W ostatnim, dużym budynku na ulicy Pokątnej znajduje się jedyny taki w Londynie, nowo powstały, Magiczny Klub. Przychodzi tu wiele młodych czarodziejów z całego kraju. Wnętrze klubu utrzymane jest w ciemnych kolorach, rozjaśnionych przez jasno zielone fotele i w takim samym kolorze parkiet do tańczenia, oraz dające przez małe chochliki, światło. Stworzonka te znajdują się w całym klubie w niezwykły sposób rozświetlając ciemność. Bar obsługuje kilku barmanów gotowych zaserwować wszelakie alkohole. Na scenie natomiast można zobaczyć różne zespoły, zarówno najpopularniejsze jak i te dopiero zaczynające.
Wynajęcie klubu na prywatne przyjęcie – 75g
Dowolne wino Shot dowolnej whisky lub wódki Dowolny short drink Dowolny long drink Dowolny soft drink Dowolny drink z dodatkiem eliksiru rozśmieszającego – 12g Drink dnia (zapytaj barmana!) Dowolna paczka papierosów - 13g
Zaśmiała się. Kazz zgłosił udział, po czym konkurs rozpoczął się. Blaise zaczęła tańczyć, dając z siebie wszystko, jednocześnie uśmiechając się promiennie do chłopaka. - Bosko się czuję! - zawołała widząc jak wszystko wokół wiruje. Przymknęła leciutko oczy i ruszała się w rytm.
Podczas tańca idealnie odbierał emocje kierujące ich ciałami. Nagle rozległa się syrena. Wszyscy przestali tańczyć, zastanawiając się, co się dzieję. Dwóch czarodziei wyciągnęło różdżki, zaczynając pojedynek. - Na śmierć i życie - krzyknął jeden z nich. Kazuo objął Blaise ramieniem. - Wiesz, chyba powinniśmy się stąd zmyć.
Przestraszona przysunęła się bliżej chłopaka . - Co tu się dzieje ? - spytała obserwując wszystko szeroko otwartymi oczyma . Walczący czarodzieje spojrzeli groźnie na stojących w sali oniemiałych ludzi. Tłum rozstąpił się robiąc miejsce. - Chyba masz rację, chodźmy stąd.
- Chodź, jeszcze wezmą nas na przesłuchanie, a my pod wpływem... - powiedział zaskoczony, wyprowadzając ją przed klub. W tle było widać różnokolorowe błyski świateł i jęki czarodziejów. Kazuo zaczął się źle czuć, a kaszel znowu mu dokuczał, eliksir przestawał działać.
- Coś nie tak? - spytała zaniepokojona dziewczyna, zauważając kaszlącego chłopaka, po czym odwróciła się i spojrzała na klub. - Jeej, ciekawe o co chodzi. Kusi mnie, by wrócić i sprawdzić, ale wolę nie ryzykować - westchnęła. - Nie chcę by znów mnie skądś wywalili.
- Blaise, na pewno o tym napiszą w gazecie - odpowiedział chrypiącym głosem. Piekło i bolało. - Znowu się zaczyna - warknął - Potrzebuję eliksiru. Chyba, że chcesz się zakraść od tyłu... - odpowiedział z błyskiem w oku, przestając obejmując ramieniem dziewczynę.
- Moglibyśmy wejść, zobaczyć co się dzieje albo pójść gdzieś i posiedzieć - wzruszyła ramionami, uśmiechając się. - Ty decydujesz - dodała unosząc brew. Nagle głos chłopaka diametralnie się zmienił: stał się jakiś ochrypły, jak podczas zaawansowanej choroby. - Hej, co się dzieje? Dobrze się czujesz? - spytała podenerwowana, obserwując go uważnie.
- To chodź na zaplecze - rzekł, zapinając do końca bluzę - Wiesz ostatnio nie sypiałem u siebie tylko gdzieś na dworze i się nieco podrasowałem... - wytłumaczył prędko, okrążając budynek i przystając przy drzwiach z napisem "dla personelu". - Tylko błagam... nie rób nic głupiego, tam jest walka, jeszcze Ci się coś stanie.
- Przynajmniej jeśli mi się coś stanie, nie będę żałowała, że tam nie poszłam - uśmiechnęła się ujmująco, spoglądając na niego co chwilę. - Alohomora - szepnęła, jednocześnie wyjmując różdżkę, tym samym otwierając zamknięte przedtem drzwi. Weszli do środka, a Blaise uśmiechnęła się szeroko. Uwielbiała, kiedy czegoś nie mogła, a mimo to robiła to. Wraz z chłopakiem ruszyli, kierując się do drzwi, które prowadziły na salę. - Idziemy, prawda? - upewniła się.
- Czy Ty masz coś z piątą klepką? - spytał wprost - Tam się toczy walka, możesz zginąć, a Ty się jeszcze z tego cieszysz? - mówił po cichu, idąc wąskimi, ciemnymi korytarzami, które powiedzmy sobie szczerze, nie były za przytulne, a co najważniejsze odstraszały Kazuo zapachem. Przystanął przed drzwiami do głównej sali, oczekując na odpowiedź.
- Czemu mam się nie cieszyć? - skrzywiła się. - Nie boję się, że zginę - wzruszyła ramionami. - Przynajmniej coś się będzie działo. No chyba że nie chcesz iść - uśmiechnęła się delikatnie. Rozejrzała się wokoło. Miejsce gdzie się znajdowali było okropne. Absolutnie jej się tu nie podobało, ale czuła na skórze przechodzący co chwilę dreszczyk spowodowany adrenaliną.
Zirytował się, a gardło coraz bardziej mu przeszkadzało. Nie miał zamiaru urządzać awantury na zapleczu, a tym bardziej wyzywać Blaise. - Hm. Wiesz co, my chyba nie działamy na tych samych falach. - rzekł krótko. - Rób, co chcesz, ja się stąd zmywam, nie chcę mieć Twojego życia na sumieniu. - odwrócił się na pięcie i zaczął iść zawiłymi korytarzami na zewnątrz budynku. Wziął głęboki oddech, czując jak bardzo drapie go gardło.
Stała patrząc na odchodzącego chłopaka. Zawahała się. - Czekaj - zawołała i pobiegła za nim. - Przepraszam - mruknęła i przewróciła oczami. - Spadamy stąd. Wzięła go pod rękę i wyszła z klubu. - Wracamy do lasu, do zamku, czy gdzie? - spytała, patrząc na niego uważnie. - Na pewno wszystko z tobą w porządku? Nie wyglądasz za dobrze? - stwierdziła, zauważając, iż chłopak nieco zbladł i nerwowo łapie powietrze.
Nemezis weszła do klubu. Była tak drastycznie odmieniona, że z pewnością sama miała problem z poznaniem siebie. Od rozstania z Kazuo stoczyła się na dno. Wmieszała się w 'złe' towarzystwo, co zakończyło się narodzeniem się imprezowej bestii. Polubiła dobrą, niezobowiązującą zabawę i to właśnie u niej można było kupić najlepsze proszki w okolicy. Usiadła przy barze, zakładając nogę na nogę. Od razu pojawił się przed nią darmowy drink.
Spojrzał na dziewczynę, która przechodziła. Otworzył usta szeroko. - Czy to, czy to była Nemezis? - spytał, ale dopiero po chwili się otrząsnął. - Blaise, jeśli chcesz imprezować, idź, i tak muszę wracać do szkoły po jakieś leki na to gardło - skrzywił się nieznacznie.
- Taak, wracam do klubu - stwierdziła. - Jak byś chciał to przyjdź - stwierdziła obojętnie i ruszyła z powrotem do klubu. Usiadła przy barze. - Cosmo - zamówiła drinka, uśmiechając się do barmana.
Nemezis uśmiechnęła się pod nosem. W pewnym sensie była zaskoczona, że chłopak ją rozpoznał, ale nie dała tego po sobie poznać. Powoli sączyła drinka, rozglądając się dookoła. Wyjęła z torebki tajemniczo wyglądającą tabletkę i bez wahania ją połknęła. Po chwili znacznie poprawił jej się humor. Zaczęła seksownie poruszać się na parkiecie, dzierżąc w dłoni szklankę.
Wzruszył ramionami, gdy wróciła do klubu. Nawet nie zdążył jej życzyć dobrej zabawy! Włożył dłonie do kieszeni i zaczął iść w stronę zamku, czując jak odmarzają mi kolejne części ciała. Czuł się bardzo źle.
- Masz jakieś prochy? - podeszła do blond dziewczyny. Słyszała, iż to od niej można kupić naprawdę "dobre" rzeczy, więc postanowiła zagadać. Zapaliła papierosa i spojrzała wyczekująco na dziewczynę.
- Jakieś prochy? - uniosła brew. - Słoneczko, ja mam najlepszy towar, jaki kiedykolwiek widziałaś. - uśmiechnęła się czarująco, robiąc palcem kółeczko na jej policzku. - Jeśli Cię stać lub jesteś odważna, to możesz dostać coś z mojej kolekcji. - szepnęła prosto do jej ucha.
Roześmiała się melodyjnie i wydęła słodko usta. - Nie masz pojęcia co w życiu widziałam - posłała jej przebiegły uśmiech. - Ale przekonam się na własnej skórze. Daj coś najlepszego ze swej kolekcji - wypuściła dym z pomalowanych na czerwono ust. O tak, miała ochotę się zabawić.
- Nie ma nic za darmo. - zacmokała teatralnie. Usiadła na stole, ciągnąc za sobą dziewczynę. - Pokaż, co potrafisz, to może pogadamy. - uśmiechnęła się rozbrajająco. Tuż za nią stanął jakiś przystojny mężczyzna. Był wyraźnie zainteresowany Nemezis.
Uśmiechnęła się wyzywająco. - Pokazać co potrafię? - uniosła brew i uśmiechnęła się bezczelnie. - A co masz na myśli, skarbie? Blaise rozejrzała się. Widziała, iż ściągały spojrzenia przechadzających się mężczyzn. Była do tego przyzwyczajona, więc nie czuła się speszona. - Ja jestem zdolna do wszystkiego - zaśmiała się niewinnie.
- Wszystko. - wydęła usta. Tak, zdecydowanie była już pod wpływem tej genialnej tabletki. Uwielbiała być na haju. - Musisz zasłużyć na nagrodę. - zaśmiała się perliście. Liczyła na to, że dziewczyna czymś ją zaskoczy. Zamrugała niewinnie oczkami. Nem była tak urocza, że trudno było jej się oprzeć.
Spojrzała na blondynkę. Nie... Blaise stanowczo zasługiwała na wszystko, więc nie musiała nic nikomu udowadniać. Owszem, z chęcią by się zabawiła, wiedziała jak, jednak nie zamierzała nic nikomu udowadniać. - Zauważyłam, że siedzisz tu sama - uniosła brew. - Więc po prostu daj mi proszki, a później się zabawimy - roześmiała się melodyjnie i odrzuciła w tył blond włosy. - Nie lubię sama być trzeźwa.
Zsunęła się ze stołu i spojrzała na dziewczynę. Na ustach nadal miała błogi uśmieszek. - Przykro mi, bez zapłaty nie ma nagrody. - pomachała jej ręką na pożegnanie po czym skierowała się w stronę baru i zamówiła drinka. Koło niej stanęło kilku mężczyzn. Zazwyczaj na trzeźwo dawała klientom pierwszą dawkę za darmo, ale niestety, Blaise nie trafiła na odpowiedni moment.