Sala Pojedynków jest specjalnym pomieszczeniem na pojedynki czarodziejów. Jest długa, w sam raz dla walczących par. Na czas dodatkowych zajęć są tu ustawiane niedługie podesty, a gdy nic się nie odbywa - sala jest po prostu pusta. Od czasu do czasu zaglądają tu uczniowie, zwykle z nudów.
Autor
Wiadomość
Shawn A. McKellen II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Sam temat obrony przed czarną magią z pewnością ciekawy, nie byłem jednak pewny czy podołam. Widok ognistych węży wywołał nieprzyjemne kłucie w okolicy serca, ale zignorowałem to. Miałem swoje własne zadanie, które miałem zaś wykonać. Zacznijmy od wymowy. Relashio nie jest żadnym łamaczem językowym, także wymowa wychodzi mi bezbłędnie i mogę przejść tym razem do ruchu różdżki. Kątem oka popatrzyłem jak reszcie szło i było w sumie różnie. Jednym wychodziło, innym nie, poziom był zróżnicowany. Wróciłem więc do swojego zadania. Ruch różdżką również szedł mi całkiem sprawnie. Wszystko zaczęło się psuć dopiero przy faktycznym czarowaniu. Wszystkie moje próby skończyły się fiaskiem, z różdżki wylatywały najczęściej iskierki, ale nic ponadto. Nieco zawiedziony, odszedłem na bok, czekając na to co było dalej zaplanowane w przebiegu lekcji.
Shawn E. Reed
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Porzuciwszy już temat niesfornego Ślizgona , który na swoje szczęście nie zamierzał dyskutować, Reed skupił swoją uwagę na kolejnych próbach i staraniach uczniów. Były wśród nich naprawdę wybitne jednostki, tak przynajmniej mu się wydawało, inni potrzebowali podszlifowania swoich umiejętności, ale źle naprawdę nie było. Obserwował każdy pojedynek, wychwytując wszelkie detale ich dotyczące. Nie ukrywał nawet, że ciekawiły go najbardziej, co wcale nie znaczyło, że ignorował wszystko inne – wciąż był bardzo uważny, mając tą świadomość, że dzisiejsze ćwiczenia nie były byle rzuceniem zaklęcia, bez należytej ostrożności można było zrobić sobie krzywdę. Oba pojedynki, @Julia Brooks i @William S. Fitzgerald oraz @Cali Reagan i @Yuuko Kanoe były niesamowicie wyrównane. Skinął z uznaniem głową. - Bardzo porządne pojedynki. Poćwiczcie zaklęcia defensywne. Zbyt długo myślicie nad tym, jakiego użyć, zamiast tego powinno wam wejść to w nawyk, instynktownie rzucać odpowiednie zaklęcia. Pojedynki mają to do siebie, że są bardzo dynamiczne, nie ma tu miejsca na długofalowe myślenie o strategii i planowanie każdego ruchu. Po piętnaście punktów dla… Brooks i Reagan, po dziesięć dla Fitzgeralda i Kanoe. – Zakończył i odwrócił się do reszty. Żeby było jasne, to nie tak, że będzie wynagradzać jedynie pojedynkujących się, punkty przydzieli również i reszcie, lecz już na końcu, podsumowując dzisiejsze zajęcia. Kiedy wszyscy kończyli już swoje podboje i próby zdziałania czegokolwiek, Reed machnął różdżką na manekiny, które ożyły i ustawiły się w półkolu, w kształcie podkowy. - Przejdziemy teraz do głównej części dzisiejszych zajęć. Jak było już wspomniane, dzisiejsza lekcja poświęcona jest inferiusom, nie bez powodu również uczyliście się zaklęć opartych na żywiole ognia. Bowiem, jeśli czytaliście podręcznik, bądź macie jakiekolwiek pojęcie, wiecie, że inferiusy to nie są żywe istoty. To magicznie zaczarowane martwe ciała, które atakują każdego kogo wyczują, z wyjątkiem osoby, która je stworzyła. Innym wyjątkiem są inferiusy stworzone za pomocą potężnego artefaku, Jarzębinowej Feruli. Laska ta teoretycznie służy do zabijania tych stworzeń, aczkolwiek udowodniono, że jest też w stanie je tworzyć i ponadto kontrolować je, wydawać im polecenia. Jak więc walczyć z dosłownie martwymi ciałami, które się na was rzucają, nie zwracając uwagi na ból, ponieważ go nie czują i zagrożenie, ponieważ nie posiadają lęku? No, zakładam, że doszliście do tego już drogą dedukcji, nietrudno o to. Tak, najefektywniejsze są zaklęcia, które je zdematerializują, bądź uruchomią. Ogień je doszczętnie spopieli, co jest bardzo korzystne dla nas. Działają na nie również takie zaklęcia jak Petrificus Totalus, aczkolwiek w przypadku tego zaklęcia nie jest to tak efektowne jak przykładowa Flagrantera, ponieważ swoim działaniem dotyka tylko jeden obiekt, a inferiusy najczęściej atakują w grupach. Tak więc dzisiaj zrobimy sobie symulację ataku inferiusów. Każdy po kolei będzie musiał obronić się przed atakiem używając zaklęć opartych na ogniu. Każdego z was atakuje po dziesięć inferiusów-manekinów. Jeśli jakikolwiek manekin zbliży się do was, na odległość powiedzmy metra, przegrywacie, zostajecie złapani i zabici. Krótka piłka. Ustawiacie się w kolejce i pojedynczo podchodzicie do wyznaczonego przeze mnie miejsca. Na mój znak „inferiusy” zaatakują. No to zaczynajmy, ruchy. – Shawn pokazał im miejsce, gdzie miała zacząć się kolejka, które oznaczył złotą linią na posadzce. - Reszta niech się odsunie na co najmniej cztery metry, żeby nikomu nic się nie stało. – Polecił jeszcze, samemu stając z boku przy ścianie od strony okien, wzrokiem polecając Nessie by stanęła naprzeciwko. Jej zadaniem było pilnowanie, by nikomu nic się nie stało, w razie czego skontrować zaklęcie, które mogłoby wydostać się spod kontroli. Pierwsza osoba stanęła na wyznaczonym miejscu, Reed zaś zasygnalizował dość głośnym piskiem, że „włącza” manekiny. Swoimi ruchami dość realistycznie odzwierciedlały to, jak zachowywały się prawdziwe inferiusy, szybkością również im dorównywały. Między kandydatem, a miejscem, z którego zaczynały manekiny było mniej więcej piętnaście metrów.
ETAP II
• Każdy po kolei stacza pojedynek z inferiusami, waszym zadaniem jest pokonanie jak największej ich ilości. • Rusza na was 10 manekinów. Każdy, kto pokona wszystkie, otrzyma ocenę Wybitną i dodatkowe 15 punktów dla domu
Oceny:
inf = ilość zabitych inferiusów 0 inf - Troll, -5pkt dla domu 1-2 inf - Okropny, -3pkt dla domu 3 inf - Nędzny, -2pkt dla domu 4-6 inf - Zadowalający, +5pkt dla domu 7-9 inf - Powyżej Oczekiwań, +10pkt dla domu 10 inf - Wybitny, +15pkt dla domu
• Dystans między postacią a manekinami na starcie to 15m • Każdy zakłada, że zaklęcie, którego uczył się w poprzednim etapie udaje się bezbłędnie, choć jego siła zależy od kostek poniżej. • A i tak jeszcze, żeby nie było wątpliwości - wszystkim wam rozlicze punkty dla domu na sam koniec, spokojnie, pojedynki tak o sobie rozliczyłem, wy też punkty dostaniecie
rozpiska punktów za pierwszy etap:
W pierwszym etapie punkty rozpisane są w sposób następujące: - Za samo przyjście na lekcje = +5pkt - Za udane zaklęcie = +3pkt +bonusowe punkty dla @Victoria Brandon za próbę Partis Temporum +2pkt
• Więc w skrócie wygląda to tak: rzucacie 2xk100 POJEDYNCZO na każdego inferiusa, podkładacie pod wzór, dodajecie możliwe modyfikatory, jeśli wynik zabicia jest większy lub równy 70 to lecicie kolejnego inferiusa, znowu rzucacie 2xk100... i tak dopóki nie dojdziecie do 10 inferiusa, albo przegranej. • NIE rzucacie od razu na wszystkie! Jeśli na pierwszym inferiusie już odpadniecie, to NIE rzucacie na kolejne!
UWAGA! Edit: dodaje jeszcze jeden modyfikator: dla postaci co mają poniżej 30 punktów w zaklęcia przysługują przerzuty za każde 10 punktów!
Mechanika
Rzucacie dwoma kostkami k100. Pierwsza odpowiada za siłę rażenia, druga za gwałtowność płomienia. Wynik zabicia obliczacie za pomocą poniższego wzoru:
(k1001+k1002)/2 = wynik zabicia
Ponadto: - Jeśli wynik zabicia jest równy lub wyższy od liczby 70, to oznacza, że inferius jest martwy. - Jeśli siła rażenia jest równa lub większa od liczby 90, wtedy użytkownik zaklęcia atakuje dwa inferiusy zamiast jednego. - Jeśli gwałtowność płomienia jest równa bądź większa od liczby 100, wtedy inferius ginie nawet jeśli nie jest spełniony warunek 70 punktów w wyniku zabicia. - Każde 10 punktów w zaklęcia/opcm dodaje 5 do gwałtowności płomienia i 4 do siły rażenia
Kod do postu:
Kod:
<zg>Kuferek:</zg> <zg>Siła rażenia:</zg> [url=Link]treść[/url] <zg>Gwałtowność płomienia:</zg> [url=Link]treść[/url] <zg>Wynik zabicia:</zg> pod wzór wyżej <zg>Podsumowanie:</zg> tu wpisujecie ilość pokonanych inferiusów, plus ocenę i ilość punktów wam przysługującą.
Termin: czas macie do 24.04 do północy, wtedy zamykam lekcje. W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na discorda: bombel#4588 albo pw (najlepiej @Percival d'Este, na nim najwięcej siedzę).
Nie spodziewała się, że pójdzie jej aż tak przyzwoicie podczas pojedynku. Zazwyczaj w takich sytuacjach nie radziła sobie najlepiej. Co było dziwne, bo na boisku presja jej nie przeszkadzała, podobnie jak hałasy czy inne sytuacje, które mogłyby rozproszyć samego Buddę. Kiedy jednak przychodziło do rzucania zaklęciami w kogoś innego, nagle się okazywało, że zapominała, do czego służy różdżka. Z wyrazem wdzięczności skinęła głową, kiedy nauczyciel nagrodził ją piętnastoma punktami dla domu. Kiedy przyszło im zmierzyć się z inferiusami, była jeszcze bardziej spięta, niż wcześniej. I choć wiedziała, że to zaledwie manekiny, to jakoś nie czuła się zbyt pewnie w ich towarzystwie. Chciała mieć to jak najszybciej za sobą, dlatego, zgłosiła się jako ochotniczka, aby rozpocząć ten etap lekcji. Zacisnęła różdżkę mocno w lewej dłoni, odetchnęła głęboko i wyczarowała ognistego węża, który pochłonął pierwszego inferiusa. Zaskoczona tym rezultatem, powtórzyła zaklęcie. Tym razem poszło jej jeszcze lepiej. Płomień buchnął jaskrawo i pochłonął dwa kolejne manekiny. Czwartego powstrzymała zaklęciem Petrificus Totalus. I na czterech zatrzymał się licznik, bo choć zdążyła zamachnąć się czarodziejskim patyczkiem, to jednak wyjątkowo nadgorliwy inferius, zdążył do niej dopaść, „zabijając” ją.
- Eh, niech Pan powie mojej matce, że była najlepszą matką, jaką miałam – westchnęła zrezygnowana, bo czuła, że mogło pójść jej dużo lepiej. Szybko zwolniła miejsce na środku sali i oparła się plecami o scianę, gdzie mogła "umierać" w spokoju.
Camelia Robbins
Rok Nauki : V
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172
C. szczególne : Gibki jak lunaballa (zręczność), Powab willi (zwierzaki),Mocno zmaterializowany, Dwie lewe różdżki (transmutacja)
Kuferek: 0 Siła rażenia:tu Gwałtowność płomienia:tu Wynik zabicia:
Inferius 1 - (36+20)/2 =28 - żyje
Podsumowanie: 0 zabitych - Troll, -5pkt dla domu
No dobre skoro przyszedł czas na drugą część zajęć, to trzeba się było spiąć i przygotować. Kiedy przyszłą jej kolej Cam stanęła przed manekinami i zaczęto się. Na początku było jeszcze spokojnie, bo przeciwnicy byli nieco dalej do niej, ale później dziewczyna zaczęła się cofnąć, by zachować odpowiedni dystans, rozglądając się i kontrolując sytuacje, by nie skończyło się tak, że manekin dopadnie ją z tyłu lub zajdzie od boku. Posłała pierwsze zaklęcie, które zbytnio jej się nie udało i na tym by jej strania się skończyły. Spuściła głowę i smutna róciła do szeregu z innymi uczniami.
Hope U. Griffin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : Piegi na twarzy i ciele. Kilka blizn po szponach na ramionach i jedna na skroni, skrupulatnie zakrywana włosami.
Czuła się podbudowana, zwłaszcza po komentarzu Nessy Lanceley, który wywołał na jej twarzy uśmiech. Rzadko kiedy coś jej wychodziło, miała nadzwyczajny talent do kompromitacji w każdej możliwej dziedzinie, czy to magii, czy życia. Ale tak właściwie to nawet lubiła tę swoją gapowatość i pecha, bo to właśnie dzięki nim te dobre momenty, w których udawało jej się w końcu coś osiągnąć, nabierały wyjątkowego smaku i zapadały w pamięć na długo. Kiedy jednak stanęła przed manekinem, mina nieznacznie jej zrzedła. Szybko okazało się, że wiedza o tym, że nie jest to prawdziwy inferius w niczym jej nie pomagała, a strach postanowił sięgnąć gardła, sprawiając, że użyła zaklęcia ze sporym opóźnieniem. Nim zdobyła się na ruch, manekin zbliżył się na odległość, która bezsprzecznie oznaczała przegraną... i tak oto pomimo dobrego startu otrzymała trolla, którego absolutnie się nie spodziewała.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Inferius 2 : 25 +10 za kuferek = 35 Wynik zabicia: Inferius 1: 106 , Inferius 2: 64 Podsumowanie: 2 zabite (Pierwsze kostki) Okropny: -3pkt dla Slythu
W końcu nadszedł czas na główną część lekcji. Ruda podeszła do wyzwania z pokorą wiedząc, jak wychodziło jej ćwiczenie zaklęcia jednak gdy tylko znalazła się naprzeciw inferiusów poczuła pewność siebie i moc przepływającą przez rdzeń jej różdżki. Skupiła się, nie pozwalając strachu przejąć kontrolę i rzuciła zaklęcie. Potężny krąg ognia pojawił się wokół dziewczyny niszcząc doszczętnie dwa inferiusy. Irvette była z siebie dumna jednocześnie zachwycając się tym prze potężnym widokiem. Szybko jednak musiała ponownie skupić się na zadaniu, gdy kolejny przeciwnik zaczął się do niej zbliżać. Ruda uniosła różdżkę i już miała wypowiedzieć inkantację, gdy ktoś w sali roześmiał się, nieco rozpraszając ślizgonkę. W wyniku tego zaklęcie choć poprawne było o mały włos zbyt słabe by pokonać inferiusa i dziewczyna musiała zakończyć swój pojedynek.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Kuferek: 5pkt Siła rażenia:49 Gwałtowność płomienia: [url=Link]31[/url] Wynik zabicia: 49+31=80:2=40 Podsumowanie: 0, Troll, wstyd i hańba oraz -5pkt
Przećwiczenie zaklęcia na samym początku zaklęć poszło jej naprawdę dobrze, ale dopiero teraz miało się zrobić poważnie, bo do gry miały wejść inferiusy. Szkoda tylko, że Huang nie była za bardzo doświadczona w podobnych starciach. No zaklęciara to była z niej żadna. Być może dlatego nie dała sobie rady z żadnym z manekinów. Chyba po prostu nie potrafiła w żadnego z nich uderzyć z wystarczająco dużą siłą, aby je uszkodzić lub chociażby zatrzymać w miejscu. Żenada, kompromitacja i tak dalej. Inaczej tego się nie dało określić... Chyba po prostu będzie musiała bardziej przysiąść do nauki Obrony Przed Czarną Magią jeśli w przyszłości chciała pokazywać się na zajęciach Reeda i nie dostawać wpierdolu. To z pewnością brzmiało jak iście zajebisty plan, który trzeba wprowadzić w życie. Od jutra najlepiej.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Kiwnął Violce głową - rzeczywiście, mogło im pójść w Norwegii o wiele, wiele gorzej. Przynajmniej Krukon wyszedł bez większego szwanku, Strauss też zaś wyglądała jakby czuła się już w porządku, mimo wyraźnych problemów ze słuchem w jednym z uszu. Zaraz przyszła jednak pora na coś, co było najwyraźniej 'mięsem' dzisiejszych zajęć, a więc walką z inferiusami. Kiedy przyszła kolej Shawa, stanął on pośrodku klasy i odetchnął ciężko. Od ogniowych zaklęć zdecydowanie wolał te polegające bardziej na wietrze czy elektryczności, ale nie znaczyło to oczywiście że nie potrafił używać także tych pierwszych. Wręcz przeciwnie - na dobry początek użył Flagrantery, pierwsze cztery inferiusy pokonując za pomocą płomienistego węża, pozostałe sześć zaś kontrując mieszanką Relashio oraz zaklęcia petryfikującego, ostatecznie odstraszając całą dziesiątkę manekinów.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Dobrze było mieć jednak z boku nauczycielkę (i korepetytorkę?), która choćby zerkała na nią czujnym okiem. Smith zakończywszy swój pokaz w pierwszym etapie lekcji, uśmiechnęła się lekko do @Nessa M. Lanceley, dziękując krótko za uwagi - dając znać, że na pewno weźmie je sobie do serca. Jej uwaga szybko się jednak przeniosła na główną atrakcję zajęć, czyli - pomijając ciągle czekające, złowieszcze manekiny - pojedynkujących się studentów. W myślach obstawiła wyniki dwóch starć - w przypadku Brooks i Fitzgeralda nie mogąc się zdecydować na odpowiedni werdykt - i jej przewidywania sprawdziły się. Shaw sprawnie rozłożył Violę na łopatki (Smith oszukałaby samą siebie, gdyby nie przyznała, że odczuła swego rodzaju dumę po tym pojedynku) - z kolei Cali wygrała z Yuuko, choć... Po naprawdę imponującej wymianie. — No no no — mruknęła z uznaniem, kiedy Reagan ustawiła się obok i oparła o jej ramię. Smith uśmiechnęła się, z satysfakcją pełniąc funkcję podpórki pod ego Californii. Przynajmniej dopóki Reed nie zakomunikował kolejnej części lekcji - podczas której miał uruchomić 'sympatyczne' manekiny. Jess chwyciła Reagan pod ramię, ustawiając je obie w kolejce do 'starcia' z inferiusami. Jednocześnie przyglądała się pozostałym śmiałkom, którym w większości... nie poszło najlepiej. Wyłączając Brooks i - cóż za niespodzianka - jej Darrena, który sprzątnął wszystkie szkarady. Tym bardziej, kiedy nadeszła jej kolej i stanęła w szranki ze sztucznymi inferiusami, nie chciała dać wyeliminować się od razu. Przewagę miała taką, że wiedziała czego się spodziewać. Symultanicznie, nieco nerwowo zaciskając palce na różdżce - uniosła Glamdrig, gdy manekiny na nią ruszyły. Polegając na pewnych inkantacjach, zaczęła od świeżo wyćwiczonego Rotundus Calidum, spopielając za jednym zamachem dwa inferiusy. Wywijając nadgarstkiem, miękko przeszła zaraz do Flagrantery, którą powstrzymała kolejne manekiny - otaczający ją pierścień ognia wygasł i następnych przeciwników powstrzymała kombinowanym Relashio wraz z Petrificusem. Błędem widocznie było to, że nie zdecydowała się na kolejne zaklęcie obszarowe, bo... przegrała, oglądając szkaradną mordkę jednego z manekinów z bliska. Dopiero wtedy opuściła różdżkę, strzepując napięcie z nadgarstka i przeszła na bok.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Kuferek: 74 Siła rażenia:21+35=56 Gwałtowność płomienia: 32+28=60 Wynik zabicia: (56+60)/2=58 Podsumowanie: Troll, -5pkt dla Ravu
Może i w pojedynku szło jej naprawdę nieźle pomimo przegranej, ale chyba ten skromny wpierdol od Darka i próby dotrzymywania kroku tak silnemu przeciwnikowi dały o sobie znać. Chyba po prostu się wypaliła i nie miała w sobie wystarczającej mocy, aby stawić czoło armii inferiusów. Ewentualnie aktywowało to jakieś PTSD związane z pobytem w Luizjanie, kiedy to doszło do naprawdę wielu nieprzyjemnych wydarzeń. Nie potrafiła przebrnąć przez starcie nawet jednym z nich. Po prostu poległa. I to bynajmniej nie dlatego, że się nie starała. Naprawdę chciała skopać im dupska, ale... nie potrafiła. I chyba to było dla niej najgorsze.
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Po pojedynku z Yuuko była wyczerpana. Nie umiała zebrać myśli, a świadomość, że zaraz czeka ją starcie z inferiusami, w niczym nie pomagała. I choć potrafiła skupić się w nawet najcięższych warunkach, bez względu na otoczenie i hałas, miała granice swojej wytrzymałości, które zdecydowanie przekroczyła zbyt długą walką z Puchonką. To jej dawało do myślenia, że powinna poćwiczyć i trenować przedłużenie działania magicznego potencjału - dzisiaj jednak była na to zbyt słaba. Dlatego kiedy przyszło jej się zmierzyć z manekinem, już podczas pierwszej próby poległa, rzucając niezbyt udane zaklęcie. Może i nie było ono nadzwyczaj marne, ale niewystarczające, aby pozbyć się udawanego inferiusa, przed którym ostatecznie obronili ją nauczyciele. Nie, nie czuła się zdemotywowana czy beznadziejna. Wiedziała, że ma prawo być wykończona, wszak pojedynek, który przeprowadziła na początku lekcji, był zdecydowanie zbyt długi, na maksa wysysający z niej resztki chęci do życia. Prawdopodobnie gdyby od razu przystąpili do symulacji ataku umarlaków, nie miałaby większego problemu z wytoczeniem odpowiednio silnej inkantacji. I choć porażka bolała i nie była przyjemna, skomentowała ją tylko westchnięciem i kiwnięciem głową, od razu usuwając się na bok. Chciała jak najszybciej wrócić do mieszkania, wtulić twarz w poduszkę i po prostu zasnąć. I przez najbliższe dni nie rzucać żadnych zaklęć. - Dobrze sobie poradziłaś - szturchnęła delikatnie @Jessica Smith w ramię i uśmiechnęła się blado, nie mogąc puścić w niepamięć sukcesu przyjaciółki.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Kuferek: 37 + 2 [amulet z jemioły] = 39 Siła rażenia:12 Gwałtowność płomienia:27 Wynik zabicia: nie liczę, bo to nie ma sensu nawet przy tych żałosnych kostkach, nawet mnie modyfikatory nie ratują... c': Podsumowanie: 0 zabitych | Troll | -5 pkt dla Slythu
Musiał się chyba solidniej grzmotnąć w ten łeb przy upadku po wyrwaniu od Brooks zaklęciem petryfikującym niż przypuszczał, bo nadal go lekko łupało, gdy Reed przeszedł do głównej części zajęć, w której mieli się zmierzyć z inferiusami-manekinami. Było to uczucie dość upierdliwie i zdecydowanie nie pomagało w złapaniu odpowiedniego fokusu, a dobrze jednak byłoby się skupić, nawet jeśli nie chodziło tu o prawdziwe stwory, a jedynie łudząco podobne kukły. Nie przeszło mu, gdy nadeszła jego kolej, a już było nieco zbyt późno, żeby próbować uśmierzyć ból odpowiednim zaklęciem medycznym, więc efekt jego ‘starcia’ był do przewidzenia – poległ od razu na pierwszym z manekinów. Nie potrafił się wystarczająco skoncentrować, żeby wykrzesać ze swojej różdżki odpowiednio silne zaklęcie nim manekin znalazł się zbyt blisko i do akcji musieli wkroczyć prowadzący. Ślizgon poczuł się zażenowany tym jak słabo mu poszło, ból głowy czy nie, zwłaszcza, że podczas tamtej partyjki Therii w Luizjanie był sobie w stanie poradzić z całą hordą tych żywych trupów, a teraz pokonał go jeden. Jeden. Hańba i kompromitacja po całości.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Kuferek: 13 (+1) Siła rażenia:6 -> 70; 61 (+4) Gwałtowność płomienia:87; 67 (+5) Wynik zabicia: 78,5; 68,5 Podsumowanie: 1 zabity -> Okropny i -3pkt dla domu 3
O ile podczas pierwszej części lekcji dzięki pomocy asystentki zrozumiała swoje błędy i udało jej się wreszcie poprawie rzucić zaklęcie, tak nie wiedziała, jak to wyjdzie później, kiedy będzie musiała zmierzyć się z inferiusami-manekinami. I to w dodatku d z i e s i ę c i o m a. Jeden to jeszcze, może dałaby sobie radę, ale taka ilość... Nie zamierzała się oszukiwać - potrzebny byłby cud. Chciała jednak ukatrupić przynajmniej jednego, to już naprawdę by jej wystarczyło na początek. Obserwowała, jak radzą sobie osoby przed nią, a kiedy nadeszła jej kolej na zmierzenie się z kukłami, podeszła do wyznaczonego miejsca, starając się wyglądać na pewną siebie, co w pewnym stopniu pomagało jej przezwyciężyć stres. A w każdym razie pomogło przy rzuceniu pierwszego Relashio i rozprawieniu się z inferiusem, ale... Nic więcej. Poległa już przy drugim, jakby z opóźnieniem zbierając się po ataku i zwracając na niego uwagę. Odruchowo zacisnęła powieki, kiedy ten pojawił się blisko, zdecydowanie za blisko, do czego nie powinna była dopuścić. Cóż, stało się. Wróciła do szeregu, nie przejmując się zbytnio słabym wynikiem, bo w końcu swój cel osiągnęła. Małymi kroczkami do przodu!
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Oczywiście, że nie była jakoś wyjątkowo dobra jeśli chodziło o takie sprawy jak pojedynkowanie się. I to było wyraźnie widać. Zwłaszcza w momencie, gdy stanęła naprzeciw całej zgrai inferiusów. Spanikowała. Chyba tak najlepiej to można było określić. Czuła się przytłoczona tym ilu przeciwników znalazło się naprzeciw niej chociaż znajdowali się w sporej odległości i nie byli tak groźni jak prawdziwi. Nie była w stanie trafić żadnego z nich zaklęciem. Być może wciąż nie była w najlepszej formie i po niedawnym pojedynku z Cali po prostu się wypaliła i nie była w stanie tym razem celnie uderzyć w żadnego z przeciwników. Mogła jedynie zaakceptować fakt, że była wśród jednych z najgorszych i przyjąć wystawioną jej za to surową ocenę nauczyciela.
Tuilelaith Brennan
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : wysoki wzrost, lekko wystające przednie zęby, zamiłowanie do błyskotek, zapach kwiatowych perfum, głęboka blizna na łydce po wycięciu obscero
Nadeszła pora na zmierzenie się z imitacją inferiusów, co Tuilelaith dość słusznie przyjęła za niebywałą okazję do pogrążenia się w swoich dotychczasowych porażkach. Wsłuchując się z respektem w słowa nauczyciela, miała w pamięci nie okazywać swą mową ciała, że poddaje się już na starcie. Wyprostowała wiecznie zgarbione ramiona, czując, jak nadwyrężone mięśnie pleców dają o sobie znać, i gdy nadeszła jej kolej, podniosła głowę, pokazując mimo wewnętrznego zwątpienia, iż jest gotowa na konfrontację. Oczywiście, rzeczywistość miała dla niej inne plany. Sam fakt, że należało jej się stawić przeciw dziesięciu manekinom, przyczynił się do ziejącej pustki w głowie Ślizgonki. Dość duży dystans pomiędzy dziewczyną a pierwszą kukłą pozwolił jej się jednak nieco opanować, umożliwiając Brennan posłanie zaklęcia w jej kierunku. I choć było całkiem udane, to jego siła nie zdołała powalić niby-inferiusa. Nie była jednak osamotniona w swych mizernych rezultatach i to ją nieco podniosło na duchu.
Narcyz Bez
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : Wiecznie goszczący na ustach uśmiech, twarda angielska wymowa z wyraźnymi końcówkami
Rzucanie zaklęć nie jest moją mocną stroną, kiedy chodzi o przywołanie pióra z biurka, a co dopiero w stresie, przeciwko nacierającym na mnie inferiusom. To nie może pójść dobrze i jednak zaczynam się zastanawiać, czy na ogłoszeniu nie było jakiejś informacji, że to lekcja dla grupy zaawansowanej. Co się stało ze starymi dobrymi boginami? Najniebezpieczniejsze miejsca, w które zapuszczam się samodzielnie to kwieciste łąki, nie spodziewam się więc spotkać żadnego inferiusa, gdy będę zaplatał wianki. Trochę panikuje, stając przeciwko dziesięciu manekinom, ale jest to stres zdecydowanie motywujący, bo moje dwa Relashio są nie tylko bardzo celne, ale i silne, zwalając z nóg aż dwa inferiusy. Kolejne rzucone zaklęcie wciąż jest całkiem dobre, ale czegoś zaczyna już mu brakować, bo manekin zbliża się nieubłaganie. Na tym kończy się moja próba i choć nie jest to wynik dobry, to i tak lepszy od sporej części uczniów, a to zawsze pozytywna informacja, że jednak nie jest się na tyle żałosnym, by umrzeć jako pierwszy.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Kuferek: 26 Siła rażenia:21 Gwałtowność płomienia: [url=Link]61[/url] Wynik zabicia: Nic nie zabiła, od razu ją pokonało Podsumowanie: T – 5 ujemnych punktów domu Była wdzięczna za wyjaśnienia, jakie uzyskała od profesora. Widać, że naprawdę chciał jej udzielić jak najlepszej odpowiedzi, nie to co niektórzy nauczyciele w tej szkole; byle tylko zbyć ucznia i mieć go z głowy. Uśmiechnęła się szeroko w jego stronę i nie przeszkadzała w dalszym prowadzeniu lekcji. A teraz przyszedł czas na danie główne, którego notabene Robin nieco się obawiała. Sama zabawa z pseudoinferiusami niekoniecznie była dla niej czymś strasznym jednak świadomość tego, jak może wypaść na tle innych osób… W końcu nadeszła jej kolej. Obserwowała innych ludzi, ale kiedy przyszło co do czego, to obleciał ja ogromny strach. Nie wiedziała, w jaki sposób najlepiej zareagować i nim się obejrzała, to jej próba zakończyła się sromotną porażką. Różdżka jakby kompletnie jej nie słuchała, nie wiedzieć czemu żadne racjonalne zaklęcie nie wydostawało się z jej ust i nim zdążyła zademonstrować, że naprawdę coś potrafi, to okazało się, że nie potrafi nic…
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Dobra, skoro wyczarowanie węża było dla mnie tak przyjemne to przecież inferiusy nie mogły być takie złe prawda? No niestety były i to w chuj. Byłem jako jeden z ostatnich, a więc i mogłem się przypatrzeć staraniom innych i o dziwo, jak zwykle mogłem uznać, że studenciacy w Hogu sobie radzą, tak na tej lekcji nie było już tak kolorowo. Ale skupiając się na mnie. Pomyślałem, że wspaniałym pomysłem będzie po prostu wyczarowanie zaklęcia, którego nauczyłem się pięć minut przed zaczęciem tego etapu. I zgadnijcie co. Nim zdążyła iskierka wylecieć mi z różdżki, to było już po gierce. Konar nie mógł zapłonąć i nic nie mogłem poradzić. Przegrałem już na starcie.
Shawn A. McKellen II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Nie dość, że nie udało mi się wcześniej jedno z prostszych zaklęć, tak teraz jeszcze zostałem posłany na głęboką wodę. Miałem walczyć z imitacjami dosłownie żywych trupów, które na mnie nacierały. Wspaniale Wyciągnąłem różdżkę i wyczarowałem relashio, teraz chociaż mi się udało. Problem nie był z zaklęciem natomiast, a z jego mocą. Coś tam połaskotał atakujący mnie manekin, ale nic ponadto. Dopadł mnie i przegrałem, wspaniale. Odszedłem na bok i jako już ostatni podchodzący, popatrzyłem na nauczyciela zastanawiając się co on o tym myśli.
Shawn E. Reed
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Shawn wcale nie spodziewał się wielkich sukcesów związanych z tym etapem lekcji. Wiedział, że było to niezwykle trudne zadanie, tak naprawdę to na lepsze wyniki liczył tylko u kilku osób, które mógłby policzyć na palcach jednej dłoni (i to nie wcale dlatego, że ma tylko jedną rękę, proteza w niczym jej nie ujmuje!). Przez całe zadanie stał z boku gotów zaingerować, gdyby coś poszło nie tak, lecz nic takiego się nie stało. Wszystko przebiegało zgodnie z przewidywaniami z kilkoma wyjątkami. Topka najlepszych studentów (pod tym terminem ma na myśli wszystkich, którzy byli na lekcji) wyglądała nieco inaczej niż się spodziewał, choć to też nie tyle co było do przewidzenia, co nie było nad czym się zastanawiać. Nie zawsze predyspozycje na papierze wygrywały, gdyby tak było, to nie byłoby w ogóle emocji w wszelakiej rozrywce prawda? Z pewnością zaskoczył go Darren, który i tutaj bez opresji sobie poradził i jako jedyny pokonał wszystkie inferiusy. Skinął mu głową i skupił się na kolejnym uczniaku, który podchodził do własnej próby. Gdy wszystko się skończyło, Shawn machnął różdżką, sprawiając, że wszystkie manekiny znów stanęły pod ścianą, nieruchome. Sam stanął przed całą klasą i zaczął podsumowanie: – Tak jak w sumie się spodziewałem poszło wam tragicznie. Pięćdziesiąt procent trolli, raczej nie zdarza się to na co dzień. Ale to dobrze. Nie spodziewałem się innego werdyktu, to zadanie jest zdecydowanie za trudne jak na zwykły, niespecjalistycznie działania. Zwykle to zadanie stosowane jest przy praktykach na aurora, więc i tak jestem pozytywnie zaskoczony, że mamy tutaj Krukona, który poradził sobie z wszystkimi i Krukonkę, która przekroczyła połowę. Brawo. Co więc chciałem osiągnąć, czemu postawiłem was przed zadaniem, które w teorii było dosłownym skazaniem was na porażkę? Stworzyłem wam punkt odniesienia. Przeprowadzę taką samą lekcję we wrześniu i za dokładny rok. Porównacie wtedy swoje wyniki i będziecie mogli w bezpośredni sposób zobaczyć własny progres, który jest niesamowicie istotny w tej dziedzinie. Uczucie stania w miejscu jest okropne i często złudne, trzeba z nim walczyć, żeby w dominującej chwili nie przechyliło ono szalę na waszą przegraną. – Tutaj zamilkł na chwilę. Pora to kończyć, muszę na peta. – Pomyślał, zerkając kątem oka na Nessę, która również bardzo dobrze poradziła sobie w dzisiejszej lekcji. – To by było tyle na dzisiaj. Waszym dzisiejszym zadaniem jest opisanie do trzech zaklęć, które waszym zdaniem są równie dobre przeciwko inferiusom jak zaklęcie o ognistym żywiole. Nie muszą to być trzy zaklęcia, podanie tylu zaklęć nie jest też gwarantem najlepszej oceny. Jedno, doskonale opisane będzie lepiej punktowane niż trzy żałośnie. Jesteście wolni.
zt dla wszystkich
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Pojedynki zawsze są emocjonujące. To one powodują zazwyczaj wyrzut adrenaliny do ciała, przepełnienie hormonem każdej najmniejszej komórki, jak również skrócenie czasu organizmu na dany bodziec. Nic dziwnego, że go do tego ciągnęło, ale też - w przypadkach ekstremalnie niebezpiecznych pozostawiało widoczne, odczuwalne piętno. Dzień, który obecnie trwał, miał być zatem czymś w rodzaju odskoczni od obowiązków, licznych problemów, jak również konieczności sporządzania kolejnych raportów. Po prostu czuł, że ciągła praca nic dobrego nie wnosi, choć wiadomo - przeciążał się aż nadto. Pijąc eliksir czuwania, skutki tego były już bardziej widoczne, w związku z czym starał się to jakoś kontrolować. Z jakim skutkiem? Niespecjalnie dobrym, ale nie miał wyjścia. Jeżeli chciał pogodzić nauczanie w Hogwarcie, interesowanie się uczniami i studentami, prowadzenie działalności kółka pozalekcyjnego, sporządzanie papierków, sprawdzanie listy obecności, jak również nauczanie - musiał jakoś się wspomagać. W szczególności, gdy robił sobie małą powtórkę przed nadchodzącym wydarzeniem. A to, czy to było dobre, czy też i nie - kwestia pozostawała niespecjalnie dla niego rozwikłana. Inaczej; nie chciał się nad nią dłużej zastanawiać. Co prawda czasu w domu spędzał mało, ale nie chciał czuć się tak, jakby niczego dobrego nie robił. Nic dziwnego, że z dnia na dzień brał eliksir, byleby wypełnić przestrzeń między pójściem spać a obudzeniem się, żeby jak najbardziej ją wykorzystać - i tak samo było dzisiaj. Ulokować, rozłożyć własne materiały, by kartki na biurku przestały być puste, a wreszcie się czymś wypełniły. Tusz wydobywał się z długopisów raz po raz, udowadniając, że wcale nie zamierzał odpoczywać - i to miało go zgubić. Szedł zatem, otwierając powoli czekoladową żabę; podkrążone oczy dawały znać o ogólnym zmęczeniu, choć z charakteru wcale nie wyglądał na takiego. Kryjąc w sobie to wszystko, nie zamierzał zwracać na to uwagi. Zwyczajnie pracował. W głowie już sobie robił powtórkę z najróżniejszych zaklęć, których to miał okazję się nauczyć w ciągu ostatnich kilku lat. Im bardziej brnął w Zaklęcia i Obronę Przed Czarną Magią, tym bardziej zauważał, jak ten przedmiot jest przydatny. Ofensywa i defensywa były wręcz naturalne, odruchowe, jakby powiązanie z wilkiem jako patronusem odnajdowało się w spektrum znacznie szerszym i dalszym, niż ktokolwiek mógłby się tego spodziewać. Wiele z tych rzeczy wymagało odpowiedniego podejścia, a dopiero z czasem udało mu się opanować rzucanie zaklęć tak, by dostosowywać ich siłę. Co prawda wiele przed nim jeszcze było, aczkolwiek czuł się znacznie pewniej niż ten rok temu chociażby - a to wszystko dzięki temu, iż chciał się zmienić. Co z tego, skoro się cofał. - Armando Dippet... - mruknął, kiedy to szedł i czytał sobie napis na jednej z kart Czekoladowych Żab, kiedy to starał się co nieco przyswoić informacji na jej temat. Wyczytał przede wszystkim to, że był on poprzednikiem Dumbledora, którego wówczas zatrudnił na nauczyciela transmutacji. - Słyszałeś, że za jego kadencji po raz pierwszy została otwarta Komnata Tajemnic? - skierował te słowa w stronę Vinzenta, gdy ogromne drzwi zostały uchylone, a wewnątrz sali pojedynków panowała pustka. Odgarnąwszy kosmyki włosów z lekko jaśniejszej cery, kiedy zjadł do końca czarodziejowy przysmak, położył własną torbę z licznymi przedmiotami w środku na podłodze w jednym z kącików, rozświetlając pomieszczenie zaklęciem. - Doszły do mnie informacje, że to tutaj w poprzednim roku szkolnym odbyły się zajęcia, gdzie profesor Reed pokazywał, jak walczyć przeciwko imperiusom. Nie wiem, jak innym poszło, ale musiało to być ciekawe widowisko. - mruknąwszy, nic dziwnego, że w sumie wybrał tę salę - była przecież wszechstronna i pozbawiona tłoczności w postaci ławek oraz krzeseł.
W idealnym świecie Vinzent na pytanie, co sądzi w pojedynkach, zapewne stwierdziłby, że dużo lepszą formą rozwiązywania wszelkich sporów była szczera i długa dyskusja. Niestety, rzeczywistość nie była pozbawiona wad, na czym mężczyzna zdążył się przekonać na własnej skórze. Tak jak w czasach szkolnych, prowadzenie magicznych walk odbywało się raczej na stopie koleżeńskiej lub w ramach zajęć, tak poza szkolnymi murami, zdarzyło mu się parę razy wziąć udział w magicznych bójkach. Biorąc pod uwagę historie, jakie w ostatnim słyszał o szkolnych wycieczkach organizowanych przez Hogwart, dalsze rozwijanie się w kierunku zaklęć ofensywnych i defensywnych, można było chyba uznać za dobry pomysł. Nigdy nie wiadomo, gdzie wyląduje wraz z resztą szkolnej gawiedzi, chociażby podczas najbliższych ferii, prawda? W kwestii zmęczenia Vonnegut był w stanie w pewnym stopniu utożsamić się z Felinusem, z tą różnicą, że Niemiec zrzucał te problemy na bark swojej bezsenności i przyzwyczajania się do nowego systemu pracy. Kiedy spędzał czas w ojczyźnie, z wyjątkiem korepetycji, miał dosyć sporo wolnego, więc przyzwyczajenie się do nowego trybu pracy było niemałym wyzwaniem. Co więcej, był przyzwyczajony do narzucania na swoje barki dużej ilości obowiązków. Jak to mówił, “lubił być zajęty”, więc uczucie zmęczenia towarzyszyło mu dosyć często. — Nie jest to najprzyjemniejsze wydarzenie, po jakim może być zapamiętany człowiek — przyznał z nieco posępną miną, chwilę po przełknięciu resztek własnej czekoladowej żaby. — Chociaż zdecydowanie łatwo wpada w pamięć. Było coś interesującego w tym, że ludzie byli skłonni bardziej zachowywać w głowie informacje tragiczne lub mało przyjemne. Wspomnienia wspólnego odpoczynku na ławce w parku, czy liczne wypady do barów często bladły, jednak te gorsze, straszniejsze, potrafiły pozostać z człowiekiem na długo. Vinzent wprawdzie nie czuł się na ten moment jakoś wyjątkowo związany z historią szkoły, jednak nie znaczyło to, że nie przygotował się do pracy w tym miejscu. Poza sprawdzaniem kadry nauczycielskiej zajrzał także do paru książek traktujących o historii Hogwartu. Gazety sprzed paru lat też okazały się całkiem dobrym źródłem informacji, chociaż trudno było stwierdzić, gdzie kończyły się fakty, a gdzie zaczynała fikcja dziennikarska. — Ethelred Ever-Ready — powiedział na głos, starając się odczytać opis tej postaci z karty. — Przestępca znany z popełniania wszelkiej maści występków... bez wyraźnego powodu. Huh, magipsychologowie raczej by nie ubrali tego tak w słowa. Znając życie, pewnie wysnuliby na podstawie tej krótkiej notki swoją własną teorię, pomyślał, wchodząc za Felinusem do sali. Kiedy po chwili rozbłysło światło, zmrużył nieco oczy, aby przyzwyczaić się do jego intensywności. Począł rozglądać z uwagą po sali, zastanawiając się, czy faktycznie nada się do ich małej sesji treningowej, jednak zanim zdołał wygłosić swoją opinię, usłyszał komentarz byłego Puchona. — Trochę makabryczne, nie sądzisz? — spytał, próbując sobie wyobrazić reakcje uczniów na takie zajęcia. Czy w ogóle dostali wcześniej informacje, z czym będą musieli się mierzyć? — Z drugiej strony, jeśli to był OPCM, to mogłoby to być dobre przygotowanie, chociażby dla potencjalnych aurorów. Vinzent odłożył swoją torbę pod ścianę i przykląkł na jedno kolano, aby zawiązać sznurówki. Cieszył się, że zgadał się z Felinusem na pojedynek treningowy z wyprzedzeniem. Dzięki temu udało mu się spakować dodatkowe ubranie, więc teraz, zamiast paradować w stroju, w którym pojawiał się stricte na lekcjach, ubrał się w wygodne dresy i bluzę. Asystent przeszedł na środek sali, rozglądając się dookoła i starając się znaleźć dla siebie najlepszą pozycję. — Stosujemy się do jakichś konkretnych zasad na czas pojedynku? Wykluczamy jakieś zaklęcia? — dopytał, aby mieć pewność, że niczego przez przypadek nie schrzani. Wychodził z założenia, że lepiej było spytać o coś dwa razy, niż potem tego gorzko pożałować lub co gorzej wyrządzić krzywdę komuś, lub sobie.
Akcja: atak k6:1 -> 5 Przerzuty: 5/6 Wynik: zaklęcie o odwrotnym działaniu
Bell Rodwick napisał: Atak 1, 2 – zaklęcie ofensywne nietrafione w przeciwnika 3, 5 – atak udany, ale przeciwnik może się bronić (zaklęcie powoduje odwrotny efekt od zamierzonego - interpretacja dowolna) 4 – atak udany, ale przeciwnik może się bronić 6 – zaklęcie udane, przeciwnik nie ma szans na obronę
Reakcja na atak Po wystosowanym ataku drugi gracz ma kilka wyjść: - jeśli zaklęcie było nietrafione (1, 2) to atakuje gracza wybranym przez siebie zaklęciem ofensywnym (dokonuje rzutu jedną kością, której znaczenie odczytuje z powyższych) - jeśli zaklęcie było trafione, a gracz nie ma szans na obronę (6), należy poczekać na reakcję sekundanta, który zdejmie zaklęcie z danej osoby (nie jest wtedy wymagany post opisujący Twój upadek, możesz poczekać na reakcję Sekundanta, który zdejmie urok, a następnie przystąpisz do dalszej rozgrywki). - natomiast jeśli zaklęcie było udane, ale gracz ma szansę na obronę (3, 4, 5), to gracz dokonuje rzutu kością na obronę i jeśli obrona się udaje, rzuca kolejny raz na atak. Jeśli obrona się nie udaje, a rzucone zaklęcie uniemożliwia kolejny ruch (np. Drętwota), czeka na reakcję Sekundanta i wykonuje atak w kolejnym poście.
Obrona 1, 2, 5 – obrona nieudana, zaklęcie przeciwnika w ciebie trafiło, poczekaj na reakcję sekundanta jeśli zaklęcie uniemożliwia ci samodzielną reakcję 3, 4 – unik zaklęcia udany 6 – zaklęcie tarczy udane, zostaje odbite i trafia w twojego przeciwnika
Kod:
<zg>Akcja:</zg> atak / obrona <zg>k6:</zg> [url=]k6[/url] <zg>Przerzuty:</zg> x/y (każde 10pkt z Zaklęć i OPCM daje jeden przerzut) <zg>Wynik:</zg> loremipsum
Zdolność pojedynkowania się jest, wbrew pozorom, jedną z najważniejszych umiejętności, jaką może posiąść czarodziej podczas edukacji w szkole. Co prawda inne dziedziny są również ważne, aczkolwiek różdżka posiada zdolność zarówno bronienia się, jak i zadawania obrażeń. Można nią wydobyć ze swojego potencjału najróżniejsze rzeczy, znacznie gorsze niż chociażby przez broń, na jaką to normalnie trzeba mieć licencję. Bo przecież to narzędzie potrafi zrobić praktycznie wszystko - nie tylko wysuszyć pranie, które wymagało tego procederu, ale także przyczynić się do rozpętania wokół płomieni, nagłego zamrożenia kończyn przeciwnika, kończąc oczywiście na zaklęciach czarnomagicznych. Może wcześniej czuł się tylko dobrze w magii leczniczej, ale, od kiedy zajmował się naprawdę wymyślaniem kolejnych uroków, nic dziwnego, że zaczynał patrzeć bardziej w tym kierunku. Co prawda nie był specjalistą, wszak skupiał się na tym, co go interesowało, ale nadal - zdołał w swoim wieku osiągnąć całkiem niezłe rzeczy. I też, uważał, że lepiej jest wiedzieć, jak korzystać ze swojej broni, aniżeli następnie być gdzieś w czterech literach, nie pamiętając własnego imienia. Wycieczki były tylko czynnikiem zapalnym - przecież powinni być na nie przygotowani, w szczególności, że zostali zaatakowani przez Beduinów. Edukacja nie była tak kolorowa i wszelkie braki w kontroli nad własnymi odruchami, jak również w możliwości obrony przez potężniejszymi urokami, pokazały się poprzez światło dzienne, poddając jego blaskowi. Mało kto potrafił sobie poradzić w tak ciężkiej sytuacji - nie tylko dzieci, także dorośli. Nic dziwnego, że chciał trenować i naprawdę się na tym skupiał, choć ewidentnie było z nim coraz gorzej. Remont, inne korepetycje, raporty, praca, opieka nad dzieciakami - to wszystko pozostawiało odczuwalne i powoli zauważalne piętno. - Chyba nie liczy się to, przez co został zapamiętany, a prędzej to, jaki efekt został osiągnięty. - uśmiechnął się, bo Armando naprawdę zasłynął z tego otwarcia Komnaty Tajemnic, ale gdyby nie przyczynił się do uchylenia jej rąbka, zapewne zostałby przesunięty dalej, na n-ty plan, który miałby najmniejsze znaczenie w tej całej historii. Ludzie słyną z różnych rzeczy - albo tych heroicznych, albo tych haniebnych. Albo głupich do tego stopnia, że otrzymują całkowicie osobną kategorię. Zdolność do przetrzymywania informacji mało przyjemnych wynikała przede wszystkim z tego, że życie toczy się zazwyczaj spokojnym rytmem. Dopiero gdy poczucie bezpieczeństwa i piramida potrzeb człowieka ulega zawaleniu, można poczuć, że naprawdę się coś wewnętrznie straciło na krótki moment. Jakby najważniejszy fragment został wyrwany z duszy, napędzając płynący niebezpiecznie w żyłach strach. - Każde działanie ma swoje podłoże. Mniej lub bardziej widoczne, więc zapewne nie robił tego bez przyczyny. - spojrzał na kartę dzierżoną przez kumpla z pracy, choć zrobił to z normalnej odległości, nie narzucając się jakoś szczególnie. Karta jak karta, samemu zastanawiał się, jak to możliwe, że te nagle powróciły do łask i odzyskały drugie życie. Może wina czegoś, o czym nie wiedzieli? Początek roku szkolnego, ogromna ilość młodych kręcących się po korytarzach i szukających odpowiednich sal? Jeżeli coś się staje modne, to wszyscy o tym wiedzą i podświadomie do tego dążą. Zbyt długo się nad tym nie zastanawiał, gdy masa składająca się z magicznej czekolady na dobre zadomowiła się w jego brzuchu, a sala uległa przygotowaniu do pojedynku. - Huh? - na chwilę mruknął parę razy oczami, kiedy poczuł, jak obraz niespecjalnie chce odpowiednio funkcjonować. Mimo to mogło to wyglądać na zdziwienie i tego przede wszystkim się trzymał, a nie dziwnych mroczków przed oczami, gdy ponownie działał pod wpływem Eliksiru Czuwania. - Nie, nie sądzę. Takie dzieciaki mogą gorsze rzeczy spotkać niż inferiusy. - na przykład ludzie; przecież to oni tworzą piekło na tej planecie, a nie czarna magia. To nie sztuki zakazane czynią krzywdę, to ludzie stojący za nimi napawają się tym wszystkim, co negatywne i nieprawidłowe. - Też, raczej ich nikt tutaj nie sprowadził. - czekoladowe tęczówki skupiły się bardziej na zauważeniu, co na ten temat sądzi właśnie Vinzent. - A z tym się zgodzę. Osobiście uważam, że trzymanie uczniów w bańce i otoczce idealnego świata, gdzie nic nam nie grozi, jest tylko złudne. Lepiej przystosowywać, aniżeli potem żałować, że się nie poświęciło jednej czy dwóch lekcji na zajęciach praktycznych. - sam uważał, że praktyka jest ważniejsza od teorii i tego właśnie się trzymał. - Wszystko zgodnie z zasadami pojedynku, czyli unikamy zaklęć mocno wpływających na zdrowie, mogących zadać poważne obrażenia, no i tych czarnomagicznych, nawet tych najprostszych. - wyliczył na własnych palcach, obracając różdżkę między nimi, kiedy to podkrążone oczy spojrzały w kierunku towarzysza. Samemu był przygotowany i nie potrzebował niczego więcej, w związku z czym ładnie ustawił się na końcu sali, czekając na znak od Vinzenta, że ten jest gotów. Nie miało to być naparzanie się aż do usranej śmierci, a po prostu pojedynek - nawet jeżeli sam nie czuł się najlepiej. - Możemy zaczynać! Pozwól, że akurat rozpocznę. - lekko się uśmiechnął, wystosowując jedne z prostszych zaklęć, by dowiedzieć się, jaką wiedzą jest w stanie pochwalić się asystent nauczyciela historii magii podczas starcia. - Glacius Opis. - wydobył z końca drewnianego patyczka, posyłając ptaszki w jego kierunku.
Owszem, różdżka, jak i sama magia były narzędziami. To posługujący się nimi czarodzieje i czarownice decydowali w co przekształcą moc, jaką dzięki nim dzierżyli. Mogli wyleczyć najgorsze choroby trawiące mieszkańców tego świata, ale mogli też przyczynić się do tego, że wielu straci swe życie. — Albo i to, i to — skomentował, nie rozwijając jednak tej myśli. Osobiście trudno mu było uwierzyć, aby ówczesny dyrektor był zadowolony z tego, że według twórców kart kolekcjonerskim jego największym osiągnięciem był fakt, że zarządzał placówką edukacyjną akurat w okresie, gdy została rozpieczętowana Komnata Tajemnic. Na pewno miał na koncie jakieś inne osiągnięcia naukowe, jakimi wolałby się chwalić przed publiką. — Może efekt wieku lub jakiejś niezdiagnozowanej choroby. Na karcie wygląda dosyć staro, piszą też, że zmarł podczas pobytu w więzieniu — dodał, czytając krótki opis czarodzieja. W sumie to poczuł nawet, że mógłby mu współczuć do pewnego stopnia. Magiczne karty dla dzieci raczej nie wdawały się w szczegóły odnośnie do życiorysów postaci, tym bardziej nie mówiłyby o poważnych schorzeniach i przypadłościach. Może gdyby pogrzebał nieco w archiwalnych gazetach, to udałoby mu się dokopać do dokładniejszych informacji? Vinzent zmierzył Lowella wzrokiem, gdy ten zaczął dosyć szybko mrugać, jednak nie miał nawet szansy jakoś na to zareagować, ponieważ chwilę później przeszli do tematu inferiusów i lekcji OPCMu z poprzedniego roku szkolnego. — Fakt, aczkolwiek dla niektórych mogłaby to być lekka trauma, gdyby zetknęli się nawet ze sztucznymi inferiusami bądź naśladującą je iluzją bez wcześniejszej zapowiedzi — skomentował, będąc szczerym w tej kwestii. — Trzeba próbować stosować złoty środek. Uczniowie i tak szukają wrażeń na własną rękę, więc równie dobrze mogą się dowiedzieć, jak się z nimi obchodzić. Zajęcia są dobrą metodą, aby robić to w kontrolowanym środowisku bez wywoływania niepotrzebnego stresu. Kiedy Felinus wyjaśnił mu wszelkie niejasności, Vinzent wybrał sobie najlepsze jego zdaniem miejsce w swojej części sali i skłonił się przed drugim asystentem, dając mu jednocześnie sygnał, że jest gotowy do pojedynku. W skupieniu obserwował ruchy kolegi, aż do jego uszu dotarła inkantacja zaklęcia. Glacius Opis.
”obrona”:
Akcja: obrona k6:2 Przerzuty: 1/1 Wynik: obrona nieudana, zaklęcie przeciwnika w ciebie trafiło, poczekaj na reakcję sekundanta jeśli zaklęcie uniemożliwia ci samodzielną reakcję
Fruwające ptaszki zmaterializowały się tuż przy Felinusie, jednak niestety na długo przy nim nie pozostały, szybko obierając sobie na cel Vinzenta. Kiedy jego nowi przeciwnicy byli już w połowie drogi do niego, zorientował się, że coś jest z nimi nie w porządku. Formułka zaklęcia wyraźnie wskazywała, że wyczarowane żyjątka miały być lodowe. Te jednak przypominały bardziej ptaszki spowite pomarańczową poświatą, zupełnie jakby na ich piórach tańczyły drobne płomyki ognia. O nie, pomyślał, gdy zdał sobie sprawę, że miał do czynienia z praktycznie niemożliwym do przewidzenia efektem czaru. W gruncie rzeczy nie miał czasu na rzucenie jakiegokolwiek zaklęcia obronnego. Właściwie jego jedynym sukcesem było to, że w pierwszej chwili udało mu się w porę uchylić przed dwoma ptaszkami, jednak reszta stada idealnie trafiła w cel, uderzając w różne części jego ciała wywołując mniejsze lub większe oparzenia. Syknął z bólu, dotykając okolic szyi. Cóż, wiedział na co się pisał, gdy decydował się na trening z byłym Puchonem. Jakoś to przeżyje. Teraz jedyne co mógł zrobić, to postarać się, aby jego własne zaklęcie wypaliło i zadziałało zgodnie z planem. — Tarantallegra! — zawołał, kreśląc w powietrzu odpowiedni kształt, również stawiając na zaklęcie z niższego stopnia zaawansowania.
”atak”:
Akcja: atak k6:6 Przerzuty: 1/1 Wynik: zaklęcie udane, przeciwnik nie ma szans na obronę
Akcja: atak k6:5 Przerzuty: 5/6 Wynik: Odwrócony efekt zaklęcia
W sumie tematy na temat czarodziei poprzednich lat, poprzednich wieków tudzież, mogły być interesujące. I chociaż magia nie mogła wytłumaczyć dosłownie jednego, każdego i najmniejszego aspektu, tak dzięki staraniom twórców z przeszłości możliwe jest korzystanie z dorobku wiedzy, jaki to mają aż do dzisiaj. I chociaż dyrektor, który przyczynił się do otwarcia Komnaty Tajemnic, nie był najlepszym wyborem, tak nie bez powodu Czekoladowe Żaby to wszystko upamiętniały. Miało to swój cel - dzieciaki, które naprawdę zajmowały się szeroko pojętym handlem i nieodprowadzaniem podatków, często te karty czytały. I dowiadywały się z nich wielu faktów, które mogą się ewentualnie kiedyś przydać. - Możemy debatować na ten temat, ale bez wywiadu z pacjentem diagnoza może być co najwyżej podobna do wróżby z fusów po kawie. - zaśmiał się lekko, kiedy to usłyszał te słowa. Co jak co, ale zmarłych ciężko się diagnozuje, no ale nie jest to do końca niemożliwe. Tutaj przydałby się pełen profil Słynnego Czarodzieja, który miał pewne problemy, ale też - nie podejrzewał, by ten prowadził z autopsji jakiś dziennik. Musieli się zatem opierać na tej wiedzy, która znajdowała się we wszelkich możliwych podręcznikach... lub na karcie właśnie. Sam nie zamierzał pokazywać, że coś się dzieje, dlatego nic dziwnego, iż przeszedł gładko do tematu ich zajęć. Ciągłe zażywanie eliksirów czuwania nie było niczym dobrym - było wręcz chaotycznym - ale nie miał na razie wyjścia. Czuł się minimalnie gorzej, czasami ból uderzał go młotkiem w czaszkę z premedytacją, ale nic poza tym się nie działo. - Myślę, że i w tym przypadku nie byłoby problemów. Zajęcia można opuścić, a zmuszanie kogoś do wzięcia w tym udziału wcale nie leży w intencji nauczyciela. - zastanowił się na krótki moment, kiedy to usłyszał wypowiedź ze strony Vinzenta. Z drugą kwestią nie miał co się argumentować, skoro to była czysta, nieskazitelna prawda. - To prawda. Cierpią w sumie tylko ci, którzy tych wrażeń nie szukają i prędzej podpierają mury zamku. - inferiusy były dość ciężkim tematem. Sam nigdy nie spotkał żadnego przedstawiciela ożywionych zwłok, znacznie silniejszych od zwykłego czarodzieja, ale na początku własnej kariery z czarną magią co nieco o nich poczytał. Pojedynek się tym samym rozpoczął, a z tym ruszyły kolejne zaklęcia, kolejne starania. Niestety, wcale nie było aż tak dobrze, jak mógł się tego spodziewać - po pierwsze, Glacius Opis nie wyglądało na lodowe ptaszki, a prędzej na ogniste, co go poniekąd zaskoczyło, ale nie dał tego po sobie poznać, przyjmując od razu postawę do rzucenia Protego. To nie był jego pierwszy pojedynek, w związku z czym odruchy miał już wyuczone. Z zaciekawieniem co prawda zerknął na oparzenia, choć wiedział, że nie są one aż nadto szkodliwe - przynajmniej nie w takiej ilości i nie w takiej formie - w związku z czym zamierzał się obronić przed Tarantallegrą. Niestety, ponownie nieprzyjemne mroczki pojawiły się przed jego oczami, powodując znaczne opóźnienie reakcji i zanim zdołał jakkolwiek unieść drewniany patyczek, by wydobyć z niego magiczną moc, zaczął tańczyć w rytmie jakiejkolwiek możliwej piosenki. Nie zamierzał myśleć o porażce; zamiast tego od razu przeszedł do działania. Sekundanta nie mieli, także dopiero wtedy, gdy Vinzent zechciał zdjąć urok, Lowell mógł przystąpić do działania. Aquaqumulus zgrabnie przedostało się z jego własnej różdżki, choć fala ta nie była normalna - o ile z początku wydawała się być odpowiednią, tak po powierzchni ziemi nie poruszała się woda, a żywe, jakoby posiadające właściwości wody, najczystsze płomienie. Z czego to wynikało? Kompletnie nie miał pojęcia, ale coraz gorzej się czuł, w związku z czym nie wiedział, do którego momentu będzie dane mu się pojedynkować. Oddech był spokojny, ale wewnątrz był naprawdę zmęczony.
W gruncie rzeczy przekazywanie nawet drobnych ciekawostek w kartach czarodziejów było dobrym sposobem, aby uczynić z nich coś więcej niż tylko zwykłe obiekty kolekcjonerskie. W pracy z młodymi czarodziejami, którzy jeszcze nie zaczęli nauki w Hogwarcie, granie takimi kartami mogło uchodzić za pożyteczne. Nauka poprzez zabawę i tak dalej. — Chyba, że zachowała się dokumentacja medyczna, jak i relacje świadków. Może nawet zeznania osób z rodziny, które mogłyby naprowadzić specjalistów na właściwy trop. Rzuciłoby to trochę światła na sprawę — zwrócił uwagę. Wprawdzie uzyskane w ten sposób informacje nie mogłyby stanowić dowodu najwyższej rangi, jednak gdyby udało się wykryć inne podobne przypadki w kraju czy na świecie, to być może znalazły się pewne punkty wspólne. Choroba, geny, a może kontakt z jakimś magicznym artefaktem lub substancją, która wykazywała bardzo konkretne efekty uboczne. Pokiwał głową, przyznając Felinusowi częściowo rację. Wprawdzie osobiście wolałby poinformować uczniów o temacie takiej lekcji z wyprzedzeniem, jednak to nie było też tak, że po wejściu do sali, drzwi były ryglowane, okna zamykane, a uczniowie przykuwani do biurek łańcuchami. Jeśli tylko ktoś nie życzył sobie uczestniczyć w takich zajęciach lub nie czuł się na siłach, mógł wyjść wcześniej, nie ryzykując kary, szlabanu czy utraty punktów dla domu. W kwestii pojedynku, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że Vinzentowi udało się poprawnie rzucić zaklęcie. Nawet więcej, czar był wręcz idealny. Może nawet za bardzo, z uwagi na to, że po dłuższej chwili mężczyzna zorientował się, że Felinus nie jest w stanie samodzielnie oswobodzić się z jego efektów. Kiedy tylko to sobie uświadomił, anulował zaklęcie, ustawiając się w pozie obronnej, szykując się na kontratak byłego Puchona.
”obrona”:
Akcja: obrona k6:5 Przerzuty: 1/1 Wynik: obrona nieudana, zaklęcie przeciwnika w ciebie trafiło, poczekaj na reakcję sekundanta jeśli zaklęcie uniemożliwia ci samodzielną reakcję
Widząc płomienie sunące ku niemu po podłodze, cofnął się w pół kroku i spróbował rzucić zaklęcie Aquamenti. Niestety, gdy tylko zaczął kreślić różdżką odpowiedni ruch, ogień jakby przyspieszył, dopadając go, jednocześnie uniemożliwiając mu dokończenie inkantacji. Uczucie zetknięcia się z płomieniami było... trudne do opisania. Spodziewał się bólu, masy poparzeń, a nawet tego, że jego buty staną w ogniu, a zamiast tego spotkał go jedynie dyskomfort i poczucie zaskoczenia. Zdziwiło go to do tego stopnia, że nie bardzo wiedział jak na to zareagować. Dopiero, gdy udało mu się otrząsnąć lub Felinus cofnął zaklęcie, zdecydował się przejść do kontrataku. — Immobilus! — zawołał, odsuwając się jednocześnie jakieś półtora metra w lewo od swojej oryginalnej pozycji. Liczył, że uda mu się dzięki temu spowolnić przeciwnika i zyskać na czasie. Opracować nawet doraźny plan na swój następny ruch, biorąc poprawkę na to, że efekty zaklęć Felinusa zdawały się nieco odbiegać od ogólnie przyjętych norm. Czy się uda?, zastanawiał się, obserwując, jak promień zaklęcia mknie do celu.
”atak”:
Akcja: atak k6:2 Przerzuty: 1/1 Wynik: zaklęcie ofensywne nietrafione w przeciwnika