Każdy kto chce tu przyjść, musi pokonać około pięciuset schodków. Jest to z pewnością wysiłek warty zachodu, bowiem rozciąga się tu wspaniały widok na błonia oraz większą część zamku. Warto zostać tu do nocy, szczególnie gdy nie ma lekcji i poobserwować nocne niebo, które widać stąd wspaniale.
- Szczerze mówiąc to nie znam - pokiwała z niedowierzaniem głową. - A Ty? Najlepiej znam dwie osoby i to żadna nie jest z Hufflepuffu, chociaż jedną dziś poznałam. - Skoro Ci zimno, to może pójdziemy do Wielkiej Sali? - zasugerowała. - Ja lubię zimę, ale bez przesady. Odsunęła się kompletnie od okna. Żal jej było opuszczać to miejsce, ale jednak miło było poznać kogoś innego.
- Też to chciałam powiedzieć - powiedziała patrząc na nią z łobuzerskim uśmieszkiem. Doskonale rozumiała Rose.Wstała i ruszyły do wielkiej sali, żeby się nieco ogrzać. - Może opowiesz coś o sobie - zaproponowała i patrzyła na swoje nogi, żeby czasem się nie potknąć, co jej się często zdarzało.
- A co ja mogę o sobie powiedzieć? Jestem zwykłą nastolatką, chodzącą do Hogwartu. Nic więcej. Chyba nie będę opowiadać Ci o mojej rodzinie. - Czym się interesujesz? - odezwała się będąc już na schodach - Może chodzimy na te same lekcja? Lubisz Quiddich? - zapytała ni stąd ni zowąd.
Zanim jednak zeszły ze schodów zaczęła odpowiadać jej na pytania. - Transmutacja - odpowiedziała krótko - hmm.. i jakby nie było kocham Quiddich,a ty ? - zapytała. Nagle zrobiło jej się zimno. -Lepiej się pospieszmy, zaczyna tu być przeciąg - powidziała będąc przed drzwiami wielkiej sali.
Hanna przyszła na bal walentynkowy. Jej czerwona suknia była bardzo długa. Zawieszona na jej chudym ramieniu ozdobiona była tylko kilkoma marszczeniami na biuście. Dziewczyna prezentowała się w niej bardzo dobrze. Swoje rude włosy upięła w luźny kok, a jedyną ozdobą w całej kreacji była malutkie kolczyki. Stanęła z boku i zakryła twarz maską białego koloru.
Juliette: Juliette wspięła się po schodach i znalazła się na Szczycie Wieży. Miała luźno rozpuszczone włosy i długą, granatową sukienkę. http://www.gendai.pl/images/suknie/Babich/granatowaJedwabna/1234627035020604000100_4553srodek.jpg W ręce trzymała czarną maskę. Rozejrzała się i podeszła do Hanny. - Witaj. - skinęła do niej głową.
Elizabeth: Eliza i Matt pojawili się na szczycie Wieży. Gryfonka miała na sobie efektowną sukienkę. ( http://www.yulla-shop.pl/_var/gfx/9ea565177c1be6cda2330b47003b185d.jpg) Oprócz nich na Wieży znajdowały się tylko dwie Ślizgonki.
Raven: Na Bal Walentynkowy przyszedł w eleganckiej, ciemnowiśniowej koszuli i czarnej marynarce. Włosy postawił na żel w artystycznym nieładzie. Jego twarz zakrywała lekko połyskująca biała maska. Ze sobą niósł małe kolorowe pudełeczko, gdzie znajdowały się cukierki z wyznaczonym miejscem na imię i nazwisko. Kątek oka zauważył dziewczyny siedzące samotnie. Podszedł do niech z uśmiechem. - Zechcecie wziąć udział w losowaniu? - zapytał pokazując pudełeczko i pióro.
Cała wieża astronomiczna została przygotowana specjalnie na tą wyjątkową okazję. Wnętrze zwykle w chłodnych kolorach, tym razem było w charakterystycznym indyjskim klimacie. Całe pomieszczenie było utrzymane w kolorze indygo. W powietrzu można było wyczuć wspaniały aromat delikatnych kadzidełek. Mimo, iż był środek zimy, na wieży nie było ani trochę zimno. To dzięki specjalnym zaklęciom zatrzymującym ciepłe powietrze wewnątrz. Parapety zwykle niewielkie, były powiększone. Znajdywały się na nich miękkie fioletowe poduszki, gdzie było można siedzieć i spoglądać przez wielkie okna na otaczające widoki. W całym pomieszczeniu były poustawiane na podłodze wielkie poduszki, gdzie każdy mógł posiedzieć. Na środku jednak znajdowała się wolna przestrzeń, dla osób mających ochotę potańczyć w rytm muzyki z adaptera. Przy jednej ze ścian znajdował się natomiast spory stół zastawiony wszelakimi napojami i przeróżnym jedzeniem. Atmosfera tego miejsca była doprawdy tajemnicza i niezwykła.
- Cześć. - Uśmiechnęła się do ślizgonki. - Efektownie wyglądasz. Stwierdziła. Sukienka zdecydowanie pasowała do urody dziewczyny. Jej blada cera kontrastowała z ciemnymi włosami i granatową sukienką.
Jul: - Dziękuję. Ty również niczego sobie. - zwróciła się do Hanny po czym przeniosła wzrok na Ślizgona, który do nich podszedł. - Jakie losowanie? - uniosła brew.
Matt: - Siadamy ? - Zapytał dziewczynę uśmiechając się radośnie. Sala wyglądała pięknie. I cieszył się, że nie było w niej pełno sercowych motywów. - Zupełnie inaczej sobie to wyobrażałem, ale tak jest dobrze. - Stwierdził siadając na miękkiej poduszce.
Elizabeth: - Jasne. - uśmiechnęła się do niego po czym usiadła na poduszce, znajdującej się obok chłopaka. Uważnie rozejrzała się po pomieszczeniu. - Tak. Ten klimat jest niesamowity. - przyznała z podziwem.
Weszła po schodach do Wieży Astronomicznej. Miała na sobie granatową sukienkę, sięgającą do kostek. Nie miała ona zdobień, jedynie była zwężona w talii. Od bioder lekko rozszerzała się ku dołowi. Na nogach miała czarne czółenka z zakrytymi palcami. W uszach długie srebrne kolczyki i wtulony w szyję łańcuszek. W jednej ręce trzymała sweter, który wzięła, gdyby zrobiło jej się zimno. Drugą przytrzymywała maskę, zakrywającą jej twarz. Maska była koloru takiego jak sukienka, podobna do tych, które noszą uczestnicy karnawału w Wenecji. Widziała Hannę. Chciała się z nia przywitać i porozmawiać, jednak widząc, że ta rozmawia z innymi Ślizgonami, nie znanymi Gabrielle, Krukonka speszyła się. Postanowiła jednak przemóc się, słysząc, że chłopak mówił coś o losowaniu. Podeszła do niego. - Chętnie wezmę udział w losowaniu, jeśli tylko to nie będzie wybieranie pary wieczoru - powiedziała.
Raven: - Losowanie, które ci powie czy w tym roku będziesz miała szczęście w miłości. - wyjaśnił. - Losujesz cukierek, dokładnie do krówki, podpisujesz się na nim i mi oddajesz. Gdy wszyscy uczestnicy już wylosują wtedy zostaną ogłoszone wyniki. W tym cukierku, w którym będzie złote serduszko wróży właścicielowi szczęście. Uśmiechnął się przyjaźnie w kierunku Gabrielle. - Próbuj! - powiedział podając jej pióro i pudełko, żeby wybrała.
Javier: Wolno szedł na wieżę, nie wiedział czego się spodziewać, miał tylko cichą nadzieję, że spotka kogoś ciekawego. Przechodząc przez drzwi miał już zawiązaną maskę, która zakrywała połowę jego twarzy. Czarną koszulę rozpiął pod szyją, tak jak było mu wygodnie. Podszedł po parapetu i usiadł na jednej z poduszek. Kolczykiem zaczął obijać zęby, kiedy wzrokiem swobodnie przesuwał się po uczniach obecnych już na wieży.
Matt: - Spodziewałem się jakiegoś przesadnego kiczu. - Stwierdził. Rozejrzał się po sali i ze smutkiem stwierdził, że kapeli raczej nie będzie. Nigdzie nie widział sceny ani porozstawianego sprzętu. - Chyba nikt nie zagra. - Westchnął cicho.
Jul: - To raczej nie dla mnie. - spojrzała na Ślizgona. - Ja po prostu nie chcę mieć szczęścia w miłości. - dodała po przeniosła wzrok na dziwnie znajomego chłopaka. - Javier? - uniosła brew.
Elizabeth: - Zaczyna się robić tłoczno. - skwitowała, zasłaniając twarz maską. Obserwowała uczniów zebranych w Wieży. Wszyscy stanęli na wysokości zadania, każdy z nich był ubrany w kreacje karnawałowe.
- Chętnie wezmę udział w losowaniu. - Zaoferowała się i sięgnęła po krówkę. - Masz może coś do pisania? - Zapytała i uśmiechnęła się do Gab, która podeszła.
- Ach, o to chodzi... - powiedziała - nie wierzę w takie rzeczy, ale spróbować nic nie zaszkodzi. A te krówki będzie później można zjeść? - zażartowała. Lubiła słodycze wszelkiej maści.
Raven: - Jasne. - wyciągnął z kieszeni kolejne pióro. - Powodzenia. Puścił jej oczko, gdy wyciągnęła krówkę. Rozejrzał się po sali w poszukiwaniu kolejnych chętnych. Zauważył, że sporo ludzi już przyszło. - Oczywiście, że będzie można zjeść. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Tylko już takie normalne, bo tu mogłabyś się tym serduszkiem udławić..
Javier: - Juliette? Widać niepotrzebnie brałem chusteczki. Witaj – przywitał się, podchodząc do niej. - Nie wierzę, że nie chcesz mieć szczęścia w miłości – zaśmiał się cicho. Podążył wzrokiem do osób przy których stała dziewczyna.
Matt: - Dzisiaj mi to nie przeszkadza. - Stwierdził i tak jak dziewczyna zakrył twarz maską. Obserwował Elizę. Nie mógł wyjść z podziwu, wyglądała naprawdę przepięknie. - Losowanie ? - Zmarszczył brwi patrząc jak jakieś dziewczyny losują...cukierki ? - Mam nadzieję, że nie obowiązkowe. Uśmiechnął się szeroko.
Jul: - Ja też się w nie zaopatrzyłam. - uśmiechnęła się nieznacznie. - Witaj. - również go przywitała. - Tak trudno w to uwierzyć? - spytała, opierając się o ścianę. W końcu zaczęła się rozglądać.
Elizabeth: Uśmiechnęła się do Matta. - Oj, to tylko zabawa. Ja tam idę losować. - wyszczerzyła zęby i podeszła do Ślizgona. - Ja też chętnie wezmę w tym udział.
Clau: Weszła na wieżę i się rozejrzała. Miała na sobie zwiewną sukienkę a na twarzy czarną, karnawałową maskę. - Rany...po co tu przyszłam. - Powiedziała cicho do siebie i zaczęła szukać wzrokiem jakiś znajomych osób.
Podpisała krówkę swoim imieniem i nazwiskiem i dmuchnęła na nią, mając nadzieję, że to jej pomoże. Uśmiechnęła się radośnie i dała krówkę chłopakowi. - Ładnie tu pachnie. - Stwierdziła rozglądając się po pomieszczeniu.
Javier: - Spodziewałem się, że pierwsza weźmiesz w nim udział, znów się pomyliłem – westchnął teatralnie. Wciąż obserwował zebrane osoby, niektóre dziewczyny w swoich strojach przytłaczały go albo śmieszyły. Nic jednak nie skomentował.
Matt: Zaśmiał się cicho. - No to ja też. - Podążył za nią i spojrzał na zawartość pudełka. - Czyli co robimy z krówkami ?
Vivien wlazła ledwo po schodach. Nie wiedziała czy bardziej jej przeszkadza fioletowo- czarna maska nachodząca na oczy, niesforny włos wypadający z, tym razem, dbale upiętego koka, czy sukienka sięgająca do ziemi. Była fioletowo- czarna, dość obcisła ze sporym dekoltem. Rozejrzała się po wieży. No nieźle... Pomyślała widząc jak teraz wygląda. Szukała znajomych twarzy, zdenerwowana nie poznawała nikogo przez barwne maski. W końcu zobaczyła bardzo czarne włosy, wyróżniające się w tłumie podeszła szybkim krokiem w stronę dziewczyny. Pokiwała głową widząc jak wygląda. - No nieźle, Juliette- powtórzyła to co wcześniej pomyślała o sali. Usiadła na parapecie obok niej i zobaczyła Javiera. - Och Javier, jak dawno się nie widzieliśmy, stęskniłeś się za mną?- zapytała rozglądając się po wieży.
Raven: - Im więcej osób tym więcej niepewności jeśli chodzi o wynik.. Odebrał od Hanny krówkę chowając ją do innej przegrody w pudełeczku. Uśmiechnął się jeszcze raz rozczarowany, że nigdzie nie ma muzyki. Westchnął cicho tak, żeby nikt nie zauważył.
Jul: - Tak? - spojrzała na Javiera. - No cóż, raczej nie wierzę w takie rzeczy. A Ty, nie chcesz poznać swojej drugiej połówki? - zaśmiała się krótko. Spojrzała na ludzi, którzy podeszli, by wziąć udział w losowaniu.
Elizabeth: Zaśmiała się. - Sam się namówił. - powiedziała. Wzięła jedną krówkę, chwyciła pióro i podpisała się. Po chwili oddała cukierka Ślizgonowi.
Jul: Spojrzała na Vivien. - Fakt, ledwo Cię poznałam w tej masce. Robi całkiem niezłe wrażenie. - zwróciła się do Krukonki.
Matt: Wylosował jedną krówkę. Przez krótką chwilę obracał ją w dłoni, jednak w końcu podpisał ją i wrzucił do drugiego pudełeczka. Uśmiechnął się do dziewczyny. I spojrzał ile krówek już spoczywało w pudełku.
Jav: - Och Vivien, jak miło Cię widzieć. – skinął do niej głową kiedy zajęła miejsce obok Juliette – Wypłakiwałem sobie samotnie oczy w lochach – zaczął ironizować. Oparł się plecami o parapet. - Jakoś niespecjalnie, chociaż mogłoby być to niezwykle interesujące – zaśmiał się krótko i spojrzał na Ravena, który zbierał jak najwięcej ludzi do losowania.
Miyu: Weszła do sali, w której było już dużo osób. Nigdzie nie słyszała muzyki. Świetnie! Kolejny nudny wieczór! Ubrana była w jedwabną żółtą sukienkę wiązaną na szyi. Czarne włosy spięła wytwornie z boku głowy wypuszczając kilka podkręconych pasm. Na twarzy miała krwistoczerwoną maskę z małym piórkiem feniksa. Do tego duże czerwone kolczyki w kształcie koła i kilka bransoletek. Czarne oczy podkreśliła równie czarnym cieniem tworząc kocie oko. Usta pomalowała czerwonym błyszczykiem. Jej uwagę przykuło małe zbiegowisko przy jakimś chłopaku. Również podeszła. - Ja też chętnie. - powiedziała z ledwo dosłyszalnym japońskim akcentem.
Clau: Usiadła gdzieś tam obok i się rozejrzała. Chyba nikogo tu nie znała, więc czuła się lekko niezręcznie. -Hmm...- Zastanowiła się nad czymś.
Elizabeth: Elizabeth stanęła przy jednej ze ścian. W pomieszczeniu pojawiało się coraz więcej ludzi, z czego większość z nich chciała również wziąć udział w losowaniu. Odgarnęła włosy z twarzy i uśmiechnęła się pod nosem.
Hanna oddaliła się od osób zajętych losowaniem. Rozglądała się dookoła, jednak nikt kogo by znała nie znajdował się sam. Usiadła więc na powiększonym parapecie i wpatrywała się w błonia. Dość dziwnie się czuła. Za oknem padał śnieg, a ona nie czuła jego zimna.
Jul: Uśmiechnęła się nieznacznie po czym odrzuciła niedbale włosy na ramiona. Irytował ją ten tłum, ale czego mogła się spodziewać? Obserwowała uważnie uczniów, swoimi intensywnie zielonymi oczętami.
- Nie wiem jakie robi wrażenie, wiem że jest mi niezbyt wygodnie- powiedziała Vivien do Juliette próbując dokładnie zobaczyć jak wygląda w swojej sukni. Po chwili odwróciła wzrok i patrzyła na ślizgona zbierającego... cukierki. - Domyślam się, że tak było, Javier- powiedziała z przekonaniem po czym pokazała palcem na chłopaka z cukierkami- Co on robi?
Raven: - Vivien, Javier! - zawołał radośnie podchodząc do nich z pudełkiem. - Losujecie? Potrząsł zachęcająco pudełkiem, uśmiechając się przy tym wręcz uroczo do Davili. - Tylko mi nie mówcie, że nie skorzystacie! - ostrzegł od razu.
Jul: - Jakaś miłosna loteria. - wywróciła oczami. - Może się skusisz, Vivien? - spytała dziewczynę z lekkim rozbawieniem. Zsunęła się z parapetu i wygładziła suknię.
Javier: - Ale nawet nie zeszłaś mnie pocieszyć – powiedział oskarżycielsko, patrząc na krukonkę. Już miał powiedzieć Vivien co robi Raven, kiedy ten znalazł się przy nich. Wywrócił czarnymi jak węgle oczami, ale sięgnął po cukierka, podpisał się na nim piórem które wyrwał komuś z dłoni i oddał chłopakowi. - Aż się bałem Ci odmówić – zadrwił, patrząc ponad jego ramię.
Viv: Kiedy chłopak, którego nie znała podskoczył do niej z wielkim pudełkiem i nazwał po imieniu, po czym uśmiechał się do niej szeroko, Vivien oniemiała. Zrobiła dziwną minę, ale całe szczęście, zasłaniała to maska. Wyciągnęła szybko cukierka, który okazał się krówką. - Mam to zjeść?- zapytała skołowana. Spojrzała co robi z krówką Javier, po czym spojrzała bezradnie na cukierka.
Jul: Juliette obserwowała ich z zaciekawieniem zmieszanym z dezorientacją. Bez słowa skierowała się w stronę dość dużego okna i oparła się o parapet, zerkając co jakiś czas w stronę widoku za oknem.
Javier: Podał jej pióro, które wciąż trzymał w dłoni. - Masz się podpisać a później ją oddać. O nic więcej nie pytaj co sam nie mam pojęcia na czym to ma polegać – powiedział uśmiechając się do siebie. Jeżeli tak ma wyglądać cała impreza, to szybko ją opuści. Nigdy nie przepadał za tego typu imprezami. Do tego te stroje, nigdy nie czuł się dobrze w koszulach.
Weszła po schodkach. Było to trochę trudne, a to wszystko przez sukienkę, jaką miała na sobie. Sięgała aż do kostek i była ciemno zielona, barwy Slytherinu. Była bez ramiączek, marszczona na biuście. Zwężana w talii, aby potem lekko sie poszerzyć. W ręce miała czarną maskę. Z biżuterii to jedynie długie, wiszące, złote kolczyki oraz złoty wisiorek na szyji. Nie miała żadnych bronsoletek. Jako dodatek miała bolerko, w razie, gdyby było jej zimno. Na nogach miała czarne szpiki. Dziwnie się czuła w takim stroju, ale skoro takie były wymagania, to zrobiła wyjątek. Nieliczny. Włosy miała podpięte z tyły spinką, aby nie przeszkadzały jej, a tylko nieliczne pasemka loków swobodnie opadały na jej twarz. Pojawiła się na wieży. Rozejrzała się. Było całkiem ładnie. Niestety nie znalazła żadnej znajomej twarzy. Podeszła do parapetu i usiadła, przyglądając się błoniom.
Wzięła jedną z krówek i pióro, po czym podpisała ją i wrzuciła do drugiego pudełeczka. Po czym odeszła od nich i usiadła na jednej z poduszek. Obserwowała ludzi, którzy się tu zebrali. Nie było Rose, z którą chętnie by porozmawiała. Lily i Alexandrii też nie.
Vivien szybko podpisała się na krówce, oddała ją chłopakowi uśmiechając się do niego lekko. Kręciło jej się w głowie od wszystkich kolorowych postaci kręcących się wokół. - Czemu nie masz różowej koszuli?- zapytała, próbowała spojrzeć bardziej na jego twarz, ale przeszkadzała jej w tym jej i jego maska. Nie mogła też zobaczyć gdzie jest Juliette.
Z gramofonu wydobywała się tymczasem żywa i raczej wesoła muzyka. Uczniowie różnych klas tańczyli już na parkiecie. Atmosfera sprzyjała zabawie, a pora była jeszcze wczesna.
Hanna w końcu wstała. Podeszła d Gabrielle i uśmiechnęła się do niej. - Ładnie wyglądasz. - Powiedziała i rozejrzała się. - Prawie nikogo tu nie znam i dziwnie się czuje w sukience. Zaśmiała się cicho.
Javier: Zaśmiał się cicho. - Wiesz, zupełnie mi nie pasowała do maski – wytłumaczył jej spokojnie. Chociaż tak naprawdę nie pamiętał gdzie ją położył. Wolał poświęcić czas na układanie włosów niż na szukanie różowej koszuli.
Cass mocno spóźniona weszła na szczyt wieży. Loki delikatne opadały na odsłonięte ramiona, jednak dziś postanowiła ponownie wykorzystać swoje umiejętności i mieć czarne włosy. Sukienka składała się z gorsetu oraz dolnej części. Do czarnych włosów idealnie pasował bordowy materiał oraz maska zakrywająca oczy, również w tym kolorze. Na wieży znajdowało się bardzo dużo osób. Z trudem znalazła kogoś znajomego. Podeszła do dziewczyny o rudych włosach - musiała to być Hanna. - Hej... Przepraszam za spóźnienie - burknęła zmieszana - Na czym stoi impreza? - spytała cicho z nadzieją w głosie.
Miyu: Irytujące.. Wszędzie pełno szlam i biegających w kółko bachorów wrzeszczących na siebie. Po twarzach starszych uczniów poznała, że gdyby tylko mogli ulotnili by się stąd. Zresztą ona też chętnie by to zrobiła i nawet w tym momencie. Wstała z zamiarem wyjścia, gdy idąc potknęła się o nogi jakiegoś czarnowłosego chłopaka w obciachowej wiśniowej koszuli. Upadła na podłogę, ale szybko wstała chcąc zatuszować tą wpadkę. Spojrzała wściekle na skrytego za maską chłopaka. - Uważaj, gdzie trzymasz te nogi prostaku! - warknęła do niego poprawiając sukienkę.
Etta: Spóźniła się, no! Wszystko przez tę sesję zdjęciową. Miała na sobie ładną, brązową sukienkę, dokładnie w kolorze jej oczu. Tuż przy twarzy trzymała fioletową maskę. Związała włosy w gustowny kok, wypuszczając tylko dwa kosmyki pofalowanych włosów. Rozejrzała się po wieży.
- Ty też ładnie wyglądasz, Hanno - odpowiedziała Gabrielle. - Wiesz... też mało kogo znam... albo nie poznaję go - dodała. - Poza tym mi też dziwnie w sukience... ale obecnie chyba większość dziewczyn tak ma - powiedziała zupełnie poważnie.
Raven: - Losowanie szczęścia w miłości.. - powiedział znudzonym głosem. Ile razy jeszcze będzie powtarzał? Wzrokiem zlokalizował kilku nowych gości, których powinien 'obsłużyć'. Do tego jakaś nawiedzona dziewczyna wydziera się na niego. Spojrzał na nią krytycznie. - To nie widzisz gdzie chodzisz? - prychnął. - Ano tak.. zapomniałem, że przez tą maskę zupełnie nic nie widzisz! Biedactwo..
- Różowy pasuje to wszystkiego! Nie wiesz? - powiedziała uśmiechając się i poprawiając fioletową maskę. Zaczęła gapić się na tańczące pary, zakładając nogę na nogę i nieświadomie machając nią w rytm muzyki. Patrzyła na wchodzące osoby. Żałowała, że nie ma ani Ognistej Whisky, ani Bell, to połączenie zawsze gwarantowało dobrą zabawę. Westchnęła cicho.
Jul: Juliette z powrotem podeszła do znajomej dwójki. - Ta impreza jest... wręcz trudna do opisania. - skrzywiła się. Zerknęła na swoją lewą stopę, która wystukiwała rytm. No nie!
Znudziło jej się wpatrywanie w jezioro, to w bijąca wierzbę. Odwróciła się. Nie chciała być sama, więc podeszła jakiejś trójki ślizgonów. Chłopak trzymał w ręku jakieś pudełko. Nie wiedziała o co chodzi, więc podeszła. - Przepraszam. Mogę? - zapytała niepewnie.
Aż podskoczyła kiedy podeszła do niej jakaś czarnowłosa dziewczyna. - Czy my się zna...Cass ! -Krzyknęła uśmiechając się radośnie, już miała zapytać co zrobiła z włosami, kiedy przypomniała sobie, jakie ma zdolności. - Nic ciekawego się nie wydarzyło. Chociaż było losowanie ! Chodź. - Pociągnęła ją za rękę i podeszła do Ravena. - Masz jeszcze krówki ?
Javier: Zaczynało się zbierać coraz więcej ludzi, skrzywił się nie dbając o to czy mógłby ewentualnie to ktoś zauważyć. Miał przecież na sobie maskę. - Widać właśnie się dowiedziałem – schował dłonie w kieszeń i natrafił na papierosy, dawno nie palił, nawet trudno mu było sobie przypomnieć kiedy to było. Nie wiedział czy nie poznaje znajomych osób czy mało kto z ludzi których zna zjawiło się na imprezie. - Masz rację, jest jakoś tak… - wzruszył ramionami nie umiejąc dokładnie opisać jak. Uśmiechnął się nieznacznie do Juliette.
Miyu: Bezczelność! Założyła ręce na piersi i spojrzała na niego wyzywająco. - Uważaj do kogo mówisz, baka yaro! - burknęła. - Nie jesteś nawet godzien czyścić mojej kolekcji butów, mugolaku. Oburzające jest wszystko! A ona potrzebuje teraz sporej dawki nikotyny. Albo nie! Ognistej! Tak to będzie to..
- Tak, to ja. - odpowiedziała roześmiana, gdy nagle rudowłosa pociągnęła ją w stronę chłopaka. Mocno zszokowana najpierw spojrzała na nią, potem na niego. Wydawało się jej, że już go gdzieś widziała - Jakie krówki?
Jul: Skrzyżowała ręce na piersiach i wywróciła oczami. - Och, zaraz stąd pójdę.. - mruknęła pod nosem. Miała dość tej imprezy. Po co ona w ogóle tu przychodziła?
- To losowanie. - Wyjaśniła. - Wybierasz krówkę podpisujesz się na niej i później dowiemy się czy masz szczęście w miłości. Uśmiechnęła się szeroko.
Raven: - Pewnie. - posłał uśmiech jej i jakiejś czarnowłosej dziewczynie. Podał jej pudełko z krówkami. Uniósł lekko brew czując irracjonalną radość z głupoty tej dziwnej dziewczyny. - Dla twojej wiadomości nie jestem mugolem, ani żadnego nie mam w rodzinie. - odpowiedział na jej wrzaski. - A teraz idź już sobie.