Klasa artystyczna zmienia się jak kameleon w zależności od tego co jest trenowane bądź ćwiczone, więc nigdy nie wiadomo co tutaj dziś będzie się znajdować. Przyrządy do rzeźby, sztalugi, a może zwykłe ławki, by podszkolić się z wiedzy o magicznych artystach. Można tu znaleźć wiele pomysłowych dzieł. Także spora część uczniowskich malowideł zrobi kremowe ściany owego pokoju.
Autor
Wiadomość
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Na początku myślał, że @Cleopatra I. Seaver ujęła jego dłoń i przystawiła do niej pędzel, bo chciała mu coś przekazać, w końcu wiedział, że dziewczyna komunikowała się ze światem właśnie za pomocą słów kreślonych na pergaminie lub uniwersalnych gestów. Byłoby to jednak o tyle dziwne, że przed chwilą samodzielnie napisała mu przecież wiadomość, która jak byk widniała w jej otwartym nadal notesiku, leżącym na stole między nimi tuż obok dwóch ukończonych kolaży. Z zainteresowaniem śledził bordową farbę, która w miarę nieśmiałych ruchów Puchonki zostawiała na jego ręce wzorek… Nie, nie wzorek. Serduszko! - Awwww! Jakie śliczne, dziękuje! – wzruszył się i odwzajemnił uśmiech, samemu również sięgając po leżący niedaleko pędzel – Mogę? – zapytał, po czym ujął dziewczęcą dłoń i namalował podobny obrazek, bezczelnie podkradając zmieszaną przez Cleo farbę, dzięki czemu oba ich „tatuaże” miały ten sam kolor. Zadowolony z siebie odsunął się, by podziwiać swoje dzieło i dopiero wtedy dostrzegł, że na ciemnych włosach koleżanki pojawiło się kilka różnokolorowych plamek. - Myślałaś kiedyś nad pasemkami? – zapytał, przekrzywiając głowę i wyobrażając sobie dziewczynę w innym kolorze włosów. – Jeśli chcesz, możemy Ci zrobić takie… - wskazał na kosmyk upaćkany bordową farbą - …na przykład na jeden dzień. Najchętniej ciągnąłby tę rozmowę, proponując coraz to nowe kolory potencjalnej „farby”, jednak jakby nie patrzeć znajdowali się w sali lekcyjnej, podczas zajęć i mieli przed sobą konkretne zadanie do wykonania. - Wrócimy do tego. – szepnął jeszcze w stronę Cleo, uśmiechając się przy tym tak serdecznie, że niewiele brakowało, a zacząłby jaśnieć niczym wiosenne słońce. Skupił się ponownie na swojej pracy, zastanawiając się co by tu ożywić. Wiedział, że na pewno chciałby spróbować wprawić wróżkowe skrzydła w ruch podobny do trzepotu, ale nie zamierzał na tym poprzestać. Umiar nie należał do mocnych stron piętnastolatka, dlatego po dłuższym namyślne postanowił, że oprócz skrzydeł, spróbuje ożywić rudowłosą istotkę oraz ropuchę, tak by obie mogły swobodnie poruszać się w stworzonym przez niego grzybowym świecie. Co by tu jeszcze… o, kolorowe wywary zamknięte we fiolkach mogą bulgotać albo zmieniać kolor, może nawet któryś wybuchnie? Z podekscytowaniem na twarzy chłopak wyciągnął różdżkę, wycelował i spróbował powtórzyć zaprezentowane przez nauczyciela zaklęcie, ale nic się nie stało. Spróbował jeszcze raz i jeszcze raz, ale jedyne, co udało mu się poruszyć to powieki ropuchy, które teraz mrugały niekontrolowanie, wręcz spazmatycznie – efekt ani trochę przez niego nie planowany. - Panie Profesorze? Może Pan jeszcze raz pokazać, jak rzucić to zaklęcie. Chyba niechcący uszkodziłem moją ropuchę… - jęknął i spojrzał błagalnie na @Elijah J. Swansea
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Playwitch to taki rozchwytywany magazyn! Nic dziwnego. Goli mężczyźni to rarytas dla heteroseksualnych kobiet, jak i homoseksualnych mężczyzn. Zresztą aseksualni też mogli po podziwiać. Najpierw to Sasia zabiera magazyn, przyglądając się plakatowi, na którym już wszystko jest odsłonięte. Potem puszcza oczko do Marce, na co dziewczyna uśmiecha się słodko. Następnie Harmony konfiskuje, jakby sama poszukiwała właśnie tego numeru do swojej kolekcji. Hudson tylko kiwa głową na jej słowa — tak dobrze jest odłożyć takie rzeczy. Niech nie kusi! - Tylko że Playwitch nie byłby Playwitchem, gdyby miał jakiś umiar. - Wypowiada to z nutką krukońskiej filozofii, pracując nad swoim zdjęciem. Nie będą tylko dzisiaj kolażować, bo profesor Swansea wyciąga swoją różdżkę i czyni pokaz zaklęcia imaginem animati. Marcella jest zachwycona. Sama najpierw postanawia spróbować swoich sił na fragmencie przypadkowej gazety, jak sugeruje Elijah, aby nie zniszczyć swojej ciężkiej pracy (oczywiście kończymy na dziś z gołymi mężczyznami!). Pierwsza próba pada na jakiś horoskop, a znaczki poruszają się dziko. Lew ryczy bezgłośnie, koziorożec chce kogoś uderzyć rogami, a wodnik coś wylewa — pewnie wodę! Trochę się to zacina, nie jest idealnie. Ryby się rozleciały, strzelec nawet nie strzelił! No ale jest działa! - Imaginem Animati. - Celuje różdżką w swoją pracę, sprawiając, że Artie przebrany za Klapouchego coś tam drgnął, bardziej to kwiaty i rośliny na tym zdjęciu przyklejone z zielnika niedzielnego grają główną rolę. To musi wystarczyć.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Można było się spodziewać tego, że do typowych przedszkolnych wycinanek musiał być jeszcze dołożony jakiś element magiczny, bo w końcu były to zajęcia w Hogwarcie. Zastanawiała się jednak w jaki sposób mogłaby zaklęciem ożywić stworzoną przez siebie kompozycję. Zastanawiała się nad tym przez jakiś czas, aż w końcu udało jej się dojść do jakiejś w miarę sensownej konkluzji. Gorzej będzie tylko z wykonaniem. Sięgnęła po różdżkę, która znajdowała się przy gryfońskim boku i wykonała nim odpowiedni ruch, wymawiając przy okazji jego formułę. Szkoda tylko, że to lekko psychodeliczne tło, które stworzyła nie nadawało się zbytnio do tego, aby je animowano. Efekt był naprawdę mizerny. Coś tam się niby mieszało, ale jak tylko Gryfonka przyglądała się swojemu dziełu to robiło jej się niedobrze. Albo coś skopała przy zaklęciu albo po prostu efekt przemieniających się kształtów i płynących kolorów dawał obserwatorowi chorobę lokomocyjną i sprawiał, że robiło mu się słabo. Było to całkiem prawdopodobne. Następnym razem chyba będzie musiała po prostu pomyśleć o czymś innym, gdy tylko otrzyma podobne zadanie.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Kość: 37 + 34(kuferek) + 10 (praca na swoim zdjęciu) +10(mogę rzucić poza klasą) = 91
-Pasujemy do siebie idealnie. - Prychnął, słysząc ten zajebisty komplement ze strony @Lockie I. Swansea. Nie ma co, dogadywali się zajebiście, a przynajmniej na swoim poziomie. Gdy przyszło do magicznej części zajęć, Max spojrzał z powątpiewaniem na swoje dzieło. Za bardzo nie miał co tam ożywiać, bo napisy i krzaki raczej średnio robiły wrażenie, gdy się poruszały. Została mu więc tylko jedna opcja. -No dobra, stary. Czas przywrócić Cię do życia. Chociaż szybciej by poszło, jakbym po prostu jebnął od razu magiczną fotkę, ale co ja wiem, ja tu tylko klej wącham. - Wzruszył ramionami, po czym chwycił za różdżkę i pewnym głosem wypowiedział inkantację, którą już nie raz wcześniej na lekcji z tego przedmiotu przerabiał. Język wężowego Lockiego od razu zaczął się poruszać w charakterystyczny sposób, a jego ciało lekko się wić. Co prawda do perfekcji to według Maxa jeszcze trochę brakowało, ale jak na jego talenty, to nie było się do czego dojebać.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Czw 30 Lis - 20:45, w całości zmieniany 1 raz
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Kostka:71 + 19 kuferek + 10 swoje zdjęcie + 10 mogę rzucić zaklęcie poza lekcją
Starał się nie kisnąć, powstrzymując śmiech pod nosem, bo nie ogarniał tej kuwety. Jakieś uczennice oglądały nagie zdjęcia byłych nauczycieli, inni ganiali czekoladowe żaby zamienione w kulki, a Solberg wąchał klej. Czy na tym polega bycie artystą? Sex drugs and frog'n'roll ? - Na mnie nie patrz, ja nie wiem. - własciwie nie do końca zrozumiał co miał ozywić. Zdjęcie, całą wyklejankę, postać Soberga czy swoją pasję do przedmiotu. Bardzo chciał by sztuka magiczna stanowiła w jego zyciu większą rolę, niestety, czuł się wiecznym antytalentem, szczególnie teraz mając kontakt z resztą rodziny i widząc, jak bardzo są uzdolnieni. - Za to pa na to. - wycelował różdżką w zdjęcie przedstawiające Wróżkę Solberguszkę, której skrzydełka zamigotały lekko poruszając się, a on sam, piękny dzwoneczek calineczka cindirella obrócił się wokół własnej osi, dokładnie tak, jak robił to podczas pozowania. Uśmiechnął się usatysfakcjonowany- Wiesz co stary? Ja zabiore to do domu i wsadze w ramkę. - oznajmił @Maximilian Felix Solberg
Gabriel A. Gaughan
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : silny szkocki akcent | czarny sygnet na małym palcu prawej dłoni
Ilekroć byłem na zajęciach z @Harmony Seaver, to utwierdzałem się w przekonaniu, że jestem wyjątkowo przeciętym studentem. Choć posiadałem jakieś tam ambicje, choć miałem swoje pasje i w niektórych dziedzinach radziłem sobie znośnie, to i tak nie miałem żadnego podjazdu do Harmony. Nawet jeśli nie była prymuską, to potrafiła tak kreatywnie przedstawić swoją pracę, z takim zaangażowaniem, że nadrabiała tym efekty. Ucz mnie, mistrzyni! Może wkładałem w to za mało serca? Albo już z góry założyłem, że nie nadaję się do takich rzeczy. Tylko, czy będę nad tym pracować? Szczerze wątpię, już ja siebie znam najlepiej. Mogę bez problemu poświęcić więcej czasu na treningi Quidditcha, na naukę zaklęć defensywnych, ofensywnych czy transmutacyjnych, ale Działalność Artystyczna inna niż praktyka gry na pianinie? Byłem w tym tak kiepski, że szybko mnie to irytowało. I dobitnie pokazywał to ten koślawy kolaż. Szkoda, bo zadanie było naprawdę przemyślane, niebanalne, kreatywne, twórcze. Swansea się napracował, a ja - niespecjalnie. Chociaż schody miały się dopiero zacząć. Nie korzystałem z tego zaklęcia chyba nigdy dotąd. Znałem je, oczywiście, ale z teorii, a jak wiemy - ta się ma nijak do praktyki. Wedle wskazówek prowadzącego - zacząłem ćwiczenia od gazety, coby nie zniszczyć lisa. Właściwie to strata byłaby niewielka, patrząc na to, co już poczyniłem z tym zdjęciem, no ale dobrze. Wychodziło mi to średnio, raz źle, a raz jeszcze gorzej. Niby po kilku próbach jakiś tam ptaszek się ożywił, jakaś tam modelka ruszyła dłonią, jednak wciąż było to za mało. - Imaginem Animati. - wypowiedziałem, celując finalnie w swoją pracę. I nic. No kurwa, no! - Chyba szczepienie nie będzie potrzebne, nie uda mi się go ożywić. - powiedziałem z głębokim westchnieniem pełnym rezygnacji. No dobrze, ale nie byłbym w Gryffindorze, gdybym się tak szybko poddawał. Dałem sobie jeszcze jedną szansę. I tym razem... też było bez szału. Zaobserwowałem może minimalny ruch nosa i ucha u mojego rudego, papierowego przyjaciela. - Wyszła mi taka... martwa natura.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Może jednak nie było tak źle? Natrafiła na fragment gwieździstego nieba w jednej z gazet i nagle jej pomysł nabrał nieco więcej sensu. Wcześniej powycinane fragmenty ciał, pojedyncza łydka, ramię, pół twarzy i drugie pół doklejone z czyjegoś profilu mogło znaleźć się na tle kosmosu. Całym motywem mogły być przecież ciała niebieskie! Jak tylko pomysł zaświtał jej w głowie, natychmiast zabrała się do oklejania kartki niebem, a fragmenty ciał zaczęła znaczyć niebieskim kolorem. Może wyszło zbyt dosłownie, niż początkowo zamierzała, ale i tak dużo jej to dało. Wcześniej jej praca wyglądała jak zrobiona przez pięciolatkę... Samo rzucenie zaklęcia nie było dla niej najprostsze, nie wyszło też w stu procentach tak, jak zakładała. Zamierzała sprawić, by plątanina ludzkich szczątków ruszała się, zupełnie jakby występowały w choreografii Boba Fossego (przykładowy Fosse blob), ale wyłącznie jedna dłoń podrygiwała w nikomu nieznanym takcie. Gwiazdy w tle mrugały tylko w połowie, żadnej nie udało się "ożywić" na tyle, by "spadła". No nic, jakoś to będzie.
Jestem zaskoczony, że nie mam problemów ze względu na żabę, ale ani myślę marudzić i posłusznie zjadam czekoladę, zanim zdążą wyniknąć z niej jakieś kolejne nieszczęścia. Jeśli chodzi o samą pracę, to początkowo jestem naprawdę zadowolony. Udaje mi się osiągnąć taki efekt, o jaki mi chodziło i bez magii kolaż wydaje mi się naprawdę ładny... no, a w każdym razie nie czuję, żebym musiał się go wstydzić. Ale kiedy przechodzimy do zaklęcia... cóż, tutaj trochę podnosi się poprzeczka. Uwielbiam sztukę, ale z różdżką dogaduję się średnio. To znaczy... nie mam większych problemów, ale brakuje mi wprawy, nigdy nie poświęcałem dużo czasu na ćwiczenie zaklęć. Uważnie przyglądam się nauczycielowi, również wtedy, gdy powtarza zaklęcie dla Terry'ego i w istocie próbuję najpierw na jakimś skrawku papieru. Wychodzi mi średnio, ale kolejne próby sprawiają, że trochę się ośmielam. W moich najśmielszych oczekiwaniach koźla głowa strzyże uchem i otwiera pysk, jakby miała beczeć, a Wilkie z błyskiem w oku porusza palcami, kiedy gra na instrumencie. Stawiam przed sobą trudne zadanie, ale zamierzam przynajmniej spróbować. Rzucam zaklęcie po raz kolejny, tym razem na swój kolaż i próbuję przelać w to całą swoją wizję. Wychodzi średnio. Ucho rusza się, ale tylko delikatnie, a Wilkie porusza palcami, ale tak, jakby był trochę senny. Poza tym całość zdaje się lekko falować, co z kolei nie było pożądanym efektem. Ostatecznie uważam jednak, że nie idzie mi źle i nie jestem sobą rozczarowany.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Zaklęcia = 4 (błgam nie każcie mi szukać teraz linku, znajdę jak nie będę zdychać XD) + 79 +10 (moja praca) = 93
Jak każdy, miała swoje mocne i słabe strony, tymi mocnymi zdecydowanie były jej entuzjazm i zamiłowanie do sztuki, nawet jeżeli te bardziej plastyczne jej części kaleczyła bardziej, niż swoje próby mówienia po rosyjsku. Na całe szczęście wycinanie nie było czymś wymagającym aż takiej precyzji jak rysowanie, a zamysł artystyczny sam się tworzył, gdy mogła odnieść pracę do tematyki tańca, baletu, no i swojej rodziny. W końcu na zdjęciach nie było byle kogo tylko Verka i ją też chciała uwiecznić jak najładniej. Słabymi stronami były zaklęcia. Tak jakby wszystkie... A najtrudniejsza z nich była dla niej właśnie transmutacja. Entuzjazm miała zdecydowanie silniejszy od kalectwa w dzierżeniu różdżki, więc uśmiech i dobry humor zachowała i nawet nie próbowała narzekać na zadanie - to miało dużo sensu. Czarująca Remka robiła tego sensu znacznie mniej, ale nie zamierzała się poddać, dopóki nie spróbowała. - No słuchaj, przynajmniej nikogo nie pogryzie - wyszczerzyła się wesoło, samej chwytając różdżkę. - Chociaż mam nawet pomysł, na kogo bym go nasłała - wywróciła oczami z chichotem, mając w głowie wspaniały obraz Patola, którego z zapałem atakuje lisek z kartki. Skupiła się teraz jednak na tym, co sama na kartce osiągnąć chciała - żeby łabędź machał skrzydłami i lekko poruszał szyją i żeby baletnica tańczyła. Nic trudnego, ale powtarzając na zapętleniu dwie czy trzy te same pozy. Nuty też by mogły się przewijać po tle, jakby miała na tyle szczęścia. Którego, o dziwo, tego dnia miała znacznie więcej, niż rozumu, bo wszystko zadziałało tak, jak należy.
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
— Oczywiście, Panie Anderson, już pokazuję — stanął bliżej chłopca, by ten na pewno dobrze wszystko widział i powtórzył imaginem animati na nieruchomej stronie gazety, wprawiając w ruch widniejące na niej postaci dokładnie według swojej wyobraźni. I choć było to zdjęcie szych z Ministerstwa z Razielem Whitelightem na czele, skłonił ich do pląsania do znanej tylko jemu muzyki. To właśnie było piękno tego zaklęcia – w przeciwieństwie do aparatów robiących ruchome zdjęcia, można było pokazać więcej niż zwykłą prawdę, przekazać wodze w ręce wyobraźni. To dlatego na wrześniowej lekcji fotografowali przy użyciu zwyczajnych aparatów – bo tylko tak mogli się tym naprawdę bawić. Upewnił się, że teraz dla wszystkich jest to już zrozumiałe i przechadzał się wokół stołu, doradzając i poprawiając, kiedy widział, że ktoś sobie z czymś nie radzi. A to pomógł komuś upłynnić ruch dłoni, a to poprawił jego wymowę, innym razem podsunął pomysł na efekt, który pasował do pierwotnego założenia, ale był o wiele prostszy w wykonaniu. Zdawało się, że nieźle się przy tym bawią, więc jego cel na dziś został osiągnięty. — Jeśli ktoś z Was skończył, może oddać mi podpisaną pracę i udać się do swoich spraw. Sprawdzę je i oddam w Wasze ręce tak szybko, jak to tylko będzie możliwe! — zawołał, widząc, że część uczniów już skończyła, podczas gdy niektórzy wciąż doskonalili swoje kolaże. Nie widział powodu, by ich tutaj trzymać w bezczynności, dlatego wziął od nich zdjęcia i z dużą ostrożnością odłożył je na biurko. Poczekał, aż wszyscy skończą, dając im tyle czasu, ile tylko było im potrzeba i przywrócił salę do pierwotnego wyglądu.
| z/t dla wszystkich chętnych! Punkty rozliczę jutro lub w sobotę!
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Lockie wpatrywał się w pustą ramę obrazu wiszącą na ścianie klasy sztuk magicznych, jego palce nerwowo bawiły się końcem różdżki. Sala była cicha, jedynie promienie porannego słońca przeszywały lekką warstwę pyłu unoszącą się w powietrzu. Był sobotni poranek w Hogwarcie, a większość uczniów cieszyła się wolnym dniem. Ale nie Lockie. Jego ślizgońska ambicja, determinacja, by opanować sztukę tworzenia magicznych ruchomych obrazów, nie pozwalała mu odpocząć. Dlaczego akurat to? Gdzieś przed końcem roku naszło go, by eksplorować tę sztukę, która przecież poniekąd płynęła w jego żyłach, którą miał ponoć zakodowaną w genach. Lockie od zawsze był zafascynowany magią obrazów – jak mogą one ożywać, opowiadać historie, a nawet oddziaływać na emocje oglądających. Obrazy wśródk których się wychował, dalekie były od sensu, jako, że oboje jego rodziców było ekspresyjnymi abstrakcjonistami, obcowanie jednak wśród portretów wypełniających szkołę sprawiły, że… zaczął się interesować. Zastanawiać. Jego marzeniem było stworzenie własnego, pełnego życia obrazu, który nie tylko poruszałby się, ale także oddziaływał na otoczenie swoją magią. Elio, widząc zapał chłopaka, dał mu klucz do klasy, by mógł ćwiczyć w samotności, za co był mu szalenie wdzięczny. Choć wiedział, że kuzyn ma dużo zajęćzawsze czuł, że w zakresie rozwoju artystycznego mógł liczyć na jego wsparcie na tyle, na ile dał radę. Już po raz setny czytał fragment podręcznika, opisujący czar "Animus Picturae", który miał ożywić jego płótno. Każde słowo, każdy gest musiał być precyzyjny, a energia magiczna – odpowiednio skoncentrowana. Jego pierwsze próby kończyły się niepowodzeniem, obraz albo pozostawał nieruchomy, albo ruchy postaci były szarpane i nienaturalne. Wzruszając ramionami, Lockie podszedł do ramy i głęboko odetchnął, skupiając się na swoim zamiarze. Wyobrażał sobie scenę, którą chciał uwiecznić – magiczny las w nocy, z tajemniczymi istotami snującymi się między drzewami. Najpierw musiał tę pracę namalować przecież, choć to akurat wydawało mu się łatwą częścią zadania. Wziął do ręki pędzel i zaczął wykonywać skomplikowany ciąg gestów, powoli przekładając na płótno swoją leśną wizję. Na jego powierzchni zaczęły pojawiać się barwy – najpierw delikatne kontury drzew, potem intensywne odcienie zieleni i złota. Lockie, choć podekscytowany, nie przerywał pracy - jego słomiany zapał mógł się przecież skończyć w każdej chwili, trzeba kuć żelazo póki gorące... Po utrwaleniu wizji zabrał się za praktykę zaklęcia. Zgodnie ze wskazówkami w podręczniku zaczął wykonywać serię gestów, inkantując odpowiednie zaklęcie. Postacie na płótnie zaczęły się poruszać, najpierw powoli, potem coraz bardziej płynnie. Nagle, w jednym z kątów obrazu, pojawiła się postać – elf leśny, którego twarz wyrażała ciekawość. Lockie zamarł, wpatrując się w ożywioną postać. Elf wydawał się patrzeć prosto na niego, a w jego oczach malowało się zaciekawienie. Był to moment triumfu, ale i zdumienia – Lockie nie tylko ożywił obraz, ale nadał mu cząstkę własnej duszy, czego efektem było stworzenie postaci z własnym, choć ograniczonym, świadomym życiem. Chłopak opuścił różdżkę, a sala lekcyjna znowu zanurzyła się w ciszy. Lockie jednak nie zwracał na to uwagi. Stał zapatrzony w obraz, w którego sercu biło teraz coś więcej niż tylko magia – iskierka jakieś wiary w swoją kreatywność. To był dopiero początek jego potyczek z ożywionymi obrazami.
zt
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Lockie spoglądał na szereg starannie przygotowanych płócien rozłożonych wokół klasy sztuki magicznej. Każdy obraz przedstawiał inną scenę – od spokojnych pejzaży po dynamiczne portrety magicznych stworzeń. Dziś miał zamiar użyć zaklęcia "Imaginem fabulari", by nadać im życie, sprawić, że każdy z nich zacznie opowiadać własną historię. Chłopak wiedział, że to nie będzie łatwe. Ostatni sukces, gdy udało mu się ożywić obraz leśnego elfa, był jednocześnie triumfem i przestrogą. Ta postać, choć ograniczona ramami obrazu, wykazywała niezależność, której Lockie nie do końca potrafił kontrolować. Teraz musiał być ostrożniejszy, bardziej skoncentrowany. Lockie podszedł do pierwszego płótna. Przedstawiało ono starożytną bibliotekę, w której księgi zdawały się skrywać tajemnice minionych epok. Znalazł go w pokoju artefaktów i uznał, że wykorzysta do ćwiczeń. Chłopak wyobrażał sobie, jakby to było, gdyby te książki zaczęły przewracać strony, po czym podniósł różdżkę i zaczął delikatnie recytować zaklęcie. Początkowo nic się nie działo. Lockie powtarzał zaklęcie, każdym słowem i gestem próbując przekazać obrazowi swoją energię. Powoli, na krawędziach płótna zaczęły pojawiać się pierwsze oznaki ruchu. Księgi delikatnie drgały, a ich strony zaczęły się powoli obracać, ukazując zaczarowane ilustracje i złote litery. Zachęcony, Lockie przeszedł do kolejnego obrazu. Tym razem był to pejzaż zimowy, na którym drzewa pokryte były grubą warstwą śniegu. Chłopak chciał, by płatki śniegu zaczęły opadać, tworząc wrażenie żywego, zimowego krajobrazu. Skupił się, aby zaklęcie płynęło z niego naturalniej. Pilnował ruchów różdżką, jako, że nie był z zaklęciem ani troche oswojony. Płatki śniegu zaczęły delikatnie spadać, a na płótnie pojawiły się subtelne oznaki ruchu – jakby lekki wiatr poruszał gałęziami. Każdy kolejny obraz, ze wszystkich, które tu dziś przytargał, był dla Lockiego nowym wyzwaniem i lekcją. Na jednym z płócien przedstawił grupę tańczących w świetle księżyca wróżek. Tutaj jego wyobraźnia naprawdę się rozwinęła – wróżki zaczęły tańczyć, a ich skrzydła mieniły się wszystkimi odcieniami nocnego nieba. Pracując nad każdym obrazem, Lockie coraz bardziej zdawał sobie sprawę z odpowiedzialności, jaką niesie ze sobą ta magia. Nie chodziło tylko o ożywienie płótna, ale o nadanie mu głębszego znaczenia, o stworzenie czegoś, co mogłoby przemówić do oglądających na wiele różnych sposobów. Czy w tym tkwiła ta cała tajemnica miłości do sztuki? Kiedy słońce zaczęło zachodzić, a światło w sali robiło się coraz słabsze, Lockie zrobił krok wstecz, by podziwiać swoje dzieła. Każdy obraz był teraz żywy, pulsujący własnym rytmem. Nieidealny, żaden z nich godny prezentacji komukolwiek, ale to był krok do przodu. Chłopak poczuł się wyczerpany, ale jednocześnie spełniony. Była to kolejna ważna lekcja na jego magicznej drodze – drodze, która dopiero się zaczęła. Lockie zamknął drzwi klasy za sobą, zabierając ze sobą naręcze magicznych, ruchomych scen. Jego kroki rozbrzmiewały w pustych korytarzach Hogwartu, a w jego sercu tliło się nowe zrozumienie magii i sztuki – oraz świadomość, że jego podróż w tym niezwykłym świecie właśnie nabrała nowego, ekscytującego wymiaru.
Mikel celowo przyszedł do klasy dużo przed czasem, by spokojnie przygotować wszystkie materiały. W jednym ręku niosąc termos, w drugim dyrygując różdżką, wszedł do sali zaopatrzony we wszystko, czego spodziewał się dziś potrzebować. Słynął z gapiostwa i niezdarności, wiedział o tym dobrze, więc przynajmniej w nowy rok nie chciał wdepnąć lewą nogą. Przygotował uczniom stanowiska pracy, zaklęciem ustawiając ławki tak, by każdy miał do nich wygodny dostęp, a później posłał na blaty bloki czarodziejskiej gliny, z którą dziś będą pracować. Upewniwszy się, że wszystko jest w najlepszym porządku, usiadł za biurkiem, by przejrzeć zaplanowane etapy zajęć i napić się herbatki. Witał się uprzejmie z uśmiechem z każdym, kto wszedł do klasy, nawet jeśli próbował on być niewidzialny czy ukrywać z tyłu sali.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Punkty z DA w kuferku: 34 Ulubiony przedmiot lekcyjny: żaden, ale od biedy transma Czy masz jakiekolwiek doświadczenie w rzeźbie? nie
Czy popędził na zajęcia jak popierdolony i był pierwszy? No najwyraźniej jak najbardziej. Czy było mu w związku z tym szczególnie źle? Niekoniecznie. Nie wiedział w co wpaść, w święta odwiedził matkę przez co cały jego zapas dobrej energii i wesołkowatego nastroju uszczuplił się na tyle mocno, że potrzebował się w czymś zgubić - a skoro to miała być glina, to przecież narzekać nie będzie. Ojciec, tak słabo jak go pamiętał, zawsze powtarzał, że emocje mają swoje ujście w sztuce. Zasrańskość łabędziarskiej krwi. Ale może jednak? - Dzień dobry. - przywitał się ze Scivenshaftem i zajął miejsce z boku, obserwując grudę gliny, która prężyła się na blacie biurka. Mógł się wypierać, ale jego głowa już zaczynała myśleć co z tą gliną zrobić.
Saskia Larson
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy oraz charakterystyczny pierścionek z lisem na lewej dłoni.
Punkty z DA w kuferku: 39 Ulubiony przedmiot lekcyjny: DA Czy masz jakiekolwiek doświadczenie w rzeźbie? Tak
Jej włosy wciąż były wilgotne od płatków śniegu, które nieprzerwanie padały, gdy pokonywała drogę od bramy głównej zamku - a raczej powinna powiedzieć, że niemal brodziła po kostki w białej, zbitej masie, która dawno przestała przypominać puch. Wyglądało na to, że Elijah wciąż odpoczywa na przedłużonych feriach, skoro zajęcia działalności artystycznej przejął nauczyciel mugoloznawstwa. Ale było jej to niemal na rękę, co za dużo Swansea to niezdrowo, jak to mówią. A gdy dowiedziała się, że motywem przewodnim lekcji ma być rzeźbiarstwo - Merlin jej świadkiem, nawet wychodzenie z ciepłego mieszkania na ten cholerny mróz przestał być przymusem, a zaczął zakrawać o przyjemność. I nie znużył jej nawet fakt, że tego konkretnego dnia spędziła w pracy kilka godzin, nie robiąc niczego innego, jak drocząc się z gliną, by w końcu przekabacić ją na swoją stronę i przetransformować w coś, co jak miała nadzieję, było zalążkiem jej pierwszej wystawy. Przywitała się z nauczycielem, wchodząc do prawie pustej klasy. A kiedy zobaczyła, że jedynym obecnym jest Lockie, uśmiechnęła się sama do siebie. Uśmiech jednak szybko ustąpił, kiedy przyjrzała mu się nieco bliżej. — Wyglądasz okropnie, wszystko w porządku? — wyszeptała do Lockiego, zajmując wolne stanowisko obok niego. Jej słowa były na tyle ciche, by nikt inny nie mógł jej usłyszeć, chociaż - cóż, nie odkryła żadnego nowego lądu swoim komentarzem. Ból wciąż malował mu się na twarzy, niemal ciężko było jej przypomnieć sobie, jak wyglądał bez niego, kiedy uśmiechał się tak naprawdę, a nie tylko na pozór. Martwiło ją to. Tym bardziej, że znała odpowiedź na swoje pytanie, źródło tych komplikacji. Przejmowała się nim, ale wciąż znajdowali się w okolicznościach, które były dalekie od komfortowych, by otwarcie porozmawiać o tym, co się działo. Mogla dać sobie napluć do kociołka, że nawet Scrivenshaft zaczął pochylać się nad biurkiem, strzygąc uszami w ich stronę. Posłała nauczycielowi zniesmaczone spojrzenie, opadając na krzesło, które zaraz przysunęła w stronę ślizgona. — Nie dałeś mi jeszcze okazji, żebym mogła Ci podziękować — kontynuowała swój konspiracyjny szept przeznaczony tylko dla ich dwojga, stukając palcami prawej dłoni o blat. Na środkowym palcu osadzony był lisi pierścionek, ten sam, który znalazła pod choinką i o którego znaczeniu nie przestała myśleć, odkąd ujrzała go po raz pierwszy. Przesunęła po nim opuszkiem, poprawiając nieco, by wizerunek lisa znalazł się idealnie w centrum. — Jest piękny — wbiła w niego spojrzenie, a ton jej głosu stał się nietypowo... delikatny? Tak osobisty podarunek. To było, jakby niemal nosiła na skórze jego pieczęć. Nie dodając jednak nic więcej, sięgnęła po glinę, naciskając ją dłonią, jakby sprężystość materiału, z którym przyszło jej dzisiaj pracować, pochłonęła wszystkie jej myśli.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Punkty z DA w kuferku: 12 Ulubiony przedmiot lekcyjny: onms i transmutacja Czy masz jakiekolwiek doświadczenie w rzeźbie? raz czy dwa robiła coś podobnego
Działalność artystyczna była o tyle ciekawa, że w zasadzie do samego końca nie miała pojęcia na co właściwie może trafić. Pewnie miałaby też o tym większe pojęcie, gdyby faktycznie śledziła uważnie ogłoszenia o lekcjach i interesowała się na przykład tym jak mogłaby się przygotować do kolejnych zajęć. W końcu na co to komu, prawda? Wydawała się być naprawdę zrelaksowana, gdy sprężystym krokiem przekraczała próg klasy artystycznej, nucąc przy tym jakąś popularną świąteczną piosenkę, która utknęła jej w głowie już dobre dwa tygodnie wcześniej. Obrzuciła tylko spojrzeniem wnętrze sali, witając się ogólnie ze zgromadzonymi w pomieszczeniu po czym spoczęła przy jednej z ławek. Na początku obstawiłaby, że ich zadanie ma polegać na garncarstwie, które jakiś czas temu przewinęło się na kole zainteresowań, ale może chodziło o coś innego? Tworzenie figurek? Nie była pewna i musiała zaczekać aż Scrivenshaft łaskawie wyjaśni im, co takiego właściwie mieli robić, gdy już nadejdzie czas na rozpoczęcie lekcji.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Punkty z DA w kuferku: 6 Ulubiony przedmiot lekcyjny: onms, starożytne runy Czy masz jakiekolwiek doświadczenie w rzeźbie? tylko w lodzie i to beznadziejne
Zajęcia ze Skrivenshaftem nie należały do jej ulubionych, przynajmniej wtedy, kiedy traktowały na temat mugoloznawstwa - czystość jej krwi była wyjątkowo wątpliwa. Jej matka była mugolaczką, a fakt, że Kate posiadała swój magiczny talent, był jak wygranie losu na loterii, bo jej ojciec był mugolem. Wydawało jej się, że wiedziała wszystko, czego potrzebowała na temat funkcjonowania świata niemagicznego. Telefony nie były jej obce, Internet był jej również znany i w czasie wakacji potrafił ją zająć na długie godziny. Ale ta lekcja miała w sumie dotyczyć rzeźby, więc nic nie szkodziło się pokazać i polepić w glinie, prawda? Weszła do klasy i na moment zdębiała. Shit, w sumie mogła się spodziewać tej dwójki. Obok siebie, jakżeby inaczej... Zamiast zagryzać wargę, wybrała uśmiech, zbliżając się do nich. - Cześć! - przywitała się głośno, przerywając im jakąś gadkę. Usadowiła się przy jego drugim boku, zajmując miejsce przy stojącej nieopodal ławce. Spojrzała na grudę gliny na blacie. O ile nie będzie musiała używać transmutacji, wszystko powinno być w porządku. Jednocześnie strzygła uszami, chcąc wyłapać najcichsze szeptane przez tę dwójkę słowa...
Jenna Hastings
Rok Nauki : III
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 155
C. szczególne : Piegi; jasne, przenikliwe oczy; spojrzenie zbyt poważne jak na jej wiek.
Punkty z DA w kuferku: 2 Ulubiony przedmiot lekcyjny: uzdrawianie Czy masz jakiekolwiek doświadczenie w rzeźbie? nic szczególnego
Jenna bardzo lubiła lekcje działalności artystycznej. Twórczość sprawiała jej ogrom przyjemności, ale jej specjalnością mimo wszystko było rysowanie, nie rzeźba, dlatego na glinę patrzyła z lekką dozą nieufności. Nie przyszła tu z Christianem, bo nie było po co, chociaż może kuzynowi spodobałoby się rzeźbienie jakiegoś zwierzaka? Kto to może wiedzieć. Nie bardzo wiedziała, jak się przygotować do zajęć, więc wyciągnęła jedynie różdżkę, zakładając że w tym przypadku żadne notatki nie będą potrzebne. W końcu to twórczość. Nie rozpatrywała tego za bardzo jako nauki. Przywitała się grzecznie z nauczycielem i usiadła przy pierwszej lepszej ławce, ale na tyle z przodu, by nikt jej nie zasłaniał. W koncu w porównaniu z resztą uczniów przebywających w sali była raczej malutka. Jak to dzieciak.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Punkty z DA w kuferku:9 Ulubiony przedmiot lekcyjny:nie ma jednego ulubionego, na podium znajdują się eliksiry, zielarstwo i ONMS, tuż za podium DA Czy masz jakiekolwiek doświadczenie w rzeźbie? owszem! Jest to opisane w tym poście.
Aneczka nie mogła przegapić zajęć z działalności artystycznej. Obcowanie ze sztuką miało dla niej wartość terapeutyczną, więc zrezygnowanie z takiej lekcji byłoby marnotrawstwem zasobów psychicznych, a tymi musiała gospodarować bardzo rozważnie. Kiedy przyszła i przywitała się z nauczycielem, wybrała wygodne miejsce gdzieś na uboczu, po czym oddała się rozmyślaniom, czekając na to, aż rozpocznie się lekcja. Była wyjątkowo spokojna i zrelaksowana. No i był czwartek! Jutro pierwszy raz od przerwy świątecznej spotka ukochanego Atlasa! Musiała się bardzo pilnować, by przypadkiem jej rzeźba nie przypominała zbyt mocno Ukochanego. W końcu musieli się kryć ze swoim uczuciem, póki była jego uczennicą.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Utopił się we własnych myślach. Kolejna z rzędu bezsenna noc uczyniła go tylko pół-przytomnym i ćwierć-świadomym tego co się dzieje w otoczeniu i mimo że usłyszał jej pytanie bardzo wyraźnie, potrzebował kilku chwil na to, by dotarło ono do jego mózgu, przetrawiło się i sprowokowało jakkolwiek sensowną odpowiedź. Odwrócił powoli głowę w jej stronę, oczy miał znów nabiegłe krwią, w jednym okropnie pękła mu żyłka obejmując złotą tęczówkę czerwonymi mackami. - M-m. - pokręcił jedynie przecząco głową, zaciskając lekko wargi, bo i co więcej miałby jej powiedzieć. Wiedziała już i tak za dużo, niepotrzebnie, zresztą - miał podejrzenia, że jak rozdziawi usta to zrzyga się tu i teraz. Jego spojrzenie spełzło na jej dłoń i przekrzywił lekko głowę. Pierścionek wydawał mu się pasować do jej charakteru. - Ciesze się, że Ci sie podoba. - wymamrotał - Coś jest w tych lis... - głośne "Cześć!" przerwało mu tę nietęgą próbę podtrzymania konwersacji, więc przeniósł zaczerwienione spojrzenie na przybyłą gryfonkę i uniósł lekko rękę w powitaniu. Opadła bez entuzjazmu na gliniany klocek z klepnięciem godnym sceny filmu xxx klasy D.
Punkty z DA w kuferku: 51 Ulubiony przedmiot lekcyjny:transmutacja, tuż po niej starożytne runy MIOTŁY Czy masz jakiekolwiek doświadczenie w rzeźbie? z bryły lodu wydrapała ostatnio smocze arcydzieło, ale glina raczej nie jest jej przyjaciółką
Należała raczej do tych wciąż jeszcze rozleniwionych świętami adeptów magicznej szkoły, więc jej entuzjazm wobec zajęć przejawiał się jako co najwyżej umiarkowany. Gdyby nie to, że całkiem nieźle jej poszło na zajęciach Whitelighta i była podbudowana swoim lodowym tworem, pewnie miałaby jeden powód mniej, by się tutaj ostatecznie pojawić. Doświadczenia szkolnego życia (a także te jej pojedyncze pozaszkolne epizody) nauczyły ją jednak, że unikanie lekcji, gdy miało się świetną okazję do wyniesienia z nich nowych umiejętności, było co najmniej niewskazane. No i Gryffindor potrzebował punktów. Ostatnie ziewnięcie zostawiła zatem za drzwiami artystycznej klasy. Mijając jej próg tylko trochę żałowała, że zajęć nie prowadził blondwłosy Swansea. Co jednak miał im zaproponować Scrivenshaft? Ukłoniła się uprzejmie w kierunku siedzącego już w sali profesora, życząc mu jednocześnie wszystkiego dobrego w nowym roku, by następnie dzielnie zdecydować się na zajęcie jednego z siedzących miejsc, możliwie jak najjaśniejszego, by ułatwić sobie nierówną walkę z sennością. Zanim opadła na szkolne krzesło, pomachała nieco nieprzytomnie do dwóch obecnych Gryfonek, a następnie pozostało jej liczyć, że pan Mikel zacznie zajęcia zanim Davies zupełnym przypadkiem przyśnie nad swoim biurkiem.
Aoife Dear-Aasveig
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Farbowane na biało włosy, bardzo jasna cera, trochę piegów na nosie, jasnobłękitne oczy, ubiera się jak gotka.
Punkty z DA w kuferku: 0 Ulubiony przedmiot lekcyjny: wypada, żeby były to eliksiry Czy masz jakiekolwiek doświadczenie w rzeźbie? Rzeźbienie w lodzie na transmutacji
Aoife nie miała do tej pory okazji rozwinąć się artystycznie. Była to jedna z wielu jej bolączek i kompleksów, które maskowała arogancją i zdystansowanym podejściem do świata. Tutaj jednak istniała szansa na to, żeby zacząć uczęszczać na zajęcia tego rodzaju i stanowiło to jeden z naprawdę nielicznych plusów Hogwartu. Ku swojemu zaskoczeniu w klasie spotkała Lockiego, ale już ktoś przy nim siedział, więc nie zamierzała tam się wpychać. Wyglądało na to, że miał wianuszek koleżanek, a to oznaczało, że ona nie zamierzała być jedną z nich. Usiadła przy własnej ławce gdzieś z tyłu, na powitanie nauczyciela odpowiadając po norwesku i udając, że nic nie rozumie, a potem zaczęła bezmyślnie skubać glinę przy swoim stanowisku. No bo chyba było wolno, nie?
Gdy drzwi zamknęły się za ostatnim z nich, wstał zza biurka i oznajmił: - Dziś będziemy pracować z magiczną gliną! Jest tym wygodniejsza od klasycznej, że nie wysycha tak szybko i wierniej oddaje plastyczność materiału. - zaczął, przypominając sobie nawet co nieco z wyczytanych mądrości z etykiet owej gliny, które oczywiście zachwalały produkt jak najlepszą rzecz na świecie - Będziemy dziś uczyć się modelowania bloczków gliny za pomocą magii. Przydadzą się nam dziś proste zaklęcia typu defodio czy acuero, ale jeśli macie swoje kreatywne podejście, to nie odmawiam wam tejże kreatywności! - nakreślił pokrótce, czym będą się zajmować - Chciałbym, byście spróbowali skupić swoją energię i wyobraźnie w tej jednej formie, myśląc o tym, co w szkole inspiruje was najbardziej...
Etap I
Praca z materiałem Na początek rzuć k100 na to, jak dobrze Ci się dziś pracuje z materiałem. Im wyższy wynik, tym lepiej!
Frywolność magii Podczas pracy na dwoje babka wróżyła, może iść albo doskonale, albo tragicznie, wiadomo, że to, co pośrodku jest nudne. Rzuć kolejne k100, by się dowiedzieć, czy dziś Twoja różdżka życzy sobie z Tobą współpracować. 1-30 to nie jest Twój dzień. Musisz rozegrać przynajmniej dwa scenariusze "Wypadki przy pracy" 31-50 nudziarz! Idzie Ci tak całkowicie średnio, że wypadek przydarza się po prostu z zagapienia. Rozegraj przynajmniej jeden scenariusz "Wypadki przy pracy" 51-100 jesteś bezpieczny, idzie Ci bardzo elegancko!
Wypadki przy pracy Rzuć k6, by dowiedzieć się, co się dzieje z Twoim dziełem:
Scenariusze:
1 - Twoja rzeźba nachyla się niebezpiecznie w stronę rzeźby osoby obok. Dorzuć k6 - przy wyniku parzystym, skleja sie ona z drugą i teraz musicie pracować we dwoje nad wspólnym dziełem... (połączcie swoje wyniki z k100 w pracy z materiałem i podzielcie przez 2) nieparzyste - uratowana! Dodaj 10 do k100 na pracę z materiałem. 2 - Twoja rzeźba zaczyna niespodziewanie rosnąć, stając się za duża. Musisz rzucić k6, aby zobaczyć, czy uda Ci się ją pomniejszyć, zanim zajmie całą salę. Parzysta to sukces (dodaj 10 pkt do k100 na pracę z materiałem), nieparzysta: krzycz, wołaj o pomoc! 3 - Twoja rzeźba zaczyna się poruszać, choć to nie była aktualnie część planu. Poruszać? Mam na myśli... uciekać przed Tobą po całej sali! Łap ją! …i odejmij 10 od k100 na pracę z materiałem. 4 - Twoje narzędzia pracy zaczynają działać samodzielnie, psując Ci koncepcję tego, co chciał*ś osiągnąć. Odejmij 10 od swojego rzutu k100 na pracę z materiałem. (jeśli masz ze sobą magiczne dłuta, możesz przerzucić tę kostkę) 5 - Glina, z którą pracujesz, zaczyna się robić strasznie rozwodniona. Coraz rzadsza i rzadsza... czy znasz zaklęcie, które mogłoby ją osuszyć? Skorzystaj z niego, lub odejmij 10 punktów od k100 na pracę z materiałem. 6 - Chciał*ś dobrze, wyszło jak zwykle. Nieroztropnie pracując z rzeźbą, zapadła się ona i rozwaliła całkowicie (pomyliłeś defodio z deprimo?!). Musisz zacząć od nowa i rzucić k100 na pracę z materiałem, k100 frywolność i rozpatrzeć wypadki jeszcze raz!
Modyfikatory: Frywolność magii Możesz do wyniku rzutu k100 dodać swoje punkty z DA. Wypadki przy pracy Każde 10 pkt z zaklęć LUB działalności artystycznej, jakie posiadasz, pozwala przerzucić kostkę.
Drugi etap pojawi się 11.01 o godz. 20:00 - na lekcję wciąż można dołączać.
Kod:
<zg>Praca z materiałem:</zg> [url=link]wynik k100[/url] (+/- bonusy) <zg>Frywolność magii:</zg> [url=link]wynik k100[/url] (ilość wypadków) <zg>Wypadki przy pracy:</zg> [url=link]wynik k6[/url] <zgss>Modyfikatory:</zgss> wykorzystane
Dodatkowo - zaklęcie DEFODIO Jeśli Twoja postać nie posiada wystarczającej ilości punktów kuferkowych do rzucenia zaklęcia defodio, możesz się go nauczyć podczas tej lekcji i zdobyć je do swojego kuferka! W swoich postach rzuć kość litery na zaklęcie defodio zakładając, że spółgłoski to próba udana! By zdobyć zaklęcie, musisz je rzucić prawidłowo przynajmniej dwa razy podczas trwania całej lekcji. Nie bój się prosić o to, by Scrivenshaft pokazał Ci, jak rzucić je prawidłowo! (rzucenie zaklęcia po wskazówkach nauczyciela rozpatruj jako udaną próbę) W jednym poście możesz próbować dwa razy.
Praca z materiałem:74+10+2=86 Frywolność magii:44 (1 wypadek) Wypadki przy pracy:1 przerzucone na 2 z dorzutem parzystym Modyfikatory: przerzut za 10 pkt z zaklęć, +2 za punkty z DA Nauka Defodio:dwie samogłoski xD
Jenna nie do końca wiedziała jaki obiekt w szkole mogła uznać za najbardziej inspirujący. Może ołówki, które dostała od Christiana na święta? Albo po prostu książki. Książki zawsze były najbardziej inspirujące, ale które dokładnie? Po zastanowieniu uznała, że wcale nie musi tego jednoznacznie określać, i tak nie była pewna, czy uda jej się wyrzeźbić cokolwiek. W końcu nie znała zaklęcia. Podjęła pierwszą próbę i nie udało jej się zupełnie nic. Spróbowała więc drugi raz i nagle jej glina zaczęła rosnąć w szaleńczym tempie. W panice zaczęła rzucać Finite i na szczęście sytuacja została opanowana, no ale nie wróżyło to zbyt dobrze. Ewidentnie sama sobie z tym nie poradzi. Może po prostu była za młoda, a zaklęcie zbyt skomplikowane? - Panie profesorze, mógłby pan powiedzieć jak dokładnie rzuca się Defodio? - spytała grzecznie, zgłaszając się. - W trzeciej klasie jeszcze go nie przerabialiśmy, tak mi się zdaje. Ale była bardzo zdeterminowana i chętna do nauki. Nie spodziewała się, że na lekcji ze sztuki uda jej się nauczyć nowego czaru, a to w końcu była jedna z najbardziej przydatnych umiejętności, które wyniosła z bycia czarodziejem.
Ostatnio zmieniony przez Jenna Hastings dnia Sob 6 Sty - 22:29, w całości zmieniany 1 raz
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Praca z materiałem:84+9=93 Frywolność magii:38 (1 wypadek) Wypadki przy pracy:5 Modyfikatory: 9 punktów DA Nauka Defodio:dwie spółgłoski
Inspiracja Aneczki nie była rzeczą, lecz osobą. Nie mogła jednak pozwolić sobie na tak jawne naruszenie zasad dyskrecji, by uwiecznić w glinie piękną i szlachetną twarz Atlasa. Cóż zatem mogła zamknąć w kawałku gliny? Zamknęła oczy, skupiając się na tym, jakie rzeczy inspirowały ją w tym roku najbardziej. Od razu stanęła jej w głowie wspólna rozmowa z ukochanym w zagrodzie pegazów. To było w szkole, było inspirujące, było ledwie subtelnym nawiązaniem. Nie zdradzało niczego. Skojarzenie należało wyłącznie do niej. A poza tym pegazy zajmowały w sercu Aneczki szczególne miejsce. Nie miała opanowanego Defodio, ale gdy podjęła próbę rzucenia go, okazało się, że od razu nad tym zapanowała. Najwyraźniej miała naturalny talent i dryg do wszystkiego, co związane z artyzmem. Uniosła różdżkę ponownie i precyzyjnymi zaklęciami zaczęła rzeźbić, tworząc statuetkę uskrzydlonego rumaka. Szło jej całkiem sprawnie, ale glina okazała się coraz bardziej miękka, ZA miękka. Szlachetne końskie rysy zaczęły się rozmywać, więc puchonka interweniowała zaklęciem Silverto. I proszę bardzo, sytuacja została opanowana. Kiedy skończyła podniosła wzrok i zaczęła rozglądać się po sali. Poszło jej bardzo szybko, może za szybko? Miała możliwość dopracowania szczegółów i tym właśnie się zajęła, czekając na dalsze polecenia nauczyciela, z przyjemnością dopracowując coraz mniejsze szczegóły piór na skrzydłach.
Aoife Dear-Aasveig
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Farbowane na biało włosy, bardzo jasna cera, trochę piegów na nosie, jasnobłękitne oczy, ubiera się jak gotka.
Praca z materiałem:12 (+/- bonusy) Frywolność magii:73 (zero wypadków) Wypadki przy pracy: - Modyfikatory: -
Panna Dear-Aasveig nie była rzeźbiarką i po raz kolejny dawała tego dowód na lekcji. Cały dobry humor, całe te nadzieje, z którymi tu przyszła, właśnie się rozjeżdżała wraz z tą cholerną bryłką, której usiłowała nadać jakikolwiek kształt. - Dumt stykke leire. - skomentowała pod nosem ze złością, ciskając glinę na ławkę. Chciała dowodu, że jest artystką, a tymczasem pokonał ją kawałek plastycznej ziemi. Spojrzała na nauczyciela z irytacją, podnosząc rękę, ale nie czekając na pozwolenie, żeby się odezwać. - Jest jakieś zaklęcie na to, żeby samo się wyrzeźbiło to, co chcę? Czy rzeźbimy tak naprawdę jak mugole i tylko udajemy czarodziejów, bo tniemy zaklęciem? Usiłowała nie brzmieć krytycznie, ale naprawdę się wkurzyła. Poza tym co to miało znaczyć, nauczyciel wcale nie wyjaśniał jak się rzeźbi. Nie miała pojęcia jak uchwycić proporcje, jak przenieść wizję na glinę, jak zrobić coś, zamiast bezkształtnego kawałka niczego.