Dziurawy Kocioł mieszczący się przy ulicy Charing Cross Road jest jednym z najpopularniejszych czarodziejskich barów, wszystko za sprawą znajdującego się na jego zapleczu przejścia na ulicę Pokątną. Jest to spory bar mieszczący wiele stolików. Zawsze można tu spotkać dużo osób, a wśród nich zapewne trafi się ktoś znajomy. Na piętrze można wynająć tu niedrogo pokój. Natomiast znajdujące się na półkach różnorakie trunki od rumu po whisky, kuszą klientów.
Jagodowy jabol Smocza Krew Stokrotkowy Haust Różowy Druzgotek Ognista Whisky Sherry Malinowy Znikacz Rum porzeczkowy Papa Vodka Tuică Uścisk Merlina Piwo kremowe Dymiące Piwo Simisona Boddingtons Pub Ale Wino z czarnego bzu Rdestowy Miód Łzy Morgany le Fay
Boginy - 10g Volde-Morty - 12g Feniksowe – 13g Lordki – 13g Magia 69 – 14g Pocałunek Dementora – 13g Wynajęcie pokoju na dobę – 15g Danie dnia (zapytaj obsługę)
Kame przyłożył swoje ręce do rąk które zasłoniły mu oczy. Uśmiechnął się lekko i powiedział cicho. - Wiesz ja raczej na nie wiele osób czekam w tej chwili, więc to może być tylko Nico - Powiedział i zsunął jej ręcę z swoich oczu na swoję szyję. Odchylił głowę do tyłu i uśmiechnął się wesoło. - Dosłownie wszędzie ciebie poznam. Nawet po ciemku - Powiedział i odsunął jej krzesło pokazując aby usiadła. Już miał otwarte usta kiedy do baru wlazła czwórka ludzi. Kame bardzo dobrze ich znał. Jeden z nich miał wielką bliznę na całej twarzy. Wyglądało na to, że to chyba był szef gangu. - O kurwa - Wyrwało mu się nagle z gardła. Chwycił szybko dziewczynę za nadgarstek i schował się gdzieś w ciemnym koncie. - Mam przekichane na całej linii. Oni mnie zabiją jak nic. Czekaj czego oni chcą...nawiedzają mnie tylko wtedy kiedy...- Urwał jego źrenice aż zadrżały. Przełknął głośno ślinę i powiedział cicho. - Tak byłem szczęśliwy, że kompletnie zapomniałem, że dzisiaj mija termin spłaty długów - Powiedział i usłyszał głos szefa gangu. -O Kame...gdzie jesteś...wiem, że tutaj się ukrywasz w domu ciebie nie było, więc tylko tutaj możesz się schować. Wiesz, że musisz zapłacić. Moi ludzie poinformowali cię o tym, że cena wzrosła czterokrotnie.- Powiedział lekko zachrypniętym głosem. Kame przytulił do siebie mocniej Nico nadal się chowając. Rozważał w tej chwili wszystkie możliwe opcje. -Znajdźcie tego dzieciaka. On nie może nawiać...będziemy w plecy całkiem ładną sumkę a tego bym nie przeżył - Powiedział i rzucił swoimi ludźmi na różne strony aby odszukali chłopaka.
Nico poszła za nim jednak wiedziała że i tak ich pewnie znajdą. Cóż za ironia losu. I uwierzyć że było tak pięknie. Jednak jednego z nich znała. Nawiedził ich w jego domu. Jeśli Nico zobaczą będą wiedzieli gdzie jest Kame. Tak źle i tak nie dobrze. - i przechlapane. I jak my się stąd wydostaniemy??- Szepnęła patrząc na ukochanego. Tego się szczerze mówiąc nie spodziewala W końcu ona problemy może i przyciągała ale nigdy aż takie. W jej oczach narastał strach. Przerażona patrzyła na niego.
- Czekaj daj mi się zastanowić - Powiedział i widać było, że bardzo szybko analizuje wszystkie opcje ucieczki. - Możliwość, że obydwoje zwiejemy z tego miejsca w jednym kawałku jest znikoma. Prawie, że nie możliwa - Powiedział i uśmiechnął się lekko. - Normalnie czuję się jak w filmie akcji - No tak zawsze się go żarty trzymały, jednak w tej chwili to chyba nie odpowiedni moment. Szybko spoważniał i zaczął się rozglądać na różne strony. - Jak powiedziałem razem nie uciekniemy, ale ty dasz radę. Wejdź na górę wkradnij się do któregoś z pokoi i ukryj się tam. Jak tamta dwójka zobaczy ciebie będą wiedzieć, że tutaj jestem. - Powiedział i jak by sam w sobie jakoś się zapadł. -Kamenashi wiecznie z ciebie taki waleczny chłoptaś a teraz co ukrywasz się. Chcemy tylko pogadać a swoim ukrywaniem się pogarszasz swoją sytuację. Chociaż wiesz doskonale, że nie jest najlepsza. Musisz mi jeszcze odpowiedzieć za ten ślad na mojej twarzy - Powiedział a Kame aż jęknął cicho. No tak kompletnie o tym zapomniał co się wydarzyło. - Niedobrze, bardzo niedobrze. Myślałem, że do tego czasu zapomni o tym. Idź szybko i nie odwracaj się - Powiedział i puścił ją ze swoich objęć. Zaczął szukać różdżki w kieszeni, ale ku jego zdziwieniu nie było jej tam. - Cholera. Zapomniałem różdżki - Mruknął załamany. No tak teraz na pewno jest już trupem.
Nico posłuchała jego rady. Weszła po schodach i nie odwracała się ale w tej chwili poczuła mocne szarpnięcie. No cóż pułapka. - A młoda panienka gdzie się wybiera??- To ten sam głos co u niego w domu. Przechlapane "Newmoon wpakowałaś się w tarapaty" Pomyślała i spojrzała na niego. - Idę do swojego pokoju możesz mnie puścić??- Spytała lekko drżącym głosem. Jeśli Kame ją usłyszał. Przechlapane. Wyjdzie i pokaze się więc mówiła to stosunkowo cicho.
-Szefie tu jest ten smarkacz- Powiedział a Kame poczuł jak ktoś szarpie go za bluzkę i rzuca nim o ziemie. W przeciągu sekundy został przytwierdzony do niej przez dwójkę osiłków. Gryfon uniósł wzrok na szefa gangu i powiedział. - Ogata. Dawno się nie widzieliśmy. - Powiedział i na dzień dobry dostał kopa prosto w brzuch. No tak szef gangu okazał się być Japończykiem. -Kame...kame...kame czy ty jesteś naprawdę taki głupi sądząc, że przed nami można się schować. Przecież czarodziei nie oszukasz. A po za tym jesteś strasznie przewidywalny - Powiedział i ponownie zaserwował mu kopa w brzuszek. - Ehhh...a ja nie sądziłem, że jesteście na tyle inteligentni aby co kolwiek robić - Powiedział i w tej chwili dwójka osiłków go podniosła z ziemi do pozycji stojącej. Trzeci co złapał Nico chwycił ją za włosy i popchnął ją i ustawił na przeciwko Kame. - Ta dziewczynka jest chyba z naszym kochanym chłoptasiem. - Powiedział i przejechał językiem po policzku dziewczyny. No tak Nico pewnie go zainteresowała jednak chyba pod innym względem. -Nasz mały dzieciaczek znalazł sobie miłość...czy tylko zabawka- Powiedział Ogata i cztery raz walną pięścią w twarz chłopaka. Goryle go puścili a on padł na ziemię. Podniósł lekko głowę by zerknąć na Nico.
Mary Znosiła ból w spokoju. Spojrzała na kolesia który patrzył na nią... dość lubieżnie. No cóż. Teraz jest przypał. - Nawet jeśli zabawka to co?? Ważne że on tu jest tak?? Dajcie mi spokój- I tu Mary chyba powiedziała o jedno słowo za dużo. W jednej chwili w ręce chłopaka znalazł sie nóż. No cóż... Przyciąganie kłopotów u Mary było mocne jak widać. Zamknęła się. - No to co Kame... Masz ten swój dług dla nas??- Szepnął jeden z goryli patrząc na chłopaka. Jego usta uformowały się w dość wredny i ironiczny uśmiech.
- Dajcie mi jeszcze dwa dni. Nie tak łatwo zebrać taką sumę w tydzień. To jest nawet nie możliwe - Powiedział czując jak krew spływa mu po twarzy. Szef się roześmiał tylko głośno zdecydowanie zadowolony. -Trzeba było pomyśleć za nim się zaciągnęło długo. Cóż skoro ty nie masz kasy to zrób użytek z tego noża - Zwrócił się do jednego ze swoich sługasów a Kame zarobił kolejnego kopniaka jednak tym razem w bok. Przekręcił się na plecy. Miał otwarte oczy jednak widział tylko ciemność. Dochodził do niego tylko pojedyncze słowa. Kiedy w pewnej części świadomość do niego wróciła powoli dźwignął się na nogi i rzucił się na napastnika z nożem, jednak dostał kilka zadrapań nim w tym jeden na policzku. Odrzucił go i pech chciał, że chłopak trafił na stół. Mebel się połamał a Kame walną głową o ziemię. Usiłował się podnieść niestety jakoś nie mógł. -No proszę i kto cię teraz obroni- Powiedział goryl i przejechał delikatnie ostrzem noża po policzku dziewczyny. Zjechał nim po chwili na jej szyję, a potem zaczął jej rozcinać bluzkę. Kame nadal leżał nieruchomo na ziemi. Wyglądało na to, że chyba stracił przytomność. Nóż zaczął wędrować po ciele dziewczyny i gdzie nie gdzie zostawiał ślady w postaci krótkich a w innym miejscu długich rozcięć skóry. Kiedy facet skończył odrzucił nóż gdzieś w bok walną dziewczynie z otwartej dłoni w twarz i rzucił ją dokładnie obok Kame. -Co robimy z tą dwójką. Chłopak chyba nie nadaje się już do niczego. A dziewczyna teoretycznie nic nam nie zrobiła- Mruknął jednak widać było, że jakoś nie za bardzo miał ochotę na tym kończyć. Podszedł do chłopaka i przekręcił go na plecy. Sprawdził czy aby na pewno jeszcze żyje. Na szczęście oddychał.
Mary na szczęście nie straciła przytomności. Jednak racja... tu i teraz nikt jej nie obroni. Podźwignęła sie na nogi i spojrzała po nich. No cóż rany może były głębokie ale nawet nie bolały.Sięgnęła w kieszeń bluzki. Wyjęła z niej różdżkę i usiadła przy Kame jakby nie zwracając na nich uwagi. - Chłopcy a może zabawmy się z nią co?? Może i nic nie zrobiła ale jest z nim tak?? Odpowiedzialność przechodzi teraz na nią- Mruknął jeden z goryli patrząc na Mary. Ta udałą że go nie słucha. No cóż... Bała się a to potrafiło się tylko spotęgować. Mogła albo krzyczeć albo milczeć.
Kame lekko się poruszył. Zacisnął powieki i zaczął na oślep szukać Nico. Jego ręka trafiła na jej, jednak za nim co kolwiek dał radę zrobić został ponownie poderwany z ziemi. Ponownie przytrzymywała go dwójka ludzi. -Szefie on jeszcze dyszy to co z nim robimy. Dobijamy czy dajemy spokój- Powiedział jeden z nich. Szef podszedł do Kame i podniósł jego głowę do góry. Na jego twarzy jawił się strasznie ironiczny uśmiech. -Masz cztery dni na spłatę. Przynosisz grzecznie kasę w zębach i przepraszasz, że musiałem czekać. W przeciwnym razie pożegnasz się ze swoim marnym życiem. Chłopaki spadamy - Powiedział i zaczęli się wycofywać. Gryfon ponownie wylądował na ziemi. Leżał tak pół przytomny. Nie wiele do niego dochodziło.
Mary wyjęła z kieszeni sukienki jakieś lekarstwo. Otworzyła Kame usta i powoli mu to wlała. Był to lek na pobudzenie. No cóż... Młodziutka tylko to przy sobie miała i różdżkę. Wyjęła dyptam i zaczęła leczyć sobie rany. No cóż... blizny i tak zostaną lecz Mary się tym nie przejmowała. Dla niej najważniejszy był Kame... Jej Kame którego ona kochała. Oparła sobie jego głowę o swoje nogi i głaskała go. Wiedziała że teraz ona im zaniesie choć część pieniędzy a Kame od następnego dnia będzie z nią chodził wszędzie. A jak nie to młoda wynjmnie ochroniarzy. A co... Stać ją.
Kame zachłysnął się tym napojem, jednak po chwili odkaszlnął porządnie. Uchylił lekko powieki i zerknął na Nico. - Gome - Powiedział cichym i słabym głosem. No tak nie oberwał tak mocno już od dawna. Nic więc dziwnego, że był w takim stanie. Usiłował się podnieść na nogi, jednak kiedy tylko usiadł zakręciło mu się w głowie i ponownie opadł delikatnie na kolana dziewczyny. - Nie ma ze mnie pożytku kompletnie nic. Nie udało mi się ciebie ochronić już nie wiem który raz - Mruknął i wbił pusty wzrok gdzieś w ścianę. Normalnie kompletnie nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Dopiero po chwili doszła do niego niezwykle istotna sprawa. - Twój ojciec mnie zamorduje jak się o tym dowie. Już bym wolał zginąć z rak tamtych ludzi. To jest moja osobista porażka. A przecież obiecałem mu, że nic ci się nie stanie - Powiedział i zerknął na nią. Doskonale wiedział o tym, że wcześniej czy później będzie musiał wyjawić jej ojcu całą prawdę.
Mary spojrzała na niego. Jej rany już się goiły. - Mnie nic nie będzie... Nie wiem co z Tobą... A w ogóle to zamknij się i leż- Szepnęła patrząc na niego z góry i lecząc mu nos. N ocóż cały krwawił.- Jeśli jeszcze coś powiesz o moim ojcu to ja Ciebie poharatam. Była lekko wkurzona, ale nie tym że jej się coś stało tylko tym że on oberwał mocniej. - Już ja im dam bić kogoś takiego jak Kame... Ja im dam jeszcze mnie popamiętają... I nie będzie już im tak milutko- Mruczała sama do siebie. W jej żyłach płynęła żądza zemsty.
Kame syknął cicho i drgnął lekko. No tak nie lubił jak ktoś dotykał jego ran. Po prostu nie lubił bólu, ale cóż mus to mus. - Nico nie rób niczego głupiego. - Powiedział cicho i przymknął lekko oczy. No na pewno musiał wyglądać teraz całkiem ciekawie, tylko dlaczego ostatnio zawsze on znajduje się na ziemi cały pobity. Przecież to on powinien być silniejszy a tutaj dupa. No tak to trochę go bolało, ale nie przyzna się przecież do tego. Podobnie jak i nie przyzna się do wielu innych rzeczy bo było mu po prostu głupio. Jego wzrok ponownie został skierowany gdzieś w ścianę. Widać było, że coś go martwiło, ale to raczej zostanie tylko w jego głowie.
Mary spojrzała na niego. - a skąd ty możesz wiedzieć co ja chce zrobić?? Tych ran im nie wybaczę... nie ma takiej opcji- warknęła pokazując na swoje ciało. Które teraz całe pocięte było mniej ładne niz wcześniej- Uwierz mi... mój ojciec się o tym nie dowie ale jeszcze jeden taki numer a nie ręczę za siebie. Spojrzała na niego i mimo złości nadal miała dobrotliwy wyraz twarzy. Dla niego zawsze miała taki wyraz twarzy. Odwróciła sobie jego głowę w swoją stronę i pochyliła się nad nim. Złożyła na jego ustach czuły pocałunek.
Kame przymknął delikatnie oczy. Jakoś po tym pocałunku od razu mu się polepszyło. Uśmiechnął się delikatnie. Uniósł swoją rękę i położył jej na karku. Po chwili wtulił się w nią. - Dla mnie i tak jesteś najpiękniejsza na całym świecie. Nawet za kilka lat kiedy będziesz miała osiemdziesiąt lat to będziesz najpiękniejsza kobietą na świecie - Powiedział spokojnie nie przestając się do niej przytulać. I nie wyglądało jak na razie na to, że puści ją szybko. - Jak dobrze, że jesteś. Nie mam pojęcia jak wcześniej funkcjonowałem - Mruknął lekko zmęczonym już głosem.
Mary uśmiechnęła się ciepło. Przytuliła go mocno. - Nawet jeśli umrę będę najpiękniejsza?? Gdy inne młodsze będą z Tobą chciały być ty nadal będziesz mnie kochał tak jak teraz??- Spojrzała mu w oczy. Nie wiedziała co ją naszło na te pytania ale chciała znać odpowiedzi. Nie chciała by kłamał.- Mówisz że Twoje problemy które teraz poznałam to wierzchołek góry lodowej... Jak dużej?? Czy... W tym momencie zabrkało jej tchu. W końcu nie zada mu pytania " Czy będziesz chciał bym wtedy z Tobą zerwała??" Nie potrafiła zadać tego pytania a może po prostu nie chciała...
Kame pomimo obolałego ciała usiadł gwałtownie. To stwierdzenie totalnie go oszołomiło. - Co ciebie tak nagle naszło ? - Zapytał się lekko zdziwiony. Tak nagle schodzi na temat jego problemów. - Czasami jest lepiej pewnych rzeczy nie wiedzieć - Powiedział i dźwignął się na nogi. Oparł się plecami o ścianę i wbijał wzrok w dziewczynę. Kompletnie nie wiedział o co jej chodzi. Wcześniej nie wnikała aż tak w jego życie. No przynajmniej wnikała w stosunkowo małym stopniu co oczywiście Kame jeszcze nie przeszkadzało
Nagłą i gwałtowna reakcja Kame zdziwiła ją. Wstała i podeszła do jednego ze stolików usiadła przy nim. - Dobra nieważne... Nie było rozmowy- szepnęła już na niego nie patrząc. Patrzyła na swoje ręce. Uśmiechała się do swoich myśli. Nie wiedziała skąd się jej to wzięło jakby jakaś ręka puściła w końcu jej język w ruch. Od tak sobie. Jej oczy wpatrywały się w stół. Wyjęła różdżkę i zaczęła żłobić swoje inicjały. M.N.N. wpatrywała się w nie chwile i wyżłobiła jeszcze + K.S. I nic więcej. Oparła głowę o ręce tak że zasłoniła włosami całą twarz która teraz zrobiła się cała czerwona.
Kame podszedł do niej i ukucnął przed nią. Ewidentnie czuł, że coś dręczy Nico. Położył swoje ręce na jej kolanach i powiedział spokojnie. - Ej...mała za dobrze cię znam aby uwierzyć, że zadałaś takie pytanie bez przyczyny. Coś się na pewno stało nie wiem co, ale na pewno to nie nic dobrego - Powiedział i wbijał wzrok w dziewczynę. Miał jakieś dziwnie nie miłe uczucie. - Jesteśmy razem i możesz mi wszystko powiedzieć - Zapewnił ją. Jakoś się bał tego co usłyszy, ale wcześniej czy później będzie musiał wszystko wyjawić. Chociaż zobaczymy jak długo będzie udawał, że nic się nie działo.
Spojrzała na niego z lekkim wyrzutem w oczach. - nic o Tobie nie wie, Nie wiem czego potrzebujesz, jakie są Twoje problemy, Nic po prostu czuje sięw tym naszym zwiazku jak piłeczka którą każdy może odbić przeciw Tobie bo jak widziałeś dzisiaj też ja dostałam za to że ty nie zapłciłeś długów. Nie wiem już nic... Nie wiem czego oczekujesz?? Patrzę na Ciebie i myślę że Cię znam a w ułamku sekundy zauważam że jest inaczej.- Wybuchnęła, każde słowo mówiła coraz głośniej aż w końcu zaczęła krzyczeć. Zerwała się z krzesła i odeszła od niego.- Jesteś dla mnie wielką zagadką. O mnie wiesz wszystko o głupią moją chorobę zrobiłeś mi awanturę a sam masz przede mną tajemnice... Nie rozumiem Ciebie już. Czy ja Ci coś zrobiłam??
Co jak co, ale takiego obrotu spraw gryfon kompletnie się nie spodziewał. Kompletnie nie wiedział co miał by powiedzieć w tej chwili. Ustał sobie spokojnie i wbijał wzrok w ziemię. Co jak co ona miała rację co do tego, że nie wiele mówił o sobie. Po prostu nie lubił tego robić. - Ostrzegałem cię, że moje życie nie jest łatwe. Sama chciałaś się wpakować w to nie zmuszałem cie do tego - Powiedział smętnym głosem. Nadal wbijał wzrok w ziemię. Chciał jej powiedzieć wszystko, ale jakoś po prostu nie umiał tego zrobić. Bardzo głupio się czuł z tym wszystkim. - Co ja mam ci teraz powiedzieć. Co chcesz słyszeć - Powiedział bardzo spokojnym głosem.
Spojrzała na niego z miejsca w którym stała. Przyglądała mu7 się chwilę. Całe szczęście że na nią nie patrzył bo po jej policzkach płynęły łzy. Szybko je otarła. - Chce wiedzieć prawdę - Powiedziała trzęsącym się głosem, Płakała... Normalnie płakała.- Czy ja nie jestem warta choć zdania prawdy?/ Choć grama zaufania?? Wiem w co się wpakowałam ale myślałam że ty mnie zrozumiesz, zaufasz mi i powiesz coś o sobie... a tu co?? Nic... Wiem tylko że masz problemy, długi i że miałeś problemy z dziewczynami... Koniec... Jak myślisz jak się czuję?? Teraz?? Z takim ciałem?? To mi nigdy nie zejdzie... a ty?? Ty nadal jesteś w sobie zamknięty... Nie patrzyła na niego i znów otarła łzy, nadal trząsł się jej głos.
Gwałtownie jego brązowe oczy zostały skierowane na dziewczynę - Shin...ta szuja...co on ci nagadał...jeszcze mi powiesz, że mu wierzysz. - Mruknął teraz już wiedział dlaczego zadała takie pytanie. Jego brat może i wyglądał na takiego dobrego jak tylko chciał, ale rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. - Wiedziałem, że on się wtrąci wcześniej czy później. - Mruknął cicho do siebie. Wsadził sobie ręce do kieszeni. Przez chwilę wyglądał tak jak by prowadził jakąś wielką wojnę w swojej głowie. Westchnął ciężko i zamknął oczy. - Wybacz nie mogę - Mruknął spokojnym głosem. No to się wpakował po uszy. Wystarczyła jedna rozmowa z jego bratem by teraz jego życie runęło w gruzach. Shin chyba poprawił się w umiejętności niszczenia życia.
Spojrzała na niego ze złością w oczach. - Nie zganiaj wszystkiego na Shina tak?? To ty jesteś zagadką nie on... Ty masz przede mną tajemnice... A ja mam dość... Rozumiesz?? mam dość... Chchę wiedzieć wszystko... jeśli mi nie powiesz wyjdę... Obiecuje Ci że wyjdę i nie wiem kiedy się odezwę.- Była poważna śmiertelnie poważna. Przyglądała mu się i nawet nie zauważyła że zmieniła się jej tonacja głosu. Była po raz pierwszy bez nuty zwykłego zaciekawienia. Patrzyła mu w oczy. Nie chciała do tego doprowadzać ale związku na piasku budować nie chciała.
- Polubiłaś go... - Mruknął cicho i wbił w nią wzrok. - Skoro on ciebie nie okłamuje to droga wolna. Idź do niego niech on ci wszystko powie. - Powiedział stanowczo i stosunkowo podniesionym głosem. - Myślałem, że to inaczej się potoczy, ale widocznie nie mi jest dane szczęście. Skoro uważasz, że Shin podaruje ci więcej prawdy niż ja nie mam serca aby ciebie zatrzymywać. Jeżeli jemu ufasz bardziej niż mi idź do niego, a o mnie najlepiej zapomnij. I nie próbuj nawet spłacić moich długów. Sam sobie jakoś poradzę. Do tej pory jakoś sobie radziłem, więc raczej nie wiele się zmieni - Powiedział i podszedł do niej. Zdjął ze swojej szyi wisiorek z sercem. Chwycił ją za nadgarstek i wcisnął jej wisiorek. Spojrzał na chwilę jeszcze w jej oczy. W tej chwili można było w jego oczach gromadzące się łzy, jednak on nie pozwolił im płynąć. - Żegnaj - Mruknął cicho i poszedł w kierunku wyjścia. Uchylił drzwi i wyszedł. z/t
No i wszystko w niej pękło. Upadła na kolana i zaniosła się płaczem. Nie tak miało być... Nie o to jej chodziło... Myślała że jednak jej coś powie a tu?? Poszedł. zostawił ją samą... wszystko rozwaliła. Wstała zabrała wisiorek i przetransportowała go do jego domu... Przywołała rzeczy do dziurawego Kotła i wynajęła pokój. Usiadła w nim i zasnęła. Rano wstała zebrała rzeczy i zeszła na dół. - Szlag!!- krzyknęła i usiadła przy stoliku. Znalazła jakiś nóż i zaczęła nim dźgać stół. Potem wstała i zostawiając na stoliku trochę krwi napisała list wysłała go do Kame sową. W tym momencie wyszła i nie odwracając się poszła piechotą przed siebie.