Sala Pojedynków jest specjalnym pomieszczeniem na pojedynki czarodziejów. Jest długa, w sam raz dla walczących par. Na czas dodatkowych zajęć są tu ustawiane niedługie podesty, a gdy nic się nie odbywa - sala jest po prostu pusta. Od czasu do czasu zaglądają tu uczniowie, zwykle z nudów.
Autor
Wiadomość
Camelia Robbins
Rok Nauki : V
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172
C. szczególne : Gibki jak lunaballa (zręczność), Powab willi (zwierzaki),Mocno zmaterializowany, Dwie lewe różdżki (transmutacja)
Skoro nauczyciel pokazał jak trzeba się posługiwać zaklęciem oraz jak można z niego korzystać, to czas było się go nauczyć. Wymowa zaklęcia poszła bez najmniejszego problemu. Już przy pierwszej próbie Cam udało się osiągnąć zamierzony cel. Nieco gorzej było przy samym ruchu różdżki. Pierwsza próba była totalnie nieudana. Dziewczyną westchnęła jedynie widząc, że jakoś jej nie idzie i poczęła patrzeć jak idzie to pozostałym kolegom i koleżankom.
Westchnęła z odrobiną zniecierpliwienia, czekając na korytarzu na Shawna. Dziś dla odmiany miała towarzyszyć mu, a nie Pani Bennett w prowadzeniu zaklęć z OPCM. Trzeba przyznać, że odkąd mieli więcej nauczycieli, znacznie sprawniej i szybciej przebiegała edukacja. Karmelowe ślepia zerknęły w stronę nadgarstka, gdzie tkwił zegarek z leniwie sunącymi wskazówkami. Zacisnęła mocniej dłoń na swojej aktówce, drugą poprawiając materiał czarne sukienki. Wszystko powtórzyła, przygotowując się do zajęć i w gruncie rzeczy ciesząc, że i on postawił na praktyczną edukację magiczną, tak, jak tego oczekiwali. Posłała mu niedowierzający uśmiech, gdy przyszedł, wciążż intensywnie pachnąc nikotyną. Podziękowała mu skinięciem głowy, wchodząc do klasy. Stanęła na uboczu, witając się z dzieciakami krótkim, aczkolwiek powściągliwym uśmiechem, dostrzegając wiele znanych twarzy. Sporo talentów. Z odrobiną dumy spojrzała w stronę @Darren Shaw i @Jessica Smith po sukcesach, jakie odnieśli na korepetycjach, wiele się po nich spodziewała. Była również @Cali Reagan czy @William S. Fitzgerald, którzy dali doskonałe popisy na jej zajęciach, nie wspominając już o @Violetta Strauss . Milczała jednak, słuchając swojego przełożonego i z odrobiną rozczarowania dostrzegając, że Reed wcale nie ma ochoty na pojedynek pokazowy z nią. Nessa odłożyła aktówkę na biurko, łapiąc jedynie na wszelki wypadek różdżkę w dłoń, gdyby któryś ze studentów potrzebował pomocy. Zgarnęła luźny kosmyk rudych włosów za ucho, bo jakoś udało mu się uciec z niezobowiązującego koka. Zajęcia rozpoczęły się, a oni musieli uważać, aby rzucanie zaklęć w małych przestrzeniach nie skończyło się urazami oraz katastrofą. Przechadzała się, chwaląc lub dając wskazówki. Zatrzymała się koło rudowłosej @Irvette de Guise, obserwując jej czary. - Spróbuj z chwytem beta przy następnym podejściu, moja Droga. Dobry początek, ładna inkantacja. - rzuciła w jej stronę, chcąc zachęcić uczennice do dalszych prób. Posłała jej jeszcze krótki uśmiech, idąc dalej. Zatrzymała się koło puchonki, krzyżując ręce na piersiach. @Camelia Robbins wymowę miała poprawną, chociaż ruch pozostawał odrobinę niechlujny. I to westchnięcie! Nessa podeszła bliżej. - Panno Robbins, proszę zobaczyć. Mogę? -wyciągnęła dłoń w jej stronę, układając palce na różdżce w nieco inny sposób, stosując chwyt alfa, bo wydawał się dla niej sylwetki odpowiedniejszy. Następnie bez inkantacji powiodła jej ręką, powolnie powtarzając właściwy ruch, który wcześniej zademonstrował Shawn. - Musisz być bardziej pewna siebie. Płynny ruch do Twojej inkantacji i bez tego zbyt dużego zamachnięcia przy końcu, a wszystko Ci się uda. Spróbuj jeszcze raz. Cofnęła się odrobinę, czekając, aż spróbuje kolejny raz poradzić sobie z zaklęciem.
Camelia Robbins:
Nessa pomaga Ci z nauką, masz trzy próby pod moim okiem! Dodatkowo otrzymujesz bonus od asystentki w wysokości +15 do wyniku rzutu.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Nim zdążyła tak naprawdę na dobre rozgościć się w sali pojedynków, to chwilę później do klasy wkroczył nowy dla nich nauczyciel, którego zadaniem było nauczać ich obrony przed czarną magią. Pierwsza myśl Robin dotyczyła tego, że sam wyglądał jak jakiś typ z pod ciemnej gwiazdy, ale oczywiście nic z tego nie opuściło jej usta. Zamiast bawić się w zbędne komentarze na temat aparycji ich nowego nauczyciela, postanowiła skupić się na wypowiadanych przez niego słowach. Zerknęła w stronę wspomnianych przez niego manekinów, które wyglądały… delikatnie mówiąc groteskowo. Coś przewróciło się w żołądku dziewczyny, ale próbowała wciąż trzymać się dzielnie. Słuchała dalej profesora Reeda, aby dokładnie dowiedzieć się, z czym przyjdzie jej dzisiaj się mierzyć. Kiedy usłyszała, że może wybrać jedno z pośród dwóch dostępnych dla niej zaklęć do nauki, miała chwilową zagwozdkę. W końcu postawiła na zaklęcie flagrantera z jednego, bardzo prostego powodu; o tamtym zbyt wiele nie słyszała, a tutaj znała dosyć dobrze zagadnienie teoretyczne, więc istniało większe prawdopodobieństwo powodzenia w jej przypadku. W końcu przyszedł czas na mierzenie się z nowym zadaniem. Podeszła do niego z pełnym skupieniem, ale jak widać, niewystarczającym. Wycelowała różdżką, wykonała odpowiedni ruch nadgarstka, ale nieco zaspała z inkantacją, przez co zaklęcie nie miało prawa zadziałać! Zła na siebie zatrzymała się na chwilę. Wzięła głębszy oddech i wstrząsnęła nadgarstkiem, aby go nieco rozluźnić, poprawiła chwyt na trzonku. – Flagrantera! – spróbowała jeszcze raz, ale w tym wypadku jej różdżka wypuściła z siebie tylko kilka bardzo żałosnych iskier. Zirytowała się. Nie ma co. Zazwyczaj zaklęcia wychodziły jej o wiele lepiej, a teraz okazywało się, że nie mogła sobie poradzić. Popatrzyła na inne osoby wokół niej, które rzucały to zaklęcie, aby przekonać się o tym, gdzie popełnia błąd. Zrobiła kilka kroków wokół wyznaczonego dla nich stanowiska, wzięła głęboki oddech. Dopiero kiedy czuła, że naprawdę skupiła się na zadaniu, postanowiła spróbować po raz trzeci. Wycelowała precyzyjnie różdżką. – Flagrantera – idealna inkantacja wydostała się z jej ust. Odkryła, że to wcale nie w słowach powinna być zawarta moc, a w myśli, która tworzyła zaklęcie. Poczuła przepływ magii przez rdzeń i obserwowała jak wydostaje się ona na powierzchnię, kumulując się w postaci wężowego ognia, gotowego zaatakować każde ewentualne zagrożenie. Zadowolona uśmiechnęła się sama do siebie. – Profesorze @Shawn E. Reed, szybkie pytanie – upewniła się, że profesor skupił się na jej osobie i dopiero wtedy ruszyła z pytaniem – pana zdaniem w potencjalnej walce z inferiusami, jakie zaklęcie sprawdziłoby się najlepiej? I czy jedno z tych prostszych, ale z odpowiednią mocą w nie zainkasowaną, mogłoby osiągnąć naprawdę dobry rezultat w takiej sytuacji? – jej ciekawość została uruchomiona, więc naprawdę chciała ją zaspokoić.
Kuferek: 26 Kostki:33 -> 16… -> 90! Finalny efekt: po usilnych negocjacjach z kostkami, w końcu udane! Wybrane zaklęcie: Flagrantera
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Cali miała rację, co wyjazd to nowsze atrakcje - świat magiczny jednak po prostu miał to do siebie, że za każdym rogiem czyhało coś, co można było uznać za niebezpieczne. A nawet śmiercionośne. Jakby na to nie spojrzeć - nawet ich własne różdżki mogły pewnego dnia wybuchnąć im w twarz. Wystarczy źle wypowiedziana inkantacja albo jakakolwiek magiczna anomalia. Dzień jak co dzień. Po to się między innymi tego OPCM uczyli przez tyle lat. — Na pewno gdzieś, gdzie czeka nas równie wiele atrakcji — rzuciła, wzruszając ramionami i uśmiechając się wdzięcznie na następne słowa Ślizgonki. Uśmiech ten jednak zadrgał, kiedy @Cali Reagan zauważyła jej powitanie skierowane do Strauss. Smith westchnęła krótko, nachylając się do przyjaciółki. — Viola zabrała ostatnio Darrena na fajną przygodę... z wilkołakiem i watahą wilków — przerwała, widząc jak do sali wkracza nie tylko nowy nauczyciel, ale również Lanceley. — Opowiem Ci potem. Zostali podzieleni według umiejętności, tak więc Smith została oddzielona zarówno od Shawa jak i Reagan oraz Strauss - którym szczerze życzyła powodzenia. Niemniej z satysfakcją (i może lekkim zaskoczeniem) przyjęła swój przydział do grupy średniozaawansowanej. Cóż, można powiedzieć, że naprawdę sobie na to zapracowała, choć poczuła lekki stres - ale i ekscytację - przy zapoznawaniu się z nowym, zaawansowanym zaklęciem. Mieli do wyboru dwa ogniste uroki - klasyczny wybór przy spotkaniu z inferiusami - jeden z nich już potrafiła, więc postanowiła podjąć się nauki Rotundus Calidum. Dobyła swojej jabłoniowej różdżki, zajmując wyznaczone do ćwiczeń miejsce w sali. Odetchnęła głęboko, strzepując napięcie z nadgarstka - i puszczając parę iskier przy swojej nodze. Poprawiła jeszcze łańcuszek brisingamena przy kołnierzyku koszuli dla własnego pokrzepienia. — Rotundus Calidum — podjęła się pierwszej próby - wokół niej wzbiły się płomienie. Były jednak na tyle słabe, że po chwili rozproszyły się w powietrzu. Smith zmarszczyła brwi, analizując swoją wymowę i ułożenie różdżki. Była pewna, że chwyt beta jest w tym wypadku odpowiedni. — Rotundus Calidum — inaczej rozłożyła akcent, co poskutkowało... jeszcze gorszym efektem. Skinięciem głowy podziękowała @Shawn E. Reed za rozproszenie nieudanego zaklęcia - zerkając przy tym na @Nessa M. Lanceley. Na Merlina, nie mogła tak skrewić tego zaklęcia, kiedy tyle ludzi pomagało jej szlifować umiejętności. Chrząknęła dla własnego kurażu, poprawiając chwyt na swojej różdżce. — Rotundus Calidum — do trzech razy sztuka - wokół zatańczyły płomienie, w końcu o przyzwoitej mocy i w miarę stabilne. Smith nie mogła jednak opuścić różdżki, żeby utrzymać działanie zaklęcia - przynajmniej póki profesor Reed nie uznał go za udane. Wtedy Krukonka sama rozgoniła ogień, wzdychając cicho z ulgą i nerwowo poprawiając włosy. Cóż, ostatecznie jej się udało - chociaż wiedziała, że będzie musiała to zaklęcie jeszcze doszlifować.
Camelia Robbins
Rok Nauki : V
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172
C. szczególne : Gibki jak lunaballa (zręczność), Powab willi (zwierzaki),Mocno zmaterializowany, Dwie lewe różdżki (transmutacja)
Kuferek: 0 Kostki:Kostki Finalny efekt: Sukces (po pomocy nie musze rzucać na wypowiedzenie zaklęcia ani ruch różdżką, a wynik 15 bez dodania modyfikatora daje mi sukces)
Dzisiaj coś jej zaklęcia nie szły. Westchnęła, kiedy pierwsza próba jej nie wyszła. Po chwili poczęła przyglądać się innym czarodziejom, którzy znajdowali się na tych zajęciach. Po chwili rudowłosa dziewczyna podeszła do niej pokazując i instruując jak ma popracować nad ruchem różdżki. Cam grzecznie podziękowała, przyglądając się i starając jak najwięcej zapamiętać z rady dziewczyny. A po chwili podeszła do tego zadania ponownie, wypowiedziała zaklęcie, machnęła różdżką i.... udało się. Dziewczyna pisnęła z zachwytu i podziękowała za pomoc.
Ostatnio zmieniony przez Camelia Robbins dnia Pią Kwi 16 2021, 23:27, w całości zmieniany 1 raz
Kuferek: 54 (+1 stale) Kostki:33, 99 (oraz 65); 33 pozwala mi na dodatkową próbę: 99 + 15 + 114; dodatkowo Victoria ma +40 z transmutacji, więc: 1 Partis Temporum niestety się nie udaje Finalny efekt: udane Wybrane zaklęcie: ROTUNDUS CALIDUM
Victoria ze spokojem wysłuchała tego, co mają zrobić, a później podeszła do właściwej grupy, skupiając się i zastanawiając się nad tym, jak sobie z tym wszystkim poradzi. Odetchnęła głęboko, dochodząc do wniosku, że spróbuje z rotundus calidum, a następnie uniosła różdżkę, by faktycznie spróbować zabrać się do dzieła. Jej pierwsze zaklęcie było dość słabe, niezbyt odpowiednie, ale skoro mogła próbować dalej, po chwili milczenia i kolejnych głębszych oddechach, rzuciła ze spokojem czar, tworząc stosowny pierścień ognia, który osłonił ją w sposób, którego potrzebowała. Oddychała głęboko, starając się w pełni kontrolować to zaklęcie, a gdy usłyszała, że ma możliwość rzucenia partis temporum i tego spróbowała, ostatecznie bowiem należała do osób, które szły przez życie niczym burza, na niczym się nie zatrzymując i zamierzając zdobyć jak najwięcej wiedzy, niezależnie od tego, co działo się dookoła nich. Wyjątkowo nie zniechęciła się tym, że drugi czar jej nie wyszedł, najwyraźniej zachwycona tym, że udało jej się poprawnie rzucić główny czar, w sposób, którego na pewno nie musiała się wstydzić.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Blaine Jagvarsson
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182
C. szczególne : Tatuaż z runą "Jera" na lewym pośladku
Ostatnio bardzo często zdarzało się tak, że spóźniał się na różnego rodzaju zajęcia. Wychodziło nawet na to, że mógłby uchodzić za ucznia spóźniającego się. Ale tak naprawdę za każdym spóźnieniem ciążyła przyczyna. Jedną z nich było to, że kiedy już faktycznie widział brak możliwości szybszego dostania się - po prostu zwalniał, aby nie wchodzić na zajęcia kompletnie zmęczonym lub przepoconym. Chciał być po prostu gotowy - bez żadnej potrzeby ochłonięcia. Byleby móc jak najszybciej nadrobić to wszystko, co robili już inni. Z oddali i tak już słyszał, że lekcja się zaczęła, więc postanowił jak najciszej wejść i... skierować się wprost do profesora @Shawn E. Reed, którego powitał... brakiem uśmiechu. Ot po prostu skinął głową w geście szacunku. — Przepraszam za spóźnienie, profesorze, ale będąc jeszcze na dziedzińcu zostałem zaczepiony przez profesora Swanna z prośbą o pozbieranie dla niego śluzu gumochłonów. Nie chcę się tłumaczyć, bo to kompletnie bez sensu. Ale jeśli mam jakoś moją nieobecność nadrobić to mogę napisać panu karną pracę domową, ewentualnie mogę iść w kierunku negocjacji i zrobić z panem całą lekcję. Już zauważyłem z daleka, że profesor Lanceley jest z nami, więc... jestem gotowy na każdą karę dotyczącą mnie samego. — Stracić punkty domów za spóźnienie? Nie zamierzał. Już lepiej, że sam zostanie ukarany. W sumie to czekał tylko gotowy na to czy może zrobić... cokolwiek, a jego wzrok wlepiony był w oczy profesora. Dwa centymetry wzrostu i tak nie robiły wielkiej różnicy.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Kuferek: 78 Kostki:Gdzieś tu się zaczynają, ale rzuciliśmy wszystko na raz, nie każ wklejać nam tego oddzielnie XD (btw. na literę Darren F, Violka J) Finalny efekt: Darren 3:0 Violetta Pojedynkuję się z:@Violetta Strauss
Z jednej strony Darren cieszył się, że nie musiał trenować zaklęć, które doskonale potrafił. Z drugiej jednak, obawiał się że tradycyjnie ze strony Strauss czeka go leżenie na deskach. Za pierwszym razem Shaw ledwo wyczołgał się z wytworzonego Perfossus dołu i od razu padł na ziemię. Za drugim - jak gonione zwierzę przemykał od drzewa do drzewa z pogryzioną przez zaklęcia Strauss łydką. Przyszedł więc czas na trzeci raz. Krukon podszedł do Violki i westchnął ciężko, rozgrzewając nadgarstek. - Będzie fajnie - mruknął ponurym tonem, cofając się parę kroków, przyjmując tradycyjną postawę pojedynkową i zgrabnie się kłaniając. Na początek Shaw użył prostego zaklęcia, bardziej dla rozgrzewki niż dla zagrożenia Violce, rzucając Acusdolor, które, o dziwo, przebiło się przez najwyraźniej także niezbyt silną barierę Krukonki. Korzystając z okazji trafienia dziewczyny, wyprowadził serię kolejnych trzech czarów - Rictusempra, Drętwota oraz Contractio - z których dopiero ostatnie ugodziło ramię Violetty, dając Shawowi znowu chwilę, jednak promień Fallo odbił się smutno od bariery Strauss, zbyt słaby by nawet ją zadrasnąć, przez co Krukonka wyprowadziła atak skontrowany przez Darrena Aerudio oraz ostatnim Petrificus Totalus, które nie tylko było finałowym zaklęciem w tym pojedynku, ale też skutecznie spetryfikowało czarnowłosą. - Finite - powiedział Shaw, podchodząc do Violki i pomagając jej podnieść się z podłogi - Szkoda, że w Norwegii mi tak dobrze nie szło - rzucił cicho z lekkim uśmiechem, odwracając się by zerknąć jak idą pojedynki i ćwiczenia reszty klasy - a przede wszystkim Jess, oczywiście.
Shawn E. Reed
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Shawn starał pomagać się jak najintensywniej, skupiając się najmocniej na tych najmniej zaawansowanych, wiedząc, że po nich mógł spodziewać się najwięcej niefortunnych wypadków. Pierwszą taką była Camelia, którą jednak szybko zajęła się Nessa, tak więc nie musiał się o nią w żaden sposób martwić mając nad sobą tak kompetentną osobę jak Lanceley. Skupił się więc na kolejnych grupach, akurat w momencie, kiedy Ślizgonce o imieniu bodajże @Irvette de Guise nie udała się zbytnio ani jedna próba zaklęcia. Podszedł do niej korzystając z okazji, że nigdzie nikt nie płonął i zatrzymał ją jeszcze zanim odeszła na koniec kolejki. - Spróbuj zrobić nieco mniejszy wymach przy ruchu nadgarstkiem, zauważyłem, że masz do tego tendencje. Bazę masz dobrą, postaraj się mocniej skupić na samej kontroli zaklęcia. Nie może tobą kontrolować strach przed płomieniami, ponieważ wtedy ogień będzie zawsze zbyt mały, podświadomie go niwelując nigdy ci się nie uda odpowiednio wyczarować zaklęcie. Spróbuj jeszcze raz, stosując się do moich wskazówek, jeśli chcesz. – Przekazał jej kluczowe wskazówki i odszedł na bok, patrząc jeszcze jak jej idzie, jeśli się skłoni na kolejną próbę. Następna w kolejce była @Robin Doppler, która może z początku nie zapowiadała się śpiewająco, finalnie jednak wyczarowując naprawdę poprawnego ognistego węża, do którego nie mógł się przyczepić jak na to, że to były ich pierwsze ćwiczenia z tymi zaklęciami. - W potencjalnej walce z inferiusami najsensowniej jest po prostu uciekać. – Zaczął, mówiąc zgodnie z tym co uważał. Jeśli nie było obowiązku, nie uważał za heroiczne stawanie w pojedynku z tymi niewdzięcznymi istotami. – Inferiusy to szczególnie niedogodni przeciwnicy, którzy nie czują bólu, ani nie myślą, rzucają się na swoją ofiarę z pełną zapalczywością, pozbawione czynnika, który często może być twoją największą przewagą, czyli obawa o własne życie. Jeśli zaś musisz, to jak zresztą zakładam, że wiesz, najlepsze są zaklęcia, które uniemożliwią ruch tym stworzeniom, albo je dosłownie spopieli. Flagrantera i Rotundus Calidum to bardzo skuteczne zaklęcia w pojedynku z tymi stworzeniami, ponieważ mają one działania masowego rażenia. Skutecznym będzie nawet Petrificus Totalum oczywiście, ale ono skupione jest na jednym przeciwniku, a często się składa, że walcząc z inferiusami są one w grupie, rzadko kiedy jest to jeden osobnik. Dlatego te dwa zaklęcia są bardzo efektowne, bowiem dosięgają nie jeden, a wiele celów, Flagrantera również przydatnie ogranicza pole widzenie przeciwników. Ale minus jest taki, że twoje również. Przede wszystkim należy myśleć. Nad każdym zaklęciem i nad tym co da ci największą przewagę w pojedynku. Skutecznym połączeniem jest również Rotundus Calidum oraz Accenure, które tworzy bardzo skuteczną obronę, jeśli postawisz mur wokół siebie, a pierścień ognia zaraz przed nim. Wtedy inferiusy nie mogą się do ciebie dobrać, póki Accenure stoi, a jednocześnie płoną.- Zakończył, uznając, że bardzo rzeczowo odpowiedział jej na pytanie i przeszedł do kolejnych uczniów. Pokiwał głową na widok efektów @Victoria Brandon, nie dodając nic od siebie w myślach jednak notując, żeby dać jej bonusowe punkty nawet za samą próbę partis temporum. Przebiegowi lekcji przeszkodził jeden, nieprzewidziany przez Shawna fakt, a było nim dość znaczne już spóźnienie jakiegoś randomowego Ślizgona, który zaraz po wejściu zaczął się tłumaczyć. - Nie będziesz się tłumaczyć, po tym jak już zacząłeś to robić? – Zapytał retorycznie, z nieco uniesioną brwią, mimiką zaś nie oddając żadnych emocji. – Skoro jesteś gotowy na każdą karę dotyczącą ciebie samego, to ty sam właśnie straciłeś dziesięć punktów. I ty sam odwrócisz się teraz i wyjdziesz tymi samymi drzwiami, którymi wszedłeś, pamiętając, żeby następnym razem się nie spóźniać. – Miał już go zignorować i nic więcej do niego nie mówić, lecz jeszcze zatrzymał się, dodając dla sprostowania. – A, żeby nie było. Minusowe punkty dostajesz nie za samo spóźnienie, za nie jedynie wylatujesz z sali. Punkty tracisz za beznadziejną wymówkę. – Zakończył takim tonem, który jasno dawał do myślenia, że nie chciał go tu już dłużej widzieć i skończy się nie tylko punktami, jeśli będzie zwlekać z własnym wyjściem. Reed odwrócił się od Ślizgona i skupił swoją uwagę na pojedynku dwójki Krukonów, którzy wedle relacji Nessy i Bennett, byli najlepszymi zaklęciarzami w Hogwarcie, stąd też ponadprzeciętne zainteresowanie mężczyzny. I faktycznie ich pojedynek zdecydowanie różnił się od tych, których spodziewałby się po niedoświadczonych czarodziejach. Mimo że nie traktowali się specjalnie skomplikowanymi zaklęciami, w ich manierze rzucania zaklęć widoczne było doświadczenie i umiejętności. Pojedynek był szybki i dynamiczny, czyli taki jaki powinien być. Mimo przegranej @Violetta Strauss, Shawn nie powiedziałby, że była ona dobitnie gorsza od swojego przeciwnika, mimo braku jakiegokolwiek trafienia. - Bardzo porządny pojedynek, tego właśnie po was oczekiwałem. Piętnaście punktów dla chłopaka, dziesięć dla dziewczyny. Przypomnijcie mi, jak się nazywacie? Darren… i Violetta tak? – Musiał zerknąć na pergamin z imionami wszystkich uczestników, który przygotowała mu @Nessa M. Lanceley na szybko zaraz po wejściu do klasy. Nie miał pamięci do imion, które widział jedynie na papierze oraz przekazywane mu były słowami raz czy dwa razy. Teraz jednak mógł je połączyć zgodnie z twarzami i nie spodziewał się, żeby szybko wypadły mu z pamięci. - Oby tak dalej. Próbuj się bardziej skupić na obronie przy kolejnych ćwiczeniach, mam bowiem wrażenie, że gdyby Darren na chwilę ci oddał inicjatywę, to nie skończyłoby się to tak jednostronnie. – Zakończył, przerzucając spojrzenie z @Darren Shaw na Violettę i odszedł od nich, zwracając uwagę na inne pojedynki i próby wyczarowania węży, pierścieni i w ogólnej mierze – płomieni.
z/t dla @Blaine Jagvarsson, chyba że jednak zaryzykuje i nie wyjdzie z sali.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Kuferek: 5pkt Kostki:B, 13 Finalny efekt: wszystko udane
I w końcu nadszedł on. Nauczyciel. Zabrzmiało to zbyt dramatycznie, ale w zasadzie patrząc na niego nie dało się odnieść wrażenia, że był jakimś... zwyczajnym belfrem. To jedynie sprawiało, że nie była do końca pewna czego powinna się po nim spodziewać. Zwłaszcza, że temat lekcji był niezwykle intrygujący. Chociaż chyba zaczynali dosyć powoli od w miarę prostych rzeczy. Dla niej chociażby było to ćwiczenie Relashio, które wcale nie było takie skomplikowane. Owszem może i wcześniej nie miała jakoś większej przyjemności rzucania tego zaklęcia, ale już pierwsze jej podejście okazało się wyjątkowo owocne. Huang chwyciła pewnie swoją różdżkę i wykonała w nią odpowiedni ruch w powietrzu odpowiadający poprawnie rzucanemu zaklęciu, a już po chwili z drewnianego wyrobu wydobył się strumień ognia, który świadczył o tym, że zdecydowanie wszystko poszło tak jak powinno, a ona mogła na swoim koncie odhaczyć niewątpliwy sukces.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Gdyby ktoś powiedział jej kiedyś, że będzie rozważana jako osoba o zaawansowanej wiedzy z zaklęć, niechybnie zabiłaby tę osobę własnym śmiechem. Nigdy nie uważała siebie za zaklęciarę, a różdżka słuchała ją równie chętnie, jak niesfone dzieciaki swoich rodziców, podczas wizyty w sklepie z zabawkami. Westchnęła cicho, gdy się dowiedziała, że przyjdzie jej rzucać zaklęcia w Ślizgona, wyczuwała bowiem niechybną porażkę.
I tak się właśnie zaczął ten pojedynek. Krukonka ledwo zdążyła pomyśleć, czym tu poczęstować rudzielca, a ten już zaatakował, sprawnie przedzierając się przez niezgrabny mur ochronny zaklęcia accenure. Pierwszy wyprowadzony przez nią atak również nie był jakiś wybitny. Incarcerous zdziałał tyle, co i nic. Następne wyprowadzone przez Brooks ataki były jednak znacznie celniejsze. Najpierw poczęstowała chłopaka perfossus. Pod ścigającym zapadła się ziemia i choć dół nie był tak głęboki, jak powinien, to jednak spełnił swoją funkcję. Na sam koniec zostawiła sobie zwykłą, prostą drętwotę. Zaklęcie przebiło się przez zaklęcie ochronne Ślizgona i spetryfikowało go.
- Wszystko w porządku? – zapytała, rzucając finite, po czym wyciągnęła dłoń, pomagając mu wstać.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max naprawdę nie był jakoś niesamowicie zainteresowany kwestiami związanymi z zaklęciami, z obroną przed czarną magią i całym tym burdelem, ale musiał przyznać rację Finnowi, że jeśli jego poziom będzie odstawał od innych, to któregoś dnia skończy zdecydowanie marnie. Właśnie dlatego teraz stał tutaj, gapiąc się na manekina i zastanawiając się, co on właściwie odpierdala, jednocześnie mając wrażenie, że nawet jego różdżka ma ochotę powiedzieć mu, że została stworzona do uzdrawiania, a nie wpierdalania innym, co było raczej dość oczywistą kwestią. Relashio teoretycznie nie było jakimś w chuj trudnym zaklęciem, ale mimo wszystko niewątpliwie potrzebował się podszkolić, żeby osiągać coś więcej, niż marne aquamenti, czy coś podobnego. Z transmutacją wychodziło mu okazyjnie, gdy akurat przypadkiem coś mu wyszło, ale zaklęcia powinny być mu zdecydowanie bliższe, skoro opierały się na tym samym, co uzdrawianie. Prawie. Kurwa, mniejsza z tym. Pierwsza próba, druga i trzecia, wszystkie były chuja warte. Na początku wykonywał zdecydowanie złe ruchy różdżką, nie umiejąc przywyknąć do tego, że przy rzucaniu zaklęć obronnych postępuje się nieco inaczej, niż z magią leczniczą. Kiedy już opanował tę w chuj trudną sztukę i wydawało się, że coś z tego będzie, udało mu się uzyskać jedynie coś, co przypominało płomień zapalniczki, na co parsknął bardzo, ale to bardzo rozbawiony i aż pokręcił głową do samego siebie, dochodząc do wniosku, że to było niesamowicie gówniane podejście do sprawy. Przynajmniej spróbował, ale widać potrzebował większej wyobraźni i zdecydowanie bardziej obszarowej, jeśli chciał komuś wpierdolić za pomocą magii.
______________________
Never love
a wild thing
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Nie lubiła, gdy coś jej nie wychodziło, ale nigdy nie dawała tego po sobie poznać. Zaklęcie co prawda nie było największą porażką, jaką widziała w życiu, ale zdecydowanie nie było tym, czego oczekiwała. -Chwyt beta? Tak, oczywiście. Dziękuję. - Zwróciła się z nutą wdzięczności w głosie do @Nessa M. Lanceley z zamiarem jak najszybszego zastosowania jej rady, gdy tuż obok znalazł się prowadzący lekcję @Shawn E. Reed . -Z ogniem akurat nie mam problemów, ale dziękuję za poradę, na pewno zwrócę większą uwagę na wymach. - Wiedziała, że ma z tym problemy, co już nie raz udowodniła, gdy sama próbowała podszkolić się w zaklęciach. Przy ruchach w lewo różdżka lekko ją "ściągała" i musiała naprawdę kontrolować ruchy swoich mięśni, by udało jej się poprawnie wypracować potrzebny gest. Biorąc sobie obydwie rady do serca podjęła się kolejnej próby. Niestety i tym razem nie była ona najbardziej udana. Płomienie ponownie zniknęły tak szybko, jak się pojawiły, lecz tym razem Irvette zdążyła wyłapać problem i domyślała się, jak dzięki wskazówkom Nessy i Shawna go skorygować. Ponownie uniosła więc różdżkę, skupiając się na tym, by poprawić swój chwyt i ruch nadgarstka i wypowiedziała inkantację. Ku swojej radości, udało jej się wyczarować krąg, który nie zniknął, gdy tylko mrugnęła. Co prawda musiała włożyć naprawdę wiele wysiłku, by utrzymać dość niestabilny płomień, ale zdecydowanie był to krok w lepszą stronę.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
To już była chyba tradycja, że Shaw i Strauss mieli sobie wzajemnie spuszczać wpierdol. I znając ich zapewne będzie naprawdę interesująco. Nie było to ich pierwsze rodeo i doskonale znali swoje umiejętności. Choć w sumie w sali powinni nieco przyhamować, aby potem nie oskarżono ich o całkowitą dewastację budynku. A znając ich to mogło do tego dojść, gdyby tylko odrobinę przeholowali także: zero ognia, rozrywania podłogi i tym podobnych. W sumie nieco nuda, ale jakoś dadzą radę. - Będzie fajnie - potwierdziła, uśmiechając się do Dareczka i sięgając po swoją różdżkę, by ustawić się naprzeciw prefekta, aby móc rozpocząć pojedynek. Już na samym wstępie została zepchnięta do pozycji obronnej, co nieco ją zaskoczyło. Może dlatego też zaklęcie defensywne, którego chciała użyć nie zadziałało. Być może dlatego, że w jej ruchach była pewna chaotyczna nerwowość, która nie pozwoliła na wystarczające wytworzenie się bariery. Poczuła jedynie mocne ukłucie w okolicach żeber, gdzie trafiło ją Acusdolor. Dopiero wtedy była w stanie wyczarować szybkie Protego, które dało jej nieco więcej czasu na postawienie niewerbalnego Accenure. Mur jednak padł dosyć szybko godzony kolejnym zaklęciem Dariusza, a potem to nie było co mówić o kolejnym fiasku, które zakończyło się silnym skurczem prawej ręki, w której trzymała różdżkę. Cholera jasna. Czuła jak mięśnie ramienia kurczą się i napinają pod wpływem zaklęcia. Niewiele myśląc przełożyła różdżkę do drugiej ręki. - Excluditur! - wypowiedziała pospiesznie, a promień rzuconego zaklęcia zderzył się z tym rzuconym przez Darrena. Cóż przynajmniej to jej wyszło. Brakowało jej rzucania podobnych zaklęć przez cały ten czas, gdy była pozbawiona mowy. Zaraz jednak przeszła do kolejnego niewerbalnego ataku, rzucając w Krukona Poena inflicta, które niestety nie osiągnęło zamierzonego celu. Zamiast tego Darek nie dość, że się obronił to jeszcze uderzył w nią Petrificusem, którego nie była w stanie odbić. Tyle dobrego, że w miarę szybko zdjął efekt zaklęcia. - W Norwegii nie szło nam jakoś szczególnie źle - skomentowała jeszcze, gdy nareszcie na nowo odzyskała zdolność ruszania się choć wciąż miała wrażenie, że jej ciało jest jakieś zdrętwiałe po rzuconym przez chłopaka zaklęciu. Oczywiście mogłoby się obyć bez tak srogiego wpierdolu, ale biorąc pod uwagę to z kim przyszło im walczyć to i tak cała sprawa obrała dosyć szczęśliwy finał. Nie licząc tego, że jeszcze przez długi czas miała pozostać przygłucha na jedno ucho. Być może dlatego tak późno zarejestrowała to, że podszedł do nich sam Reed, aby odnieść się do ich walki i przyznać dodatkowe punkty. - Tak, zgadza się - przytaknęła, gdy tylko spytał o ich imiona, a następnie uśmiechnęła się na ostatnią wskazówkę. Jak widać atak nie zawsze był najlepszą obroną i faktycznie musiała zwrócić na to większą uwagę. - Dziękuję, profesorze - powiedziała jeszcze, gdy ten odwrócił się, aby przejść do kolejnych uczniów i monitorować ich postępy.
Kuferek: 11 Kostki: B na ruch ręką 4 → 60 → 98 Finalny efekt:udane
Nie wiedziała co sądzić o nowym nauczycielu, choć chyba nie powinno jej to dziwić? W ostatnim czasie pojawiło się ich w zamku stosunkowo wielu, wobec czego zmieszanie towarzyszyło jej raczej częściej niż rzadziej. Ten tutaj z jednej strony wyglądał młodocianie i zupełnie niepoważnie, a z drugiej miał w sobie coś, co budowało dystans. Może to te tatuaże? Griffin na pewno nie pomogło to, że po rozpoczęciu zajęć Blaine wyleciał z hukiem za spóźnienie i o ile zasłużył sobie na złość nauczyciela, tak całe zajście było cokolwiek niespodziewane. Tym bardziej chciała przyłożyć się do ćwiczeń – bo co jeśli wyrzucał ludzi za drzwi również bez powodu? Był kiedyś taki nauczyciel run, słyszała o nim opowieści, chociaż sama nie miała tej wątpliwej przyjemności, by poznać go osobiście. Chałwa panu. Relashio nie stanowiło dla niej ani nowości, ani tym bardziej przeszkody, ale i tak dla pewności przećwiczyła ruch dłoni, zanim odważyła się stanąć przed manekinem i użyć na nim czaru. Kiedy już to zrobiła, odchrząknęła i wyprostowała się. — Relashio — gdyby tylko miała w sobie tyle pewności na transmutacji, może nie partaczyłaby każdej inkantacji. Zaklęcie wybrzmiało mocno i wyraźnie, a manekin stanął w płomieniach – silnych, wybujałych wręcz, lecz jednocześnie niewychodzących poza granice jej kontroli. Wpatrywała się w manekina z satysfakcją. Nie bez powodu ogień był jej ulubionym żywiołem.
Tuilelaith Brennan
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : wysoki wzrost, lekko wystające przednie zęby, zamiłowanie do błyskotek, zapach kwiatowych perfum, głęboka blizna na łydce po wycięciu obscero
Kuferek: 1 pkt Kostki: Wymowa: D, G Ruch: G, G, D Finalny efekt: nieudane
Do sali przybywało coraz więcej uczniów, zaintrygowanych dość mroczną tematyką zajęć. Jedna z Gryfonek była tak zaaferowana realistycznie ucharakteryzowanymi manekinami, iż przypadkowo wpadła na pannę Brennan, ta jednak nie miała jej tego za złe. Posłała rówieśniczce pokrzepiający uśmiech, sama bowiem rozumiała, jak przerażające te kukły wydawały się na pierwszy rzut oka. Przybyły po chwili na miejsce profesor nie zamierzał owijać w bawełnę, co zdecydowanie zaimponowało Brennan - stanowcze, wręcz oziębłe podejście było jej zdaniem kluczowe dla zachowania powagi tego przedmiotu. Przydzielona do odpowiedniej grupy Ślizgonka wpierw przyglądała się swym towarzyszom niedoli, by ostatecznie samodzielnie stanąć oko w oko z przydzielonym jej zadaniem. Ogień może nie był szczególnie sprzyjającym jej żywiołem, lecz prędzej czy później musiała się z nim pogodzić, by odpowiednio zastosować Relashio. W teorii było to zaklęcie proste, lecz, jak się szybko okazało, nie dla takiej hołoty, jak Tuilelaith. Już sama wymowa formuły zaklęcia sprawiła jej kłopoty. Przypominając sobie swoją nie tak dawno podjętą samodzielną naukę zaklęć, zbeształa siebie samą w duchu za to, iż nie potrafi dostosować się do samorządnie odkrytych reguł rządzących inkantacją. Z zacięciem ponowiła próbę, wygłaszając zaklęcie głośniej i wyraźniej, co spotkało się z aprobatą nadzorców. Niestety, połączenie tego aspektu z ruchem różdżki było dla niej... no właśnie, niczym czarna magia. Trzy razy wymachiwała swym kijaszkiem w niemal groteskowym geście, ostatecznie poddając się i pozwalając kolejnej osobie przejąć inicjatywę.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Podskoczyła i wydała z siebie zduszony okrzyk, kiedy poczuła obejmujące ją ręce. Nie spodziewała się tego, kompletnie się tego nie spodziewała, a że temat lekcji był, jaki był i otaczały ich manekiny... Z początku myślała, że to właśnie jeden z nich jakimś cudem powstał z martwych i postanowił ją zaczepić. Odczuła jednak wielką ulgę, rozpoznawszy głos, który usłyszała tuż przy swoim uchu. - Słodka Helgo! Zgłupiałeś? Prawie tu zeszłam na zawał, tak się nie robi! - ochrzaniła go tak dla zasady, a następnie oparła głowę o jego tors i przemknęła oczy, starając się uspokoić wciąż galopujące serce. - Ale tak, są paskudne, tutaj nie mogę się nie zgodzić - odpowiedziała po chwili na jego pytanie, nawet nie patrząc w stronę kukieł. Jej wyobraźnia już wystarczająco została pobudzona, a lekcja się przecież jeszcze nie zaczęła. Musiała się więc przede wszystkim uspokoić. Szczęśliwie miała na to dodatkową chwilę, gdy nauczyciel wszedł do klasy w towarzystwie młodziutkiej asystentki i zaczął wszystko tłumaczyć. Trafiła do grupy początkującej, co zresztą w najmniejszym stopniu jej nie zaskoczyło, bo była świadoma poziomu swoich umiejętności. Kilkukrotnie powtórzyła formułkę zaklęcia i przećwiczyła odpowiedni ruch nadgarstkiem przed swoją kolejką, ale to najwyraźniej było niewystarczające. Pierwsza próba wyglądała tak, jakby w ogóle jej nie było. Nie stało się zupełnie nic, ale też jej to nie zniechęciło i po wzięciu głębszego oddechu spróbowała ponownie. I tym razem brak efektu. Co robiła nie tak? Może niewystarczająco się skupiła? Skoncentrowała się więc na celu, który chciała osiągnąć i jeszcze raz podeszła do zadania, znów nic nie osiągając. Strumień ognia wylatujący z różdżki mogła sobie jedynie wyobrazić.
Przechadzała się po klasie, co rusz zaczepiając uczniów — chwaląc lub oferując pomoc, która mogłaby rozwiązać ich problemy. Począwszy od chwytu, poprzez niepoprawną inkantację, aż po zbyt małą pewność siebie.. Musiała jednak przyznać, że radzili sobie naprawdę przyzwoicie. Posłała @Camelia Robbins jeszcze krótki uśmiech wraz z kiwnięciem głową. - Dobra robota, Panno Robbins. -rzuciła jeszcze na odchodne, idąc dalej. Nie omieszkała się zatrzymać przy @Jessica Smith, której przyglądała się chwilę. Wymowę miała perfekcyjną, jak zawsze jednak źle wybrany chwyt sprawił, że zaklęcie rozpłynęło się w powietrzu. Nie odezwała się jednak słowem, wiedząc, że sobie poradzi. Była zdolna, szybko łapała — co Nessa wyciągnęła z ich wspólnych korepetycji. - Zestresowałaś się przez chwyt, Panno Smith. Obydwie wiemy, że instancję są Twoją najmocniejszą stroną, nie zapominaj o tym i nie poprawiaj, gdy brzmią tak dobrze. -poradziła jej tylko ze spokojem, ciesząc się, że za trzecim razem udało się jej zaklęcie rzucić poprawnie, gdy skorygowała ten drobny błąd, przez który druga próba się nie powiodła — bezsensu kombinować, gdy jest się w czymś dobrym. Ruszyła dalej w akompaniamencie obcasów uderzających o posadzkę, gdy drzwi do klasy otworzyły się i wpadł przez nie jeden z uczniów. Od razu przeszedł do tłumaczeń, zaprzeczając sam sobie, czego Shawn nie lubił. Na dźwięk własnego nazwiska posłała mu krótkie spojrzenie przez ramię, zostawiając to jednak Reedowi i wracając do dzieciaków. Stanęła obok Profesora po jakimś czasie, krzyżując ręce na piersiach i obserwując pojedynek Darrena oraz Violetty z uśmiechem. Zerknęła w jego stronę z jakimś "mówiłam Ci!" w spojrzeniu, stukając paznokciami o materiał ubrania, zakrywający ramię. - Doskonale wam poszło. Profesor Reed ma rację, Panno Strauss — mniej się odsłaniaj. Shaw? Perfekcyjna kontrola sytuacji. Skomentowała ich jeszcze, lustrując spojrzeniem twarz zarówno @Darren Shaw jak i @Violetta Strauss. Obydwoje mieli talent, zdecydowanie należało nad nim pracować i motywować ich do dalszych sukcesów oraz samodzielnej nauki, bo mogli wiele osiągnąć. Rozejrzała się po sali, wzdychając cicho i ruszając dalej. Posłała krótkie i zadowolone spojrzenie @Mulan Huang na jej sukces, pochwaliła zachowanie @Julia Brooks, która pomogła @William S. Fitzgerald, którego wcześniej spetryfikowała, łatwo przebijając jego obronę. - Wiem, że zbliża się mecz William, ale skup się na tym. Wiemy obydwoje, że potrafisz lepiej. Odeszła od nich, przyglądając się kolejnym praktykom magicznym. Nie mogła powstrzymać się, zatrzymując się obok @Maximilian Brewer, obserwując jego próby. Zawsze był.. Ciekawym człowiekiem. - Panie Brewer, nadmierna ekscytacja lub złość tylko przeszkadzają w poprawnych czarach. Proszę mi pozwolić. - stanęła obok, wyciągając dłoń. Tak jak poprzednio w przypadku Camieli, poprawiła mu palce na różdżce i zastosowała inny chwyt, na sucho powtarzając ruchy, które wcześniej mu nie poszły zbyt dobrze. Leniwie rysowała kształt w powietrzu. - Jeśli chodzi o inkantacje, była poprawa. Jeśli Pan chcę, proszę spróbować jeszcze raz. Trochę pewności siebie, więcej finezji i dokładniejsze wykończenie, a jestem pewna, że osiągniesz sukces. Stała koło Gryfona jeszcze chwilę, ewentualnie udzielając mu kolejnych rad. Wyglądał na wzbudzonego, co wcale nie pomagało w poprawnym rzucaniu czarów. Po udzieleniu wskazówek jemu przeszła obok @Hope U. Griffin. - Doskonałe zaklęcie, rude włosy zobowiązują Panno Griffin do żywiołu ognia. Oby tak dalej. W oczy rzuciła się Nessie również Ślizgonka o ciemnych włosach @Tuilelaith Brennan, do której podeszła. Przyglądała się, jak ta wykonywała ćwiczenie i uśmiechnęła się łagodnie, podchodząc bliżej. - Proszę się nie zniechęcać. Spróbujemy raz jeszcze? Zaraz Ci pomogę. - wyciągnęła dłoń w jej stronę, sprawdzając, jak ona trzymała różdżkę i powtórzyła z nią kilka razy poprawną wymowę bez dołączenia do tego transmutatora, aby zwrócić jej uwagę na miejsca nacisku na literki. Następnie przećwiczyły ruch dłoni. - Troszkę spokojniejsze gesty, bardziej pewne siebie. Nie pogrążaj się w niezadowoleniu i chaosie. Również jej poświęciła chwilę, jeśli ta zdecydowała się na kolejną próbę, udzielając wszystkich możliwych wskazówek. Chociaż tak mogła im pomóc - zauważała, że często problem stanowiły podstawy. Nie umknęła jej uwadze jedna z Puchonek @Aleksandra Krawczyk, do której podeszła, przyglądając się jej pracy nad ćwiczeniem. - Mów głośniej inkantację. Wyglądasz, jakbyś była niepewna tego, co chcesz osiągnąć. Wykończ czar odpowiednim ruchem. Nieco wyżej łokieć, o tak. Może spróbujesz raz jeszcze? Zaproponowała po uniesieniu nieco dłoni i powtórzeniu gestów różdżką na sucho, zaraz po temu kilkukrotnie ćwicząc z dziewczyną poprawną wymowę inkantacji - a właściwie dosadniejszą.
Max, Tuile i Ola:
Macie bonus płynący z pomocy asystenta i gratisową próbę rzucenia czaru, jeśli macie ochotę. Dodatkowo otrzymujecie +10 do wyniku w ramach suchej praktyki oraz powtórzenia podstaw czarów z Nessą.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Kuferek: 37 + 2 (amulet z jemioły) = 39 Kostki:o tu Pojedynkuję się z:@Julia Brooks
— Wybacz, nie chciałem cię aż tak bardzo wystraszyć — odparł z lekko uniesionym kącikiem ust, obejmując ją nieco ciaśniej, gdy mu tak gwałtownie podskoczyła w ramionach. Nie planował jej nastraszyć… no, może tak troszeczkę, bo inaczej chyba nie byłby sobą, ale nie przewidział, że może zareagować aż tak bardzo. Złożył jeszcze delikatny pocałunek na czubku jej głowy, gładząc przy tym uspokajająco dłonią. Wypuścił dziewczynę dopiero w momencie, kiedy w sali zjawił się nauczyciel wraz z asystentką, bo w końcu byli na zajęciach, choć pozostał w pobliżu rudowłosej. Po zwięzłym wstępie zostali podzieleni na grupy – Puchonka znalazła się wśród początkujących, on sam zaś został sklasyfikowany jako zaawansowany i miast ćwiczyć zaklęcia, które nota bene potrafił rzucać, miał zmierzyć się w ramach rozgrzewki w pojedynku z Brooks. Pożyczył tylko Oli powodzenia, by następnie odszukać Krukonkę, żeby stanąć z nią w szranki. Po wymianie tradycyjnych uprzejmości zaatakował bez zawahania, nie dając jej zbyt wiele czasu na namysł i jego zaklęcie – everte statum – z powodzeniem przebiło się przez obronę pałkarki Harpii. Zaraz potem został sam zepchnięty do defensywy i to całkiem skutecznej, bo zaklęcie brunetki zostało pochłonięte przez wir powietrzy wytworzony inkantacją aerudio. Nie wahał się z odpowiedzią, ciskając w jej kierunku zaraz po zniesieniu obrony atrapoplectus, które ponownie zdołało pokonać jej barierę. Może troszeczkę się zachłysnął swoimi dotychczasowymi sukcesami, bo kiedy znów przyszło mu się bronić – zwalił to po całości, lądując tym samym w niezbyt głębokim rowie. Z łatwością się z niego wydostał, przechodząc ponownie do ofensywy – tym razem sięgnął po klasyczny petrificus totalus, żeby zakończyć tą zabawę, ale Julia bez trudu się przed nim wybroniła i poczęstowała go własnym lekarstwem. W przeciwieństwie do niego – skutecznie, bo nie zdołał na czas wystosować wystarczającej obrony i tym samym zwalił się jak długi na deski. — Ta, żyję — jęknął z delikatnym skrzywieniem wymalowanym na twarzy, podnosząc się do siadu i pocierając dłonią tył głowy, gdy dość szybko zakończyła działanie zaklęcia, by następnie chwycić jej wyciągniętą dłoń i z tą pomocą wstać. — Nieźle, całkiem dobra jesteś w te klocki — rzucił po chwili, unosząc przy tym kącik ust, by następnie przenieść swoją uwagę na Nessę. Jej komentarz skwitował jedynie skinięciem głowy.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowa próba dzięki Nessie Kuferek: 16 Kostki:B, 83 + 10 do zaklęcia Finalny efekt: udane
Max drgnął lekko, kiedy usłyszał obok siebie głos Nessy i uśmiechnął się kącikiem ust, kiedy ta zaczęła mu tłumaczyć, jak powinien zabrać się za rzucanie tego zaklęcia, przypominając sobie, że kiedy widzieli się ostatni raz, tańczyli po prostu na murach zamku, a on śpiewał jej niezbyt mądre piosenki. To było całkiem przyjemne wspomnienie, takie, które mógł i z pewnością chciał zachować, teraz jednak po prostu wysłuchał jej, dochodząc do wniosku, że może coś w tym jej gadaniu jest i jakoś mu to pomoże. - Zaklęcia obronne mają nieco inną finezję, niż uzdrawiające - rzucił jeszcze, nieco zaczepnie, po czym faktycznie spróbował ponownie rzucić Relashio i tym razem mu się to udało. Poszło mu tak zgrabnie, że aż się w chuj zdziwił, bo mimo wszystko nie przyszłoby mu do głowy, że tak po prostu, po drobnej zmianie ułożenia palców, zaklęcie okaże się całkowitym sukcesem. Parsknął pod nosem, bo to mimo wszystko było w kurwę zabawne, a zupełnie nie spodziewał się podobnego obrotu spraw.
______________________
Never love
a wild thing
Tuilelaith Brennan
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : wysoki wzrost, lekko wystające przednie zęby, zamiłowanie do błyskotek, zapach kwiatowych perfum, głęboka blizna na łydce po wycięciu obscero
Pojawienie się Nessy Ślizgonka przyjęła z uprzejmym uśmiechem. Jej rady były zdecydowanie pomocne, co tylko przyczyniło się do sympatii Brennan do młodej pani profesor. Poczuła się zmotywowana jej ciepłymi słowami, które zapewne pragnęła zapamiętać nie tylko w kontekście tych zajęć, lecz także na parę przyszłych okazji. Po powtórzeniu ruchu za przewodnictwem asystentki Tuilelaith nagle pojęła, na czym on polega. Z zadowoleniem zauważyła, że jej gest winien perfekcyjnie łączyć się z rytmem inkantacji, szybko więc wypróbowała ten mechanizm samodzielnie. Niestety, w ostatniej chwili rozproszyła się, zwracając swą uwagę na jedną z wybuchowo pojedynkujących się par, wykazujących zdecydowanie bardziej zaawansowany poziom wiedzy niż jej żałośnie bezskuteczne wymachiwanie różdżką; mimo idealnie wykonanego ruchu, z jej różdżki nie wytrysnęła chociażby jedna drobna iskierka. I choć w jej sercu przez chwilę mógł gościć zalążek zazdrości, to po chwili doszło do niej, że swą energię powinna przeznaczyć na osobisty rozwój, by w ogóle mogła osiągnąć to, czego żądała. Dlatego też nie wyglądała na tak zawiedzioną, jak za poprzednim razem, chcąc wyrazić swą postawą optymizm co do kolejnych podejść; głównie, by pokazać, że faktycznie pragnęła dynamizacji swych działań.
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Kuferek: 31 + 5 różdżka = 36 Kostki:tutaj zaczynamy i kosteczki ciągną się najbliższe 3 strony, bo nakurwiam z yuu przez 14 rund Finalny efekt: 3:2 dla mnie Pojedynkuję się z:@Yuuko Kanoe
Nie zdążyła jakkolwiek zareagować na rewelację ze strony @Jessica Smith dotyczącą darkowego wypadu z Violą, bo do sali wbił typ spod ciemnej gwiazdy nowy nauczyciel z Nessą. Mruknęła więc tylko szybkie ok do Jess, że pogadają o tym później i zaczęła słuchać co ich dzisiaj czeka. Przewróciła oczami dowiadując się, że znowu musi się pojedynkować, ale z dwojga złego wolała to niż ćwiczenie zaklęcia, które miała w miarę opanowane. Zerknęła szybko na Azjatkę, z którą przyszło jej walczyć i kiwnęła głową, nie bawiąc się w żadne powitania i uprzejmości, poza zwykłym dygnięciem, tak mile widzianym w przypadku pojedynków. I nie spodziewała się, że ten z Yuuko będzie ją tyle kosztował. Trafiła na godną siebie przeciwniczkę, która dwa pierwsze, całkiem mocne ataki Fallo odparła jak gdyby nigdy nic. Cali uniosła delikatnie kącik ust ku górze, zadowolona, że w końcu mierzy się z osobą o podobnych umiejętnościach. Ale nie brała też pod uwagi przegranej, dlatego wzięła głęboki wdech i skupiła całą swoją energię na magicznym patyku, posyłając w jej stronę Conjunctivitis, a następnie Convulsio, czując radość, iż Yuuko nie odbiła ataków i tak naprawdę tylko jedno skuteczne zaklęcie dzieliło ją od wygranej pojedynku. I tu zaczęły się schody. Kanoe w końcu obudziła drzemiący w sobie potencjał, a jednocześnie Cali straciła zapał i siły do dalszej walki - atakowała Puchonkę na poziomie pierwszoklasisty (coraz bardziej wyczerpana) albo była zmuszana do obrony inkantacji o kurwitnym polu rażenia (Protego, Metusque czy Aerudio nie zawsze działały najlepiej), ostatecznie doprowadzając do remisu między nimi. Nie zamierzała się poddawać; zebrała w sobie resztki energii i gdy Yuu rzuciła niezbyt udane zaklęcie, zaatakowała ją klasycznym Petrificus Totalus, kończąc ten cały przydługawy cyrk z wynikiem na swoją korzyść. Uśmiechnęła się szeroko do spetryfikowanej Puchonki i ukrócając jej zamrożenie krótkim Finite, podziękowała szybko za naprawdę dobry pojedynek, pokazujący całokształt ich zdolności i możliwości skupienia się w niekoniecznie dogodnych warunkach. Kompletnie zmęczona stanęła z boku, próbując wyrównać oddech i oparła głowę o ramię Jess, nie mając nawet sił spytać przyjaciółki jak jej poszło. Pomimo dumy względem siebie, miała ochotę wrócić do domu i przespać kolejną część dnia, rezygnując z drugiego etapu lekcji.
Narcyz Bez
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : Wiecznie goszczący na ustach uśmiech, twarda angielska wymowa z wyraźnymi końcówkami
Pod wpływem zderzenia cofam się o krok, bardziej z zaskoczenia niż utraty równowagi, w końcu masa ciała daje mi odrobinę przewagi, której zupełnie nie wykorzystuję; nie próbuję złapać @Robin Doppler, która niemal upada, nie reaguję ogólnie zbyt szybko i nawet z upewnieniem się, czy wszystko w porządku, spóźniam się. - T-tak, to ja przepraszam. Tak wchodzę i wychodzę... i znowu wchodzę, dzięki tobie. - Uśmiecham się lekko, nieco zażenowany, zaraz przesuwając się na bok, gdy orientuję się, że jeszcze mogę blokować innym osobom przejście. Czuję potrzebę, aby się trochę wytłumaczyć, choć z tyłu głowy coś podpowiada mi, że to wcale nieistotne. - Po prostu te manekiny... I ja nie wiem, czy to dla mnie. I chciałem się poddać, ale może to znak, żeby nie. Nie zatrzymuję Ślizgonki dłużej i sam też w końcu zatrzymuję się w sali, chociaż przybycie nauczyciela wcale mnie nie uspokaja, ponieważ Shawn Reed wygląda nie mniej przerażająco niż same manekiny inferiusów. Nie dlatego, że jest równie brzydki! Ale dlatego, że roztacza podobnie niepokojącą aurę. Cieszę się, że przynajmniej ma u swojego boku sympatyczną asystentkę. Nie przeszkadza mi, że trafiam do najsłabszej grupy. Nie przeszkadza mi, że już sama wymowa sprawia mi trudność, chociaż Relashio nie jest specjalnie skomplikowaną inkantacją. Zdarza mi się, że język plącze mi się w takich sytuacjach, produkując jedynie bełkot. Potem powtarzać muszę także ruch, mając początkowo trudność z odpowiednio mocnym chwytem. Ba, za pierwszym razem przy machnięciu różdżka niemal wypada mi z ręki. Te pomyłki doprowadzają mnie jednak ostatecznie do jako takiego sukcesu, gdy staję przed manekinem, a kontrolowany strumień ognia wydobywa się z końca mojej różdżki.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Kuferek: 13 (+1) Kostki:G, 80 +10; przerzut literki na A Finalny efekt: udane!
Co tu dużo mówić - panna Lanceley trafiła w punkt. Ola była niepewna swoich czynów i choć z koncentracją większych problemów nie miała, to co z tego, skoro nie potrafiła wymawianym inkantacjom dać życia. I to nawet nie chodziło o tę jedną konkretną lekcję, a ogólnie o czarowanie, co ciekawe za wyjątkiem zaklęć uzdrawiających. Chyba już po prostu w pewnym sensie przyzwyczaiła się, że jej starania dość rzadko dają efekty, ale nie można powiedzieć, że się poddała, o nie! Gdyby nie to, to przecież by jej tu nie było. Chcąc nie chcąc, stopniowo zaczynała zwątpiać w swoje umiejętności i tak dzisiaj poniosła trzy porażki, ale oto w tunelu pojawiło się światło! Pokiwała głową słuchając instrukcji i kodując je sobie w pamięci, po czym zgodnie z nimi uniosła wyżej łokieć, tak jak to miało wyglądać prawidłowo. Bardziej przyłożyła się jednak do wymowy formułki, kilkukrotnie ją powtarzając, aż wreszcie stanęła ponownie przed manekinem i po prostu jeszcze raz wykonała to, co przed chwilą ćwiczyła na sucho pod okiem młodej asystentki. I tym razem odniosła sukces! Z jej różdżki wyleciał strumień ognia i trafił prosto w kukłę, która momentalnie stanęła w płomieniach. Z widoczną w oczach wdzięcznością spojrzała na Nessę, bo to przecież dzięki niej jej się udało.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Kuferek: 35 Kostki:tu się zabawa zaczyna Finalny efekt: finalnie Cali spuściła mi wpierdol, ale było fajnie Pojedynkuję się z:@Cali Reagan
Ten duet skazany był na pojedynek niczym z anime. Shawn dobrał je idealnie, aby tylko podkręcić dramę i suspens jakie czekały spektatorów, bo inaczej tego się nie dało określić. Brakowało jeszcze tylko, by ktoś w tle puścił jakiś chwytliwy japoński kawałek albo utwór instrumentalny, aby tylko podgrzać tę atmosferę. Dygnęła przed przeciwniczką i dobyła swojej Senbonzakury, czy też raczej różdżki Fairwynów, która w pojedynkach nie była tak wprawiona. W końcu to była Yuuko, której do wojowniczki było naprawdę daleko. Niemniej nie można było powiedzieć, że radziła sobie w nich beznadziejnie. Pierwsze Protego, którym osłoniła się przed atakiem Cali zadziałało bez większych problemów. Poległa dopiero, kiedy postanowiła spróbować jakiegoś bardziej zaawansowanego zaklęcia, które zapewniłoby jej lepszą osłonę. Zdecydowanie nie warto było próbować zbędnego kombinatorstwa. Przez to skończyła trafiona naprawdę dwoma silnymi zaklęciami Cali, przez które zgięła się wpół. Dwa trafienia. To chyba był jej koniec. Już pogodziła się praktycznie z porażką i chciała zaakceptować kolejny atak ze strony Ślizgonki, ale jednak nie mogła tego zrobić. Nie mogła się poddać. Dlatego jak rasowa protagonistka anime, uniosła wyżej głowę i postanowiła dalej bronić się niezwykle zaciekle przed atakami Reagan, aby finalnie wyprowadzić w jej kierunku Aquamenti i Everte Statum, które sięgnęło celu i tym samym wyrównało stawkę. I już zapowiadało się na to, że może jednak uda jej się wygrac to starcie, ale finalnie straciła tę możliwość bezpowrotnie w momencie, gdy uderzyło w nią Petrificus Totalus Cali. Mogła jedynie poczekać na to aż dziewczyna ją odczaruje i pogratulować jej wygranej oraz podziękować za tak wyrównane starcie. Cóż z pewnością było interesująco.
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Po wejściu nauczyciela skupiłem się na jego wyjaśnieniach i zaiskrzyło mi w oczach. Rotundusa już potrafiłem, a więc pozostało mi nauczenie się Flagrantery, która również była niesamowicie skuteczna i uniwersalna, jeśli pominie się jej główną właściwość czyli podpalanie wszystkiego na swojej drodze. Nie była to co prawda Szatańska Pożoga, acz samo zaklęcie i tak było już bardzo skutecznie i przydatne w najróżniejszych sytuacjach, dlatego z dużym entuzjazmem podszedłem do ćwiczeń. Pierwsza próba nie była jakaś udana, z różdżki wytrysnął jedynie strumień ognia, który jednak w żadnym stopniu nie przypominał węża, ani też się jak on nie zachowywał. Ochłonąłem nieco, powtórzyłem sobie w myślach kilka razy ruch różdżką, szepnąłem pod nosem inkantację i będąc już gotów spróbowałem raz jeszcze. Tym razem zaś był to strzał w dziesiątkę (a dosłownie setkę), zaklęcie udało się i to jak! Ujrzałem wielkiego ognistego węża dość znacząco mnie przerastającego – był całkiem groźny, nawet ja musiałem to przyznać.