Pomieszczenie jest dosyć duże, ale oprócz biurka nie znajdują się w nim żadne meble. Czujesz tremę? Drżą ci kolana? Nie przejmuj się, tu zupełnie normalne, zapytaj swoich rodziców czy starszych kolegów! Każdy się denerwuje przed swoim pierwszym egzaminem z teleportacji. Miejmy nadzieję, że ten będzie dla ciebie zarówno pierwszy, jak i ostatni!
UWAGA: w tym departamencie można zdać egzamin z teleportacji indywidualnej, teleportacji łącznej oraz wytwarzania świstoklików międzynarodowych!
kurs - teleportacja indywidualna
Egzaminator uśmiecha się przyjaźnie, choć wydaje się nieco znudzony kolejnym egzaminem. Okazujesz potwierdzenie odbycia kursu, egzaminator kiwa głową i życzy ci powodzenia, dodając, żebyś pamiętał o zasadzie ce- wu – en.
WYMAGANIA:
• ukończone 17 lat • pierwsza podejście do kursu - darmowe • każda poprawa: 10 galeonów (zapłać w temacie Zmiany stanu konta) • jeśli chcesz odbyć egzamin w retrospekcji, dopisz datę ukończenia kursu w poście • osoby, które nie zdawały egzaminu w Londynie, dopisują, w ministerstwie jakiego kraju odbyli egzamin
Rzucasz trzema kostkami. Pierwsza kostka odpowiada za CEL. Druga kostka odpowiada za WOLĘ. Trzecia kostka odpowiada za NAMYSŁ.
Aby dowiedzieć się, jak Ci poszło, zsumuj oczka z trzech kostek:
18–14 – zdałeś w pięknym stylu, egzaminator pogratulował ci serdecznie, a ty nie wiedziałeś, jak mu dziękować. Nieprzytomny z radości wybiegłeś z sali, ściskając w dłoni papier, uprawniający cię do teleportowania się, gratulacje! Po dyplom zgłoś się tutaj.
13–10 – no cóż, może nie było idealnie, ale na tyle dobrze, że egzaminator machnął ręką i uznał, że coś z ciebie będzie. Może nawet nie rozszczepisz się gdzieś po drodze. Grunt, że się udało i zdałeś, jednak być może warto potrenować przed egzaminem z teleportacji łącznej. Otrzymujesz karę -2 punktów do swojego wyniku kostek podczas zdawania testu na licencję teleportacji łącznej, chyba że pomiędzy podejściami minie co najmniej pół roku.
9–3 – och, chyba nie poszło ci najlepiej... może za mało ćwiczyłeś, a może za bardzo się denerwowałeś, w każdym razie egzaminator potrząsnął ponuro głową i odprawił cię z kwitkiem, mówiąc, że miałeś dużo szczęścia, że się nie rozszczepiłeś.
Kurs - teleportacja łączna
Egzamin z teleportacji łącznej jest znacznie trudniejszy. Do sali weszła przelękniona urzędniczka z włosami zebranymi w chaotyczny kok. Właściwie trudno się dziwić jej zszarganym nerwom. W końcu każdego dnia ryzykuje rozszczepieniem teleportując się razem z niedoświadczonymi czarodziejami.
WYMAGANIA:
• ukończone 17 lat • ukończony kurs na teleportację indywidualną z wynikiem minimum 10-18pkt • pierwsze podejście: darmowe • każda poprawa: 10g (zapłać) • jeśli chcesz odbyć egzamin w retrospekcji, dopisz datę ukończenia kursu w poście • osoby, które nie zdawały egzaminu w Londynie, dopisują, w ministerstwie jakiego kraju odbyli egzamin
DODATKOWE:
• jeśli w poprzedniej części uzyskałeś wynik 13-10, twój wynik kostek jest niższy o 2, chyba że pomiędzy podejściami do egzaminów minie co najmniej pół roku (fabularnie, tj. przy robieniu teleportacji w retrospekcji, również wystarczy podać półroczny odstęp) • za każde fabularne trzy miesiące użytkowania teleportacji indywidualnej przed podejściem do testu z łącznej możesz zwiększyć swój wynik kostek o 1 - ten bonus maksymalnie może wynieść 3 punkty
Znów rzucasz trzema kostkami i sumujesz liczbę oczek:
18–12 – zdałeś. Niebywałe, ale naprawdę ci się udało! Egzaminator kręci głową z niedowierzaniem. Dawno nie widział nikogo tak zdolnego, możesz czuć się wyróżniony! Po dyplom zgłoś się tutaj.
11–3 – niestety, teleportacja łączna to wyższa szkoła jazdy i nie powiodło ci się. Trudno, bywa!
Kurs na międzynarodowe podróże świstoklikiem
Z powodu pewnych dyplomatycznych, międzynarodowych incydentów, Ministerstwo Magii zdecydowało się stworzyć specjalny kurs dla osób chcących zgodnie z prawem podróżować za pomocą świstoklika za granice Wielkiej Brytanii. Przeważa w nim część teoretyczna - zaznajomienie z prawem brytyjskim oraz międzynarodowym - gdyż podstawowym wymaganiem przystąpienia do treningu jest umiejętność zaklęcia przedmiotu w świstoklik. Kurs jest płatny - kosztuje on 100 galeonów. Opłatę możesz uiścić w tym temacie.
UWAGA - kara za tworzenie i korzystanie ze świstoklików międzynarodowych bez odpowiednich uprawnień wynosi 400 galeonów!
WYMAGANIA:
• ukończone 17 lat • znajomość zaklęcia portus lub min. 31 pkt z transmutacji w kuferku • pierwsza podejście do kursu - 100 galeonów • każda poprawa: 20 galeonów (zapłać w temacie Zmiany stanu konta) • jeśli chcesz odbyć egzamin w retrospekcji, dopisz datę ukończenia kursu w poście (muszą odbywać się one po 01.09.2021) • egzamin odbywa się w Londynie i tylko w Londynie
kurs - część przygotowawcza
Seria wykładów poświęconych tematom prawnym, bezpieczeństwa związanym z podróżami za pomocą świstoklików i źródłami, z których można zaczerpnąć wiedzę na temat bezpiecznych miejsc do pojawienia się za granicami Wielkiej Brytanii.
Wykłady Rzucasz dwiema kostkami k6.
obie parzyste – najwyraźniej postanowiłeś przyłożyć się do słuchania, udało ci się zrobić nawet nieco notatek. Dodatkowo aktywność popłaca - przy podejściu do egzaminu możesz, jak się okazało, zatrzymać wypisane własnoręcznie notatki, dzięki czemu otrzymujesz +2 do rzutu kolejnymi kośćmi.
parzysta i nieparzysta – słuchasz, czasem pobujasz w obłokach lub twoją uwagę zwróci mucha leniwie maszerująca po białej ścianie, a innym razem zaczniesz myśleć nad tym, skąd czarownica w drugim rzędzie wytrzasnęła te ekstra kolczyki... tak czy siak, do egzaminu przystępujesz przygotowany całkiem przyzwoicie.
obie nieparzyste – cóż, może nawet w szkole spokojne wysłuchiwanie nudnych wykładów nie było twoją najmocniejszą stroną. Po wyjściu z audytorium nie pamiętasz prawie nic - otrzymujesz karę -3 punktów do rzutu kolejnymi kośćmi.
Kurs - egzamin
Po wykładowej serii od razu przyszedł czas na egzamin. Z wiedzą świeżo kołatającą się w umyśle siadasz przed zwojem pergaminu z wypisanymi na nim pytaniami, kałamarzem oraz piórem antyściąganiowym - nawet najmniejsza próba oszustwa skończy się nie tylko unieważnieniem kursu, ale niemożnością podejścia do niego ponownie.
Znów rzucasz dwiema kostkami - tu sumujesz liczbę oczek:
12–9 – Świetny wynik! Sprawdzający nie mogą się do niczego przyczepić - są pod wrażeniem dokładnych odpowiedzi i zapamiętanych na pierwszy rzut oka dość niezbyt ważnych szczegółów. Po dyplom zgłoś się tutaj.
8–6 – nie poszło ci aż tak źle, ale zabrakło dosłownie punktu lub dwóch do przekroczenia wymaganego progu. Komisja zgadza się na natychmiastową poprawę, dając ci czas na przejrzenie notatek (oraz na własną przerwę obiadową). Ostatecznie zdajesz - twój post musi mieć jednak przez dłuższy czas pobytu w Ministerstwie co najmniej 2500 znaków. Po dyplom zgłoś się tutaj.
5-2 - znajdujesz swoje imię i nazwisko na samym dole listy osób przystępujących do egzaminu. Cóż, miejmy nadzieję że następnym razem pójdzie ci lepiej - pamiętaj, że w przypadku chęci poprawy testu pisemnego musisz ponownie przemęczyć się przez wykłady. Powodzenia!
Autor
Wiadomość
Marie R. Moreau
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : znamię w kształcie półksiężyca na prawym nadgarstku, słyszalny francuski akcent
Po kilku tygodniach ciężkiej pracy Marie zdecydowała się ponownie podejść do egzaminu. Nie należy się jednak spodziewać, że stresowała się mniej niż za pierwszym razem. Wręcz odwrotnie. Jako ambitna uczennica, zawsze była niezadowolona, gdy coś jej nie wychodziło, a teleportacja to jedna z podstawowych umiejętności czrodzieja. Weszła więc na salę z negatywnym nastawieniem. Jednak ku swojemu ogromnemu zdziwieniu (i jeszcze większemu zdziwieniu egzaminatora) udało jej się od razu. Kiedy usłyszała, że zdaje i ma oczekiwać na dyplom, po prostu nie mogła powstrzymać się od okrzyku radości. Kiedy teleportowała się do swojego dormitorium w Hogwarcie, mimo ogromu zadanych lekcji, postanowiła uczcić ten dzień i zrobić sobie wolne.
Z dniem siedemnastych urodzin, każdy czarodziej stawał się pełnoletni w świetle prawa magicznego. Dlatego oczywistym było, że każdy chciał jak najszybciej zdać egzamin na teleportację, którą ćwiczyło się wcześniej i chciało się już umieć przemieszczać za pomocą tego czarodziejskiego środka transportu. Jednak Hunterowi już na lekcjach teleportacji nie za bardzo szło; ciągle miał problemy ze skupieniem się, co niestety ale w przypadku tej umiejętności było niezbędne. Bardzo trudno było mu opanować tę zdolność i musiał poświęcić dużo więcej wysiłku, aby wreszcie nauczyć się przenosić z miejsca w miejsce, za pomocą kanałów teleportacyjnych. Kilka dni po swoich siedemnastych urodzinach pojawił się w Departamencie Transportu magicznego, aby podejść do najważniejszej próby. Jednak stało się tak jak podejrzewał. Jego uwaga była niewystarczająco skupiona na tym co robił, zabrakło mu przede wszystkim pewności siebie, co przy tylu miesiącach nieudanych prób było niejako do przewidzenia. I tak jak nie udawało mu się tygodniami, tak i tego dnia jego egzamin legł w gruzach. Nie załamał się, ale gdzieś tam z tyłu głowy czuł, że nie idzie mu to jeszcze najlepiej. W miedzy czasie, kiedy zapisał się na poprawkę, dokupił sobie jeszcze kilka lekcji z instruktorem, aby mógł jeszcze poćwiczyć. Ale i druga próba, podobnie jak trzecia, czwarta i piąta - nie powiodły się. Ciągle coś było nie tak. Albo jego wola nie chciała współpracować, albo nie miał czystego umysłu, aby zwizualizować sobie cel... Kolejne porażki sprawiały, że coraz bardziej się zniechęcał, jednak nie mógł zrezygnować, bo potrzebował licencji na teleportacje, a przede wszystkim chciał umieć przenosić się z miejsca na miejsce w ten sposób. Dlatego podszedł do tej próby kolejny raz. Tym razem był o wiele bardziej pewny siebie, zapomniał o tych wszystkich próbach i tym, że się denerwuje. Uznał, że co będzie to będzie. I to chyba było kluczem do sukcesu. Teleportował się we wskazane przez egzaminatora miejsce i aż nie mógł uwierzyć, kiedy po kilku minutach otrzymał od niego potwierdzenie zdania testu. Co prawda nie mógł przystąpić do teleportacji łącznej, ponieważ nie opanował tej zdolności idealnie, ale osobiście Dearowi wystarczyło to, że po tylu niepowodzeniach wreszcie mógł legalnie używać teleportacji.
//zt
Evedlyn Nevina Dear
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 157 cm
C. szczególne : Kolorowe, odważne i specyficzne stroje, niski wzrost, zmienny kolor włosów, zaraźliwy optymizm i bezpośredniość, gadulstwo, amerykański akcent.
Eve właściwie nie miała zamiaru robić kursu na teleportację. Od zawsze przemieszczała się z grupą w normalny, mugolski sposób, i to jej w zupełności odpowiadało. Jej matka jednak, niejako szantażem emocjonalnym, nakłoniła ją do podejścia do tego kursu. Chcąc czy nie - musiała to zrobić. Nie chciała zawieść jedynej rodziny, jaką znała. Do kursu podeszła z dużą niepewnością. Należała do roztrzepanych osób, więc wymagane skupienie stanowiło dla niej spore wyzwanie. Nawet dosyć miło wyglądający urzędnik nie zdołał jej wystarczająco uspokoić. Zapewne przez to roztrzęsienie nie poszło jej najlepiej, a właściwie - poszło jej tragicznie. Ponura mina egzaminatora tylko ją w tym utwierdziła. Zaparła się jednak w sobie i kilka dni później ponownie przystąpiła do tego egzaminu. Kilka dni ćwiczeń koncentracji najwidoczniej się opłaciło, bo tym razem nawet czuła się nieco pewniej. Nadal się stresowała, ale o wiele mniej. Gdy nadeszła jej kolej, skupiła się na osiągnięciu celu i przeniesienie się w wybrane miejsce. Co prawda nie poszło jej najlepiej, ale chyba wystarczająco, by zdać, bo egzaminator ostatecznie uznał, że teleportowała się wystarczająco dobrze, by zdać egzamin. Z zadowolonym uśmiechem opuściła miejsce egzaminu. Matka będzie z niej dumna!
// zt
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Cel. Wola. Namysł. Powtarzała sobie te trzy słowa jak mantrę, zaczynając przygotowywać się do kursu teleportacji jeszcze przed ukończeniem siedemnastu lat. Wiedziała, że to na tyle przydatna umiejętność, że nie może jej olać lub zignorować albo liczyć na kwalifikacje kogoś innego. Jeśli zamierzała w czasie studiów pracować i nie dylać tam na nogach albo wydawać niepotrzebnie pieniądze na Błędnego Rycerza, powinna się przyłożyć. I tak też zrobiła. Nie czuła stresu, a jej mina była perfekcyjnie obojętna w dniu egzaminu. Znała swoje możliwości, ćwiczyła w każdej wolnej chwili, toteż nie brała porażki pod uwagę. Nie spodziewała się, że zda, ale nie na tyle dobrze, aby zostać dopuszczonym do zdawania na teleportację łączną - której również zignorować nie mogła. Wróciła do Ministerstwa po tygodniu, jeszcze bardziej zawzięta i przygotowana. Z pełnym spokojem przyjęła dyplom, ale w środku krzyczała ze szczęścia. To nie był jednak odpowiedni moment, aby celebrować swój sukces, bo ten miał nadejść w przypadku zdania kolejnego, tego trudniejszego egzaminu.
Tym razem drżała z przejęcia, bo teleportowanie się - nieważne jak blisko - z drugą osobą, czyli poniekąd wzięcie za nią odpowiedzialność, powodowało u niej dygoty serca. Gdy ujrzała biedną, starszą kobiecinę, spanikowała, zapominając o wszystkich uwagach, które były istotne. Podobnie jej poszło przy drugim podejściu. I kiedy nadeszło to trzecie, zawzięła się w sobie. Musiała zaliczyć i zdać, nie chciała wrócić do zamku i po raz kolejny poinformować najbliższych, że się nie udało. Nie znosiła porażek. Wzięła głęboki wdech i zerknęła na urzędniczkę. W jej oczach jawiło się zrezygnowanie - ale nie mogła jej za to winić, w końcu każdego dnia ryzykowała swoim życiem, pozwalając, aby banda nieudaczników narażała ją na rozszczepienie. Maksymalnie się skupiła, gdy otrzymała wskazówki w które miejsce ma się teleportować. I wyszło jej to perfekcyjnie.
Ivy Davies
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : lekko odstające uszy, przeważnie uśmiechnięta, krótkie włosy
Weszła do Ministerstwa bardzo zestresowana. Chociaż wielokrotnie ćwiczyła teleportację pod czujnym okiem nauczyciela, to jednak stres okazywał się być nieodłączną częścią każdego egzaminu. Stojąc w kolejce do sali egzaminacyjnej przypominała sobie wszystko czego się nauczyła przez ostatnich kilka miesęcy. Cel, Wola, Namysł. Musiała być całkowicie skupiona, starala się więc wyrzucić z głowy wszystkie zbędne myśli. Ile by dała żeby móc teraz wszystkie mśli zamknąć w fiolce. Po głowie krążyły jej błahe sprawy. Praca domowa z eliksirów, czy sprawdzian z zaklęć. Zawsze tak było. Kiedy powinna się skupić na jakiejś konkretnej rzeczy potrafiła myśleć o wszystkim innym. Wreszcie jednak przyszła kolej i na nią. Weszła do sali. Egzaminator czekał już na nią. Wyglądał na znudzonego, ale czego się spodziewać jeśli przeegzaminował już wcześniej kilkadziesiąt czarodziejów. Słowa, które do niej kierował nie do końca do niej docierały. Egzamin się zaczął. Nie do końca jej wyszło zdała, ale nie mogła podejść do egzaminu z teleportacji łącznej. 3+1+5=9
29.01.2013 r.
Poprawa: Ponownie przystapić do egzaminu postanowiła już po tygodniu. Wiedziała, że to potrafi, tylko po prostu ten jeden raz się nie udało. Kiedy ponownie pojawiła się na sali egzaminacyjnej uśmiechnęła się tylko do egzminatora, z którym widziała się już tydzień temu. Tym razem była spokojna i całą uwagę skupiła na teleportacji. Opłaciło się. Egzaminator podał jej dyplom i pogratulował idealnie zdanego egzaminu. 6+6+6=18
TELPORTACJA ŁĄCZNA
Tego samego dnia, po zdaniu egzaminu na teleportację indywidualną postanowiła spróbować swojego szczęścia w teleportacji łącznej. Weszła do sali obok. Czekała tam na nią szczupła wręcz filigranowa urzędniczka. Sprawiała wrażenie przestraszonej, jednak Ivy nie chciała dać się zwieść. Od początku poczuła do kobiety jakiś respekt. Tym razem trochę zdenerwowana i nieswoja stanęła obok niej i ponownie się skupiła. Niestety tym razem się nie udało. 1+6+3=10
1.04.2013 r.
Poprawa:
Dopiero za drugą poprawą, dwa miesiące później, udało się jej także zdobyć dyplom zaliczeniowy z teleportacji łącznej.
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Pamiętała doskonale swoje pierwsze podejście do kursu na teleportację. Nawet po tylu latach, wciąż potrafiła przywołać gorzki posmak porażki, której wtedy doświadczyła. Sukces osiągnęła dopiero za trzecim razem i nie był ani trochę satysfakcjonujący. Prawdę powiedziawszy... Miała wrażenie, że ledwo zmieściła się w granicach normy. Tym razem była o wiele lepiej przygotowana. Przede wszystkim, posiadała cztery lata praktyki, która była niezbędna do podejścia do kursu na teleportację łączną. Kiedy nadeszła jej kolej, Keyira stanęła przed komisją w postaci egzaminatora. Przywitała się uprzejmie, wysłuchała standardowej pogadanki na wejście i przystąpiła do zadania. Zasady przyświecające jego sukcesowi stały się jej mantrą, nawet jeśli już jej nie potrzebowała; dodawały jej otuchy. Cel, wola, namysł, powtórzyła i przeszła do teleportacji. Tym razem udało jej się już przy pierwszym podejściu, czego mężczyzna nadzorujący egzamin nie omieszkał jej gorąco pogratulować. Studentka podziękowała mu z uśmiechem i pożegnawszy się, życząc mu miłego dnia, opuściła salę. Przyglądała się certyfikatowi z jawną satysfakcją, uznając, że po powrocie do domu jak najszybciej spali stary.
TELEPORTACJA ŁĄCZNA — 2021, styczeń, dwa dni później —
KOSTKI:13 (6 + 6 + 1) wyniki kursu: zdany zapłata: darmowe pierwsze podejście
Gdyby mogła, Shercliffe przystąpiłaby do kolejnego egzaminu jeszcze tego samego dnia. Niestety, listy były zapełnione, a kolejki przed salami ciągnęły się w nieskończoność. Jak widać, umiejętność teleportacji łącznej stała się ostatnio modna. Tym razem na swoją kolej dziewczyna musiała zaczekać ponad godzinę. Podczas jednego zaliczenia doszło do wypadku, jakiś uczniak rozszczepił się podczas skoku i zanim doprowadzili go do porządku, część oczekujących zdążyła się już porządnie zirytować. Ktoś chyba nawet zrezygnował, bojąc się podobnych konsekwencji. Keyira daleka była jednak od kapitulacji. Rozszczepienie, o ile by do niego doszło, byłoby niczym w porównaniu z przygodami, które ją ostatnio spotykały. Dlatego też czekała wytrwale, póki nie wywołano jej nazwiska. Podniosła się z westchnieniem i pomaszerowała do sali. Nawet jeśli była dość pewna, odczuwała całkiem zrozumiałe podenerwowanie. Mimo wszystko miała być teraz odpowiedzialna za druga istotę i jeśli coś poszłoby źle, byłaby to jej wina... Przywitała się z egzaminatorem i otrzymała chwilę na przygotowanie. Wykorzystała ją, by podwinąć rękawy koszuli i powtórzyć sobie wszystko, czego się nauczyła. Cel, wola, namysł. Cel, wola, namysł - powtarzała sobie do momentu, w którym mężczyzna nie skinął głową. W tej samej chwili urzędniczka chwyciła ją za ramię i przełknęła głośno ślinę. Shercliffe posłała jej pokrzepiający uśmiech i dokonała przeniesienia. Tak jak w przypadku kursu na teleportację indywidualną, udało jej się już za pierwszym razem. Odetchnęła, a urzędniczka zachichotała z nerwowej ulgi tuż obok niej. Egzaminator natomiast nie szczędził gratulacji i pochwał. Ślizgonka podziękowała mu, odebrała swój certyfikat i opuściła budynek w o wiele lepszym humorze.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Cel. Wola. Namysł. Trzy niezależne byty, dzięki którym możliwa była teleportacja. Podjęcie decyzji o podejściu do egzaminu nie było mocno przemyślane, jedna z rzeczy do których podeszła bardzo spontanicznie, czując, że zwyczajnie chce to zrobić - głównie dla siebie. Być może powinien towarzyszyć temu stres, zdenerwowanie objawiające się poceniem rąk, nerwowym podrygiwaniem nóg, przygryzaniem wargi. Nie dało się jednak takich odruchów zauważyć u siedzącej na korytarzu brunetki, która uśmiechała się delikatnie czekając na swoją kolejkę. Wchodząc do pomieszczenia egzaminacyjnego przywitała się uprzejmy "dzień dobry", a potem rozpoczęła się cała procedura przez którą przebrnęła, nawet jeśli mężczyzna w średnim wieku patrzył na nią posępnym spojrzeniem, nie do końca zadowolony z efektu jaki osiągnęła. Czuła podobnie. To było pierwsze podejście do egzaminu. Z racji tego, że mimo uzyskania pozytywnego wyniku nie mogła podejść do egzaminu na teleportację łaczną Oliv postanowiła próbować dalej, aż w końcu po tygodniu od ukończenia siedemnastu lat udało jej zdać z wynikiem zadowalającym, a co więcej takim, który od razu pozwolił jej na podejście do kolejnego egzaminu.
Teleportacja łączna
Upór Olivii był zadziwiający, każda porażka która ostatecznie doprowadziła ją do celu, budziła w niej coraz większą determinację, dlatego zaledwie kilka dni po uzyskaniu pozytywnego wyniku egzaminu z teleportacji indywidualnej postanowiła nauczyć się również teleportacji łącznej, która w wielu przypadkach była nie tyle pomocna, co nieoceniona. Stając przed salą tym razem czuła pewne zdenerwowanie, choć starała się go nie okazywać, tak samo, jak nie poddała się przy pierwszej porażce, ani w myśli zasady "do trzech razy sztuka", bo udało jej się zdać dopiero za czwartym. Ale udało i to w tym momencie liczyło się dla Callahan najbardziej, bo w końcu miała namacalny dowód na to, że jednak potrafi zrobić coś dobrze. Opuszczając pomieszczenie egzaminacyjne, nie potrafiła powstrzymać szerokiego uśmiechu radości.
Zt
Do zapłaty: 90 g
Zephaniah van Wieren
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Zephaniah van Wieren przebył naprawdę wiele poprawek zanim tak naprawdę nie nauczył się jak umiejętnie posługiwać się zdolnością teleportacji z jednego miejsca do drugiego. Nikt mu nie mówił, że jest to takie trudne, a ludowe powiedzenie wielu narodów "Daj coś trudnego komuś, kto nie wie, że jest trudne - i to zrobi" mogło zadziałać i tym razem... To nie zadziało. I tym samym dużo pieniędzy już poszło w baobaby. Mimo tego... On się nie poddawał. Ostatnia próba, ostatnia prosta. Zasada CE-WU-EN. Już, masz to w głowie Zephaniah... To dajesz, już, dasz radę. W pewnym momencie nawet zdawało się chłopakowi, że nadal stoi w miejscu, ale kiedy otworzył oczy... zobaczył, że był już gdzie indziej. W kompletnie innym miejscu. Cholera, udało się. Zdał ten test, w końcu go zdał. Jeszcze nawet go pochwalili, ale potem dodali o nierobieniu teleportacji łącznej... No nic, cholerni zazdrośnicy. Już tak dużo pieniędzy nie dostaną.
Patricia D. Brandon
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
To był ten dzień. Odkąd osiągnęła pełnoletność nie mogła się doczekać aż będzie mogła zgłosić się w Ministerstwie po ustalenie terminu egzaminu na teleportacje. Chciała już mieć to za sobą i legalnie używać tego magicznego środka transportu, by moc szybciej przemieszczać się. Irytowało ją, że wszyscy jej znajomi i brat mogli deportować się kiedy chcieli, a jej pozostawało korzystanie z miotły, co na dłuższe dystanse było bardzo niewygodne. Dlatego pojawiła się w Departamencie Transportu Magicznego przed czasem, aby miec pewność, że kiedy przyjdzie jej kolej, będzie mogła szybko przejść egzamin i dostać licencję. Jednak nie było tak łatwo. Pierwsza próba okazała się tragedią, co przypisywała oczywiście temu, że zbyt zależało jej na powodzeniu. Zawsze tak było, że im bardziej "chciała" i była pewna, że jej się uda, tym gorzej jej szło. Ale od czego były poprawki. Niecały tydzień później, podeszła do egzaminu jeszcze raz. Tym razem starała się uzbroić w więcej pokory i nie obstawiać najlepszego scenariusza. Po prostu weszła tam "na luzie", co pozwoliło jej skupić sie maksymalnie i w końcu wyszła z Ministerstwa z licencją.
Miesiąc później umówiła datę egzaminu na teleportację łączną. Wiedziała doskonale, że jest to dużo bardziej złożone i może pójść jeszcze trudniej, niż w przypadku teleportacji indywidualnej. Tym razem musiała przenieść się z jednego końca sali w konkretne, wyznaczone przez egzaminatora miejsce, ale wraz z nim. Tutaj była dużo większa odpowiedzialność, większe ryzyko rozszczepienia, z racji tego, że zostaje teleportowania zdecydowanie większa. materia. I tak dwie pierwsze próby skończyły się fiaskiem. Troche ją to załamało, ale nie poddawała się i wróciła do sali egzaminacyjnej po raz trzeci, by poradzić sobie doskonale, bezpiecznie przenosząc siebie i czarodzieja, bez komplikacji. Zadowolona z siebie, wyskoczyła z pomieszczenia, zaraz po ogłoszeniu wyniku, by od razu udać się po dokument potwierdzający zdobycie licencji.
|zt|
The author of this message was banned from the forum - See the message
Wchodząc na salę egzaminacyjną zrozumiał, jak bardzo się boi. Wystarczyła chwila nieuwagi, pomyślenie o czymś zbędnym, by teleportować się tylko połową ciała. Widok egzaminatora uaktywnił głos niepewności, krzyczący w jego głowie, by zawrócił. On jednak szedł dalej, chwiejąc się na galaretowanych nogach. Przecież wiedział, że dużo trenował, że jest gotowy i na pewno się mu uda. Musi się udać, innego wyniku nie brał pod uwagę. Pozwolił sobie na kilka sekund przygotowania, oczyszczenia umysłu i ukierunkowania myśli na jednym - miejscu, w które w ma się przenieść. Wziął głęboki oddech, następnie drugi. Wypuszczając powietrze przekręcił się lekko. Coś poszło nie tak i lekko się zachwiał, co spowodowało przewrócenie się w miejscu docelowym. Lądując na ziemi jak długo potrzebował dłuższej chwili by dotarł do niego sukces. Został obdarzony machnięciem ręki, a chyba nawet przewróceniem oczami i szybko zakrytym uśmiechem. Możliwe, że było coś jeszcze, jakieś gratulacje czy komentarze, by uważał pod nogi. Zbyt zaaferowany otrzymanym dyplomem nie zwracał uwagi na otoczenie, niemalże wchodząc w drzwi, gdy opuszczał salę.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Kurs teleportacji indywidualnej Kostki:6,3,5=14, kurs zdany za 16 razem Kurs teleportacji grupowej Kostki: 4,3,5=12, kurs zdany
Uzyskanie zgody na podejście do kursu teleportacji łącznej okazało się trudniejsze niż myślał. Jego twarz musiała pojawiać się w koszmarach egzaminatorów. Wiele podejść, wylanego potu i krwi..no dobra, krwi nie...by osiągnąć cel. Pojawiał się w departamencie praktycznie codziennie, pokazując swoje zdolności raz lepiej, raz gorzej, ale za każdym razem nie wystarczająco. Wchodząc na salę tego pamiętnego dnia, czuł, że dziś jego los się odmieni. Egzaminator przywitał go skromnym uśmiechem i po prostu na niego czekał. Żadnego zbędnego słowa czy ponownego przypominania zasad. Młody gryfon uznał to za wyzwanie. Tym razem nie oczyścił umysłu, tylko oczami wyobraźni popatrzył na zdumioną minę egzaminatora. Kilka sekund później nie musiał już sobie tego wyobrażać. Zamrugał, jakby samemu nie wierząc w swój sukces, po czym złapał wyciągnięty w jego kierunku papier i wyszedł z sali egzaminacyjnej, udając się prosto na teleportację łączną. Wiedziony niczym pod wpływem Felix Felicis, odczekał na swoją kolej i bez problemu przeniósł się wraz z kobietą we wskazane miejsce. Za pierwszym razem. Myśli szalały chaotycznie po jego umyśle. Szczypnął się w policzek, upewniając się, że to nie sen. Opuszczając budynek zapewne wyglądał komicznie, wyrażając swoją mimiką i całym ciałem strach, zaskoczenie, radość i wiele innych emocji.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Zdecydowanie jednym z wielkich plusów wynikających z bycia urodzonym w styczniu był fakt, że jako jedna z pierwszych mogła korzystać z uroków osiągnięcia odpowiedniego wieku. W tym wypadku było to prawo do przystąpienia do egzaminu z teleportacji. Wprost nie mogła się tego doczekać i wiedziała, że z pewnością będzie w przyszłości korzystała z tej umiejętności. Stawiła się w pierwszym możliwym terminie tuż po swoich siedemnastych urodzinach, aby przystąpić po raz pierwszy do wspomnianego egzaminu. I cóż ogólnie rzecz biorąc nie było aż tak źle. Co prawda z pewnością mogłaby się podciągnąć tu i ówdzie, ale egzaminator przymknął oko i stwierdził, że wręczy jej dyplom, ale nie będzie jej on uprawniał do podjęcia egzaminu na teleportację łączną. Czy miała więc jakieś wyjście niż przyjąć chwilowo certyfikat i próbować dalej zdobyć uprawnienia do przejścia na wyższy szczebel? Każdy kto znał Huang wiedział, że nie potrafiła sobie odpuścić. Nic więc dziwnego, że jeszcze dwa razy krótko po zdaniu indywidualnego egzaminu pojawiła się w progach Ministerstwa, aby ponowić swoje próby. I chyba opłaciło jej się to, gdy w końcu przyznano jej prawo do starania się o teleportację łączną. No i zabawa zaczęła się od nowa... Szło jej dosyć kiepsko na samym początku i tego nie ma co ukrywać. Zapewne gdyby była sama to to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej, ale jakoś musiała zacisnąć zęby i próbować do skutku. Jak to mawiają do trzech razy sztuka... Albo i nie, bo w sumie trzy pierwsze próby zakończyły się fiaskiem. Dopiero czwarta sprawiła, że mogła bez większego problemu wraz z egzaminatorem przenieść się kawałek dalej w obrębie sali po uprzednim skupieniu się na celu. Niezwykły wyczyn, który jej zapewnił dyplom okupiony kilkodziesięcioma galeonami i godzinami ciężkiej nauki. Ale było warto!
z|t
Tuilelaith Brennan
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : wysoki wzrost, lekko wystające przednie zęby, zamiłowanie do błyskotek, zapach kwiatowych perfum, głęboka blizna na łydce po wycięciu obscero
Ślizgonka była jedną z pierwszych szóstoklasistów, którzy mieli możliwość przystąpienia do tegorocznego egzaminu, szybko więc wykorzystała tę szansę. Mimo pewnych obaw związanych ze swoimi dotychczasowymi postępami w zakresie teleportacji, uznała, że takiego dyplomu wstyd byłoby nie posiadać. Serce podeszło jej do gardła, gdy wkroczyła nieśmiało do sali egzaminacyjnej. Uśmiech oczekującego jej urzędnika nieco ją pokrzepił, lecz stres wziął górę nad dziewczyną. Starała się tego po sobie nie pokazywać, ale czuła, że jej nazbyt materialne ciało nie miało zamiaru wybierać się w tę nieprzyjemną nicość, jaką napotyka czarodziej pomiędzy miejscem startu a celem swej podróży. Cel, wola, namysł. Powtarzała te hasła jak mantrę w swoim umyśle, gdy wreszcie nakazano jej podjąć pierwszą próbę. Koncentrację na celu utrudniał jej nieco widoczny kątem oka egzaminator, co z kolei przysporzyło problemów z wyrażeniem woli. Ostatecznie jednak moc jej wyobraźni wzięła górę i lekko się chwiejąc, Tuilelaith obróciła się wokół własnej osi, a gdy otworzyła oczy, znajdowała się już w wyznaczonym miejscu destynacji. Nie było to podejście idealne, co Ślizgonka sama doskonale wiedziała, ale egzaminator ostatecznie wydał jej odpowiednią licencję. Zastrzegł jednak, iż panna Brennan nie będzie mogła podejść do testu z teleportacji łącznej, jeśli nie poprawi dotychczasowego wyniku. Dziewczyna uznała to za znak, by podszkolić się samodzielnie i dopiero przy lepszej sposobności podjąć kolejną próbę. Na razie zdawała się być usatysfakcjonowana swym dzisiejszym osiągnięciem.
/zt
Blaine Jagvarsson
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182
C. szczególne : Tatuaż z runą "Jera" na lewym pośladku
Czy był jakkolwiek stremowany przed przybyciem do Ministerstwa Magii i odbyciem swojego pierwszego podejścia do egzaminu na teleportację bez towarzystwa osób postronnych? Nie. Była to raczej zasługa tego, że rodzina jeśli już dowiedziała się o tym, że uczy się aportacji to zamierzają dopilnować, że nauczy się tego porządnie. Choćby z matką czy ojcem, który akurat miał jeszcze trochę czasu przed swoim "łowieckim safari", jak to nazywali oboje męskich członków rodziny. Blaine zamierzał podejść do egzaminu poważnie i tym samym wchodząc do sali wiedział, że trzy warunki spełnione zostaną dopiero wtedy, kiedy faktycznie będzie wystarczająco skupiony. Ilekroć w jego głowie pojawiała się myśl o teleportacji, wyobrażał sobie to jak wzięcie jednego wdechu, aby wydech nastąpił już na miejscu. Metoda wydawała się właściwa, bo oczywiście po tym, gdy Jagvarsson powiedział otwarcie do egzaminującego, że jest gotowy, już w kolejnym momencie był w innym miejscu, perfekcyjnie na "X", które znajdowało się na drugim końcu sali. Jedyne co zrobił to przekrzywił lekko wargi na bok, zerkając na egzaminatorkę od dołu do góry, upewniając się co mu odpowie. No, dobra... Zdał. Czyli teraz jeszcze tylko miesiąc treningu
Jak obiecał sobie miesiąc temu - tak zamierzał czynić. Powrócił do tego samego budynku w którym jeszcze miesiąc udało mu się za pierwszym razem dostać możliwą licencję na samodzielną teleportację. Od tamtego momentu nawet często z niej korzystał. Wszystko po to, aby obyć się z nowo nabytą umiejętnością, tak jak dziecko uczy się swoich pierwszych kroków tylko po to, aby ostatecznie zasuwać po domu już w pełni sił. Jak wcześniej zostało powiedziane - powrócił. Ale nie korzystał już z rodzinnego kominka podpiętego do sieci Fiuu, a własnej możliwości teleportacji. Młodzieniec więc przeniósł się z Jagversthwaite do ministerstwa i tam podjął się swojego testu. Niestety, ale tym razem faktycznie słowa, że teleportacja łączna jest trudniejsza, miały sens. A dlaczego? Gdyby tylko podsumować fakt, że teleportował się z egzaminatorką na stół zamiast nakreślonego na podłożu iksa to byłoby wszystko w porządku. Zero rozszczepienia, zero zaginionego ucha czy problemami z migreną... Wszystko wyglądało na pewny ruch. Ale to dopiero następna próba, dosłownie za dwa dni okazała się prawdziwym strzałem w dziesiątkę, gdy Blaine idealnie pojawił się w oznaczonym, ale już innym miejscu i mógł "się cieszyć" oficjalnym dyplomem ministerstwa. Cóż... To wszystko było już formalnością... Zrobił swoje. Więc wyjście z ministerstwa skończyło się kolejnym trzaskiem do swojego domu.
|z.t|
George Walker
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 177
C. szczególne : intensywny zapach cygara na ubraniu, dobrej jakości ubrania, spod kołnierza, przy szyi wystaje gruba warstwa bandażu.
Nie mógł się doczekać kursu teleportacji. Zdawał sobie sprawę, że ta forma transportu będzie mu potrzebna nieustannie, jako, że inne środki lokomocji nie wzbudzały jego sympatii. Poza tym nie oszukujmy się, w tych czasach teleportacja była formą szpanu. Przygotował się pieczołowicie do kursu, przez dobre dwa miesiące wkuwał całą teorię, aż dzisiejszego dnia mógł wyrecytować wszystkie zasady dotyczące teleportacji indywidualnej. Nie był jednak o to pytany, bowiem miał wykazać się zdolnością przestrzegania ich oraz pokazać siłę swojej woli. Siedemnastoletni George stanął w wyznaczonym miejscu i uśmiechał się leniwie do okręgu, w którym miał się znaleźć. Wpatrywał się w docelowe miejsce i zadbał o to, aby jego wola była ciasno ukierunkowana właśnie na ten cel. Tam musiał się znaleźć bez używania kończyn. Przeniesie się tam bowiem wielokrotnie widział proces teleportowania się, a w łączonej uczestniczył. Wiedział czego się spodziewać, a rozszczepienia się nie bał. Dzięki temu jego Namysł okazał się skuteczny, bowiem chwilę później wpadł w wir teleportacyjny, zniknął na dwie sekundy i pojawił się w wyznaczonym miejscu. Zachwiało nim, ale stanął w odpowiedniej linii i nie puścił przy tym pawia, choć żołądek miał wykręcony na drugą stronę. Lekko pobladły acz uśmiechnięty odebrał certyfikat.
Teleportacja łączona była kolejnym celem, który chciał osiągnąć. Tym razem przygotowywał się do teorii dobre cztery miesiące, zebrał pełen wywiad po rodzinie jak to wygląda w praktyce, ale dopiero tutaj zamierzał ćwiczyć i pokazać ile tej wiedzy zostało w głowie osiemnastoletniego kujona z Huffelpuffu. Przywitał się gorliwie z urzędniczką, ujął jej dłoń i ścisnął krzepiąco. Da radę, prawda? Z tego, czego się dowiedział, jeśli w ostatniej chwili poczuje, że coś jest nie tak to może puścić urzędniczkę, aby nie doszło do rozszczepienia. Teleportację indywidualną miał już opanowaną w stopniu naprawdę świetnym, a więc przeniesienie łączone i to z jedną osobą nie przysporzyło mu aż tak wielu trudności. Teleportował się tak jak robił to zawsze, z tą różnicą, że teraz czuł opór ciężkości w postaci przenoszonej ze sobą urzędniczki. Trzymał mocno jej dłoń kiedy zawirowało ich ciałami i przeniosło gwałtownie do punktu docelowego. Złapał się za brzuch kiedy dopadły go nudności, ale fakt faktem, zdał. Uśmiechnął się, podziękował i lekko zielony wyszedł z sali egzaminacyjnej prosto do domu. Super!
| zt
Tuilelaith Brennan
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : wysoki wzrost, lekko wystające przednie zęby, zamiłowanie do błyskotek, zapach kwiatowych perfum, głęboka blizna na łydce po wycięciu obscero
Parę miesięcy po dość marnym, w mniemaniu samej egzaminowanej, lecz sukcesywnym podejściu do kursu teleportacji indywidulanej Tuilelaith powróciła do Ministerstwa Magii, tłumacząc się tym, iż chce poprawić swój dotychczasowy wynik w celu zdobycia możliwości podjęcia kursu teleportacji łącznej. Jej egzaminator był jednak sceptyczny co do jej umiejętności i tego dnia niestety nie mylił się, bo choć to podejście okazało się całkiem zgrabne, to jednak niewystarczające, by móc przejść na wyższy poziom. Podobnie działo się jeszcze sześć razy, a Ślizgonka z każdym kolejnym podejściem miała wrażenie, że urzędnicy tego departamentu powoli zaczynają mieć jej dosyć. Jednak w końcu płaciła im za to wszystko, więc nie powinni mieć pretensji, prawda? Dopiero ósmy raz - podejście perfekcyjne, które chyba zrobiło dobre wrażenie na pracownikach, bo nie śmieli go skomentować ani słowem - pozwolił jej na próbę zdania kursu teleportacji łącznej. I choć ten sukces zawrócił jej w głowie tak, iż pierwsze podejście skończyło się nieprzyjemnym rozszczepieniem, to jednak opłacało się przybyć do Ministerstwa następnego dnia, by poprawić wynik na ten satysfakcjonujący i nastolatkę, i egzaminatorów. Tego dnia Tuilelaith wybiegła z urzędu, wymachując dumnie swoim dyplomem, jakby właśnie wygrała na loterii Proroka.
z/t
Accacia Williams
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : akcent black country, kilka drobnych tatuaży, bitch face, podkrążone oczy, jakby od bardzo dawna nie zaznała snu
Dopiero po trzydziestym wyjcu od matki udała się na egzamin z Teleportacji, bo przecież to takie ułatwienie życia, ale jej nie zależało, zwykły papierek, a wszędzie gdzie chodziła wystarczyło wziąć własne nogi i zaleźć na piechotę. Przed egzaminem niezbyt dużo ćwiczyła, coś tam, ktoś tam jej powiedział, jak to ma dokładnie wyglądać, że ten sam, dziwny, stary typ siedzi w komisji od wielu lat, i jak w magicznym Mam Talent, na koniec z łzami w oczach mówi Ci czy przechodzisz dalej. Jak to tam szło; cel? Tam na krzyżyku dwa metry dalej. Wola? Też posiada, bo inaczej matka nie da jej spokoju do końca życia. Namysł? Co to tak właściwie był namysł nie wiedziała, ale gdy już się tak namyślała to wymyśliła, że może to i fajnie będzie, tak się zjawiać za ludźmi niespodziewanie i przyprawiać o zawał serca, sobie pomyślała o tych wszystkich przystojnych chłopcach, co ich będzie mogła dzięki temu prześladować i, cholera, trochę się rozproszyła, przez co ledwo zdała. Chłop z komisji patrzył na nią z dość nieodgadnioną miną, jakby wiedział, że kilka minut wcześniej w głowie jej były tylko te gołe klaty i szerokie ramiona. Pokręcił głową na boki, podpisał jakiś świstek i kazał jej spadać (niedosłownie oczywiście, ale ona to tak odczuła), a ona zadowolona, chyba pierwszy raz od dawna uśmiechając całkowicie szczerze, wróciła do Hogwartu, by z znajomymi oblać swe zwycięstwo.
Úlfur Tunglbarnn
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 235 cm
C. szczególne : Całe ciało poza twarzą ma w tatuażach.
Było kilka dni po jego siedemnastych urodzinach. Osiągnął pełnoletniość dzięki czemu mógł podejść do egzaminu na teleportację. Nieco się tym jarał, ponieważ mocno ułatwi mu to życie. Zwłaszcza że nie najlepiej sobie na miotle radzi i nie w każdym kominku się zmieści żeby fiuu używać. Nie spodziewał się jednak że egzamin będzie aż taki ciężki. Musiał go wielokrotnie powtarzać, by dopuszczono go do egzaminu z teleportacji łącznej. Nie wiedział czy to kwestia tego że był dosyć spory i ciężko było go przemieścić, czy może dlatego że nie potrafił się odpowiednio skupić. Za chyba dwunastym razem udało mu się w końcu zdać w takim stopniu, by bezproblemowo dopuszczono go do egzaminu teleportacji łącznej. A ona była jeszcze cięższa. Przy jego pierwszej próbie może się nie rozszczepili, ale wylądowali na podłodze. Za drugim razem minął cel teleportacji o kilka metrów, co też skończyło się dla niego wynikiem negatywnym. Dopiero za trzecim razem udało mu się z powodzeniem i w całości aportować razem z egzaminatorką. Zapewne ku jej uldze. Chwilę później opuścił pomieszczenie razem z nowymi uprawnieniami.
Teleportacja indywidualna. Zdana za 12 podejściem. 17 Teleportacja łączna. Zdana za 3 podejściem. 16 Do zapłaty: (11x5)+(2x5)= 65g
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Do kursu na teleportację indywidualną podszedł na początku wakacji, tuż po niezwykle męczących egzaminach końcoworocznych. Wydawało mu się, że jest dobrze przygotowany, ale chyba przecenił swoje możliwości przerobowe, a zmęczenie dało mu się we znaki. Niestety zrozumiał to już po przekroczeniu sali egzaminacyjnej, kiedy podczas przywitania z egzaminatorem nie zdołał powstrzymać dość głośnego ziewnięcia. Mężczyzna patrzył na niego z niechęcią, ale prawda jest taka, że nie miał zamiaru mu w żaden sposób zaszkodzić. Theo najzwyczajniej w świecie przegrał walkę z samym sobą. Nie skupił się wystarczająco na celu swej stosunkowo niedalekiej, teleportacyjnej podróży, przez co o mało co się nie rozszczepił. Może dlatego, że ledwie udało mu się zdematerializować… Oczywiście został odesłany z kwitkiem, a pracownik ministerstwa z ponurą miną przypomniał mu przed wyjściem o tym, że nie należy bagatelizować skutków ubocznych teleportacji. Kolejną próbę młody Kain podjął dopiero kilka dni później, postanawiając odespać noce, które zarywał podczas piekielnie trudnych owutemów. Chwila relaksu z pewnością pomogła mu w osiągnięciu znacznie lepszych rezultatów. „Cel, wola, namysł” – powtarzał sobie w myślach, kiedy znikał z jednej obręczy, zaraz pojawiając się w kolejnej, znajdując się na drugim końcu przestronnego pomieszczenia. Tym razem się udało, ale skłamałby mówiąc, że jest usatysfakcjonowany. Popełnił kilka drobnych błędów, których może i nie przypłacił zdrowiem, ale wiedział, że będzie musiał wystrzegać się ich na przyszłość. Zresztą to właśnie przez wzgląd na nie musiał póki co zrezygnować z zaliczenia kursu na teleportację łączną. Trochę żałował takiego przebiegu zdarzeń, ale nie zamierzał narzekać. Ważne, że sam egzaminator był tego dnia w dobrym humorze i machnął ręką na pewne niedociągnięcia. Theo odebrał od niego dyplom z uśmiechem, poprzysięgając sobie, że powróci do departamentu, kiedy podszlifuje swoje umiejętności.
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Retrospekcja, dawno temu Teleportacja łączna i indywidualna
Mój egzamin z teleportacji nie wyglądał szczególnie dobrze. Byłem bardzo zmęczony. Za pierwszym razem idąc na to miałem strasznego kaca i nawet eliksiry na niego nie pomogły mi potem się skupić. Niestety, może po prostu byłem po prostu beznadziejny w teleportacji, ale mimo że zdawałem nie mogłem dostać zgody na teleportację łączną. Mnóstwo dorobnostek, które sprawiały, że zwyczajnie nie miałem jak przystąpić dalej. Kiedy udało mi się zdać indywidualną na odpowiedni wynik, potem musiałem pomęczyć się z łączną. Co również nie było proste, ale była mi zdecydowanie potrzebna do wspólnego poruszania się z bliskimi. Dlatego zaparłem się w sobie i dość szybko poradziłem sobie z łączną. A przynajmniej znacznie szybciej niż z indywidualną.
Teleportacja Indywidualna Kości:16 - zdane, brak opłaty
Teleportacja Łączna Kości:9>8>8>12 - zdane, 15g do zapłacenia
Do egzaminu mógł podejść już dłuższy czas temu, bo w końcu urodziny miał w zimę. Jednak dopiero teraz nastały wakacje i nie musiał się przejmować egzaminami, bo te miał już za sobą. Na szczęście. Mimo to całkiem niedługo miał się odbyć szkolny wyjazd, więc zdolność teleportacji mogła mu się naprawdę przydać gdyby wpadł w jakieś kłopoty. A zwłaszcza teleportacja łączna żaby mógł się przenieść razem z kimś w niezbyt przychylnej sytuacji. Starał się nie zapomnieć o zasadzie ce-wu-en, żeby przez przypadek się nie rozszczepić. W miarę jak na niego pozytywne myślenie sprawiło że udało mu się zdać teleportację Indywidualną za pierwszym razem. Niestety Teleportacja Łączna nie była już taka prosta, bo tą musiał poprawiać aż trzy razy żeby egzaminator uznał że udało mu się zdać. No i przy okazji nieźle się przy tym napocił. Egzaminator też był chyba zadowolony że Drake nie musi podchodzić do egzaminu po raz kolejny.
Wiedział, że nauka teleportacji nie będzie łatwa, ale nie zwlekał ani chwili i przystąpił do kursu oraz egzaminu tak szybko, jak tylko mógł, tuż po siedemnastych urodzinach, bo uważał ją za umiejętność absolutnie podstawową i niezbędną dla każdego czarodzieja. Podszedł do tego tak jak do wszystkich innych obowiązków: sumiennie, cierpliwie, nie oczekując od siebie żadnych cudów i spektakularnych efektów, a po prostu zwyczajnych postępów. W dzień egzaminu naturalnie towarzyszył mu stres, na szczęście ten z rodzaju motywujących, a nie paraliżujących - i udało mu się zdać właściwie dwa razy, z tym że za pierwszym egzaminator miał pewne obiekcje, które uniemożliwiały mu wydanie aprobaty na podejście do egzaminu z teleportacji łącznej; Ace odpuścił więc sobie na kilka dni, jeszcze trochę poćwiczył pod czujnym okiem instruktora i za drugim razem zaliczył śpiewająco oba egzaminy tego samego dnia, uzyskując tym samym uprawnienia do magicznego przenoszenia nie tylko siebie, ale i innych. Zdecydowanie był to spory sukces więc opuszczał salę egzaminacyjną bardzo dumny z siebie, nie mogąc się doczekać aż przetestuje nabyte umiejętności w praktyce.
Hayden Collins
Wiek : 46
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 197cm
C. szczególne : Mroczny znak na przedramieniu, oznaki nadużywania animagii w wyglądzie i zachowaniu
Choć do kursu mógł podejść już w zeszłym roku, Collins wolał najpierw skończyć szkołę nim podejmie się pierwszej próby przemieszczenia w przestrzeni za pomocą własnej siły woli. Po części obawiał się, że nerwy związane z końcówką szóstej klasy i przygotowaniami do OWTMów w siódmej pokrzyżują mu szyki i położą się cieniem na opanowywanej zdolności. Nie chciał nawalić, bo całość mogła się skończyć naprawdę konkretną tragedią. Rozszczepienie to nie przelewki, choć równie niebezpieczna mogła być nauka animagii, a jej przecież się podjął bez myślenia o potencjalnych konsekwencjach porażki. Właśnie. Animagia. Co jeśli wykryją, że jest do niej zdolny? Wciąż pozostawał niezarejestrowany i nie zamierzał się przyznawać do swojego kruczego alter ego. Nie w tych czasach. Nie, kiedy wokół tyle się działo, a jego ojciec dowiedział się o jego umiejętności zmieniania formy. Wiedział, że wykorzystają go do czegoś złego, a przyznanie się teraz do złamania prawa wcale mogło sprawy nie ułatwić. Pełen nerwów pojawił się w Departamencie Transportu, gotów do uciekania w popłochu przez całe Ministerstwo, gdyby ktoś zauważył na nim jakieś pióra. Z teorią już był zapoznany – obrać cel, skupić się, wykonać przeniesienie. Brzmiało prosto, a w praktyce mógł stracić jakiś kawałek ciała, teleportować się prosto w mebel lub ścianę, albo w ogóle wylądować nie wiadomo gdzie. Wmaszerował do sali egzaminacyjnej. Nie było odwrotu, egzaminator go namierzył. Hayden odetchnął głęboko, jak przed pierwszą przemianą. Może tu też się przyda oczyszczenie myśli? Wbił wzrok w punkt przed sobą. Cel obrany, dokładnie pojawiał się w jego wyobraźni. Ocenił szybko odległość – nie była specjalnie wielka. Da sobie radę, a potem będzie mógł w dowolnej chwili uciekać przed bratem czy kimkolwiek innym. Zamierzenia dobre, gorzej pewnie będzie z wykonaniem. Wolę miał, oczywiście. Problem pojawił się w fazie końcowej, kiedy ze strachu przed niepowodzeniem chciał się wycofać. Zrobił to jednak na tyle późno, że nie było już odwrotu – przeniósł się. Wylądował parę metrów obok swojego celu, ale dał radę. O dziwo zostało mu to zaliczone, choć mógł to zrobić lepiej. O wiele lepiej. Niezadowolony ze swojego pierwszego wyniku, postanowił ponowić egzamin po paru miesiącach ćwiczeń. Pech jednak chciał, że termin wypadł mu niedługo po śmierci matki. Nie mógł zebrać w logiczną całość swoich myśli, więc przy pierwszym podejściu poszło mu gorzej niż w ogóle przy pierwszym egzaminie. Dopiero druga poprawka sprawiła, że wreszcie osiągnął zamierzony cel tak, jak powinien.
W rok po osiągnięciu zdolności teleportacji, Haydena natchnęło do podjęcia się próby przeniesienia w przestrzeni nie tylko siebie, ale też Merlina ducha winnego towarzysza. Bo co złego może się stać, rozszczepi kogoś innego niż siebie? Albo zabije? Biorąc pod uwagę sytuację polityczną, wszystkie ostatnie wydarzenia i to, co działo się choćby w jego rodzinie, sam najchętniej by się zabił podczas tego egzaminu. Gorzej tylko jak kogoś natchnie do prób wskrzeszenia go nekromancją czy innej cholery. Ostatnie czego mu w życiu było potrzebne to stanie się bezwolnym zombie. Collins spojrzał na kobietę mającą stanowić jego ofiarę. Podziwiał jej odwagę, a jednocześnie zaczął się zastanawiać ile razy zdarzyły jej się powikłania związane z brakiem doświadczenia egzaminowanego. Poza tym, że była chyba równie przestraszona co on (jak nie bardziej), to wyglądała jednak na taką w jednym kawałku. Zgodnie z założeniami, nie udało mu się jednak ani za pierwszym, ani za drugim, ani nawet za trzecim razem. W głowie już pojawiał mu się głos matki twierdzącej, że ma w sobie tyle talentu co chorbotek użyteczności. Pozostało mu chyba tylko przeproszenie nieszczęsnej urzędniczki i jeszcze jedna próba. Jeśli ta nie wyjdzie, to chyba naprawdę da sobie spokój, bo najwyraźniej to nie był jego dzień. Ani miesiąc. Może nawet nie rok. Było prawdopodobne, że się do teleportacji po prostu nie nadaje. Skupił się ten ostatni raz, lekko zacisnął palce na nadgarstku towarzyszki. Co, jeśli będzie musiał kogoś uratować i najlepszą opcją będzie wyniesienie się daleko poza zasięg wrogo nastawionej osoby albo stworzenia? Uczepiony tej myśli obrał swój cel, przebrnął przez wolę i namysł zamykając oczy, a w następnej chwili teleportował się pomyślnie razem z przerażoną kobieciną. Udało mu się. Wreszcie.
W sakiewce znajdą czcigodni urzędnicy 400 galeonów, stanowiące grzywnę za nielegalne przemieszczanie się świstoklikiem, co, jak wiadomo, stanowi najwyższy poziom zagrożenia, z jakim może się zmierzyć społeczność czarodziejów. Bardzo przepraszam za swoje nieodpowiedzialne postępowanie i mam nadzieję, że już nikomu nie przyjdzie do głowy, aby brać ze mnie przykład i niszczyć w ten sposób życie tysięcy czarodziejów na całym świecie!
Julia Brooks
*do listu dołączono sakiewkę, w której znajduje się 400 galeonów
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Mama od zawsze jej powtarzała jak ważną umiejętnością każdego dorosłego czarodzieja jest teleportacja. Mówiła, że umożliwia sprawniejszą komunikację pomiędzy poszczególnymi miejscami i należało do podstawowych udogodnień życiowych, jednocześnie nie wyobrażała sobie, by jej córka miała teleportacji nie zdać. Skoro chciała podróżować po świecie, to musiała to umieć, tak uważała Edith a Robin nawet nie próbowała się z nią spierać, nie było warto. Tak więc dosłownie kilka dni po swoich siedemnastych urodzinach, w asyście rodziców udała się na egzamin, wcześniej przystępując do kursu przygotowawczego. Stresowała się tym egzaminem, choć usilnie próbowała nie dać tego po sobie poznać. Niestety, stres wyraźnie wpłynął na wynik jej pierwszego podejścia, bo ostatecznie skończyło się na tym, że nie zdała za pierwszym razem. Ale jak to mówili jej rodzice, nigdy się nie poddawaj. I nie zamierzała się poddać. Skoro już się czego podjęła, to zamierzała to doprowadzić do końca. I tak przy drugim podejściu udało jej się zdać egzamin na teleportację indywidualną, jednocześnie uzyskując pozwolenie na przystąpienie do egzaminu na teleportację łączną.
Egzamin z teleportacji łącznej zdawała następnego dnia z samego rana. Jakimś dziwnym trafem tego konkretnego egzaminu obawiała się mniej, niż teleportacji indywidualnej. Niestety, kiedy przyszła jej kolej, jej cel, wola oraz namysł były zdecydowanie zbyt słabe, co przy pierwszej próbie przyczyniło się do rozszczepienia instruktora. Z kwaśną miną przystąpiła do jeszcze gorszej, drugiej próby, podczas której aportowała się prawie trzy mile dalej niż cel. Irytacja coraz bardziej jej dokuczała, więc nic dziwnego, że dwie kolejne próby zakończyły się równie spektakularnym fiaskiem. Przed piątym podejściem do tego egzaminu, zmieniła taktykę. Uznawszy, że gorzej i tak być nie może, po prostu odsunęła od siebie wszystko poza celem, wolą oraz namysłem. I to był chyba dobry pomysł, bo w końcu się udało.