Zaraz po przekroczeniu progu wyczuwa się unoszący się w powietrzu, przyjemny aromat herbaty. Pomieszczenie jest niewielkie i bardzo przytulne, oraz ciepłe, stoliki w nim natomiast są okrągłe i małe. Herbaciarnia ta jest szczególnie ulubionym miejscem zakochanych. Pokój urządzony jest w łagodne, stonowane kolory z przewagą różu i beżu. Można tu spróbować wielu rodzaju herbat i kaw.
Chloé uniosła powątpiewająco brwi, kiedy Gabrielle chciała rozpocząć próbę obrony i uśmiechnęła się kątem ust. Usmiech rozszerzył jej się, gdy przyjaciółka jednak przyznała jej rację. Wyciągnęła dłoń i poklepała puchonkę po palcach, którymi oplatała swoją filiżankę. - Jeszcze zdążymy się pozastanawiać w życiu, jeszcze osiwiejemy od nadmiaru poważnych problemów. Teraz mamy po -naście lat, względnie beztroskie życie i trzeba brać z niego garściami. Co ma być, to będzie - posłała dziewczynie pokrzepiający uśmiech. - Jeśli coś chcesz, to to bierz - mrugnęła do niej. - Chyba, że to akurat beznadziejny przypadek to może nie warto zawracać sobie sprawą głowy - dodała jeszcze. Ona sama stawiała sobie wyzwania, ale jeśli uznała, że coś jednak nie jest warte zachodu albo dość oporne to po co trwonić na to energię? Trzeba wtedy znaleźć coś (kogoś) nowego, o! Chloé roześmiała się, ale Gabrielle nie dała jej skomentować wydarzenia, w którym miała okazję widzieć Charliego nago. Co prawda, do połowy był w wodzie, ale woda ma to do siebie, że jest przezroczysta, więc... - Dobrze, nie będę, zachowam to wspomnienie dla siebie - puściła jej oczko i zaśmiała się wesoło. - Chyba, że kiedyś będziesz chciała to usłyszeć to dawaj znać - wyszczerzyła się do puchonki. - Och! - wydała cichy okrzyk. - W takim razie... You go, girl!. Odpuść sobie Willa, skoro nie okazuje ci tyle uwagi, ile powinien i zajmij się drugim - wzruszyła ramionami z szerokim uśmiechem, jakby to była najprostsza sprawa świata. - Jesteś za młoda, żeby przejmować się chłopakiem, który o ciebie nie walczy, kiedy na horyzoncie jest kolejny. I to jaki! - pochyliła się i oparła głową o dłoń wspartą na łokciu, wbijając wzrok w Gabrielle. - Próbuj, sprawdzaj, baw się, dopóki można! - dodała, wsuwając kolejne ciastko do ust. Wzruszyła ramionami i pokręciła głową. - Chyba za mało się stara jak na amanta - powiedziała, akcentując ostatnie słowo, bo chyba nadal nie dopuszczała w głowie myśli, że Asp coś do niej ma - choć mamy teoretycznie umówione kolejne spotkanie, ale nie wiem, kiedy więc... - rozłożyła ręce. Spędziły razem bardzo udany dzień i po wypiciu morza herbaty i zjedzeniu tony ciastek Chloé wróciła do zamku z bardzo dobrym humorze.
/zt
Gabrielle Levasseur
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Nie mogła nie zgodzić się z przyjaciółką, każde słowo opuszczające jej usta zawierało prawdę, z której istnienia Gab zdawała sobie sprawę, a jednak nie potrafiła dopuścić jej do własnych myśli, zaszczepić w głowie na tyle mocno, aby przestać analizować wszystko. Być może zbyt mocno przywiązywała się do ludzi, była zbyt uczuciową osobą, której trudno było oddzielić zdrowy rozsądek od uczuć pojawiających się po przekroczeniu pewnych granic. Czasem zastanawiała się czy gdyby była inna, gdyby potrafiła tak robić to czy wszystko nie byłoby wówczas prostrze. Tylko jaką cenę płaciliby za to inni? - Masz rację - stwierdziła, po dłuższej chwili ciszy, w myślach analizując raz jeszcze każde zdanie wypowiedziane przez brunetkę, które doskonale pokrywały się z radami, jakie dawała jej Skyler. Czy oboje mogli się mylić? Puchonka śmiała w tą wątpić, zwłaszcza, że mieli oni znacznie bogatsze doświadczenie w relacjach z innymi na tle wykraczającym poza zwykłą znajomość niż ona. Blondyna starała się chłodno podchodzić do wszystkiego co działo się wokół niej i wychodziło jej to dobrze, dopóki nie znalazła się sam na sam z Williamem lub Charlim. Oboje potrafili ją zaskoczyć, oboje wywoływali w niej wiele emocji, choć odczuwała je czasem bardziej, czasem mniej intensywnie, jednak istniały i nie potrafiła ich tak po prostu zignorować. Postanowiła poczekać na rozwój wypadków, tak jak wspomniała Chloé. Jeśli któremuś naprawdę na niej zależało bardziej to da jej to jasno do zrozumienia, zwłaszcza, że należała do dziewczyn, które się zdobywa! Nie zamierzała z tego rezygnować, jak każda kobieta pragnęła uwagi mężczyzny, tego by całkowicie skupiał się on tylko i wyłącznie na niej, a nie biegał jak pies za każdą suką. Zdążyła tylko o tym pomyśleć, a Ślizgonka jakby czytając w niej jak w otwartej księdze ubrała w słowa jej myśli i wypowiedziała je na głos. Po raz kolejny stawiając blondynkę w sytuacji, w której nie mogła się z nią nie zgodzić, dlatego tylko kiwała głową na wszystko. Z jakiegoś powodu nie potrafiła wypowiedzieć słowa, dlatego skupiła się na swoim kawałku ciastka, który co i raz popijała herbatą. Rozbudziła się w chwili, gdy temat zszedl na Aspa, mówiąc koleżance to, co ona powiedziała jej przed chwilą, śmiejąc się przy tym. Obie musiały przyznać, że było to naprawdę udane wyjście, za które Gab podziękowała Chloé uroczym uśmiechem i przytulasem.
zt
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Jeśli było na świecie miejsce w którym Darren czuł się dziwniej niż w herbaciarni pani Puddifoot, to była to chyba tylko kieszeń trolla albo jakieś inne równie pokręcone miejsce. Kawiarenka wyglądała w środku jak powiększony domek na lalek, wypełniona koronkami i różowymi akcentami. Brakowało tylko jakichś opasłych cherubinków latających pod sufitem, ale Shaw nie zdziwiłby się gdyby zaraz zjawił się nad jego głową jakiś opasły niemowlak z za małymi skrzydełkami. Chłopak usiadł przy jednym z wolnym stolików, spoglądając na wiszący na ścianie zegar, na którym za każdą liczbę odpowiadała inna psia mordka - choć zdecydowaną większość stanowiły mopsy. Do zamknięcia lokalu pozostał jakiś kwadrans - być może uda mu się jeszcze zamówić jakiś brązowy napar z liści herbaty. Shaw rozejrzał się po lokalu, po chwili zauważając Ślizgonkę, do której wcześniej napisał. Pomachał do niej, jednocześnie jednym okiem zerkając na podłogę, zastanawiając się czy gdzieś w okolicy nie kręci się czarny kot.
Maxime miała dzisiaj całkiem spokojny dzień w pracy. Niezbyt wielu gości odwiedzało teraz takie kawiarnie , żeby posiedzieć, porozmawiać i wypić ciepłą herbatę. Majowa pogoda niemalże każdego ciągnęła do spacerów po dworze. Dla dziewczyny to nie był żaden problem, przynajmniej mogła wszystko robić na spokojnie, jakby nie patrzeć do żonglowania kawą i ciastami za ladą jeszcze bardzo dużo jej brakowało. Praca jednak zwykle bywała spokojna i przyjemna, stąd Max była zdecydowanie zadowolona z tego, że pracuje właśnie tutaj. Do tego miejsca jak i do wielu innych z resztą ubierała się na czarno, jednak tutaj dziewczyna ubierała się według swojego własnego dress code'u, którym była czarna lejąca się spódnica przed kolano, z wysoko zarysowaną talią, zwykła przylegająca czarna koszulka i przede wszystkim zakolanówki. Zawsze uważała, że wygląda w nich całkiem uroczo, więc czemu by nie spróbować wykorzystać tego faktu do zbierania większej ilości napiwków? I oczywiście by wpasować się jakkolwiek do tego różowego piekła. Podała właśnie porcję kawy i lodów dwóm dziewczynom siedzących gdzieś na końcu pomieszczenia, by zaraz zobaczyć że ktoś do niej macha. Rzeczywiście, miała się dzisiaj z kimś spotkać. Przez te godziny, prawie zdążyła o tym zapomnieć. Uśmiechnęła się do siebie i na moment poszła na zaplecze, z którego zaraz wybiegł czarny kot. Wskoczył na stolik, który znajdował się obok Darrena i zdawał się mu przyglądać podejrzliwie. - Masz na coś ochotę, słoneczko? - To ostatnie dodała trochę żartobliwie, jakby chciała dodać całej atmosferze tego miejsca jeszcze trochę cukru. Zupełnie jakby to było potrzebne... Maxime podeszła do lady pełnej ciast przyglądając się chłopakowi w przeszywający i pewny siebie sposób. Na tle jasnej kompozycji kolorów, na czarno ubrana Max wyglądała bardzo kontrastowo.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Atmosfera w herbaciarni była ciężka - jednak był to inny rodzaj ciężkości niż na przykład w lochach na szlabanie po rozlaniu eliksiru na podłodze. W powietrzu unosiły się zapachy co najmniej kilku różnych perfum, herbat z najróżniejszych zakątków świata i kawałków ciasta, które znajdowały się w menu herbaciarni. Dodatkowo znajdująca się za barem dziewczyna... Shaw poluzował nieco kołnierz - mimo że tak czy siak nosił przecież luźną bluzę. - Wiśniowego Gryfa poproszę. Dwa razy - powiedział, uśmiechając się lekko. Słoneczko? W środku kawiarni i tak było za słodko, LaVey nie musiała potęgować tego wrażenia do jeszcze większych rozmiarów. Dodatkowo na krześle obok niego pojawił się kot, który nie wyglądał na zbytnio zadowolonego z obecności Shawa tutaj. Przyglądał się mu podejrzliwie, a Krukon nie zamierzał zakłócać jego spokoju. Koty miały to do siebie, że lubiły drapać zbyt chętnych do głaskania obcych, a poza tym Darrenowi nie przeszkadzał siedzący niedaleko futrzak, nawet jeśli ten wyglądał jakby miał zamiar wystawić mu Trolla albo co najmniej ocenę Okropną. Do końca działania kawiarni zostało jakieś dziesięć minut - Krukon zaczął się powoli zastanawiać, czy będzie musiał wypić dwie herbaty na raz, samemu, i to gorące, w krótkim czasie. Oczywiście, drugą zamówił dla Ślizgonki, jednak równie dobrze mogła przynieść swoją własną - albo w ogóle go zignorować i przypomnieć mu, żeby się śpieszył, bo za dziesięć minut zamykają. - Co tam - burknął do czarnego kota. Ewentualnie poczęstuje go - pomyślał, zastanawiając się czy te zwierzęta w ogóle lubiły herbatę i co chwilę wyciągając szyję by zerknąć za bar.
Maxime LaVey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : Kolczyk w nosie, tatuaże, kot kręcący się pod nogami
Uśmiechnęła się zalotnie do swojego prawdopodobnie ostatniego już klienta, by zaraz odwrócić się w stronę dużej półki ze słoikami z herbatą. Zabrała się do przygotowywania naparu w niewielkim, białym, porcelanowym dzbanku. Wsypała trochę herbacianej mieszanki do środka i z gracją podniosła swoją różdżkę z blatu, która to zaraz posłużyła jej do pomocy w pracy - Aquamenti. - wypowiedziała, wlewając strumień wody do drugiego większego nieco dzbanka - Calefactio. - Rzucanie zaklęć chyba nigdy jej nie nudziło, grzanie wody na herbatę było jedną z jej ulubionych czynności w pracy. Niby takie proste zaklęcia a cieszą. Kiedy woda w dzbanku powoli się nagrzewała, dziewczyna rozejrzała się po ciastach, które wdzięcznie się prezentowały na paterach. Zaklęciem "wingardium leviosa" ostrożnie przeniosła jeden z ostatnich już kawałków ciasta czekoladowego na niewielki talerzyk z przygotowanym widelcem do ciasta. Podczas tej "gimnastyki" za barem Jinx bezlitośnie wpatrywał się w Darrena, by wreszcie na jego pytanie odpowiedzieć ocierając się dwa razy o jego ramię, kończąc ni to cichym miauknięciem ni to pomrukiem - fi ni te - Dokończyła radośnie ogrzewanie wody i gorącą ciecz przelała do dzbanka z herbatą. Gdy cały "zestaw" był już gotowy, podeszła do stolika przy którym siedział chłopak i zaklęciem przeniosła dzbanek z dwoma filiżankami i kawałek czekoladowego ciasta, który to ostentacyjnie wylądował tuż przed Darrenem. Maxime usiadła na przeciwko niego a Jinx postanowił póki co zostawić chłopaka w spokoju i pokręcić się nieco po lokalu. Nachyliła się nieznacznie i podparła policzek na swojej ręce - I jak Ci się podoba w mojej różowej wieży? - Chciała nawiązać do bajek, w których to książę zwykle ratuje księżniczkę ale jej tok myślowy był często ciężki do zrozumienia... Przynajmniej na początku. Po pewnym czasie idzie już przywyknąć.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Mi też bardzo, em, miło - mruknął do kota, który postanowił otrzeć się parę razy o jego ramię zamiast wyrwać mu śledzionę i pożreć ją na jego oczach. Miła odmiana od innych kotów, które zdarzyło się poznać Shawowi, trzeba było jednak przyznać że tamte nie były tak zadbane jak ten przedstawiciel ich gatunku. Po kilku chwilach przed Krukonem stała filiżanka herbaty oraz kawałek czekoladowego ciasta. Darren upił łyk, jednocześnie słuchając pytania dziewczyny, po czym powoli odstawił filiżankę na spodek, zastanawiając się w jakie najlepsze słowa ubrać jego stosunek do tego miejsca. - Jest... - zaczął, rozejrzał się jeszcze raz po wnętrzu i chrząknął - ...okropnie - dokończył, krzywiąc się lekko i wzruszając ramionami - Te mopsy to nie moje klimaty - dodał, wskazując podbródkiem na ruszające się zdjęcie jakiegoś małego psa w różowej kokardzie dwukrotnie większej od głowy biednego stworzenia. - Od dawna tu pracujesz? - spytał, upijając kolejny łyk wiśniowo-herbacianego naparu. Mimo kiczowatego wystroju, Krukon musiał przyznać że ów napój serwowali tu świetny - a wiedział też że dobry gatunek i dodatki były tylko połową sukcesu, reszta zależała od odpowiedniego zaparzenia, co Maxime najwyraźniej potrafiła.
Maxime LaVey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : Kolczyk w nosie, tatuaże, kot kręcący się pod nogami
Dziewczyna zaśmiała się słysząc komentarz na temat wystroju tejże kawiarenki. Sama też nie do końca utożsamiała się z tym miejscem, choć samą pracę tu jako tako lubiła - ludzie zawsze byli tacy mili. - Prawda? - Odpowiedziała, utwierdzając jego opinię. Zerknęła na pomarszczonego psiaka, który wyglądał tak jakby jego gałki oczne miały zaraz wypłynąć z oczodołów. Dlatego właśnie wolała koty. Z kotem przynajmniej miała pewność, że taki jej nie pogryzie jej... różdżki czy jakiegoś innego osobistego przedmiotu. - Nie szczególnie. Ale potrafię już dolewać idealną porcję trucizny do herbaty - zażartowała Właściwie to gdyby nie to, że tylko ta oferta pracy rzuciła jej się w oczy gdy zdesperowana szukała jakiegoś zajęcia, to pewnie wybrała by coś innego. Drugą opcją była praca w bibliotece, aczkolwiek Maxime doskonale wiedziała że po mimo swojego zamiłowania do książek, tam by zwyczajnie umarła z nudów - Albo amortencji. Zależy, czy ktoś dobrze skomplementuje mojego kota w liście. - Uniosła delikatnie brwi do góry, by zaraz upić trochę gorącego naparu. Wiśniowy gryf to była jedna z jej ulubionych mieszanek tu w herbaciarni, chłopakowi musiała przyznać że miał dobry gust.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Krukon uniósł brwi. Spodziewał się wielu rzeczy - ogłoszenia, że nie miał za grosz gustu, wzruszenia ramionami i stwierdzenia, że każdy lubi to co lubi, ale przytaknięcie było na tej liście bardzo, bardzo daleko, nawet za posłaniem kota w stronę jego tętnicy. Gdy Ślizgonka wspomniała o truciźnie, Shaw spojrzał podejrzliwie na napar w swojej filiżance. Ostatecznie jednak wypił już dobrych kilka łyków herbaty, więc i tak nie było dla niego ratunku. W swoich ostatnich chwilach życia mógł chociaż napić się czegoś smacznego, pociągnął więc spory łyk i poobracał go przez chwilę w ustach, delektując się wiśniowym posmakiem i cierpkością, która zostawała na języku. Być może nawet nie była to zasługa herbaty, ale trucizny, która sprawiała że Darren tracił powoli czucie... Krukon godził się powoli z nadchodzącą śmiercią, przynajmniej do czasu gdy Maxime wspomniała o amortencji. Przyjrzał się podejrzliwie dziewczynie, wąchając herbatę. Był jednak pewien, że czuje jedynie wiśnię - nie żaden jaśmin. Ostatecznie jednak wzruszył ramionami i pociągnął kolejny spory haust, sam w końcu się wprosił do herbaciarni o godzinie, gdy każdy klient nie jest już mile widzianym gościem, ale wrogiem przedłużającym zamknięcie kas. - Bardzo ładny kot, podtrzymuję także po obejrzeniu z bliska - powiedział, kiwając głową i sprawdzając kątem oka, czy futrzak nie zrzucał akurat jakichś spodków i talerzy z wystawy na ziemię - Tak w ogóle, kręcisz się tu jeszcze po zamknięciu? - spytał, zastanawiając się czy od razu po wybiciu końca zmiany Maxime wybywała do mieszkania - lub do zamku - czy może zostawała w środku i robiła... coś.
Maxime LaVey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : Kolczyk w nosie, tatuaże, kot kręcący się pod nogami
Widząc swego rodzaju nie pewność na twarzy Darrena, uśmiech Maxime nieco pogłębił się. Uwielbiała sobie żartować w ten sposób - taki już jej urok. Niektóre jej żarty czasem były na tyle niezrozumiałe, że pewnych ludzi musiała niekiedy uspokajać, że wcale nie rzuciła na nich żadnego uroku ani nie dolała im nic do napoju. Jinx natomiast, zupełnie jakby usłyszał że ktoś o nim wspomniał przebiegł przez całe pomieszczenie w ekspresowym tempie, by zaraz z gracją wskoczyć na stolik przy którym to pita była wiśniowa herbatka. Oczywiście jak to kot, zgrabnie balansując pomiędzy filiżankami nic nie przewrócił, jedynie pochylił się nieco nad czekoladowym ciastem chłopaka obwąchując je. Uznając, że to nie jego smaki, spojrzał jeszcze raz na Darrena i zrobił mały kroczek by powąchać jego usta. Tak, Jinx miał ten dziwny nawyk. Po chwili zerknął jeszcze na Maxime i zeskoczył by znów eksplorować znane mu już zaplecze - I chyba nawet nic do Ciebie nie ma - Dodała Maxime do wzmianki o kocie. Jinx nie był specjalnie agresywnym kotem, ale też nie każdego od razu umiał zaakceptować. Najwidoczniej krukon był na tyle "bezpieczny", że mógł mu spokojnie pozwolić na zbliżanie się do jego Pani - Jeśli chcesz, to możemy posiedzieć tutaj gdy już pozbędziemy się reszty gości... Aaaalbo troszkę tu posprzątam i możesz mnie zabrać w jakieś fajne miejsce - Brzmiało to zupełnie tak, jakby byli na randce. Cóż, Maxime już od dawna się z nikim tak naprawdę nie umawiała. To, że Darren napisał do niej by zaprosić ją na herbatę, było całkiem miłe. Max miała jedynie nadzieję, że od razu nie odstraszy nowego znajomego - A Ty pracujesz gdzieś? - Spytała trochę z ciekawości, trochę by podtrzymać rozmowę. Nie kojarzyła go zbytnio z lokali z Hogsmeade, jedynie czasem wymieniali spojrzenia na korytarzach Hogwartu. Swoją drogą jego oczy wydawały się być takie ... wiecznie zamyślone?
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Krukon był praaaawie pewien że Maxime żartowała - jednak i tak jej poważny (jak na rozmowę o herbacie) ton zasiał małe ziarno niepewności w Darrenie. Korzystając więc z okazji, że w jego okolicy pojawił się kot, który do tego nic nie robił sobie z podstawowych praw czarodziejów do przestrzeni osobistej, odstawił filiżankę - oczywiście po tym, jak futrzak postanowił z niego zeskoczyć. Shaw zajął się na chwilę czekoladowym ciastem, skubiąc z niego niewielki kawałek, po czym zerknął na Maxime. - Da się z nim wytrzymać - mruknął, mając na myśli oczywiście kota. Kolejna część wypowiedzi Ślizgonki zainteresowała go jednak o wiele bardziej. Mogli zostać w lokalu już po zamknięciu i... cóż, zapewne rozmawiać przez parę godzin a potem grzecznie pójść spać, perspektywa opicia się herbatą była dla Darrena całkiem kusząca. Z drugiej strony mogliby się też udać do jakiegoś miejsca w Hogsmeade - albo nawet i w Londynie - które dopiero ożywało gdy inne lokale się zamykały, jednak te bary i puby nie zamkną się przecież do białego rana. - Chętnie posiedzę jeszcze przez chwilkę... jeśli przez pozbycie się reszty gości masz na myśli tylko zamknięcie herbaciarni - dodał, woląc się zabezpieczyć przed ewentualnymi oskarżeniami o współudział w morderstwie. Na kolejne pytanie odpowiedział pokręceniem głową. - Jestem jeszcze szczęśliwym bezrobotnym - rzekł i wzruszył ramionami, nadziewając na widelec kolejny kawałek czekoladowego ciasta - Acz aktywnie się za czymś rozglądam, oczywiście - dodał tonem - spotęgowanym jeszcze przez przeżuwanie smakołyku - wyraźnie wskazującym na to, że znalezienie pracy znajdowało się nieco niżej na liście priorytetów Shawa niż, na przykład, rozmyślanie na temat pracy domowej... zadanej na przedwczoraj.
Maxime LaVey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : Kolczyk w nosie, tatuaże, kot kręcący się pod nogami
Uciekła na moment wzrokiem w stronę swoich klientów siedzących po drugiej stronie lokalu. Dziewczyny właśnie skończyły pić kawę i zaczęły się ubierać w swoje wierzchnie ubrania. Gdy wychodziły, podziękowały grzecznie i pożegnały się, na co Maxime uśmiechnęła się do nich i rzuciła krótkie "Do widzenia". Odprowadziła je jeszcze wzrokiem i spojrzała wymownie na Darrena. Właśnie to miała na myśli przez pozbywanie się gości. Wstała na moment, by zebrać pozostałe po dziewczynach naczynia i zabrać je na zaplecze. Zaraz wróciła do swojego gościa - Teraz jesteśmy już tylko my - Powiedziała, po czym upiła kolejny łyk cudownej, wiśniowej herbatki - To masz więcej czasu na wszystko, co? A może chcesz się tutaj zatrudnić? - zaśmiała się cicho. Widząc jego "zafascynowanie" miejscem, była raczej pewna że Darren nie odnalazłby się w takiej pracy. Na dworze robiło się już trochę ciemno, Maxime miała cichą nadzieję że tej nocy nie będzie zbyt chłodno - A więc co Cię skłoniło tak naprawdę do napisania do mnie? Aż tak lubisz koty? - Spytała unosząc jedną brew.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren odetchnął lekko, gdy okazało się że - na całe szczęście - klientela herbaciarni pani Puddifoot nie zostaje zamieniona gdzieś w piwnicy w torebki do herbaty i obicia do krzeseł. Upił łyk chyba-nie-zatrutej herbaty i odprowadził wzrokiem parę dziewczyn, które opuszczały kawiarnię jako ostatnie. - I kot - poprawił Maxime poważnym tonem Shaw, jednym okiem obserwując czarnego futrzaka kręcącego się gdzieś po okolicy - Nie, raczej nie przygotowywałbym zbyt dobrych herbat - zaśmiał się, unosząc filiżankę lekko ku górze w niewielkim toaście ku chwale osób, znających się na tej sztuce. - Oczywiście, że chodzi o kota - powiedział tonem, który miał być jak najpoważniejszy, a wyszedł... no cóż, niezbyt - I niezłe ciasto - dodał prędko, sięgając po widelec i nadziewając na niego niewielki kawałeczek. - Musi być jakiś powód? - spytał, przełykając czekoladę i patrząc na Ślizgonkę pytającym wzrokiem.
Maxime LaVey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : Kolczyk w nosie, tatuaże, kot kręcący się pod nogami
Rzuciła spojrzenie Jinx'owi, który to zaczął właśnie ganiać za jakimś komarem czy innym owadem. Rzeczywiście, czarny anioł stróż cały czas ich pilnował. Pytanie czy strzegł Maxime przed Darrenem czy na odwrót. A może po prostu był kotem, który kocha póki dajesz jeść. - O kota i ciasto... Jak chcesz to możesz czasem do mnie wpadać na ciacho. Wiesz, nie wszystko schodzi w dobrym czasie i później zabieram resztki do domu - Powiedziała, zerkając jak Darren wkłada kawałek ciasta do swoich ust - To znaczy, nie zrozum mnie źle! Nie jest zepsute... - Wywróciła lekko oczami - Tylko no nie najświeższe. - Maxime zauważyła, że całkiem sporo się uśmiechała jak na spotkanie z kimś kogo mało znała, widocznie miała dzisiaj naprawdę dobry humor. Wzięła jeden głębszy łyk herbaty i spojrzała na kilka fusów, które wleciały do jej filiżanki z dzbanka. Zakręciła delikatnie filiżanką, po czym znów przeniosła wzrok na swojego rozmówcę - Próbowałeś wróżyć kiedyś z fusów? Poza lekcjami oczywiście. - Spytała bez ironii, ze szczerym zainteresowaniem. Właściwie to nigdy się nad tym bardziej nie zastanawiała, jednak teraz wpadła jej ta myśl do głowy
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Nie jestem wybredny - powiedział, odkładając widelec i patrząc na kota, ganiającego wte i wewte za jakimś kawałkiem kurzu czy próbującym dosięgnąć mopsika namalowanego na jakimś wiszącym na ścianie obrazku. Kolejne pytanie Ślizgonki wywołało w chłopaku niewielki grymas, tylko nieco przypominający uśmiech. Shaw miał do wróżbiarstwa i sztuk przyległych stosunek wyjątkowo sceptyczny. - Tia, próbowałem - odrzekł, kiwając lekko głową i zaglądając do własnej filiżanki, która wciąż była wypełniona do połowy herbacianym płynem. A może była do połowy pusta? Zależy od punktu widzenia - Według podręcznika, w jednej filiżance wywróżyłem sobie długie życie w otoczeniu bogactw i pięknych kobiet, a następnego dnia miałem tam już ponuraka i wizję dekapitacji przez wierzbę bijącą. Chłopak wzruszył ramionami i przechylił naczynie, wypijając resztę naparu jednym haustem. Syknął lekko, kiedy jego język zdrętwiał od cierpkiego posmaku herbaty, a przełyk zapiekł gdy przelatywał przez niego wciąż ciepły napój. Shaw pochylił się i podał opróżnioną filiżankę Maxime, czując na języku parę ziaren fusów, które zdążyły spłynąć mu do ust. - Częstuj się - powiedział - I tak się na tym nie za dobrze znam.
Maxime LaVey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : Kolczyk w nosie, tatuaże, kot kręcący się pod nogami
Maxime po raz kolejny podparła swój policzek dłonią, przyglądając się jak Darren opróżnia swoją filiżankę. Nie uważała, żeby była jakaś specjalnie wybitna z wróżbiarstwa, aczkolwiek trochę się tym przez jakiś czas interesowała ponad programowo. Trzeba przyznać, że wizja przepowiadania przyszłości nawet 4 miesiące w przód była całkiem kusząca. Jak wiadomo jednak wiele osób uważało tą dziedzinę za naciąganą i śmieszną. Dziewczyna sama nigdy nie była pewna co do swojego stanowiska na ten temat, jednak trochę swojego czasu temu poświęciła - No to pokaż - Chwyciła jego filiżankę i wyprostowała się nieco, by światło jej lepiej ukazało ułożenie fusów z herbaty. Po chwili przyglądania się wzięła gwałtowny wdech i spojrzała na niego z przerażeniem, by zaraz rozluźnić się i zaśmiać - Żartuję. A teraz tak na poważnie - Zaczęła się uważnie przyglądać fusom, by niczego nie przeoczyć. Pamiętała jeszcze kilka znaczeń. Obróciła kilka razy filiżankę w swoich dłoniach - Księżyc... A może bardziej parasolka? - Powiedziała jakby do mruczała tylko do siebie - A może oba. - Dodała, zerkając ukradkiem na swojego rozmówcę. - Księżyc symbolizuje romans a parasol... jakieś zmartwienie, przykrość. O! Albo potrzebę schronienia się gdzieś - Wreszcie odłożyła filiżankę obok Darrena. - Ktoś Cię skrzywdził? - Spytała pół żartem, po czym wzięła w dłonie swoją filiżankę i podała ją chłopakowi - Twoja kolej - Puściła mu oczko i znów oparła policzek na dłoni, czekając na swoją wróżbę
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Udawane przerażenie Darren przyjął z kamienną twarzą. Jeśli Maxime znała historię o pasterzu, który tak długo straszył innych wymyślonym napadem wilków, że gdy te w końcu zaatakowały stada to nikt nie zechciał mu pomóc, bo uznali że to kolejny dowcip - to tak wyglądała także ta sytuacja. Trucizna, amortencja, fusy - Shaw prędko załapał, że wszystko co mówi Ślizgonka należy brać ze sporym przymrużeniem oka. Przewrócił oczami, słysząc wróżbę LaVey. - Dostałem tłuczkiem na meczu i łajnobombą w pracy - powiedział, kręcąc głową - To całkiem spore krzywdy, przynajmniej według mnie. Westchnął i wyciągnął dłoń, sięgając po filiżankę dziewczyny. Zaczął obracać ją we wszystkie strony, po czym zmarszczył czoło i odstawił ją na spodek. - Hmpf - mruknął, pocierając się po podbródku - Co za nie-spo-ty-ka-na wróżba - powiedział, akcentując dokładnie każdą sylabę - Sama spójrz - dodał, podsuwając jej naczynie razem z podstawką - Australia - rzekł w końcu triumfalnie. Rzeczywiście, zauważył w fusach coś, co przypominało kształtem jeden z kontynentów - Czeka cię wielki sukces... albo jesteś rozleniwiona swoim życiem. Też nieźle.
Maxime LaVey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : Kolczyk w nosie, tatuaże, kot kręcący się pod nogami
Przyglądała się dokładnie ruchom chłopaka, jakby próbowała dostrzec w nich coś wyjątkowego, co zapadnie jej w pamięć. Tak jakby znając jego ruchy mogła go poznać głębiej - niektórzy potrafili czytać z ludzi jak z otwartych książek tylko po ich gestach. Maxime jednak zwróciła uwagę jedynie na jego dłonie, wydawały się jej mieć ładny kształt i smukłe palce. Było w dłoniach coś takiego, że przykuwały uwagę dziewczyny, szczególnie te męskie. - Australia? - Spytała z lekkim zrezygnowaniem. Nie do końca spodziewała się, że ktoś mógłby zobaczyć w filiżance odległy kontynent. - Wolałabym jednak sukces. Ale rozleniwienie też trochę pasuje... - Zaczęła mówić z entuzjazmem, natomiast myśląc o rozleniwieniu w swoim życiu, westchnęła głośno jakby chciała wyrzucić z siebie jakąś nieprzyjemną myśl. Mogłaby z resztą powiedzieć jeszcze wiele zdań na ten temat, nie była jedna pewna czy Darren jest właśnie osobą, której miałaby zacząć narzekać na wszystko dookoła po zaledwie 15 minut od spotkania się po raz pierwszy osobiście - Romans był ciekawszy - Dodała w końcu, wzruszając ramionami. Oparła się o oparcie krzesła plecami unosząc jedną brew do góry. W sumie to naprawdę wolałaby posłuchać o romansach, może jej wyobraźnia zaczęłaby działać nieco ciekawiej niż krążąc wokół nieprzyjemnych rzeczy
Herbaciarnia, nazwana po niejakiej pani Puddifoot, cieszyła się sławą miejsca słodkiego jak słodzony miód i obleganego podczas walentynek punktu spotkań zakochanych par - często ku uciesze płci pięknej i rozpaczy tej drugiej. Jednak także w czasie po drugiej stronie Gwiazdki - a więc w listopadzie - kiedy temperatura spadała coraz bardziej, a Hogsmeade coraz częściej otulone było siecią porywistych wichrów goście zaglądali do przytulnego przybytku, szukając nie tylko ciepła kojącego ciało w tej zimnej porze, ale też duszę, umykając przed trudami dnia codziennego i wszechobecnego chaosu, który - mimo że ogarniał czarodziejską Brytanię - po wejściu do herbaciarni pozostawał za jej zasłoniętymi różowymi firaneczkami oknami.
Rzuć kością k6.
Spoiler:
1 - jeszcze przed otwarciem herbaciarni, z samego rana, przed tylnym wejściem wylądował kurier na Błękitnej Butli, wioząc na niej kilka paczek wypełnionych zamówieniami z najnowszymi herbatami. Widzisz jednak, że do Twojego zamówienia dołączona jest jeszcze jedna paczuszka - okazuje się nią być prezent od dostawcy, który w ramach długoletniej współpracy z herbaciarnią postanowił sprezentować właścicielowi niewielki podarek - zawiera on nieco składników do eliksirów! Zgłoś się w odpowiednim temacie po jedną dawkę melisy oraz płatków maku. 2 - ledwo zdążyłeś rozłożyć wszystkie nowe herbaty na półkach, a już zagrał dzwonek zawieszony nad wejściem. Gościem okazała się być jakaś starsza czarownica, która poprosiła o jakieś ziółka mogące pomóc jej zszarganym nerwom. Po otrzymaniu naparu kobieta dziękuje z delikatnym uśmiechem, a paręnaście minut później opuszcza lokal, zostawiając nawet niewielki, złożony z serwetki kwiat. 3 - podczas południowej przerwy, kiedy sam delektujesz się filiżanką herbaty, słyszysz z zewnątrz sklepu głośny krzyk jakiegoś dżentelmena. Gdy wychodzisz by zobaczyć co się stało, zauważasz tam wąsatego czarodzieja w meloniku stojącego przed sklepem - tłumaczy ci on, że przegnał stąd właśnie kilka dzieciaków ryjących coś różdżkami w ścianie herbaciarni. Usunięcie magicznie wyrytych znaków kosztować będzie cię niestety 15 galeonów. 4 - w okolicach podwieczorku do lokalu wparowało nagle kilkanaście osób na raz. Mimo, że herbaciarnia zwykle była spokojnym miejscem - to teraz bardzo się ożywiła. Nagły napływ klientów sprawił, że na koniec dnia masz w kasie 20 galeonów więcej niż zwykle. Zgłoś się po nie w odpowiednim temacie. 5 - wieczorem, podczas sprzątania przed zamknięciem, zauważasz pod jednym ze stolików zapakowaną w szary, tani papier paczkę. Zanim jednak jesteś w stanie trzeźwo zareagować, znajdująca się w środku łajnobomba eksploduje, a dołączony doń wyjec informuje, że jakaś rozhisteryzowana nastolatka nie odwiedzi już nigdy herbaciarni, gdyż to właśnie tu zerwała z nią miłość jej życia. Przykra historia - po jej efektach będziesz musiał posprzątać, zostając w pracy o wiele dłużej niż zwykle. 6 - po opuszczeniu herbaciarni pani Puddifoot, zauważasz że pogoda jest całkiem przyjemna. Mimo względnie niskiej temperatury, nie wieje przenikający płaszcz wiatr ani nie siąpi typowy dla Brytanii deszcz. Moment wydaje się idealny do tego by przejść się po bocznych alejkach Hogsmeade, gdzie natrafiasz na kilka nowych grafitti - wykonanych ręką jakiegoś utalentowanego artysty. Po przejściu wzdłuż całej ściany wypełnionej kolorowymi obrazami, czujesz się nieco bardziej zainspirowany. Zgłoś się po punkt z Działalności Artystycznej.
Jeśli ktoś kiedyś powie Huanowi, że w herbaciarni nie ma ruchu w okolicach podwieczorku powiedz mu, że myli się jak stąd do najbliższej miejscowości. O ile coś stało tam jeszcze w tamtych czasach. W każdym razie, pomyłka byłaby ogromna! Brunet Bedau rozejrzał się dyskretnie po swojej ukochanej herbaciarni a kiedy stwierdził, że wszystko jest w należytym porządku, gdyby nie to że ostatnimi czasy bardzo się ożywiła. Siedział, jak zwykle z resztą, za ladą, oczekując klientów, którzy prosiliby o jego radę odnośnie doboru herbaty. Obok niego biegał skrzat z miotełką zamiatając zgrabnie kurz, woda praktycznie cały czas gotowała się na zapleczu.Tak właśnie ta herbaciarnia zwykle była spokojnym miejscem do czasu aż do lokalu wparowało nagle kilkanaście osób na raz. Huan uchylił lekko głowę, gdyż wyczuł, że zbliża się do niego jeden z imbryków drogą powietrzną, z gorącym napojem przemieszczających się do klienów. Podążył jedynie za nim wzrokiem, gdy ten wypuścił z siebie obłoczek pary i napełnił czyjeś filiżanki. Nie znał wszystkich klientów. Niektórzy przychodzili do niego częściej, niektórzy rzadziej. Niektórzy tylko na ciastko albo mrożoną herbatę, niektórzy tylko, by kupić mieszankę suszu. Przewrócił stronę w Proroku i zaczął czytać kolejny artykuł. Treść słabo go obchodziła. Wodził wzrokiem po literach, bo była to dobra metoda na zmuszenie czasu, by płynął odrobinę szybciej. Zawsze bardziej interesowały go zdjęcia. Uśmiechnął się kątem ust widząc ruchome zdjęcie drużyny Quidditcha. Nie znał się, nie wiedział, kto był kim. Miał tylko nadzieję, że ci utalentowani czarodzieje lubią herbaty. Ludwiczek potrząsał co jakis czas opierzoną głową w czasie snu, stał wygodnie na swojej żerdzi, niewzruszony ,że cały czas ktoś pobrząkiwał widelczykiem o talerz albo łyżeczką o filiżankę. Był przyzwyczajony. Tak samo, jak Huan. Chichot czarodziejów rozmawiających na najbardziej trywialne tematy, ciche pogwizdywanie czajniczków latających nad głowami, odgłosy kroków odbijających się od podlogi. To wszystko napawało go jakąś niewyobrażalną dumą. To właśnie Huan Bedau właściciel herbaciarni najcieplejszego i najcudowniej pachnącej wioski hogsmeade i HERBACIARNI PANI PUDDIFOOT. Wrócił do podliczania kasy z dnia dzisiejszego sprawił, że na koniec dnia masz w kasie 20 galeonów więcej niż zwykle.
@Huan Bedau Praca w kawiarni nie zawsze była mlekiem i miodem płynąca, bowiem klienci zdarzali się tak różni, jak różni byli czarodzieje. Trzeba było mieć an uwadze różne charaktery i naprawdę przeróżną klientelę, kiedy pracowało się w tak, cóż, często odwiedzanym miejscu jak herbaciarnia. Miała ona swoją sławę i to w większości dobrą. Z tego te powodu odwiedzało ją też wielu turystów. Jednym z nich był znany projektant mody z Włoch, który postanowił odwiedzić właśnie to miejsce. Jedno jest pewne: herbaciarni powinno zależeć na jego dobrej opinii, jeśli tylko chciała, by utarg jeszcze bardziej się zwiększył, a bądźmy szczerzy – komu w tych czasach nie zależało na utargu. Włoski czarodziej zamówił smocze espresso i usiadł przy jednym stoliku, oczekując na obsługę najwyższej jakości.
Rzuć literką, by przekonać się jak Ci poszło: A, B, C, J – przygotowanie tak prostej rzeczy jak smocze espresso nie poszło Ci najlepiej, może to trema, może to zły dzień, jednak zdążyłeś rozlać trzy małe szklanki, zanim w końcu zaniosłeś klientowi jego zamówienie; Włoch stał się zniecierpliwiony i nie pożałował własnego komentarza w Twoją stronę, ale przynajmniej kawa mu smakuje. D, E, F – jedna z kelnerek wykazała się, jak to powiedział włoski klient „brakiem kompetencji” i wylała na czarodzieja zamówione smocze espresso – jako właściciel herbaciarni w Twoim interesie leży załagodzenie sytuacji i przygotowanie nowej kawy, Włoch jednak odmawia zapłaty za taką obsługę, musisz więc zapłacić 5 galeonów, rozliczenia dokonaj w odpowiednim temacie. G, I, H – wszystko poszło lepiej niż można było sobie wyobrazić, klient jest zadowolony zarówno z obsługi, jak i z samej kawy, a przecież włoska opinia nie jest byle jaka! Postanowił więc zapłacić 5 galeonów więcej, które stały się Twoim napiwkiem, po zapłatę zgłoś się w odpowiednim temacie.
To był zwyczajny dzień. Taki podobny do wszystkich minionych. Klienci wymieniający się między stolikami, kilka uratowanych przed spotkaniem pierwszego stopnia ze ścianą imbryków, kilka zbitych filiżanek, wylana herbata na podłodze co własciciela herbaciarni niezwykle irytowało, więc zagonił skrzata do sprzątania bałaganu, nowe puszki podpisane i ustawione na półkach brzozowych regałów. Jednak coś było nie tak. Kiepsko się czuł od jakiegoś czasu, powietrze wlatujące przez drzwi do lokalu, było ciężkie i chłodne. Musiał często mrugać, żeby nie usnąć na stojaka. Możliwe, że to zmęczenie spowodowane było wczorajszym czytaniem książki do późnych godzin nocnych. A możliwe, że winną tego była zmiana pogody. Puszka niemal wypadła mu z ręki, kiedy usłyszał potężnie otworzone niemalże z hukiem! Oby to nie była kolejna zbita filiżanka, bo tego już Huan nie zdzierży. Zerknął w stronę witryny, która udostępniała wszystkim czarodziejom przebywającym w kawiarni, szeroki obraz ulicy. No tak tak niby proste takie smocze espresso widoczne nie poszło Huanowi najlepiej, może to wszystko przez treme lub zły dzień,po kilku próbach zrobienia napoju w końcu zaniosłeś klientowi jego zamówienie; - Przepraszam ale dziś sprzęt nam szawnkuję - zwrócił się do mężczyzny stojącego przy ladzie. A Włoch stał zniecierpliwiony i nie pożałował własnego komentarza w stronę Huana ale przynajmniej kawa mu smakuje.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Drake był już na szóstym roku, który już praktycznie się kończył. Nic dziwnego więc że czasem można go spotkać w Hogsmeade, kiedy akurat postanowił się do niego wybrać. Nie było to oczywiście czymś częstym, bo większość czasu wolał spędzać na zamkowych błoniach. Ubrany w swoje najwygodniejsze mugolskie ubrania, wszedł do środka herbaciarni. Niekiedy nawet on musiał gdzieś wstąpić żeby napić się herbaty, zjeść ciastko i przy tym się wyciszyć. Zwłaszcza że ledwie parę dni temu spędził prawie całą noc bez snu. No i przyszedł tu sam, ale na szczęście towarzystwo nie było wymagane. Podszedł bliżej lady żeby złożyć zamówienie.-Poproszę Yin i Yang oraz jakieś ciasto.-Powiedział już szykując pieniądze żeby zapłacić.
Huan Bedau
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : brunet,oliwkowo-szare oczy,na ramieniu i łokciu ślady kłów po wilkołaku.
W pierwszej chwili nawet nie pomyślał, żeby się jej przyjrzeć kto wchodzi i wychodzi o tej godzinie nie było dużego ruchu w herbaciarni. Do uszu Huana doszedł dzwoneczek obwieszczjący że wszedł pierwszy klient więc to automatycznie wyjrzał z zaplecza sklepu i zaraz się chłopakiem zainteresował, i obsłużył go. Dyskretnym spojrzeniem omiótł sylwetkę młodego chłopaka jednak nie kojarzył go jako klienta. -Pierwszy raz bo nie widziałem cię tutaj? O proszę herbata i sernik z malinami.-odparł z lekko uniesionym w uśmiechu kącikiem ust. Różni klienci mijali go każdego dnia, skrzat zajmował się swoimi obowiązkami na zapleczu kiedy on obsługiwał kientów. Każdy mijał się, gdzieś inni gubili wśród tych codziennych trosk. A Huan....tak, może czuł się zamyślony i trochę bardziej samotny niż zazwyczaj. (akurat tego dnia) Zawsze miał co robić i jakoś ten czas mu płynął nieco szybciej, ale jakie to ma znaczenie, kiedy nie ma obok ciebie kogoś, z kim możesz podzielić się swoimi wrażeniami dnia minionego? Czasem brunet miał właśnie takie chwile, kiedy herbata nie dawała mu żadnej satysfakcji. Możesz do niej gadać godzinami, ale ona i tak ci nie odpowie.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
W tej herbaciarni był chyba po raz drugi w życiu. Z czego ten pierwszy raz był podczas jego pierwszej wizyty w Hogsmeade. Nic dziwnego że nie był tu kojarzony. -Można tak powiedzieć. Dziękuję.- Rzucił cicho w odpowiedzi, ale z delikatnym uśmiechem. Sernik z malinami był odpowiednim ciastem do tej herbaty. Po spożyciu ich powinien się rozluźnić ze wszystkiego co się działo. Od prac domowych i lekcji, aż po comiesięczne pełnie. Kiedy tylko zasiadł przy stoliczku, zabrał się za jedzenie popijając co jakiś czas herbatą. Miło by było jeszcze do tego wszystkiego coś poczytać ale, nie brał ze sobą do miasteczka żadnych książek. Gdyby miał ze sobą targać książki wszędzie, to tiara raczej przydzieliłaby go do Ravenclawu a nie Gryffindoru.
Liam G. Walker
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : pieprzyk na lewej kości policzkowej, dość krzaczaste brwi, włosy w wiecznym nieładzie
Zapłacił za książki, zbierając je z blatu i pakując do papierowej torby. Obdarzył przy tym uśmiechem Stefkę, która czekała na niego już przy drzwiach gotowa do wyjścia, a kiedy do niej poszedł puścił ją jako pierwszy, kładąc dłoń delikatnie na jej talii, gdy przechodziła przez próg. - To dlatego moja siostra tak często i chętnie chodzi do Madame Malkin - zaśmiał się, wyraźnie zadowolony, że odkrył jedną z tajemnic Cass. Sam odwiedził ten sklep może dwa razy, jednak nigdy nie zwracał szczególnej uwagi na obsługę, nawet jeśli w odmętach pamięci miał, że była bardzo miła i pomocna, chociaż nie był też pewny czy rudowłosa już wtedy tam pracowała. Liam był ostatnim chętnym by biegać po sklepach z ubraniami, choć obecnie jego garderoba tego wymagała - potrzebował nowej szaty wyjściowej. Nie podzielił się jednak tą informacją z dziewczyną, obawiając się, że może poczuć się speszona, a przecież nie było pewność, że kiedy odwiedzi sklep to akurat ona będzie miała tam zmianę. - W moim stylu coś byś zmieniła? - zapytał, gdy weszli do herbaciarni. Nawet jeśli jego stój był zwyczajny, a on sam nie posiadał żadnego stylu najczęściej ubierając to, co pierwsze wpadło mu w ręce. Tym razem równie przepuścił ją w drzwiach, a kiedy podeszli do stolika odsunął przed nią krzesło, siadając dopiero kiedy ona to zrobiła. - Na co masz ochotę? - zapytał, chowając się za kartą, by dać dziewczynie odrobinę swobodny, bo wciąż wydawała się dziwnie zdenerwowana.