Chyba najfajniejsze pomieszczenie w całym Hogwarcie. Wystarczy coś sobie wymarzyć, a już to mamy. Niestety, nie można tam wyczarować jedzenia, ani picia, także jeśli chce się przygotować romantyczną kolację, posiłek trzeba przynieść samemu. Jedną z większych zalet jest, że gdy jesteś w środku osoba która nie wie czymś stał się dla ciebie ten pokój nie może dostać się do środka. Aby pojawiły się drzwi, przez które można wejść, należy przejść trzy razy wzdłuż ściany, myśląc o odpowiedniej rzeczy.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
Nie zwróciła uwagi na Connie, a zabrakło jej pomysłów. - Protego! - krzyknęła ponownie, po czym odrzuciło ją w bok - Ja też mam prawo o nim tak mówić! Mam takie samo prawo wspominać twoją matkę, czy ojca, jak ty, idioto! Dziewczynki mu się zachciewa niby, tak? To już nie wystarczy mu jedno oddane dziecko?! Niby wiesz, kiedy ja kłamię, ale kiedy ojciec wciska ci jakieś kity to tego nie zauważasz? Zastanów się trochę, czy ojciec nie wmawia ci jakiś głupot! Zastanów się, czy warto wierzyć stuprocentowo jakiemuś śmierciożercy!
- Nie wiesz nic o czarnej magii! - krzyknął i zamachnął się różdżką tak, że dało się słyszeć świst. Chciał już rzucić zaklęcie niewybaczalne, ale nie chciał tego zrobić, coś go blokowało, tylko sam nie wiedział co, chciał żeby Auri dołączyła do drużyny "Niespełnionych Śmierciożerców" jedynym wyjściem było przekonać ją do siebie. - Auri, skąd wiesz tyle o moim ojcu i skąd wiesz że jest śmierciożercą? Skąd wiesz że mam coś zrobić? - zapytał się na spokojnie oddając Connie różdżkę. - Kochanie, nie rób Jej nic. - powiedział, wiedząc do czego Connie jest zdolna.
Spojrzała na Briana robiąc swoją niesamowicie rzadko używaną minkę zbitego psa. - Tylko lekko ja uszkodzę? - Bardziej spytała, niż oznajmiła ujawniając w swoim głosie prośbę. Uznała jednak, że nie ma co kombinować. Schowała różdżkę do tylnej kieszeni i spojrzała na Auri. Zbyt podobna do Briana. Dla ślizgnoki wszystko było jasne. Tylko czy ona mu to powie? - Zostawić was samych? - Spytała chłopaka szeptem, lekko się przy tym uśmiechając.
Westchnęła i rzuciła różdżkę gdzieś w kąt. Wolała, by była ona jak najdalej od niej, by nie musiała mówić już ani jednego zaklęcia. Zaczęło jej się kręcić w głowie, oczy stały się szkliste. - Mam dość.. ja chce do cioci.. Do mamy! - spojrzała na Briana - Nic nie rozumiesz, a ja nie wiem czy powinnam ci mówić. Chyba nie powinnam.. Wladimir sobie tego najwyraźniej nie życzył. - usiadła na podłodze. Schowała głowę w kolanach i oplotła je rękami. - Ja chce do cioci.. Nie powinnam z tobą rozmawiać, a ty nie powinieneś się tu zjawiać.
- Nie, bo gdzieś sobie pójdziesz i koniec pięknego snu którego jesteś główną bohaterką. - szepnął uśmiechając się. Pocałował Connie i spojrzał na Auri, dziewczyna zwyczajnie coś kręciła i ukrywała, był tylko ciekaw co i z jakiego powodu. Był też ciekaw czemu tak nienawidzi go i jego ojca... No i skąd ona wie o jego matce i ogółem o rodzinnym zajęciu?! Po chwili zobaczył co dziewczyna robi. Podszedł do niej i delikatnie podniósł Jej bródkę i popatrzył w oczy. Po chwili otarł łzy. Czuł się tak samo jak ona. Odrzucony, zawiedziony, przestraszony. - Auri, ja rozumiem i chyba wiem o co Ci chodzi... - powiedział patrząc na Nią. Przytulił ją i wyszeptał. - Wiem że jesteś moją siostrą. - powiedział tuląc Ją.
Spoglądała na nich. Czuła, że zdecydowanie nie powinna tu teraz siedzieć. Ale skoro Brian tego sobie życzył. Słodki był... A ona naprawdę rzadko kogoś tak oceniała. Słowo zarezerwowane było tylko dla jej obiektów westchnień. Czy to możliwe, że rzeczywiście poczuła coś więcej? Nie miała pojęcia. Jak na razie był dla niej jak najlepszy przyjaciel. Za dużo tego na przyjaźń, a na miłość... Jeszcze się zobaczy. Wycofała się, żeby dać im szansę na szczerą i luźną rozmowę. Usiadła na łóżku i postarała się na nich nie patrzeć i nie podsłuchiwać za wszelką cenę. Ale coś nie wychodziło.
Odepchnęła go. Odruchowo, nie miała tego w zamiarze. Zerwała się na równe nogi i chciała odsunąć się, jednak wpadła na jeden z foteli. Przewróciła się znowu na podłogę tym razem nie miała zamiaru wstać. Westchnęła. - Bliźniaczką.. Kurcze, nie potrzebnie do ciebie podchodziłam. - przygryzła dolną wargę - Wiecie co? Zostawię was samych. Skoro już wszystko jest wyjaśnione nie ma sensu, bym dłużej tu zostawała. Jestem zmęczona. Naprawdę. - uśmiechnęła się do nich smutno i wybiegła z pokoju.
Upadł na podłogę. Dziewczyna była dość silna. Spojrzał na Nią z niedowierzaniem. Najpierw mówi że go tak po prostu zna bo się o nim mówiło, a teraz wyskakuje mu z bliźniaczką. Oskarża jego ojca o bycie śmierciożercą, a chwile przed rzuca na swojego brata bliźniaka zaklęcie niewybaczalne. To wszystko było chore. Gdy dziewczyna wybiegła nawet Jej nie gonił, był w zbyt wielkim szoku. Poszedł i rzucił się na łóżko obok Connie, patrząc w sufit. - Od dzieciństwa marzyłem żeby mieć jakieś zaginione rodzeństwo, blixniaka, albo bliźniaczkę, a teraz gdy się okazuje że mam takowe to to najzwyczajniej w świecie wybiega, a wcześniej próbuje mnie zabić. - powiedział i spojrzał na Connie. - Wiesz co, Wy dziewczyny jesteście dziwne, ale za to Cię k... tak bardzo lubię. - powiedział próbując uniknąć magicznego słowa "kocham". Po chwili zauważył różdżkę którą jego siostra rzuciła w kąt. Nadal tam leżała. Szybko wstał i po nią poszedł. Byłą piękna. Podniósł ją i wrócił na miejsce. - Tak mnie nienawidzi, że aż różdżkę zostawiła, żeby nie czułą pokusy uśmiercenia mnie. - powiedział patrząc na Connie i się uśmiechając. Po chwili zaczął Ją całować, dość romantycznie, ale bardziej dla sprawienia Jej przyjemności.
Wysłuchała go w ciszy, to uznała za najlepsze i jak dla niej najbezpieczniejsze. Sama uważała, że to wszystko jest zbyt pokręcone. Zdecydowanie wiele pytań pojawiało się w jej myślach, a co dopiero w głowie Briana. Przyglądała mu się. Było jej go na prawdę żal. Sama by oddała wszystko za bliskich, a on akurat musiał mieć takich nietypowych. Zapewne cierpiał, ale to dziwne, że łzy nie poleciały mu po policzkach. W końcu był przeciwnie do niej, bardzo uczuciowy. I to była jedna z rzeczy, które w nim lubiła. Kiedy uniknął słowa na "k", trochę się zdziwiła, zakłopotała i zasmuciła jednocześnie, ale jako dość dobra aktorka postarała się nie zmieniać wyrazu twarzy, nie pozwolić by wpłynęło na nią chociaż jedno z tych uczuć. Odwzajemniła jego pocałunek, dosyć namiętnie, ale jednocześnie lekko. - Była zdenerwowana. Na pewno tak właściwie nie chciała ci zrobić krzywdy. Może się nie znam na takich sytuacjach, ale niektóre dziewczyny takie są. Tracimy nad sobą panowanie, mieszamy dokładnie każde słowo, aż w końcu po prostu uciekamy, żeby nas nadmiar emocji nie rozsadził - Pogłaskała go wierzchem dłoni po policzku. Po czym po prostu go przytuliła do siebie, przy okazji "niuchając" jego kark. - Może powinieneś za nią pobiec? - Szepnęła cichutko, wprost do jego ucha.
- Niee, jeżeli jest moja bliźniaczką, to woli wszystko przemyśleć samemu. - wyjaśnił Jej i zaczął znowu całować. Po chwili jednak przerwał i spojrzał Jej prosto w oczy. - Czy nam się to kiedyś znudzi Kochanie? - zapytał się wracając do całowania. Był ciekaw, jakby zareagowała gdyby powiedział "dlatego Cię kocham", ale wolał na razie nie ryzykować, jeszcze nie teraz, może kiedyś, przy okazji jakiejś sytuacji Jej to powie...
- Tak czy siak będziesz się z nią musiał spotkać. Przecież nie będziesz do końca życia trzymał jej różdżki - Odpowiedziała mu jeszcze i poczęła odwzajemniać każdy z pocałunków. Zrobiła lekko niezadowoloną minę kiedy się chwilę później odsunął. - Myślę... Że... Nie - Wysapała między kolejnymi pocałunkami, ciągnąc go jak ostatnio na siebie. Wtedy kanapa, teraz łóżko. Ciekawie dosyć się to wszystko rozwija. Kto by pomyślał, że zaledwie kilka dni temu on oddałby wszystko za Francesce, ona za Namiego (chociaż pewnie dalej tak było, ale wolała o tym nie myśleć), a teraz są coraz bliżej. Najgorsza jednak była myśl o pogorszeniu ich stosunku, kiedy się okaże, że jednak nic więcej miedzy nimi nie ma poza jakiegoś tam rodzaju pożądaniem.
Cały czas się całowali, ale Brian myślał czy powiedzieć wreszcie Connie że Ją kocha? Postanowił jednak poczekać żeby Ona zrobiła pierwszy krok, ale znając życie, trwałoby to wieczność. Spojrzał Jej prosto w oczy nie zwracając uwagi na to co poza nimi. - Wiesz, może i źle że to mówię, ale jesteś dla mnie kimś o wiele więcej niż przyjacielem, o wiele... - powiedział ponownie i pocałował Ją. - Składając wszystko w jedną całość można powiedzieć że czuję do Ciebie o wiele więcej niż przyjaźń. - powiedział i ponownie całował Connie, tym razem obrócił się i to on był na dole. Przecież był cięższy od Connie, co prawda ważył nie całe 54 kilogramy, ale i tak był pewnie cięższy od Niej.
Connie się nie przyzna ile waży, bo kobiet się o takie rzeczy nie pyta (xD). Wpatrywała się w jego oczy niesamowicie zdziwiona, że on na prawdę to powiedział. Czy powinna wziąć to na poważnie? A jeśli tak, to czy to ma jakikolwiek sens? Zdradzi go pewnie prędzej czy później, nawet nieświadomie. Albo do niego wróci wszystko to, co widział wcześniej w puchonce. Jej zdaniem nie warto było od początku się nawet zaprzyjaźniać z Gryffonem, a jednak to zrobiła. Może próba tym razem się opłaci? Jak widać było bardzo wiele pytań, a odpowiedź nie pojawiała się na horyzoncie, na żadne z nich. Odsunęła się i zawisła nad nim, przez chwile szukając prawdziwej szczerości w jego oczach. Chwile później, nadal bez słowa usiadła mu na klatkę piersiową i rozpuściła włosy, kucyk jej już zaczynał po woli przeszkadzać. - Ja... - Zaczęła starając się zebrać słowa w całość, żeby nie powiedzieć nic bezsensownego. Zamilkła.
Spojrzał na Nią zmartwiony, widać on czuła do niego tylko coś w rodzaju pożądania. Spojrzał Jej prosto w oczy. Widział w nich zmartwienie. Znając życie to potraktowała go jako przygodę, i tak dość krótką. - Rozumiem... - powiedział i odwrócił głowę w drugą stronę. Lecz czy tak na prawdę rozumiał? Nie, nic nie rozumiał cały czas się martwił i to nie tyle o siostrę co o Connie. Czemu musi mu to ponownie robić. Zaszkliły mu się oczy, ale udał że jest tu strasznie duszno. Więc wstał, a raczej wypełznął spod Connie i usiadł obok. Patrzył w okno i się nie odzywał. Grobowa cisza. Na szczęście łzy spłynęły i nie było po nich zbytniego śladu.
- Raczej nie do końca rozumiesz... Sama tego nie pojmuję. Ja po prostu nigdy tak na prawdę nie byłam... zakochana? - Wyszeptała. Jak ona nienawidziła takiej ciszy, ciężkiej atmosfery i smutku na twarzy kogoś, na kim jej strasznie zależało. - Może dlatego nie potrafię tego określić - Przysunęła się do niego i wzięła jego dłoń, w swoje dłonie. - Nie złość się- Poprosiła puszczając go i opierając głowę o jego ramię w nadziei, że ją przytuli. Zdecydowanie leciało od niego pewne ciepło, kolejna tajemnicza sprawa. "Trzeba jakoś zmienić temat! Tylko na co..."- Myślała.
Przytulił Ją po chwili, nie potrafił się na nią gniewać, nie na nią. Zbyt wielkie uczucie do niej żywił. Wiedział, że prędzej czy później zobaczy Ją z Namidą, ale go to teraz nie obchodziło. - Spójrz mi w oczy... - powiedział i zatopił wzrok w Jej pięknych źrenicach. - Wiesz, może to głupio zabrzmi, ale mi na Tobie na prawdę zależy i życie bym bez wahania za Ciebie oddał. - powiedział szczerze i spojrzał w okno. - Nie wiem czy dobrze robię, zakochując się w Tobie, ale to jest silniejsze ode mnie i nie mogę sobie z tym poradzić. Po prostu Cię kocham... - powiedział i czekał na Jej reakcję. Wstał i podszedł do okna. Akurat świeciło przezeń słońce i jego promienie oświetlały jego sylwetkę. Nie patrzył na Nią. Bał się zobaczyć to jak się wymyka z Pokoju Życzeń. Wolał zobaczyć puste miejsce, niż to jak Connie na palcach odchodzi.
Spoglądała mu głęboko w oczy. Widziała w nich tą upragnioną szczerość, ale i jednocześnie obawę i pewność swoich słów. To niesamowite ile myśli człowieka może się objawić w "zwierciadłach duszy", chociaż tak bardzo rzadko wychodziło ludziom bezbłędne odgadywanie tych zagadnień w głowie. Kiedy powiedział, że oddałby za nią życie tym bardziej zaczęła się bać o jakiekolwiek zranienie go. Miała też nadzieję, że to nie jest równoznaczne z "odebrałbym sobie życie". Chyba nie z jej powodu, chociaż wcześniej chciał skakać. Nawet powiedział, że ją kocha. Westchnęła, trochę z ulgą. Położyła się na łóżku i poczęła gapić się w sufit. - Jakie to wszystko... dziwne i nienormalne - Podsumowała zdarzenie z dnia dzisiejszego i kilku wstecz. - Mam ochotę powiedzieć "Ja ciebie też" - Zaczęła - Ale nie chcę ci w razie czego dawać złudnych nadziei, ani okłamywać. Postaram się to wszystko przemyśleć, może dojdę do tego, co sprawia, że jak myślę o tobie to nie potrafię spać - Skończyła swój wywód i przymknęła oczy, podkładając ręce pod głowę.
Odwrócił się, zobaczył że leży na łóżku. Odetchnął z ulgą i podszedł do niej. Usiadł obok i tylko patrzył. To mu wystarczyło. Cieszył się ze słów które wypowiedziała, ale jednocześnie go zmartwiły. A co jeśli On zmieni jutro zdanie!? Na razie pozostawało mu tylko cieszyć się dniem dzisiejszym i tym co ma, a raczej kogo ma. Siostrę bliźniaczkę i kto wiem, może można powiedzieć że dziewczynę. - Prześpijmy się z tym. - powiedział i położył się obok. Po chwili usnął i wyglądał jak niemowlę, tyle że nie ssał palca.
Przyglądała mu się, kiedy zasnął. Jakoś tak uwielbiała patrzeć, jak ktoś przy niej spał. Czy węże, czy jakiś rozkoszny szczeniaczek. On zdecydowanie te zwierzątka w uroku osobistym pobijał. Pogłaskała go lekko po włosach czując, że sama tak szybko nie zaśnie. Tak dużo się dzisiaj stało. Serce kołatało jej w piersi jak szalone, a jednocześnie czuła jakiś taki spokój. Czy mogła powiedzieć, że są tak jakby... parą? Wolała na razie nie. - Mam nadzieję, że cie KDK - Tutaj miała na myśli wrogi jej Klub Dręczenia Koni - Nie dorwą... - Tego się bardzo bała, że nie tylko ją, ale i jej "drugą połówkę" będą gnoić. Że go doprowadzą do łez, albo co gorsza na prawdę zrobią mu krzywdę.
Po paru godzinach, może minutach snu obudził się i spojrzał na Connie. Była obok niego, niespokojna, zmartwiona czymś, czymś o czym Brian nie miał pojęcia. - Co się dzieje? - zapytał się z troską w głosie. - Mogę Ci jakoś z tym pomóc? - powiedział i położył swoją dłoń na Jej dłoni patrząc Jej prosto w oczy. Bał się że to z jego powodu Connie może być zmartwiona, a tego by sobie nie podarował. Patrzył Jej w oczy i widział w nich niepokój oraz zwyczajną niepewność. Domyślał się czym była ona spowodowana, ale nie chciał strzelać. Widząc że dziewczyna się martwił, złożył delikatnie pocałunek na Jej ustach...
Odwzajemniła jego pocałunek z największą rozkoszą. Powoli uzależniała się od tej czynności. Może to i dobrze? Ciężej jej będzie go ranić i na pewno nie będzie go mogła w swojej obojętności tak po prostu zostawić. - To nic... Tylko jestem pewna, że jak ktoś się dowie, że między nami coś jest to cię zaczną gnębić...- Powiedziała szybciej niż pomyślała, że pewnie go zdenerwuje. - A-ale nie przejmuj się. To nic takiego. Lepiej śpij dalej- ściszyła głos kładąc się bardzo blisko niego. Wtuliła się w chłopaka.
- Ależ ja się nie martwię o siebie, martwię się o Ciebie. - powiedział i pogłaskał Ją delikatnie po policzku. - Nie pozwolę "im" Cię skrzywdzić, o nie... - powiedział całując Connie. Uwielbiał to robić, zwłaszcza że była Ona tak cudowna. Zaczął Ją ponownie całować, tym razem leżąc obok. Gdyby Auri się wróciła, to na pewno by zaraz wyszła, nikt chyba by nie chciał podglądać ich w takiej chwili. - Wiesz Kochanie, prześpij się, lepiej się poczujesz i na wszystko lepiej spojrzysz. - powiedział i uśmiechnął się delikatnie, po czym wrócił do całowania.
- Mi nic nie zrobią, jestem przyzwyczajona. Chociaż raz leżałam w skrzydle szpitalnym bez kości w nodze- Zaśmiała się cicho, po czym poczęła odwzajemniać jego pocałunki ze swoją delikatnością. Miała nadzieję, że nikt nie potrzebuje tego samego, więc nikt nie wejdzie akurat tutaj do pokoju życzeń. Zabiłaby za przeszkodzenie im. - Na prawdę nie chcę - Powiedziała powstrzymując ziewnięcie. Usiadła, podkulając jedną z nóg pod siebie i obejmując ją rękami. Spoglądała na... ukochanego. - Będziemy musieli się później wybrać na lekcje.
- Tak, tylko jakie lekcje mamy dzisiaj? - zapytał się lekko zdziwiony. Zapomniał na śmierć o lekcjach! Jak mógł to zrobić. Wziął różdżkę i wykonał nią obrót dookoła. - Herbivicus... - wyszeptał tworząc dla Connie czarne róże. - Proszę. - powiedział podając Jej kwiaty. Potrzebował szafy żeby się przebrać. Na szczęście i takowa się znalazła. Podszedł do niej i zaczął przeglądać. Znalazł coś, co mu odpowiadało. Mianowicie białe spodnie, na wzór jeansów, biała y t-shirt, czarny krawacik i biała koszula. Założył je, nie zapinając koszuli. Był ciekaw jak wygląda w połączeniu: rozpięta koszula plus mały, wąski, czarny krawat na t-shircie. Po chwili wyszedł zza szafy i pokazał się Connie. - Kochanie, jak wyglądam? - zapytał obracając się powoli.
Na spotkanie z Natashą spóźnić się również nie chciał. Raz, że była tak ważną (i srogą!) kobietą, a dwa, że jakiekolwiek spóźnienia były nieeleganckie. Tak taż zaraz po otrzymaniu listu z odpowiedzią od panny Ivanow, zabrał się za ogarnięcie samego siebie. Paradował w sypialni studenckiej w jakimś szarym, powyciąganym dresie i za dużej koszulce z koncertu Metallici, a tak się ludziom nie pokaże. Przywdział na siebie normalne, czarne spodnie i tradycyjnie ukochaną koszulę w niebiesko siwą kratę. Na nogi wcisnął pierwsze lepsze trampki, bo w jego przekonaniu były wielce wygodne. Cieszył się, że Natasha nie zażyczyła sobie spotkania gdzieś poza zamkiem, a w jakiejś komnacie o dość fajnej nazwie. Wprawdzie jeszcze nie wiedział, co to Pokój Życzeń, ani gdzie takowy się znajduje, ale dzięki uprzejmości jakiejś młodszej Krukonki trafił tam bez problemu, a i dowiedział się jak się tam dostać! A takie proste to to nie było, o nie. Zatem kiedy już dotarł na siódme piętro (,,O matko, ile tu jest tych schodów?!’’) przespacerował się cztery razy przed ścianą, myśląc o miejscu spotkania z Natashą. Po pewnym czasie uformowały się drzwi, które pchnął, a potem wszedł do komnaty. Zamknął za sobą drzwi, rozglądając się po pomieszczeniu. Wyrwało mu się ciche ‘łał’, bo było tu naprawdę… elegancko. Wprawdzie sam preferował bardziej pogodne i jasne pomieszczenia, a to tu było nieco staromodne i ciemne, ale i tak podobało mu się. W końcu zdążył się przyzwyczaić, że zamczyska takie jak to miały swoisty urok i klimat. Wzrok Joela dopiero po chwili zarejestrował, że na bordowej kanapie siedziała Natasha. - Nat – powiedział zadowolony, a oczy mu się od razu zaświeciły. To miała być forma przywitania przyjaciółki, bo zwykłe słówko typu: hej czy cześć, nie chciało mu przejść przez gardło. Raźnym krokiem podszedł do kanapy, na której siedziała. Tak miał ochotę ją wyściskać! Postanowił jednak, że nie będzie się gimnastykował, żeby objąć ją, kiedy ta siedziała na kanapie, bo byłoby to dość niezręczne. A co tam, poczeka, aż panna Ivanow raczy unieść swoje zgrabne cztery litery.
Ostatnio zmieniony przez Joel Garcon dnia Wto Kwi 26 2011, 14:23, w całości zmieniany 1 raz
- Tego nie wie nikt. Wczoraj było wróżbiarstwo, a dzisiaj... "I tu pojawiła się nierozwikłana zagadka. To zadanie dla drużyny Scooby Doo! Pam pa ram pam. Tajemnicza spółka na tropie planu lekcji". Kto by zgadł, że nawet w tak poważnej osobie czają się takie głupie myśli? Wzięła od chłopaka czarną różę z uśmiechem. Włożyła nos między jej płatki. Pachniała pięknie, a z pozoru mogłoby się wcale tak nie wydawać. Dla wielu tak nieładna, a jednak znalazły się osoby, które cenią piękno tego kwiatu. Spojrzała na chłopaka krytycznym wzrokiem, spoglądając od góry do dołu. - Jeśli będziesz mnie próbował porywać wyglądem, to w tym zestawie... Jestem twoja - Zmieniła poważny wyraz twarzy w lekki uśmiech.