Klasa artystyczna zmienia się jak kameleon w zależności od tego co jest trenowane bądź ćwiczone, więc nigdy nie wiadomo co tutaj dziś będzie się znajdować. Przyrządy do rzeźby, sztalugi, a może zwykłe ławki, by podszkolić się z wiedzy o magicznych artystach. Można tu znaleźć wiele pomysłowych dzieł. Także spora część uczniowskich malowideł zrobi kremowe ściany owego pokoju.
Benjamin na szczęście daleki był do posiadania rozterek jej natury. Dla niego to była tylko drobna pomyłka, podobna do wpadnięcia na kogoś na ulicy. Nic szczególnego, w końcu jej nie znał, a nawet jeśli byłoby inaczej to nie interesowała go w ten sposób. Mógł przejść nad tym do porządki dziennego, a w niedalekiej przyszłości pewnie całkowicie pozbyć się z pamięci, ustępując miejsca wspomnieniom większej wagi. Spojrzał na nią lekko zdziwiony, a jednocześnie zaciekawiony, gdy tak otwarcie mówiła o tym, że to nie ona przebierała w związkach. Może nie był koneserem kobiet, ale swoje oczy miał i mógł spokojnie stwierdzić, że niczego jej nie brakowało. W dodatku nie uważał mężczyzn za specjalnie wybredny gatunek. Czy jego spojrzenie na ten aspekt świata nieco odbiegało od rzeczywistości? Być może. Uśmiechnął się lekko do niej w odpowiedzi. Nie zamierzał komentować, że w takim razie znalazł się w bardzo specjalnej liście mężczyzn, czując, że to mogłoby ją ponownie wprowadzić w zakłopotanie. Skoro tańczyli i jakoś im to szło, można było tego nie psuć niepotrzebnymi komentarzami. Kolejna wpadka była zdecydowanie powodem tego, że Benjamin sam w sobie miał dwie lewe nogi do tańca. Starał się dotrzymać dziewczynie kroku, buty znacząco mu w tym pomagały, ale nie dostarczono do nich w zestawie rękawic, które pokierowałyby dodatkowo górą tułowia. Obrót miał być prostym elementem, jednak to właśnie przy nim stracił rytm, a w połączeniu z bardzo dobrą techniką dziewczyny dało to efekt... lekko mówiąc kiepski. Widząc, że dziewczyna lekko to zniosła, wyciągnął rękę by pomóc jej wstać. Miał też chwilę by ponownie rzucić okiem na sale, gdzie działo się wiele rzeczy wartych przynajmniej chwilowego zapamiętania. Dużo osób tylko kojarzył z widzenia, jednak Imogen i Nicholas skradli więcej jego uwagi. Tego po tej dwójce by się nie spodziewał, ale uśmiechnął się do myśli, że może to na moment załata gorycz po Podlasiu w gryffonie. Gdy dziewczyna była gotowa, po prostu wrócił do tańca, zostawiając inne myśli za sobą.
Clementine Bardot
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173
C. szczególne : Ubrania umorusane farbą olejną; włosy w artystycznym nieładzie i uśmiech - naprawdę zachwycający
k100: Po błędzie Adelki, rzucam jak nam dalej idzie, a idzie świetnie 100 Wylosowane błędy: brak
Clementine sprawiała wrażenie, jakby urodziła się tancerką, lecz w rzeczywistości wcale tak nie było. Przez lata spędziła ogrom czasu na wystawnych bankietach, spędach czy innych towarzyskich wydarzeniach. Zmuszona do nauki obycia wśród tłumu i wyższych sfer, starała się dopasować do każdej sytuacji, a była w tym dobra, niemal wybitna. Wydawać się nawet mogło przez ułamki sekund, że Bardot pomyliła swoje powołanie i zamiast zostać wybitną baletnicą czy królową idealnych linii ciała w jazzie, wybrała karierę malarki. Nie można było mieć wszystkiego i nawet ona nie była w stanie tego przeskoczyć, dlatego szarpnięta iluzją własnej twórczości, postanowiła stworzyć obraz dzisiejszych zajęć. Chciała się nim pochwalić następnie z Adelą, której dłonie stanowiły idealne podparcie we wszelkich obrotach i piruetach. Być może - nawet impreza w niedalekiej przyszłości stanowiła idealne oderwanie od rzeczywistości? Westchnęła ciężko, gdy usłyszała o relacji ciemnowłosego ślizgona z Kate. Nie znała jeszcze wszystkich zasad Hogwartu, ale starała się wierzyć, że problematyką ich znajomości nie było złamane serce. Sama nie posiadała za grosz doświadczenia w tych sferach, dlatego przez myśli Francuzki przeszło, że będzie musiała napisać do Milburn list. Czasem to była droga najszybszej komunikacji. - A wiesz, o co im poszło? Poznałam go niedawno i po prostu jestem ciekawa - wyjaśniła z subtelną nutą uśmiechu i spojrzeniem osadzonym na twarzy Honeycott. Dla Clementine rozmówca zdawał się być ważniejszy niż obiekt dziewczęcych plotek.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Uwaga, którą poświęcał otoczeniu, ograniczała się do tego, by na nikogo postronnego nie wpaść. Taniec z @Imogen Skylight pochłonął go całkowicie, a mimo że nie szło im idealnie, nadrabiali zaangażowaniem, płynnością i doskonałą komunikacją ciał. Kto wie, może ta bliskość była im pisana, a tango stanowiło jedynie preludium do czegoś zdecydowanie intensywniejszego? Emocjonalne napięcie, które między nimi wzrastało, sięgnęło zenitu w ostatniej figurze, kiedy ich twarze zbliżyły się wyjątkowo blisko. Atmosfera między nimi zgęstniała tak, że dało się ją kroić nożem. Serce Nicholasa biło jak szalone, a rozpalone zmysły płonęły niemal tak mocno jak amulet, który przyciągnął ich ku sobie. Nie zainicjował pocałunku, choć pragnął go bez dwóch zdań. Nie sądził, by dziewczyna chciała takiego aktu w szkolnej sali przy innych studentach, w dodatku przy nauczycielu, a nie zamierzał jej w żaden sposób zmuszać, czy stawiać w sytuacji bez wyjścia. Skoro jednak sama złączyła z nim usta, dał się temu porwać i odwzajemnił pocałunek z pełnym zaangażowaniem, pasją i namiętnością, od której nietrudno było o rumieniec. Zacisnął delikatnie palce na jej ciele, jakby chciał dać znać, że nie chce, by to się skończyło, żeby uciekła, porzucając go po czymś tak intensywnym i równie zaskakującym. Chciał, by ten pocałunek trwał wieczność, ale wiadomo, nie mógł. I wreszcie trzeba było pójść po rozum do głowy. - Imogen... - szepnął, kiedy wreszcie ich usta oderwały się od siebie, a oni sami wycofali się z nieco dwuznacznej figury tanecznej. Oddech miał ciężki, choć starał się nad nim zapanować. Chciał uczynić tę chwilę piękną, bezpieczną, miłą i po prostu dobrą dla nich oboje. Prywatną, przyjemną i romantyczną. Ale byli w cholernej klasie na lekcji i chyba żadne z nich nie wiedziało do końca, co tu się wydarzyło.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Fern zabrakło języka w gębie (ponownie, gdyby tylko miała świadomość, jak okrutna była to myśl w kontekście problemu Ślizgonki, poczułaby się ze sobą bardzo źle), choć może to i dobrze, bo to delikatne zetknięcie warg pozostało wyłącznie całusem, zamiast stać się pełnym pocałunkiem (bo w jej głowie oczywiście istniało podobne rozgraniczenie). Nim Kate się spostrzegła, nowa koleżanka odwróciła się na pięcie, zmierzając do kolejnego partnera lub partnerki z nieznaczną smużką jej czerwonej szminki na własnych ustach, naznaczona przez Gryfonkę tym zdecydowanie zbyt bliskim spotkaniem. Wir porwał ją niemniej silnie co samą Saskię, która wyrosła przed jej oczami. Choć może stwierdzenie to powinno odnosić się do samej Milburn, która na co dzień już przerastała Krukonkę niemal o głowę, nie wspominając o tkwiących na jej stopach butach na wysokim obcasie. Jej obecność w szkole również była dla Kate zagadką, której nie umiała rozwikłać, bo o ile pamięć ją nie myliła, Larson również powinna zakończyć studia. Jakaś jej część sądziła, że pojawienie się w zamkowych murach zarówno jej, jak i Swansea, było jakimś spiskiem - pytanie tylko, czy ją to jeszcze w ogóle obchodziło? Chociaż trochę? Nie miały w przeszłości zbyt dużej styczności, bo choć patrzyły w tym samym kierunku, nie pozwalały swoim ścieżkom na przecinanie się, nie konfrontując wzajemnie swoich zamiarów, których podobieństwo wyczuwały kobiecą intuicją. Coś na kształt ciekawości zrodziło się w niej podczas tej krótkiej ekspozycji na bliskość Saskii. Nie pozostawiła jej wyboru, od razu podejmując kobiecą rolę w układzie, przez co ona sama musiała wysilić się i dokładniej uważać na własne kroki. Każdy z kładzionych na jej barkach palców podprogowo wnosił coś nowego w dzieloną przez nie przestrzeń. Uwagę. Czujność. Wyzwanie? - Po prostu Kate - odparła, wodząc wzrokiem we wskazanym jej kierunku. Czuła, że los poddawał ją właśnie ogromnemu testowi, nie tylko ze względu na fakt, że ów moment w układzie był wymagający. Ich wzajemny pokaz sił miał się dopiero zacząć, lecz podejmując się próby demonstracji tych własnych, nie sądziła, że doprowadzi ponownie do ich degustacji.
Zaskakujące było to, że te pojedyncze błędy popełnione na początku, były wstępem do tańca idealnego. Trudno było uwierzyć, że roztrzepana i wiecznie wpadająca w kłopoty Adela poruszała sięz taką gracją i elegancją. Najpewniej była to zasługa @Clementine Bardot, niemniej obie Gryfonki doskonale odnajdywały w tym namiętnym tańcu. Być może Honeycott odkryła w sobie w końcu jakiś zaginiony talent? Trudno jednak było napawać się tym sukcesem, gdy w powietrzu wisiał temat Lockiego. Mimo wielkiej sympatii Adeli do Ślizgona temat jego relacji z Kate był wybitnie grząski. - Wiem, ale nie wiem, ile powinnam mówić. – powiedziała Adela z nieprzystającą do swojego zwyczajnego zachowania skrytością. Wiedziała, że nie powinna się mieszać, nie miała także pojęcia na ile Milburn mówi o tamtych wypadkach otwarcie. Jej mina była jednak znacząca i dająca Clementine znać, że temat jest delikatny, a skoro był delikatny, to powiązanie ze sferą sercową zdawało się dość oczywiste.
Issy Rain
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : piegi, septum, rude loki, pachnie masłem shea, chodzi w kolorowych szatach czarodziejskich;
Cały pokaz idzie nam bardzo sprawnie. Najwyraźniej @Maximilian Felix Solberg ma wiele talentów, a w tym jest taniec. Ufa mi i bez problemu udaje mi się podnieść. Na jego słowa i przekomarzania ze mną tylko uśmiecham się i kręcę głową, ale niewiele na to robię. Próbuję ogarnąć jakoś cały chaos na lekcji, starając się ignorować część nieprzystojnych rzeczy, które dzieją się wokół. Tyle się dzieje, że wręcz z ulgą biegnę do młodej uczennicy kiedy tylko jej obcasy wracają z powrotem do swojej pierwotnej postaci i raz dwa to naprawiam. Ale muszę wracać - głównie dlatego że planuję w tej chwili przerwać te harce Lokiego i Maxa, którzy robią bóg wie co. - Panowie! Miłość jest bardzo ważna w życiu, szczególnie nastolatków, rozumiem też że tango wyzwala w nas specyficzne emocje, ale doceniłbym gdybyście chociaż próbowali zachować szczątki powagi... - mówię sobie prędki monolog do Solberga i @Lockie I. Swansea, który jest w tonie spokojnego tłumaczenia, bez nawet nuty wyrzutu. - Albo chociaż udawajcie że macie w sobie chociaż trochę zawstydzenia jak inni. Udawanie mi wystarczy - dodaję jeszcze, naprawdę wiele nie wymagając i pokazuję jak jakąś przerażoną Seaver, która ledwo musnęła czyjeś usta. Jednak mogłem sobie gadać, bo właśnie wpadł na nich @Terry Anderson, a Max znowu chce buziaka! - Max! - mówię w kierunku Ślizgona, podnoszę dwójkę ziomków z podłogi po czym ustawiam DO KĄTA na kilka minut dopóki się nie uspokoją. W pewnym momencie muszę biegać i rozdzielać pary. Robię to z każdym kto był razem odrobinę za długo. Siłą też ciągnę za fraki @"Nicholasa Seavera", który przyssał się do @Imogen Skylight i mamrocząc, że taki stary chłop powinien się wstydzić, bo to tylko niewielka magia jakichś kamieni z targu rybnego, kończę dla niego zajęcia i wyprowadzam z klasy. A samą Imogen wstawiam na jakiś czas DO KĄTA (ofc innego niż ten Solberga czy Lockiego). Biegnę i odrywam od siebie część osób jednak nie zdążam dotrzeć do Terry'ego i Daniila, bo zawstydzony Puchon już ucieka z klasy. - Ach, porozmawiaj później lepiej ze swoim kolegą... Cóż, ale no, świetnie tańczysz - mówię kiedy klepię po ramieniu @Daniil Egorov tuż po tym jak muzyka przestała grać. Mam nadzieję, że nie wpędziłem wszystkich w kłopoty. Kończę lekcję, powtarzam żeby nie przejmowali się niczym, nic się nie stało, taki to taniec, zabrałem wszystkie buty (kowbojki Lockiego też) i macham uczniom na pożegnanie, by ich pogonić z klasy i trochę posprzątać ten bałagan.
Lekcja ZT
W punktacji domów będzie 10 punktów za 2 posty na lekcji, 5 za jeden, 7 jeśli uznałam że Issy wstawił do kąta.