Chyba najfajniejsze pomieszczenie w całym Hogwarcie. Wystarczy coś sobie wymarzyć, a już to mamy. Niestety, nie można tam wyczarować jedzenia, ani picia, także jeśli chce się przygotować romantyczną kolację, posiłek trzeba przynieść samemu. Jedną z większych zalet jest, że gdy jesteś w środku osoba która nie wie czymś stał się dla ciebie ten pokój nie może dostać się do środka. Aby pojawiły się drzwi, przez które można wejść, należy przejść trzy razy wzdłuż ściany, myśląc o odpowiedniej rzeczy.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
Autor
Wiadomość
Nero Crow
Wiek : 41
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja, leglimencja & oklumencja
Kiedy Corin to powiedziała na jego twarzy pojawił się dyskretny uśmiech: -Tak będzie namiętniej... Nie obdzierajmy tego aktu z miłości I kolejny pocałunek.. Był wniebowzięty.. To tak jakby wszystkie jego fantazje erotyczne spełniły się w jednym dniu... Jednak to raczej prywatna sprawa profesora.. Cała akcja postępowała bardzo powoli.. On mozolnie zrzucał z siebie ubrania... Ona też... I po namiętnej chwili byli już w samej bieliźnie... Nero objął Corin i już chce się dobrać do stanika, aby go naturalnie odpiąć .. Czy Cornelia na to pozwoli? czy może przejrzy na oczy?..
+18 Dziewczyna pozwoliła na zwolnienie akcji. Rozbierała go co każdy ruch obdarzając jego ciało jakąś miłą pieszczotą. To pocałunkiem, to muśnięciem palców. Z jednej strony sama również zapragnęła to przeciągnąć, a z drugiej chciała żeby już doszło do tej najprzyjemniejszej części tego wszystkiego. Oczywiście, że się nie zamierzała wycofać. Podniosła się trochę, by po chwili samej odpiąć stanik pomagając mu – sama czasem miała z tym niewielki problem. Zsunęła górną część garderoby kładąc ją obok i pokazując przed mężczyzną jedne z najpiękniejszych części jej ciała. Nie jest pierwszy, który ma do nich prawo, ale rzadko cała ta sytuacja znaczyła dla niej tyle, co ta. Uśmiechnęła się delikatnie. Szczerze mówiąc nie chciała, żeby jakoś długo zajmował się górną częścią jej ciała. O dziwo ta część zabawy jej nie zadowalała prawie w ogóle. Zdecydowanie mniej niż choćby całowanie po szyi.
Nero Crow
Wiek : 41
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja, leglimencja & oklumencja
+18 Kiedy już byli zupełnie nadzy, jak to można byłoby powiedzieć Nero poczuł się jakby uwolniony... Spojrzał na Corin... Jej ciało było tak piękne.. Podniecało go to.. Najpierw uraczył jej wrażliwą szyję pocałunkiem, bo zdążył już się domyślić, że to jej czuły punkt. Potem zbliżył się do niej, przylgnął swym ciałem do jej ciała... I zaczął penetrować jej dziurkę... Tym samym całując ją... W szyję... Usta... Jednym słowem, czuły i namiętny petting. Brakowało mu tego. Nudne życie psora, jest... No nudne. Żadnych rozrywek....
To trwało naprawdę długo. Wczuwała się w całą sytuację, zależało jej przede wszystkim na tym, by Nero wyszedł z tego zadowolony jak tylko najbardziej się dało. Skoro już miała opinię dziwki to dobrze by było by w świadomości swojego... Chłopaka? Nadal nie wiedziała, czy tak naprawdę może go tak nazywać... W każdym razie jeśli już miała mieć taką opinię, to niech chociaż ma opinię dobrej dziwki. W pewnym momencie przejęła władzę nad całą tą sytuacją, by przyśpieszyć odrobinę i w niedługim czasie postarać się doprowadzić ją do końca zarówno z jego jak i ze swojej strony. Miała ogromną nadzieję, że jej to wyszło i dzięki temu życie psora naprawdę będzie dzięki niej nie raz nie dwa pełne rozrywek. Jak na razie ciężko dysząc już po wszystkim leżała obok niego obserwując dokładnie jego ciało... Bo w końcu miał się czym pochwalić, a ona bardzo lubiła patrzeć...
Nero Crow
Wiek : 41
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja, leglimencja & oklumencja
Ta chwila niby, a jednak ciągnąca się w swej namiętności i rozkoszy, była jedną z tych niewielu, które sprawiły Crow'owi nieopisaną przyjemność. Widział, jak Corin spogląda na jego nagość. Najwyraźniej lubiła to, tak sobie mógł pomyśleć. Ale wszystkie te jej dziwactwa, tłumaczył sobie jej nimfomatycznymi skłonnościami. Tak to jest - wyżal się człowiekowi, a on to wykorzysta przeciwko tobie. Wciąż myślał nad tym, czy powiedzieć jej o legilimencji. W końcu to nie przelewki. Osoba przed którą nie można nic ukryć wie czasem zbyt wiele. Może Corn miała jakieś tajemnice, które chciała zachować dla siebie? Ale Nero i tak by je poznał...
Nie trzeba było mieć zdolności leglimencji żeby zauważyć, że Nero czymś się trapił. Dlatego dało się po długiej ciszy przerywanej jedynie oddechami usłyszeć jej głos. - O czym myślisz? - Zapytała cicho samej siadając i rozglądając się za swoimi ubraniami. Szczerze mówiąc sama już chwilę potem straciła tą radość z przeżywania seksu. Po prostu miała... Wyrzuty sumienia. Ogromne wyrzuty, które przygniatały ją swoją siłą sprawiając, że czuła się jak ostatnia szmata. W sumie Nero był ważny... Ale mimo to był kolejną osobą, którą tak po prostu przeleciała i która raczej nie mogła liczyć na ogrom uczucia z jej strony. W końcu Corin obiecała sobie, że już nigdy się nie zakocha. Ona się będzie tego trzymać. Nie pokocha nikogo nowego... Nie chciałą tego za wszelką cenę.
Nero Crow
Wiek : 41
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja, leglimencja & oklumencja
-Ja... Myślę, że powinnaś o mnie coś wiedzieć. Czuł uczuciową burzę w umyśle Corin. Ale okłamywać ją, to nie byłoby najlepsze rozwiązanie. Też się już ubrał i wstał. -Wiem, że możesz się do mnie zrazić, ale nie mogę Cię okłamywać. Posłuchaj. Kiedy mówiłem, że mnie się nie da okłamać, nie miałem na myśli tego, że Cię tak bardzo znam. Ja poprostu znam skomplikowaną sztukę zwaną legilimencją. Może o niej kiedyś słyszałaś... Mogę wyczytać o czym myślisz, czy mówisz prawdę, a przy odrobinie skupienia, mogę penetrować Twój umysł... To tak odgadłem że jesteś wilkołakiem... To moja tajemnica
Skończyła się ubierać i również wstała spoglądając na niego w ciszy. Czekała aż zacznie mówić o tym, co go tak trapiło. Słuchała uważnie chcąc wiedzieć dokładnie wszystko. Milczała... Nadal milczała... Wciąż milczała... W pewnym momencie odwróciła się po prostu tyłem do niego. To, że posiada tą umiejętność nie było niczym złym. To, że jej używa jest niesamowite i godne podziwu. Ale to, że użył ją nie dość, że NA NIEJ, to jeszcze żeby znaleźć w jej umyśle coś, co chowała w sobie aż tak bardzo głęboko? To ją zabolało... I zapewne to nie był pierwszy raz. - Rozumiem – Powiedziała tylko, by potem tak po prostu skierować się w stronę drzwi i wyjść przez nie. Świetnie... Kolejny raz zaufanie zostało zawiedzione. W sumie ona zawsze się zawodzi. Na wszystkich poza jednym chłopakiem z jej przeszłości, którego to ona skrzywdziła tak naprawdę. Będąc już za drzwiami pokoju życzeń pobiegła, by tylko nie musieć z nim rozmawiać. [z/t]
Nero Crow
Wiek : 41
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja, leglimencja & oklumencja
Nie zdziwiło go to. Ani odrobinę. Wiedział jak ona zareaguje. Po prostu nie trzeba być jasnowidzem aby to wiedzieć. Jeszcze chwilę stał i rozmyślał jaki to on głupi. Właśnie stracił najbliższą mu osobę. Przez głupią, ludzką ciekawość. O mało co nie uronił łzy... A jednak twardym być trzeba. Jego.. Hmm. Romans? Skończył się szybciej niż zaczął. Postanowił, że już nie będzie się zbliżał do żadnej uczennicy. Do durne, głupie i nieodpowiedzialne. Pomimo, że chciał odbudować stosunki z Corn, był to dla niego czarny scenariusz. Czyli awykonalny. Wyszedł dyskretnie z pokoju, rozejrzał się za Corin. Jej już nie było. Powolnym krokiem udał się przed siebie
zt
Nero Crow
Wiek : 41
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja, leglimencja & oklumencja
Jego podróż tutaj była długa i męcząca. Z błoni na 7 piętro to mały kawałek. Jednak starał się dojść jak najszybciej, bo to właśnie dziś miały się odbyć jego zajęcia. Zajęcia dzięki którym sprawi, że zdobędzie zaufanie najlepszych czarodziei ze szkoły i sprawi, że będą lepsi. Staną więc w jak najbardziej widocznym miejscu i czekał, aż zbiorą się pierwsi uczniowie. Sporo listów rozesłał i spodziewał się sporej frekwencji. Jednak w praniu różnie to wychodzi. Temu się nie będzie chciało, ten to oleje itd. Ale miał nadzieję, że zajęcia zostaną potraktowane godnie. Oparł się więc o ścianę i czekał.
Całe popołudnie Max miał spędzić na łóżku w dormitorium, odpoczywając po lekcjach i powtarzając materiał. Nie zabrakłoby też słodyczy, przecież one wspomagają w logicznym myśleniu... W przypadku Maxa. Plany zepsuła mu jedna jedyna sowa, która zruciła mu list prosto na twarzy, gdy już prawie zasnął. Narobiła jeszcze trochę dźwięków i odleciała. A Max automatycznie wstał i otworzył kopertę. Ja? Był jakiś konkurs, czy co?... Przecież jedynym geniuszem jaki posiadam do Eliksiry i Quiddlich... - myślał. Ale wziął swoją torbę, zapakował do niej pięć czekolad, dziesieć paczek żelków i trzy paczki ciastek - przecież takie spotkania warto sobie umilić! A droga z dormitorium w wieży Krukonów do siódmego pietra była krótka i ledwo co męcząca. Uśmiechał się całą drogę, przeskakując to dwa, to nawet cztery stopnie. Tak doszedł pod umówione miejsce, gdzie na razie stał zaledwie sam Nero Crow. - Dzień dobry, profesorze - uśmiechnął się szerzej i oparł o ścianę. Będą musieli trochę poczekać, aż wszyscy się zbiorą...
Kolejny szlug spalony w Łazience Prefektów był naprawdę kuszącą propozycją jednak dostała list. Któż miał być jej niby tajemniczym wielbicielem? Pospiesznie przeczytała zawartość po czym zgasiła fajkę o ścianę i wrzuciła ją do sedesu. Wyszła zadowolona z toalety mijając przy tym jednego z prefektów z uśmiechem i ruszyła przed pokój życzeń. Droga nie była długa i zawsze mogło być gorzej i mogła zapierdzielać z drugiego końca błoni czego szczerze nie życzyła nikomu. No dobra może kilku osobom, które kiedyś zaszły jej za skórę. Najlepiej, żeby miały jeszcze związane nogi i no, już lepiej zakończyć ten temat, bo w końcu dojdzie do tego, że Slonowata tak się napali, że zrobi tak pierwszej napotkanej przez nią ofierze. Wchodząc po wielkich schodach minęła kilku znajomych, więc pospiesznie przybiła im piątki i poleciała dalej. W końcu znalazła się na siódmym piętrze. - Dobry psorze - mruknęła siadając na podłodze. Nawet gdyby wyczuł od niej papierosy to przecież jej to nie udowodni. Zresztą i tak ma zawsze na wszystko wymówkę, więc zupełnie się tym nie przejmowała. Przymknęła powieki i oparła głowę o kolana.
Nero Crow
Wiek : 41
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja, leglimencja & oklumencja
Nero widząc, że zainteresowanie jego zajęciami nie jest duże postanowił już je zacząć. Zrobił więc to, co potrzebne aby pojawiły się drzwi. Przeszedł jak ten durny 3 razy obok ściany. Pojawiły się drzwi, więc zaprosił do środka Deliah i Maxa. W pokoju były kukły do ćwiczenia, wielki stół, a przy nim krzesła i jeden wielki, wygodny fotel. Wyjął więc różdżkę i powiedział donośnym głosem: - Panie i panowie. Nie ma co owijać w bawełnę, pozostaje nam tylko sprawdzić wasze umiejętności. Więc Deliah, Max. Wyjmijcie różdżki i zawalczcie przeciwko sobie. Pokażcie które z was jest lepsze.
/ No to tak moi mili. Obowiązuje was system czarów z mojego klubu pojedynków. (http://czarodzieje.forumpolish.com/t4522-nowy-klub-pojedynkow) Nie macie prawa używać żadnych innych czarów. Proszę dokładnie się zapoznać i w razie niepewności napisać do mnie na PW, lub wejść sobie tu i zobaczyć jak powinien wyglądać pojedynek. Niech wygra najlepszy!
Stał tak pod ścianą, aż doszła kolejna osóbka. Slone - poszło mu na myśl. Slone to taki wielki ród, że pełno ich dzieciaków w Hogwarcie i pełno rodaków Slone na świecie. Podobne z Weasleyami, chociaż na żadnego Weasleya jeszcze Max nie trafił. Ale Slone było mnóstwo w Hogwarcie. Weźmy tu prefekta Slytherinu - Gilberta SLONE. Albo jego starszego brata, Daniela SLONE. Ten ród był zwyczajnie zbyt wielki. Bez obrazy żadnego Slone - Slone jest zawsze spoko. Chyba, że ten Krukon, który najwyraźniej nastawienia do Maxa nie miał. Weszli do środka. Max zaledwie położył torbę na krześle i okazało się, że... Ma walczyć. I to nie z byle kim, tylko z Deliah Slone. Wyjął swoją różdżkę. Prawdę mówiąc, nigdy się nie pojedynkował, nie wiedział, co ma robić. Jedyne co pamiętał - ukłonić się i stanąć do walki. Także i to zrobił. Ukłonił się i wycelował różdżką w dziewczynę, której nawet nie chciał atakować. Szczególnie z powodu, że wiedział o tym, że był pod wpływem... - Lacarnum Inflamare - pierwsze zaklęcie, jakie przyszło mu na myśl. I wyszło. Poleciało w stronę dziewczyny...
To byłby całkiem przyjemny dzień, bo połowy zamku nie było, ale niestety druga połowa wciąż się w nim znajdowała i zatruwała życie tak porządnym obywatelom jak na przykład Scarlett! Nie da się ukryć, iż ślizgonka pewnych ludzi nie trawiła, a nawet można pokusić się o stwierdzenie, iż zdecydowanej większości populacji na świecie. Nie wiadomo, czemu coś takiego się u niej objawiało, jednak najbardziej prawdopodobną hipotezą było to, iż stawiała siebie na pierwszym miejscu na piedestale, a zatem każda inna jednostka automatycznie była od niej gorsza. Cóż, brzmi w zasadzie logicznie. Jednak na widok pewnego człowieka cieszyła się i to bardzo, bo to oznaczało dobrą zabawę, a przynajmniej z taką myślą obudziła się dziś rano (o 13) i postanowiła nabazgrać list. Tak, to było jej dzisiejszym zadaniem. A kiedy to już uczyniła i wysłała sowę do stosownej osoby, zaczęła się szykować. I wierzcie mi, trwało to zdecydowanie za długo. Kąpiele, golenia, czesania, malowania... łańcuch zdawał się nie mieć końca, jednak ostatecznie ubrała się w krótką i obcisłą czarną sukienkę, rajstopy, buty na koturnach, jakąś biżuterię. No, można chyba w końcu iść! No, prawie, bo jeszcze trzeba obejrzeć się w milionach luster, co by się upewnić co do nienagannego wyglądu. Po drodze zahaczyła o kuchnię, aby na pewno skrzaty jej wszystko przygotowały, bo, niestety nie miała już czasu na własnoręcznie pichcenie, jaka szkoda! Biedny Daniel nie będzie mógł wypróbować jej specjałów, co za smutek, huhuhu. Jednak w nagrodę nie dostanie ani salmonelli, ani sraczki, ani torsji. Także jest jakaś nadzieja na udany wieczór! W końcu udało jej się doczłapać na tych niebotycznie wysokich butach do Pokoju Życzeń. Pomyślała sobie oczywiście o tych białych, miękkich dywanach i truskawkach, które spoczywały w jej torbie. Magia zaklęć pomniejszających - każda kobieta to kocha. Kiedy drzwi się za nią zamknęły, rozpoczęła od rozpakowywania jedzenia oraz alkoholu, a potem zajęła się rozmyślaniem o romantycznym klimacie. Dopiero wtedy dumna z siebie usiadła na dywanie przed dającym ciepło kominkiem. Wybornie. Pozostaje czekać na pana spóźnialskiego!
Poranek Danielka również zaczął się po południu. Może nie dlatego, że cenił sobie sen (uwazał to za strate cennego czasu) tylko późno wrócił do swojego łóżeczka i nad ranem w zasadzie zmrużył oczęta. Właśnie palił swojego pierwszego papierosa tego dnia, kiedy otrzymał list. Czyżby Clarcia się za nim stęskniła? Jednak nie była to Clarcia, ani nikt inny, kogo listu mógłby się spodziewać. Była to niejaka Scarlett, którą nie pamięta gdzie i kiedy poznał. Wiedział jednak, że była całkiem niezła. Pomyślał chwilę, czy Clarcia zabije go za spotkanie z blondynka, stwierdził że tak, lecz mimo to chwycił kartkę i pióro i nabazgrał kilka słów w odpowiedzi. Kilka chwil potem dostał kolejną sowę z miejscem spotkania. Miał jeszcze sporo czasu, wiec pobiegł do kuchni po kawę i wrócił do siebie. Miał ochotę totalnie nic nie robić. A że on zawsze robi to na co ma ochotę, tak i teraz siedział z nogami na biurku to popijając kawę, to jarając szluga. Żyć nie umierać! Dopiero piętnaście minut przed spotkaniem z Scarlett włożył na siebie ulubioną, czarną koszulę, czarne spodnie i ulubione czarne trampki z białą najką. Włosy parę razy przeczesał, potem je potaszczył by były w lekkim nieładzie. Spryskał się ulubionymi perfumami, umył zęby i ruszył do Pokoju Życzeń. Pomyślał o białych dywanach i truskawkach. Dość specyficzne połączenie, nawet jak na jego bujną wyobraźnie. Drzwi się zmaterializowały, chłopak nacisnął klamkę i wszedł do pomieszczenia. Jak wielkie było zdziwienie Daniela, kiedy ujrzał Pokój Życzeń w TAKIEJ wersji! Wszystko było bardzo eleganckie i gustowne, na dywanie siedziała piękna Scarlett, która w czarnej sukience wyglądała zbyt dobrze. Uniósł jedną brew patrząc na blondynkę, po czym zajął obok niej miejsce. -Witam.- powiedział patrząc jej prosto w oczka.- Zaimponowałaś mi... tym.- rozejrzał się na boki. Boże święty, niech ona zbrzydnie. Wtedy w jego główce nie będzie się tworzyć milion scenariuszy o tym, co mógłby z nią zrobić na tym dywanie.
Cóż, nie powinna go dziwić owa sceneria, Scarlett wyrazie zaznaczyła, że chce się z nim umówić na randkę! A skoro ma być randka, to ma być też odpowiedni wystrój, dodatki i... odpowiednio ubrana (bądź nie, HEHEH) osoba. A żeby sprawić, aby spotkanie było idealne, nie mogło zabraknąć żadnego elementu tej układanki. Nie mniej jednak dobrze, że Daniel ją pochwalił, połechtał mile jej i tak nad wyraz rozwinięte ego. Uśmiechnęła się szeroko, najpierw z dumą patrząc na otoczenie, a potem przerzucając zielone tęczówki na chłopaka. Och, dawno się nie widzieli, a ona zapomniała, jak potrafił być czarujący! Na pewno by się zasmuciła, gdyby się dowiedziała, że ten pan tutaj ma dziewczynę. Wszak nie umawia się z zajętymi chłopcami... zazwyczaj. No dobra, w zasadzie odbiła partnera siostrze, więc to może wskazywać, iż raczej nie ma zahamowań w tym kierunku. No, ale oczywiście chciałaby zachowywać wszelkie pozory. Poza tym, to wszystko dzieje się z miłości! Której Scarlett tak rozpaczliwie szuka i która wciąż ją odrzuca. Smuteczek. Ale, ale! Teraz trzeba się dobrze bawić. - Hej - odpowiedziała zmysłowym tonem i nachyliła się w stronę Daniela. Oczywiście tylko po to, by sięgnąć po coś ze stoliczka obok, oczywiście, że tak! - Mogę ci jeszcze wieloma rzeczami zaimponować - dodała po chwili, mrugając do niego znacząco. Wcale go nie podrywa, skąd ten wniosek? - Co powiesz na mały toast? - zmieniła temat, bo sięgnęła właśnie po szampana i dwa kieliszki. Butelkę oddała chłopakowi, aby to on czynił honory i rozlał alkohol. Ona tymczasem trzymała wyciągnięte przed nim naczynia i patrzyła na niego znacząco.
Wprawdzie dziewczyna wspomniała o randce, jednak nie spodziewał się po ślizgonce takiego poświęcenia. Kiedy chciał potrafił być szarmancji i uroczy, jednak czasem wolał się po prostu napić i wylądować w pobliskiej toalecie z jakąś panną. Nie wiedział na co liczyć idąc tu, ale na pewno nie spodziewał się tak romantycznej atmosfery. Miał już zakończyć swoje podboje, bo w końcu był z Clarą, kobietą dla której stracił głowę. A jednak jest tutaj ze Scarlett i nie zapowiada się, by miał opuścić pokój. Będzie grzeczny, uda mu się. Ot niewinne spotkanie. Zachowa zimną krew do końca, nie da ponieść się emocją i wszystko dobrze się skończy. Święcie wierzył w to, ze uda mu się nie nabroić, aż do momentu kiedy dziewczyna się nie odezwała się, nie nachyliła się nad nim. Pieprzona kusicielka. Wiedziała co i jak należy robić. W normalnej sytuacji, tj. kiedy nie byłby zajęty, pewnie już ściągałby z niej kieckę i pieprzyliby się przy kominku. Musi się opanować, nie ma innej opcji. -Nie wierzę na słowo, należę do osób, które muszą zobaczyć coś na własne oczy, lub czegoś doświadczyć.- kurwa. Jej niejednoznaczna wypowiedź obudziła w nim ciche pragnienia. Jego gardło samo wypowiadało słowa, On nad tym nie panował, wszystko działo się poza jego kontrolą. Chłopak wziął szampana do rąk i otworzył trunek. Korek wyleciał w powietrze, ale to mało istotne. Nalał alkohol do kieliszków trzymanych przez Scarlett odwzajemniając jej spojrzenie. Co Ona chce z nim uczynić?! Niech go spije i wykorzysta, będzie miał pretekst, ze był pijany i nie mógł nad sobą zapanować! Nie. Ma być grzeczny. Ma się nic nie wydarzyć. Kurwa. -Za tę randkę.- powiedział stukając o szkło blondynki.
Gdyby Scarlett słyszała jego myśli, niewątpliwie parsknęłaby niepohamowanym śmiechem. Jednak na szczęście nie umiała legilimencji, bo mogłaby swoim rozbawieniem zepsuć cały klimat. W zasadzie to nie napracowała się zbytnio, w pokoju życzeń po prostu materializowały się myśli, a w kuchni większość rzeczy przyniosły jej skrzaty. Jedyne, do czego się przyłożyła, to do swojego wyglądu. Którym to teraz specjalnie manipulowała przed biednym Danielem! Ale sam musi przyznać, że władował się w paszczę lwa dobrowolnie. Mógł przecież odpisać, że jest zajęty, że nie umawia się na randki. Albo że nie ma ochoty. Nawet teraz mógł jej to wyznać i sobie wyjść. Co prawda sprawiłby jej wielki zawód, ale tak to już jest na tym świecie, że trzeba dbać o swoją dupę. Kiedy powiedział, że nie wierzy jej na słowo, skwitowała to jedynie uniesieniem wysoko jednej brwi i tajemniczym uśmiechem. Cóż, widocznie chce się na własnej skórze przekonać o niebywałych talentach Saunders! A ona jako dobra dusza oczywiście mu je udostępni. Czyż nie jest wspaniałomyślna? Obserwowała, jak Daniel radzi sobie z szampanem, a potem dołączyła się do toastu. - Za randkę - odparła wciąż w tym samym tonie i upiła parę łyków z kieliszka, nie spuszczając wzroku z towarzysza. Oczywiście było to dosyć charakterystyczne spojrzenie, jakże by inaczej! Po chwili jednak znudziła jej się ta cisza, więc przysiadła się do chłopaka jeszcze bliżej. Dotykali się nogami, a odległość między ich twarzami nie była zastraszająca, zdecydowanie. - Może ty masz teraz jakieś życzenie? - zagaiła, nieco dwuznacznie. Bo z jednej strony można było odczytać, iż chodzi o to, aby Slone sobie o czymś pomyślał, a pokój życzeń spełni jego pragnienie, a z drugiej strony jasno dała do zrozumienia, że to ona spełni jego zachciankę. Ciekawe tylko jak on to odbierze!
Ej, ej! Z Danielka się nie śmieje. Nigdy. To uraziłoby jego dumę, zamknąłby się w sobie i już nigdy nie poruchał. Własnie, Ona nim manipuluje. On, jako mężczyzna bardzo łatwo ulega zagrywkom pań, więc jeśli coś złego się dzieje to tylko i wyłącznie jej wina. Nie musiała się aż tak wysilać przed lustrem. Jemu byłoby łatwiej, nie musiałby teraz myśleć o przykrych rzeczach, by uniknąć niechcianego powstania jego... włosów. Czytając słowo ,,randka" myślał o miłym spotkaniu, spędzeniu kilku chwil z piękną dziewczyną i tyle, nic więcej. Dobra, może przez jego mózg przeszło przez chwilę pare nieprzyzwoitych myśli, ale zaraz przypomniał sobie o Clarze i jako dobry chłopak obiecał sobie, że do niczego nie dojdzie. Jednak jego dawna natura nie umarła w raz ze związaniem się z panną Hepburn. Na jej uśmiech zamruczało w jego główce. Nie, nie. Daniel, uspokój się. Przecież każdy chłopak może przebywać z dziewczyną bez wyobrażania sobie scen, których bozia zapewne by nie pochwalała, prawda? Upił znaczny łyk szampana. Niby alkohol nie pomaga w zachowaniu racjonalnego myślenia, ale co tam. łyk czy dwa nie zaszkodzą. Kiedy dziewczyna przysunęła się jeszcze bliżej znów sięgnął po trunek. Opróżnił go, odstawił na bok, coby mu nie przeszkadzał. -Jakieś zapewne by się znalazło- będzie dzielny. Sam fakt, ze nie powiedział jej, iż najchętniej teraz pieprzyłby się z nia na tym dywanie był godny podziwu. Patrzył jej prosto w oczy, tak miał w zwyczaju. Kusiła go już samym spojrzeniem. Nie wiedział kiedy jego ręka znalazła się na jej kolanie i sunęła w górę, dotarł do materiału sukienki i zawrócił.- O czym teraz myślisz?- spytał chcąc skupić się na czymś innym, niż na jej miękkiej skórze.
Och, doskonale wiemy, że potem by mu przeszło i ruchałby dalej kiedy tylko by mógł! Ale w każdym razie to dobrze, że Scarlett się powstrzymała od tego typu komentarzy. Ocaliliśmy dumę Danielka i przy okazji randkę ślizgonki. Także wszystko pod kontrolą. Oczywiście, że Slone jest dobrym chłopakiem i nie myśli o Saunders żadnych zbereźnych rzeczy! To ona jest po prostu wszystkiemu winna, ta niecna kusicielka. Ale! Przecież każdy chłopak powinien znać mniej więcej definicję słowa randka, a to w połączeniu ze znajomością tej tutaj oto blondynki powinno dać jasny przekaz, cóż to na tym wieczornym spotkaniu mogłoby się stać. Nie, żeby dziewczyna była puszczalską w pełnym znaczeniu tego słowa. Szuka miłości, trochę w nieodpowiedni sposób, ale... cóż, każdy ma jakieś wady, prawda? Patrzyła na niego badawczo, nie zmieniając obiektu zainteresowań. Wciąż spoglądała mu w oczy, nawet, kiedy moczyła usta w szampanie. Nie drgnęła nawet wtedy, kiedy poczuła rękę Daniela na swoim ciele. Było to oczywiście bardzo przyjemne doświadczenie, ale za wszelką cenę... to właśnie ona chciała poznać jego myśli! Dlatego uśmiechnęła się na jego słowa i wypiła swojego szampana do końca, by wtedy na chwilę spuścić wzrok, aby odstawić gdzieś kieliszek. - Zastanawiam się, czemu zdajesz się być trochę spięty - odparła spokojnie, znów na niego patrząc. Przechyliła lekko głowę na bok, jakby rzeczywiście się nad czymś zastanawiała. A potem bez słowa wyjaśnień usiadła za nim na kolanach i powoli zaczęła masować rękoma jego ramiona i kark. - Więc może ja cię trochę rozluźnię, a ty mi zdradzisz swoje życzenie? - zaproponowała odpowiednim tonem, nachylając się w kierunku jego szyi. Kiedy zaś skończyła, wróciła do poprzedniej pozycji i delikatnego, acz stanowczego masażu. Ach, plan idealny?
Randkę, na której jej szalenie zależy. Nie zapominajmy, że to przecież ona go zaprosiła. Jako dżentelmen nie mógł odmówić spotkania damie. Na wszystko znajdzie jakieś wytłumaczenie, zawsze uda mu się zmniejszyć swoje poczucie winy. Dokładnie. Daniel to anioł, który właśnie zostaje wystawiony na próbę. Choćby nie wiadomo co zaszło, to jemu nie można niczego zarzucić. Scarlett była na prawdę niezła w zdobywaniu tego, na co ma ochotę. Wiedziała jak zaaranżować pokój życzeń, jak usiąść, czy się uśmiechnąć, by jemu zrobiło się gorąco. Nie mógł kontrolować swoich odruchów, to było silniejsze od niego. Zaczął się zastanawiać, czy gdyby wiedział, ze właśnie tak to bedzie wyglądać, to czy zgodziłby sie na tę randkę. Wmawiał sobie, że oczywiście grzecznie by odmówił.Oczywiście, że domyślał sie jak to się skończy, jednak cały czas okłamywał siebie, ze bedzie inaczej. Przecież niegdyś i on miał takie same poglądy na miłość jak Saunders, jego móżdżek przez cały poranek krzyczał mu hasła moralizatorskie typu ,,przecież nie mozesz, masz Clarę", ale ten nie zważał na nie, uspokajał się powtarzając jak mantrę w myślach, ze do niczego nie musi dojsc. Nie czuł sie ani trochę skrępowany, kiedy ta patrzyła na niego. -Pewnie dlatego, ze staram się nie zerwać z Ciebie tej kiecyki. Toczy się właśnie we mnie walka. Jedna ze stron ma ochotę rzucić Cię na ziemie i pieprzyć przez całą noc, a druga, ta wierna Clarze, nakazuje mi zachować spokój.- odpowiedzial rzeczowym tonem. Co miał ją okłamywać? Sama się o to spytała, więc grzecznie udzielił jej odpowiedzi. Przygryzł dolną wargę kiedy poczuł łapki Scarlett na swoim ciele. Ciekawe z iloma facetami spała, skoro była tak obeznana z tym, jak ich zadowolić. -Skoro już poznałaś moje myśli, to pewnie domyślasz sie na co mam teraz ochotę.- rozmarzył się pod wpływem jej dotyku. Od dawna był grzecznym chłopcem, może to dlatego teraz jest tak bardzo podatny na najdelikatniejsze pieszczoty? - Jestes okropna.- powiedział i zaśmiał sie pod nosem.
Damie? Odmówić? Oj, Daniel rzeczywiście chciał się za wszelką cenę wybielić! Nikt mu nie kazał tu przychodzić, a Scarlett jest przyzwyczajona do odmowy, zatem... Nic nie stało na przeszkodzie, aby po prostu zrezygnować z przyjścia! Podczas, gdy w głowie krukona toczyła się istna batalia ze samym sobą, Sunders rozmyślała o tym, czy aby na pewno dobrze robi. Tak, miała przebłysk pod swoimi blond włosami, że może to nie tak powinno wszystko wyglądać. Może powinna zachowywać się dojrzalej, bardziej odpowiedzialnie i... nie da się. Co zrobić, kiedy zło tak kusi i jest takie przyjemne? Słuchała go z uwagą, wciąż go masując. Zamyśliła się na chwilę nad jego słowami. - Clara - powiedziała nieco nieprzytomnie. - Nie, nie podoba mi się to imię - dodała po chwili, jakby to było istotą w całym zdaniu wypowiedzianym przez Daniela. Miała ochotę mu tyle powiedzieć, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że tym wszystko zepsuje. Pewnie mogłaby z nim o tym porozmawiać, może i nawet rzucić parę moralizatorskich kazań na temat miłości i wierności, ale... nie chciała tego. Nastawiła się na przyjemność i to był dla niej priorytet. Niestety. - Myślisz, że ta pierwsza ze stron mogłaby dziś zwyciężyć? - szepnęła mu więc zmysłowo do ucha, nie przestając masować. W zasadzie, w pewnym momencie ręce Scarlett powędrowały nieco niżej, subtelnie odpinając dwa pierwsze guziki koszuli. Zatem jej dłonie miały większe pole manewru, jeżeli chodzi o jakże lecznicze dotykanie! Uśmiechnęła się lekko. - Okropnie dobra, chciałeś powiedzieć - poprawiła go, a kąciki ust powędrowały nieco wyżej. W czym dobra to zostawmy niedopowiedziane.
Co robi ktoś tak wredny, bez serca i wyobraźni - jak Katarina – w Pokoju Marzeń? Przecież to zło wcielone, które dąży do prawdy, która jej pod żadnym względem nie dotyczy! Innych podgląda, innym uprzyksza życie, dla innych jest zła i w ogóle, ale marzyć to jeszcze umie! Czasami śni o tym, że jest z rodziną w domu, przy stole. Nie, nie ze swoją. Znaczy się, ze swoją, ale odmienioną. N o r m a l n ą. Taką, która nie jest złożona z alkocholika i byłej prostytutki, czy coś. Dziewczynie było zimno. Bardzo zimno. Tak zimno, że nawet w swoim cieplutkim mundurku było jej jak w psiarni. Najchętniej to założyłaby swój najlepszy prochowiec i zasnęła pod kołderką w dormitorium. Ale płaszcz zostawiła w pokoju wspólnym, dlatego też musi zadowolić się białą bluzką wciśniętą do jeansowych spodni i płachtą zwaną mundurkiem. No, i oczywiście krawacik, zielony, z domu węża. Węże są słodkie! Weszła do zagraconego pomieszczenia, po czym przeszła kilka kroków naprzód i stanęła sobie gdzieś w kącie, tak, żeby nie była zbyt widoczna, o. Jeszcze ktoś ją zobaczy i będzie kazał jej robić coś dziwnego! A ona woli samotnię z pewnością!
Sebastian schodził powolnym a wręcz żółwim tempem po schodach. Był w wieżach, ale, co to robił to wielka tajemnica, więc cicho sza! Właśnie uwarzył pewien eliksir, który bezpiecznie był schowany w jego kieszeni. Zadowolony z siebie zszedł na siódme piętro, gdzie z daleka zobaczył znajomą postać. Nawet jej pomachał! A go zlekceważyła i sobie gdzieś zniknęła , no tak po prostu nie można no! Sebastian udał się za nią wchodząc do pokoju życzeń. Właściwie nie powinien tego robić, ale to za kare, że mu nie odmachała od co! Krążył między regałami, bo gdzieś w którymś momencie dziewczyna mu zniknęła. W końcu ją odnalazł i stanął przed nią opierając się o jeden regał. - Masz minę jak, by ci psa zabili. – Mruknął przyglądając jej się. Może zawsze ma taką minę? Ostatnio w jego życiu tyle się działo, że już sam nie wiedział co była fikcją, a co prawdą. Wszystko się zlało w jedno i chyba zaczął tracić zmysły, ale oj tam! Prawdopodobnie Sebastian był ostatnią osobą jaką dziewczyna mogła, by sobie zapragnąć, ale cóż poradzić nie zawsze można mieć to, co się chce czyż nie? - To dziwne, że spotykamy się akurat tutaj nie sądzisz? – Zapytał z tajemniczym uśmiechem. Pokój życzeń. Czego zapragniesz to masz, więc może to nie przypadek, że się tutaj spotkali? Tylko, kto kogo pragnął hmm?
Hm, zacznijmy od tego, że Kat nikogo nie pragnie. Nikt jej się nie podoba, bo jest sztywna pod tym względem i w ogóle nie zajmuje się takimi bzdetami, woli sobie posiedzieć w samotności czasami, niż patrzeć na te okropne, męskie twarze. Ogólnie jakoś nie przepadała za normalnymi ludźmi, no, ale co na to poradzić, że jakaś nawiedzona jest? Może ktoś przeprowadzi ją na tą lepszą stronę, sprawi, że nie będzie takim nędznym człowiekiem, jakim jest teraz w mniemaniu innych? - Żebyś zaraz ty nie był tym psem - odparła, unosząc nieco wyżej kąciki swoich krwistoczerwonych ust. Przeczesała dłonią farbowane włoski i spojrzała w stronę zaczepnego i pewnego siebie ślizgonka z ulizaną czupryną, jak jakiś przydupas z Ravenclawu. - Ja byłam tutaj pierwsza - rzuciła w stronę facia. W ogóle to nie chciała się przyznać, ale był nawet przystojny. To znaczy, że nie był zły, a nie, że jej się podobał. Jej nikt się ne podba, bo ona jest zła jędza i serca nie ma. Każda lata za takimi maczami z wyjebistymi mięśniami, ale to była Katarinka, ona nie czuje się jak każda zwykła nastolatka. Jest dziwna, jest na to skazana, bo czuje się jak nie- człowiek. Kurczę, proszę, niech ktoś ją zmieni, bo jest strasznie lamowata i nie dziwię się, że nikt jej nie lubi.