Ta komnata jest najbardziej słonecznym miejscem w zamku - bardziej niż klasa transmutacji. Okna są bardzo szerokie i wbudowane jeden obok drugiego na całej długości bocznej ściany. Dodatkowo kolory ścian i podłogi zmieniają się niczym w kalejdoskopie. Bez względu na pogodę w tym pomieszczeniu jest przyjemnie i utrzymuje się stała temperatura dziewiętnastu stopni Clesjusza.
Autor
Wiadomość
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Wprowadzone przez nas modyfikacje: w przypadku rzucania niewerbalnego zaklęcia, próg wzrasta o 10 oczek.
Punkty z Zaklęć i OPCM Huntera: 12 Punkty z Zaklęć i OPCM Robin: 10 Średnia: 11
Pierwszy próg: 31 pkt, 41 dla niewerbalnych - zaklęcie umiarkowane Drugi próg: 61 pkt, 71 dla niewerbalnych - zaklęcie dobre Trzeci próg: 101 pkt, 111 dla niewerbalnych - zaklęcie idealne
W nosie miała jego opinię na temat tego, czy to sobie jęczy pod nosem, czy nie. Miała do tego prawo i bezczelnie z niego korzystała. Nie była sportowcem, ba, nawet ślepiec od razu by to zauważył! Ona była intelektualistką! Na Merlina, nie była przystosowana do wielu godzin wspinania się po schodach! I zamierzała o tym mówić w dosadny sposób. Nic więc dziwnego, że kiedy usłyszała, co mruczał pod nosem na temat tego, jaka to nie była wkurzająca, to zbliżyła się do niego tylko po to, aby zdzielić go po głowie. Niech ma za swoje... Czuła się kompletnie nieswojo z myślą, że ma za chwilę zaatakować Huntera. Przecież ona nie przywykła do podobnych praktyk i bardzo nie chciała tego robić. Jednak mimo to, w głowie zaczęła szukać już odpowiedniego zaklęcia. Nawet nie wiedziała, które nadawało by się w odpowiedni sposób. - Nie będę w ciebie rzucać zaklęć... - mruknęła, choć bardzo niepewnym głosem. Coraz bardziej mimo wszystko chciała to zrobić. Odsunęła się, poszła w drugi koniec pomieszczenia, rozglądając się dookoła. Podrapała się różdżką po głowie. Kiedy usłyszała jego śmiało, zaczynaj to nie miała wątpliwości. Po prostu odwróciła się szybko i wycelowała niewerbalne zaklęcie Avis. Stado kanarków po sekundzie ruszyło w stronę Huntera, pragnąc go zadziobać...
Nie dość, że wyciągnął ją na ćwiczenie zaklęć, nie dość, że wysłuchiwał jej jęków, to jeszcze dostał po głowie. Gdzie tu sprawiedliwość, jak się pytam... Powinna docenić, że tak się starał zadbać o rozwijanie jej magicznych umiejętności, że cięgnie ją w fajne miejsce (choć sam nie wiedział, że będzie aż takie fajne). A ona go bije i on nie może jej oddać - co za niesprawiedliwość. On sam nie widział problemu w trenowaniu uroków na kimś znajomym. Jeśli się nie przesadzi, to przecież nic takiego się nie stanie, prawda? A w końcu na kimś trzeba ćwiczyć. Niech ona już nie udaje niewiniątka, na pewno chciała nie raz wycelować w niego Drętwotą albo Petrifikusem (albo jeszcze czymś gorszym). On tylko czasami śnił po nocach, że jego Zlep trafia prosto w jej uroczą buźkę i ma spokój z jej natłokiem słów, które czasami przygniatały człowieka do podłogi. - Będziesz, bo na tym polega pojedynek - przypomniał jej, ewidentnie szydząc. A kiedy przyjął odpowiednią pozycję, oznajmił, aby zaczęła pierwsza, tylko nie spodziewał się, że dziewczyna tak szybko wpadnie na to jakiego zaklęcia użyć. Nim się obejrzał, a stadko żółtych ptaszków wystrzeliło w jego stronę. Chciał rzucić tarcze, ale co z tego, kiedy nie zdążył w żaden sposób. Kanarki zaczęły wbijać ostre dziobki w jego dłoń, a on tym samym wypuścił magiczny patyk z ręki, jakby automatycznie próbując uniknąć ataku ze strony ptaszysk. - Dobra, już! Weź je! Ej, to było za szybko! - awanturował się po chwili, kiedy jedno ze skrzydlatych stworzeń przystąpiło do dziobania jego szyi, a reszta uwzięła się na jego plecy i stopy. Doprawdy, musiał śmiesznie wyglądać otrzepując się z nich co chwila, nie mając jak się bronić, bo jego różdżka leżała kilka metrów od niego, ale nie miał jak po nią sięgnąć.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Z radością obserwowała, jak małe, żółciutkie kanarki, śmigają w jego stronę, gotowe zaatakować dokładnie tak, jak sobie tego zażyczyła. Mimo to była pewna, że chłopak bez najmniejszego problemu poradzi sobie z obroną przed tym zaklęciem. Przecież nie wkładała w nie nie wiadomo jak wiele energii. Była bardzo słaba z zaklęć, co wychodziło na jaw w każdej sytuacji, nawet takim pseudo pojedynku, jak ten, który Hunter zainicjował. Dał jej fory, więc sądziła, że bez problemu obroni się przed tym zaklęciem. Jakie było jej zdziwienie, kiedy jednak okazało się, że niekoniecznie... Pierwszy kanarek ugodził chłopaka w dłoń, w której trzymał różdżkę. Kolejne zaatakowały zupełnie inne części ciała, zapewne skutecznie go rozpraszając. Nim się obejrzała, chłopak był otoczony ze wszystkich stron przez małe, pierzaste kulki, które naprawdę postawiły sobie za cel, aby zadziobać chłopaka. Parsknęła śmiechem i skuliła się. Po dłuższej chwili wycelowała w jego stronę swoją różdżką i rzuciła niewerbalne finite. Kanarki zniknęły, a oznaką tego, że kiedykolwiek istniały były tylko małe, żółte piórka unoszące się wokół niego. Nawet jedno zostało mu we włosach. - A taki byłeś pewien siebie - stwierdziła luźno, poprawiając chwyt na różdżce. Próbowała niewerbalnie rzucić kolejne zaklęcie, ale... zakrawało to o pomstę do nieba. Nie wiedziała, czy wykorzystała już swoje szczęście nowicjusza, czy po prostu magiczny patyk uznał, że da jej teraz nauczkę, jednak żadne zaklęcie nie wydostało się na powierzchnię. Jedynie kilka, niewinnych iskier, które nie skrzywdziły by nawet muchy, a co dopiero Deara.
Czuł gorycz porażki, już jak zobaczył małe żółte punkciki zbliżające się ku niemu. Trzeba było przyznać, że zaatakowanie na początku niewerbalnym zaklęciem było naprawdę pomysłowe i imponujące ze strony Robin. Nie spodziewał się tego kompletnie i czekał na jakąkolwiek inkantacje, a ta się nie pojawiła. Za to na jego skórze pojawiało się coraz więcej śladów po dziobkach kanarków, które postanowiły go męczyć z rozkazu Doppler. Na szczęście po komentarzu, którego nie mogła sobie z pewnością darować, zakończyła czar, a po ptaszkach zostały tylko opadające leniwie, złote piórka. Poirytowany, strzepnął kilka z nich, ze swoich barków, kiedy zobaczył, ze tam osiadły i sprawnie doskoczył różdżki, aby ją chwycić i podnieść. I za chwilę już był gotowy do obrony. Całą swoją uwagę skupił na tarczy, aby niewidzilna bariera otoczyła jego ciało i uchroniła go od czaru, który mógł go dosięgnąć. Również skorzystał z możliwości niewerbalnego użycia Protego, jednak nie potrzebnie się tak starał. Zauważył zaledwie kilka pojedynczych iskier wydobywających się z różdżki dziewczyny i to by było na tyle. Kącik jego ust uniósł się do góry, jednak nie odezwał się ani słowem. Za to jego myśli zaczęły krążyć wokół czaru, który zawsze bardzo mu się podobał, ale rzadko kiedy miał okazję z niego korzystać. Różdżka parząca przeciwnika w palce - to było to. Wykonał szybki ruch swoją własną w powietrzu, aby srebrzysty płomień wystrzelił z jej końcówki i pomknął w stronę Robin.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Była łaskawa. Zdjęła z niego te nędzne ptaszki, które przecież i tak nie pozostawiały na nim żadnych widocznych oznak tego, że faktycznie miała jakieś szanse w tym pojedynku. Ot, porobiły w nim kilka ranek, które prawdopodobnie nawet nie zaczną krwawić. Chyba jednak ugodziła w męskie ego, o czym nie zdawała sobie sprawy. Widziała, że coś zmieniło się w jego wzroku. Pojawiła się tam zaciętość, której wcześniej z pewnością nie było. Podchodził względem niej jak względem łatwego celu, jednak okazywało się, że wcale takim nie była. I pomimo tego, że jej atak nie zadziałał, tak rzucone niewerbalnie zaklęcie protego już jak najbardziej. Niewidzialna bariera pojawiła się przed nią, oddzielając ją od przeciwnika. Zmrużyła delikatnie swoje czekoladowe ślepia. Wyczarowała sobie niewielką gumkę, którą pospiesznie związała blond włosy w kucyk. Nie zamierzała mu odpuścić. Widziała, że on też nie jest względem niej pobłażliwy. Zamierzała zaatakować mocno i precyzyjnie. Czuła, że jej własna różdżką drży w jej dłoni, jakby wyrywała się do rzucania zaklęć w stronę Huntera. Poprawiła uchwyt na trzonku i od razu wycelowała w Deara. Chciał się bawić w magię niewerbalną? Proszę bardzo, mogła spróbować. Posłała w jego kierunku zaklęcie Fovere. Czuła, że zadziałało ono wręcz idealnie. Wciąż celowała w niego różdżką, kiedy obserwowała, jak powoli zaklęcie zaczyna podgrzewać jego całe ciało. Do zdecydowanie wyższej temperatury, niż powinno. Nie zamierzała zrobić mu krzywdy, ale... - Coś się zaczerwieniłeś na mój widok - stwierdziła cicho, delikatnie przekrzywiając głowę na bok. Dopiero po kilku dłuższych sekundach, opuściła szybkim ruchem różdżkę w dół, jednocześnie przerywając działanie zaklęcia. Gotowała się do srogiego odwetu. Choć nie była pewna, czy w ogóle taki powstanie. Może jednak dojdzie do wniosku, że nie warto się z nią pojedynkować?
Naturalnie, zmieniła się jego postawa, bo przecież kogo taka sromotna porażka na samym wstępie nie zmotywowałaby do odwetu? Był zdeterminowany, aby jego kolejne zaklęcie pozbawiło ją różdżki, jednak i tym razem okazała się być lepsza. Dziewczynę otoczyła doskonała magiczna bańka, która nie pozwoliła na przedostanie się do jej wnętrza płomienia, który zginął na jej powierzchni, tym samym oznaczając jego kolejną klęskę. Zacisnął zęby a także palce mocniej na trzymanym przez niego kawałku drewna, próbując powstrzymać przekleństwo cisnące mu się na usta. Kiedy był zły, nauczył się już, aby nie otwierać ust, bo to co mógł powiedzieć w tym stanie z pewnością nikomu by mu pomogło. A potem kolejny, rzucony niewerbalnie urok pomknął w jego kierunku. Jak tylko dostrzegł błysk, nie czekał z obroną, jednak magiczny mór, który chciał wyczarować wokół siebie, widocznie był za słaby, bo zaklęcie Robin przebiło się przez nabudowane cegiełki i ugodziło go prosto w pierś. Jęknął cicho i poczuł dziwne mrowienie tam gdzie został trafiony. I wtedy od tego właśnie miejsca zaczęło rozchodzić się ciepło, które najpierw było dość przyjemne, jednak tylko przez kilka pierwszych sekund. Później poczuł dosłownie war, jakby gorączka buchała z jego ciała i skóra miała mu się zaraz roztopić. Na twarzy z pewnością nabrał konkretnego kolorku, czego nie omieszkała pozostawić bez echa Doppler. Nabrał gwałtownie powietrza w płuca, kiedy nagle ciepło zaczęło odpływać, powoli pozostawiając jego ciało takim jakie było przed kilkoma chwilami. - Doppler, pożałujesz. Jeszcze się odegram - burknął pod nosem, zerkając w jej stronę, dając sobie jednocześnie jeszcze chwilę aby dojść do siebie i by za moment znowu przyjąć bojową postawę, w gotowości do odparcia jej kolejnego zaklęcia.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Atak:6 +11= 17, no nic nie wyjdzie, nie ma opcji xD
Coś jej podpowiadało, że nieważne jak świetne zaklęcie obronne by w tamtym momencie rzucił, to nie mógł mieć z nią szans. Różdżka słuchała jej, sama rwała się do akcji, a ona mogła tylko być dumna ze swojego oręża! I faktycznie była! Miło było choć przez sekundę mieć wrażenie, że wygra się ten pojedynek. Hunter był od niej lepszy, bądź chociaż minimalnie lepszym. Świadomość tego, że właśnie rozkładała go na łopatki i nic nie mógł z tym zrobić, była cudownie przyjemna. Wpatrywała się więc w niego, kiedy rozgrzewało go jej zaklęcie. Gorączka obejmowała całe jego ciało. Może to za dużo... przeszło jej przez myśl, ale szybko upomniała samą siebie. Nie robiła mu krzywdy. Nic złego się nie działo. Ot pokazywała mu, że wcale nie jest taka słaba, jakby mógł sądzić. Nic ponad to. Przyglądała się chłopakowi z ciekawością, kiedy to dochodził do siebie po jej zaklęciu. Zamrugała w uroczy sposób, kiedy zaczął głosić groźby w jej stronę. - O, tak. Nie zesraj się Dear - skomentowała to krótko, gotowa wyprowadzić kolejne zaklęcie w jego stronę. Niestety, o ile wcześniej różdżka sama rwała się do rzucania czarów, tak teraz chyba całkowicie zasnęła. Jęknęła pod nosem poprawiając chwyt, ale znowu posłała w kierunku Huntera tylko kilka iskier. Tylko debil nie obronił by się przed tak zaawansowanym atakiem...
Srogi wpiernicz, jaki dostawał w tej chwili od Robin powoli denerwował go coraz bardziej. Raz, drugi mógł się nie wybronić, z początku, kiedy był zdziwiony zdolnościami Dopplerówny, ale kiedy kolejny raz dostawał wciry od Ślizgonki to już nie było śmieszne. Prawda była taka, że nawet nie miał zbyt wielu okazji do poćwiczenia zaklęć ofensywnych, bo musiał ciągle się bronić przed magicznym natarciem dziewczyny. Ale to chyba normalne, że irytował go fakt, że na chwilę oceną przegrywał. Jej słowa wcale nie powodowały, że się uspokoił. Zacisnął palce na jałowcu, unosząc rękę przed siebie i celując nim w Robin. Po chwili zobaczył nikły błysk i słabiuteńkie iskierki, które opadły leniwie na podłogę, nawet nie dolatując kilku metrów przed dziewczyną. - Protego - magiczna tarcza uformowała się w kształt, otaczając go dookoła, chociaż wcale nie było to potrzebne, bo zaklęcie Ślizgonki ledwo co wydobyło się z różdżki a gdzie jeszcze, że by doleciało do niego. Jednak machnął magicznym patykiem automatycznie, licząc na to, że tym razem nie dopadnie go żaden czar dziewczyny i chociaż troche uratuje swój honor. - Piękne to było... - rzucił do niej, po tym jak jego tarcza rozpłynęła się w powietrzu. Nie było co jednak ucinać sobie pogawędek, trzeba było się odegrać, tak jak to zresztą Robin obiecał. Wymierzył w nią koniuszek różdżki i rzucił niewerbalne Levicorpus,z nadzieją, że blondynka zawiśnie w powietrzu do góry nogami i będzie mógł napawać się tym widokiem wreszcie z jakąś tam satysfakcją.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Obrona:55 + 11 = 66 - ledwo się broni, nie ma kontrataku
Oh, ona z pewnością brała pod uwagę to, że może w tym momencie, delikatnie mówiąc, zniszczyć jego męskie ego. Nikt nie lubił przegrywać. A już szczególnie mocno mężczyźni, którzy często uważali się za znacznie lepszych. A tak już w ogóle to wtedy, kiedy wiedzieli, że przeciwnik jest zwyczajnie od nich słabszy. Robin nie kryła się z tym, że jej umiejętności zaklęciowe są nikłe. Nigdy nie ćwiczyła tej konkretnej dziedziny a teraz, kiedy przyszedł na to czas, szczęście wyjątkowo jej sprzyjało. Przynajmniej przez większość czasu. Kolejny, wyprowadzony przez nią atak był tak mizerny, że Hunter nawet nie musiał wypowiadać zaklęcia obronnego. Jej zaklęcie nawet do niego nie dotarło, co delikatnie podłamało morale ślizgonki. Niemniej, nie zamierzała się poddawać. gdyby ktoś podliczał punkty, doszedł by do wniosku, że mogła nieznacznie prowadzić, pomimo swoich marnych umiejętności. To dodawało jej nieco skrzydeł i pozwalało nie przejmować się aż tak zaklęciami, które nie wyszły. Może właśnie świadomość tego, że nie była na przegranej pozycji jej pomagała? - Protego - zareagowała szybko i instynktownie. Rzuciła zaklęcie tarczy i pomimo, że nie było ono jakieś bardzo imponujące, to wystarczyło. Widziała, jak jego czar odbijał się od niewidzialnej bariery. Ciekawiło ją, czym postanowił ją zaatakować, bo potrzebowała dużo siły na to, aby utrzymać swoją barierę ochronną. Niewidzialny mur rozpadł się po chwili, a ona był znów bezbronna. Ponownie Hunter mógł stać się w tej sytuacji agresorem. - Proponuję małe urozmaicenie - rzuciła szybko, nim wyprowadził kolejny atak. Widząc, że zainteresowała go tematem, postanowiła szybko kontynuować. - Przegrany spełnia jedno życzenie wygranego - zaproponowała swoje nowe zasady, ciekawa czy podejmie ryzyko. Może dzięki temu oboje zyskają większą motywację do walki? Bo mimo wszystko wciąż nie chciała zrobić mu krzywdy.
Naprawdę nie spodziewał się, że Robin jest tak dobra w zaklęcia. Może dlatego, że wcześniej widywał raczej jej nieudane czary, na przykład ostatnio przy okazji harpiej akcji. No i często mówiła, że jest raczej słabym zakleciarzem i właśnie dlatego chciałaby poćwiczyć. Czy specjalnie blefowała, żeby w tej chwili zmiażdżyć go jak robaka? U niej wszystko było możliwe... Kiedy wybroniła się ponownie przed pomarańczowym płomieniem, lecącym w jej stronę, nie wytrzymał i wydał z siebie poirytowane "niech to szlag" i przymknął na moment oczy. Dawno nie miał okazji czuć tak wyraźnie goryczy porażki i to jeszcze takiej. Poczucie bezsilności i beznadziejności po raz kolejny nawiedziło jego umysł, ale znowu odegnał je od siebie. Po prostu nie mógł pogodzić się z tym, że jest od niego lepsza. Jak to jest możliwe, że nie potrafi przebić się przez jej tarcze? Była aż tak dobra w defensywie, że nie sposób było ugodzić ją prostym zaklęciem? Brał chyba wszystko pod uwagę, tylko nie to, że to jego magia może być zbyt słaba, żeby wyprowadzić skuteczny atak. Usłyszawszy jej słowa rozchylił powieki, zdając sobie sprawę, że minęło zaledwie kilka chwil odkąd je przymknął i oddał się przemyśleniom. Spojrzał na nią zaciekawiony, kiedy wspomniała o urozmaiceniu. I chociaż w tej chwili był załamany poziomem, który reprezentuje, jego duma nie pozwalała na to, aby to okazać, czy nie przystać na jej pomysł. - Zgoda! - odparł hardo i zdecydowanie, próbując okazać w tym jak najwięcej pewności siebie, choć w środku karcił się za to, że doprowadził do tego, że idzie mu w pojedynku gorzej niż drugoklasiście. - Tylko przestań mnie rozpraszać tym swoim spojrzeniem, bo nie mogę się skupić... - dodał jeszcze po chwili, nagle próbując znaleźć jakąś wymówkę, przez co tak naprawdę nie wychodzą mu zaklęcia. Troche mu ulżyło kiedy to powiedział, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że Robin na pewno w to nie uwierzy. Ale wróciło mu to odrobinę pewności siebie. Po krótkiej przerwie od naparzania się urokami, przyszła kolej na jego odwet. Wziął gwałtowny wdech i mierząc w Ślizgonkę ponownie spróbował niewerbalnie użyć na niej zaklęcia, które kilka minut wcześniej zostało pochłonięte przez jej tarczę. Jednak tym razem udało mu się jedynie wyczarować kilka marnych iskierek, które były jawną oznaką jego zdenerwowania wywołanego presją. Tak bardzo chciał odwrócić tę sytuację, aby choć przez moment to nie dziewczyna była górą. Zazwyczaj do tego właśnie dążył w ich docinkach, którymi się wymieniali, jednak w tej chwili nie mógł nic poradzić na to, że Robin rozkładała go na łopatki.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Nie była dobra w zaklęcia, co to to nie! Miała wyjątkowe szczęście, bądź po prostu tak się dzisiaj złożyło. Nie żartowała, kiedy mówiła, że musi podszkolić się w tej dziedzinie. Od zawsze traktowała ją po macoszemu, przez co potem wychodziły takie paskudne problemy. Teraz, kiedy nadarzyła się ku temu odpowiednia okazja, zamierzała z niej korzystać. Co prawda Hunter nie był celem, w którego chciałaby tak zawzięcie trafić, ale jednak. Zawsze to dobry sposób na trenowanie swoich umiejętności. Westchnęła dosyć głośno, kiedy stwierdził tylko, że ona go rozprasza. Uśmiechnęła się pod nosem, bo nie wiedziała, że jest aż tak słaby, żeby szukać tak marnych wymówek w tym momencie. Nie podejrzewała by go o podobne zachowanie. - To może zamknę oczy i będę celowała na oślep? - zaproponowała, perfidnie się z niego naśmiewając. Pokręciła głową z miną, która wyraźnie mówiła weź się w garść, Dear po czym ponownie ustawiła się w odpowiednim miejscu. Znów wychodziło na to, że była jej kolej na rzucenie odpowiedniego zaklęcia. Wybrała sobie w głowie prosty czar, który miał wyrwać różdżkę Huntera z jego dłoni. - Expeliarmus! - zawołała głośno, celując w chłopaka, jednak różdżka Deara ani drgnęła. Czyżby to tyle, jeśli chodzi o dobrą passę Robin? Wszystko wskazywało na to, że kiedy tylko zaproponowała podbicie stawki ich "pojedynku" to jednocześnie los zadecydował, że najwyższa pora go przegrać...
- Może z zamkniętymi oczami bardziej sie skupisz, bo do tej pory wychodziła Ci przeważnie tarcza - odpowiedział jej równie złośliwie, próbując jakoś jednak zawalczyć w tej całej sytuacji, aby choć trochę przywrócić ich rozmowę na normalne dla nich tory. No to była do cholery tragedia. Cyrk z małpkami normalnie. A myślał, że już gorzej być nie może. A jednak. Gorsze niż przegrywanie w pojedynku z Doppler, było dorównanie dziewczyny do jego poziomu... W jednej chwili jej mocne zaklęcie odpiera jego czar, a w drugiej jakby różdżka buntuje się i wystrzeliwuje jedynie jakieś blade obłoki czy iskry. To jakiś żart? Prank? Cotusięodwala?! Usłyszał formułę zaklęcia, które mógł spodziewać się, że w końcu padnie, jednak nie dopadło go jego działanie. Magiczny patyk wciąż trzymał w pewnym uścisku w dłoni, kiedy trochę szyderczo się zaśmiał. Wrócił mu humor. Może to dlatego, że czuł, że dobra passa dziewczynie powoli się kończy. Zakasał więc przysłowiowe rękawy i kiedy Robin wróciła do postawy bojowej, z wyciągniętą przed siebie różdżką, swoją uniósł nieco wyżej, przygotowany aby wypowiedzieć odpowiednią inkantacje. Jednak kolejny raz postanowił posłużyć się możliwością rzucenia zaklęcia niewerbalnego i tym razem miało to być Orbis. Świetliste płomienie wydobyły się z końca jego różdżki, aby pomknąć ku Ślizgonce, gotowe opleść jej ciało i tym samym unieruchomić.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Atak:59 + 11 = 70 jednak! uznajemy, że się nie obroniła, niech Hunter ma coś z życia!
Była wręcz zażenowana poziomem, który dotychczas reprezentował sobą Dear. Był on naprawdę poniżej jakiejkolwiek krytyki, a przecież taki był chętny do tego pojedynku, taki pewny siebie! Może i faktycznie przeważnie wychodziły jej tylko zaklęcia obronne, ale hej! Przecież na początku popisała się dwoma naprawdę bardzo ciekawymi atakami, które Hunter nie był w stanie obronić, czy odbić. I pomimo swoich mizernych umiejętności, po prostu miała ochotę dać mu fory. Jednak nie robiła tego dotychczas. Nie chciała wyjść na słabeusza, a była niemalże pewna, że przy pierwszym udanym ataku, od razu ją za taką uzna. Cóż ciekawe, jak blisko prawdy się znajdowała... Nie odpowiedziała na jego głupie zaczepki świadoma faktu, że przede wszystkim próbuje ją rozproszyć. Niespecjalnie mu to wychodziło, ale jedno osiągnął; uznała, że faktycznie nie może cały czas korzystać z jednego i tego samego zaklęcia obronnego. Skoro pojedynkowali się, to raczej po to, aby wzajemnie się czegoś nauczyć. Powinna więc skorzystać z okazji, która się natrafiała. Dlatego więc przybrała odpowiednią pozycję, aby użyć zaklęcia obronnego, kiedy tylko chłopak ponownie wyceluje w nią jakimś czarem. Mocno ściskała trzonek swojej różdżki w dłoni, przyglądając się chłopakowi bez nawet cienia zwątpienia w swoje własne umiejętności. I kiedy tylko zauważyła, że przymierza się do rzucenia zaklęcia, od razu odpowiedziała tym samym. - Fumos! - rzuciła zaklęcie. O dziwo zadziałało ono dosyć dobrze! Czarna chmura spowiła całą jej sylwetkę, odgradzając od przeciwnika. Jednak nie odgrodziła od jego ataku. Magiczne, świetliste liny przebiły się przez chmurę i ciasno oplotły wokół jej ciała. Różdżka wypadła z jej dłoni tym samym przerwała zaklęcie powodujące czarną chmurę. Ręce przytwierdziły się do jej ciała, a ona stała nie do końca zdolna, aby się poruszyć. Oddychała szybko, zaskoczona nagłym stanem rzeczy, jednak po chwili przywołała na swoją twarz kpiący uśmiech. - No, brawo panie Dear. Jestem z ciebie dumna. Zaklaskałabym, ale - tu poruszyła wymownie dłońmi, zdolna tylko do tego, aby pokręcić nadgarstkami - nie mam jak. Zdejmij to zaklęcie i walczymy dalej - dodała po chwili, dalej wpatrując się w chłopaka. Coś jej jednak podpowiadało, że to nie będzie takie łatwe, jakby sądziła.
O ile na początku miał dość mocne obawy co do tego, że nie wyjdzie z tego pomieszczenia w komplecie ze swoim honorem, tak teraz kiedy w końcu udało mu się rzucić porządne zaklęcie, które nareszcie trafiło Robin, mimo jej dość dobrego czaru defensywnego - postanowił się tym nacieszyć. Po tak długim czasie niemocy w tej chwili czuł naprawdę smak tego małego zwycięstwa, nawet jeśli miało to być jeden-jedyny czar, który mu wyszedł tego popołudnia, w starciu z dziewczyną. To był zaiste piękny widok widzieć ją spętaną świetlistymi sznurami, które pozostawiły ją w sztywnej, pionowej pozycji, z ramionami przyklejonymi do tułowia, bez możliwości jakiegokolwiek ruchu. Pełen jawnej satysfakcji uśmieszek wpełzł na jego usta, kiedy pozwolił sobie ruszył w jej kierunku, by podejść bliżej. - A może chwila przerwy, co? Przyda nam się - rzucił dobrotliwie, posyłając jej rozbawione spojrzenie i przystając w niewielkiej odległości od niej. - Hmm, myślałaś kiedyś jakby Ci było w rudych włosach? - wypalił nagle, unosząc jałowcową różdżkę, aby po chwili jasne kosmyki Doppler przybrały kolor iście dyniowy. Wyszczerzył zęby w uśmiechu, przenosząc rozbawione spojrzenie na twarzy dziewczyny, aby sięgnąć wolną ręką jej nosa i dać jej delikatnego pstryczka w sam jego czubek. - Mówiłem, że się odegram - rzucił jeszcze patrząc na nią, by po kilku dobrych chwilach, w których miał pewność, że ten obraz zakoduje się w jego pamięci, zdjąć zaklęcie pętające. Świetliste płomienie zniknęły, ale marchewkowe włosy zostały, co niezwykle w tej chwili Deara śmieszyło.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Trzeba było mu to przyznać; udało się jedno zaklęcie, a już się puszył, jakby nie wiadomo jak wspaniałego cudu dokonał. Właśnie dlatego nie dawała mu wcześniej forów. Wiedziała, że wykorzysta to bez najmniejszych nawet skrupułów. I faktycznie tak teraz było. Bo jakoś tak super wolno podchodził w jej stronę i jeszcze wolniej robił wszystko inne. Coraz większa irytacja ją ogarniała w związku z tym. Nie lubiła tego typu zachowania. Mógłby sobie darować. Nozdrza rozszerzyły jej się niebezpiecznie, kiedy wspomniał o rudych włosach. -Nie ośmielisz się... - ale jednak się ośmielił. Zabije go. Zatłucze, poćwiartuje, poskłada do kupy, ożywi i ponownie zabije. Ale najpierw niech zdejmie z niej tylko to głupie zaklęcie. - Zabiję... Najnormalniej w świecie zabiję. - odgrażała się, bo uznała w końcu, że odpowiednim będzie głośno wyrazić sobie niezbyt pochlebne w tym momencie względem jego osoby myśli. Ona nie była aż tak wredna. Potrafiła wykazać się większą klasą. Przede wszystkim, co właśnie idealnie udowodniła potrafiła przegrywać. Nie to co on... Kiedy tylko zdjął z niej zaklęcie, od razu odsunęła się o krok do tyłu. Rozmasowała nadgarstki i pochyliła się, aby podnieść swoją różdżkę. Rudy kosmyk włosów wydostał się z uwięzi tak, że był teraz dla niej doskonale widocznym. Nie, nie zamierzała przekonać się względem tego koloru. Była wręcz przekonana, że wygląda koszmarnie. Kiedy znalazł się ponownie na swoim miejscu i przyszła jej kolej ataku, nie miała nawet zamiaru czekać na cokolwiek. - Expeliarmus! - od razu rzuciła zaklęcie czując, że tym razem różdżka, jakby upokorzona wcześniejszym niepowodzeniem, aż rwała się do rzucania zaklęcia! Zadziałało idealnie i pomknęło w kierunku Huntera. Jałowiec wyrwał się z jego dłoni i pomknął w jej stronę. Złapała różdżkę w locie i wyszczerzyła się od ucha do ucha. - Oj, jestem taki wspaniały Dear. Oj, taki niepokonany. Oj, a teraz nawet nie mam jak się bronić - przedrzeźniała go, przybierając basowy ton, podobny względem tego, jaki on sam używał. Nie zamierzała mu darować w tym momencie. Teraz to ona podeszła do niego, dzierżąc obie różdżki w obu dłoniach. - Oficjalnie wygrałam, a ty oficjalnie jesteś słaby. Masz coś do dodania? - uniosła jedną brew i zaplotła ręce na wysokości klatki piersiowej. Nie, prawdopodobnie nie miał nic do dodania, ale wolała profilaktycznie zapytać. I zakpić przez to z niego jeszcze bardziej.
Mogło mu się udać więcej. Zdecydowanie więcej potrafił. Przecież nie był miernotą. Nie dałby się Robin, bo zwyczajnie nie mógłby przegrać z dziewczyną. To wszystko przez tą durną, kolorową komnate. Miała na niego dziwny wpływ. Tak, to musiało być jakieś działanie magii, które powodowało, że miał sieczke zamiast mózgu i nie potrafił dobrze rzucić prostego zaklęcia. Ale jednak to ostatnie mu się udało i naprawdę był z siebie dumny, bo tym jednym urokiem jakoś obronił swój honor. I mógł odpłacić się chociaż częściowo dziewczynie, majstrując na jej głowie lisią fryzyrkę. Swoją drogą było jej bardzo ładnie, nie wiedział dlaczego tak się wściekała... - No już, już. Wiem, że mnie kochasz - odparł żartobliwie na jej groźby, z których tak naprawdę nic sobie nie robił. Ona pewnie miała tak samo kilka minut temu, kiedy to on słał obietnice zemsty w jej kierunku. Ostatecznie, po chwili napawania się widokiem uwięzionej Doppler, zakończył czar, a dziewczyna długo nie zwlekała z odpowiedzią. Już podnosiła różdżkę z podłogi, już mierzyła nią w Huntera i... rozbroiła go ostatecznie. W pięknym stylu. Chociaż oczywiście on nigdy tego nie przyzna. Zdążył tylko pomyśleć o wypowiedzeniu inkantacji zaklęcia obronnego. Zmrużył nieco oczy, kiedy tym razem to ona leniwie zbliżała się do niego, z jego magicznym patykiem w ręku. Wywrócił oczami na jej słowa, po czym gwałtownym ruchem, zabrał jej swoją własność. - Jesteś dziecinna. - oznajmił prostując się i górując nad nią wzrostem. Posłał jej bliżej nieokreślone spojrzenie, po czym wydał z siebie pełne goryczy, głośne: "ahhh", po czym dodał: - Tak, wygrałaś. Gratulacje. Pod jaki adres mam wysłać kwiaty? - westchnął i pokręcił głową z niedowierzaniem, obserwując satysfakcję na twarzy Ślizgonki, w czasie kiedy na jego własnej zagościła kwaśna mina. - Ale serio, do twarzy Ci w tym rudym. - przyznał jeszcze, kiedy opuszczali pomieszczenie, z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Naprawdę tak uważał, ale musiało zabrzmieć to tak, aby ją to wkurzyło. Naturalnie.
|zt x2|
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Drake przyszedł dużo wcześniej niż o godzinie o której umówił się tu z Krukonką, którą miał przyjemność poznać na niedawnej lekcji zielarstwa. To że to była ta sama dziewczyna która oberwała od Rutki z bańki w nos na miotlarstwie oraz ta która w odwecie wystrzeliła w nią solą na zajęciach kółkowych, delikatnie go ruszyło. Owszem niezbyt mu się podobało to co zrobiła miniaturowa Callahan, bo mimo wszystko była to lekka - aczkolwiek nieco zrozumiała dla gryfonów - przesada i nie miał zamiaru szkalować panny Hastings za to że ją sprowokowała. Ale zdecydowanie bardziej nie podobał mu się sposób w jaki Krukonka postanowiła się ochronić na spotkaniu kółka. W końcu tak jak nos można było naprawić dosyć szybko, tak obrażenia i uszkodzenia oczu nie były takie proste. Gdyby były, to w obecnych czasach ilość czarodziei z okularami byłaby minimalna. Już podobno za to ochrzan dostała, więc nie widział jakoś powodu żeby i on ją upominał. Strategia Oko za oko oraz atak to najlepsza obrona nie sprawdzały się zawsze. Zwłaszcza w życiu codziennym. Dlatego miał zamiar nauczyć młodą odpowiedniego zaklęcia anty Callahanowego ochronnego, które mogłoby odgrodzić ją od wszelkich napastników i nawet pozwolić - tak jak to mu Felinus pokazał - pozwalać rzucać czary z wnętrza tej bariery. Nie był pewny czy dziewczyna da sobie z tym radę, ale mimo wszystko było to zaklęcie dosyć proste. Dla pewności zabrał jeszcze swój stary podręcznik od zaklęć i notatki z okresu kiedy uczyli się tego zaklęcia na zajęciach. Nie były one kolorowe ani podkreślane różnymi kolorami, ale na tyle spójne i rzetelne że nawet ghul by je zrozumiał. Wymowa, ruch różdżką na schemacie, opis działania i nawet jego własne dodane później spostrzeżenia. Ponadto miał nieopodal siebie całkiem spory stosik poduszek, które miał zamiar wykorzystać w praktycznym ćwiczeniu tego zaklęcia. Co prawda nie mówił jej czego ma dokładnie zamiar jej nauczyć poza tym że jest to przydatne zaklęcie. Będzie miała niespodziankę.
Klątwa:6 - aktywna, krwawienie z nosa (wystartuję z nią w trakcie wątku)
Już od czasu zajęć z zielarstwa, na których Drake podzielił się z nią i jej kuzynem informacjami na temat zaklęć, Jenna miała nadzieję, że uda jej się jeszcze raz porozmawiać, a może i nawet pouczyć się ze starszym Gryfonem. Jednak to, co zaproponował jej kolega, przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Nauka praktyczna! Kiedy weszła do sali, aż westchnęła z wrażenia. Tu było naprawdę pięknie. Te wszystkie kolory, to światło! Artystyczne instynkty Jenny zaczęły wysuwać się na pierwszy plan. A gdyby tu przyszła z farbami? Albo z kolorowym tuszem? No i z Christianem, żeby jej pozował, chociaż portrety wciąż stanowiły dla niej ogromne wyzwanie. Dość. Nie miała się zajmować rysunkiem, tylko nauką. Poprawiła mundurek, zdjęła swój mugolski plecak, który coraz mniej jej pasował do magicznej aury tej szkoły, a następnie zaczęła wyciągać własne pomoce naukowe - Przyniosłam podręcznik do OPCM - zaczęła meldować, pokazując Drake'owi wszystko co przyniosła. - Mam też trochę notatek z wakacji, ale nie wiem czy się przydadzą. Wyciągnęła zeszyt i mugolski długopis, po czym otworzyła na czystej stronie, gotowa do zapisywania nowości, które usłyszy. Czyli w zasadzie do notowania wszystkiego, co zamierzał powiedzieć jej Drake. - Od czego zaczniemy? - spytała, siląc się na spokój, ale nie wytrzymała i zadała pytanie, które nurtowało ją od początku. - I jakiego zaklęcia będziemy się uczyć?
I w sumie dobrze że przylazł dużo wcześniej, bo nie naczekał się na nią zbyt długo od czasu w którym skończył wszystko przygotowywać i obmyślać. Zwłaszcza że tak szczerze będzie uczył kogoś pierwszy raz w swoim życiu i chciał zobaczyć czy da sobie radę. Zwłaszcza chodziło o to że nie był pewien tego czy będzie w stanie w pełni przekazać swoją wiedzę na jakiś temat. - Cześć Jenna. Będziemy korzystać z moich, bo raczej jeszcze nie studiowałaś tego czaru, ale miło że o tym pomyślałaś. - Zapał był czymś miłym i nawet pokrzepiającym. Tym bardziej musiał dać z siebie wszystko żeby jakoś jej nauczyć tego zaklęcia. Nie chciał w końcu sprawić Krukonce zawodu. -Tak na wstępie. Słyszałem co się stało na kółku kiszenia ogórków, ale upomnień i reprymend dawać Ci nie będę, bo znając życie już się ich nieco nasłuchałaś. Poza tym nie było mnie tam. - Powiedział z delikatnym uśmiechem. - Pomyślałem za to czy by nie spróbować cię nauczyć silnego, ale prostego zaklęcia ochronnego żebyś mogła się w razie czego obronić i nie miała potem za to ochrzanu. - W końcu gdyby jej potencjalny szkolny napastnik rozkwasiłby się o barierę, to byłaby to tylko i wyłącznie jego wina. Zostawiając niewygodne tematy za sobą, zaklęciem zawiesił w powietrzu obok niego swój stary podręcznik i notatnik otworzone na odpowiedniej stronie. -Inkantacja tego zaklęcia to Accenure. Sprawia ono że wokoło czarodzieja który ją stworzył pojawia się niewidzialny mur. Bardzo praktyczne. Zwłaszcza że da się je rzucić w taki sposób, by mogło przepuszczać zaklęcia z środka bariery. - Felinus mu już zademonstrował jak bardzo użyteczny jest ten czar, kiedy uczył go wzmocnionej Bombardy. Zaklęcie z bariery wychodziło, ale kamulce i ziemia już do niej nie wchodziły. Szkoda że nie działało na huk. -I od razu uprzedzam że nie zablokuje ono dźwięku, więc jak coś wyjątkowo blisko i mocno huknie to możesz to poczuć w uszach. - No chyba że ta bombarda wtedy wyszła mu aż tak dobrze. Klasnął więc lekko w dłonie uznając że pora już zabierać się do pracy. -No to do roboty. Na początek może wymowa. Powtórz je wyraźnie za mną i potem spróbuj parę razy sama. Jak coś powiesz źle, to powiem. Jeśli uznasz to za potrzebne, to możesz zerknąć w moje notatki. Akcentowane sylaby są podkreślone. - Zapewnił, wziął głęboki wdech, a następnie głośno i wyraźnie wypowiedział inkantację - Accenure.
Kostki:
Rzucasz kostkami aż do sukcesu. Za każde 5pkt w zaklęcia/OPCM masz 1 przerzut. 1, 2 - Pech czy rozkojarzenie? Nieopatrznie ugryzłaś się w język podczas próby wymówienia zaklęcia. Nic ci nie jest, ale troszkę szczypie. Rzucasz jeszcze raz.
3 - Nie najgorzej. Wymówiłaś je prawie poprawnie, ale odrobinę źle zaakcentowałaś. Drake zwrócił Ci uwagę i poprosił o ponowną próbę. Rzucasz kostkami ponownie, ale tym razem możesz dać do wyniku +1 oczko.
4, 5, 6 - Wymówiłaś inkantację poprawnie, a Drake się uśmiechnął. Polecił powtórzyć Ci je jeszcze na głos ze dwa razy żebyś sobie je w takiej postaci utrwaliła na przyszłość. Zaliczyłaś. : D
Jenna spojrzała na Drake'a z niekrytą fascynacją. Czyli to będzie strasznie zaawansowane, niesamowicie trudne zaklęcie, takie od którego wszystkim poopadają różdżki i szczęki! Łał! Już się nie mogła doczekać. Ze wszystkich rzeczy to właśnie zaklęcia fascynowały ją najbardziej, a teraz miała okazję poznać takie całkowicie wyjątkowe! Przywołanie sytuacji z koła troszkę ostudziło jej entuzjazm. - Na kole popełniłam tylko jeden błąd i było nim zareagowanie za szybko. Gdybym pozwoliła Ruth zrobić jeszcze ze dwa kroki w moją stronę, to nikt by jie miał wątpliwości, że się broniłam. Stanowczość, z jaką to mówiła, wyraźnie pokazywała co Jenna myśli o całym tym wydarzeniu. - A Ruth teraz się dwa razy zastanowi, zanim znów na mnie naskoczy. Ale tak, jak już wie, że ja też mogę zrobić jej krzywdę, to ochronne zaklęcia na wszelki wypadek będą najlepszym rozwiązaniem. Takim bez tracenia punktów, prawda? Potem skupiła się na nauce. Broni przed fizycznym atakiem! No tak, to rzeczywiście niesamowicie praktyczne! - A-CE-nu-RE! - powiedziała głośno, ale coś się nie zgadzało. - Nie nie, inaczej A-ce-nu-re? AC-mu... Tfu! Nie tak... Przepraszam. Już mówię poprawnie. Accenure! Odetchnęła z ulgą. Udało jej się wreszcie poprawnie wykonać zadanie! Kto by pomyślał, że powtórzenie jednego słowa sprawi jej tyle problemów?
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Nie wątpił w to. Każdy po takim ataku już na pierwszej lekcji, mógłby się poczuć zagrożony. - Dokładnie. Za pomocą tego zaklęcia ochronnego możesz się skutecznie się od wszystkich odgrodzić. Fajne w Accenure jest to że możesz nim otoczyć poza tobą samą jeszcze parę osób. Zaklęcie proste, ale niesamowicie użyteczne. - W sumie najbardziej użyteczne zaklęcia uczniowie poznawali już w pierwszych latach nauki. Wymagana była tylko kreatywność i wyobraźnia żeby odkryć sposób na wyjątkowe wykorzystanie ich. Chociaż raczej nie musiał jej tego mówić skoro była krukonką, a oni z mądrości i bystrości słynęli. Zazwyczaj. Niekonwencjonalne wykorzystywanie zaklęć zdarzało się bardzo często, a efekty niejednokrotnie były ciekawe. - No dobra. Skoro już inkantację opanowałaś przyszła pora na ruch różdżką. Zademonstruję Ci go, więc patrz uważnie. Jeśli będzie trzeba będę mógł go powtórzyć. - Poza tym w jego notatkach był ślicznie narysowany szlaczek jak powinno się ten gest wykonać. Wyjął swoją różdżkę i zademonstrował jej ruch wymagany do rzucenia tego zaklęcia. Starał się zrobić to w miarę powoli żeby mogła sobie to zapamiętać i jeśli potrzebowała zanotować u siebie w notatniku. Kiedy skończył jej pokazywać gest, poprosił żeby go powtórzyła. Starał się na bieżąco wyłapywać potencjalne błędy jakie mogła popełniać podczas machania magicznym patykiem i informować ją od razu kiedy zrobić coś nie tak. Oczywiście spokojnie i nie nachalnie, żeby jej niepotrzebnie nie stresować. Nie jest w końcu u niego na egzaminie. Chociaż za kilka lat może już tak być.
Kostki:
Zasady takie jak wcześniej. 1 - Jako że Dereń jest hałaśliwym i figlarnym drewnem, różdżka postanowiła dać o sobie znać kiedy źle wykonałaś gest i wystrzeliła z siebie nieco kolorowych iskier, które poza lekkim hałasem niczego nie zrobiły.
2 - Niby jakoś to idzie, ale jakoś koślawo i niepewnie. Drake zachęca cię żebyś spróbowała wykonać ten gest nieco pewniej. +1 do następnej kostki.
3 - Nie wygląda to aż tak źle, chociaż widać że potrzebujesz po prostu wprawy. Gryfon stwierdza że taki ruch ujdzie.
4, 5 - Powoli, ale poprawnie. Wystarczy, że na przyszłość nieco podkręcisz tempo i będzie cudownie. Dobra robota.
6 - Normalnie masterpiece! Ruch wyszedł ci idealnie tak samo jak demonstrował ci Drake. Możesz być z siebie dumna.
Jenna otworzyła oczy szeroko ze zdumienia. Więcej niż jedną osobę? To niesamowite! Czytała o tym i wydawało jej się, że to niesamowicie zaawansowana magia! - Czyli to jest zaklęcie... - nie mogła sobie przypomnieć nazwy, ale wreszcie jej się przypomniała. - Obszarowe? Tak się nazywa ten typ zaklęć, prawda? Czyli będę mogła osłonić i siebie i Christiana! To chyba bardzo przydatne zaklęcie w czasie walki, prawda? Kiedy ja osłonię Christiana, on będzie mógł rzucać zaklęcia ofensywne w przeciwników? Ile dokładnie osób będę mogła w ten sposób osłonić? Każda informacja była źródłem kolejnych pytań, a Jenna notowała pilnie każde słowo. Zamierzała później podzielić się notatkami z Christianem, żeby oboje znali ten niesamowity czar. Bardzo precyzyjnie przerysowała wzór ruchu nadgarstkiem, przez co w pewien sposób przećwiczyła go wstępnie, a potem z wielkim skupieniem przećwiczyła ruch "na sucho", bez wypowiadania inkantacji. Poszło jej perfekcyjnie. Spojrzała na Drakea z dumą, czekając na dalsze instrukcje. To nie był pierwszy raz, kiedy wymowa szła jej średnio, a rusz nadgarstka perfekcyjnie.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
-Tak. Dokładnie jak wspominałem wcześniej. Jest naprawdę praktyczne i przydatne.- Nie znaczyło to jednak tego że jest niezniszczalne. Odpowiednio silne zaklęcie bądź ich nawałnica powinna móc przełamać wyczarowaną barierę.-Pamiętaj tylko że przy twoim obecnym doświadczeniu bariera ta nie będzie tak wytrzymała jak ta wyczarowana przeze mnie, innego starszego ucznia albo dorosłego. Barierę też można przełamać albo odpowiednio ominąć. Pamiętaj o tym jak przyjdzie co do czego, dobra? - Poradził jej z czystej dobroci serca. Nie chciał żeby się przeliczyła w momencie w którym postanowi zablokować barierą coś z czym zdecydowanie nie da sobie rady. Przechodząc do jej dalszych pytań musiał się nieco zastanowić. -Tak, będzie mógł. I ty też. Po postawieniu bariery nie musisz być stale skupiona jak przy Patronusie, więc też będziesz mogła coś w kogoś rzucić. Ale mimo wszystko byłoby miło gdybyś patrzyła czy bariera się nie rozlatuje albo nie zanika. A jeśli chodzi o to ile osób... Nie jestem w stanie dokładnie stwierdzić, ale małe grupki osłonisz na pewno. - Podczas tego zapomniał o tym że dziewczyna może nie wiedzieć czym jest zaklęcie patronusa i znając życie będzie musiał jej nieco o nim opowiedzieć. Przyszykował się więc na dalszą falę pytań która nastąpi zaraz po... Machaniu patykiem. Zrobiła to perfekcyjnie. Z zaskoczenia aż jej przyklasnął. Tak jak wymowa jej nie szła, tak ruch różdżką był nienaganny. -Znakomicie. Skoro już opanowałaś inkantację i ruch różdżką, to przyszła pora na to żebyś spróbowała rzucić zaklęcie. Zobaczymy jak Ci pójdzie. - A jak uda się jej ten czar poprawnie rzucić... Czeka ją mały sprawdzian z wykorzystania tego zaklęcia w praktyce. Nie bez powodu przecież tu przytargał poduszki, nie?
Kostki:
Rzucasz k100. Każde 5 pkt w zaklęcia/OPCM kwalifikuje cię do wykonania przerzutu. Za wyrzucenie za pierwszym razem "6" przy nauce ruchu możesz jednorazowo dodać +10 do wyniku jednej z kostek. W tym poście nie rzucasz do sukcesu, a maksymalnie 3 razy.
1~15 - Coś zdecydowanie poszło nie tak, a wyczarowana powłoczka wyszła niesłychanie mizernie. Niby poczułaś że coś się stało, jednak przelatująca powoli mucha przebiła się przez barierę jedynie nieco zwalniając lot. Drake tylko kręci głową i uspokaja Cię mówiąc że każdemu się zdarza.
16~45 - Udało ci się wyczarować całkiem stabilną barierę. Drake przesuwa po niej dłonią, a następnie stuknął w nią kilka razy. Po jakiś czterech albo pięciu stuknięciach jego ręce udało się przebić. Źle nie jest, ale szału też nie ma.
46~70 - Wyczarowana przez Ciebie bariera wydawała się dosyć silna, co gryfon zdawał się zauważyć. Kontrolnie więc uderzył w nią niegroźnym zaklęciem. Bariera została delikatnie uszkodzona, ale nadal stała gotowa do dalszego blokowania. Naprawdę dobra robota.
71~100+ - Zaklęcie wyszło Ci rewelacyjnie. Otoczył cię silny niewidzialny mur. Dokładnie taki, jaki był opisywany w Drake'owych notatkach i w podręczniku. Lilac wydawał się być bardzo zadowolony z twojego zaklęcia. Po uprzednim ostrzeżeniu cię, uderzył z całej siły w barierę pięścią. Nie pozostawił na niej nawet rysy, a jego nieco bolała dłoń - czego poznać po sobie nie dał i faktycznie nawet ci zaklaskał.
- Czyli to, jakie mocne będzie zaklęcie, zależy od samego rzucającego, nie od zaklęcia? Chodzi mi o to, czy są takie czary, które czarodzieje mogą na siebie rzucić jednocześnie i wygra ten, który ma... większą moc magiczną? Tak jest z magią? To znaczy, czy z magią jest tak, że każdy czarodziej ma jakiś inny potencjał, czy potężnym czarodziejem może być każdy, tylko musi ćwiczyć? O, chodzi mi o to, czy to jest tak jak z mięśniami, czy tak jak ze wzrostem. Wzrost się jakiś ma i można najwyżej czasem założyć wysokie buty. I nic się z tym nie da zrobić, trzeba żyć ze swoim wzrostem, niezależnie od tego, jaki on jest. A z kolei z mięśniami jest tak, że każdy jakieś ma, ale to od nas zależy, czy te mięśnie będą większe i silniejsze. Możemy je trenować. I jeśli ktoś jest od nas silniejszy, to możemy trenować mocniej, wtedy my jesteśmy silniejsi. Tak jest też z czarowaniem? Drake zdawał się wiedzieć o zaklęciach całą masę rzeczy, więc Jenna zadawała mu wszystkie pytania, jakie jej w danym momencie przyszły do głowy. No i w temacie Patronusa oczywiście się nie mylił. Poruszył ten temat, więc Krukonka nie mogła się nie zainteresować. - Co to jest Patronus? I dlaczego na jednych zaklęciach trzeba się skupiać, a inne się tylko rzuca i one są? No. Wreszcie mogła przejść do najciekawszej, a zarazem najtrudniejszej części nauki. Do pierwszej próby rzucenia zaklęcia! Powtórzyła jeszcze raz inkantację i przećwiczyła ruch, a potem podjęła próbę. - Accenure! Zadziałało! Jenna stała z uniesioną różdżką, nie mogąc wytrzymać z ekscytacji. Dzialało! I nagle poczuła, że coś zaczęło jej spływać z nosa. Przetarła go wierzchem dłoni, ale to wcale nie pomogło. Krew buchnęła silnym strumieniem, zdobiąc szkarłatem dziewczynkę, która była oddzielona od Drakea czarodziejską barierą. - T-to tak ma być? - spytała zdezorientowana Krukonka z przerażeniem, patrząc na poplamioną dłoń i rękaw mundurka. Czuła, że robi jej się słabo.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
-Od zaklęcia, umiejętności czarodzieja, różdżki, jego stanu... Trochę tych czynników jest. - Sam nie był w stanie wszystkich wymienić, bo składało się na to wiele rzeczy. Mógłby o tym napisać w sumie całe wypracowanko, więc ciężko mu było to streścić. Za to o patronusie mógł się wypowiedzieć dosyć łatwo - To zaklęcie przyzywające swojego rodzaju protektora, który może obronić przed dementorem albo śmierciotulą. Można też za jego pomocą przesyłać wiadomości innym czarodziejom. Jest dosyć trudnym zaklęciem, ponieważ przy jego rzucaniu należy utrzymywać w głowie szczęśliwe wspomnienie. Im szczęśliwsze, tym patronus silniejszy. No i zależnie od siły wspomnienia może on przyjąć albo postać bezkształtnej mgły albo zwierzęcia które najlepiej odzwierciedla czarodzieja. - I tak. Wiedział że zaraz się pojawi pytanie o dementory i śmierciotule. Dlatego wolał jej odpowiedzieć już teraz. -Dementorzy, to mroczne stworzenia żywiące się ludzkim szczęściem. Roztaczają aurę smutku i przygnębienia, więc tym bardziej rzucenie patronusa w ich obecności może nie należeć do najłatwiejszych. - Z dumą obserwował jak udało się jej rzucić zaklęcie ochronne za pierwszym razem, a na to co się działo potem nie zareagował najlepiej. -Nie, nie powinno. Zmarszczył brwi i się zbliżył uprzednio polecając jej żeby zdjęła barierę. Rzucił zaklęcie Vulnerra Ferre wyczarowując bandaż, który jej podał żeby sobie zatamowała to krwawienie. -Uwierz mi. Lepsze krwawienie z nosa niż bycie chodzącym magnesem. - Spróbował pocieszyć, ale nie wiedział czy potrafił. Przyciągnął jedną z poduszek żeby mogła sobie na niej usiąść. -To może zróbmy przerwę dopóki Ci nie przejdzie albo możemy skończyć na chwilę obecną. Potem podrzucę Cię do skrzydła szpitalnego żeby podali Ci eliksir uzupełniający krew. - Sam zaś w międzyczasie rzucił tergeo czyszcząc to co zabrudziła jej krew. Aj... Te klątwy skutecznie im życie utrudniały. Chociaż powinna się cieszyć że jest dosyć młoda, bo jego znajomi którzy też mają tę klątwę krwawili dużo bardziej obficie.
- Śmierciotula... Bardzo mi się podoba ta nazwa, chociaż pewnie to nic miłego, prawda? W końcu związane ze śmiercią. Musze o tym po czytać. A te dementory to jakieś okropieństwo! Jak w ogóle da się żywić szczęściem? One są częste? Gdzie je można spotkać? Jenna nie potrafiła nie zadawać pytań, kiedy się rozchodziło o sprawy naukowe. Zanim jednak się rozkręciła na dobre, zdarzyła się cała akcja z krwawiącym nosem. Krukonka nie cofnęła zaklęcia, jak kazał Drake. Nie potrafiła. Tarcza po prostu sobie była, nie dopuszczając Gryfona, na szczęście jednak zanim zrobiło się naprawdę groźnie, tarcza opadła, zostawiając dziewczynkę z milionem pytań na sposób cofnięcia zaklęcia, kiedy to już trwa. - T-to tak z wysiłku? - spytała, nieco zdezorientowana. - To zaklęcie wcale nie było jakoś koszmarnie męczące. Dlaczego tak się zrobiło? Zatamowała krew i jakiś czas siedziała tak, z głową w dół. Była spokojna, póki Drake nie zasugerował końca nauki, na rzecz szpitala. - Nie ma mowy! Ja muszę się nauczyć! - wydukała przez zatkany nos, więc zabrzmiała dość komicznie. - Tylko niech przestanie lecieć... Przerwiemy tylko na chwilę, naprawdę! Możesz mi powiedzieć w tym czasie jak się znosi takie podniesione tarcze? I o śmierciotulach... Siedziała bardzo sfrustrowana, że nie może rzucać zaklęć, choć miała na to siłę. Była bardzo zła i roztrzęsiona z tego powodu. Głupie krwawienie z nosa! Tylko głupek mógł nagle tak po prostu zacząć krwawić z nosa. Jennie było okropnie wstyd. Po dłuższym czasie ściskania nosa i tamowania krwawienia bandażem, Jenna się podniosła, zdecydowana by rzeczywiście nauczyć się zaklęcia. - Accenure! - powiedziała, ale głos jej wciąż drżał, tak się zdenerwowała całym zajściem. Bariera się podniosła, ale skutek był dość mizerny. Osłona szybko opadła, ulęgając delikatnemu stuknięciu palców. Dziewczynka postanowiła się jednak nie poddawać. - Accenure! - zawołała jeszcze raz, nieco rozpaczliwiej, ale z większa wolą wygranej. Udało się? Chyba tak! Krukonka opuściła różdżkę, przyglądając się tarczy. To było fascynujące, że to ona, właśnie ona ją stworzyła! Gryfon sprawdził barierę łagodnym zaklęciem, a bariera nadal się utrzymała, choć na jej powierzchni pojawiła się skaza. Jakiś czas później znów czar przestał działać, a Jenna postanowiła podjąć następną próbę. Wzięła głęboki oddech, po czym podniosła różdżkę po raz kolejny. - Accenure. - powiedziała, a tym razem była zupełnie spokojna. I wyszło. Tak jak pierwszy czar był ewidentnie szczęściem początkującego, tak tym razem dziewczyna poczuła, że sukces był całkowicie zasłużony. Bariera stała i trzymała się mocno! - Teraz powinnam móc rzucać inne zaklęcia, prawda? - powiedziała, patrząc poważnie, choć z błyskiem ekscytacji w oczach. Spojrzała na kupkę kurzu, której ktoś najwyraźniej nie doczyścił i rzuciła swoje pierwsze zaklęcie, w którym czuła się najpewniej. - Chorus Omnia! Kurz się poderwał delikatnie w górę, zawirował i opadł, zgodnie z życzeniem Jenny. Na jej buźce pojawił się wyraz dumy. - Chyba umiem! - powiedziała rozemocjonowanym tonem, wpatrując się w Drake'a. No umiała, ewidentnie dobrze jej szło!