Do tej przytulnej klasy na szczycie wieży północnej, można jedynie wejść przez klapę w podłodze, do której prowadzi srebrna drabina będąca na siódmym piętrze. Wnętrze klasy wyglądem przypomina poddasze, bądź też herbaciarnię. Znajduje się tam około dwadzieścia stolików, a wokół nich małe pufy. Na co dzień okna są tu zasłonięte grubymi zasłonami, co sprawia, że pokój jest oświetlony jedynie dzięki wielu lamp w czerwonych kloszach. Na półkach w rogu pomieszczenia znajduje się natomiast wiele filiżanek i szklanych kul.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Wróżbiarstwo
Wchodzisz do klasy Wróżbiarstwa, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Wróżbiarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Griffin Robertson oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Ardeal. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Pierwszy egzamin czeka Cię z ceromancji, czyli wróżenia z wosku lanego na taflę wody. Oczywiście, tym razem nie są dostępne książki, które powiedziałby Ci znaczenie odlanego symbolu. Druga część egzaminu dotyczy aleuromancji, czyli sztuki wróżenia z mąki, a zasadzie za pomocą niej. Nie jest to najprostsza sztuka, jednak na egzamin idealna. Tym razem jednak wszystkie kształty z niej są już przygotowane, tak samo jak opisy, które musisz odpowiednio przyporządkować.
Zasady: Rzucasz dwiema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z astronomii i wróżbiarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis wyników:
zadanie nr 1:
wynik:
1 – Odlany kształt to ni mysz, ni wydra, coś na kształt świdra. Całkowicie nie wiesz jak się do tego zabrać, postanawiasz więc napisać znaczenie symboliczne kleksa z atramentu. Ciekawy sposób, jednak chyba nie to przedstawia odlew. Wielka szkoda! 2 – Rozpoznajesz odlew, jednak nie znasz jego znaczenia. Wielka szkoda, że ten dział w książe ominąłeś, uznając go za dziecinnie prosty. Najwyraźniej taki nie jest, bo twoje proroctwa całkowicie nie mają sensu. 3 – Wosk rozlał ci się w pojedyncze kropelki, najwyraźniej za wolno go lałeś. Przez to nie da się z nich wiele wyczytać. Wyjmujesz się więc z wody w kolejności, w jakiej je złapałeś, po czym układasz obok siebie i piszesz znaczenie otrzymanego kształtu. Może parę punktów ci za to policzy komisja. 4 – Nie jest źle, stworzony z wosku kształt nie jest najprostszym, ale przynajmniej coś o nim wiesz. Piszesz swoją odpowiedź bez większego problemu, masz jednak nadzieje, że w kluczu nie ma na ten temat więcej informacji. 5 – Odczytanie symbolu nie sprawiło ci większej trudności. Po chwili przechodzisz do kolejnego zadania, uznając to za banalne. Cóż… Spodziewałeś się, że ten egzamin do najtrudniejszy nie należy. 6 – Twój odlew okazał się tak prosty, ze by podnieść jak najbardziej wynik za to zadanie, postanawiasz napisać dodatkowo jego znaczenie w innych kulturach. Z uśmiechem na twarzy przechodzisz rozwiązywać dalej egzamin.
zadanie nr 2:
wynik:
1, 2 – Niestety źle przyporządkowałeś większość opisów. Najwyraźniej trzeba było się uważniej wczytać, bo wbrew pozorom tam wszystko było napisane. Ach, te skutki stresu! 3, 4 – Większość przyporządkowałeś jak należy, jednak nie okazało się to tak proste, jak mogło by się wydawać. Wszystko przez tę małą ilość czasu, na zrozumienie czytanego tekstu, jakby komisja sądziła, że każdy uczeń zna te opisy na pamięć. 5, 6 – Opisy okazały się być miłym zaskoczeniem, gdyż nie trzeba było posiadać ogromnej wiedzy, by przyporządkować je dobrze, tak jak to w twoim przypadku było. Skoro już wszystko zrobione, to teraz tylko czekać na wspaniałe wyniki!
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - astronomia i wróżbiarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Spóźnialscy górą! Kto moi mili państwo zawsze przychodzi na ostatnią chwilę... Albo nawet w połowie lekcji? No Cornelia Somerhalder oczywiście. Biegnie jak głupia przez wszystkie korytarze (gubiąc się po drodze jakieś 10 razy). Potyka się równi wiele razy – niech żyje zgrabność i ludzie, którzy jej nie mają. W końcu udaje jej się dotrzeć do klasy. A wtedy też zawsze musi się zdarzyć jakieś nieszczęście. Tym razem z impetem wpadła na jakąś drobniutką kruszynę, która na pewno musiała się przewrócić... A Corin poleciała prosto na nią, bo oczywiście straciła równowagę. - Ciuu – Wydała z siebie mrugając kilka razy, jakby jeszcze nie załapała co się dzieje, kiedy sobie tak wesoło leżały pod drzwiami. - O! NIKOLAAA – Najpierw zrobiła z koleżanki naleśnika, a potem jeszcze ją przytuliła prawdopodobnie dusząc. Jako narratorka mam ochotę zatrzymać tą chwilę, wziąć ołówek i dorysować Nikusi zamiast oczu takie wielkie, wystające gałeczki jak w mugolskich kreskówkach, kiedy kogoś coś przytrzaśnie. W końcu Cornelia z jej zeszła, co zajęło jej chwilę i wystawiła do puchonki rękę. Dopiero wtedy zaczęła się rozglądać, czy ktoś to widział. Jeśli pozostała dwójka zwróciła uwagę na to, że przy wyjściu słychać jakiś rumor i odwrócili się w tamtym kierunku, to wyszczerzyła się do nich, a potem odwróciła twarz opatrzoną kłopotliwym spojrzeniem.
To było… straszne? Usłyszała trzask, później jakieś hałasy, później zderzenia, aż nagle przed jej oczami wyrosła Cornelia Somerhalder. Nie zdążyła się nawet wycofać, a już uderzyła o ziemie z impetem. Żeby tego było mało, to została zgnieciona przez to grube cielsko (dop. Masz za swoje, mwahahaha). Z jej ust wydobył się jęk bólu. Jednak to nie był koniec. Kiedy Gryffonka zauważyła, że to Nikola zaczęła ja dusić…. Albo przytulać? Bardziej przypominało to duszenie. Kiedy ją puściła to… no to teraz ja nawiąże do mugolskch bajek, które zwą się anime. Gdyby to było anime, to dziewczyna leżałaby teraz na ziemi, a z jej ust wyleciał, by jej duszek. Ale wróćmy do rzeczywistości. Przy Gryffonce wszystko się zmieniło, a dokładniej jej charakter. - Idiotka! – krzyknęła jak najgłośniej umiała, czego później pożałowała, ale to nie jest ważne – Chciałaś mnie zabić czy coś?! Jak tak to czemu w taki brutalny sposób, no!? – warknęła na nią widocznie niezadowolona. A może to było warczenie z radości? Eee… Nie.
- Trenuje, żeby zostać śmierciożercą! Ale jak na razie mi nie wychodzi, więc stosuję taktykę sumo! Duszę i miażdżę – Mówiąc dwa ostatnie zdania stanęła właśnie tak, jakby miała na sobie niewygodne opaskowe majciochy, które sumoki noszą i podniosła najpierw jedną, a potem drugą nogę. Właściwie na jej ciele nie przelewał się tłuszcz, więc wyglądało to co najmniej komicznie, jak nie jeszcze gorzej. - O boże! Spłaszczyłam Cię! Teraz nie masz piersi! - Krzyknęła chyba na pół Hogwartu po czym przyjrzała się dziewczynie – A nie, w sumie nic się nie zmieniło od ostatniego razu – Dodała chwilę później takim tonem, jakby ogromna ulga spłynęła na jej serce. Unikając ewentualnego mordu w oczach i w rękach przytuliła raz jeszcze dziewczynę do siebie po czym przeszła kawałeczek dalej do sali rozglądając się za nauczycielem. - Dlaczego nas tak mało? - Zagadnęła zerkając na Nikolkę, po czym odwróciła się w stronę pozostałej dwójki – A tak w ogóle, Corin jestem – Przedstawiała się siadając na jednym za stołów razem z nogami ugiętymi w kolanach i rozkraczonymi. Nie byłoby to nic dziwnego gdyby nie fakt, że miała na sobie dość krótką sukienkę. No, ale jak się wychowało z facetami, to człowiek się nigdy nie nauczy. W sumie jestem ciekawa, czy ktoś w ogóle ogarnął z nieznanej jej dwójki co się w ogóle dzieje, odkąd ona przyszła. Była w końcu strasznie roztrzepana.
Uwaga Dave'a, która do tej pory była całkowicie skupiona na Bonnie, od razu zwróciła się w stronę drzwi, gdy tylko chłopak usłyszał ten straszny hałas. Bardziej niż widok dwóch przewróconych dziewczyn zdziwiła go reakcja Nikoli, która wydawała się przecież być cichą i opanowaną puchonką. Ludzie skrywają tyle tajemnic, a ich charaktery są takie fascynujące.... Krukon nie miał jednak czasu na przemyślenia, gdyż na stoliku obok z impetem usiadła energiczna i całkiem głośna dziewczyna. - Cześć Corin, ciekawe imię - przywitał ją uśmiechem, po czym również się przedstawił. Zmierzył nowo przybyłą przenikliwym spojrzeniem, zawsze był dobrym obserwatorem i miał niezwykłą spostrzegawczość. Wobec tego kolor bielizny gryfonki również rzucił mu się w oczy. Powstrzymał parsknięcie i odwrócił wzrok. Za grosz wychowania, prowokujący styl bycia czy raczej swawolne maniery?
Po jakiś paru minutach na szczęście obecnych tu osób opuściła nogi na ziemię. Zorientowała się jak siedzi i stąd dość mocno opóźniona reakcja. Przez większość życia nie chodziła w dziewczęcych strojach. To też nie mogła się przyzwyczaić. Prawie zawsze miała na sobie męską bluzkę i różnej długości spodnie. No, czasem na jakieś bale zdarzało się ubrać sukienkę, ale była w nogach tak obcisła najczęściej, że nie dało się normalnie usiąść. No, ale mniejsza z tym. Kto wyrazi chęć poznania jej, to wie skąd ów nawyki i w większości przypadków ludzie je akceptują, albo ignorują. - Ksywka. Ale imienia nie używam – Odpowiedziała przekrzywiając lekko twarz w bok i uśmiechając się delikatnie. Dlaczego „Cornelia” było nie do ogłaszania całemu światu również wiedzieli tylko najbliższe jej osoby. - Skoro już mamy wróżbiarstwo, to... Powróżmy czy coś! Ej, ale mam pomysła! - To mówiąc usiadła po turecku za stolikiem, na którym leżała jakaś niewielkich rozmiarów kula z przeźroczystego, lustrzanego materiału. Zamknęła oczy i zawiesiła ręce obok kuli. Trze przyznać, że ma dzisiaj niezłą głupawkę. - Zbliż się chłopczyku, albo dziewczynko... Madam Corek przedstawi ci twoją przyszłość... - Wypowiedziała tonem osoby, której mózg jest gdzieś w zaświatach. Brakowało jeszcze nawiedzonego wyrazu twarzy.
No proszę, jaka pełna energii i zapału dziewczyna pomyślał Dave i pokiwał głową z kpiącym uśmiechem. Zawsze był pierwszy do wróżenia. To co będzie wyprawiała Corin na pewno nie będzie profesjonalnym wróżbiarstwem, ale zawsze można się trochę powygłupiać. Tym bardziej że Nikola już poszła, a Bonnie nadal się nie odzywała. Chłopak zmienił pozycję siedzenia i przybliżył się do Corin. Z ust nie schodził mu ironiczny uśmieszek, gdy wyszeptał: - Co widzisz w magicznej kuli, o wróżbitko nie z tej ziemi? Co jest mi w życiu pisane? Utkwił w niej poważne spojrzenie swoich ciemnoniebieskich oczu i z udawanym zainteresowaniem czekał na jej przepowiednię.
Ostatnio zmieniony przez Dave Garell dnia Sob Cze 08 2013, 16:57, w całości zmieniany 1 raz
Puchonka aż podskoczyła kiedy usłyszała huk za plecami, obróciła się ale okazalo się, że to tylko Cornelia. Całe szczęście, bo nie była gotowa na nalot śmierciorzeców. Nie znała Corin zbyt dobrze, ale wydawała jej się być miłą, zadowoloną z życia osobą, z poważnym przypadkiem głupawki. Gdy ta zaczeła parodiować wróżkę, sama dostała ataku. Zapomniała już, że przed chwilą wydała swój dar, choć własciwie nie miała się czego bać. Dave raczej dobrze zniósł tę wiadomość. - Madame Corek! Zdradzisz mi mą przyszłość? - zapytała, żartująć.
Bonnie na pewno nie miała się czego bać. Jasnowidztwo to nie jest nic strasznego. Nikt w to nie wierzy, nie bierze na poważnie, więc nie trzeba się bać złych reakcji. Corin wiedziała coś o darach i akurat bardzo chętnie by się zamieniła. Choć.. wilkołactwo, to raczej nie jest dar tylko przekleństwo. No, mniejsza. Dziewczyna w pierwszym momencie skupiła się na przepowiadaniu przyszłości Dave'owi. Zamknęła oczy bujając się na wszystkie strony, jakby łączyły się z nią jakieś pozaziemskie moce. Trochę jak w starych filmach mugolskiego wykonania. W końcu zatrzymała się i przyćmionym wzrokiem spojrzała na kulę. - Widzę... Widzę... Widzę... Widzę twoją przyszłość. Widzę ciebie. Nie! Zaraz... Widzę was oboje. Dave i ty puchonko jakkolwiek masz na imię. Siedzicie przed jakimś stołem. Uśmiechacie się. Wokół widzę zimne, kamienne ściany. Widzę korytarz kawałek dalej. Na korytarzu przechodzi sporo nastoletnich i ledwo co dorosłych ludzi. To chyba jakaś szkoła... - Otworzyła jedno oko i spojrzała na dwójkę słuchającą jej jakże mądrej wróżby.
Nadal był podekscytowany wiadomością że Bonnie jest jasnowidząca, lecz starał się na razie odłożyć tę sprawę na bok. Coś tak intrygującego nie może pójść w zapomnienie! Dave miał nadzieję że pozna uczniów Hogwartu z tym darem, mimo że nie chciał się narzucać, strasznie ciągnęło go do tych ludzi. Na razie jednak śmiejąc się cicho pod nosem przypatrywał się gryfonce która z pasją wyginała się nad kulą zerkając w jej mglistą powierzchnię. - Niesamowite, sam nie wpadł bym na coś tak niezwykłego! Co dalej, co jeszcze widzisz? - zapytał przesadnie podnieconym głosem i błyszczącymi oczami wróżbiarskiego świra.
- Widzę... Widzę... Widzę... Chwila, straciłam zasięg – Powiedziała przez chwile wpatrując się w kulę, ale najwyraźniej miała problem z ponownym złapaniem kontaktu z zaświatami. Nachyliła się więc nad kulą w stronę Dave i uniosła jego kosmyk włosów do góry. - Trzymaj – Powiedziała tworząc mu pewnego rodzaju antenkę na głowie, po czym wróciła do przepowiadania przyszłości – O, teraz znów widzę wyraźnie. Widzę waszą dwójkę... I jeszcze trzecią osobę! To kobieta! Ma piękne błękitne oczy, brązowe włosy. Jest naprawdę prześliczna. Siedzi przed jakąś kulą i myśli... O czym ona myśli... Myśli o tym, że ją boli tyłek przez kraksę w drzwiach. Oh! I widzę wasze myśli z przyszłości. Jedno z was zastanawia się w jaki sposób uciec stąd jak najszybciej... Za to drugie myśli o zaproszeniu tej ślicznej Gryffonki siedzącej przed kulą na randkę – Znów otworzyła jedno oko tym razem wystawiając lekko i figlarnie języczek w ich stronę. - Ale cóż to! Widzę! Widzę szokujące zdarzenia! Taka przyszłość. Oh, jest przerażająca! - Mina cierpiętnicza idealnie oddawała nastrój tego co „widziała” w swojej jakże rozwiniętej i skomplikowanej wizji.
Powstrzymał śmiech, wczuł się w rolę i klimat sytuacji. Z największą powagą i pełnym przekonaniem o racji Corin, trzymał włosy tak jak mu poleciła. Pochylił się niżej nad kulą i położył na niej również swoje ręce. Mmm jak on kochał dotyk tej śliskiej, obłęj powierzchni! Zatracił się w chwili słuchając natchnionego głosu gryfonki, która wypowiadała bzdury nie z tego świata. Owszem, mógł szczerze przyznać że ją polubił, jednak tekst z randką był naprawdę mocny. Hahah, zabawna dziewczyna. - Jesteś pewna myśli tych osób? - zapytał podnosząc prawą brew do góry, po czym zainteresowany tym co będzie dalej, prosił by kontynuowała opowieść - Nie mogę się doczekać co będzie dalej! Usiadł sobie wygodniej, krzyżując nogi i zerknął w stronę Bonnie. Rzucił jej przelotny uśmiech, po czym znów skupił uwagę na Corin i jej wróżbach.
Bonnie myślala, że wybuchnie ze śmiechu, jesli Corin nie przestanie nadawać. Musiała trzymać ręce na ustach, żeby nie rozedrzeć się na cały głos. Na szczęście udało jej się opanować, ale nadal wyglądała jak truskawka. Zabawa w pseudowrożkę spodobała się jej, więc sama chciała spróbować. Byle obyło się bez prawdziwej wizji... albo nie! Czas na prawdziwe przepowidanie przyszłości. - Dobra! Kolej na Madame Bon-Bon. Które z was moje kochaneczki ma ochote na odrobine prawdziwej sztuki jasnowidzenia? - zaoferowała, nadal z uśmiechem na ustach. - Ale tym razem mówię poważnie - to już rzekła całkiem powaznym tonem. - Całkowicie prawdziwe przepowiadanie przyszłości. Co z nią nie tak?
Ach te dzieciaki, pomyślał sobie po raz setny nasz szkolny woźny, poproszony przez samego dyrektora o pofatygoawnie się do klasy wróżbiarstwa i oznajmienie tym bardziej roztrzepanym i niespoglądającym na tablicę informacyjną uczniom, iż dzisiejsza lekcja wróżbiarstwa została odwołana. Stawy nie te, kondycha nie ta, a Hampson i tak kazał się biednemu woźnemu wspinać po tych schodach i wspinać... i wspinać... a kiedy biedaczysko wreszcie dotarł na samą górę tych schodków/drabinki/łotewa, otworzył klapę w podłodze i rozejrzał się po pomieszczeniu. Ech, faktycznie tutaj byli... ogłoszeń nie czytają? No cóż, widocznie nie każdemu chce się lecieć na sam dół zamku po to, aby przeczytać jakieś ogłoszenia na tablicy, bo fakt faktem, iż częściej były tam ogłoszenia raczej większości naszym uczniom niepotrzebne czyli "CZY WIDZIAŁ KTOŚ MOJE KUGUCHARA" albo "H.S ŚMIERDZI"... i nikt nawet nie wiedział, kim jest ów tajemniczy H.S! W efekcie to woźny musiał zapierniczać na samą górę... oni mu kiedyś wynagrodzą te wszystkie męki, tak! Wakacjami w urokliwym miejscu i drinkiem z palemką najlepiej. - Lekcji nie ma, odwołana - burknął i zatrzasnął klapę w podłodze, przy okazji przytrzaskując sobie nią palce. W akompaniamencie przekleństw, rozpoczął mozolną wędrówkę w dół schodków. Nie obchodziło go czy uczniowie tutaj zostaną, coś rozbiją, zepsują... teraz chciał tylko zejść na dół i zrobić sobie jakiś okład na obolałe paluszki.
Corin miała to do siebie, że była osobą naprawdę nieobliczalną. Wielu mówiło, że nigdy nie wiadomo, czego się po niej spodziewać. I dzięki temu prawie nigdy nie było z nią nudno. Choćby dlatego, że bardzo jej zależało żeby kiedyś np. skoczyć na bungee. No i prawie zawsze żartowała święcie wierząc, że jest zabawna nawet, jeśli nikt nie wiedział o co jej chodzi w tym momencie. - Tak. Jestem pewna. I jestem pewna, że obie osoby wykonają swoje zamiary... Tylko nie wiem jak daleka jest to przyszłość – Przerwała natchnione przepowiedni puszczając mu oczko i uśmiechając się zabójczo. - Więc widzę... - Chciała kontynuować, ale z zadumania wyrwał ją głos Bonnie, która również chciała się wziąć za przepowiadanie. Tylko dlaczego powiedziała o tym tak poważnie? Chyba była jasnowidzką... Albo myślała, że nią jest. W każdym razie poznanie prawdziwej przyszłości było bardzo interesującą rzeczą. Wzięła więc ręce od kuli i pozwoliła zająć się tym puchonce. Uśmiechała się... Do momentu, aż coś jej wpadło do głowy. A co jeśli dziewczyna jest prawdziwa i nagle zobaczy przyszłość Corin, w której jest wilkołakiem i robi coś... Na pewno coś strasznego. - To przepowiadaj, ale ja odpadam – Uniosła kąciki ust po raz kolejny, ale tym razem trochę blado i odsunęła się o jakiś metr jakby to miało ją wykluczyć z możliwości prawdziwej wizji. Usłyszała głos z klapy w podłodze, więc tam oczywiście od razu zerknęła. O, czyli jednak nauczyciel zwiał – pewnie usłyszał co tutaj robią i się wystraszył. W takim razie wstała i spojrzała na dwójkę. - Idziemy gdzieś? - Spytała mając na myśli, że razem. W końcu fajną sprawą jest poznawanie nowych osób. Uwielbiała to.
Przepowiadanie Corin było naprawdę zabawne, ale kiedy Bonnie zaproponowała że zerknie w kulę, chłopak strasznie się ucieszył. Przysunął kulę bliżej puchonce. Był bardzo ciekawy tego, co mu przewidzi oraz jakie są jej możliwości. To mogłoby być fascynujące! Nie mógł się doczekać aż dziewczyna zacznie, lecz przerwało im pojawienie się woźnego, który burknął coś o odwołanej lekcji. Normalnie Dave byłby załamany tym że lekcja wróżbiarstwa się nie odbędzie, jednak w towarzystwie dwóch nowo poznanych i jakże pozytywnych dziewczyn czuł się wyśmienicie i nie miał ochoty na razie się z nimi rozstawać. - Siadaj, Corin - zachęcił dziewczynę chwytając ją za rękę i lekko ciągnąć, żeby usiadła - Bonnie na pewno przewidzi coś niesamowitego dla nas dwojga - zaśmiał się.
Fajnie, że zarówno chłopak jak i dziewczyna nie dość, że przeżyli jej głupawkę, to jeszcze nie mieli nic przeciwko, żeby spędzać z nią czas. Ona naprawdę uwielbiała kontakt z ludźmi, ale nie miała go jakoś szczególnie dużo. Między innymi dlatego, że jej opinia w Hogwarcie mówiła jasno: „To jest ta dziewczyna, która zaliczyła prawie każdego chłopaka”. Walka z takim zdaniem otoczenia była niestety taka jak walka z wiatrakami. Niektóre błędy się niestety popełnia na całe życie. Dlatego tym bardziej się cieszyła, że oni nie dość, że nic o niej nie słyszeli to jeszcze uznali ją za pozytywną postać. - Wiesz, wydaje mi się, że czasem lepiej nie znać swojej przyszłości. Nie myślisz, że wtedy życie jest zdecydowanie bardziej fascynujące? Zresztą... Kiedy człowiek pozna fragment swojej przyszłości może ją podświadomie zmienić chcąc do niej doprowadzić – Powiedziała te jakże mądre i dość racjonalne (co jej się rzadko zdarza, ponieważ do 12 roku życia wierzyła w mugolskiego świętego Mikołaja) mając nadzieję, że to ją uratuje przed braniem udziału w tej zabawie. Mimo wszystko jednak usiadła obok Dave'a jednak mając nadzieje, że Bonnie skupi się właśnie na nim. - Możesz mnie puścić, nie ucieknę– Zwróciła uwagę spoglądając na rękę, za którą wcześniej ją złapał chłopak i uśmiechnęła się dość uroczo z przygryzieniem lekko wargi. Kto by pomyślał, że osoba prezentująca w sukience koronkową bieliznę wszystkim na około potrafi być urocza? No, według jej starszego brata była taka nawet siedząc pod samochodem i wymieniając części przy okazji będąc całą upaćkaną smarem. Cóż... Są gusta i guściki.
Zamyślił się chwilę, po czym zgodził się z dziewczyną. - Masz wiele racji, to zabrzmiało strasznie mądrze, nie spodziewałem się czegoś takiego po Tobie - wywalił język w stronę Corin - Ale ja kocham zgłębiać przyszłość! Wiesz ile różnych przepowiedni słyszałem już na swój temat? Mnóstwo różnych scenariuszy. A to czy człowiek będzie zmieniał przyszłość gdy się o niej dowie.. hmm.. kto wie jak to by było. Widzisz, to wszystko jest normalnie pasjonujące i zakręcone. Czasem mózg mi od tego wysiada, kiedy za dużo filozofuję i wróżę. - powiedział chłopak, po czym zamilkł patrząc już tylko na Bonnie. Wyglądała całkiem profesjonalnie, jak prawdziwa pani jasnowidz. Nie mógł się doczekać co zdaniem puchonki jest mu pisane! Dopiero po chwili dotarł do niego sens ostatnich słów Corin. Nieuważnie wypuścił jej rękę ze swojej dłoni totalnie ignorując uroczy uśmieszek. Wytarł swą dłoń o spodnie i zatopił spojrzenie w kryształowej kuli.
Jasnowidząca zasiadła wygodnie i wbiła wzrok w kryształową kulę. Nie było to co prawda konieczne, wszak jest jasnowidzką, więc poradziła by sobie bez tego. Tyle, że kryształowa kula to zawsze jakiś wspomagacz. Ale do rzeczy... Położyła ręce płasko na stoliku, wciąż wpatrując się w kulę. Nagle poczuła ból w skroniach, mimo woli zamknęła oczy i zobaczyła to: Pełniła rolę obserwatora, widząć jak Dave idzie korytarzem. Szedł, szedł i szedł. W końcu znalazł się na błoniach. Tam czekała na niego jakaś dziewczyna. Bonnie nie widziała jej twarzy, bo było zbyt ciemno, mimo że była pełnia. Zbliżyli się do siebie i zaczeli rozmawiać, szeptać do siebie. Sprzeczali się o coś. Dziewczyna wkurzyła się i zaczęła wydzierać się na niego niemiłosiernie. Sprzeczka przerodziła się w kłótnie. - Dave, proszę! Odejdź, nie jesteś tutaj bezpieczny! Jest pełnia! Chłopak upierał się, że zostanie. Zaczeli się szturchać... i na tym się skończyło. Obraz zniknął. - O Boże - wydukała Bonnie, przecierając oczy dłońmi. - Widziałam Cię - wskazała na Dave'a - na błoniach, byłeś tam z jakąś dziewczyną. Kłóciliście się. Mówiła coś o niebezpieczeństwie i o pełni. To wszystko - westchnęła ciężko, ta wizja ją wykończyła.
Ale to nie koniec... Nagle, jakby z nikat pojawiła się kolejna wizja. Ból skroni był tak mocny, że Bonnie chwyciła się za głowę. Ujżała wilka, wielkiego, umazanego krwią wilka.
Cierpliwie czekał i patrzył na puchonkę przez cały czas, gdy z zamkniętymi oczami poznawała kawałki jego przyszłości. Nie odezwał się ani słowem, zapomniał o mruganiu a oddychał jakoś nieświadomie. Ciekawe co zobaczy... ciekawe co to będzie... Gdy tylko dziewczyna otworzyła oczy, spojrzał na nią z rosnącym zainteresowaniem. To co powiedziała brzmiało dziwnie i trochę niepokojąco. Czy naprawdę ma się stać coś takiego? Dave podparł głowę ręką i zanurzył się w rozmyślaniach. Lubił analizować wróżby. Zastanawiał się z jaką dziewczyną mógłby się kłócić, co mogliby robić na błoniach. A to niebezpieczeństwo... Z rozmyślań wyrwało go gwałtowne zachowanie Bonnie, która złapała się nagle za głowę, a jej twarz wykrzywił grymas bólu. - Hej, co się dzieje? - zaniepokoił się krukon i zerwał się z pufy.
- No eeeej! - Powiedziała obdarzając go po chwili dość mocnym kuksańcem w ramię. Naburmuszyła lekko polika i fuknęła nosem jak obrażona kotka. Ale długo nie potrafiła udawać, że jest bardzo obrażona, więc po chwili radosnym tonem dodała – Ja mam ZAWSZE rację O! - Przytaknęła głową tak, jakby musiała sama sobie potwierdzić te słowa, bo zabrzmiały mało wiarygodnie. - Jasne, że jest pasjonujące. Ale na pewno nie każdemu potrzebne – Wyszeptała te słowa po czym wpatrzyła się w kulę. Tylko... Że nie myślała o tym, co za chwilkę usłyszy. Raczej o tym, czy gdyby kiedyś usłyszała, że jej życie będzie takie jak teraz, to czy po pierwsze uwierzyłaby i po drugie... Co by się stało, gdyby zmieniła przyszłość. Byłaby grzeczną ułożoną dziewczynką? Miałaby mnóśtwo przyjaciół i ani jednego wroga. Może miałaby rodziców? Nie mieszkałaby z bratem w Londyńskich meneliach. Nie zakochałaby się w nauczycielu. Wpatrywała się w Bonnie w ciszy. Do momentu... Kiedy zaczęła mówić. Momentalnie cała jej twarz zrobiła się blada. Przełknęła nerwowo ślinę. Dobrze mówiła o tym, że nie powinna zostać. O ile na początku to nie było niczym takim, to później hasło o pełni... Musi jak najszybciej stąd wyjść. Ale... Przecież to będzie wyglądać podejrzanie. A niestety ludzie nie są tacy naiwni, żeby nie łączyć ze sobą faktów prędzej czy później. - Um... W porządku? Może zaprowadźmy ją do skrzydła szpitalnego? - W głowie już liczyła dni do następnego okresu pełni. Jeszcze sporo czasu zostało. Ale ta przepowiednia. Zmieniła zdanie co do widzenia przyszłości. Warto było ją poznać. Uniknie... Uniknie... Nie mogła nawet dokończyć myśli.
Ból był nie do zniesienia, ale minął szybko. Bon otworzyła oczy i zaczęła zastanawiać się co właściwie widziała. No niestety, to naprawde był wilk umazany krwią. Tylko czy warto mówić o tym reszcie. Nie powinna ich okłamywać, ale straszyć tym bardziej. Trudno stwirdzić co jest ważniejsze, ale kiedy łepetynę rozdziera ból myślenie zostaje wyłączone i gada się od rzeczy. - Nic się nie dzieje , to poprostu kolejna wizja - odpowiedziała. - Eem... widziałam umazanego krwią wilka. Ale to pewnie nic takiego - kłapała, próbując załagodzić sytuację. Zobaczyła wilka krwiopijce, jak tu załagodzić sytuację!?
Nikola spojrzała na Cornelię z chęcią zabicia jej, ale powstrzymała się. Później cała trójka dobrze się bawiła, a ona spoglądała na nich z boku w ciszy. Było zabawnie, no ale cóż… wolała się przyglądać. Nagle przybył pan woźny. Kiedy powiedział, że lekcje są odwołane westchnęła. No świetnie! Zawsze spoglądam na tablicę ogłoszeń, ale akurat dzisiaj musiałam o tym zapomnieć. No nie! Warknęła na siebie. Kątem oka spojrzała na cała trójkę. - Dziękuje Panu, że chciał się Pan tutaj pofatygować, by o tym powiedzieć. Dowidzenia. – wyszeptała. Zanim ktokolwiek zdążył się zorientować dziewczyna wyszła z Sali i skierowała się do dormitorium.
- Wilk umazany krwią?! - krzyknął zaskoczony Dave, lekko rozmasowując sobie ramię - Straaaasznie dziwne. Powinienem się bać? - zapytał ni to poważnie, ni to kpiąco. Sam nie wiedział co o tym myśleć, ale Bonnie nie wyglądała jakby żartowała. Zanim wrócił na swoje miejsce na pufie, upewnił się jeszcze czy puchonka na pewno dobrze się czuje. Była bardzo blada. Chłopak spojrzał na Corin. Ta, o dziwo, również wyglądała na zaniepokojoną. - Ej, Corin? Dobrze się czujesz? - odezwał się do niej. Atmosfera zrobiła się jakaś dziwna. Dave usłyszał jeszcze ciche trzaśnięcie zamykanej klapy - kto to wyszedł z sali? Wydawało mu się że nikogo już tu nie było... zaraz... wejście Corin było tak spektakularne że zapomniano o nie rzucającej się w oczy Nikoli. To na pewno była ona - pomyślał - Cały czas tu była? Stała z boku i przyglądała się nam? Nic dziwnego że nie podeszła... Jak mogłem nie zauważyć! - zdenerwował się na swoją głupotę i stwierdził że wypadałoby przeprosić później dziewczynę. Była wszakże przemiłą, choć nieśmiałą osobą. Dobrze to czuł.
Dziewczyna. Pełnia. Wilk cały we krwi. O ile można było być jeszcze bardziej bladym, to kolejna wizja bez najmniejszego problemu doprowadziła do tego. Naprawdę powinna jak najszybciej się stad usunąć. Ale nie mogła. Ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Przez głowę przelatywało jej mnóstwo tak negatywnych myśli, że będąc życiową optymistką człowieka może to doprowadzić do naprawdę nieciekawego stanu. Wpatrywała się tępo w podłogę. W pierwszej chwili nie odpowiedziała chłopakowi. Ocknęła się z zamyślenia dopiero trzaśnięciem klapy. I ów dźwięk sprawił, że podskoczyła jakby ją oparzono czymś bardzo, bardzo ciężkim w tyłek oraz pisnęła dość głośno, jak na dziewczynę przystało. - Jezu zawał... - Westchnęła oprzytomniona i spojrzała na chłopaka. Mówił coś... Co mówił... A! - Jest okej. Zamyśliłam się. Proszę was chodźmy stąd... - Wyszeptała nie patrząc na niego i szybko wstając. Spojrzała na klapę. Szkoda, że Nikola była taka nieobecna. Ale jeśli Corn nie zwracała na niej całej swojej uwagi, to niestety dziewczyna trochę się w sobie zamykała. I trudno było pannie Somerhalder otworzyć ją na ludzi jak na razie. Ale pewnie dość szybko się to zmieni.
Obrzucił Cornelię zdziwionym spojrzeniem. Co tu się wyrabiało? Cała sytuacja robiła się coraz bardziej zagmatwana. Czyżby dziewczyna zlękła się wróżby? Ale.. przecież nie chodziło o nią, to była wróżba dla niego. Jego przyszłość. Dave nie widział żadnych powiązań między wizją swojej przyszłości a Corin. - Dlaczego chcesz już iść? - zapytał - Chyba nie chcesz mi powiedzieć że przestraszyłaś się tej przepowiedni, co? To bardzo mało prawdopodobne że chodzi o Ciebie. W sensie o dziewczynę, z którą mam się niby kłócić. Bo niby dlaczego miałabyś nią być? Daj spokój - uśmiechnął się, próbując rozluźnić napiętą atmosferę. Zachowanie gryfonki było niepokojące. Bonnie zdawała się wracać do siebie. Najlepiej trzymał się Dave, chociaż według wróżby to on miał znaleźć się w niebezpieczeństwie. Zaczął się zastanawiać co by zrobił, gdyby to rzeczywiście miało się zdarzyć. Kłótnia to nie problem, ale dziwne ostrzeżenie o pełni? Zawahałby się. Nie był uległy, pewnie zamiast uciekać dyskutowałby jeszcze dłużej. Ha, no i z pewnością nie zostawiłby dziewczyny samej na błoniach w środku nocy! To nie wchodziło w grę. Ale o co chodzi z tym wilkiem... Krukon zdawał sobie sprawę z tego, że w okolicy mogą kręcić się wilkołaki i inne stwory, jednak nigdy nie spotkał się z tak niebezpiecznymi stworzeniami oko w oko. Był jednak naiwnie przekonany że przy takim spotkaniu na pewno jakoś dałby sobie radę, znał przecież sporo zaklęć i miał wiedzę książkową, a co najważniejsze - nikt w całym Hogwarcie nie miał tylu amuletów i preparatów odstraszających wilkołaki!
- Wiecie co, ja już wrócę do dormitorium - zwróciła się do pozostałych. Czuła się już lepiej, ale miała dość takich atrakcji jak na jeden dzień. Poza tym chciała się z tym przespać. Nie miała pewności, ale podejrzewała, że coś jest nie tak. Wciąż była lekko przytumaniona, jednak zauważyła reakcję Corin. Czego ona mogła się bać? Chyba, że to ona jest tym wilkołakiem. No jasne to przecież logiczne, Corin jest wilkołakiem. Bonnie nie byla jakąś cholerną faszystką, czy nazistką, ale jej rodziców zamordowało stado wilkołaków. Nie czuła się dobrze obok wilkołaczki. Skierowała się do wyjścia i opuściła salę.