Niewielki domek z zaledwie jednym pomieszczeniem. Przy jednej ze ścian znajduje się kominek, oraz niewielkie okno w widokiem na podwórko. W rogu stoi łóżko, a na środku drewniany stół z kilkoma krzesłami do kompletu. Przy chatce jest średniej wielkości ogródek z różnymi rodzajami roślin, przeznaczonymi głównie do karmienia magicznych stworzeń zamieszkujących zakazany las i jego okolice.
Autor
Wiadomość
Zephaniah van Wieren
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Zachowywał się jak przeziębiony. Niektórzy zdecydowanie mogli to po nim zauważyć, gdy pomimo bycia zdrowym jak byk facetem jeszcze jakiś czas temu, teraz zaciągał nosem jakby dosłownie opadały z niego siły. Nikt nie mówił, że zawsze będzie się czuł dobrze, jednak dziwne to było czasem zauważyć, że nagle po kompletnym odpuszczenia przeziębienia van Wieren czuł "silną potrzebę" przebywania w zimnym jeziorze hogwarckim. Ale cóż... W ciągu ostatniego roku już wyjątkowo zdziwaczał, dlatego nie przeszkadzała mu za bardzo opinia innych ludzi. A raczej tych, których mijał po drodze i nie pamiętał ich twarzy na dłuższą. Najbardziej jednak zależało mu teraz na odzyskaniu tego co do niego należało, a zgubił podczas jednej ze swoich wypraw. Zawieruszyło się gdzieś wokół miejsca, gdzie panowała jurysdykcja gajowego, a nie woźnego, dlatego trzeba było choć na moment ukorzyć się przed kimś innym niż szkoła. Z tego względu z przewieszonym przez szyję szalikiem i dłoniami w spodniach, van Wieren stanął przed domem Gajowego i zastukał parę razy rytmicznie. Może go usłyszy, a może go nie będzie.
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Duch spał przed kominkiem, ale na dźwięk pukania poderwał się z miejsca wydając z siebie donośny warkot. Gunnar siedział na fotelu, z podciągnięta do góry noga czytając jedna z wypożyczonych lektur. W przeciwieństwie do Ducha, spokojnie wcisnął książkę między poduszki i podniósł się z westchnieniem, najpierw uspokajając Ducha, a dopiero później podchodząc do drzwi. Pol-wilk, choć już nie warczał, dalej podejrzliwie patrzył w kierunku drzwi, które Ragnarsson właśnie otworzył. I znów zawarczal, piana spomiędzy ust zabrudzajac Gunnarowi podłogę. - Nie dziw mu się. Wyglądasz jakby troll najpierw Cię wyzul, a później wypluł. Przekręcił głowę na bok, opierając się ręką o framugę drzwi. Zabawne, obecna temperatura była dla niego idealna, co widać było choćby po tym, że nawet teraz miał na sobie tylko t-shirt. - Nie jesteś pierwszakiem, na pewno się nie zgubiłeś i nie pytasz o drogę. Co jest? Gunnar bezpośrednio przeszedł do sedna, nie bawiąc się w uprzejme small-talki z wejścia.
Zephaniah van Wieren
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Nie martwił się raczej psem czy tym, że szczekał. Nawet nie wiedział za bardzo czy pies szczekał, bo widział w nim zagrożenie wewnątrz czy może po prostu dlatego, że wyglądał jak kompletne ścierwo. W każdym razie nie przychodził tutaj na żadną rewię mody, ani tym bardziej by słuchać opinii gajowego na temat tego, że wygląda jak gówno. Zerknął jedynie powierzchownie od dołu i do góry i uniósł brew. – Ja sobie odpuszczę komentowanie. – Chociaż na jego buźce wywinął się lekki, przekrzywiony uśmieszek. Pierwsze tygodnie po pełniach zawsze były ciężkie, niełatwo było się też tłumaczyć z tego dlaczego tak się działo, że akurat zawsze pod koniec miesiąca się było chorym... A potem nagle zdrowym. A jednak... Chłopak jedynie kiwnął głową na ślinę na ziemi. – Współczuję kałuży każdego ranka. Ale tak serio już to chodzi mi o jedną rzecz, którą niedawno zgubiłem i pytanie czy nie znalazłeś tego. Takie... coś co noszę zazwyczaj na rzemyku. Wygląda jak pazur, ale nie nim nie jest. – Ta, bardzo dokładnie przedstawiony opis dla kogoś, kto oczywiście może nie wiedzieć czy coś takiego nie znalazł.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Zwierzę:wozak Łapanie:2 Modyfikatory: przerzut za nastrój, ale na to samo xD Sukces/ Porażka
Kiedy jej szczuroszczet i jackelope Tima wylądowały bezpiecznie u profesora, puchonka zaproponowała, by przeszli się pod chatkę gajowego. Transporterki grzecznie lewitowały obok, a oni trzymali się za ręce, znów czerpiąc z tej lekcji więcej radości, niż przeciętnie miało to miejsce wśród studentów. Ania była leworęczna, co w tych okolicznościach bardzo się przydawało, bo trzymanie się za ręce nie uniemożliwiało im czarowania. Każde z nich miało wolną rękę władającą różdżką, więc wszystko się zgadzało. Kiedy dotarli na miejsce, Tim zauważył kolejnego zająca, a z kolei panna Brandon obrała za cel wozaka. Rozdzielili się, jednak wcale nie ułatwiło im to sukcesu. Wozak zupełnie nie respektował prefekckiej odznaki Aneczki, uważając, że bez mundurka nie może być studentką Hogwartu. Ania najadła się wstydu, a potem wróciła do gryfona, któremu chyba poszło trochę lepiej. - Wozaki to takie niekulturalne stworzenia - westchnęła z lekkim rumieńcem na twarzy. - Ale to nie ich wina, taką mają naturę. Dobrze będzie je wyłapać, zanim zdążą zgorszyć jakieś pierwszaki. Ich obecność bardzo obniża prestiż szkoły.
Zwierzę:Jackalope Łapanie:1-> 3 - ma niskie buty Modyfikatory: tak, przerzut za nastrój Sukces
To zadanie było trudniejsze, niż Tim zakładał na początku. Ale zupełnie nie psuło mu to humoru, wręcz przeciwnie, bieganie za zwierzakami razem z ukochaną dawało u sporo radochy. Nawet jeśli nie szło im jakoś rewelacyjnie. Dobrze, że Ania złapała drugiego szczuroszczeta, więc mieli tyle samo. W kolejnym miejscu, czyli chatce gajowego, prefektka naczelna wypatrzyła wozaka i postanowiła go złapać. Ale jednak bydle okazało się zbyt wredne i dało nogę, naśmiewając się z Aneczki, za to Tim miał ochotę go skarcić zaklęciem, ale czuł, że dziewczynie by się to nie spodobało. Poza tym sam miał co robić, bo kolejny zając był sprytniejszy i Tim mocno się napocił, zanim go złapał. Kiedy jego towarzyszka wróciła, był już nieźle zziajanym, ale kiwał pełnym transporterem ze słabym uśmiechem zdobywcy. - Tym razem nie poszło mi tak profesjonalnie, ale go mam. W sumie dobrze, że ci ten wozak uciekł, nie będziemy musieli go wysłuchiwać w drodze do profesora.
//ZT x2
Ostatnio zmieniony przez Thomas Seaver dnia Pon Wrz 09 2024, 14:51, w całości zmieniany 1 raz
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Zwierzę:szczuroszczet Łapanie:2, dorzut 5 Modyfikatory: nie Porażka
Przy chatce gajowego liczyła na znalezienie czegoś więcej niż jednego szczuroszczeta, ale nie powinna narzekać, bo ewidentnie zwierzęta uciekały od niej gdzie pieprz rośnie. Im dalej w lekcję, tym bardziej traciła humor i coraz mniej podobało jej się to przemierzanie błoni. Dobrze zrobiła podejmując decyzję o rozważeniu innej ścieżki kariery niż praca ze zwierzętami. Mogła być book smart i na testach mieć same wybitne, ale raczej pieniędzy na opiece nad magicznymi zwierzętami nie zarobi. Pech chciał, że nawet nie pamiętała na co zwabić takiego szczuroszczeta (za to doskonale pamiętała, jak ją jeden taki skubaniec ugryzł w zeszłym semestrze), wobec czego gryzoń uciekł, a ona została na polance z kwaśną miną.
/zt
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Wiktor udał się na kolejne poszukiwania zwierząt, niemal od razu czując przyjemny, balsamiczny zapach napływający od pobliskiego lasu. – Ten dzień wydaje się wprost idealny na małą wyprawę może znajdę cos ciekawego oprócz zwierzat O tak, to miejsce wydawało się prawdziwą gratką dla miłośników onms i zielarstwa, dlatego z ochotą poszedł wzdłuż ścieżki w kierunku lasu. Rozejrzał się, niemal od razu chociaż cos tam gdzieś tam ale słabo pamięta, próbował podrzucić mu coś innego, a on ucieka Rudzielcowi z przed nosa. Puchon musiał przyznać, że ciężko było złapać jakieś zwierze chociaż zapewne nie odważyłaby się zapuszczać głębiej w jego odmęty bez towarzystwa ale młody Krawczyk lubił to sam bez nikogo bez nadzoru dorosłych. Z pewnością znał prawie każdy teren na błoniach równie dobrze, znał obrzeża lasu i jego tereny spędzał każdy wolny czas w szkole. Obmyślając kolejne kłopoty co było dużo ciekawsze niż bywanie na nudnych lekcjach. Doskonale wiedział jednak, że w tym lesie żyły centaury; te dumne stworzenia z reguły wolały trzymać się z dala od ludzi, choć z jakiegoś powodu utrzymywały względnie pokojowe stosunki z ludzmi.
Zwierzę: jackalope (wybieram dzięki punktom z kuferka) Łapanie:5 Modyfikatory: nie Sukces
W końcu profesor powiedział, co mają co zrobienia, Jamie posłał ostatnie spojrzenia pozostałym chłopakom i ruszył, aby zabrać transportery i inne potrzebne narzędzia, po czym ruszył na poszukiwania stworzeń. Zaczął od okolic chatki gajowego, rozglądając się wokół, aż dostrzegł parę uszu, charakterystyczną dla jackalope. Przez moment zastanawiał się, jak powinien złapać stworzenie, aż wpadł na pomysł, żeby przekupić zwierzaka. Sięgnął po przysmaki i wyciągnął je w stronę zwierzaka, obserwując jego zachowanie. Kiedy w końcu jackalope podszedł po marchewkę, Jamie pochwycił go do transportera i ruszył dalej.
z.t.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Szkicownik, otrzymany na pierwszych zajęciach, nie spotkał się ze zbyt gorącym przywitaniem. Klnąc na siebie w duchu za dalsze uczestnictwo w zajęciach artystycznych, z którymi zdecydowanie nie był po drodze, oglądał przedmiot z każdej strony, jakby miało to udzielić odpowiedzi na skrywane w głowie pytania. Całoroczne rysowanie w jednym miejscu, aby cały świat mógł zobaczyć jak krzywo wychodzi jego najprostsza linia. Czadowo. Mając zadane stworzenie szybkiego rysunku, udał się w okolice chatki gajowego. Sam niezbyt wiedział dlaczego wypatrzył akurat to miejsce spośród wielu ulubionych. Uznał, że budynek będzie prostszy do narysowania? Nakreślenie drzewa zajęłoby zdecydowanie mniej czasu. Chęć bardziej ambitnego podejścia do zadania? To już prędzej, bo zdecydowanie zamiary wykraczały poza możliwości. Znajdując się już przed budynkiem, spojrzał na niego z ukosa, oceniając z której strony powinien go uwiecznić. Obszedł dookoła chaty z dwa razy, tu przykucnął, tam stanął na palcach, aż wreszcie zdecydował się na kadr frontalny, czy jak to się fachowo nazywa. Usiadł na swojej torbie, co by mieć nieco wygody i nie przemoczyć swojego tyłka, po czym otworzył szkicownik na trzeciej stronie. Wziął ołówek do lewej ręki i począł gryźć jego końcówkę, czekając na twórcze natchnienie. Po chwili zaczął rysować prawą ścianę, starając się odwzorować cegły i okno. Trochę rysował, trochę mazał, aż nie uznał, że twór jest w granicach stylistycznej normy. Dołączył część ściany łączącą się z drzwiami i pociągnął dalej mur po lewej, cegły odwzorowując po tej stronie w nieco innych sposób. Sklepienie, dach, nieco dachówek i schodki prowadzące do chaty...no i oczywiście drzwi. Zakończywszy swoją pracę, przyjrzał się jej kilka razy, szukając ewentualnej możliwości poprawienia swojego krzywego domku. Po około pięciu minutach westchnął przeciągle, oznajmiając tym, że ma już dość. Zamknął szkicownik, wstał i schował rzeczy do torby. Ruszył w drogę powrotną, a przez całą jej długość towarzyszyła Faye myśl, że o czymś zapomniał. W żaden sposób nie mógł dojść do tego, że zapomniał...komina.