfikatora
Etap teoretyczny Kostka wstępna:1 - pomagam zestresowanemu koledze Pytania zamknięte:F, A, A przerzut -> E Pytania zamknięte - odpowiedzi: A - odp. c | E - odp. a | F - odp. c Pytania otwarte:90, 93, 97 -> 90, 68, 31
Etap praktyczny Wylosowana karteczka:4 – trzminorek. Wylosowana podopcja:G Końcowy efekt: zadanie wykonujesz prawidłowo, bez żadnych większych, poważniejszych błędów. Jednocześnie nie zapominasz o tym, by po wykonaniu zadania odpowiednio zdezynfekować sobie ręce, by przypadkiem nie poddać się działaniu substancji. W odpowiedniej fiolce podajesz Swannowi surowiec, wychodząc zwycięsko z egzaminu praktycznego. Gratulacje!
Jednym z ostatnich egzaminów, które musiała zdać była Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami. Wcześniej czuła się z tym przedmiotem dosyć pewnie, ale przygoda na zielarstwie utwierdziła ją w przekonaniu, że niczego nie może być pewna. Tym bardziej, że wcale nie poświęciła zbyt wiele czasu na naukę. Jedna noc na nadrobienie całego semestru to było stanowczo za mało i po cichu liczyła na to, że tym razem skuteczniej popisze się swoją wiedzą praktyczną, a teorię jakoś zda. W końcu chodziła na wszystkie lekcje, była na każdym spotkaniu koła w tym półroczu, powinna poradzić sobie bez większych problemów. A jednak czuła jak żołądek mimo wszystko zawiązuje się w supeł, a dłonie zaczynają się nadmiernie pocić, kiedy oczekiwała na rozpoczęcie egzaminu przed salą. Chciała jeszcze coś powtórzyć, ale siedzący obok niej znajomy Puchon wpadł w panikę. Mimo że nie była zbyt dobra z uzdrawiania, to już na pierwszy rzut oka widziała, że bladość jego twarzy wydaje się być nienaturalna. I słusznie się obawiała, bo chwilę później chłopak omal się nie przewrócił, mamrocząc coś o tym, że nie wie, czym się różni pegaz od aetonana. Nancy nie mogła siedzieć i patrzeć bezczynnie, bo chłopak sprawiał wrażenie jakby miał zaraz zejść tu na ich oczach. Wstała, odkładając notatki do torby i zajęła się nieszczęśnikiem. Zaprowadziła go bliżej okna, trochę powachlowała kawałkiem pergaminu i starała się go zagadać na inny temat. Poskutkowało, bo kiedy w końcu otworzyły się drzwi do sali egzaminacyjnej, Puchon uśmiechnął się do niej delikatnie i o własnych siłach wszedł sali. Pierwszy sukces, oby tak dalej! Usiadła w wyznaczonej ławce i z duszą na ramieniu zabrała się do czytania pytań. Zamknięte były dość łatwe, bo co nie wiedziała, to strzeliła tak jak jej się wydawało, trudność zaczęła się na tych otwartych. Jak wygląda Zouwu? Jakie są jego szczególne zdolności? Z jakiego rejonu świata pochodzi i czy możliwe jest jego oswojenie? Zastanawiała się przez chwilę, nieświadomie przykładając do ust końcówkę pióra. Pamiętała, że było to egzotyczne zwierze, na pewno z Azji, a skoro z Azji, to warto było strzelić w Chiny, największa szansa, że na obszarze tak dużego kraju faktycznie będą. Nazwa nie brzmiała też ani trochę rosyjsko, więc tę opcję szybko wykluczyła. Był pewna, że zwierze należy do rodziny kotowatych i to tych wielkich kotowatych. Dopisała coś jeszcze o wielkich kłach, długich pazurach i sporej wytrzymałości, po czym przeszła do następnego pytania. Jakie stworzenia magiczne korzystają z łuku i zatrutych strzał? Jakie jest ich nastawienie do ludzi? To pytanie było zdecydowanie prostsze. Szybko napisała, że chodzi o centaury, oraz że ich stosunek do ludzi jest dość negatywny. Są to istoty charakteryzujące się ogromną dumą i rzadko pomagają ludziom. Czasem jednak da się z nimi dogadać, ponieważ są istotami rozumnymi. Pozostało ostatnie. Zerknęła kontrolnie na zegarek, a tam pozostało zdecydowanie mniej czasu niż mogłaby się spodziewać. Trzecie pytanie też wcale nie należało do najłatwiejszych. Jak zbudowany jest Nundu i dlaczego uznawany jest za jedno z najgroźniejszych stworzeń magicznych? Podaj minimum trzy argumenty, które potwierdzają tę tezę. Zaczęła pisać co tylko jej przyszło do głowy, żeby przypadkiem nie oddać nieuzupełnionej kartki. Wiedziała, że nundu podobnie jak Zouwu należy do dużych kotowatych i posiada ciemne umaszczenie. Z tego co pamiętała, to zwierzę potrafi poruszać się bezszelestnie, a jego oddech rozsiewa zarazę, która jest w stanie zabić całą wioskę. Sieje postrach, a do tego bardzo trudno jest go pokonać, może się to udać tylko bardzo dużej grupie czarodziejów. Były trzy? Były! Wraz z postawioną kropką minął czas na tę część egzaminu. Nancy oddała kartkę, by przejść do części praktycznej. Przenieśli się na polanę i żeby mieć to jak najszybciej za sobą od razu podeszła do słoika, by wylosować zadanie. Miała pozyskać syrop wydzielany przez trzminorki. Było to pewne wyzwanie, ale Williams wykonała wszystko prawidłowo. Pobrała substancję do fiolki, oddała nauczycielowi, a na koniec nawet zdezynfekowała ręce. Była z siebie zadowolona, ale absolutnie nie spodziewała się, że dostanie nagrodę za dobrze wykonane zadanie! Z widocznym podekscytowaniem udała się za nauczycielem w inną część polany, a kiedy zobaczyła hipogryfa, o mało nie pisnęła z zachwytu. Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać co ma robić. Spokojnym krokiem podeszła do zwierzęcia, nie spuszczając z niego oczu, a kiedy znalazła ledwie kilka metrów przed nim, ukłoniła się elegancko i zamarła w tym ukłonie, obserwując reakcję hipogryfa. Jakaż była jej radość, kiedy stworzenie odwzajemniło gest i pozwoliło jej podejść bliżej! Najpierw wyciągnęła rękę, by pozwolić ją obwąchać, a kiedy Srebrzyk zaspokoił swoją ciekawość, bez wahania zanurzyła dłoń w piórach na jego szyi. W brązowych oczach przeskakiwały radosne ogniki, kiedy Puchonka przechodziła dalej, by dotknąć delikatnych skrzydeł. Hipogryf chyba był równie zadowolony z tej całej sytuacji, bo trącał ją wesoło dziobem, a w pewnym momencie pochylił się, widocznie sugerując, że może na niego wsiąść. Kontrolne spojrzenie na nauczyciela, by upewnić się czy może, a kiedy tylko dostrzegła nieznaczne skinięcie głowy, nie zastanawiała się ani chwili dłużej. Dosiadła hipogryfa i w tym momencie nie obchodziły jej już żadne egzaminy. Mogła dostać trolla, mogła nie zdać, w obliczu szczęścia jakiego właśnie doświadczała nic innego się nie liczyło. Przejechała się dookoła zagrody, walcząc z o g r o m n ą pokusą, by nie wzbić się w powietrze, a kiedy padło hasło, że to już koniec zabawy, z ciężkim sercem zsunęła się na ziemię. Pogłaskała stworzenie na pożegnanie i odwróciła się, by odejść. Po drodze podniosła jeszcze zgubione piórko, które schowała sobie na pamiątkę i pożegnawszy się z nauczycielem, wróciła do zamku. Może przyniesie jej szczęście w dalszych egzaminach?
|zt
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Zainteresowanie: 10 -> ulubiony przedmiot, więc uczęszcza na lekcje i kółko + wiąże z nim przyszłość Poziom wiedzy teoretycznej: mocne 9 lub 10 -> lubi usiąść w wolnym czasie z jakimś podręcznikiem, ponadto zawsze przy nadarzającej się okazji męczy ojca, żeby mówił jej jeszcze więcej Poziom umiejętności praktycznych: 9 -> dorastała w towarzystwie przeróżnych stworzeń i chętnie się nimi zajmowała pod czujnym okiem ojca Humor Ajaxa Swanna:3, czyli bez wpływu na ocenę
Etap teoretyczny Kostka wstępna:6 -> gubię 5 galeonów Pytania zamknięte:G, D, B Pytania zamknięte - odpowiedzi: G - c); D - a); B - c) Pytania otwarte:33, 92, 24
Etap praktyczny Wylosowana karteczka:6 - langustnik Wylosowana podopcja:A -> B Końcowy efekt: Spółgłoska – o ile nie zauważasz żadnych plam, o tyle jednak, wykorzystując do tego specjalnie przygotowane rękawiczki, możesz chwycić stworzenia i poprzyglądać im się z różnych stron. Jak się okazało, langustnik posiadał bardzo delikatne różnice w miejscu odwłoku. Wskazujesz stworzenie, którego zjedzenie mogłoby spowodować różne nieprzyjemne dolegliwości i wychodzisz z tego spotkania usatysfakcjonowany.
Egzaminem z opieki nad magicznym stworzeniami stresowała się jednocześnie najbardziej i najmniej. Niby nie miała się czego obawiać, bo posiadała całkiem ładne zasoby wiedzy teoretycznej, którą umiała też wykorzystać w praktyce i niestraszne były jej żadne robaki potrzebne do przygotowania pokarmu dla danego zwierzęcia, ale jednak to ten przedmiot był jednym z trzech, na których najbardziej jej zależało. Plasował się nawet na najwyższym miejscu i w ogóle jeszcze kilka naj by mogła wymienić, ale to nie o to chodziło. Dla samej siebie chciała zdać przynajmniej na Powyżej Oczekiwań, choć oczywiście Wybitny także byłby jak najbardziej w porządku i to jednak w niego celowała. Na części teoretycznej mogło trafić się dosłownie wszystko, bo przedmiot był niesamowicie obszerny, więc nie sposób było się uczyć jakichś konkretnych rzeczy. Nie było co zastanawiać się nad tym, czy pytania będą łatwe, czy trudne, bo to była kwestia indywidualna dla każdego - jej przykładowo jakiekolwiek o smokach nie sprawiłoby problemów, ale już dla kogoś innego mogło okazać się tym, przez które nie zda. Sama też zdawała sobie sprawę ze swoich słabszych stron. Nie można było mieć w małym paluszku wiedzy ze wszystkich książek znajdujących się w szkolnej bibliotece i były takie stworzenia, o których nie potrafiła podać szczegółowych informacji. Przed klasą przeżyła lekki szok, a to przez ilość osób tłoczących się na korytarzu. Panował taki ścisk, że ciężko było przedostać się do drzwi, ale musiała się przebić przez ten tłum. Po drodze ktoś mocniej ją szturchnął i aż zrobiła krok w bok, wpadając tym samym na jakiegoś Gryfona i w zamieszaniu związanym z przepraszaniem i życzeniem powodzenia, nie usłyszała brzdęku monet, które wypadły z jej kieszeni. Czy jednak miałaby jak się po nie schylić, nie ryzykując rozdeptania? Już i tak wyglądała jak dziecko, przeciskając się pomiędzy tymi wyrośniętymi chłopakami, niektórymi młodszymi od niej. Doprawdy, z dziesięć centymetrów więcej i czułaby się o wiele bezpieczniej. W końcu jakiś udało jej się dotrzeć do klasy i przywitała się z profesorem, który wyglądał dokładnie tak, jak zawsze. Usiadła w wyznaczonej ławce i nim się obejrzała, już zaczynali. Z pytaniami zamkniętymi było o tyle "łatwo", że trzeba było po prostu wybrać odpowiednią odpowiedź, więc nawet drogą eliminacji dało się je rozwiązać. Bez zbędnego pośpiechu przechodziła przez każde z nich i zaznaczyła prawidłowe odpowiedzi, pozwalając sobie na delikatny uśmiech, kiedy doszła do pytania o smokach. To właśnie były stworzenia, które najbardziej sobie upodobała. Niezmiernie ją fascynowały, choć do tej pory nie miała okazji zobaczyć ich wszystkich. Ojciec nie zgadzał się na jej uczestnictwo w wyprawach, jeśli mieli mieć do czynienia z najgroźniejszymi gatunkami i mimo że było to przykre i bolesne, to jednak rozumiała jego decyzje. Poza tym świat się jeszcze nie kończył, więc kto wie, jak się potoczy przyszłość. Może sama kiedyś obejmie posadę, która umożliwi jej obcowanie z tymi bestiami na co dzień? Pytania otwarte nie poszły już tak szybko. Tutaj trzeba było przemyśleć, co napisać i przypadkiem nie zboczyć z tematu ani też nie rozpisać się na pięć stron. Poprawiła włosy i pióro poszło w ruch. W jaki sposób należy uważać podczas obchodzenia się z jajami popiełka? Do czego one służą? W jaki sposób pojawiają się same popiełki? Przez to akurat przeszła sprawnie i napisała, że Popiełki powstają na skutek zbyt długo palącego się magicznego ognia, a ich jaja wydzielają intensywne ciepło i mogą przez to doprowadzić do pożaru, dlatego też zauważywszy w domu to stworzenie, należy jak najszybciej odszukać i zamrozić złożone przez nie jaja, które w takim stanie mogą posłużyć one jako lek na malarię lub składnik napojów miłosnych. Jak zbudowany jest Nundu i dlaczego uznawany jest za jedno z najgroźniejszych stworzeń magicznych? Podaj minimum trzy argumenty, które potwierdzają tę tezę. Tutaj korciło ją, żeby napisać, że Nundu jest takim przerośniętym kotkiem. Kochała koty i sama miała jednego w Hogwarcie, ale musiała zwalczyć chęć takiej odpowiedzi, bo to nie była jakaś tam praca domowa czy notatki. Trzeba było podejść do tematu poważnie, dlatego ostatecznie wyglądało to tak: Nundu są wielkimi lampartami, które mimo swoich rozmiarów potrafią poruszać się, nie wydając nawet najmniejszych odgłosów. Przez to właśnie można uznać je za niezwykle niebezpieczne, choć nie mniej groźny jest ich oddech, który sprowadza zarazę mogącą uśmiercić nawet całą wioskę. Ponadto są bardzo ciężkimi do pokonania przeciwnikami i do tej pory udało się to jedynie grupom liczącym przynajmniej stu wyszkolonych czarodziejów. Jak można uspokoić Trójgłowego Psa, jedno z niebezpiecznych zwierząt? Jak myślisz, z czego to wynika? Czy magiczne stworzenie ma odwzorowanie w świecie mugolskim? Nad tym ostatnim pytaniem spędziła zdecydowanie najwięcej czasu. Wymagało ruszenia głową i podania jakiegoś sensownego argumentu, co było chyba najcięższe. Skupiając się na każdym słowie, zaczęła pisać, że aby uspokoić Trzygłowego Psa, należy zagrać mu na dowolnym instrumencie jakiś spokojny utwór. Teraz ta najgorsza część... Dlaczego? Uznała, iż może to wynikać z tego, że taka muzyka zmniejsza poziom lęku i pozwala się wyciszyć, działając na psa podobnie jak na człowieka - relaksująco. W zasadzie nie wiedziała, czy to rzeczywiście tak wyglądało, więc trochę ryzykowała, ale coś w tym musiało być. Dodała jeszcze, że Trzygłowy Pies nie ma istniejącego odwzorowania w świecie mugolskim, jednak o podobnym stworzeniu można przeczytać w mitologii greckiej, a i tam ma ono trzy głowy i można ją udobruchać muzyką. Kilkukrotnie upewniła się, że niczego nie pomyliła lub o czymś przypadkiem nie zapomniała, ale ostatecznie oddała pergamin bez żadnych dodatkowych poprawek. Przyszedł czas na praktyczną część egzaminu. Razem z resztą uczniów udała się na polanę i wylosowała karteczkę, którą od razu otworzyła, bo na co miała czekać? Jak się okazało, miała mieć dzisiaj za zadanie odróżnić langustnika od homara i było to łatwe i trudne jednocześnie, nie wymagało bowiem żadnej pracy fizycznej i jeśli dobrze się do tego zabierze, to skończy naprawdę szybko, ale z drugiej strony to dwa stworzenia były do siebie tak podobne, że gdyby tak nie uwielbiała tego przedmiotu, to pewnie nic by z tego nie wyszło. I tak nie miała pewności, że jej wiedza okaże się wystarczająca. Założyła rękawice i podeszła do akwarium, nie chcąc niepotrzebnie przedłużać i denerwować Swanna. Przyjrzała im się przez szybę akwarium, a następnie wyjęła najpierw jedno, a później drugie stworzenie, aby dokładniej je obejrzeć z bliska, bo stwierdziła, że przez wodę może czegoś nie widzieć. Były dosłownie takie same i już miała się spytać, czy profesor może nie umieścił dwóch homarów dla zmyłki, bo żadnych ciemnozielonych plamek nie dostrzegała, kiedy jej uwagę przykuł odwłok. Wcześniej tego nie zauważyła, ale może to właśnie to...? Wyłowiła drugie zwierzę i na zmianę przyglądała się ogonowi to jednego, to drugiego, aż w końcu wpuściła to wyciągnięte później z powrotem do akwarium i oznajmiła, że ten w jej ręce to langustnik. Na szczęście się nie myliła i już miała odchodzić, ale powstrzymał ją ruchem dłoni i zaprowadził kawałek od polany, gdzie dostrzegła... - Hipogryf! - westchnęła z zachwytem, a jej oczy rozbłysły. Wystarczyło, żeby tylko Swann skończył mówić i zrobiła niewielki krok do przodu. - Cześć, Srebrzyk - powiedziała przyjaźnie, nie spuszczając z niego wzroku. Ukłoniła się powoli i podjęła próbę zbliżenia się, ale zauważyła, że wtedy nastawienie momentalnie mu się zmienia na gorsze, więc ostatecznie odpuściła. Podchodzenie na siłę nie miało najmniejszego sensu, no chyba że chciała wyjść z obrażeniami na ciele. Z hipogryfami nie było żartów, więc najwyraźniej pozostawało jej cieszenie się jego widokiem z tej odległości i korzystała z tego, dopóki nie została poproszona o powrót do zamku. Zadowolona pożegnała się z profesorem i opuściła polanę.
|zt
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Zainteresowanie: 7 - ONMS ją ciekawi choć nie jest to jakieś jej wielkie zainteresowanie. Brała udział we wszystkich lekcjach, zwierzęta raczej lubi i niektóre ją intrygują Poziom wiedzy teoretycznej: 7 - powiedziałabym, że wszystko z pewnością zależy od stworzenia, bo na niektórych może znać się bardziej, a na innych raczej mniej. Z pewnością jednak miała na swoim koncie kilka przeczytanych książek o faunie. Zwłaszcza tej niebezpiecznej ze szczególnym uwzględnieniem smoków. Poziom umiejętności praktycznych: 6 - nie jest w tym zła, ale i nie jest przesadnie dobra, raczej średnia. Na pewno jednak nie jest strachajłem i potrafi pewnie podejść do jakiegoś zwierzęcia bez obaw więc to liczę na plus Humor Ajaxa Swanna:2 - Ajax za błędy zaniża o 1stopień ocenę
Etap teoretyczny Kostka wstępna: 2 (+10G) Pytania zamknięte: I H G Pytania zamknięte - odpowiedzi: I (b), H (b, bo dotykała śmiercioplagi i wie ), G (c) Pytania otwarte: 88, 48, 2
Etap praktyczny Wylosowana karteczka:4 - trzminorek Wylosowana podopcja:C Końcowy efekt: zadanie wykonujesz prawidłowo, bez żadnych większych, poważniejszych błędów. Jednocześnie nie zapominasz o tym, by po wykonaniu zadania odpowiednio zdezynfekować sobie ręce, by przypadkiem nie poddać się działaniu substancji. W odpowiedniej fiolce podajesz Swannowi surowiec, wychodząc zwycięsko z egzaminu praktycznego. Gratulacje!
Przez pewien czas zastanawiała się nad tym do jakich egzaminów powinna przystąpić i w końcu zdecydowała się pośród wszystkich przedmiotów także na to, by zdawać Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami. Może nie był to jeden z jej ulubionych przedmiotów, ale lubiła go. Zawsze działo się na nim coś ciekawego i dawał jej szanse do obcowania ze zwierzętami, o których zwykle jedynie czytała. I do tego mogła je spotkać w warunkach kontrolowanych i cóż... nie skończyć jak przy wizycie w Zakazanym Lesie. Choć w zasadzie wiwern dosyć długo jej nie atakował póki nie wykonała swojego czarnomagicznego ruchu to może i w niekontrolowanych warunkach radziła sobie niezgorzej? Któż to wie... Pod salą do ONMSu znalazła się na długo przed rozpoczęciem egzaminu. Chciała mieć pewność co do tego czy się nie spóźni, a poza tym i tak nie mogła spać, a nic lepszego nie miała do roboty. Nie widząc nikogo znajomego z kim mogłaby porozmawiać przed przystąpieniem do testu stwierdziła, że równie dobrze może zająć się czytaniem jednej z książek poświęconych magicznej faunie, które miała pod ręką. Gdzieś obok niej kręcił się także jakiś nieco młodszy uczeń, który wyraźnie denerwował się zbliżającym egzaminem. Wyglądał jakby miał za chwilę zemdleć, a ręce drżały mu tak silnie, że aż cały dygotał. Strauss jedynie wywróciła oczami na taki obraz nędzy i rozpaczy a raczej stresu i palpitacji serca. Naprawdę nie rozumiała jak ktoś mógłby się do tego stopnia denerwować egzaminem. Nie potrafiła w sobie wykrzesać wystarczająco empatii, by współczuć temu uczniowi lub spróbować go uspokoić. W zasadzie jego mała histeria nawet działała jej na nerwy i była wdzięczna za to, że ktoś inny go ogarnął, a ona mogła dalej w spokoju czytać ustęp książki poświęcony niebezpiecznym zwierzętom magicznym. W końcu jednak nadszedł czas na wejście do sali, a Violetta zamknąwszy książkę i chowając ją do torby zauważyła także na podłodze dziesięć galeonów, które musiały wcześniej wypaść z kieszeni roztrzęsionego ucznia. Cóż... znalezione niekradzione. Zresztą jakoś nie miała z tego względu większych wyrzutów sumienia. Nie skoro jęczymorda irytował ją przed salą całym swoim płaczem, że jeszcze może ujebać egzamin. To ujeb i będzie po sprawie. Eh... Chyba robiła się zbyt drażliwa. Usiadła w jednej z wolnych ławek i czekała na rozdanie testów przez Swanna. Miała nadzieję, że jakoś pójdzie jej teoria. Jeśli chodzi o pytania zamknięte to raczej jej podpasowały w większości. Zresztą Nawet jeśli czegoś nie wiedziała lub nie była pewna to nie zamierzała zostawiać tam pustego miejsca, a zaznaczyć odpowiedź, która zdawała jej się być najbliższa prawdzie i stanowi faktycznemu. W końcu na pewno na tym nie straci, a jeszcze może się zdarzyć, że zdobędzie dodatkowe punkty przez to, że jednak postanowiła zaryzykować. Oczywiście jak można się było spodziewać pytania otwarte prezentowały już o wiele wyższy poziom, bo wymagały pewnej wiedzy i pomyślunku. Mimo wszystko dziewczyna miała nadzieję, że jakoś sobie z tym wszystkim poradzi. Tym bardziej, że trafiły jej się naprawdę ciekawe przykłady, w których mogła się wykazać jeśli tylko postarałaby się przywołać z pamięci jak najwięcej informacji, na które się kiedyś natknęła w rodzinnej bibliotece.
Jak wygląda Zouwu? Jakie są jego szczególne zdolności? Z jakiego rejonu świata pochodzi i czy możliwe jest jego oswojenie? Zouwu jest magicznym stworzeniem charakterystycznym dla Chin. Przypomina swoim wyglądem nieco lwa o pasiastym tułowiu i rudej grzywie oraz ostrych i długich kłach, które wygięte są w górę i wystają z jego paszczy. Przede wszystkim jednak charakterystyczny jest jego nieproporcjonalnie długi ogon o wielu różnych barwach przypominający nieco falbaniastą wstęgę. Jego wielkość również przerasta rozmiary normalnych kotowatych zwierząt magicznych. Jest niezwykle silny oraz wytrzymały. Potrafi w ciągu jednego dnia pokonać dystans wynoszący przeszło półtora tysiąca kilometrów. Zouwu jest dosyć groźne, ale przy odpowiednim poziomie wiedzy oraz zapewnieniu mu dobrych warunków może on zostać oswojony.
Gromoptak jest stworzeniem, które charakteryzuje się pokrewnością z feniksami. Z czego to wynika? Wysuń wnioski na podstawie budowy, jak również cech wspólnych. Oba te ptaki posiadają niesamowicie wielką moc magiczną dzięki której ich pióra nadają się idealnie na rdzeń do różdżek. Najczęściej osiedlają się na górskich szczytach, gdzie tworzą gniazda. Oba gatunki są również powiązane z poszczególnymi żywiołami: feniks z ogniem, a gromoptak z błyskawicami, którymi podobno potrafi miotać. Oba przypominają również nieco orła choć są zdecydowanie większe. Podobieństwo jednak widać w wyglądzie ich dziobów, pazurów oraz rozpiętości skrzydeł.
Dlaczego Lelek Wróżebnik jest nieznośnym stworzeniem? Z czego to wynika? Jakie surowce można z niego uzyskać i jakie one mają właściwości? Lelek wróżebnik nie cieszy się najlepszą opinią przez to, że przez bardzo długi czas jego głos utożsamiany był z zapowiedzią śmierci. Obecnie jednak trzymany jest w domach w celu przewidywania pogody, gdyż potrafi on poinformować o zbliżającym się deszczu. Nieznośnym jednak są jego wieczne pojękiwania w okresie zimowym, a zwłaszcza w nocy. Pozyskane z niego pióra posiadają właściwości odpychające atrament dzięki czemu nie nadają się do pisania.
W każdym z pytań napisała tyle ile wiedziała. Cóż czasami może nieco podkręciła jakieś fakty, ryzykując pewnymi stwierdzeniami, ale na ogół starała się wszystko rozgrywać spokojnie i nie przesadzać z informacjami, w których mogłaby się poplątać albo pogubić. Przez jakiś czas jeszcze wpatrywała się w cały arkusz egzaminacyjny, odczytując pytania i upewniając się czy na pewno napisała wszystko to co chciała. W końcu po upłynięciu wyznaczonego czasu, oddała test Swannowi i była gotowa do tego, by przejść do kolejnego etapu, który tym razem miał dotyczyć teorii. Po dotarciu wraz z innymi uczniami na polanę, poczekała aż nauczyciel ją wywoła i poprosi o wyłowienie jednej z karteczek, na której zdradzone było z jakim to też stworzeniem będzie miała do czynienia. Trzminorek. Opis zadania również nie brzmiał jakoś ciekawie. Nie miała pojęcia jak pójdzie jej... dojenie owada ze znajdującej się na nim substancji. Mimo wszystko przyjęła fiolkę od Swanna i ruszyła do ciemnej dziupli, w której miała znaleźć trzminorka. Przez chwilę przypatrywała się uważnie owemu miejscu, starając się wypatrzyć owada i szybko go pochwycić. Nie chciała zrobić mu krzywdy na co musiała uważać. W końcu jednak trzymała go dosyć mocno w palcach i umieściła nad fiolką, do której powoli zaczął skapywać wydzielany przez niego syrop. Dopiero, gdy po jakimś czasie udało jej się uzbierać odpowiednią, a raczej zadowalającą Ajaxa chociaż teoretycznie ilość postanowiła do niego wrócić. Choć blondyn nie wydawał się zadowolony. Właściwie miała wrażenie, że miał naprawdę zły dzień i nieważne, co by zrobiła nigdy nie będzie to wystarczająco, by ocenił ją pozytywnie i dał zapomnieć o pomniejszych błędach, które oczywiście popełniła. Nie była idealna, nie znała się na zwierzętach jak on. Prawdopodobnie nie wiedziała jak poprawnie trzymać trzminorka, bo robiła to wszystko na wyczucie. Na pewno jednak wiedziała, że po kontakcie z nim należało zdezynfekować ręce, co oczywiście zrobiła, by uniknąć przeniknięcia zdobytej wcześniej substancji do organizmu. Niemniej chyba Swann był w na tyle dobrym nastroju, by zaproponować jej przystąpienie do dodatkowego etapu. Albo przynajmniej miał nadzieję, że hipogryf ją zeżre na śniadanie, gdyby tylko wykonała przy nim niespokojny ruch. W każdym razie Strauss zgodziła się na to, by poznać się ze Srebrzykiem. Głównie dlatego, że hipogryfy wydawały jej się być niezwykle majestatyczne i piękne. Violetta zdawała sobie także sprawę z tego jak dumne one były i że musi zachować niewątpliwie niesamowitą ostrożność. Kiedy tylko znalazła się naprzeciw stworzenia choć wciąż w znacznej odległości, by nie sprowokować go do ataku powoli skłoniła mu się nisko, zginając niemalże wpół. Obserwowała przy tym ruchy hipogryfa, który wydawał się na nią spoglądać z nie mniejszym zainteresowaniem nim w końcu odwzajemnił ukłon, dając jej równocześnie przyzwolenie na to, by nieco się zbliżyć. Niespiesznie, stawiając w miarę drobne kroki podeszła do ptaka i równie ostrożnie uniosła dłoń, by sięgnąć nią do głowy zwierzęcia, które wyjątkowo pozwoliło jej się dotknąć. Delikatnie przesunęła palcami po jego piórach, rozkoszując się ich miękkością i fakturą idealnie wyczuwalną pod opuszkami. Wyglądało na to, że poradziła sobie całkiem dobrze. Nim odeszła rzuciła jeszcze Srebrzykowi kilka sztuk surowego mięsa, które przyniósł jej Swann i z dumą oglądała jak hipogryf je rozszarpuje. Było w tym widoku coś naprawdę... satysfakcjonującego? Jak w całym tym przeżyciu, za które serdecznie podziękowała albinosowi nim po wysłuchaniu jeszcze jego końcowych słów ruszyła w kierunku zamku.
z|t
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Zainteresowanie: 4 → niespecjalnie interesuje się zwierzętami, może jedynie wybranymi Poziom wiedzy teoretycznej: 5 → przeciętna, uczęszczał na lekcje z onms i ma po prostu dobrą pamięć Poziom umiejętności praktycznych: 6 → nieco powyżej przeciętnej, zwierzak z nim raczej nie zginie, ale bez jakiegoś szału, jest jednak dość pewny we wszystkim do czego się zabiera i lubi wyzwania Humor Ajaxa Swanna:3 → bez zmian
Etap teoretyczny Kostka wstępna:5 → -5g :') Pytania zamknięte:H, E, G Pytania zamknięte - odpowiedzi: H - b) | E - a) | G - c) Pytania otwarte:52, 21, 73
Etap praktyczny Wylosowana karteczka:1 → gumochłon Wylosowana podopcja:F Końcowy efekt: Spółgłoska – to było zbyt banalne, żeby mogło być prawdziwe. Obślizgły gumochłon jest tak nudnym zwierzęciem, że po prostu… leży. I nic nie robi. Z łatwością zbierasz próbkę, a następnie przynosisz ją do Ajaxa. Aż trudno uwierzyć, że to on akurat wybrał takie stworzenie… Chyba że gigant o czerwonych tęczówkach nie miał innego wyboru, wiedząc, że jak podstawi wyjątkowo trudne zwierzęta, to dostanie naganę od samego dyrektora?
Przyczajacz jest niebezpiecznym, zmiennokształtnym stworzeniem, które potrafi znikać. Po kim odziedziczył tę cechę? Jak gatunki, z których się wywodzi, wpłynęły na całokształt jego ogólnego zachowania? Przyczajacz jest stworzeniem powstałym w wyniku przypadkowej krzyżówki demimoza z ghulem, a cechę umożliwiającą mu znikanie odziedziczył po demimozie.
W jaki sposób należy uważać podczas obchodzenia się z jajami popiełka? Do czego one służą? W jaki sposób pojawiają się same popiełki? Jaja popiełka wydzielają silne ciepło i jeśli nie zostaną odnalezione szybko oraz zamrożone, mogą wywołać pożar. Są one wykorzystywane m.in. w eliksirach miłosnych. Same popiełki z kolei rodzą się w zbyt długo płonącym, magicznym ogniu.
Czy atak strzygła niesie ze sobą jakieś poważniejsze konsekwencje? Czym one się głównie żywią? Strzygły żywią się głównie ludzką krwią, wysysaną podczas snu. Ich atak na dorosłego człowieka może wywołać co najwyżej osłabienie, w przypadku dziecka może być jednak śmiertelny.
Więcej ich tu matka nie miała? Ślizgon zaczynał odnosić wrażenie, że za nic nie zdoła docisnąć się do wejścia do klasy, w której miała się odbyć część teoretyczna egzaminu z opieki nad magicznymi stworzeniami, tak dużo osób zgromadziło się tego przed salą, żeby – podobnie jak on – zmierzyć się z tym testem. Wprawdzie nie był to jego ulubiony przedmiot, ale nawet całkiem nieźle sobie radził dotychczas na zajęciach – z pominięciem może tych w Zakazanym Lesie – i ostatecznie zdecydował się dobrać go do puli zaliczanych egzaminów. Miał ochotę odetchnąć z ulgą, kiedy w końcu udało mu się dopchnąć do drzwi, ale dokładnie w tym momencie zdał sobie sprawę, że… ma w kieszeni o kilka galeonów mniej. Świetnie. Nie było niestety czasu dociekać co się z nimi konkretnie stało – czy zwyczajnie wypadły, czy może ktoś skorzystał z okazji i mu je zwinął – bo w zasadzie już miał wchodzić do środka klasy, ale zdecydowanie było to ciut frustrujące odkrycie, nawet jeśli chodziło o tak niewielką kwotę. Starał się to jednak od siebie odsunąć, gdy już znalazł się w środku i zajął wyznaczone mu miejsce, by móc w pełni skupić się na stojącym przed nim teraz zadaniu. Swann nie wydawał się w żadnym szczególnym humorze – wyglądał w sumie bardzo typowo, jak podczas większości zajęć; to dobrze czy źle, trudno było w sumie określić. Przeniósł więc po prostu wzrok na pergamin z pytaniami, który otrzymał, a następnie wziął pióro do ręki i zabrał się do kreślenia tudzież zakreślania odpowiedzi. Pierwsze z pytań zamkniętych dotyczyło jakiegoś stworzenia, którego dotyk był bolesny, a skutki miały być długotrwałe. Nundu odrzucił z miejsca, bo z tego co kojarzył był to wielki kotowaty, który zabijał oddechem; wahał się przez chwilę między śmierciotulą a śmiercioplagą, by ostatecznie postawić na tą drugą, gdy w umyśle zamajaczyło mu, że spotkania z tą pierwszą bywają raczej śmiertelne, nie bolesne. Drugie odnosiło się do zwierzęcia, które w chwili śmierci miało odtwarzać wspak wszystko co usłyszało w ciągu życia. Znikacz to na pewno nie był; ten ptaszek zapisał się dość mocno w historii Quidditcha jako protoplasta złotego znicza i jego głównym atutem była szybkość, nie dobra pamięć. Lelek wróżebnik też raczej odpadał, bo z tego co mu świtało one były znane z tego, że w wyjątkowo irytujący sposób obwieszczały nadejście burzy. Został w takim razie do wyboru wyłącznie memortek, którego nazwa w sumie nawet kojarzyła się z pamięcią. Ostatnie z kolei tyczyło się pustnika, a konkretniej tego, które z podanych stworzeń było z nim spokrewnienie. Pustnik należał do psowatych, więc błotoryja mógł z miejsca odrzucić – jemu bliżej było do czegoś wodnego. Wahał się dobrą chwilę pomiędzy charjukiem a ponurakiem, bo oba też były psowatymi, koniec końców decydując się wskazać na ponuraka. Po uporaniu się z zamkniętymi, przeszedł do otwartych. Przy pierwszym miał pewien problem i zdołał jedynie udzielić odpowiedzi na połowę – potrafił wskazać, że przyczajacz jest wynikiem przypadkowej krzyżówki demimoza z ghulem i że po tym pierwszym odziedziczył zdolność znikania, ale za nic nie był w stanie stwierdzić jakie cechy tych gatunków mogły mieć wpływ na jego zachowanie. Drugie dotyczyło popiełków i tu był w stanie nieco bardziej się wykazać z odpowiedzią, bo niedawno po prostu o nich czytał; napisał o nich wszystko co wiedział, odnosząc się do każdej części pytania. Podobnie zresztą było w przypadku ostatniego, w którym został zapytany o strzygła. Na oba odpowiedział jednak dość zwięźle, opierając się głównie na wiedzy podręcznikowej, bez zbędnego lania wody czy ubarwiania. Na sam koniec raz jeszcze przejrzał swoje odpowiedzi, a następnie odsunął pergamin na brzeg ławki, oznajmiając w ten sposób, że skończył. Zdecydowanie bardziej ciekawiła go część praktyczna tego egzaminu, na którą wraz z resztą dziarskim krokiem udał się w stronę polany; Swann w końcu słynął z tego, że na swoich lekcjach nie do końca przestrzegał zasad bezpieczeństwa i można było z nich wyjść bardzo trochę poturbowanym, więc po cichu liczył, że na egzaminie będzie podobnie, a co za tym idzie – zdecydowanie nie będą się nudzić. Można więc sobie jedynie wyobrazić rozczarowanie Ślizgona, gdy po usłyszeniu swojego nazwiska podszedł do nauczyciela i wylosował karteczkę, na której była zapisana nazwa stworzenia z jakim miał mieć dziś styczność i okazał się nim być… gumochłon. Serio? Ze wszystkich możliwych zwierząt musiało mu się trafić akurat to najnudniejsze; brązowa, przerośnięta i obślizgła glizda, która nie robiła absolutnie nic. Z trudem powstrzymał się, żeby nie parsknąć, kiedy profesor oznajmił mu, że jego zadaniem jest zebrać próbki śluzu. Nic banalniejszego chyba nie mogło mu się trafić; to w sumie okazało się być tak proste, że aż no… nudne. Gumochłon podczas całego ‘procesu’ ani drgnął i William przez moment nawet zaczął się zastanawiać czy to to w ogóle jeszcze żyje; jakimś sposobem żyło. Z jednej strony powinien się cieszyć, że trafiło mu się coś tak łatwego, ale z drugiej liczył jednak na zdecydowanie ciekawsze zadanie. Bądź co bądź oddał zebraną próbkę i w sumie czekał już jedynie aż nauczyciel powie, że to wszystko i jest wolny, ale ten zaczął mu się przyglądać, uniósłszy przy tym brwi. Czyżby z próbką było coś jednak nie tak? Swann nic nie powiedział, a jedynie ruchem dłoni poprosił, żeby udał się za nim w inną część polany, gdzie jak się zaraz okazało czekał… hipogryf. Rudzielec nawet nie próbował skryć uśmiechu na ten widok. Czyżby to była jakaś forma wynagrodzenia za tego nieszczęsnego gumochłona? W sumie nieważne, cieszył się po prostu, że Ajax uznał go za godnego dostąpienia podobnego zaszczytu. Szczególnie, że z pewnością nie każdy dostawał taką szansę. Przytaknął jeszcze głową na słowa nauczyciela, a następnie ruszył w kierunku Srebrzyka. Ostrożnie i z wyczuciem stawiał każdy swój krok, bo dobrze pamiętał, że hipogryfy są niezwykle dumnymi zwierzętami i bardzo łatwo je urazić, obserwując przy tym uważnie zachowanie hipogryfa, a kiedy znalazł się w odpowiedniej odległości wykonał pełen szacunku ukłon i zamarłszy w tej pozie, oczekiwał reakcji ze strony stworzenia. Srebrzyk nie trzymał go zbyt długo w niepewności, dość szybko odwzajemniając jego gest i tym samym pozwalając mu się do siebie zbliżyć. Mógł się nie interesować specjalnie magicznymi stworzeniami, ale nie był w stanie zaprzeczyć, że było w tym coś naprawdę ekscytującego, co sprawiało, że jeszcze bardziej się cieszył z tej możliwości. — No cześć, kolego — przywitał się z nim, najpierw dając mu zapoznać się lepiej ze swoim zapachem, a następnie przesuwając dłonią po piórach na jego szyi. Srebrzyk wydawał się całkiem zadowolony z tego gestu i nie przejawiał względem niego absolutnie żadnych oznak agresji, ba, w pewnym momencie nawet delikatnie trącił go dziobem i lekko się zniżył, sugerując tym samym, że może go dosiąść. Fitzgerald kontrolnie zerknął w kierunku Swanna, a widząc jedynie przyzwalające skinięcie głowy, bez dłuższego zastanowienia wdrapał się na grzbiet hipogryfa. Żałował, że nie może zakosztować lotu na nim, bo to dopiero musiałoby być niesamowitym doświadczeniem, którego zawsze chciał spróbować, niemniej sama możliwość przejechania się wydeptaną ścieżką wokół zagrody bez wątpienia była już czymś wyjątkowym. Uśmiech ani na moment nie zszedł mu z twarzy. Trzeba przyznać, że rudzielec trochę niechętnie zsunął się z grzbietu Srebrzyka, kiedy Swann oznajmił, że już wystarczy. Na odchodnym jeszcze pogładził stworzenie, a kiedy opuszczał zagrodę dostrzegł srebrzyste pióro, po które się schylił i podniósł, by zabrać ze sobą na pamiątkę.
| z/t
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Zainteresowanie: 9 - Yuuko uwielbia zwierzęta. Zarówno magiczne jak i niemagiczne. Należy też do kółka miłośników przyrody. Poziom wiedzy teoretycznej: 8 - z pewnością miała okazję do tego, by dowiedzieć się sporo w czasie zajęć dodatkowych. Sama też interesuje się florą i fauną, o których czyta w czasie wolnym. Poziom umiejętności praktycznych: 7 - ma rękę do zwierząt i potrafi się z nimi obchodzić, ale wciąż brak jej wprawy przy co niektórych gatunkach. Humor Ajaxa Swanna:3 czyli standardowy Swann
Etap teoretyczny Kostka wstępna: 1 - pomagam uczniowi Pytania zamknięte: B, E, F Pytania zamknięte - odpowiedzi: B (c), E (a), F (c) *bonus dla prowadzącego* Pytania otwarte: 11, 54, drugie 54 przerzucone na 77 Etap praktyczny Wylosowana karteczka:3 - bzyczki Wylosowana podopcja:nieparzysta Końcowy efekt:gratulacje, udało Ci się bez problemu zyskać to, czego Ajax od Ciebie wymagał. Bzyczki najwidoczniej były nastawione wyjątkowo przyjaźnie i miały taką nadwyżkę miodu, iż przyjęły Cię po prostu gościnnie. No ba, nawet jedna usiadła Ci na ramieniu i tym samym pozostawiła odrobinę pyłku na ubraniu. O ile nie ma on jakiegoś specjalnego przeznaczenia, o tyle sytuacja ta jest na tyle miła, iż poprawia Ci się trochę humor.
Biorąc pod uwagę jej zainteresowania logicznym było, że zdecyduje się na to, by oprócz zielarstwa zdawać także opiekę nad magicznymi stworzeniami. W końcu była to jednak z magicznych dziedzin, do której ciągnęło ją najbardziej. W dzień egzaminu przygotowała się do wyjścia z mieszkania tak, by trafić pod salę o wiele przed czasem, bo w końcu nie chciała ryzykować tym, że natknie się na coś po drodze i przez to spóźni się na wejście do klasy. Lub że źle wymierzy czas potrzebny jej na dotarcie w odpowiedni zakątek Hogwartu. Niestety spokojne oczekiwanie na egzamin nie było jej dane, bo już po chwili dostrzegła niezwykle zdenerwowanego Puchona, który wyglądał niezwykle blado i mizernie. Kanoe niemal od razu do niego podeszła, starając się go jakoś uspokoić. Z początku nie było to łatwe, ale w końcu udało jej się zapanować nad sytuacją. Stanęli razem gdzieś z daleka od całej reszty uczniów i studentów. Sama mówiła do niego spokojnie, starając się dowiedzieć czemu właściwie ten tak bardzo stresuje się tym całym egzaminem i coś na to zaradzić. W końcu jednak dziewczynie udało się osiągnąć swój cel i młody Puchon zaczął z nią rozmawiać o wiele spokojniej, a drżenie dłoni ustało. W sam raz, bo już krótką chwilę później Swann zaczął ich zwoływać do sali. Yuuko uśmiechnęła się jeszcze do ucznia i położywszy mu jeszcze ręką na ramieniu, życzyła mu powodzenia nim rozeszli się, by usiąść w wolnych ławkach. Jeśli chodziło o zamknięte pytania to nie sprawiały jej w zasadzie większego problemu. Wystarczyło jedynie uważnie przeczytać ich treść i czasami odrzucić jedną z oczywistych błędnych odpowiedzi, by w końcu dojść do tej prawidłowej. W innym wypadku nawet nie do końca udało jej się wytypować rozwiązanie nim jeszcze przeczytała do końca treść pytania. Gorzej nieco było z zadaniami otwartymi, bo te wymagały od niej zdecydowanie przemyślanej i dobrze ułożonej odpowiedzi, którą musiała zapewnić Swannowi. Jakie wyróżniamy rasy pegazów? Z jakich rejonów świata się one wywodzą? Czym się charakteryzują? Jakie podejście należy zastosować, by je oswoić? Wyróżniamy cztery rasy pegazów. Są to kolejno: Abraksan, który wywodzi się z Francji. Charakteryzuje się przede wszystkim sporymi rozmiarami, które zdecydowanie przerastają gabaryty zwykłego konia. Posiada jasne umaszczenie szampańskie lub rozjaśnione. Od ich ciała zdecydowanie odcinają się skrzydła o niebieskich piórach, a na szczególną uwagę zasługują również czerwone oczy. Aetonan - pochodzi z Wysp Brytyjskich. Charakterystyczne jest dla niego kasztanowe umaszczenie o srebrnawych skrzydłach. To właśnie one są najbliższe wyglądem i zachowaniem niemagicznym koniom. Granian - ośmionogi gatunek pegaza wywodzący się ze Skandynawii, a dokładniej z Norwegii o siwym umaszczeniu zarówno sierści jak i piór pokrywających skrzydła. Rozmiarami nie różni się zbytnio od normalnego konia. Ze względu jednak na dodatkowe pary nóg rozwija o wiele większe prędkości niż inne gatunki. Testral - najbardziej charakterystyczny gatunek pegazów. Wydają się niezwykle wychudzone i wymizerniałe ze względu na to, że ich kościste ciała pokryte są warstwą skóry, pod którą widać wszystkie kości. Ich głowa przypomina smoczą, a skrzydła są błoniaste i pozbawione piór, przywodząc na myśl raczej skrzydła nietoperza niż pegaza. Są większe od bezskrzydłych koni. Nieliczni są w stanie go zobaczyć, bo testrale widoczne są jedynie dla osób, które były świadkami czyjejś śmierci i są tego świadome. Kraj ich pochodzenia nie jest do końca znany. Aby oswoić konia należy przede wszystkim przyzwyczaić go do obecności człowieka, dokarmiać, przesiadywać w miejscu, w którym przebywa koń. Jeśli nie jest dziki należy przyzwyczaić go także do ludzkiego dotyku. Można to robić głaszcząc go chociażby w czasie karmienia. Ważnym jest także to, by do konia podchodzić bez strachu i pewnie, aby okazać im swoją wyższość i zapewnić sobie jego szacunek.
Przyczajacz jest niebezpiecznym, zmiennokształtnym stworzeniem, które potrafi znikać. Po kim odziedziczył tę cechę? Jak gatunki, z których się wywodzi, wpłynęły na całokształt jego ogólnego zachowania? Przyczajacz powstał ze skrzyżowania ghula z demimozem i właśnie to temu ostatniemu zapewnia swoją umiejętność znikania oraz srebrną sierść. Z kolei dzięki pokrewieństwu z ghulem zawdzięczają sobie wysoki wzrost i bardziej humanoidalny kształt oraz obecność ostrych zębów nadających się idealnie do jedzenia mięsa. Aktualnie uważa się, iż szczególne upodobanie do polowania na ludzi przyczajacz odziedziczył po swoich przodkach, którzy mieli kontakt z niezwykle okrutnym Fineasem Fletcherem, właścicielem demimoza, który jako pierwszy skrzyżował się z ghulem.
Czy atak strzygła niesie ze sobą jakieś poważniejsze konsekwencje? Czym one się głównie żywią? Strzygły żywią się głównie ludzką krwią. Pojedynczy atak dla dorosłego i zdrowego człowieka nie będzie miał większych konsekwencji niż lekkie osłabienie, ale dla dziecka może być on zabójczy. Bywa również, że niemowlęta są porywane przez strzygły, a następnie przez nie pożerane. W przypadku braku dostępu do ludzkiej krwi, zastępuje ją zwierzęcą choć wtedy musi skonsumować jej o wiele więcej, by móc zaspokoić swoje pragnienie.
Tyle udało jej się zapisać na pergaminie. Przyjrzała się jeszcze uważnie wszystkim swoim odpowiedziom, by upewnić się czy aby na pewno wszystko było w porządku i dopiero wtedy mogła ze spokojem oddać pergamin Swannowi, a następnie razem z nim udać się na polanę, gdzie miała się odbyć praktyczna część egzaminu. Wraz z tłumem innych uczniów oczekiwała na konkretne zadania. Kiedy tylko nauczyciel wywołał ją, podeszła do niego i wylosowała karteczkę, na której widniała nazwa zwierzęcia, którym miała się zająć. Bzyczki. Zdecydowanie mogło być gorzej. Przynajmniej trafiła na coś kompletnie niegroźnego. Ostrożnie podeszła do jednego z uli. Nie chciała w żaden sposób wystraszyć owadów, które i tak nie mogły jej zrobić większej krzywdy. Dlatego też ze spokojem przystąpiła do pracy, by wyjąć kolejno odpowiednie partie obecne w ulu. Uderzyła dłonią w bok ramki, by upewnić się czy miód jest już dojrzały, a następnie zajęła się zbieraniem plastrów do odpowiedniego pojemnika i wymienianiem ich na plastry pozbawione miodu, aby bzyczki nie zaczęły zabudowywać pustych przestrzeni na nowo w dziki i nieuporządkowany sposób. Dopiero wtedy wróciła do Swanna, który wydawał się naprawdę zadowolony z jej postępowania. Na tyle, że zaproponował jej jeszcze jeden dodatkowy etap. Była nieco zdziwiona jego propozycją, ale przyjęła ją bez większego zastanowienia choć nieco większych obaw nabrała w momencie, gdy przekonała się, że chodziło o spotkanie z hipogryfem. Nie wiedziała czy to na pewno był dobry pomysł, ale finalnie zdecydowała się podejść do zwierzęcia. Widziała wyraźnie, że Srebrzyk jest nieco poddenerwowany. Dlatego też stanęła w słusznej odległości od niego i skłoniła mu się nisko z pełnią szacunku. Hipogryf niby się odkłonił, ale wciąż wydawał się niezbyt zadowolony z jej towarzystwa. Mimo wszystko powoli zaczęła się do niego zbliżać i gdy już znajdowała się w dosyć bliskiej odległości od niego postanowiła się wyprostować... i to był błąd. Srebrzyk tym razem nie wytrzymał i uniósł przednie łapy, atakując nimi Puchonkę, która starała się jak najszybciej wycofać z jego przestrzeni. Niestety nie udało jej się tego zrobić przed zdobyciem kilku drobnych rozcięć na skórze i zadrapań. Nie wspominając już o lekkim poobijaniu. Całe szczęście Swann zdołał w porę zareagować i uspokoić hipogryfa. Fiasko. Totalne fiasko, ale przynajmniej miała za sobą całkiem cenną próbę nawiązania kontaktu ze zwierzęciem, za którą podziękowała jeszcze nauczycielowi nim opuściła polanę.
z|t
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Zainteresowanie: 10 - Bruno od dziecka interesuje się magicznymi stworzeniami, to jego największa pasja, na której głównie się skupia, uwzględnia to KP, ale też duża frekwencja na lekcjach i czynny udział w kole Poziom wiedzy teoretycznej: 9 - najwyżej rozwinięta statystyka w kuferku, chętnie zdobywa wiedzę poza lekcjami, posiada dwa szczury i sowę, edukuje ludzi na wizbooku z opieki nad tymi stworzeniami, ale zawsze większy nacisk kładł na umiejętności praktyczne niż na teorię, więc może mieć pewne braki Poziom umiejętności praktycznych: 10 - właściwie to, co wyżej - chętnie doszkala się w tej dziedzinie i na tym skupia, ma rękę do zwierząt, uczestniczył też w wolontariacie w obwoźnym schronisku (event) Humor Ajaxa Swanna:3 - brak modyfikatora oceny
Etap teoretyczny Kostka wstępna:4 - nic się nie dzieje Pytania zamknięte:A F B Pytania zamknięte - odpowiedzi: A) odp. c B) odp. c F) odp. c Pytania otwarte:22, 82, 73
odpowiedzi do pytań otwartych:
22) W jaki sposób należy uważać podczas obchodzenia się z jajami popiełka? Do czego one służą? W jaki sposób pojawiają się same popiełki?
→ Popiełki pojawiają się, gdy magiczny ogień płonie zbyt długo. Wyglądem przypominają niewielkie węże i są jajorodne. Żyją bardzo krótko, a jaja składają zazwyczaj w ukryciu. Same jaja wydzielają znaczne ilości ciepła, mogą więc poparzyć kogoś, kto próbuje je nieumiejętnie podnieść. Gdy odpowiednio szybko nie odszuka się jaj i nie zamrozi ich przy pomocy zaklęcia - mogą spowodować one pożar. Zamrożone jaja wykorzystuje się do eliksirów miłosnych lub (w całości) jako lek na malarię.
73) Czy atak strzygła niesie ze sobą jakieś poważniejsze konsekwencje? Czym one się głównie żywią?
→ Strzygieł klasyfikowany jest jako zwierzę niebezpieczne. Już sam jego wygląd zewnętrzny może przestraszyć, ale nie tylko nieprzyjemna aparycja jest cechą charakterystyczną tego demona. Strzygieł to hybryda zwłok ludzkich i drapieżnego ptaka. Choć nie posiada imponujących rozmiarów ciała, to jednak jest wysoce przystosowany do polowania na swoje ofiary. Doskonale widzi w ciemności, ma ostre zęby i pazury. Żywi się krwią, przeważnie ludzką, ale nie pogardzi też zwierzęcą. Atakuje zazwyczaj wtedy, gdy potencjalna ofiara śpi, ale nie jest to regułą. Dorosły i zdrowy człowiek jest względnie bezpieczny, bo pojedyncze ugryzienie strzygła powoduje najwyżej osłabienie. Znacznie bardziej narażone są dzieci - u nich może skończyć się to tragicznie.
82) Jak wygląda Zouwu? Jakie są jego szczególne zdolności? Z jakiego rejonu świata pochodzi i czy możliwe jest jego oswojenie?
→ Zouwu pochodzi z Chin. Jest to ogromne kotowate zwierzę, barwnie umaszczone, często pręgowane, o długich kończynach, posiadające ostre kły i pazury. Mimo to zouwu potrafią być łagodne, a przy odpowiednim podejściu da się je oswoić. Tak jak i każdy kot - jest to stworzenie niezależne, lubiące chodzić własnymi ścieżkami i drażliwe, więc potencjalny opiekun powinien wykazać się dużą dozą cierpliwości i spokoju. Spłoszone zouwu potrafi wyrządzić krzywdę. Istotne jest również, by zapewnić takiemu zwierzęciu odpowiednią dawkę ruchu, aby zniwelować niekontrolowane wybuchy energii. Wśród szczególnych zdolności zouwu znajduje się ich nadnaturalna szybkość (jak na te gabaryty) i wytrzymałość - są zdolne przemierzyć wiele kilometrów.
Etap praktyczny Wylosowana karteczka:5 - popiełek, który niedawno złożył jaja Wylosowana podopcja: 14 → 28 → 37 → 67 (wykorzystane wszystkie możliwe 3 przerzuty za kuferek) Końcowy efekt: zadanie na tyle łatwe, iż bez problemów dajesz sobie z nim radę i tym samym odpowiednio zabezpieczasz jajka. Wystarczyło je schłodzić odpowiednim zaklęciem. Chwytasz je, przenosisz w odpowiedni sposób, udowadniasz swoją wiedzę (lub też i zwyczajne szczęście)
Bonus: tak Kostka z bonusu: 5 (XDD) → 96 (wykorzystany 1/3 przerzutów)
Egzamin z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami był dla niego najważniejszy. Miał spore ambicje, a przysłowiowa poprzeczka zawieszona była naprawdę wysoko. Chciał udowodnić przed samym sobą, że potrafi, że coś umie, że się nadaje. Wiedział doskonale, że będzie to wymagające i wyczerpujące przedsięwzięcie, ale nie mógł przecież poddać się bez walki. Przygotowywał się do tego egzaminu przez cały rok i przeważnie z dużym zaangażowaniem (którego brakowało w przypadku innych przedmiotów). Po Swannie mógł spodziewać się jednak wszystkiego, dlatego część praktyczna stresowała go nawet bardziej niż teoretyczna. Pod salę egzaminacyjną przyszedł jeszcze przed czasem, ale wyjątkowo nie poświęcał się rozmowom z kumplami. Zajmowały go przeróżne myśli i wątpliwości. Stał więc na uboczu, z grobową miną wpatrując się w posadzkę. Dopiero po chwili, gdzieś z głębi kieszeni szaty, wydobył nabazgrane na szybko najważniejsze notatki i zaczął je gorączkowo czytać. Zachowywał się jak nie on... A gdy jego nazwisko zostało wywołane, przy pomocy różdżki spalił w pośpiechu kawałek pergaminu i czym prędzej wszedł do komnaty. Grobowa cisza w sali tylko potęgowała jego dziwny, niepojęty stres. Miał wrażenie, że serce wali mu tak głośno, że ogromne pomieszczenie zaraz wypełni echo tego dźwięku. Ponury wzrok i ściągnięte mięśnie szczęki profesora nie pomagały. Co prawda nauczyciel nie komentował w żaden sposób niczego, ale Tarly czuł się wyjątkowo nieswojo. Gdy dostał arkusz, na początku nie mógł w pełni skupić się na pytaniach i myślał, że są przeraźliwie trudne. Dopiero po kilku minutach tlen zaczął docierać do brunowego mózgu i uświadomił sobie, że właściwie zna odpowiedzi... a przynajmniej większość. Odpalił się i pisał niczym maszyna, jakby mu ktoś dolał eliksiru pobudzającego. W otwartych pytaniach starał się nie lać wody, a odpowiadać konkretnie, zwięźle, czasami jednak musiał kombinować i przywołać wspomnienia z różnych lekcji terenowych. Wyszedł z sali całkiem zadowolony, ale jak faktycznie mu poszło - miał dowiedzieć się trochę później...
Obawiał się części praktycznej. Z ręką na sercu mógł stwierdzić, że był to jeden z bardziej wymagających egzaminów, szczególnie wtedy, gdy w panice zapominało się o najprostszych rzeczach. Już gdy szedł magicznymi schodami, to miał okazję się przekonać, że ten dzień nie będzie łatwy. Potknął się o własną szatę kilkukrotnie, a raz schody zakręciły się tak, że aż pomylił kierunki. Zziajany wparował na polanę, a Swann już tam czekał. Nie było więc czasu na odpoczynek i ratunkowe zaczerpnięcie świeżego powietrza. Musiał przejść od razu do zadania. Podszedł do słoja z kolorowymi karteczkami i bez większego wahania sięgnął po jedną. Nie był jednak tak pewny siebie jak zazwyczaj. Upłynęło kilkanaście sekund zanim odważył się otworzyć kartkę i przeczytać swoje zadanie. Gdy w końcu to zrobił - mógł odetchnąć z ulgą. Nie było tak źle! Mógł trafić gorzej, na przykład na jakieś wysoce groźne stworzenie. Wylosował przenoszenie i mrożenie jaj popiełka. Choć było to w pewnym stopniu niebezpieczne zwierzę, to wiedział, jak się uchronić i co robić. Szczęśliwie wylosował pytanie o te magiczne wężyki na części teoretycznej - miał więc w głowie jeszcze sposób postępowania. No ale teoria teorią, a praktyka... Na początku trochę się wahał i zwlekał, ale doskonale wiedział, że nie ma za wiele czasu, bo jajka będą coraz to bardziej się nagrzewać. Wspomógł się różdżką i rzucił na skorupki zaklęcie chłodzące, by potem ostrożnie wyjąć je z gniazda i przenieść na bezpieczne, wskazane przez nauczyciela, miejsce. Poszło zaskakująco gładko i szybko, obyło się bez ofiar i nawet bez poparzeń. Cenne jaja były już zamrożone i bezpieczne, a Tarly mógł odetchnąć z ulgą, że tę część egzaminu ma już za sobą.
No i myślał nawet, że już laba, że koniec, że odpocznie i sponiewiera się w barze z kumplami, ale... nie. Swann miał inny pomysł na spędzenie czasu, w dodatku chciał w to zaangażować Bruna. Było to kuszące, Gryfon nie mógł odmówić sobie kolejnej okazji do zdobycia praktycznej wiedzy, choć tym razem czuł w kościach, że będzie to coś niebezpiecznego. Ale! Był przecież w Gryffindorze. Nie mógł stchórzyć, a ciekawość wręcz zjadała go od środka. Poszedł za profesorem, czując przypływ adrenaliny. I gdy tylko znaleźli się we właściwym miejscu... zamarł z wrażenia. Hipogryf! Do tej pory nie miał z nimi styczności, jedynie czytał o nich w książkach. Serce zabiło mu mocniej, a słowa nauczyciela zdawały się nie mieć znaczenia, kiedy stało się w tak bliskiej odległości od tego cudownego stworzenia. Promienie letniego słońca odbijały się w piórach hipogryfa, a Bruno miał ogromną ochotę podejść do zwierzęcia, wyciągnąć w jego kierunku dłoń i... Nie, nie mógł tak zuchwale postąpić. Powinien się skupić i dokładnie wykonywać polecenia. To już nie była zabawa z gorącymi jajkami. Czuł dziwne, przyjemne wibracje, gdy tylko patrzył na to majestatyczne stworzenie. Wiedział doskonale, że powinien uważać, że wyjątkowo łatwo spłoszyć hipogryfa. Swann stał w pewnej odległości i obserwował każdy jego ruch, ale czy zdążyłby wyciągnąć różdżkę, gdyby nagle... coś się stało? To trochę blokowało chłopaka, ale jednak jakaś niezidentyfikowana siła ciągnęła go w stronę Srebrzyka. Zrobił kilka spokojnych i bardzo, bardzo powolnych kroków w stronę hipogryfa, stopniowo zmniejszając dystans i nawołując go cicho. Wyciągnął rękę, która o dziwo nie drżała i postąpił jeszcze trochę naprzód. Zwierzę było spokojne, a w pewnym momencie i ono podeszło ciut bliżej. To był idealny moment na wykonanie ukłonu. Zniżył wyciągniętą dłoń, pochylił się do przodu i zgiął sylwetkę. A potem... czekał. Na ruch Srebrzyka. I udało się! Po pewnym czasie zwierzę odwzajemniło gest, a Bruno prawie posikał się ze szczęścia i z wrażenia. Nie mógł uwierzyć, że dzieje się to naprawdę, ale hipogryf bez większego problemu pozwolił się dotknąć, a nawet pogłaskać. Minęło kilka minut i chłopak mógł dosiąść hipogryfa, cholernie dumny i podekscytowany. Swann chyba też nie dowierzał w taki obrót sprawy, ale miło było zobaczyć jego uradowaną minę i mniej posągową twarz. W tym momencie Tarly był najszczęśliwszym czarodziejem pod słońcem. Czuł tę więź ze Srebrzykiem, co zupełnie wynagradzało mu brak możliwości lotu. Poza tym... z jego lękiem wysokości... wystarczyło mu to, co miał. Podbudował się tym zwieńczeniem egzaminów i czuł, że kolejny rok studiów będzie przełomowy. Srebrzyste pióro, które znalazł na koniec zajęć pod swoim butem, stało się symbolem dobrego zakończenia niekoniecznie pozytywnej passy na sesji egzaminacyjnej. Najważniejsze jednak będą wspomnienia ze spotkania z hipogryfem.
|zt
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Zainteresowanie: 7 dawniej 10 ale przez brak wyzwań jakie Hogwart by mógł im stawiać zmalała. Poziom wiedzy teoretycznej: 10 - stworzenia od kategorii niebezpieczne. 7-8 kategoria niżej. Poziom umiejętności praktycznych: 9 - O dziwo na zajęciach zawsze miałem dobre wyniki i nie miałem przykrości z nimi związanymi. Więc pomimo swojego charakteru musi mieć rękę do zwierząt dobrą. Humor Ajaxa Swanna: 3 - obojętny, bez plusa i minusa Etap teoretyczny Kostka wstępna: 6 - 5G Pytania zamknięte: I (b); D(a); E (a) Pytania otwarte: 55, 91, 48 Etap praktyczny Wylosowana karteczka: 6 Wylosowana podopcja: G Końcowy efekt:o ile nie zauważasz żadnych plam, o tyle jednak, wykorzystując do tego specjalnie przygotowane rękawiczki, możesz chwycić stworzenia i poprzyglądać im się z różnych stron. Jak się okazało, langustnik posiadał bardzo delikatne różnice w miejscu odwłoku. Wskazujesz stworzenie, którego zjedzenie mogłoby spowodować różne nieprzyjemne dolegliwości i wychodzisz z tego spotkania usatysfakcjonowany.
Bonus: tak Kostka z bonusu: 72
Po ostatnim ciężkim boju z jakim przyszło mu się zmierzyć na eliksirach, wolał zająć się czymś co lubił i go interesowało. Ponieważ Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami zawsze go ciekawiła znacznie mocniej, zwłaszcza, że pochodził z rodu Cortezów i jego fach był mocno uzależniony od tego jaką wiedzę będzie posiadał na temat magicznych stworzeń. Pod tym względem w jego przypadku zazwyczaj wypadałoby zmienić nazwę przedmiotu na Odnajdywanie Słabości Magicznych Stworzeń. I temu jak najszybciej je zlikwidować. Bowiem nawet taki troll górski, odporny na zaklęcia miał ogromną słabość jeśli chodziło o jego mocno wysunięty móżdżek, tak bardzo odsłonięty na ataki. I wystarczyło go odpowiednio mocno trzasnąć w to miejsce by powalić na ziemię. Oczywiście jak się zająć, jak podejść odpowiednio do stworzenia też go ciekawiło. Może i był stworzony do zabijania, ale nie był bezlitosny, jak to można było przypuszczać. A ostatnimi czasy wyciszył się jeszcze bardziej. Jak na ironię dzięki znajomości i zagłębianiu się w czarną magię. Ponieważ jako młodzieniec szukał wyzwań, niebezpiecznych zwierząt. Tak teraz miał świadomość, że najbardziej niebezpieczna istotą jaką można było spotkać byłby on sam z wyciągniętą różdżką. Uświadczył go co do tego fakt jak ostatnio minęły zajęcia z OPCM na polanie z jeleniami i testralami. W zasadzie sam był w stanie przepędzić stwora z lasu, postępując przy tym najłagodniej jak był tylko w stanie, samemu się nawet nie ruszając i siedząc na ziemi. Kiedy to inni uczniowie sobie przeważnie śpiewali... Hogwart nie przygotowywał do życia poza murami. Już od dawna to wiedział, był wręcz zdania że nadmierne bezpieczeństwo upośledza uczniów. Lubił więc podejście Ajaxa do zajęć, narażania ich na niebezpieczeństwo. Jednak dla niego to już nie było wyzwanie. Dlatego też nie pogonił za ofiarą jak pewnie zrobiłby wcześniej. Smok nie rzuca się za jeleniem w pogoń by zdobyć jego poroże i dorzucić je do swoich skarbów. Bo byłby dla niego jedynie obiad i nic nie warty śmieć. Miał środki by stanąć naprzeciwko smokowi i sprawdzić się czyj ogień byłby potężniejszy. Zionięcia smoka, czy jego szatańska pożoga. Teraz interesowały go zwierzęta oznaczone jako najbardziej niebezpieczne. Takie które nie będzie w stanie zobaczyć na zajęciach. Więc z tego powodu jego zapał do zajęć ONMS zmalał. Dalej je lubił, ale nie budziły w nich tych samych emocji co dawniej. Ale tak już było chyba z każdą dziedziną. Był uzależniony od małego od adrenaliny, a teraz. Mało co było w stanie mu ją dać. Jak się okazało chyba spora liczba osób miała nadzieję na coś odwrotnego, ponieważ tłumy przed klasą były okropnie duże. Musiał się wręcz przedzierać przez nie by dostać się do sali w momencie gdy został wezwany na egzamin. Przez to najprawdopodobniej wypadło mu z kieszeni pięć galeonow. A może ktoś mu je ukradł? Jeśli tak to złodziejaszek był niezły i w tym miejscu uda mu się nieźle zarobić. Szkoda tylko że kosztem swoich kolegów i koleżanek. Oj gdyby tylko takowego złapał na gorącym uczynku. Merlinowi wszystkie włosy z brody by powypadały na widok tak makabrycznej zbrodni. Swann natomiast wydawał się być na jego widok obojętny. Widocznie ani niczym mu nie podpadł, ani też jakoś się nie wyróżnił. Ot kolejny z kolejnych po którym będą kolejni. Jak się okazało znów czekać go miało losowanie. Nienawidził ostatnio tej metody. Był strasznym pechowcem jeśli chodzi o nawet najmniejszy hazard i wszelkie gry losowane. A tutaj jak na złość wszyscy egzaminatorzy postanowili tak przeprowadzić swoje testy. Istna zmowa przeciwko takim pechowcom jak on. Pierwsze pytanie odnosiło się do Świergotnika. Długo zastanawiał się nad odpowiedzią, bowiem dwie wydawały się mu prawdopodobne, bo nie był pewien czy jedno wcale nie przeczy drugiemu ale w końcu wybrał odpowiedź B. Chociaż tutaj określenie szaleństwa niewiele mu mówiło i mogło być tematem - rzeką. Kolejne pytanie odnosiło się właśnie Testrali - z którymi to kontakt miał na zajęciach, chociaż nie był tego świadomy. Przynajmniej do pewnego czasu, w dodatku smród padliny. Od razu odhaczył odpowiedź A i po kolejnym wylosowaniu przeczytał pytanie. W zasadzie tutaj też znał odpowiedź, a to ze względu na powtarzany pateriał z eliksirów. Wszakże pióra ptaka należały do jednych z składników eliksirów. Zarówno tych na pamięć jak i na prawdomówność. Doprawdy było to intrygujące, że te dwie cechy charakterystyczne dla tego zwierzęcia były aż tak pomocne w ważeniu mikstur. Wszakże ptaszek niemowa w ostatnich chwilach swego życia ukazywał te dwie cechy, jaką była znakomita pamięć i prawdomówność. Nic nie było w stanie powstrzymać go przed wyrzuceniem z siebie dźwięku który słyszał. Takie małe i niegroźne, a jednak niebezpieczne w postaci eliksiru. Kolejne pytania były otwarte i tutaj trafiło mu się naprawdę ciekawe pytanie. Gromoptak jest jednym z najrzadszych i zdecydowanie najbardziej majestatycznych magicznych ptaków. Tak samo jak Feniks jest kojarzony z jednym z żywiołów, stąd w wierzeniach są ze sobą spokrewnieni i przedstawiani jako władcy żywiołu jaki reprezentują. Feniks - ogień, Gromoptak - elektryczność, pioruny. Oboje reprezentują także życie. Jak powszechnie wiadomo łzy feniksa potrafią uleczyć nawet najgorsze rany, samemu pozostając nieśmiertelnym i odradzać się po samospaleniu. W przypadku Gromoptaka jest według wierzeń Indian w głowie tego ptaka znajduje się Orli kamień. Mający moc wskrzeszenia umarłych. Zapewne z tego powodu ptaki te są bliskie wymarciu. Ostatnia cechą charakterystyczną tych ptaków jest to, że lubią osoby o czystym i dobrym sercu. Wyglądem bowiem bardzo różnią się od siebie. Zarówno ubarwieniem piór, gatunkiem ptaka jaki reprezentują, a także wielkościami jakie osiągają. Po tym przeszedł do kolejnego pytania. W tym przypadku miał do opisania stworzenie o którym uczył się jeszcze w domu od swojego dziadka. Był to bowiem przypadek który lubił atakować ludzi więc istniała możliwość zlecenia na niego. Jest to stworzenie niebezpieczne, nieudany eksperyment pokazujący jak niewiele trzeba by z stworzeń niegroźnych stworzyć bardzo groźną istotę. Jest to bowiem mieszanka ghula z demimozem. W dodatku posiada cechy nowe których ich poprzednicy nie posiadają. Jest zmiennokształtny, przez co o wiele bardziej przystosowany do przetrwania. Na dodatek potrafi zrobić się niewidzialny jak jego przodek. Do tego dodajmy żarłoczny apetyt ghula, szczególnie na ludzkie mięso i wychodzi nam przyczajacz. Na całe szczęście występuje on na terenach Stanów Zjednoczonych. Przez co łatwo domyślić się kto jest odpowiedzialny za te eksperymenty. Nie wiadomo jednak czy nie dotarł już i do Europy lub na inne kontynenty. Mógłby pisać i pisać na ich temat, ale czuł że kończy mu się czas więc zabrał się za ostatni temat. Tutaj wiedział, że będzie miał problemy, bowiem cześć tematu wkraczała w nieznane mu rejony jakim był świat mugoli. I też nie był pewny czy dobrze zrozumiał temat. Trójgłowego psa najlepiej jest uspokoić muzyką. Wystarczy delikatna melodia by uśpić to niebezpieczne stworzenie. Na temat podobieństw w świecie mugoli nie jestem za bardzo w nim obeznany by udzielić w pełni satysfakcjonującej odpowiedzi, zapewnie zarówno dla mnie jak i Pana profesora. Jedynym powiązaniem jaki mi przychodzi na myśl z mugolami to stare wierzenia Greków, jako że trójgłowy pies - Cerber bronił przejścia do świata umarłych nad którym panował Hades. W innych przypadkach obstawiał bym nieudane eksperymenty jak w przypadku Przyczajacza, gdzie to przez nie mugole mogliby otrzymać różne hybrydy zwierząt, a nawet zmiany genetyczne i wszelkie możliwe wypaczenia w postaci dwóch, trzech głów, większej ilości ogonów jak to jest u naszych Psidwaków. Po tym skończył cześć teoretyczna i mógł przejść do praktycznej. Lecz musiał jeszcze trochę poczekać by inni uczniowie i studenci skończyli cześć teoretyczną. Po tym mogli przejść w inne miejsce. To go zaciekawiło zdecydowanie mocniej. Jednak będą obcowali że zwierzętami. A znając Ajaxa Swanna to mogły być bardzo ciekawe zwierzęta. Ależ rozczarowanie ich spotkało na miejscu. Doprawdy Hogwart zaczął przypominać żłobek, a oni sami niemowlaki które nie dostały jeszcze listu z zaproszeniem do nauki w Hogwarcie. Jemu przypadły homary? Na pewno dobrze trafił? To nie egzamin z gotowania? Jedynie brak stołów i noży go przekonywał że dobrze trafił. Wtedy usłyszał swoje zadanie. A więc to o to chodziło. Podszedł do zwierzątek i wpierw obserwował je przez szybę, oglądał uważnie, miał czas i korzystał z tego. Niestety przez szybę nie był w stanie odróżnić langustnika od zwykłego homara. Naciągnął więc rękawice i wzdychając włożył rękę do wody. Łapiąc wpierw pierwszego skorupiaka. Ten starał się złapać jego nos gdy mu się Corteza przyglądał, ale szybko się odsunął i wrzucił go wody. Oczywiście w sposób by go nie uszkodzić. Magiczny czy nie Ajax pewnie byłby zły na niepotrzebne ranienie zwierząt. I jemu samemu też na tym nie zależało. Naprawdę dużo się zmienił od czasu powrotu na studia. Miał bowiem dużo czasu do namysłu, podczas przymusowego odpoczynku w Azkabanie. Nie to że żałował swoich czynów i życie ludzkie było teraz więcej warte. Po tym złapał kolejnego skorupiaka, ten wydawał się mniej barwny, za to przy obracaniu nim dostrzegł zielone plamki. Całe szczęście że miał rękawice na ręce. Bo dostać pecha na czas egzaminów? To mógł od razu pisać list do dyrektora z prośbą o przesunięcie dla niego egzaminu że względu na dotknięcie langustnika. Mając przy tym wielką nadzieję, że sowa lecąca z listem nie zgubi go gdzieś po drodze, albo nie zabije piorun uderzający z jasnego, pogodnego nieba. Bowiem pech to pech, a jako potrafiący rzucać zaklęcie Fato dobrze wiedział, że to nie byłaby jedynie pusta gadka o pechu, a klątwą którą ten homar był w stanie rzucić. Aż jego samego naszła ochota by wrzucić go do gara i rozgotować na bezkształtną papkę, którą później gdzieś zakopie na błoniach i może uratuje tym czynem paru uczniów i studentów podczas egzaminów? No ale to egzamin... Odłożył skorupiaka znów do wody i zdjął rękawice uważając by jej nie dotknąć gołą ręką. - To jest langustnik ladaco - powiedział w końcu wskazując drugie obejrzane zwierzę. Profesor wydawał się być zadowolony i zaprosił go na cześć dodatkową. Samemu narzekając po drodze na dyrektora i na egzaminy które musiał zrobić. A więc to była wina starego? To wiele by wyjaśniało! Nawet trochę współczuł Ajaxowi, ale wolał tego nie komentować. Jak się okazało już po chwili miał okazje do spotkania z hipogryfem. To było dopiero coś! To było wyzwanie którego potrzebował i adrenalina której mu brakowało. Podszedł spokojnie parę kroków w jego kierunku, zatrzymując się w momencie gdy hipogryf wykazał swoje niezadowolenie. Wtedy cały czas obserwując go wykonał pełny ukłon w jego stronę. Stojąc tak poczekał na jego odpowiedź. Srebrzyk również mu się ukłonił, a więc był to znak, że może się wyprostować. Zrobił to powoli unikając nagłych ruchów. Profesor powiedział że może spróbować go pogłaskać. Wykonywał więc powolne kroki w jego stronę, idąc wolno ale też i stanowczo. Nie chcąc by stworzenie czuło niepokój. W końcu mógł podnieść rękę i dotknąć dzioba, przez co uśmiechnął się szeroko. To było fajne uczucie i czuł że przepełnia go radość. Po tym przejechał ręką po karku zwierzęcia gładząc jego szyję i mocny tułów. Pióra były twarde o szorstkie w dotyku, ale nie przeszkadzało mu to. Był to jeden z tych momentów gdy o wiele bardziej wolał spędzać czas z zwierzętami aniżeli ludźmi. Brakowało mu tego przez długi czas. I tą krótką chwilą zrelaksował się bardziej niż wszystkimi innymi wolnymi momentami od nauki, egzaminów i szarych myśli. Na koniec mógł nawet nakarmić hipogryfa co też zrobił z wielką chęcią. Po czym pożegnał Srebrzyka i nauczyciela opuszczając polanę. Zt
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Keyira poprowadziła wszystkich na polanę przeznaczoną do zajęć, gdzie wielka zagroda została tymczasowo podzielona na sześć nieco mniejszych. W każdej z nich stało jedno, rosłe zwierzę, na pierwszy rzut oka przypominające renifera. — Dzisiejsze spotkanie, jak możecie się domyślić, będzie się kręciło wokół ONMS — zaczęła, przystając w odległości kilkunastu metrów od bramki. — Co prawda do świąt pozostało nam jeszcze trochę czasu, ale postanowiłam wykorzystać okazję i przybliżyć wam trochę zagraniczną faunę. Zwierzęta w zagrodach to Ferni — oznajmiła, wskazując podkładką za siebie. — Cała szóstka została ostatnio przejęta przez rezerwat Sherclifów i przechodzi etap oswajania przed transportem do ośrodka w Finlandii. Wszystkie pochodzą z tej samej, nielegalnej magicznej hodowli, gdzie trzymane były w okropnych warunkach i z której, także niezgodnie z prawem, sprzedawane były na wyścigi za granicą. Wszystkie przeszły już etap wstępnego oswajania, ale chcemy by przyzwyczaiły się do pracy z większymi grupami. Jeden dzień na pewno nie sprawi, że na nowo nabiorą do ludzi zaufania, ale wierzymy, że dzięki naszemu zaangażowaniu wyjdzie im to na dobre... — mruknęła, zerkając na kartkę, doczepioną do swojej pomocy naukowej. — Każda grupa otrzyma jednego Ferni pod opiekę. Naszym celem jest sprawienie, by pod koniec spotkania nasz podopieczny nabrał pewności na tyle, by pozwolił nam do siebie podejść, dał się nakarmić, wziął udział w zabawie lub nie obawiał się przyjąć przekąski prosto z ręki. Nie ma tutaj przegranych — podkreśliła. — Pamiętajcie, że najważniejsza jest w tym przypadku pomoc pokrzywdzonym zwierzętom, a nie wasza duma. Keyira odchrząknęła i wskazała na pierwszy boks, gdzie czekało pierwsze magiczne stworzenie, które utykało nieznacznie na jedną nogę. — To Jaskez, zajmie się nim pierwsza grupa — oznajmiła, podchodząc bliżej, do następnego boksu. W środku krążyła niespokojnie samica o nieproporcjonalnie rozrośniętym porożu. — To Nala, trafi w ręce grupy drugiej — kontynuowała, kierując się do następnej zagrody. W środku stała nieruchomo kolejna samica, tym razem z wygoloną grzywą na szyi, gdzie ciągnęła się okropna blizna. — Shan powierzam grupie trzeciej — powiedziała, zaraz wskazując na czwartego Ferni, który czekał na nich przy samej furtce. Jako jedyny miał w połowie odłamany róg. — Hexem zajmie się grupa czwarta — odczytała z lekkim wahaniem, po czym zatrzymała się między piątą, a szóstą zagrodą. — Grupa piąta zajmie się Karsynem — wskazała na zaszytego w najdalszym rogu samca. — Narene zaczeka z nami na wypadek, gdyby dołączyli do nas jacyś spóźnialscy — dodała, skinąwszy na szósty boks. — W razie jakichkolwiek problemów są z nami magizoolog Jerry i magiweterynarz Jamie — oznajmiła, po czym pomachała do dwójki mężczyzn, którzy kręcili się w pobliżu. — Oboje pracują w rezerwacie i gdyby coś się działo, możecie śmiało prosić ich o pomoc. Wszystkie niezbędne rzeczy znajdziecie w zagrodach, w kufrach ustawionych zaraz przy furtkach. Powodzenia.
GRUPA PIERWSZA: Jaskez GRUPA DRUGA: Nala GRUPA TRZECIA: Shan GRUPA CZWARTA: Hex GRUPA PIĄTA: Karsyn GRUPA SZÓSTA: Narene
Na początek każda osoba z pary rzuca kością k100 - suma waszych punktów określa nastrój, w jakim znajduje się wasz podopieczny, a także wpływ, jaki jego zachowanie będzie miało na wasze przyszłe wyniki. W zależności od humoru Ferni, możecie zdobyć odpowiednio 0, 5, 10, 15 lub 20 karnych punktów do rezultatu, które będą was obowiązywały przez całe spotkanie. Musicie pamiętać, że w skrajnych przypadkach także wasze podejście i zachowanie będą miały wpływ na proces oswajania, a waszym celem jest pomoc zwierzęciu, a nie dołożenie mu stresu.
NASTRÓJ FERNI NA START:
1 - 40 - Ferni jest w znośnym nastroju, jednak przekonanie go do współpracy może okazać się trudniejsze niż się spodziewacie. Po chwili pozwala wam wejść do zagrody, jednak zachowuje dystans, płosząc się przy każdym waszym kolejnym kroku. ( -10 pkt)
41 - 80 - Ferni jest wyjątkowo marudny i niezadowolony; ewidentnie robi Wam na złość, przez co nakłonienie go do współpracy będzie trudne. Pozwala wam wejść do zagrody, ale kilka sekund później szarżuje na was, próbując was zniechęcić. Nie próbuje jednak wyrządzić wam krzywdy i w ostatniej chwili zawraca. ( -15 pkt )
81 - 120 - Ten Ferni dosyć dobrze odnajduje się w nowej sytuacji, jest nieufny i może trochę oporny, ale poza tym nie sprawi wam szczególnych problemów. Pozwala wam wejść do zagrody, a choć oddala się trochę, zachowuje spokój. ( - 5 pkt )
121 - 160 - Macie pecha, wasz nowy podopieczny jest okropnie problematyczny i negatywnie nastawiony do kontaktu z ludźmi; możecie być pewni, że będzie oporny i chętnie da wam popalić. Zanim zwierzę pozwala wam wejść do zagrody mija sporo czasu, a kiedy już znajdujecie się w środku, unika was niczym ognia. ( - 20 pkt )
161 - 200 - Trafił się wam wyjątkowo spokojny okaz; Fenri zachowuje dystans, jednak jest ciekawski i przekonanie go do współpracy, przy odpowiednim podejściu, nie powinno sprawić wam kłopotów. Pozwala wam wejść do zagrody, wykazując wyraźne zaciekawienie nowymi kompanami. ( - 0 pkt )
Także wasze punkty w kuferkach z dziedziny ONMS się sumują. Za każde 20 pkt każdemu z członków drużyny przysługuje jeden przerzut w dalszych etapach spotkania. Ilość przerzutów nie odnawia się.
Czas na wrzucenie postów macie do 25.09, do godziny 23:59. Potem pojawi się moje podsumowanie i dalsze instrukcje. W tej części opisujecie wejście do zagród. Pamiętajcie żeby zamknąć za sobą furtki.
W postach umieśćcie poniższy kod:
KOD:
Kod:
<zg>PARTNER:</zg> twój partner <zg>PUNKTY:</zg> wasza łączna ilość punktów w kuferku <zg>PRZERZUT:</zg> ilość przysługujących ci przerzutów <zg>FERNI:</zg> imię waszego podopiecznego <zg>HUMOR FERNI:</zg> suma waszych rzutów <zg>KARA:</zg> obowiązująca was kara, wynikająca z pierwszego rzutu
PRZYKŁAD:
PARTNER: Maximilian Felix Solberg PUNKTY: 38 pkt PRZERZUT: 1/1 FERNI: Karsyn HUMOR FERNI: 98 pkt KARA: - 5 pkt
Poniżej, dla ułatwienia, opis Ferni z naszego spisu.
FERNI:
Magiczny odpowiednik renifera, z tą różnicą że między porożem posiadają również róg, zupełnie jak u jednorożca. Rozumieją co się do nich mówi i jeśli są w dobrym nastroju z łatwością wykonają daną komendę. Jeżeli jednak czymś zostaną zdenerwowane, będą nieposłuszne i uparte. Z ich udziałem organizowane są wyścigi magicznych rydwanów, podczas igrzysk czarodziejów w Laponii. Na obszarach, w których występują, bardzo popularne są ich hodowle. Kategoria: Niegroźne Występowanie: Finlandia, Grenlandia
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Gunnarowi nastrój prysł. O ile wcześniej wydawał się pozytywnie nastawiony i ucieszony wizją spotkania koła, tak teraz wlókł się za resztą, bawiąc się wikińskim pierścieniem w dłoni. Podrzucając go i łapiąc w powietrzu, w końcu zatrzymał się na tyle grupy na polance. Ciekawość obudziła się w nim kilkanaście metrów wcześniej, kiedy zauważył stworzenia magiczne jeszcze z większej odległości. Teraz przeszedł się z tyłów grupki na przód, przystając przy Keyirze. Funkcję przewodniczącego wykorzystując zwyczajnie jako pretekst, żeby stanąć bliżej stworzeń. Słuchał Shercliffe, ale spoglądał sobie przez ramię. Z rękoma wbitymi do kieszeni spodni obserwował wymieniane z imion stworzenia magiczne. Przechylając głowę na bok, przyglądał się uważnie każdemu z obrażeń, jakich doznały. Zmarszczył brwi, bo o ile naturalna selekcja wydawała się mu zwykłą koleją rzeczy, o tyle działanie ludzkie drażnilo jego przychylny naturze charakter. Aż prychnął, chociaż, kiedy skupił się na ślepiach jednego z ferni, z którym skrzyżował spojrzenie, jego wzrok złagodniał. — Dobra, dobra, Shercliffe. Już? Możemy zaczynać? Klepnął wice w ramię, żeby ją pogonić z działaniami, w przelocie tylko zerkając, bez szczególnego zainteresowania na pracowników rezerwatu, których już znał. Skinął im głową niedbale. Bo, o ile wcześniej nie wydawał się zainteresowany podziałem na grupy, teraz szukał spojrzeniem Birdie. Wyłapał jej złote włosy od razu pomiędzy innymi i podchodząc do niej, chwycił przegub jej ręki, od razu ciągnąc ją w kierunku boksów. Dopiero wtedy ją puścił. Kucając w bezpiecznej odległości przed boksem Jaskeza, zadał istotne pytanie: — Oswajałaś kiedyś straumatyzowane zwierzę, Goldie?
Bird Burroughs
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 155
C. szczególne : kwiatowy zapach, szeroki uśmiech i radosne iskierki w spojrzeniu; piegi; na szyi zawsze nosi medalik ze św. Antonim.
PARTNER:@Gunnar Ragnarsson PUNKTY: 70, dzięki moim wybitnym zdolnościom PRZERZUT: 3/3 FERNI: Jaskez HUMOR FERNI: 53 + 53 (what are the odds) = 106 KARA: -5
Gdy Gunnar uniósł ręce w górę i się oddalił, Bird otworzyła usta, chcąc powiedzieć coś, żeby naprostować sytuację, ale nic sensownego nie przyszło jej do głowy od razu. Najwyraźniej jej plan się nie powiódł, a gdy Ślizgon oddalił się z terenu domku Gajowego, było już trochę za późno na tłumaczenie się z tego, że wcale nie miała nic przeciwko jego towarzystwu, tylko że trochę dezorientował ją ten niespodziewany gest z jego strony, z którego nie potrafiła wyczytać intencji. Obróciła się spanikowana w stronę @Freja Nielsen. – Czy ja go uraziłam? Nie chciałam go urazić – mówiła cicho, szybko wypluwając słowa. – Ale to było trochę dziwne, prawda? Nie wiedziałam, co zrobić, myślisz, że poczuł się zraniony? – Była wyraźnie niepocieszona taką perspektywą. Nie zdążyły się jednak zagłębić w temat, zanim pojawiła się wiceprzewodnicząca. Bird wykorzystała czas, w którym Shercliffe rozwiązywała zaistniały wcześniej konflikt, żeby na spokojnie założyć buty, z wyrzutami sumienia wciąż zaprzątającymi głowę. Na polanę maszerowała lekko zgarbiona; ożywiła się dopiero na widok zwierząt, którym przyglądała się z ciekawością i pewną dozą smutku, zwłaszcza zahaczając wzrokiem o te łatwiej dostrzegalne urazy. Westchnęła cicho. Nigdy nie zrozumie, jak można skrzywdzić żyjącą istotę. Nie od razu do niej dotarło, że jej partnerem w tym zadaniu okazał się nie kto inny, tylko Ślizgon, z którym miała już styczność przed chwilą – kiedy nazwiska były wymieniane pod domem Chrisa, była zbyt zajęta swoimi myślami, żeby to zarejestrować. Gdy ten pociągnął ją dosyć obcesowo za przegub, z zaskoczenia nie była w stanie wydobyć z siebie głosu i prawie potykając się o własne nogi, dała się poprowadzić pod pierwszy boks. Przez chwilę wpatrywała się w niego z otwartymi ustami. Nie wyglądał na urażonego ani jakby w ogóle pamiętał ją sprzed chwili, chociaż jej pierwszą myślą było, że to właśnie z tego powodu tak ją tutaj zaciągnął. – Hmm – mruknęła, w końcu otrząsając się ze swojego amoku. – Wliczać w to ludzi? – zapytała. Najwięcej doświadczenia z oswajaniem straumatyzowanych miała właśnie w przypadku tego gatunku. – W sumie nawet jeśli ich nie wliczamy, to tak. Ale nigdy takich dużych – stwierdziła. Uliczne koty zawsze mogły liczyć na to, że w jej rodzinnym domu (gdy jeszcze należał do Burroughsów) znajdą enklawę, pożywienie i bezpieczne miejsce do spania. Miękkie serce było przypadłością płynącą w jej krwi, ale nie mogła powiedzieć, żeby miała podobne doświadczenia w przypadku zwierząt, które mogłyby wyrządzić jej jakąś krzywdę. Na chwilę zamilkła, zawieszając wzrok na Ragnarssonie. Dłoń powędrowała w stronę szyi; ścisnęła swój medalik, żeby dodać sobie otuchy. – A... ty? – zapytała. Z jakiegoś powodu miała wrażenie, że podczas tego zadania będzie musiała obchodzić się nie z jednym, a z dwoma dzikimi zwierzętami. I to Jaskez był tym, do którego mniej obawiała się podejść – dlatego powoli otworzyła drzwi do zagrody, wychylając głowę. Starała się nie wykonywać gwałtownych ruchów i dać zwierzęciu czas na przyzwyczajenie się do obecności nowych osób w boksie. – Cześć, Jaskez – powiedziała łagodnie, patrząc zwierzęciu w oczy. Odpowiedziało jej nieufnym spojrzeniem, zbliżając się do ściany zagrody. – Nie zrobimy ci krzywdy – zapewniła. Przytrzymała drzwi, żeby Gunnar mógł wejść do środka, zanim nie zamknęła ich za nimi.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zostali przeniesieni tutaj i Max naprawdę był ciekaw, co za zwierzę trafi pod jego opiekę dzisiaj. Gdy okazało się, że będą to magiczne renifery, ślizgonowi nastrój jeszcze bardziej się poprawił. Szczególnie, że swoim stworzeniem miał się zajmować razem z Keyirą, która niewątpliwie wiedziała więcej na temat zwierząt niż on. -To co, która słodziak nasz? - Zapytał patrząc po Ferni, które były do siebie dość podobne. Gdy dziewczyna wskazała tego, który przypadł im do opieki, Max od razu ruszył w kierunku jego zagrody, pamiętając, aby zamknąć za sobą furtkę. Nie miał zamiaru gonić zwierzaka po całych błoniach. -Wygląda na lekko zestresowanego. Jak możemy zdobyć jego zaufanie? - Wolał nie próbować niczego sam, bo jeszcze pogorszyłby sytuację, a ważne było, że Fenri im zaufał jeżeli mieli się nim zaopiekować.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Cała ta sytuacja była przede wszystkim... pozbawiona jakiegokolwiek sensu. Całe szczęście, że sam Felinus, z powodu natury samotnika, nie wdawał się w dyskusję, która go nie dotyczyła. Jedynie obserwował, zastanawiając się nad słusznością zapisania się na te zajęcia. Jakby nie było, to pierwsze wrażenie zawsze pozostawało jakoś tak bardziej wyryte niż pozostałe, prawda? A, mimo że kontrolował swój umysł bardziej niż inni, poprzez odpowiednie treningi, takie coś jednak potrafiło gdzieś utkwić, pod poszczególnymi membranami kolejnych szufladek, do których to wkładał wspomnienia. A w wolnych chwilach, gdy miał czas i siłę, po prostu je przeglądał. Ferni, znajdujące się w opłakanym stanie, przechwycone z nielegalnej hodowli - zdawały się powoli asymilować z resztą. Odmienne warunki mogły być dla nich szokujące, niemniej jednak sam Faolán gdzieś liczył na to, że, będąc wraz z @Freja Nielsen, dadzą radę przyczynić się do zapanowania nad strachem zwierzęcia i tym samym udowodnić własne umiejętności. Choć, nie o to tutaj w sumie chodzi. Spojrzenie na chwilę utkwił na Keyirze, jakoby się zastanawiając nad tym, jak wiele znajomości musi mieć ród, do którego przynależy, by następnie czekoladowe tęczówki przenieść na Krukonce, która posiadała wyjątkowo jasne włosy. Nietypowe, jak każdy tutaj się jakoś różni. Chude palce zawisły na chwilę na drewnianej belce, kiedy to oczy, jakoby zbyt spokojne, tajemnicze, być może otoczone murem. Dopiero po paru sekundach powrócił do pełnej sprawności umysłowej. — Felinus. — podał jej rękę na przywitanie; mimo że ją kojarzył, to nie miał okazji z dziewczyną jakoś wcześniej współpracować. Liczył na owocne działania - jakby nie było, Ferni, z którym mieli do czynienia, nie wydawał się być łatwą sztuką do przekonania do samych siebie. — Podobno rozumieją mowę. — powiedziawszy, starał się podejść, niemniej jednak Hex, z wyłamanym rogiem, najwidoczniej posiadał głębsze rany na psychice, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać; jakakolwiek próba kontaktu kończyła się fiaskiem. Dopiero próby spokojniejsze, mniej pewne, a przede wszystkim - nastawione na czas, pozwoliły na to, by jakimś cudem udało im się przekroczyć pierwsze mury.
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Po rozdzieleniu Ferni między pary, Keyira podała swoją podkładkę jednemu z przechodzących obok pracowników rezerwatu, po czym oparła dłonie na biodrach i obróciła się ku Ślizgonowi, z którym przyszło jej być w parze. Zlustrowała go uważnie, oceniając jego postawę i zapał do pracy, ale w ostatecznym rozrachunku wyglądało na to, że nie zamierzał sprawiać problemów. Co więcej, nie trzeba było go nawet namawiać, by zabrał się do roboty, bo kiedy tylko dziewczyna wskazała kciukiem na boks za swoim prawym ramieniem, Solberg bez zbędnej zwłoki ruszył ku zagrodzie. Shercliffe uniosła kącik ust i cofnęła się o krok, usuwając się chłopakowi z drogi. Zaczekała aż zbliży się do furtki, po czym ruszyła za nim, kontrolnie zerkając na spłoszonego Ferni. — Zwolnij trochę — poradziła, jednocześnie odpowiadając na pytanie swojego partnera, które padło niemal w tym samym czasie. — Jeśli będziemy działać zbyt szybko i natarczywie tylko bardziej go zestresujemy — dodała, korzystając z przychylności zwierzęcia, które pozwoliło im wejść do zagrody. Zachowało także spokój, ale na tym jednak ich szczęście się kończyło, bo Karsyn zaraz oddalił się truchtem i zatrzymał w bezpiecznej odległości. — Nie wygląda na szczególnie przerażonego naszą obecnością, to już coś — stwierdziła z uśmiechem, zerkając na Maxa. — Musimy po prostu być cierpliwi, w końcu się oswoi... Nikomu nie pomogą, jeśli będą próbowali wymusić cokolwiek na siłę. Dziewczyna zacmokała zachęcająco, a chociaż magiczny renifer zastrzygł uszami i zrobił pierwszy, niepewny krok ku nim, nie wyglądało na to, by zamierzał podejść bliżej. — Miałeś z nimi wcześniej do czynienia? — zagadnęła, rzucając Solbergowi zaciekawione spojrzenie.
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
PARTNER: SAM ZE SOBĄ PUNKTY:4 PRZERZUT:0 FERNI: Narene HUMOR FERNI:56 41 - 80<-- przedział KARA: -5
Krawczyk wyłączył się z otoczenia z obawą patrząc na wejście do zagród. Nie chciał tam wchodzić. Nie miał ochoty być dzisiaj ofiarą stworzenia. Nie mógł jednak zignorować nauczyciela i... zwierząt. Zajrzał do zagrody z zaciekawieniem. Bez słowa podszedł do zagrody i zgodnie ze wskazówkami nauczyciela postępował ,otworzył furtkę zagród i wszedł do środka, po czym zamkną za za sobą ją. Obserwował uważnie poczynania innych uczniów, lekko przekrzywił głowę by zaraz utkwić spojrzenie w stworzeniu. -Dziś chyba jesteś jakiś marudny i nie zadowolony co jest -zapytał oj to będzie trudniejsze niż myślałem jak na złość nie chce współpracować. Wiktor podszedł bliżej, ale po kilku sekundach zwierzę szarżuje na Puchona chcąc go w jakiś sposób z nie chęcić. -O nie.. nie. tylko nie zrób mi nic .Ale po jakimś czasie w ostatniej chwili zwierzę zawraca. Zmarszczył brwi spoglądając na zwierzę. - Jak je oswajać? Jak sobie radzą jako wierzchowce? Co musiałbym robić, gdybym chciał się opiekować jednym z nich?Zaczął wyliczać pytania nie przestając obserwować Narene. Wyciągnął rękę w górę jakby chciał dotknąć .
Ostatnio zmieniony przez Wiktor Krawczyk dnia Sro Wrz 23 2020, 18:55, w całości zmieniany 1 raz
- Jaka by to rasa nie była, ona na pewno się ucieszy. Mam wrażenie, że tęskni za Rychem i Andrzejem, przywiązała się. Przyda jej się towarzystwo. - przyznał z uśmiechem, przyjmując od Maxa małego smoczka, którego pomiział po pyszczku, mając jednocześnie przed oczami reakcję Alise, w momencie kiedy zobaczy Stefana. Oczywiście to imię tylko tymczasowe, zanim smok zostanie z nim, bo jakoś przecież musi się do niego zwracać, zwłaszcza, że Sinclair jest w posiadaniu dwóch innych, którym do tej pory jeszcze nie dał imion; a szkoda. Wymiana pomiędzy chłopakami była tą przyjemniejszą częścią, która nastąpiła zanim w okolicach chatki zebrał się mały tłumek ludzi, wśród których dostrzegł @Felinus Faolán Lowell i jego krótkie powitanie, na które odpowiedział równie krótkim uniesieniem ręki i uśmiechem. W dodatku pojawił się także @Christopher O'Connor, który był ewidentnie zaskoczony ich zgromadzeniem. Lucas widział, że pojawienie się drugiego prefekta Slytherinu (@Gunnar Ragnarsson) i jego niezbyt delikatne zwrócenie uwagi gajowemu, nie wróżyło nic dobrego. Spojrzał tylko do Solberga porozumiewawczo, przysłuchując się mimowolnie rozmowie, która miała miejsce na ich oczach. - Ja też bardzo chętnie - oznajmił, zaraz po tym jak kumpel obok niego wyraził chęć napicia się herbaty, którą zaproponował Christopher. W końcu nie było jeszcze tej, która zorganizowała to "zamieszanie", a więc czemu nie mieli skorzystać z zaproszenia mężczyzny? - Myślę, że... dowiemy się, jak pojawi się Key. - odparł do Maksia, szczerząc się przy tym, bowiem ta odpowiedź była godna największego geniusza (xD) i była bardzo w stylu Sinclaira. Na szczęście już kilka minut później na miejsce dotarła @Keyira Shercliffe, która załagodziła skutecznie całą zaistniałą sytuację pomiędzy gajowym a Gunnarem i mogli spokojnie przejść do celu spotkania, w jakim wszyscy się tutaj pojawili. Ruszyli na polanę, gdzie czekały na nich zagrody z ferni. Jednak nie były to zwykłe magiczne zwierzęta. Widać było, że każde z nich wiele przeszło. Trzeba było odpowiednio do nich podejść, bo z tego co opowiedziała im Key, były bardzo nieufne względem ludzi, ale Lucasa wcale to nie dziwiło. - Cześć, Davies - odezwał się do swojej pary, którą była gryfońska pani kapitan (@Morgan A. Davies). - Coś czuję, że z naszą Shan może być ciężko jeśli chodzi o wzbudzenie w niej zaufania... - dodał po chwili, podchodząc do boksu, aby uważniej przyjrzeć się znamieniu na szyi fenri, która ciągle wydawała się być przestraszona, stojąc nieruchomo, gdzieś z boku zagrody. - Masz jakiś pomysł, żeby się do niej zbliżyć, ale jednocześnie jej nie spłoszyć? - zapytał, zerkając na rudowłosą.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Ferni było akurat jednym ze zwierząt, z którym nie spodziewałaby się współpracy. Chociaż z tego, co zdołała zauważyć to Hogwart posiadał naprawdę wiele magicznych stworzeń choć raczej nie występowały one naturalnie na jego terenie. Była naprawdę pod wrażeniem tego jak wiele gatunków udało im się zgromadzić. Uśmiechnęła się jedynie do Gryfona, z którym przyszło jej współpracować, gdy tylko Keyira przydzieliła im poszczególne zwierzęta. Nie wyglądały najlepiej i Kanoe nawet nie chciała myśleć o tym w jakich warunkach były one trzymane w owej nielegalnej hodowli. Tyle dobrego, że już się z niej wydostały. I miała nadzieję, że jednak uda im się przekonać do siebie choć w nikłym stopniu przydzieloną im samicę. - Z tego , co kojarzę to radzisz sobie o wiele lepiej ze zwierzętami także zaufam twojemu osądowi - powiedziała, gdy tylko stanęła obok Tarly'ego i przyjrzała się uważniej znajdującemu się w boksie ferni. - Powinniśmy ją na sam początek nakarmić? Nie wiedziała czy był to odpowiedni pomysł. Chciała być ostrożna i nie stresować niepotrzebnie zwierzęcia. Miała jedynie nadzieję, że był
PARTNER:@Bruno O. Tarly PUNKTY: 44 PRZERZUT: 2/2 FERNI: Nala HUMOR FERNI:94 + 74 od Bruna = 168 KARA: 0pkt
Ostatnio zmieniony przez Yuuko Kanoe dnia Czw Wrz 24 2020, 23:10, w całości zmieniany 1 raz
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
- Nie przejmuj się, Birdie – Uspokoiła towarzyszkę, wodząc wzrokiem za oddalającą się sylwetką. - On by się nie przejmował. – Dodała jeszcze po chwili, zauważając, że w istocie, większość zachowań Gunnara wymyka się z jakichkolwiek ram przewidywalności. Zdążyła jeszcze tylko króciutko ścisnąć łapkę @Bird Burroughs w ramach pocieszenia, zanim na horyzoncie pojawiła się Keyira. Okazało się, że i Shercliffe ma coś do powiedzenia w tej – zdecydowanie nazbyt przeciągającej się – sprawie. Frela westchnęła krótko, błagając w myślach o możliwość jak najsprawniejszego przejścia do rzeczy. Na polanie zastała jeden ze smutniejszych obrazów; malowane ostrą kreską kształty wciąż nieco nazbyt wychudzonych zwierząt kruszyły empatyczne serce. Na świecie nie istniał gorszy gatunek od człowieka. Podeszła powoli bliżej zagrody, za którą chowały się doświadczone przez ludzkie okrucieństwo ferni. Zwierzęta mimo pierwszej asymilacji wciąż łypały na nich nieufnie. Nic zresztą dziwnego, skoro do tej pory wiązały widok człowieka z wyrządzaną im krzywdą. Wysłuchała z uwagą, z jak trudnym zadaniem przyjdzie im się dzisiaj zmierzyć. Chyba pierwszy raz pomyślała, że może temu nie podołać. - Freja – uścisnęła wyciągniętą w jej stronę dłoń, rzucając jednocześnie w eter własne imię. Felinus, wbrew pozorom, nie był jej do końca obcą postacią, choć w istocie nie miała z nim większej styczności poza tą pisaną współdzieleniem przestrzeni podczas różnorakich zajęć. Hogwarckie mury niosły jednak różne historie, które docierały i do jej uszu. Z wdzięcznością przyjęła od losu kartę wskazującą na to, że przyjdzie im dzisiaj współpracować. Boks, w którym chował się przeznaczony jej i @Felinus Faolán Lowell Hex był miejscem zadbanym, który od teraz miał stanowić azyl dla przejętego z nielegalnej hodowli ferniego. - Nie wiem, czy to dobry pomysł, aby już na starcie pakować się w miejsce, które jest dla niego jedyną pewną ostoją bezpieczeństwa. – Szepnęła cicho w stronę Felka, nie chcąc jeszcze bardziej niepokoić i tak niechętnego im stworzenia; przeznaczony Felinusowi i Freji egzemplarz był najwyraźniej bardziej dotkliwie od pozostałych poszarpany przez ludzkie charaktery. - To dla niego za wcześnie. Nie powinni go w ogóle narażać na taki stres. – Dodała po dłuższej chwili, kiedy w końcu po znaczącym upływie czasu udało im się wejść do zagrody i zamknąć za sobą drewnianą furtkę. Stworzenie jednak skryło się w najdalszym zakamarku boksu, łypiąc w ich stronę nieufnie. Nie odważyła się kroczyć dalej w jego stronę; cierpliwie stała przy złożonej z bel bramce, aby Hex zrozumiał, że nie przybyli tu w celu zagarnięcia jego terenu. - Nie zrobimy ci krzywdy – powiedziała cicho i delikatnie, mając na uwadze wzmiankę Felinusa. Rozumieją mowę. Ale jak do nich mówić, aby zaczęły nie tylko rozumieć, ale i wierzyć w wypowiadane słowa?
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Starała się nie namyślać ani nad tym, co wydarzyło się przy chatce Chrisa, ani tym bardziej nad tym, na ile Ragnarsson miał nerwicę natręctw. Dużą przeszkodą było jednak w tym wszystkim to, że trudno było jej choć trochę oderwać się od tamtej nieprzyjemnej sytuacji. Zwłaszcza, że również słowa Shercliffe nie brzmiały zbyt ugodowo. W jaki sposób mogła czuć się dotknięta wytknięciem o aktywności przewodniczących, skoro nawet nie należała do nich przed wakacjami? I czy warto było upominać O'Connora po tym, co przez (chyba) blisko roku zrobił dla Koła? W ogóle o zasługach i uprawnieniach nie powinno być mowy, zwłaszcza, że całym składem, włącznie z szarymi członkami, jechali, na tuptające szpiczaki, na jednym wózku i burzliwa atmosfera w żaden sposób nie pomagała we wspólnych działaniach. A w obecności jakichś pokrzywdzonych życiem zwierząt to już całkiem. - Miało nie być przegranych. - mruknęła posępnie na widok paskudnej blizny na szyi mikołajowego przyjaciela. Zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc, czy aby na pewno się nadawała do kontaktów z dotkniętymi traumą stworzeniami. Ostatecznie przecież już te zdrowe na nią raczej źle reagowały. Jak miało to wyglądać tym razem? Skinęła głową do Jessie i Jamesa, a potem odwróciła się w stronę Sinclaira, nie bardzo wiedząc, od czego powinna zacząć. - Każą wchodzić to wchodzimy. Zachowuj się, jakby to nie było nic ryzykownego. - posłała mu krzywy uśmiech i wyszła na pierwszy ogień, uchylając ostrożnie wejście i przemykając do środka. Przytrzymała też drzwi dla Lucasa, aby zaraz po jego wejściu zamknąć za sobą zagrodę. - Co jest, nie sprawdzałaś się jako przewodnicząca koła? - zakpiła półgłosem po wejściu do zagrody, zaraz potem nabierając już nieco więcej powagi dla zastanej sytuacji. Wolała sobie nie wyobrażać, co by się działo przy rozzłoszczeniu okaleczonego renifera w ciasnym pomieszczeniu. A ten zdecydowanie nie był zachwycony ich obecnością w środku i miał zamiar ponad wszystko najzwyczajniej ich unikać. - Sądzisz, że jak zaczniemy plotkować o Twojej dziewczynie to nas stratuje? - na sugestię związaną ze spłoszeniem stworzenia nie miała wielu pomysłów, a Ferni wyglądała na nastawioną tak negatywnie, że najlepiej byłoby chyba po prostu wyjść i spróbować w jakiś inny dzień. Zaczepiła go zatem w wyjątkowo otwarty sposób, ale koniec końców uznawała Alise za swoją przyjaciółkę i chciała choć trochę poszturchać jej faceta w poszukiwaniu ludzkich odruchów i tego, co siedziało w jego głowie. Nie oczekiwała wiele, a i wiele się nie spodziewała. Był Ślizgonem.
PARTNER:@Lucas Sinclair PUNKTY: 46 PRZERZUT: 2 na głowę, jeżeli dobrze zrozumiałem (?) FERNI: Shan HUMOR FERNI: 65 + 85 = 150 KARA: -20
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Gunnar napsuł mu krwi. Kawa nie była potrzebna, bo całe to zajście spod chatki Chrisa wystarczająco podniosło mu ciśnienie. A dzień zapowiadał się tak dobrze! No cóż, bywa. Musiał ochłonąć i krótki spacer w kierunku polany odrobinę mu w tym pomógł. Starał się nie patrzeć na Ślizgona i skupić na tym, że zaraz będą mieli pewne zadanie do wykonania. A to... okazało się nadzwyczaj ciekawe. Nie sądził, że przypadnie mu pracować z ferni. Było to jego małym marzeniem i chętnie wybrałby się specjalnie dla nich na Biegun Północny, gdyby nie fakt, że tak bardzo nienawidził zimna... Słuchał z przejęciem całej historii o nielegalnej hodowli, bo zawsze krew zalewała go, jak tylko myślał o bezdusznych pseudo-hodowcach, którzy w dupie mieli dobro zwierząt i liczyły się dla nich jedynie galeony. - Biedactwa. - rzucił ze smutkiem, podchodząc do swojej partnerki - Dzięki, ale z ferni jeszcze nie pracowałem. - uśmiechnął się przepraszająco, podchodząc bliżej boksu i gestem zachęcając Puchonkę, by poszła w jego ślady. Przystanął przy drzwiczkach i przyjrzał się samicy, którą mieli jako-tako oswoić. Wyglądała na lekko przestraszoną, ale nie bała się ich panicznie jak niektóre spośród stada. - W jeden dzień cudów nie zrobimy, ale tak - zachęta jedzeniem to dobry pomysł. Gdy zwierzę je, to wydzielają się endorfiny, więc automatycznie inne bodźce dobrze mu się kojarzą. - wytłumaczył, całkiem zadowolony z siebie, że może choć raz pochwalić się wiedzą w jakiejś dziedzinie. Trochę obawiał się, że zwierzę będzie wyjątkowo płochliwe, a zadanie okropnie trudne, ale... niepotrzebnie. Widocznie mieli szczęście lub dar przekonywania. Nala pozwoliła im wejść do boksu i stosunkowo szybko, chętnie wzięła kawałek marchewki z ręki. - Ciekawska jest. I dość ufna, to dobrze... - delikatnie podniósł dłoń i pogładził zwierzę po boku szyi - Mam nadzieję, że szybko dojdą do siebie i na nowo zaufają ludziom. - naprawdę gardził czarodziejami, którzy doprowadzili te piękne istoty do takiego stanu. Gdyby tylko mógł coś z tym zrobić i pomóc sprawiedliwości... Zapewne nie wahałby się ani chwili.
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Wstęp macie już za sobą; wszystkim udało się ostatecznie wejść do zagród - dobra robota! Kolejne etapy spotkania opierać się już będą na próbach zdobycia zaufania waszego Ferni i bezpośredniej pracy z nim. Znacie nastrój waszego podopiecznego i musicie mieć go na uwadze przy opisywaniu następnych akcji, wynikających z waszych rzutów kosteczkami.
GRUPA PIERWSZA: Jaskez GRUPA DRUGA: Nala GRUPA TRZECIA: Shan GRUPA CZWARTA: Hex GRUPA PIĄTA: Karsyn GRUPA SZÓSTA: Narene
Spotkanie obejmuje łącznie cztery etapy: wejście do zagród, karmienie, przekąskę i zabawę. Jeden jest już za wami, a więc zostały jeszcze trzy. Od tej pory możecie śmiało pokonywać kolejne części, nie czekając na moje podsumowanie - wszystko będziecie mieli ładnie wytłumaczone w rozpiskach poniżej. Pamiętajcie, na jeden post przysługuje wam jeden rzut, chyba że kości mówią inaczej.
Waszym celem jest zebranie jak największej ilości "punktów do oswajania", które będą się sumowały i po zakończeniu ostatniego etapu spotkania określą jak wasza drużyna poradziła sobie z przydzielonym wam Ferni i czy wasze starania - w teorii - przyniosły jakiś skutek.
Po zakończeniu wszystkich części spotkania, mogą przysługiwać wam dwa dodatkowe bonusy:
- Jeśli trzy razy pod rząd udało się wam osiągnąć w akcjach wynik powyżej 100 pkt, do końcowej sumy waszego oswajania możecie dodać 10 pkt.
- Jeśli przynajmniej dwa razy zostaliście zmuszeni do dodatkowego rzutu (parzysta/nieparzysta) i zawsze udało się wam wylosować bardziej przychylną kostkę, do końcowej sumy waszego oswajania możecie dodać 10 pkt.
dla postaci:
Po wejściu do boksów, po lewej stronie możecie znaleźć skrzynie. Na wieku leży podkładka z dopiętą kartką; na niej rozpisano kolejność zadań i wszystkie instrukcje, z którymi musicie się na początku zapoznać. W środku natomiast możecie znaleźć: worek ze specjalną mieszanką paszy; piłkę z dziurkami wypełnioną suszonymi ziołami, do zabawy; lniane sakiewki pełne przekąsek, wielkie wiadro i małe wiadereczko do kompletu.
zadanie pierwsze - karmienie
do zapamiętania: "Ferni, jak jego mugolski odpowiednik jest roślinożerny - w naturalnym środowisku zjada trawy, mchy, liście krzewów, byliny i porosty, zwłaszcza chrobotki, a także niektóre grzyby."
Waszym zadaniem jest nasypanie karmy do większego wiadra i nakarmienie Ferni. Musicie przenieść pojemnik najbliżej, jak tylko się da i zainteresować pupila posiłkiem. Najskuteczniejszą, a zarazem najpowszechniejszą metodą będzie postawienie plastikowego wiadra na ziemi i odsunięcie się na bezpieczną odległość, póki zwierzę samo nie zdecyduje, że chce sprawdzić, co się w nim kryje. Zależy to jednak od jego oraz waszego nastawienia. Powodzenia!
Każde z was rzuca kością k100, po czym sumujecie wynik i opisujecie akcję.
KOSTKI:
2 - 40 Gdy Ferni w końcu podchodzi i zabiera się za swój obiad, wydaje się, że wasza próba zakończyła się sukcesem. Nic bardziej mylnego, dodaliście do mieszkanki zły składnik. W pewnym momencie zwierzę parska głośno i mocno zarzuca łbem, przez co podrywa wiadro w powietrze. Karma rozsypuje się po zagrodzie, a plastikowy pojemnik ląduje prosto na... głowie któregoś z was. Ferni odmawia kolejnych prób i to opiekun zmuszony jest go nakarmić. ( +5 pkt do oswajania )
41 - 80 Ferni podchodzi do wiaderka dopiero po kilku długich minutach, a na dodatek jest bardzo wybredny. Jesteście zmuszeni trzy razy zmieniać mieszankę i próbować różnych kombinacji, nim dobór składników okazuje się właściwy. Cieszcie się, że stworzenie okazało się na tyle łaskawe, by wybaczyć wam błedy. ( +15 pkt do oswajania )
81 - 120 Zbyt długo dobieraliście mieszankę i Ferni zdążył się okropnie zniecierpliwić. Dobrał się do wiadra w pośpiechu, ledwo postawiliście je na ziemi. Skoro wasz podopieczny był już tak blisko, skorzystaliście z okazji, by go dotknąć. Odsunęliście się trochę, by mógł spokojnie zjeść, ale zachodzenie go od tyłu nie było dobrym pomysłem... (oboje rzucacie kością k6 i sumujecie wyniki, by dowiedzieć się jak Ferni zareaguje)
PARZYSTA - mieszanka może i była trafiona, ale Ferni poczłonął ją zdecydowanie zbyt szybko. Dostał rozstroju żołądka? Kto wie, w każdym razie głośny, śmierdzący bąk, którego puścił, gdy tylko znaleźliście się w polu rażenia powinien być wystarczającym sygnałem do ewakuacji. ( +20 pkt do oswajania )
NIEPARZYSTA - zestresowany nagle Ferni, nawet nie przestając jeść, uniósł swój krótki ogon i zrobił kupę prosto pod wasze nogi, tym samym brudząc po jednym waszym bucie. Gratulacje, może przyniesie wam to szczęście w przyszłości! Póki co… jesteście zmuszeni posprzątać bałagan. ( +10 pkt do oswajania )
121 - 160 Wasz podopieczny zbliża się do wiadra po krótkiej zachęcie i obwąchuje nieufnie jego zawartość. Po długim namyśle podjada trochę, a choć ostatecznie pochłania wszystko, to ewidentnie mogliście dobrać mieszankę nieco lepiej. Mimo wszystko udaje się wam nakarmić stworzenie, gratulacje! ( + 25 pkt do oswajania )
161 - 200 Idzie wam świetnie! Od razu trafnie dobraliście mieszankę, bo Ferni, wyczuwając jej aromat w powietrzu, od razu podbiega do wiadra i pałaszuje wszystko ze smakiem. Dzięki temu udało wam się skończyć wcześniej, niż pozostali… Może od razu przejdziecie dalej? ( +30 pkt do oswajania ) + ( +5 pkt dla waszych domów )
zadanie drugie - przekąska
do zapamiętania: "W tym przypadku Ferni także nie różni się od innych jeleniowatych. Idealnymi przekąskami dla nich będą: żołędzie, orzechy, marchewki lub jabłka."
Tym razem waszym celem jest zainteresowanie Ferni przekąską i przekonanie go czy też nakłonienie, by dobrowolnie zbliżył się do was, aby ją zjeść. Wspaniale byłoby, gdyby pozwolił wam się dotknąć, chociaż nic na siłę, pamiętajcie. Dobierzcie przekąski według swojego uznania i przesypcie je do małego wiadereczka. Powodzenia!
Każde z was rzuca kością k100, po czym sumujecie wynik i opisujecie akcję.
KOSTKI:
2 - 40 Zapomnieliście chyba zupełnie o tym, że to stramatyzowane zwierzęta. Ferni co prawda podchodzi do was, przyglądając się orzechom w waszych dłoniach podejrzliwie, ale robi to dlatego, że jest zachłanny, a nie dlatego, że obdarzył was zaufaniem. Wystarczył jeden, gwałtowniejszy ruch, kiedy wasz podopieczny nachylił się, by skubnąć przekąskę... (rzucacie kością k6 i sumujecie wyniki, by dowiedzieć się jak Ferni zareaguje)
PARZYSTA - wystraszony Ferni odruchowo gryzie karmiącą go rękę (osoba z wyższym wynikiem rzutu), po czym odskakuje, popychając drugą osobę, trzymającą wiaderko z przekąskami, które rozsypują się wokół. Ofiara ugryzienia cofa się i przez nieuwagę depcze partnerowi po stopach. Jedynym plusem okazuje się chaos, który nastaje, gdyż Ferni kradnie kilka dodatkowych przekąsek z ziemi. ( +10 pkt do oswajania )
NIEPARZYSTA - Ferni wpada w panikę myśląc, że chcecie wyrządzić mu krzywdę. Szarpie łbem, wytrącając wam wiaderko z dłoni, po czym ucieka w najdalszy kąt zagrody i za nic nie chce już podejść. Obserwuje was za to z wyrzutem. ( +5 pkt do oswajania ) + ( -5 pkt kary do sumy kolejnych rzutów )
41 - 80 Ferni okazał się wystarczająco zaciekawiony, by do was podejść, ale za nic nie chciał przyjąć przekąski z ręki. Nie dał się też bezpośrednio dotknąć i chociaż co chwila kręcił się w pobliżu, zachowywał dystans. Zaledwie raz, gdy straciliście czujność, zbliżył się na tyle, by dmuchnąć wam w karki. Zaczekał cierpliwie aż postawiliście wiaderko na ziemi i dopiero wtedy coś podjadł. ( +15 pkt do oswajania )
81 - 120 Wasz podopieczny okazał się zbyt najedzony, by skusiło go kilka małych orzeszków. Przez długi czas był zbyt zajęty podziwianiem krajobrazu, by w ogóle zwrócić na was uwagę. Dopiero gdy wpadliście na pomysł, by dorzucić do wiaderka coś więcej, Ferni w końcu zaciekawił się na tyle, by do was podejść. Powąchał, skubnął trochę z wiaderka i dał poklepać się po boku, ale zaraz potem odszedł. ( +20 pkt do oswajania )
121 - 160 Niemal postrzępiliści sobie języki od nadmiaru pochlebstw i kwiecistych zachęt, ale zwierzę w końcu wyczuło wasze pozytywne zamiary i dało się skusić przekąsce prosto z ręki. Pozwoliło się wam nawet pogłaskać, choć było nieco spięte. ( +25 pkt do oswajania )
161 - 200 Albo to wasz podopieczny jest tak łasy na smakołyki, albo to wy jesteście zaklinaczami Ferni - w każdym razie robicie wszystko tak, jak być powinno i po drobnej zachęcie stworzenie zbliża się do was i je wam prosto z ręki, jakby znało was od zawsze. ( +30 pkt do oswajania ) + ( +5 pkt do waszego kolejnego rzutu, na głowę )
zadanie trzecie - zabawka
do zapamiętania: "Ferni został sklasyfikowany przez Ministerstwo Magii jako niegroźny, co oznacza, że może zostać udomowiony. Z reguły są to zwierzęta łagodne, jednak w złości mogą stać się bardzo uciążliwe i złośliwe. "
Ostatnim zadaniem jest namówienie Ferni do zabawy. Możecie rzucić mu piłkę, zaczekać aż sam po nią przyjdzie albo zastosować inną metodę, wedle uznania. Jeśli macie na tyle szczęścia, że do tej pory wasza współpraca przebiegała znośnie, spróbujcie wydać mu kilka komend. Powodzenia!
Każde z was rzuca kością k100, po czym sumujecie wynik i opisujecie akcję.
KOSTKI:
2 - 40 Ciężko powiedzieć kto jest bardziej przerażony, któreś z was czy może Ferni? W każdym razie widok zabawki wcale nie pomaga - zwierzę nie chce do was podejść, ucieka i daje wam wyraźne sygnały ostrzegające, że wy także macie się nie zbliżać. Dopiero przy pomocy Jerry'ego w końcu jesteście w stanie na krótką chwilę złapać kontakt z waszym podopiecznym, potem stworzenie znów się oddala. ( +10 pkt do oswajania )
41 - 80 Chyba zapominacie o podstawowych zasadach, bo kiedy Ferni przez dłuższy czas nie wykazuje żadnego zainteresowania - zaczynacie się irytować. Zwierzę od razu podłapuje wasze nastawienie i... (oboje rzucacie kością k6 i sumujecie wyniki, by dowiedzieć się jak Ferni zareaguje)
PARZYSTA - z głośnym parsknięciem podbiega, by wyrwać wam zabawkę z rąk. Szarpiąc łbem ze złością o mało nie wybija wam zębów. Jedno z was przegryza sobie język, a drugie wargę; leje się trochę krwi. Dopiero interwencja opiekuna pozwala wam spróbować po raz kolejny. ( +15 pkt do oswajania )
NIEPARZYSTA - szarżuje na was ze złością. Wydaje wam się, że w ostatniej chwili zrezygnuje, ale po prostu wbiega pomiędzy was z pełną prędkością. Ferni potrąca jadno z was barkiem, posyłając bokiem na zagrodę (pęknięta kość ręki), a drugie odpycha zadem i częstuje kopnięciem prosto w plecy, posyłając na ziemię (pęknięte żebra). Opiekunowie natychmiast udzielają wam pomocy, a zadowolony Ferni bawi się w tym czasie sam. ( +5 pkt do oswajania )
81 - 120 Im bliżej do niego podchodzicie, tym bardziej Ferni staje się nerwowy. Nie jest negatywnie nastawiony, zwyczajnie obawia się, że macie złe zamiary. Zapominacie dać mu wystarczająco dużo przestrzeni, przez co zwierzę za drugim podejściem w końcu panikuje i odskakując na bok o mało was nie taranuje. Udaje wam się przekonać pupila dopiero za trzecim podejściem. ( +20 pkt do oswajania )
121 - 160 Ferni przygląda się wam podejrzliwie do momentu, w którym dostrzega zabawkę. Jest wyraźnie zaciekawiony, a mimo to zachowuje dystans. Za pierwszym razem płoszy się i odskakuje, zamiast podjąć wyzwanie, ale dzięki cierpliwości udaje wam się zmienić podejście pupila już przy drugiej próbie. ( +25 pkt do oswajania )
161 - 200 Brawo, wasze podejście jest wzorowe: pamiętacie, że nie ma nic na siłę. Przy odrobinie zachęty od razu udaje wam się zainteresować zwierzę zabawą. Ferni stopniowo przełamuje swoją nieufność i w końcu podejmuje wyzwanie, a po czasie nawet sam was zaczepia, prosząc o trochę uwagi. ( +30 pkt do oswajania) + ( +5 pkt dla waszych domów)
PUNKTACJE
Aktualny ranking punktów dla domów, z uwzględnieniem wcześniejszego testu dla profesora Swanna, przedstawia się następująco:
PUNKTY DLA DOMÓW:
Bird Burroughs: 0 pkt Gunnar Ragnarsson: 7 pkt Bruno O. Tarly: 0 pkt Yuuko Kanoe: 13 pkt Lucas Sinclair: 15 pkt Morgan A. Davies: 15 pkt Freja Nielsen: 15 pkt Felinus Faolán Lowell: 7 pkt Maximilian Felix Solberg: 15 pkt Keyira Shercliffe: 15 pkt Wiktor Krawczyk: 0pkt
Czas na ukończenie wszystkich etapów spotkania macie do 10.10 do godziny 23:59. Następnie pojawi się mój post z ogólnym podsumowaniem i zadaniem za 1 pkt kuferkowy dla osób, które brały udział w dodatkowym etapie z testem.
KODOWANIE
W każdym waszym poście powinien znaleźć się poniższy kod, opisujący dokładnie ewentualne bonusy i kary żeby łatwiej było pilnować porządku.
KOD:
Kod:
<zg>PARTNER:</zg> twój partner <zg>PRZERZUT:</zg> ilość przysługujących ci przerzutów <zg>FERNI:</zg> imię waszego podopiecznego <zg>KARA:</zg> obowiązująca was kara, wynikająca z pierwszego etapu <zg>SCENARIUSZ:</zg> suma waszych rzutów i przysługujące wam bonusy oraz kary <zg>OSWAJANIE:</zg> wasze punkty oswajania
PRZYKŁAD:
PARTNER: Maximilian Felix Solberg PRZERZUT: 1/1 FERNI: Karsyn KARA: -5 pkt ETAP: przekąska SCENARIUSZ: (66 pkt + 48 pkt) - 5 pkt kary = 109 pkt (przysługuje nam + 20 pkt do oswajania) OSWAJANIE: 20 pkt
Ostatnio zmieniony przez Keyira Shercliffe dnia Czw Paź 01 2020, 21:39, w całości zmieniany 1 raz
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Wchodząc do boksu, oparł się o drzwiczki, splatając ręce na piersi. Wpatrywał się z zainteresowaniem w zwierzę, ale… słowa jego towarzyszki wydawały się nie mniej angażujące. Przechylił głowę w jej kierunku, analizując jej odpowiedź. — Człowiek to gatunek najcięższy w oswojeniu. W takim razie nie powinnaś mieć problemów z fernim. Poprawił splot ramion na piersi, uśmiechając się enigmatycznie na jej pytanie. Nie mógł jej odpowiedzieć, a raczej nie chciał. Dlatego wzruszył nieznacznie ramionami i kolejny raz dzisiejszego dnia, zgiął się do kucek, nieśpiesznie próbując zaskarbić sobie zaufanie zwierzęcia. Bird, jak na kogoś, kto miał więcej doświadczenia z ludźmi niż zwierzętami, miała do nich bardzo dobre podejście. Obserwował ją z niższego poziomu. Łagodny, miękki ton jej głosu i ta aura niewinności i dobrodusznosci, jaką wokół siebie roznosiła, zadziałała nawet na dzikie stworzenie. Ragnarsson swoją surowością i chłodno-ostrym temperamentem mógłby tylko zaszkodzić budowaniu relacji z rogaczem, dlatego ostatecznie siadł na ziemi. Kiedy tylko, w jego wyobrażeniu, albo poważnie, dziewczyna zbliżyła się kolejny krok w kierunku Jaskeza, chwycił jej dłoń, przytrzymując ją w miejscu. — Cierpliwości. Zaskakujące, że mówił to on, dla którego ta cecha z pewnością nie cnotą. Mimo to, wydawał się znacznie mniej nieposkromiony i dziki, kiedy siedział, zamknięty w jednym boksie z puchonką i fernim. — Usiądź – odgarnął jej nawet trochę słomy z gleby, jakby usunięcie tego jednego kawałka miało uczynić ją atrakcyjniejszą do siedzenia. Dalej ziemia była brudna, z pewnością nieprzeznaczona dla większej, kobiecej wrażliwości takie, możliwe niuanse. Niezależnie od tego, czy posłuchała, czy nie, w końcu leniwie podniósł się w górę, napełniając wiadro wodą, a drugi pojemnik mieszanką karmy. Zanim wrócił do poprzedniej pozycji. Opierając się plecami o boks, podciągnął nogi w rozkroku pod siebie, na jednym kolanie układając rękę. Zamierzał po prostu siedzieć. Przez chwilę nie poświęcać Jaskezowi uwagi, żeby oswoić go z ich obecnością. — Opowiedz mi o sobie, Goldie. Jesteś puchonką – tyle dokładnie wiedział na start – Nazywasz się… Bird, tak? To jakiego faceta ostatnio poskromiłaś? Czym zdązyłaś się już wcześniej pochwalić. Mężczyznę wrzucił roboczo, zwyczajnie prowokując ją do podchwycenia tej dwuznaczności.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
OSWAJANIE: 25 + 25 + 30 +10(za potrójny wynik powyżej 100)= 90 Dodatkowo: +10pkt dla Slythu (efekt z ostatniego etapu "Zabawka" )
Karmienie:
121 - 160 Wasz podopieczny zbliża się do wiadra po krótkiej zachęcie i obwąchuje nieufnie jego zawartość. Po długim namyśle podjada trochę, a choć ostatecznie pochłania wszystko, to ewidentnie mogliście dobrać mieszankę nieco lepiej. Mimo wszystko udaje się wam nakarmić stworzenie, gratulacje! ( + 25 pkt do oswajania )
Przekąska:
121 - 160 Niemal postrzępiliści sobie języki od nadmiaru pochlebstw i kwiecistych zachęt, ale zwierzę w końcu wyczuło wasze pozytywne zamiary i dało się skusić przekąsce prosto z ręki. Pozwoliło się wam nawet pogłaskać, choć było nieco spięte. ( +25 pkt do oswajania )
Zabawka:
161 - 200 Brawo, wasze podejście jest wzorowe: pamiętacie, że nie ma nic na siłę. Przy odrobinie zachęty od razu udaje wam się zainteresować zwierzę zabawą. Ferni stopniowo przełamuje swoją nieufność i w końcu podejmuje wyzwanie, a po czasie nawet sam was zaczepia, prosząc o trochę uwagi. ( +30 pkt do oswajania) + ( +5 pkt dla waszych domów
Nie widział powodu, żeby ociągać się z pracą. Mieli dużo do zrobienia, a czasu trochę mniej, dlatego Max uznał, że trzeba spiąć dupę i ruszyć do roboty. Co prawda nie do końca wiedział, jak zachować się przy magicznym reniferze, ale liczył że jego partnerka wykaże się wystarczającą wiedzą w tym temacie. Na szczęście zaufanie go nie zawiodło, gdy już po chwili Keyira podsunęła mu pierwszą pożyteczną poradę. Od razu zwolnił kroku i zwracał uwagę by wykonywać łagodniejsze ruchy. Zwierzak widocznie też to zauważył, bo zaczął przyglądać się im z większą ciekawością. Jednak już po chwili Ferni oddalił się od swojego dzisiejszego towarzystwa na bardziej bezpieczną odległość. -Szczerze mówiąc to nie. Ani z Fenri, ani z mugolskimi reniferami, więc za bardzo nie mam porównania. - Przyznał swój brak doświadczenia z podobnymi istotami. Od tego jednak były te zajęcia, by poszerzać swoją wiedzę w danej dziedzinie, a jako że renifery były prawie że koniowate w oczach ślizgona, to był nimi nawet dość zainteresowany. -Czym będziemy go karmić? Nie wygląda na fana surowego mięsa. Jakieś warzywa? - Zapytał przechodząc do konkretów, bo przecież zwierzak nie mógł chodzić głodny. W czasie, gdy Keyira dzieliła się wiedzą na temat kopytnego, którym się opiekowali, Max podszedł do przygotowanych niedaleko narzędzi i zaczął przygotowywać wiadro, w którym mieli podać zwierzakowi posiłek.
PARTNER:@Bruno O. Tarly PRZERZUT: 2/2 FERNI: Nala KARA: 0 SCENARIUSZ:link do wszystkich kostek: karmienie 88+51=139 przekąska 19 przerzucone na 89+41=130, 26+71=97 zabawka (będzie rozegrane w osobnych postach) OSWAJANIE: 25+25+20=70pkt (+10pkt za wyniki powyżej 100?)
Nie sądziła, by był to jakiś szczególnie wielki problem. Czasami wystarczyło jedynie mieć rękę do zwierząt i wiedzieć ogólnie jak powinno się z nimi obchodzić. Pomagała też wiedza teoretyczna, a ufała, że to akurat Bruno z pewnością posiada. Dlatego też tak ufnie weszła za nim do boksu, ostrożnie zbliżając się do ferni. - W takim razie zacznijmy od przygotowania paszy - stwierdziła w końcu, gdy Tarly wyraził swoją aprobatę wobec pomysłu nakarmienia zwierzęcia. - Również mam taką nadzieję. Myślisz, że zajmą się jej porożem? Zapewne mogliby je jakoś wyrównać - powiedziała jeszcze, odnosząc się do nieproporcjonalnego poroża Nali. Nie wyglądało to najciekawiej i miała nadzieję, że chociaż nie sprawia jej to większego dyskomfortu. Choć pewnie czułaby się o wiele lepiej gdyby ktoś poprawił nieco wygląd jednej ze stron. Chyba nawet mieli w boksie gotową mieszankę, którą należało jedynie wysypać do jednego z większych wiader, do którego ferni bez większego problemu mogłoby wsadzić swój pysk i wyjeść wszystko, co się w nim znajdowało. Pasza była świeża i sprawiała wrażenie smacznej. Zerknęła jeszcze na stojącego w pobliżu Gryfona, by upewnić się czy ma coś jeszcze do dodania od siebie nim postanowią podać jedzenie swojemu zwierzęciu.