Jest to stary, ponury i od dawna opuszczony dom, znajdujący się na wzgórzu. Okna w nim są zabite deskami, a zarośnięty ogród otacza drewniany płot. Uczniowie nie zapuszczają się w jego kierunku, każdy dobrze wie, że to najbardziej nawiedzony dom w całej Anglii, a historie na jego temat krążą po całym kraju. Przerażające odgłosy wydobywające się z chaty od dawna napawały strachem mieszkańców okolicy, zwiedzających, a nawet duchy zamieszkujące Hogwart omijają ten dom. Jeśli wierzyć plotkom, w czasie pełni noc spędzają tu wilkołaki, zamieszkujące pobliskie tereny.
TU MACIE PODGLĄD NA KOSTECZKI Z IMPREZKI
Imprezka!:
Impreza Urodzinowa Percy’ego!
będzie fajnie, zapraszam!
Tak, oto przyszedł ten dzień! Drobna i wysublimowana zabawa, kulturalne rozmowy przy herbacie, debaty wysoko wykształconych ludzi o obecnym stanie polityki w Ministerstwie. DOKŁADNIE TO TUTAJ BĘDZIE. Wstęp wolny dla niemal każdego (chyba, że twój wiek jest na tarczy zegara, to wtedy średnio – powiedzmy, że Percy będzie wyrzucać każdego co nie ma tych szesnastu lat). Cały dom jest wysprzątany, przygotowany do dzisiejszego wydarzenia, wszędzie można uświadczyć różne świecidełka i girlandy (motyw kolorystyczny balu z „Euforii”). Główny pokój jest dosłownie parkietem, z boku stoi EPICKI gramofon, z którego lecą same najlepsze hity, zarówno magiczne, jak i mugolskie. Naprzeciwko drzwi frontalnych, po drugiej stronie stoi barek z wszelkimi alkoholami, jakie uświadczysz w Oasis, bowiem to właśnie ten klub zaopatrzył dzisiejszą imprezę w procenty. Obok barku stał również stolik z przeróżnymi smakołykami, ciastkami, chipsami i tym podobnymi rzeczami, do wyboru do koloru! Zaraz obok było wyjście na mały tarasik, gdzie można było poświęcić się karmieniu raka lub spędzić chwilę na świeżym powietrzu. W rogu zaś postawiony został nieco wąski i długi stolik, na którym leżało dwanaście kubeczków – miejsce do Beer Ponga! Kto chce, może sobie zagrać, czemu nie! Zaś po drugiej stronie tego NAPRAWDĘ dużego pokoju znajdowało się miejsce dla tych, którzy chcieli spróbować swych sił w grze w butelkę! Czy na pewno jest cię na tyle, żeby zagrać z innymi na percivalowych zasadach?
Grę rozpoczyna dowolny gracz (na fabule się wybierze). Gra jest tylko na wyzwania (bez "prawdy"). Jeśli twoja postać została wylosowana, masz dwa dni na odpis. W innym przypadku robimy przerzuty! Tak, żeby gra nie stała w miejscu.
1. Rzucamy dwiema kośćmi, żeby wylosować wyzwanie dla drugiej osoby:
Wyzwania:
2 - Jeśli miałbyś/miałabyś przedłużyć gatunek z którymś z nauczycieli, który by to był? 3 - podaj jedną cechę (raczej wyglądu) wylosowanej przez ciebie osoby, którą uważasz w niej za pociągającą 4 - dostajesz tajemniczy eliksir i musisz go wypić - okazuje się, że to eliksir młodości! (Przez dwa posty piszesz swoją postacią odmłodzoną o dziesięć lat) 5 - zrób malinkę osobie, którą wylosowałeś 6 - zdejmij dowolną część ubrania z wybranej osoby 7 -pocałuj namiętnie w usta wylosowaną osobę 8 - siedź przytulony z wylosowaną osobą (przez minimum 2 posty) 9 - pocałuj lekko każdą osobę znajdującą się w tym pomieszczeniu 10 - tańcz na rurze przez przynajmniej 2 minuty 11 - wyznaj miłość wylosowanej osobie, tak realnie, jak tylko możesz 12 - powiedz, z którymi z obecnych tu osób najbardziej chciałbyś/chciałabyś zaliczyć "trójkącik"
Jeśli się powtórzy, to możecie robić przerzuty, ale nie trzeba - jak kto woli. Możecie założyć, że wasza postać sama dane zadanie wymyśliła, albo że wylosowała je z tej miseczki.
2. Rzucamy Kartą Tarota, żeby wylosować osobę, której przypada wyzwanie:
Jeśli się powtarzają, proponuję przerzucić (nie widzę sensu w tym, żeby jedna osoba grała ciągle, a inna właściwie w ogóle). Puste pola oczywiście przerzucamy.
Gra ta nie różni się za bardzo od mugolskiej wersji, z tym że korzystamy z magicznego zestawu, który zawiera kolorowe kubeczki oraz piłeczki przypominające te od ping ponga. Zasada jest taka, że po trafieniu piłeczką do pustego kubeczka, pojawia się w nim losowy napój z tych, które obecnie znajdują się w miejscu imprezy.
Zasady gry
Gra dla dwóch graczy. Rozgrywkę rozpoczyna dowolny gracz (ustalcie sobie, albo rzućcie k6, ten z wyższą wartością zaczyna).
- Rzucamy trzema kostkami: a) K6: określa, w który kubeczek leci piłeczka b) K100: określa czy ci się udało trafić czy nie: 1-60: nie udało ci się; 61-100: udało ci się. c) Jaki alkohol znalazł się w wylosowanym kubeczku: 1 - Piwo Dverga (1)* 2 - Jagodowy Jabol (1,5) 3 - Big Ben (2) 4 - Ognista Whisky (2,5) 5 - Absynt (3) 6 - Żeglarski Bimber (3,5) *Cyferki w nawiasie wytłumaczone nieco niżej.
- Każdy kubeczek ma 200ml;
- Jeśli uda ci się trafić do kubeczka, przeciwnik musi wypić wylosowany przez ciebie napój;
- Jeśli według kostki udało ci się trafić do kubeczka, ale wylosowałeś numerek, który został już przez ciebie „zbity”, to ty pijesz swój kubek z tym numerkiem (jeśli go nie ma, nikt nic nie pije, gra toczy się dalej);
- Jeśli nie trafisz, nic nie pijesz, przeciwnik również nic nie pije;
- Cyferki w nawiasach przy alkoholu oznacza jego Moc. Ilość wpojonego alkoholu do organizmu wpływa na to jak się postać zachowuję, niżej więc zamieszczam rozpiskę proponowanych reakcji:
Reakcje:
1-3 punktów - Szeroki uśmiech, chęć kontaktów towarzyskich 4-6 punktów - Wzmożona wesołość, gadatliwość 7-9 punktów - Ochota na taniec i śpiew 10-12 punktów - Lekko chwiejny krok, słowotok 13-14 punktów - Mocno chwiejny krok, bełkotanie 15 punktów - Wymioty 15+ punktów - Utrata przytomności
Oczywiście są to propozycje, twoja postać nie musi się dokładnie tak zachowywać, lecz proszę, by jednak alkohol miał jakiś wpływ na to jak reaguje wasza postać!
- Pod każdym postem piszcie, ile punktów uzbieraliście w magicznym beerpongu (czyli punktów z nawiasów) - określać to będzie stopień upicia waszych postaci;
- Podsyłam wam tutaj przykładową "mapkę" do Beer Ponga, żebyście sobie zaznaczali w każdym poście, których kubeczków już nie ma w grze!
Koniec gry
Wygrywa ten, kto zbije wszystkie kubeczki przeciwnika. Bawcie się dobrze!
GryffindorRavenclawHufflepuffSlytherin
Ostatnio zmieniony przez Rose Stuner dnia Wto Wrz 21 2010, 15:54, w całości zmieniany 1 raz
Czy nie jest źle? On wiedział, którędy prowadzi ta droga, ale skoro już zaczął nią iść, to nie miał zamiaru jej zmieniać. - Nie tak źle? - Zaśmiał się kpiąco. - Nie wiem czy gorsza jest sama droga, czy wyjście na błonia. Tak czy inaczej dużo szybciej będziemy przy Hogwarcie, o ile nie będziecie ciągle zwalniać tempa. - Jego głos brzmiał jakby był oburzony, ale kto by się tym przejmował w tym towarzystwie? Przed oczami tkwił mu wzrok Davis, który ona prawdopodobnie miała w tej chwili, mimo, że był za nią, a ona szła nie odwracając się. Znał ją tak dobrze.
Uwagę chłopaka puściła mimo uszu. Postanowiła po prostu nie zwracać na niego uwagi. Modląc się w duchu by ta droga w końcu się skończyła. Robiło się jej już trochę słabo, a na prawdę wolałaby nie mdleć przy Nathanie. Mogła sobie wyobrazić jego reakcje. Drwiący komentarz, głupkowate spojrzenie i zero pomocy.
Szli tak dłuższy czas, a Davis dopiero teraz pomyślała, że któreś z jej "współ-wędrowników" mogło mieć klaustrofobię. Na szczęście nie mieli, więc nie było źle. Doszli do miejsca, gdzie korytarz zdecydowanie był niższy. Davis i Coldwater nie musiały się dużo schylać. Roslen miał gorzej, ale kto by zwracał uwagę na to, że on ma gorzej? Dzisiejszym dniem zdecydowanie sobie na to nie zasłużył. - No zniżać się. Już bliziutko. - Założyła kaptur na głowę, by coś czasami nie powpadało jej we włosy. Już po kropelce wody zatrzęsła się cała, a co dopiero gdyby było to coś innego?
Podreptała za Angie, z powodu, że nie miała kaptura osłaniała głowę dłońmi. W pewnej chwili dotknęła czegoś oślizgłego, tak jak ostatnio ledwo powstrzymała się od paniki. Skuliła się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Chciała zapytać się jak małe dziecko "Daleko jeszcze" ale stłumiła w sobie te potrzebę.
- Już blisko. - Blondynka sama oznajmiła to po paru minutach. Powoli zaczynało się robić jasno bez użycia różdżek. Po drodze słyszała jak Nath parę razy przeklnął, z pewnością jego włosy nie wyglądały już tak cudownie jak zawsze. Uśmiechnęła się sama do siebie na tą myśl i przyśpieszyła. - No, Mel. Widać światło! - Teraz szybko i wychodzimy!
Ucieszona patrzyła jak Angie wychodzi przez dziurę po czym sama się przez nią przecisnęła. Widząc gałęzie Bijącej Wierzby miała ochotę cofnąć się do tunelu, jednaka Nathan już postawił jedną nogę poza dziurą. Przełknęła ślinę czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
Wszedł do domu trzymając różdżkę dom i tak był od dawna nie zamieszkiwany i nie było w nim nic strasznego. Przynajmniej dla chłopaka dziewczyny prawie tu nie wchodziły. Zobaczył szczura który przebiegł obok jego nogi. -Cholerstwo. Powiedział sam do siebie. Pełno kurzu było w pomieszczeniu gdzie się znajdował, zobaczył schody. Wszedł powoli patrząc w każdą stronę. Po prawej zobaczył pokój z krzesłem, wszedł i usiadł. Pokój był ponury czuł się jak w lochach w Hogwarcie. No może tu były okna zabite deskami. Pamiętał historie o tej strasznej chacie.
Ach, ta puchońska ciekawość. Podczas kolejnego, samotnego wypadu do Hogsmead, chciała pozwiedzać jeszcze więcej, musiała po prostu wiedzieć wszystko. Paląca ciekawość, zazwyczaj charakterystyczna dla osób w jej wieku, nie pozwoliłaby zostawić za sobą chociaż jednego sklepu, zakamarka... Co to, to nie. Odkryła nawet parę całkiem przyzwoitych miejscówek, gdzie mogłaby się wkrótce wybrać z Irthien. Zacisnęła kurczowo różdżkę w dłoni i ruszyła wolnym krokiem na wzgórze, gdzie mieścił się dom, w którym to podobno straszy. O tak, adrenalina pobudziła jej tętno, a serce gwałtownie przyśpieszyło. Przygodo, nadchodzę! Przeskoczyła ogrodzenie i cała w gęsiej skórce, przekroczyła próg... Teraz tylko zostało jej trząść się ze strachu i pozwiedzać kolejną, całkiem interesującą miejscówkę.
Usłyszał kroki, hmm... może wilkołak. Nie to tylko historia, trzymał różdżkę. -Lumos. Światło przeszło po całym pokoju a David zszedł po schodach i zobaczył dziewczynę chyba młodszą, nie znał jej ale zawsze można poznać. -Siema jestem David. Czekał na odpowiedź od dziewczyny, cieszył się że nie był to wilkołak. Popatrzył na swoją bluzę widniał na niej facet z pistoletem. Światło ciągle świeciło aż w oczach były łzy. Przetarł oczy i skierował różdżkę na dół. Widział że dziewczyna jest trochę przestraszona to przecież nie najlepsze miejsce na spacer.
Usłyszała trzeszczenie desek i zauważyła, że w pomieszczeniu, do którego miała właśnie wejść, zapaliło się światło. A więc to, iż tutaj jednaj mimo wszystko mieszkają duchy, to nie jest tylko durną legendą, opowiastką? Wrzasnęła ile sił w płucach i zaczęła okrążać pomieszczenie, wymachując na wszystkie strony rękoma. Gdy już jednak się zmęczyła, a z jej gardła zamiast krzyku, zaczęła wydobywać się już delikatna chrypka... Przystanęła, usiadła na okropnie zakurzonym dywanie i zaczęła głośniej oddychać, próbując się uspokoić. Kimkolwiek ten duch jest, albo czekał aż się zmęczy, albo dziewczyna po prostu go spłoszyła... Trzęsącą się ręką wyciągnęła z kieszeni różdżkę i złapała kurczowo w dłoni. Tak w razie czego. W pogotowiu. Nagle dostrzegła jednak mówionego ducha... Był to ten niesamowicie przystojny puchon, którego często widywała w pokoju wspólnym. - Cześć. - Odpowiedziała. Przymknęłą powieki i uśmiechnęła się do siebie, wspominając swoją głupotę.
Przez uszy jeszcze raz przeszły mu wrzaski dziewczyny. -Już dobrze,nie ma się czego bać. Przytulił dziewczynę, po woli uspokoiła się więc ją puścił. Dobrze że okna były zabite deskami bo szkło by pękło.Dziewczyna siedziała na brudnym dywanie. -Wstawaj ubrudzisz się cała. Wyjął papierosa częstując dziewczynę, nie sądził żeby dziewczyna wzięła ale wszystko możliwe. Odpalił swojego, i zaciągnął się. Dym przeleciał po całym pomieszczeniu.
Chłopak przytulił Francescę, a tej po prostu dech zaparło, ale nie protestowała. Ach, i ten zapach. David używa nieziemskich perfum. - Wstaję, wstaję... - Wymamrotała pośpiesznie, podnosząc się z dywanu. Dlaczego już jej nie przytula? Jej usta ułożyły się w smutną podkówkę. Gdy ją poczęstował, odczuła silną chęć, aby spróbować czegoś nowego, aby zaimponować chłopakowi, ale nie mogła tego zrobić. Już nieraz czytała czy słyszała opowiastki o czarodziejach, którzy już w tak młodym wieku popadali w uzależnienie, a ta nie chciała w kwiecie wieku wyglądać jak pomarszczony shar pei. Nie komentowała jednak jego wyboru, ale gdy tylko dym rozprzestrzenił się po pomieszczeniu, ta kaszlnęła parę razy i mrugając gwałtownie, machała sobie dłonią przed twarzą, aby odgonić trujące powietrze. - Co tutaj robiłeś? - Spytała pomiędzy kolejnymi kaszlnięciami.
Dziewczyna odmówiła papierosa David wiedział że tak będzie. Przynajmniej wstała z podłogi nie lubił rozmawiać z kimś kto siedzi a on stoi. Zaciągnął się i wydmuchał dym w inną stronę widział że dziewczyna kaszle od dymu. Trudno się dziwić, David dawno już przywykł do papierosów, palił chyba od czternastego-piętnastego roku życia. Aż do dziś. -Ja hmm co tu robiłem? Nie wiem przechodziłem to zajrzałem do starego dobrego miejsca. Powiedział dziarsko po czym się uśmiechnął. Podrapał się po głowie, ciekawe co ona mogła tu robić. -A ty co tu robisz? To nie najlepsze miejsce dla takiej dziewczyny jak ty.
Zauważyła, że chłopak wydmuchiwał dym w przeciwną stronę i było to z jego strony całkiem miłe, ale i tak nic nie dawało. Otwarte na oścież okno robiło im na złość... Ta więc nie mogąc dłużej tego wytrzymać podeszła do niego i rezygnując z zamknięcia (ponieważ to by było już najgłupszym posunięciem na jaki mogła się zebrać) usiadła w jego framudze, machając weń nogami. - Ciekawość. - Odpowiedziała, po czym wywróciła ramionami. - To miejsce, wydawało mi się całkiem interesujące, a ja lubię badać, kocham poznawać. - Uśmiechnęła się szeroko, po czym poklepała wolne miejsce tuż obok siebie. Tutaj dym już jej nie zagrażał.
-Czyli można powiedzieć że mnie kochasz? Bo mnie poznajesz Zaśmiał się. Wyrzucił końcówkę papierosa. Usiadł obok dziewczyny. -Do której klasy chodzisz? Do piątej? Czy niżej? Dziewczyna wyglądała na osobę z piątej klasy. Obok Davida przeszedł pająk, czarny wielkości piłeczki do ping ponga. Dobrze że chłopak nie bał się pająków bo jak nie jeden mógł krzyczeć głośniej niż dziewczyna. -Ciekawość, aby na to być gotowym nie można się bać co? A ty chyba się przestraszyłaś,ale mniejsza z tym.
- Cóż, chyba można tak powiedzieć. - Odparła, po czym parsknęła śmiechem. - Chodzę do piątej klasy. - Potwierdziła, po czym ugryzła się w język. Nie lubiła kłamać, ale co mogła innego powiedzieć? Nie, nie... Jestem Franceska, gówniara z czwartej klasy. Miło mi Cię poznać. No pewnie. - A Ty? Powiedz mi... jak się nazywasz i z której jesteś klasy? Widziałam Cię wcześniej w pokoju wspólnym, ale jakoś nigdy nie pomyślałam, żeby zagadać. - Przyznała szczerze. Dobrze, że nie zauważyła tego pająka, bowiem jest on czwarty na liście stworzeń, których sam widok sprawia, że dziewczyna zaczyna wrzeszczeć. - Nie, moim zdaniem na ciekawość wcale nie trzeba się przygotowywać. Ciekawość to jedna z tych cech raczej... potępianych i często wydaje się silniejsza od zdrowego rozsądku. - Westchnęła ciężko. - Tak przynajmniej jest w moim przypadku.
-Ja jak już mówiłem David nazwisko Thomson. - Z klasy siódmej, interesujący jestem co? Zaśmiał się. -Reportaż robisz? Może gazetkę? Lub hmm.. pamiętnik. Wiesz wszystko możliwe. Puścił jej oczko. -Nie pomyślałaś czy jednak bałaś? Bo jestem starszy? Jeżeli tak to pewnie myślałaś że Cię nie zauważę czy coś. -No nie trzeba się przygotowywać ale chyba lepiej wiedzieć co gdzie się może znaleźć. Powiedział szybko ale dziewczyna chyba zrozumiała, spojrzał jej w oczy. -Masz jakieś plany na hmm... dziś? Miał nadzieje że dziewczyna nie uzna tego za randkę wolał z nią pogadać w szkole niż w starej chacie.
David. Powtórzyła w myślach. Całkiem ładne imię... Ciekawiło ją, czemu ten stwierdził, że już się przedstawiał. Może wcześniej rozmawiał sam ze sobą? Cóż, całkiem możliwe. Sama była pewna, że ten póki co niewiele mówił na swój temat, ponieważ i tak rozmawiają póki co od niedawna. - Ani reportaż, ani gazetkę... ani nawet pamiętnik. Ciekawość. - Oświadczyła, z tajemniczym byłyskiem w oku. O tak, ciekawość, nie szczędzono jej tej dość wadliwej cechy. Gdy usłyszała ten dość otwarty komentarz o tym, że się bała zagadać, niemal parsknęła śmiechem. Tej nie brak ciekawości, ale temu zaś skromności. Chociaż trzeba przyznać, że trafił w sedno. - Cóż, masz rację, trochę się peszyłam. - Wywróciła ramionami i obróciła twarz, ponieważ na jej twarzy zakwitł niebezpieczny rumieniec. - Nie, raczej nie mam. - Spojrzała na niego zagadkowo, a jej myśli zaczęły krążyć z szybkością dział szybkostrzelnych. Czy on, czy ten przystojniak z siódmej klasy chce mnie zaprosić na randkę?! - piszczała w środku.
Myślał głęboko poznał nową młodszą dziewczynę. -To jak nie pamiętnik to hmm... a nie ważne. Ciekawość zbyt często ludzie ją nadużywają nie sądzisz? Wstał z framugi, po czym zapalił jeszcze jednego papierosa. Wydmuchując cały dym w stronę gdzie nie było dziewczyny. -No widzisz ja zawsze mam racje co do rozmowy ze mną. Zażartował. -I super że nie masz bo może gdzieś wyskoczymy może hmm... nad jezioro ? Bo tu głupio się gada.
- Tak, masz rację. - Odparła poważnie, po czym również zeskoczyła z okna. Poczuła, że chłopak chce gdzieś pójść, więc ruszyła za nim niemal machinalnie. David zapalił jeszcze jednego papierosa, ale Francisca nie miała zamiaru na to pozwalać. Przecież jest taki przystojny... Jeżeli zniszczy to, tylko przez to małe, niesforne gówienko, to będzie straszna strata, o! Zupełnie na ludzie wyciągnęła mu z ręki papierosa, po czym rzuciła na ziemię i paroma wolnymi, dobitnymi ruchami, zgasiła go butem. - Proszę Cię... Przestań. Przecież to ma w sobie tyle toksyn! - Jęknęła. - A co do jeziora... To całkiem dobry pomysł. Tylko, że teraz jest już trochę zimno. Może pójdziemy rzeczywiście gdzieś na błonia, ale w jakieś inne miejsce? - Zaproponowała z filuternym uśmieszkiem.
-Mój szlug. Wiem ile to ma toksyn i nie obchodzi mnie to! Pale bo to nałóg rozumiesz?! Krzyknął po czym wyjął nowego papierosa i zapalił go. Czuł że dziewczyna nie jest w jego stylu on chłopak nie bojący się minusowych punktów czy też kar , ona dziewczyna która jest hmm.... można że powiedzieć mugolem tylko mugole tak gadają. -Nie zabieraj moich fajek czaisz to? Czuł jakby gadał z młodszym bratem. -Jest Ci zimno? Może chcesz moją bluzę hym? Nie jedna dziewczyna w niej chodziła ale będzie Ci w niej cieplej. Wyszedł z chaty czując chłód.
Gdy chłopak zaczął na nią krzyczeć, czuła przemożną ochotę, żeby go udusić, albo przynajmniej kopnąć. Grr! Niewychowany. Przecież na kobiety kategorycznie nie wolno krzyczeć, trzeba słuchać tego co mówią i nie wolno być tak gwałtownym, na litość Boską! Co on wyprawiał? - Głupi jesteś po prostu! - Odpowiedziała spokojnie, chociaż w środku szczerze się gotowała. O tak, chłopak był momentami przemiły, ale momentami zaś szczerze ją przerażał. Nie zdążyła się uspokoić, a ten już zupełnie zmienił swój ton. Dziwny człowiek. - Nie, dzięki. - Odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem. - Nie jest mi zimno, mój mundurek jest wystarczająco ciepły. - Wywróciła ramionami, po czym wyszła w krok za nim. Zauważyła, że chłopakowi jest zimno i mimo, że było to z jej strony potwornie dziwne, uśmiechnęła sie do niego i zagadała. - Hej, nie chcesz mojej bluzy? - Spytała. - A dokąd tak w ogóle zmierzamy?
-Mów normalnie dobra chyba że to twój prawdziwy styl. -Fajnie że jestem głupi chcesz się ze mną kłócić mam rozumieć? Mogę w każdej chwili wrócić do Hogwartu. Zaciągnął się po czym wyrzucił papierosa w trawnik. Już niedługo święta, nowy rok, mecz w którym Huff ma wygrać. Hmm to będzie coś. -Ja twoją bluzę? Pierwsze jest za mała, drugie to chłopak daje bluzę nie dziewczyna. Uśmiechnął się, po czym zaczął się kierować w stronę herbaciarni. -Chodź rozgrzejemy się.
- Tak, to mój prawdziwy styl. - Odpowiedziała z łobuzerskim uśmieszkiem. Gdy chłopak wreszcie wyrzucił tego papierosa, dziewczyna odetchnęła głęboko z ulgą. Nareszcie! Ruszyła wolnym krokiem tuż obok niego, co rusz ocierając się o niego nieświadomie. Cholera, już zrobiło się jej autentycznie zimno! Tylko we wrzeszczącej chacie było jako tako ciepło. Nie miała zamiaru zaś prosić o bluzę od niego. Co to, to nie. - Co z tego? Jeżeli byś właśnie umierał z zimna na chodniku też nie mogłabym Ci dać bluzy? Tego typu stereotypy i przekonania mi się stanowczo nie podobają. - Dodała, po czym ruszyła za nim w krok za nim - A może chodźmy teraz do menażerii, co? Mam chrapkę na jakiegoś zwierzaka... - oświadczyła, po czym złapała go za rękaw bluzy i pociągnęła w stronę sklepu.
Dziewczyna chyba nie nadążała za krokiem Davida. -No wiesz jakbym umierał to i tak bym nie wziął jest jednak taka zasada. A poza tym jakbym umierał nie podeszła byś do mnie. - A masz tyle kasy że kupisz sobie zwierzaczka? -Wypił bym sobie coś mocniejszego,co ty na to? Oczywiście po zwierzaczku. Objął dziewczynę jedną ręką idąc w stronę menażerii. -Widzisz ten styl mi się nie za bardzo podoba. Powiedział poważnie. -A tak w ogóle to jaki zwierzak dla Ciebie miał by być? Przejechał ręką po zaroście, ciągle trzymał różdżkę co za obłęd puknął palcem w koniec i światło zgasło. Różdżkę schował do kieszeni.
- Dobra, wchodzimy... - mruknął jeszcze zanim pociągnął Colina w kierunku wejścia do chaty. Co dziwne cały czas szczerzył się jak głupi. Właściwie od dawna chciał zwiedzić ten dom, jednak jakoś nigdy nie było okazji. W końcu znaleźli się w środku. Drzwi zamknęły się za nimi skrzypiąc przeraźliwie, a na powitanie po podłodze, która swoją drogą skrzypiała pod każdym, nawet najdelikatniejszym krokiem, przeleciała para myszy. Śmierdziało tu pleśnią i innymi dziwnymi rzeczami, jednak nie zniechęciło to dzielnej pary zwiedzającej Wrzeszczącą Chatę! No... przynajmniej Henrego to nie zniechęciło... - Boisz się? - zapytał szeptem rozglądając się dookoła, po czym ruszył korytarzem naprzód ciągnąc za sobą Puchona. - Chodź, zobaczymy co tak wrzeszczy...