TTo mała sala, gdzie niegdyś uczono tutaj wróżbiarstwa. Kiedy Dumbledore był dyrektorem, zmienił ją tak, aby wyglądała na Zakazany Las. Jest tutaj więc dosyć mrocznie. Sala spowita jest mrokiem, a gdy wsłuchasz się w ciszę usłyszysz ze ścian dobiegające niepokojące dźwięki typu warkot, drapanie pazurów o korę drzewa, echo jęku, dyszenie, sapanie lub trzask łamanych gałązek.
Autor
Wiadomość
Marie R. Moreau
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : znamię w kształcie półksiężyca na prawym nadgarstku, słyszalny francuski akcent
Biegała po zamku już od dobrych kilku minut szukając pani profesor. Kogo nie spytała poznawała nowe miejsce, w którym kobieta mogłaby się znajdować. Co więcej czasami znajdywały się one często na dwóch różnych końcach zamku.
- Cholera - zaklęła, gdy potykając się o książkę jakiegoś ucznia wypuściła naręcze swoich książek, które niosła przed sobą. Kucnęła żeby je pozbierać. Kiedy ruszyła ponownie po chwili usłyszała ostrzegawczy krzyk "UWAGA!". Nie miała pojęcia o co chodziło. Nigdzie też nie widziała potencjalnego zagrożenia. Popchnięta jednak, przez ucznia, który wcześniej krzyczał wpadła do środka jakiejś sali. Boleśnie upadła na plecy, a jeden z ponownie upuszczonych tomów wylądował na jej głowie. Chwilę zajęło jej dojście do siebie po niespodziewanym upadku i zebranie książek. Zauważyła, że grzbiet jednej z książek widocznie się zdarł przy którymś z upadków. "Jeszcze mi brakowało problemów w bibliotece". Już miała wychodzić z pomieszczenia, jednak podchodząc do drzwi usłyszała, że na korytarzu nadal panuje duże zamieszanie i ktoś znowu krzyczy. Postanowiła więc "przeczekać" sytuację w sali. Rozejrzała się po sali. Dopiero teraz zauważyła jak bardzo różniła się ona od pozostałych sali lekcyjnych. Niemal cała porośnięta była krzakami, niewielkimi drzewkami i mchem. Marie wmurowało. W Beauxbatons także były delikatnie rzecz biorąc "nietypowe" miejsca, ale nie aż tak. Nie przypominała sobie żeby kiedyś słyszała o tej sali. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk uderzenia. Podskoczyła ze strachu.
- Jest ktoś tutaj? - zawołała. Spojrzała na drzwi ponownie rozważając wyjście na tłoczny i przede wszystkim głośny korytarz. Zdecydowała się jednak pozostać w sali i poszukać źródło hałasu. Zabrała więc torby i ruszyła przed siebie.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Siedział sobie na kamieniu, pogrążony we własnych myślach, od czasu do czasu popijając kawę nad wygniecionym już pergaminem, gdy usłyszał jakiś hałas. Uniósł głowę, by rozejrzeć się po sali, ale dopiero gdy usłyszał kobiecy głos podniósł się i zrobił kilka kroków ku wejściu. Zobaczył idącą w jego kierunku dziewczynę. - Tylko ja. - Uśmiechnął się szeroko, odpowiadając na jej pytanie. - Właśnie siedziałem nad eliksirami, ale jeżeli potrzebujesz kąta żeby przeczekać burdel na zewnątrz to zapraszam. - Gestem wskazał dziewczynie, by rozgościła się, po czym sam powrócił do rozłożonego nieopodal stanowiska. Podniósł leżące na ziemi notatki i ułożył na kamieniu, na którym jeszcze chwilę temu siedział. - Co tam ciekawego targasz? - Zapytał, wskazując na książki w dłoniach studentki. Z powodu nadmiaru czasu powrócił ostatnio do literatury. Co prawda obecnie męczył Buszującego w zbożu", którego dostał od Brooks na gwiazdkę, ale nie gardził też innymi pozycjami. Szczególnie tymi bardziej naukowymi, jeżeli tylko opowiadały o czymś ciekawym jak eliksiry, transmutacja, czy zielarstwo, którym z potrzeby ostatnio zainteresował się nieco bardziej. Wciąż szukał odpowiedzi na nurtujące go pytania o działaniu skrzeloziela.
Kiedy zauważyła chłopaka odetchnęła z ulgą. Na szczęście żaden hipogryf albo inne magiczne stworzenie jej nie pożre. Po chwili jednak ponownie się przestraszyła. Jeżeli chciała przeczekać w sali "zamieszanie" panujące na korytarzu musi kulturalnie z nim porozmawiać. Postanowiła jednak, że nawet rozmowa będzie lepsza niż ponowne stratowanie przez biegających na korytarzu uczniów. "Prowadziłam w swoim życiu mnóstwo rozmów, więc nie może to być takie trudne". Powiedziała do siebie. Dla każdego innego brzmiałoby to co najmniej dziwnie i z całą pewnością taka osoba uznałaby Marie za niespełna rozumu, albo natychmiast wysłała do Munga. Jednak niemal nikt nie potrafił zrozumieć co powodowało strach dziewczyny przed kontaktem z kimkolwiek. Ale może właśnie rozmowa pozwoliłaby jej się tego strachu pozbyć?
- A to... właściwie to tylko podręczniki, z resztą właśnie do eliksirów - odpowiedziała na pytanie chłopaka, nawiązując do przerwanego przez niego zadania. - A właśnie, widziałeś gdzieś może profesor Sanford od eliksirów? Tak właściwie to właśnie jej szukałam zanim zostałam tutaj wepchnięta - dodała przypominając sobie w jakim celu opuściła pokój wspólny. Zanim usłyszała odpowiedź od chłopaka uświadomiła sobie, że tak naprawdę nawet nie zna jego imienia. Kojarzyła go z zajęć więc podejrzewała, że jest na tym samym roku co ona, ale nic więcej o nim nie wiedziała. Miała ochotę pacnąć się w głowę za taki nietakt, zaraz jednak przypomniała sobie, że to tylko szkoła, a nie dwór jednej z francuskich rodzin magicznych. Ponownie miała ochotę pacnąć się w głowę tym razem za swoją głupotę.
-Jestem Marie. Marie Moreau. VII rok , z Hufflepuffu - przedstawiła się.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Gdyby znała Maxa pewnie wiedziałaby, że przy jego szczęściu życiowym, zaraz otworzy się pod nimi przepaść, z której wypełznie bazyliszek i pozamienia ich w kamień. Na szczęście dziewczyna nie była świadoma z jakim pechowcem rozmawia i nie musiała się przez to bać. Rozmowa z nim raczej nie kończyła się tragicznie. -Stanford? Wieki już jej nie widziałem, ale jeżeli potrzebujesz pomocy może mogę się jakoś przydać. - Uśmiechnął się ciepło do nieznajomej zainteresowany, co też za sprawę może mieć do nauczycielki eliksirów. Może będzie miał szansę dowiedzieć się czegoś nowego, a może dziewczyna potrzebuje pomocy i będzie mógł jej służyć radą. Obydwie opcje wydawały mu się równie ciekawe, przez co nie miał zamiaru wyganiać jej z sali lub samemu uciekać. -Miło Cię poznać Marie. Max Felix Solberg. Też jestem na ostatnim roku, tylko że w Slytherinie. - Również się przedstawił, po czym doszło do niego, że przecież widywał już tę twarz. Tym bardziej ucieszył się z tego niecodziennego spotkania. - Siadaj sobie. Może chcesz trochę kawy? - Wskazał jej jeden z kamieni, po czym wyciągnął w jej stronę termos z ciepłym napojem, który podwędził ze śniadania.
O tak. Kawa brzmiała dla niej w tym momencie niczym wybawienie. Marie była padnięta, bo poprzedniej nocy nie potrafiła nawet zmrużyć oka, a dodatkowo kilka "upadków" w dniu dzisiejszym spowodowało, że oprócz zmęczenia była jeszcze cała obolała. - Z chęcią napiję się kawy - odpowiedziała na pytanie Maxa nie przejmując się, że przeczy wszystkim arystokratycznym zasadom według, których powinna uprzejmie odmówić i ewentualnie w wypadku nacisku ze strony chłopaka łaskawie przyjąć napój. Swoją drogą chłopak wydawał się bardzo miły. Był ze Slytherinu, ale na chwilę obecną nie zauważyła w nim żadnych cech charakterystycznych dla wychowanków tego właśnie domu. Dodatkowo oferta pomocy wydawała się bardzo kusząca, tym bardziej, że dalsze poszukiwania profesor Stanford na zatłoczonych korytarza nie należały do najprzyjemniejszych perspektyw spędzenia dzisiejszego popołudnia. - W zasadzie to chciałam zapytać się jej o kilka eliksirów do pracy domowej... nie do końca mi po drodze z eliksirami. Po prostu wszystko mi się kręci: nazwy, składniki, wygląd. Ehhh..., a ja chcę zostać uzdrowicielką - dokończyła przyznając się do problemów z tym przedmiotem i wątpliwości co do swojej przyszłej, wymarzonej pracy. Nie wiedziała co spowodowało, że natychmiast zaufała chłopakowi i w niespodziewanie szybkim czasie otworzyła się tak bardzo. Nie wiedziała też czemu nie odmówiła mu opryskliwie i nie usiadła przy drzwiach, żeby przeczekać "chaos" na korytarzu, zarazem zachowując swoją zwykłą twarz. Chyba potrzebowała z kimś o prostu pogadać, tylko czemu wybrała do tego chłopaka, którego widziała po raz pierwszy, nie licząc lekcji, a już na pewno rozmawiała z nim po raz pierwszy.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
On nie przejmował się dobrymi manierami, bo został wychowany w zupełnie innym środowisku. Można było wręcz powiedzieć, że zazwyczaj ludzie pokroju Marie nie zadawali się z kimś urodzonym w takich warunkach, jak on. Bardziej zwracał jednak uwagę na to, by być dobrym człowiekiem i zawsze z sympatią podchodził do ludzi. A przynajmniej się starał. Podał puchonce kubek z parującym napojem. -Nie jest to co prawda Dyptamowy Smakosz, ale i tak smaczna. - Powiedział jeszcze, na wszelki wypadek rozwiewając nadzieję dziewczyny na coś ciekawszego niż po prostu ziarna zalane gorącą wodą. Sam nie był przecież wybredny i pił cokolwiek, co chociaż stało obok prawdziwej kawy. -Lepiej trafić nie mogłaś. - Powiedział z entuzjazmem, bo chociaż nauczyciele zdecydowanie posiadali większą wiedzę, to on przecież nie był w te klocki najgorszy. Prawdę mówiąc był najlepszy wśród obecnych uczniów szkoły, ale nie przepadał za chwaleniem się tym. Dla niego eliksiry były czystą pasją, nie powodem do rywalizacji. -No tak, uzdrawianie wymaga znajomości eliksirów, ale nie sądzę, żebyś potrzebowała zawracać sobie głowę wszystkimi. Najważniejsze będą dla Ciebie te lecznicze, a ze składników, początkowo skupiłbym się na tych roślinnych. - Wziął z jej dłoni książkę, by następnie otworzyć na odpowiedniej stronie. -Może zacznijmy od pieprzowego. Popularne lekarstwo na przeziębienia i osłabienia. Jesteś w stanie powiedzieć mi o nim cokolwiek? - Usiadł na ziemi, tuż obok jej nóg i zaczął wczuwać się w rolę nauczyciela. Skoro dziewczynie wszystko się plątało, postanowił zorientować się ile z podstaw zna, by ewentualnie dostosować poziom przekazywanej jej wiedzy.
Jedną z rzeczy jakich dziewczyna najbardziej nie cierpiała były stereotypy. Czemu jak ktoś powie słowo francuz to każdy wyobraża sobie malarza w czerwonym berecie przed wieżą Eiffla? Tak samo działo się jak ktoś usłyszał słowa arystokrata, czarodziej czystej krwi. Większość z nich porzuciła już uprzedzenia przodków i nie zwracała na czystość krwi. To nie był żaden wyznacznik i nigdy nie powinien nim być. Liczy się charakter. To czy ktoś jest uczciwy, prawdomówny pomocny itp. W niektórych krajach (przykładowo we Francji) wprowadzono szereg ustaw mających ustanowić równouprawnienie wszystkich czarodziejów, jednak w rzeczywistości były to zasady bardzo utrudniające życie czysto krwistym rodom. Skłamałaby jednak mówiąc, że dotyczy to wszystkich czarodziejów. Niektórzy pielęgnują wręcz swoje uprzedzenia, ale Marie na pewno do takich nie należała. Nie przejmowała się w ogóle smakiem kawy. Wbrew kolejnym stereotypom Francuzi nie byli, aż tak wybredni. Teraz dla puchonki liczyło się tylko, żeby napój postawił ją na nogi. Kiedy usłyszała kolejne pytanie chłopaka niemało się zdziwiła. Po pierwsze nie sądziła żeby chciał jej pomóc tym bardziej, że mu przeszkodziła w... tak naprawdę do końca nawet nie wiedziała w czym. - Więc tak eliksir pieprzowy często jest też nazywany rozgrzewającym. Istnieje też jego mocniejsza forma... - i tutaj zaczynały się schody jednak dziewczyna postanowiła tak szybko się nie poddawać. Skoro Max postanowił poświęcić jej trochę swojego czasu, a z całą pewnością miał ciekawsze rzeczy do roboty, postanowiła dać z siebie wszystko. - Chyba nazywa się mocnopieprzowy, czy jakoś tak. Jednym z głównych składników są na pewno mięta pieprzowa i pokrzywa.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Też nie przepadał za stereotypami. Sam był idealnym przykładem na to, że nie każdy ślizgon widzi tylko czubek własnego nosa, jest czystokrwisty i rzuca klątwy na każdego, kto się z nim nie zgodzi. Co prawda ambicji natura mu nie żałowała, tak samo jak sprytu, ale nie był tym typowym antagonistą, na którego wszyscy kreowali wychowanków jego domu. A przynajmniej tak uważał, bo przecież pakował się w tyle gówna, że ciężko było tak naprawdę jednoznacznie go ocenić. Na pewno nie był tym samym człowiekiem, jakiego niektórzy mogli znać z plotek krążących po zamku. Słuchał uważnie jej odpowiedzi, tym samym przyciągając do siebie zaklęciem swoje fiolki i wyjmując jedną z nich. -Widzę, że bardzo dobrze kojarzysz pieprzowy. Ten mocniejszy jest "ekstrapieprzowy" nie "mocnopieprzowy", ale tak naprawdę nazwa nie ma tutaj znaczenia. - Ustawił przed nią dwa eliksiry, po czym zabrał się ponownie do tłumaczenia. -Ten tutaj, szary, to zwykły pieprzowy. Wygląda jak grafit ołówka, czy skały wokół naszego jeziora, a ten obok.. - Wskazał na kolejną fiolkę, którą dobył właśnie z torby. -To ekstra pieprzowy. Jak się przyjrzysz, zobaczysz w nim malutkie, czerwone drobinki wynikające z dodania większej ilości hibiskusa i papryczek. - Zaczekał, aż Marie dokładnie przyjrzy się wywarom, by w razie potrzeby odpowiedzieć na pytania, które mogła mieć. Nie chciał zawalać jej zbyt dużą ilością informacji naraz, by jeszcze bardziej nie pomieszać jej ewentualnie w głowie.
Puchonka ucieszyła się, nawet bardzo, że jej odpowiedź w dużej mierze okazała się prawidłowa. Co innego, że chłopak zapytał o jeden z podstawowych eliksirów leczniczych. Obawiała się jednak, że z trudniejszymi przykładami nie poradzi sobie już tak dobrze. Ale postanowiła dać z siebie wszystko i będzie się tego trzymała. Zanotowała w głowie nowe informacje usłyszane od chłopaka. Marie uwielbiała się uczyć i zdobywać nową wiedzę. Co prawda eliksiry nie należały do najłatwiejszych dla dziewczyny przedmiotów, ale było w nich coś co za każdym razem ją intrygowało. Dlatego też (oprócz oczywiście chęci spełnienia swojego marzenia) wytrwale uczyła się coraz więcej tego przedmiotu. - Nie. Raczej jeśli chodzi o eliksir pieprzowy pytań nie mam - odpowiedziała na pytanie ślizgona, nadal nie do końca rozumiejąc jego chęć do pomocy. - Ale mógłbyś mi może powiedzieć coś o eliksirze hematografowym? Ostatnio gdzieś o nim przeczytałam, ale nie do końca zrozumiałam jego działanie. - wiedziała, że zadała pytanie całkowicie wykraczające poza jej umiejętności, ale nie potrafiła powstrzymać ciekawości.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Musiał zacząć od czegoś tak prostego, by zorientować się, jak bardzo dziewczyna faktycznie nie rozumie i ile podstaw w razie czego należy jej pomóc powtórzyć. Na szczęście okazało się, że nie jest tak tragicznie i dziewczyna bardzo dobrze ogarniała się w tym, co każdy na ich etapie edukacji powinien już wiedzieć. Jeśli Max miałby po raz kolejny tłumaczyć komuś wiggenowy, to chyba by wstał i wyszedł. Sam uwielbiał poszerzać swoją wiedzę i może ostatnio ten zapał nieco przybladł w świetle niedawnych wydarzeń, to jego miłość do kociołka zdawała się wciąż wołać o więcej atencji. Nie mógł odmówić sobie pracy nad eliksirem, który wraz z Luckiem planowali już od pół roku. Słysząc o hematografowym, jego twarz nieświadomie się rozjaśniła. Podwyższenie poziomu aż do tego stopnia to coś, co Maxio kochał najbardziej. Poderwał się na równe nogi i zaczął zbierać słoiczki i notatki, by móc wytłumaczyć Marie, jak to wszystko działa. -Hematografowy to nie jest taka prosta sprawa. Warzyliśmy raz na lab medzie, ale mało kto potrafił się nim dobrze zająć. Nic dziwnego zresztą bo poziom naprawdę wymaga. - Zaczął, przypominając sobie tamto spotkanie kółka. -No więc tak, główne składniki aktywne to żadna filozofia. Brzytwotrawa i asfodelus. To powinnaś kojarzyć, - Zaczął łagodnie, dając puchonce czas na ewentualne przerwanie mu i dopytanie o jakieś sprawy. - Pozwala odczytać skład krwi, dzięki czemu uzdrowiciele są w stanie wykryć nieprawidłowości. Na tej części aż tak się nie znam, ale skoro interesujesz się medycyną na pewno potrafisz coś na ten temat powiedzieć. - Przewrócił kilka kartek notatnika, by znaleźć odpowiednią stronę okraszoną ilustracjami wykonanymi przez niego samego. - Widzisz te smugi? Każda z nich oznacza co innego i to właśnie one mówią nam, czego brakuje, lub jest w krwi w nadmiarze. Na przykład ta tutaj, fioletowa z zawijasami oznacza anemię. - Podał jej zeszyt, by mogła lepiej przyjrzeć się temu, co omawiał. Temat był obszerny bo i możliwości składu krwi były praktycznie nieskończone, więc starał się skupić na tych ważniejszych i bardziej popularnych rozwiązaniach, z którymi mogła mieć częściej do czynienia.
Najwyraźniej jej obawy były jak najbardziej nieuzasadnione. Zaraz po usłyszeniu jej pytania przez chłopaka wstąpiła w niego "nowa energia". Natychmiast szerzej się uśmiechnął i z nowymi pokładami sił zaczął tłumaczyć jej działanie trudniejszego eliksiru. - Asfodelus kojarzę i z tego co pamiętam jest wykorzystywany jeszcze np. w Wywarze Żywej Śmierci, ale brzytwotrawę tak średnio kojarzę - odpowiedziała na niewypowiedziane pytanie chłopaka o wątpliwości. Całkowicie zdawała sobie sprawę, że temat, który został przez nią poruszony nie należał do najprostszych, ani do najszybszych w omawianiu. O tym eliksirze sama na razie nie była w stanie zbyt wiele powiedzieć, ale jak przystało na ambitną uczennicę zamierzała dowiedzieć się jak najwięcej. Może zapyta o niego profesor Whitehorn? Na razie jednak postanowiła wrócić duchem do sali i ponownie skupić się na wiedzy jaką przekazywał jej ślizgon. Pospiesznie też wygrzebała ze swojej torby kawałek kartki i pióro i zaczęła notować najważniejsze informacje. Początkowo nie miała tego w planach jednak starając się wszystko od razu zapamiętać, prędzej wszystko by zapomniała niż cokolwiek wyniosła z tej "lekcji". Zauważyła zdziwiony wzrok chłopaka uważnie obserwującego jej poczynania. Chociaż może nie tyle zdziwiony co zaskoczony. Nie wiedziała co on o tym myśli, ale postanowiła podejść do tego z należytą powagą i tak jak a lekcjach sporządzić szybkie notatki.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
No tak, nie kojarzył, by dziewczyna była na pamiętnej lekcji Wespucciego, kiedy to jedna z grup postanowiła pomacać sobie brzytwotrawę, a pewnie też nie była na tyle niezdarna, co on, by się w podobne rzeczy po prostu wpakować swoim ciałem. Kiwnął więc głową, po czym cierpliwie zabrał sie do wyjaśnień. -Brzytwotrawa to żadna filozofia naprawdę. Nazwa mówi wszystko. Wygląda jak zwykła trawa, ale jak się przyjrzysz ma strasznie ostre krawędzie. No i trzeba ją podlewać krwią żeby nie uschła. - Śmieszne fakty z Solbergiem odcinek dwunasty. Co prawda była to informacja dość ważna, ale nie każdy gustował w opowieściach o krwiożerczych roślinach, a ci, którzy mieli nieprzyjemność brzytwotrawy dotknąć na pewno niezbyt przejmowali się tym, że ich osocze jest roślinie niezbędne do życia. Zdziwione spojrzenie nie było wynikiem tego, że miał puchonkę za wariatkę, wręcz przeciwnie. Zazwyczaj mało kto słuchaj jego ględzenia i czynnie brał się do zapisywania przekazywanej przez Maxa wiedzy. Dlatego chłopak ucieszył się w duchu, że może chociaż Marie wyjdzie stąd z jaśniejszym umysłem. -Radzę Ci przekopiować te informacje, jeżeli masz problemy z zapamiętywaniem podobnych szczegółów. Ja sam zawsze korzystam ze ściągi, bo inaczej wziąłbym kogoś za trupa, zamiast wywnioskować, że nie ma potasu. - Wskazał na schematy śladów, które mogły pojawić się na powierzchni eliksiru. Było tego naprawdę wiele i Solberg musiałby chyba pozbyć się połowy wiedzy, jaką zdążył w tej szkole zdobyć, by je wszystkie spamiętać. -Ogólnie z tym eliksirem problem jest też taki, że najlepiej pobierać krew prosto z żyły, a źle przechowywana lub brudna, może spowodować fałszywy wynik, lub co gorsza niepożądaną reakcję. Taki zepsuty hematografowy potrafi weżreć się aż do kości, nie polecam. - Przeszedł jeszcze do wyjaśnienia tych mniej przyjemnych aspektów, bo przecież zawsze powtarzał, że eliksiry to nie gotowanie zupy i jak coś się spierdoli to lepiej mieć nad sobą dobrego Anioła Stróża.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Marie R. Moreau
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : znamię w kształcie półksiężyca na prawym nadgarstku, słyszalny francuski akcent
Nie wiedziała co to powodowało, ale chłopak cały czas wydawał się dosyć dziwny. Nawet niezbyt wiedziała o co może dokładniej chodzić. Po prostu czuła, że chłopak trochę nie wierzy w siebie. Może nawet nie koniecznie w siebie, ale w to co Marie o nim myśli. Nie mogła pozbyć się wrażenia, jakiegoś wewnętrznego strachu chłopaka. Nie znała go to prawda, nie wiedziała też co uczniowie, czy studenci o nim mówią, bo nie spędzała zbytnio czasu poza swoim dormitorium, czy ewentualnie pokojem wspólnym puchonów. Postanowiła jednak, że wbrew swojej szkolnej opinii, nie będzie zimną suką i spróbuje zapytać chłopaka, czy jej domysły są prawdziwe, czy może też sobie coś uroniła. Ale tym zajmie się trochę później. Przykładowo kiedy ta "lekcja" będzie zmierzała ku końcowi. Na razie jednak nie chcąc zniechęcać do siebie ślizgona, postanowiła ponownie skupić się tylko i wyłącznie na eliksirach. Na wiadomości o brzytwotrawie delikatnie się skrzywiła. Wiedziała, że istnieją rośliny krwiożercze i uważała, że mają takie samo prawo do życia jak zwykłe polne kwiatki, ale za każdym razem gdy o jakiejś słyszała... po prostu nie przepadała za nimi. Postąpiła za radą chłopaka, gdyż rzeczywiście informacji było mnóstwo. Dokładnym przeczytaniem, czy nauką zajmie się później, a teraz wykorzysta czas poświęcony jej przez chłopaka na przyswajaniu kolejnych nowych informacji. Notowała też te mniej przyjemne aspekty dotyczące tego eliksiru, jednocześnie zastanawiając się skąd chłopak posiada tak dużą wiedzę na ich temat. Zdążyła już się zorientować, że jest naprawdę dobry z tego przedmiotu i jest to z całą pewnością jego pasja, jednak ilość czasu jaką musiał na to wszystko poświęcać czasu. Co prawda ona też sporo się uczyła, jednak podejrzewała, że to nic w porównaniu z czasem jaki ślizgon przeznaczał na poznawanie tajników eliksirów.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Dziewczyna miała to nieszczęście, że trafiła na Maxa podczas jego naprawdę najgorszego okresu w życiu. Zwykle działał z pewnością, nie wierząc, że może postawić krok w złym miejscu, a nawet gdyby to się zdarzyło, czuł że przecież poradzi sobie ze wszystkim. Teraz jednak Solberg zaczął ze strachem spoglądać za każdy narożnik w obawie, że nawet niewłaściwe tempo jego serca może przyczynić się do jakiejś katastrofy. Nie bez powodu więc jechał na eliksirach, które miały go nieco ustabilizować. A przynajmniej powinny, gdyby brał je regularnie. Nie myślał o tym jednak w tej chwili, bo miał przed sobą misję i chciał ją w miarę swoich możliwości wypełnić. -Taaaaa, mam co do niej podobne odczucia. - Zaśmiał się widząc skrzywienie na twarzy Marie. Nie miał najmilszych wspomnień z tą rośliną, choć jakby nie patrzeć to dzięki niej poznał się z Felkiem. -Niestety jest cholernie przydatna nie tylko w hematografowym ale i we wczesnoporonnym. Od jej przyrządzenia zależą w dużej mierze niektóre z właściwości eliksiru więc trzeba być naprawdę ostrożnym. - Dodał czując palącą potrzebę wyłożenia kilku zasad BHP, które przecież przy eliksirach były nieodzowne. A przynajmniej dla innych bo liczne wizyty w skrzydle szpitalnym wskazywały na to, że podczas indywidualnej pracy Max niezbyt się nimi przejmował. -Jak zależy Ci na uzdrawianiu zapisz się na Lab Med. Feli naprawdę robi tam dobrą robotę w tym temacie i będzie w stanie lepiej wytłumaczyć Ci znaczenie tych mazów na hematografowym. Z eliksirami bawiłem się tam ja, ale chwilowo mam przerwę, więc możesz zawsze uderzyć do mnie prywatnie. - Rzucił, bo na uzdrawianiu to nie on przecież znał się najlepiej i o ile w kwestii mikstur mógł pomóc o tyle jego wiedza zbyt mocno poza to nie wykraczała. - Hmmm... Chyba mam tu wszystkie składniki, mogę Ci zademonstrować, jak to powinno wyglądać. Może praktyka powie Ci nieco więcej. - Zaproponował czując, że w kwestii teorii więcej nie da rady z siebie wycisnąć.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Marie R. Moreau
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : znamię w kształcie półksiężyca na prawym nadgarstku, słyszalny francuski akcent
Nie znała chłopaka niemal wcale, nie licząc tych kilkunastu minut, ale przyrzekła sobie, że zrobi wszystko co w jej mocy, żeby mu pomóc. Nie ważne o co chodziło, wiedziała dobrze, że okazanie komuś wsparcia, czy rozmowa nic nie kosztuje, a może bardzo pomóc i podnieść na duchu. Na moment zatraciła się we wspomnieniach. Pamiętała mnóstwo rozmów z mamą, czy starszym bratem. Kiedy uspokajali ją i Nathalie albo tłumaczyli, że mimo wszystko dadzą sobie radę i wyjdą z tego dołka. Na myśli o bracie puchonka posmutniała. Zostawił ją kiedy najbardziej go potrzebowała. Nie rozumiała tego, ale wiedziała, że jemu też nie było łatwo i być może miał jakieś uzasadnienie swojej decyzji. Nie powinna jednak teraz o tym myśleć. Wróciła więc ponownie do sali i wykładu ślizgona. Zanotowała kolejne informacje dotyczące krwiożerczej rośliny. Absolutnie nie miała ochoty na spotkanie z nią, ale w razie czego warto było znać podstawowe informacje, które mogłyby jej w takiej sytuacji pomóc. Kiedy chłopak wspomniał o Laboratorium, Marie uśmiechnęła się w duchu. Tutaj mogła się pochwalić, bo udało już jej się zapisać. Już jakiś czas temu wpadła jej w ręce kartka z zajęciami dodatkowymi, prowadzonymi w tym roku szkolnym. - Jasne! - zareagowała bardzo entuzjastycznie (może nawet za bardzo) na propozycję ślizgona. Spokojnie mogła powiedzieć, że podstawową wiedzę na temat tego eliksiru już posiada, a inne informacje od strony uzdrawiania zdobędzie później, została jej więc tylko praktyka. - Dzięki ogólnie za pomoc - dodała. Nie mogła tak po prostu zareagować może nie tyle co obojętnie, ale niewdzięcznie na czas poświęcony jej i przekazaną wiedzę.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Widział tę chwilową zmianę w oczach dziewczyny. Nie miał pojęcia, czym mogła być ona spowodowana, bo raczej wątpił, że opowieścią o brzytwotrawie. Chociaż wspomnienie eliksiru poronnego czasem miało dość zaskakujące konsekwencje. - Wszystko w porządku? - Zdecydował się jednak po chwili zapytać, bo przecież bez serca nie był. Wręcz z tygodnia na tydzień coraz bardziej zwracał uwagę na ludzi wokół siebie, co poniekąd mu ciążyło, choć gdy mógł zapewnić im bezpieczeństwo okrywało jego serce spokojem. Dość gładko przeszli przez średnio pasjonujący temat ostrej rośliny, która zarówno jak do eliksirów, mogła być użyta to podcięcia sobie żył. Mało kto chyba przepadał za tym chwastem i Max nie był tutaj wyjątkiem. Choć znał rośliny dużo gorsze. Lab med był kiedyś oczkiem w głowie Solberga, które brutalnie mu zabrano. Od tamtego momentu czuł, jak powoli wszystko się gromadzi i traci sens, a co najgorsze była to tylko i wyłącznie jego wina. Na szczęście mimo tego Max ostatecznie nie zrezygnował całkowicie ze ślęczenia nad kociołkiem, choć było bardzo blisko. Brakowało mu wciąż dawnej radości z pracy, ale nie to było w tej chwili najważniejsze. Dziś cieszył się, że może przekazać chociaż trochę tego, co sam wiedział drugiej osobie, a gdy Marie wykazała chęć do zobaczenia demonstracji, Solberg już stał przy stanowisku i rozpalał ogień pod kociołkiem. - Nie ma problemu! W tym temacie zawsze chętnie służę pomocą. W innych też tylko, że w innych to się średnio znam. - Uśmiechnął się szeroko po czym zaczął wrzucać do ciepłej wody pierwsze składniki. - Więc tak. Bardzo ważne jest by na początku nie przegrzać bazy. Temperatura powinna oscylować mniej więcej w granicach osiemdziesięciu pięciu stopni. - Przy pracy jakoś łatwiej było mu wykładać teorię, gdy mógł na bieżąco widzieć i korygować to, co robił.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Marie R. Moreau
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : znamię w kształcie półksiężyca na prawym nadgarstku, słyszalny francuski akcent
Nie wiedziała co miała odpowiedzieć chłopakowi. Z jednej strony bardzo chciała się komuś wygadać, z drugiej jednak wrodzona ostrożność kazała jej poczekać i zacząć się otwierać dopiero kiedy będzie pewna, że chłopak nie ma zamiaru jej skrzywdzić. - Możemy się jutro spotkać gdzieś w Hogsmeade? - wiedziała, że nie była to odpowiedź na jego pytanie, ale postanowiła podejść do tego trochę inaczej. Kiedy zauważyła jednak jego zdziwione spojrzenie nie była już taka pewna, czy podjęła dobrą decyzję. - Na kawę, czy ciastko, tylko żeby pogadać - wyjaśniła pospiesznie. - Chyba obojgu by nam się to przydało - dodała jeszcze patrząc wymownie na chłopaka. Nie zapomniała o swoim postanowieniu, o nie. Będzie gnębić chłopaka, aż mu nie pomoże albo ten nie rzuci na nią jakiejś wymyślnej klątwy, czy otruje eliksirem. Kiedy chciała potrafiła być bardzo uparta. Zauważyła, że ślizgon zareagował na jej odpowiedź tak samo entuzjastycznie jak ona. Uśmiechnęła się, kiedy ten odwrócił się w stronę kociołka, zaczął rozpalać ogień i przygotowywać wszystkie potrzebne składniki. Znacznie bardziej wolała widzieć ludzi zadowolonych, niż smutnych i pogrążonych w ponurych rozmyślaniach, chociaż ona sama najczęściej należała do tych drugich. Podeszła do kociołka i zaczęła notować kolejne informacje przekazywane jej przez chłopaka.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nagła propozycja nieco go zdziwiła, ale szybko jego twarz przybrała znów sympatyczny uśmiech, za którym skrywał się poniekąd słaby smutek. - Niestety o ile brzmi to kusząco chwilowo jestem zawieszony w...No w sumie to we wszystkim i nie mogę opuszczać terenu zamku. Więc jeżeli nie przeszkadza Ci kawa w szkolnej kuchni, to ja chętnie. - Wyjaśnił szybko, jednocześnie nie odrzucając zaproszenia. Dziewczyna wydawała się być miła i jakoś nie sądził, by miał cokolwiek do stracenia. Czas miał, chęci miał, a bazyliszkowe zawsze poprawiało mu dzień. Z kwestią wygadania się mogło być gorzej, ale przecież czasem łatwiej otworzyć się przed obcymi, więc Max niczego nie wykluczał. Eliksir coraz bardziej nabierał charakterystycznych dla siebie cech. - Widzisz ten pomarańczowy odcień? To znaczy, że należy dodać trochę sproszkowanego piołunu. Jeśli zrobisz to zbyt wcześniej cała robota na marne. - Zaczął dalej paplać i mieszać w tym swoim ukochanym garnku, aż nie poczuł w nozdrzach charakterystycznego zapachu. -No i Grand Finale.... - Wyjął swój wierny sztylecik, przyłożył ostrze do ,jednej z żył i sprawnym ruchem upuścił sobie trochę krwi do kociołka. Natychmiast zaczął zasklepiać ranę zaklęciami, by nie wyszło, że chce tu zdechnąć wśród nienaturalnej zieleni czterech ścian. Co prawda wolałby użyć jej posoki zakładając, że będzie ona miała dużo bardziej prawidłowy skład, ale nie miał zamiaru prosić dziewczyny, by cięła się dla jego idei. Krew przy kontakcie z eliksirem natychmiast zaczęła tworzyć kolorowe smugi ukazując wszystkie sekrety chłopaka. - Widzisz tę, o tutaj? Wskazuje na lekkie odwodnienie.. - Wskazał odpowiednie miejsce na powierzchni eliksiru. Kątem oka zobaczył fioletową smugę, o której opowiadał wcześniej. No pięknie. Dobrze, że Lowell tego nie widzi. Zjebał się w myślach, choć na zewnątrz nie pokazywał po sobie niczego.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Marie R. Moreau
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : znamię w kształcie półksiężyca na prawym nadgarstku, słyszalny francuski akcent
Nie wiedziała co zrobił chłopak, że został zawieszony w prawach ucznia, ale na razie postanowiła o to nie dopytywać. Zresztą kawa w kuchni też nie brzmiała źle tym bardziej, że wcale nie napicie się dobrego napoju było jej głównym celem, którego nie zamierzała chwilowo odpuścić. Nie była jednak na tyle zła, żeby zmuszać ślizgona do zwierzeń. Jeżeli powie jej wprost, że nie chce z nią o tym rozmawiać to nie ma sprawy, bo Marie jak najbardziej nie dotykało byle co (bez urazy). - Jasne. Ymm... o której by ci pasowało? - mogła sama coś zaproponować, ale postanowiła chociaż tutaj dać mu wolną rękę. Skupiła się ponownie na warzonym eliksirze. Fakt widocznego pomarańczowego koloru nie dało się przeoczyć. Jednocześnie wróciła do zapisywania uwag i rad jakie chłopak miał do warzenia eliksiru. Kiedy wyjął niewielki sztylet puchonka mimo starań wzdrygnęła się. Pierwsza myśl jaka przyszła jej do głowy to czy na pewno dobrze, że zaproponowała mu spotkanie, ale po chwili się uspokoiła. Nawe jeżeli miałby być mordercą, o co wcale go nie podejrzewała, raczej nie był na tyle głupi żeby popełniać takie przestępstwo w zamku. Po drugie zupełnie zapomniała o fakcie, że do eliksiru trzeba było dodać trochę krwi. Cieszyła się, iż ślizgon nie zapytał ją o jej krew, bo chyba nie byłaby w stanie upuścić sobie krwi, a nawet jeśli z całą pewnością znacznie bardziej by na tym ucierpiała, nie mając wprawy w posługiwaniu się sztyletem. Jeśli Max sądził, że nie dostrzegła fioletowej smugi to się mylił. Wcześniejsze wydarzenia z życia nauczyły ją żeby być ciągle czułym, uważnym i szybko oceniać sytuację. Nie skomentowała tego jednak, lecz spowodowało to, że jeszcze bardziej zainteresowała się i może trochę zmartwiła losem chłopaka.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Marie była jedną z tych niewielu osób, które musiał ominąć cały ten rozpierdol i szczerze Solberg odetchnął z ulgą na tę myśl. Nie musiał zmagać się ze współczuciem czy oskarżycielskimi spojrzeniami, które już tak dobrze znał. Nie bez powodu przecież ostatnio trochę się wycofał i nie lgnął już tak do kontaktu z innymi. - Generalnie nie mam nic do roboty, więc może.... - Próbował wygrzebać z pamięci ich rozkład zajęć, który nawet nie wiedział, czy jest jeszcze aktualny. -Jutro po transmutacji? - Zaproponował w końcu uznając, że będzie to najlepsza opcja. On mógł zająć się od rana denerwowaniem się na brak potrzebnej mu wiedzy z dziedziny zielarstwa, a dziewczyna na spokojnie mogła oddać się szkolnym obowiązkom, by na koniec dnia wspólnie odpocząć przy filiżance czegoś ciepłego. Praktycznie machinalnie dodawał kolejne składniki do kociołka, tłumacząc po kolei każdy krok. Przez myśl przemknęło mu, że powinien robić to częściej w ramach powierzchownej kontroli własnego stanu, ale nie do końca chciał chyba widzieć, jakie zmiany zachodzą w jego organizmie. Sam nie miał problemu z upuszczaniem sobie krwi. Wiele razy robił to mniej lub bardziej z premedytacją i ten gest miał już naprawdę wyćwiczony. Sprawne pociągnięcie ostrzem po własnej skórze i już szkarłatna ciecz wypływała na zewnątrz. Mordercą nie był, ani psychopatą, który by gonił ze sztyletem innych, byle tylko zdobyć trochę krwi do eliksirów. Zawsze wolał poświęcić część siebie. Spokojnie analizował z Marie otrzymane wyniki, lekko wstydząc się wewnątrz, że ma tak słaby organizm. Przecież zawsze dbał o siebie i mimo, że często można było w jego krwi znaleźć używki, to reszta składu była jak najbardziej poprawna. No cóż, jak widać ludzie się zmieniali. - Myślę, że na dzisiaj wystarczy. Nie chcę Cię przeciążać ilością wiedzy. Jakbyś miała jakieś pytania, to wiesz gdzie mnie szukać. - Uśmiechnął się ciepło, gdy już wszystko załatwili. Czuł się lekko zmęczony i potrzebował uzupełnić kawę. Pożegnał się więc z puchonką, obiecując, że zobaczą się następnego dnia i powoli zaczął sprzątać swoje graty, by następnie udać się do kuchni.
//zt x2
+
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nie odmawiała uczniom pomocy z nauką, nigdy. Zresztą, większość z nich była jej znajomymi w mniejszym lub większym stopniu, przez co z początku Nessa czuła się z tym bardzo niezręcznie. Zwłaszcza gdy mówili do niej per "Pani". Ruda zerknęła na zegarek, przyśpieszając kroku. Zebranie w pokoju nauczycielskim przed egzaminami nieco się przeciągnęło, jednak leniwie przesuwające się wskazówki wciąż sugerowały, że zdąży. W przerzuconej przez ramię torbie miała podręczniki oraz notatki, różdżka tkwiła w bocznej kieszeni. Czarna, dopasowana sukienka sięgała przed kolano, a w talii przepięta była paskiem. Miała krótki rękawek i kołnierzyk, na szyi tkwiły perły i brakowało dekoltu. Burza rudych włosów związana była w wysokiego kucyka. Uniosła dłoń, wykonując odpowiedni gest i ruchem otworzyła drzwi od klasy, które gdy tylko weszła, zamknęły się za nią na klucz. Tak, aby nikt im nie przeszkadzał. Rozejrzała się dookoła, dostrzegając ostatecznie Gryfona i obdarzając go krótkim uśmiechem, kiwnęła głową. - Widzę, że cenisz sobie punktualność, to dobrze. Zanim przejdziemy do części praktycznej, masz problem z czymś konkretnym, chcesz opanować nowe zaklęcie czy przećwiczyć podstawy przed egzaminami, Drake? Z czym mogę Ci pomóc? -zapytała ze spokojem, zsuwając torbę z ramienia i kładąc ją pod ścianą, rozejrzała się z ciekawością dookoła. Zawsze lubiła te sale, od lat nic się w niej nie zmieniało i była doskonałym miejscem do nauki, z którego w latach szkolnych często korzystała. Wygładziła dłońmi materiał spódnicy, zawieszając spojrzenie karmelowych oczu na studencie. -Ładnie Ci poszło podczas ostatniej kartkówki, interesujesz się zaklęciami i obroną przed czarną magią w większym stopniu, czy po prostu lubisz wilkołaki? Zapytała jeszcze z ciekawością, przywołując w dłoń podręcznik za pomocą prostego gestu i skoncentrowanej energii. Zacisnęła na nim palce, układając go przed sobą i otwierając na spisie treści. Zastanawiała się, o jaki rozdział mu chodziło oraz na jakim poziomie wiedzy był.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Dosyć lubił tę salę. Przypominała trochę zakazany las, który został odgrodzony barierą. Tyle że tu raczej nie mogło na niego nic wyskoczyć z krzaków. Chyba... W sali przebywał od kilkunastu minut. Wolał być wcześniej i kilka minut poczekać, niż się głupio spóźnić. Zwłaszcza że był świadomy tego że Nessa ceni sobie punktualność. Na uśmiech, naturalnie odpowiedział uśmiechem. - Zastanawiałem się nad nauczeniem się Incarcerous. W końcu niedługo wyjeżdżamy na szkolne wakacje, a nie wiadomo na co możemy natrafić. - Wyczarowane liny mogły się sprawdzić przy dosyć szerokiej maści przeciwników i magicznych stworzeń. Oczywiście Trollom i Smokom to zaklęcie nic by nie zrobiło, ale na nie były inne sposoby. Na przykład zaklęcie odbierające wzrok. Dosyć nieuczciwe wobec nich, bo oczu już pancernych nie mają. Na pytanie delikatnie się speszył, ale tu akurat mógł być z Lanceley szczery. W końcu nie mała część nauczycieli wiedziała o jego przypadłości ze względów bezpieczeństwa, a ona raczej tego po całej szkole nie rozpowie. -Ogólnie bardzo lubię lekcje Zaklęć i Obrony, więc się do nich przykładam. Chociaż o wilkołakach mówiłem bardziej z... doświadczenia. Dużo bardziej. - I w sumie jak to powiedział sam z siebie, to delikatną ulgę odczuł. Czasem należało wyrzucić coś takiego z siebie. I jeśli ktoś będzie miał kiedykolwiek wątpliwości o skuteczności Adolebit Lupum, to Drake może potwierdzić jedno. To zdecydowanie nie jest przyjemne ciepełko, kiedy dotyka się przedmiotu zaczarowanego tym urokiem. To parzy kurde!
Dobór miejsca był dobry, chociaż sala na pierwszy rzut oka wydawała się mało praktyczna. Dla Nessy stanowiła miłą odmianę od drewnianych ławek i olbrzymiej tablicy. Słuchała go z uwagą, przesuwając spojrzeniem po sylwetce Gryfona, kiwając jednocześnie głową, bo przedstawione przez niego argumenty były dobre. Nie mogła zdradzić, nad czym pracowała kadra szkolna w związku z wakacjami, ale chęć przygotowania na każdą ewentualność była teraz tak rzadko spotykana wśród młodych, że nie mogła tego nie docenić. - Rozumiem. W porządku, nie ma problemu. -odpowiedziała w końcu, pozwalając sobie na delikatne wzruszenie ramion i zgarnięcie rudego loka za ucho. Trzymając podręcznik, zrobiła kilka kroków w jego stronę, przesuwając spojrzeniem po spisie treści w poszukiwaniu odpowiedniego działu.- Powiedz mi więc wszystko, co wiesz na temat tego zaklęcia oraz zademonstruj bez użycia różdżki poprawny kształt, wymowę. Proszę, tu jest rozdział, możesz sobie zerkać, jeśli masz ochotę lub jeśli nie miałeś z nim styczności, przeczytaj go najpierw. Korzystając z jednego z tutejszych kamieni, umieściła na nim książkę i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, chociaż gest ten nie miał nic wspólnego z pretensją lub pośpieszaniem. Miała olbrzymie pokłady cierpliwości, zwłaszcza do osób, które kształciła na dodatkowych, indywidualnych zajęciach. Na jego słowa wydała z siebie ciche, nieco zaintrygowane mruknięcie. A więc był jednym z nich, zupełnie jak jej stary przyjaciel. Miała doświadczenie z tą klątwą, nie raz spędzała wieczory pełne gorączki z Mefem, próbowała pomagać mu na wszelkie możliwe sposoby. - A więc Ciebie też dosięgnęła ich klątwa? Jak sobie radzisz? -zapytała wprost, nie bawiąc się w podchody. Wiedziała, że kwestia wilkołactwa jest sprawą indywidualną i teraz wcale nie dziwiło ją to, jak wiele wiedział na ten temat w zakresie skuteczności związanej z obroną przed czarną magią.- Gdybyś czegokolwiek potrzebował lub nie chciał być sam podczas pełni, daj mi znać. Będę w stanie Ci z tym pomóc, dobrze? Wiem, że nikt za Ciebie przemiany nie przejdzie, nie zniesie towarzyszącego bólu, nie przywróci utraconych chwil, ale musisz wiedzieć, że ja, czy chociażby szkoła — jesteśmy do Twojej dyspozycji, dobrze? Podeszła do niego, wyciągając dłoń i mierzwiąc mu włosy, uśmiechnęła się znacznie łagodniej i troskliwiej, nieco wręcz sentymentalnie. Sama jako animag mogła go zwyczajnie pilnować, a on nie musiał wcale o tym wiedzieć. Lance przeciągnęła się zaraz, siadając na przewróconym konarze drzewa i patrząc w jego stronę, kontynuowała. - Nie znaczy to jednak, że dam Ci fory w nauce, jasne? A więc jak z tym zaklęciem, Drake? Co o nim wiemy?
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Ogólnie o samym tym zaklęciu czytał i słyszał dosyć sporo. Między innymi dlatego że mogło ono z łatwością unieruchomić przeciwnika albo jakieś magiczne stworzenie. I to na różne sposoby. Mogło na przykład związać groźnemu ptakowi skrzydła, dzięki czemu nie mógł latać a na dodatek go podduszać. W przypadku spotkania się z takim na przykład Cienioskrzydłym, mogło mu to naprawdę pomóc zyskać trochę czasu żeby się od niego oddalić. Zwłaszcza że nikt jeszcze nie odkrył zaklęcia, które sprawiałoby że obiekty nie są w stanie latać. -Mierzę się z tym już kilka ładnych lat, więc jest dosyć znośnie. Czasem mam nawroty koszmarów, ale na wszelki wypadek kupiłem od Felinusa parę fiolek eliksiru na sen. - A jak wiadomo po jego użyciu śniło się nie mając żadnych snów, więc koszmarkom mógł wtedy powiedzieć sayonara. Chociaż nie miał jeszcze okazji użyć żadnego z nich, bo póki co te czasem pojawiały się w okolicach pełni, ale tego miesiące go ominęły. Miło że pozwoliły mu się na spokojnie przygotować do egzaminów. Na następne słowa Nessy lekko się uśmiechnął. Były naprawdę miłe i w rzeczywistości dosyć sporo dla niego znaczyły. - Dobrze, dziękuję.- Zaraz po tych słowach zabrał się za robotę. -Zaklęcie sprawia że z różdżki wystrzeliwują liny, które krępują cel i dodatkowo go podduszają. Można je połączyć z Male Tactus żeby mogły jeszcze zadawać obrażenia. - I w sumie tylko tyle wiedział na ten temat. Zapewne samo zaklęcie miało od groma wiele innych zastosowań, ale on obecnie o żadnych innych nie pomyślał. Wziął więc książkę uważnie czytając każde zdanie. Niektóre nawet po dwa razy żeby lepiej je zapamiętać. - Incarcerus - Powiedział wykonując ruch nadgarstkiem i udając że trzyma różdżkę. Chyba nie wyszło mu to najgorzej. Z drugiej strony nie trzymając magicznego kijaszka ciężko było mu to ocenić.
Wychodziła założenia, że im większa znajomość zaklęć — nawet tylko ze strony teoretycznej — mogła uratować sytuacje, pomóc wywołać odpowiednią reakcję obronną lub kontratakującą. Ojciec zawsze powtarzał, że chociaż czasy od ostatecznego upadku Voldemorta oraz śmierciożerców bardzo się zmieniły, nie należało zapominać o tym, że magia w niewłaściwych dłoniach mogła uderzać do głowy, budząc drzemiący w ludziach mrok. A może myślała tak przez to, że wybrała karierę w edukacji w zakresie obrony przed takimi ludźmi? Nie była pewna ani jej, ani właściwiej odpowiedzi. Każda prośba o korepetycje ją cieszyła, bo znaczyło to, że uczniowie jej ufali i czuli niedosyt po zajęciach, które mogła im samodzielnie przygotowywać — oczywiście pod okiem Bennett lub Reeda, chociaż ten drugi nie był żadnym problemem. - Rozumiem, czyli nie jest to dla Ciebie nowa sytuacja. Najważniejsze, to się pogodzić ze zmianami w życiu, które tworzy klątwa, bo gdy ją zaakceptujesz, nie jest już tak źle. Mój przyjaciel również jest dotknięty wilkołactwem i wiem, że z biegiem lat jest mu łatwiej. Eliksir na sen? A tojadowy? Z tym też będę mogła Ci pomóc, gdyby zaszła taka potrzeba. Poza tym, że mam was uczyć, jestem też od tego, aby wam pomagać, pamiętaj i nie bój się pytać. Zakończyła swój monolog z delikatnym wzruszeniem ramion, podchodząc do kwestii swoich obowiązków nieco inaczej niż większość grona pedagogicznego. Może wyszło to z tego, że zawsze była prefektem, a potem naczelnym i w pewien sposób troska o innych — chociaż nie okazywana wprost — weszła jej w jakiś nawyk. Lance podniosła na niego spojrzenie karmelowych oczu, zostawiając w spokoju zapisane małym drukiem treści podręcznika.- Nie masz za co. Dodała jeszcze, poprawiając się na swoim prowizorycznym siedzisku i czekając, poruszała palcami od dłoni, czując, jak między paznokciami przemykają jej przyjemnie ciepłe, magiczne iskierki. Starała się pracować nad własnym treningiem, gdy tylko znajdowała chwilę, chociaż i tych nie było wiele. Słuchała go, gdy zaczął mówić. - Tak, to dobra kombinacja. Kluczowe jednak jest najpierw unieruchomienie przeciwnika, więc zawsze staraj się bardziej skoncentrować na tej kwestii. To zmniejszy niebezpieczeństwo, które Ci grozi. -przytaknęła, ciesząc się, że już na wstępie myślał o łączeniu zaklęć, co w jej mniemaniu oznaczyło trzeźwość umysłu. Magia otwierała pomiędzy nimi możliwości, które niestety często przez stare podręczniki były tłamszone. Dawała dowolność i budziła kreatywność. Milczała, dając mu czytać i dopiero gdy zaczął praktyki na sucho, wstała, podchodząc bliżej. - Pamiętaj o tym, że drugie "c" nie jest tak wyraźne, jak pierwsze. Ruch nadgarstka mocny, ale wykończ przy końcu, bo z takim byle jakim uwieńczeniem, nie będą mocne. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu pierwszej ofiary do praktyk, chociaż w głowie miała już pomysł na bardziej zaawansowane próby. Wskazała palcem na wystający z ziemi konar, odwracając twarz w stronę Gryfona. - Wyjmuj różdżkę i spróbuj związać to drzewo ułamane tam. Zastosuj chwyt beta. Wyjaśniła jeszcze, krzyżując ręce na piersiach i odsunęła się odrobinę, robiąc mu miejsce. Jednocześnie chciała pilnować ruchów jego ciała, wymowy oraz koncentracji, wszystkich elementów składających się na poprawne rzucenie czaru.
Kostki:
Rzuć kostką k6, kostką k100, kostką k6! Za każde 10pkt zaklęć masz jeden przerzut.
Pierwsza kostka odpowiada za poprawną inkantację w skali od 1 do 6 - kostka 5 oraz 6 to pełen sukces. Kostka k100 odpowiada mocy zaklęcia — od 80 związujesz drzewo pewnie, liny są mocne. Kostka k6 na koncentrację i działa to podobnie do kostki na inkantacje, sam określ sobie tutaj poziom.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
On też wolał być jednak przygotowany na prawie każdą ewentualność. Zwłaszcza że zaklęcie wyczarowujące liny było dosyć uniwersalne. Prawdopodobnie gdyby wiedział gdzie konkretnie wyjeżdżali na wakacje, to wybrałby zaklęcie które mogłoby się przydać w danych okolicach. Na przykład Ex Animo na wypadek spotkania się ze smokami albo trollami. No i poza tym lubił poszerzać swój asortyment ucząc się nowych zaklęć. -Tojadowy póki co dostarcza mi szkoła żeby do niczego nie doszło. Myślałem czy by nie nauczyć się go warzyć, ale eliksiry nie idą mi aż tak dobrze, a niestety jest dosyć ciężki. - W sumie pod koniec roku dołączył do laboratorium medycznego, więc może uda mu się jeszcze do końca następnej klasy podszlifować swoje umiejętności eliksirowarstwa do tego stopnia, że będzie w stanie samodzielnie wytworzyć ten niezbędny dla niego eliksir. Wszelkie wskazówki jakie podała mu Nessa postarał się zapamiętać i wprowadzić w życie przy faktycznej praktyce rzucenia tego zaklęcia. Popatrzył więc na konar, zastosował odpowiedni chwyt, wziął głęboki oddech i spróbował rzucić zaklęcię. - Incarcerous.- Z jego różdżki wystrzeliły liny, które zaczęły ciasno oplatać konar w który ją wycelował. Chyba mu wyszło całkiem nieźle jak na rzucanie tego zaklęcia pierwszy raz prawda? No i w duchu się cieszył że tym razem nie zdarzyło mu się zrobić tak głupiej literówki jak "Incancerous", bo ta mogłaby mieć dziwny skutek. Wolał nawet nie myśleć co mogłoby się stać. Konar zostałby przebrany za raka? Ostatecznie po rzuceniu już zaklęcie popatrzył na Lanceley zastanawiając się czy mógł zrobić coś lepiej.