Do tej przytulnej klasy na szczycie wieży północnej, można jedynie wejść przez klapę w podłodze, do której prowadzi srebrna drabina będąca na siódmym piętrze. Wnętrze klasy wyglądem przypomina poddasze, bądź też herbaciarnię. Znajduje się tam około dwadzieścia stolików, a wokół nich małe pufy. Na co dzień okna są tu zasłonięte grubymi zasłonami, co sprawia, że pokój jest oświetlony jedynie dzięki wielu lamp w czerwonych kloszach. Na półkach w rogu pomieszczenia znajduje się natomiast wiele filiżanek i szklanych kul.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Wróżbiarstwo
Wchodzisz do klasy Wróżbiarstwa, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Wróżbiarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Griffin Robertson oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Ardeal. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Pierwszy egzamin czeka Cię z ceromancji, czyli wróżenia z wosku lanego na taflę wody. Oczywiście, tym razem nie są dostępne książki, które powiedziałby Ci znaczenie odlanego symbolu. Druga część egzaminu dotyczy aleuromancji, czyli sztuki wróżenia z mąki, a zasadzie za pomocą niej. Nie jest to najprostsza sztuka, jednak na egzamin idealna. Tym razem jednak wszystkie kształty z niej są już przygotowane, tak samo jak opisy, które musisz odpowiednio przyporządkować.
Zasady: Rzucasz dwiema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z astronomii i wróżbiarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis wyników:
zadanie nr 1:
wynik:
1 – Odlany kształt to ni mysz, ni wydra, coś na kształt świdra. Całkowicie nie wiesz jak się do tego zabrać, postanawiasz więc napisać znaczenie symboliczne kleksa z atramentu. Ciekawy sposób, jednak chyba nie to przedstawia odlew. Wielka szkoda! 2 – Rozpoznajesz odlew, jednak nie znasz jego znaczenia. Wielka szkoda, że ten dział w książe ominąłeś, uznając go za dziecinnie prosty. Najwyraźniej taki nie jest, bo twoje proroctwa całkowicie nie mają sensu. 3 – Wosk rozlał ci się w pojedyncze kropelki, najwyraźniej za wolno go lałeś. Przez to nie da się z nich wiele wyczytać. Wyjmujesz się więc z wody w kolejności, w jakiej je złapałeś, po czym układasz obok siebie i piszesz znaczenie otrzymanego kształtu. Może parę punktów ci za to policzy komisja. 4 – Nie jest źle, stworzony z wosku kształt nie jest najprostszym, ale przynajmniej coś o nim wiesz. Piszesz swoją odpowiedź bez większego problemu, masz jednak nadzieje, że w kluczu nie ma na ten temat więcej informacji. 5 – Odczytanie symbolu nie sprawiło ci większej trudności. Po chwili przechodzisz do kolejnego zadania, uznając to za banalne. Cóż… Spodziewałeś się, że ten egzamin do najtrudniejszy nie należy. 6 – Twój odlew okazał się tak prosty, ze by podnieść jak najbardziej wynik za to zadanie, postanawiasz napisać dodatkowo jego znaczenie w innych kulturach. Z uśmiechem na twarzy przechodzisz rozwiązywać dalej egzamin.
zadanie nr 2:
wynik:
1, 2 – Niestety źle przyporządkowałeś większość opisów. Najwyraźniej trzeba było się uważniej wczytać, bo wbrew pozorom tam wszystko było napisane. Ach, te skutki stresu! 3, 4 – Większość przyporządkowałeś jak należy, jednak nie okazało się to tak proste, jak mogło by się wydawać. Wszystko przez tę małą ilość czasu, na zrozumienie czytanego tekstu, jakby komisja sądziła, że każdy uczeń zna te opisy na pamięć. 5, 6 – Opisy okazały się być miłym zaskoczeniem, gdyż nie trzeba było posiadać ogromnej wiedzy, by przyporządkować je dobrze, tak jak to w twoim przypadku było. Skoro już wszystko zrobione, to teraz tylko czekać na wspaniałe wyniki!
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - astronomia i wróżbiarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Autor
Wiadomość
Bird Burroughs
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 155
C. szczególne : kwiatowy zapach, szeroki uśmiech i radosne iskierki w spojrzeniu; piegi; na szyi zawsze nosi medalik ze św. Antonim.
Kostka na koncentrację:54 Kostka na dziedzinę:1 lub 1, wybieram 1, sytuacja materialna Kostka na powodzenie:2 Punkty w kuferku: 0 Zdobyte punkty dla domu: 5
– Jestem Bird! – przedstawiła się energicznie, podobnie jak @Zoe Brandon, niesamowicie zadowolona z faktu, że trafiła na miłą i entuzjastyczną partnerkę, co tylko podsycało jej własną ekscytację. Nawet nie potrzebowała tej klaryfikacji – „kwiatowa wróżka” w każdym kontekście brzmiała dla Bird jak komplement i to taki najlepszego rodzaju. Wyraźnie rozpromieniła się na te słowa, chociaż jej uśmiech zdradzał też odrobinę zawstydzenia, bo Puchonka zupełnie nie potrafiła przyjmować komplementów. – O rany, właśnie pomyślałam dokładnie to samo o tobie! – Nie było to kłamstwo, chociaż w myślach nie sformułowała tego tak trafnie jak Zoe – ale przeszło jej przez myśl, że Krukonka przypomina jej kogoś, kto urwał się z jakiejś baśni. Ledwo utrzymywała w sobie to całe podekscytowanie, kiedy nauczycielka zaczęła tłumaczyć im, co mają robić. Kiwała zapamiętale głową, chociaż w zeszłym roku nie chodziła na wróżbiarstwo i chwilami nie miała pojęcia, o czym była mowa. Nie ostudziło to jednak jej zapału. – Rodzeństwo?! – zawołała trochę za głośno. – Tatko znajdzie sobie dziewczynę? – Sprawa jednak tego wymagała, i to zaskoczyło ją we wszystkim najbardziej. Jej zdezorientowana mina wyraźnie świadczyła o tym, że Bird nie miała pojęcia, jak ma się czuć w obliczu takiej informacji. Z jednej strony nie minęło jeszcze zbyt dużo czasu od śmierci jej mamy, więc na myśl o tym, że ktoś miałby zająć jej miejsce, coś kręciło ją w brzuchu, ale z drugiej – ojczulkowi zdecydowanie przydałaby się jakaś kobieca ręka w życiu, w czasie kiedy Bird nie mogła być na miejscu i zająć się sprawami, do których biedny Edward nie miał głowy. – Ojaaa… – tylko tyle zdołała z siebie wydobyć. O opcji, że to ona została matką, wolała raczej nie myśleć. Za chwilę przyciągnęła do siebie kulę, dotykając jej z namaszczeniem. Próbowała zrobić to, o czym opowiadała nauczycielka, chociaż do tej pory większość potrzebnych instrukcji wyleciała jej z głowy. Ale oto przed jej oczami mgła zaczęła się rozwiewać! Kształt przypominał jej człowieka trzymającego worek. – Spotkasz bardzo, ale to bardzo bogatego absztyfikanta – stwierdziła w końcu. Przyglądała się z zacięciem kuli, ale kształt tylko się rozmył i nie pokazało się nic więcej. – Eee… chyba nie będzie szczególnie urodziwy… ale na pewno bogaty – kombinowała, starając się jak najlepiej zinterpretować to, co widziała. – Ale liczy się charakter, co nie? Nie wiem, jaki będzie z charakteru, ale mam nadzieję, że miły – stwierdziła ostatecznie.
- Cały rok nie widziałam tych oczu. - zaczepiła wcale uprzejmie przydzielonego jej partnera odnosząc się do ich ostatniego bezpośredniego spotkania, po którym, niekoniecznie w sumie celowo, właściwie nie mieli ze sobą nic wspólnego. Podobno chłopak w ciągu poprzedniego semestru gdzieś przepadł na jakiś czas. Co się z nim działo przez ostatnie miesiące? Kompletnie nie mieli relacji, w której chciałaby się tym szczerze i aktywnie zainteresować. Poza tym nie wspominała zbyt pozytywnie jakichkolwiek prób mieszania się w jego sprawy. - Potworne turbulencje, ciężkie czasy, dużo zmian, wysiłków i cierpień. A i tak skończysz rok z niesamowitym świadectwem. Póki co czekają Cię miesiące Wybitnych ocen. - podzieliła się z Gardem zauważonymi obrazami, nie do końca wiedząc, czy była to przepowiednia pozytywna, czy nie. Z pewnością czekało go mnóstwo wyzwań. Czy wyniki w szkole były na to jakimkolwiek pocieszeniem?
Kostka na koncentrację:86 przy trzeciej próbie, bez kary bo kuferek Kostka na dziedzinę: 2, szkoła Kostka na powodzenie: 1 za trzecim razem, udane Punkty w kuferku: 37 Zdobyte punkty dla domu: 10 za koncentrację
C. szczególne : przenikliwe spojrzenie, bladość, silna obecność pomimo milkliwości, ciężki akcent, blizna po poparzeniu na lewym ramieniu powyżej łokcia
– Dziękuję – powiedziała ze skinieniem głowy, ale jej mina pozostawała taka sama, wyrażająca uprzejme oczekiwanie, okraszona zachęcającym uśmiechem. Komplementy na temat wyglądu wrażenia na niej nie robiły, bo jej starania w tej kwestii kończyły się na szybkim przeczesaniu włosów i podstawowej higienie, ale rozumiała, skąd mogła wziąć się u niego taka potrzeba i starała się dodatkowo nie stresować Lucasa, dlatego powstrzymała się od automatycznej reakcji, którą było przewrócenie oczami. Przyglądała mu się z wyczekiwaniem, kiedy skupiał się na zadaniu, jednocześnie przysłuchując się temu, co dzieje się w sali. Nie popędzała – dopiero kiedy Ślizgon się odezwał, uśmiechnęła się szeroko, wyraźnie zadowolona mimo treści wróżby. – Fantastycznie! Oby tak dalej – pochwaliła go. Może i wróżba nie zawierała dużej ilości szczegółów, ale to interpretacja stanowiła tutaj kluczowy element.
– Świetna robota – pochwaliła klasę, wstając ze swojego miejsca. – Pani Nielsen i pani Kanoe w szczególności. – Spojrzała najpierw na @Freja Nielsen, a zaraz potem na @Yuuko Kanoe, zanim jej wzrok nie przesunął się po reszcie twarzy. – Skoro już się rozgrzaliście, przechodzimy do dalszej części lekcji. Tym razem skupcie się na swojej energii i tak jak poprzednio, spróbujcie przekierować ją na kryształową kulę, ale pozwólcie przyjść tym informacjom, które są najbardziej naglące. Postarajcie się wyzbyć wszelkich oczekiwań a propo tego, co powinniście lub czego nie powinniście zobaczyć, oczyśćcie umysł. Wszelkie zbędne myśli tylko utrudnią sprawę! Pamiętajcie o oddechu – przypomniała.
Skierowała spojrzenie na @Lucas Sinclair, zastanawiając się nad czymś przez chwilę. – Panie Sinclair, nie będę pana dłużej męczyć. Proszę dołączyć do… – przez chwilę wiodła spojrzeniem po klasie, zanim jej wzrok zatrzymał się na jednym ze stolików. – …do pani @Yuuko Kanoe. I jeśli mogę, zapraszam panią Swansea do siebie. – Wybór był oczywisty, kiedy jej wzrok juz zatrzymał się na @Caelestine Swansea. Starała się nie okazywać tego uczniom, ale ze względu na specyficzne okoliczności, poświęcała Puchonce szczególną uwagę – i nie uszła jej ani treść przepowiedni, ani wynik starań Swansea, dość niecodzienny jak na jej sprzyjające warunki. – Bez stresu – powtórzyła to samo, co powiedziała Lucasowi, kiedy dziewczyna już przysiadła się do zajmowanego przez Valerię stolika. – To nie za karę – dodała, uśmiechając się do niej lekko. Wyczuwała ciężką aurę dziewczyny, zmartwienie błysnęło jej w oczach – chociaż i tego starała się nie dać po sobie poznać, przynajmniej nie w tym momencie. Teraz chciała ją zachęcić, pomóc otworzyć się na wizje. – Kiedy będzie pani gotowa – powiedziała wskazując ręką kryształową kulę.
Rzuć kostką-literką, żeby zobaczyć, jaki efekt mają Twoje wysiłki:
efekt:
A – Skupiasz się jak tylko możesz, ale wewnątrz kryształowej kuli widzisz jedynie mgłę… a w dodatku od całego tego wysiłku zaczyna cię niesamowicie boleć głowa. B – Zupełnie nic się nie dzieje. Kto wie, może za mało w tobie przekonania do wróżbiarstwa, żeby kryształowa kula zadziałała – a może po prostu masz zbyt dużo rozpraszających myśli w głowie. C – Wytężasz wszystkie zmysły i trwa to już dłuższą chwilę, ale w końcu widzisz w kuli poruszenie! Mgła rozstępuje się, żeby pokazać… ciebie, przyglądającego się kryształowej kuli. Masz wrażenie, że po prostu odniosłeś porażkę w zadaniu, ale w drodze do dormitorium niechcący kopiesz nogą coś okrągłego i połyskującego… tak, ktoś zgubił kryształową kulę. Możesz ją zabrać! D – Twoje wysiłki nie idą na marne – niemal od razu w kryształowej kuli zaczynają pojawiać się obrazy, tyle że… zupełnie ich nie rozpoznajesz w odniesieniu do własnego życia. Może niechcący wciąż skupiałeś się na energii swojego partnera? Zapytaj, może dowiesz się, o co chodzi. Rzuć jedną kostką k6, aby dowiedzieć się, który zestaw symboli zobaczyłeś. Podekscytowałeś się tak bardzo, że straciłeś połączenie – kula znów zaszła mgłą, ale zdobywasz 5 punktów dla domu. E – Dlaczego przyglądanie się kuli kosztuje aż tyle wysiłku? Zaczynasz się pocić i ledwo łapiesz oddech, conajmniej jakbyś przed chwilą wbiegał na siódme piętro. Na szczęście nie dajesz za wygraną i ostatecznie kula zdradza ci swoje tajemnice. Rozpoznajesz to, co widzisz, w odniesieniu do swojego życia – najwyraźniej coś się w tej kwestii ma wydarzyć! Nie dowiadujesz się jednak, co takiego, bo jesteś już zbyt wycieńczony, żeby kontynuować – jesteś cały przemoczony i masz ochotę iść prosto do dormitorium, żeby przespać resztę dnia. Zyskujesz 5 punktów dla domu. F – Kula pokazuje wyraźne obrazy praktycznie w tym samym momencie, w którym kierujesz na nią wzrok. Ledwo za nią nadążasz! To, co widzisz, odnosi się nie do Twojego życia, a do Twojego partnera – chyba zapowiada się szybki rozwój wydarzeń w kwestii, której dotyczą symbole. Rzuć kostką k6, żeby dowiedzieć się, o który zestaw symboli chodzi. Z jakiegoś powodu dość mocno połączyłeś się z aurą swojego partnera – przejmujesz od niego na chwilę charakter lub jedną wybraną umiejętność! Możesz rozegrać to w wątku lub uwzględnić w poście na lekcji. Zyskujesz dla domu 10 punktów. G – Szybko rozpoznajesz obrazy przewijające się przez kulę – na pewno dotyczą twojego życia. Pojawia się też dziwne uczucie statyczności – jakbyś miał nigdy nie podnieść się z pufy i miał zostać w sali na długie godziny. Chyba w najbliższym czasie nic nie zmieni się znacząco w kwestii, do której nawiązuje kula. Rzuć kostką k6 na zestaw symboli. Zyskujesz dla domu 10 punktów. H – Symbole przewijające się przez kulę nie pasuję ani do twojego życia, ani do życia twojego partnera – ale są niesamowicie wyraźne i w dodatku masz silne poczucie, że w historii, której dotyczą, wydarzy się jakiś przełom. Niespodziewanie za twoimi plecami wyrasta Valeria, przyznając, że to przepowiednia dla niej. Rzuć kostką k6 na zestaw symboli. Z niewiadomych przyczyn, przez resztę dnia podążasz wszędzie tanecznym krokiem. Zdobywasz też 10 punktów dla domu. I – Kryształowa kula zwiastuje dla ciebie jakiś przełom. Widzisz to wyraźnie i czujesz we wszystkich kościach – niestety, bo stawy będą cię boleć jeszcze przez resztę dnia. Na tym się jednak nie kończy – widzisz w kuli jeszcze inny zestaw obrazów, jednak nie udaje ci się odczytać zbyt wiele w tej kwestii. Nie wiesz o co chodzi, dopóki nie zauważasz błysku rozpoznania w oczach Valerii. Rzuć dwiema kostkami k6 na zestaw symboli – możesz dowolnie dopasować, która kostka dotyczy twojego zestawu, a która zestawu Albescu. Zyskujesz 15 punktów dla domu. J – Mnogość obrazów na chwilę cię przytłacza. Część z nich jesteś w stanie dopasować do swojego życia, ale część dotyczy nie ciebie, a twojego partnera. O ile już nie jesteście, być może staniecie się w jakiś sposób częścią wydarzeń, do których nawiązuje kula? Rzuć dwiema kostkami k6 na zestaw symboli – możesz dowolnie dopasować, która kostka dotyczy twojego zestawu, a która zestawu twojego partnera. Zyskujesz 20 punktów dla domu, ale czujesz, że zadanie się na tobie odbiło – do końca dnia niewyraźne obrazy migają ci pod powiekami.
Jeśli masz w kuferku 10 lub więcej punktów z wróżbiarstwa, możesz jednorazowo rzucić dodatkowo kostką k6. Możesz wtedy przejść do przodu o tyle literek alfabetu, ile wyrzuciłeś oczek lub, jeśli tak wolisz, wybrać którąś z literek po drodze. Przykładowo, jeśli wyrzuciłeś literkę C i kostkę 2, możesz wybrać efekt D albo E. Za genetykę jasnowidza przysługuje drugi dorzut kostki k6 na tych samych zasadach.
Dla przypomnienia, tutaj są zestawy symboli Valerii:
Czas na napisanie posta macie do 4.10, wtedy też pojawi się podsumowanie lekcji oraz możliwość niuchaczy! Jeśli cokolwiek jest niejasne, moje pw, gg i disco stoją dla Was otworem.
EDIT: czas na post został przedłużony do 5.10 do 23:59!
Ostatnio zmieniony przez Valeria Albescu dnia Nie Paź 04 2020, 22:24, w całości zmieniany 1 raz
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Kostka na koncentrację:23 Kostka na dziedzinę:6 - praca Kostka na powodzenie:1 Punkty w kuferku: 0 Zdobyte punkty dla domu: 5pkt Powodzenie w przekonywaniu: -
Skrzywił się, gdy tylko usłyszał o sprawdzianie z poprzedniego semestru. Było więcej niż pewne, że nie podoła takim rozrywkom. Ba! Było więcej niż pewne, że nie pojawi się na następnych zajęciach, bo nie miał zamiaru uwalić testu. Cóż, Wróżbiarstwo nie było mu potrzebne do zaliczenia ostatniego roku nauki w tej cudownej szkole, więc ani on wiele nie tracił, a ni Pani Profesor Albescu. Chociaż..? Był niezłym rozmówcą, może jednak trochę ta lekcja zyskiwała, gdy w niej uczestniczył? Taaa... Popatrzył z mieszaniną zaciekawienia i troski na swojego partnera. Nie był dobry w zgadywanie, a nie liczył, że ta szklana zabawka pomoże mu rozgryźć troski przyjaciela. Powinien bardziej skupić się na zdobywaniu umiejętności miękkich i przykładać się do relacji męsko-męskich, jakkolwiek to brzmiało. Męsko-damskie też u niego kulały. - Mogę być pierwszą Twoją szlabanową ofiarą, jeśli chcesz. - zachichotał niczym złodziejaszek, a potem poprawił swoją grzywkę, żeby wyglądać schludniej, skoro już miał być tym naczelnym Jesie... niarzem - No dobra, czyli sprawdzamy co nas czeka... - jego mina mówiła, że nie odpuści tak łatwo i będzie drążyć temat jak kropla drąży skały. Jednak zadanie na lekcji czekało, a on i tak już wystarczająco zwlekał. Ociągał się jak nigdy, ale wciąż nie był przekonany, że dobrze zrobił pojawiając się na tych zajęciach. Smugi na szklanej kuli niewiele mu mówiły. Coś tam wirowało, coś tam szumiało cicho, pojawiały się jakieś szare chmurki i nic poza tym. Macał ją zewsząd, skupiał się potężnie, ale niewiele widział. - Och, owieczki? - oderwał się nagle od swojej kulki, zaciekawiony wróżbą Skylera. Nie dbał o to, czy była poprawna, bo wystarczyły mu same ciepłe słowa Puchona. Widać, że się starał, a przy tym nawet udało mu się go rozśmieszyć. - Wspaniała wróżba, panie Skajulini Schuesterini! Szczególnie ta część o szarlotce. - wyszczerzył się i ponownie spojrzał na swoją kulę. No teraz to już był pod presją, bo powinien odwdzięczyć się czymś równie kreatywnym. Kula chyba to wyczuła, bo nagle zaczęły pojawiać się na niej jakieś symbole. Coś jak... liczby? Były to galeony czy punkty dla Domu? Hmm... - A więc... - odkaszlnął - Pradawna magia rzecze, że natkniesz się na wielkie wyzwanie zawodowe, być może zostaniesz wystawiony na próbę jako Prefekt Naczelny... Nie lękaj się jednak, gdyż podejmiesz właściwą decyzję i Twój wysiłek zostanie sowicie nagrodzony. Zapewne starczy też na jabłka i cynamon. - powiedział niskim głosem, wkładając w każde zdanie nutę patetyczności. Na koniec skrzyżował ramiona, całkiem z siebie zadowolony, co potwierdził też jego błysk w oku. Może powinien się przebranżowić?
Efekt:A – Skupiasz się jak tylko możesz, ale wewnątrz kryształowej kuli widzisz jedynie mgłę… a w dodatku od całego tego wysiłku zaczyna cię niesamowicie boleć głowa. Symbole: 1, 4 - miotła, błoto 2, 5 - piasek, pieniądze 3, 6 - odznaka prefekta, sztućce
Posłał chłopakowi krzywy uśmiech. Naprawdę wolałby przekazać mu lepsze wieści, wedle których wygrałby los na loterii, przez co nie musiałby nigdy imać się żadnej pracy i zamiast tego mógł skupić się na swojej pasji, jaką były eliksiry. Ktoś musiał w końcu odkryć tę truciznę, która miała zostać na nim przetestowana. Nie, żeby jakoś specjalnie mu się spieszyło do zostania królikiem doświadczalnym, jednak musiał przyznać, że był nieco zaciekawiony tym, jak daleko mógłby zajść Beaumont w swoich badaniach. Wydawał się naprawdę zainteresowany tematem i chyba się nawet w tym spełniał, więc pewnie nie wzgardziłby jakimś małym osiągnięciem naukowym. – Możemy założyć, że ta kłótnia później przyniesie ukojenie w formie zawieszenia broni z rodzeństwem – podsunął, stukając paznokciem o szklaną kulę. Cóż, było to chyba lepsze pocieszenie niż brak jakiegokolwiek, prawda? W końcu często bywało tak, że to właśnie z największego chaosu i burzy emocji rodził się porządek, który pozwalał na polepszenie sytuacji życiowej między ludźmi. Może podobny scenariusz czeka Cassiana, gdy w najbliższym czasie dojdzie do dramatycznego starcia między nim, a jego familią? Na pewno byłoby to lepsze rozwiązanie, niż obrażenie się i nieodzywanie się do czasu, aż któreś z nich nie wyląduje w szpitalu albo nie przytrafi mu się coś złego. Ignacy wbił wzrok w gryfona, gdy ten zaczął przepowiadać mu przyszłość. Randka? Z kim? Automatycznie zaczął się rozglądać po klasie, szukając wzrokiem Lou, której wciąż wisiał wypad do cukierni. Czyżby właśnie o tym mówiła kryształowa kula? Orientując się, że zamilknął w dosyć ważnym momencie, chrząknął znacząco i uśmiechnął się do swojego partnera. – To pewnie wina tej drugiej osoby – zaczął dywagować, lekko zaintrygowany obrazem, który ujrzał Cassian. – Ze mną się nie można źle bawić. Nikt nie zapewnia takich rozrywek jak ja, prawda? Gdy grupa przeszła do następnego zadania, Ignacy raz jeszcze zdecydował się zacząć jako pierwszy. Tym razem jednak jego trzecie oko niezbyt chciało współpracować, a bogowie, którzy na co dzień nad nim czuwali, również najwidoczniej nie byli zbytnio zainteresowani tym, aby poprawnie wykonał to ćwiczenie, ponieważ zamiast ujrzenia czegokolwiek we mgle tylko zaczął odsuwać pulsujący ból głowy w okolicach skroni. Cudownie. Nawet szklana kula potrafiła go zaatakować.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Jak to się działo, że nagle z poważnego nastroju przechodzili w stan nieprawdopodobnej głupawki, wiedzieli tylko oni. Maxowi jeszcze chwilę udało się zachować powagę, ale słowa Felinusa sprawiły, że po prostu pękł, a na jego twarzy pojawił się słaby uśmiech. -Mocniej się nie da, ale dobrze kminisz. - Puścił do niego zalotne oczko. Ślizgon również średnio przejmował się tym, jak zostaną odebrane ich żarty. Szczególnie teraz, gdy naprawdę mało go obchodziło. Wolał oddać się takiej rozrywce niż siedzieć pogrążony we własnych myślach. -I wzajemnie. - Odpowiedział na to jakże niecodziennie wyznanie puchońskiej miłości. -Widzę nic mi się nie opłaca. Gała mnie kosztuje, pieniędzy w kieszeni też nie mogę nosić. nic tylko iść i zniknąć. - Może był to trochę żarcik z rodzaju "too soon", ale Max miał wrażenie, że Felek go zrozumie. Wpatrywanie się w kryształową kulę wzbudzało w ślizgonie różne myśli, a przede wszystkim nudę, którą próbował zabić czymkolwiek. Dzisiaj padło na niewybredne żarty z Felkiem. W końcu Valeria dała znak, że czas na kolejny etap lekcji. Solberg wysłuchał jej i zastanawiał się, czy kobieta wie, że nie da się tak po prostu "oczyścić umysłu". Mimo to ponownie wpatrzył się w szkło. Tym razem wizja nie przyszła od razu i zdecydowanie nie była wyraźna. Max czuł, jak zaczyna się pocić, a siły powoli opuszczają jego ciało. Nie był do końca pewien, czy to wina wróżenia, czy jego ogólnego stanu. Ponownie nie był w stanie złapać koncentracji. W końcu jednak zauważył w kuli jakieś symbole. Fiolka, kruk... Nie potrafił tego zinterpretować, chociaż miał wrażenie, że symbole mają coś wspólnego z siedzącym obok niego puchonem. -Nie dam rady. - Osunął się na krześle i zamknął oczy. Był wykończony. Potrzebował snu i spokoju. Nie wiedział, co go podkusiło, żeby tu dzisiaj się wspinać, ale w końcu zauważył, że mógł nie być to najlepszy pomysł w jego życiu.
Sam Felinus bardzo często się zastanawiał, jak to jest możliwe, że, właśnie dzięki Maximilianowi, którego poznał zupełnym przypadkiem, jest w stanie odpowiednio przekierować myśli z melancholicznej otchłani własnego umysłu na... właśnie. Na coś bardziej pozytywnego. Gdzieś w głębi duszy, nawet jeżeli się do tego nie przyznawał, cieszył go taki stan rzeczy, co nie zmienia faktu, że nadal bał się o przyjaciela, a raczej był... zaniepokojony jego stanem. Jakby nie było, ostoją energii nie był, a i on sam jakoś niespecjalnie nadawał się do dłuższej konwersacji; pozostało tylko czekać oraz ewentualnie wspierać, gdy zajdzie taka potrzeba. — Masz na myśli, że nikt Cię nie przebije? Też mam taką nadzieję. — rzucił kolejnym żartem, bo, szczerze, wizja bycia wyruchanym prosto w tyłek przez Maximiliana wydawała się być, mimo wszystko i wbrew wszystkiemu, przyjemniejszą wizją od tego samego, ale z życiem zamiast Ślizgona. Ciche westchnięcie, jak również i nasuwający się uśmiech na twarzy, były poniekąd wdzięcznością w zamian za następne słowa. Niecodzienne wyznanie puchońskiej miłości zaliczone, teraz tylko przebrnąć przez resztę lekcji i jakoś to będzie, prawda? — ...odlecieć sam, w krainę zapomnienia... — począł nucić cicho pod nosem, mając nadzieję, że Max podłapie kontekst, chociaż nie zamierzał pchać go do takiego świństwa. Rozpoznał żarcik, ale ostatecznie pewna lampka mu się zapaliła; nawet, jeżeli chciał ufać, to musiał być ostrożny. Na szczęście szybkie odcięcie się od myśli pozwoliło mu na niepokazanie tego, w związku ze spokojem, jaki bije od jego tęczówek. Nietypowy. Charakterystyczny. Zakreślający odpowiednie granice, zanim ktokolwiek będzie chciał je przekroczyć. Budujący mur sięgający do tego stopnia, że nikt nie będzie w stanie go przeskoczyć. Ani przebić zaklęciami. Sam spojrzał własnoręcznie w kulę, która zdawała się mieć przygotowane dla niego wiele rzeczy, aczkolwiek, kiedy spojrzał na Maximiliana, zrobiło mu się go po prostu żal. Wiedział, że chłopak chce nabić frekwencję, aczkolwiek... jeżeli nie czuł się na siłach, to nie powinien tu przychodzić. — Chcesz Rennervate? — zapytał się, mając w pogotowiu różdżkę, by następnie wypełnić polecenie profesor i podzielić się tym samym własnymi spostrzeżeniami z profesor. Kubek, bluza, pergamin. Kojarzyło mu się to, ale ostatecznie odpierdolił bliżej nieokreślone gównomachlojki, które miały jedynie wypełnić swoją odpowiednią rolę. O dziwo, wraz z tym wydarzeniem, kiedy zauważył w kryształowej kuli parę rzeczy z życia przyjaciela, poczuł dziwne powiązanie aury, które powodowało, że odczuł częściowo, jak Maximilian się czuje. Nie do końca, próbując to zablokować, co szło mu skutecznie, lecz za każdym razem, jak pozwalał tajemniczej mgiełce wpłynąć na własny umysł, robiło mu się go naprawdę żal; postanowił się od tego odciąć, by chociaż jeden z nich miał ten dobry humor i nie wspominał o poprzednich dniach. A wiedział, jak wpływać na swój umysł, kiedy ten stał się dla reszty po prostu zwyczajną, pustą kartką, podczas gdy pod dywanem przemycał wszystko. Odcinanie tej więzi między sercem a rozumem zawsze było obarczone ryzykiem, lecz to zanikało w odmętach zyskiwanego doświadczenia - nie powodowało aż tak braku możliwości wysłowienia się. No ba, nauczył się myśleć i tym samym bronić samego siebie przed wścibskimi oczami.
Symbole przewijające się przez kulę nie pasuję ani do twojego życia, ani do życia twojego partnera – ale są niesamowicie wyraźne i w dodatku masz silne poczucie, że w historii, której dotyczą, wydarzy się jakiś przełom. Niespodziewanie za twoimi plecami wyrasta Valeria, przyznając, że to przepowiednia dla niej. Rzuć kostką k6 na zestaw symboli. Z niewiadomych przyczyn, przez resztę dnia podążasz wszędzie tanecznym krokiem. Zdobywasz też 10 punktów dla domu.
Wręcz odetchnął z ulgą, kiedy Valeria oznajmiła, że poszło mu całkiem nieźle. Posłał nauczycielce jedynie szeroki uśmiech, na chwilę przed tym zanim wstała aby wytłumaczyć na czym będzie polegała druga część lekcji. Zgodnie z przeparowaniem, którego dokonała profesorka zamienił się miejscem z rudowłosą Puchonką, dosiadając się do @Yuuko Kanoe. - Cześć. Jestem Lucas. - przedstawił się z uśmiechem, zajmując miejsce obok dziewczyny. - Pozwolisz, że zacznę? - spytał, skinąwszy na kryształową kulę. Chciał mieć to już jakkolwiek za sobą. To, że w miarę dobrze udało mu się coś tam wyczytać z przyszłości Albescu nie znaczyło, że i tym razem będzie miał takie szczęście. Ale to się okaże. Skupił swój wzrok na szklanym przedmiocie, aby móc zagłębić się w jego wnętrze, jednocześnie zgodnie z tym co mówiła wcześniej Valeria, był świadomy energii, którą za wszelką cenę chciał przekazać kuli. I wtedy się pojawiło. Zmarszczył brwi, próbując rozczytać kształty, które malowały się w półokrągłej tafli. - Widzę... jakieś ptaszysko, chyba kruk, zielone światło i... - urwał, mrużąc nieco oczy, jakby to miało dać mu lepszy obraz na symbole, które w żaden sposób mu się nie kleiły ze sobą. - Rozbita szklana kula? - podniósł wzrok na Yuuko, patrząc na nią pytająco. Nagle usłyszał za sobą głos nauczycielki, która była przekonana, że owe proroctwo dotyczy jej życia. Czy to było możliwe, żeby miał jakoś talent do wróżenia, tylko nie umiał go dobrze wykorzystać? Bo skoro miał odczytać przyszłość Puchonki, a za to otrzymał po raz kolejny tak wyraźną przepowiednie dla profesorki...
Czego obawiała się bardziej, zmierzając ku nauczycielce? Tego co sama mogłaby odczytać z kryształowej kuli, czy tego co profesor Albescu wyczyta dla niej? Prawie tęsknym spojrzeniem wróciła do oddalającej się od niej w przestrzeni sylwetki @Yuuko Kanoe. Uznając, że lekcja spędzona w jej towarzystwie cieszyła się bardzo cennym składnikiem. Spokojem. Brakiem oceny. Idąc zaś w kierunku stolika prowadzącej, już teraz czuła na sobie osąd... Mijając @Lucas Sinclair posłała mu łagodny uśmiech. Sympatyczny, choć nieśmiały. Próbowała nim pokrzepić naprawdę tylko siebie. On nie wyglądał jakby tego pokrzepienia potrzebował. – Dzień dobry – powtórzyła przywitanie z wejścia, odkładając swoją torbę na wolne miejsce przy stoliku. Długo po prostu w ciszy wpatrywała się w twarz Valerii. Jej słowa, tak łagodnie rzucone, powinny ją uspokoić, ale poczuła jeszcze większe spięcie. Jeśli jeszcze przed chwilą łudziła się, że to może nie jest kara za niesprawdzone wizje i niechęć do PRAWDZIWEGO zajrzenia wgłąb kryształowej kuli, tak teraz była pewna, że na pewno o to chodziło. Zaciskając palce na objętym jednym ręką ramieniu, skinęła jednak głową na zgodę. Nie mogła użyć słów. Byłoby kłamstwem, gdyby powiedziała, że w to zapewnienie uwierzyła. – Ja... zaczynam? - zawahała się. Ze wszystkich obecnych na sali Valerii najmniej chciała wróżyć jej przyszłość. A jeśli zobaczy w kuli coś, czego nie chciała wiedzieć? Jeśli to będzie ciemna, niebezpieczna wizja? Jak wszystkie, które ostatnio trawiły jej umysł, odrywając jej myśli od codzienności. Czuła wyraźną ciężkość, koniecznością zajrzenia w tę kulę, podrzeganą faktem, że miała przepowiadać przeszłość osoby, którą darzyła nie tylko szacunkiem, ale nawet... Podziwem. A Ces, przyzwyczajona do podziwiana nieuchwytnych artystów nigdy nie sądziła, że znajdzie się bliżej swojego wzorca. Teraz miała go dokładnie przed sobą. A jej zadaniem było wróżyć swojemu wzorcowi nieszczęście. Mimo to, pochyliła się z poczuciem o obowiązkowości nad kulą. Z bólem utkwiła zielone tęczówki na jego gładkiej powierzchni. Wstrzymała powietrze, kiedy w jej wnętrzu zawirowaly wizjonerskie chmury i... odetchnęła z ulgą, kiedy wizja nie nadeszła, a zamiast tego w szkle zobaczyła własne odbicie. Tak czuła się osoba, która pozbawiona była daru? Spokojna? Uniosła spojrzenie do nauczycielki, a przez jej twarz przebiegł nawet cień zadowolenia, kiedy przyznała. – Nic nie widzę. To znaczyło tyle, że na Valerie nie czekało nic złego...
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Oj nie mogła mówić, ale to była tylko kwestia czasu nim w końcu znajdzie się rozwiązanie jej problemu. Przynajmniej na to liczyła, przeglądając kolejne książki poświęcone zaklęciom i eliksirom, które mogłyby chociaż w części okazać się przydatne lub służyć za inspirację do stworzenia czegoś nowego. Wyglądało na to, że obie miały naprawdę udane wróżby, które zapowiadały im naprawdę piękną przyszłość. Gdyby mogła z pewnością by się roześmiała, bo z pewnością wizja Voralberga wywalającego ją z Hogwartu wydała jej się naprawdę zabawna. Kiedy tylko przyszła pora na kolejną wróżbę Strauss po raz kolejny skupiła się na magicznej kuli, pragnąc dostrzec w niej kształty, mające związek z losami Cali. I choć były one dosyć... niecodzienne to jednak dosyć wyraźne i Strauss nie miała większego problemu z interpretowaniem co mają symbolizować. I czuła... Na pewno nie chciała tego przyznać, ale czuła jakby coś ją zbliżyło do Ślizgonki. To było dziwne uczucie. Nie było złe, ale dziwne... Nie umiała tego inaczej określić. Zerknęła na znajdujący się obok notatnik po czym sięgnęła po pióro, by zacząć krótkimi ruchami szkicować na jednej z kartek klęczącą postać skrępowaną liną. Kontrola... Cisza... Bezsenność... Miała wrażenie, że te określenia mogłyby również w jej przypadku niezwykle mocno pasować. W końcu jednak po naszkicowaniu jeszcze księżyca w pełni w rogu kartki odwróciła ją w stronę Cali z napisanym dosyć prostym pismem krótkim napisem: bondage maybe?
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Nie spodziewała się komplementu od Albescu. W końcu nie była obdarzona jakimś wielkim talentem wróżbiarskim. Chyba po prostu jej się poszczęściło. Podziękowała jednak i skupiła się na dalszych słowach profesor, która wyjaśniła im jakie powinny być ich kolejne kroki, a także zarządziła małą zmianę w układzie par. Uśmiechnęła się jedynie do Ślizgona, który się do niej dosiadł. - Yuuko - przedstawiła się krótko po czym skinęła głową. - Możesz śmiało zacząć. Nie zależało jej jakoś szczególnie na tym, by była pierwsza. Lucas mógł śmiało zająć się wróżbami. Choć nie bardzo rozumiała skąd akurat taki zestaw symboli, które chłopakowi udało się dostrzec w kryształowej kuli. Wszystko jednak stało się jasne w momencie, gdy nauczycielka stwierdziła, że kula odnosi się do niej. Kiedy Sinclair już skończył swoją przepowiednię, Puchonka postanowiła spróbować własnych sił we wróżeniu, ale... chyba wyczerpało jej się już to tajemnicze szczęście. Lub po prostu z jakiegoś powodu była nieco bardziej związana z Celestine, której wróżbę odczytała bez większego problemu. Teraz jednak... widziała po prostu siebie, próbującą skupić się nad kryształową kulą i starającą się coś z niej wyczytać. Z pewnością nie było to nic, co mogłoby się wiązać z przyszłością Lucasa. - Przepraszam, ale chyba nie jestem w stanie nic ci wywróżyć - przyznała w końcu, odsuwając dłonie od kryształowej kuli.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Nie wierzył we wróżby. Nie wierzył, a jednak naiwna natura potrafiła dać o sobie znać i wydusić z niego zaskoczone gaspnięcie pełne podziwu dla brunkowego trzeciego oka. - A wiesz, że to ma nawet sens? - wyrzucił z siebie, od razu ściszając głos i konspiracyjnie pochylając się do swojego partnera, by tylko on słyszał jego nieco rozbudzone ze śpiącego tempa podszepty. - Podejmuję wyzwanie zawodowe, bo zmieniam pracę. Mef otwiera bar i będę dla niego pracował na kuchni, więc no wiesz… niby wciąż jedzenie, ale to zupełnie co innego- Tylko shh, bo za bardzo to nikomu nie mówiłem - podzielił się informacją w nagrodę za tak trafną (i pozytywną!) wróżbę, poniekąd zdradzając jedno ze swoich zmartwień, które spinało mu stresem barki. Uśmiechnął się z mieszanką podekscytowania i podziwu w jasnych tęczówkach, zaraz już skupiając się na nowych instrukcjach, a więc i przysuwając kryształową kulę bliżej do siebie, by wejrzeć w nią intensywniej. Chciał zobaczyć cokolwiek, wcale nie oczekując zbyt wiele, skoro i z białych obłoków potrafił coś wyciąnąć. Ściągnął brwi ku sobie, niemal czując pulsowanie żyły na skroni od ściągającego jego umysł wysiłku, gdy tarł kciukiem kuliste szkło w próbie zignorowania zalewającej go fali ciepła. I za każdym razem, gdy tylko chciał już odpuścić, powtarzał sobie, że może i nie ma talentu do tego rodzaju magii, ale przecież po to jest w Hufflepuffie, by nigdy nie odpuszczać, zanim nie da z siebie więcej, niż jest w stanie dać. I gdy poczuł jak biała koszula przykleja mu się do ciała od nieprzyjemnej wilgoci, gotów był w końcu przyznać, że nic z tego nie będzie, choć dał się już zahipnotyzować kłębiącym się w kuli smugach, właśnie wtedy dostrzegając jak te gęstnieją, barwiąc się na czerwono. Złapał powietrze, cofając się tył i już zaraz z lekkim uśmiechem skrępowania zaczesał dłonią wilgotne loczki w tył, gdy tylko zdał sobie sprawę, że wciąż jest w klasie wróżbiarstwa, otoczony przez ludzi, a tym - też przez swoich przyjaciół. - Nic nie widzę, ale czuję się jakby sama próba wyssała ze mnie resztkę energii - przyznał, opierając łokieć o blat stoliczka i zaraz osuwając się nieco, by podeprzeć się wygodniej w łapiącym go zmęczeniu. - A jak u Ciebie? Jakieś owce? - dopytał powoli, uśmiechając się szerzej, choć zamknął już oczy, nie mogąc walczyć z ciążącym na nich wycieńczeniem, próbując odegnać swoje myśli od trawiącego gje ognia.
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Kostka:D Dorzut na symbol:1 Efekt: +5pkt dla Gryffu
Nawet zabawne były te zajęcia i, mimo iż nie chciał przyznać tego przed samym sobą, całkiem mu się podobało. Wizja kolosa na kolejnych jednak wciąż powstrzymywała go przed powtórzeniem tego ekscesu, no ale przynajmniej się nie nudził. - O, serio? - ciężko stwierdzić, czy był bardziej zaskoczony tym, że dobrze wpasował się w interpretacje niejasnych obrazów z kuli, czy zadowolony z tego, że przyjaciel tak ciepło odebrał jego wróżbę. A przy okazji dowiedział się czegoś nowego, był to nawet istotny news. Czy tym tak stresował się Sky i przez to był trochę... nieobecny? - Ej, to brzmi mega! - wyrwało mu się nieco głośniej, ale zaraz sam siebie skarcił i również ściszył głos, przybliżając twarz do twarzy Puchona i, mimowolnie garbiąc się, dopytał: - Gdzie ten bar? Będziesz szefem kuchni? - szeptał żywo zaciekawiony. Tak się tym podekscytował, że nie potrafił skupić uwagi na kolejnym zadaniu. Tym bardziej, że miało dotyczyć jego osoby, a jakoś nie wiedział za bardzo, o co magiczną kulę pytać. To, że średnio wierzył w jej moce tylko potęgowało trudność. Nie mógł przestać myśleć o, być może, nowej, wielkiej karierze Skylera. Przed oczami miał sylwetkę przyjaciela w wysokiej, białej czapce kucharza i w eleganckim fartuszku. Wręcz czuł zapach cynamonowej szarlotki i widział stos świeżych ciasteczek. I... być może to sprawiło, że na jego kula zaczęła pokazywać właśnie... ciastka. Zaskoczony, pochylił się nad nią i objął ją z dwóch storn dłońmi. Ze zmarszczonymi brwiami zaczął oglądać obiekt, nie mogąc wyjść ze zdumienia. Dlaczego ciastka? Czy kula pokazywała ukryte pragnienia i dało się ją zmanipulować podświadomością? Kompletnie nie rozumiał, co to miało znaczyć, a jeśli była to jego przyszłość, to dość... trywialna. Trochę rozczarowujące. Po chwili do ciastek dołączyła sowa i... skarpety. Takie ciepłe, wełniane, jak na jesieniarę przystało. - Bez jaj... - szepnął, usiłując skupić się bardziej, by wykrzesać z magicznego przedmiotu coś więcej. A potem, zupełnie spontanicznie, podniósł rękę do góry i odezwał się, kierując swoje słowa do pani profesor @Valeria Albescu: - Przepraszam, ale nie bardzo rozumiem to, co szklana kula mi pokazuje. Co symbolizują... ciastka? Oprócz tego, że sam jestem niezłym ciachem. - zarzucił sucharem, szczerząc się zawadiacko w stronę nauczycielki. Cóż - i tak był szkolnym błaznem - I sowa? I... skarpety? - ostatnie słowo wypowiedział nieco ciszej, lekko zawstydzony. Mimo wszystko liczył na pomoc z interpretacją. I na tym skończyło się rumakowanie ciasteczkowanie, bo obraz zaszedł mgłą i rozmazał się w ułamku sekundy. Mógł obejść się... smakiem. Tak, za bardzo się podjarał tym, że cokolwiek zobaczył.
Efekt:I – Kryształowa kula zwiastuje dla ciebie jakiś przełom. Widzisz to wyraźnie i czujesz we wszystkich kościach – niestety, bo stawy będą cię boleć jeszcze przez resztę dnia. Na tym się jednak nie kończy – widzisz w kuli jeszcze inny zestaw obrazów, jednak nie udaje ci się odczytać zbyt wiele w tej kwestii. Nie wiesz o co chodzi, dopóki nie zauważasz błysku rozpoznania w oczach Valerii. Rzuć dwiema kostkami k6 na zestaw symboli – możesz dowolnie dopasować, która kostka dotyczy twojego zestawu, a która zestawu Albescu. Zyskujesz 15 punktów dla domu. Zestaw Cassiana:2 - Bijąca Wierzba, fiolki Zestaw Valerii: 5 - róża, rozkopana pościel, talia tarota Punkty dla domu: 15
Perturbacje rodzinne u Cassiana nie były wcale czymś specjalnie zadziwiającym. Gdyby przyjrzeć się temu bliżej, na dobrą sprawę każdy w mniejszym bądź większym stopniu wiedział, jak bardzo wzajemnie nie trawi się on z rodzeństwem. Konflikt był do tego stopnia zakorzeniony, że przecież nie mógł nawet spokojnie spędzić paru dni w domu, tuż po wakacjach, by nie wysłuchiwać permanentnego szukania problemu w nim samym. Dlatego też młody gryfon niespecjalnie przejął się też złowrogą wróżbą. Spodziewał się, że właśnie tak jeszcze przez długi okres czasu będą wyglądać te relacje. - Już ja widzę, jak tamci zakopują topór wojenny... Chyba razem z moja głową. - Dodał żartując, a w ten sposób starając się rozładować atmosferę, która przez to, że za bardzo skupiła się wokół niego wydawała się niesamowicie gęsta i nieprzyjemna.
Kiedy przeszedł do grzebania w przyszłości Ignacego coś podpowiadało mu, że robi to wszystko źle, niespecjalnie delikatnie i wręcz forsuje kryształową kulę do pokazania mu obrazów, a przecież... Zgodnie z tym co mówiła profesor Albescu, to właśnie nie tak miło się odbywać. Nic więc dziwnego, że wizja okazała się ułudą, niczym prawdziwym, co potencjalnie mogło się wydarzyć. Niestety o tym nie mógł wiedzieć ani Cass, ani Ignacy, ale biorąc pod uwagę ich podejście do wróżb samych w sobie, zapewne niespecjalnie obaj się tym przejęli.
Cassian na słowa puchona posłał mu wymowne spojrzenie, które zdawało się wyrażać dosłownie więcej niźli słowa. Kiedy tylko przypomniał sobie ich dość nieprzyjemną wymianę zdań na mostku w Luizjanie, jasnym zdawało się mu to, że nie warto teraz tego przypominać, by zniszczyć wszystko to co budowali do tamtego momentu. - Oczywiście... Jakże by inaczej. - Dodał, ale przez ton jego głosu dało się wyczuć tkwiące w nim powątpiewanie. - Źle, może i nie można... - Kontynuował po swoim rozmówcy. - Ale niektóre z rozrywek zdają się być nad wyraz ekstremalne. - W ostatnich słowach ewidentnie znajdowało się nawiązanie do nagłego wypadu na Malediwy za sprawą ukrytego w cieplarni świstoklika.
W momencie, w którym Ignacy skupiał się na magicznym przedmiocie znajdującym się na stole pomiędzy nimi, to samo poczynił Cassian. Tym razem jednak nie chciał forsować, przymuszać niczego by pokazało mu przyszłość. Cierpliwie czekał odganiając od wizji kłęby magicznej mgły i przebijając się do wnętrza - do klarownej wizji. Początkowa jego reakcja zdawała się być dość... Specyficzna. Kompletnie nie wiedział jak miał i jak powinien rozczytać to co pokazywała mu kula. - Pościel... Wierzba bijąca... Róża... Fiolki... Karty, chyba tarota. - Recytował raz po raz, kiedy obrazy przebijały się spod gęstej chmury wirującej wewnątrz. Jasnym stało się to, że nie jest to coś odnoszącego się do Ignacego. Tym samym rozejrzał się i dopiero po chwili spostrzegł wzrok wbity tak w siebie jak i swoją chmurę, przez profesor Albescu. Beaumont posłał jej pytające spojrzenie i licząc na to, że tym samym będzie mógł się z nią jakoś skonsultować. - Widzę, ale nie rozumiem. - Dodał już teraz konkretnie w stronę Ignacego.
Wszystkie z symboli zapisał na kawałku pergaminu, który pod koniec lekcji zamierzał zanieść i skonsultować z nauczycielką. Widząc błysk w jej oku stwierdził, że musi wiedzieć skąd wzięły się te symbole właśnie w kuli Cassiana.
Parsknęła w duchu na obwieszczenie Valerii, że są już odpowiednio rozgrzani. Jedyne, co czuła, to narastające znużenie i gdyby nie fakt, że trafiła na Violę jako towarzysza swojej niedoli, już dawno wyszłaby z klasy, uprzednio ostentacyjnie ziewając. Skupiła się, zgodnie z zaleceniem, na swojej energii (a raczej jej resztkach) i zerknęła na kryształową kulę, którą wciąż trzymała w dłoniach. Początkowo niechętnie – ale z każdą kolejną chwilą coraz bardziej – wkręcała się we wróżenie, faktycznie otwierając umysł na wszelakie bodźce i wizje. W międzyczasie popatrzyła na rysunek, który Strauss podsunęła jej pod nos. Przez kilka sekund wpatrywała się w niego skonsternowana, próbując zrozumieć o co do chuja chodzi. – To moja przyszłość czy.. propozycja? – wyszeptała do Krukonki; na jej usta wypłynął zaczepny uśmiech, a oczy rozbłysły prowokacyjnie. Zaśmiała się cicho, jednak ze względu na rychło zbliżający się koniec zajęć, ponownie spojrzała w szklaną kulę. Czuła – również fizycznie – że te wszystkie niejasne obrazy są przełomowe i mają duże znaczenie. Nie miała pojęcia jak je interpretować, a błysk w spojrzeniu nauczycielki podpowiadał jej, że to jest jakoś z nią powiązane. – Kula się na ciebie wypięła – stwierdziła, zwracając się do Strauss. Nie była w stanie jej nic więcej powiedzieć, bo najwyraźniej trzecie oko Reagan nie zamierzało w swoich wizjach obejmować przyszłości Violi. A szkoda, bo też miała ochotę oddać się wenie i machnąć jej na szybko jakiś spektakularny i dwuznaczny obrazek. – Część odnosi się do mnie, a cała reszta nie wiem, chyba do Albescu – wyjaśniła krótko, nie czując potrzeby tłumaczenia @Violetta Strauss co zobaczyła odnośnie samej siebie. Zresztą, oprócz niepokojącego uczucia, że coś się wydarzy, nie umiała wyczytać nic więcej.
Efekt:I Zestaw symboli (Cali i Valerii): 4, 4 Dodatkowo: + 15 pkt dla domu (łącznie: 20)
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Z dużym powątpiewaniem spoglądał na Frelę ogarniętą wizją, mając niejasne przeczucie, że zaraz zdarzy się coś nieprzyjemnego. Na efekty nie musiał długo czekać – dosięgnęła go ręka (nie)sprawiedliwości, wymierzona oczywiście przez jego największe słoneczko, czyt. Hinduusi. Obrażony obrócił głowę w drugą stronę, bo choć wiedział, że na to zasłużył, bardziej bolało go to, iż wielka jasnowidzka tej szkoły tego nie zauważyła. Był pewny, że gdyby to on tak zrobił, od razu usłyszałby panie Colton, cóż za skandaliczne zachowanie, będzie pan polerował kryształowe kule do usranej śmierci, bez odbioru. – Ty naprawdę masz problemy z agresją – burknął do Freli. Kolejny cios z jej strony nastąpił w momencie, kiedy wyśmiała jego przewspaniałą wróżbę. – Wiesz co, tobie też by się taka joga przydała, to daje +50 do gibkości – i niesamowicie dumny ze swojego prostackiego komentarza, poruszył brwiami, na wszelki wypadek odsuwając się od dziewczyny. Jednego gonga przeżył, przy drugim byłaby już imba stulecia. - Haligówno – westchnął zrezygnowany. – H A L I B U T. Taka ryba, Nielsen. I ty pochodzisz ze Skandynawii? – nieświadomie ją prowokował, ale czuł się zwyczajnie niedoceniony i nieco poirytowany jej ignorancją. – No jak typowy wiking. Konkret chłop, starszy no, nie wiem, ty powinnaś wiedzieć, bo to twoja przyszłość. Ale wciąż nie wiem kto to. Może mnie oświecisz? – no już bardziej dosadnie nie dało się okazać zazdrości. Oburzony zerknął na swoją kieszeń i faktycznie, kompletnie zapomniał o dziurze, przez którą stracił już w pizdu galeonów. – O – zauważył elokwentnie i spojrzał na Frelę. – Możesz mi ją zaszyć po zajęciach – zaproponował wspaniałomyślnie i jedno było pewne (nie musiał być jasnowidzem, aby to przewidzieć) – Aslan Colton dostanie gonga po raz trzeci. Amen. Otworzył usta ze zdumienia, mocno zaskoczony pochwałą Valerii skierowaną do Nielsen. NO KURWA LITOŚCI. To on dojebał taką zajebistą wróżbą i zero komplementów, a ona zwróciła uwagę na dziurę w kieszeni i od razu brawa. Postanowił jednak tego nie skomentować, bo drama i tak wisiała w powietrzu. Ponownie spojrzał w kulę, maksymalnie się skupiając – podświadomie próbował ujrzeć cokolwiek związanego z ich wspólną przyszłością. A obrazy, które przeskakiwały w kuli, nie pasowały ani do jego ani do frelowego życia. I już miał otworzyć japę, aby głośno zaprotestować, że Freja kradnie mu energię niezbędną do otworzenia trzeciego oka, kiedy znikąd u jego boku pojawiła się @Valeria Albescu we własnej osobie. Ta to miała szósty zmysł! Gdy obwieściła mu, że to przepowiednia dla niej, posłał Nielsen triumfalne spojrzenie. JEDNAK MIAŁ TALENT!
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
Skupiasz się jak tylko możesz, ale wewnątrz kryształowej kuli widzisz jedynie mgłę… a w dodatku od całego tego wysiłku zaczyna cię niesamowicie boleć głowa.
- Zaraz mogę mieć problemy z czymś jeszcze – syknęła frela ślizgoniara ostrzegawczo, mając szczerą nadzieję, że ten nieokrzesany chłopiec zakończy dalsze cyrki i pozwoli jej się skupić na wróżbie. Zamiast tego popisywał się żartami prosto z rynsztoka, na co obrzuciła go tylko krótkim, oburzonym spojrzeniem. Ręce jej drżały od chęci wymierzenia kolejnego ciosu (tylko w tym pomieszczeniu cymbalstwo Aslana wywoływało na jej osobie tak silne reakcje), więc ułożyła je wygodnie na owalu szklanej kuli. Przez krótką chwilę chciała traktować go jak nienaruszone żadnym smrodem powietrze (czyli nie zwracać uwagi na jego wątpliwej jakości istnienie), ale nie mogła nie zareagować na komentarz dotyczący skilla gibkości. Posłała mu pytające spojrzenie, mając szczerą nadzieję, że wyczyta z niego wystarczająco wiele i zaraz płynnie przejdzie do przeprosin. Chyba nie chciał, aby zabierała głos w tej kwestii? - Jak typowy wiking? - powtórzyła za nim, mrużąc w zastanowieniu oczy i próbując dopasować opisywaną sylwetkę do któregokolwiek znajomego z rodzinnych stron. Poddała się jednak po chwili, bo tychże chłopów było zwyczajnie zbyt wiele. - Mogłeś od razu mówić, że wygląda jak twoje przeciwieństwo - zauważyła jakże uprzejmie, nieprzemyślanie wytykając mu szczupłość postury, która bynajmniej nie była jakąkolwiek wadą czy ubytkiem. Zwyczajnie źle dobrała słowa; nie po raz pierwszy i ostatni zresztą. Z dużą satysfakcją zareagowała na słowa profesor Albescu, która wyraziła szczery zachwyt nad jej wróżbiarskimi umiejętnościami. Frejowemu trzeciemu oku nie umknęła również reakcja Aslana na to wydarzenie - zazdrość i żal ewidentnie ściskały mu tyłek, co mogła z łatwością wywnioskować i bez spoglądania w szklaną kulę. - Niezrozumienie przez ciebie tej metafory nie sprawi, że jej nie odczujesz w najbliższej przyszłości - Dojebała jakże błyskotliwie i enigmatycznie (niczym łysy o kant kuli) i spojrzała na niego triumfalnie, unosząc dumnie podbródek. Wróżbiara, zielara - pełen serwis. Wypełnione galeonami kieszenie coltonowskiej szaty byłyby jednak znacznie bliższe realizacji, gdyby zdecydował się je zgrabnie zaszyć. Czekała cierpliwie na dalsze banialuki wygłaszane z ambony przez Coltona, kiedy znikąd przy ich stoliku pojawiła się Valeria Albescu. Automatycznie się spięła, mając nadzieję, że głąb nie ujrzał w szklanej kuli niczego składającego się na kształt 997, bo wszyscy wiedzieli, że ten numer to kłopoty. Zamiast tego profesor obwieściła, że Aslan ma przepowiednię przeznaczoną dla niej. No tego to jeszcze nie grali. Czyżby łączyło ich coś więcej poza dzieleniem tej samej przestrzeni? Nie miała pojęcia, ale zadanie samo się nie zrobi - lekko naburmuszona spoglądała w swoją szklaną kulę, ale nie widziałam tam nic poza mgłą i pojedynczymi cieniami, które nie układały się w nic konkretnego. W sumie się tego spodziewała - jej skupienie, aura i wewnętrzne oko zamknęły się na wieki, bo sytuacja sprzed chwili dawała jej do myślenia. Na domiar złego zaczynała ją boleć głowa, zupełnie jak po całym dniu w kawiarnio - bawialni, kiedy już było pięć po godzinie dziewiętnastej, a Saszka Ukrainiec udawał, że niponimaju co to oznacza. Oznaczało jedno. Pora się ewakuować z tego miejsca.
Ostatnio zmieniony przez Freja Nielsen dnia Pon Paź 05 2020, 23:18, w całości zmieniany 1 raz
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Chyba nie skupiała się na swoim partnerze wystarczająco, aby otrzymać związaną z nim wizję. Zresztą, już słowa profesorki sugerowały, że nie miała się na nic konkretnego nastawiać. Czy właśnie dlatego otrzymała krystalicznie przejrzystą wizję, która tak bardzo nie pasowała ani do życia Davies, ani niekoniecznie wydawała się być związana z Gardem? Zapowiedź zmiany dotyczyła samej Albescu, o której przecież nie starała się rozważać, by nie budować w sobie jakichś oczekiwań z zewnątrz, czy edukacyjnej presji. Chyba po prostu nadeszło to, co miało nadejść. Na ile przysłużyła się temu bierna postawa skandynawskiego partnera? - Zielone światło źle mi się kojarzy. - przyznała z obawą, zwłaszcza, że wizję zdobiła również rozbita szklana kula i czarne ptaszysko. - Jakby czyjaś przyszłość miała... - nie dokończyła, najzwyczajniej nie chcąc tego robić i bawić się w zbyt duże ilości interpretacji. Znaki były jednak wyraźne, jasne, dynamiczne. Czy to podchodziło pod grożenie nauczycielce, bądź komukolwiek z nią związanemu?
Punkty w kuferku: 37 Litera i kość:F + 2, czyli H i przepowiednia dla Valerii (6) Zdobyte punkty dla domu: 10 za koncentrację i 10 za drugi etap Para: nieodgadniony @Finn Gard
C. szczególne : przenikliwe spojrzenie, bladość, silna obecność pomimo milkliwości, ciężki akcent, blizna po poparzeniu na lewym ramieniu powyżej łokcia
Skinęła lekko głową na pytanie Swansea, zachęcając ją do zajrzenia w kulę. Wyczuła w niej wahanie, niechęć… może nawet strach? Jej delikatny uśmiech bardzo powoli topniał, ustępując miejsca zatroskaniu, wyraźnie odbitemu w jej tęczówkach – usta zasłoniła dłonią, jakby nad czymś się głęboko zastanawiała. Zmarszczyła brwi, gdy @Caelestine Swansea poinformowała ją o wyniku swoich prób. Nie zmartwiłoby ją to aż tak, gdyby nie nuta zadowolenia, a może ulgi w głosie dziewczyny. Albescu przyjrzała jej się uważnie. Unikanie widzenia nigdy nie przynosiło nic dobrego jasnowidzom. – Czy mogłabyś zostać po lekcji? – zapytała ją, wychylając się ledwo w jej stronę. – Chciałabym chwilę z tobą porozmawiać. – Chciała powiedzieć coś jeszcze – upewnić się, że dziewczyna nie myśli sobie, że ma kłopoty – ale reszta uczniów odciągnęła jej uwagę, zanim poznała odpowiedź.
Chociaż powinna być już do tego przyzwyczajona po latach nauczania, wciąż czuła się dziwnie, gdy uczniowie wyłapywali jej aurę podczas ćwiczeń. Próbowała nie skupiać się na ich treści, na pewno nie w tym momencie, zwyczajnie okazując zadowolenie z dobrze wykonanej pracy. – Dobre pytanie – powiedziała, odwracając się w stronę @Bruno O. Tarly. Zdawało się, że żart przeleciał jej przez głowę, nie pozostawiając po sobie śladu. – Znaczenia symboli mogą ulegać zmianom w zależności od podręcznika, a więc interpretacji konkretnej osoby, od kręgu kulturowego, albo, zwyczajnie, kontekstu, w którym się pojawia. Na przykład wspomniana przez pana sowa równie dobrze może oznaczać inteligencję, ale i samotność albo nawet śmierć. Dla interpretatora najważniejszy powinien być sposób, w jaki symbol pojawia się w jego świadomosci lub świadomości osoby, do której skierowana jest wróżba – tłumaczyła, przechadzając się powoli po klasie. – Krótko mówiąc, nie ma łatwego, uniwersalnego sposobu na odczytanie symbolu bez poznania odpowiedniego kontekstu – podsumowała.
Obeszła jeszcze kilka stolików, przyznając się do skierowanych w jej stronę wróżb i chwaląc postępy uczniów, szczególne gratulacje za wyniki pracy składając @Lucas Sinclair i @Cassian H. Beaumont – Dziękuję za dzisiejszą lekcję – powiedziała, kiedy wszyscy już skończyli. – Informacja o pracy domowej dotyczącej tych zajęć pojawi się w najbliższym czasie na tablicy ogłoszeń. I przypominam o teście na następnej lekcji. Jesteście wolni.
Podsumowanie: Za obecność na lekcji dostajecie 5 punktów, za udział w obydwu etapach kolejne 5. Po zsumowaniu tych punktów z wynikami kostek, przedstawia się to następująco:
Caelestine dojrzewała do myśli, żeby samej zgłosić się do profesor Valeri o pomoc w zrozumieniu jej daru. Dzisiaj jednak nie była na to gotowa. Uniosła wzrok z nad kryształowej kuli do pięknej, symetrycznej twarzy kobiety. Jej wyraźne rysy nie stężały, a oczy nie wyrażały nic, prócz zwykłej neutralności, a mimo to, rudowłosa poczuła ciężkość jej słów. Zielone tęczówki spoczęły na rysach nauczycielki. Nie oderwała od niej spojrzenia, nawet kiedy profesorka zwróciła się do wszystkich innych uczniów. Dłonie Caelestine przeniosła na swoje uda, zaciskając drobne palce na nogach. Pod warstwą grubych rajstop widniały już zaczerwienienia, jako skutek zbyt głębokiego wbijania paznokci w skórę. W końcu i Ces spuściła głowę w dół, próbując wyciszyć swoje myśli. Powoli uczniowie zaczęli opuszczać salę, ale Ces, skoncentrowana na swoim oddechu, na chwilę ignorowała bodźce z zewnątrz. Dopiero ból na udzie ją otrzeźwił. Rozluźniła palce na swojej nodze, teraz zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie po tym nerwowym uścisku zostanie jej siniak. Bardziej jednak niż nim, wydawała się przejęta tym, czego nauczycielka mogła od niej chcieć. Przeniosła spojrzenie na drzwi. Pierwszy raz przez myśl przemknęło jej, że... nie chciała żeby wszyscy opuścili salę. — Przepraszam — bąknęła, ostatnio coraz mniejszą wagę przykładając do podziękowań i przeprosin, które kiedyś nie spływały gładko z jej ust. Nie wypuszczała ich lekko w eter, kiedy naprawdę nie czuła skruchy, czy wdzięczności. Jednak teraz.... czuła coraz mniej i coraz mniej jej własnych wartości miało jakiekolwiek znaczenie. — Mam powtórzyć zadanie? — spróbowała wyłapać spojrzenie Valerii. Nie chciała. Patrzeć w kulę. Wróżyć. Konfrontować się z wizjami w czyjejś obecności. — Przepraszam — powtórzyła znów, mimo chęci spełnienia oczekiwań nauczycielki, unikając spojrzeniem kryształowej kuli.
C. szczególne : przenikliwe spojrzenie, bladość, silna obecność pomimo milkliwości, ciężki akcent, blizna po poparzeniu na lewym ramieniu powyżej łokcia
Odetchnęła lekko, gdy uczniowie zaczęli opuszczać salę. Machnięciem różdżki zasunęła pozostawione w nieładzie siedzenia, zanim odwróciła się w stronę Swansea i zajęła to samo miejsce, co wcześniej. Z zaskoczeniem uniosła brwi, na jej przeprosiny i próbowała gestem dziewczynę gestem. – Nie, nie chodzi o zadanie – powiedziała, delikatnie kręcąc głową. Pochyliła się po tym, przez chwilę ważąc następne słowa na języku. – Trochę martwi mnie twoja... niechęć, ale nie musimy teraz o tym rozmawiać, jeśli nie chcesz. – Valeria na pewno chciała, ale wiedziała też, że musi dać Cealestine przestrzeń i możliwość podjęcia własnej decyzji w tym temacie. Z przeznaczeniem każdy mierzył się we własnym czasie, na własnych warunkach. Nie dało się niczego przyspieszyć ani sprowokować. Nawet jeśli Albescu zdecydowanie wolałaby zobaczyć Swansea w innym miejscu albo przynajmniej skutecznie zachęcić ją do tego, żeby do tego innego miejsca zmierzać. Nie dlatego jednak poprosiła ją, żeby została po zajęciach. Uśmiechnęła się lekko, na chwilę odwracając wzrok na swoje dłonie. – Chciałam tylko... podziękować – powiedziała w końcu. Jej uśmiech poszerzył się, zanim spojrzała na rudowłosą. – Pomogłaś odnaleźć kogoś bardzo dla mnie ważnego – dodała. Może i sprawy nie potoczyły się do końca najlepiej – na pewno nie tak, jak wyobrażała to sobie Valeria – ale najważniejsze było to, że Loreen po niemal osiemnastu latach wróciła do domu. Albescu nie była pewna, ale wydawało jej się, że Caelestine nawet nie zdawała sobie sprawy, do czego posłużył jej dar – a powinna.
Nie była pewna do czego zmierza ta rozmowa. Słuchała kobiety w skupieniu. Na moment zatliła się w niej nadzieja. Przez chwilę poczuła się “widoczna”. Wyraźna. Przez kogoś zauważona. Ale to wrażenie szybko minęło z następnymi słowami kobiety. Serce, które targneło się Caelestine w chwilowej uldze, zaraz potem zamarło i skamieniało, kiedy Valeria wyraziła swoją wdzięczność. Rudowłosa była… zawiedziona. Jej twarz nie wyraziła tego. Uśmiechnęła się nawet kątem ust. Nieszczerze, ale w sposób, którego nie dało się odczytać osobie, która jej nie znała. Uśmiech Caelestine był łagodny, nieśmiały. Nie zdradzał wiele. Ani jej spojrzenie, które spuściła na krawędź stolika. — Ach…? — podjęła się próby okazania zaangażowania i w końcu uniosła wzrok do kobiety. Tak naprawdę do czego posłużył jej dar, niewiele ją interesowało. Jak i los obcej jej osoby. To, czym Valeria się z nią dzieliło, nie miało dla Caelestine żadnego znaczenia. Przez uprzejmość wysłuchała jednak słów profesorki do końca, odpowiadając z absolutnym opanowaniem: — Gratuluję. I wstając z miejsca, skłoniła się kobiecie w odpowiedzi na jej słowa. Nie miała dla niej żadnej odpowiedzi. Nic do dodania. Nic do zapytania. Dlatego dorzuciła: — Do widzenia, pani profesor. Chociaż zachowała odpowiedni czas, aby nie wyjść na niekulturalną, oczekując na odpowiedź Valerii, chwilę po niej opuściła salę. Ten dzień niczym nie różnił się od ostatnich miesięcy.
Ostatnio bardzo zaniedbuję swojej wewnętrzne oko, chociaż podobno wróżenie to nie coś, czego tak o można się nauczyć. To znaczy - można dowiedzieć się jakie są różne metody odczytywania przyszłości, czy jaki jest najlepszy sposób, żeby oczyścić umysł, żeby zobaczyć coś w kryształowej kuli... ale to czy rzeczywiście coś się w niej ujrzy zależne jest już chyba tylko od predyspozycji. Nie jestem pewna czy je mam, dlatego we wróżeniu zawsze wspomagam się wyobraźnią i gadaniem najróżniejszych głupot, przez co niektórzy moich przepowiedni często nie traktują na serio. Ale przecież coś w nich musi być, no musi. Przecież nie oszukuję sama siebie, że widzę coś w mgle kotłującej się w kryształowej kuli, prawda? Chcąc udowodnić jaką to jest super wróżką, zamierzam zrealizować zadanie z kółka IKE, które jest przecież banalnie proste - trzeba tylko komuś powróżyć. Natomiast, żebym mogła powiedzieć, że jest o to jakieś osiągnięcie, to postanawiam namówić do tego takiego niedowiarka jakim jest Brooks. Chociaż to może za dużo powiedziane... bo początkowo po prostu nie mówię jej o co chodzi. - Muszę ci coś pokazać. Obiecuję, będzie ci się podobać - próbuję ją przekonać, kiedy łapię ją za rękę i prowadzę na siódme piętro, skąd wchodzi się na wieżę a potem po drabince i przez klapę w suficie do klasy. Możliwe, że już na schodach orientuje się o co chodzi, ale nie poddaję się i namawiam ją uparcie, że musi ze mną pójść. W torbie mam zapakowaną swoją nowiusieńką szklaną kulę, którą dostałam w prezencie świątecznym. Co prawda w klasie pewnie jest mnóstwo podobnych, ale ta w końcu jest moja własna a z akcesoriami wróżebniczymi jest trochę jak z miotłą - najlepiej, jeśli dotyka ich tylko jedna osoba, bo inne podobno mogą im przekazać złą energię. - Prawda, że bardzo tu przyjemnie? - rozglądam się zadowolona i podsuwam Julce jedną z wygodnych puf, sama zajmując drugą. Chyba nigdy nie byłam w tej klasie bez towarzystwa innych uczniów czy nauczycielki. Przez wszechobecne zasłonki i dywany, dźwięk wcale się nie odbija i kiedy się nie odzywamy, jest zadziwiająco cicho.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Julia nigdy nie zaniedbywała swojego wewnętrznego oka, bo nigdy go nie miała. I zapewne, gdyby Sophie od razu podzieliła się z nią planem na ten wróżbiarski seans, to z całą pewnością znalazłaby jakąś wymówkę. Zośka była jednak cwaną bestią i swoje chytre przedsięwzięcie ubrała w kuszące, enigmatyczne słowa. Kiedy powiedziała jej, że musi jej coś pokazać i że na pewno jej się to spodoba, to przez jej umysł przelatywały różne barwne wizje. Bludger, wkurwianie Irytka, kradzież składników ze składziku Dear. Wróżenia z kuli w tych wizjach nie było, dlatego tak chętnie się zgodziła. Podejrzenia nie pojawiły się również wtedy, gdy się okazało, że zmierzają na siódme piętro.
- Może chce nam zorganizować wolny weekend w pokoju czasu? Albo pokazać coś nietypowego w pokoju życzeń? Albo po prostu porozmawiać w tęczowej komnacie? – Podejrzeń miała sporo, ale wszystkie zostały rozwiane w momencie, gdy Sinclair zaczęła się wdrapywać po drabinie. - Nieee – jęknęła cicho, niemal bezgłośnie. Doskonale znała te cholerne schody, choć klasę wróżbiarstwa odwiedziła po raz ostatni… nawet nie wiedziała kiedy. Skoro jednak pofatygowała się już tyle pięter, to głupotą byłoby zostawiać teraz Zośkę samą . - Aha, bardzo – stwierdziła kwaśno, siadając na podsuniętej pufie i przyglądając się nieufnie kryształowej kuli, którą Ślizgonka wyjęła z torby. Ta dziewczyna, z każdym dniem znajomości zaskakiwała ją coraz bardziej. Latała na miotle, warzyła eliksiry, a teraz się jeszcze okazało, że spogląda w przyszłość przez kawałek szkła, mający w mniemaniu Krukonki tyle samo mocy, co mugolska „Magiczna Kula nr. 8”, którą się potrząsało, aby uzyskać odpowiedź na nurtujące człowieka rozterki. Czy mój szef da mi podwyżkę? „Prawdopodobnie”. Czy Ślizgoni wygrają szkolny puchar quidditcha? „Oczywiście!”. Czy Pan X zwróci na mnie w końcu uwagę? „Spytaj ponownie”. Brooks, choć pojawiła się tu omamiona wizją zajebistej zabawy, nie chciała jednak psuć przyjemnej atmosfery swoją pragmatyczną zgryźliwością.
- Ładna kula – stwierdziła, bo faktycznie ta, choć bezużyteczna, była wyjątkowo dobrze wykonana, misternie ozdobiona i z pewnością świetnie nadałoby się jako ozdoba każdego kominka. Albo podpórka dla „Biblii Pałkarza”. – Od kiedy interesujesz się wróżbiarstwem? Czyżbyś chciała sprawdzić, jak wam pójdzie w meczu z Puchonami?– zapytała z uśmiechem, przysuwając się nieco do dziewczyny.
Zainteresowań rzeczywiście mam sporo i co chwila pojawia się coś nowego, jednak przeważnie mój zapał dosyć szybko gaśnie. Na przykład jeszcze jakoś pod koniec zeszłego roku stwierdziłam, że może powinnam wziąć się za uzdrawianie (wszystko dlatego, że przestraszyłam się jak koleżanka prawie udusiła się w panice wywołanej wodą jeziora), co dosyć szybko mi się znudziło, kiedy tylko osiągnęłam poziom zaklęć nastawiających złamany nos i uświadomiłam sobie, że gdyby ktoś przy mnie umierał to i tak bardziej przydatna byłaby umiejętność jego delikatnego przetransportowania albo szybkiego wezwania Lucasa... Z kolei ostatnio zaczęłam poważnie rozmyślać nad moja niechęcią do zielarstwa, bo to że nie wiem jak zebrać niektóre rośliny, bardzo kłóci się z moim zamiłowanie do eliksirów. A eliksiry są chyba tą najpoważniejszą pasją, z którą naprawdę wiążę przyszłość (a przynajmniej tak mi się na ten moment wydaje), więc wypadałoby umieć zdobyć samodzielnie składniki. - No nie marudź! Na pewno nie będzie tak źle, zobaczysz. A jak stwierdzisz, że jednak jest to obiecuję, że zrobię cokolwiek tylko wymyślisz. - Uśmiecham się lekko, nie zastanawiając się na co być może się piszę, ale w końcu nie boję się żadnych wyzwań. - I patrz co mam. Specjalnie dla ciebie! - Wyciągam z torby też kawę, a do tego dwa samonagrzewające się kubki. Napój starałam się przyrządzić dokładnie w taki sposób jak Julka lubi, ale ciężko powiedzieć, czy mi się udało. - Dzięki. To prezent, jeszcze jej nie używałam - chwalę się i przecieram kulę szmatką, żeby wszystko było idealnie widać, a trochę po to, żeby zaprezentować jaką jestem profesjonalną wróżką. - Nie wiem właściwie, chyba od dawna. Bo wiesz, quidditch dla zdrowia, wróżenie dla zabawy a eliksiry to tak na poważnie - mówię prawie całkiem na serio, bo można by było polemizować, czy latanie na meczach jest taki znowu zdrowe. - Nie wiem czy chcę to sprawdzać... chyba bez wróżenia można się domyślić jak będzie. - Ogólnie staram się być optymistką, ale w tej kwestii podchodzę do sprawy realistycznie. Jak mamy cokolwiek wygrać, kiedy nie odbywają się drużynowe treningi? - Zresztą nie będę się zajmować przewidywaniem swojej przyszłości, tylko twojej. Masz coś, co chciałabyś wiedzieć? Spróbuję to zobaczyć w szklanej kuli i odpowiednio zinterpretować, tylko będziesz musiała mi pomóc w odczytaniu tych znaków, bo może być tak, że nie wszystko będzie wyraźnie widoczne i trzeba będzie odpowiednio zinterpretować to co uda się dostrzec - uprzedzam krukonkę, mając nadzieję, że spyta o coś bardziej poważnego niż kto wygra mecz.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
O ile w kwestii quidditcha i eliksirów się zgadzały co do tego, że są zajebiste, to o tyle wróżbiarstwo było czymś, co je różniło, i to dosyć mocno. Gdyby jednak zgadzały się we wszystkim, to byłoby nudno, a jeżeli Ślizgonka chciała swój czas wolny poświęcić na wypatrywanie przyszłych wydarzeń w kryształowej kuli, to miała do tego pełne prawo. I w sumie dodawało jej to nieco zabawnego uroku.
- Cokolwiek wymyślę? – uśmiechnęła się szelmowsko. – No, Sinclair, jeszcze kiedyś pożałujesz tych słów.A wiedziałabyś o tym, gdybyś spojrzała w kulę – dodała w myślach. Kiedy jednak Sophie wyjęła z torby również termos z kawą, humor poprawił się jej jeszcze bardziej. Z wyrazem zadowolenia na twarzy chwyciła kubek, zaciągnęła się mocnym aromatem dyptamowego smakosza i z lubością upiła drobny łyczek gorzkiej smolistej kawy. Tu ją miała.
Zachichotała, widząc, jak Ślizgonka poleruje kulę za pomocą szmatki. Nie sądziła, żeby to w czymkolwiek pomogło, ale doceniała oddanie dziewczyny do przedmiotu. Zresztą, ona z dużo większą zawziętością polerowała codziennie swoją miotłę, choć w większości przypadków nie było to konieczne. Ot, pedantyczne dziwactwo, które dawało jej drobną przyjemność. No i sprawiało, że „Boyden” cudownie pachniał lawendową pastą miotlarską. Skinięciem głowy zgodziła się z podejrzeniami Sophie co do ich najbliższego spotkania. W odczuciach Krukonki problemy zielonej drużyny nie wiązały się jedynie z postawą Pani Kapitan, ale to był temat na inną, znacznie dłuższą pogawędkę.
- Hmm, no dobrze. Powiedz mi, co będzie jutro na obiad – zażartowała, ale szybko się uspokoiła, nie chcąc dziewczynie robić przykrości, zwłaszcza że podchodziła do tego z godnym podziwu profesjonalizmem. Zresztą, wiedziała, co będzie jutro na obiad. Frytki, paluszki rybne i fasola. Gwizdek się jej wygadał już podczas śniadania w kuchni i nawet pytał, czy nie chciałaby do tego jakiejś surówki, „bo przecież sportowcy potrzebują witamin”.– No dobrze, to może inaczej. Widzisz tam coś związanego z królową, bogiem i Anglią? – zapytała i choć te trzy rzeczy mogły się wydawać całkowicie abstrakcyjne, to Brooks wcale nie żartowała, co widać było po jej poważnym i wyczekującym spojrzeniu. Jeżeli już chciała się czegoś dowiedzieć, to tego, czy przyjdzie jej zagrać w drużynie narodowej, ale nie chciała swojego marzenia wypowiadać na głos. Żeby nie zapeszyć. W subtelny sposób nawiązała więc do „God Save the Queen”, czyli angielskiego hymnu, licząc, że może takie wskazówki wystarczą. Choć i tak podchodziła do tego z dużą rezerwą, mówili w końcu o wróżbiarstwie!