Do tej przytulnej klasy na szczycie wieży północnej, można jedynie wejść przez klapę w podłodze, do której prowadzi srebrna drabina będąca na siódmym piętrze. Wnętrze klasy wyglądem przypomina poddasze, bądź też herbaciarnię. Znajduje się tam około dwadzieścia stolików, a wokół nich małe pufy. Na co dzień okna są tu zasłonięte grubymi zasłonami, co sprawia, że pokój jest oświetlony jedynie dzięki wielu lamp w czerwonych kloszach. Na półkach w rogu pomieszczenia znajduje się natomiast wiele filiżanek i szklanych kul.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Wróżbiarstwo
Wchodzisz do klasy Wróżbiarstwa, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Wróżbiarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Griffin Robertson oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Ardeal. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Pierwszy egzamin czeka Cię z ceromancji, czyli wróżenia z wosku lanego na taflę wody. Oczywiście, tym razem nie są dostępne książki, które powiedziałby Ci znaczenie odlanego symbolu. Druga część egzaminu dotyczy aleuromancji, czyli sztuki wróżenia z mąki, a zasadzie za pomocą niej. Nie jest to najprostsza sztuka, jednak na egzamin idealna. Tym razem jednak wszystkie kształty z niej są już przygotowane, tak samo jak opisy, które musisz odpowiednio przyporządkować.
Zasady: Rzucasz dwiema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z astronomii i wróżbiarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis wyników:
zadanie nr 1:
wynik:
1 – Odlany kształt to ni mysz, ni wydra, coś na kształt świdra. Całkowicie nie wiesz jak się do tego zabrać, postanawiasz więc napisać znaczenie symboliczne kleksa z atramentu. Ciekawy sposób, jednak chyba nie to przedstawia odlew. Wielka szkoda! 2 – Rozpoznajesz odlew, jednak nie znasz jego znaczenia. Wielka szkoda, że ten dział w książe ominąłeś, uznając go za dziecinnie prosty. Najwyraźniej taki nie jest, bo twoje proroctwa całkowicie nie mają sensu. 3 – Wosk rozlał ci się w pojedyncze kropelki, najwyraźniej za wolno go lałeś. Przez to nie da się z nich wiele wyczytać. Wyjmujesz się więc z wody w kolejności, w jakiej je złapałeś, po czym układasz obok siebie i piszesz znaczenie otrzymanego kształtu. Może parę punktów ci za to policzy komisja. 4 – Nie jest źle, stworzony z wosku kształt nie jest najprostszym, ale przynajmniej coś o nim wiesz. Piszesz swoją odpowiedź bez większego problemu, masz jednak nadzieje, że w kluczu nie ma na ten temat więcej informacji. 5 – Odczytanie symbolu nie sprawiło ci większej trudności. Po chwili przechodzisz do kolejnego zadania, uznając to za banalne. Cóż… Spodziewałeś się, że ten egzamin do najtrudniejszy nie należy. 6 – Twój odlew okazał się tak prosty, ze by podnieść jak najbardziej wynik za to zadanie, postanawiasz napisać dodatkowo jego znaczenie w innych kulturach. Z uśmiechem na twarzy przechodzisz rozwiązywać dalej egzamin.
zadanie nr 2:
wynik:
1, 2 – Niestety źle przyporządkowałeś większość opisów. Najwyraźniej trzeba było się uważniej wczytać, bo wbrew pozorom tam wszystko było napisane. Ach, te skutki stresu! 3, 4 – Większość przyporządkowałeś jak należy, jednak nie okazało się to tak proste, jak mogło by się wydawać. Wszystko przez tę małą ilość czasu, na zrozumienie czytanego tekstu, jakby komisja sądziła, że każdy uczeń zna te opisy na pamięć. 5, 6 – Opisy okazały się być miłym zaskoczeniem, gdyż nie trzeba było posiadać ogromnej wiedzy, by przyporządkować je dobrze, tak jak to w twoim przypadku było. Skoro już wszystko zrobione, to teraz tylko czekać na wspaniałe wyniki!
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - astronomia i wróżbiarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Naya nigdy nie lubiła zajęć z wróżbiarstwa i nie sądziła, że kiedykolwiek je polubi. W samym odczytywaniu z fusów, czy wróżeniu z kul może nie była taka zła- raczej przeciętna, ale jakoś ją to nie fascynowało. Jednak niedawno postanowiła, że w miarę swoich możliwości będzie się zjawiać na każdej lekcji. Jak mus to mus, a kiedyś musiała nadejść pora na te mniej lubiane przez dziewczynę przedmioty. Weszła do sali leniwym krokiem i równie leniwie upadła na miękką pufę. Momentalnie od różnorodnych zapachów i olejków zrobiła się śpiąca i lekko zakręciło się jej w głowie. Kolejny powód przez którego nie przepadała za wróżbiarstwem. Po chwili rozejrzała się naokoło. Jak na razie w sali było mało ludzi. W sumie nie spodziewała się nie wiadomo jakiej ilości uczniów, bo przecież wróżbiarstwo nigdy nie było lubianym przez większość uczniów przedmiotem.
W jaki sposób Victor znalazł się na zajęciach z wróżbiarstwa nawet on sam do końca nie wiedział. Chyba wyszło od tego, że Rash powiedział "Blaise założę się, że nie odważysz się przyjść na zajęcia z wróżbiarstwa, cykorze." I Victorowa duma nie pozwoliła mu nie podjąć wyzwania. I tak oto Blaise starając się w miarę sprawnie przedostać przez klapę w podłodze, przy czym mamrotał słowa nie przeznaczone dla uszu nieletnich, wchodził do klasy, z którą wiązały się chwile gdy wątpił w śladową inteligencję niektórych osób. Bo w końcu jak można przywidzieć przyszłość z filiżanki po herbacie, gdzie on widział tylko kilka fusów i nic więcej. Jak już udało mu się wdrapać na szczyt drabiny i stanąć stabilnie rozejrzał się po wszystkich zgromadzonych poszukując jakiś znajomych twarzy. Zobaczywszy Sharkera uśmiechnął się wrednie kierując swoje kroki w jego stronę i zajmując pobliską pufę, na której starał się usiąść w jak najwygodniejszej pozycji do spania. - I co? Ja nie przyjdę? - spytał chłopaka. - Powinieneś przecież wiedzieć, że mnie się tak nie podpuszcza. - odparł . - Widzę, że ktoś cię ostatnio dręczy swoją obecnością, i tu nie chodzi o mnie dla odmiany. Spojrzał na Shenae, o której ostatnio rozmawiali. Dziewczyna chyba starała się zabić Sharkera wzrokiem i sądząc po jadowitości tego spojrzenia można było wywnioskować, że nienawiść wśród nich jest wzajemna.
Jak większość obecnych, ona również najchętniej byłaby w innym miejscu. Szczególnie, że wycieczka na siódme piętro z lochów była dosyć długa, tym bardziej kiedy myślała, że idzie tam na wróżbiarstwo. Po co? A no dlatego, że po ostatnim zadaniu Złotego Sfinksa, obiecała sobie, że pójdzie na każdą lekcję wróżbiarstwa albo astronomii, która się odbędzie. Wiedziała, że jej grupa bierze pod uwagę właśnie te umiejętności - poza jeszcze eliksirami, ale tego akurat jej nie brakowało. Możliwe, że następnym razem będzie zadanie związane z wróżeniem, dobrze więc, żeby chociaż co nieco sobie o nim przypomniała. Po długim marszu weszła wreszcie przez klapę w podłodze, dopiero teraz orientując się, że wcale nie tak dużo przed nią szedł Victor. Jakie to dziwne, że nawet idąc na tą samą lekcję, nie mieli o tym pojęcia. Zupełnie inaczej niż kiedyś. Posłała mu uśmiech i usiadła przy jednym ze stolików, zatapiając się w myślach.
Wróżbiarstwo.. Piątek w sumie sam nie wiedział, czy lubi ten przedmiot, czy może jest na odwrót. Jedno było pewne – nauczycielka była bardzo, ale to bardzo w porządku. Poza tym, jakoś ją rozumiał. W końcu nie wszyscy przepadali za tym przedmiotem, nie każdego interesował. Cóż, podobnie sprawa się miała z jego ulubionym przedmiotem – mugoloznawstwem. Oba te przedmioty, w zasadzie w dzisiejszych czasach znajdowały się często na marginesie. Cóż jednak zrobić? Takie życie.. No, ale chyba zawsze znajdą się jacyś maniacy, prawda? Szczególnie biorąc pod uwagę fakt tego całego Sfinksa i rzeczy z tym związanych. Na pewno były gdzieś na świecie jednostki szczególnie zainteresowane tą nauką.. - Dzień dobry – ukłonił się nisko na wejściu profesor Glaber, po czym rozejrzał się za miejscem. Kilka osób znajomych. W tym Pani Kapitanowa. Usiadłby pewnie obok niej, bo chciał wypytać o kilka rzeczy związanych z Quidditchem, ale wtem zauważył Nayę i postanowił, że to z nią ma zamiar przeżyć jakoś te zajęcia. Daj boże, żeby nie było nudno. Chociaż nie.. mogło być nudno, grunt, żeby nie było chamsko, jak na lekcji na której mieli okazje się poznać. Nie, nie. Nie myślmy o tym, zwłaszcza, że na samo wspomnienie o wykładowcy a także o „Gorszym gatunku brytyjczyka” krew mu się burzyła w żyłach. – Cześć, cześć! – powiedział radośnie, zbliżając się do Puchonki. – Wolne? – zapytał, rozglądając się przezornie dookoła. Cholera wie, może kogoś nie zauważył? Lepiej było sprawdzić, nie?
Przez klapę w podłodze wszedł do klasy. Przez klapę. W podłodze. Nie ogarniał dlaczego nie można prowadzić wróżbiarstwa w sali, gdzie są drzwi. Takie duże, z klamką i innymi bajerami. Trafił jednak bez problemu, nie spóźnił się, ani nic z tych rzeczy. Szedł tylko Zieliński na to wróżbiarstwo z mieszanymi uczuciami. Nie wierzył w to, chyba. Tak w ogóle, a nie tylko po części. Jednak nie mógł odpuścić. Nie teraz przecież kiedy może się okazać, że Sfinks i jego zadania zaskoczą go po raz kolejny. Naprawdę niepocieszony był, że nie chodziło o eliksiry. Powinno było o nie chodzić. Lepiej poszłoby mu. Z pewnością. A tak to jak pajac mordował się z teleskopem kilka nocy. Po prostu Zieliński uznał, że te hogwarckie jakieś zepsute były. To już zanim. - Dobry? - przywitał się mało pewnie jak już przelazł przez klapę w podłodze. Wystrój klasy w niego uderzył. Zieliński tym bardziej niepewnie się poczuł. Nie dość, że kazali mu w taki, a nie inny sposób tutaj wejść. To teraz jeszcze… Nie ważne to bardzo, bo Zieliński tak czy inaczej zajął miejsce. Gdzieś z boku. Nadal niepewnie się rozglądał, bo może to żart jakiś?
Był kujonem. Był kujonem, powinien się uczyć. Chodzić na zajęcia i w ogole, a tymczasem już dawno nie widziano go na lekcji. Czas to było zmienić, stąd postanowił, że z radością nieukrywaną uda sięna na pierwszą lekcje, jaką ogarnie na tablicy ogłoszeń. Padło na wróżbiarstwo. Cóż, skoro tak, to czemu nie? Zatem Soons z nieukrywaną radością i ekscytacją, dziwne bo także nieudawaną, wszedł do klasy, po czym bardzo grzecznie powiedział dzień dobry do profesorowej i zajął miejsce, czekając na rozpoczęcie. W międzyczasie przyjrzał się wystrojowi pomieszczenia, który odpowiadał w pewien sposób przedmiotowi. Nie pamiętał za bardzo, czy w jego szkole były takie sale, jakoś miał gdzieś wróżbiarstwo. Nie, żeby uciekał z lekcji, nie chodził na nie, czy coś. Po prostu jakoś tak.. nie ciekawiło go tak bardzo jak Transmutacja. Chociaż, nie było chyba równie ciekawego i zajmującego go przedmiotu w całym systemie edukacji jak właśnie transmutacja. Rozważając na ten temat, czekał aż profesorowa rozpocznie lekcje na której, wedle uprzednich postanowień, będzie uważał, będzie aktywny, będzie zadawał pytania i w ogóle wszystko fajnie i przyjemnie.
Noemie dotarła w końcu na zajęcia i choć bała się, że jest już spóźniona, okazało się, że w klasie pozostało jeszcze wiele wolnych miejsc. Wróżbiarstwo było w gruncie rzeczy fajne. Dużo ciekawsze, niż Transmutacja, Historia Magii czy nawet Zaklęcia. Może Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami mogłaby konkurować z Wróżbiarstwem, jeśli chodzi o ulubiony przedmiot Noemie? Nie była raczej z niczego wybitna, ale gdyby musiała typować, to zdecydowanie wolała spokojną, ciepłą atmosferę klasy profesor Glaber. Zajęła miejsce przy swojej ławce, a wcześniej przywitała się z nauczycielką, uśmiechając do niej szeroko. Rozejrzała się po klasie. Frekwencja na lekcjach Wróżbiarstwa nigdy nie była wybitna... a szkoda.
Lawyers nie pałał miłością do Wróżbiarstwa, ale ostatnio starał się uczestniczyć we wszystkich możliwych zajęciach. Stał się nad wyraz pilny, choć nie grzeszył aktywnością: robił to, co należało i wychodził, pozostawiając po sobie wrażenie ucznia dobrego, choć nieco skrytego. Nie miał ochoty zgrywać pupilka swoich nauczycieli. Nie chciał się wybijać, bo i po co? Czy naprawdę aż tak zależy mu na ocenach? Jest dopiero na pierwszym roku. Był pewien, że jeszcze ma czas na to, żeby zapracować sobie na lepsze stopnie, chociaż już teraz szło mu całkiem nieźle. Przyszłość i tak będzie wiązał pewnie z Transmutacją, ale przecież nie umrze od tego, że przybył na zajęcia z Wróżbiarstwa! Zajął miejsce w jednej z pierwszych ławek. Sam nie wiedział dlaczego, może po prostu profesor Glaber tak na niego działała? A może po prostu nie chciał znów wyciągać szyi, żeby cokolwiek zobaczyć z końca klasy?
Puchonka przyszła do sali trochę późno, ale zajęcia jeszcze się nie rozpoczęły, więc uśmiechnęła się tylko serdecznie do profesor Glaber, pochylając głowę w delikatnym ukłonie. Przyniosła do sali kwiatowy zapach i pełno radości. Chyba Gaja nie będzie musiała się trudzić z rozweselaniem WSZYSTKICH swoich podopiecznych. Przynajmniej Whitemoon wykazywała bardzo dobry nastrój. Usiadła więc w pierwszej ławce obok nieco starszego krukona i wsparła głowę na dłoniach, rozglądając na boki i zastanawiając się, czego może dotyczyć lekcja? I czy przyjdzie na nią ktoś interesujący? Perspektywa wróżenia z fusów i kryształowej kuli wypełniała ją ekscytacją, chociaż wolała woń kipiącego kociołka i mieszanie składników, tworząc z nich potężne eliksiry, którymi mogła nasączyć jabłko, by truć swoich wrogów i uszczęśliwiać przyjaciół. Leczyć chorych i... Ach! Było tyle wspaniałych możliwości! Ale wiedza o tym, co dopiero nadejdzie była tak pociągająca!
Oczywiście, że nie mogłoby jej nie być na najulubieńszych zajęciach. W przeciwieństwie do większości obecnych, przyszła tutaj z własnej, nieprzymuszonej woli i w dodatku bardzo cieszyła się, że znowu jest wróżbiarstwo. Dowie się czegoś nowego? Albo może będzie miała okazję wywróżyć komuś super przyszłość... albo też pozna coś ciekawego o sobie. Weszła do klasy, popatrzyła bo zebranych, powiedziała dzień dobry pani profesor i usiadła obok Jeanette i Shenae. Zobaczyła, że ta druga złowrogo łypie na Rasheeda co wyjątkowo ją ucieszyło. Czuła zresztą, że może być ciekawie, chociaż wolałaby przysłuchiwać się niż cokolwiek gadać.
Pani profesor z zadowoleniem patrzyła na coraz to nowsze twarze wchodzące do sali. Jednych znała, innych kojarzyła, a inni wydawali jej się kosmitami - To normalny, gdy nowi uczniowie przyjeżdżają w mury szkoły. Skoro dała radę wcześniej prowadzić lekcję dla ludzi z Kanady i Australii, to zwiększenie ilości państw nie powinno stanowić problemu. Co najwyżej niektórzy wezmą ją za niepoważną albo ekscentryczkę, ale kto by się tym przejmował. W końcu wróżbici często nie mieli dobrej opinii wśród reszty społeczeństwa. Jakby jej to za pewne powiedziała Ira, trzeba kontynuować tradycje. Tak więc bez chwili zawahania odkryła przedmioty potrzebne im na dzisiejszą lekcje, czyli czarodziejskie aparaty fotograficzne. Za pomocą zaklęcia na ławkach znalazło się po jednym aparacie, a zdziwione miny uczniów jeszcze bardziej zachęciły ją do działania. - Miło mi was widzieć. Dziś zajmiemy się chiromancją, czyli sztuką wróżenia z dłoni. Zrobimy to jednak nieco ciekawiej niż ślęcząc nad książkami i zastanawiając się, co te niewyraźne rysunki mogą przedstawiać. - Powiedziała wesoło, po czym chwyciła jeden z owych aparatów, sprawdzając, czy na pewno jest w nim klisza, bo przecież mogła o tym zapomnieć. Uff, na szczęście wszystko było dobrze, więc mogła mówić dalej. - Zadanie jest proste. Zróbcie zdjęcia wewnętrznej stronie swojej lewej dłoni, po czym wrzućcie je do worka na końcu sali. - Powiedziała, po czym czekała na reakcje uczniów, chyba podłapali, że samemu raczej ciężko będzie im zrobić zdjęcie i powinni o to poprosić osobę obok, nie? W każdym bądź razie wzięli się do dzieła. Gdy już wszystkie zdjęcia znalazły się w worku, ten niespodziewanie je wypluł. Tak, jakby w środku była mała rakietka powietrzna, która rozdmuchała je nad głowami uczniów. W mgnieniu oka każda osoba znalazła przed sobą na ławce inną fotografię niż wcześniej miała. Taka tam sztuczka, którą kiedyś nauczyła ją koleżanka po fachu.- Spróbujcie wywnioskować coś z tych zdjęć. Wskazówki, jak wróżyć możecie znaleźć na poradnikach, które znajdują się na końcu ławek. Po lekcji możecie je zabrać, na pewno będą poręczniejsze niż te tomiska z których powinniście się uczyć - Stwierdziła, mają nadzieje, że kiedyś uczniowie za pomocą tego dzieła będą mogli powróżyć w wolnym czasie.
Każdy rzuca 3 kostkami w odpowiednim temacie. Dwie pierwsze kostki odpowiadają za rozmieszczenie linii na dłoni ze zdjęcia. Oto warianty: 2 lub 8 - Pierwsze co zauważasz, to bardzo długa linia rozumu na zdjęciu. Idąc tym tropem dostrzegasz falistą linie życia i krótką linie intuicji. Teraz już jesteś pewien, że ta dłoń należy do artysty, który jest niestały w uczuciach, ale jego wyobraźnia i talent twórczy są w stanie zawojować świat. wszystko wskazuje, że obecnie ma dobrą passę w życiu. 3 lub 9 - Widząc długą linie życia, już miałeś wrażenie, ze to dłoń twojego najlepszego kumpla z sali. Szybko jednak zmieniłeś zdanie, widząc mocno zaznaczoną linie rozumu i bladą linie słońca. Po namyśle dochodzisz do wniosku, że to na pewno dłoń osoby stanowczej, zdolnej do koncentracji w najważniejszych monetach swojego życia. Niestety będzie mieć niewielkie powodzenie w swoim długim życiu. 4 lub 10 - Choć pojedynczo te linie zło wróżą, to razem stanowią harmonie. Rozwidlona linia życia z krótką linią rozumu i nietypową linią serca dają do zrozumienia, że choć jest to osoba o małych horyzontach, w życiu której ciągle coś się dzieje, to nie zważając na obecne problemy, będzie mieć szczęśliwe życie. Jak to mówią - głupi na zawsze szczęście. Tylko pozazdrościć. 5 lub 11 - Na pierwszy rzut oka nie widziałeś nic, oprócz ogniście czerwonej linii zwanej "Drogą Mleczną" w kształcie gałązki. Gdy jednak zamalowałeś ją tuszem, szybko zrozumiałeś znaczenie reszty. Szeroka linia życia i krótka linia rozumu ukazują osobę pełną młodzieńczego zapału, który niedługo zgaśnie, z małą wyobraźnią. Myślisz sobie, że to pewnie kolejny buntownik, których ostatnio więcej niż grzybów po deszczu. Jesteś pewien - w najbliższej przyszłości będzie bardzo znerwicowany. 6 lub 12 - Na niewielkiej dłoni znajdują się niemal wszystkie kolory tęczy jakie znasz. Blada, głęboka linia rozumu, prosta zaróżowiona linia serca i żółta linia życia wskazują na osobę inteligentną, ale zamkniętą w sobie. Pewnie ma spore problemy z alkoholem, skoro w niedługim czasie będzie albo już jest nieświadomie chora na wątrobę. Może przydałoby się odnaleźć chorowitka i go ostrzec? 7 - Bóg chyba nie napracował się tworząc tę dłoń, gdyż masz wrażenie, że na niej wszystko jest nałożone na siebie i nic nie można odczytać. Nic bardziej mylnego. Choć długi łuk życia w pewnym momencie przecina linie rozumu, a linia zwana "Drogą Mleczną" jest nienaturalnie wygięta, to ta osoba jest dobrodusznym człowiekiem, który wrogiem może być co najwyżej dla samego siebie. Na pewno będzie mieć dobre zdrowie, ale jej dalsza przyszłość jest jeszcze nie znana.
Trzecia kostka odpowiada za to w jakim stopniu samodzielnie doszedłeś do wniosków. Oczywiście w razie dużych problemów pani profesor dawała wskazówki, by nikt z sali nie wyszedł niedouczony. Za każde 5 pkt z kuferka możesz doliczyć sobie oczko wyżej. Oto warianty: 1 lub 2 - Widać, że urodzonym wróżbitom nie jesteś, ale najważniejsze, że się starasz. Na pewno w przyszłości to zaowocuje, tym czasem jednak musisz pogodzić się ze swoimi problemami. Glaber na pewno w razie potrzeby cię pocieszy. 3 lub 4 - Przynajmniej połowę udało ci się odczytać. Jest nieźle, jednak może być lepiej. Może popołudniowe ćwiczenia na kolegach z poradnikiem są twoim przeznaczeniem? Przemyśl to dobrze, z tego da się zrobić interes! 5 lub 6 - Chiromancja to dla ciebie bułka z masłem. W zasadzie, to dziwisz się czemu te zajęcia są takie proste. Przynajmniej przyjemnie spędziłeś popołudnie. Masz się z czego cieszyć
Dla ciekawskich I tak, poradniki możecie sobie wpisać do ekwipunku. Cieszta się
Pani profesor sprawiała wrażenie miłej i jak tak się zastanowić, to nie musiało być tak strasznie. Tym bardziej, kiedy okazało się, że wcale nie musi tego wszystkiego umieć, tylko może czytać z poradników, a czytanie, plus wymyślanie, żeby nieco podkolorować wcale nie było takie trudne. Tylko zupełnie nieprzydatne. Wzięła do ręki aparat. Zrobić zdjęcie lewej dłoni? To wcale nie powinno być takie trudne do zrobienia samemu, gdyby tylko aparat nie był tak ogromny, że ciężko go było utrzymać w jednym ręku, a co dopiero jeszcze nacisnąć przycisk. - Pomożesz zrobić zdjęcie? - zwróciła się do Victora, który z pewnością ochoczo pomógł. Jeśli tylko zechciał, Laura zrobiła zdjęcie również jego dłoni! Chwilę później dostała zdjęcie dłoni, nie miała pojęcia czyjej. Pozaznaczała na zdjęciu piórem wszystkie główne linie, które trzeba było przeanalizować, dokładnie tak jak było na rysunków w poradniku, a potem zaczęła notować na pergaminie co to wszystko może znaczyć. Szło jej nawet całkiem nieźle. Wcale nie takie straszne było to wróżbiarstwo. Teraz tylko nie miała pojęcia co dalej robić.
Pierw kazali mu wejść na lekcję przez klapę w podłodze, a teraz zrobić zdjęcie dłoni. Lewej. Nauczycielka wyglądała na wyluzowaną, ale Zieliński nie spodziewał się niczego innego po profesorce wróżbiarstwa. Oni zawsze odbiegali od wszelkich norm w jakich. Wpasowała mu w schemat idealnie. Ktoś mu pomógł, komuś on pomógł. Tak to działało. Zawsze to coś innego. Nie musiał być skazany na osobę z pary, którą mógł zostać każdy. Zahukana dziewczynka albo nadpobudliwy osiłek. Tych drugich nie uraczył w sali, ale nigdy nie wiadomo co i chuchro może sobą reprezentować. Zdjęcia były bezpieczne. Zieliński patrzył na swoje bez entuzjazmu. Nigdy nie był za dobry w te rzeczy, ale po to właśnie tu przyszedł. Chciał być lepszy. Sięgnął po poradnik. Przekartkował go za pierwszym razem od niechcenia. Dopiero później wziął się na poważnie za pracę. Z początku Zieliński myślał, że jakiś dureń zrobił rozmazane zdjęcie, bo nic nie widział. Poza jedną linią. Poradnik okazał się pożyteczną rzeczą, bo wskazówka okazała się niebywale pomocna. Krótka linia rozumu, szeroka życia, szybko gasnący zapał. To na początek. Nie wiedział czyje to zdjęcie. Nie przeszkodziło to Zielińskiemu w rozejrzeniu się po klasie. Próbował przyporządkować rękę do osoby. Trudne zadanie skoro większości zupełnie nie kojarzył. Dalej już było prościej. Od razu pomyślał, że osoba ta niedługo będzie znerwicowana. Ot, kolejny buntownik na pokładzie. Poszło zaskakująco dobrze. Bardzo nawet.
5 + 6 = 11 5
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Proces bardzo uważnej kontemplacji otoczenia przebiegał pomyślnie. Rasheed był właśnie na etapie zanudzania się na śmierć, kiedy to gdzieś niedaleko niego klapnęła Jeanette, najwyraźniej bardzo zdziwiona tym, że ktoś taki jak on potrafi interesować się czymś więcej poza Quidditchem i szeroko pojętym gnębieniem dzieciaków. - Pewnie - skłamał gładko, nawet na nią nie patrząc, a przyglądając się ze znudzeniem kryształowej kuli przed nim. - Czasem mówią na mnie wróżbita Maciej, a mugole skandują w wolnych chwilach moje imię. Szkoda, że nie znał wróżbity Macieja, wybierając imię dość losowo. Gdyby znał się na obsłudze telefonu komórkowego… ba, gdyby w ogóle wiedział cóż to za ustrojstwo to pewnie zaraz dodałby, że wysyłają do niego sms’y z pytaniami o przyszłość. - Czasami też wróżę z sandałów. Ty nie? Ależ jesteś do tyłu. - jawnie sobie z niej pokpiwał, ale całe szczęście zaraz przyszedł Victor. Przywitał się z nim, tracąc całkowicie zainteresowanie Żanetką i uśmiechnął się z rozbawieniem, widząc, że jego niewinnie powiedziane słowa spowodowały u niego naprawdę przedziwną reakcję. Przecież Blaise NIGDY nie chodził na wróżbiarstwo. - Ja tam się cieszę, że jednak przyszedłeś. Chociaż nie siedzę sam. - odparł z chytrym uśmiechem. Ot proszę jak łatwo go podpuścił. Zerknął na Shenae, która wyglądała jak… zwykle. No cóż, westchnął tylko cicho, spławiając to wszystko gestem dłoni. - Tyaa… przylepa. - skomentował jedynie, machając krótko różdżką, aby wyczarować kolorowe ptaszki i wysyłać je do Laury. Chciał w ten sposób zwrócić jej uwagę i się przywitać, ale zaraz zaczęła się lekcja, więc nie było zbyt wiele okazji do rozmowy. Skrzywił się, ale nie komentował słów profesor, wciskając Victorowi aparat w ręce, aby zrobił mu zdjęcie dłoni. - Biada temu, kto będzie z tego wróżył. - mruknął teatralnie, robiąc focie Blaisowi, aby zaraz zacząć posiłkować się przewodnikiem w poszukiwaniu czegoś logicznego… Coś kombinował, a potem zamalował jakąś dziwną linię tuszem i o dziwo… wyszło mu coś normalnego. Jakiś buntownik miał być znerwicowany… huh, okej. To było całkiem proste. Eheheh, Żanetko! Strzeż się wróżbity Macieja!
Sheila została brutalnie wyrwana ze swoich rozmyślań, gdy tylko usłyszała, że jakieś słowa najwyraźniej są w jej stronę kierowane. Z początku się wystraszyła, uznając, że przegapiła początek lekcji, ale potem uśmiechnęła się wesoło, widząc, że to Echo. - Hej - przywitała się, natychmiast prostując się na swojej pufie. Pokręciła przecząco głową. - Niespecjalnie. Powiedziała, po czym westchnęła ciężko, zaraz spiesząc jej z wytłumaczeniem. - Pół nocy spędziłam na obserwacji nieba. - zdradziła jej, a słysząc jej pytanie kiwnęła głową, bardzo ucieszona, że odgadła w jakiej jest grupie w Sfinksie. - Tak! Potwierdziła ze zbytnim entuzjazmem, a zorientowawszy się, że zrobiła to zbyt głośno, przytknęła komicznie dłoń do ust i wymamrotała jakieś przeprosiny. - Uwielbiam wróżyć. Właściwie to wróżbiarstwo jest moją specjalizacją, dlatego mam nadzieję, że profesor pokaże nam coś ciekawego. Znasz ją? Dobra jest? - paplała sobie, czekając na początek lekcji. Kiedy jednak przyszedł, przytknęła palec do ust, jakby uciszała nie tylko siebie, ale i resztę klasy, wsłuchując się w słowa Glaber. Z ochotą zrobiła zdjęcie dłoni Echo, żałując, że nie może jej wróżyć, tylko jakiemuś przypadkowemu uczniowi, ale przyjęła to na klatę i poprosiła Gryfonkę, aby jej pomogła. - Nie mogę się doczekać. - szepnęła jeszcze zanim dostała zdjęcie, bo potem była już za bardzo pochłonięta przez odczytywanie przyszłości. Nie potrzebowała przewodnika, więc odsunęła go od siebie niechętnie, jakby to była ujma na jej honorze, co wcale nie oznaczało, że nie zamierzała go po lekcjach zabrać ze sobą. - Och, jak dobrze - powiedziała w pewnej chwili, z łatwością rozczytując wspólne znaczenie wszystkich linii na czyjejś dłoni. - Komuś będzie się dobrze powodzić. Powiedziała do Echo, bardzo ucieszona. Sheila nie była jedną z tych osób, która tylko liczyłaby na czyjeś potknięcie, więc jej słowa z pewnością były szczerze. - A Ty co masz? Jak Ci idzie?
Od duszącego zapachu świec i olejków, Naya zrobiła się senna, więc słowa wypowiedziane przez Piątka wydały się jej nienaturalnie głośne. Leniwie otworzyła oczy i zdezorientowana, podniosła lekko głowę. Stanął przed nią i zapytał się, czy może obok niej usiąść. W sumie ucieszyła się, gdy go zobaczyła. Dobrze było widzieć znajomą osobę i mieć z kim pogadać. Nie żeby nikogo tu nie znała... -Hej. -Uśmiechnęła się i zgarnęła włosy z twarzy. -Jasne, siadaj. -Rzuciła i zdjęła z pufy obok swoją torbę. Po chwili nauczycielka zaczęła wyjaśniać im co mają zrobić. Lubiła ją. Zawsze wydawała się jej taka serdeczna i miła. W sumie nic specjalnego, jak połowa tej szkoły. Wzięła aparat do ręki i dokładnie go obejrzała. Poprosiła Ambroge'a o sfotografowanie jej ręki, po czym sama wzięła jego dłoń i również zrobiła jej zdjęcie. Po chwili oboje otrzymali fotografie, w celu odczytania z nich czegokolwiek, jednak nie były to ich dłonie. Wzięła do ręki zdjęcie i uniosła lekko brwi. Przez chwilę patrzyła się na nie jak głupia. Nie miała pojęcia jak je odczytać. Miała wrażenie, że wszystkie te linie są na siebie nałożone jedna na drugą i na dłoni panuje ogólny chaos. Po długich próbach samodzielnego myślenia, udało się jej co nieco odczytać. Po chwili postanowiła jednak sięgnąć po poradnik leżący na stole i otworzyła go na odpowiedniej stronie. Zakreśliła na zdjęciu odpowiednie linie i spojrzała na swoje "dzieło". Według teorii z książki, miała to być osoba bardzo dobroduszna, która wrogiem mogła być co najwyżej dla samego siebie. Rozejrzała się po sali, jednak nie miała pojęcia kto to mógłby być. -Jak Ci idzie? -Zapytała i zaczęła zapisywać swoje obserwacje na pergaminie.
O matko i córko! Co za mnóstwo kolorowych kresek na tej kartce! Gryfonka przekręcała przez dobrą chwilę otrzymaną kartkę, zanim zorientowała się, z której strony powinna zacząć i że rysunek przedstawia dłoń. Wtedy wszystko stało się łatwiejsze. Kolory dużo ułatwiały. Katniss sięgnęła po poradnik, żeby jakoś wesprzeć swoją niewiedzę, bo na samych domysłach daleko by nie zaszła. Kolejne kilka minut zajęło jej przeczytanie i zrozumienie tekstu o chiromancji. Kiedy jednak to zrobiła, potrafiła wywnioskować, że właściciel dłoni, której rysunek dostała, jest chory na coś, wątrobę, zdaje się. To trochę pesymistyczne. Gryfonka postanowiła poszukać czegoś lepiej rokującego. Żółta linia życia, inteligentna...O, a ta blada to linia rozumu. To chyba tyle, jeśli chodzi o tą konkretną dłoń. Młoda Johnson zdziwiła się, że aż tak dobrze jej poszło, zwłaszcza, że przecież nie była pasjonatką tego przedmiotu.
Leonardo właściwie nigdy nie był zbyt wielkim fanem wróżbiarstwa, nawet w swojej szkole. Z lekką rezygnacją pojawił się na dzisiejszych zajęciach, do tego oczywiście był spóźniony. Przeprosił cicho panią profesor, zerkając na nią swoimi smutnymi, słodkimi oczkami. Miał nadzieję, że spóźnienie zostanie mu wybaczone - niech nauczyciele biorą poprawkę na fakt, że nie łatwo jest znaleźć klasę, do której idzie się po raz pierwszy, prawda? Zaśmiał się cicho pod nosem, widząc Noemi siedzącą w drugim końcu klasy. Podszedł do niej wolnym krokiem i cicho się przywitał. Gdy nauczycielka oznajmiła im co mają zrobić, najpierw cyknął foteczkę jej dłoni, później wystawił swoją, coby dziewczyna mogła sfotografować jego rękę. Na sam koniec poszedł do worka z dwoma zdjęciami, wrzucając je tam z lekkim uśmiechem. Zrobił to jako jeden z ostatnich, więc ledwo udało mu się wrócić na miejsce, a już leżało przed nim zdjęcie czyjejś dłoni. - O cholera, co to jest? - wymamrotał pod nosem, kręcąc zdjęciem w różne strony. Nie wiedział od której strony ma zacząć oglądanie tej masy kolorów, będących chyba wszystkimi kolorami tęczy, jakie mógł sobie wyobrazić Leonardo. Nie wiedział jednak za bardzo co zrobić z tym fantem. Niby starał się szukać czegoś w książeczce od pani profesor, ale nie udało mu się znaleźć za wiele. Wywnioskował tylko, że jest to osoba bardzo zamknięta w sobie. Moim zdaniem to za mało, prawda? Zrezygnowany wyszedł z klasy od razu, gdy lekcja dobiegła końca, kiwając tylko głową na pożegnanie do Noemi. Książeczkę zabrał ze sobą, uśmiechając się do niej lekko. Może kiedyś mu się przyda, prawda?
(5, 1, 2)
Ostatnio zmieniony przez Leonardo Taylor Björkson dnia Nie Maj 18 2014, 10:50, w całości zmieniany 1 raz
Proszę, proszę, któż by pomyślał, że Chapman zawita na tak śmieszną, w jego mniemaniu, lekcję jak wróżbiarstwo. Szkoda, że się spóźnił. Jednak sam fakt, że pojawił się na tych zajęciach był cudem, więc nie wymagajmy od niego dwóch cudów jednocześnie. Wymamrotał pod nosem jakieś przeprosiny odnośnie swojego spóźnienia i zajął miejsce na samym końcu klasy, co za chwilę okazało się złym pomysłem. Poprosił osobę, która siedziała obok niego o cyknięcie fotki jego dłoni i gdy już otrzymał co chciał i sam pomógł nieznanemu chłopakowi, wstał wolnym krokiem i poszedł w stronę worka, do którego miał wrzucić zdjęcie. Po powrocie do ławki nie zdążył nawet dobrze się rozejrzeć, gdy zdjęcie jakiejś dłoni pojawiło się przed jego twarzą. Skrzywił się nieznacznie i rozpoczął analizę przedstawionego fragmentu czyjejś dłoni. Tanner był zły, ponieważ na początku nie miał pojęcia, na co patrzy. Wszystko było nałożone na siebie i nieco przysłonięte. Po chwili jednak zrozumiał, z pomocą magicznego poradnika, że długi łuk życia w pewnym momencie przecina linie rozumu, a linia zwana "Drogą Mleczną" jest nienaturalnie wygięta. Uśmiechnął się do siebie lekko, bo umiejscowienie właściwych linii w odpowiednim miejscu na dłoni było połową sukcesu, przynajmniej według samego Tanner'a. Udało mu się odczytać, że osoba do której należy dłoń, którą analizuje, jest kompletnym przeciwieństwem Ślizgona. To dobroduszny człowiek, który wrogiem może być co najwyżej dla samego siebie. Na pewno będzie mieć dobre zdrowie, ale jego dalsza przyszłość jest jeszcze nie znana. Stwierdził, że tyle wystarczy. Jak się okazało, wróżbiarstwo było dla niego bułką z masłem. Zadowolony ze swojego nowego odkrycia wsadził poradnik do swojej torby.
Zatem przysiadł się do niej z uśmiechem, po tym jak zwolniła pufę obok. Jak się okazało w odpowiednim momencie – nauczycielka dosłownie chwile później rozpoczęła zajęcia. Chiromancja? Noo! I wszystko jasne! Będą się uczyć czytać z dłoni. Albo raczej ze zdjęcia dłoni. No okej. Wykonał więc z Nayą zadane im czynności – zrobili sobie po zdjęciu dłoni, wrzucili do worka, po czym po chwili każdy z nich dostał fotografię. Piątek zabrał się za wykonywanie tej czynności z niemałą radością. No bo w końcu.. To takie czarodziejskie. Wspaniałe, bo w jego życiu dominowały ostatnio stricte nie magiczne czynności i w ogóle. W końcu musiał nauczyć się jakoś ograniczać magię, bowiem planował przenieść się do jakieś mugolskiej dzielnicy i tam spokojnie mieszkać. No, ale wszystko w swoim czasie.. – Jak mi idzie? Niezbyt.. – odpowiedział na jej pytanie, cały czas powtarzając sekwencje: „zdjęcie, poradnik, pergamin”. W końcu coś tam odkrył . Wynalazł i w ogóle. Dość wyraźna linia życia. Długa przy okazji. Czyżby Aaron? Tak sądził na początku, zwłaszcza że wcześniej przyuważył go w sali. – Nie! – mało nie krzyknął, kiedy dokonał kolejnego odkrycia . Linia rozumu. Taka wyraźna. Kurwa Piątek jak mogłeś pomylić linię rozumu z linią życia? Okej, obie były dość długie, ale życia była dłuższa, rozumu z kolei wyraźniejsza. – Cholera jasna.. – mruknął pod nosem, zastanawiając się, co to może znaczyć. Poradnik! Poradnik prawdę mu powie! Znalazł w końcu odpowiednią stronę. Wyczytał z niej wszystko, po czym wypisał ostateczny wniosek na pergaminie: „Długa linia życia, ale bardzo wyraźna rozumu. Osoba cechująca się charyzmą, stanowczością. Pożyje kawał czasu”. Po wszystkim zwrócił Siudo swojej sąsiadki. No, a co? Dawno nie gadali, nie widzieli się, więc zapytał co tam słychać i w ogóle.
Z miłym uśmiechem, Noemie poprosiła młodszą puchonkę, która siedziała obok niej, żeby pomogła jej przy zrobieniu zdjęcia swojej dłoni. Tamta bez wahania chwyciła aparat i zrobiła zdjęcie, rzucając coś w stylu "nie ma sprawy!" i uśmiechając się równie serdecznie, co ślizgonka. "Też mi pomożesz?" poprosiła, wyciągając w jej stronę aparat. - Nie. - Stanowcze, krótkie, chłodne, które wymazało uśmiech z twarzy jej koleżanki. Noemie uśmiechnęła się fałszywie, jakby nic się nie stało i zaniosła swoje zdjęcie, żeby wrzucić je do worka. Ciekawe, co też niego ktoś wyczyta, no nie? Pewnie same paskudne rzeczy... Brrrr! Aż strach pomyśleć. W końcu wylądowało przed nią zdjęcie czyjejś dłoni. Wzięła poradnik zaczęła rozszyfrowywać mgliste tajemnice, które skrywał układ linii na wewnętrznej stronie dłoni. Chyba miała do tego dryg - może powinna więcej czasu poświęcić na naukę tego przedmiotu? Bez najmniejszych problemów, samodzielnie odkryła znaczenie wszystkich linii przecinających dłoń ze zdjęcia. Osoba, która była jej posiadaczem, musiała byś stanowcza i opanowana. Z całą pewnością umiała zachować zimną krew i nie stracić głowy w najważniejszych momentach swojego życia. Raczej nie wydawała się być nazbyt emocjonalna. Kierowała się raczej w życiu swoim rozumem i rozsądkiem. Ucieszyła się, że udało jej się wykonać zadanie tak dobrze.
Cynthia z ochotą pomogła koleżance zrobić zdjęcie jej dłoni, ale nie uzyskała od niej pomocy, więc naburmuszyła się o zwróciła o pomoc do najbliżej siedzącego chłopaka. Pomogli sobie wzajemnie i puchonka mogła wreszcie zanieść zdjęcie do worka. Dłoń, którą wylosowała, charakteryzowała podobno długa linia rozumu - tak przynajmniej twierdziła profesor Glaber, bo Cynthia bezskutecznie wpatrywała się w zdjęcie, próbując je rozszyfrować. Po wysłuchaniu paru wskazówek, uznała, że ta nieco nieregularna linia życia musi oznaczać niestabilność uczuciową, wahania emocjonalne. Gaja pomogła jej również odnaleźć nader krótką linię intuicji i dopiero na podstawie tych wszystkich informacji, Whitemoon uznała, że dłoń ta musi należeć do artysty, człowieka wrażliwego, choć niestałego w swych uczuciach, o potężnej wyobraźni i wielkim talencie. Rozejrzała się po klasie, zastanawiając, do kogo mogła należeć ta fotografia? Chciałaby bliżej poznać taką osobę...
Aaron był pilnym uczniem i raczej nie miał problemów z żadnym przedmiotem. Chociaż do Wróżbiarstwa podchodził nieco sceptycznie, to o chiromancji słyszał już wcześniej, a nawet nieco zagłębił się w temat, z czystej ciekawości oczywiście. Teraz był więc pewien, że zadanie okaże się dla niego pestką. Ucieszył się, gdy mógł pomóc jakiejś nieznajomej w wykonaniu zdjęcia i podziękował za pomoc, przy swoim. Złapał fotografię i zaniósł ją do worka, by usiąść ponownie przy stoliku w oczekiwaniu na wylosowaną dłoń. Efekt, który przygotowała profesor Glaber, był oszałamiający - wszystkie fotografie pofrunęły nad klasą i wylądowały na ławkach, przed uczniami. Tak jak się spodziewał, nie miał najmniejszych problemów z rozszyfrowaniem układu linii na wylosowanej dłoni. Miał ochotę prychnąć, kiedy powoli rozszyfrowywał kolejne tajemnice jej właściciela. Wniosek był coraz bardziej klarowny: osoba, której dłoń widniała na jego zdjęciu, musiała być po prostu zbuntowanym nastolatkiem, pełnym energii, ale głupim jak but. Miał nadzieję, że życie tej osoby nie oszczędzi albo że chociaż szybko się zakończy, pozbawiając świat kolejnego debila, ale wszystko wskazywało na to, że jedyne, co go może w najbliższej przyszłości spotkać, to nerwica. Lepsze to, niż nic.
Profesor Glaber była całkiem miła i w dodatku nie wymagała posiadania jakiejś szczególnej wiedzy z zakresu jej zajęć, w końcu zezwoliła na korzystanie z poradników, z których na szybko zawsze coś się znajdzie w razie potrzeby. Przyjrzał się urządzeniu, które otrzymał od nauczycielki. I tym ustrojstwem mamy zrobić zdjęcie lewej dłoni. Jednak samemu się nie uda, za toporny ten aparat żeby utrzymać go jedną ręką. Jego przemyślenia przerwało pytanie Laury o zrobienie jej zdjęcia. - Nie ma sprawy. - odpowiedział i bez problemu wykonał fotografię. Nim zdążył spytać siostrę czy jemu też pomoże, Rasheed dosłownie wepchnął mu swój aparat w ręce. - A magiczne słowo to gdzie? - spytał się Victor. - Taa, pewno przerazi się treścią, którą tam zobaczy. - odparł wyciągając lewą rękę w stronę kolegi, który nie wiadomo kiedy dorwał się do jego aparatu. Po chwili w ręce miał zdjęcie innej lewej ręki, z której miał coś wywróżyć. Zajrzał do poradnika i powoli zakreślając linie próbował odnaleźć jakiś początek. O dziwo bez problemu wszystko rozumiał. Czy to powinno być takie proste? Wychodzi na to, że ta osoba jest dobrodusznym człowiekiem, która wrogiem może być co najwyżej dla samego siebie. Pewnie jakiś puchon mu się trafił. Oj biada temu człowiekowi.
Amelia mimo wszystko lubiła lekcję wróżbiarstwa. Mimo tego, że jej zdaniem było ono strasznie naciągane i niedorzeczne, mogła się tutaj odrobinę zabawić, rozerwać, pośmiać. Jedyny przedmiot, na którym nie czuła krukońskiej presji "musisz być najlepsza, bo inaczej Rowena Ravenclaw nie będzie z Ciebie dumna". Z uśmiechem weszła do klasy dosłownie sekundę po tym, jak pani profesor zaczęła mówić. Oczywiście, że nie spóźniła się celowo, przez przypadek pomyliła klasy. Jak widać, zdarza się to nie tylko przyjezdnym. Usiadła obok Aarona, rzucając mu ciepły uśmiech, jednak nie odezwała się do niego ani słowem, nie chcąc przeszkadzać pani profesor. Z pomocą jakiegoś nieznajomego chłopaka zrobiła zdjęcie swojej dłoni i wcisnęła je Aaronowi do ręki, coby też zaniósł do worka. Po kilku chwilach, gdy zdjęcia wybuchły nad jej głowami, jedno z nich wylądowało na ławce dokładnie przed Amelią. Z lekkim zdziwieniem wzięła je do ręki i zaczęła poddawać dokładnej analizie. Panna Wotery ucieszyła się, widząc długą linię życia przez moment miała wrażenie, że to dłoń Aarona. Jednak gdy zobaczyła mocno zaznaczoną linie rozumu i bladą linie słońca zrezygnowała z takiego interpretowania dłoni. Po namyśle doszła do wniosku, że to na pewno dłoń osoby stanowczej, zdolnej do koncentracji w najważniejszych monetach swojego życia. Niestety będzie mieć niewielkie powodzenie w swoim długim życiu. To w sumie pasowałoby do siedzącego obok niej chłopaka. Już nawet chciała szturchnąć go i zapytać się czy to jego ręka. Zrezygnowała jednak, nie chcąc psuć mu humoru. Poradnik wsadziła do torby. Nie sądziła, że przyda jej się jeszcze kiedykolwiek, ale to przecież dobra pamiątka.
Odwróciła spojrzenie od Sharkera, dostrzegając obok ich gromadki Rodwick. — Bell — skinęła jej głową, bo zaraz za nią weszła i Glaber. Uniosła na nią wzrok, próbując słuchać, co do nich mówiła, ale była bardzo senna. Z powrotem wsparła się na ramieniu Jean, leniwie podsuwając sobie poradnik do rąk, ale oczy jej się zamykały, jak tylko próbowała coś wyczytać. Nic dziwnego, ze w końcu go zatrzasnęła, zgarnęła rękę Bell, robiąc jej zdjęcie. Którąś z nich zrobiła też zdjęcie jej dłoni, a chwilę potem trzymała jakąś kartkę w dłoni. Z zawodem stwierdzając, że nic z niej nie rozumie. Podstawiła ją Jean, pytając jej na co jej to wygląda. Może przy odrobinie szczęścia, z pomocą innych uczniów i profesor Glaber, pod koniec zajęć D’Angelo dowiedziała się jaka była interpretacja tego zdjęcia.