Istny raj dla miłośników gier planszowych. Znajdziesz tu ich masę! Oczywiście są one magiczne - kiedy przyjdziesz bez towarzysza, pionki przeciwnika same będą się przesuwać, a kości same będą się rzucać. Po co ci przyjaciele, huh? Oczywiście znajdują się tu również stoliki z krzesłami, bo przecież nie można grać na podłodze! Chociaż, jeżeli bardzo chcesz... Jaka szkoda jednak, że ten pokój głównie wykorzystują chłopcy grający w gry hazardowe!
Autor
Wiadomość
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
Najwyraźniej ja wcale nie umiałam uczyć się na błędach, bo bez namysłu zapisałam się na rozgrywki Durnia pomimo moich świeżych i nieprzyjemnych wspomnień z nim związanych. Wśród całej masy grających to ja przegrałam DWA razy z rzędu i trafiłam na takie paskudne efekty, że powinnam tę grę znienawidzić. Z naiwną myślą, że "może teraz będzie lepiej" ruszyłam niepewnym krokiem do pokoju gier, gdzie miałam rozegrać partię z jedną z Puchonek. Nie miałyśmy okazji się poznać, kojarzyłam tylko jej imię oraz to, że należała do drużyny. Ubrana byłam w coś innego niż mundurek, albowiem nosiłam żółtą tunikę oraz czarne spodnie, w rękach trzymając za to notatnik i długopis, bo chciałam się móc komunikować ze swoją przeciwniczką. Po wejściu do pomieszczenia również obdarzyłam nastolatkę uśmiechem. Później usiadłam i zaczęłam pospiesznie pisać. Cześć! Życzę Ci szczęścia. Pierwsza partia była wyjątkowo zabawna, bo ciągle remisowałyśmy i musiałyśmy robić masę dogrywek, przez co zachciało mi się śmiać. Ale potem oczywiście przegrałam i zaklaskałam, gratulując Elizabeth. Wszelka radość zniknęła jednak z mojej twarzy, gdy spotkała mnie kara z mojej karty kapłana... Mój największy sekret miał zostać ujawniony. "JEST HOMOSEKSUALNA" Ledwo dowierzałam własnym oczom, ale elegancki napis nie znikał dopóki i Elizabeth go nie przeczytała. Mój oddech błyskawicznie zmienił się na ciężki, wręcz urywany, a w głowie zawirowało. Nikt, nikt tego nie wiedział. Moja rodzina, moi najbliżsi przyjaciele... pewnie nawet niczego nie podejrzewali. Z jednej strony poczułam więc ulgę, że to w gruncie rzeczy obca mi osoba poznała ten sekret, a z drugiej - no właśnie, obca osoba może to wygadać całej szkole. Ja tak bardzo nie chciałam wracać do czasów, gdy bałam się przychodzić na zajęcia, bo rówieśnicy mnie wyśmiewali. W Hogwarcie do tej pory w ogóle tak się nie działo. Popatrzyłam na dziewczynę błagalnie, wyraźnie zestresowana. Nie mów o tym nikomu, proszę! Podałam jej drżącą dłonią kartkę.
Uśmiechnęła się ciepło na widok zapisanego przez Puchonkę tekstu, życząc jej tego samego, bo jeśli coś miało im się przydać w trakcie najbliższych kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu minut, to właśnie szczęście. Nigdy nie było wiadomo, jaką kartę się wyłoży i która wygra pojedynek, a niektóre skutki były, cóż, delikatnie mówiąc nieprzyjemne. Już zresztą pierwsza partia okazała się dość zacięta, bo nie tylko jej karta z początku walczyła dość niemrawo - również ta wyłożona przez Seaverównę nie mogła uzyskać przewagi. Ostatecznie jednak wszystko się rozstrzygnęło i z początku nawet wydawało jej się, że o dziwo nie będzie żadnych przykrych niespodzianek, ale wtedy na karcie pojawił się elegancki napis zdradzający orientację Cleo. Zmarszczyła brwi, bo czegoś takiego się nie spodziewała, a następnie przeniosła wzrok na swoją przeciwniczkę akurat w chwili, w której podawała jej ona karteczkę. - No co ty, nie mam takiego zamiaru - odpowiedziała zszokowana, otwierając szerzej oczy. W życiu by jej to nie przyszło do głowy, nie była osobą, która rozpowiadałaby takie rzeczy innym. - Domyślam się, że to twój sekret? Naprawdę nie musisz się obawiać, nikomu nie powiem i sama też nie zamierzam cię oceniać ani nic z tych rzeczy - zapewniła ją, dostrzegając uprzednio, jak drżała jej ręka przy podawaniu karteczki. Nie wiedziała co prawda, na ile Puchonka jej zaufa i czy w ogóle, ale Merlin był jej świadkiem, że była gotowa zabrać ten przypadkowo poznany sekret do grobu. - Wiesz, trochę mi głupio, że tak to wyszło... - wyznała cicho, wykładając kolejną kartę na stół. Ta gra potrafiła być naprawdę niewdzięczna.
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
Ciężko mi się było uspokoić, nawet jeśli dużą część tego strachu można było określić jako coś irracjonalnego. W tym momencie logika w ogóle nie dochodziła do głosu. Tylko palący mnie od środka wstyd. A gdyby tak dowiedziała się o tym Dee? Lepiej nie wiedzieć. Pokiwałam głową na słowa Puchonki. W gruncie rzeczy to potrzebowałam usłyszeć. Chciałam jej wierzyć, że ta informacja nie opuści tego pokoju. Przetarłam dłonią nagle pokryte paroma kroplami potu czoło i powoli odchyliłam się na krzesełku. Nawet gdybym mogła mówić to pewnie bym zamilkła, bo żadne dobre słowa nie przychodziły mi do głowy. Nieśmiało uciekałam wzrokiem na dół, uświadamiając sobie nagle, że to chyba nie jest sytuacja niekomfortowa tylko dla mnie. Z nadal drżącymi palcami sięgnęłam po kolejne rozdanie. I znowu musiałyśmy długo czekać, bo żadna z kart nie chciała dać za wygraną. W końcu ponownie przegrałam rundę, ale nie nadeszła żadna równie beznadziejna kara. Jakby nic się nie stało. A jednak poczułam mocny zastrzyk amortencji. O ironio, po akurat takim wyznaniu! Powoli podniosłam złote oczy na niższą blondynkę... i uśmiechnęłam się. Delikatnie, ale ciepło, a potem już w ogóle nie mogłam oderwać wzroku. Dlaczego dopiero do mnie dotarło, jaką jest niesamowicie piękna? W przypływie odwagi aż napisałam coś na kartce, aby się z nią skomunikować. Dziękuję za taką wyrozumiałą reakcję. Jesteś naprawdę niezwykła i cudowna. Ledwo powstrzymałam pióro od dopisania "Podobasz mi się, Elizabeth". Chyba ostatkiem rozumu zrezygnowałam z powiedzenia wprost, co czuję, ale zamierzałam subtelnie dawać o tym znać posyłanymi w stronę towarzyszki zalotnymi uśmiechami. Niech ta gra potrwa dłużej... chcę spędzić z nią więcej czasu. Motyle latały mi w brzuchu i zapomniałam o stresie sprzed chwili.
Gdyby tylko mogła, to zwyczajnie zapomniałaby o tej wyjawionej w tak perfidny sposób tajemnicy, sama na siebie rzuciła jakieś Obliviate czy coś podobnego, aby też i jej towarzyszka poczuła się choć trochę lepiej, ale rzeczywistość była nieco inna. Chciała więc, aby dziewczyna przynajmniej jej uwierzyła, tylko i aż tyle. I cicho liczyła na to, że na żadnej z kart nie pojawi się już nawet słowo. Powiedzieć, że ich rozgrywka była interesująca to jak nic nie powiedzieć. Rundy były naprawdę zaciekłe, karty walczyły ze sobą, jakby od tego zależało ich życie, a nawet jeszcze więcej. Zwykła szkolna partyjka zamieniła się w prawdziwy bój, którego ofiarą stała się tylko jedna z dwóch Puchonek. Z początku Elizabeth nie załapała, o co biega. Przypisała delikatny uśmiech uldze, którą Seaverówna mogła poczuć po poprzedniej rundzie i odwzajemniła się tym samym, następnie opuszczając na chwilę głowę, aby przeczytać tekst z kartki. - Ty również - odpowiedziała, ale poczuła, że zabrzmiało to jakoś nad wyraz pusto i się nieco zmieszała. - W sensie wiesz, nie znam cię tak dobrze, ale naprawdę wydajesz się świetną osobą i mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - zaczęła się trochę plątać, dlatego w końcu odchrząknęła i wyłożyła swoją trzecią kartę. Nie mogła jednak nie zauważyć spojrzeń, jakimi obdarzała ją Puchonka.
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
Nie mogłam powstrzymać cichego chichotu, kiedy się delikatnie zaplątała. Uważałam to za niesamowicie słodką reakcję, taką uroczą i szczerą! Bardzo dziewczęcą. Z każdą mijającą sekundą czułam, jak moje serce przepełnia miłość do Elizabeth. A jak już powiedziała, że ma nadzieję, że się spotkamy to prawie wyskoczyłam ze skóry. Proste słowa, a dały mi tyle radości i pokiwałam energicznie głową na "tak". Moje myśli rozpływały się w przyjemnym niebycie, ale i tak każda dotyczyła Elizabeth... Jakie to cudowne imię, takie poetyckie oraz szlachetne. Miałam wrażenie, że wszystko w mojej towarzyszce zasługuje na kontemplację, więc gdy sięgałam po kolejną kartę robiłam to zupełnie bezwiednie, tak jakby cały Dureń przestał mieć znaczenie. Właściwie to wcale nie chciałam już wygrywać, przecież nie zamierzałam zasmucać Puchonki siedzącej naprzeciwko. Grała świetnie, powinna przejść do następnej tury rozgrywek! Dlatego nie odczułam w ogóle przykrości, że odniosłam kolejną porażkę, nawet nie musiałyśmy robić dogrywek. Uśmiechnęłam się szeroko, dość głupkowato. Od razu rzuciłam się po notatnik. Gratuluję, gra z Tobą była prawdziwą przyjemnością, poszło Ci perfekcyjnie. Puściłam dziewczynie zalotnie oczko, kiedy wreszcie wszystkie efekty nałożone przez grę ze mnie zeszły. Teraz do mnie dotarło, że dawałam dość wyraźne i jednoznaczne sygnały, a przecież nie byłam tak naprawdę zakochana, to wpływ amortencji. Tylko jak to wyrazić, aby nie zranić? Bo przecież faktycznie polubiłam Elizabeth i uważałam ją za ładną oraz miłą. Ostatecznie nie powiedziałam więc nic, rumieniąc się intensywnie i spoglądając nieśmiało na swoje buty. Ale postanowiłam nie przeciągać ciszy, więc od razu napisałam coś więcej. Trzymam kciuki za Twój następny pojedynek! Daj znać, jak Ci pójdzie.