Niewielki domek z zaledwie jednym pomieszczeniem. Przy jednej ze ścian znajduje się kominek, oraz niewielkie okno w widokiem na podwórko. W rogu stoi łóżko, a na środku drewniany stół z kilkoma krzesłami do kompletu. Przy chatce jest średniej wielkości ogródek z różnymi rodzajami roślin, przeznaczonymi głównie do karmienia magicznych stworzeń zamieszkujących zakazany las i jego okolice.
Effie gdy już przybyła do Hogsmeade skierowała się do zamku. Idąc jednak ciekawość zaczynała ją zżerać i miała wielką ochotę przyjrzeć się swojemu nowemu nabytkowi. Dostrzegła, że na błoniach kręci się wiele osób, więc postanowiła, że uda się w bardziej odosobnione miejsce. Pomyślała, że stara, nieczynna chatka gajowego będzie dobrym ku temu miejscem. Usiadła na schodkach prowadzących do domku i otworzyła koszyk na zwierzaka. Wyciągnęła z niego pięknego seledynowego węża. Nie był jeszcze zbyt wielkich rozmiarów, gdyż kupiła młodego. Sarpedon zaczął się owijać w okół jej ręki. Z zachwytem patrzyła na niego, niezwykle się jej podobał.
Cass siedziała za Chatką, patrząc na otwarte pudło. Rzecz była sporych rozmiarów o prostokątnym kształcie. Jej wieczko zdjęte, leżało na jesiennych liściach. Cass tępo patrzyła na pudło. Włożyła do środka dłonie, wyciągając materiał. Tak... Nowa sukienka od matki... Zamknęła dynamicznie pudełko i przez dłuższą chwilę patrzyła tępo na Zakazany Las. Gdy usłyszała syk węża, wstała cicho i biorąc pudełko w dłoń, zaczęła się skradać ku źródła dźwięku. Zobaczyła Eff i jej rzadko spotykanego węża. - Hej - rzekła cicho. Nie miała siły na swój melodyjny głos. - Piękny.
- Cześć - odpowiedziała do Puchonki nie odrywając wzroku do Sarpa. Jednak ostatnie słowo dziewczyny nieco ją zaskoczyło, więc podniosła wzrok i na nią spojrzała. - Lubisz węże, czy po prostu uważasz, że on ładnie wygląda? - Zapytała, oczywiste było, że Sarpedon pięknie wygląda, był w końcu taki wyjątkowy, a przynajmniej w mniemaniu Eff. Skierowała spojrzenie z powrotem na węża i patrzyła jak wije się jej po ręce.
Podeszła do Effie i kładąc obok siebie pudło, usiadła na jednym ze stopni prowadzących do chatki. Zastanowiła się nad odpowiedzią. - Bardzo lubię wężę, lecz ten... Jest bardzo wyjątkowy. Musiałaś go długo szukać, czy powiesz mi, skąd go masz? - spytała z nadzieją.
- Tak Cass, mam go ze sklepu, szukałam go dokładnie jakieś pięć minut - oświadczyła trochę rozbawiona pytaniem Puchonki, czyżby ta oczekiwała, iż opowie jej historię o tym, że przebyła lasy deszczowe w poszukiwaniu idealnego węża? - Po porostu pojechałam do Londynu z nadzieją, że może w Menażerii trafie na jakiegoś ładnego. No a ten, cóż przeszedł moje oczekiwania. - Powiedziała patrząc na seledynowego węża. - W żadnym sklepie wcześniej nie widziałam takiego okazu.
Odpowiedź oczywista nieco zbita Cass z tropu. Nie wierzyła, że taki wąż może być w londyńskim sklepie. To wręcz nierealne! Tyle naszukała się odpowiedniego węża z Chuckiem... Żadnego nie znalazła, lecz ten był taki oryginalny. - Londyn, intrygujące. Niedawno sama z bratem chodziłam i nie widziałam takiego okazu. - wzruszyła ramionami. - Może czas zakupić sobie okulary. - westchnęła, patrząc na zwinny język gada.
- Wiesz, one mają tak krzykliwy kolor, że jeśli w sklepie przeoczyłaś takiego to nie wiem czy jakiekolwiek okulary by Ci pomogły. Jednak skłoniłabym się bardziej ku temu, że po prostu nie trafiłaś na niego. Tak jak mówiłam, wcześniej w żadnym sklepie nie widziałam takiego węża. - Powiedziała poprawiając Sarpedona który zaczął spełzać na schody.
Cass próbowała sobie przypomnieć zakupy z bratem. Wtedy była nieobecna, dostała list od Hogwartu, że przyjmą ją na siódmy rok. Może to rozkojarzenie sprawiło, że nie zauważyła takiego okazu? Aż sama się sobie dziwiła. - Muszę koniecznie odwiedzić ten sklep, może znajdę coś dla siebie. - spojrzała na węża z uśmiechem - Effy, czy mogę Ci zadać pytanie?
Spojrzała na Sarpa zastanawiając się, czy czasem nie jest głodny. Wyciągnęła z innego pudełka małą żabę i dała ją na ziemie, a wąż od razu zaczął sunąc w jej kierunku. Gdy jednak usłyszała pytanie uniosła brwi i spojrzała na Puchonkę. - Jak chcesz to pytaj, najwyżej nie odpowiem - oświadczyła zastanawiając się o cóż takiego może chcieć ją spytać dziewczyna.
Obserwowała powoli i delikatny ruch węża. Choć należały do zwierząt nieco bardziej okrutnych, Cass uważała, że posiadają wielki urok. Sarp był młody, co sprawiało, że panna Lancaster jeszcze bardziej się uśmiechała. - Pełnisz tu określoną funkcje... I chciałabym się spytać, czy jest możliwość wyjazdu na dzień lub dwa? Gdzie to się da załatwić?
Usłyszawszy pytanie zastanowiła się czy właśnie czasem na nie nie odpowie. Nigdy bowiem nie wyjeżdżała w ciągu roku na chociażby parę dni i słabo się orientowała jak można to załatwić. - A nie lepiej poczekać z takim wyjazdem do przerwy świątecznej, w końcu to już za miesiąc? Obecnie trudno powiedzieć mi, jak to się załatwia, w końcu są wymieniani nauczyciele i domy nie mają póki co opiekunów. Chyba, że chodzi o wyjazd w ciągu jednego dnia przykładowo do Londynu, to przecież możesz bez zgody.
Cass westchnęła głośno, nieco zawiedziona. Musiała wyjechać koniecznie na dwa dni. - No cóż dzięki za odpowiedź - spojrzała na węża, który zjadł żabę w całości. Przełknęła głośno ślinę, myśląc jak okrutna musi być tak śmierć. Odprężona siedzisz na kamieniu, obserwując piękno przyrody. Podmuch wiatru muska Twoją skórę, a szum liści drzew relaksuje Twoje ciało. I nagle takie wielkie am! Zaśmiała się ze swojej intepretacji.
- Jasne - odpowiedziała i zaczęła odwijać Sarpa z ręki. Wpuściła go ponownie do koszyka i zamknęła wieko. Następnie wstała z ziemi i poprawiła kołnierz w płaszczu. - Idę do zamku, bo tu można zamarznąć - stwierdziła chowając rękę do kieszeni w drugą natomiast chwyciła koszyk ze zwierzakiem. - Na razie - rzekła jeszcze do Puchonki i szybko skierowała się w stronę zamku.
Pomachała Effie i rozsiadła się wygodniej na schodku. Późną porą można było słyszeć zaledwie odgłosy dochodzące z Zakazanego Lasu. Westchnęła ciężko, patrząc na pudło, stojące tuż obok niej. Podparła brodę o kolana, zakładając kaptur na głowę. Wiał dość silny wiatr, który sprawiał, że czuło się jeszcze większe zimno. Potarła dłonie o siebie.
Dzisiejszy dzień z pewnością nie należał do najcieplejszych w roku. Ubrana w ciepły płaszcz i opatulona szczelnie szalem wyruszyła na spacer po błoniach. Na jej ustach błąkał się lekki uśmiech. W końcu skierowała swoje kroki w stronę Chatki Gajowego. Usiadła na schodkach przed domkiem, podpierając się łokciami. Pogrążyła się w zamyśleniu, co często jej się ostatnio zdarzało.
Niemal przybiegł do chatki. Chciał się odprężyć, zrelaksować, a w Hogwarcie zupełnie nie mógł znaleźć miejsca! Przystanął przy drzwiach i otworzył je. Do jego uszu doszło nieprzyjemne skrzypnięcie. Przygryzł delikatnie dolną wargę, patrząc, czy nikt za nim nie idzie. Wszedł do środka, rozglądając się po wnętrzu. Cisza, spokój
Mimo okropnej pogody, postanowiła się trochę przejść. Uznała, że spacer dobrze jej zrobi, nawet jeśli za oknem była taka pogoda. A niech to...- mruknęła do siebie kiedy wyszła z zamku na deszcz. Nie wzięła ze robą ani różdżki, ani parasola, chciała poczuć trochę wiosennego deszczu na swojej twarzy. Kiedy szła w stronę błoni postanowiła skręcić na drogę prowadzącą do chatki gajowego. Było jej zimno, więc postanowiła do niej wejść. Przejechała dłonią po swoich mokrych włosach jednocześnie "wylewając" z nich wodę. Ku jej zdziwieniu nie była sama. - O, cześć - powiedziała pocierając dłonią o dłoń.
Ujął jej dłoń, przyciągając ją do siebie bliżej. Cmoknął, gdy poczuł jak zmokła. Zwłaszcza zaniepokoił go chłód jej ciała. - Zdziwiona? - spytał cicho, dotykając za razem jej policzka - No wiesz co... - spochmurniał - Myślałem, ze się na mnie rzucisz, powiesz, ze tęskniłaś, a to "o cześć" - zrobił smutna minę, patrząc w jej oczy
Zachichotała pod nosem. Rzuciła mu się w ramiona odgrywając swoją rolę tak, jak ustalił. Rozbawiona cmoknęła go w usta. - Oh, jak ja tęskniłam ! - przytuliła się do niego ciągle się śmiejąc. Osadowiła go na krześle jednocześnie siadając mu na kolanach. Przejechała opuszkami palców po zarysie jego szczęki uśmiechając się promiennie. - Nie jestem zdziwiona. Podglądałam Cię przez okno - dodała z łobuzerskim uśmiechem.
Mruknal zadowolony z przebiegu akcji. Nagla dominacja Christine naprawde mu sie spodobala. Pacnal na krzeslo, obejmujac ja mocno. - Podgladalas? A coz chcialas zobaczyc, niedobra dziewczyno? - szeptal miedzy pocalunkami, ktorymi obdarowywal jej szyje.
Wywróciła oczami. - Co chciałam zobaczyć ? Miałam nadzieję, że Ciebie tu zastanę - wystawiła język i odchyliła głowę w tył czując jak ją całuje. Objęła dłońmi jego kark uśmiechając się do chłopaka perliście. - Co Cię wyrwało z zamku w taką pogodę ? -zapytała po chwili odsłaniając grzywkę z jego oczu, by móc na nie popatrzeć. Przytuliła go do siebie ciesząc się, że znów się widzą.
Przejechal koniuszkiem jezyka po jej obojczyku, krecac kolko. Oderwal sie od niej. - Ach, tak, wiec to jest Twoje wytlumaczenie... - rzekl ze smiechem, spogladajac na jej reakcje - Uznajmy, ze od zawsze marzylem, aby pojsc do Chatki Gajowego. - musal ustami jej brode - naprawde tesknilas? - spytal prosto w jej usta.
Przeszły ją ciarki. Łaskotało ją to, przez co wybuchnęła śmiechem. - Myślę, że jednak nadal jest tu za zimno - nagle poczuła ból, coś wbijało się jej w biodro. Dotknęła prawą ręką swojej kieszeni i wyciągnęła z niej różdżkę. Myślała, że zostawiła ją w zamku. - Incendio - szepnęła kręcąc nadgarstkiem, po chwili w kominku zapalił się ogień - o tak lepiej. Po chwili wtopiła się w jego usta mrucząc od czasu do czasu.
Zaśmiał się. Gdy zaczęła się wiercić, jęknął niezadowolony. Po chwili poczuł przyjemne strzelanie ognia w kominku. - Obiecuję, że zaraz będzie cieplej - mruknął, odsuwając się od jej ust. Nie ma tak dobrze, pomyślał. Przygryzł jej płatek ucha, a dłońmi wodził po kręgosłupie, nagle się rozmyślił i przeszedł na jej brzuszek.
W momencie, kiedy krukon odsunął się od niej uniosła brwi ku górze.Odwróciła głowę w stronę okna patrząc deszcz, który obijał się o okna. Zawsze kiedy padało jej ulubionym zajęciem było patrzenie się w ogień, to ją odprężało. Swoimi zielonymi tęczówkami podążyła za ogniem. Chwyciła delikatnie jego dłoń, którą wodził po jej brzuchu. - Wiesz, ja tu tak się stęskniłam, a ty nic nie powiedziałeś ! - powiedziała grożąc mu przy tym palcem. Parsknęła śmiechem i uderzyła go lekko w ramię.