Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 London Lunapark

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość


Levee Delinger
Levee Delinger

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 33
  Liczba postów : 179
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8178-levee-delinger
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8182-tutenchamon
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8181-levee-delinger
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyWto Maj 20 2014, 14:25;

First topic message reminder :


London Lunapark


Mugolski lunapark, oferujący prawdziwe, niemagiczne rozrywki. Znajdziecie tu Diabelski Młyn (znacznie szybszy od London Eye!), rollercoasters, samochodziki, karuzele, budki z konkursami, pływające łódki i wiele innych! A gdy będziesz mieć dosyć, możesz sobie kupić watę cukrową, popcorn, hotdoga lub inne kaloryczne jedzenie czy też słodkie napoje, a potem klapnij sobie na jednej z ławeczek. Udanej zabawy!
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Moderator




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyNie Cze 05 2022, 17:26;

Każdy miał jakieś role w życiu. Było ich o wiele więcej, niż powszechnie przyjmowano, a na dokładkę nie każdy widział wszystkie odsłony swoich znajomych. Były takie sprawy, o jakich głośno się nie mówiło i takie rzeczy, jakich nie pokazywało się każdemu. Zapewne właśnie dlatego mimo wszystko Victoria była zdziwiona zachowaniem Julii, tym, jak ta opowiadała o swoich bratankach, jak zdawała się być zaangażowana w ich życie, rozwój i wszystko, co się z tym wiąże. To było coś nowego i na swój własny sposób - fascynującego, co do tego nie miała najmniejszych nawet wątpliwości.
- Pewnie tak. Chociaż kto wie? Ja od zawsze wiedziałam, że chcę zająć się czymś, co będzie związane z magicznym transportem. Zapewne dlatego, że otaczał mnie z każdej strony i niesamowicie fascynował - stwierdziła, po czym lekko wzruszyła ramionami, mimowolnie robiąc dumną minę i nawet uniosła nieznacznie głowę. Była zadowolona z takiego, a nie innego stanu rzeczy, zadowolona z tego, że jej życie było w pewien sposób ułożone i nie narzekała z tego powodu, nie zamierzała również żałować, chować głowy w piasek albo robić innych dziwnych rzeczy z uwagi na to, kim była.
Spotkała się już kiedyś z opinią, że powinna się wstydzić tego, że była Brandonem, że pochodziła z rodziny majętnej, czystokrwistej i tak dalej, ale dawno przestała zwracać na to uwagę. Wiedziała, że pewne problemy niewątpliwie się jej nie imały, że jej życie było na pozór idealne, ale nie miała potrzeby, żeby zaprzątać sobie tym w ogóle głowę. Dlatego też uśmiechnęła się jedynie ciepło do Brooks, potwierdzając, że jej zaproszenie było jak najbardziej poważne, a potem stwierdziła, że w przypadku kolejnej wycieczki całkowicie zdaje się na decyzję Julii.
- Miotła? Jeśli będziesz chciała, możemy o tym wszystkim podyskutować, mam w końcu za sobą kurs, a poza tym zaczęłam pracę nad pierwszym modelem pod okiem taty. Mam jednak mnóstwo własnych pomysłów i zamierzam je kiedyś zrealizować - stwierdziła z ożywieniem, a w jej jasnych oczach pojawił się wyraźny błysk, który wskazywał nie tylko na determinację, ale i zafascynowanie tematem. Niemniej jednak dodała zaraz, że wszystko pozostałe brzmiało równie ciekawie i uśmiechnąwszy się lekko zauważyła, że warto byłoby spróbować wszystkiego.
Zmiany, jakie w niej zaszły, były dość wyraźne i choć wciąż była sobą, nauczyła się mimo wszystko czerpać przyjemność z życia, nic zatem dziwnego, że gonitwa autkami przypadła jej tak bardzo do gustu i sprawiła, że na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Były jednak rzeczy, które w jej zachowaniu nie uległy zmianie, więc na próżno byłoby szukać u niej nadmiernych wybuchów radości, czy czegoś podobnego, na próżno byłoby u niej szukać głośnych, nie wspominając już w ogóle o niecenzuralnych, okrzyków. Było jednak po niej widać, że była naprawdę szczęśliwa, że mogła faktycznie unosić się kilka kroków ponad ziemią.
- Byłam na czymś podobnym z Luizjanie razem z Nikolą. Był tym zafascynowany, ale mimo wszystko to nadal było magiczne wesołe miasteczko. Chodź, porównam to - stwierdziła, wskazując na rolllercoaster, w stronę którego właściwie od razu pociągnęła swoją towarzyszkę.

@Julia Brooks

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1554
  Liczba postów : 4966
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyWto Cze 07 2022, 12:55;

Większość ludzi oceniała pierwszych po okładce. Nie było w tym nic złego, to ułatwiało w końcu wiele rzeczy i rzeczy, które wychodziły na światło dzienne przy pierwszym spotkaniu, często stanowiły fundament osobowości drugiej osoby. Kiedy jednak dopuszczało się innych do siebie, pozwalało zobaczyć to, co kryje się za fasadą? Wtedy dopiero można było docenić człowieka w pełni, niejednokrotnie zrozumieć go, a także jego reakcje, zachowania, życiową postawę. Vicks pochodziła z czystokrwistej rodziny, do tego bogatej i o znaczącym nazwisku. To wyjaśniało poniekąd, skąd u niej to dążenie do perfekcji, podchodzenie do wszystkiego na poważnie, dbanie o to, co mówią inni. Wychowała się przecież w środowisku, gdzie jedną z pierwszych lekcji było to, że nazwisko Brandon coś znaczy i że trzeba mieć na uwadze rodzinę oraz jej interes. Julka nie miała tego problemu. Była mugolaczką, jej nazwisko znaczyło nie więcej niż „Potoczek”, miała możliwość rozwijać się po swojemu. Ale także, musiała szybko nauczyć się niezależności i odpowiedzialności za siebie, bo była w tym wszystkim sama. W każdej z nich siedziało to małe dziecko, wyrośnięte na konkretnym gruncie, ale teraz, kiedy spędzały ze sobą trochę więcej czasu, niż tylko na szkolnych treningach, jak przez te wszystkie szkolne lata, mogły się poznać i, przede wszystkim zrozumieć. I być może docenić, tak jak Brooks doceniała zmiany, jakie zaszły w młodej blondynce.

- Ja jak byłam mała, chciałam grać w piłkę nożną. To taki mugolski sport. A potem, jak już trafiłam do Hogwartu, sądziłam, że będę warzyła eliksiry. Wyszło jednak inaczej, lepiej – uśmiechnęła się, dzieląc się z dziewczyną swoimi przemyśleniami, a na widok tej dumnej miny, pomyślała tylko – Brandon z krwi i kości.

Wstydzenie się z rodzinnego nazwiska, zwłaszcza takiego, było powodem do dumy, nie wstydu. Pokolenia ciężko pracujących, ambitnych i inteligentnych osób, dzięki którym dziś Brandon coś znaczyło. Nie wątpiła również, że Vicka dorzuci własną cegiełkę do muru złożonego z rodzinnych sukcesów. Czy zamieniłaby się jednak, gdyby miała taką możliwość? W żadnym wypadku. Miała swoje nazwisko, swoją rodzinę i miała też swój cel. Chciała, żeby „Brooks” zaczęło coś znaczyć. To również napędzało ją do działania i czuła satysfakcję, kiedy ona, mugolaczka, ucierała na boisku nosa czystokrwistym, zarozumiałym bubkom, którzy uważali się za lepszych tylko z racji nazwiska czy statusu krwi. Do dziś najwięcej emocji budziły u niej spotkania ze Slytherinem, z wiadomych powodów.

- Znaczy wiesz… miotła. To trochę duże słowo – zaśmiała się na myśl o swoim niezgrabnym szkicu w notesie. – Bardziej pasuje: „drewniany środek transportu, który, być może, nie rozpadnie się w trakcie lotu”. Ale tak na poważne, to bardzo chętnie. Może i oblatałam każdą dostępną na rynku miotłę, ale jeżeli chodzi o transmutację, to cóż, nie jest zbyt kolorowo. A Ty na jakim etapie jesteś?

Kiedy już skończyły z samochodami, a Vicka wybrała kolejną atrakcję, Brooks zahaczyła jeszcze o stoisko, kupiła dwa kolejne piwka i opierając się o dziewczynę, ruszyła z nią w kierunku roller coastera. Kolejka była na tyle duża, że spokojnie powinny zdążyć z wypiciem alkoholu. I tak było. Zanim znalazły się przy bramce, Julkowa butelka była już pusta. – Myślę, że Ci się spodoba – powiedziała do Pani Prefekt, wsiadając do wagonika i zapinając się dokładnie i pomagając w tym samym swojej towarzyszce.

@Victoria Brandon
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Moderator




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyWto Cze 07 2022, 20:46;

Właściwie trzeba było przyznać, że ze świecą należałoby szukać człowieka, który nie oceniałby innych, niczym książki po okładce. Pierwsze wrażenie było najważniejsze, tego właściwie nie dało się zmienić, trudno było bowiem przełamać pojawiającą się natychmiastowo po poznaniu się niechęć, gniew albo zniesmaczenie. Jeśli jednak początkowo wszystko zdawało się jedynie neutralnością, niczym więcej, po prostu niewielkim krokiem w nieznane, wszystko było jeszcze możliwe. Zapewne właśnie dlatego tak spokojnie, a ostatecznie bardzo dobrze, rozmawiało jej się z Brooks. Poznawanie jej okazało się bowiem całkiem przyjemne, odkrywanie nowych, może zupełnie innych spojrzeń na życie, było na swój sposób fascynujące. Istniały oczywiście osoby, których Victoria, choć bardzo się starała, nie była w stanie znieść, nie umiała ich nawet tolerować, bo ich odmienność była tak wielka, że kłóciła się z jej spojrzeniem na świat. Nie drżała już co prawda na każde przekleństwo, dawno przestała być święta, nie oburzała się na wszystko, co ją otaczało, ale nigdy nie złamałaby pewnych zasad, zgodnie z którymi została wychowana, przed którymi niejako została postawiona i nie mogła od nich uciec. Zresztą, nie chciała. Palenie, picie na umór, czy robienie innych dziwnych rzeczy ani jej nie ciekawiło, ani jej nie imponowało, aczkolwiek nauczyła się, że we wszystkim można znaleźć cień przyjemności. O ile, rzecz jasna, było to zgodne z tym, co się robiło, zgodne z tym, co się samemu czuło.
- Eliksiry, no proszę! W tym nigdy nie byłam dobra - stwierdziła, wzruszając lekko ramionami, wykazując przy okazji zainteresowanie sportem, o którym mówiła Brooks, prosząc ją właściwie od razu, żeby nieco szerzej omówiła zasady dotyczące tej dyscypliny. Coś o tym wiedziała, ale inaczej było słuchać czarodzieja, który próbował mówić o mugolskich sprawach, inaczej było spędzać czas na lekcji mugoloznastwa, a inaczej było słuchać o tym od kogoś, kto się na tym znał i się tym kiedyś interesował.
Zaraz jednak faktycznie zapaliła się wyraźnie do rozmowy na temat miotły, było w tym coś, co ją pociągało, fascynowało i widać było, że nie zamieniłaby tej rozmowy na nic innego. Słuchała uważnie tego, co Julia miała do powiedzenia, kręcąc lekko głową, zauważając, że każdy od czegoś zaczynał i nawet Nimbusy i Błyskawice były kiedyś jedynie kiepskimi notatkami, ogólnymi założeniami, fragmentami historii, które potencjalnie mogły nigdy nie mieć żadnego znaczenia. Kiedyś każda z mioteł była jedynie zarysem czegoś nieokreślonego, czegoś, co nawet nie miało nazwy.
- Jeśli masz problem z transmutacją, możemy poćwiczyć. Dla mnie nigdy nie była szczególnie wielkim wyzwaniem, o wiele gorzej jest z odpowiednim wykrajaniem kawałków drewna. Zupełnie, jakby te wszystkie dęby i wiśnie wiedziały, że nie mam do tego ręki - przyznała, skrzywiwszy się lekko, co wyglądało nieco komicznie, ale dla niej, rzecz jasna, miało wielkie znaczenie. - Gdzie jestem… Na analizie obecnych mioteł konkurencji. Cieszę się, że przetestowałam Nimbusa. Powiem ci coś w sekrecie. Mają nad czym pracować.
Wydawało się, że im więcej Victoria mówiła oraz im więcej piła, tym bardziej gadatliwa się stawała. Nie była w żaden sposób namolna, ale mimo wszystko jej sztywny gorset puszczał, odsłaniając jej pasję, jej wiarę w to, że można wiele osiągnąć, że każdy może tak naprawdę osiągnąć swoisty sukces, dlatego też zachęcała Brooks do tego, żeby się nie poddawała i kiedy tylko miałaby potrzebę, mogłyby nad czymś razem pracować. To była właściwie ostatnia propozycja, jaką złożyła, nim Brooks upewniła się, że jest odpowiednio przypięta, a później po prostu dała się porwać prędkości, nie rozumiejąc zupełnie krzyków przerażenia mugoli, którzy im towarzyszyli w tej atrakcji. Ona sama była zachwycona, miała wrażenie, że unosi się w zawrotnym tempie, które tak bardzo kochała, nie przejmując się zupełnie niczym.

@Julia Brooks

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1554
  Liczba postów : 4966
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyCzw Cze 09 2022, 10:18;

Chyba nikt poza Becią i Solbergiem nie wiedzieli o tym, że Krukonka naprawdę świetnie spędzała czas nad kociołkiem. Co prawda ostatnia lekcja, podczas której wybuchł jej on w twarz, przeczyła temu kompletnie, ale można było to zwalić na karb pecha przyniesionego przez langustniki. Brooks cechował pedantyzm i dokładność i jeżeli chodziło o warzenie, to ta cecha okazywała się niezwykle przydatna, kiedy trzeba było podać dokładną ilość składników albo zamieszać w kociołku konkretną ilość razy, w konkretny sposób. Z czasem okazało się, że to jednak miotlarstwo jest pasją jej życia i dziś eliksiry były niczym innym, jak po prostu hobby. No i nie oszukujmy się, sposób na to, by nie pójść z torbami, bo eliksir wiggenowy to wlewała w siebie regularnie.

Kiedy Vicks zapytała ją o futbol, oczy rozszerzyły jej się z podniecenia tak jak wtedy, gdy opowiadała o miotłach, quidditchu lub nowym płynie do mycia podłóg. Właściwie można by uznać, że zalała biedną Brandonównę prawdziwym potokiem informacji. Dwie drużyny po jedenastu zawodników. Dwie połowy po 45 minut, 15 prserwy, czas doliczony, spalony, karny, sędzia główny i liniowy, system VAR, cztery główne role na boisku, awanse, baraze, spadanie z ligii. Nie oszczędziła jej niczego, oj nie, ale Vicks sama była sobie winna, otwierając tę mugolską puszkę pandory.

- Jeżeli chodzi o analizę mioteł, to chętnie Ci pomogę. Mój stary szef ze „Scopy” co jakiś czas podrzuca mi miotły do testów, zanim je wystawi na sklep, więc coś tam wiem. No i znam również twórcę mioteł ze Słowacji, starego Zorę. W latach 90. Modyfikował miotły dla kadry Bułgarii. Moim Nimbusem też się zajął. Mogę Cię do niego zabrać. I tak mam do niego interes, bo będę chyba niedługo modyfikowała Yajirushi.

Może i nie wymiatała z transmutacji jak Vicks ani nie wychowała się w warsztacie, ale miotły znała jak mało kto, choć z bardziej użytkowej strony. Zresztą, kiedy nie ma się kasy i trzeba latać przez tyle lat na rozmaitych szkolnych miotłach, tych nienajlepszych zresztą, to człowiek zauważa, że bardzo szybko uczy się adaptować, „uczyć” nowych sprzętów. Może dlatego dziś byłaby w stanie latać na kiju od mopa i wciąż doskonale sobie radzić? Na propozycję wspólnej nauki oczywiście przystała, w końcu jak się uczyć, to od najlepszych.

- A chętnie, napiszę do Ciebie na wizbooku, to sobie ustalimy jakiś termin. Chociaż mam wrażenie, że to nie ja mam problem z transmutacją, tylko transmutacja ze mną – dodała jeszcze, zanim to wsiadły do wagonika. Cóż, jako dziecko przejażdżka sprawiała jej więcej frajdy, ale wtedy też nie znała smaku prawdziwej prędkości sportowych mioteł.

@Victoria Brandon
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Moderator




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyPią Cze 10 2022, 21:58;

Istniały sekrety małe i duże, a jednym z nich z całą pewnością były wcześniejsze plany Julii. Nie były w żaden sposób szokujące, ale dla kogoś, kto mimo wszystko kojarzył ją głównie ze sportem było to niespodziewanym odkryciem. Całkiem miłym na swój sposób, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało; pokazywało jednak więcej kolorów Brooks, więcej jej ciekawych cech, jakie można było odkrywać, jakie można było dostrzegać i mieć chęć nieco bardziej je zgłębić. Było to na swój sposób fascynujące, zwłaszcza dla Victorii, która pomimo swojego chłodu i zamknięcia lubiła innych ludzi, lubiła z nimi przebywać, słuchać ich i poznawać ich spojrzenie na świat. Chociaż nie przy każdym była skłonna do tego, by rozpoczynać jakieś skomplikowane dysputy i próbować wywrócić świat do góry nogami, budując go tym samym od całkowitego zera. Od podstaw.
I chociaż faktycznie lubiła słuchać wszystkiego, lubiła poznawać nowe rzeczy, tak teraz była nieco oszołomiona, kiedy Julia postanowiła w zdecydowanie przyspieszonym trybie opowiedzieć jej chyba wszystko na temat piłki nożnej, powodując, że Victoria czuła się, jakby już jeździła na rollercoasterze. Była jednak całkiem zaciekawiona tym mugolskim sportem, zastanawiając się jednocześnie, czy by sobie z nim poradziła, czy jednak było to coś, co zdecydowanie by na przerosło. Najwyraźniej bowiem trzeba było tutaj być nie tylko wytrzymałym, ale okazać się całkiem dobrym biegaczem. Gra na miotle była zaś zupełnie inna.
- Brzmi niesamowicie - powiedziała od razu, spoglądając na Julię błyszczącymi oczami, gdy wróciły do rozmów o miotłach, a ta wspomniała, że ma takie, a nie inne możliwości. Nie trzeba było długo czekać, żeby Brandon zaproponowała, żeby zajęły się analizą mioteł w jej warsztacie, ani nie trzeba było namawiać jej na to, by zechciała spotkać się z jednym z twórców, było to bowiem coś, co nie tylko ją fascynowało, ale i wyraźnie pociągało, powodując, że niemalże podskakiwała w miejscu. Gdyby była bardziej ekspresyjna, z pewnością tak właśnie by się w tej chwili stało.
Na uwagę Julii jedynie pokręciła lekko głową, jakby w ten sposób chciała powiedzieć jej, że będą w stanie to zmienić, po czym skoncentrowała się już na jeździe rollercoasterem, która była fascynująca, ale nie umywała się ani trochę do latania na miotle. Skoro jednak już tutaj były, Victoria nie zamierzała niczego odpuszczać i gdy znalazły się na ziemi, pociągnęła Brooks w stronę diabelskiego młyna, zapowiadając jej, że zamierza zwiedzić większość okolicznych atrakcji, dodając zaraz, że jeśli nie miały na to dzisiaj czasu, zdecydowanie będą musiały się tutaj jeszcze kiedyś wybrać.

z.t x2

@Julia Brooks

+

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyWto Paź 25 2022, 00:20;

W jakim stanie był, to nawet nie wiedział. Co więcej, jutro miał nawet pół sekundy z tego wszystkiego nie pamiętać i tylko skrzące się na wizzie literki były dowodem na to, że Max pod wpływem używek postanowił zagadać do Paco, choć przecież mieli jeszcze pewnie niewyjaśnione sprawy do obgadania, którymi zdecydowanie powinni się zająć w pierwszej kolejności. Nastolatek uznał jednak, że żart o szynce jest ważniejszy i chuj, no nie było opcji, żeby taką perełkę trzymał przed Moralesem w tajemnicy przez dłuższy czas.
Włamał się z kumplami do lunaparku, który od paru tygodni był już zamknięty ze względu na pogodę i świecił pustką i zaczęli po kolei przyjmować w siebie co leci. Okazja była, jak zawsze zresztą, więc i czas miło leciał, ale w końcu ekipa zaczęła się wykruszać i tylko Solberg został, nie mając zamiaru wcale wracać do domu. Myślał o jakiejś wycieczce, ale chwilowo korzystał z atrakcji wesołego miasteczka, a konkretniej przyciął komara w jednym z samochodzików, bo wyjarany przed chwilą blant tak bardzo go zmulił, że nie był w stanie utrzymać świadomości.
Ze snu wyrwał go jakiś dźwięk i chłopak chwycił pierwsze, co miał pod ręką, co okazało się być jakąś piłeczką i rzucił tym w intruza, który okazał się być Moralesem.
-Witam w moim królestwie. - Wyszczerzył się spod wpół przymkniętych powiek. Zdania sklejał wolno i koślawo, a ruchy miał powolne, ale przynajmniej humor mu dopisywał. Coś za coś, jak to mówią. Chłopak wciąż siedział w granatowym samochodziku patrząc się leniwie na sylwetkę partnera, jakby próbował wyczytać z niej dalszy ciąg historii.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyWto Paź 25 2022, 20:01;

Gdyby ktokolwiek przeczytał wiadomości, jakie Maximilian wysyłał mu tego wieczora, pewnie zdziwiłby się że Paco w ogóle jest w stanie zidentyfikować zamaskowaną pod tysiącem literówek treść. Najwyraźniej Meksykanin przywykł już do pijackiego stylu swojego młodszego partnera na tyle, by w miarę rozumieć tak bełkotliwą mowę, jak i niezgrabne pismo, co nie oznaczało wcale że bawił go podchmielony stan nastolatka. Rozumiał, że czasami można przeholować, jednak w przypadku Felixa sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Domyślał się, że dzieciak znowu usilnie stara się uciec przed przytłaczającą go rzeczywistością, a w jego żyłach prawdopodobnie krążą nie tylko procenty, ale i mieszanka rozmaitych środków odurzających, które niestety nastolatek potrafił sobie załatwić również za jego plecami.
Teleportował się w okolice lunaparku, a potem zręcznym susem przeskoczył przez nieco niższe ogrodzenie na tyłach wesołego miasteczka, rozglądając się tylko na wszelki wypadek wokoło, żeby uniknąć wątpliwej przyjemności spotkania z policją albo innymi świadkami, którzy mogliby funkcjonariuszom donieść o dość nietypowym włamaniu. Na szczęście teren świecił pustkami, a pod osłoną nocy łatwiej było przekraść się w kierunku nieczynnych obecnie atrakcji niezauważenie. Niestety każdy medal miał dwie strony, a we wszechobecnej ciemności szukanie zakamuflowanego gdzieś tutaj Maximiliana zdawało się niczym szukanie igły w stogu siana. Pewnie minąłby zajmowany przez chłopaka samochodzik, gdyby nie piłeczka, którą kochanek trafił go prosto w czoło.
- Żeby wykupić to miejsce, musiałbyś się nieźle napracować. – Wytknął młodzieńcowi niesłusznie przypisywane sobie przez niego prawo własności, a chwilę później rzucił w jego stronę cieplejszą kurtkę z obitym milutkim futerkiem kapturem i szalik. – Załóż. Wieje dzisiaj jak skurwysyn. – Podniósł wymownie głowę, siadając na masce drugiego zabawkowego pojazdu. – Nie to, żebym wzbraniał się przed ugotowaniem ci zupy węgierskiej… ale chyba nie chcesz się pochorować. – Pozwolił sobie nawet na subtelny uśmiech, chociaż miał nadzieję, że uda mu się jakimś sposobem podejść tego upadłego imprezowicza, namawiając do powrotu do domu.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyWto Paź 25 2022, 20:16;

Najebany bełkot Maxa miał różne stadia i faktycznie Paco nauczył się już rozszyfrowywać chyba każde z nich. Co miało swoje zalety. Co do wad, to największą było to, że taka konieczność w ogóle zaistniała, ale przeszłości nie dało się już zmienić bez względu na to, jak bardzo tego chcieli, bo i żaden z nich nie posiadał zmieniacza czasu.
Zaśmiał się cicho, gdy zauważył, że trafił Paco prosto w łeb. Nie spodziewał się po sobie takiego cela i zdecydowanie nie tam miał zamiar uderzyć. Na szczęścia była to piłka, a nie cegła i nic się mężczyźnie nie stało.
-Albo przespać z właścicielem. - Zażartował, bo przecież nie byłby sobą, gdyby nie szukał zdecydowanie łatwiejszego rozwiązania niż zapracowanie na coś, co wymagało ogromnej sumy galeonów czy też, jak w tym przypadku, zwykłych funtów. -A tam, lekka bryza. - Odpowiedział, bo oczywiście organizm nastolatka w wyniku używek w nim krążących, był dość mocno rozgrzany, ale jako że kurteczka była zajebiście miękka, to od razu się w niej zatopił, otulając się ubraniem niczym pierzyną. -A taką zupę to bym teraz ojebał. Nie masz nic do wszamania? - Zapytał czując, jak kiszki grają mu marsza. Tak, zbliżała się gastrofaza, na którą niestety nie był przygotowany, a że lunapark był zamknięty, to nigdzie w pobliżu nie było niczego świeżego do zjedzenia, oprócz kilku, rosnących tu i ówdzie pokrzyw. -Pamiętaj, nie wolno prowadzić po pijaku! - Niezdarnie pogroził mu palcem, gdy w końcu zakodował, że Salazar również rozgościł się w samochodziku. Biorąc pod uwagę własny stan, zachichotał sam do siebie, jakby ten tekst był najzabawniejszym, co na świecie istniało. Nawet zabawniejsze niż żart o maszynce i fryzjerze w lodówce. Nie, to nie tak szło...

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptySro Paź 26 2022, 00:10;

Niewykluczone, że Maximilian po alkoholu miał lepszego cela niż na co dzień, ale Paco nieszczególnie interesowała trafiona w samo czoło piłka, a raczej rozłożony w samochodziku chłopak, któremu daleko obecnie było do trzeźwości umysłu. Kochał tego drzemiącego w jego wnętrzu lekkoducha, ale nie teraz, kiedy wiedział że używki przejmują kontrolę nad jego życiem. – Nie sądziłem, że będę musiał wykupić lunapark, żeby móc walczyć o twoje względy… – Prychnął pod nosem, gorzko, a jednak wdał się w tę głupią grę, żeby zaskarbić sobie jego zaufanie. Domyślał się, że chcąc namówić go do czegokolwiek, najpierw musi przynajmniej spróbować „zostać jego kumplem”. Ba, nawet sięgnął po leżącą obok niego butelkę, wychylając kilka małych łyków, zbierając się do zganienia nastolatka za nieroztropne zachowanie, ale zaraz rozczulił go widok małolata tonącego w futerkowej, milutkiej kurtce. – Tutaj nie, ale mogę zabrać cię do siebie. Do Paraiso. Nawet mogę ci ugotować tę cholerną zupę. Czemu nie. – Wzruszył ramionami, zupełnie pomijając to, że Felix swoimi wiadomościami wybudził go ze snu. Pewnie normalnie spałby dalej, ale akurat jego nie potrafił zignorować. Nic więc dziwnego, że tkwił tutaj, na masce samochodziku w autodromie, obawiając się tego, co będzie dalej. – Na szczęście mamy teleportację. Chcesz się stąd zabrać? – Zapytał w końcu, próbując doszukać się okazji w nagłym napadzie głodu swojego młodszego partnera, który teraz przede wszystkim potrzebował przetrzeźwieć.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptySro Paź 26 2022, 00:20;

Tak, zdecydowanie nie był to moment na podobne sytuacje, ale cóż, po pewnej ilości substancji odurzających, Max tracił jakiekolwiek połączenia z szarymi komórkami, jakie posiadał, nie mówiąc już o tym, że tej nocy to nie zapamięta w żadnym stopniu, przez co przynajmniej z jego punktu widzenia, sytuacja między nimi wcale nie ulegnie zmianie. Pozostawało tylko pytanie, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie.
-Wystarczy ten autodrom i maszyna z popcornem. Nie jestem wymagający. - Poinformował łaskawie Paco, patrząc na niego zdecydowanie za małymi oczkami i uśmiechając się głupkowato. Kompletnie nie wiedział, co się odpierdala, dlaczego i jak widać ani trochę mu to nie przeszkadzało. Na całe szczęście, dziś postawił na nieco lżejszy kaliber narkotykowy, przez co był raczej rozkosznym i zmęczonym szkrabem, zamiast popierdolonej kuli energii, pełnej sił i agresji, by rozkurwić wszystko, co tylko nie spodoba się jego oczom. Nie mówiąc już o tym, że następnego dnia czekał go tylko kac, a nie potworny zjazd, co z punktu widzenia Solberga też było wielką ulgą. -Ehhhh.... - Westchnął ciężko, zatapiając twarz w kurtce, jakby naprawdę chciał stać się jednością z nią. -To jest tak daleeeeeeko. Zamówmy coś. - Wpadł na przegenialny pomysł, bo jak widać kompletnie nie miał zamiaru się ruszać dalej niż było to konieczne. -Sam nie wiem. Wybierz. - Wzruszył ramionami, bo teleportacja brzmiała już jak mniejszy wysiłek. Wyciągnął jedną łapkę spod kurtki, dając znak Paco, żeby podał mu flaszkę, bo też chciał się napić. Przecież nie pozwoli mu pić samemu! To już był alkoholizm, a na to Max nie mógł przystać.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptySro Paź 26 2022, 00:30;

Przykro mu się patrzyło na ten obrazek, który niby już znał, a który uderzał go za każdym razem mocniej. Pijany małolat nie zrobiłby może na nim wrażenia, gdyby nie znał zdecydowanie mniej przyjaznego tła, wypełnionego nałogami i goryczą. Westchnął w duchu, starając się nie ujawniać w mimice twarzy tych wszystkich przykrości, którymi wypełniło się jego serce.
- No dobra, jeżeli wygrasz ze mną wyścig, umowa stoi. – Negocjował warunki, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że niekoniecznie rozsądnie. – Jak wytrzeźwiejesz. Nie można prowadzić po alkoholu. – Na szczęście przypomniał sobie uwagę wygłoszoną przez samego młodzieńca, która ratowała go przed niebezpiecznym wyścigiem. Pieniądze go nie interesowały, mógłby wykupić jeszcze kilka atrakcji, byleby tylko odratować jego zdrowie i przywołać prawdziwy uśmiech na jego twarz. Niestety wiedział, że nie jest to takie proste, nawet jeśli teraz jego zmęczony partner słodko zwijał się w futerkową kulkę, do złudzenia przypominając kanapowego kota.
- Nikt nam nic tutaj nie przywiezie, chyba że z suką w komplecie. – Wytknął mu, wszak przebywali na terenie lunaparku nielegalnie. Włamywacze od siedmiu boleści. – Możemy zamówić, ale wtedy musisz się do mnie przytulić i jakoś przeżyć teleportację. Nic za darmo, mi amor. – Powtórzył propozycję, zapraszając Felixa w progi El Paraiso. Domyślał się, że bez wymiotów się nie obejdzie, ale miał nadzieję, że nie zniweczą one gastrofazy, którą najwyraźniej nastolatek obecnie przeżywał. Pizza albo McMagic dobrze by mu w tym stanie zrobiło… a gdyby nawet zaistniała taka potrzeba, gotów był stanąć przy garach, i upichcić mu na szybko węgierski specjał, byleby tylko wtłoczyć odrobiny prawdziwego życia w te odurzone żyły. – Mi żałujesz? – A propos, póki co nie oddawał mu butelki, pociągając kolejnego łyka tylko po to, by oszczędzić jemu dodatkowych wrażeń.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptySro Paź 26 2022, 00:44;

No tak, jeden z nich patrzył zdecydowanie szerzej w tej chwili na całą tę sytuację. Nic więc dziwnego, że Paco bawił się trochę gorzej niż Max, który był gdzieś zawieszony między imprezą a spaniem i chyba sam nie był pewien, w którym kierunku chce iść, więc hibernował w samochodziku.
-Psuja. - Wytknął mu, prychając. Bo co to za zabawa ścigać się na trzeźwo? Nie żeby sam wspominał o tym, że nie można, ale jak wszystkim wiadomo, pan Hipokryzja Solberg nie zwracał uwagi na takie mało istotne szczegóły jak zgodność z własną wypowiedzią, czy logika. -Jak mam być trzeźwy, to dorzuć jeszcze maskotkę. - Rzucił, chuj wie czemu, wskazując głową na stojącą nieopodal strzelnicę, gdzie można było wygrać mniejsze lub większe pluszaki różnej maści. Nie żeby Max jej naprawdę potrzebował, ale w tej chwili uważał, że za takie poświęcenie musi dorzucić coś do nagrody, bo inaczej nie zostanie odpowiednio doceniony.
-Gówniane mają te promocje. - Prychnął oburzony, bo nie rozumiał JAKIM PRAWEM policja miała wyciągać od nich konsekwencje za nielegalne wkroczenie na teren lunaparku i picie w miejscu publicznym. Przecież wszystko było w porządku. -Przytulić się mogę. Lubię się przytulać. - Wyrzucił, kompletnie odklejony od kontekstu tego, co się tu działo. Docierało do niego piąte przez dziesiąte, ale przynajmniej kontaktował, a to wcale nie było zawsze takie oczywiste. Zdecydowanie potrzebował czegoś tłustego, ale w okolicy z tłustych rzeczy miał tylko Sala nie było niczego takiego.
-Wiesz, że nie. - Opuścił bezwładnie łapkę, która jebła o samochodzik, co miało zakończyć się ładnym siniakiem, ale Max był na tyle znieczulony, że tego nie poczuł, a przynajmniej nie tak, jak powinien. Trochę było mu smuto, że się nie napije, ale no nie mógł przecież żałować Paco alkoholu. Byłby naprawdę niedobrym partnerem.
-To jak jednak pijemy to chodź. Tam jest cieplej. - Wyczołgał się niezgrabnie spod kurtki, którą zarzucił sobie na ramiona, po czym nie oglądając się na Salazara ruszył powoli i krzywo przed siebie w kierunku niewielkiego budynku opatrzonego szyldem "Labirynt luster".

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees


Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Sro Paź 26 2022, 01:30, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptySro Paź 26 2022, 00:57;

Niestety patrzył szerzej i momentami nawet zazdrościł tej imprezy i beztroski, które królowały w umyśle Maximiliana. Przekonał się jednak nie tak dawno o tym, że mu zależy, a to oznaczało że musiał wytrwać cierpliwie przy nim, udając jedynie że pociąga z życiodajnej butelki, żeby uśpić chłopięcą czujność, mimo że sam najchętniej by się upił, zapominając o doskwierających im obu problemach. – Teraz mówisz psuja, a prawda jest taka, że dbam jedynie o twoje prawo jazdy. – Pokazał mu język, starając się wcielić w rolę wesołego kamrata podróży, ale tak naprawdę marzył o powrocie do łóżka i miał nadzieję, że uda mu się przekonać do snu również tego cholernego boa dusiciela, który nie wiedzieć czemu walczył usilnie z opadającymi powiekami. – Proszę cię bardzo… – A jednak mądrość nie przychodziła wcale z wiekiem, a pijany nastolatek zdołał wjechać Meksykaninowi na ambicję. Paco, trzymając kurczowo butelkę alkoholu, popędził do strzelnicy, a chociaż mógł wziąć każdą maskotkę, jaką jego partner by sobie wymarzył, i tak pochylił się do karabinu, oddając pierwszy próbny strzał, by wybadać kłamliwe ułożenie muszki, a potem strzelił w sam jej środek, zgarniając największego pluszowego misia dla swojego kochanka.
- No teraz to już niczego mi nie odmówisz. – Podpuszczał go, popijając kolejnego łyka bursztynowego trunku, byleby nie oddawać go prawowitemu właścicielowi. – No to chodź się przytul. – Poruszył sugestywnie brwiami, rozsiadając się wygodniej na masce samochodu, który ktoś oznakował jako mercedesa, mimo że podobieństwa do znanej marki nie widać było za grosz. – O nie, nie… koniec wycieczek na dzisiaj. – W końcu porwał się jednak na stanowczość, stając pomiędzy ogromnym, pluszowym misiem, a ciągnącym go w nieznane kochankiem. Tak, dostrzegał z daleka szyld i powiedzmy sobie uczciwie, labirynt luster nie brzmiał jak coś, co warto byłoby w tym stanie odwiedzić. – Mieliśmy zjeść, pamiętasz? Chodź, pójdziemy do mnie, poprzytulamy się… bo lubisz się przytulać, i zjemy coś dobrego. – Sprytnie powtórzył jego własne przemyślenia, mając nadzieję, że w ten sposób łatwiej będzie go odwieść od dalszego zwiedzania lunaparku.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptySro Paź 26 2022, 01:12;

Dla Maxa, jeśli butelka się przechylała na wysokości twarzy Paco i nic nie zostało rozlane, to była w tej chwili oznaka, że mężczyzna dobrze się bawi razem z nim. Mogły mu lekko umykać takie szczególiki, jak to oszustwo, ale było mu tak wygodnie i tak milusio, że nawet nie myślał o czymkolwiek innym dłużej niż pół sekundy.
-Ja mam prawo jazdy? - Spojrzał na niego szczerze zdziwiony. -Wow, chyba wypiłem więcej niż myślałem. - Podrapał się po głowie z niedowierzaniem w oczach. Był święcie przekonany, że schlał się do takiego poziomu, że po prostu o tym zapomniał. W życiu nie przyszło mu do głowy, że prawka nie ma, a Paco tylko z nim pogrywa, żeby ostatecznie jakoś dowlec jego uzależnione dupsko do domu. -He? - Zapytał, ale nim zdążył mrugnąć w slow motion, Morales już stał przy strzelnicy i oddawał pierwszy strzał, który hukiem poniósł się po opuszczonym lunaparku. A przynajmniej tak się wydawało Maxowi, który odczuwał teraz wszystko osiem razy bardziej. -Ścisz to, kurwa. - Mruknął, zatykając sobie uszy, ale zaraz szmaragdowe tęczówki nieco szerzej się otworzyły i zajaśniały iskierkami, gdy Paco wręczył mu naprawdę ogromnego misia. -O mój boże, jest zajebisty! - O mało co nie wykrzyknął, biorąc maskotkę i obejmując ją ramionami jak małe dziecko tulące ukochaną maskotkę. Chyba mało kto pamiętał, by Max wykazywał tak dziecięcą radość z tak prostej i głupiej rzeczy. No to teraz chłopak miał już nowego przyjaciela.
-Jesteś super, wiesz? - Spojrzał na Sala zza pluszaka, który był na tyle duży, że Maxa było ledwo widać zza wielkiej, wypchanej głowy. Nastolatek zdołał jednak wychylić się na tyle, by z przyzwoitką między nimi, dać Paco buziaka w policzek.
-No dobra, nie marudź. Tam jest ciepło. Choć! - Wzburzył się lekko na tekst o końcu wycieczek, bo teraz to już nie chciał siedzieć a dzięki misiakowi zapomniał nieco o jedzeniu. I o tym co mówił jeszcze chwilę temu patrząc po słowach, jakie opuściły jego usta. -Zamówimy coś, nie sraj buły. I poprzytulamy się do misia. Okej? - Spojrzał wielkimi, szczenięcymi oczami na Salazara i naprawdę wyglądał jak pięciolatek, który błaga o coś, na czym naprawdę mu zależy. -Pięć minutek? - Dodał, jakby nagle uznał, że targowanie się cokolwiek da.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptySro Paź 26 2022, 20:51;

Meksykaninowi niekoniecznie towarzyszył zabawowy nastrój, jednak unosił dzielnie kąciki ust, żeby przypadkiem nie zniechęcić do siebie pijanego nastolatka. Widział w jakim ten jest stanie, dlatego wolał już zagrać na jego zasadach i wzbudzić jego zaufanie, niżeli na dobre stracić chłopaka z oczu. Nie zdziwiłby się przecież, gdyby urażony Maximilian z powodu urażonej dumy rzucił się nierozsądnie do ucieczki za pomocą teleportacji, rozszczepiając się gdzieś po drodze… no chyba nie zabrał ze sobą różdżki, ale tego niestety Morales nie mógł być w stu procentach pewien.
- Mierda… Nadal go nie zrobiłeś? – Tym razem to on mruknął zdziwiony, w końcu miał już okazję sadzać młodszego partnera za kierownicą i nie uważał, by brakowało mu umiejętności; inna rzecz, że z prowadzeniem pojazdu nieszczególnie komponowały się używki. – No spust to masz. – Rzucił za to zaczepnie, korzystając z okazji, że Felix sam wspomniał o przesadzie. Zdecydowanie lepiej było mu wytknąć brak umiaru w żartach niż na poważnie, w końcu w tym drugim przypadku na pewno by się obruszył, uznając go za niegodnego imprezy partnera. Na szczęście jednak Paco miał do tego chłopaka ogrom cierpliwości, a mimo że został wybudzony bełkotliwymi wiadomościami na wizzengerze, stanął na wysokości zadania i jeszcze zdecydował się ukraść dla kochanka największego pluszowego misia, śmiejąc się pod nosem z chłopięcego komentarza na temat regulacji głośności wystrzału. No tak, gdyby tylko nosił ze sobą na wszelki wypadek tłumik…
Przewrócił teatralnie oczami i pokręcił głową ze zrezygnowaniem, ale to nie pierwszy raz, kiedy Maximilian całkowicie omamił go swoim urokiem. Dziecięca wręcz radość wydobywa pod postacią przepełnionego entuzjazmem krzyku i owijające się wokół przytulanki ręce rozlały się ciepłem po jego sercu, a połączony z buziakiem komplement już w ogóle przechylił szalę słodkości na korzyść problematycznego, ale i kochanego nastolatka. – Wiem. – Odpowiedział dumnie, przygarniając na moment partnera ramieniem, ale niestety nie dało się go zbyt długo upilnować, a co gorsza chłopak uciekł się do argumentu ostatecznego pod postacią szczenięcych, proszących ślepiów. – Nie będziemy niczego tutaj zamawiać… Przypominam, że jesteśmy tu nielegalnie. – Zdołał wytknąć mu ostrzegawczym tonem, zanim westchnął ciężko, niejako godząc się z porażką. – Pięć minut. Potem wracasz ze mną do domu i zamawiamy coś do jedzenia. – Pogroził mu palcem, przedtem wymownie wskazując na zegarek, a potem ruszył za nim, mając nadzieję że Solberg nie wpadnie na jeszcze głupsze pomysły.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptySro Paź 26 2022, 21:21;

Z Maxem nigdy nic nie było wiadomo bez znaczenia, czy był akurat trzeźwy, czy też nie. Dlatego też nic dziwnego, że Paco wolał zachować tutaj pewne środki ostrożności licząc na to, że niedługo obydwoje znajdą się pod pierzyną i będą mogli zakończyć te nocne wojaże. Niestety, Solberg sam chyba nie wiedział, czy jest po jego stronie, czy też ma zupełnie inne plany, bo choć całe jego ciało zdawało się być senne, tak czyny chłopaka już wskazywały na chęć dalszej imprezy.
-Nie wiem. - Opuścił kąciki ust, bo pogubił się już w tym, czy ma to prawo jazdy, czy go nie ma. Był zrobiony, a tu takie ciężkie pytania mu zadawano. -Każdy ma jakiś talent. - Wyszczerzył się, jakby usłyszał najlepszy komplement na świecie, bo tak mu to teraz zabrzmiało. Inna sprawa, że naprawdę nie powinien być z tego dumny, a już szczególnie nie w tym wieku, ale jakoś w tej chwili nie zwracał na to uwagi. Zamiast tego skupił się na cholernym wystrzale, który odbijał się dzwonieniem w uszach.
Uwaga Solberga całkowicie została jednak po chwili już pochłonięta przez wielkiego pluszaka, którego zagarnął, jakby nic innego w życiu do szczęścia nie potrzebował. Cieszył się jak dzieciak z miękkości przytulanki i przede wszystkim z jej rozmiarów, które sprawiały wrażenie, jakby misiak dawał ciepło i wsparcie, którego Felix zdecydowanie potrzebował i to bardzo, naprawdę bardzo mocno. Po chwili nie tylko obejmował pluszaka, ale i był obejmowany przez Salazara, co jednak nie trwało długo, bo musiał sprzeciwić się jakiemukolwiek powrotowi do domu. Teraz, gdy znów zaczynał się dobrze bawić, żal mu było nocy. -A tam, pierdolenie. - Ofuknął go, jakby to była wina Paco, że łamią prawo i nikt im z radością tutaj nie przywiezie pizzy. Zaraz jednak zamienił się znów w najsłodszą istotę świata i rozpromienił się jak debil, gdy Morales zgodził się jeszcze chwilkę spędzić tutaj, w lunaparku. Max ponownie dał mu szybkiego buziaka i poprowadził w stronę labiryntu luster, gdzie dostali się tylko dzięki temu, że już wcześniej tego dnia, były ślizgon i jego znajomi użyli na drzwiach wytrychu.
-Ciiiiii.... - Przyłożył konspiracyjnie palec do ust, jakby bał się, że teraz ktoś ich tu przyłapie. Nie wtedy, gdy odjebywali głośne strzały, czy gdy stali na otwartej przestrzeni rozmawiając ze sobą. O nie, teraz, w zamkniętym pomieszczeniu, byli według Maxa zdecydowanie bardziej narażeni na cokolwiek. Solberg szedł przed siebie, wciąż obejmując przytulankę i z ogromnym wyszczerzem oglądając się na boki. Raz po raz wpadł na któreś lustro, przepraszając mężczyznę w odbiciu, aż w końcu doszli do ślepego zaułka. -Ups, chyba się zgubiłem. - Zachichotał znowu, sadzając misia na podłodze i szukając po kieszeniach zapalniczki, gdy nagle poczuł coś, o czym kompletnie zapomniał. -Ejjj.! Pokażę Ci magiczną sztuczkę! Dobra? Chodź! - Położył się na ziemi, po czym pociągnął za sobą Paco, dając mu znak, że ma uczynić to samo.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptySro Paź 26 2022, 22:01;

Maximilian przypominał tykającą bombę zegarową. Nigdy nie wiedziało się, kiedy nastąpi wybuch, czy może tym razem to jedynie budzący strach niewypał. Mimo to Paco wiedział, że nie może zostawić chłopaka samego. Nie chciał, żeby napruty jak szpadel szlajał się po mieście i szukał guza, toteż siedział przy nim wytrwale, w duchu narzekając jedynie na to, że po raz kolejny nie wyśpi się przed dniem pracy. – No tak… – Westchnął cicho, niezauważenie, dopiero teraz uzmysławiając sobie, że być może nie doszacował rauszu młodszego partnera, który najwyraźniej całkiem już zagubił się w otaczającej go rzeczywistości. Nie wyglądał aż tak tragicznie, ale nie powinno to dziwić, skoro do środków odurzających przywykł, a za dzieciaka chyba wpadł do kotła wypełnionego po brzegi ognistą. Niestety, tak jak Meksykanin uważał że nastolatek może poszczycić się wieloma talentami, tak akurat nie określiłby tym mianem rekordowego spożycia wysokoprocentowych trunków. Nie był dumny, ale rozumiał że pragnienie ucieczki jest silniejsze od niego.
Nie zamierzał natomiast przepraszać za odgłos wystrzału, no chyba że jako przeprosiny potraktować ogromnego pluszowego misia, którego podarował wyszczerzonemu Felixowi. Pewnie wyglądaliby teraz jak para zakochanych nastolatków, gdyby nie to że jeden z nich był najebany, a drugi najchętniej wróciłby pod kołdrę spać. Przez moment Salazar wierzył nawet, że uda mu się namówić partnera na sen, ale gdzie tam… Wystarczyło, że spostrzegł lśniące w szmaragdowych ślepiach iskierki, a już wiedział, że czekają go kolejne katusze. – Żadne pierdolenie, głodny jestem. Pięć minut, z zegarkiem w ręku. – Tak naprawdę wcale na jedzenie ochoty nie miał, ale musiał zagrać silnym argumentem w negocjacjach, a żadnego innego nie miał. Modlił się, żeby chociaż ten zadziałał, ale na razie poddańczo wędrował za nastolatkiem do gabinetu luster, mając nadzieję że chłopak nie zwymiotuje w zderzeniu z przemykającymi wszędzie podobiznami.
Przyłożył palec do ust na znak, że zrozumiał jego intencje, ale trudno było mu powstrzymać się od śmiechu, kiedy Felix zaczął przepraszać trącone ramieniem postaci, nie zdając sobie sprawy z tego że to wyłącznie ich własne odbicia. Kulturny jak zawsze, szkoda tylko że nietrzeźwy. – Nawet nie wiesz jak bardzo……się pogubiłeś. Szepnął cicho, bardziej do siebie niż do swojego kochanka, bacznie obserwując poczynania szalonego małolata, żeby w razie czego uchronić go przed nim samym. – Co kombinujesz? – Wyrwał nagle zdziwiony, dając się pociągnąć i ułożyć na ziemi, jednak mimowolnie skrzywił usta, zastanawiając się czy to aby na pewno dobry pomysł, żeby chłopakowi zaufać. Problem w tym, że nie miał za bardzo innego wyjścia, jeżeli nie chciał go do siebie zrazić.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptySro Paź 26 2022, 22:22;

Pozornie była to przepiękne randka, choć patrząc na okoliczności nie było w tym niczego wesołego. Niestety, bo na pewno w innym przypadku obydwoje naprawdę cieszyliby się z podobnie spędzonego razem czasu.
-No dobrze, panie psujo. - Przewrócił oczami, ruszając przed siebie. Fakt, że Paco nie podzielił się z nim whisky, działał raczej na korzyść ich obu. Dzięki temu też, Max był w stanie na ten moment utrzymać w żołądku wszystko, co tam się znajdowało i nie musieli martwić się zostawieniem po sobie bałaganu. Jak narazie mieli też szczęście co do tego, że nikt ich stąd nie wyjebał lub, co gorsza, nie chciał wsadzić do radiowozu. Wpatrzony w misia nastolatek uchronił się też przed zawrotem głowy spowodowanym milionem własnych odbić, które nawet na trzeźwo potrafiły nieźle namieszać człowiekowi w bani.
Nie usłyszał szeptu Salazara, zajęty upewnianiem się, że jego nowy, wypchany przyjaciel, siedzi stabilnie na podłodze. -Patrz! Masz kolegów! - Powiedział do misia, wskazując na otaczające ich odbicia maskotki, po czym nastolatek zachichotał. Chuj jeden wiedział, czy żartował, czy serio myślał, że nagle wyłoniła się skądś armia pluszaków. Może lepiej było czasem nie dopytywać. Szczególnie, że zaraz po tym sam Solberg wylądował na podłodze, ściągając za sobą Paco. -Zamknij oczy! - Wyszczerzył się do partnera. -Ale tak bardzo. Tak, do zamknięcia! - Ostrzegł go, po czym pacnął niezdarnie swoją dłonią w jego twarz, chcąc mu te ślepia dla pewności samemu zasłonić. -Nie patrzysz? Nie patrz! - Upewnił się jeszcze, po czym drugą dłonią, wygrzebał z kieszeni niewielką lampkę na baterie i przełączył przycisk. Generowane przez gadżet światło od razu zaczęło odbijać się od otaczających ich luster dając efekt niczym kula dyskotekowa, co naprawdę robiło niezłe wrażenie, a już szczególnie zachwycało zjaranego i chlanego chłopaka. -TA DAM! - Krzyknął, biorąc dłoń z twarz Moralesa, tym samym pozwalając mu na otworzenie oczu, po czym zanurzył znów dłonie w kieszeniach i wyciągnął je do mężczyzny. -Bierz , efekt będzie jeszcze lepszy! - Zapewnił, gdy na jednej z jego dłoni leżał dość sporych rozmiarów blant, a na drugiej niewielki znaczek, nasączony kwasem.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptySro Paź 26 2022, 23:29;

Rzeczywiście spotkanie w opustoszałym lunaparku generowało ogromny potencjał na udaną randkę… gdyby tylko obydwaj mogli poszczycić się trzeźwością umysłu, a niestety Maximiliana sposób było obecnie o takową podejrzewać. Nienaturalnie wyszczerzony uśmiech, rozszerzone źrenice i drgające dłonie zaciśnięte kurczowo na pluszowym materiale wyraźnie świadczyły o tym, że w żyłach nastolatka płynęła cała tablica Mendelejewa, dlatego niby rozczulający widok rozradowanego młodzieńca po dłuższym namyśle okazywał się jednak wyjątkowo przykrym i rozczarowującym obrazkiem. Paco wcale nie chciał przyjmować na siebie roli pana psui, ale niestety musiał w końcu przemówić chłopakowi do rozsądku i bezpiecznie oddelegować go do domu albo do własnego apartamentu.
Na razie jednak dawał się prowadzić nastoletniemu wodzirejowi, starając się zaskarbić jego przyjaźń i zaufanie. Wędrował więc krok w krok za nim, niekiedy dusząc cisnący mu się na usta śmiech, innym zaś razem wzdychając ciężko na dotykające ich problemy. Kąciki ust ponownie uniosły się nieco wyżej wskutek reakcji Felixa na odbijającą się w lustrach armię maskotek, ale powiedzmy sobie uczciwie, marne to było pocieszenie. – No już, już… – Mruknął poganiany przez pijanego magika skorego do sztuczek, który mimo rauszu zdołał wypatrzeć jego podstępnie zmrużone powieki. Morales miał nadzieję, że zdoła podejrzeć, co ten smyk wyczynia, ale ostatecznie jego misterny plan spłonął na panewce i zmuszony został zamknąć oczy naprawdę, tak do zamknięcia. Nie był przekonany czy gra jest warta świeczki i czy nie ryzykuje zbyt wiele tym wyrazem posłuszności, a jednak gdy na powrót otworzył ślepia, przeklął tylko w duchu, wszak nawet jemu zakręciło się w głowie.
- Dobra, dobra. Niezła sztuczka, królu melanżu, ale koniec zabawy na dzisiaj. Pamiętasz? Obiecałeś mi, że za pięć minut wracamy, a pięć minut minęło. – Świadomie pochwalił jego starania, łagodnym tonem przypominając mu jednak o rozsądniejszym zwieńczeniu wieczoru. Nie spodziewał się tego, co za chwilę nastąpi, a gdy tylko Solberg wyciągnął do niego dłonie z blantem i charakterystycznym kartonikiem, z pewnością nasączonym kwasem, omiótł go smutnym spojrzeniem, nie będąc w stanie wytrwać w swej aktorskiej roli. – Nie. – Rzucił stanowczo, odpychając jego rękę, a potem zebrał się z ziemi, podając chłopakowi pomocne ramię. – Chodźmy już, proszę. Odprowadzę cię do domu. – Patrzył cały czas w szmaragdowe ślepia, palcami próbując wymacać przycisk wyłączający tę pieprzoną lampę. Nie było to takie proste, ale wreszcie udało mu się pozbyć tego wwiercającego się w mózg kalejdoskopu.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyCzw Paź 27 2022, 00:07;

Ta noc zdecydowanie nie należała do przyjemnych dla starszego z nich. Wszystko to było bardziej gorzkie niż słodkie, pokazując Paco tylko, jak bardzo Max wrócił do punktu wyjścia. Może i nie darł mordy i nie rzygał wokół, ale i tak nie powinien w ogóle się w tym stanie znajdować i obydwoje bardzo dobrze o tym wiedzieli.
Solberg był w swoim świecie i chciał, by jego partner też potrafił dostrzec to, co sam widział, ale niestety, a raczej na szczęście, nie było to takie możliwe. Salazar dobrze odgrywał swoją rolę, zdobywając zaufanie porobionego nastolatka, ale jak widać było, nie sprawiało to ani trochę, że młody eliksirowar miał ochotę opuszczać to miejsce. Max czekał niecierpliwie na reakcję Moralesa na swoją "magiczną" sztuczkę i gdy w końcu Salazar otworzył ślepia, nastolatek bardzo mocno się rozczarował. -Tylko tyle? - Pokiwał smutno głową, bo przecież miał się za geniusza, a Paco skomentował to wszystko jakby zobaczył ładnego kwiatka przy drodze. Wniosek był jeden - Moralesowi potrzeba było narkotyków, które w mgnieniu oka pojawiły się w dłoniach Felixa. -Jesteś drętwy. - Ofukał go znowu, mając zamiar samemu skorzystać z dobrodziejstw halucynogennego kwasu, ale niestety kartonik wypadł mu z dłoni, gdy Morales ją odepchnął, a w tym całym kolorowym rozgardiaszu, porobiony chłopak nie był w stanie go odszukać. -Skoro nie mam wyjścia... - Włączył mu się tryb obrażonego dziecka, ale nie chciał już więcej oponować widząc, że z Paco nie ma zabawy. Do tego oczy coraz mocniej mu się zamykały. Zgarnął więc swojego misiaka i pozwolił Moralesowi teleportować się do miejsca, które pierwsze przychodziło mu na myśl, gdy słyszał słowo "dom".

***
Był środek nocy, gdy Nick został wyrwany ze snu przez Buddy`ego. Pies zaczął ujadać, po czym przydreptał do sypialni, jaką mężczyzna dzielił ze swoją żoną i zaczął ciągnąć go za nogawkę spodni.
-No już, już. Co się dzieje? - Zapytał psinę, która od razu ruszyła ku wejściu do jego domu. Na wpół śpiący lekarz, wstał za zwierzakiem zdając sobie sprawę, że ktoś próbuję zaanonsować swoją obecność przy frontowych drzwiach. Zdziwił się nieco, patrząc na zegarek na nadgarstku. Godzina zdecydowanie nie zachęcała do odwiedzin, a brak migającego za oknem światła sprawiał, że jedyna rozsądna odpowiedź - wizyta policji - traciła na prawdopodobieństwu. Nick Kolberg, mimo że zaspany, nie był mężczyzną głupim. Poruszał się cicho, w przeciwieństwie do szczekającego i drapiącego w drzwi Golden Retrivera i nim dotknął klamki, spojrzał najpierw przez wizjer. Widok, jaki zastał sprawił, że od razu otworzył drzwi, a jego mina zdecydowanie nie wyglądała na zadowoloną.
-Kurwa mać. Wejdź. - Odsunął się, by zrobić Paco miejsce, a zaraz potem zarzucił sobie ramię swojego przybranego syna na ramię. -Chodź Max, Buddy nie może się doczekać aż z Tobą zaśnie. - Wspomniany przez mężczyznę pies widocznie chodził wokół nich zestresowany, ale i szczęśliwy na widok Maxa i Paco. Słysząc swoje imię, spojrzał z zaciekawieniem na Nicka, jakby instynktownie ruszając prosto do salonu. Młody Solberg praktycznie był już w krainie snów i tylko pierdoląc coś pod nosem, uśmiechał się do merdającej smutno ogonem psiny. -Połóżmy go w salonie. - Odpowiedział do Moralesa, tym samym prosząc go o pomoc.
-Co się stało? Znalazłeś go, czy byliście razem? Wiesz, co brał? - Zapytał Salazara, gdy już Max wtulał się w misia i swojego wiernego pieska, powoli zaczynając chrapać na kanapie w pokoju gościnnym. Choć Nick nie chciał zatrzymywać mężczyzny, musiał wiedzieć, co tu się odkurwiło. Wiedział, że powinien obudzić Stacey, ale nie chciał martwić jej teraz szczególnie, że miała za sobą naprawdę ciężki tydzień i potrzebowała porządnego odpoczynku. -Odpierdolił coś poważnego? A ten miś? Błagam, powiedz, że nie zajebał go z jakiegoś sklepu... - Bombardował Paco pytaniami jeszcze przez chwilę, rozcierając sobie skronie, które coraz mocniej zaczynały pulsować mu z bólu. Gdzieś w międzyczasie zaproponował gościowi szklankę whisky i sam nalał sobie niewielką ilość, dla złagodzenia tej nocnej przygody, a gdy już wszystko zostało opowiedziane, podziękował Paco za reakcję i gdy tylko gość opuścił jego progi, resztę nocy spędził w wygodnym fotelu, pilnując nastolatka i zastanawiając się, czy jest jeszcze jakikolwiek sposób na to, żeby go z tego gówna wyciągnąć.


//zt
+

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyCzw Paź 27 2022, 00:33;

Mówiąc zupełnie szczerze, zamiast magicznej sztuczki wolałby zobaczyć ładnego kwiatka przy drodze, a przede wszystkim chciałby widzieć swojego młodszego partnera w stanie, który pozwalał na zachowanie świadomości. Rozanielony uśmiech nastolatka i złożony na jego policzku buziak prędko odeszły w niepamięć, przegrywając z obrazami potykającego się o własne nogi bądź uderzającego o odbijające się w lustrze postacie dzieciaka, a już wyciągnięte w jego kierunku narkotyki przechyliły szalę goryczy, napełniając smutkiem serce Meksykanina, który chyba po raz pierwszy w życiu postanowił kogoś do niego wpuścić.
Pocałował delikatnie czoło Maximiliana, tym subtelnym gestem starając mu się wynagrodzić brak wyczekiwanego entuzjazmu, ale spojrzenie czekoladowych tęczówek stało się jeszcze czujniejsze, a Morales odetchnął z ulgą dopiero wtedy, kiedy zyskał pewność, że Felix nie zamierza się z nim wykłócać. Kiwnął wymownie głową, wyprowadzając ich z gabinetu luster, a potem chwycił chłopaka wpół, teleportując się z nim na obrzeża Inverness. Nie miał pojęcia, że Solberg wyprowadził się od przybranych rodziców. Dotychczas nie pochwalił mu się dzieleniem lokum z Brooks.
Przez dłuższą chwilę zastanawiał się czy powinien budzić Nicka i Stacey, jednak wolał nie ryzykować tym, że Maximilian przebudzi się i stwierdzi, że warto dalej ruszyć w melanż. Zapukał więc głośno, słysząc zza ściany szczekanie Buddy’ego, a niedługo później wyrosła przed nim sylwetka zaspanego gospodarza, któremu ostrożnie przekazał bezwładnego, przysypiającego już syna. Złapał go ponownie pod ramię dopiero na skutek ojcowskiej prośby, po której obydwaj ułożyli biedaka na kanapie w salonie. Chyba tylko stęskniona psina nie do końca zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji. – Znalazłem go… Napisał mi, gdzie jest. – Poprawił się prędko, jeszcze raz zerkając na Felixa, chyba przede wszystkim po to, by uniknąć zmartwionego wzroku lekarza. – Nie wiem, ale miał przy sobie alkohol, zioło i prawdopodobnie LSD. – Nigdy nie bawił się w konfidenta, jednak w takich okolicznościach, po pierwsze czuł że jest winny ojcu Maximiliana wyjaśnienia, a po drugie po prostu się o tego pogubionego dzieciaka martwił. Miał nadzieję, że rodzice przynajmniej pomogą mu się jakoś po tej ciężkiej nocy pozbierać.
Podniósł dłoń, mając już podziękować za gościnę, ale zrozumiał że nie może pozostawić Nicka bez odpowiedzi, dlatego ostatecznie usiadł naprzeciw niego, sącząc polaną mu do szklanki whisky. – Chyba nie, a przynajmniej nic, o czym bym wiedział. – Przyznał uczciwie, uśmiechając się półgębkiem na pytanie o pluszowego misia. No tak, nie pomyślał że ta maskotka może okazać się niezbyt komfortowym towarzyszem. Nie dał jednak po sobie poznać tego, że rzeczywiście została zdobyta nielegalnie, zwłaszcza kiedy gotów był wziąć na barki ciężar odpowiedzialności. – Nie, spokojnie. Niczego nie ukradł… to ja mu go dałem. – Dopiero gdy wypowiedział te słowa na głos, uzmysłowił sobie że okazały się one krępujące również z innego, początkowo niezauważonego przez niego powodu. Na szczęście miał okazję zatopić czekoladowe tęczówki w bursztynowym trunku, ukrywając przed mężczyzną przemykające w nich iskierki. Przywołał się do porządku, odpowiadając na kolejne pytania gospodarza, a wreszcie dopił ostatniego łyka trunku, podając mężczyźnie dłoń na pożegnanie, ściszonym głosem przekonując go, że jego adoptowany syn na pewno odnajdzie kiedyś właściwą drogę.

zt.

+
Powrót do góry Go down


Ricky McGill
Ricky McGill

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Galeony : 113
  Liczba postów : 602
https://www.czarodzieje.org/t21890-ricky-mcgill#717434
https://www.czarodzieje.org/t21892-ricky
https://www.czarodzieje.org/t21889-ricky-mcgill
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyPon Maj 27 2024, 16:14;

Widziadła: nie

Tak jak obiecał, od razu po pracy porwał Werkę spod budynku radia i ruszyli na podbój Londynu, który z pewnością nie był gotowy na szarżę tej dwójki szaleńców biegnących przez miasto w wybitnych nastrojach, z głowami w chmurach i różowymi okularami na nosach. Siedziba Magic Radia znajdowała się w mugolskiej dzielnicy i tam też postanowili zostać i zapoznać się z rozrywkami dostępnymi dla niemagicznych ludzi, chociaż akurat Ryszard był w nich całkiem nieźle zorientowany jak na człowieka wychowanego w magicznej rodzinie, a to dlatego że sam był chodzącą rozrywką. Zadbał oczywiście o zapewnienie dodatkowego asortymentu, czyli butelki mugolskiej whisky oraz tłustego skrętem z prima sort ziołem, którym łysy z warsztatu handlował po godzinach (i w trakcie też, ale nikt nie musi o tym wiedzieć); koniec końców, mugolskie rozrywki często bywały nudne w porównaniu do magicznych, dlatego na wszelki wypadek dobrze było trochę podkręcić nastrój. Nie chciałby przecież, żeby Werka się zanudziła. A może bał się nie o mugolskie rozrywki, a o to że na trzeźwo to on okaże się niezbyt interesujący?
- Byłaś tu kiedyś? Ja nie, ale wygląda całkiem dosko - zapytał, kiedy podczas błądzenia po okolicy i powolnego rozpoczynania imprezy eleganckim sączeniem whisky z gwinta trafili pod bramę Lunaparku. Wesołe miasteczko, jak sama nazwa wskazuje, na pewno było wesołe, więc rzucił Werce krótkie pytające spojrzenie mówiące "idziemy?" i pociągnął ją do środka. Skąd miał mugolskie pieniądze, za które kupił bilety, tego sam nie wiedział. Może komuś przypadkiem ukradł, a może dostał jako napiwek jeszcze za czasów mieszania drinków w Geometrii? Rozejrzał się po okolicy, rejestrując kilka całkiem interesująco wyglądających cudactw, karuzeli, samochodów, gier i Merlin wie co jeszcze. - Ej, która godzina? Jakbyśmy się gdzieś skitrali do zamknięcia, to w nocy mielibyśmy wszystko dla siebie. O tam byśmy se siedli - wskazał szczyt diabelskiego młyna górujący nad wszystkimi innymi konstrukcjami - I mieli luksusowy widok na całe miasto. Niezbyt zajebiste, swoją drogą. Do Dublina się nie umywa - dorzucił zupełnie nieistotną refleksję i wyszczerzył się do Werki zachęcająco, przekonany że jego plan jest wspaniały i ani trochę nie durny.

@Veronica H. Seaver
Powrót do góry Go down


Veronica H. Seaver
Veronica H. Seaver

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160 cm
Dodatkowo : prefekt
Galeony : 379
  Liczba postów : 823
https://www.czarodzieje.org/t22481-veronica-h-seaver#746026
https://www.czarodzieje.org/t22491-poczta-verki#746343
https://www.czarodzieje.org/t22482-veronica-h-seaver#746035
https://www.czarodzieje.org/t22781-veronica-h-seaver-dziennik
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyPon Maj 27 2024, 21:18;

Widziadła: B, nie

Co to był za dzień, co to były za emocje. Najpierw niespodzianka w pracy, nagłe wejście na antenę. Potem? Przemiła wymiana wiadomości na wizzie z Rickym – i to taka, która przypadkowo zaowocowała w całkiem ważną deklarację. Przynajmniej dla niej, no bo skoro sam napisał, że fajna dziewczyna i że się spotykają… to… to chyba musi coś znaczyć?
Gdy wyszła przed budynek radia, cała się rozpromieniła. Podeszła do niego, nie ośmielając się go pocałować z dziwnych powodów, których nie była w stanie racjonalnie wyjaśnić. Może po prostu czuła, że już trzecie nieprzypadkowe spotkanie to jakiś milowy kamień? Albo zwyczajnie obawiała się tego, co poczuje w sercu, gdy odda się takim niewinnym czułościom.
Ona w przeciwieństwie do Ryszarda nie znała się dobrze na mugolach. Wychowana pod kloszem, musiała przyznać brzydką prawdę – niedawne objęcie przez nią posady w niemagicznej części miasta było doń trudnym doświadczeniem. Ale i ciekawym! Choć z początku trzymała grzeczny dystans, dość szybko złapała go za rękę, idąc ulicami miasta. Mijały ich samochody i autobusy, był głośne i szybkie i wcale się to Verce nie podobało. W magicznych miasteczkach takich jak Dolina Godryka pojazdy nie były aż takie częste, a nawet jeśli coś, to latały w powietrzu. Tam, gdzie ich miejsce, daleko od ludzi.
Chwyciła butelkę łyszki, by upić dosyć spory łyk, chciała ukoić nerwy i dodać sobie animuszu. Zależało jej na tym, aby nie pomyślał, że jest jakimś płochliwym frajerem. Poza tym lubiła mocne alkohole, może miała do nich zbyt wielką słabość, choć w jej sytuacji powinna wykazać się nieco większym rozsądkiem. Pili w biały dzień na środku ulicy, mieli przy sobie przypał. No Krukonka jak się patrzy!
- Tu? Nie, nigdy nie byłam. Co to za miejsce? – mruknęła, oddając mu butelkę. Gdy na nią spojrzał, na chwilę zdała się zapomnieć o wszystkich tych głupich obawach, które wcześniej powstrzymały ją od pocałunku. Zanim jednak chęć sięgnęła ust, Ricky już ciągnął ją do środka. Ku całej wesołości, która miała tu na nich czekać.
Obserwowała z fascynacją mugolskie pieniądze, były takie śmieszne i małe. Chłonęła atmosferę tego miejsca, widziała stragany, kolejki, karuzele i budki z jedzeniem, które zapewne nie miało żadnych magicznych właściwości. To było niesamowite! Takie inne, takie ożywcze, takie piękne w swojej prostocie.
- Nie mam pojęcia. Wpół do szóstej? Jeszcze masa czasu – zawyrokowała, nawet nie patrząc na zegarek. Spojrzała we wskazanym przez niego kierunku i szeroko się uśmiechnęła. - Wysoko. Do tego czasu będziemy w sztos pijani. Ale byłoby bardzo romantycznie – mruknęła, przysuwając się bliżej. Ona już była wstawiona, przecież dzisiaj prawie nic nie jadła. I tylko Merlin jeden wie, co dzisiaj jej się przypadkiem wymsknie. - Oj, Ryszard. Ty tak specjalnie kusisz tym Dublinem, masz jakieś niecne plany?
Powrót do góry Go down


Ricky McGill
Ricky McGill

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Galeony : 113
  Liczba postów : 602
https://www.czarodzieje.org/t21890-ricky-mcgill#717434
https://www.czarodzieje.org/t21892-ricky
https://www.czarodzieje.org/t21889-ricky-mcgill
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyWto Maj 28 2024, 09:25;

Czy Ryszard postrzegał wizzengerową wymianę zdań jako deklarację? Niekoniecznie, raczej zwyczajne stwierdzenie faktu i upewnienie się że oboje odbierają sytuację w podobny sposób. Nie dało się przecież zaprzeczyć, że się spotykali, może tylko trochę, ale jednak; ale o tym jak długo tak zostanie i czy przerodzi się to w coś poważnego jak z w i ą z e k, totalnie na razie nie myślał. Na to zdecydowanie nie byłby jeszcze gotowy nawet w swoich wyobrażeniach, chociaż skłamałby twierdząc, że nie wspomina pozytywnie tego niespodziewanego przypływu miłości z wodnego rytuału. I nie miałby nic przeciwko, żeby powtórzyło się to w prawdziwym życiu. A jeśli nie - też spoko.
Tak przynajmniej sobie wmawiał.
Pieknie się dobrali, Krukonka i prefekt z nielegalnymi substancjami i niecnymi zamiarami podbicia mugolskiego miasta - co mogło pójść nie tak? Wiele rzeczy, ale Riki był tak przejęty towarzystwem Werki i czekającymi ich przygodami, że nie przejmował się absolutnie niczym. Może trochę strażą miejską, dlatego przezornie i dyskretnie stuknął różdżką w butelkę żeby jakoś zakamuflować fakt że to whisky; może nie wyszło spektakularnie, ale przynajmniej nie rzucało się w oczy jak wcześniej.
- Zobaczysz - odparł tajemniczo, bo tak naprawdę to sam nie do końca wiedział czego powinni się spodziewać w mugolskim lunaparku; nie mógł nie dostrzec tego jak Wera na niego patrzy, a może tylko mu się wydawało, w każdym razie przygodę w wesołym miasteczku rozpoczął od pocałowania jej i to tak, że przechodząca obok kobieta fuknęła coś z oburzeniem. Na pewno im zazdrościła.
- Nie tak wysoko, jak będziemy jak spalimy to zioło od twojego krasza Łysego - zauważył, chichocząc i nie przejmując tym że Weronika słusznie zauważyła pewne wady w jego pomyśle. - Ale jakby ktoś pytał, to nie od niego. Chłopak nie może mieć przypału, żona by go zabiła jakby wrócił do kryminału - na chwilę spoważniał i westchnął, gdy pomyślał o koledze który wcale nie miał prosto w życiu, a przynajmniej tak twierdził gdy opowiadał Ryszardowi o tym jak wygląda świat zza krat. Szybko wyrzucił go jednak z głowy, by skupić na Weronice. I tym, że według niej byłoby może niebezpiecznie, ale za to romantycznie. Co za wspaniała dziewczyna. - Co nie? Jakaś tam pani Puddifoot się chowa przy tym - stwierdził, bardzo z siebie zadowolony. Wtedy też Werka wytknęła mu, że na każdym kroku wspomina o Dublinie i posądziła o jakieś niecne plany. Czy je miał? Czy miał jakiekolwiek? No nie. Ale dostrzegł właśnie pewną okazję.
- Może to tylko lokalny patriotyzm a może chcę cię zabrać na CITY TOUR, kto wie? - odparł z uśmiechem, oczami wyobraźni już widząc jak szybują (autem Marleny) po irlandzkich przestworzach i pokazuje Werce wszystkie najfajniejsze miejsca. A jeśli o fajnych miejscach mowa, to jego uwagę właśnie przykuła kolorwa strzelnica w której nagrodą za trafienie do celu były ogromne pluszaki. - Jak mi wygrasz tamtego krokodyla, to ci powiem - wskazał w tamtą stronę, na chwilę zapominając o kuszącym diabelskim młynie. Tak go urzekł ten krokodyl. Nie ruszył jednak w tamtym kierunku, bo znacznie bardziej urzekała go Vera, a że w przeciwieństwie do niej Ryszard rzadko się hamował w czymkolwiek, to pocałował ją jeszcze raz. I to było lepsze niż najfajniejszy rollercoaster.
Powrót do góry Go down


Veronica H. Seaver
Veronica H. Seaver

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160 cm
Dodatkowo : prefekt
Galeony : 379
  Liczba postów : 823
https://www.czarodzieje.org/t22481-veronica-h-seaver#746026
https://www.czarodzieje.org/t22491-poczta-verki#746343
https://www.czarodzieje.org/t22482-veronica-h-seaver#746035
https://www.czarodzieje.org/t22781-veronica-h-seaver-dziennik
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptyWto Maj 28 2024, 20:31;

Powinna być mądrzejsza, ale nie chciała. Ochoczo przyjęła długo wyczekiwany pocałunek, w ogóle nie przejmując się fukaniem przechodzącej obok kobiety. A gdy w końcu zaczerpnęła powietrza, spojrzała na niego z niekłamanym uwielbieniem. Dawno się tak przy nikim nie czuła.
- Oho, a więc to on jest twoim zielarzem? Dobrze wiedzieć, musisz mi dać do niego namiary – pokazała mu język, wtórując w dobrym humorze. Nawet nie zauważyła, w którym dokładnie momencie w brzuchu zaczęły fruwać jej motyle. Stanowczo się zapędzała, choć na co dzień była taka… rozsądna. To przy nim zachowywała się niczym przeszczęśliwe, aczkolwiek dosyć nieokrzesane dziecko.
Szybko jednak jej przeszło, gdy Ricky zwrócił rozmowę na nieco bardziej wyważone tory. Nie miała pojęcia, z kim przyszło mu pracować i za co ów jegomość wylądował za kratkami (choć domyślać się mogła). Nic nie wiedziała też o żonie, normalnie pewnie by z tego zażartowała, ale czuła, że atmosfera już nie ta. Złapała więc go za rękę, to był instynkt, tym gestem chciała mu po prostu dodać otuchy i odwrócić uwagę od złych myśli.
Ochoczo podjęła zmianę tematu, a na jej twarz wstąpił już mniej głupkowaty uśmiech.
- Zdecydowanie, pani Puddifoot może się gonić. Choć w sumie powinniśmy być z siebie dumni, bo czy w pewnym sensie nie jesteśmy po raz pierwszy na niewinnej… – randce? Oj, Verka. Myśl, zanim coś powiesz.

Mając nadzieję, że grzecznie przemilczy to ewidentne wynurzenie, słuchała go więc dalej. Perspektywa wybrania się razem w podróż do jego rodzinnego Dublina była wspaniała, ale czy po raz kolejny nie planowali czegoś poważnego? Pomyślała sobie, że spotykanie się spotykaniem się, ale wkrótce chyba powinni jakoś ugruntować tę relację, ubierając ją w jakieś ramy. Serce pękłoby jej na pół, gdyby z tych wszystkich wycieczek nic nie wyszło.
Gdzie pokazał, tam spojrzała - jej uwaga w tamtym momencie skierowana była na strzelnicę, toteż łatwo było ją zaskoczyć. A kolejny pocałunek z pewnością był niespodzianką, ale za to jaką miłą. Wplotła palce w jego włosy i odruchowo mocniej przyciągnęła go do siebie. Przymknęła oczy, powtarzając sobie, że to się wszystko dobrze skończy. To się musi dobrze skończyć, bo w przeciwnym wypadku tak wiele rzeczy przestanie mieć jakikolwiek sens.
- Zgoda – mruknęła, gdy w końcu czułości ustały. - Jak wygram to mi powiesz. A jak przegram, to co? – zapytała zaczepnie, odsuwając się powoli. Potem ścisnęła go mocniej za rękę i pociągnęła w kierunku kolorowej atrakcji, niecierpliwa jak jasna cholera. Powinna być mniej ciekawska, ale nie chciała. Powinna przywdziać maskę i zwiększyć dystans. Powinna robić tyle rzeczy dobrze znanych sobie rzeczy, które przy nim zdawały się nie mieć sensu.

Podeszli do stanowiska, ktoś wręczył jej katapultę. Miała trzy próby, żeby coś ustrzelić, ale kto wie jak z jej celnością? Starała się robić dobrą minę do złej gry, sama nie wiedząc, co chce w sumie osiągnąć. Niepewna czy chce wiedzieć co z tym Dublinem, czy nie.
Naciągnęła kamyk na gumę i zerknęła na Ryszarda. No dobra, niech los (bo na pewno nie jej umiejętności!) zadecyduje.
takie tam, rzucanko:
Pierwszy kamyk wylądował na ziemi, nawet nie doleciał do celu. Mina jej nieco zrzedła, może i Verka trochę zbladła, ale nie zamierzała się tak łatwo poddawać. Pan za ladą uśmiechnął się i dodał, że ma jeszcze dwie próby. No dobra, to próba numer dwa…
Okazała się lepsza, ale wciąż niecelna. Chybiła no prawie że o włos, ale wciąż skucha. Prychnęła, bardzo niezadowolona z tego faktu i wtedy uświadomiła sobie, że w sumie bardzo, ale to bardzo zależy jej na wygraniu tego pieprzonego pluszaka. Nie po to, żeby wiedzieć. Tylko dlatego, że sprawiłaby Ryśkowi radość.
No dobra, do trzech razy sztuka. Naciągnęła kamyk na gumę i odetchnęła. Głęboko, powoli, próbując opanować emocje i to, jak bardzo, ale to bardzo chce trafić. Tym razem wycelowała bardzo ostrożnie, dostosowała siłę naciągnięcia do potrzeb i… pyk. Kamyk sięgnął celu.
- AAAAA! – Skoczyła na Ryszarda przeszczęśliwa, jakby właśnie dowiedziała się, że odznaczą ją Orderem Merlina Pierwszej Klasy. - HA! Wygrałam! Proszę pana! – zwróciła się do mężczyzny za ladą. - Tego krokodyla, o tego. Chyba, że chcesz coś innego, Ricky? Co chcesz i w sumie czemu akurat krokodyl?
Powrót do góry Go down


Ricky McGill
Ricky McGill

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Galeony : 113
  Liczba postów : 602
https://www.czarodzieje.org/t21890-ricky-mcgill#717434
https://www.czarodzieje.org/t21892-ricky
https://www.czarodzieje.org/t21889-ricky-mcgill
London Lunapark - Page 5 QzgSDG8




Gracz




London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 EmptySro Maj 29 2024, 12:56;

Oczywiście, że nie przemilczał rzuconej bezmyślnie kwestii.
-... niewinną co? - drążył, nagle bardzo zainteresowany tym co dziewczyna miała na myśli. Na pewno nie spotkanie , skoro użyła przymiotnika w rodzaju żeńskim. To może: wycieczkę. Rozrywkę. Atrakcję. Albo randkę? Miał przeczucie, a może nadzieję, że chciała powiedzieć randkę, dlatego zamierzał ją podpuszczać tak długo aż mu to przyzna. Ewentualnie każe spierdalać na drzewo i za wiele sobie nie wyobrażać.
Nie zapowiadało się jednak na to drugie, przynajmniej na razie, bo Verka podchodziła entuzjastycznie do wszystkiego co jej Ryszard oferował (a były to głównie rozrywki niezbyt wysokich lotów i namiętne pocałunki); wydawała się być szczerze zainteresowana nawet hipotetycznym wypadem do Dublina. Palnął to bez namysłu, dopiero potem uświadamiając sobie że jeszcze moment i zapędzi się za bardzo z tym proponowaniem jej wycieczek; dopiero zaczynali, a on już najchętniej zabrałby ją wszędzie i robił z nią wszystko. Zwyczajnie zgłupiał. I nawet nie umiał i nie chciał udawać że było inaczej.
- To ci nie powiem - odparł jakże logicznie i błyskotliwie na jej zaczepkę. Na końcu języka miał brutalny żart, że jak to co, poszedłby szukać kogoś kto ma lepszego cela, ale powstrzymał się przed nim. Nie chciał nawet w śmieszkach sugerować jej, że mógłby ją olać, bo jeszcze niechcący zasiałby jakieś ziarno niepewności, a po co? - I będziesz musiała wymyślić jakąś rekompensatę... - dodał, nie precyzując nic konkretnie, by dać Werce pole do kreatywnego popisu, a potem ruszyli w stronę stoiska.
Bardzo rozentuzjazmowany kibicował dziewczynie tak jakby próbowała strzelić decydującego gola na finale mistrzostw świata quidditcha, a nie kamieniem z plastikowej katapulty w zabawkową tarczę - a początkowe porażki tylko wzmagały jego doping. I wreszcie się udało, w końcu do trzech razy sztuka!
A jeśli w uczuciach było tak samo i to trzecie miało okazać się tym prawdziwym? Nie pogniewałby się, bo to znaczyłoby że...
Nie zdążył dokończyć myśli bo Werka znienacka na niego kicnęła, musiał więc ją złapać, wtórując w dzikich okrzykach zwycięstwa. Cieszyli się jak dzieci, ale w końcu byli w wesołym miasteczku, więc nikogo nie powinno to dziwić, i nie dziwiło, przeciwnie, jakieś kręcące się w pobliżu dzieciaki nawet biły im brawo.
- Chcę ci pokazać najfajniejsze miejsca w Dublinie. I żebyś zawsze się tak cieszyła jak teraz. No i nadal krokodyla, wiadomo - odparł, odbierając nagrodę od gościa zza lady i przewiesił go sobie przez ramię z dumą i radością. Dlaczego akurat on tak go urzekł?
- Bo jest zielony, a to mój ulubiony kolor. No i z mordy do mnie podobny, zobacz - stwierdził ze śmiechem i bez większej fillzofii, klepiąc krokodyla po łbie. - I zajebiście niebezpieczny. Jak ty.
Krokodyl był po prostu zwierzęciem idealnym, na to wyglądało.
- Wygrać ci też coś? Co byś chciała? - zaproponował jeszcze, gotowy się odwdzięczyć jak tylko Werka zapragnie. Strzelałby dla niej do upadłego!
Powrót do góry Go down


Sponsored content

London Lunapark - Page 5 QzgSDG8








London Lunapark - Page 5 Empty


PisanieLondon Lunapark - Page 5 Empty Re: London Lunapark  London Lunapark - Page 5 Empty;

Powrót do góry Go down
 

London Lunapark

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 6Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: London Lunapark - Page 5 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
Mugolskie miejsca
-