Chyba najfajniejsze pomieszczenie w całym Hogwarcie. Wystarczy coś sobie wymarzyć, a już to mamy. Niestety, nie można tam wyczarować jedzenia, ani picia, także jeśli chce się przygotować romantyczną kolację, posiłek trzeba przynieść samemu. Jedną z większych zalet jest, że gdy jesteś w środku osoba która nie wie czymś stał się dla ciebie ten pokój nie może dostać się do środka. Aby pojawiły się drzwi, przez które można wejść, należy przejść trzy razy wzdłuż ściany, myśląc o odpowiedniej rzeczy.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
No dobra o Sebastianie można mówić naprawdę wszystko. Można w, nim nie lubić naprawdę wszystko. A nawet wszystko może w, nim wam przeszkadzać. Lecz jeszcze nigdy, nikomu nie przeszkadzała jego uroda! To tak samo, jak, by się chciało zjeść jajecznice bez jajek! Sebastian spojrzał się na nią i delikatnie uśmiechnął. - Och, kochanie i, po co te wielkie słowa? – Zapytał swoim miękkim głosem. Wiedział doskonale, że ją wkurza i, że go z niewiadomych przyczyn nie lubi, lecz cóż mógł na to poradzić? Tak to już jest, że niektórzy go nie lubią, za to i za tamto, a jeszcze inni bez żadnych konkretnych powodów. Takie życie i trzeba się było do tego przyzwyczaić! - No dobra ty byłaś tutaj pierwsza, ale i tak dobrze wiemy, że chciałaś bym się tu pojawił. – Powiedział puszczając do niej perskie oko. Nie on wcale nie robił tego specjalnie! No może tylko tak troszeczkę, lecz cóż mógł na to poradzić? Czasami tak miał, że lubił kogoś podenerwować to przecież nic wielkiego! - No skarbie to powiesz mi co się takiego stało? – Zapytał nie spuszczając z niej wzroku. Naprawdę starał się być miły no i zresztą był czyż nie? To ze umyślnie wyprowadzał ja z równowagi nie było spowodowane niczym większym! Chociaż jako osoba, która uwielbia towarzystwo pięknych kobiet nie mógłby sobie odmówić na to, żeby, chociaż chwili nie spędzić z obecną tutaj dziewczyną. Spędzanie każdego wolnego momentu z płcią piękną było jak promyk słońca, który delikatnie pieści naszą skórę. Dobra z zemnie taki poeta jak z Mickiewicza baletnica, więc może już zamilknę. Amen.
Ech, nikt nie powiedział, że Katarynce przeszkadza jego uroda, po prostu ją dekoncentruje w byciu wredną i bezwzględną suczą, a to już jakiś plusik. Chyba. No, tak czy inaczej jest jajecznica z jajakimi, ale nie jajkami Sebka, bo takich to ona by nie zjadła. - Wielkie? – jego miękki głos powoli przestawał ją irytować, a jej oczy zatopiły się w błękitnej głębi. STOP. Jego oczy są płytsze niż Bałtyk, a przystojna twarz to obleśne, zdeformowane coś. Już mówiłam, Katarynka to dziewczynka, która nie lubi okazywać uczuć, ale kto powiedział, że ich nie ma? No, dobra, ja, ale to nie znaczy, że nie kłamałam. Haha, dobre, Kat nie lubi Sebka. To jest jej ziom, który ją wnerwia, ale co poradzić? Ona jeszcze nie wie, co dla niej szykujemy, buahahaha! - Haha, nie bądź taki pewny – odparła, spoglądając na niego nieco mniej wstrętnie. Dobra, dobra, mięknie, ale niech chociaż zachowa zimnąąą krew! Halo, pobudka, to Katarynka, a nie. Ludzie są źli, ludzie są źli, pamiętaj! Ty już dobrze o tym wiesz. bardzo dobrze. Właśnie, a co z notesem na informacje o zwykłych uczniach? SPOKÓJ. Ogar. - Skarbie, nic mi się nie stało – tak, tak był miły, aż kuffa za bardo. I co ja zrobię? Zepsuliście mi złą Katarinę prawie! Jeszcze trochę i będzie normalną nastolatką, którą nie interesują inni, nowinki i te sprawy! Smuteczek. Albo dobra, niech tak zostanie, niech się nacieszy. Dajmy jej jedną szansę. Co ty gadasz? Mickiewicz zajebiaszczo w tutu wyglądał! A jak ktoś wygląda ładnie w takiej sukience, to jest dobrą baletnicą!
Jajecznica z jajkami Sebastiana? Brzmi okrutnie! I niby co z tego ze, by takiej nie zjadła? Przecież to wcale nie oznacza, że, by takowej nie przyrządziła! Zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem Sebastian nie powinien uciekać od tej dziewczyny w ramach ratowania swych genitaliów! - Przestań być dla mnie taka chłodna, bo pomyślę, że się w we mnie zakochałaś. – Powiedział mrugając do niej znacząco i usiadł sobie całkiem niedaleko prostując nogi w kolanach. No dobra chciał ją wkurzyć chciał sprawić ze w jakikolwiek sposób zareaguję na jego zaczepki, bo jak powiadają, kto się czubi ten się lubi a od nienawiści do łóżka z baldachimem tylko jeden krok! Dobra to drugie sam wymyśliłem, lecz, czy to takie ważne? Sebastian spojrzał jej się prosto w oczy i uśmiechnął się delikatnie. - Ja przestane być taki pewny jak ty przestaniesz być taka zimna. – Odpowiedział ze swoistym spokojem zakładając ręce na klatce czy jak to się, inaczej opisuję. Wiecie, o co mi chodzi.. - Nic? Ukrywanie się w pokoju życzeń, gdzie główną atrakcją jest moja osoba nazywasz NIC ? – Zapytał z lekkim rozbawieniem. No i cóż mógł na to poradzić, że najzwyklej w świecie ta dziewczyna mu się podobała? Może nie pałał do niej jakimś wielkim uczuciem miłości i takie tam, ale mu się podobała i chciał pospędzać z nią trochę czasu nawet, jeśli za chwilę miał oberwać jakimś zaklęciem. Może robić co chce, byle, by jego genitalia ocalały!
E tam, nie zwiewaj jej, no plosię! Będzie już grzeczna i milutka, i normalna. Tak, może nie mówmy hop zanim nie przeskoczymy. Więc? Co by tutaj... Katarina z natury człowiekiem była podłym, wtrącającym się w nie swoje sprawy i dążącym do prawdy za wszelką cenę. Prawdy nie o sobie, a o innych. Dlatego tak trudno jest jej otworzyć serduszko i zrozumieć, że może ma jakieś malutkie szanse u Sebka? - Ahahahahahahaha! Nie – roześmiała się najgłośniej jak tylko potrafiło, chociaż to także nie było zbyt donośne. Uśmiechnęła się szyderczo i sięgnęła ręką do ramienia Sebastiana, poczym otrzepała mu ubranie. Po co to? Choćby tylko dotknąć tego uroczego ślizgona z nutką perwersji w głosie. Hehehe, dla niej to jest jak najbardziej ponad normalność, dlatego proszę nie komentować jej zachowań, dziękuję. Tak, tak od nienawiści do łóżka jest jeden krok, ale taka cienka granica dzieli te dwie rzeczy. I właśnie dlatego musi odbyć się w Pokoju Życzeń dziki seks! Hurra! - Nie jestem zimna, – zaczęła, odpowiadając uśmiechem na uśmiech - bo mnie rozgrzałeś - zakończyła, spuszczając lewe ramiączko wolno po ramieniu. Czy to jest zachęta, czy ja się mylę? Złapie haczyk? A raczej... stanik? Dobra, ja się nie odzywam! - Och, masz rację, kochanie – miał rozbawienie w głosie, hmm... interesujące. Byleby tylko zaraz nie wyciagnęła zeszytu i nie zaczęła notować jakiś kolejnych informacji na temat tego przezabawnego, przystojnego człowieczka! Dobrze, dobrze, ogar. Jeśli oberwie jakimś zaklęciem, to takim, które unieruchamia ofiarę. Dostała jakiegoś nagłego napadu skojarzeń i chęci do... Sam- Wiesz- Czego. Więc niech lepiej Sebek zaspokoi jej pragnienie, bo inaczej będzie źle!
Tak będzie grzeczna, milutka i miła a Sebastian z głupim pomaca się przez ścianę! Nie no spoko i tak już chcą go wykastrować, więc chyba lepiej, jak już przynajmniej zrobi z niego tą jajecznice! Właściwie to nawet będzie lepsze, bo to co inni chcą z, nim zrobić.. I to puchonka! Wierzysz?! Hogwart spada na psy a Puchoni przejmują władze nad światem, a za dwa dni dowiemy się, że Lordek Voldek wcale nie był Ślizgonem tylko w ciula wszystkich zrobił! Rety bredzę już naprawdę weście mnie ustrzelcie czy coś.. Sebastian spojrzał się na tą przepiękną dziewczynę, która to zaczęła mu składać niesłowne propozycję. No i co? No i oczywiście chłopak sobie wstanie i sobie pójdzie zostawiając ja samą… Hehe, spoko żartowałem! Sebastian zdążył złapać jej rękę w locie i przysunąć ją blisko tak ze chcąc czy nie musiała na, nim usiąść, by zachować jako taki komfort. Oj, tam w kabinach łazienkowych jest mniej miejsca i nie narzekają! - Rozgrzać skarbie to ja cię dopiero mogę, jeśli chcesz. – Szepnął namiętnie patrząc jej się w oczy i obejmując w pasie tak, by stworzyć jakieś prowizoria bezpieczeństwa. Splótł jej palce ze swoimi zaś drugą ręką złapał jej podbródek i namiętnie pocałował. Tak do dzieła pokemony! Nie , nie pokemony? No to może te… Teletubisie? Też nie? No to goł, goł pawer rengers!
Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Nikt nie ma umierać, zwłaszcza nie Sebek, bo po poprzednim poście stwierdzam, iż musi być gorąco! A jak nie, to robimy jajecznicę, z bekonem i móżdżkiem, mniam! Ja tam jestem wegetarianką, więc fe, ale Katarina? Ona nie, więc może sobie zjeść... Tak, tak już kończę. Normalnie gdyby Katarynka była chłoptasiem to by jej coś stanęło, no, ale nie jest na całe szczęście! Dobra dupa z niej i to wystarczy! A tak poza tym, to nie wiem, dlaczego była taka wredna dla wszystkich. Może dlatego, że kompleksy ma? Że nikt jej nie chce? Taaa. Znaczy... Nieeee. O tak, puchoni to zło! - A kto by nie chciał? – odpowiedziała po rozpalającym pocałunku Sebka. W ogóle była jakaś zdezorientowana, czy coś. A ramiączko jak spadło, tak jest opuszczone. Ale ono jej przeszkadza, chyba towarzysz musi je spuścić niżej! Bo musi, prawda? Jak nie, to ja mu rozkarzę! Ma być hot i będzie! Ja już tego przypilnuję! Goł, goł z pałą w ręce!
Sorry za długość i całego tego posta, po prostu nie mogłąm przestać się śmiać XDD
Nie wiem dlaczego znowu piszę posta dla ciebie w dziwnym nastroju, gdzie mam chore plany i śmieje się do głośników. Na cóż pomińmy wstęp, bo i tak wyszło gorzej niż zamierzał i przejdźmy do tego co jest, a raczej co będzie, o ile będzie no, ale będzie prawda? Bo jak nie to smuteczek i naślę na dziewczynę tą złowieszczą puchonkę i ją wykastruję! Chociaż właściwie nie wiem jak tego dokona, bo kastrować można (chyba) tylko mężczyzn no oczywiście pomijając te osoby co są jak dwa w jednym. Oni to są normalnie nie tylko samowystarczalni, ale są jak fasolki wszystkich smaków! Bierzesz patrzysz i myślisz „Oooo czekolada” Po czym jeszcze i już wiesz ze się myliłeś a zamiast czekolady jest całkiem nie miła niespodzianka… Chociaż czy ja wiem czy taka znowu nie miła? Może komuś, by odpowiadało jak, by jego partnerka miała członka? Ja oczywiście nie krytykuję, nie wnikam i nie komentuję. Każdy lubi to, co lubi i tyle. Chociaż twierdzenie, że „java jest dobra, bo działa na każdej platformie jest dobra to tak samo, jak twierdzenie, że seks analny jest dobry, bo działa w dwóch kierunkach.. Dobra nie ważne, ale, skoro już wspominam o seksie… Sebastian uśmiechnął się, bo przecież nie mógł oczekiwać lepszej odpowiedzi! Było to, jak wymarzony prezent pod choinkę! W końcu ta dziewczyna podobała mu się nie od dzisiaj i nie od wczoraj a teraz była na wyciągnięcie ręki, tylko dla niego i, chociaż zdawać, by się mogło ze tylko na teraz to chłopak zamierzał korzystać, ile się da, bo drugiej takiej okazji może przecież nie być! Szkoda, że nie jest jasnowidzem, bo w, tedy wiedziałby aby przedawkować viagrę, ale cóż stało się i będzie musiał z tym żyć aż do końca świata! Chłopak ponownie ją pocałował tym razem długo, z pasją i namiętnością pomagając jej tym samym zdjąć bluzkę i podkoszulkę tylko po, to by mieć dostęp do najczulszych punktów kobiety. By móc składać ciepłe pocałunki na jej szyi, przygryzać jej uchu i badać każdy jej cal ciała swymi ustami. Oddać się chwili i zapomnieć kim się jest i, po co. Czyli to, co tygryski kochają najbardziej, a raczej w tym wypadku powinno być to, co Ślizgoni kochają najbardziej. I nie ważne co będzie jutro, gdy w pokoju wspólnym się przypadkiem spotkają. Może to zmieni ich relacje na bardziej pozytywne, a może uznają ze to wcale nie miało miejsca. W tej chwili było to nie istotne! Chłopak całował ją i jej ciało namiętnie, lecz powoli, bo po się śpieszyć? Mają czas! „Nas nie dogoniat, bo to nie dla konia!” Z pałą w ręce? To znaczy się czyją? Nie żebym miał jakieś skojarzenia no ale…
Dziewczyna dotarła razem ze swoim towarzyszem pod Pokój Życzeń. Miała nadzieję, że nie będzie większych możliwości w dostaniu się do niego. Przez chwilę myślała o tym, co chciałaby wewnątrz zobaczyć, ale uznała że warto będzie dać wolną rękę chłopakowi tak, jak już wcześniej chciała. Ciekawe jak wyobraża sobie miejsce, gdzie będzie nago leżał z najlepszą przyjaciółką? Można było sklecić naprawdę ogrom możliwości, a wszystkie wydawały się kuszące. Najważniejsze było jednak, żeby skorzystali troszkę z wygody. No i dobrze, że nikt poza nimi nie mógł tam wejść w danym momencie. W innym wypadku na pewno nie jeden byłby zszokowany, że Prince – pan dupek, nauczyciel leży z gołą dziewczyną... I się na nią nie rzuca. Bo chyba nie miał zamiaru, prawda? Choć ostatnio coraz bardziej wątpiła w to, czy oni ze sobą wytrzymają nie idąc razem do łóżka. Dobrała się nimfomanka z seksoholikiem, świetna para. Chwila, no nie para. PRZYJACIELE! Ale to nie przeszkadzało Corin choćby w byciu o niego bardzo zazdrosną.
Przez całą drogę do PŻ jakoś nie zastanawiał się nad tym co chciałby tam zobaczyć. Szczerze? Jemu chyba wyleciało z tej upalonej łepetyny, że powinien sobie czegoś życzyć, bo przecież wiadomo jak sama nazwa mówi był to pokój ŻYCZEŃ. Mniejsza. W tym momencie akurat wizja pomieszczenia, w którym miel się zaraz znaleźć była odsunięta przez najdziksze fantazje, które po odejściu znad jeziora szturmem zaatakowały jego głowę i nie dawały spokoju. A byli przecież... no właśnie. Przyjaciółmi. Jak on śmie w ogóle dopuszczać do siebie tak sprośne myśli! O rany, ale ma ochotę ją złapać za ten piękny tyłek! Słucham? Racja, zapomniał o piersiach. Mimo,że dziewczyna uważała je za małe, jego strasznie kręciło to że idealnie mieściły się w jego dłoniach. Tj, nie żeby kiedyś próbował... A może próbował? Nawet jeśli nie na żywo, to w snach na jawie z całkowitą pewnością. Ach tak, stanęli właśnie przed pustą ścianą. Podświadomość Prince'a zadziałała już zanim zdążył powiedzieć 'sezamie otwórz się' czy cokolwiek innego. Oto przed nimi ukazały się drzwi do pokoju, w którym mieli realizować swoje kolejne dzikie pomysły i nikt im nie będzie mógł w tym przeszkodzić. Jeśli chodzi o Książątko, wyrzuty sumienia też nie miały tu czego szukać, bo znajomość z sumieniem zerwał już bardzo dawno temu. Droga wolna. Dupek do kwadratu pchnął drzwi i przepuścił damę przed sobą. W wejściu czekał już na nich puchaty dywan, sięgający ściany w której ulokowany był kominek. Po lewej stronie ukazał się im oczom sporawy, dość dobrze wyposażony barek, a na przeciwko stało wielkie łoże z kolumnami, z których spływały kremowe woale, w sam raz dla wyuzdanej burżuazji, której tylko jedno było w głowie. Podłoga była usłana różnych rozmiarów, kolorowymi poduchami, a gdzieś w tej stercie widniał... czarny pejczyk. Na jego widok Prince WzorowyNauczyciel Scott zrobił minę srającego kota, a zaraz potem przybrał swój najlepszy poker face, który miał opanowany do perfekcji. Spojrzał na Corin, która stała u jego boku i wzruszył ramionami: - Przy Tobie moja fantazja nie ma granic, mimo że cały czas trzymam ją na wodzy - uśmiechnął się szelmowsko i pociągnął ją za rękę, rzucając na łóżko. No tak, skoro trzyma ją na wodzy, to mozemy juz tylko się domyślać co by w owym pokoju się pojawiło bez utrzymywania jej w jakichkolwiek ryzach.
Ciekawe, jak wiele czasu upłynie nim zdają sobie sprawę z tego, że ich stosunki zdecydowanie nie są normalne. Nawet nie wiem, czy nie są chore, toksyczne. Czasem w końcu wyniszczała ją świadomość, że są tylko przyjaciółmi i nie może ani jemu ani sobie pozwolić na zbyt wiele. Ale możliwość namiętnego wpicia się w jego wargi, wplecenie palców we włosy i zejście drugą ręką na... Matko Corin zboczeńcu jeden jak zwykle tylko o jednym! A potem się dziwić, że dość często chodzi zarumieniona. Wstydliwa nimfomanka, tego to nie można zobaczyć wszędzie. Oj te fantazje. Dobrze znała ból prześladowania przez nie. Potrafił jej się śnić przez kilka nocy pod rząd – za każdym razem w innej sytuacji, ale często kończących się podobnie. Albo wielką miłością, albo wielkim seksem, albo wielką zdradą. Któreś z tego na pewno. Oczywiście trzeci sen wynikał na podstawie tego pierwszego. Ale to akurat była ta niemiła i niepozytywna wizja, która sprawiała, że przez kilka pierwszych godzin dnia starała się go unikać. Za trudne to było, by trwało dłużej. Kiedy otworzył pokój pierwsze co pomyślała to – matko, oni są po prostu stworzeni dla siebie, skoro on jej czyta w myślach. Dlaczego to do niej doszło? PUCHATY DYWAN Z PODUCHAMI! Jedno z jej ulubionych miejsc do tego typu czynności. Zajmowało wysokie miejsce w liście MGCUS - tak na zwała listę pt. „Miejsca, gdzie chcę uprawiać seks”. Znajdowało się tam też biurko w gabinecie nauczycielskim, mugolska winda, kabina prysznicowa i wiele, wiele innych, które wymieni jeśli ktoś ją kiedyś o to spyta. Widząc pejczyk... No ze śmiechu prawie zeszła na zawał. Tego się zdecydowanie nie spodziewała. - Szkoda... Jestem ciekawa, co bym tu zastała, gdybyś nie trzymał – Powiedziała chcąc być kusząca, ale w gruncie rzeczy nadal się śmiała. Oczywiście pierwsze, co jej przyszło do głowy to chęć podejścia i pooglądania nowej zabaweczki. Szkoda tylko, że nie pasował jej obecny strój do ów rzeczy... Ale w sumie i tak za chwilę nie będzie miała nic na sobie, więc co za różnica. Mogą się zaba... NIE! PRZYJACIELE CORIN PRZYJACIELE! A mimo to pozwoliła mu rzucić się na łóżko i speszyła się przy tym lekko robiąc chyba najlepsze, co można będąc przy takim mężczyźnie – spojrzała na niego takim wzrokiem, jakim patrzy się na Boga. Jakby był jakimś nadczłowiekiem, kimś cudownym, niesamowitym. Jakby cud tego, że od istnieje nie był możliwy do ogarnięcia przez jej zwykły umysł.
O jezus nikt sobie nawet nie wyobrazi jak go w tym momencie targały emocje. Miał ochotę wpleść rękę w jej włosy, a drugą błądzić po całym ciele. Wpić się mocno w jej wargi i generalnie wiecie, uprawiać dziki, głośny seks bez zahamowań. Oj ty niedobry chłopcze. Wiedział, że to złe.Bo było. Cholernie niestosowne i niemożliwe. Ale... Mówią przecież, że nie ma rzeczy niemożliwych prawda? To jaki w takim razie był haczyk? A no taki, że mimo tego, że są dla siebie stworzeni, wszystko się może popsuć. I wtedy nie będzie żadnego Corince, tylko samotna napalona Corin i samotny napalony Prince. Aż można im tylko współczuć. Ale czy nie byli właśnie w pokoju życzeń? W miejscu gdzie mogli zrobić względnie wszystko? W myśl zasady 'w pokoju życzeń się nie liczy', chłopak poczynił honory, zrywając ubrania z dziewczyny. - No, tak od razu lepiej - stwierdził posyłając jej jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów i położył się obok niej. Uniósł głowę do góry i ucałował ją delikatnie w zagłębienie w mostku. Tak po przyjacielsku, nie?
Ciekawe, czy gdyby oboje odrzucili wszelkie opory skończyłoby się tylko na szalonym seksie, czy może... Ta nić porozumienia między nimi, która łączyła ich niemal od pierwszych chwil powstania zamieniłaby się w łańcuch... Albo kajdanki z futerkiem, bo to zdecydowanie bardziej do nich pasowało. No, ale o tym się nie przekonają dopóki nie spróbują. A żeby spróbować... Któreś z nich musiałoby podjąć inicjatywę. I któreś by musiało przestać myśleć o tym, że w razie czego przestaną się przyjaźnić. - Dlaczego ja zawsze pierwsza jestem naga co? - Spytała fukając na niego i jak to miała w zwyczaju przymykając oczka, kiedy ją cmoknął. Robiła to niezależnie którą część jej ciała dotykały jego wargi. Podniosła się z pościeli i najzwyczajniej w świecie usiadła mu na udach wkładając łapki pod jego koszulkę i pozbawiając go jej niemalże od razu. Jak już ona prezentuje się w pełnej klasie to on też musi O! Ona też chce sobie popatrzeć.
I tu własnie był problem tej całej jego dupkowatości. On pierwszy jest do spontanicznych pomysłów. I pewnie, że chciałby z nią czegoś więcej spróbować! Ale do tego w życiu się nie przyzna. Prince Scott nie wiąże się z kobietami. Jest cholernym fiutem, który myśli tylko o jednym i nie przejmuje się tym, że może kogoś zranić. I tu właśnie sedno wszystkiego. On nie tyle co boi się, ale jest wręcz stuprocentowo pewien, że na wstępie by ją w jakiś sposób zranił. Nie wiem czy to by było coś błahego, czy może upaliłby się tak, że zapomniałby że w ogóle są ze sobą, ale wszystko sprowadza się do tego że prawdopodobnie jego nagie ciało zostałoby zmacane przez cudze ręce. Bynajmniej nie jego potencjalnej dziewczyny. Chociaż może jakby się postarał? Nie, nie. On się nie stara. Nie wkłada w nic żadnych uczuć. Obiecał to sobie przecież. Jedyną osobą, do której coś czuje jest Corin, a to co czuje to przyjaźń. I wszystko co robią jest po przyjacielsku, tak? To co w takim razie robią leżąc nago na łóżku? Poprawka. On leży, a Corin właśnie go... dosiadła. - Hmmm... Może dlatego, że nigdy nie mogę się doczekać kiedy te ubrania z Ciebie znikną i próbuje osiągnąć to najszybszą z możliwych dróg - pokiwał głową jakby na potwierdzenie swoich słów i przyciągnął ją bliżej, wdychając jej słodki zapach.
Ona też nie zrobi pierwsza ruchu. Może dlatego, że jest przeświadczona, że to zawsze nie wychodzi. Ale co jej się dziwić? W jej historii pojawił się mężczyzna, który miał na boku dziewczynę w ciąży. Mężczyzna podobny do Prince, którego rodzice pomagają jej bratu tracić pracę. Chłopak, który nie dość, że wyjechał bez słowa to jeszcze zabił jej najlepszą i jedyną wtedy przyjaciółkę. No i Finn, który nie mógł pozostać bezimienny, bo to właśnie przez niego nie chciała teraz spróbować przede wszystkim. Ponieważ był jej ukochanym przyjacielem. Życie by za niego oddała. Na korytarzach udają, że siebie nie widzą, a ona nie jedną noc przepłakała z powodu tego, jak to okropne było go stracić. Corin wiedziała jak to jest. Przecież miała ten sam problem z natury seksualnej. I nie raz zdradziła kogoś z kim był ale... Zawsze uważała, że kiedy się zakocha, to będzie w stanie się powstrzymać – przecież nie jest zwierzątkiem. Zresztą, gdyby przypadkiem ze swojego ukochanego zrobiła uzależnionego od seksu człowieka, to przecież nie trudno by było wysłać szczurka z karteczką „Choć do pokoju życzeń w tej chwili, bo mam na ciebie ochotę” i heja nawet kilka... Kilkanaście razy dziennie. Matko, wykończyliby siebie nawzajem. - Co ja z tobą mam – Westchnęła niby tak, jakby ta sprawa była dla niej wielkim problemem po czym się zaśmiała. Zbliżyła się do niego jednocześnie przestając go „dosiadać” i rękami zajmując się zdjęciem jego spodni. No bokserki to już mu zostawiła do własnej dyspozycji. Może w nagrodę dostanie striptiz? - Spotkałam ostatnio taką jedną dziewczynę... Lynnette... - Zaczęła spoglądając na niego i będąc bardzo ciekawa, co jej kochany Prince powie na ten temat. Z tamtą się rozmówiła, ślizgonka nagadała, że Scott jest seksowny, a Corin się wymsknęło, że jest według niej nieatrakcyjnym gejem, który ma kogoś i lubi bawić się kobietami. Ehehehe... Księciunio nie musiał o tym wiedzieć, więc to przemilczmy.
Jak pani sobie życzy tak będzie. Widząc, że dziewczyna zostawiła go w samych bokserkach, nie chciał być gorszy i natychmiast musiał dołączyć do klubu nagich półbogów. Kocim ruchem złapał ten pejczyk co tam sobie beztrosko leżał i strzelił nim o udo. Niestety nie udało mu się stłumić parsknięcia, bo szczerze powiedziawszy ten ruch nie był do końca przemyślany, a on poczuł się trochę dziwnie, gdyż zazwyczaj to kobiety wykonywały takie wariacje dla niego. No nieważne. Jakoś to stłumił w zarodku i kontynuował dalej, powolnymi ruchami zdejmując bokserki. Szkoda, że nie było muzyki, bo chętnie porwałby ją do tańca nagich ciał. Już rozebrany klęknął przed nią i ujął dłońmi jej stopę, której złożył całusa, a potem powoli zaczął zataczać kółka językiem na zewnętrznej stronie. Przesunął dłońmi sprawnie i stanowczo po jej łydce i po udzie, zatrzymując ręce na pośladkach, za które nie mógł się powstrzymać, musiał złapać. Dość mocno. Słysząc jednak wzmiankę o Lynette, zupełnie został zbity z tropu, co sprawiło że rozluźnił nieco uścisk. Przesunął się teraz do góry, tak żeby móc spojrzeć na nią z góry i jednocześnie przyprzeć ciałem do łóżka tak żeby jedyny ruch jaki mogła wykonać był ruchem głowy, poświęcającym uwagę jemu. - Taak? - uniósł brwi czekając aż powie coś dalej. Lynn... Przebiegła istotka, której cięty język na ich spotkaniu w Hogsmeade sprawiał, że czuł się naprawdę TWARDYM facetem. Uhhh. O tym właśnie mówiłam. On ma okropną słabość do pięknych kobiet. Jednak teraz całą swoją uwagę skupiał na Corin i ani myślał rozważać o kimś innym, dlatego dość niechętnie poddał się rozmowie na ten temat, jednakże był zaintrygowany tym co jego śliczna przyjaciółka ma mu do przekazania.
Oczywiście patrzała na niego z ogromnym podziwem. Oj chętnie by się zaangażowała w dalszą część rozbierania go... Ale jeszcze nie wytrzymałaby i co wtedy? Źle by się to skończyło i to bardzo. Ledwo się przytrzymała, żeby nie śmiać się, kiedy to tak niefortunnie użył pejczyka. Czasem potrafił być naprawdę słodziutki. Bo w jej mniemaniu akurat ta mina, która pojawiła się na jego twarzy była co najmniej urocza! Podskoczyła lekko, kiedy złapał ją za tyłek. Zaraz potem zamruczał jednak jak dojrzała kocica, która ktoś bardzo intensywnie pieścił. Wplotła palce w jego włosy bawiąc się delikatnie kilkoma kosmykami. Zauważyła, że temat Lynnette wywołał na nim reakcję, ale nie była jakaś gwałtowna, więc Corin zbytnio się tym nie przestraszyła. Przyparto do łóżka przełknęła lekko ślinę. Cholera jasna... Miała nadzieję, że nie widać po niej aż tak bardzo, że się podnieciła. Ta... Jak mogłaby to ukryć, skoro jest naga? Uh, cholerny organizm, którego nie można w pełni skontrolować. - Lubisz ją? - Spytała w dość dziecinny sposób, ale jednak oddawał wiele uczuć. Widać było, że Corin jest dość niepewna jego odpowiedzi i ciekawi ją to bardzo. Sama również niechętnie myślała teraz o tej dziewczynie, dlatego postanowiła, że zaraz po jego odpowiedzi zakończy temat. Cokolwiek powie... Chyba. Uniosła głowę cmokając go w czubek nosa.
Oblizał wargi kiedy zobaczył jaki wpływ wywarło na niej złapanie za tyłek. Tak, to że dół zasłaniało ubranie było dobrym posunięciem, bo jego reakcja rzucała się już za pierwszym spojrzeniem. Przerąbane być facetem, ale cóż on może. Zwłaszcza, że jego ciało przywarło do pięknej i niewinnej - no przynajmniej w jego mniemaniu - Corin. Jego ulubienicy, zabaweczki na wyłączność, której nikt nie mógł mu odebrać, bo inaczej by zabił. Och jakże mu teraz było dobrze. Nie przejmować się niczym, myśleć tylko o niej. O tym jaka jest piękna, zgrabna, a nade wszystko seksowna. Kiedy tak myślał sobie o swojej PRZYJACIÓŁCE, wymsknęło mu się nieoczekiwanie: - No, seksowna jest - tak się akurat niefortunnie złożyło, że była to odpowiedź na pytanie zadane wcześniej przez dziewczynę, a on... On odpowiedział na nie z niezwykle żarliwym entuzjazmem. Ups. Coś jednak w tym było. Lynnette była pewnego rodzaju wyzwaniem dla niego, a każde takie wyzwanie było dla niego niezwykle seksowne. Koniec końców jedna odpowiedź była określeniem dwóch dręczących go dylematów. Z tym, że jeden z nich znajdował się właśnie z nim na łóżku, co mogło być nieco frustrujące. Spojrzał spod przymrużonych oczu, czekając na reakcję brunetki. Domyślał się, że zdołał zburzyć ich intymna chwilę, więc żeby wybrnąć rzucił: - No... bo jest prawda? - mistrzem dyplomacji Książątko zdecydowanie nie było. Taktowności za grosz także nie miał. Nie pozostawało mu więc nic innego jak obserwować twarz dziewczyny, w oczekiwaniu na odpowiedź.
Piękna na pewno była – szczególnie, kiedy pozbyła się znamienia zajmującego prawie jej cały policzek. A czy niewinna... Kiedyś tak. I dalej na pierwszy rzut oka wydawała się być grzeczną dziewczynką, którą trzeba głaskać i się opiekować, bo w końcu mało jej brakuje do bycia takim mały, nieporadnym szczeniaczkiem. Ha, szczeniakiem. Fajne stwierdzenie kiedy doda się do tego fakt, że jest wilkołakiem. Ale mniejsza o to, skoro ten fakt poza nią jest znany tylko dwóm osobą. A Prince do nich nie należy, więc lepiej o tym nie myśleć. W sumie chciała mu powiedzieć i to nie raz... Ale zawsze udawało jej się na szczęście powstrzymać. Był dla niej najważniejszy, dlatego nie musi o takim czymś wiedzieć. Jego odpowiedź zdecydowanie zbiła ją z tropu. W pierwszym momencie przecież zareagował troszkę z niezadowoleniem, że wspomniała o Lyn. A teraz taki entuzjazm... Już chwilę później było widać, że jest niezadowolona. Miała nie ciągnąć tematu... Ale jak to ona rzadko dotrzymuje swoich wcześniejszych postanowień. W miarę możliwości zrzuciła go z siebie zmuszając, żeby położył się obok. Następnie usiadła oczywiście tyłem do niego i prychnęła cicho. - Jasne, strasznie jest seksowna... - Powiedziała z wyraźną ironią - czemu z nią teraz nie leżysz w łóżku? - Mruknęła oglądając się na niego spod byka. Dobra, nawet gdy jest zła to tak naprawdę wyglądała słodko ze zmarszczonym noskiem i wzorkiem, który mówił „Gdyby mogła zabijać spojrzeniem, to leżałbyś martwy!”.
No tak, czyli było tak jak z góry założył. Tylko szkoda, że doszedł do tego wniosku trochę po niewczasie. Udało mu się zepsuć cały fajny nastrój, a jego męskość z rezygnacją schowała się w sobie. Oj Prince, Prince. Zanim zdążył zareagować Corin siedziała odwrócona do niego tyłem, a on mógł jedynie podziwiać jej smukłe plecy, co też w duchu robił. Przez chwilę zastanawiał się jak mógłby złagodzić sytuację, ale uznał że to nie będzie miało sensu. Jeżeli panna Somerhalder się już na coś uprze to nie ma zmiłuj. Zwłaszcza kiedy patrzy się na niego wzrokiem seryjnego zabójcy. Ale chwila, co on takiego powiedział... Są przeciez przyjaciółmi! Może robić co chce. Może mu się podobać każda ładna laska i ma prawo ją podrywać i z nią świntuszyć. Co innego jego panna obrażalska. Nie dopuszczał w ogóle do siebie myśli żeby mogła sobie z kimś flirtować, kto nie miałby na Imię Prince i nie uczył w Hogwarcie. Jego egoistyczna natura często dawała o sobie znać. Jednak w tym momencie tak bardzo chciał się znowu do niej wtulić... Wstał i objął ją mocno ramieniem, w nadziei że nie będzie się mu wyrywać. Nawet jeśli, to był to jeden z jego żelaznych uścisków, więc bidula nie miała najmniejszych szans. - Corin... - wymruczał jej do ucha. - Nieważne jak seksowna byłaby Lynn, czy którakolwiek inna... To Ty jesteś moją seksbombą i... - 'mam ochotę się z Tobą ostro gzić' krzyczał mu rozum - to z Tobą chcę spędzić resztę życia w tym łóżku - dodał jednak zamiast tego i ucałował ją leciutko w ramię. To co powiedział było słodkie. Za słodkie jak na niego, więc nie będę zdziwiona jak brunetka podejdzie do tego dość sceptycznie. Ale na jego obronę dodam, że oprócz tego co czuł w spodniach to było to co czuł w serduszku, ale nigdy, przenigdy się do tego nie przyzna. Przecież jest dupkiem!
Znał ją dobrze, więc raczej nie mogło być inaczej. Chcąc nie chcąc ta dziewczyna potrafiła być naprawdę bardzo zazdrosna. Ale miała taką zaletę, że może gdyby znalazł sobie jakąś pannę to wydrapała by jej oczy, na niego się obraziła... Ale i tak uważałaby, że to przede wszystkim wina tamtej żmii a jemu trzeba wybaczyć, bo jest grzeczny! … No prawie grzeczny. Corin wgłębi duszy uwielbiała ten fakt, że Prince naprawdę widzi w niej przede wszystkim kogoś, kto należy do niego w całości. Nawet, jeśli miałaby już nigdy więcej nawet nie rozmawiać z innymi facetami to było warto – w końcu wtedy on był zadowolony, a to sprawiało, że i ona się cieszyła. Matko, kompletnie jak pan i władca ze swoją ulubioną służącą. Ale skoro obu się to podobało, to co za problem? Choć myślała nad tym, czy by kiedyś na jego oczach nie poflirtować z kimś. Marzyła, żeby zobaczyć jego zaborczą reakcję na żywo! Nie próbowała się wyrywać. Po prostu patrzała na niego oczekując błagania na kolanach o wybaczenie. - Jesteś zdecydowanie za uroczy, żebyś mógł być prawdziwy – Powiedziała, ale czuła strona jego charakteru stanowiła jedną z jej słabości. Dlatego wyciągnęła dłoń kładąc ją na policzku chłopaka i delikatnie głaskając. Opuściła ją na jego podbródek, za który pociągnęła przybliżając chłopaka do siebie i wpijając mu się mocno i namiętnie w wargi kompletnie jak nie przyjaciółka... Oni powinni nie mieć prawa używać tego słowa!
On zawsze był tym niewinnym. Jeżeli nastąpiłaby wcześniej opisana sytuacja, uznałby to jedynie za jakieś wielkie nieporozumienie. Jednak istniało pewne ustępstwo od tego nawyku, a ten kruczek w jego toku myślenia zaczynał się na C, a kończył na N. Albo A. Jak kto woli. Powiedziała, że jest za uroczy żeby był prawdziwy? Chyba więcej prawdy niż ona dzisiaj usłyszała nikt nigdy z niego nie wycisnął. Rany boskie, nawet tortury by zniósł byleby nie opowiadać o sobie albo jeszcze gorzej - o tym co czuje. Jego ego i napuszona, męska duma zostały właśnie podwójnie urażone. Już otwierał usta żeby coś powiedzieć, kiedy został zupełnie wytrącony z równowagi. Jego zmysły szalały i kompletnie już nie wiedział co ma w tej chwili myśleć. Ojej. Tak mu dobrze! Odpowiedział na pocałunek mocniej wpijając się w jej wargi. Jedną ręką przyciągnął gwałtownie jej ciało do siebie, a drugą wplótł we włosy i złapał mocno, jakby całym sobą wołając 'więcej, więcej!'. W jego głowie załączyła się pewna czerwona lampka, którą zdecydował się ignorować. Zupełnie jak upierdliwa kontrolka rezerwy w mugolskim samochodzie. Niby świeci, a jeszcze długo na niej przejedziesz. Bywa. Mimochodem wspomnę tylko, że ta kontrolka była od tego co miało najmniejsze znaczenie w umyśle pana Scotta, czyli od sumienia które zdawało się wrzeszczeć: Ty cholerny kretynie, jesteś nauczycielem, a ona uczennicą!
Dobrze wiedziała, że ma problem z opowiadaniem o swoich uczuciach. Ale z tego co kojarzyła dużo trudniej było wycisnąć z niego coś o przeszłości. I ta trudna sztuka też jej się swego czasu udała. Co ta dziewczyna ma w sobie takiego? W każdym razie w tym momencie jej celem nie było urażenie go. Raczej powiedzenie mu, że jest tak wspaniały, że powinien nie istnieć. A skoro istnieje, to jest to niepojmowalne dla zwykłego ludzkiego umysłu. Dobrze, że nie udane hasło przyćmiła tym pocałunkiem, którego po prostu nie mogła sobie odpuścić, dała się ponieść emocjom. I bardzo dobrze, bo to było uczucie, za które warto przypłacić życiem. Usiadła na nim okrakiem w pełni przywierając do niego, a on ją jeszcze bardziej przycisnął... Musiało to być dla niego naprawdę miłe doznanie szczególnie, że była naga. Ale tak naprawdę w tym momencie ją przede wszystkim odchodziły jego wargi. Choć jej dłonie również były bardzo zaangażowane w całą tą czynność wodząc po jego plecach. W pewnym momencie pocałunek przeszedł nawet we francuski, a ona całkiem instynktownie podrapała go po plecach parę razy jednocześnie wodząc po nich bardzo delikatnymi opuszkami. Skrajności było w tej dziewczynie pełno.
W tym momencie miał ochotę uciec z nią gdzieś, zrobić coś szalonego, byle nie tu w Hogwarcie. Boże, jak dużo, a zarazem mało ich ograniczało. Nie był w stanie tego pojąć. Jego umysł wariował, a pocałunki stawały się coraz mocniejsze, coraz bardziej namiętne. Ręce błądziły po jej nagim ciele, ale uścisk nadal był mocny, jakby oznajmiał wszem i wobec że jest tylko jego. Czerwona lampka jednak zaczęła coraz mocniej świecić, a on w pewnym momencie się oderwał od dziewczyny i z szeroko otwartymi spojrzał na nią. 'Nie możemy!' chciał powiedzieć, jednak z jego ustwydobyło się jedynie: - Pieprzyć! I wrócił z powrotem do pocałunków. Przewrócił ją na łóżko i przytwierdził swoim ciałem do miękkiego materiału. - Co Ty ze mną robisz dziewczyno... - jęknął mocno łapiąc ją za szyję i wpijając się wargami w jej usta. Powoli pocałunkami zaczął naznaczać jej szyję, obojczyk aż zaczął schodzić niżej.
Coś szalonego najwygodniej robiłoby się poza terenem Hogwartu. Nikt by im nie przerwał, nikt by ich nie nakrył w momencie, kiedy odwalałoby im już do reszty... Albo gdyby robili coś zdecydowani przyjemniejszego. Na przykład coś podobnego do tej chwili... Tylko, że Prince miałby na sobie czarną obróżkę z kolcami... Matko, Corin ty potworze! Hm... Ciekawe co by chłopak o tym pomyślał, gdyby offem przedstawiła mu swoją wizję. Pieprzyć... Wszelkie ograniczenia, czy ją? Tak czy inaczej ta sytuacja jednoznacznie zmierzała do upragnionego przez nich oboje końca... Ale ten koniec nie powinien nastać. Są przyjaciółmi... PRZY-JA-CIÓŁ-MI. On podrywa wszystkie dziewczyny na około, a Corin miała się nigdy więcej nie zakochać, a ponadto nie pakować w związek bez przyszłości! Nie widziała tak czy siak potrzeby nic mówić. Bo jaki to ma sens? A nawet gdyby chciała, to zamiast słów z jej ust wolał uciekać głośny oddech... Mruczenie kiedy zszedł na niższa partie jej ciała. Czasem cichy jęk, kiedy trafiał w upragnione i wrażliwsze miejsce... A sama w tym czasie dłońmi zahaczyła o materiał bokserek wyraźnie chcąc go uwolnić od ciasnoty. Cholera jasna... Dlaczego nie mogła mieć silniejszej woli? Dlaczego nie może teraz po prostu go odepchnąć zamiast jedną dłonią bawić się jego torsem, gładzić skórę i rozpoczynać zajmowanie się bardziej wrażliwymi sutkami?
Kurka, jego męskość przybrała rozmiary monstrum i nie zareagowałaby nawet na komendę 'spocznij'. Mówiąc 'pieprzyć' miał na myśli... No właśnie w sumie jakby się zastanowić wiele wtedy miał na myśli. Ją? Jasne, że by chciał, mimo że to nie powinno się dziać. Wiedział, że prawdopodobnie każdy scenariusz potoczy się niezbyt korzystnym świetle dla ich przyjaźni. Mogą stracić siebie albo zyskać. Wybór już należał do nich. Ale czy Prince byłby gotowy porzucić swoje nawyki i postawić wszystko na jedną kartę? To było dobre pytanie, nad którym zdecydowanie nie miał ochoty teraz rozprawiać. Wszelkie ograniczenia? Właśnie zadecydował. Moralny impotent, bo co to moralność? Otóż to. Taki był i zawsze szedł na żywioł. Mimo, że nie zawsze wszystkie jego wybory w przyszłości były korzystne, to jednak każdy z nich wspominał miło. A teraz stuprocentowo było nawet więcej niż miło. Jego usta czuły słodki smak jej skóry i powoli, acz nieuchronnie zbliżały się do meridum. Celu, do którego zazwyczaj usta w tę stronę zmierzają. Ach, niedobry, niedobry. Zanim jednak cokolwiek zrobił, przerwał na chwilę i spojrzał na mruczącą Corin jakby szukając w jej oczach zezwolenia. Czy dobrze robił? No nie miał pojęcia, więc postanowił zapytać: - Dobrze robimy? - jego pytanie było banalne i w liczbie mnogiej. Jakoś tak nie mógł zapytać jedynie we własnym imieniu, bo... Kurde, wiedział że nie powinni tego robić. Przyjaciele. PRZYJACIELE. NO DO CHOLERY JASNE P-R-Z-Y-J-A-C-I-E-L-E! Czy do niego trzeba mówić po chiński? Nie, tylko za często do rozmowy wtrąca się jego drugi móżdżek. I jeszcze coś. Dzisiaj już drugi raz odezwała się w nim ta czuła strona. Niedobrze! Ale nie mógł zrobić nic co mogłoby skrzywdzić jego kochaną dziewczynkę. Nawet jeżeli oboje czerpaliby z tego w tej chwili samą przyjemność.
On skuszony. Ona skuszona. On prawie nagi. Ona naga. Więc gdzie pojawia się jakakolwiek przeszkoda? W rozumie oczywiście, bo ten zawsze musi się wtrącać w niewłaściwym momencie i psuć całą zabawę. Ale czasem warto być mu wdzięcznym, bo może uratować naprawdę sporo. Choć w jej przypadku rzadko się to udawało, bo działała spontanicznie i nigdy nie starała się myśleć nad swoim działaniem. Wtedy zdawało jej się, że wszystko kończy się dobrze, ale też czasem żałowała. Nie można mieć wszystkiego... Choć w tym momencie to wszystko, co ważne wydawało się być na wyciągnięcie ręki. Przecież chłopak, którego śmiało można nazwać „pan ideał” - wredny, napalony i poniekąd czuły, jest nad nią i właśnie się do niej dobiera... Żesz cholera przyjaciel, nauczyciel, starszy sporo. Ale może warto byłoby jednak postawić wszystko na tę jedną kartę? Zaufać, że wyzbędzie się nawyków dla niej... Nie, nie będzie po raz kolejny pakowała się w związek pt. „Może się z czasem zmieni?”. Tak się pakują żony, które potem są bite i tyranizowane. Książątko oczywiście czegoś takiego by nie zrobił, ale złamane serce widząc zdradę sprawiłoby podobny ból zawiedzenia się na kimś. - Nie – Odpowiedziała na jego pytanie krótko, konkretnie, bez przemyślenia, szczerze. Obserwowała cały czas jego wyraz twarzy. Uśmiechnęła się delikatnie wiedząc, że w pewnym sensie tym razem ona zniszczyła to co mogło się wydarzyć. To dobrze, chyba... - Im dłużej nie możesz się dobrać na dół tym dłużej będziesz musiał mnie znosić – Wytknęła język w jego stronę chcąc się z nim poprzekomarzać, ale z drugiej strony trochę było w tym racji. Bo przecież to mogło wszystko przekreślić... Ah, ileż będzie jeszcze o tym myśleć? Zaczynała się już powtarzać bla bla bla.