Jest to stary, ponury i od dawna opuszczony dom, znajdujący się na wzgórzu. Okna w nim są zabite deskami, a zarośnięty ogród otacza drewniany płot. Uczniowie nie zapuszczają się w jego kierunku, każdy dobrze wie, że to najbardziej nawiedzony dom w całej Anglii, a historie na jego temat krążą po całym kraju. Przerażające odgłosy wydobywające się z chaty od dawna napawały strachem mieszkańców okolicy, zwiedzających, a nawet duchy zamieszkujące Hogwart omijają ten dom. Jeśli wierzyć plotkom, w czasie pełni noc spędzają tu wilkołaki, zamieszkujące pobliskie tereny.
TU MACIE PODGLĄD NA KOSTECZKI Z IMPREZKI
Imprezka!:
Impreza Urodzinowa Percy’ego!
będzie fajnie, zapraszam!
Tak, oto przyszedł ten dzień! Drobna i wysublimowana zabawa, kulturalne rozmowy przy herbacie, debaty wysoko wykształconych ludzi o obecnym stanie polityki w Ministerstwie. DOKŁADNIE TO TUTAJ BĘDZIE. Wstęp wolny dla niemal każdego (chyba, że twój wiek jest na tarczy zegara, to wtedy średnio – powiedzmy, że Percy będzie wyrzucać każdego co nie ma tych szesnastu lat). Cały dom jest wysprzątany, przygotowany do dzisiejszego wydarzenia, wszędzie można uświadczyć różne świecidełka i girlandy (motyw kolorystyczny balu z „Euforii”). Główny pokój jest dosłownie parkietem, z boku stoi EPICKI gramofon, z którego lecą same najlepsze hity, zarówno magiczne, jak i mugolskie. Naprzeciwko drzwi frontalnych, po drugiej stronie stoi barek z wszelkimi alkoholami, jakie uświadczysz w Oasis, bowiem to właśnie ten klub zaopatrzył dzisiejszą imprezę w procenty. Obok barku stał również stolik z przeróżnymi smakołykami, ciastkami, chipsami i tym podobnymi rzeczami, do wyboru do koloru! Zaraz obok było wyjście na mały tarasik, gdzie można było poświęcić się karmieniu raka lub spędzić chwilę na świeżym powietrzu. W rogu zaś postawiony został nieco wąski i długi stolik, na którym leżało dwanaście kubeczków – miejsce do Beer Ponga! Kto chce, może sobie zagrać, czemu nie! Zaś po drugiej stronie tego NAPRAWDĘ dużego pokoju znajdowało się miejsce dla tych, którzy chcieli spróbować swych sił w grze w butelkę! Czy na pewno jest cię na tyle, żeby zagrać z innymi na percivalowych zasadach?
Grę rozpoczyna dowolny gracz (na fabule się wybierze). Gra jest tylko na wyzwania (bez "prawdy"). Jeśli twoja postać została wylosowana, masz dwa dni na odpis. W innym przypadku robimy przerzuty! Tak, żeby gra nie stała w miejscu.
1. Rzucamy dwiema kośćmi, żeby wylosować wyzwanie dla drugiej osoby:
Wyzwania:
2 - Jeśli miałbyś/miałabyś przedłużyć gatunek z którymś z nauczycieli, który by to był? 3 - podaj jedną cechę (raczej wyglądu) wylosowanej przez ciebie osoby, którą uważasz w niej za pociągającą 4 - dostajesz tajemniczy eliksir i musisz go wypić - okazuje się, że to eliksir młodości! (Przez dwa posty piszesz swoją postacią odmłodzoną o dziesięć lat) 5 - zrób malinkę osobie, którą wylosowałeś 6 - zdejmij dowolną część ubrania z wybranej osoby 7 -pocałuj namiętnie w usta wylosowaną osobę 8 - siedź przytulony z wylosowaną osobą (przez minimum 2 posty) 9 - pocałuj lekko każdą osobę znajdującą się w tym pomieszczeniu 10 - tańcz na rurze przez przynajmniej 2 minuty 11 - wyznaj miłość wylosowanej osobie, tak realnie, jak tylko możesz 12 - powiedz, z którymi z obecnych tu osób najbardziej chciałbyś/chciałabyś zaliczyć "trójkącik"
Jeśli się powtórzy, to możecie robić przerzuty, ale nie trzeba - jak kto woli. Możecie założyć, że wasza postać sama dane zadanie wymyśliła, albo że wylosowała je z tej miseczki.
2. Rzucamy Kartą Tarota, żeby wylosować osobę, której przypada wyzwanie:
Jeśli się powtarzają, proponuję przerzucić (nie widzę sensu w tym, żeby jedna osoba grała ciągle, a inna właściwie w ogóle). Puste pola oczywiście przerzucamy.
Gra ta nie różni się za bardzo od mugolskiej wersji, z tym że korzystamy z magicznego zestawu, który zawiera kolorowe kubeczki oraz piłeczki przypominające te od ping ponga. Zasada jest taka, że po trafieniu piłeczką do pustego kubeczka, pojawia się w nim losowy napój z tych, które obecnie znajdują się w miejscu imprezy.
Zasady gry
Gra dla dwóch graczy. Rozgrywkę rozpoczyna dowolny gracz (ustalcie sobie, albo rzućcie k6, ten z wyższą wartością zaczyna).
- Rzucamy trzema kostkami: a) K6: określa, w który kubeczek leci piłeczka b) K100: określa czy ci się udało trafić czy nie: 1-60: nie udało ci się; 61-100: udało ci się. c) Jaki alkohol znalazł się w wylosowanym kubeczku: 1 - Piwo Dverga (1)* 2 - Jagodowy Jabol (1,5) 3 - Big Ben (2) 4 - Ognista Whisky (2,5) 5 - Absynt (3) 6 - Żeglarski Bimber (3,5) *Cyferki w nawiasie wytłumaczone nieco niżej.
- Każdy kubeczek ma 200ml;
- Jeśli uda ci się trafić do kubeczka, przeciwnik musi wypić wylosowany przez ciebie napój;
- Jeśli według kostki udało ci się trafić do kubeczka, ale wylosowałeś numerek, który został już przez ciebie „zbity”, to ty pijesz swój kubek z tym numerkiem (jeśli go nie ma, nikt nic nie pije, gra toczy się dalej);
- Jeśli nie trafisz, nic nie pijesz, przeciwnik również nic nie pije;
- Cyferki w nawiasach przy alkoholu oznacza jego Moc. Ilość wpojonego alkoholu do organizmu wpływa na to jak się postać zachowuję, niżej więc zamieszczam rozpiskę proponowanych reakcji:
Reakcje:
1-3 punktów - Szeroki uśmiech, chęć kontaktów towarzyskich 4-6 punktów - Wzmożona wesołość, gadatliwość 7-9 punktów - Ochota na taniec i śpiew 10-12 punktów - Lekko chwiejny krok, słowotok 13-14 punktów - Mocno chwiejny krok, bełkotanie 15 punktów - Wymioty 15+ punktów - Utrata przytomności
Oczywiście są to propozycje, twoja postać nie musi się dokładnie tak zachowywać, lecz proszę, by jednak alkohol miał jakiś wpływ na to jak reaguje wasza postać!
- Pod każdym postem piszcie, ile punktów uzbieraliście w magicznym beerpongu (czyli punktów z nawiasów) - określać to będzie stopień upicia waszych postaci;
- Podsyłam wam tutaj przykładową "mapkę" do Beer Ponga, żebyście sobie zaznaczali w każdym poście, których kubeczków już nie ma w grze!
Koniec gry
Wygrywa ten, kto zbije wszystkie kubeczki przeciwnika. Bawcie się dobrze!
GryffindorRavenclawHufflepuffSlytherin
Ostatnio zmieniony przez Rose Stuner dnia Wto Wrz 21 2010, 15:54, w całości zmieniany 1 raz
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Może i sztylet głównie służył Maxowi do przygotowywania składników pod eliksiry, ale miał też wiele innych zastosowań, z których były ślizgon chętnie korzystał, przy nadążającej się okazji, a że pracował praktycznie non stop, to zawsze dbał, by narzędzie było naostrzone perfekcyjnie, co było widać po tym, z jaką łatwością przebijało się przez skórę przeciwnika. -A tylko ją kurwa tknij, to przerobię Cię na taką mielonkę, że w Mungu to Cię co najwyżej rozsmarują na kanapkach. - Splunął mu prosto w twarz, ale nie tracił uwagi. Wyczuł, że coś jest nie tak i zgrabnie zrobił unik, nie dając się zajść od tyłu drugiemu koleżce. Jeśli myśleli, że będą mieć z nim łatwo, to zdecydowanie nie mieli pojęcia, z kim mają do czynienia. Max nie tylko wytrenował się przez milion bójek, z których poniekąd był znany w szkole, ale i przez ćwiczenia właśnie z nożami, które swego czasu praktykował z Felim. -Możesz wybrać inną broń, jak ta jest dla Ciebie zbyt przerażająca. - Zakpił z przeciwnika, po czym zajebał kolejnym unikiem, który wyglądał prawie jak piruecik i ustawił się za dryblasem, z całej pety przejeżdżając mu sztyletem po nerach, przebijając się przez wiele warstw skóry i powodując dość spory wyciek krwi z jego organizmu.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Gach aż zawył, kiedy ostrze płynnie jak woda przecięło jego koszulkę, skórę i kilka warstw głębokich pod nią. Krew trysnęła mu spływając falą w spodnie, a ból stanowczo ograniczał jego ruch jak i trzeźwe myślenie. Przedramieniem otarł splunięcie z ryja i przy skoku adrenaliny odwinął się z impetem, celując Maxowi w pysk w zemście za to cięcie.
Rzuć k6 na to czy trafił, parzysta to trafił, k100 na to jak mocno.
Drugi z typów prychnął, bo chyba akurat ten kawałek o smarowaniu na kanapkach zrozumiał. - A Ty co taki bohater jesteś. Swoich spraw nie masz na głowie? - doskoczył do przodu, by wspomóc krwawiącego z wielu mniejszych i większych nacięć kolegę, zaraz jednak dostrzegł jak mu się leje z plerów i pobladł.- O Ty chuju! - zakrzyknął, ale spanikowany trochę, zamachnął się kolejnym kopem trochę krzywo.
Rzuć k6 czy trafił, tylko 1 i 2 to trafienie, plus k100 na to jak mocno.
Jeśli atakujesz, dodaj trzecią k6 + k100 na swój atak i zaznacz w którego.
| Atlas
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Satysfakcja z fontanny krwi i jęku bólu, jaki wywołał jego sztylet, skutecznie znieczuliła ból, jaki Max poczuł, gdy oberwał pięścią w ryj. Co prawda cios nie był specjalnie mocny, ale celny, a co za tym szło, zakończenia nerwowe się odezwały, a Solberg poczuł, jak i w jego ustach zbiera się krew spowodowana wybitym zębem, który zaraz wypluł gdzieś obok. -Dopisz do listy konsekwencji rachunek od dentysty, bo nie mam zamiaru chodzić ze szczerbem przez Twoje zjebanie. - Pogroził znowu, tak dla rozluźnienia atmosferki. Adrenalina zbierająca się w organizmie Maxa napędzała go coraz bardziej do walki. Był gotów przekraczać kolejne granice mając wrażenie, że nie jest w stanie nasycić się tą agresją, która w nim buzowała. Gdyby zdecydował się na użycie różdżki na pewno już dawno zgotowałby dryblasom piekło, jakie nigdy im się nie śniło. -To, co jest moją sprawą, ocenię sam, nie potrzebuję sekretarki. - Prychnął na typa, który usilnie próbował coś dać od siebie w tej potyczce, ale ani jego słowa nie trafiały, ani jego ciosy, bo Max właśnie uchylał się przed kolejnym kopem z jego strony. Jako, że chłoptaś Dolly miał i tak coraz mniej werwy, która uciekała z niego wraz z krwią brudzącą podłogę wrzeszczącej chaty, to Max postanowił zabawić się z głupszym w tym duecie i tym razem to w jego stronę poszybowało ostrze zemsty, znacząc szkarłatem krwi jego klatkę piersiową, gdzieś między trzecim a czwartym żebrem.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Dwóch na jednego to banda łysego, chyba, że ten jeden ma sztylet i umie się nim posługiwać. Max filetował przeciwników jak rzeźnik świńską półtuszkę, ostrze trafiało precyzyjnie tam, gdzie tego chciał i choć czasem czynnik ludzki przeszkadzał, bo się przeciwnik uchylał, to jednak za każdym razem sztylet pozostawiał po sobie krwawą pręgę. Utrzymywanie narzędzi pracy w czystości i ostrości okazało się jak zwykle wielką mądrością z jego strony. - A jeb się na ryj! - zawołał ten z rozwalonymi nerkami, rzucając sie na Maxa całym ciałem, bo już bladł i mu ciemniało przed oczami, więc zrozumiał, że jeśli nie przejdzie z brunetem do parteru to marne jego szanse.
Drugi, ten co słabo kopał, jęknął, kiedy niemal dało się usłyszeć, jak jego skóra z ciumknięciem rozbebeszyła się na boku. Miał wielką awersję do krwi, co było dość śmieszne, biorąc pod uwagę to, że wdawał się w bójki. Pobladł jeszcze bardziej niż ten, który się wykrwawiał. Rozejrzał się w panice po pomieszczeniu, złapał jakieś rozpadające się krzesło i rzucił nim w Maxa ile sił.
Rzuć 2k6 na to, czy Cie powalił, parzyste nie powalił, ale jeśli wypadnie jakieś 6 to powalił Cie ten drugi bo zajebał Ci krzesłem.
Jeśli znów atakujesz, rzuć k6 + k100, parzysta to sukces, k100 na obrażenia.
| Atlas
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Coś Maxowi w życiu wychodziło, a skoro nie była to kariera w szkole, z której go wyjebali, ani w walce z uzależnieniami, to wybrał sobie sztuki walki i dbanie o sztylety. Każdy swoje hobby miał, jak widać, a to mu się dziś nadzwyczaj opłaciło. Jeszcze nigdy chyba nie miał aż takiej przewagi w tak bardzo nierównej walce. Fikał wokół nich jak pierdolony Bruce Lee, bawiąc się tym, jak dziecko w basenie z piłkami, a nie typek, który zaraz może wylądować na cmentarzu, bo mu dwóch łysoli przygrzmoci. Sensei Solberg nie dawał się jednak tak łatwo i nie dość, że zwinnie jak sarenka uchylił się przed rzucającym się na niego cielskiem, to jeszcze w dodatku zrobił odskok od lecącego w powietrzu krzesła. Taki to kozak się z niego zrobił. Niestety szczęście nieco go opuściło, a może po prostu nieco się zmęczył walką, bo następny cios, jaki wyprowadził nie trafił w swój cel. Miotacz krzeseł zdążył uniknąć wycelowanego w niego ostrza i tym razem nie zalał się nową falą krwi.
+
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Dwóch debili myślało, że sobie poradzą z jakimś gościem w obcisłej koszulce, a tu taka karta uno rzucona na stół. Jeden był o włos od wykrwawienia, a drugi, wyraźnie spanikowany, nie wiedział już za co się złapać. - Jeszcze Cie dorwę pizdo jak zapomnisz tego swojego noża! - zagroził, trzymając się pod krwawiący obficie bok i złapał kumpla, który tracił kontakt z rzeczywistością, podnoszącego się z ziemi za pociętą koszulkę- Spierdalamy, to psychol. - burknął do niego, wyciągając draba z pomieszczenia. pozostał po nich wzbity kurz i plamy krwi rozlane po podłodze, oraz zawodowa ilość adrenaliny, buzującej w żyłach Solberga.
| Atlas
2 x zt
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
To miało być naprawdę spokojne popołudnie. Po raz kolejny nie dokuczały jej te potworne bóle głowy, które pojawiały się nagle od czasu starcia z legendarnym smokiem i mogła być z tego powodu wielce zadowolona. Miała już serdecznie dość zwalających ją z nóg migren, które ostatnio zdawały się jednak całe szczęście nieco przystopować. Przynajmniej tyle dobrego jeśli o nią chodziło. Mogła przynajmniej dzięki temu skupić się w spokoju na czytaniu tygodnika transmutacyjnego, w którym opisywano kolejne niezwykle ciekawe zaklęcie dotyczące modyfikacji wyglądu. Akurat ta gałąź transmutacji niezwykle mocno ją interesowała i stwierdziła, że na pewno z chęcią wypróbuje czar wyłożony w artykule jeśli tylko zdobyłaby na jego temat nieco więcej informacji. Przy okazji siorbała jeszcze jedno z nowych dzieł Wacława. Eliksir, który podobno miał dodać jej więcej energii po mało co przespanej nocy. Jej oczy śledziły kolejne linijki tekstu zapisanego w magazynie, a popijany wywar przyjemnie rozgrzewał jej ciało ostrym smakiem. W którymś momencie jednak wydawało jej się, że zapłonął w jej organizmie nieco większym żarem, a ona sama oderwała wzrok od artykułu, który miała przekartkować, aby utkwić go w znajdującym się niedaleko Puchonie, aktualnie gromionego przez nią spojrzeniem spod ściągniętych brwi. - Do chuja pana, Wacek! Nie możesz za siebie? - krzyknęła w jego kierunku, nawet nie próbując uściślić o co dokładnie jej chodziło i czemu właściwie zaczęła się aż tak złościć. Zamiast tego sięgnęła po leżącą obok różdżkę i wycelowała nią w chłopaka. - Crura! Niedawno jeszcze uczyła się o tym zaklęciu i być może właśnie ono przyszło jej pierwsze na myśl. Promień, który wystrzelił z dzierżonej przez nią różdżki ugodził w Wodzireja i sprawił, że jedna z jego dłoni zaczęła transmutować się w krabie szczypce, albo przynajmniej coś, co je bardzo mocno przypominało. Huang nie skupiła się bowiem dostatecznie na rzucanym zaklęciu i przez to faktura kończyny nie była pokryta twardym pancerzem, a jedynie czymś, co zdawało być się jedynie nieco bardziej stwardniałą skórą. Kolor również nie uległ większej zmianie. Nie myślała nawet szczególnie o większych detalach zaklęcia, skupiając się raczej na samym kształcie, który chciała uzyskać, a nie na tych pomniejszych rzeczach, o które również warto byłoby zadbać przy rzucaniu zaklęcia.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Eliksirowe wynalazki to świetna rzecz do życia, bo odwoływała się do pradawnej mocy roślin i pierwotnej mocy cieczy. Puchon to drugie szanował wielce, a pierwsze uważał za zło konieczne, ale hej! Niema tego złego, przynajmniej miał swój konik i jakąś dziedzinę. Jednak czasem w życiu bywa tak, że coś się schrzani, a nieszczęścia lubią chodzić parami. Wacek za takie uznał nagłe oskarżenia o nie do końca wiadomo co, a druga rzeczą była jego własna złość, która narosła w nim niczym rozdymka szturchana przez delfiny. - Crura? - Powtórzył ze spojrzeniem wielce oceniającym swoje krabie ramie. Przez tę złość niemal nie opuścił listka mandragory ze swojej paszczy. Zaś z dna neseseru wyciągnął swoja magiczną różdżkę, pod jego butem rozbiły się puste fiolki do eliksirów albo inne z jakimiś śmiesznymi cieczami. Ogólnie powietrze zaczęło pachnąc cynamonem, ale to nie rzecz, którą ktoś by się potrzebował przejmować. - No chyba kurwa i to z ciebie. Pod podeszwą buta eliksiry się zmieszały w lepką substancję, co rozzłościło Puchona jeszcze bardziej. Zrobił kilka w stronę Mulan, chcąc cofnąć ją kilka kroków w tył (bo w końcu trzeba pokazać dominacje genetyczną). - Masz trzy sekundy, żeby zejść mi z oczu. Trzy - wycedził bez odliczania, używając na Gryfonce zaklęcia kameleona. Początkowo się uśmiechnął sam do siebie, a później stwierdził, że to zły pomysł. Ale chyba wszyscy zgromadzeni (ich cała dwójka) popadła w chwilową konsternację. - Jak już chcesz czarować na poziomie to się postaraj lepiej, bo to jest co najmniej żenujące. - Dodał opryskliwie, używając finite na swoje zaczarowane ramię.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Huang z pewnością podobne zamiłowanie nie były tak bliskie, ale na pewno różnego rodzaju eliksiry były cholernie przydatne. Ostatnio nawet czytała dosyć sporo o wszelkich wywarach, które miały też mieć właściwości transmutacyjne i wpływać znacząco na wygląd pijącego. Zdecydowanie takie specyfiki były jej bliższe i bardziej ją interesowały. Podobnie jak zaklęcia o takim działaniu. Owszem, zdawała sobie sprawę z tego, że nie było to idealne zaklęcie, ale niekoniecznie wkładała w nie pełnię swojej mocy. Prawdopodobnie dlatego, że była aktualnie po prostu nieziemsko wkurwiona i nie chciało jej się myśleć o tych wszystkich szczegółach, nawet nie do końca świadomie, gdy chciała dokonać przemiany. Nie spodziewała się tego, że sama oberwie Kameleonem chociaż nie widziała większego sensu w odkręcaniu tego i po prostu wykonała kilka kroków w bok, aby móc z zaskoczenia rzucić Glacium Maxime na deski podłogowe pod nogami Wacka. Może i nie wyszło jej to dokładnie jak chciała, bo lodowa powłoka miała nieco mniejszy rozmiar a dodatkowo nie stanowiła idealnego okręgu, ale przynajmniej jej zdaniem tyle mogło wystarczyć do tego, aby Wodzirej się wywalił i sobie ten głupi ryj rozwalił. I chociaż zdawało jej się, że to właśnie transmutacja jest jej mocną stroną tak jednak doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie powinna jeszcze dopracować sztukę rzucania pewnych zaklęć w wersji niewerbalnej, bo to nie zawsze wychodziło jej tak jak powinno i widać było wtedy pewne mankamenty w jej sztuce magicznej. Cóż, może ten swoisty pojedynek sprawi, że nauczy się paru nowych rzeczy i dopracuje stare?
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Z racji, że debilem się jest, a nie się bywa (Puchon czuł się takim cały czas) to z wielką chęcią chciał sobie walnąć otwartą dłonią w łeb za fakt, że dał swojej nowopowstałej przeciwniczce przewagę nad sobą. Po co? Na co? Dlaczego? Niekoniecznie był w stanie sobie odpowiedzieć, ale jedna rzecz zdawała się pewna: durna loszka zeszła mu z oczu, a to już sprawiło, że on sam nie miał ochoty rozwalić drewnianego krzesła o jej durny łeb. Moment później nieprzyjemny chłód doszedł do ciała studenta, tworząc pod jego stopami tafle lodu, która bardzo go zaskoczyła. Pojawiła się znikąd. Wacław stracił równowagę, walcząc przez moment w powietrzu z nieubłaganą grawitacją aż ta przyszpiliła go do ziemi, a on przejechał brodą przez zmarzniętą wodę. Walną pięścią o podłogę, ocierając brodę nadgarstkiem, zostawiając na skórze brunatny ślad. - Enutitatum - chcąc jakoś skontrować zaklęcie kameleona, które samo w sobie musiało wyjść nieziemsko skoro jeszcze działało. Użył go, aby unaocznić sobie Gryfonkę. Wszak na ślepo Wodzirej nie zamierzał wymachiwać różdżką, szukając w całym pomieszczeniu nędznej postury swojej niegdysiejszej koleżanki.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Bycie debilem wydawało się czasem praktycznie tożsame z byciem Gryfonem. Przynajmniej tak było w przypadku samej Huang, która nie zawsze mogła się poszczycić wyjątkową inteligencją. Jeśli jednak chodziło o transmutację czy magizoologię to już potrafiła nieco wytężyć szare komórki chociaż w tej pierwszej sprawie często i tak działała dosyć intuicyjnie. Zdecydowanie patrzenie na to jak Wacław wywala się na wyczarowanej lodowej posadzce sprawiło jej sporo frajdy. Na pewno o wiele więcej niż obserwowanie tego jak chłopak zdejmuje z niej wcześniej nałożone zaklęcie przez co ponownie została wystawiona na jego widok. Musiała myśleć szybko. Dlatego postanowiła po raz kolejny zaatakować zaklęciem, które chciała od jakiegoś czasu wypróbować. - Virherba! - zawołała, przemieniając dłoń, w której chłopak ściskał różdżkę w liściaste pędy niezidentyfikowanej rośliny. Nie była chyba do końca zdolna do tego, aby dokonać od razu pełnej transmutacji studenta w jakaś roślinkę, ale tyle jej wystarczyło. Zresztą jeśli to miało go chwilowo powstrzymać od rzucania innych zaklęć to z pewnością chętnie powita taki efekt, a ćwiczenie nowego zaklęcia zawsze było miłym dodatkiem do całej tej nierozsądnej potyczki, którą właśnie toczyli. Wiedziała, że na pewno musiała poprawić swój warsztat, bo w tych bardziej skomplikowanych zaklęciach wciąż nie przedstawiał się tak jak trzeba. Brakowało jej pewnej finezji, gdy chodziło o dokonywanie zmian na całym obszarze ciała i to daleko idących oraz nie zawsze potrafiła dopracować wszystkie szczegóły. No, ale starałą się jak tylko mogła.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Bez ręki czuł się niemal jak z bólami fantomowymi. Czuł całą dłoń, ale nie mógł nią poruszać. Co trzeba jednak przyznać. Z sekundy na sekundę czuł się świeży i najedzony. Czyżby za sprawą fotosyntezy? Możliw. Uczucie, które mu towarzyszyło było zabawne, ale niekomfortowe. I mimo, że dziwna i nieuzasadniona złość dalej w nim tkwiła, tak też na moment jakby zelżał, kajając się przed Gryfonką. - Ej, ale że prawą? I jak ja mam sobie z tym kikutem poradzić? - Pomachał tymi listkami, wysuwając bark do przodu, aby pożalić się ze swojej nieprzyjemnej sytuacji. Lewą dłonią podniósł różdżkę z ziemi, chowając ją w tylną kieszeń spodni. Otarł dogorywającą w krwi brodę i z pewnym diabelskim uśmieszkiem się zaśmiał. - Nie no, odmień mnie - poprosił smutno, chcąc zrobić z dziewczyny pantofelka jak już odzyska władzę w kończynie. - Finite - wyszeptał pod nosem jakby miało to coś dać, ale nie dało. Pozostało mu czekać i płakać w skrytości ducha swojego. Może i Gryfonka nie dysponowała szerokim arsenałem zaklęć transmutacyjnych czy raczej: grubym kalibrem broni. Zaś potrafiła operować tym na tyle sprawnie, aby zablokować czarodzieja na kilkadziesiąt minut.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Nawet nie sądziła jakie to właściwie wrażenia była w stanie zaserwować Wodzirejowi poprzez transmutację jednej z kończyn w roślinę. Sama w końcu jeszcze nigdy nie przeżyła czegoś podobnego także nie mogła w żaden sposób wczuć się w jego sytuację. Wiedziała jednak na pewno to jak człowiek czuł się zamieniony w obiekt nieożywiony. Pamiętała dokładnie to, co stało się, gdy ćwiczyła zaklęcia transmutacyjne z Victorią oraz do jakich wniosków doszły. Z pewnością było to dla niej ciekawe doświadczenie, z którego wiele się nauczyła. Nie bardzo obchodziło ją to, że Wacław miał pewne problemy z operowaniem swoją liściastą witką. Wzruszyła jedynie ramionami, ale finalnie wykazała się łaską i zrozumieniem, bo spełniła prośbę Puchona wyciągając różdżkę w kolejnym zaklęciu. Wymówiła formułę Enutitatum, aby odczynić skutki wcześniejszych transmutacji. Ręka chłoapaka wróciła zatem do normalności podobnie jak posadzka pod nim, która już nie była skuta lodem. Sama nie miała pojęcia czemu właściwie po wcześniejszym wybuchu złości tak łatwo uległa prośbie Wacka i postanowiła jednak się nad nim zlitować. Nagły przypływ wspaniałości? Nieważne, najważniejsze, że magia jej nie zawiodła i potrafiła odwrócić skutki swoich własnych działań, bo dzięki temu nie musieli potem się tłumaczyć w zamku z tego czemu właściwie pewien student skończył będąc po części roślinką.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Chłopak szczerze nie spodziewał się takiego łaskawego gestu. Był przekonany, że teraz mu już zostanie jedynie dogorywania jako pół-roślina, ale bardzo prędko okazało się jak wielce się mylił. Z wielką wdzięcznością spojrzał na swoją witkę, która zaczęła mu odrastać w kształt swojej standardowej dłoni. - Dziękuję - dodał z pokorą, tracąc wcześniejszy wigor, który go rozzłościł. Puchon doceniał pełną gamę uczuć, ale te negatywne trawiły go żywym ogniem jeszcze długo zanim ich wybuch się skończył. - Jak to zrobiłaś? - Zapytał z ciekawością wędrowca do świtu, chcąc odkryć jakoby świat na nowo i doedukować się po tym starciu? Tej sprzeczce? Tym dziwnym incydencie? - Teraz powinienem zmienić się w strusie i schować głowę w piasek.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Cóż może i był to swego rodzaju niespodziewany gest dobrej woli, które mogło być podyktowane tym, że efekt pitego wcześniej eliksiru zaczął już słabnąć. Przynajmniej dzięki temu mogła zapanować nad sobą na tyle, aby faktycznie ulitować się nad chłopakiem i odczarować go z tej niezwykle niewygodnej formy. - Co? W sensie, że te łapki? - zapytała, nie wiedząc jeszcze przez chwilę o co dokładnie chodziło Wodzirejowi. Dopiero później przystąpiła do tłumaczenia. - Niekompletne Virherba. Nie ma nigdzie zasady, która mówi, że musisz przeprowadzić transmutację w pełni. Możesz ją w końcu zatrzymać na dowolnym etapie. Zresztą rzucając zaklęcie skupiłam się przede wszystkim na twojej ręce, a nie reszcie ciała. W zasadzie dowolne zaklęcie odwracające skutki transmutacji mogłoby ci przywrócić normalny kształt dłoni. Finite przynosi najwyżej średnie efekty, a zwłaszcza jeśli się do niego nie przykładasz. Naprawdę nie sądziła, że będzie mu to tłumaczyła, ale właśnie w takim położeniu wylądowali. Uśmiechnęła się nawet z rozbawieniem na jego kolejną uwagę odnośnie strusia. Niby transmutacja w kręgowca była bardziej złożona, ale skoro Wacek już był jednym to nie będzie to takie trudne jak pozbawienie go kręgosłupa? - Słuchaj, jak chcesz być strusiem to spoko. Postaramy się spełnić to marzenie - zaproponowała, będąc całkowicie szczerą ze swoim zamiarem podjęcia prób transmutowania kolegi.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Patrzył na Gryfonkę z czymś pomiędzy: co ona pierdoli a jakie fajne uwagi. Problem był w tym, że Wacek tego strumienia świadomości nie chciał przerywać, zresztą wiedza paranaukowa o transmutacji niemal zawsze stanowiła o czymś ciekawym. Inaczej sytuacja miała się z tym, że o ile wiedział o możliwościach częściowej transmutacji czegoś lub kogoś to raczej nie miał potrzeby bawienia się w takie zabiegi. Wszak po co był mu kiep od fajki tylko w połowie zmieniony w guzik od spodni? Bezsensu. - Mam taką przypadłość, że umiem czarować tylko jedną ręką - dodał na swoją obronę, gdyż zjawisko należało do bardziej popularnych w tym świecie, do tego, że jedna ręka odpowiada za czary a druga za walenie konia. To czysta higiena pracy sama w sobie. - Dobra, ale zmieniałaś już kogoś w strusia? Bo ja się na to zgadzam, ale czy poradzisz sobie tutaj z dzikim strusiem bez świadomości tego gdzie jest i co robi? - Zapytał, bo już odeszła mu dzika ochota i chęć krzywdzenia dziewczyny tak samo jak i on sam nie udźwignąłby takiego ciężaru jak walka ze strusiem bojowym w najbardziej nawiedzanej chatce całej Anglii. - Dajesz bejbe - powiedział, chcąc się zrelaksować przed naglą zmianą formy.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Z pewnością czymś wyjątkowym było to, że dziewczyna raz na jakiś czas mówiła z sensem, ale jeśli chodziło o magiczną faunę oraz transmutację to z pewnością posiadała jakąś wiedzę i umiejętności. Głównie chodziło o rzeczy praktyczne, ale i od czasu do czasu potrafiła powiedzieć też coś z teorii. Tak było w tym przypadku. Głównie przez to, że było to coś, czego nie wyniosła z książek, a po prostu doszła do tego na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji. - Współczuję. Ja niby głównie prawą, ale czasami jak czymś się zajmuję to potrafię i lewą chociaż idzie mi nieco gorzej - przyznała, bo w sumie operowanie różdżką wymagało jakiejś większej koordynacji, której nie posiadała tak rozwiniętej w drugiej ręce. - W strusia nie. Tylko w fotel - odpowiedziała, ale w zasadzie nie widziała nic złego w tym, aby spróbować jeśli tylko chłopak był gotowy na to, aby podjąć podobne ryzyko. - Skarbie, pracuję na co dzień ze zwierzakami. Poradzę sobie - zakasała jeszcze rękawy i postanowiła przystąpić do dzieła. Problem był jeden: Mulan Huang nigdy na żywo nie widziała strusia także odtworzenie go z pewnością było pewnym wyzwaniem. Poza tym pierwszy raz rzucała Humanum. Starała się odtworzyć wiernie zarówno inkantację jak i towarzyszący jej ruch różdżką. Czy jej wyszło to osobna kwestia. Na pewno udało jej się przemienić Wacława w coś, co po włożeniu pewnego trudu przypominało jakoś jakiegoś pokracznego ptaka z wydłużoną szyją chociaż był on raczej mniejszych rozmiarów niż powinien. Wyglądał też jak jakiś wypłosz albo po prostu wynik chowu wsobnego. Zdecydowanie nie poszło jej to jak powinno i dlatego postarała się w miarę szybko odczynić skutki swojej transmutacji. - Dobra, nie wyszło jak powinno. Jak się czujesz? - zapytała jeszcze dla pewności.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Nie trwało to długo, aby chłopak miał się zgubić w rozmowie. Zaczęło się niewinnie, do tego jak student zaczął patrzeć na swoją lewą i prawą dłoń, myśląc dłużej nad tym czy serio czaruje tylko jedną czy może obiema albo która w ogóle jest prawą, a która to drugą, bo czasem to tak niełatwo jest się odnaleźć w tej rzeczywistości uszytej z konstruktów społecznych takich jak strony świata. Zaś później wyewoluowało to w pogawędkę o ptakach i fotelach. Owszem, Wacek lubił otaczać się chaosem, takim raczej kontrolowanym, ale to nico przerastało jego mały móżdżek. - Fotelem to ja już bywałem w innych okolicznościach - uśmiechnął się szelmowsko sam do siebie. Mrugnął, a jego ciało już stało się czymś, co przypominało smutowane dodo rysowane przez przedszkolaka. Przez moment student czuł się strasznie dziwnie. Jego kości zmieniły się w coś lekkiego, a tkani - głównie skóra - przyjęła jakiś inny genotyp. Dobrze, że to się szybko skończyło. - Czuję - powiedział tylko tyle, dość zdyszany, siadając prędko na ziemi. Spojrzał się błagalnie na Gryfonke. - Idziemy stąd? - Zapytał między jednym a drugim ciężkim wdechem.
/zt x2
Antonio Díaz
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Widziadła: mam i nie losuję, bo wynikają z wątku ścieżkowego (1/3) Scenariusz:kochankowie
W jego fachu to nic dziwnego, że kręcił się po podejrzanych miejscach. Zastanawiający w sumie był fakt, że jest we Wrzeszczącej Chacie po raz pierwszy. Nie spieszył się więc, zmierzając na miejsce odebrania paczuszki. Każdy krok był ostrożny, a spojrzenie, które omiatało "najbardziej nawiedziony dom w Wielkiej Brytanii" pełne ciekawości. Tym bardziej, że miał nieodparte wrażenie, że nie jest tutaj sam. Díaz nie bał się duchów, przecież były nieszkodliwe, a z wilkołakami i wampirami jakoś by sobie poradził. Ale te szepty, które słyszał nieustannie od kilku dni doprowadzały go do szału. A perspektywa utraty przytomności umysłu była dopiero straszna. Na bal, na bal, bal – wołały głosy w jego głowie. Pokręcił na nie i złapał się za skroń, zastanawiając się, kiedy to wróżkowe szaleństwo w końcu się skończy. Wiedział o planowanej wyprawie, ale nie zamierzał brać w niej udziału. Przecież nie będzie pchał się prosto w paszczę smoka, w sensie ministerstwa. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie potrafił nie czuć przejmującej ekscytacji. Owszem, lubił tańce, ale bez przesady żeby tak bardzo jarać się jakimkolwiek dansigniem. Na całe szczęście, widziadła przychodziły i odchodziły. To znaczy nie – to wracało, ale nie było zawsze aż tak zajmujące rozum. Otrząsnął się z tego nagłego ataku halucynacji i rozejrzał dookoła. Dobra, koniec zwiedzania, czas zgarnąć to, po co tu przyszedł. Wiedział, że paczka jest pozostawiona pod łóżkiem na piętrze. Tam też skierował swoje kroki, a każdy ze stopni trzeszczał. Nie od razu usłyszał więc, że ktoś otwiera drzwi. Był już na górze i akurat mocował się z poluzowaną deską, gdy to usłyszał. Stanął na równe nogi, nie od razu dobierając różdżkę, ale przynajmniej trzymał rękę w jej okolicy. Nie wiedział, kogo może się tu spodziewać. Para napalonych nastolatków czy równie podejrzany typ co on? Nie spuszczał wzroku z drzwi, bo spodziewał się wszystkiego.
Co robiła we Wrzeszczącej Chacie? Szczerze mówiąc to nic. A przynajmniej nie intencjonalnie. Wracała właśnie ze spotkania służbowego w Hogsmeade, kiedy jej umysł owładnął wróżkowy pyłek. Dziewczyna poczuła niezwykłą woń swojej ulubionej pieczeni i nie mogła się oprzeć. Musiała dotrzeć do miejsca, gdzie to danie się znajdowało i spróbować choć maleńką porcję. Nie baczyła więc na to, gdzie prowadzą ją kroki, dopóki halucynacje nie ustały, a ona potrzebowała kilku sekund, by zrozumieć gdzie jest. Nie znała najlepiej tego miejsca. Raczej preferowała mniej oczywiste lokacje do ukrywania swoich tajemnic, ale nie była też kompletnie nieświadoma tego, co można było tu zastać. Od razu wyjęła więc swoją różdżkę i już chciała zejść na dół, by wrócić do wioski, gdy zdało jej się, że usłyszała kroki. Delikatnie stąpając po starej posadzce, ruszyła więc w kierunku pomieszczenia, z którego dochodziły ją te dźwięki. Trzymając wciąż różdżkę w dominującej dłoni, drugą otworzyła lekko drzwi. Jej oczy natychmiast pociemniały, gdy zauważyła w środku grzebiącą przy panelach postać, ale postawa dziewczyny zaraz się rozluźniła, gdy zdała sobie sprawę, że ma do czynienia z Diazem. Nie żeby mu ufała, zdecydowanie nie, ale czuła w pewien sposób, że ten nie jest dla niej aż takim zagrożeniem. Oparła się więc lekko o framugę, celując w mężczyznę różdżką. -Coś Pan zgubił, Panie Díaz? - Zapytała z ironicznym uśmiechem, nie spuszczając z mężczyzny spojrzenia.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Antonio Díaz
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Cholera, to znowu ona? Niemalże jęknął, gdy tylko rozpoznał, z kim miał do czynienia. Oczywiście, że wycelowała różdżkę w jego stronę, gotowa do obrony, albo nawet i ataku. Ich ostatnia rozmowa nie zaliczała się do przyjemnych, także trudno stwierdzić, na czym dzisiaj stanie. Ale i on nie żywił już wobec niej takich życzliwych uczuć. Owszem, była piękna, ale to nie wystarczało, a Díaz był emocjonalnie zajęty. Poza tym nacisnęła mu na odcisk, podejmując próbę skłócenia go z Nico. Bardzo się na niej zawiódł, bo wyszedł z założenia, że jest bardziej stonowana i dyskretna. Najgorsze w tym wszystkim było to, że kolor jej włosów, bezczelność i absolutny brak hamulców kogoś mu przypominało. Westchnął, świadomy tego, że jeden nieostrożny ruch i wywiąże się walka. Nie bez powodu trzymała różdżkę w gotowości, a fakt, że przejrzała jego kłamstwo, nie przemawiał na korzyść Katalończyka. - To naprawdę jest konieczne, De Guise? - zapytał, nie spuszczając z niej spojrzenia. Ton jego głosu nie był pogodny i życzliwy. Bardzo chciał w tym momencie po prostu zabrać to, co trzeba i nie musieć się z nią użerać. Nie sądził, aby to było możliwe. - Co ty tu robisz, śledzisz mnie? Tak ci się spodobał Almodovar? Przechylił głowę, ciekawy jej odpowiedzi. Otuchy dodawała mu nową, lśniąca, czarna jak jego serce różdżka skryta w kieszeni spodni. W przeciwieństwie do ostatniego razu nie był już bezbronny, choć wcale nie chciał robić jej krzywdy. Przynajmniej na razie.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Nie chciała go skłócać z Nico. Tamten facet nie interesował jej tak bardzo, jak Díaz, co do którego miała wiele przemyśleń. W pewien sposób nawet bawiło ją to wszystko, skąd tak lekki ton tego dnia. Nie miała zamiaru go atakować niesprowokowana, ale zdecydowanie była gotowa się bronić. Nie była jeszcze w pełni pewna, czego może się po nim spodziewać. -To tylko środek ostrożności. - Wzruszyła ramionami, nie opuszczając różdżki. Zastanawiała się, co takiego wyciągał spod podłogi, albo co tam chował. Na trupa raczej nie było wystarczająco miejsca, ale już na jakiś nielegalny przedmiot jak znalazł. -A może uwielbiam romantyczne schadzki w melinach? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie, jednocześnie wyczarowując bukiet kwiatów i posłała go w stronę Diaza, jakby to miało potwierdzić jej słowa. To, czy go śledziła czy nie, nie było teraz istotne z jej punktu widzenia. Ona znała prawdę i to jej zdecydowanie wystarczało. -Ciekawi mnie, co ukrywasz, skoro boisz się oficjalnie pokazać swoją twarz. - Po chwili wpatrywania się w jego rysy, postanowiła uchylić nieco rąbka tajemnicy. Nie liczyła na szczerą odpowiedź, nie ufali sobie praktycznie wcale, ale zdecydowanie chciała przestudiować jego reakcję na to pytanie.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Antonio Díaz
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
- To tylko środek ostrożności - zapewnił w odpowiedzi na jej uwagę. Wzruszył przy tym ramionami, jak gdyby nigdy nic, choć przecież ją przedrzeźniał. Nic sobie z tego nie robił, choć podejrzewał, że jest niebezpieczna. Ale i on nie zaliczał się do aniołków, więc można chyba powiedzieć, że trafił swój na swego. Musnął kciukiem linię swojej szczęki. Gdyby znała go lepiej, wiedziałaby, że zastanawia się, jak powinien to rozegrać. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien przy niej tracić kontroli, ale nie był dobry w trzymaniu emocji na wodzy. - Doprawdy zastanawia mnie, skąd myśl, że powiem akurat tobie. Ciekawość to bardzo brzydka i niebezpieczne wada, wiesz? - mruknął, zerkając pobieżnie na kwiaty, w tym momencie leżały już u jego stóp. Nie przyzna tego na głos, ale to jej się akurat udało. Może gdyby nie był na nią taki zły, nawet by się uśmiechnął. I może gdyby łóżko nie pachniało stęchlizną, on miałby głowę do takich harców, a nieufność wręcz z niej nie kipiała… może wtedy by spróbował. - Zawsze wydawało mi się, że na schadzki odpowiednie są czerwone róże. - Pomruk, który wybrzmiał w małym pomieszczeniu miał w sobie coś zarówno zalotnego, jak i ironicznego. Nie tylko nie zwrócił na to uwagi, ale i nie byłby w stanie tego kontrolować. Taki już po prostu był. - Lilie? Rozumiem, że to już na mój pogrzeb?
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Ciężko było jej powiedzieć, co obecnie odczuwała na temat tej rozmowy. Z jednej strony Díaz strasznie ją irytował i sprawiał, że dziewczyna podnosiła wszystkie bariery, a z drugiej czuła ciekawość wiedząc, że za pewne potrafi więcej niż na to wygląda. Chętnie by go sprowokowała do otwartej walki, ale nie zamierzała być tak głupia. Przynajmniej nie w tym momencie. Powiodła wzrokiem po linii jego szczęki, gdy musnął ją kciukiem. Brzydki nie był, to prawda, ale myśl ta wywołała wesołą myśl w głowie Irvette, że może są jeszcze bardziej do siebie podobni, niż na to wygląda. -Niestety wszyscy jesteśmy skażeni wadami. Moją może być ciekawość, ale zaletą jest wytrwałość, co oznacza, że prędzej czy później i tak znajdę odpowiedź na nurtujące mnie pytania. - Rozmawiali sobie jak na bardzo napiętej herbatce. Nie dziwiła się Diazowi, że jej nie ufał. Wręcz przeciwnie, uważała to za jedną z mądrzejszych rzeczy, jakie do tej pory przy niej pokazał, jednak nie mogła odpuścić sobie kilku zawoalowanych sugestii na ten, czy inny temat tak samo, jak posłania mu bukietu, który jasno, w jej oczach, przekazywał uczucia, które względem czarodzieja żywiła. Najwyraźniej on nie odebrał jednak wiadomości, błędnie odczytując obecność pomarańczowej lilii w bukiecie. -Mężczyznom wiele się wydaje. Świat skorzystałby mocno, gdybyście choć raz zajęli się czymś, na czym się znacie. - Subtelnie, albo i nie, obraziła nie tylko Antonio, ale i praktycznie całą płeć przeciwną do swojej. Nie kryła jednak, że uważała mężczyzn za idiotów, bardzo podatnych na manipulację ze strony kobiet. Nie narzekała jednak na ten stan rzeczy, który w końcu działał na jej korzyść. -Och, absolutnie. Na pogrzeb wybrałabym raczej czarne róże. - Zapewniła go, jakby to jakkolwiek miało mężczyznę pocieszyć. Owszem, białe lilie także kojarzyły się z ostatnim pożegnaniem, ale Irv w życiu nie położyłaby symbolu niewinności gdziekolwiek obok tej osoby. To po prostu zbyt mocno się ze sobą kłóciło.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Antonio Díaz
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
- W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć powodzenia w poszukiwaniach. Dodatkowo nie byłbym sobą, gdybym nie zalecał ostrożności. Różne wypadki chodzą po ludziach, zwłaszcza tych, którzy nie potrafią powstrzymać się od wtykania nosa w nie swoje sprawy. Ton jego głosu był miły, z pewnością zbyt miły i to śmiało mogło brzmieć jak groźba. Paradoksalnie nic nie robił sobie z faktu, że odkrycie prawdy o jego przeszłości wcale nie było takie trudne. Nie wiedziała, gdzie mieszka, jak go spotkać (choć pech chciał, że co rusz na siebie wpadali) i jak go znaleźć. O to musiałaby się postarać już naprawdę mocno, a przypuszczał, że nie w sobie jednak na tyle złośliwości, by aż tak utrudniać jej życie. Lub mówiąc konkretniej – taką miał właśnie nadzieję. Zresztą, to nie tak, że zrobił jej jakąś szczególną krzywdę. Ot, padła ofiarą jego niewinnego żartu, uczestnicząc w spotkaniu, którego nigdy nie powinien organizować. Eliksir kosztował więcej, niż na nim zarobił, do tego poświęcił przecież tyle czasu na tę całą farsę z asystentem i tajemniczym zaklęciarzem. Díaz zrobił to tylko i wyłącznie dlatego, że śmiertelnie mu się nudziło. Co prawda wtedy bawił się przednie, ale teraz zaczynał nieco tego żałować. Kto by się spodziewał, że zyska w ten sposób kolejnego wroga. Ale to przecież nie tak, że zaczerpnął z tego tytułu żadnych korzyści. Owszem, stratą był fakt, że mogła przyuważyć jego afekt do Nico. Ale i ona nie była tam sama, a jej uwaga była wyraźnie rozproszona pomiędzy dwoma niebrzydkimi dżentelmenami. - Z kolei kobietom wydaje się, że mężczyźni są ślepi. Jest parę rzeczy, które nie są mi obce, a granie na dwa fronty zdecydowanie jest jedną z nich. – Założenie było śmiałe, może nawet głupie. Jego podstawą była tylko i wyłącznie napięta atmosfera, którą pamiętał ze szkolenia. Najpierw ruda rozmawiała z przystojnym szatynem, a potem jej uwagę odwrócił piękny blondyn. Co prawda nie zwracał takiej szczególnej uwagi na to, kto zerkał na kogo, był zajęty przez pojawienie się Nico. Coś mu jednak świtało, że z owym szatynem rozmowę zaczęła ta sympatyczna blondynka. Namiętnie kogoś obgadywali, nie będąc przy tym szczególnie subtelnym. A jak to zostało kiedyś powiedziane, miłosne wielokąty obce mu nie były, polegał w tej chwili tylko i wyłącznie na intuicji, trochę strzelał na oślep. Czyżby De Guise miała z nim więcej wspólnego, niż można by przypuszczać na pierwszy rzut oka? Zaintrygowało go nie tylko, jaki bukiet wyczarowała, ale i pewna dbałość o szczegóły. Díaz nie był biegły w mowie kwiatów, znał tylko róże i prześladował go zapach ich damasceńskiej odmiany – i to by było na tyle. Uniósł brwi w geście zdziwienia, a potem popisał się niezłą hipokryzją. Nie powstrzymując dzikiej ciekawości, mruknął. - Nie wiedziałem nawet, że takie istnieją. Pokusisz się o argumentację tego nietypowego wyboru?
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Rozbawiła ją nieco ta groźba, choć nie zaśmiała się na głos. Jakoś niespecjalnie widziała na ten moment obawy, że mógłby stanowić dla niej większe zagrożenie. -Z tego co pamiętam, na bagnach też bał się Pan o moje bezpieczeństwo. Niezmiernie troskliwy z Pana osobnik. - Odpowiedziała tylko, zwracając uwagę na paralelę do ich pierwszego spotkania. Domyślała się, że dziś wcale nie był bezbronny, ale w tym momencie, to ona miała go na końcu różdżki, a on swoją zapewne miał gdzieś ukrytą, bo nie widziała jej w dłoniach czarodzieja. Spodziewała się po nim wiele, ale zdecydowanie nie tego, co następnie usłyszała. Początkowo zamilkła, procesując jego słowa, bo nie miała bladego pojęcia, o czym ten mężczyzna do niej mówi. Przecież nie tylko nie leciała na dwa fronty, ale obecnie w ogóle trzymała się od bliższych relacji z daleka. A przynajmniej próbowała, bo zapomnieć o pewnym urzędniku wcale nie było jej łatwo. Po kilku sekundach jednak zrozumiała, do czego mógł pić i tym razem roześmiała się szczerze. -Oj, Panie Díaz. Kobieta ma swoje potrzeby, choć nadal uważam, że powinien Pan odpuścić sobie wszelkie przypuszczenia i zdecydowanie nie mierzyłabym wszystkich swoją miarą. A jeśli już o tym mowa, to czy Pana partner wie o Pana upodobaniach? - Odbiła piłeczkę, nie dając się zbić z tropu. Zabawne, że tak to wszystko odebrał, choć prawda wyglądała o wiele inaczej. Nie pozwoliłaby sobie na podobne zagrania, a na pewno nie publicznie. Magia Celtyckiej Nocy sprawiła jej pewnego figla, choć nie żałowała, że spędziła ten wieczór akurat z Jamiem. Mimo początkowych trudności, wyglądało na to, że na prawdę potrafili się dogadać. Po raz kolejny zdziwiła się, gdy Díaz zaczął drążyć temat kwiatów. Wiele się spodziewała, ale tego, że będą tu dyskutować o doborze roślin, na pewno nie. -Są bardzo gustowne, ale zdecydowanie nie wypada wręczać ich na inną okazję. Sugeruję zapamiętać przy okazji następnej schadzki. - Odpowiedziała w temacie czarnych róż. Uwielbiała je, nie tylko ze względu na ich mroczny przekaz, ale uważała te kwiaty za niesamowicie piękne, w pewien sposób nawet paradoksalnie urokliwe jak na to, co oznaczały. -Nie sądzę, by wykład z zielarstwa Pana interesował W tej chwili. Może powinnam zorganizować warsztaty z mowy kwiatów. Będzie Pan mile widziany. - Postanowiła nie zdradzać mu tajemnego przekazu bukietu, który leżał pod nogami czarodzieja. Jeśli aż tak go to intrygowało, mógł zawsze sprawdzić w pierwszym lepszym słowniku, a jeśli nie, to byłaby to tylko jej strata czasu i prawdopodobnie dodatkowa kość niezgody między nimi.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.