Do tej przytulnej klasy na szczycie wieży północnej, można jedynie wejść przez klapę w podłodze, do której prowadzi srebrna drabina będąca na siódmym piętrze. Wnętrze klasy wyglądem przypomina poddasze, bądź też herbaciarnię. Znajduje się tam około dwadzieścia stolików, a wokół nich małe pufy. Na co dzień okna są tu zasłonięte grubymi zasłonami, co sprawia, że pokój jest oświetlony jedynie dzięki wielu lamp w czerwonych kloszach. Na półkach w rogu pomieszczenia znajduje się natomiast wiele filiżanek i szklanych kul.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Wróżbiarstwo
Wchodzisz do klasy Wróżbiarstwa, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Wróżbiarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Griffin Robertson oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Ardeal. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Pierwszy egzamin czeka Cię z ceromancji, czyli wróżenia z wosku lanego na taflę wody. Oczywiście, tym razem nie są dostępne książki, które powiedziałby Ci znaczenie odlanego symbolu. Druga część egzaminu dotyczy aleuromancji, czyli sztuki wróżenia z mąki, a zasadzie za pomocą niej. Nie jest to najprostsza sztuka, jednak na egzamin idealna. Tym razem jednak wszystkie kształty z niej są już przygotowane, tak samo jak opisy, które musisz odpowiednio przyporządkować.
Zasady: Rzucasz dwiema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z astronomii i wróżbiarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis wyników:
zadanie nr 1:
wynik:
1 – Odlany kształt to ni mysz, ni wydra, coś na kształt świdra. Całkowicie nie wiesz jak się do tego zabrać, postanawiasz więc napisać znaczenie symboliczne kleksa z atramentu. Ciekawy sposób, jednak chyba nie to przedstawia odlew. Wielka szkoda! 2 – Rozpoznajesz odlew, jednak nie znasz jego znaczenia. Wielka szkoda, że ten dział w książe ominąłeś, uznając go za dziecinnie prosty. Najwyraźniej taki nie jest, bo twoje proroctwa całkowicie nie mają sensu. 3 – Wosk rozlał ci się w pojedyncze kropelki, najwyraźniej za wolno go lałeś. Przez to nie da się z nich wiele wyczytać. Wyjmujesz się więc z wody w kolejności, w jakiej je złapałeś, po czym układasz obok siebie i piszesz znaczenie otrzymanego kształtu. Może parę punktów ci za to policzy komisja. 4 – Nie jest źle, stworzony z wosku kształt nie jest najprostszym, ale przynajmniej coś o nim wiesz. Piszesz swoją odpowiedź bez większego problemu, masz jednak nadzieje, że w kluczu nie ma na ten temat więcej informacji. 5 – Odczytanie symbolu nie sprawiło ci większej trudności. Po chwili przechodzisz do kolejnego zadania, uznając to za banalne. Cóż… Spodziewałeś się, że ten egzamin do najtrudniejszy nie należy. 6 – Twój odlew okazał się tak prosty, ze by podnieść jak najbardziej wynik za to zadanie, postanawiasz napisać dodatkowo jego znaczenie w innych kulturach. Z uśmiechem na twarzy przechodzisz rozwiązywać dalej egzamin.
zadanie nr 2:
wynik:
1, 2 – Niestety źle przyporządkowałeś większość opisów. Najwyraźniej trzeba było się uważniej wczytać, bo wbrew pozorom tam wszystko było napisane. Ach, te skutki stresu! 3, 4 – Większość przyporządkowałeś jak należy, jednak nie okazało się to tak proste, jak mogło by się wydawać. Wszystko przez tę małą ilość czasu, na zrozumienie czytanego tekstu, jakby komisja sądziła, że każdy uczeń zna te opisy na pamięć. 5, 6 – Opisy okazały się być miłym zaskoczeniem, gdyż nie trzeba było posiadać ogromnej wiedzy, by przyporządkować je dobrze, tak jak to w twoim przypadku było. Skoro już wszystko zrobione, to teraz tylko czekać na wspaniałe wyniki!
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - astronomia i wróżbiarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Życie, że wszystkie nauczycielki tych durnych przedmiotów przewracały się na wejściu. A może padały z wrażenia, że oto on jest obecny w klasie? Kto wie. Betty całkiem nieźle szło. W zeszłym roku krążyły o niej różne opowieści. Podobno raz nie wytrzymała nawet pięciu minut na lekcji, bo ktoś ubrał się cały na czarno, a drugi do niego krzyczał, że jest omenem śmierci. Zatem Hampson uniosła piskliwy głos i wybiegła, o ile mówiąc o niej można mówić o bieganiu, bo hm... Ona zawsze się o coś zaczepia! Ale dziś Oliver był z niej prawie dumny, że aż postanowił jej nie dokuczać. Dla niej wytrzymać na zajęciach to był nie lada wyczyn. Do tego zadała im pytanie, rozdała karty i w ogóle pomogła. To już był szał ciał, no nie? Tak się mu wydawało, dlatego uśmiechnął się ciepło do nauczycielki, co ona pewnie mogła potraktować jak jakieś szalone podrywy. Potem faktycznie znów przeniósł śliniący się wzrok na Szarlotkę i resztę dam. W pewnym momencie do klasy władował się Matt i Oliver tym sposobem przestał być jednym facetem w grupie na co zareagował nie zbyt przyjaźnie, ale kto wie. Może podzielą się z Mattem na pół i będzie spoko. Z tym, że kiedy do klasy wlazła ta przeokropna, brzydka nauczycielka, za nią Bennett to już jego życie całkowicie straciło sens. Przecież on nie zdał z Tajników Tarota przez nią, a ta jędza wchodzi sobie do klasy od tak i jeszcze zaczyna beztrosko zajęcia? Powinna upaść przed nim na kolana, żeby go przeprosić czy coś. Ale nie. Wolała stać sobie tam i pieprzyć o zajęciach. Oliver wziął swoją słomkową plujkę i niby kierując w innym kierunku zaczął bombardować jej nogi. Geniusz. Celowałby w twarz, ale... Ale czemu by nie? Zaraz i to zrobił, żeby zapamiętała, że on jest supr Watson i zabawa się z nim teraz skończyła. A potem usiadła do niego Szarlotka. W sumie to zjadłby szarlotkę. Ej Windsor! Wskakuj na talerzyk i dołóż do siebie lody waniliowe, bo Oliver takie lubi. Watson z pokrętnej mowy nauczycielki zrozumiał, że miał obejrzeć sen tej obok, która wydała mu się niezłą cnotką. Mając nadzieję, że ostatnio śniła się jej jakaś orgia na sianie wsadził głowę do naczynia i już po chwili mknął na sam dół, aby wylądować pośród dziwnej akcji koronacji? Potem postrzelenie? O co chodzi? Gdzie seks, stalowa rura i inne dupeczki? No halooooo... Zero ogaru. Po chwili został stamtąd wyrzucony i znów siedział koło niej. Popatrzył na nią z pretensją. Miał co do niej większe nadzieje, a nie. Cholera. - No to myślę, że twoja podświadomość chce objąć władzę, ale rozum Ci podpowiada, że się do tego nie nadajesz dlatego sama popełnisz samobójstwo oddając berło mi. To nawet ma sens. - Stwierdził z pełną powagą. Oczywiście trochę z niej żartował. A potem otworzył ten piekielny sennik... Tron, postrzelenie. Co to może oznaczać? - Przykro mi kochanie, ale chyba kiblujesz. "Problemy edukacyjne, możliwość powtarzania obecnej klasy, złe oceny, problemy z nauczycielami". Soreczka bejbs. - Zaśmiał się i przyłożył różdżkę do skroni, żeby wyciągnąć swój sen. Nie wiedzieć czemu był na łące w centrum jakiegoś festynu. A do niego uśmiechała się dziewczyna, która zaprowadziła go na wielką karuzelę, która cały czas się kręciła, ale nikogo na niej nie było. Pomimo to słychać było śmiech dwuletniego dziecka. A potem? Potem nagle gasły światła i Oliver spadał w pustkę aż był sam. I nie słychać było niczego. Wzruszył ramionami patrząc na Szarlotkę. Hehs. Fajny ten tarot, szkoda że nauczycielka to pasztecik z dyni. Pewnie Szarlotka obleje właśnie z tego przedmiotu. BIEDNA.
Och, nieee, a Bell tak bardzo chciała powróżyć z kart! A tu patrzeć, przyszła druga pani profesor, chyba to odpowiedni, i zarządziła zmianę tematu. No cóż. Może innym razem, w końcu to Tajniki Tarota, kiedyś musieli z nich wróżyć... Przepowiadanie przyszłości ze snów również wydawało się całkiem interesujące, toteż Bell specjalnie nie marudziła, w końcu wszystko co związane z wróżbiarstwem było ciekawe. Przysiadła się do puchonki, Nikoli, które co prawda nie znała, ale przecież nic nie stało na przeszkodzie, żeby się poznać. - Cześć! Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko pracowaniu ze mną? Jestem Bell - przedstawiła się z uśmiechem i wygodnie rozłożyła się na pufie, ach jak ona lubię tę salę. Zupełnie nie przypominała innych, zwykłych klas lekcyjnych. - Może ty pierwsza opowiesz swój sen?
Gdyby tylko Charlotte zechciała wykorzystać tamtą okazję do nauczenia się legilimencji, gdyby postanowiła zajrzeć Oliverowi do łba, to po kilku sekundach uciekłaby stamtąd z krzykiem. Opatrzona dziwnymi włosami łepetyna pełna była ohydnych, zboczonych myśli, które dotyczyły praktycznie każdej dziewczyny - albo też kobiety - obecnej w tej sali. I nie dość, że Watson uważał je ze bardzo chętne do oddania mu się w całości, to jeszcze twierdził, że przewracały się, omamione jego wspaniałością. Ach, jakie to typowe dla takich kobieciarzy! Dobrze, że Lotta nie miała szansy na odczytanie nawet jednej, krótkiej myśli. Dobrze dla niej i dla samego Gryfona, który dosyć mocno zagłębił się w odczytywanie jej snu. Aż dziwne, że oni jako pierwsi zaczęli cokolwiek robić. Reszta dopiero dobierała się w pary, a oni niedługo mieli mieć już za sobą jedną z nocnych mar. Szatynka westchnęła cicho, podczas gdy do sali wpadł Elliott. Wreszcie, wreszcie ktoś z jej znajomych postanowił się tu łaskawie sprowadzić. Tylko czemu tak późno? Pomachała mu, kiedy rozglądał się nieprzytomnie po obecnych, a ten od razu przyleciał i kucnął obok. Nawet nie zdziwiło jej pytanie, które zostało zadane. Windsorówna poczochrała mu nieco włosy, które i tak były już dosyć rozwalone. - Łap myślodsiewnię i szukaj pary. Odczytujemy przyszłość ze snów, juhu... - mruknęła, dodając na koniec sarkastyczną wstawkę. Prefekt poleciał po wskazany przedmiot i już szukał sobie kogoś do wspólnej edukacji, a w międzyczasie Ollie skończył czytać królewski sen. Chyba rzeczywiście był zasmucony tak małą ilością seksu. Bardzo dobrze, że Lotta nie wrzuciła tam naprawdę ostatniego snu, oj dobrze. Aż się sama do siebie uśmiechnęła, wspominając go na moment. Potem oparła się o swoje ramię, które zaś oparła o stolik i wyraźnie znudzonym, chociaż też leciutko, doprawdy leciutko zaciekawionym wzrokiem zaczęła wpatrywać się w niedoszłego wróżbitę. Spotkała się jedynie z jakąś pretensją. Uniosła brwi w geście "Co, nie podobało się?" i wysłuchała jego konkretnie nietrafnej przepowiedni. Zadziwiające, że brzmiał aż tak poważnie, wygadując takie debilizmy. Brytyjka przewróciła oczami i czekała, aż skończy szukać w księdze znaczenia dla tego typu snu. Nie zdziwiło jej nawet, że szukał tak długo. Skąd niby miał wiedzieć, że motywem przewodnim wspomnianej mary było największe marzenie jego właścicielki? - Jesteś tak słabym wróżbitą, że nawet mugole nie przyszliby do ciebie po jakiekolwiek przepowiednie. Pokaż co tam ci się wyśniło, chłoptasiu. - mruknęła i kiedy Watson już zrzucił swoje wspomnienie do myślodsiewni, zanurzyła się w niej. Leciała przez chwilę w dół, aż wylądowała na jakiejś łące. Początkowo nie widziała nikogo, ani niczego, ale wreszcie pojawiły się typowe dla jakichś festynów namioty i osoby. Jaki wielki klaun! Szukając w tłumie swojego tymczasowego towarzysza, musiała się troszkę wysilić. Myślała, że ostro schrzaniła całą robotę, ale wtem jej oczom ukazała się jakaś dziewczyna, prowadząca Olivera gdzieś, nie wiadomo gdzie. Windsorówna momentalnie ruszyła za nimi. Całą trójką dotarli do dziwnej karuzeli, która pomimo braku jakichkolwiek zainteresowanych nią osób cały czas się kręciła. Co dziwniejsze, słychać było śmiech jakiegoś dziecka, pomimo że wokół żadnego nie było. Nagle, wszystko ogarnął mrok, a główny bohater snu zaczął spadać w pustkę, zaś szatynka razem z nim. Na tym kończyły się jego nocne fantazje. Chociaż czy aby na pewno tak wyglądały jego fantazje? Aż strach myśleć. - That was trippy... - mruknęła, przesuwając książkę bliżej siebie. Wertowała kartki praktycznie bez celu, aż nagle trafiło się jej coś, co nawet pasowało do wydarzeń, które widziała - Uuuu, czeka na ciebie jakaś zasadzka. W sumie nie zdziwię się jak w nią wpadniesz, nawet się nie obejrzałeś a już leciałeś za pierwszą lepszą panną... Możesz paść ofiarą uroku, albo być szantażowanym tudzież nękanym. Cóż, postrzelenie na tronie nie wygląda aż tak źle w porównaniu z tym, co ci tutaj przewidują! - zakończyła z wrednym uśmieszkiem na twarzy, po czym oddała się oczekiwaniu na dalsze instrukcje nauczycielki. Jaki znowu pasztecik? Gdyby nie różnica wieku, to Lotta mogłaby nawet czegoś z nią popróbować... Cóż, na szczęście była ta różnica wieku, bo romansowanie z nauczycielką było chyba trochę poza granicami rozsądku.
Wszystko działo się tak szybko! Dziewczyna przyglądała się jak wszyscy opisują swoje karty, po chwili wparowała nauczycielka, która wywinęła kozła i w oczach puchonki przeturlała się przez całą salę. Pani Betty wyszła z szali i zaczęli kolejną, a może właściwą lekcję? Słowa profesor sprawiły, że dziewczyna wpatrywała się w nią zdezorientowana. No ta, w parach… I co teraz? Przecież ona ma problem żeby się z kimś przywitać, a co dopiero poprosić kogoś o pomoc! Nikola westchnęła pod nosem załamana, gdy nagle usłyszała głos. Drgnęła i spojrzała na krukonkę trochę zakłopotana. Rozejrzała się na boki, by upewnić się, że to właśnie do niej mówi. Gdy była już w stu procentach pewna jej oczy zabłyszczały, a ona uśmiechnęła się delikatnie. - Ano… Ni... znaczy. Z wielką chęcią, będę z tobą w parze. – wyszeptała zmieszana i wzięła głęboki oddech. – Nikola jestem – dodała po chwili i posłała jej delikatny uśmiech. Jej sen? O czym ostatnio śniła. Wrzuciła sen do myślosiewnii. "Był środek nocy, na niebie lśniła dostojna tarcza księżyca, która rozświetlała mrok czający się na biednych nieszczęśników. Puchonka szła przed siebie jak zahipnotyzowana, miała na sobie białą sukienkę, która wyróżniała się na jej ciele. Wokół niej las, a ona szła w ciszy wpatrując się w jeden, jedyny punkt. Nie widziała niczego. Jej bose stopy stawiały wolne, niepewne kroki, które prowadziły ją w nieznanym kierunku. Dziewczyna dotarła na miejsce, a jej oczom ukazała się polana, na której znajdowało się wielkie, krystalicznie czyste jezioro. Na jego tafli znajdowało się odbicie nieba. Dziewczyna weszła do wody podziwiając urok jeziora. Czuła się, jakby spacerowała po tym wielkim gwiaździstym, nocnym niebie. Na jej drobnej twarzyczce po raz pierwszy w trakcie tego snu pojawił się uśmiech. Zamknęła oczy i w tym momencie do jej uszu dobiegło wycie. Jednak nie wybiło ją z rytmy. Uchyliła powieki i odwróciła powoli głowę wpatrując się w stworzenie, które przed nią się objawiło. Był to wilk, wilk o śnieżnobiałym futrze, który wolnym krokiem zbliżył się do Nikoli i podniósł pysk wpatrując się w jej szmaragdowe oczy. Zadrżała, jednak jej ręka mimowolnie podążyła w stronę zwierzęcia. Kiedy go dotknęła wszystko prysło." Zaśmiała się pod nosem zakłopotana jej sny nigdy się nie kończyły. Pewnie dlatego, że wcześniej czy później miała ich kontynuację. Zawsze po jakimś czasie śniła dalszą część.
Niedługo po tym jak Bonnie zintepretowała swoją karte do sali wpadła profesor Langdon. Przy czym zaliczyła glebe równie mocno, co Puchonka spotkanie z klapą. A gdy nauczycielka pozbierała się w końcu dała im prawdziwe zadanie. "Nareszcie zacznie coś się dziać" pomyślała. Wten podszedł do niej znajomy Krukon, Elijah O'Conneght. Ten sam ktory pomógł jej, kiedy dziewczyna zemdlała w Wielkiej Sali. - Witaj, jestem Bonnie - przywitała się, odwzajemniająć uśmiech. - Więc zabierajmy się do roboty - odparła i zaczeła przyglądać się obrazom w myślosiewni. "Ten to ma normalne sny". - Hmm - mrukneła pod nosem, wbijając oczy w strony sennika. - Wyglada na to, że przeżyłeś niedawno lub przeżyjesz jakąś traumę, ale mimo wszystko wyniknie z tego wiele dobrych rzeczy. Czyli, bedzie dobrze i nic cię nie pogryzie. Mam nadzieję - skonczyła, lekko zmieszana. Trudno jej się rozmawiało, kiedy wokoło widziała wilkołaki. - Dobra, moja kolej - zarzuciła. - To śniło mi się kilka dni temu - wyjaśniła, wyjmując sen z umysłu.
"Dziewczyna stała w środku lasu, w ciemościach. Jedynym źródłem światła był księżyc, księżyc w pełni. Wokoło dało się słyszeć krakanie. Nagle ruszyła przed siebie. W końcu dotarła nad polanę. Stanęła na skraju. W pewnym momencie na polu pojawiły się trzy postacie, powoli zbliżające się do Bonnie. Puchonka rozpoznała je. Były to jej babcia Eleanor, matka Catherine i prababka Cassandra. Kobiety staneły na przeciwko dziewczyny. Zaczęły się jej przyglądać. Po chwili wszystkie trzy wskazały na talizman, wiszący na szyji Bonnie, i przemówiły: Zniszcz go! Albo czeka cię nasz los!"
-To nawet dobra wróżba. Podoba mi się -ocenił. -Może poza tą częścią o czymś złym w przyszłości, bo w przeszłość nic się nie stało. Chyba, że wszechświat uważa wydarzenia z pociągu za tę traumę... -zakończył. Następnie zajrzał do snu Puchonki. Już na początku spodobał mu się klimat jej snu. Jest fajnie. Śnij dalej. Dokończył obserwować sen. Co sądzisz? -Osobiście nie wiem co sądzić, bo nie znam historii twojego rodu i innych szczegółów ale jeśli męczy cię ten sen i śnisz go kilkakrotnie to powinnaś wziąć go pod uwagę -przedstawił własną interpretację. -Jednak zajrzyjmy do sennika i sprawdźmy co on o tym myśli... -przekartkował książkę i odnalazł to czego szukał. -Problemy edukacyjne, możliwość powtarzania obecnej klasy, złe oceny, problemy z nauczycielami -przeczytał dokładnie to co było napisane w senniku. - Sérieusement? -rzucił po francusku patrząc pytająco na książkę. -Ja jakoś nie wiedzę problemów edukacyjnych w twoim śnie... -skwitował.
Puchonka wydawała się okropnie onieśmielona tym, że Bell do niej podeszła, ale rudowłosa wcale zdawała się na to nie zważać, raczej próbując zarazić ją swoją wesołością i uwielbieniem do wróżbiarstwa. Obejrzała sen Nikoli, a potem na początek zajrzała do podręcznika, nieco olewając instrukcje nauczycielki. "Problemy edukacyjne, możliwość powtarzania obecnej klasy, złe oceny, problemy z nauczycielami" - przeczytała i uznała, że za nic nie może dopatrzeć się czegoś takiego w śnie koleżanki. - W podręczniku piszą same głupoty - oświadczyła na głos. - Zresztą nic dziwnego, nie wszystko można przecież podciągnąć pod schemat, a oni wydają się uczyć tylko tego. Sama zinterpretuję co on oznacza! Więc tak... wydaje mi się, że bardzo różnisz się od innych, chociaż większość ludzi tego nie zauważa. Możesz czuć się nieco zagubiona, ale pojawi się ktoś, komu będziesz mogła naprawdę zaufać, nawet jeśli z początku nie będzie wydawał się odpowiednią osobą. Poza tym widzę spokój, dużo spokoju, może nawet aż zbyt dużo. Wydaje się być on wręcz nienaturalny - powiedziała. Ach, ona i jej talent do przewidywania przyszłości! Ciekawe, czy tym razem się sprawdzi. - I to chyba wszystko - uśmiechnęła się do koleżanki, niepewna jak zareaguje na to, co właśnie wymyśliła.
Dziewczyna wpatrywała się w swoją koleżankę zdezorientowana. No cóż, miała rację, w podręcznikach były same bzdury. Jak można było porównać coś takiego do jej snu? To w ogóle nie miało sensu! Jednak co robić? Nie zmieni tego co jest w książce. Słysząc, że krukonka postanowiła sama zinterpretować jej sen spojrzała na nią zaintrygowana. To może być ciekawe, bardzo ciekawe doświadczenie. No może raczej ciekawa wypowiedź. Gdy skończyła Nikola wpatrywała się w nią wielkimi oczami z widocznym zdziwieniem, a zarazem z szacunkiem. - Wow… – wyszeptała niepewnie. Odwróciła wzrok i podrapała się po policzku zakłopotana – Ano… umm… znaczy się… – zaczęła swoją wypowiedź w dosyć dziwny sposób. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na panienkę Rodwick – Bardzo ciekawa interpretacja – prawdę mówiąc bardzo trafna. Zaśmiała się pod nosem niepewnie i posłała dziewczynie niepewny uśmiech. - Ummm… – rozpoczęła to zdanie w sposób, do którego Bell mogła się już przyzwyczaić, niepewnie, jąkając się po trochu i rumieniąc. – Może teraz ty? – spytała niepewnie wlepiając w nią swoje szmaragdowe oczęta.
Reakcję dziewczyny Bell uznała za zaskoczenie. Była zaskoczona trafnością przepowiedni czy może bzdurami jakie wymyśliła? Ciężko było to wywnioskować z jej słów, ale Bell jak to Bell pewna oczywiście była, że bardzo prawdopodobnie, że jej słowa się spełnią. Teraz jednak nie rozmyślała nad tym więcej, bo trzeba było przypomnieć sobie jakiś sen. Ostatnio ledwo co jej pamiętała, jeśli już, to pozostawały zaledwie strzępki, których zupełnie nie rozumiała. Czasem jednak te strzępki były nieco dłuższe, a trzeba przyznać, że sny rudowłosej krukonki raczej nie były... zwykłe. Niemal zawsze bez problemu można było je uznać po prostu za dziwne. Teraz również, bo niektóre elementy jakie się w nim pojawiały w ogóle nie powinny mieć tam racji bytu. Sen pojawił się w myślodsiewni. Bell była sama, właśnie weszła do dużego pomieszczenia. Owym pomieszczeniem była hogwardzka kuchnia, wszędzie uwijały się skrzaty, ale zaraz też ze dwa podbiegły do krukonki, pytając się w czym mogą jej pomóc. Nic specjalnego, chyba każdy kto chociaż raz zagościł w kuchni znał to uczucie bycia obskakiwanym przez małe stworki. - Macie jakieś sosy? Tak wiecie... z torebki? - spytała Bell. Kto tam mógł wiedzieć co jej chodziło po głowie. Jedzenie w końcu zawsze było, tymczasem ona jakby sama chciała coś gotować. Skrzaty poprowadziły ją w głąb kuchni, aż w końcu dziewczyna stanęła przed wskazanym miejscem i wysunęła szufladę. Spodziewała się zobaczyć mnóstwo "Pomysłów na...", ewentualnie jakiś kisieli i budyniów, tymczasem zobaczyła torebki z rysunkami ŻELKÓW. Wszystkie miały kształt glizd i były w co najmniej w dwóch kolorach. Bell wzięła pierwszą torebkę, żeby przeczytać co jest napisane z tyłu. W tym momencie sen się rozwiał.
Czas na wspaniałą zabawę! Chłopcy z siódmej klasy idealnie spisali się w oczyszczeniu Klasy Wróżbiarstwa. Nadali jej prawdziwy cygański klimat! Głównie panowały tu kolory złota i czerwieni. Zamiast równo ustawionych ławek znajdują się szklane kule, z których można odczytać przyszłość. Oprócz tradycyjnego szwedzkiego stołu, który aż ugina się od jedzenia, można było zaobserwować stoiska z atrakcjami, opisanymi poniżej. Po Klasie chodziły dodatkowo skrzaty, które na tacach nieśli kielichy z sokiem dyniowym, z którego unosił się różnokolorowy dym. Tylko profesor Betty wiedziała, co też się w nim znajduje! W całym pomieszczeniu panował przepych, a wypełniała je wspaniała, cygańska muzyka, zachęcająca do tańca. Pod sufitem dryfowały wielokolorowe lampiony. Nieważne czy przyszedłeś sam czy z kimś - to było pewne, że będziesz się dobrze bawić. Czas oddać się magii, a przede wszystkim wróżbom. Nie wiesz, kim zostać w przyszłości, koniecznie spytaj się o to Madame Fessier! Baw się dobrze i uważaj, o co prosisz. Pamiętaj o stroju, który może zapewnić kilka dodatkowych punktów dla Twojego domu! Zaskocz nas! Jeśli chcesz skorzystać z atrakcji, musisz rzucić kostkami w tym temacie, tam jest również umieszczona dokładna instrukcja, jak tego dokonać. Przy każdym ze stoisk rzucasz zawsze jedną kostką.
ATRAKCJA 1
Gdzieś w oddalonym i zacisznym miejscu czeka na ciebie srebrna tarcza z tajemniczymi znakami na swojej powierzchni. Instrukcja mówi, że gdy tylko podejdziesz odpowiednio blisko, tarcza obróci się, a symbol, który znajdzie się u szczytu, będzie odpowiedzią na twoje pytania o przyszłość. Co oznaczają symbole? Dowiesz się z księgi leżącej tuż obok, która sama otworzy się na odpowiedniej stronie, gdy tarcza określi już swój wyrok.
1 - Jeśli zrobisz to, czego oczekują od ciebie inni, zbijesz fortunę w świecie polityki! Zaistniejesz nawet na arenie międzynarodowej, kto wie! Może pewnego dnia czeka cię stołek Ministra Magii? Wystarczy trochę popracować! Ale możesz być pewny, że w takiej przyszłości może zabraknąć czegoś wybitnie istotnego, czego brak odczuwa się silnie każdego dnia. 2 - Twoja przyszłość to zabawianie publiki! Życie wskaże tylko, czy będzie to kariera komika stand-upowego, aktora teatralnego czy dziwadła w cyrku - jeśli zaufasz sobie, kariera będzie kwitnąć i pewnego dnia dasz wszystkim dużo uśmiechu - ale czy Ty z uśmiechem będziesz budzić się codziennie rano nie jest już takie pewne. 3 - Czeka cię praca w mugolskim świecie - kiedyś porzucisz swoją różdżkę albo ona porzuci Ciebie. Nie przejmuj się, nawet niektórzy czarodzieje nie potrafią poradzić sobie z magią. Będziesz pracować fizycznie w nieprzyjemnym towarzystwie, bez możliwości podwyżki i awansu, ale przynajmniej nikt nie każe Ci już nigdy więcej transmutować jeża w abażur. 4 - Twoja przyszłość jest pełna adrenaliny! Czeka Cię praca w ekscytującym zawodzie, jako na przykład łamacz uroków, hodowca smoków bądź sklątek tylnowybuchowych. Najesz się trochę strachu, ale kiedyś zeżre Cię rutyna, możesz być spokojny. Tylko bez fałszywych ruchów, nie strać głowy! 5 - Świat sportu już Cię oczekuje! Nikt od pokoleń nie odniósł takiego sukcesu, jaki Cię tu czeka. Pisma dla czarownic będą zdobić wizerunki Twojej twarzy, a dzieci zwać będą swoje zwierzęta na Twą cześć. Bez kontuzji się nie obejdzie, ale jeśli zachowasz środki ostrożności, może obejdzie się bez trwałych uszkodzeń Twojej aparycji. 6 - Galeonem śmierdzieć nie będziesz, ale nie ma co narzekać - Twoje życie pełne będzie wielu ekscytujących wrażeń w czasie polowań na składniki eliksirów. Wszystkie dzieci w Hogwrcie i każdy mistrz eliksirów do kociołka wkładać będzie jelita psidwaka, które własnoręcznie oporządzisz i magiczne porosty, które zeskrobiesz własnymi paznokciami z korzeni drzew.
ATRAKCJA 2
Kolejną wróżbą, którą przygotowała kochana Betty Hampson był magiczny kociołek, który zawierał w sobie niezmierzone ilości stopionego wosku, który wcale nie zasychał! A zatem spokojnie mogłeś sobie mieszać w nim do woli, a i nic się z nim nie działo. Jednak nie na mieszaniu sama wróżba polegała! Otóż gdy tylko podszedłeś do kociołka mogłeś zaobserwować charakterystyczne bulgotanie, lecz kto wie... Może nie jesteś tak wnikliwym obserwatorem? Nie mniej jednak tuż obok leży przecież instrukcja zapisana na niechlujnej karteczce i głosi ona, iż z tego kociołka zostanie Ci wyczarowana figurka znanej przez Ciebie osoby lub tez nie i przybierze ona kolor emocji, która będzie was razem spajała przez kolejny rok! Czyż to nie kuszące? Tym bardziej, że magia jest wiarygodniejsza od przebijania szpilką kolejnych skrawków papieru? Figurka jednak najpierw przyjmuje barwę, a następnie upodobnia się do jakiejś osoby, a żeby to się stało musisz wypowiedzieć słowa: "Czar mar".
Kolory figurek 1 - zielony. Kolor nadziei? Kolor przyjaźni. Patrzysz na podobiznę osoby, która będzie Ci najmocniej sprzyjała w przyszłym roku, chyba możesz ją mianować swoim najlepszym przyjacielem. Czcij zatem wróżbę, bo dobre wieści niesie, że wśród różnych ludzi jeszcze dobro można znaleźć. 2 - czerwony. Burzliwe uczucie zajdzie między Tobą, a ową osobą. Być może to będzie romans? Wszak czerwień to kolor pożądania, miłości! Chyba już czas odnaleźć tą osobę i zainicjować "przypadkowe" spotkanie? Wróżba wróżbą, ale chyba musisz jej trochę sprzyjać! 3 - biel. Poznaj swojego dobrego ducha! W przyszłym roku ta osoba zabije Cię swoją szczerością. Oczywiście w przenośni. Chwilami będziesz miał jej dość, może też docenisz ją za bardzo. Ale mieszanka tych emocji może nie przynieść niczego dobrego... To Ty musisz zadecydować co z tym zrobić. Jeśli podejrzewałeś o coś o tą osobę... Może to prawda? Kolor tej figurki sugeruje też początek czegoś nowego. 4 - niebieski. Kolor nieba! Czy ta osoba zabierze Cię do nieba? Na pewno przeżyjecie ze sobą najwięcej przygód! Nie zawsze takich, które będziesz chciał zachować w pamięci, lecz niczym się nie przejmuj. To będą przede wszystkim wasze wspomnienia! 5 - żółty. Twoje słońce? Raczej podstępna osobistość, która przychylnym spojrzeniem, będzie Cię wiodła na krawędź, abyś z niej spadł w przepaść, która nie będzie miała końca. A potem? Potem to oczywiście nie będzie jej wina! Zatem może zastanów się czy chcesz mieć bliższe relacje z tą osobą? 6 - czarny. Największy wróg, zły duch, czeka was otwarta walka, gdzie 'Avada kedavra' będzie cichym życzeniem obu stron. Może już teraz zacznij przygotowywać się do obrony? Do ataku? Albo uciekaj. Figurka czarna jak smoła nie jest dobrą wróżbą.
To kogo przedstawia figurka napiszą Ci prefekci edytując Twój post w miarę szybko po publikacji, iż bierzesz udział we wróżbie.
ATRAKCJA 3
Czy dostrzegłeś tę przygarbioną postać odzianą w cygańskie szaty w kącie? Tak, tą przy stoliku z ponadprzeciętnych rozmiarów szklaną kulą, piękną, ręcznie malowaną talią kart tarota i parującym dzbankiem wypełnionym herbatą do wróżenia z fusów? Oto właśnie słynna Madam Fessier, która podobno jest w stanie przepowiedzieć przyszłość jak nikt inny! Jeśli tylko masz wystarczająco dużo odwagi, by spojrzeć w oczy przeznaczeniu, zajmij miejsce naprzeciwko niej i usłysz prawdę.
Przepowiednie wróżki będą się pojawiały jako posty MG, dlatego prosimy o cierpliwość!
Oh, bale! Mandy była jedną z tych osób, które lubiły takie wydarzenia, między innymi dlatego, że zawsze pojawiała się tam z kimś. Ale nie byle kim, tylko z największymi przystojniakami świata! Tym razem padło na wspaniałego pana Weatherly'ego, któremu nawet sama zaproponowała wspólne wyjście. Chociaż tak do końca nie była pewna, czy się pojawi. Może to dlatego, że nie widzieli się od bardzo dawna? Znaczy się, Saunders była przekonana, że widziała go kilka dni wcześniej w wieży zaraz po bójce z Faye, ale prawdą to nie było. No, w każdym bądź razie wyjątkowo szczęśliwa krukonka przemierzała szkolne korytarze niecierpliwiąc się na Wieczór Wróżb. Co też ciekawego czeka ją w przyszłości? Może zostanie projektantką dla modnych czarownic? Może będzie bogatsza i piękniejsza (jeśli to możliwe)? Ach, co do wieczoru wróżb, za sprawą dzisiejszej kreacji MMS przypominała cygańską wróżbitkę. Miała na sobie długą, czarną spódnicę w kwieciste wzory, białą bluzkę z falbanami i ciemne buty na niewysokim obcasie, a jej makijaż prawie w ogóle nie różnił się od codziennego. Mimo tak niekorzystnego ubioru wyglądała nieziemsko! Dreptając po zaułkach Hogwartu Cyganka Mandy próbowała znaleźć swojego partnera, którego wizyty nie była stuprocentowo pewna. A może ktoś wywróży im wspólną przyszłość? E tam, dziewczynie z pewnością wystarczyłoby to, co ma. Zrobiła kilka okrążeń w okół zamku, by w końcu zrozumieć, że zapewne wyjdą sobie naprzeciw pod drzwiami Klasy Wróżbiarstwa, gdzie cała impreza miała się odbyć. Dumna jak paw wkroczyła do wspaniale urządzonego pomieszczenia. Nie było nawet widać, że to ta sama klasa do wróżbiarstwa! Tyle kolorów, ta muzyka! Te wszystkie skrzaty-kelnerzy noszące soku z dyni (i mam nadzieję, że z czymś innym), ach! Podchodząc do jednego z nich ujęła w dłoń szklankę z dymiącym napojem, wyczekując na swojego towarzysza. Powinien docenić, że przyszła tutaj pierwsza.
Karin była zadowolona, ze w końcu coś się dzieje. Tak dawno nie była na żadnej imprezie, ani niczym imprezo-podobnym. No po prostu się nudziła. A jak Karin sie nudzi to już jest na prawdę źle. W każdym razie, nadszedł w końcu wieczór wróżb. Szykowała się na niego już od godziny 18. Tak, ona oczywiście wiedziałą, że o tej godzinie wszystko się zaczyna, ale nigdy nie lubiała być na imprezie pierwsza. Zawsze przychodziła z lekkim poslizgiem. W kazdym razie mniej więcej o wpół do 19 Gryfonka wyszła przez dzurę pod portretem i udała się w stronę sali wróżbiarstwa. Nie przepadała za ty przedmionem, jej zdaniem był nudny i niepotrzebny. Dlatego też na niego nie uczęszczała. Ale przynajmniej wie, gdzie jest ta sala. Tyle dobrze. Szła cichym korytarzem postukując niskimi obcasami i podzwaniając cicho licznymi branzoletami i monetami na rękach i przy spódnicy. A strój miała na prawdę zjawiskowy i dokładnie w jej stylu. No, może z wyjątkiem butów. No i w końcu doszła na miejsce. Weszła powoli do sali i ze zdziwieniem stwierdziła, że prawie nikogo nie ma. Czyżby pomyliła godziny? Albo gdzieś jest jakaś inna, lepsza impreza o której nie wieziała? O nie! Tak być nie będzie! karin nie informować o melanżu? Ta zniewaga krwi wymaga! Dziewczyna juz chciała się odwrócić i wyjść, gdy pomyślala, ze moze jednak chwilkę poczeka. W końco co ma do stracenia? MOże jednak jeszcze ktoś przyjdzie i będzie w miarę ciekawie?
Cameron, jego własny rodzony brat bliźniak, spał z dziewczyną, która mu się podoba i pozwalał jej wierzyć w to, że jest Cezarem. Wnioski były oczywiste i same nasuwały się na myśl. Na usta Weatherly’ego, kiedy otrzymał list od Mandy, przez krótką chwilę wkradł się uśmiech, w końcu odezwała się, nie zniknęła bez śladu, tak jak wcześniej mu się wydawało, jednak już w następnej sekundzie uśmiech znikł bezpowrotnie, a brwi zmarszczyły się w konsternacji. Doprawdy niewiele z tego wszystkiego rozumiał, jaka koszula? Czyżby zapomniał o pożyczeniu jej elementu swojej garderoby w Japonii, gdy wieczorem siedzieli nad jeziorem? Nie, nie, niemożliwe, przecież by pamiętał. Powrócił zatem do punktu wyjścia, w którym wszystkie podejrzenia spadają na jego bliźniaka. Ale przecież Cezar nie mógł wszystkiego oceniać tylko na podstawie swoich domysłów, dodatkowo wcale nie zamierzał rezygnować z możliwego spotkania z Krukonką, dlatego też wyklinając pod nosem na Camerona, wyszedł ze swojego mieszkania i udał się do zamku na Wieczór Wróżb. Niestety jednak nie był przebrany za cygana, ponieważ nie mógł znaleźć odpowiednich ubrań, smutek. Szedł szybkim krokiem, jakby pokonywane coraz szybciej kolejne metry miały zagłuszyć irytację całą tą sytuacją i złość na brata, jednak kiedy był już pod klasą wróżbiarstwa, postarał się przywołać na twarz pogodny wyraz. I nie oszukujmy się, było to o wiele prostsze, gdy zobaczył czekającą przed wejściem pannę Saunders. - Och jakże uroczo wyglądasz w wydaniu małej cyganeczki! Przepraszam, że musiałaś czekać. – rzucił pogodnie na przywitanie, podchodząc w kierunku Mandy i całując ją lekko w policzek. W końcu skoro na wakacjach pomiędzy nimi zaiskrzyło (co z tego, że po tym, jak ją pocałował, więcej już się nie zobaczyli!) i skoro Cameron we wcieleniu Cezara najwyraźniej też nie próżnował, to nie musi zachowywać sztucznego dystansu w stosunku do blondynki, prawda? – To jak, idziemy sprawdzić co niesamowitego nas czeka w przyszłości? – zapytał, wskazując głową wejście do klasy, która tego wieczoru wyglądała raczej jak salon profesjonalnej wróżki niż sala lekcyjna.
No więc nieśmiało pchnął drzwi wejściowe, prowadzące do klasy Wróżbiarstwa, gdzie owe spotkanie, bo nie nazywał je imprezą, miało się odbyć. No, ale zanim to. Wspomnieć trzeba, iż wahał się do ostatniej minuty, czy aby na pewno przyjść. Przecież mogło być nudno. Albo mógł, co gorsza, siedzieć z samymi nauczycielami. Co wtedy? Byłby się chyba pociął biedny. Trudno się jednak mówi. Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa! Z tymi słowami i nieco nerwowym, notabene, uśmieszkiem na ustach, znalazł się w sytuacji opisanej na początku. Tak zwanym punkcie wyjścia. No więc, pchnął owe drzwi wejściowe, po czym nieśmiało wstąpił do pomieszczenia, które w jego marzeniach był okropnie zapełnione, a w rzeczywistości.. liczyło zacne trzy osoby. – No tak. Przecież studenci zapewne bawią gdzie indziej. – powiedział sam do siebie, pod nosem, nieco jednak zawiedziony tak kiepską frekwencją. W końcu, w jego Dormitorium panowie i nie tylko, rozmawiali o wszelkich wróżbach, żartowali sobie z wyniku niektórych i tak dalej. Zapowiadała się taka impreza, a tu co? Takie nic. Życie jednak trzeba brać garściami, stąd wszedł pewnie. – Cześć wszystkim! – rzucił głośno i wesoło do zgromadzonych, uświadamiając sobie, że nikogo przecież nie zna. Cóż, trudno. Oni też nie wyglądali na takich, co to się znają ze sobą. No, może poza tamtą parą. Zatem miał być skazany na towarzystwo Gryfonki? Spokojnie Thomas. Kto powiedział, że to musi być wyrok. Daj ludziom szanse. Zasługują na to. Może nie bardziej od Ciebie, ale jednak.. Pewnym krokiem ruszył zatem w stronę stołu wyładowanego po brzegi żarciem. Może jednak nie będzie tak źle? W sumie, był głodny, więc czemu nie spróbować.. najlepiej wszystkiego? Póki co, zdecydował się jednak na sok pomarańczowy.
Jak dobrze, że Mandy nic nie wiedziała! Gdyby tylko zorientowała się, że jej luby ma brata bliźniaka, z pewnością wiedziałaby, że Cameron nie jest Cesairem. Jednak nikt nie raczył jej poinformować, więc cała wina za tą akcję z gołym tyłkiem w wieży, z niezbyt ciepłą rozmową i w ogóle, była zrzucona na tego dobrego Weatherly'ego. Takie życie. No, ale pomińmy ten fakt i zajmijmy się wyborną zabawą w swoim towarzystwie! W końcu wieczór wróżb nie odbywa się codziennie, prawda? Na razie zbyt tłoczno to tu nie było, ale pannie Saunders jakoś to nie przeszkadzało. Nie miał kto podziwiać jej kreacji cyganki, ale przynajmniej czuła się swobodniej w towarzystwie dawno niewidzianego znajomego. Teraz było jej trochę głupio, że ubrała się tak niestylowo i trochę wieśniacko, ale miała nadzieję, że niedługo ktoś to z niej ściągnie. Dobra, dobra taki żarcik. -Masz szczęście, że sobie nie poszłam - odpowiedziała, kiedy Cezar całował jej policzek. No, nieźle się zapowiada. Przeczesała dłonią włosy i uśmiechnęła się promiennie w stronę Władcy Rzymu. - Chodźmy tam. - Wskazała palcem na atrakcję pierwszą, ciekawa, jaki zawód szykuje dla niej przyszłość. Wielka projektantka mody, to oczywiste! Ale wypadałoby się upewnić. Przeszła do stoiska numer jeden, trzymając w ręce dymiącą szklankę i co chwila spoglądając w tył, by upewnić się, że książe wciąż za nią podąża, i że jej nie zostawił na pastwę gryfonki i puchona. Gdy już doszli do magicznego stolika, tablica odwróciła się wskazując pole "Twoja przyszłość to zabawianie publiki! Życie wskaże tylko, czy będzie to kariera komika stand-upowego, aktora teatralnego czy dziwadła w cyrku - jeśli zaufasz sobie, kariera będzie kwitnąć i pewnego dnia dasz wszystkim dużo uśmiechu - ale czy Ty z uśmiechem będziesz budzić się codziennie rano nie jest już takie pewne." Wręcz poirytowana krukonka, odeszła trochę od tego marnego koła klnąc. Ona komikiem? Ten cały wieczór jest śmieszny. Beznadzieja. Sami sobie będziecie dziwadłami. Mandy Maurine Saunders będzie modelką, a nie jakimś klaunem. O nie. - To jest nudne... Chodźmy stąd - odparła, krzyżując ręce na piersiach. Ewentualnie może na niego poczekać, jeśli Weatherly'ego interesują głupie (kłamiące!) wróżby w towarzystwie cyganki.
Wieczorem po drodze do Dormitorium dowiedziałam się o imprezie więc wpadłam. Nie jestem aż tak zaprzyjaźniona ze wszystkimi ale weszłam dumnym krokiem do pomieszczenia. Zauważyłam parę osób ale nikogo nie znałam. Pare osób może z widzenia. Stanęłam przy ścianie obserwując garstkę osób. Czekałam może ktoś do mnie podejdzie. Tupałam obcasem w podłogę. Po woli mi się nudziło ale jeśli chwile tu pobędę nic się nie stanie. A jednak zauważyła znajomą twarz. -Mandy ! Hej ! Podoba cię się "impreza"- Ostatnie słowa powiedziałam z naciskiem. Widząc że dziewczyna jest nieobecna zarumieniłam się i wyszłam z przyjęcia. Nie miałam nawet ochoty brać udziału w tech głupich gierkach a kobieta ubrana za co za wróżkę ? Była bardzo dziwna i lekko nachalna chyba dwa razy pytała się mnie czy nie chce wziąć udziału. Wyszłam i skierowałam się w stronę sowiarni.
Howett taka wróżka... Zębuszka. Miała ochotę właściwie na to, by pójść sobie na błonia i pospacerować, ale gdy tylko wyszła na dziedziniec zrozumiała, że to nie jest zbyt dobry pomysł. Szczególnie jeśli w grę wchodzi silny, szalony wiatr i wiele innych rzeczy, które sprawiają, że żyć się nie chce! Ale skoro już się zawróciła do zamku, to postanowiła poszukać swojej ukochanej przyjaciółki Ursuli Litwin. W tym celu poszła do dormitorium Huffu, ale i tam dziewczęcia nie było. Pozostał zatem smutek i płacz. Howett jednak mając w pamięci prezent urodzinowy od Puchonki, to zgarnęła go w torbę i postanowiła iść dzielnie do przodu i znaleźć jakiś pusty korytarz by pojeździć na wrotkach. Taka z niej szalona osoba. Wszak dostała dwie pary. Litwin z pewnością kupując to myślała głównie o sobie, ale Laikowa też miała w sobie coś z dzieciaka. Chcąc jednak odnaleźć przyjaciółkę, to nasze Puchoniątko trafiło na imprezę wróżb, co właściwie nieco ją zdziwiło, bo towarzystwo wydawało się być wymarte! Ale nie ma co się przejmować! Uśmiechnęła się do innej Puchoneczki, którą kojarzyła z widzenia i przywitała się machnięciem dłoni z innymi. - Cześć, nie widziałaś Urs? - Spytała patrząc na kuszące wróżby, które aż się prosiły, aby z nich skorzystać.
Odwróciłam się słysząc znajomy głos. Ku mojemu zaskoczeniu, stała za mną znana puchonka. -Hej, Laila. Nie przepraszam nie widziałam jej.-Dotknęłam jej ramienia, nie wiedząc czemu.- Musze lecieć, pa. Pospiesznym krokiem wyszłam z marnego przyjęcia. Odwróciłam się jeszcze raz, żeby sprawdzić czy to na pewno ona. Laila Howett się do mnie odezwała. Woow miałam być zachwycona?, coś nie wyszło. Znałam ją z widzenia i czasami pogadałyśmy, ale nie darzyłyśmy się wielkim uczuciem. Mówi się trudno. Wychodząc z sali skierowałam się prosto do dormitorium. Miałam dość dzisiejszego dnia.
Laila Howett taka gwiazda. Brakowało tylko paparazzi, blasku fleszy i nagonki fanów, którzy biegliby za nią ze swoimi notatnikami, do których ona niedbale wpisywałaby swoje imię. Z pewnością odnalazłaby się w takim środowisku i wszyscy czciliby jej imię. Może nie bez powodu została prefektem i w istocie był to hołd oddany jej pięknu, a każda kolejna prefektka z Hufflepuffu była ich osobistą miss? Boże, takie puste myśli bywają zabójcze. Szczególnie dla umysłu nastolatki, która z pewnością stojąc przed lustrem nie składa sobie miliona życzeń i komplementów. Chyba nie ta bajka i nie ta postać. Kiedyś jednak z pewnością wrócę do tego tematu. Teraz Laila zawiedziona tym, że nigdzie nie ma Ursuli, a i Sarah nie wiedziała, gdzie można ją znaleźć opuściła szybko salę. Przecież bez przyjaciółki nie ma sensu sobie wróżyć. Tak. Powinna o tym pomyśleć i w ogóle. Uśmiechnęła się nawet do siebie ruszając na poszukiwania w nadziei, że gdzieś za rogiem zamiast fanek, znajduje się Ursulis z kwiatami i przeprosinami, że tak długo się przed nią ukrywała.
Każdemu się zdaje, że piątkowe popołudnie jest początkiem weekendu, którego nie można sobie odmówić za wszelką cenę. Stara się ciekać w tym czasie od wszystkich obowiązków. Glaber chciała to rozumieć, jednak jej porą pracy zawsze było popołudnie, więc to nie mogło się różnić od żadnego innego. W końcu nie mogłaby prowadzić zajęć rano, gdy większość nocy spędza nad obserwowaniem nieba. Już obserwator dawał uczniom powody do plotek na temat pani profesor, a jeśli przyszłaby zmęczona, roztrzepana i zagubiona na lekcje, to tym bardziej nie było by dobrze. Jednak takie bzdety nie zajmowały jej dziś głowy. Myślała o gotowaniu, które zajmowało jej weekendy, bo nie widziała do samego końca co będzie gotować oraz o zajęciach, które zbliżały się wielkimi krokami. Przygotowywała potrzebne rzeczy, bo tym razem okazało się ich strasznie dużo. W końcu każdy typ wróżenia można przedstawić na sto sposobów. Ten chyba lubiła najbardziej, przez co myśl o nadchodzącym spotkaniu z podopiecznymi jeszcze bardziej ją cieszyła. Tak więc czekała, by ktokolwiek przybył. Nie spodziewała się tłumów, w końcu nie wszyscy przepadają za wróżbiarstwem. Uśmiechała się do każdego przybyłego, witając i zapraszając serdecznie. Od taka typowa Glaber
Macie czas na przyjście, zanim wstawię kolejnego posta z kostkami. Po tym poście dochodzenie na zajęcia będzie niestety trudne.
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Wróżbiarstwo nie było jego ulubioną lekcją, jednak co miał zrobić, gdy postawił sobie za punkt honoru, zaliczenie wszystkich tygodniowych zajęć? Po prostu ruszył w stronę klasy wróżbiarstwa, starając się zapomnieć o jego dodatkowej niechęci po grze w durnia, w sali, w której aż roiło się od kryształowych kul i innych, nieznanych mu pierdół, jakimi posługiwali się jasnowidzowie. Niemniej jednak wszedł przez klapę w podłodze, przeklinając cicho pod nosem sposób dostawania się na lekcję, bo jego zdaniem był raczej mało elegancki, po czym zajął sobie jakieś wolne miejsce, starając się nie zwracać uwagi na atmosferę jaka tutaj panowała. Nie był zbytnio przekonany co do tego, że uda mu się tutaj wysiedzieć, nic już zupełnie nie mówiąc o tym, że zasłonięte okna wcale nie pomagały mu w wyczekiwaniu na resztę uczniów. Nie mógł sobie pokontemplować coraz lepszej pogody, więc wzrok skupiał na wszystkich bibelotach w środku, starając się za bardzo nie psioczyć w myślach.
Jeanette zmierzała sobie wesoło do klasy wróżbiarstwa, na zajęcia, które miały sens, nawet jeśli większość społeczeństwa bagatelizowała ich powagę. Krukonka podchodziła do wróżenia i odczytywania przyszłości bardzo poważnie, dlatego nawet nie myślała o tym, żeby żartować sobie z tych lekcji. Albo omijać, broń Merlinie! Zjawiła się więc, raczej punktualnie, witając profesor Glaber uśmiechem. Lubiła ją, chociaż pewnie wpływały na to zajęcia, jakie prowadziła. Ale z drugiej strony, dało się ją nienawidzić? Nie ma jednak tak dobrze, gdy tylko weszła do klasy i zaczęła ogarniać kto się pojawił, jej wzrok trafił na Sharkera. O kurwa, jaki z niego był wróżbita. Co on tu w ogóle robił? Nie mniej jednak, żeby było zabawnie, Żaneta klapnęła sobie gdzieś obok niego, wciąż święcie przekonana, że nie posiada absolutnie żadnych informacji na temat jej Lunarności. Byłej Lunarności. Gdyby wiedziała, że Farid nie usunął mu pamięci, pewnie sama chciałaby trzepnąć w niego avadą. Problem był jednak taki, że nie wiedziała, a Sherazi był martwy. Smutne? Prawie. - Sharker, wróżysz, serio? - zapytała, kiedy już usiadła wygodnie i założyła nóżkę na nóżkę.
Sheila dawno nie była taka podekscytowana, wszak od jej pierwszych kroków w tym zamku, wyczekiwała lekcji wróżbiarstwa jak żadnej innej, dlatego ledwie dowiedziała się, że ma się odbywać to już zaczęła szukać właściwego miejsca w zamku. Po długich godzinach, wreszcie udało się jej zrozumieć gdzie ma się udać, ubolewając, że to bardzo wysoko i, że na pewno zdąży się kilkukrotnie zgubić jak będzie wychodziła z zajęć. To będzie po prostu zbyt trudne, jeśli jej dobry nastrój się utrzyma. Niemniej jednak w godzinę zero popędziła na wieżę, wchodząc przez klapę w podłodze i uśmiechając się z radością do pani profesor. Klapnęła gdzieś na jakąś pufę, z zaciekawieniem rozglądając się po pomieszczeniu i mając nadzieję, że uda się jej wywróżyć dzisiaj coś ciekawego, a nawet jeśli nie to nie zamierzała się tym przejmować, bo takie lekcje były po prostu przyjemnością! Nadal czuła się nieco osamotniona w zamku, dlatego liczyła na to, że ostatecznie uda się jej poznać tutaj kogoś nowego, może nawet o podobnych zainteresowaniach, bo na obecność siostry z pewnością nie mogła liczyć. Shane zdecydowanie wolała towarzystwo roślin, niż żywego człowieka, dlatego teraz Sheila stukała nerwowo palcami w stolik, niepokojąc się, że całą lekcję spędzi w samotności. Co jeśli się ośmieszy? Uch, wciąż nie mogła przywyknąć do tego, że nie zawsze wszytko szło po jej myśli i pogrążała się w ponurych rozmyślaniach.
Echo i jej zdolności przewidywania przeszłości były bardzo marne. Nie miała talentu do odczytywania czegoś z fus albo szklanych kul, czy czegokolwiek innego, co znajdowało się w klasie wróżbiarstwa. Nie przeszkadzało jej to jednak w fascynacji tą dziedziną, nawet jeżeli nie traktowała wróżb i przepowiedni przesadnie poważnie. Magia to magia, coś tam na pewno się spełniało. Lyons nie miała ochoty wiedzieć zbyt wiele o przyszłości, więc nie pojawiała się na lekcjach profesor Glaber zbyt często, ale bywały momenty, że wpadała. Tak jak teraz. Rozejrzała się po klasie, tak jak zawsze, podziwiając wszystkie śliczne przedmioty. Miała pod ręką szkicownik, nie mogła zignorować obecności tak wielu ładnych rzeczy! Gryfonka dostrzegła kuzynkę Mathilde, więc zdecydowała się do niej podejść. Kojarzyła jej się ze świetnym towarzystwem, nie to co Rekin i ta podejrzana studentka trzeciego roku. Zaszczyciła ich krótkim spojrzeniem, gdy kierowała się w stronę Sheili. - Cześć! - przywitała się. - Wyspana? - zapytała, szczerząc się chwilę. - Lubisz wróżyć? Nie jesteś w Vesper, więc może w Noctis? - pół zapytała-pół stwierdziła, już rozkładając się ze swoim szkicownikiem i ołówkiem. Zaczęła od nakreślania otoczenia, bo całościowo prezentowało się ekstra, było mega klimatyczne.
Katniss przyszła na zajęcia z wróżbiarstwa tylko i wyłącznie dlatego, że jej się nudziło. Nuda w piątkowe popołudnie, cudownie, nie? W sam raz dla obchodzącej niedługo urodziny Gryfonki. Nie uważała wróżbiarstwa za poważny przedmiot. To, jak ułożyły się fusy czy jak padły na nie promienie słoneczne nie mogły decydować o przyszłości czy wydarzeniach. Przecież ile osób, tyle sposobów interpretacji. Gdzie tu znaleźć właściwy? A może każdy jest dobry? Albo żaden? Poza tym, Katniss wierzyła, że to ludzie kształtują swoją przyszłość. Mimo swoich uprzedzeń, przywitała się z nauczycielką i usiadła w ławce, oczekując na rozpoczęcie lekcji.
D’Angelo udało się nie spóźnić. Weszła do pomieszczenia, w którym odbywało się wróżbiarstwo (klasą tego nie można było nazwać) i od razu odnalazła wzrokiem kogoś znajomego. Jeanette. Można było na nią liczyć, bo jako jedna z nielicznych podbijała frekwencję Krukonów. Reszta chyba zakuwała samotnie w dormitoriach, czy cholera ich wie co robili. Przekraczając klapę w podłodze, znajdując się na górze sali, aż zmarszczyła brwi, kiedy uderzyła w nią ta ciemność. Chwilę potrwało zanim przyzwyczaiła się do tego pół-mroku, wiec i moment nim usiadła obok Krukonki. Już na samym wejściu ogarnęło ją zmęczenie. W końcu wzięła na siebie bardzo dużo obowiązków. Nic dziwnego, ze korzystając z momentu braku profesorki, siadła na pufie za Jeanette, bezpardonowo obejmując ją od tyłu i oparła się policzkiem o jej ramię, przymykając oczy — Hej, obudź mnie jak przyjdzie Profesor Glaber — i miałaby może szansę zasnąć, gdyby z nad ramienia Villeneuve nie dostrzegła tej brzydkiej (no dobra, przystojnej, ale w dalszym ciągu perfidnej) mordy. Aż nią wstrząsnęło, a chęć na sen momentalnie jej przeszła. Wyprostowała się, patrząc na chłopaka z nad ramienia Jean, a chwilę potem i na samą dziewczynę, jakby chciała jej bez słów przekazać: „SERIO, zdrajco?!” No bo jak to się tak bratać z wrogami? Odetchnęła ciężko przesuwając się na pufie, a zaraz potem zmroziła Rasheeda wzrokiem. Niech tylko się znajdą sam na sam w jednej klasie. Nawet nie wiedział, jak sobie u niej nagramił listem do Blythe.