Do tej przytulnej klasy na szczycie wieży północnej, można jedynie wejść przez klapę w podłodze, do której prowadzi srebrna drabina będąca na siódmym piętrze. Wnętrze klasy wyglądem przypomina poddasze, bądź też herbaciarnię. Znajduje się tam około dwadzieścia stolików, a wokół nich małe pufy. Na co dzień okna są tu zasłonięte grubymi zasłonami, co sprawia, że pokój jest oświetlony jedynie dzięki wielu lamp w czerwonych kloszach. Na półkach w rogu pomieszczenia znajduje się natomiast wiele filiżanek i szklanych kul.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Wróżbiarstwo
Wchodzisz do klasy Wróżbiarstwa, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Wróżbiarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Griffin Robertson oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Ardeal. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Pierwszy egzamin czeka Cię z ceromancji, czyli wróżenia z wosku lanego na taflę wody. Oczywiście, tym razem nie są dostępne książki, które powiedziałby Ci znaczenie odlanego symbolu. Druga część egzaminu dotyczy aleuromancji, czyli sztuki wróżenia z mąki, a zasadzie za pomocą niej. Nie jest to najprostsza sztuka, jednak na egzamin idealna. Tym razem jednak wszystkie kształty z niej są już przygotowane, tak samo jak opisy, które musisz odpowiednio przyporządkować.
Zasady: Rzucasz dwiema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z astronomii i wróżbiarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis wyników:
zadanie nr 1:
wynik:
1 – Odlany kształt to ni mysz, ni wydra, coś na kształt świdra. Całkowicie nie wiesz jak się do tego zabrać, postanawiasz więc napisać znaczenie symboliczne kleksa z atramentu. Ciekawy sposób, jednak chyba nie to przedstawia odlew. Wielka szkoda! 2 – Rozpoznajesz odlew, jednak nie znasz jego znaczenia. Wielka szkoda, że ten dział w książe ominąłeś, uznając go za dziecinnie prosty. Najwyraźniej taki nie jest, bo twoje proroctwa całkowicie nie mają sensu. 3 – Wosk rozlał ci się w pojedyncze kropelki, najwyraźniej za wolno go lałeś. Przez to nie da się z nich wiele wyczytać. Wyjmujesz się więc z wody w kolejności, w jakiej je złapałeś, po czym układasz obok siebie i piszesz znaczenie otrzymanego kształtu. Może parę punktów ci za to policzy komisja. 4 – Nie jest źle, stworzony z wosku kształt nie jest najprostszym, ale przynajmniej coś o nim wiesz. Piszesz swoją odpowiedź bez większego problemu, masz jednak nadzieje, że w kluczu nie ma na ten temat więcej informacji. 5 – Odczytanie symbolu nie sprawiło ci większej trudności. Po chwili przechodzisz do kolejnego zadania, uznając to za banalne. Cóż… Spodziewałeś się, że ten egzamin do najtrudniejszy nie należy. 6 – Twój odlew okazał się tak prosty, ze by podnieść jak najbardziej wynik za to zadanie, postanawiasz napisać dodatkowo jego znaczenie w innych kulturach. Z uśmiechem na twarzy przechodzisz rozwiązywać dalej egzamin.
zadanie nr 2:
wynik:
1, 2 – Niestety źle przyporządkowałeś większość opisów. Najwyraźniej trzeba było się uważniej wczytać, bo wbrew pozorom tam wszystko było napisane. Ach, te skutki stresu! 3, 4 – Większość przyporządkowałeś jak należy, jednak nie okazało się to tak proste, jak mogło by się wydawać. Wszystko przez tę małą ilość czasu, na zrozumienie czytanego tekstu, jakby komisja sądziła, że każdy uczeń zna te opisy na pamięć. 5, 6 – Opisy okazały się być miłym zaskoczeniem, gdyż nie trzeba było posiadać ogromnej wiedzy, by przyporządkować je dobrze, tak jak to w twoim przypadku było. Skoro już wszystko zrobione, to teraz tylko czekać na wspaniałe wyniki!
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - astronomia i wróżbiarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Czy ktokolwiek powinien być zaskoczony faktem, że Raphael się spóźnił na zajęcia? Cóż, raczej nie, biorąc pod uwagę fakt, że on sam nie do końca wiedział, na jakim świecie żyje, do czego służy zegarek i takie tam. Niemniej jednak nie chciał opuścić zajęć, z których był całkiem niezły i które tak bardzo lubił, szczególnie że prowadziła je jego ukochana pani profesor, która nie tylko zawsze go zachęcała do działań artystycznych, ale była też pełna wyrozumiałości dla jego niepozbierania. Cóż, może kwestia tego, że sama nie należała do najbardziej zorganizowanych osób. Tak czy inaczej wpadł do sali spóźniony, potykając się o własne sznurówki i przepraszając bardzo pięknie i bardzo kwieciście. Profesor Glaber chyba nie miała mu za złe tego spóźnienia, choć najwyraźniej trochę pomieszał jej tym szyki. Naprawdę było mu z tego powodu przykro, nie lubił nikomu utrudniać życia, a szczególnie swojej ulubionej nauczycielce i opiekunce swojego domu, ale po prostu uczył się (sic!) do OWUTemów i kompletnie zapomniał, że miał się zjawić na zajęciach! Na szczęście pani astronom rozwiązała problem braku "wolnej dłoni", czy raczej jej zdjęcia, robiąc zdjęcie własnej i podając je Raphaelowi, który zmarszczył brwi i z bardzo poważną i skupioną miną sięgnął po poradnik, który z pewnością sobie zachowa, bo akurat we wróżeniu był całkiem niezły! Na początku nie mógł za żadne skarby świata rozszyfrować tej plątaniny linii, poprzecinanych w najdziwniejszych miejscach, ale w końcu stwierdził, że profesor Glaber jest bardzo dobroduszną osobą (jakże by inaczej!), będzie jej dopisywać dobre zdrowie (z tego również się ucieszył), ale trudno powiedzieć, co ją może spotkać w życiu, jej przyszłość nie jest jeszcze znana. Jak się okazało, chiromancja była kolejną dziedziną wróżenia, która przychodziła mu ze zdumiewającą łatwością - pani profesor była niezmiernie uradowana jego postępami i faktem, że wywróżył jej takie miłe rzeczy, więc Raphael promieniał radością i samozadowoleniem, co ostatnio nie zdarzało się zbyt często.
Spojrzała na Sharkera znudzonym wzrokiem. Chyba mieli trochę inne ideały, smutek. Nah, jakoś niezbyt ją to obeszło, ale szkoda było nie odpowiedzieć. - Mugole? - zapytała, unosząc nieco lewą brew. - Smutne, że celujesz w publiczność tak niskiego poziomu - powiedziała, kręcąc lekko głową i przymykając oczy, jakby rzeczywiście czuła się rozczarowana. A potem została przytulona, aż się ciepluchno zrobiło na sercu! - D'Angelo, zrzuć z siebie trochę, bo wykitujesz szybciej niż muszka owocówka - powiedziała troskliwie. Och, no taka miła, jak zawsze! Cóż, Shenae akurat lubiła, więc nic nie stało na przeszkodzie. Na jej spojrzenie wzruszyła ramionami. Och, przecież Rasheed nie miał powodów, żeby jej nie lubić! A ona nie miała powodów, żeby nie lubić Rasheeda. Tego się trzymajmy, bo z tą słodką nieświadomością było jej do twarzy. - Nah, niekoniecznie. Są lepsze sposoby niż wróżenie z potu, ale skoro lubisz... - odpowiedziała, przewracając oczami. Jakoś nie ruszyła jej ta kpina. Kołysała się tylko lekko na boki, przeszkadzając albo utulając w ten sposób She do snu. Szturchnęła ją jednak lekko, kiedy Glaber zaczęła lekcję. Po zrobieniu zdjęć wrzuciła je do woreczka, a potem chwyciła swoją fotografię i spojrzała na nią okiem znawcy. Przyjrzała się długiej linii rozumu, linii życia i intuicji. Szybko oceniła, że dłoń należy do artysty, niestałego w uczuciach, ale za to twórczego, z dobrą passą. Piątek? Cóż, nie potrzebowała żadnych poradników, książek, polegała tylko na własnej wiedzy.
Spojrzała na Sheilę, uśmiechając się lekko. Zdawała sobie sprawę, że ludzie ze Sfinksa byli zafascynowani swoimi przedmiotami, a ludzi z pasją ceniła i zazwyczaj lubiła ich obserwować. Byli czynnikiem wenogennym. Widząc zaangażowanie i zapał innych, w końcu samemu nabierało się ochoty do działania. Tak więc Echo poczuła przypływ weny i tym bardziej zaciekle szkicowała sobie, zmieniając co raz obiekt obserwacji i przerywając, gdy odpowiadała Villadsen. - Zabierz mnie kiedyś na takie obserwacje, ja się na tym nie znam - powiedziała. - Mam nadzieję, że nie będę przeszkadzać, a chciałabym poznać to od tej innej strony, takiej wiesz... nie lekcyjnej. To pewnie coś innego. Tak jak zajęcia ze sztuki, to zupełnie co innego, gdy tworzy się coś samemu - paplała, jak zazwyczaj. - Profesor Glaber jest przeurocza - stwierdziła. - Nie wiem, czy dobra, nie potrafię stwierdzić, bo głównie specjalizuję się w zaklęciach, na wróżbiarstwo i astronomię wpadam od czasu do czasu. Ale chyba ma dobrą opinię - wyjaśniła. Echo najpierw podała Sheili swoją dłoń, a gdy zdjęcie zostało wykonane, sama strzeliła fotkę jej łapce. Gryfonka raczej cieszyła się, że nie wróży z tego zdjęcia, bo nie przewidywała zbyt trafnych wróżb ze swojej strony. Zamierzała improwizować, czasami się trafiało. Złapała zdjęcie i przyjrzała mu się, gdy już skończyła się zachwycać nad sztuczką z workiem. Ale musiała zapytać, koniecznie. - Pani profesor, mogłaby mnie pani nauczyć tej sztuczki? To takie cudne, że worek pluje zdjęciami! Później jednak zajęła się interpretacją. Mówiła do Sheili, licząc na to, że oceni trafność jej zmyślonych wróżb. Yolo. - Ym, eee. No cóż, długa linia... rozumu. Ta falista linia to linia życia, a intuicji jest krótka. To artysa, na pewno - stwierdziła. Farciara, hehe. - Niestały w uczuciach, ale ma dobrą passę. Wyobraźnia i talent, tak myślę - zakończyła, odsuwając zdjęcie na długość ręki i oceniając je z daleka.
Dobra! więc zaczynamy! Jedziemy z koksem! Lekcje czas zacząć! Ćwiczenia też! No bo co?! Będzie tak siedział?! Nie to postanowił. Ej, ale ta sztuczka. Ta z workiem i zdjęciami. Taka urocza. W sumie, miał zapytać nauczycielkę jak to robi, kiedy tamta panna go ubiegła. Miał nadzieję, że na koniec zajęć pani profesor pokaże jak coś takiego wyczarować. Miał w sumie cichą nadzieję, że takie fajne worki nie są do kupienia w jakiś magicznych sklepach, czy coś w tym rodzaju, bo jak tak to PRZEJEBANE. Bo marnie u niego z hajsem ostatnimi czasy. W ogóle, chyba powinien ogarnąć prawko. W sumie, nigdy nie wiadomo kiedy się takie przyda. A poza tym, mała pierdoła, a cieszy. Dobra Soons, nie skupiaj się na czymś innym. Nieważne, jak bardzo ten worek jest fajny i jak bardzo się nim jarasz, ważne było, co miałeś zrobić, tak? Tak! I właśnie dlatego, zabrał się za pracę. Kurwa. Jakie to było trudne.. Pewnie dlatego nigdy nie interesował się wróżbiarstwem, ale hej! Czy transmutacja nie była czasem łatwiejsza? Oczywiście, że nie. I to i to wymagało pewnego skupienia. I obu tych „nauk” można było się nauczyć, jeśli się odpowiednio wcześnie zaczęło. Tak więc on zaczynał dzisiaj. Uważnie przyglądał się zdjęciu, starając się w nim czegoś doszukać. Okej, w końcu skminił która to linia rozumu, a która serca. Nie było to nawet takie trudne, zwłaszcza z poradnikiem obok. W końcu odkrył, iż jest to osoba niezwykle inteligentna, ale przy okazji skryta i zamknięta w sobie. Hm.. Popatrzył po ludziach. Nie. Nie wiedział, do kogo może należeć. W każdym razie, to chyba tyle ile udało mu się odkryć. Miał nadzieję, że wszystko. Z zadowoleniem zapisał wszystko na pergaminie.
Lekcja szła dobrze, by nie powiedzieć, ze nawet zbyt dobrze. Najwyraźniej uczniowie tej szkoły byli na tyle uzdolnieni, że prof. Glaber nie musi robić zajęć, by dobrze im szło. W jakiś tam sposób ją to cieszyło, miała świadomości, że gdzieś to wykorzystują przez co przychodzą na lekcje z jakąś większą lub mniejsza wiedzą. Nie zaczynają przynajmniej od zera. A może tak dobrze opracowała poradniki do wróżenia? Tego raczej nie brała pod uwagę, choć w niektórych przypadkach to pewnie był jedyny ratunek. Tak wiec zadowolona, od czasu do czasu słuchała co ci jej mądrzy uczniowie mówią, dawała rady i uśmiechała się życzliwie. Niby nic wielkiego, ale miała nadzieje, że uczniowie dobrze ją odbiorą i równie chętnie przyjdą na kolejne zajęcia. Tak wiec tym miłym akcentem zajęcia dobiegają końca. - Dziękuje wam bardzo za przyjście i mam nadzieje do zobaczenia niedługo. - Powiedziała krótko, zwięźle i na temat, ale ciągle miło, by dać już się swoi aniołeczkom rozejść do swoich zajęć. W końcu nie tylko astronomia jest na świecie, nie?
Przez klapę w podłodze znów Zieliński wchodził. Nie tak dawno tutaj był. Zajęcia miło nawet wspominał. Dlatego też znów przyszedł. Po raz kolejny po drabinie do klasy wchodził. Nie spóźniony. Sporo przed czasem. Pomyśleć chciał Zieliński. Przez zajęciami w klasie uznał, że spokojnie będzie. Nie mylił się Wojtek. Usiadł gdzieś pod ścianą nie pchając się do tyłu. Niepotrzebne mu to było. Nigdy nie miał parcia na to, aby uciekać od nauczyciela jak najdalej. Z tyłu siadać. Na końcu samym. Miejsce mu obojętne było. Wszystkie za takie same uważał. Przez Jackie tak wszystkich myśli nie mógł zebrać. Ona mu w głowie siedziała. Wyrzucić łatwo jej nie było. Nie dawała się. Tak zagnieździła się w myślach wojtkowych. Bardziej nie można było. Przyglądał się teraz klasie w której zajęcia miały być. Wcześniej jakoś nie miał okazji. Nie chciał. Albo czasu mu zbrakło. Może wywróży sobie świetlaną przyszłość. Nie żeby wierzył to bardzo. Przyjemniej jednak usłyszeć, że spotka Cię coś miłego w parszywym życiu.
Jako dziewczyna, która twardo stąpa po ziemi, a przez większość swojego życia wykonuje czynności nieznośnie życiowe, jak chociażby obdzieranie martwych zwierząt ze skóry, tak zapewne nie powinna wierzyć w głoszone przez wróżbitów przepowiednie. W końcu racjonalna z niej była dziewczyna. A jednak w przypadku przewidywania przyszłości, jej podejście było zaskakujące. Odkąd Malakias dzięki swemu daru jasnowidzenia przewidział, iż jej ojciec będzie mięć problemy (i rzeczywiście je miał!), tak teraz dziewczyna szukała różnych sposobów, by sama móc spojrzeć co dziać będzie się w mroźnej Rosji. Nie interesowało ją jaką jej przyszłość zapisały karty, czy inne źródła, chodziło tylko i wyłącznie o to, co dziać będzie się z jej tatkiem. Nie trzeba było więc długo ją namawiać, by uczestniczyła w nadchodzących zajęciach z wróżbiarstwa. Przyszła dość wcześnie, zajmując wygodne miejsce na puszystych poduszkach. Dziś nie miała ubłoconych butów, tym razem zdążyła się wcześniej przebrać w mundurek. Okropnie szkoda wszakże byłoby pobrudzić te fantastyczne dywany, jakie zdobiły to miejsce. Aż naszła ją drobna chęć, by jeden z nich potajemnie wynieść i powiesić sobie w Hogwarcie na ścianie, tuż nad łóżkiem, co by bardziej jej to wszystko rodzinne strony przypominało. Och, już nawet dostrzegła jeden taki, najładniejszy, który nadawałby się perfekcyjnie. Może po lekcji się uda?
Betty była dzisiaj nieco zdenerwowana. Dawno już nie prowadziła zajęć z uczniami, dlatego miała niemały stres, gdy opracowywała temat zajęć, mając nadzieję, że spodoba się uczniom i na następne zajęcia również przybędą. Wybrała dość prosty temat, skupiając się na interpretacji czegoś, co bardzo mocno kojarzy się z wróżbiarstwem nawet największemu laikowi, decydując się również wpleść w zajęcia pierwiastek mugoloznawstwa, mając nadzieję, że nie spotka się to ze zbytnim sprzeciwem i mimo wszystko lekcja będzie należała do udanych. Nakryła stoły granatowym materiałem, przystawiając do każdego po dwa krzesła, oraz kładąc na tkaninie książkę, odłożoną przednią stroną do dołu i przytwierdziła je zaklęciem. Nie chciała aby uczniowie w jakikolwiek sposób dążyli do podejrzenia tematu dzisiejszych zajęć dopóty reszta się nie zbierze i dopóki ona im tego nie wyjaśni. W każdym razie Hampson przysiadła na skraju biurka nauczycielskiego, nerwowo wygładzając materiał skromnej, czarnej szaty i wyczekując na pierwszych przybyłych. - Stań, proszę, tutaj z boku. - polecała każdemu, który wchodził przez klapę w podłodze, wskazując mu tę część klasy, która nie była zagracona stolikami i w myślach już rozdzielała pary. Nie chciała postawić tę delikatnej kwestii ślepemu losowi, postanawiając kierować się intuicją, zaganiając do siebie Wojtka i Zilye, którzy ją uprzedzili i już zajęli miejsca.
ZBIERAJCIE SIĘ DALEJ. Post rozpoczynający lekcje pojawi się dzisiaj wieczorem lub jutro rano.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine nigdy nie lubiła tego przedmiotu. Wróżbiarstwo było dla niej czymś zakłamanym i fałszywym. Uważała, że nie można znać przyszłości bo stale się zmienia. Każdy może przecież zmienić swoje przeznaczenie prawda? Mimo iż ono zawsze cię znajdzie. Sama stwierdziła kiedyś, że nie chciałaby wiedzieć wszystkiego co się stanie w jej życiu ani w życiu innych, bo życie stałoby się wtedy nudne jeśli wszystko mogłaby przewidzieć. Nie wydziwiała dzisiaj zbyt długo przed lustrem. Włosy w mocnych falach, zero makijażu i szkolny mundurek w barwach Slytherinu, a i tak to nie pomogło by każdy mógł w niej zobaczyć miłą i pogodną dziewczynę. Oczy jej były niczym u dzikiego zwierzęcia gotowego zaatakować swoją ofiarę. Bez słowa weszła do klasy i usiadła na jednym z wolnych miejsc. Przyjrzała się tylko przez moment osobom, które tutaj przyszły. Nie miała zamiaru gapić się w nich niczym sroka w gnat bo to było nieuprzejme, a ona nie miała zamiaru dzisiaj z nikim mieć zatargu, albo też na odwrót. Kto byłby na tyle głupi by z nią zadzierać? Chyba tylko Aiko. Ziewnęła zastanawiając się kiedy więcej osób się zbierze i wszystko się zacznie. -Poważnie widzi pani przyszłość? - zapytała profesor w miarę uprzejmym tonem. Tak jak mówiłam wcześniej, Katherine nie wierzyła zbytnio we wróżbitów i szklane kule.
Jeśli Stephen musiał robić coś czego nie lubił, to angażował się w to tylko dlatego, żeby się pośmiać. Głównie dlatego do tej pory chodził na lekcje wróżbiarstwa. Bawiło go jak ta stara profesorka przejmowała się każdym fusem, jakby od tego zależało całe ich życie. Stephenowi ani razu nie udało się spełnić swojego przeznaczenia. Podobno miał nie skończyć szkoły, rodzice mieli nagle zniknąć, sam miał nie uciec z objęć śmierci. A w tych nawet się nie znalazł. Jedynym pozytywnym aspektem tych zajęć było to, że mógł się wygodnie rozsiąść i odpocząć. Od czasu do czasu dostawali herbaty, które służyły im na zajęciach. Po prostu żyć, nie umierać. Nie to co na zaklęciach, czy historii magii. Chociaż tamte zajęcia były ciekawsze. Dlatego na wieść o lekcji wróżbiarstwa niewiele myśląc pomknął schodami na siódme piętro, wszedł do sali i się po niej rozejrzał. Ani jednej znajomej twarzy. Jak zwykle z resztą. Nie wiedział nawet czemu zwracał na to uwage. Lawirując pomiędzy zajętymi stolikami wybrał sobie jakiś jeden wolny, przy którym nikomu by nie przeszkadzał. Rozejrzał sie po sali i zaczął bawić się różdżką. - Tylko, żeby dała herbatę. Tylko, żeby dała herbatę. - zaczął szeptać pod nosem sam do siebie z uśmiechem na ustach.
Meadow traktowała Wróżbiarstwo bardzo poważnie. Był to jedyny przedmiot, na którego lekcje przychodziła z własnej woli. Ignorowała wszystkich, którzy mieli go za niepoważny, a sama wiernie wierzyła we wszystkie wróżby, tym bardziej kiedy się one spełniały. A to działo się dość często... lub Mea sama to sobie wmawiała. Tego dnia również nie postanowiła ominąć lekcji. Przybyła do klasy najwidoczniej jeszcze nie spóźniona. Poza tym, pierwszy raz od dłuższego już czasu udało jej się wejść po drabinie za pierwszym razem nie spadając z niej! Przywitała uśmiechem nauczycielkę, do której żywiła szczerą sympatię, oraz wszystkich zgromadzonych. Nie kojarzyła nikogo z nich, ale wcale jej to nie zraziło, wręcz przeciwnie. W końcu to kolejna okazja do poznania kogoś, prawda? Dziewczyna według instrukcji Hampson stanęła w wyznaczonym miejscu, a że biedaczka nie bardzo wiedziała co ma w tym momencie ze sobą zrobić, zaczęła bawić się wszystkimi trzema bransoletkami, które to właśnie nosiła na prawej ręce. Dopiero po chwili, gdy straciła nimi zainteresowanie, podniosła wzrok i zaczęła nim błądzić po klasie. Jako wzrokowiec, znała ją już na pamięć, a mimo to nadal była oczarowana jej urządzeniem.
Biorąc pod uwagę niemalże wrodzoną niechęć graniczącą z lękiem przed wszelkiego rodzaju wróżbitami i ich zdolnościami odkrywania tajemnic przyszłości, Freya powinna omijać klase wróżbiarstwa i zajęcia z tego przedmiotu jak tylko się da. Tak też w sumie często się działo od czasu feralnej przepowiedni sprzed dwóch lat, jednak Szwajcarka dalej nie potrafiła się zdecydować, co pragnie robić w przyszłości i czy na pewno egzaminy z wróżbiarstwa nie będą jej potrzebne do rozpoczęcia kariery w jakiejś dziedzinie. Nie chciała przecież sama sobie podcinać skrzydeł! Z nieprzyjemnym skrętem żołądka przemierzała szkolne korytarze w kierunku miejsca, gdzie miały się odbyć zajęcia i miała wrażenie, że z każdym krokiem nogi same się pod nią uginają. Próbowała sobie wmówić, że to wszystko tylko głupie bajeczki, nie mające nic wspólnego z tym, co faktycznie ją czeka w przyszłości, ale nie mogła się pozbyć nieznośnego głosu w głowie, który zadawał najokropniejsze pytanie świata "a co jeśli...?". Z drugiej strony, jakby nie patrzeć, trzeba chwycić byka za rogi! Bo może nauczy się jakiś tajnych trików i okaże się, że wszystko, co słyszała wcześniej, to bujda i manipulacja, mająca zrobić wrażenie? Ostatecznie jednak Freya pojawiła się w sali, przywitała młodziutką nauczycielkę, uśmiechając się przy tym niemrawo i zajęła jedno z wolnych miejsc.
Naya traktowała lekcję wróżbiarstwa trochę jako zabawę. Nie brała tego na poważnie, bo zwyczajnie w to nie wierzyła, a same zajęcia tolerowała, ale nie pałała do nich miłością. Jednak na lekcjach pojawiać się wypada, toteż nie miała zamiaru opuścić także tej. Stanęła przed tak bardzo znienawidzoną przez siebie drabiną, która prowadziła wprost do sali. Jakby nie mogli zrobić tu normalnej klasy, do której wchodzi się NORMALNYM wejściem. Westchnęła ciężko i zaczęła wspinać się na sam szczyt. Po chwili znalazła się w sali, w której mogła się wyprostować i otrzepać zakurzone szaty. Przywitała się z nauczycielką, która nadal czekała na przybywających uczniów, po czym skierowała się we wskazane przez nią miejsce. Ogarnęła wzrokiem całą salę i zemdliło ją na samą myśl o tych wszystkich zapachach, olejkach i innych pierdół. Wzrokiem przeleciała po zebranych już osobach. Niektórych kojarzyła. Oo, Katherine na przykład. Pracowała z nią na zaklęciach i była jej wdzięczna za to, że jej nie wydała, gdy ta oszukiwała. Ale w sumie Ślizgonka też oszukała profesora...Meadow- dziewczyna z jej domu. Nawet z jej rocznika! Wypadałoby się z nią jakoś bliżej zapoznać...Gdzieś w oddali zobaczyła Stephena, który jak zwykle siedział sam. Serio, czy ten człowiek nie ma żadnych znajomych? -Hej. -Rzuciła i szturchnęła go lekko, jak to miała w zwyczaju. Popatrzyła się na niego z jedną brwią uniesioną ku górze. Czyżby nagle zachciało mu się wróżyć z fusów? -Herbaty?
Ostatnio zmieniony przez Naya Valley dnia Wto Maj 27 2014, 17:31, w całości zmieniany 1 raz
Bonnie od dawna nie zjawiała się na niektorych zajęciach, a wróżbiarstwo omijała ostatnio wyjątkowo często. Kochała ten przedmiot, więc cieszyła się, że nareszcie może zawitać w Wieży Północnej. Zdziwił ją jedynie fakt, iż dzisiejszą lekcję prowadzić będzie pani profesor Hampon. Lubiła ją, nawet bardzo. Ale... histeryczna Hampson, bojąca się uczniów... to był fakt. W końcu udało się jej dotrzeć do klasy. - Dzień dobry - przywitała się z nauczycielką i posłusznie wykonała jej polecenie. Stojąc w grupce uczniów, czuła się odrobinę nieswojo. Zdała sobie sprawę, że nie zna żadnego z nich. Przez kilka miesięcy żałoby zaniedbała wiele znajomości. A teraz czuła się niczym ostatni czarny pionek na białej szachownicy. Naszczęście z każdym dniem wracała do normalności.
Stephenowi dobrze było siedzieć w oddali. Mógł podsłuchać kilka rozmów, które jak dotąd nie były zbyt wylewne. Niestety. To było jego główne źródło "pożywienia" - plotki. Wiedział wszystko o wszystkich, jeśli Ci niedyskretnie opowiadali o tym swoim znajomym. A młodzież miała to w zwyczaju, że często uwielbiała się przechwalać. Potrafił wysłuchiwać jaką imprezę zorganizowali w toalecie, kto z kim się związał, komu zrobili dowcip. Wiedział nawet gdzie ludzie chowają alkohol i papierosy. To było niezwykłe. Ile można się dowiedzieć będąc postronnym obserwatorem. Z zadumy wyrwał go czyjś głos. A zarazem przywitanie. Jakby znajome. Na sam dźwięk aż się wzdrygnął i niechętnie obrócił. No tak, Naya. Nikt inny tak chętnie by do niego nie podszedł. Może to i dobrze? Niespodziewane w tym momencie było spodziewane. - No cześć - powiedział do Nayi przewlekłym, jakby znudzonym głosem. Nie był chyba dobrym kolegą zachowując się w ten sposób więc szybko się zaśmiał, żeby nie miała się czego przyczepić. - Jak zwykle musisz mnie ranić.. - dodał ostentacyjnie miejsce, które padło łupem łokcia Nayi. Słysząc pytanie z jej strony zaśmiał się. Tym razem całkiem szczerze. - Wiesz, w sumie po to tu przychodzę. Ma naprawdę dobrą tą herbatkę. Chyba poproszę skrzaty zamkowe, żeby robiły podobną na uczty. A co Ty tu robisz? - zapytał ją i tym razem to on badawczo jej się przyjrzał jakby próbując wyczuć intencje, którymi dziewczyna kierowała się przychodzą na szczyt wieży. Na pewno nie interesowała ją przyszłość.
Stark nie śpieszyła się na lekcję. W sumie to długo zastanawiała się czy w ogóle przyjść, w końcu było mnóstwo rzeczy lepszych do roboty niż ślęczenie nad kulą i popijanie herbatki. Mogła na przykład pobuszować po Hogwarcie, wyjść do Hogsmeade, czego nie robiła do dłuższego czasu, lub zająć się swoimi hobby. A mimo to właśnie weszła do klasy wróżbiarstwa. Z ulgą zauważyła, że w sali nie ma żadnych kul ani herbat, ani niczego innego. Nie lubiła tych lekcji, bo uważała, że Wróżbiarstwo nigdy jej się nie przyda w życiu. Poza tym zawsze kierowała się tym, że to ona kieruje swoim losem i ma prawo go zmieniać. Nic nie jest zapisane na kartach przyszłości. Dopiero my bierzemy pióro i piszemy własną historię. - mówiła często. Zajęła szybko miejsce gdzieś z przodu, starając się nie rzucać zbytnio w oczy. W klasie zebrała się już grupka uczniów, ale na szczęście znalazła wolne miejsce. Z niesmakiem rzuciła okiem na krzesło obok. Była typem samotnika i wolała pozostać sama. Zresztą nigdy nie szło jej nawiązywanie kontaktów z innymi ani współpraca w grupie. Nauczycielka mówiła coś jeszcze, ale Jane zagłębiła się w rozmyślaniach nad książką leżącą na stoliku. Próbowała dyskretnie podejrzeć tytuł, ale mądra pani profesor chyba to przewidziała i zaczarowała książkę. Stark fuknęła pod nosem i dała spokój. Postanowiła spokojnie czekać, aż reszta uczniów ruszy tyłki i raczy się zjawić.
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
To już chyba była jakaś dziwna tradycja, że Rasheed ostatnimi czasy chodził na wszystkie lekcje. W życiu by się do tego nie przyznał, ale po ostatnich zajęciach z wróżbiarstwa, uważał, że w gruncie rzeczy ten przedmiot nie jest taki zły jakby mu się wydawało na początku. Nie było u niego tragedii z czytaniem z dłoni i być może właśnie dlatego poczuł się nieco zbyt pewnie. Niemniej jednak z run czytać przyszłości nie potrafił i w sumie nie przewidywał powtórki, mając nadzieję, że tym razem dowie się czegoś ciekawego o swojej przyszłości. Być może właśnie dlatego zdecydował się na przyjście na kolejne zajęcia, tym razem odbywające się z udziałem córeczki czy kogoś tam od dyrektora. Niemniej jednak nauczycielki noszącej takie samo nazwisko. Nie był zbytnio entuzjastycznie do tego nastawiony, wszak słyszał, że kobieta jest nieco… dziwna, ale cóż, nie takie indywidua się w Hogwarcie widziało i być może właśnie dlatego jedynie się przywitał, stając w grupce uczniów, która miała być, jak się domyślił po rozkładzie krzeseł, rozdzielana na pary. Och, oby tylko nie sparowali go z jakąś nawiedzoną wróżbitką.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine siedziała na samym końcu praktycznie w ciemni tego dusznego i dziwnego pomieszczenia jakim była klasa wróżbiarstwa. Dostrzegła, że przyszło kilka osób z którymi zazwyczaj żyła w dobrych kontaktach więc pomachała im po prostu. Po co się miała odzywać, a skoro przywitali się spojrzeniem to już było ok. Nagle jednak dostrzegła, że Rekin pojawił się również na zajęciach. Podbiegła więc do niego i rzuciła mu się na szyję, ściskając go. -Misiek, siema. Ty też na te nudne zajęcia?- zapytała, chociaż nudne dodała bardzo ale to bardzo cicho, byleby tylko ta profesorka nie usłyszała. Przecież mimo wszystko aż tak bardzo to nie marzyła o tym by jej podpaść. -Ciekawe kiedy rzucą kolejnym zadaniem z projektu. Już nie mogę się doczekać. Powiedz mi, wiesz coś o tym dlaczego jestem rezerwowa w składzie w drużynie? No i czy widziałeś może Nadię?- zapytała pewnym siebie tonem, mając nadzieję, że chociaż na ostatnie pytanie uzyska odpowiedź.
Raphael wgramolił się do środka i powiódł po wszystkich zdumionym spojrzeniem. Ale jak to? To nie są zajęcia z profesor Glaber? Co za rozczarowanie! Niemniej jednak postanowił zostać - skoro już tutaj przyszedł, byłoby straszliwym nietaktem tak po prostu wyjść. Zresztą zawsze lubił wróżbiarstwo, uważał, że doskonale pasuje do jego teorii o postrzeganiu życia w inny sposób. Zaglądanie w przyszłość przypominało mu kartkowanie książki, kiedy nie można się doczekać, jak zakończą się losy bohaterów. Oczywiście, jeśli czyta się wyrywkowo, można pominąć jakiś ważny aspekt i tym samym zniekształcić całą opowieść! To samo niebezpieczeństwo wiązało się z wróżeniem i może dlatego Raphael tak bardzo je lubił. A może po prostu jego intuicja i wrażliwość sprawiały, że był dobrym medium. Kto to wie...? W każdym razie stanął we wskazanym miejscu, czując ten miły chaos, kłębiące się w głowie słowa i obrazy, które niedługo ułożą się w spójną całość i zaczną się domagać, by przeniósł je na papier. A on z rozkoszą to zrobi.
Ona również postanowiła pojawić się na zajęciach z wróżbiarstwa. Może nie była zbyt dobra w przepowiadaniu przyszłości i nie za bardzo się tym interesowała, ale te zajęcia były tymi, na których można było po prostu się zrelaksować. Zresztą, samo wróżbiarstwo było dosyć zabawne, a przynajmniej samo wymyślanie przyszłych zdarzeń czy interpretowanie znaków. Zgadza się, Nadia zdecydowanie nie widziała nic w szklanej kuli, a fusy dla niej wyglądały po prostu jak fusy, nie mówiąc już o analizowaniu snów czy czytaniu z dłoni. Mimo to postanowiła jednak przychodzić na zajęcia. Zresztą, Kath też na nie chodziła. Pchnęła klapę i weszła do środka. Pierwsze na co zwróciła uwagę, to spora liczba uczniów. Spóźniła się albo mamy tu naprawdę wielu zagorzałych przyszłych wróżbitów, trzecia opcja była taka, że wszystkim śpieszą się zegarki i dlatego są tak wcześnie. Nadia postanowiła postawić na ostatnią opcje, bo przecież nie szła z dormitorium aż tak długo. - Dzień dobry, pani profesor – powiedziała cicho i patrząc przez chwilę na nauczycielkę. Chyba trochę się stresowała lekcją, a może tak jej się tylko wydawało. Wypełniła polecenie i ustawiła się z boku. Przez chwilę patrzyła na siostrę, po czym odwróciła wzrok i rozejrzała się po zgromadzonych. W sali byli przedstawiciele każdego domu, ale głównie starsi od niej o rok. Było kilkoro znajomych osób, którym skinęła na powitanie.
Na ostatniej lekcji szło jej tak super, że przyszła i dzisiaj. Co tam, że teraz z inną nauczycielką (podobno nie była taka straszna i raczej to ona bała się uczniów), coś czuła, że może jednak ma talent do wróżenia. Znowu więc weszła przez klapę w podłodze i zamiast ludzi siedzących przy stolikach zobaczyła ich wszystkich stojących z części sali, bo rogów chyba tu nie było skoro to wieża (?). Stanęła więc z nimi, jak poleciła zaraz pani profesor. Ciekawe o co chodzi, że taka musza tu sterczeć! - Cześć, Rasheed - przywitała się z nim i uśmiechnęła się nawet do Kat z którą pracowała ostatnio na runach (i która chyba wciąż tam nie odpisała!!). Wiadomo, może nawet by się mogły polubić? W każdym razie Laura była miła i się uśmiechała, bo już ona taka była.
Wróżbiarstwo? Piątek i wróżbiarstwo? Tak, to dziwne. Wiem. W sumie, powinien być teraz pewnie na jakimś mugoloznawstwie, historii magii, w ostateczności pisać wypracowanie dla Blythe’a, ale jakoś.. nie po drodze mu do biblioteki, albo Pokoju Wspólnego, by przysiąść i machnąć ten cały esej, a zajęć z dwóch wymienionych wcześniej przedmiotów nie było obecnie. Cóż zatem, pozostało tylko siedzenie w tym, jakże nastrojowym pomieszczeniu i ogarnianie tajników wróżenia z fusów, czy też interpretacji snów. Wchodząc do klasy, jakoś tak omiótł wzrokiem wszystkich zgromadzonych. No, frekwencja była dość duża, nie można powiedzieć. Frekwencja dość wysoka, jak na takie zajęcia i podejście wielu uczniów do niego. W sumie, to nawet większa od ostatniego mugoloznawstwa, na które poszedł. Oj tak, ten przedmiot kulał i to bardzo. Bardzo, bardzo. Szczególnie w Hogwarcie. Cóż, trudno się mówi. Szkoda tylko, że ojciec nie chciał zatrudnić się tu i wykładać ten przedmiot. Prawda, to byłoby odrobinę stresujące chodzić na lekcje prowadzone przez własnych rodziców.. No, ale z drugiej strony, czemu nie? Jakaś znajoma twarz, bo przecież jakoś trzeba było przeżyć, nie? Popatrzył. Naya. No, ale jej męczyć nie będzie, prawda? O. Kattie się pojawiła. Do niej uderzył jako pierwszej. W końcu ostatnio ten list i w ogóle. Tak więc z uśmiechem przysiadł się do Kattie, którą oczywiście mimo barw domu POMYLIŁ Z JEJ SIOSTRĄ, po czym z uśmiechem powitał. – Przepraszam za tą ciszę z mojej strony.. Tak sobie pomyślałem, że gdybyś nie miała nic przeciwko, to może poszlibyśmy na jakąś kawę, czy cosik innego po zajęciach? Pogadali w spokoju, jak ludzie, nie mierząc do nikogo różdżką, co Ty na to? – spytał, z nadzieją, na uzyskanie aprobaty. Bo sumie.. Katherine. Taak.. ich znajomość dość dziwnie się zaczęła. Niemniej, bardzo ją lubił, tylko ostatnio się pogmatwało..
Sheila również zjawiła się na zajęciach z wróżbiarstwa, bo kto jak nie ona?! Uwielbiała ten przedmiot, więc absolutnie nie mogło jej zabraknąć na zajęciach z profesor Hampson. Co prawda nie znała jej, ale każdy kto nauczał tego zacnego przedmiotu wręcz MUSIAŁ być wspaniałą osobą! Dlatego, gdy tylko wgramoliła się po drabinie, niemalże przyssała się do Betty, zasypując ją pytaniami takimi jak „od kiedy Pani naucza?”, aż po ukradkowe „czy Pani naprawdę jest jasnowidzem?”. Bardzo ciekawiły ją odpowiedzi, dlatego zamiast stanąć z boku, nie chciała od niej odejść, nawet jeśli została poproszona o zajęcie miejsca w grupie. Miała nadzieję, że Hampson nie będzie miała nic przeciwko jej nagłemu wybuchowi entuzjazmu, zwłaszcza, że niektórzy mieli takie miny, jakby przyszli tutaj za karę. Jej nigdy nie trzeba było siłą zaciągać na wieżę, dlatego naprawdę mocno ekscytowała się zajęciami. Może tym razem powróżą z kryształowej kuli? Och, jak ona bardzo chciałaby spróbować!
Echo chyba wpadła w jakiś dziwny stan, być może nawał zajęć w końcu zaczął ją dobijać. Była zmęczona i niezbyt chętna do jakiegokolwiek działania, dlatego z domu wyszła zrezygnowana i pochmurna. Nad głową brakowało jej tylko burzy, może powinna użyć Aqua Passe? Przemierzała korytarze, zmierzając na lekcję wróżbiarstwa w nadziei, że będą zwyczajnie lekkie i przyjemne, chciała czegoś, co pomogłoby się odstresować. Szkoda tylko, ze klasa wróżbiarstwa była tak daleko. Po drodze zdążyła zirytować się na połowę mijanych uczniów, na Irytka i na cały świat, w tym schody, które dziś postanowiły ją zaskoczyć. W końcu wspięła się po drabinie, ledwo unikając wypadku. Trzęsąc się ze złości i nerwów, bo przez chwilę była na krawędzi, przelazła przez dziurę w podłodze i burknęła do Hampson jakieś przywitanie. Starała się być w miarę uprzejma, bo profesor to jednak profesor, a Lyons ostatnio została prefektem, czyż nie? Do czegoś to zobowiązywało.
Betty była nieco zaskoczona tłumnym przybyciem uczniów. Nie spodziewała się tego, że aż tak wiele z nich będzie chciało poznać tajemnice przyszłości i przybędzie na wróżbiarstwo, zwłaszcza, że co poniektórzy z nich wyglądali na takich, których chyba jedynie zakład nakłonił do przybycia na zajęcia. Ze zniecierpliwieniem zaganiała w kąt tych, którzy zagalopowali się i zaczęli siadać, bo niektórzy jak widać się trochę zagapili jak czytali, ale to nic! - Tak - odpowiedziała Katherine, mierząc ją uważnym spojrzeniem, a potem cicho wciągnęła powietrze, patrząc na jej wybuch entuzjazmu względem jakiegoś chłopaka. Nie zganiła jej jednak, bo w tym momencie przygotowywała karty tarota, którymi mieli dzisiaj się zająć. Podliczyła wszystkie osoby, ciesząc się, że wyszło im parzyście i przygotowała osiem zestawów, rozdając je każdemu, gdy już zsunęła się z biurka. - Usiądźcie proszę parami - poleciła im, machnąwszy różdżką, która wypisała w powietrzu pary i wsunęła po zestawie do wróżenia w łapki jednej osobie z pary. Gdy wszyscy usiedli, zaczęła przekazywać im początek instrukcji: - Dzisiaj zajmiemy się wróżeniem z kart tarota. Każdy z was musi przetasować talię i wziąć po trzy karty lewą ręką, koncentrując się po kolei na trzech aspektach życia, którymi są rodzina, uczucia i zdrowie. Potem oddajecie swoje karty partnerowi, aby mógł wam z nich powróżyć. Odblokuje wasze książki, jak już wszyscy będą mieli swoje zestawy.
Aby wykonać wróżbę, należy wpierw potasować karty, skupić się na danej dziedzinie (rodzina, uczucia i zdrowie) i wybrać trzy karty lewą ręką, co w praktyce wygląda tak, że losujecie trzy taroty w odpowiednim miejscu. NIE ZMIENIACIE KOLEJNOŚCI KART, ponieważ jest ważna. Na razie tylko wyciągacie karty i wpisujecie je na końcu posta, dla ułatwienia w kodzie:
Kod:
<retroinfo>Osoba, której przekazujecie karty:</retroinfo> <retroinfo>Rodzina:</retroinfo> <retroinfo>Uczucia:</retroinfo> <retroinfo>Zdrowie:</retroinfo>
W następnym poście podam interpretacje.
Pary: Nadia Russeau & Katherine Russeau Stephen Shaw & Ambroge Friday Wojtek Zieliński & Zilya Fyodorova Rasheed Sharker & Laura Blaise Sheila Villadsen & Echo Lyons Jane Stark & Naya Valley Meadow Windstow & Raphael de Nevers Freya Vacheron & Bonnie Gardener
Stephenowi nie spodobało się, że musiał zmienić swoją obecną parę. Nauczycielka przydzieliła go kogoś o nazwiskiem Piątek.. Kto mógł mieć tak idiotyczne nazwisko? Czyżby miał rodziców, którzy próbowali być modni i zmienili swoje dane osobowe w czasach, kiedy wśród mugoli popularni byli hipisi? Chłopaka o specyficznym nazwisku znalazł łatwo, bo okazał się równie.. specyficzny. Wyglądał jak irlandzki gitarzysta zespołu rockowego, który komponował utwory pełne smutku i depresji, bo to nastolatki kochały najbardziej. Wyobrażał sobie jego łazienkę. Miał pewnie w niej więcej żyletek niż Stephen przeznaczył na golenie w całym życiu. Mimo wszystko usiadł z nim przy jednym stoliku i zaczął stosować się do poleceń nauczycielki. Patrząc na chłopaka spode łba przetasował talie i lewą ręką zaczął ciągnąć trzy karty. Przy pierwszej skupił się jednak na swoich rodzicach. Była to jego jedyna rodzina, nie wiedział o żadnych wujkach. A dziadkowie od lat nie żyli. Uczucia. Czy miał jakieś szczególne uczucia? Nie zawodził się na nikim, za nikim nie tęsknił. Zdrowie. Zdrów był jak ryba, nigdy nie czuł się lepiej. Poza tym podobno miał zacząć grać w Quidditcha. Karty, które wylosował przedstawił w rządku.
Osoba, której przekazujecie karty: Ambroge Friday Rodzina: Umiarkowanie Uczucia: Cesarz Zdrowie: Kapłanka
Ostatnio zmieniony przez Stephen Charles Shaw dnia Sro Maj 28 2014, 12:31, w całości zmieniany 1 raz