Na to pomieszczenie nałożone jest zaklęcie wyciszające. Nie słychać nic z zewnątrz i wewnątrz, bowiem czar jest bardzo skomplikowany i zmaksymalizowany. Świetne miejsce do nauki, ćwiczeń czy potajemnych schadzek.
Mówią, że podobno jeśli ktoś jest od wszystkiego, to mimo wszystko nie nadaje się on do niczego. Jednakże złote rączki istnieją także w świecie magicznym. Angelus był bardzo upartym człowiekiem, więc jeśli coś sobie ubzdurał to dążył do tego co właśnie wymyślił i nic ani nikt nie był w stanie go od tego pomyślunku odciągnąć. W przypadku Angelusa Scorpiona to powiedzenie nie miało jednak kompletnie żadnego odzwierciedlenia. Podczas stażu jeden z obiektów w miejscu pracy uległ zniszczeniu . Nikt nie potrafił sobie z tym poradzić. Zajęcia miały się zacząć już następnego dnia, a sztalugi były uszkodzone. Angelus spędził cały dzień naprawiając wszystkie w sali. Nie dostrzegł, że przez cały czas spędzony przy naprawianiu urządzenia szef obserwował go , jak sobie radzi. Po skończonej robocie podszedł do młodego stażysty i wręczył do jego rąk dwadzieścia pięć galeonów premii. Usłyszał także od szefa słowa pochwały, co było dla niego ogromnym sukcesem. Potem mógł się przez kolejne kilka dni puszyć i nie myć ręki, którą szefunio uścisnął.
Wasilisa Fiodorow
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : króciutkie włosy; piegi; wyłupiaste oczy
Wasia przysiadła w kącie z podręcznikiem do transmutacji. Wybrała mało uczęszczane pomieszczenie, by nic jej nie rozpraszało i mogła w spokoju zabrać się za naukę. Ostatnio mało się uczyła, ale postanowiła przed końcem roku nadrobić zaległości. Bolało ją to, że inni siedzą na błoniach i właśnie świetnie spędzają czas, ale co zrobisz – nic nie zrobisz. Postanowiła powtórzyć sobie całość i nie skupiać się na jednym zagadnieniu, trochę poćwiczyć zaklęcia transmutacyjne. Słowo trnasmutacja pochodzi z łacińskiego trans – poprzez i mutatio – zmiana. Nuuudy! To było akurat oczywiste – większość słów to były zapożyczenia z łaciny i greki, to samo było u mugoli. Oni chyba zresztą też używali słowa „transmutacja”, ale tu chyba chodziło coś o pierwiastki… Albo inne dziwne, nudne jak flaki z olejem rzeczy. Postanowiła więc skupić się na zaklęciach. Wszystkie po kolei! Miała przygotowane kilka przedmiotów, jakieś kamienie, nawet puchar z wodą. Od niego postanowiła zacząć – tak na dobry początek nauki. Odłożyła podręcznik na bok i wyciągnęła różdzkę. Spojrzała z uśmiechem na puchar z wodą, w którym odbijały się jej ciemne oczy i kilka piegów. - Abdico Visus – powiadziała wyraźnie, pewna siebie. Przedmiot natychmiast zniknął. Wasia wyciągnęła rękę, puchar z wodą nadal stał na swoim miejscu, był tylko niewidzialny. Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Zaklęcie było prościutkie, ale i tak cieszyła się, że jej udało się od razu. - Disclore – rzuciła i puchar znów się pojawił. Jakie zaklęcie wybrać teraz? Może engorgio? Tylko co by tutaj powiększyć… Wasia zerknęła na swoje pióro. - Engorgio! – krzyknęła, skupiając się na obiekcie. Pióro natychmiast wyrosło, teraz wielkości noworodka. Wasia parsknęła śmiechem i uniosła je jedną ręką. Przerzucała je z jednej do drugiej dłoni, potem próbowała nim się podpisać na kawałku pergaminu. Po chwili jednak zabawa się jej znudziła i wróciła do zaklęć. Znów wymruczała disclore i wzięła podręcznik do ręki. Przekartkowała go, aż natrafiła na kolejne zaklęcie, które BAARDZO jej się spodobało. Zdjęła szybko swoją wierzchnią bluzę i położyła ją na stole. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie duży napis na tylniej części ubrania – „UNA WASILISA BLYATOWA” - Exemplar! – powiedziała, celując różdżką w bluzę. Na materiale pojawił się napis – dokładnie taki, jaki sobie wyobrażała. Teraz wyobraziła sobie, że cała bluza jest hologramowa. To było nieco trudniejsze, musiała się mocno skupić. - Exemplar – powtórzyła. Bluza znów się zmieniłą i wyglądał naprawdę cudownie. Wasia uznała, że taką ją zatrzyma. Narzuciła ubranie na grzbiet i znów zagłębiła się w podręcznik. Facere Foramanis… Brzmiało niesamowicie trudno. Zmieniało strukturę ściany na krótki czas, co pozwalało na przejście przez nią. Nie, tego już nawet lepiej nie będzie próbować – może się naprawdę źle skończyć. Ale znalazła właśnie świetne zajęcie, które musiała wypróbować. Opróżniła kilkoma łykami puchar z wodą i skupiła się na wygladzie królika. Jego miękkim futerku, długich uszach, puchatych łapkach. - Lapifors! – wypowiedziała. Puchar zmienił się w królika, który natychmiast zaczął się rozglądać i ruszać noskiem. Wasia spędziła kilka minut na zabawie z białym słodziakiem i głaskaniu jego futerka, aż w końcu znów cofnęła zaklęcie i puchar był zwykłym, nieciekawym pucharem. Po tym uznała, że na dzisiaj już starczy. Zamknęła książkę, zabrala swoje rzeczy i wyszła, by cieszyć się piękną pogodą z przyjaciółmi.
Pierwsze dwa tygodnie stażu były nadzwyczaj ważne, więc nic dziwnego, że Desmond spędził je jak najaktywniej się dało. Chciał jak najszybciej zdobywać niezbędną dla nauczyciela wiedzę, a w tym celu musiał najpierw opanować do perfekcji wykonywanie zadań dla asystenta. Z każdego niepowodzenia czerpał cenną lekcję. Gdy tylko mógł, to pytał, co mógł zrobić, by było jeszcze lepiej. Dzięki nadzwyczaj pozytywnym stosunkom z mentorem, na pewne sprawy było przymykane oko, jednak bohater i tak usilnie o nie wypytywał, by nigdy więcej nie doszło do tych pozornie błahych incydentów. Zaczepki i śmiechy współpracowników również robiły swoje, nakłaniając Desmonda do zwalczenia wszelakich powodów, dla których w ogóle nie był przez nich traktowany poważny. Choć bez wątpienia dawał z siebie wszystko, to robił to z umiarem, ale również i starannością. Kierowała nim ambicja, a nie desperacja. Wiedział, jak destruktywne jest wybieranie się z motyką na słońce w nadziei, że tak osiągnie się lepsze rezultaty szybciej. Nie miał zamiaru popełnić tego błędu z młodzieńczych lat. Z czasem Desmond zaczął zbierać owoce swojej pracy. Swoje obowiązki zaczął wykonywać niebywale sprawnie i praktycznie bezbłędnie. Niedługo skutkowało to wyrabianiem się przed wyznaczonym czasem. Zapasy tegoż Emerson przeznaczał na inne aktywności związane z jego przyszłą pracą. Trochę nadwyrężając dobre stosunki ze swoim mentorem, prosił go o materiały niedostępne dla uczniów, z których mógł czerpać dodatkową wiedzę tak w zakresie pedagogiki, jak i zaklęć. W wolnych chwilach pytał też innych nauczycieli, szczególnie tych znanych i przez bohatera cenionych, o jakieś wskazówki dotyczące radzenia sobie z uczniami i przekazywania im wiedzy. Wiedząc, że i tak się wyrobi ze swoimi obowiązkami, Desmond zaczął częściej wchodzić w interakcje z młodzieżą na zajęciach, dając im dodatkowe wskazówki lub nieco inną perspektywę na materiał, który przerabiali. Nabrał w końcu śmiałości i proponował własne rozwiązania podczas narad ze swoim mentorem w kwestii nadchodzących lekcji. Wiele z nich nie tylko zostało wprowadzonych w życie, ale to Emerson często był za nie odpowiedzialny i miał okazję poprowadzić samodzielnie przynajmniej część zajęć. Mówi się, że wszystko co dobre, musi się skończyć. Okazało się, że mentor Desmonda doszedł do wniosku, że będzie pozwalał mu kończyć dzień pracy kilka godzin wcześniej. Na początku bohater wewnętrznie spanikował oraz mocno się zdziwił. Przyjął tę wiadomość jako niebezpośredni znak, że jednak coś w jego pracy było nie tak, stąd też skrócenie czasu jej wykonywania. Przecież wolne chwile wciąż przeznaczał na doskonalenie się w roli nauczyciela, więc nie można było powiedzieć, że je marnował. W rzeczywistości stresował się niepotrzebnie, bo szybko się przekonał, że pomimo skróconych godzin, wypłata nie miała ulec zmianie. Był to niewątpliwy znak, że praca Emersona - ta, którą miał obowiązek wykonywać, ale chyba również ta, którą sam sobie organizował dla dodatkowego rozwoju - była w pełni doceniana. Była to dość przyjemna odmiana, jednak w gruncie rzeczy bohaterowi nie przeszkadzał wcześniejszy zakres godzin. Teraz po prostu czuł się nieco bardziej na luzie - co wcale nie było takie dobre, bo kusiło do lenistwa - gdy mógł pracować nad sobą już poza godzinami pracy. Podsumowując, pierwsze dwa tygodnie stażu Desmond będzie wspominać pozytywnie, acz na pewno doszuka się w nim pewnych niewielkich niesmaków.
Przez cały okres dwóch tygodni stażu u Angelusa nic się nie działo. Cały czas była cisza i spokój. Jego staż przebiegał bez żadnych zakłóceń. Można było uznać, że wszystko grało i śmigało praktycznie po jego myśli. Angelus lubił, gdy życie przebiegało mu bezproblemowo i mógł pracować w ciszy bez konsekwencji, które mogą nastąpić w razie gdyby coś się nie udało. Mimo że nie odniósł żadnych dodatkowych korzyści ze swojej pracy, to był niezmiernie zadowolony i tyle wystarczyło mu do szczęścia. Szef uważał go za idealnego kandydata na wolne stanowisko, które pojawiło się ostatnio w szkole i zaproponował Angelusowi objęcie go na stałe zaraz po stażu. Czy to nie cudowne? Angelus ucieszył się i praktycznie z miejsca zaakceptował propozycję godząc się na podjęcie nowej pracy. Przy okazji szef okazał się na tyle hojny, że na koniec stażu wręczył mu do ręki sto galeonów. Angelus przyjął je z szerokim uśmiechem na twarzy i uściskał dłoń szefa dość energicznie. Mógł już od nowego tygodnia zaczynać pracę.
zt
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Dlaczego wybrała ten pokój? A no żeby jej propozycja wysłana mężowy przez wizzera stała się bardziej prawdziwa. W końcu jeśli zaprosiła go w TYM konkretnym celu, to nie mogła tego zrobić byle gdzie. Szkoda tylko, że Max gdy tu przyjdzie jednocześnie zawiedzie się i ucieszy. Nie czekała bowiem na niego roznegliżowana żona z rogami diabełka i seksownej, koronkowej bieliźnie (choć taką zwykle miała pod ubraniami), a kociołek, składniki na eliksir i wizja wspólnego warzenia eliksiru w ramach szkolenia Tori w tej jakże zacnej sztuce - ostatnio po kolei angażowała się coraz bardziej w magię praktyczną, bo... Bo... Bo no tak no. Nie, żeby chciała być mniejszą ciamajdą w oczach kogoś... Po prostu. No. Także tego. W każdym razie tak jak Julka wykorzystała by nauczył ją korzystać z miotły, tak Max miał zostać wykorzystany do zajęcia się trochę eliksirami. Oczywiście jednak, żeby nie było normalnie, wybrała eliksir... Antykoncepcyjny! To oni. Sorrento-Solberg. Nie mogło być inaczej. Czekała więc rozłożona w poprzek fotela z nogami przewieszonymi z jednej, a głową z drugiej strony, ubrana jak to ona, w koszulkę z nadrukiem- tym razem specjalnie dobranym pod męża, z napisem "Bierz mnie pókim gorąca". Ostatnio rozstali się w dziwnej atmosferze. Miała nadzieję polepszyć mu tym wszystkim humor. Tym bardziej, że nie wiedziała czy potem rozmawiał jeszcze z Oli lub Russellem i czy sytuacja się ustabilizowała, czy wręcz przeciwnie.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nadal miał średni humor. Liczył, że powoli wszystko zmierza ku normalności, a tu cios za ciosem obrywał znowu. Nie widział się z Tori od tamtego niezręcznego wieczoru, ale ucieszył się, gdy zaproponowała spotkanie. Z różdżką w jednej ręce i kociołkowymi pieguskami w drugiej przemierzał więc korytarze w drodze do wyciszonego pokoju. Wszedł bez zastanowienia i jego wzrok od razu padł na rozwaloną na kanapie żonkę. Nie zauważył jeszcze przyborów do eliksirów, bo z całą pewnością by ją olał. Zamiast tego podszedł do niej i pocałował na przywitanie. -Przyniosłem przekąskę na dodanie energii. - Powiedział podając jej słodycz i samemu wgryzając się w swoją sztukę. -Idealna koszulka. Kocham jednorożcowe striptizerki. - Skomentował jej dobór garderoby. Nie spodziewał się, że wyleci w jakimś sexownym stroju. W końcu to była Tori. Prędzej by przyszła w kostiumie dinozaura.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Tęskniła za nim. To był drugi powód, dla którego go zaprosiła. Miała ogromną potrzebę się z nim zobaczyć, bo ostatnio w jej życiu zaczęło dziać się jeszcze więcej... A Max wciąż był tą jego częścią, która pozwalała jej na odrobinę stabilizacji - nawet jeśli na okrągło odwalali jakieś głupoty, a to spotkanie poniekąd również miało nią być. Na pojawienie się Maxa trochę się podniosła by ułatwić mu ten pocałunek. Potem zmieniła pozycję na względnie normalną, a na widok słodyczy jej oczy rozjaśniły się dwukrotnie mocniej. Zmysł słodyczożercy obudził się, a ona również chętnie sięgnęła po jedną przekąskę. - Tak czułam, że Ci się spodoba - Stwierdziła pełna samozadowolenia, które było widoczne na jej twarzy. Potem postanowiła nie zwodzić go, tylko przejść do konkretów. - Ja wiem, że zawołałam Cię na seks, ale wiesz. Ileż można korzystać z gumek. To też pomyślałam... Zrobimy eliksir antykoncepcyjny? - Prosto z mostu, bez ogródek. Taką siebie lubiła i taka bardzo często była przy Maxie. Póki nie wchodziła na tematy to wiedziała, ze cokolwiek powie on i tak się nie wystraszy - bo sam był tak samo nienormalny, jak nie bardziej.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Też uwielbiał to poczucie dziwnej stabilizacji, które przy niej miał. Ich relacja była przejrzysta i nikt nie robił sobie nadziei na coś więcej. Może inni tego nie rozumieli, ale dla niech jakoś to działało. Nie musieli kombinować ani się kryć przed sobą, a jednocześnie nie rozmawiali na tematy, które mogły ich jakoś podzielić. W układzie S-S liczyła się przede wszystkim dobra zabawa. -Szkoda, że nie mamy tu rury. - Chętnie zobaczyłby wyginającą się tak Tori chociaż w jej wydaniu pewnie nie były to poważny występ. Może kiedyś załatwi sobie coś takiego. Akurat wpychał sobie do ust ostatni kęs przekąski, gdy zaproponowała warzenie eliksiru. To było dokładnie to, czego teraz potrzebował. Pochylić się nad kociołkiem i zapomnieć o bożym świecie. Jego napchane policzki uniosły się w szerokim uśmiechu. -Bożę kobieto, jesteś najlepsza! - Praktycznie krzyknął, gdy już przełknął jedzenie. Momentalnie ruszył w stronę przygotowanego przez nią stanowiska. Liczył na coś dobrego, a w zamian dostał coś jeszcze lepszego. Przynajmniej na tę chwilę. Od razu zaczął segregować fiolki i przygotowywać bazę pod eliksir. Jedno machnięcie różdżką i pod kociołkiem rozpalił się ogień. -Chcesz pomóc, czy wolisz patrzeć? - Jednak nie zapomniał o jej obecności całkowicie. Jeżeli miała ochotę, mogła mu się na coś przydać.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Tego chyba nikt inny nie rozumiał. Wszyscy na około byli temu przeciwni. Lucas. Kath. Oli. Każdy, kto dowiedział się choć odrobiny na temat tego jak wygląda ich relacja natychmiast musiał zasugerować im, że jest niezdrowa. No... No była. I co w związku z tym? Nie była to ich sprawa i nie musieli brać pod uwagę niczyjego zdania. Przynajmniej ona nie zamierzała tego robić tak długo, jak nie pojawi się ktoś dla kogo sama będzie chciała tą relację... No właśnie. Co? Lepiej o tym teraz nie myśleć. Nie, kiedy zależało jej by to jego trochę uwolnić od natrętnych myśli. Swoje zostawi sobie na inna okazję. - A co? Zatańczył byś dla mnie? - Jakie wyginającej się Tori. Jej pierwsza myśl była taka, ze to właśnie on skończył by w erotycznym tańcu specjalnie dla niej. Ona ma już rurę na koszulce, to wystarczy. - No wiem - Odpowiedziała mu - Dlatego jestem Twoją żoną - Dodała jeszcze śmiejąc się z jego ekspresyjnej reakcji. Wiedziała, że uwielbia eliksiry, ale że aż tak? Pierwszy raz miała okazję zobaczyć u niego tyle radości związanej z czymś zupełnie przyziemnym. Obserwowała jak ten momentalnie zostaje pochłonięty przez ten świat, niemal zapominając, że ona nadal tu jest. Był w tym niesamowicie uroczy. - Chcę pomóc - Odpowiedziała od razu, podchodząc bliżej i czekając na ewentualne polecenia. W końcu i ona miała się czegoś nauczyć. Tym bardziej, że akurat umiejętność wykonania akurat tego eliksiru może jej się przydać na przyszłość. Nawet nie tyle może, co na pewno się przyda.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Jeżeli któreś z nich postanowiłoby wejść w związek, trzeba by o tym porozmawiać, ale to nie był jeszcze ten moment. Bardziej prawdopodobne było, że to Tori pierwsza wejdzie w coś poważnego i Max nie miałby z tym problemu. -Daj mi butelkę ognistej i mogę to zrobić nawet teraz. - Zaśmiał się na jej pytanie. Oczywiście, że to on miałby tańczyć. Jak on mógł pomyśleć cokolwiek innego. -Raczej dlatego, że dałaś mi najlepszego kebsa w mieście. W sumie... Jedynego kebsa w mieście. - To był dopiero udany podryw. Musiał to kiedyś opatentować. Eliksiry zawsze był dla niego lekiem na całe zło. I to nie tylko ich zażywanie, ale właśnie przygotowywanie. Możliwość oddania się czemuś i potrzeba skupienia się na wywarze sprawiała, że wszystko inne przestawało mieć znaczenie. Ledwo był w stanie skupić się na tyle, żeby myśleć o tym, co ktoś do niego mówi. Zdecydowanie był wtedy najbardziej narażony na niewygodne pytania i bezmyślne odpowiedzi. -To chodź tutaj i słuchaj. - Przybrał nieco poważniejszy ton, chociaż na jego twarzy malowało się czyste szczęście połączone ze skupieniem. Zgarnął dwie fiolki i postawił przed Tori. -Tu masz dyptam i otwornicę. Musisz zedrzeć z nich pancerzyki i rozdrobnić, a z dyptamu potrzebuję garść dużych płatków. - Zaczął instruować dziewczynę samemu biorąc się za róg garboroga, który bardzo delikatnie musiał ułamać do odpowiedniej wielkości i sproszkować mieszając z sokiem z chrobotka.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Tori i związek... Wcześniej nikt nie był dla niej odpowiedni. Teraz ona czuła się nieodpowiednia dla kogoś dobrze go i porządnego. Taa... To zdecydowanie nie jest temat na teraz. Ostatnie co chciała by działo się w jej głowie, to rozterki na ten temat. I tak był tam jeden wielki burdel. - Da się załatwić, ale nadal nie mamy rury - Odpowiedziała ze śmiechem, gotowa nawet teraz iść po tą butelkę, jeśli on w tym samym czasie zorganizuje tu prawdziwą scenę do pole dance. - W sumie, to kebs był z poza miasta - Co tam malowanie farbą, co tam plaża w Meksyku. Kebab w parku i chlapanie się w fontannie - to są podwaliny stałego związku! Najbardziej udany podryw jaki kiedykolwiek miała. Żaden inny nie skończył się ślubem tego samego dnia. Powaga w jego głosie była czymś nowym. Znaczy, rozmawiali już na wpół poważnie na wpół serio. No i zdarzało mu się ją poważnie też zbyć gdy zadała o jedno pytanie za dużo. Teraz jednak to było coś zupełnie innego. Był skupiony, zaangażowany. Chciała żeby się tak uśmiechał przez cały czas, nawet jeśli ona będzie w tamtej chwili tylko dodatkiem do sytuacji. - Nie krzycz tylko jak ja coś popsuję. Ja się na prawdę na tym nie znam - Uprzedziła go natychmiast, biorąc się najpierw za pancerzyki, gdyż to było znacznie bardziej czasochłonne. Przy okazji zerkała na niego kątem oka i zastanawiała się... Może... No nie powinna go o to pytać. Nie miała na celu go bardziej męczyć, cały czas powtarzała sobie, żeby zostawić to w spokoju. No nic Najwyżej się wkurzy. - Rozmawiałeś z Liv? - Pytanie padło, a ona była gotowa na nagłą niechęć z jego strony i próbę ucieczki.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
No tak łatwiej byłoby, jakby siedzieli teraz w jakimś klubie ze striptizem. Mógłby wtedy po prostu zepchnąć pierwszą lepszą tancerkę ze sceny i zająć jej miejsce. A tak to musieli obejść się smakiem. -No cóż. Może następnym razem coś się zorganizuje. - Taka okazja nie mogła pozostać nie zrealizowana. Był pewien, że kiedyś jedno z nich wcieli ten plan w życie. -No tak. Czarodzieje nie wiedzą co to porządna kuchnia. - Uwielbiał magiczne przysmaki, ale nic nie równało się z tym, co mógł dorwać w mugolskich domach i restauracjach. W końcu to nie czarodzieje wymyślili pizzę i ciastka! A z całą pewnością nie oni wpadli na recepturę tak cudownego napoju jak Whisky. Max nad kociołkiem to zdecydowanie Max szczęśliwy. Dlatego też podjął się funkcji przewodniczącego kółka. Miał dostęp do składników, narzędzi i przede wszystkim mógł przekazywać swoją pasję innym. -Spokojnie, będę Cię bacznie obserwował. - Mogło to zabrzmieć jak żart, ale zawsze patrzył na ręce swoich pomocników. Szczególnie, jeżeli zależało mu, aby eliksir był poprawnie uwarzony, a przecież teraz było to bardzo ważne. Nie chciał, żeby Tori ucierpiała przez jakiś głupi błąd z ich strony. Ucierał właśnie róg w moździerzu, gdy z jej strony padło pytanie. -Liv? W sensie z Callahan? - Zdecydowanie odleciał już w swój świat, bo normalnie zlał by to pytanie. Teraz jednak wpatrywał się w proszek w naczyniu pilnując, aby nie rozdrobnić go zbyt mocno. -Tylko na wizzie. Chyba znowu jest na mnie zła. A czemu pytasz? - Wziął szczyptę proszku, żeby sprawdzić jego teksturę. Była idealna. Zabrał się więc za odmierzanie śluzu gumochłona. Baza w kociołku zaczęła już wrzeć, więc delikatnie zmniejszył ogień, aby nie przesadzić z temperaturą.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
To jest dobry pomysł na następną ich randkę. Bo w kim pójść do klubu ze striptizem, jak nie z własnym mężem?! Genialne! Tymczasem nie miała nic przeciwko, gdyby Max ogarnął coś takiego. Może uda się to połączyć z ich planowany maratonem Shreka? Musiała tylko ogarnąć czy laptop z jej rodzinnego domu będzie działał w Hogwarcie i czy wystarczy mu baterii na cały film. Było to wciąż w strefie organizacyjnej, choć ostatnio miała jeszcze jedną rzecz do załatwienia, która zaprzątała jej głowę. Też związaną z filmem, ale akurat nie z Maxem. - Dobrze, że masz żonę, która gotuje po mugolsku... I kupuje po mugolsku - Stwierdziła ze śmiechem. Nawet mieszkając u Angelusa, a więc pełnej krwi czarodzieja, kombinowała tak żeby jak najwięcej zrobić bez użycia zaklęć. I nawet jej to wychodziło. Uczęszczała na jego kółko z przyjemnością, nawet nim poznali się lepiej. Tym bardziej, że można było przy nim odwalać takie rzeczy, które nie wchodziły w grę przy nauczycielu. Jeśli wpadną, to właściwie oboje ucierpią. Więc tak. Zdecydowanie powinien w tej chwili ją pilnować i to dwukrotnie... Trzykrotnie bardziej niż przeciętnego pomocnika. W końcu z kim innym miałaby z tego korzystać. Nawet jeśli kogoś poznała, to od poznania do... No. Jest długa droga. Bardzo długa droga. I znów Max był tu ogromnym wyjątkiem. Pancerzyki ogarnięte, teraz dyptam. I przy okazji rozmowa. Nie zwiał. Ale coś czuła, że to tylko zasługa jego ponadprzeciętnego skupienia się. - Yhym - Potwierdziła krótko, orientując się, że przecież wszyscy mówią na nią 'Oli'. Chyba tylko ona nazywała ją Liv. Nie wiem skąd jej się to wzięło. Najwyraźniej musiała być oryginalna w każdej sytuacji. - Bo rozmawiałam z Russellem trochę... - Odpowiedziała mu nie wiedząc co powinna mu powiedzieć, a co nie. Dlatego na ten moment się zacięła. Dokończyła swoją robotę i wskazała mu na gotowe składniki czekając na to, czy może mu w czymś jeszcze pomóc. Obserwując w tamtej chwili co on dokładnie robi i starając się to zapamiętać.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Shrek i striptiz? Brzmiało to jak najlepsze połączenie na świecie. Może skombinowałby sobie nawet jakieś przebranie ogra.... STOP! To już szło chyba za daleko. Chociaż nie wątpił, że Tori doceniłaby ten pomysł. No i nie kostium ogra, tylko osła, bo przecież uzgodnili, że to właśnie ta postać pasuje do Solberga najbardziej. -Umiesz gotować? - Zapytał z ciekawości. Sam nie miał talentu kucharskiego, co było dość dziwne biorąc pod uwagę jego osiągnięcia w eliksirach. Powinno się to ze sobą łączyć, a jednak gdy miał zrobić obiad dla całej rodziny nagle czegoś mu brakowało. Może po prostu nie lubił pracy z tak nudnymi składnikami jak makaron i warzywa? Robaki i magiczne rośliny były zdecydowanie ciekawsze. -Rozmawiałaś z Russem? -Teraz lekko się zdziwił. -O czymś konkretnym? - Przed ich wspólną grą ta dwójka się nie znała dlatego ich rozmowa wydawała mu się intrygująca. Dodał do kociołka sproszkowany róg i śluz, który właśnie odmierzył. Stabilizator powinien zadziałać dość szybko i mogli zaraz dodawać kolejne składniki. -Super! Teraz weź szczyptę skrzydeł elfa, rozdrobnij je i wymieszaj z tym co tutaj masz. - Poinstruował ją dalej, mieszając w tym czasie w kociołku. Skupił się na liczeniu powtórzeń, bo miało być ich aż 45.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Tori zdecydowane doceniła by pomysł i przyszła by jako księżniczka... Albo smoczyca, skoro on miałby być osłem. Coś by się na pewno wykombinowało. Tym bardziej, że tak akcja jak najbardziej pasowała do tej dwójki - tak jak ustalone przez nich postacie. - Umiem. Dopisz to do listy powodów, żeby się ze mną NIE rozwodzić - Skomentowała bardzo delikatnie szturchając go ramieniem w ramach zaczepki, ale tak by broń boże nie upuścił czegoś do kociołka - wyczuła moment, że akurat nic tam nie wsypywał. Kiedyś jak na dobrą żonę przystanie przytransportuje się do szkoły z jakimś domowym posiłkiem dla męża. Jak nie zapomni. Natomiast nie będzie tam ani robaków, ani magicznych roślin. - Przez wizzera - Potwierdziła dając mu w ten sposób do zrozumienia, że się prywatnie nie spotkali. Znaczy, mieli iść na kawę, ale jeszcze jakoś do tego ostatecznie nie doszło - Pytał o nas. Ja pytałam o Oli - Powiedziała zgodnie z prawdą, by następnie wykonać jego kolejne polecenie zgodnie z instrukcją. Mogła sobie wziąć kartkę i to wszystko zapisywać, okazuje się, że było znacznie więcej czynności niż się z pozoru wydawało. A on to wszystko robił z pamięci! Niesamowite.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Smok i osioł kolejna podróż pełna przygód! Tym razem miałaby to być podróż wokół rury, ale zawsze! Zdecydowanie musiał to kiedyś wykombinować. Przecież takie pomysły nie powinny gnić w czyśćcu. Trzeba je zrealizować, dopóki się o nich pamięta. -no proszę. Kolejna rzecz, której nie wiedziałem o własnej żonie. Musisz mnie kiedyś nauczyć.- Lekcje gotowania z Tori. To brzmiało jak tani mugolski program telewizyjny. Bez wątpienia dostarczył by im jednak rozrywki bo to duo się właśnie na niej opierało. - O nas? - W końcu dotarło do niego, o czym tak naprawdę rozmawiają i nie krył swojego zdziwienia. Przecież nie było żadnego "nas" w ich przypadku. -Nie mów, że kolejna osoba bierze to wszystko na poważnie. - Ludzie nie rozumieli, że ich relacja nie opierała się na.żadnych głębszych uczuciach. Raz ich przyłapano i od razu po szkole rozniosły się plotki, a przecież nie byli jedynymi uczniami, którzy po prostu lubili oddawać się fizycznym przyjemnościom, bez konieczności mieszania w to deklaracji miłości. - Czemu dokładnie o nią pytalaś? Słyszałem, że byli na randce, ale nie wiem czy jeszcze się spotykają.- Wydawało mu się, jakby od spotkania z Olivią w parku minęły lata. Tyle w tym czasie zdążyło się już wydarzyć. Zakończył mieszanie wywaru i wziął kilka pijawek. Potrzebował wydobyć z nich krew, a następnie wymieszać to ze śluzem ślimaka. Pomimo swojego wieku znał ten eliksir na pamięć, bo uznał, że jest to jedna z ważniejszych i bardziej potrzebnych mikstur. Dlatego, gdy tylko zaczął radzić sobie z trudniejszymi przepisami, męczył ten eliksir nim wbił się w jego głowę. Był nawet czas, że miał tego taki zapas, że sprzedawał fiolki ślizgonkom w pokoju wspólnym.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
- Musisz się nauczyć teleportacji, to Cię wezmę do siebie. W szkole się nie da niestety o mugolsku - Odpowiedziała mu od razu przystając na propozycję założenia nowego programu kulinarnego, w którym to on będzie pierwszym gościem. - Max... Prawie cała szkoła jest przekonana, że jesteśmy parą po tej akcji z Walshem - Między innymi dlatego ona z dnia na dzień stała się puszczalską dziwką sypiającą z wieloma facetami. Bo jak to tak jest z Maxem, a potem zaraz ma randkę z innym? Z tego co pisali na wizzerze, on też odczuwał skutki tych plotek. Tylko czekać, aż ktoś do niego podejdzie i doniesie mu na 'jego dziewczynę'. - Russell spytał mnie, czy się bzykamy, czy to coś więcej - Zaśmiała się cicho, ale było to raczej odruch wywołany lekkimi nerwami. Powiedziała Russowi, że tylko się przyjaźnią i to była prawda. Częściowo Bo to zarówno było 'bzykanie się' jak i 'coś więcej' jednocześnie będąc 'czymś mniej' i... I właściwie, to ona już się sama gubiła w tym wszystkim. Po co ludzie każą im to określać, opisywać, nazywać? Sorreno-Solberg powinno mówić wszystko. - Bo widziałam, że ona mu się podoba i jest o Ciebie zazdrosny. On się martwi, że ktoś ją skrzywdzi - Wyjaśniła mu tak po łebkach to, co wniknęło z ich rozmowy. Po czym dodała jeszcze - To wszystko ma zostać między nami. Jeszcze tego brakuje żebym została szkolną plotkarą - Ufała mu pod względem dyskrecji, ale nie byłą pewna, czy Max nie wpadnie na pomysł porozmawiania z Russem. Jeśli tak, to wolałaby, żeby gryfon się nie dowiedział, że przekazała dalej fragment ich prywatnej konwersacji. Vitt znalazła by inny powód jego dobrej znajomości tego przepisu, ale ten powód nasunąłby się chyba każdemu. Dlatego mimo iż był młody, tak nie zdziwiło jej to bardziej niż powinno, skoro razem robili to, co robili.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Jeszcze trochę! Już jestem zapisany na kurs, ale muszę być oficjalnie dorosły. - Im bliżej urodzin tym bardziej był niecierpliwy. Tak mało dzieliło go od... W sumie to od wielu rzeczy. Zbliżał się czas, kiedy to Solberg w końcu będzie mógł żyć bardziej legalnie. Trzeba było to uczcić! Faktycznie ciągle zapominał, że tutaj w zamku nie doświadczy się raczej odpowiedniej sali do mugolskiego gotowania. Ale chętnie by sprawdził zdolności kulinarne swojego żonkila. -Tak wiem i mnie to nieziemsko wkurwia. - Odstawił na chwilę pijawkę, którą właśnie męczył. -Nie wiem czemu nagle uznali, że zachciało mi się związku. W końcu znają mnie, albo przynajmniej słyszeli o mnie i moim podejściu do życia. - Naprawdę nie rozumiał tego. Miał już dosyć tłumaczenia, że seks wcale nie oznacza związku i po prostu się z Tori zapomnieli. Najchętniej przestałby rozmawiać na ten temat, ale widocznie była to jakaś gorąca nowinka tej szkoły. -Proszę, powiedz że go nie wkręcałaś i nie myśli teraz, że łączy nas wielka miłość. - Przewrócił oczami i ponownie zajął się pijawką. Nie chciał zabrzmieć nieprzyjemnie, ale Tori przecież wiedziała, jakie ma do tego wszystkiego podejście i z tego co mówiła, sama myślała podobnie. -JA. Nie, że ktoś ją skrzywdzi. Że JA ją skrzywdzę. - Poprawił ją. Wiedział doskonale, jaką ma opinię i zresztą sam sobie słusznie na nią zapracował. Nie przejmował się tym, ale nie sądził, że Russ może pomyśleć, że Max będzie w stanie skrzywdzić Oli. -Też z nim rozmawiałem. Mam nadzieję, że zrozumie, że między mną i nią nic nie ma. - Jakimś cudem w oczach ludzi z bycia singlem nagle zdobył dwie poważne dziewczyny. I to obydwie gryfonki. Głowa pękała mu od tego wszystkiego. Trochę go ta rozmowa rozproszyła i przez nieuwagę przeciął się nożykiem. -Kurwa. - Mruknął szybko odsuwając palec od składników, aby przypadkiem krew nie wymieszała się z nimi. Rzucił szybkie zaklęcie zasklepiające i wrócił do pracy. Wywar w kociołku miał przybrać pomarańczową barwę Wziął więc od Tori pancerzyki i dyptam i dodał do kociołka. -Pewnie. Nikomu nie wygadam. - Skinął jeszcze głową na potwierdzenie. Co jak co, ale ufać to mu było można. - Dobra piękna, teraz chodź tutaj i mieszaj. 12 razy w prawo i 4 w lewo. Powtórz 3 razy. Tylko błagam nie pomyl się. Jak masz problem to licz sobie na głos. - Musieli zamienić się miejscami. Musiał zająć się ognistymi nasionami i wolał nie powierzać tego zadania swojej żonie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
- Zaczynam się powoli bać tego, co my będziemy odwalać, jak będziesz mógł opuścić szkołę. Na pewno skoczymy do Meksyku narozrabiać - Stwierdziła za śmiechem, jednak słowo "Meksyk" - choć w tej chwili chodziło tylko o ich umiejętność porozumiewania się po hiszpańsku, i tak wywołało w niej kilka nieprzyjemnych myśli... To też odwróciła wzrok na eliksir trochę przygasając. Ale tylko na moment, niemal od razu znów przykleiła na twarz swą pogodę ducha. Która dzisiaj nie mogła się długo utrzymać, bo niestety jak cięższy temat się pojawił, tak popłynął jak rzeka. - Ludzie się nudzą. Szukają sensacji tam, gdzie ich nie ma - Wzruszyła ramionami nie wiedząc za bardzo, czy lepiej byłoby się w tej chwili denerwować razem z nim, czy po prostu to wszystko zignorować. W końcu wszystkim przejdzie, no nie? Było zabawnie i nie żałowała ani Nocy Poślubnej, ani domku na drzewie. Jednak z czasem zaczęła żałować tego, że jednak nie zablokowali za pierwszym razem tych cholernych drzwi. Przyniosło to na prawdę sporo zamieszania. Wychodziło na to, że głównie w jego życiu. - Nie, coś Ty. Powiedziałam, że się... Przyjaźnimy. Nie wiedziałam jak to inaczej nazwać - Nie była pewna czy chłopak nie zareaguje na słowo 'przyjaźń' negatywnie, bo jednak to jest duże słowo. Może nie tak duże jak 'miłość', ale nie jest to już 'znajomość'. - Max... - Wyszeptała widząc jak mocno podkreśla 'Ja' w swojej wypowiedzi. Tak po cichu, to miała wrażenie, że to raczej Liv bawi się nimi i może ich wykorzystać, a nie odwrotnie. Natomiast nie zamierzała się wypowiadać, bo prawda jest taka, że gówno wiedziała o tej sytuacji. I nawet nie wiedziała co mu powiedzieć. Dlatego padło po prostu jego imię, przy czym położyła mu jeszcze uspokajająco dłoń na ramieniu - delikatnie, prawie go nie dotykając. Gdy się zaciął drgnęła momentalnie chcąc zareagować, ale cóż - ślizgon był dużo bieglejszy w magii, to też nim cokolwiek zrobiła ten miał już w dłoni różdżkę i sam sobie poradził. Milczała jeszcze przez chwilę... Pewnie z Oli od tamtego czasu słowa nie zamienił. Za to ona? Wciąż się z nim widywała i może... Może to nie jest dobry pomysł. - Max... Tak szczerze. Chcesz się przestać ze mną widywać dopóki na cała farsa nie ucichnie? - Spytała starając się brzmieć jak najbardziej płasko, bez jakichś zbędnych emocji w myśl tego, że między nimi nie ma uczuć. Aczkolwiek wizja tego, że mieli by się nie widzieć przez miesiąc... Potem całe wakacje... Ale ona się dostosuje. Skupianie się na tym, czego chce ślizgon pozwalało jej kompletnie ignorować swoje rozterki i potrzeby. Póki stał obok, jej myśli niemal nie szły w te rejony, w których ich nie chciała. Zamieniła się z nim miejscami zgodnie z poleceniem. Nie musiała liczyć na głos. Akurat ten moment nie sprawiał jej najmniejszej trudności. Nie ważne jakby ją rozpraszało coś wokół, tak przy liczeniu raczej się nie myliła. To też jedno powtórzenie, drugie, trzecie. Bez większych problemów.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Z tym strachem się z nią zdecydowanie zgadzał, ale Meksyk...W sumie można i tam. Na pewno będzie częściej odwiedzał rodzinne strony. W końcu będzie mógł się teleportować i nikt nawet nie zauważy jego zniknięcia. A do tego miejscówka u Tori czekała tylko na moment, aż zda egzamin. -Wszystko w porządku? - Sięgał po fiolkę z wodą, gdy zobaczył lekką zmianę w jej twarzy. Nie miał pojęcia, o co może chodzić, bo przecież rozmawiali raczej o luźnym temacie. -Człowiek by pomyślał, że nie mają ważniejszych rzeczy na głowie. - Sam raczej średnio wierzył w plotki. Jeżeli nie były szczególnie ciekawe, po prostu je olewał, a te bardziej sensacyjne zazwyczaj sprawdzał u zaufanego źródła. W tym wypadku jednak, nawet zaufane źródło jakim był sam Max lub Tori, nie było w stanie zmienić opinii publicznej. Widocznie wszyscy wiedzieli lepiej, jaką mają relację. -Też nie wiem, jak to inaczej ująć. - Ich relacja była zbyt skomplikowana na zwykłą znajomość i zbyt krótka na miano przyjaźni. Nie było jednak dobrego określenia na całą tę sytuację. Dlatego też pasowało mu akurat to słowo. -Och, daj spokój. Tylko stwierdzam jak jest. - Nie chciał współczucia, ani niczego na ten kształt. Mimo to, nie odtrącił jej ręki ze swojego ramienia. Po prostu skupił się na ich eliksirze. Stopniowo ochładzał wodę w fiolce. Nagle przypomniał sobie, że ma coś specjalnego. -Lubisz lawendę? - Zapytał wyciągając z kieszeni fiolkę z kilkoma gałązkami tej rośliny. Skoro Tori miała pić ten eliksir, mógł lekko poprawić jego smak i zapach. -Serio, Ty też? - Zapytał z niedowierzaniem. O dziwo nie oburzył się, a zaśmiał. -Prędzej ja powinienem Cię o to spytać. Poza tym, to i tak by nie pomogło, więc nie widzę sensu. - Spojrzał na miksturę, którą mieszała. Kolor powoli się zmieniał, lecz nie był to jeszcze docelowy efekt. -Zrób jeszcze jedną serię w obydwie strony. - Poprosił, a sam zajął się rumiankiem, który w połączeniu z ognistymi nasionami działał cuda. Delikatnie zajmował się nasionami, aby tylko się nie poparzyć. Gdy już je wyczyścił, lekko rozgniótł każde i zawinął w liście rumianku.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Zdecydowanie jej pokój u Angelusa czekał. I faktycznie myślała o tym, że Max będzie prawdopodobnie pierwszą osobą, którą tam w ogóle zaprosi. Teraz dochodzi do tego lekcja gotowania, ale przede wszystkim chodziło też o wygodę, swobodę i prywatność. W obecnym momencie przede wszystkim o tą prywatność, którą bez przerwy ktoś starał się im naruszyć. - Tak... Zrobiłam ostatnio głupotę, ale chyba nie chcę o tym rozmawiać - Wyjaśniła mu tak, żeby miał pełen obraz i by uciąć ewentualne pytania, które miały by się cisnąć na jego usta. Mszczenie się na Kath to zdecydowanie nie jest co, o czym Max powinien się dowiedzieć. - Może nie mają... Wiesz, jesteśmy jak takie szkolne gwiazdy. W mugolskiej szkole ty byłbyś bejsbolistą, a ja główną czirliderką - Zażartowała starając się jakoś przejść w ich standardowy poziom humoru chociaż trochę - Mogę nawet załatwić jakieś pompony - Dodała jeszcze ruszając charakterystycznie brwiami i lekko szturchając go ramieniem. - Właściwie, to ja wiem jak można inaczej... Ale nie będę mówić ludziom, że jesteśmy małżeństwem - To najbardziej pasowało, bo właściwie od tego się wszystko zaczęło i nadal miało fejkową moc urzędową - przynajmniej dopóki nie wyślą do tego faceta fejkowych papierów rozwodowych. Najpierw jednak musiała powstać książka pełna powodów, a do wymaga czasu i wiele pracy. Nie chciał współczucia, więc nie dała mu go. Westchnęła tylko i chwilę później zabrała rękę. - Lubię - Odpowiedziała obserwując jak ten poprawia jeszcze eliksir - To tak można? - Właściwie, to zaskoczyła się, że dodawanie czegoś z poza listy nie popsuje wywaru. Była przekonana, że jakakolwiek nieścisłość i wszystko szlak trafia, a z kociołka wychodzą włochate potwory. Sprawdziła to w końcu na własnej skórze. Ona też? Miała wrażenie, że skoro są już w tym temacie, to może chodzić o Oli. Czyli jednak rozmawiali? I ona nie chce się z nim widzieć? Nie odważyła się jednak o to zapytać. - Z mojej strony wszystko gra. Lubię się z Tobą widywać - Upewniła go, że pytanie w drugą stronę nie miało sensu. Potem skupiła się trochę na eliksirze, ponownie wykonując jego polecenia i starając się jak najdokładniej przeliczyć... To miało być 12 czy 13 w prawo. Była pewna, że 12, ale... Em. - 12 tak? - Spytała już mieszając w drugą stronę, więc jeśli się pomyliła, tak wolała od razu mu o tym powiedzieć, żeby w razi czego mógł ratować sytuację.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Maxowi przydałoby się też po prostu wyrwać z tego zamku. Nieważne, czy miał smażyć naleśniki, czy oddawać się przyjemniejszym rzeczom. Spędzanie dziewięciu miesięcy w tym jednym miejscu czasami strasznie go męczyło. -Rozumiem. Mam nadzieję, że nic Ci się nie stało. - Skoro nie chciała o tym mówić, nie wnikał. Szanował jej prywatność tak samo, jak ona szanowała jego. Sam co chwila robił głupstwa, które lepiej było przemilczeć. Chociażby ten ich fejkowy ślub, który stał się zbyt dużą aferą niż to było tego warte. -W sumie. Ja gram w Quidditcha, Ty kibicujesz... Wszystko się zgadza. - Wyszczerzył się do niej. Co prawda tutaj nie było to aż tak ważne, jak w niektórych filmach, ale pozycje się zgadzały. Jeżeli tylko chciała mogła wparować na trybuny w kostiumie cheerleaderki. Nie miałby nic przeciwko. Jeżeli w ogóle by to zauważył. W końcu podczas meczu raczej ważniejsze jest patrzenie na zawodników i tłuczki. -Taaaa... Lepiej chyba przemilczeć tę kwestię, chociaż Walsh i Dear już pochwalili się za nas. - Tak jak oni o tym nie mówili, tak profesorowie rzucali tą informacją na prawo i lewo. Zero poszanowania prywatności. -A czemu nie? Wolisz mieć eliksir pachnący lawendą, czy śmierdzący starym kapciem? - Wyjął więc roślinę z fiolki i zaczął rozdrabniać jej płatki. Liście wrzucił do kociołka w całości. Popsuć i naprawić eliksir było tak samo łatwo. Wszystko zależało od tego, jak bardzo świadomie dodajesz kolejne składniki, lub zmieniasz proporcje. W tym wypadku lawenda naprawdę nie miała żadnego znaczenia. -Można dodać też płatków róży lub mięty. Ale nie mam nic przy sobie. - Dodał jeszcze pokazując Tori, że możliwości tutaj się nie kończą. Nie chodziło mu tym razem o Oli. Dziewczyna była na niego zła, ale jeszcze nie wspomniała o urywaniu kontaktu. Było jednak wiele osób, które nagle przestały się do niego odzywać i Max jeszcze bardziej nie wiedział, dlaczego to wszystko się dzieje. -No to kamień z serca. Bo naprawdę liczę na te lekcje gotowania oczywiście. - Puścił jej oczko i powrócił do lawendy. Wtedy jednak Zadała mu pytanie i to dość ważne. -Dwanaście i ani pół raza więcej! Chyba, że chcesz dla odmiany zwiększyć sobie płodność. - Zaśmiał się widząc jej minę.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Między innymi dlatego Tori się przeniosła i zrobiła to za wszelką cenę. Potrzebowała tej niezależności i swobody jak powietrza. Dormitorium to nie jest miejsce dla kogoś kto dba o swoją prywatność. Wszyscy bez przerwy naruszają twoją strefę komfortu osobistego. Tymczasem Angelus ani nie wchodził jej do pokoju, ani nie zadawał głupich pytań "dlaczego tak późno w domu?". Układ idealny. - Nie, nic. Spokojnie - Odpowiedziała uśmiechając się do niego z wdzięcznością. Wdzięcznością za to, że się martwi. Za to, że nie pyta. Za to, że po prostu jest i rozumie jej potrzeby. Choćby dlatego, że ma podobne. Zaśmiała się słysząc o przyrównaniu Quidditcha do bejsbolu. Co więcej, chciała mu się czymś pochwalić. - Julek mnie ostatnio zabrał na trening. Nauczyłam się oderwać miotłę od ziemi - Uśmiechnęła się do niego, a w jej oczach zakwitła duma, jakby to był nie daj bóg jaki wyczyn. Dla Maxa grającego w meczach zapewne nie było to nic nadzwyczajnego, ale dla kogoś kto unikał zawsze miotlarstwa jak ognia? Wręcz przeciwnie. - Przynajmniej nie jesteś już w tym sam, skoro padło w końcu moje nazwisko - Po treningu Walsha szybko zaczęto i na nią zwracać większą uwagę, co jasno dało jej do zrozumienia, że w końcu mleko się wylało i wiadomo było też o jej udziale w całym tym zamieszaniu. Cóż. Kiedyś musiało do tego dojść. - Wolę taki, który działa, ale jeśli to nic nie psuje - Stwierdziła z pewnością w głosie, ale skoro by przekonany, że takie drobiazgi nie psują niczego, to mu ufała. W pełni mu ufała w kwestii eliksirów, więc gdyby chciał, mógł by jej bez problemu narobić kłopotów. - Póki się ze mną nie rozwiedziesz, lekcje gotowania są w gratisie - Zapowiedziała mu jeszcze, a gdy potem przypilnował ją żeby dokładnie mieszała natychmiast odpowiedziała - Było dwanaście! Nie krzycz. Jeden Zbysimir nam wystarczy!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max osobiście lubił swoje dormitorium, ale faktem było, że nie można było pomarzyć tam o prywatności. Dało się tam ukryć kilka rzeczy, ale zdecydowanie nie było to miejsce, w którym można było znaleźć chwilę dla siebie. W domu rodzinnym miał więcej swobody, bo najzwyczajniej w świecie o nią poprosił. Porozmawiał z rodzicami na ten temat i ustalili pewne zasady, których obydwie strony starały się trzymać. Nie było mowy o wchodzeniu bez pukania, czy kontroli pod warunkiem, że był z nimi szczery, gdy pytali. Tę lukę często wykorzystywał na swoją korzyść, ale starał się nie znosić do domu tego, czego nie powinien. Uśmiechnął się do niej ciepło. Jeżeli była bezpieczna i nic jej się nie stało, nie zadawał więcej pytań. Gdyby sytuacja była inna, pewnie ciągnąłby temat. Bardzo dobrze rozumiał tę potrzebę swojej przestrzeni i strasznie to szanował. Czasem może zbyt mocno,, bo nie zawsze potrafił wyczuć, gdy osoba potrzebowała tej rozmowy, chociaż nie potrafiła o nią poprosić Każdy medal miał dwie strony. -No proszę! Nie wiem, czy mu dziękować, czy się martwić, że żona zdradza mnie już nawet w powietrzu. - Zażartował, ale od razu przybrał poważy wyraz twarz, bo eliksir zaczął niebezpiecznie bulgotać -Szybko wrzuć resztę tego śluzu. - Podał jej potrzebną fiolkę i patrzył, jak mikstura delikatnie zmienia kolor, a jej powierzchnia się uspokaja. -Niezbyt mnie to pociesza. I Ciebie też nie powinno. Nikt jeszcze dobrze na tym nie wyszedł. - Nie był zaskoczony, gdy nauczyciele wymienili zarówno jego jak i jej nazwisko. W końcu byli tak samo winni tej sprawy, ale jednak wolał, aby dziewczyna pozostała anonimowa i chociaż ona uniknęła całego tego bałaganu. -Zaufaj mi, wiem co robię. - Antykoncepcyjny w jego kociołku przechodził już takie modyfikacje, że był w stanie zrobić z nim praktycznie wszystko. Brokatowy? Proszę bardzo. Pachnący pieczenią? Nie ma problemu. A może para zawijająca się w krzyczące dzieci? I to było możliwe. Dlatego też był pewien, że trochę lawendy nikomu tutaj nie zaszkodzi. -A po rozwodzie? Jak droga jesteś? - Spytał oskubując ostatnią gałązkę lawendy i odmierzając szczyptę. -Nie mów, że Zbysiek na Ciebie krzyczy. - No tak jedno dziecko już mieli, to trzeba było zadbać, aby było ostatnie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Tori... Tori zawsze potrzebowała rozmowy. I nigdy nie potrafiła o nią poprosić. Więcej. Ona jej potrzebowała, ale jej nie chciała. Sama sprowadzała na siebie cierpienie, które powoli i skutecznie ją rozpieprzało od środka. Niezależnie więc czy Max wyczułby w niej coś czy nie, skończyło by się to tak samo. Słowami "nic mi nie jest". I tak bez przerwy i na okrągło względem wszystkich jej bliskich. - Dziękować, że wyprowadza Twoją żonę na czarodzieja... I być zazdrosnym, co byśmy się mogli pokłócić i pogodzić - Odpowiedziała mu jeszcze, aczkolwiek potem skupiła się na tym, o co ją prosił i wrzuciła śluz do środka. Obserwowała jak eliksir powoli się uspokaja. Wbrew pozorom to nie było takie łatwe. Będzie na pewno musiała prosić żeby jej to na przyszłość rozpisał ze szczegółowym "gdyby zaczęło się dziać to, to ...". - Jak się nie pocieszę czymkolwiek, to zwariuję - Wyjaśniła mu to, po czym dodała - Jeśli pojawi się ktoś komu na mnie zależy to będzie pierwsze co się o mnie dowie, także wiesz... Nic mi już nie zostało poza pocieszaniem się - Tym bardziej, że już się ktoś taki pojawi, a ona była pewna, że minie kilka dni i tak szybko jak wszedł w jej życie, tak szybko z niego wyjdzie po otrzymaniu na jej temat tych wszystkich cudownych informacji. - Ufam - Odpowiedziała bez zastanowienia nim chwilę później przeszli do kolejnego tematu - Zależy, czy mówimy o płatności w galeonach czy w naturze - Oczywiście Tori, jak to Tori, musiała gdzieś coś wrzucić w tym stylu. Nie było innej opcji. - Zbysiek to jest niezłe ziółko... Po tatusiu - Skomentowała z wielką pewnością w głosie.
Po ostatnim treningu zaklęcia Surexposition, przyszedł czas na kolejny czar z kategorii tych bardziej diagnostycznych. Co prawda były one mniej praktyczne, jeśli chodziło o życie codzienne, jednak nie sprawiało to, że nie były ciekawe. Chciał przejść do porządku dziennego nie tylko z zaklęciami, które bezpośrednio przyczyniały się do uzdrawiania, ale także poznać te, które pomagają przy okazji bardziej skomplikowanego leczenia, a nie tylko pierwszej pomocy w chwili urazu. W końcu nie zawsze można tak po prostu, za jednym machnięciem różdżką sprawić, że nasz pacjent od razu powróci do pełnej sprawności. Czasami bywało tak, że potrzeba było dni, tygodni a nawet miesięcy, gdzie poprzez odpowiednie wspomaganie magią eliksirów można było przywrócić poszkodowanego do zdrowia. I w tym właśnie przydatne były owe zaklęcia, które sam niezobowiązująco nazwał w głowie roboczo zaklęciami diagnostycznymi. Tak jak to, które ostatnio ćwiczył w dormitorium, które prześwietlało kończyny, w przypadku złamań. Tym razem jednak postawił na mniej spektakularne, choć nie mniej przydatne Flumine Sanguinis. Doczytał, że jest to czar dość młody, jeśli chodzi o odkrycie i zastosowanie na większą skalę (oczywiście młody w porównaniu z innymi, których historia sięga kilku wieków). Nie chciał już skupiać się na teorii, wiec wszedł do wyciszonego pokoju bez żadnego ekwipunku w postaci podręczników czy ksiąg uzdrowicielskich. Jedynie za paskiem, miał wsuniętą różdżkę. Bo w końcu tego typu zaklęcie na pewno będzie wymagało zdecydowanie więcej umiejętności praktycznych niżeli wiedzy. Usiadłszy na jednym z foteli, rozejrzał się wokoło. Pomieszczenie było idealne do nauki, gdyż podobno było całkowicie wyciszone i w środku panowała błoga cisza, która sprzyjała otwartemu umysłowi. Nie mógł usłyszeć żadnych dźwięków z poza pokoju, jednak miał nadzieję, że nikt nie zapragnie w tej chwili wejść i skorzystać z niego, bo tu już zniszczyłoby cały jego urok. Podwinął rękaw swetra, zastanawiając się jak pójdzie mu z tym zaklęciem. Surexposition rzucał długo, zanim w ogóle pojawił się jakikolwiek skutek magii i zajęło mu dobrych kilka tygodni, aby mieć pewność, że używa go prawidłowo. W tym przypadku, zadanie wydawało się nieco prostsze. A przynajmniej tak mu się wydawało. Bo przecież co może być trudnego w sprawieniu, aby na skórze pojawiły się linie wskazujące na przebieg naczyń krwionośnych? Na pewno łatwiej było wykonać to niżeli uzyskać efekt obrazu tkanek głębiej położonych, takich jak np. kości. Jednak, nigdy wcześniej nie używał tego zaklęcia, więc był przekonany o kilku nieudanych próbach z początku. Ale przecież nie mógł sobie darować tych prób, choćby miały nie być godne pochwały. Wyciągnąwszy różdżkę, wymierzył nią w przegub łokcia. - Flumine Sanguinis - wypowiedział formułę, a ku jego zdziwieniu niemal od razu dostrzegł blado-niebieskie linie biegnące w załamaniu łokcia jego ręki. Ślady były niewyraźne i prawie niedostrzegalne, ale jednak - były. Taki marny skutek na początek, to chociaż jakiś efekt. Odchrząknął cicho i podjął kolejną próbę. Powtórzył inkantację, z nadzieją, że tym razem szlak żył będzie już bardziej zauważalny i wyraźniejszy. I taki był. Może nie idealny, bo z pewnością, potrzebował jeszcze kilka razy przećwiczyć to zaklęcie, jednak był już blisko. Obserwując rysujące się paski, kiedy przesuwał różdżką w dół ramienia. Co jak co, ale był zadowolony z siebie. Poszło mu lepiej niż z Surexposition, a z tym czarem dopiero zaczynał! Chwaląc siebie w duchu zmienił jeszcze kilka razy miejsce badania przebiegu naczyń i z każdą podjętą próbą szło mu coraz lepiej. Czyli w przypadku magii leczniczej zdecydowanie ćwiczenia czynią mistrza.