Klasa artystyczna zmienia się jak kameleon w zależności od tego co jest trenowane bądź ćwiczone, więc nigdy nie wiadomo co tutaj dziś będzie się znajdować. Przyrządy do rzeźby, sztalugi, a może zwykłe ławki, by podszkolić się z wiedzy o magicznych artystach. Można tu znaleźć wiele pomysłowych dzieł. Także spora część uczniowskich malowideł zrobi kremowe ściany owego pokoju.
Autor
Wiadomość
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: aż 2 Kostka: 2 Dodatkowo: wcześniej zdobyte +5pkt dla Rav
Willowi jak widać szło o wiele lepiej niż jej. W zasadzie nie miał żadnego problemu z wiecznie zmieniającym się obrazkiem na puzzlach, co sprawiało jej zbyt wielką trudność. Ślizgonowi jedynie rozsypała się cała układanka, spadając na podłogę. Krukonka schyliła się, żeby pomóc mu pozbierać kawałki i podziwiać jak przyjaciel znalazł przy okazji dziesięć galeonów. No nieźle. Ona jakoś nigdy nie miała takiego szczęścia. Westchnęła ciężko. Po chwili mieli przejść do nauki zaklęcia lub interpretacji swojego obrazka. Niestety jako mniej doświadczona w podobnych sprawach artystycznych i raczej nie czuła się na siłach, by ożywiać to, co pojawiło się na jej puzzlach. Westchnęła ciężko. Chyba będzie musiała zacząć opisywać swój obrazek. I wykazać się niezwykłą elokwencją w swojej wypowiedzi. Puzzle wciąż nie chciały z nią współpracować i ciągle dziwnie migały przez co miała problemy z ich interpretacją. Niemniej jednak z pewnością musiało to być coś z Quidditchem. Raczej. Tak myślała... Może właśnie powinna iść w tym kierunku? - A więc... Na moich puzzlach znalazła się miotła oraz kafel na murawie boiska do Quidditcha... - powiedziała i w zasadzie na tym mogłaby skończyć, ale miała to być interpretacja prawda? Może powinna znaleźć jakieś ukryte znaczenie zakodowane w obrazie. Nie miała jednak kompletnie weny i nie wiedziała co jeszcze mogłaby z tego wycisnąć. Miała jednak nadzieję, że Forester doceni chociaż to i nie będzie kazał jej się bezsensownie miotać.
Ostatnio zmieniony przez Violetta Strauss dnia Nie Mar 22 2020, 19:18, w całości zmieniany 1 raz
Etap II - Zaklęcie Imaginem Animati Kuferek: 55 i 65 Kostka: 6 Dodatkowo: -
Powstrzymywała rozbawienie, bo ślizgon zarażał śmiechem i faktycznie, nawet jej ciężko było obrazek gryfona jakoś zreanimować, tak porozsypywał elementy. Boyd i Fillin byli rozproszeniem na lekcji, jednak tak długo, jak nie chodziło o dzikie tańce lub śpiewy, działalność artystyczna nie była jej straszna. No, może inne rysunki niż projekty biżuterii były trochę przerażające, jednak na szczęście nauczyciel postawił na magiczne puzzle. Karmelowe ślepia spoglądały w stronę obrazków na pracach przyjaciół, po czym utknęły na dłużej w jej własnym — chaotycznym, przypominającym czarną dziurę z milionem przedmiotów. Instrumenty, księgi, butelka whisky, pierścień czy koniczyna, siedzący w rogu ryś. Niby jak miała to zinterpretować nawet dla samej siebie? Nie widniał tam żaden sens, żadna logika. Zupełnie jakby wciąż nie potrafiła określić tego, co sprawiało jej w życiu największą przyjemność i co mogłaby nazwać swoją pasją. Wyrwały ją jednak słowa nauczyciela, zachęcającego ich ławkę do opowiadania o swoich dziełach. Słuchała z uwagą i śmiechem żywych, kolorowych interpretacji jej towarzyszy, przepełnionych anegdotkami i ciekawostkami o ghulu zamieszkującym ich wannę — co dla niej samej w obecnej sytuacji było dość traumatyczne. Gdy nadeszła jej kolej, złapała za różdżkę — bo słów by jej zwyczajnie brakło i niewerbalnie, płynnym ruchem rzuciła czar, wykonując polencie bez błędów. W przeciwieństwie do zielarstwa czy opieki nad magicznymi stworzeniami zaklęcia zawsze były jedną z jej mocniejszych stron, w którą włożyła naprawdę wiele pracy. Howard wyglądał na zadowolonego.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: 17 Kostka: 3 +1 za kufer Dodatkowo: i +1 z poprzedniej tury! Razem 5!, punkty dla domu
Poprosiła profesora o ożywienie obrazka, kiedy ona, z podobnym ożywieniem, opowiadała, już bez jakiegoś zmieszania, o transmutacji i możliwościach, jakie niosła ze sobą w codziennym życiu i jej domniemanej u Morgan przewadze nad zwykłymi zaklęciami. W rzeczywistości była to po prostu jedyna dziedzina, w której różdżka w pełni z nią współpracowała, a dziewczyna, znając potencjał wachlarza transmutacyjnych zaklęć, najzwyczajniej świetnie sobie z nimi radziła. Potem przeszła do historii magii złączonej z działalnością artystyczną, przyznając się do kreślarskich zainteresowań i popełniania kartografii w przerwach między lekcjami, lataniem i snem. Przyznała jednak, że tego czasu nie pozostawało jej ostatnio zbyt wiele. Za miotlarstwo już nawet się nie brała, było zbyt oczywiste, wyświechtane, w tym temacie to o niej już było w szkole wystarczająco głośno. Zatem po prostu ukłoniła się osobom, które względnie ją słuchały i z otrzymanymi wyrazami pochwał od profesora wróciła do ławki.
Matthew C. Gallagher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Profesor podzielił uczniów na dwie grupy, z której jedna mogła nauczyć się pod jego skrzydłami zaklęcia Imaginem Animati. Matthew znał je już od dawna, więc stwierdził, że dobrowolnie dołączy do drugiej z ekip. Ich zadaniem była interpretacja obrazka, który przedstawiały ich magiczne puzzle. Kiedy ponownie spojrzał jednak na swoją układankę, żałował trochę swojej decyzji. Obrazek nagle się bowiem zmienił i nie przedstawiał teraz sceny quidditcha, a rozświetlający gwieździste niebo motocykl. Cholera, nie był przygotowany na opowieść o takiej wizji. - Chyba powinienem sobie kupić motor? – Mruknął do nauczyciela, kiedy nadeszła jego kolej. Zdał sobie jednak sprawę z tego, że jego lakoniczna wypowiedź nie wybrzmiała zbyt dobrze, więc wysilił mózgownicę, by dopowiedzieć cokolwiek i zmazać z siebie widmo wstydu i porażki. – Co prawda zawsze wolałem miotły, ale to chyba jakiś znak od losu. Kiedy byłem mały, rzeczywiście marzyłem o takim dwukołowcu. Wygląda na to, że już wiem na co przeznaczyć zaoszczędzone galeony. – Rozszerzył nieco swoją interpretację, choć sam widział, że z interpretacją niewiele ma ona wspólnego. Nigdy nie był dobry w takie rzeczy, które najczęściej spędzały mu sen z powiek podczas zajęć wróżbiarstwa. Miał więc nadzieję, że Forester machnie ręką na jego niekompetencję.
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: 14 Kostka: 3 Dodatkowo: +1
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Pokiwał głową, a nawet przyjacielsko puścił oczko @Yuuko Kanoe, choć chyba nie udało mu się tego zrobić zbyt przekonująco. Zdecydowanie nie miał ochoty jej teraz tłumaczyć jak bardzo "nie było okej", ani tym bardziej nie czując do tego prawa, bo przecież zdawał sobie sprawę, że dramatyzuję i zgrywa z siebie ofiarę. Ale co innego mógł zrobić, skoro właśnie tak się teraz czuł. Na tym etapie był i gdy tylko padła propozycja spotkania na osobności po zajęciach, to od razu uśmiechnął się swobodniej na tę myśl. Może tam będzie łatwiej przyznać się do tego użalania się nad sobą. - Idealnie, opowiesz mi dokładnie jak Ci poszedł kurs i czy nie wpadłaś tam na jakiegoś czarującego... klarnecistę? - rzucił, prostując się w ławce, bo od wkraczania do typowego dla siebie tematu od razu poczuł się nieco lepiej. Jednak wieloletni trening udawanego smalltalku nie poszedł na marne. Szybko się okazało, że sama obecność wśród ludzi już ma zbawienny wpływ na jego samopoczucie. Niezobowiązująca rozmowa, nieintymny klimat tematów i gwar cichszych lub głośniejszych szeptów przebiegających po sali od razu sprawił, że jego myśli stały się lżejsze, nie ciążyły tak na piersi i nie zaciskały supła w żołądku. Chwila, w której rozsypał puzzle Yuu, od razu rzucając się do pomocy w ich zbieraniu z niezręcznie wysypywanymi przeprosinami, też rozluźniła spięte mięśnie, gdy Puchonka otoczyła go zapewnieniem, że nie ma mu tego za złe. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo w pewnym momencie zawiesił wzrok na swoich puzzlach, unosząc ściągnięte ku sobie brwi, gdy obraz znów zaczął migotać i zmieniać się jak odbicia w kalejdoskopie. Uśmiechnął się blado i przesunął dłonią po obrazie, jakby to pogładzenie go miało go uspokoić, w dziwnym naiwnym wrażeniu, że nie jest to jedynie zaczarowany przedmiot, a żywa istota. - Chyba jeszcze nie wiem, lepiej pokazuj co Ty masz - rzucił w odpowiedzi, próbując brzmieć najpogodniej jak potrafił, wykręcając się do @Clementine Wright, przesuwając wzrokiem najpierw po jej bujnej grzywie, później po niebieskich oczach, aż nie spadł do obrazu na blacie. - Uuu, a spodziewałem się notesu, ambitnie - zagadnął jeszcze, ale nauczyciel już podchodził do ich ławki, więc Sky wykręcił się, by na szybko wymyślić jakąś interpretację tej swojej puzzlowej katastrofy. Problem w tym, że zazwyczaj miewał trudności ze zbudowaniem dłuższej wypowiedzi, która nie urywałaby się w trakcie kilkukrotnie, a co dopiero mowa o jakiejkolwiek kreatywności, gdy w głowie panował bałagan, odbijający się teraz na jakości jego puzzli. Wydukał kilka zdań, bardziej gestykulując, niż faktycznie cokolwiek tłumacząc, kilka razy postukując palcem w jakimś miejscu obrazka, próbując wskazać tam coś konkretnego, czego wcale tam nie było, przez całość nadrabiając wyuczonymi uśmiechami i niezręcznymi żartami, aż w końcu Forester nie uznał, że mu to zalicza, choć nie wydawał się ani trochę przekonany. Cóż, jak można było po chwili zauważyć, gdy tylko wyprostował się na krześle i uśmiechnął: on też nie był z siebie zadowolony.
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: - Kostka: 1 Dodatkowo: -
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Puzzle ułożone, więc przyszła pora na ten bardziej artystyczny element tych zajęć, jakim była nauka zaklęcia ożywiającego obrazy tudzież interpretacja tego, co pokazała układanka. W przeciwieństwie do swojej towarzyszki niedoli William zdecydował się spróbować swoich sił z inkantacją, nawet jeśli de facto nie miałby mieć z niej nigdy większego użytku, bo nie parał się malowaniem, rysowaniem czy fotografią. Zanim jednak zabrał się do dzieła, zdecydował się posłuchać, jak brunetka poradzi sobie z interpretacją swoich puzzli. Kątem oka bez wątpienia była w stanie dojrzeć, że w pewnym momencie zakrył sobie ręką usta, żeby za wszelką cenę zachować kamienną twarz i nie ryknąć zwyczajnie śmiechem; było to w chwili, gdy Krukonka zdecydowała się ubarwić swoją odpowiedź jakimiś górnolotnymi porównaniami quidditchowych pętli do stadiów życia. Nie ma co, pojechała z tym konkretnie. — Prawdziwa z ciebie poetka, Strauss — rzucił rozbawionym tonem, ocierając jednocześnie łezkę, która zakręciła mu się w oku, gdy ze sobą walczył. Jednak śmieszki śmieszkami, ale miał też swoje do zrobienia. Ślizgon sięgnął więc po różdżkę i skupił spojrzenie na obrazie, który przedstawiały jego puzzle. — Imaginem Animati — wypowiedział inkantację i… nic. Obrazek pozostał równie statyczny co przed momentem, jakby z niego kpiąc. Nieznaczna zmarszczka przecięła czoło rudzielca. Dobra, jedno nieudane podejście to jeszcze. Drugie jednak skończyło się tak samo. To może do trzech razy sztuka…? A taki wał. Kilka następnych – dokładnie to samo, obraz ani drgnął. Nieco sfrustrowany, bezwiednie zaczął nawet mocniej machać różdżką przy każdym kolejnym, ale to w niczym nie pomagało. Tylko Viola zapewne miała już dziki ubaw z jego marnych wysiłków. Profesor też w końcu zwrócił na to uwagę i podszedł, by poinstruować go raz jeszcze jak poprawnie rzucić czar. Jednak nawet ten dodatkowy instruktarz nie pomógł, bo kolejna próba ożywienia obrazka zakończyła się również spektakularnym failem, więc Forester – uznając go chyba za absolutnie beznadziejny przypadek – sam wprawił go w ruch. Fitzgerald odchylił się na krześle i cicho prychnął, gdy nauczyciel poszedł zająć się kimś innym. — To chyba jasny znak, że powinienem pozostać przy gitarze i muzyce, jeśli chodzi o artystyczną twórczość — stwierdził jednak zaraz ze wzruszeniem ramion. Porażka nigdy nie była przyjemna, ale przejąłby się nią bardziej, gdyby to było coś faktycznie przydatnego, a tak – mówi się trudno i żyje się dalej.
Etap II - Zaklęcie Imaginem Animati Kuferek: Zaklęcia - okrągłe 0 || DA 28 Kostka: 5 -1 a potem nieparzyste Dodatkowo: -1 do pierwszego rzutu, nie udało się
Z każdą chwilą martwiła się o prefekta jeszcze bardziej. W sumie nie była pewna czy gorąca herbata przy akompaniamencie szczerej rozmowy przy słodkościach wystarczy, by poczuł się lepiej, ale zawsze mogła próbować, prawda? W końcu jakby nie patrzeć to Skyler był chyba najbliższą jej osobą w Hogwarcie i zrobiłaby dla niego wszystko. Cóż. Miała tylko nadzieję, że wkrótce jego problemy się rozwiążą. Już miała mu przytaknąć na uwagę odnośnie kursu, gdy nagle usłyszała jakąś wzmiankę na temat czarującego klarnecisty. Yuu spojrzała na niego jakby musiała naprawdę długo przetwarzać ten sygnał dźwiękowy lub nagle straciła całkowicie umiejętność pojmowania mowy angielskiej. Po prostu owy komentarz niezwykle ją zaskoczył i nie wiedziała kompletnie z czego wynikał. - Hę? Jaki klarnecista? O czym ty mówisz, Sky? - odpowiedziała mu pytaniem, wciąż czując głęboką konsternację. Chyba gdzieś pogubiła się w jego toku rozumowania. W ogóle... czy w jej grupie ktokolwiek grał na klarnecie? Chyba nie. Przynajmniej nie mogła sobie tego przypomnieć, a do podobnych szczegółów akurat pamięć miała całkiem dobrą. Dopiero po chwili zagadnęła ich @Clementine Wright, do której Japonka uśmiechnęła się promiennie. Przynajmniej blondynka miała naprawdę dobry humor, a przynajmniej sprawiała takie wrażenie. Zaraz jednak skupiła się na tym, by odpowiedzieć jej na pytanie odnośnie treści ułożonego przez nią obrazka. - Och, kilka roślin w wazonie, fortepian i skrzypce. Mogłam się tego spodziewać - odpowiedziała jej po czym sama zerknęła w kierunku obrazka Clementine tak jak zrobił to Sky. Wkrótce jednak Forester podszedł do nich, a Sky zaczął swoją biedną próbę zinterpretowania swoich puzzli. Zresztą nie tylko jemu poszło marnie, bo Kanoe wcale nie była lepsza. Nieźle się namachała różdżką nad swoją układanką, by finalnie móc ją jedynie w połowie powołać do życia. Postanowiła dać sobie jeszcze jedną szansę, która... kompletnie nic nie zmieniła. Dopiero profesor machnął różdżką i w pełni ożywił znajdujacy się na puzzlach obraz, a dziewczyna poczuła, że chyba naprawdę jest kiepska w zaklęciach. Chyba powinna się w nich nieco poprawić...
Lekcja zostaje zamknięta przez Mistrza Gry ze względu na nieobecność nauczyciela. Punkty zostały rozdane. Wszystkim uczestnikom dziękuje za aktywny udział.
______________________
Charlie O. Rowle
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Charles po swoim powrocie do Hogwartu, dowiedział się o klubach pozalekcyjnych, a konkretniej o magicznych wyzwaniach, które specjalizowały się w magii praktycznej. Może nie był tak dobry z transmutacji, jak z zaklęć czy obrony przed czarną magią, ale zdecydowanie i nad tym przedmiotem chciał popracować. Postanowił się więc zapisać, rozmawiając chwilę z przewodniczącym i otrzymując w rezultacie zadanie na ten miesiąc, które ściśle wiązało się z porządkami w zamku przed wakacjami. Nie głupi, praktyczny pomysł. Dodatkowo mogli bez przeszkód poćwiczyć zaklęcia na zbliżające się egzaminy, do których powiedzmy sobie szczerze — Charles był bardzo źle przygotowany przez swoją nieobecność. Nie bał się jedynie swoich koników oraz gotowania, cała reszta — a zwłaszcza nieszczęsne zielarstwo, były okropne. Przechadzając się korytarzem w poszukiwaniu sali do sprzątnięcia, dostrzegł uchylone drzwi od pracowni aorystycznej i właśnie tam postanowił się udać. Pomysł okazał się trafny, bo gdy tylko zielone ślepia przesunęły po izbie, zauważył, jak duży bałagan tu panował. Pędzle były porozrzucane, podobnie jak sztalugi, których kilka wymagało napraw. Wszędzie były ślady farby, walały się tuby zabezpieczające, brudne kubeczki i przybory, których nazw nawet nie znał. Brunet przeczesał włosy dłonią, wypuszczając spomiędzy ust powietrze ze świstem i złapał za różdżkę, biorąc się do roboty. Najpierw zaklęciem lewitującym "Wingardium Leviosa" uprzątnął podłogę i ustawił ławki, aby blaty wyczyścić za pomocą "Chłoczyść, podobnie zresztą z oknami czy odświeżeniem kotar. Przetarł z kurzu kandelabry, aby stanąć przed popękanymi i podniszczonymi sztalugami, rzucając niewerbalne "Reparo", przywracając im dawną świetność. To były najprostsze i najlepsze z zaklęć użytkowych, których Charles używał praktycznie codziennie. Uchylił okno, aby wpuścić świeżego powietrza i przejrzał płótna, czyszcząc poszczególne z plam. Ślady po farbach z cegieł ściennych najpierw przemył "Aquamenti", a potem jeszcze raz "Chłoczyść". Studenci zostawili poodkręcane farby, kilka z nich wyschło i wylądowało w śmieciach, jednak chłopak starał się uratować, co mógł. Będąc daltonistą, nie był w stanie ustawić ich kolorystycznie, ale sprawdziło się zaklęcie układające, którego użył już wcześniej. Przeczyścił również za pomocą zaklęcia wyczarowującego wodę z końca różdżki drewniane podstawki do mieszania kolorów farb, pozbywając się brudu, a potem susząc je "Silverto". Ustawił krzesła, powkładał pędzle w umyte już kubeczki i jeszcze uprzątnął książki na regałach, aby wszystko było ogólnodostępne, pod ręką. On sam nienawidził marnować czasu na szukanie rzeczy. Może w pokoju nie miał porządku, ale po swojej pracy czy gotowaniu — zawsze zostawiał stanowisko tak, aby kolejny uczeń bądź domownik mógł z niego skorzystać, bez klnięcia pod nosem. Kuchnia uczyła higieny pracy. Z uśmiechem rozejrzał się po czystej sali, opierając dłonie na biodrach. Zadowolony z siebie kiwnął głową, wsuwając różdżkę do kieszeni i wychodząc z sali, aby zgłosić wykonanie zadania. Przeciągając się leniwie, nucił pod nosem i wychwalał w myślach pomysł na tak praktyczne i pożyteczne zajęcie, jakim było zadanie klubowe na ten miesiąc. Oczywiście, zanim wyszedł, zamknął okno.
- Panie Clarke? - niepewny głos młodego chłopaka wyrywa Cię z zamyślenia. Szukałeś chwili wytchnienia w pustej sali, pomiędzy jednymi lekcjami a drugimi? Próżne nadzieje, namolni uczniowie nie pozwolą usiąść na choćby pięć minut. To był niezwykle intensywny pierwszy miesiąc pracy na stanowisku asystenta, kiedy to musiałeś niejako wcielić się w nową rolę. Poradziłeś sobie nieźle i obyło się bez większych wpadek czy potknięć. Dyrektor wydaje się zadowolony, że wręcz odchował sobie taką zdolną kadrę. No ale... czego może chcieć od Ciebie ten dzieciak? - Panie Clarke, mogę zająć chwilę? - podchodzi do Ciebie i nerwowo poprawia szmaragdowo-srebrny krawat. Nie pamiętasz jego nazwiska, jedynie kojarzysz twarz, no ale kto normalny zapamiętałby w trzy tygodnie tyle osób? Wygląda na kilkunastoletniego ucznia piątego lub szóstego roku. Minę ma niemalże pokerową, ale oczy rozbiegane. Widocznie się czymś stresuje. - Słyszałem, że jest Pan aktorem musicalowym i dobrze tańczy. - zaczyna jeszcze zanim dopuścisz go do głosu, choć kolejne słowa przychodzą mu z wielką trudnością. Jakby się wahał. - Chciałbym się nauczyć... eee... bur... burleski. Pokazałby mi Pan jakieś podstawy? - dobija w końcu do brzegu. Spogląda na Ciebie brązowymi ślepiami, a jeden kącik jego ust drga lekko. Tik nerwowy, czy chłopak coś kombinuje? To co, znajdziesz czas na szybkie korepetycje?
Bez względu na to, czy zdecydujesz się udzielić porad praktycznych, czy jedynie wyjaśnić temat w teorii - rzuć 1k6:
Efekty kostki:
1 - Może podszedłeś do tego zbyt pobłażliwie, a może trochę się zestresowałeś dziwną prośbą, ale nie idzie Ci najlepiej. Uczeń nie wykazuje szczególnego zainteresowania, zupełnie jakby się rozczarował i liczył na coś więcej. W pewnym momencie nawet ziewa i zbytnio się z tym nie kryje. Jeśli starasz się zachęcić go do interakcji, to próbuje się wymigać i wymownie wkłada ręce w kieszenie spodni. Coś tam mamrocze pod nosem, ale nie jesteś w stanie nic konkretnego dosłyszeć. Próbujesz dalej czy się poddajesz? 2 - Hmm, chyba zaangażowałeś się za bardzo. Ślizgon robi wielkie oczy i nie potrafi na powrót zamknąć ust, rozdziawionych w niemym szoku. Szoku, który po chwili przeradza się w (wyjątkowo marnie) tłumiony chichot. Nie za bardzo chce z Tobą współpracować, ale czy chcesz się tak łatwo poddać? 3, 4 - Nie można zarzucić Ci braku profesjonalizmu! I to nie tylko w tańcu czy aktorstwie. Chłopak na początku jest niepewny i widocznie waha się, co robić i co powiedzieć, ale szybko udaje Ci się go przekonać. Bez względu na to, jakie metody zastosujesz i ile wiedzy przekażesz, udaje Ci się zaspokoić oczekiwania ucznia. 5, 6 - Coś niesamowitego! Zachęciłbyś do sztuki nawet trolla! Dzieciak zdaje się być szczerze oczarowany. Chętnie też stosuje się do Twoich poleceń. Chyba nie przypuszczał, że jego prośba zostanie spełniona w tak pięknym stylu. Prawdziwy z Ciebie profesjonalista. Aż szkoda, że nikt więcej tego nie widział ani nie słyszał. A może..?
W razie jakichkolwiek pytań/zażaleń/wątpliwości/próśb/pochlebstw - pw @Éléonore E. Swansea bądź GG: 68918554
______________________
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Czuł się wciśnięty trochę pomiędzy. Nie miał już do dyspozycji dormitorium, w którym można było zaczerpnąć oddechu, nie miał też gabinetu, żeby gdzieś samotnie spędzić przerwę i nie czuć się przy tym głupio. Wieczne narzucanie się swojemu partnerowi również nie wchodziło w grę, skoro i Vin-Eurico kiedyś musiał zajmować się swoimi obowiązkami. Hogwart był jednak na tyle ogromny, że jakiś kąt pozostawał wolny - nie tylko od uczniów, ale i inwazyjnych magicznych stworzeń. Przez fakt, że ostatnio wszystkie jego myśli kręciły się wokół działalności artystycznej, pierwsze nasunęło mu się miejsce namiętnie wykorzystywane za czasów jego młodości. I to prawdopodobnie było jego pierwszym poważnym błędem. Ledwie zdążył przysiąść, ledwie myślami musnął własnych spraw, a już chłopięcy głos nawoływał go do powrotu do rzeczywistości. Zdusił zalążek irytacji, przenosząc wzrok na młodego, zestresowanego ślizgona, który musiał mieć szósty zmysł, że na Ezrę w tym miejscu trafił poza zajęciami. - Proszę - zachęcił go krótko do wejścia, bo przecież i tak nie miał większego wyboru. Nie musiał długo czekać na wyjaśnienie, dlaczego właśnie on, a nie najbardziej doświadczony z nich wszystkich Profesor Forester czy Profesor Scorpion, który zdążył sobie wyrobić już jakąś reputację. Natomiast Ezra odznaczał się wśród nich nie tylko młodym wiekiem, ale i kontrowersją; role transwestytycznego zombie czy kobiety w wysokich czerwonych obcasach musiały zmniejszać strach, gdy samemu miało się problem z wpasowaniem w klasyczną ramę. - Może najpierw trochę ci opowiem. - Wskazał chłopakowi, że śmiało może usiąść, samemu przesiadając się z krzesła na kant blatu. - Nie wiem, jaką już masz wiedzę, ale burleska nie ogranicza się tylko do tańca. To aktorstwo, komedia, nawiązanie relacji z widzem, a przede wszystkim umiejętność opowiedzenia przez ruch dobrej historii. I wbrew obiegowej opinii, wcale nie trzeba się do niej rozbierać. W twoim wieku zdecydowanie nie polecałbym od razu występować w samej bieliźnie, ale nie będę cię przesadnie umoralniał. - Uśmiech zadrżał na ezrowych wargach, gdy zeskoczył z blatu i teatralnie otrzepał ręce. - Pierwsza krótka lekcja. Jako początkujący musisz próbować to, co jest proste, ale już wiesz, że efektowne. Zegnij jedno kolano i podbijaj biodro. Zakręć biodrami - zaczął wymieniać, prezentując jednocześnie w praktyce, jak powinno to wyglądać. Ramiona pozostawił zachęcająco otwarte i w tym samym rytmie, w którym obracał dolną partią swojego ciała, delikatnie zakręcił też nadgarstkami. - Sposób chodzenia. Musisz prawie krzyżować jedną nogę przed drugą, żeby nadać twoim ruchom nadmierności. Ze skupieniem, spokojnie. Plecy wyprostowane, klatka uniesiona. I z tego miejsca masz wiele możliwości. Możesz na przykład się pochylić z nogą wysuniętą do przodu i spróbować wyciągnąć się, jakbyś chciał dotknąć do palców. Potem energicznie odchylasz z powrotem górną część ciała, dłonią sunąc po swojej nodze. A jeśli złapiesz przy tym wzrok jakiegoś widza... - Uniósł odrobinę wyżej podbródek, by spojrzenie ulokować w brązowych oczach ucznia, a filuterny uśmieszek zatańczył na jego ustach. - To zapewniam cię, że już będzie twój. Co ważne? Bądź pewny siebie, bo idę o zakład, że ten, kto będzie cię oglądał, będzie bardziej zawstydzony od ciebie - zaśmiał się, kończąc ten niewinny pokaz. Jeżeli jednak ślizgoński chłopak sądziłby, że był to koniec, na pewno mało jeszcze bywał w otoczeniu Clarke'a. - Twoja kolej. Pokaż mi, jak w ogóle się ruszasz, to podpowiem ci, nad czym szczególnie popracować, a co już masz fajne. I nie ma nie, kiedy nachodzi się mnie podczas przerwy. Żartobliwy ton, swobodny sposób bycia czy może ten młody wiek - nie wiedział, co dokładnie przekonuje chłopaka, że może pozbyć się niepewności, najważniejsze jednak było, że działało. I niezależnie od tego, do jakiego stopnia uczeń miał odwagę powtórzyć jego ruchy, Ezra sądził, że udało mu się mniej lub bardziej udolnie przekazać to, co najważniejsze dla początkującego artysty. W końcu machnął więc ręką, puszczając wolno chłopaka, na odchodne tylko poważniejąc i dodając, wbrew wcześniejszym obietnicom o braku moralizatorstwa: - I serio, pamiętaj, że nieważne z jaką teatralną formą chcesz się związać, nie daj się wkręcić w coś, co sprawi, że będziesz czuł się niekomfortowo. Erotyzm w burlesce to tylko jeden ze środków, a nie cel sam w sobie. Na wszystko przyjdzie dla ciebie czas. Reszta pozostawała w rękach samego zainteresowanego.
Na początku tego nietypowego spotkania można było wyczuć odrobinę napięcia i może nawet niezręczności. Chłopak, mimo że usiadł posłusznie i nie wtrącał się, słuchając dość uważnie, zdawał się być nieco rozbawiony. Być może tak właśnie tuszował swoje skrępowanie? Policzki mu poróżowiały, a jego oczy skrzyły się dziwnymi ognikami. Nie wpłynęło to jednak na Twoją koncentrację ani pewność siebie i, po co owijać w bawełnę, poradziłeś sobie z zadaniem po mistrzowsku! Choć zadanie nie było łatwe i choć uczeń na początku zdawał się być rozkojarzony. Taki to urok dojrzewania, że wszystko, co tylko kojarzy się z nagością lub zakazanym owocem - prowokuje do głupich żartów i bezsensownych wesołości. Tym razem jednak Twój słuchacz opanował się, a także w skupieniu wysłuchał wszystkich faktów i mitów. Mogłeś nawet odnieść wrażenie, że jest tym wykładem i pokazem... oczarowany. Mimika chłopca zmieniała się z sekundy na sekundę, łagodniała, zupełnie jakby pogrążał się w marzeniach. Wszystko to sprawiło, że... dał się namówić na część praktyczną tej nadprogramowej lekcji. Wstał i robił to, do czego został zachęcony, zupełnie nie zważając na to, czy ktoś miałby możliwość wparowania do sali i zobaczenia go w akcji. W swoich ruchach był dość niezgrabny, ale starał się, by każde kolejne powtórzenie wyszło lepiej. Kiedy pojął już podstawy i najważniejsze zasady - otarł wierzchem dłoni czoło, podziękował Ci za poświęcony czas i wyszedł z sali. Na odchodne widziałeś jedynie jego skołowany wyraz twarzy, ale miałeś prawo być w pełni zadowolony z wykonanego przez siebie zdania. Właśnie tak postąpiłby dobry pedagog, ale i niesamowicie zdolny aktor! I może myślałeś już, że na ten dzień wystarczy niespodzianek, a temat chłopaka-od-burleski jest już zamknięty, ale... nic bardziej mylnego. Kiedy wróciłeś do swojego gabinetu, na biurku leżała koperta, a obok niej podłużne, wąskie pudełeczko. Wyglądało na to, że ktoś przysłał Ci sowę.
Panie Clarke,
To było niesamowite przeżycie. Muszę się przyznać, że źle pana oceniłem i na początku chciałem po prostu sobie zażartować. Otworzył mi pan oczy, za co dziękuję. W ramach wdzięczności (i jako przeprosiny) dołączam do listu pewien drobiazg.
X.
[zt] ________________________ Otrzymujesz czarodziejski flet (+1pkt DA) - wkrótce pojawi się odpowiedni wpis w Twoim kuferku
______________________
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dlaczego, właśnie on, lewa ręka względem Działalności Artystycznej, postanowił tak wdzięcznie dołączyć do tego dziwnego, aczkolwiek ostatecznie zrozumiałego stowarzyszenia? Nie wiedział. Intrygowało go to, ale nie był tak naprawdę świadom, co pchnęło go do takiego, a nie innego procederu. Chęć zdobycia doświadczenia? Odbicie punktów? A może po prostu wypełnienie własnego, wolnego czasu, mimo wszystko i wbrew wszystkiemu niezwykle napiętego? Próba wybielenia się względem własnego domu, który nieustannie oskarża go o tracenie punktów, a sam zarobił ich całkiem sporo? Możliwe. Nie bez powodu jego ślepia nieustannie krążyły i szukały najlepszego punktu zaczepienia, a takim stały się właśnie kółka pozalekcyjne. Każda aktywność dodatkowa jest mile widziana, a nawet jeżeli miałby sobie wypruwać żyły, chciał udowodnić, że wszyscy się mylą. Że nie traci punktów, a wręcz przeciwnie - zdobywa ich całkiem sporo, kiedy to ratował stare, zniszczone dekoracje świąteczne. Wbrew wielce powszechnej opinii, wbrew wszystkiemu, co wydaje się mieć miejsce; może dla lepszego poczucia. A może po prostu dla odpowiedniej argumentacji, że w ciągu roku szkolnego zdobył dużo punktów i ma prawo do potknięcia się w najgorszym dla siebie momencie. Mniejsza. Stukot podeszwy, przedzierający się przez odmęty korytarzy, był tak naprawdę niczym w porównaniu ze zbliżającymi się powoli Świętami. Śmieszyło go to poniekąd, bo wystarczyło parę dni, by z halloweenowego charakteru przejść na ten bardziej wyrafinowany, zimowy. I chociaż zima jeszcze się nie zaczęła, uczniowie poczęli myśleć, że tak właśnie jest. Najmłodsi biegli do okien, poszukując namiastki nadchodzącej zimy, Świąt, prezentów. On… mógł co najwyżej liczyć na miłość swojej matki. Przynajmniej w ich wieku, kiedy to prezenty były za drogie, kieszeń zbyt pusta, a ściany - rozwalały się niemiłosiernie. Chłód przedzierał się przez liczne odmęty dziur, niezabezpieczone okna, a wszystko stawało się tak naprawdę jedną, wielką niewiadomą. Kiedy to przyszedł do odpowiedniej sali, począł naprawiać bombki. Ot, prosta rzecz. Reparo? Nie ma problemu, ściskające różdżkę palce bez problemu wydobyły z siebie odpowiedni ruch. W odbiciu dekoracji widział własne oblicze - bardziej zadbane, bardziej normalne, a przede wszystkim jakoś bardziej pozytywne, nawet jeżeli obecne czasy powodowały, iż melancholia wkradała się do jego umysłu. Stare pierniki, udekorowane wcześniej przez uczniów, były już poniszczone, w związku z czym wymagały kolejnych kroków naprawczych. Starając się przywrócić im dawny blask, delikatnie przywrócił im kolor za pomocą prostej palety barw znajdującej się w kącie. Pociągnięcia pędzla były proste, aczkolwiek wyrafinowane. Może rzeczywiście jego powołaniem nie jest malowanie, śpiew, odgrywanie roli na scenie… ale charakteryzuje się precyzją oraz dokładnością połączoną z poczuciem odpowiedzialności. Nawet jak wszystkim się wydaje, że jest całkowicie inaczej. Po prostu go nie znają. Czekoladowe oczy skierował w stronę girlandów, przy których nie bał się majsterkować. No ba, posypał je nawet brokatem w celu uwidocznienia własnych efektów oraz starań. Niektóre zgniecione części przywołał do pełnej sprawności, niemniej jednak nie wszystkie; upływ czasu w niektórych z nich powodował, że czuł się wyjątkowo perfidnie, nie mogąc w żaden sposób wpłynąć na obecnie funkcjonujące dekoracje świąteczne. Nadające się tylko i wyłącznie do kosza. Ile ta szkoła ma lat, a przede wszystkim… ile te drobiazgi trzymają w sobie kurzu? Nie wiedział, kiedy to zakończył pracę, oddając naprawione bombki, pierniczkowe ludziki, a także girlandy, którym starał się przywrócić prawidłowy urok. Nie bał się, kiedy to naprawiał własną opinię. Ale czy mu się uda? Nie wiedział, gdy wychodził z sali, zadowolony z własnych efektów. Mógł powątpiewać we własne umiejętności, aczkolwiek, nadal, stało się to dość cenną lekcją w obliczu nadchodzących, kolejnych, tym razem obowiązkowych.
Tak naprawdę nie chciała umierać. Chciała żyć. Miała wielkie plany. Chciała, żeby ktoś ją uratował. Nie wiedziała kto, bo jedynej osoby, której naprawdę zależało już nie było, a ojciec był za daleko, żeby jej pomóc. Dlatego była tak słaba. Zapaliła zioło, myśląc, że to odświeży jej umysł, pozwoli dostrzec inną, lepszą perspektywę. Ale spłynęła na nią tylko melancholia i rozluźnienie i… uspokojona uwierzyła, że tak będzie lepiej. Zamknie oczy i w końcu się wyśpi. Była tak bardzo zmęczona… Zadawanie bólu przestało pomagać. Przynosiło ulgę tylko na chwilę. Kiedy pomyślała, że może po prostu usnąć i nie musi się budzić, kolejny dzień zmagając się z tym większym bólem, była spokojna. Trochę zawiedziona sobą, ale pierwszy raz od prawie roku czuła się naprawdę uspokojona… Nie bała się snu, tym razem bała się, że się z niego wybudzi i być może będzie musiała wytłumaczyć ojcu, dlaczego to zrobiła i dowie się, czy matka naprawdę widzi w niej córkę - czy zapłakałaby nad jej grobem? Caelestine chciałaby to wiedzieć… Odpłynęła, zaraz kiedy pierwszy ból po rozcięciu nadgarstka minął, a zamiast tego spłynęła na nią błoga fala rozluźnienia. Kładąc się na ziemi czuła, jak przyjemne ciepło oblewa jej ramiona i utula do snu. Kałuża krwi sącząca się z opuszczonej słabo na ziemię dłoni.
Rzuć kością 'K6', jeśli chcesz spróbować uratować Caelestine. Jeśli znajdziesz ją (napiszesz post):
dzisiaj:
Udaje Ci się zatamować krwawienie. Próba samobójcza się nie udała.
8.11:
1 - nie udaje Ci zatamować krwawienia, próba samobójcza się udała. 2-6 - udaje Ci się zatamować krwawienie, próba samobójcza się nie udała.
9.11:
1-2, - nie udaje Ci zatamować krwawienia, próba samobójcza się udała. 3-6 - udaje Ci się zatamować krwawienie, próba samobójcza się nie udała.
10.11:
1-3, - nie udaje Ci zatamować krwawienia, próba samobójcza się udała. 4-6 - udaje Ci się zatamować krwawienie, próba samobójcza się nie udała.
11.11:
1-4, - nie udaje Ci zatamować krwawienia, próba samobójcza się udała. 5-6 - udaje Ci się zatamować krwawienie, próba samobójcza się nie udała.
12.11:
1-5, - nie udaje Ci zatamować krwawienia, próba samobójcza się udała. 6 - udaje Ci się zatamować krwawienie, próba samobójcza się nie udała.
od piątku 13-tego:
Nie udaje Ci się zatamować krwawienia, próba samobójcza się udała. (Możesz sobie wmawiać, że to nie Twoja wina, to taki pechowy dzień...)
C. szczególne : przenikliwe spojrzenie, bladość, silna obecność pomimo milkliwości, ciężki akcent, blizna po poparzeniu na lewym ramieniu powyżej łokcia
Samo zetknięcie skóry z pergaminem wysłało dreszcz zgrozy wzdłuż kręgosłupa. Rzuciła się do drzwi tak szybko, że jeszcze w biegu doczytywała ostatnie linijki. Wbiegając na schody, zacisnęła mocno dłoń na liście. Serce kołatało się w piersi, krew odpłynęła jej z twarzy. Nie docierało do niej nawet, którą częścią Hogwartu obecnie przemierza. Na szczęście to intuicja pchała ją dokładnie tam, gdzie powinna się znaleźć. Lewe oko drżało odrobinę. Napięcie odbijało się od ścian razem z echem pospiesznych kroków. Wypadła z klatki schodowej akurat by niemal zderzyć się z @Perpetua Whitehorn, pobladłą porównywalnie do Albescu. Wystarczył rzut oka, żeby było jasne, że opiekunka Hufflepuffu również dostała list. – Tędy – powiedziała na wydechu Valeria. Gdy tylko skręciły w odpowiednią odnogę korytarza, wzrok Rumunki od razu padł na odpowiednie drzwi. I natychmiast wiedziała, że nie zobaczą niczego dobrego po ich przekroczeniu. Posłała Perpetule pełne zgrozy spojrzenie, zanim nacisnęła klamkę. Zabrakło jej powietrza w płucach, ciężar rozlał się na ramionach, obleczonych gęsią skórką. Świat na chwilę zupełnie ucichł, a czas zaczął płynąć zupełnie inaczej. Sama nie wiedziała, kiedy uklękła przy dziewczynie, pochylając się nad nią. – Caelestine – powiedziała drżąco, sprawdzając czy jest przytomna. Nie była. Wyrwała jej się seria rumuńskich przekleństw. Zmysł na szczęście podpowiadał, że jeszcze żyła.
List otrzymany od Caelestine spadł na niego, jak grom z jasnego nieba. Jego sówka dostarczyła mu go chwilę przed rozpoczęciem obchodu po szkole, więc mężczyzna zaczął czytać go dopiero, kiedy mijał już któryś z kolei korytarz. Nie spodziewał się, że więcej usłyszy o dziewczynie po tym, co zaszło w katedrze kryształowych kul. Tym bardziej nie mógł spodziewać się tego, o czym właśnie czytał. List wyglądał, jakby nie był tak właściwie zaadresowany do niego. Bardziej przypominał kartkę z pamiętnika, która wyrwana z kontekstu, była skierowana do wielu osób jednocześnie, a tym samym do żadnej z nich. Co więcej, Dev miał przeczucie, że był to ostatni list, który wysłała. Słowa zapisane na końcu sugerowały, że dziewczę chciało w ten sposób się pożegnać przed targnięciem się na swój żywot. Inaczej zapewne nie otrzymałby takiego listu. W pewnym momencie zatrzymał się przy jednym z okien i złożył list, po czym schował go do kieszeni. Ciekawe gdzie, i w jaki sposób Caelestine to zrobiła. - rozważył francuz. Mogło być już dawno za późno, żeby cokolwiek zrobić. Kiedy o tym myślał, spoglądał w głuchą przestrzeń za oknem. Niebo było dzisiaj wyjątkowo nisko. Z trwogi wyrwał go dźwięk stukających o posadzkę obcasów. Zza rogu dostrzegł dwie kobiety pędzące w kierunku jednej z sal. Nawet nie zarejestrowały jego obecności. Jedna z nich miała w dłoni trochę zgnieciony(pewnie z pośpiechu) kawałek papieru. Przypominał list. Czyżby... szukały właśnie młodej Puchonki? Jeśli tak, to Dev jedynie utwierdziłby się w przekonaniu, że nie był to list pożegnalny wysłany tylko do niego. To było wołanie o pomoc. Woźny wszedł do pomieszczenia zaraz za nimi, ujawniając tym samym swoją obecność, a jego oczom ukazało się ciało dziewczyny leżące bezwładnie na podłodze. Jej skóra była jeszcze bledsza, niż zazwyczaj, a czerwone strugi odpływające od jej ciała podpowiadały, że akt został już dokonany. Mężczyzna stał niewzruszony. Nie tracił zimnej krwi, a jego poważna mimika nie zmieniła się nawet na chwilę. Przeszłość dostarczyła mu podobnych widoków i sytuacji. Dobrze pamiętał, jak w magicznym więzieniu podcinali sobie żyły, żeby zwrócić na siebie uwagę. Wielokrotne próby samobójcze niektórym ostatecznie przynosiły śmierć. Tym samym przynosząc... ulgę. Koniec końców, kto niby mógłby na prawdę pomóc tym, którzy zostali skazani na spędzenie reszty życia za murami Azkabanu. - Co się stało Caelestine? - zapytał retorycznie, kiedy kucnął przy jej ciele. Chciał powiedzieć więcej, lecz ugryzł się w język, a resztę dokończył w swoich myślach - Gdzie się podział strach przed niezrealizowaniem swoich celów przed śmiercią? Chciałaś zostać znaną artystką, uprawiać pierwszą miłość, i... pewnie było jeszcze coś, czego nie chciałaś mi zdradzić. Dev był zdania, że ktoś, kto ma plany i jakieś cele życiowe nie pozbywa się ich ot tak. W dodatku wyczuł przy niej woń marihuany. Wszystko składało się w jedną całość. - Śmierdzi zielskiem. - skomentował, kiedy zaczął przyglądać się jej ranom na przedramionach. Z doświadczenia wiedział, że najwięcej przypadków samookaleczeń wśród więźniów, to jedynie płytkie, powierzchowne cięcia uszkadzające skórę oraz ewentualnie odsłoniętą część żyły, bez narażania pozostałej anatomicznej struktury nadgarstków. To głębokie cięcia były najgorsze. W tym przypadku rany nie wyglądały na poważne, a krew sączyła się powoli. Wyciągnął rękę w kierunku twarzy z zamiarem sprawdzenia tętna dziewczyny, a następnie umieścił dwa palce z boku jej szyi, w zagłębieniu tuż pod żuchwą. Następnym razem się bardziej postaraj. Tnij tak głęboko, jak tylko możesz i módl się, żeby Cię nikt nie znalazł. - pomyślał, lecz gdyby mógł jej to teraz powiedzieć, to na pewno by to zrobił. Jeśli na prawdę chciała się zabić, to kim był Dev, żeby nie dać jej odpowiedniej rady? Kim był, żeby powstrzymywać ją przed podjętą już decyzją? Na pewno nie był bohaterem, który przybywa by ją uratować, który odwiódłby ją od takich myśli, który pomógłby poradzić sobie z jej problemami. Nie ta historia, nie ten człowiek. Jeśli jednak, jak przypuszczał, nie chciała się zabić, powiedziałby jej, że... Być może jej życie nie ma żadnego znaczenia. Lecz być może jest w stanie znaleźć coś interesującego do robienia, kiedy jeszcze żyje. Tak, jak kiedyś znalazła swoją pasję w dziełach malarskich. Tak, jak on ją wtedy znalazł przy katedrze kul kryształowych. - Jeszcze żyje. Ledwo. - odezwał się w końcu po chwili trzymania wszystkich w niepewności. - Któraś z was potrafi leczyć? - trzeźwo spytał kobiet, patrząc po ich przerażonych twarzach. Tak, dokładnie takiej reakcji spodziewał się po nauczycielkach, kiedy w grę wchodzi życie jednej z ich uczennic.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Gdyby zależało to od niego, kolejne zajęcia poświęciłby zagadnieniom muzyczno-teatralnym, w tym czując się zwyczajnie najlepiej. Nie chciał jednak pomijać znaczącej grupy uczniów uzdolnionych manualnie, którzy ostatnio nie mieli wielu okazji do wykazania się. Liczył zatem, że tematyka obecnych zajęć trochę im to zrekompensuje - w końcu ciało ludzkie zawsze budziło nieco większe emocje niż wymyślne kompozycje z materii nieożywionej czy nawet krajobrazy. O pomoc poprosił więc dwójkę poznanych w teatrze metamorfomagów; dojrzałą już aktorkę, znaną z kilku odważnych ról i młodszego mężczyznę, komedianta, którego największym osiągnięciem jak na razie były role drugo albo nawet trzecioplanowe. Ci siedzieli teraz w białych szlafrokach na przodzie sali, rozmawiając przy małym poczęstunku, podczas gdy Ezra na każdej ławce rozkładał pergaminy z dwoma pytaniami, początkowo mogącymi zmrozić krew w żyłach mniej zorientowanych osób. Wystarczyło jednak je przeczytać, by wiedzieć, że nie była to żadna straszna wejściówka. Potem sam nalał sobie herbaty do filiżanki i cierpliwie czekał na pierwszych zjawiających się studentów.
Pytania:
1. O czym trzeba pamiętać przy malowaniu postaci? Wymień co najmniej 3 najważniejsze - według Ciebie! - zasady. 2. W jaki sposób magia może pomóc artyście udoskonalić obraz?
Kod:
Kod:
<zg>Ilość punktów z DA:</zg> x pkt <zg>Wiodąca dziedzina artystyczna:</zg> malarstwo / muzyka / rzeźba / teatr / literatura / nieuzdolniony <zg>Nastrój: </zg> 1-10
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Ilość punktów z DA: 9 pkt Wiodąca dziedzina artystyczna: malarstwo Nastrój: 10
Była ciekawa, czy Clarke przygotował dla nich właśnie to, o czym dziewczyna myślała. Jeżeli wstęp mieli tylko studenci, a do tego przedmiotem zajęć miało być malarstwo, Irvette spodziewała się jednego i nie sądziła, by miała się w tym temacie mylić. Zabrała swoje wysłużone pędzle i fartuszek, by nie ubrudzić przypadkiem szkolnej szaty i udała się na szóste piętro. W sali czekał już na nich Ezra w towarzystwie dwójki nieznanych Irv osób. Przywitała się grzecznie z byłym krukonem i zajęła miejsce, a gdy spojrzała na leżący przed nią pergamin domyśliła się, że nieznajomi byli zapewne modelami, którzy mieli dziś im służyć. Wyciągnęła swoje pióro i zaczęła więc kreślić nim odpowiedzi na dość proste, a jednak nie zawsze tak oczywiste pytania. Sama starała się podejść do odpowiedzi z bardziej technicznej strony zagadnienia. Technika była dla niej dość ważna, bo stanowiła coś w rodzaju wskazówek, za pomocą których artysta mógł się rozwijać i nieco lepiej oddawać otaczającą go rzeczywistość. Nie była największą fanką sztuk abstrakcyjnych, choć potrafiła znaleźć w nich również piękno. Nim się obejrzała, jej pergamin był już zapisany i mogła wręczyć go Clarke`owi, oczekując na dalsze instrukcje.
Odpowiedzi:
1. Zasady ważne podczas malowania postaci według Rudej: I. Kompozycja II. Proporcje III. Geometria
2. Jak magia może pomóc? Dzięki magii można nie tylko ożywić obraz ale też nadać mu kilka charakterystycznych cech, poprawić nieco niedoskonałości lub dodać coś, czego nie da się wyczarować zwykłym pędzlem.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Ilość punktów z DA: chyba 17 lub 18. Wiodąca dziedzina artystyczna: malarstwo chyba (kostki go przy tym lubiły), ale jako że na prawą rękę jebie krzywe kreski, a lewą nigdy nie malował - nieuzdolnione dziecię. Nastrój: 5?
Kolejne lekcje - kolejna szara rzeczywistość - naznaczyły harmonogram obecnych zajęć Lowella, który starał się jako tako powrócić w pełni do życia szkolnego, ale niespecjalnie potrafił. Zwyczajna konieczność troski, spotkania z psychologiem, praca, ćwiczenia na prawą kończynę górną i wszystko inne zwaliły mu się tak cholernie na łeb, że w sumie trudno było wszystko tak naprawdę połączyć. Nie bez powodu zatem Felinus specjalnie wybierał lekcje, na które chce iść; może prawą ręką już jako tako ruszał, ale wymagała kolejnych treningów, w związku z czym nie nadawała się zbytnio to wysoce precyzyjnych rzeczy - w szczególności jeśli między palcami miał znajdować się jakiś przyrząd. Bo o ile jest nimi w stanie bez problemu złapać różdżkę i rzucać zaklęcia, o tyle pismo pozostawało koślawe, a kreski... niezwykle krzywe. Przynajmniej nadgarstek pozostawał w znacznie lepszej sprawności pod tym względem, co go niezmiernie cieszyło. Zastanawiała go tematyka organizowanej przez Ezrę lekcji; co prawda zbyt wiele na jej temat nie wiedział, no może oprócz tego, że asystent nauczyciela działalności artystycznej wymagał bycia pełnoletnią osobą, no i tematyka tyczy się malarstwa. To już mogło częściowo odpowiedzieć na jego pytania, niemniej jednak nie zamierzał się pod tym względem palić, w związku z czym pozwolił, by było to tylko i wyłącznie kwestią czasu. W torbie dzierżył standardowe rzeczy i te, które udało mu się zdobyć jakimś mniejszym lub większym cudem. Nie bez powodu zatem na pokładzie, oprócz leków i eliksirów, znajdowało się Samorysujące Pióro. Niby nic, a mogło rzeczywiście pomóc pod tym względem. Lowell wszedł zatem to sali i przywitał się z obecnymi tutaj osobami; machnął dłonią do Irvette. - Dzień dobry. - kiwnąwszy głową, usiadł na jednym z miejsc, coby tym samym nie stać niczym ciołek. Co prawda parę z nich powinien kojarzyć, ale naprawdę, nie miał do tego głowy. Jak się okazało, tematyką zajęć, kiedy to tak spojrzał raz na pana Clarke, raz na kobietę, raz na mężczyznę, miały być akty. A przynajmniej tak podejrzewał, kiedy to dwójka ludzi była odziana jedynie (chyba) w szlafroki, korzystając z obecnego poczęstunku. Czy był to dla niego kontrowersyjny temat? Otóż nie, bo cóż to było dla niego, przeglądającego falę gówna z furry'owskiego fandomu w celu znalezienia tych charakterystycznych, ładnych perełek. Nie peszyło go to, a już dość często miał okazję widzieć nagiego Maxa mniej lub bardziej roznegliżowane jednostki, w związku z czym przystąpił prędzej do odpowiadania na pytania. Pierwsze z nich było całkiem proste - niby wejściówka, niby nie, tylko osoba prowadząca te zajęcia była w stanie o tym wiedzieć. Lewą reką Faolán zaczął pisać i skrobać literki, co szło mu już całkiem nieźle - miesiąc konieczności korzystania z lewej ręki przyczynił się do zyskania dobrej kontroli nad tą kończyną, no ba, pismo było nawet bardziej czytelne niż w przypadku użycia prawej. Trzy aspekty, zasady malowania ludzkiej postaci... To, co pierwsze znalazło się pod jego kopułą czaszki, to były prawidłowe proporcje ciała, odzwierciedlające budowę zgodną i pozbawioną jakichkolwiek większych mankamentów w postaci wybrakowań lub wyolbrzymień. Szkoda wszak, żeby głowa była nienaturalnie duża, tak samo reszta rzeczy. Drugą myślą było odpowiednie przedstawienie postaci - w pozie jak najbardziej naturalnej, zgodnej z rzeczywistymi możliwościami, bez nawalonych elementów dookoła, które mogłyby odwracać niepotrzebnie uwagę. Mało kto potrafi się chyba wygiąć w pół do tyłu albo nakurwić salto, w związku z czym to też zamieścił na pergaminie. Oczywiście bez przykładów. Trzecią... stała się perspektywa i jej wierne oddanie. Nie zawsze trzeba malować postaci z przodu; mogą one być malowane przeciez z góry albo z dołu, pod ukosem. Ważne jest to, by była ona oddana prawidłowo. Na drugie pytanie dotyczące zastosowania magii względem malowania mógł trochę więcej napisać. Przecież dzięki niej można usunąć w prostszy sposób jakieś niechciane elementy, namalować tam, gdzie nie sięga ludzka ręka albo... ożywić obraz w dość fascynujący sposób, w zależności od umiejętności osoby chcącej wykrzesać z siebie coś znacznie więcej. Tło, otoczenie, niebo, gwiazdy... Albo z większymi zdolnościami samą postać czy też i zwierzęta. Ogólnie odpowiedzi w tym spektrum było naprawdę sporo.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Ilość punktów z DA: 117pkt Wiodąca dziedzina artystyczna: muzyka, w dziedzinie malarstwa i rysunku totalnie nieuzdolniona Nastrój: 6
Chyba pierwszy raz od dawna tak się denerwowała lekcją związaną z działalnością artystyczną. Głównie dlatego, że miały one dotyczyć dziedziny, w której praktycznie w ogóle się nie odnajdywała. Może nie było aż tak tragicznie jak jeszcze rok temu, ale wciąż było okropnie. Dlatego też jej nastrój był nieco gorszy niż zwykle. I tak jednak zdobyła się na delikatny uśmiech posłany w stronę Clarke'a. Spojrzała jeszcze na kartkę rozłożoną na jednej z ławek zwierającej dwa proste pytania. Co wiedziała na temat rysunku i malowania? Nic praktycznego. Zapisała jednak to, co uznała za słuszne i miała nadzieję, że tyle na razie wystarczy.
Odpowiedzi:
1. O czym trzeba pamiętać przy malowaniu postaci? - proporcje, anatomia, brak perfekcyjnej symetrii 2. W jaki sposób magia może pomóc artyście udoskonalić obraz? Może go wprawić w ruch i ożywić.
Ilość punktów z DA: 15 pkt +1 samorysujące pióro = 16pkt Wiodąca dziedzina artystyczna: rzeźba! I malarstwo (do 9 roku życia główne zamiłowanie, później jako odskocznia, czy szkic przed rzeźbieniem) Nastrój: 10
Nie było po nim widać, że cieszył się na te zajęcia. No dobrze, z pozoru nie było po nim tego widać, choć wprawne oko dostrzegł oby nie tylko błysk w jego spojrzeniu, ale drobne zmiany w jego ciele, szczególnie twarzy. Nie był w stanie opanować do końca ekscytacji zajęciami z działalności artystycznej, licząc na coś innego, niż aktorstwo. Rysy jego twarzy były odrobinę łagodniejsze, nieznacznie uniesiony kącik ust świadczył o wewnętrznym śmiechu, a włosy były w większym niż zwykle artystycznym nieładzie. Dotarł do sali, aby wejść do środka z bijącym szybko sercem. Widok dwóch obcych osób, w białych szlafrokach sprawił, że LJ niemal krzyknął z radości, a jego włosy zmieniły barwę na jasny blond. Tak! W końcu coś innego niż aktorstwo! Rozejrzał się po sali, ale nie mógł domyślić się, czy będą malować, szkicować, czy rzeźbić chociażby w glinie. Och, jak bardzo w tej chwili chciałby sięgnąć po dłuta… Usiadł w ławce, jak najbliżej pary w szlafrokach, zerkając na pytania na kartce. Z pewnym ociąganiem zapisał swoje odpowiedzi, zerkając później na Ezrę z wyraźnym wyczekiwaniem na dalszy ciąg zajęć, wyciągając na ławkę swoje samorysujące pióro.
odpowiedzi:
1. Tworząc obraz człowieka, należy zacząć od ogólnego zarysu, aby nie zniszczyć proporcji. Następna jest kompozycja, aby nie próbować zrobić czegoś zbyt małego na płótnie. Ostatnią z trzech rzeczy, którą uznałbym za ważną, jest cieniowanie. Nawet najlepiej zrobiony zarys, pomagający nam przy proporcjach i świetnie dobrana kompozycja, mogą legnąć w gruzach, gdy zawali się cieniowanie. 2. Może ożywić obraz dosłownie i w przenośni. Sprawić, że zacznie się ruszać, wyglądając jak okno do innego świata.
Ostatnio zmieniony przez Larkin J. Swansea dnia Sro Mar 31 2021, 22:06, w całości zmieniany 1 raz
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Ilość punktów z DA: 5 pkt Wiodąca dziedzina artystyczna: totalny beztaleńć Nastrój: 10
Własne kredki? Szczerze mówiąc Darren musiał całkiem długo pogrzebać w szufladach w swoim domu by znaleźć jakieś nadające się do użytku, choć - przez chwilę - przebiegło mu przez myśl żeby skoczyć raz dwa na Pokątną i kupić po prostu jakiś jeden z tańszych zestawów. Ostatecznie jednak pojawił się w artystycznej klasie, w towarzystwie Jess - najwidoczniej w ostatnim kwartale roku szkolnego, mimo marnych szans na dogonienie Hufflepuffu, przebudziła się w nich patriotyczna chęć zarobienia jak największej ilości punktów dla Ravenclawu. Okazało się, że na miejscu czeka ich coś w rodzaju wejściówki - która nie wydawała się jednak być aż tak zobowiązująca jak kartkówki u choćby Craine'a.
Odpowiedzi:
1. O czym trzeba pamiętać przy malowaniu postaci? Wymień co najmniej 3 najważniejsze - według Ciebie! - zasady. - znajomość anatomii. Postacie z za długimi rękami czy nieproporcjonalnymi ciałami wyglądają co najmniej dziwnie, - twarz. Jej odpowiedni wyraz i mimika są, według mnie, w stanie odkupić wiele błędów na innych fragmentach płótna, - nieco symetrii. Co prawda zdarzają się mniej symetryczne przypadki, jednak postacie gdzie jedna noga jest o stopę dłuższa od drugiej wyglądają jeszcze dziwniej niż z te z myślnika pierwszego. 2. W jaki sposób magia może pomóc artyście udoskonalić obraz? Czy poruszający się obraz jest obrazem doskonalszym od nieruchomego? To już indywidualna ocena. Magia na pewno może pomóc we wprowadzeniu poprawek bez naruszania kompozycji obrazu.
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Ilość punktów z DA: 20 pkt Wiodąca dziedzina artystyczna: trudno powiedzieć. Coś tam szkicowała, ale średnio. Przede wszystkim chyba aktorstwo pod tytułem "to nie tak jak pan profesor myśli" Nastrój: 7
Kij wie właściwie czemu pchała się na te zajęcia. Może po prostu dlatego, że organizowane były przez Clarke'a, którego spodnie właśnie miała na sobie pod krukońską szatą, bo w sumie czemu nie? W miarę dobrze na niej leżały spięte skórzanym paskiem i pasowały do jej butów. Po prostu cud, miód i high fashion. Zaraz po wejściu do sali, przywitała się byłym prefektem po czym wzrok jej natrafił na kartki z pytaniem. Naprawdę? Tak już na samym wstępie? Tyle dobrego, że raczej nie było to coś wielce skomplikowanego i mogła raz dwa zapisać jakieś swoje subiektywne przemyślenia na ten temat. Chociaż zbyt rozwlekłe to to nie było. Chyba po prostu przez te miesiące milczenia zrobiła się o wiele mniej wylewna. Jeszcze mniej niż wcześniej.
Odpowiedzi::
1. proporcje, dynamika, unikanie zbyt twardych kształtów 2. poprawić niedoskonałości, ożywić obraz i nadać mu specjalnych efektów
Shawn A. McKellen II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Ilość punktów z DA: 47 pkt Wiodąca dziedzina artystyczna: reżyseria w parze z aktorstwem, na malarstwie i rysowaniu też się jako tako zna (z 10 punktów zdobyłem na samonaukach na tym skupionych) Nastrój: 6
Od momentu odejścia Proximy nie mogłem znaleźć w sobie tego samego błysku związanego z aktorstwem co wcześniej, nie było we mnie już tej werwy do ciągłego pisania coraz to bardziej wymyślnych scenariuszy, które rozgrywałem w własnej głowie. Wciąż jak już się za to brałem, to poświęcałem się do reszty, wcielałem się w rolę, zgodnie z metodą słynnego w wszelkich kręgach, nawet magicznych Stanisławskiego. Mimo wielu kontrowersji i debat o jego podejściu do aktorstwa, zawsze starałem się znaleźć ten balans między radykalnym wręcz, dochodzącym niekiedy do szaleństwa, wczuwaniu się w rolę, a zachowaniem własnej tożsamości. Wciąż jestem na etapie szukania swojej ścieżki, którą chcę podążać w tym zawodzie, nie miałem tak dużego doświadczenia jak inni aktorzy, choć nieskromnie mówiąc, uważałem się za jednego z lepszych aktorów wśród moich rówieśników. Więc lekcja z działalności artystycznej, która nie była poświęcona grze aktorskiej nieco mnie ucieszyła, mimo że niespełna kilka dni temu sam zorganizowałem kółko Realizacji Twórczych, które związane było jednak z teatrem. Nic dziwnego zaś, marzec jest miesiącem pisarzy i teatru, taką też prośbę złożył do mnie Howard. Zajęcia skupione na malarstwie zdziwiły mnie nieco, ale pozytywnie. Poszedłem do klasy, trzymając swój szkicownik i kilka ołówków, każdy o innej miękkości i oczywiście różdżkę, którą traktowałem jako magiczną gumkę przy swoich pracach. Oczywiście pierwsze co rzuciło mi się w oczy to dwójka obcych mi ludzi ubranych w biel, siedzących przy stoliku i niezwracających w ogóle uwagi czy to na mnie, czy resztę uczniów, którzy pojawili się już w klasie. Rozglądając się po zebranych, zobaczyłem Darrena, któremu skinąłem głową na powitanie, widziałem Larkina, Violkę i trzech innych jeszcze uczniów. Jak zwykle, Kruczki górą, było nas najwięcej. Szkoda tylko, że nie oddawaliśmy tego w punktacji domów, lecz z każdym dniem szło nam coraz lepiej, jakby Kruczoland po prostu hibernował i z zbliżającym się zakończeniem roku budził się z letargu i nagle aktywnie działał na rzecz zdobywania punktów. Usiadłem w jednej z ławek i spojrzałem z zaciekawieniem na pergamin leżący na jej środku. Były tam pytania odnośnie malarstwa czy rysowania, bardzo proste warto dodać. Chwyciłem leżące obok pióro i szybko wypisałem odpowiedzi, które może i nie były jakieś mocno szczegółowe, acz odpowiadające na pytania.
zadania:
1. Nie rysować z pamięci, utrwala się wtedy błędy i złe nawyki, zawsze korzystać z referencji. 2. Bardzo ważny jest szkic, który powinno się najpierw rozplanować i nie zaczynać od detali, a bardzo ogólnych, geometrycznych wręcz kształtów. 3. Najlepiej najpierw nauczyć się oddawać proporcje, rysować realistycznie i umieć oddawać widziany obraz, potem szukać własnego stylu, wtedy jest się bardziej elastycznym i ma się mniej ograniczeń.
Alise L. Argent
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Ilość punktów z DA: 5 Wiodąca dziedzina artystyczna: Nie mam pojęcia - ale szyje ubrania i robi na drutach, umie szkicować smoki tylko. Nastrój: 9
Zaintrygowana ogłoszeniem o zbliżających się zajęciach z działalności artystycznej, prowadzonych przez słynnego @Ezra T. Clarke - nie mogła odpuścić. Spakowała w plecak najważniejsze rzeczy — w tym czarodziejskie kredki oraz ulubiony ołówek, sprawdziła różdżkę w kieszeni i ruszyła w stronę szóstego piętra, uprzednio poprawiając jeszcze krawat w brawach domu. Na dworze było coraz cieplej, więc zdecydowała się na samą koszulę bez swetra, do której dobrała czarną spódnicę przed kolano oraz podkolanówki. Nie miała pojęcia, czego się spodziewać — zwłaszcza że mistrzem malarstwa nie była, skupiając się na innych dziedzinach artystycznych. No, chyba że rysowaliby smoki to wtedy była szansa, że nikt ładniejszego niż ona by nie narysował. Robiła doskonałe łuski, lata wprawy nauczyły ją oddawać smocze oczy niczym żywe, ale na tym jej umiejętność rysunku się kończyła. Zawsze warto było próbować nowych rzeczy. Weszła do klasy, zajmując jedno z miejsc z wolnych miejsc, chociaż wcześniej posłała promienny uśmiech wszystkim Krukonom, którzy przyszli na zajęcia, a także Prefekt Hufflepuffu. Wyjęła z plecaka szkicownik oraz przybory, siadając wygodnie. Błękitne spojrzenie omiotło wnętrze izby, zatrzymując się na dwójce obcych w białych ubraniach nieco dłużej, jakby z zaintrygowaniem. W normalnych okolicznościach pewnie by się do kogoś dosiadła, ale przerażenie ją ogarniało na to, co mogło wyjść spod jej ołówka — jakiś smokoczłowiek na pewno — i kto mógłby to zobaczyć. Dostrzegła wtedy przygotowany na środku ławki pergamin z pytaniami, na które pośpieszenie odpowiedziała, kierując się oczywiście bardziej intuicją niż wiedzą w zakresie portretów czy rysunku.
Odpowiedzi:
1. 1) O zachowaniu odpowiednich proporcji ciała. 2) Rysowaniu na podstawie dobrze odwzorowanego rysunku postaci lub modelu, aby od początku starać się nie łapać złych nawyków. 3) Aby nie używać zbyt twardych ołówków do wstępnego szkicu tak, aby móc skorygować później błędy bez śladu. 2. W jaki sposób magia może pomóc artyście udoskonalić obraz? Najbardziej popularnym zaklęciem dla sztuki jest to, które ożywia obrazy. Za pomocą magii można również poprawić kolory, skopiować obraz na drugie płótno - aby tam pracować nad ewentualnymi zmianami i nie uszkodzić oryginału. Można również nadać specjalnych efektów (np. deszcz padający w tle)
Elaine J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Ilość punktów z DA: 30 pkt + dwa zestawy magicznych pędzli (jeden dodaje +2 DA, drugie może pożyczę bratu/komuś), czarodziejskie kredki (+1 DA), magiczna kredka (+1 DA) Wiodąca dziedzina artystyczna: malarstwo -> rysownictwo/portrety to jest jej komik, jest pod tym kątem świetnie wytrenowana (W przeciwieństwie do innych dziedzin DA). Nastrój: 4
Odpowiedzi:
1. Odpowiednie światło, dobrej jakości płótno oraz narzędzie pracy tj. ołówki/kredki/pędzle, cierpliwość 2. Wydobycie barwy koloru na płótnie, ożywienie obrazu, nabłyszczenie koloru, wzmocnienie gotowego malunku
Nie planowała przychodzić na zajęcia z Działalności Artystycznej. Zbuntowała się skoro pokłóciła się z matką na temat wybranego zawodu po ukończeniu studiów. Ponadto warto nadmienić, że od paru miesięcy nie narysowała dosłownie nic, a swoimi czasy potrafiła siedzieć z nosem w swoim dzienniku nawet i cały dzień. Oczywistym jest zatem fakt, że nie chciała przychodzić na zajęcia bowiem oceny z tego przedmiotu miała doskonałe, frekwencję również (pomimo powrotu z wymiany z Czech), a więc parę nieobecności nie zmieni jej oceny końcowej. Jak jednak odmówić bratu, który nalegał, aby z nim przyszła? Domyślała się, że chciał na nowo rozbudzić w niej pasję, a przecież już podjęła decyzję. Ścisnęła mocno dłoń swego bliźniaka, który ją prowadził na szóste piętro. - To dziwne przyjść na zajęcia prowadzone przez trzy lata starszego od nas Ezrę, poza tym wyszłam z wprawy, a nie chcę otrzymać przez to słabej oceny i przynieść jeszcze więcej szeptów reszcie Swansea. - szeptała do Eliego jednak ostatecznie weszła wraz z nim do pomieszczenia. Skinęła głową prowadzącemu jednak nie zdołała wygiąć ust w uśmiechu, pozwoliła by Elijah nadrabiał mimiką za nich oboje. Musnęła spojrzeniem modeli i gdy mijali Larkina, nachyliła się do kuzyna i musnęła jego policzek krótkim buziakiem oraz szeptanym "Cześć, słońce", a przy mijaniu Felinusa, położyła na krótko dłoń na jego ramieniu i lekko ścisnęła na powitanie. Następnie usiadła wraz z bratem w wyznaczonym przez niego miejscu. Położyła swój bezdenny plecak na ławce i wyciągnęła stamtąd własne zestawy pędzli i kredek. Nie miała nastroju ani weny do malowania jednak czego nie robi się dla brata? O ile to możliwe to cały czas trzymała jego dłoń.