Klasa artystyczna zmienia się jak kameleon w zależności od tego co jest trenowane bądź ćwiczone, więc nigdy nie wiadomo co tutaj dziś będzie się znajdować. Przyrządy do rzeźby, sztalugi, a może zwykłe ławki, by podszkolić się z wiedzy o magicznych artystach. Można tu znaleźć wiele pomysłowych dzieł. Także spora część uczniowskich malowideł zrobi kremowe ściany owego pokoju.
Etap I - Układanie Magicznych Puzzli Kostki: 6 Wzruszyła tylko ramionami z uśmiechem, obserwując głupią minę Boyda do jasnowłosej krukonki i zaczepkę Filina, której wcale się nie dziwiła. Cóż, byli jak bracia i nic dziwnego, że chciał dowiedzieć się więcej, skoro ona rzeczywiście istniała. Wcale nie było tak, że koloryzowała życie osobiste swojego najlepszego przyjaciela, po prostu dostrzegała w nim całkiem nowe barwy od ich ostatniej, głębokiej i sekretnej rozmowy — na której myśl zacisnęła na chwilę usta, przymykając oczy i wypuszczając powietrze ze świstem, pokręciła głową, wprawiając rude pasma w ruch. Całe szczęście, że potrafiła być kwiatem lotosu. Wracając do rzeczywistości, chrząknęła tylko i zajęła swoje krzesło, przeglądając książkę z zegarkami. Machnęła ostentacyjnie ręką do chłopaków, posyłając im łagodny uśmiech. Nie gniewałaby się za taką pierdołę, zwłaszcza że tyle jej pomogli. A do tego strasznie do gryfona się przyzwyczaiła, patrząc w jego kierunku niczym na potencjalnego brata. Starsze siostry zawsze broniły braci, zwłaszcza nosząc odznakę prefekta naczelnego. - Ja też się nie dziwie — no, może jedynie, że skoro się na nią tak patrzysz i interesujesz, to powinieneś z nią siedzieć, a nie tamci. Boyd, żartowałam. Zdaje sobie sprawę, że moje włosy są wyjątkowe na tle innych rudzielców. Puściła mu oczko, przewracając stronę i pytając potem o zegarek ślizgona. Na jego odpowiedź wywróciła oczyma, przesuwając spojrzeniem po jego twarzy z odrobiną niezadowolenia. Nie zdążyła jednak dopytać czy skomentować, uznając, że to będzie musiało zaczekać na wieczór. Bo jak inaczej wybierze idealny prezent? Westchnęła, chowając tomisko i skupiając się na lekcji. Pomysł z puzzlami bardzo się jej spodobał. W skupieniu obserwowała nauczyciela, uśmiechając się pod nosem na jego żart. Złapała za pudełko, otwierając je i kolejno wyjmując małe elementy. Przez jubilerstwo i umiejętność tworzenia instrumentów była w takie typowo manualne rzeczy znacznie zdolniejsza niż przy śpiewie, tańcu czy chociażby malarstwie. Projektowanie biżuterii było znacznie prostsze niż tworzenie pejzaży. Podobnie, jak Filinowi puzzle złożyły się całość u Nessy w kilka minut, a ona z zaintrygowaniem przyglądała się obrazkowi. Nie przedstawiał niczego konkretnego, zupełnie jakby nie mógł zdecydować — ostatecznie przybierając obraz bałaganu, gdzie rozsypane były księgi od poszczególnych przedmiotów — razem z tomiskiem o czarnej okładce, dodatki instrumenty, ludzkie cienie i siedzący w rogu ryś. Oparła głowę o rękę, patrząc na puzzle siedzącego obok studenta. - Typowy Fillin. -uśmiechnęła się rozbawiona pod nosem, komentując cicho. Wysunęła się też bardziej do przodu, patrząc na Boyda. Wyglądał, jak wściekły byk i do tego komentujący zbyt głośni, odmawiając pracy i z obrazą, ostentacyjnie odsunął się od blatu ławki. Westchnęła cicho, przyglądając się brunetowi — miał wiele talentów i cudowną osobowość, może puzzle nie były jednym z nim.- Pomóc Ci to ułożyć? To nic takiego, jesteś zbyt kreatywny i nie nadążać po prostu, bo obrazek się zmienia. To zaleta. Rzuciła ze spokojem, wyciągając dłoń, a drugą nieco opierając się o Filina, złączyła ze sobą dwa pasujące puzzle. I po kolejnych trzech — obrazek się zmienił, a wszystko trafił szlag, bo widocznie chciały mieć ten sam obraz, co jaj własne. Prychnęła niczym niezadowolony ryś, cofając się i siadając na krześle w podobnej pozycji co Boyd, krzyżując ręce na biuście.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Są rzeczy ważne i ważniejsze. Ważniejszą jest wypalenie potajemnie papierosa, bo czasami bez tego się nie da, problem polega tylko na tym, że dotarcie do odpowiedniej sali lekcyjnej, zajmuje wtedy więcej czasu, niż się zakłada. A już na pewno wtedy, kiedy schody robią sobie jakąś pieprzoną karuzelę, a ty stoisz na nich jak debil i powtarzasz sobie, że to normalne, ale już dawno przestało być zabawne. Cokolwiek działo się w tym zamku, Max znosił to z wielką cierpliwością, jednocześnie przesuwając wykałaczkę z jednego kącika ust do drugiego, bo wiedział, że czekają ich jakieś sakramenckie nudy. Szkoda tylko, że coś obiecał i powinien zebrać dupę w troki, a co za tym idzie - powinien jednak faktycznie zacząć się porządnie uczyć. Na upartego, to działalność artystyczna leżała dość blisko wróżbiarstwa, czy coś, nie? - Karuzela śmiechu, normalnie - rzucił do swojego towarzysza, a kiedy tylko mogli, ruszyli w stronę sali. Drzwi były, niespodzianka!, otwarte. Max uniósł lekko brew, jakby chciał zapytać, co to znowu za jakieś czary-mary, ale jedynie wzruszył ramionami, a później wszedł do sali, patrząc na Howarda, który, zdaje się, coś tam sobie śpiewał. Profesor był niezłym dziwakiem, ale póki nie robił mu tym krzywdy, to mógłby być właściwie nawet dzieckiem hipogryfa i gumochłona. - Znajdzie się miejsce dla dwu zbłąkanych wędrowców, których pochłonęła czeluść diabelskich schodów, profesorze? - rzucił, kiedy weszli do sali, a kiedy tylko mogli, skierował się do najbliższej ławki.Dostrzegł dziewczynę, którą kojarzył z pokoju wspólnego, ale nigdy wcześniej nie widział jej w Hogwarcie, nie miał zatem pojęcia, czy spadła z nieba, czy co ją tutaj sprowadzało, ale nie przeszkadzało mu to w tym, żeby do niej mrugnąć. A później posłać ten swój anielski, łagodny uśmiech, który na pewno nie współgrał z odsłoniętymi tatuażami i rozchełstaną koszulą, czy zmierzwionymi włosami. @Loulou Moreau interesowała go w tej chwili, ale nie wiadomo, co będzie za parę godzin, ani za parę chwil, na razie klapnął na krzesło, spojrzał na pozostałych i wzruszył ramionami, po czym otworzył pudełko i wysypał elementy układanki na biurko.
Etap I - Układanie Magicznych Puzzli Kostki: 2 - 3
Szło mu nieźle, był właściwie bliski tego, żeby osiągnąć sukces. W końcu, co trudnego było w układaniu puzzli, na których były wzory właściwie oczywiste? Układały się w coś, co znał, rozumiał i coś, co do niego przemawiało, nie było to więc skomplikowane, ale oczywiście, wszystko co dobre, ma swój koniec. No więc tutaj też był jakiś cholerny koniec. Przez chwilę zastanawiał się, czyja wielka dupa zwaliła mu puzzle na ziemię, ale ponieważ byli mimo wszystko na lekcji, powstrzymał się przed szpetnym obwieszczaniem całej okolicy, co on właściwie o tym myśli i jedynie wzdychając ciężko, wywrócił oczami i zabrał się ponownie do tego obrazka, który już właściwie miał cały. Rozsiadł się wygodnie i chyba mało brakowało, a zarzuciłby nogi na ławkę, jeśli tylko w ten sposób lepiej by mu się myślało. Obraz był właściwie oczywisty od samego początku, mnóstwo gwiazd, nieba, przedmiotów i ziół związanych z wróżbami, kto by się, kurwa, spodziewał. Ależ to były doprawdy inteligentne puzzle, nie ma co. Szkoda tylko, że brakowało mu jednego elementu układanki. Aż zmrużył oczy, nie wierząc w to, co widzi. Co do chuja? Ta gruba dupa musiała sobie przywłaszczyć jeden element układanki, a on skończył w stylu godnym pożałowania.
______________________
Never love
a wild thing
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Bruno miał za sobą już kilka pierwszych razów. Jednak zwlekając się z łóżka o poranku nie sądził, że czeka go tego dnia kolejny. Jak widać, życie potrafi go jeszcze zaskoczyć, czasem nawet pozytywnie. Nigdy dotąd nie palił szlugów o smaku wiśni. Brzmi kusząco, czyż nie? W istocie: długo myśleć nie musiał, dał się namówić już po pierwszych słowach Maxa. Spędzili w ustronnym miejscu trochę czasu, nie przejmując się zupełnie upływającymi minutami. Tarly delektował się słodko-gorzkim zapachem dymu, który drażnił mu nozdrza i rozlewał się po płucach. Nie myślał o niczym, a już zupełnie o zbliżającej się lekcji Działalności Artystycznej. Brewer miał jednak w sobie nieco więcej rozsądku i samozaparcia. Koniec końców... postanowili, że zaszczycą wszystkich swoją obecnością. Okazało się, że dotarcie do sali nie jest takim prostym zadaniem... Schody tego dnia postanowiły przejąć funkcję karuzeli i urozmaicić odrobinę podróże poprzez kolejne piętra zamku. Kiedy okręcili się na przebrzydłych stopniach po raz piąty - zrzedła mu mina i miał ochotę pieprznąć w balustradę jakimś destrukcyjnym zaklęciem. - No zaraz mnie Avada trzaśnie! - jęknął, łapiąc się za głowę, bo od kołowania zaczynało mu się robić słabo. W odpowiedzi na słowa Maxa, popatrzył tylko na niego z wymowną miną wymalowaną na twarzy. Na szczęście schody w końcu odpuściły, a oni znaleźli się na właściwym, szóstym, piętrze. - Patrz, czekają na nas. - zaśmiał się krótko, gdy podeszli do wciąż-szeroko-otwartych drzwi sali. Wparowali do środka bez ogródek, choć Bruno ubolewał, że nie mogli zrobić pełnego wejścia smoka lwa, otwarłszy ciężkich wrót przy pomocy siły własnych kończyn. - Dzień dobry, profesorze! Oto jesteśmy, dwaj muszkieterowie, zbłąkane artystyczne dusze, utalentowani Gryfoni, skromni czarodzieje... - wykrzyczał z nonszalanckim uśmiechem na twarzy, a gdy jego towarzysz wspomniał o schodowej przygodzie, pokiwał żarliwie głową, by pokreślić powagę sytuacji. Na koniec ukłonił się nisko, teatralnie. Zmierzwione kłaki wpadły mu do oczu, a szkolna szata zafalowała w powietrzu. Czuł, że może sobie na ten cały cyrk pozwolić, znał profesora i nie obawiał się konsekwencji. Z Howarda Forestera też był niezły śmieszek, co można było zaobserwować i na obecnej lekcji. Podążył za Brewerem do wolnej ławki, a gdy przechodził obok @Skyler Schuester, to nie omieszkał puścić mu oczka na przywitanie.
Etap I - Układanie Magicznych Puzzli Kostki: 4 - jestem chyba geniuszem w układaniu magicznych puzzli; +1 oczko w kolejnym etapie
Zadanie z puzzlami nie wyglądało na trudne. W układanki bawił się od dzieciństwa, miał do czynienia zarówno z tymi magicznymi wersjami, jak i mugolskimi. Te były jednak inne, bo nie było na nich żadnego obrazka... a przynajmniej nie na początku. Zakasał rękawy i przysiadł do magicznych kwadracików. Wyłączył się na wszelkie bodźce, tak się wciągnął! Poradził sobie z zadaniem zaskakująco szybko i sprawnie, szczególnie jak na jego zdolności manualne. Już po kilku minutach przed jego twarzą pojawił się ładny obrazek przedstawiający imponującą walkę dwóch smoków. Zmarszczył brwi i w zamyśleniu przyjrzał się scence. Przywodziła mu na myśl epickie starcie figurkowych smoczków, którego był uczestnikiem podczas ferii. - Brewer, a Ty co tam masz? - zagadał do kumpla, zapuszczając żurawia do jego puzzli. Ciekawiło go to, czy układanka działa trochę na zasadach zwierciadła Ain Eingarp, czy jednak każdy widzi to samo.
Pierwszym, co usłyszała, było wspomnienie, że układanie puzzli miało się odbyć bez użycia różdżek, więc od razu uśmiechnęła się pod nosem, jednocześnie z satysfakcją oraz ulgą. To oznaczało, że ani nie czekało jej zostanie w tyle już w przedbiegach, ani zasmakowanie jakiejś kolejnej poniżającej klęski podczas czarowanek. Powoli akceptowała fakt, że jej wachlarz umiejętności nigdy nie miał obejmować rzucania zaklęć bardziej skomplikowanych od Lumos. A i ten czar w jej rękach potrafił zaskakiwać. - Teraz już wiemy, dlaczego się nie lubili. - skwitowała dowcip Forestera, czując się zobowiązana do zareagowania na niego, kiedy została zagadnięta o obrażalstwo. Niczego takiego nie zdradzała, zresztą Howard był takim człowiekiem, z którym nie dało się być w negatywnych relacjach. Samo puzzlowanie poszło jej zaskakująco lekko i przyjemnie, czego kompletnie się po sobie nie spodziewała. Być może wynikało to z tego, co ostatecznie ujrzała przed sobą, gdy już udało jej się skompletować obrazek - na pierwszym planie oczywiście był złoty znicz, ale w tle znajdowała się mapa szkolnych korytarzy, po których żwawo zasuwała patronusowa akromantula. Widok był bardzo związany z nią samą, a tym bardziej cieszył ją przez to, że nie dotknął ostatecznie niczego przesadnie osobistego.
Nie umiała powstrzymać cichego parsknięcia, słysząc dowcip o Morganie, tym bardziej, że podejrzewała poważne konotacje między imieniem Davies a bohaterką arturiańskiej legendy. Obejrzała się przez ramię na @Morgan A. Davies i uśmiechnęła się puszczając jej oczko. Mimo to kiedy wróciła wzrokiem do swojego pudła westchnęła ciężko. Byłoby niegodne przyznać się, jakim się było spierdolcem w kwestiach artystycznych, ale puzzle wymagały ponoć dozy inteligencji, a Harlow o sobie miała mniemanie jak stąd na Pluton więc jakieś wyzwanie mogłyby stanowić puzzle? Bardziej obawiała się tego co pokażą zaczarowane klocki ujawniając jej zainteresowania, bo ostatnio te ograniczały się głównie do pościeli i wanny. Wysypała układankę na blat i zaczęła układać bezmyślnie jak małpa, a jak się miało okazać chyba równie rezolutna jak szympansy szybko poradziła sobie z zadaniem. Migotliwa powierzchnia puzzli przedstawiała wielki cynowy kociołek obstawiony przeróżnymi składnikami warzelniczymi, piękny zestaw mieszadeł, kolb i chochlę wirującą leniwie w turkusowym eliksirze na powierzchni którego kłębiła się błękitna mgła. Nie umiała powstrzymać się przed próbą zgadnięcia co to za eliksir, nie poświęcała jednak wiele uwagi temu co się działo na lekcji. Była zakopana w swoich myślach po uszy już od dobrych kilku dni - bardziej nieobecna niż obecna. Podniosła wzrok na nauczyciela i odłożyła puste pudełko na krawędź ławki.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Słowa - wiele z nich wydobywało się z ust Ezry, niewieloma w istocie należało się przejmować, choć osoby w pierwszym kontakcie mogły znajdować trudność w odbiorze ekscentrycznego Krukona. Słodki komplement automatycznie spłynął z jego ust, jakby sam nie zdawał sobie sprawy z własnego działania. Przyszedł na tyle późno, że profesor nie zostawił mu zbyt wiele czasu na poznawanie nowej koleżanki. Zabębnił palcami o blat, uśmiechając się pod nosem na nieśmieszny żart nauczyciela. Dobrze było być na działalności artystycznej. Prawie jak w domu. - Oczywiście, że zgaduję, za kogo ty mnie masz? - oburzył się żartobliwie, odciągając wymownie niebieski kołnierzyk i zerkając na nią co chwilę znad układanki, którą otrzymał. Jego puzzle po prostu nie chciały z nim współpracować. A jeśli nie chciały, to Ezra bardzo szanował ich autonomię i nie toczył walki o złamanie wolnej woli. Zresztą prośby i groźby niewiele by tu dały, więc Clarke ani myślał nadwyrężać umysł dla wadliwych puzzli. Dlatego fragmenty układanki w gruncie rzeczy pozostawił ledwie co ruszone, bardziej skupiając się na obserwowaniu towarzyszki zajęć niż ciągle zmieniających się wzorów, od których można byłoby dostać oczopląsu. - Najbardziej z hiszpańską Ameryką kojarzy mi się Meksyk. Mój... były partner jest z Meksyku. Ale ty - nie chcę zabrzmieć protekcjonalnie, rzecz jasna - ale nie wyglądasz na taką, co ma w sobie "gen okrucieństwa", jak mówią o ludziach z Tecquali. Więc... - Zerknął pobieżnie na puzzle, które dostała dziewczyna, szukając tam chociaż drobnej podpowiedzi. Zainteresowania wiele mówiły o człowieku. - Soletrar. Pasowałabyś na ich uczennicę. Może Brazylia? Lub Kolumbia? - strzelił w pierwsze nazwy, które mu się kojarzyły. Już nawet nie udawał, że interesuje się przebiegiem lekcji... Gdzieś tam w tle szumiały mu inne rozmowy. To był w zasadzie pierwszy raz od całkiem dawna, gdy Clarke zaangażował się w poznawanie nowej osoby i szkoda byłoby mu to marnować. - Cóż... Najwyraźniej jestem tak interesującą personą, że puzzle nie mogą mnie rozszyfrować - stwierdził gładko i puścił jej oczko, wzruszając ramionami. - Myślisz, że jakbyś w moich znalazła element pasujący układem, to dostosowałby się jednak do twoich puzzli? - zapytał hipotetycznie, spoglądając na tę nieestetyczną dziurę w układance Puchonki, nie mając jednak jak tej teorii sprawdzić. Co więcej, najwyraźniej profesorowi w tym momencie rzuciło się w oczy obijanie Ezry; Clarke jedynie potulnie pokiwał głową, wszak pięć minusowych punktów dla domu było karą odpowiednią dla tego poziomu karygodnej ignorancji... Mrugnął jeszcze dwa razy, żeby nauczyciel miał pewność, że Ezra przyjął do serca krytykę. A potem z czystym sumieniem obdarzył koleżankę jeszcze szerszym uśmiechem. - Więc, skoro jesteś z tak daleka, co robisz w Hogwarcie?
Układanie puzzli to nie było to, czego Cassius spodziewałby się po zajęciach z Howardem, ale o dziwo nie marudził aż tak bardzo jak powinien. Wysypał przed siebie wszystkie kawałeczki, w istocie bardzo zaciekawiony tym co zobaczy jak już zdoła je ułożyć. Zerknął tylko w przelocie na Dynie, która radziła sobie całkiem nieźle. - Więc to to porabiasz wieczorami? - Zagadnął ją niby to mimochodem, chociaż na jego ustach znalazła się także odrobina zaczepności w oferowanym jej uśmiechu. Chciałoby się dodać „kiedy nie siedzisz ze mną”, ale chyba nie trzeba było. To się rozumiało samo. Jego obrazek bardzo szybko zaczął nabierać kształtów, chociaż układał kolejne kawałki raczej mimochodem, leniwie. Nie były to mugolskie puzzle, ani nawet zaczarowane z odgórnie założonym obrazkiem. Nie mógł więc oszukiwać i radzić sobie nieco lepiej z uwagi na pamięć fotograficzną. Nic więc dziwnego, że Dynia poradziła sobie szybciej, a on nawet gdzieś po drodze zdołał strącić dłonią kilka kawałków układanki. Pochylił się, aby zajrzeć pod ławkę i nie dość, że znalazł wszystkie puzzle to też trochę hajsu. Jakie to było dziwne. - Patrz. Po co ja w ogóle pracuje jak kasa leży nawet między puzzlami, a wyzutą gumą do żucia? - Mruknął, przesuwając pomiędzy nich kilka złotych monet i wracając do układania. Jego obrazek przedstawiał ni mniej ni więcej, a sztalugę z bardzo bliskiej perspektywy. Nie było tam nagości, jeszcze nie, można by rzec. Póki co jedynie zarys człowieka i wyciągnięta w kierunku płótna dłoń ubrudzona od czerni, szarości i bieli. Jego dłoń. Zastygła w bezruchu. Zmarszczył nieco brwi, jakoś zawiedziony, że to co widzi nie jest w ruchu. Zajrzał zaraz w to, co miała Dina. - Czuje się zawiedziony, że nie widzę tam siebie. - Zagadnął, ale było widać, że tym razem nie próbuje jej prowokować. Zwłaszcza, że jednocześnie przesunął dłonią po jej przedramieniu, chcąc spleść razem ich palce. Jak dziwnie…
Etap I - Układanie Magicznych Puzzli Kostki: 2 i 5
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Etap I - Układanie Magicznych Puzzli Kostki: 3 i E
To co mówił profesor Foster właściwie wpuszczał jednym uchem, a wypuszczał drugim. Wiedział, że to zapewne jakiś miły, ale niezbyt znaczący wstęp, a jemu nie zależało dziś na tym żeby dosłyszeć żart nauczyciela. Przyszedł tu dla sztuki i ożywić miał się dopiero w chwili kiedy owa sztuka wejdzie na skromne salony klasy artystycznej. Kiedy okazało się, że w owym pudełeczku znajdowały się puzzle, zmarszczył nieco brwi i popatrzył na nauczyciela pytająco; nie skomentował jednak, jedynie wyrzucał sobie, że może powinien był nieco uważniej go słuchać bo wówczas pewnie tak by go to nie zdziwiło. Nie marudził, lubił podobne układanki, choć trzeba też przyznać, że nie było to coś na co miałby dziś ochotę. Zabrał się do pracy, ale szybko okazało się, że nie jest to bynajmniej łatwe, bo magiczne puzzle non stop zmieniały swój wzór. Raz zdawało mu się, że na kawałku który właśnie trzyma w ręce dostrzega fragment obiektywu aparatu, innym razem – witki sportowej miotły albo kawałek złotego skrzydełka należącego do wiadomej piłeczki. Naprawdę nawet głupie puzzle dostrzegały jego rozdarcie? Rozmowa z Alise, którą przeprowadzili podczas ferii dodatkowo je pogłębiła, choć dziewczyna na pewno nie miała nic złego na myśli. Zaczął zastanawiać się czego chce od życia i czy na pewno to, co do tej pory stanowiło jego plan, było optymalnym wyborem. Widocznie jego myśli musiały być naprawdę głośne. Zirytował się na układankę, choć trudno orzec czy zniechęciła go trudność z ułożeniem, czy może frustracja tym z jaką łatwością zwykły przedmiot rozgryzł jego dylematy. Porzucił puzzle w połowie i z niewyraźną miną oparł się o ścianę, ani myśląc układać je dalej. Miał to w nosie.
Uniosła sceptycznie brwi na jego komentarz odnośnie swoich doskonale ukłądanych puzzli. - Myślę, że dobrze wiesz co porabiam wieczorami. - mruknęła sugestywnym tonem, bo już kto jak kto ale Swansea to miał absolutny monopol na jej wieczory. Ułożywszy swój cynowy garniec z błyszczącymi kolbami podparła się łokciem o ławkę i zajrzała co tam Cass układa na swoim blacie. Harlow przejawiała talent w chaosie, jej mózg produkował iskry inteligencji tam, gdzie nie było to oczekiwane, niestety kosztem tego, że gdy to było oczekiwane iskry nie pojawiały się niemal nigdy. Ciężki żywot gęsi. Złączyła kolana, patrzcie ją jaka święta, kiedy głowa ślizgona zanurkowała pod blat w poszukiwaniu strąconych puzzli. Nie to, żeby jej nie widział z tej perspektywy, co więcej, nawet miała na sobie majtki, a jednak koncepcja świecenia krokiem po oczach na lekcji sztuki wykraczała poza jej umysłowy ogar. - Przyda się. - wzruszyła ramionami na te kilka monet. Wyprztykali się zdrowo z mamony na wyjeździe, każdy grosz się przyda. Obserwowała co tam mu się w tych jego puzzlach objawia i wcale jej widok nie zaskoczył. Choć może trochę fakt, że nie było tam cycuchów, ani wypiętej dupy. - I vice versa. - uniosła brwi, zamknęła jednak dłoń na jego dłoni, drugą przykrywając ich splecione palce - Trochę się cykałam co tu będzie... - mruknęła bardzo cicho do jego ucha nachylając się w jego stronę, po czym pościła mu ledwie zauważalne oczko.
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
— Na to nigdy nie jest za późno, nie? — odparł na pytanie dziewczyny, wciąż szczerząc zęby w szerszym uśmiechu. — A tak na serio, byłem zwyczajnie ciekaw czym Forester nas dziś uraczy. Tak po cichu liczyłem na coś z muzyką, ale chyba będę musiał się obejść smakiem. — Wzruszył barkami, tyrpając po raz drugi pudełko z niewiadomą zawartością; mimo wszystko wcale jednak nie wyglądał na rozczarowanego czy coś. Rozmowę trzeba było jednak przerwać nim miała szansę bardziej się rozwinąć, bo właśnie rozpoczęła się lekcja. Suchar, którym na początku uraczył ich profesor, sprawiał, że sama Sahara przy tym wymiękała. Nie dało się wprawdzie odmówić Foresterowi umiejętności sprzedania nawet tak niskich lotów żartu, ale reakcja Fitzgeralda była bardzo podobna do tej jaką skwitowała ten dowcip Krukonka obok; różnicą był jedynie fakt, że on dodatkowo uniósł brew. Po tym małym przerywniku mogli przejść do pierwszego zadania na dziś, czyli zawartości tajemniczych pudełek. Okazało się, że skrywają one w sobie… puzzle. Trzeba przyznać, że nie spodziewał się, iż na zajęciach artystycznych będą się czymś takim zajmować, ale absolutnie nie miał zamiaru narzekać na taki obrót spraw – zawsze to coś innego, a i przecież zadanie samo w sobie zapowiadało się na dość przyjemne. Bez zbędnej zwłoki wysypał na ławkę elementy swojej układanki; początkowo puste kawałeczki szybko zaczęły tworzyć obraz, oczywiście o tematyce quidditchowej, a jakże. Boisko, miotła sportowa, złoty znicz, takie tam. Rudzielec zaskakująco mocno wkręcił się w całe to układanie i szło mu to naprawdę sprawnie, kątem oka dostrzegając, że puzzle Viol z kolei jakoś ani trochę nie kwapią się do współpracy z nią. I to na tyle bardzo, że ostatecznie zwróciło to nawet uwagę profesora. Zdążył już prawie uporać się ze swoją układanką, gdy dziewczyna go zagadnęła. — Myślę, że lepiej niż to… — nie dokończył, bo wykonanym jednocześnie ruchem dłoni strącił sobie na ziemię część jeszcze luźnych luźnych elementów. Niezrażony jednak jedynie wzruszył ramionami oraz parsknął cichym śmiechem na swoją niezdarność, po czym zrobił nura pod stolik, żeby zebrać zrzucone kawałki. Nie tylko udało mu się odnaleźć wszystkie co do jednego, ale również galeony w liczbie dziesięciu, które ktoś musiał zgubić. — No i ładnie — mruknął z uniesionym kącikiem ust, chowając monety do kieszeni, po czym wrócił do puzzli, których skończenie nie zajęło mu już zbyt długo. Widok jaki się przed nim ukazał nie był ani trochę zaskakujący – ani dla niego, ani zapewne dla kogokolwiek, kto go choć odrobinę znał. Wprawdzie miał zdecydowanie więcej zainteresowań niż tylko quidditch, ale nie da się zaprzeczyć, że ten sport był jednak jego największą pasją.
Dzisiejsza młodzież nie znała się na żartach. Tak pomyślał Howard, bo uważał, że merlinowe dowcipy wychodziły mu świetnie. Forester nie przeszkadzał uczniom w ich po feriowych dyskusjach i nie miał o to żadnych pretensji. To były przyjemne luźne zajęcia, bo przecież DA takie było, zwłaszcza dzisiaj. Chodził między ławkami, stukając swoją laską. Nie przysłuchiwał się ich rozmową, nieszczególnie go one interesowały. Uważał, że młodzież po dwutygodniowych feriach powinna nieco wygadać i rozruszać szare komórki, a nie spinać się i martwić jakimiś testami. Sam miał ochotę na dłuższy wypoczynek, a najlepiej na wieczorek jazzowy w pięknym towarzystwie - te wypady nigdy mu się nie znudzą. Sala cały czas była otwarta, profesor oczekiwał spóźnialskich. Pudełeczka z puzzlami czekały! Jego uwagę zwróciła jasnowłosa @Clementine Wright, której współczuł, bo Howardowi Foresterowi zegarek nigdy nie stanął. Uśmiechnął się do niej, mówiąc, że zdarzają się takie sytuacje (ale nie jemu - tego nie powiedział) i wręczył młodej damie puzzle. Nie spodziewał się więcej zbłąkanych dusz, a jednak... dwóch gryffonów, postanowiło @Maximilian Brewer, @Bruno O. Tarly mieć kulturalne wejście. - Poetycko panowie, to lubię. - Odparł profesor zadowolony z tak artystycznego języka wychowanków Gryffindora. Dał znać, żeby weszli i odkłonił się im ładnie, wręczając puzzle. Nikt nie narzekał na lekcje, znalazło się paru leniwców lub tak zwanych "spryciarzy", których ukarał minusowymi punktami, ale poza tym szło im świetnie. Nim zapytał wszystkich, czy ułożyli i są gotowi na kolejny etap zajęć, starał sobie przypomnieć drugą zwrotkę, czwarty wers piosenki "Nostalgiczna Jesień", zespołu "Stare Tiary", ale pamiętał tylko: "Jak wiatr, jak wiatr unosi się ten stary gnat"; nie był do końca pewien tego "gnatu". Coś mu tu nie pasowało. Przysiągłby, że zna każdy utwór na pamięć! - Teraz podzielimy się na tych bardziej uzdolnionych z zaklęć i mojego przedmiotu, ci będą mogli nauczyć się Imaginem Animati. Zaklęcie to ożywia obrazek, w tym przypadku wasze puzzle, będą one wykonywać podstawowe ruchy lub gesty, tego, co przedstawiają. A pozostali zabiorą się za ekspresyjne, opowiedzenie o swoich zainteresowaniach. - Wyjaśnił wszystko pokrótce i uśmiechnął się, nasuwając ponownie okulary na nos.
Etap II
Znając życia pewnie coś tu pomieszałam, jakby co napiszcie pw. Bo nie ogarniam. xD 1. Kodzik kopiujecie kochani| Jeśli pominęłam kogoś lub coś ważnego to przepraszam i przede wszystkim przeprasza za obsuwe w terminie. 2. Pytania do @Prudencia Rosario 3. Termin odpisów do 20.03 do 23:30 (mogę przedłużyć, jak ktoś będzie chciał - nie ma problemu). 4. 10 galeonów, które niektórzy mogli zdobyć - proszę sobie rozliczyć samemu w tym temacie stan konta 5. Założyłam, że puzzle dostosowują się do waszych zainteresowań, ale nie poruszają się, w sensie obrazek się nie rusza - żeby nie było niejsności. On tylko się zmienia, podpasowując do zainteresowań (tak to rozumiem).
Ważne informacje, zaklęcia Imaginem Animati mogą nauczyć się osoby, które mają z zaklęć 0 punktów i z działalności artystycznej 5, a ci którzy nie mogą interpretują obrazek. Uczniowie i studenci, którzy mogą nauczyć się zaklęcia, nie interpretują już obrazka. Każdy z was używa tylko jednego kodu, czyli NIE robicie dwóch czynności. Jeśli coś jest nie zrozumiałem pisać do mnie na pw. I ważne tym od interpretacji obrazka, obrazek puzzli może ożywić wasz kolega (jeśli ma dobre kostki) z ławki lub profesor tu możecie sobie wybrać. Jeśli ktoś umie zaklęcie lub nie chce się nauczyć zaklęcia i woli sobie interpretować obrazek to śmiało wolna ręka, ale zaznaczcie mi to w kodzie, wtedy nie dostaniecie punktu z zaklęć i DA, a dwa punkty z DA (tak Ci co mają dobre staty w kuferku mają konto VIP i mogą sobie wybierać :P )
Jeśli możesz nauczyć się zaklęcia użyj tego kodu:
Kod:
<zg>Etap II - Zaklęcie Imaginem Animati </zg> <zg>Kuferek: </zg> punkty kuferkowe z zaklęć i działalności artystycznej <zg>Kostka: </zg> [url=tu wklei link]tu wpisz wynik[/url] <zg>Dodatkowo: </zg> tu wpisujecie czy macie +1 do oczka czy -1 lub brak.
Kostki zaklęcie:
Spoiler:
1 lub 2 - Zaklęcie w ogóle ci nie wychodzi, nawet jakbyś się starał z pięćdziesiąt razy je rzucić — nic z tego kolego. Profesor zauważa twoje wytrwałe trudy, machania różdżką, przez które zaraz wydłubiesz sobie oko, jeśli nie przestaniesz. Podchodzi do ciebie i instruuję jak poprawnie rzucić zaklęcie. Rzuć jeszcze raz, jeśli ponownie wylosujesz kostkę 1 lub 2. Profesor zwyczajnie w świecie rzuci za ciebie to zaklęcie.
3 lub 4 - Rzucasz zaklęcie, ale pierwsza próba nie przynosi żadnych rezultatów. Dopiero za drugim razem różdżka chyba nieco cię posłuchała i wykrzesuje z siebie odpowiednią ilość magii, ale nie wystarczającą. Obrazek ożył w połowie. Rzuć jeszcze raz kostką: parzysta — udaje ci się naprawić ten błąd, możesz pomóc komuś w potrzebie, jednak musisz rzucić ponownie kostkami na zaklęcie | nieparzysta — niestety coś masz dziś za mało mocy. Profesor ożywia obrazek za Ciebie|Lub poproś kogoś o pomoc. Niestety nie udało ci się opanować zaklęcia.
5 lub 6 - Twoje zaklęcie udaje ci się bez problemu. Jesteś mistrzem ożywiania puzzlowych obrazków. Możesz być z siebie dumny! Jeśli komuś nie wyszło zaklęcie, możesz pomóc tej osobie. Nie musisz ponownie rzucać kostkami - jesteś na to za dobry!
Jeśli nie możesz tego kodu:
Kod:
<zg>Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli</zg> <zg>Kuferek: </zg> punkty kuferkowe z DA (za każde 10 punktów z DA możesz dodać sobie +1 oczko do kostki) <zg>Kostka: </zg> [url=tu wklei link]tu wpisz wynik[/url] <zg>Dodatkowo: </zg>tu wpisujecie czy macie +1 do oczka czy -1 lub brak.
Kostki interpretacja ułożonego obrazka z puzzli
Spoiler:
1 lub 2 - Obserwujesz swój ruchomy obrazek, który przedstawia twoje zainteresowania, tak ci się wydaje, ale nie jesteś pewny, ponieważ puzzle jakoś szybko się poruszają. Zbyt chaotycznie i na pewno coś z nimi jest nie tak. Nie potrafisz opisać tego normalnie, a co dopiero ekspresyjnie. Nic nie przychodzi ci do głowy. Brak weny, pustka, to nie jest twój dzień. Jednak za brak weny profesor nie zamierza cię karać. Na pewno będziesz musiał zjawić się na jego kolejnych zajęciach i będziesz do niczego "nieprzymuszanym" ochotnikiem.
3 lub 4 - Patrzysz na obrazek z puzzli. Zastanawiasz się, czy na pewno przedstawia twoje zainteresowania. Serio interesujesz się ubraniami swojej babci? Jednorożcem na tęczy? Gazetami pożółkłymi twoich sąsiadów? Zdecydowanie coś tu jest nie tak. Starasz się twórczo to zinterpretować, opisać, wyrazić w barwnych słowach. No nic, starałeś się.
5 lub 6 i więcej... - Obrazek z puzzli zdecydowanie przedstawia twoje zainteresowania. Opowiadasz pokrótce o nich z pasją, przedstawiając to nieco w teatralnym świetle. Genialnie! Profesor jest z ciebie zadowolony i podaje cię reszcie za przykład. Na pewno zasłużyłeś na 5 dodatkowych punktów dla swojego domu.
Alise L. Argent
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Pomysł na lekcje przypadł jej do gustu, chociaż nie układała już puzzli tak często, jak miało to miejsce za dzieciaka. Przysłuchiwała się chwilę rozmowie rodzeństwa, zerkając też w stronę znajdującej się naprzeciw ławki, gdzie tkwił gryfon ze znajomymi. Przesuwając też błękitnymi oczyma po sali — zauważyła Elijah, który nie wiadomo skąd i kiedy właściwie znalazł się w sali, posyłając mu krótki uśmiech na dzień dobry. Wciąż była trochę zła, że brakowało jednego puzzla na łbie ciemnego smoka. Przesunęła palcami na po karku, zgarniając wcześniej pukle złotych włosów do tyłu i zacisnęła usta. Nie była jakąś przesadną perfekcjonistą, ale na Merlina, dlaczego akurat element ze smoczym łbem postanowił gdzieś zginąć? - Zabije mnie to. Biedny Rogogon, uciąć mu tak głowę.- zamarudziła cicho pod nosem, odwracając głowę to na puzzle krukona, to na obrazek stworzony przez jego siostrę. Szło im lepiej niż jej. Z zaciekawieniem obserwowała powstałe z ich zainteresowań obrazy. Howard znów zaczął mówić. Gdy nadeszła jej kolej — smoki zmieniły się w jakieś dziwne foremki po babeczkach, które poza uroczymi papierkami, były przypalone i krzywo polane lukrem. Uniosła, bo, bo wcześniej wcale nie interesowała się pieczeniem i była urodzonym kucharzem, więc skąd ta nagła zmiana? Coś ją rozproszyło czy może obrazek w jakiś magiczny sposób wziął się za ilustrowanie zainteresowań innego ucznia, który siedział w pobliżu? Czując na sobie nauczycielskie spojrzenie, uśmiechnęła się i zaczęła improwizować, co wyszło jej dość przekonująco — zwłaszcza z dodaniem gestów, jednak widać było jej brak obeznania jeśli chodzi o. Odetchnęła głośno, gdy odszedł sprawdzać następne prace i przesunęła dłońmi po twarzy, opierając się wygodnie na krześle. - Chyba puzzle nie są moją najmocniejszą stroną jednak, jeśli nie układam ich w domu. Jak wasze interpretacje lub zaklęcie? Rzuciła z ciężkim westchnięciem, wracając wzrokiem do dwójki Krawczyków.
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: 2 Kostka: 4 = 3 Dodatkowo: - 1
Cassius Swansea
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Niewielkie blizny łobuza weterana, dość często ma ślady farby na dłoniach. Na lewej dłoni nosi prostą i cienką złotą obrączkę.
Nie mógł się z nią spierać. Co porabiała wieczorami faktycznie wiedział, nie miał jednak wpływu na to co robiła poza tym czasem, ale może to i lepiej. Ona warzyła sobie eliksiry na kaca w kociołku, on mazał paluchami po płótnie i mieli jakąś równowagę w tym swoim pokracznym związku. Niezależnie od tego jak bardzo Cassius byłby samolubny, zawłaszczający i porąbany to nie byłby w stanie egzystować z drugą osobą dwadzieścia cztery godziny na dobę i siedem dni w tygodniu. Najlepiej świadczył jego zbiór malarskich wstydów ukrytych za wnęką w szafie. Potrzebowali przestrzeni. Na szczęście ślub w Vegas był tylko ślubem w Vegas. - A co miało być? - Zapytał, w odpowiedzi na jej słowa również unosząc brwi. - Ciężko byłoby interpretować dziką orgię. - Uniósł jeden kącik warg w uśmiechu, chociaż głowę już miał zajętą przemową, do której niejako zmuszał ich Howard. Cassius nie był wielkim fanem udzielania się na forum całej klasy, co najpewniej już niejednokrotnie udowodnił już samym faktem, że stawiał się wyłącznie na absolutne minimum zajęć. - Opowiesz za nas dwoje? - Zapytał Dinę szeptem, muskając jej ucho własnymi ustami. Nietrudno było się domyślić, że po wyjazdowych wojażach on w głowie miał wyłącznie ją. Czerpał przyjemność już nawet z tak prostego gestu jak splecenie palców, dlatego kiedy już został wywołany do interpretowania, posłał Harlow spojrzenie męczennika. Okazało się, że najwidoczniej niepotrzebnie, bo poradził sobie śpiewająco. W zasadzie, opowiadanie o własnej pasji, którą było się przesiąkniętym aż do cna już z założenia powinno być proste. Zajął swoje miejsce, starając się nie uśmiechać durnie, kiedy Forester spróbował postawić go jako przykład dla innych. - Widzisz, ucz się od tatusia. - Szepnął do Diny tonem, który daleki był od przykładnego.
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: nie ma znaczenia Kostka: 6 Dodatkowo: -
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Rozglądała się po sali, gdy do sali weszło parę spóźnialskich, z których twarze dwóch kojarzyła z pokoju wspólnego. Przez chwilę przyglądała się im, aż jeden nie mrugnął do niej z uśmiechem. Zmarszczyła brwi, nie do końca rozumiejąc, o co mu chodzi, jednocześnie nieznacznie się rumieniąc i odwracając wzrok z lekkim uśmiechem. Bycie nowym naprawdę potrafiło być upierdliwe. W końcu wszyscy mieli ułożone puzzle, a profesor kontynuował zajęcia. Poniekąd chciała spróbować nowego zaklęcia, ale nie będąc często na lekcjach Forestera, a do tego mając wcześniej problem z ułożeniem puzzli, nie dziwiła się, że jej zostało opisanie obrazka. Profesor uprzejmie ożywił go, ale dla Lou nie była to wielka pomoc. Coś było z nimi nie tak od samego początku, ale teraz przechodziły najśmielsze wyobrażenia najgorszych zajęć. Obrazek nie dość, ze się ruszał, to nieustannie zmieniał, a przecież naprawdę nie miała tylu zainteresowań. W tej chwili tak bardzo zależało jej na tym, żeby nie pogrążyć się przed nowym profesorem, że mogłaby wierszem mówić o sporcie, ale nie potrafiła znaleźć żadnych słów. Nieustanne zmiany obrazka skutecznie utrudniały skupienie się. Ostatecznie uśmiechnęła się przepraszająco i usiadła na miejscu, marząc o tym, żeby lekcja już się skończyła. Jedynym pocieszeniem był brak ujemnych punktów, choć została zmuszona do stawienia się na następnych zajęciach, co podobno nie było karą. To się dopiero okaże.
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: 1 Kostka: 2 Dodatkowo: brak
Istniało niestety wysokie prawdopodobieństwo, że gdyby mieli dzielić ze sobą każdy dzień, każdą chwilę i każdy oddech ich żywot byłby krótki. Gorący, a i owszem, ale krótki. Pozabijaliby się jak nic jeszcze przed Wielkanocą. - Gołe baby. - odparła z prostotą obserwując niezdecydowanie dłoni wymalowanej na jego puzzlach.- Coś byś wymyślił. - prawda taka, że w ogóle nie sądziła, że będzie miał z tym problem. W galerii widziała go raz i to było jednocześnie zbyt dużo Cassiusa w swoim żywiole i zbyt mało takiego widoku w życiu. Kiedy już był skłonny opowiadać o swoich dziełach, pasjach i podnietach robił to w sposób tak charyzmatyczny, że trudno było go nie słuchać. Problem polegał na tym, że się tak go słuchała, że nie przemyślała własnej wypowiedzi. Kiedy usiadł do ławki pokręciła głową uderzając go wątłą pięścią w kolano z rozbawieniem. Taki maruda, nie dam rady, zrób za mnie - nygus i tyle! Kiedy przyszła jej kolej coś tam nazmyślała o swojej pracy starając się znaleźć w niej cokolwiek wartego interpretacji. Nie była mówcą, była naukowcem - bez konkretnych wytycznych, punktów, wymierników gubiła się kompletnie w związku z czym można ją było ją pochwalić za dobre chęci acz erudycję zerową. - Chyba tatuś musi mi jakieś zajęcia wyrównawcze zorganizować. - uniosła brwi wracając do ławki. Już on dobrze wiedział jakie. Albo i nie wiedział - bo zamierzała go poprosić rzeczywiście o korepetycje z działalności artystycznej. Tak być nie może, że aż tak odstaje od niego poziomem, to się nie godzi.
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: 0 Kostka: 3 Dodatkowo: brak
Zadanie z układaniem puzzli poszło mu całkiem sprawnie. Nie do końca miał pewność co też może znaczyć obrazek, który widział. Wciąż zmieniał swoją postać i nawet nie nadążył za nim. Rozejrzał się po innych uczniach. Niektórzy nawet nie zdołali sobie poradzić z ułożeniem puzzli. Zaczął się zastanawiać, jak sobie poradzą w takim razie z następnym etapem, kiedy nauczyciel przerwał jego rozmyślenia, oznajmiając, co teraz będą robić. Czy był na tyle dobrym uczniem, by rzucać zaklęcie? Nie. Nie znał się zbyt dobrze na działalności artystycznej. Zazwyczaj nawet nie uczęszczał na te zajęcia, ale tym razem zmienił. Jak to dobrze, że była inna opcja niż rzucanie zaklęcia. Wtedy by przepadł w butach! A szkoda byłoby zniszczyć działo, nad którym tyle czasu się męczył. - Nie wiem jak ty, ale ja będę interpretował - mruknął do dziewczyny. Tej to było dobrze. Niezbyt wiele miała do interpunkcji. Z należytą uwagą słuchał tego, co mówią inni uczniowie o swoich pracach. Niektóre z nich były naprawdę ciekawe a inne wręcz dziwaczne. Nie wiedział, co powinien opowiedzieć o swoich puzzlach, ale postanowił zaryzykować. Tego, co nie dopowiedział, nadrobił swoim urokiem osobistym i gestykulacją. Jak okazało się potem- mało brakowało, ale jednak mu się udało jakoś z tego wybrnąć. Miał tylko nadzieję, że i jego sympatycznej koleżance się wszystko uda. - Nie jest tak źle, nie? Myślałem, że będzie gorzej - westchnął, a w jego głosie można było wyczuć ulgę. Co dalej?
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: 1 Kostka: 4>5 Dodatkowo: +1
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
- Tarota, bo co innego? - stwierdził Max i uśmiechnął się krzywo pod nosem, kiedy dostrzegł, najpewniej, swój zagubiony puzzel. Już chciał wdać się w pogawędkę z dziewczyną, przy której go dostrzegł, gdy przyszła pora na jakieś zaklęcia - to akurat, jakimś, kurwa, cudem znał i jeszcze gorsze interpretowanie własnej pracy. Spojrzał na puzzle, jakby chciał zapytać, co właściwie przedstawia to, co leży przed nim, ale nie miał bladego, kurwa, pojęcia, co właściwie mógłby powiedzieć. Hej, ludzi, patrzenie, no ja pierdolę, wróżby? Skrzywił się lekko, bo w tym akurat nie był dobry, mógł czytać przyszłość i znaki, to było dla niego właściwie oczywiste, ale takie opowiadanie o tym, co miał przed nosem i co dokładnie przedstawiał dany obrazek? Chyba sobie kpili. Nic zatem dziwnego, że ostatecznie wzruszył ramionami na znak, że nic o tym nie powie, no, chyba że miał rzucać czymś równie mądrym co: chuj, dupa i kamieni kupa, bo dokładnie to był w stanie przeczytać z własnej pracy. Widać lepiej szło mu z układaniem puzzli, niż określaniem, czego one właściwie od niego chcą, bo niby wiedział, ale tak jakby, kurwa, nie do końca. Szkoda tylko, że w związku z tym z miejsca musiał być jakimś jebanym ochotnikiem na kolejnych zajęciach, to dopiero była tragikomiczna farsa, której na pewno nie chciał się poddawać.
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: 1 Kostka: 1 Dodatkowo: -1 (to tak się da?)
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: 6 Kostka: 1 Dodatkowo: + 1
Dobre złego początki - spokojnie można było tak powiedzieć. Bo chociaż obraz ułożył się właściwie sam, puzzle miały się świetnie, a ona przypatrywała się im z uśmiechem, to kiedy przyszła pora na ich interpretację, wszystko zaczęło się po prostu mieszać, a dziewczyna spoglądała na ten obraz starając się złapać z niego cokolwiek, o czym mogłaby opowiedzieć. Zamiast tego niepewnie rozchylała wargi, szukając chyba jakichś słów, ale żadnych nie znajdowała, nic jej do tego nie pasowało, wszystko wydawało się jakieś miałkie i nijakie, jakby nic się za tym nie kryło. Nie była w stanie opisać w żaden sposób tego, co widzi, nawet w najprostszych słowach, które byłyby w stanie oddać to, co widziała i to wcale jej się nie podobało. Nie bardzo wiedziała, co ma z tym fantem zrobić, toteż ostatecznie zagryzła wargę i pozwoliła po prostu na to, żeby profesor uznał ją za ochotnika do następnych zajęć. Szkoda, że zaczęła z wysokiego C i spadła z wysokiego konia.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Śmieję się jeszcze zadowolony, że Boydowi nie udało się faktycznie ułożyć nic tymi swoimi łapskami, które pewnie bardziej by się nadawały do roboty jakby były już nie powiem czym. Nessie oczywiście jak zwykle wszystko poszło śpiewająco. Ale potem jeszcze bardziej się chircham, kiedy to Nessa pochyla się gdzieś nade mną, żeby pomóc mojemu przyjacielowi, ale ten już chyba tak to sknocił, że nawet ona nie może tego uratować. Więc nie mogę opanować śmiechu, tym bardziej, że nawet Howard za przekleństwa Boyda karze go srogo za niewykonywanie pracy. Ale po chwili już kolejne zajęcie; wydawać się może, że teraz interpretacja obrazka może być całkiem łatwa, szczególnie, że już wcześniej ułożyłam je nadzwyczaj szybko. I faktycznie kiedy jest moja tura opowiadania z gracją opowiadam wszystkim o tym jak bardzo lubię piwko, przy czy m klepię po ramieniu mojego irlandzkiego brata, by pokiwał na to skwapliwie głową, gadam dalej, że całkiem lubię transmutację, nad czym w sumie nie skupiam się jakoś mocno, bo przecież to nie jest takie interesujące jak fakt, że moje piwerko zmienia się w ghula. Dlatego raczę całą klasę kilkoma opowieściami o Fillinie Juniorze śpiącym w naszej wannie i dodaję jakąś anegdotkę o naszym współlokatorze. Howard najwyraźniej jest pod wrażeniem mojej płynnej paplaniny dając mi za to dodatkowe punkty.
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: - Kostka: 6 :') Dodatkowo: -
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: 0 Kostka: 5 Dodatkowo: BRAK
Oczywiście, że był bardzo niezadowolony z tego, że tak fatalnie mu poszło z układaniem puzzli i w dodatku nie z jego winy, tylko z winy zjebanych puzzli, a ponieważ Fillinowi było bardzo do śmiechu, to musiał go zdzielić za to przez łeb, upewniwszy się wcześniej, że Howard nie patrzy, bo przecież nie chciał stracić wszystkich punktów, które zarobili dla Gryffindoru pilniejsi koledzy. Mimo wkurwienia był trochę wdzięczny Nessie za próby pomocy, które jednak również nie przyniosły żadnych efektów, więc coś tam tylko wymamrotał w podziękowaniu, zagłuszony przez obsmarkującego się z uciechy Fillina, i czekał na kolejne polecenie od profesora. Było ono, jak się wkrótce okazało, bajecznie proste, bo wystarczyło zinterpretować obrazek i opowiedzieć o nim; gdy nadeszła jego kolej, nauczyciel machnął mu nad ramieniem różdżką i nagle puzzle z kupki nieszczęścia zmieniły się w piękny ruchomy obraz przedstawiający przechodzące w siebie płynnie obrazy, a mianowicie lecący na miotle zawodnik pikował w dół, by następnie zanurkować w imponującym kuflu wypełnionym po brzegi Guinnessem, podnoszonym po chwili do ust przez Fillina. Były to zatem trzy jego największe życiowe pasje: sport, alkohol, i głupi leprechaun ze Slytherinu. Z reguły to mówca był z niego kiepski, ale gdy przyszło mu opowiadać o takich wspaniałych rzeczach, uraczył towarzystwo tak barwną, kwiecistą przemową, okraszoną wybitnym humorem i anegdotami z kawalerskiego żywota wiedzionego u boku kumpla, że Howard z wrażenia prawie spadł z krzesła i nie tylko pochwalił go, ale i nagrodził pięcioma punktami, co pozwoliło mu nadrobić stratę sprzed paru chwil.
Lilyanne Scarlett Craven
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Mugolski tatuaż za uchem, przekleństwa, blizny na przedramionach i udach.
Scar też nie do końca pamiętała, skąd zna Russella. Może spotkała go kiedyś w kuchni? Albo w Hogsmeade? Nie pamiętała. Takie szczegóły w sumie nie były dla niej zbyt ważne. Nie dzieliła ludzi na kategorie. - Nie, nie chodzi o zimno. Mam uraz do sportów zimowych, więc średnio bym się bawiła na takim wyjeździe. No i miałam pracę - powiedziała, wzruszając lekko ramionami. Nie narzekała jednak. W sumie lubiła swoją pracę, więc dobrze się stało, ze w niej została. - A po co ci trolle na takim wyjeździe? Śpieszysz się na drugi świat? - zapytała, lekko rozbawiona. Jej towarzysz najwidoczniej był żądny przygód. No cóż, to chyba było typowe dla większości Gryfonów, czyż nie? I nie było to złośliwe myślenie, a stwierdzenie faktu. Bo choć podział na Domy miał według niej wiele wad, to coś jednak musiało w tym być. Gdy profesor wytłumaczył im druga część zadania, Scar na chwilę zamyśliła się. Czy chciała interpretować swoje puzzle? No nie bardzo, bo też nie bardzo było co interpretować - jedzenie było jej pasją. Z drugiej jednak strony - nie była pewna, czy zaklęcie jej wyjdzie. Niby była z nich całkiem niezła, ale to zaklęcie było związane z działalnością artystyczną, a to już nie było jej mocną stroną. Westchnęła, słysząc pytanie Russella. - Ja chyba spróbuję go ożywić. Choć nie wiem, co tu ma się ruszać - dodała rozbawiona. - Imaginem Animati - wypowiedziała zaklęcie. I o dziwo udało się. Niby tylko jedzenie, ale zaczęło pojawiać się coraz nowe. - No całkiem nieźle improwizowałeś - powiedziała rozbawiona do Gryfona, który w czasie rzucania przez nią zaklęcia zajmował się interpretacją swoich puzzli.
Etap II - Zaklęcie Imaginem Animati Kuferek: Zaklęcia - 25 pkt, DA - 6 pkt. Kostka: 4 Dodatkowo: + 1(bonus z poprzedniego etapu) czyli 5 => zaklęcie udane
Na widok swojej siostry przeżywał coś zupełnie przeciwnego niż odczucia Alise. Tak to jest, gdy ma się siódemkę rodzeństwa, a część z nich była równie żywiołowa co Wiera. Czasem aż chciało się odpocząć od tak licznej rodziny. Czasem. Bo tak naprawdę, to Krawczykowie stanowili jednak zgrane rodzeństwo, a z Wierą dogadywał się chyba lepiej niż z innymi, chociaż nie byli zbyt podobni. - Tak, bliźniacy - potwierdził przypuszczenia dziewczyny, kiwając lekko głową. Nad odpowiedzią na drugie pytanie pomyślał chwilę. - Nie da się ukryć, że jesteśmy niezbyt podobni charakterami, ale jednak potrafimy się dogadać - stwierdził, spoglądając na siostrę, która już chyba chciała coś dodać od siebie, ale w ostatnich chwili się powstrzymała. Aż spojrzał na nią podejrzliwie. Gdy dziewczyny poruszyły temat rywalizacji, on skupił się na zadaniu. Jakoś nie bardzo pociągało go układanie puzzli na czas czy coś równie absurdalnego. Zawody sportowe to jedno, ale wykonywanie na czas zadania lekcyjnego? To było poza zainteresowaniami Krukona. Słysząc słowa dziewczyny, spojrzał na jej puzzle, w których brakowało jednego elementu. Jako, że jego obrazek był już gotowy, rozejrzał się po podłodze przy ich ławce, ale też nie dostrzegł na podłodze żadnego zagubionego elementu. - U mnie też go nie widać. Dobrze, że to tylko jeden element - powiedział, nie za bardzo wiedząc co się mówi w takich sytuacjach. Nie był zbyt dobry w pocieszaniu. Jak w większości spraw wymagających kontaktów międzyludzkich.
Etap II - Zaklęcie Imaginem Animati Kuferek: Zaklęcia - 5 pkt., DA - 5 pkt. [Więc łapię się do nauki] Kostka: 2 => 5 Dodatkowo: ---
Gdy Alise zajęła się interpretacją swojego obrazka, a Wiera zajęła się czymś... typowym dla siebie, Jewgienij postanowił podjąć próbę rzucenia zaklęcia. Jakoś nie bardzo widziało mu się opowiadanie o swoich zainteresowaniach, bo mało kto chciał słuchać o bibliotece. Co prawda wielkich nadziei nie miał, ale i tak postanowił spróbować. - Imaginem Animati - wypowiedział inkantację... i nic. Spróbował ponownie. I nadal nic się nie zadziało. Dla większego efektu przy kolejnej próbie machnął mocniej różdżką. Równie dobrze mógłby machać widelcem, bo nie zadziało się nic. Profesor chyba to zauważył, bo podszedł do niego i wyjaśnił, jak poprawnie rzucić zaklęcie. - Imaginem Animati - wypowiedział formułkę ponownie. Zadziałało. Profesor wytłumaczył mu, że za wcześniejszymi niepowodzeniami stało niewłaściwe rozłożenie akcentu. Tak to jest, gdy trochę za mocno zaciągniesz po rosyjsku przy wypowiadaniu inkantacji... - Udało mi się. A jak twoja interpretacja? - zapytał, odwracając wzrok od swojego obrazka przedstawiającego magiczną bibliotekę i skupiając go na Alise.
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: 55 Kostka: 3 Dodatkowo: —
Nieźle. Nie dość, że puzzle miały go w zupełnym poważaniu, to jeszcze profesor postanowił odjąć punkty Krukonom za to, że miał czelność zniechęcić się do tego idiotycznego zadania. Wspaniale. Po co w ogóle tu przychodził? Z każdą kolejną chwilą żałował coraz bardziej... najbardziej w momencie kiedy dowiedział się, że tak czy siak musi ułożyć ten przeklęty obrazek. Czy Forester nie mógł łaskawie powiedzieć mu o tym ociupinę wcześniej, aniżeli od razu częstować go ujemnymi punktami? Karami sypał z rękawa prawie równie łatwo co sucharami. Nie podobało mu się to wszystko, dlatego zabrał się do układania puzzli z wybitnie niezadowoloną miną. Obrazek z piekła rodem ani myślał z nim współpracować, stawiał opór jak cholerny osioł i doprowadzał Eliego do szału. Ostatecznie jakoś sobie z nim poradził, ale to przecież nie był koniec jego zmagań. Wyciągnął różdżkę, po czym szybko i sprawnie ożywił puzzle; jak się okazało zrobił to tylko po to, by wprowadzić jeszcze większy chaos. Miał doświadczenie w ożywianiu obrazów, był fotografem i zdarzało mu się to non stop (nawet jeśli pałał wyjątkową miłością do nieruchomych, mugolskich zdjęć), ale tu... coś chyba poszło nie tak? Choć ostatecznie nie wiedział nawet czy wina leżała po jego stronie, może to po prostu ta kapryśna zabawka obraziła się, że porzucił ją w połowie? Teraz nie tylko pokazywała dwa obrazy, tak jak wcześniej, ale sypała też całą masą bezużytecznych scenek, które nijak się miały do tego co lubił w życiu robić. Bez mała zgrzytając zębami, zabrał się do zapisywania wniosków. Miał ochotę rzucić to w cholerę, ale pięć ujemnych punktów zdecydowanie mu wystarczało – nie chciał wpędzać Ravenclawu w jeszcze większy kryzys; grzecznie dokończył swoje zadanie.
Za późno zmiarkowałam się, że mogę sobie dodać pkty za kuferek i mieć najlepszą opcję, nie chce mi się zmieniać połowy posta, sorry, Ravenclaw.
Wiera R. Krawczyk
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 176 cm
C. szczególne : rude włosy, piegi, wyzywające stroje
Prychnęła, słysząc słowa brata, który najwidoczniej próbował się usprawiedliwić w jakiś sposób, ale najwyraźniej bardzo kiepsko mu to szło. Gdyby tylko chciał, to poczekałby na nią, a nawet zaklepałby jej miejsce. Nie mówię tu o miejscu tym obok niego, ale gdzieś w pobliżu, chociaż. Byli bliźniętami i powinni trzymać się razem. Czy coś w tej kwestii uległo zmianie? - Braciszku, to jest działalność artystyczna. Dobrze wiesz, że zawsze przybędę na to - zaśmiała się i usiadła przodem do dwójki krukonów. Kiedy dziewczyna wyciągnęła w jej kierunku dłoń na przywitanie, ta ją uścisnęła z zadowoleniem. Uwielbiała poznawać nowe osoby, a to jak dziewczyna postanowiła się przywitać, bardzo jej się spodobało. Wydawała się taka otwarta i mądra a do tego taka ładna. Na pewno nie mogła się opędzić od chłopaków. Gdzieś w głębi duszy nawet jej zazdrościła. Nie musiała zakładać skromnych ubrań, by przykuć uwagę innych osób. @Alise L. Argent - Tak - potwierdziła jej słowa niemal w tym samym momencie co jej brat bliźniak. Zawsze wpadał jej w zdanie, typowe. Wywróciła oczami, zerkając na niego. - Ja to jednak uważam za podzielenie się genami. Kiedy mój braciszek jest sztywny, ja lubię zażartować. Kiedy on zakuwa historię magii, ja wolę rysować. Razem się jednak dopełniamy - powiedziała, wyrażając swoje zdanie całkiem poważnie. Osobno nie mieli nic, razem wszystko. Zawsze to bratu powtarzała. Zwłaszcza podczas rocznej przerwy, kiedy to musiała wszędzie za nim iść. Kiedy po zrzuceniu puzzli usłyszała głos brata, aż się wyprostowała. Już miała coś odburknąć bratu, kiedy jego koleżanka miała ten sam problem i wskazała kto to. Zmrużyła oczy. Czy ktoś nie mógł nauczyć się normalnie chodzić. Musiała wziąć głęboki wdech, by nie wstać i nie rzucić się na tę osobę. W myślach jednak powtarzała sobie jedno słowo: nie warto. Kiedy tylko przeszli do następnego etapu rozejrzała się po sali. Większość uczniów zdecydowała się na interpretację obrazka, więc postanowiła nie być inna od reszty. Wiedziała, że zaklęcie poszłoby jej całkiem dobrze, ale wolała zrobić coś innego. Jej brat jednak zdecydował się na zaklęcie, więc musiała mu się przyjrzeć. - brawo braciszku - pochwaliła brata po polsku. Ostatnio rzadko zwracała się do niego w ojczystym języku. Naprawdę poszło mu całkiem nieźle. A jak jej interpretacja? Poszła lepiej, niż myślała. Oboje sobie poradzili znakomicie!
Szczęśliwie, tak jak przypuszczał, nauczyciel powitał ich ciepło i z uśmiechem. Nie musieli martwić się utratą punktów dla Domu i tym podobnymi bzdetami. Okazało się, że układanie puzzli to nie wszystko, co mieli zrobić podczas tej wspaniałej lekcji Działalności Artystycznej. Cóż, dziwne byłoby, gdyby ta łamigłówka była jedynym zadaniem. Niewiele miała wspólnego ze sztuką. Choć obrazek Bruno ułożył zacny. Interpretacja obrazu. Aha, czyli zamieniają się bajkopisarzy. No to trzeba będzie bajdurzyć. Zanim jednak to nastąpiło, poprosił nauczyciela, żeby ten podszedł i ożywił mu jego obraz, choć i bez tego akcja rozgrywająca się na kawałeczkach układanki wyglądała na dynamiczną. A już po chwili poszczególne elementy obrazka faktycznie się ruszały. Smoki nagle zaczęły zionąć namalowanym ogniem, a ich skrzydła zafalowały. Mimo wszystkich perypetii - Bruno był tego dnia w dobrym humorze, dość łatwo przyszło mu więc skrupulatne i nieco poetyckie opisanie scenki z układanki. Ubarwiał swoją wypowiedź jak tylko mógł, nieźle się przy tym bawiąc. Żywo przy tym wszystkim gestykulował, mówił z prawdziwą pasją, włączył mu się wręcz słowotok, no i trochę też lał wodę. Ale profesor był chyba całkiem zadowolony z przebiegu sytuacji. Grunt to się dobrze pokazać: odrobina uroku osobistego i nauczyciel jest kupiony! Po całym tym słownym teatrzyku - Tarly opadł z powrotem na krzesło, wycieńczony niczym po stumilowym biegu. - Uff, widzisz? Nadrobiłem interpretację za nas dwóch. - uśmiechnął się w kierunku Maxa, odrobinę nonszalancko i wyciągnął swoje długie nogi przed siebie. Zadanie wykonane. Można nicnierobić dalej.
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: punkty kuferkowe z DA: 0 Kostka: 6+1=7 Dodatkowo: +1 oczka z poprzedniego etapu i +5 punktów dla Gryffindoru
C. szczególne : Egzotyczna uroda, grube czarne brwi, piegi na policzkach, nosie, a także subtelnie rozsypane po całym ciele, kolczyki w uszach, hiszpański akcent mieszający się z portugalskim
Ekscentryczny krukon potrafił władać słowami, a jego szczery uśmiech sprawiał, że na pewno żadna dziewczyna nie gniewała się na niego, dłużej niż było to koniecznie. Ezra lekko onieśmielał Prudencie, może i wcale nie tak lekko, ale jego pozytywność koiła wszystkie jej niedopowiedzenia. Na pewno śmiała puchonka odpowiedziałaby Clarke'owi, jakimś typowym żartobliwym tekstem, ale Prudencia może i śmiała, nie miała gadane, nie zawsze. Uśmiechnęła się tylko na jego słowa, zastanawiając się, co mogłaby mu odpowiedzieć. Bo właściwie jeszcze nie wyrobiła sobie o nim konkretnego zdania, lecz pierwsze wrażenie krukon robił znakomite. - Skąd wiesz, że nie mam genu okrucieństwa? - Zapytała, nim postanowiła potwierdzić jego przypuszczenia odnośnie Soletrar i Kolumbii. Uśmiechnięty i spostrzegawczy, czego można więcej chcieć od mężczyzny? - Tak. Kolumbia. - Przytaknęła, dając do zrozumienia, że trafił w dziesiątkę. Mógł przecież zagubić się w amerykańskich krajach, widocznie nie tylko Ezra sprzedawał uśmiech, wykazywał się spostrzegawczością, ale także miał intuicje. Jego puszczone oczko lekko wprowadziło ją w zakłopotanie, ale odwzajemniła to ponownie swoim uśmiechem, nieco śmielszym niż poprzednio. - Możliwe, ale pewnie profesor nie byłby zadowolony. - Odprowadziła wzrokiem Forestera, który zganił przed chwilą Ezre. Chłopak całkowicie nie wydawał się przejęty, a nagana od Howarda nie mogła być tak naprawdę czymś wymagającym zmartwienia. I znowu ten uśmiech. Prudencia już chciała zapytać, skąd Clarke bierze tyle uśmiechów na minute, ale powstrzymała się i zamiast tego odpowiedziała: - To długa historia. Twórczość artystyczna była dla niej pięknem w samym sobie i odskocznią. Jednak zawsze miała problemy z ekspresją. Zapewne wiele nauczyłaby się od tego krukona, który siedział obok niej i patrzył na nią tymi zielonymi oczami. Mimo brakującego puzzla, jej obrazek może i całkowicie niekompletny, ale ożywiony przez profesora, stał się obrazkiem przedstawiającym czarnego kota o ludzkich oczach i pasji zielarskiej, która ukryła coś jeszcze... Być może Prudencia ugryzła nieco ducha clarkeowej ekspresyjności, ponieważ dała ładny, lecz nieco stonowany występ, jednak profesor nie zauważył nic, do czego mógłby się przyczepić. Może jej wygląd sam w sobie był tutaj ekspresywny?
Etap II - Interpretacja Ułożonego Obrazka z Puzzli Kuferek: 3 Kostka: 6 - 1 oczko = 5 Dodatkowo: - 1 oczko w kostce | + 5 punktów dla Hufflepuffu