Idąc wybrzeżem można dotrzeć do opustoszałego fragmentu wyspy. Stosunkowo rośnie tu niewiele drzew, a piaszczysta plaża zamienia się w kamienistą. To właśnie tutaj znajduje się stara, wysoka na około cztery piętra latarnia morska. Zwykle stoi zupełnie pusta, jedynie wieczorami można się tu natknąć na starego latarnika, tutejszego samotnika. Pokonując małe drzwi prowadzące do jej wnętrza, trafia się do pomieszczenia z wysoką spiralą schodów. Ponieważ stopnie są niewielkie, strome, a co gorsza kiepsko oświetlone, należy uważnie się po nich wspinać. Na ich szczycie jest okrągłe pomieszczenie, gdzie latarnik nieraz zostawia różne swoje przedmioty. Roztacza się jednak stamtąd wspaniały widok na sporą część wyspy i oczywiście ocean. Chodzą plotki, że prawdziwego latarnika nie było tu od lat, a po okolicy lubią plątać się duchy i poltergeisty...
Autor
Wiadomość
Cassian H. Beaumont
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170
C. szczególne : Średniej wielkości znamię w kształcie krzyża pod okiem; Silny, szkocki akcent
Cassian naprawdę nie lubił spowiadać się ze swoich prywatnych perturbacji odnośnie zażyłości rodzinnych. Niemniej wspomnienie to tu to tam o tym jak mu się źle z nimi żyje było naturalnym stanem rzeczy, bowiem... Naprawdę akurat tego aspektu w swojej rodzinie nie lubił. Wręcz nienawidził i tym gardził, dlaczego to właśnie jego uznano za czarną owcę, dlaczego to jemu robiono te wszystkie okropieństwa i prześladowano w każdym możliwym momencie. Czy okazywał słabość? Czasami. Nie wstydził się tego wcale, a wcale, bo wiedział, że każda zaszczuta osoba prędzej czy później podda się narracji jaką jej narzucono. Dlatego coraz mniej chętnie wracał w rodzinne progi. Wakacje okazały się ku temu zbawienne w skutkach... Czuł się pierwszy raz od bardzo dawna odprężonym, pewnym siebie i spokojnym. Nawet ten tydzień spędzony w domu mu tego nie zepsuł. Wiedział jednak, że za całkiem niedługi czas będą święta, a na te już wypadałoby pojechać do domu. - Zaiste błogosławieni... - Odparł przystając już na słowa Ignacego i nie chcąc wchodzić w dalsze dywagacje na temat samochodu. Mimo wszystko w swojej głowie to on miał racje, bo przecież jeszcze żadnego nie widzieli. No i... Miał nadzieję, że na razie nie zobaczą. Teraz było za wcześnie po tej wymianie zdań na to by przystać na słowa Ignacego.
I gryfon odetchnął z ulgą na to, że nie byli rozbitkami na samym środku oceanu. Co prawda wizja układania napisu “help” z muszelek i wodorostów jawiła mu się jako piękna, literacka, czy wręcz poetycka, o tyle wizja głodu i potencjalnego ataku dzikich stworzeń była już zdecydowanie gorszą, bardziej taką, która wywoływała w nim strach i przerażenie. Niemniej dla tych emocji na tę chwilę nie było miejsca. Musieli działać i maszerować w kierunku kurortu, a dopiero tam powinni pozwolić sobie na to by jakkolwiek zastanowić się nad dalszymi poczynaniami.
Kiedy poczuł rękę Ignacego na swoim ramieniu jednocześnie obudziły się w nim dwa skrajne odczucia. Cieszył się, wręcz był podekscytowany, że chłopak w jego obecności pozwala sobie już na takie gesty. Czy zwiastowało to już cokolwiek? Czy może i Ignacy powoli zaczynał odczuwać mieszankę odczuć względem Ignacego? A może gest ten był tak obojętny jak to tylko było możliwe i Cassian naprawdę nie powinien tego jakoś specjalnie rozdrapywać i rozpamiętywać? Budziła się w nim burza myśli, która przyprawiła go o odrętwienie i lekki paraliż, na który nijak nie umiał odpowiedzieć. Mięśnie stały się nieposłuszne i absolutnie odmawiały współpracy co pod własnym ramieniem mógł też poczuć puchon. Z letargu wyrwała go dopiero myśl, która też przyszła do niego po chwili, jak właściwie powinien odpowiedzieć na te całe krokodyle. - Tak... Znaczy nie... Znaczy to chyba wyspa, a krokodyle nie są słonowodne? - Gubił się w tym co właściwie chciał zawrzeć w swojej wypowiedzi.
Po tym jak delikatnie wyswobodził się spod ręki Ignacego wystrzelił niczym z procy. Teraz to on, swoimi krótszymi nogami, zapewne robił kroków za dwóch tylko po to by wyprzedzić swojego towarzysza i by ten, nie zorientował się jak karmazynowy odcień przybrała jego twarz. Serio... jesteś debilem. Lepszej rzeczy chyba nie mogłeś już powiedzieć. - Katował się w myślach. Teraz zapewne przez resztę drogi zamierzał rozpamiętywać to jakby mógł to powiedzieć, jak by mógł zmienić słowa już wypowiedziane, które wcale nie są tak łatwe do zmazania, jak źle postawiona kreska w szkicowniku Cassa. - Wiesz, że Cruzoe miał towarzysza? - Odparł nadal starając się nie odwracać w jego kierunku, mimo tego, że czuł jak malinowy odcień ustępuje. - Ale gwarantuje ci, nie chcesz wiedzieć kto to był. - Zaśmiał się na samo wspomnienie tego, że przedmiotem ich obecnej rozmowy była piłka. - A co do potencjalnego wyssania jadu. Co gdybym ja się potem nim zatruł? - Zapytał podchwytliwie.
Po chwili natomiast znaleźli się na krawędzi lasu, gdzie dalej prowadziła wąska ścieżka, nie wydająca się tą najpewniejszą, którą mogli obrać, ale zdecydowanie najkrótszą z możliwych. Niewiele myśląc dalej Cassian wszedł w leśną gęstwinę zmniejszając dystans dzielący go od Ignacego. Nie chciał go zgubić.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Zapewne można sporo dywagować odnośnie tego czy związek powinien zmieniać człowieka. Wacuś zapytany odrzekłby, że nie. Jakby w ogóle co to za głupie stwierdzenie? Związek powinien uzupełniać człowieka, otwierać nowe ścieżki i pchać się na wyżyny własnego jestestwa. Dlatego Puchon poczuł się nieco zobowiązany wobec Drejka, aby podciągnąć się z jego najmocniejszej dyscypliny. Głównie dlatego żeby nie robić własnemu, prywatnemu chłopakowi wstydu wśród znajomych zaklęciarzy? Można to tak określić, owszem. Zatem snuty poczuciem winy i chęcią wykorzystania Gryfona na każdy możliwy sposób, student wyciągnął go na spacer w miejsce inne niżeli Plaża Zakochanych. Ot, dzień odpoczynku od dziesiątek atrakcji zdawał się jawić wizją miłą. Jak również towarzystwo rosłego chłopaka sam na sam było jak odpoczynek od zgiełku zakochanych. Także najpierw był spacer do latarni, który chłopcy zapewne odbyli bez odstępowania siebie na krok. Przynajmniej Wacław nie chciał puszczać ręki chłopaka, kiedy sam kroczył sobie brzegiem morza, topiąc co chwilę swoje stopy w słonej wodzie. - Jakie jest twój ulubiony napój? - Bardzo ważne pytanie, przy czym Puchon modlił się o odpowiedź zakrawającą o alkohol. Niemniej przyjmie z ciekawością każdą. W końcu mieli się poznawać i dowiadywać o sobie rzeczy. Z jednej strony - tak rzeczy ważne pokroju alergii, rzeczy wspaniałych pokroju największych marzeń, ale i rzeczy prozaicznych, o których pamięć niesie uśmiech na mordce tej drugiej osoby w szarości dnia codziennego. Zaś jak już doszli na miejsce to Wacuś powiedział, że potrzebuje się podszkolić z zaklęć. Takie było założenie. Oczywiście, opowiedział też żenującą historię o nauce Expulso z Brooks, którego wciąż nie umiał. Śmiech, przez łzy, ale wciąż śmiech. Niezbyt też chciał się uczyć, bo miał moralne obawy wobec umiejętności krzywdzenia innych. Niemniej mogło to wyglądać tak, że chłop usiadł na swoim chłopie, mówiąc ucz mnie.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Szczerze to że Drake był naprawdę dobry w zaklęcia nie oznaczało że osoba z którą był też powinna być dobra w zaklęciach. W końcu umiejętności było naprawdę wiele, a każdy był dobry w czymś innym. Nawet jeśli nie znalazł tej swojej umiejętności w której mógł się specjalizować. Szli w stronę Latarni morskiej żeby troszkę pod nią poćwiczyć zaklęć. Nie ukrywał że fakt uczenia kogoś, zwłaszcza zaklęć, a zwłaszcza jego chłopaka napawał go gigantycznym szczęściem niemalże tak ogromnym jak on sam. Na dodatek nie spodziewał się że trzymanie kogoś za łapkę może być czymś tak przyjemnym. -Myślę że najbardziej lubię sok pomarańczowy, ale kakao, kawa i herbata też dają radę. A ty? - Potem wysłuchał całej nieszczęsnej opowieści odnośnie uczenia się Expulso od Brooks. Pochwycił go i nieco przycisnął do siebie.-No dobra... Nadal chcesz się próbować nauczyć Expulso czy chcesz spróbować z czymś innym? - I było to poważne pytanie bo jako że Wacławek był jako tako pacyfistą mógł chcieć też się nauczyć -Wiesz oprócz ofensywnych mamy jeszcze zaklęcia zwykłe i ochonne, a niektóre są podobnie skąplikowane co Expulso. Accenure albo Cantus Musica... - Czego by nie zechciał, to Gryfon go nauczy i mógł mieć co do tego pewność. Nawet jeśli będzie musiał wymyślić specjalny sposób na uczenie czegoś Wodzireja. Z Octopode dał sobie radę, a jako że transmutacja była trudniejszą sztuką niż same zaklęcia, to wierzył że ten da radę sprostać wyzwaniu w postaci nauki w FERIE!
1/6
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Sok pomarańczowy to już była dobra przepitka pod wódkę zatem odpowiedź Drejka zdawała się co najmniej zadowalająca. Niemniej Puchon gustował w bardziej tradycyjnych napojach typowych dla swojej kultury. Do tego może zobowiązany się nie czuł, ale bardzo lubił emanować polskością - kryła się w tym nutka zajebistości. - Kompot z suszu. Woda. Piwo, w średniowieczu pito je zamiast wody, miało stężenie do 3%, ale rzeki były tak zanieczyszczone, że była to opcja zdrowsza niżeli woda. Tak już się ustało w mojej narodowej tradycji - taką też dayli ciekawostką zajebał o piwie, o mocy chmielu tym samym. Z nim zaś miał kolejną ciekawostkę o pięknym wierszu Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Niemniej może to się zwerbalizować przy innej okazji. - A herbatę pijesz z mlekiem? - Dodał jakby niewinnie, ale też nieco podejrzliwie. On się w bawarce lubował, a była ona - niestety - stygmatyzowana społecznie. I to w Anglii? Trochę absurd, ale zabawny. - Um - zaczął, gubiąc język w gębie, czując przy sobie bliskość Gryfona. Tutaj chyba jego skupienie się rozeszło a nawet profanacja pokroju nauki w ferie zdawała się grzeszkiem mniejszym niżeli ów rozproszenie. Jednak rozproszenie cudzą, przyjemną aparycją. Wacuś sam sobie prędko to wybaczył. - Nie chcę Expulso - to był temat wart pozostawienia za sobą i zakopania głęboko pod ziemią w skrzyni z nieudanymi eksperymentami naukowymi. - A "skomplikowane" to bardzo pocieszające słowo - zaśmiał się, czując jakieś ciepło w środku. Ktoś, kto nie mówi mu, że to zaklęcia z 2 klasy, a uważa je za skomplikowane. Powinno to roztopić niejedno serce, te Wacława właśnie rozlewało się po całej klatce piersiowej. - Jeśli Cantus Musica zdradzi mi jakiej muzyki słuchasz to przyjemnie będzie tego doświadczyć. - Poza tym zdawało się to lepsze niżeli wkuwanie właściwości roślin niewidzianych nigdy na oczy. Och, zielarstwo - słodka antagonistka. - A czym są zaklęcie gospodarskie? - Wyszeptał, bo słyszał o nich dużo. Głównie od Dori, ale jakoś w praktyce nigdy nie doświadczył. Lub nie wiedział, że doświadcza. Zaś borsucza siostra zapewne uznałaby pytanie za żarcik.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
No... Problem był też taki że Drake starał się alkoholu i innych używek unikać i kusił się na nie dopiero jak już naprawdę musiał. Na przykład na urodzinach Eskila co nie skończyło się też za dobrze, bo gdyby myślał wtedy trzeźwo to pewnie ocaliłby biedny żyrandol i dywan przed zgubą w postaci celebrującego pół wila i Huntera. No ale czasu nie cofnie, bo nie ma jak. -Hm. Warto wiedzieć. - Lubił takie ciekawostki, bo mimo wszystko można było się z nich troszkę dowiedzieć, a jeśli słyszało się je bardzo często to to troszkę zmieniało się bardzo szybko w mnóstwo. A wiedza była czymś co zdecydowanie przyjemnie chłonął. - Nie, zazwyczaj nie dodaję mleka do herbaty. Zwłaszcza że zazwyczaj piję zieloną. - Za tą zwykłą aż tak nie przepadał. Zielona za to wyjątkowo dobrze mu smakowała. Na wieść że "skomplikowane" to słowo które go pocieszało nie mógł zrobić nic innego jak tylko się uśmiechnąć. Właściwie miał na myśli że jest podobnej trudności do Expulso, ale wolał już się nie poprawiać i nie demotywować Wacława do nauki.-Mój gust muzyczny jest... nieadekwatny do charakteru. - Bo był to Powermetal. No i na dodatek słuchał głównie mugolskich zespołów. Popatrzył chwilkę na Wacka lekko rozproszony. No tego pytania się nie spodziewał.-Gospodarskie? No wiesz. To takie które służą głównie do sprzątania, gotowania i tak dalej. Takie których zazwyczaj się używa w gospodarstwie domowym. - Pomyślał jeszcze chwilkę bo może było jakieś konkretne zaklęcie którego Wacław chciałby się nauczyć. W sumie to najlepiej się było zapytać. -A jeszcze poza zaklęciem które tworzy muzykę jakieś Cię interesuje?
2/6
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Herbata powinna być jak wódka - mocna. Niemniej zielona mogła wpływać dobrze na koncentracje czy coś, zaś Wacław zawsze był oskarżany o picie czaju. Co też mu nie przeszkadzało, ale zarzuty miały solidne podstawy. Tak też wyznanie o guście muzycznym było szokujące i Wacław nie do końca rozumiał, co miało to oznaczać. Zawsze postrzegał ludzi jako istoty skomplikowane i niejednolite, gotowe do ciągłego zaskakiwania a im większa różnorodność, tym ów charakter zdawał się bardziej fenomenalny. - To znaczy co najmniej tyle, że nie jesteś nudny i masz warstwy - miał to być komplement! Taki szczery i pocieszający nawet. - Jak ogr. - I cebula, i tort, ale to zostało niewypowiedziane, aby sprawdzić gryfońską czujność. Czy raczej znajomość jednej z czołowych bajek mugolskiej kultury, które miały w sercu Puchona szczytowe miejsce. Zaraz obok Epoki Lodowcowej chociażby. - Więc ucz mnie, a ja ci też pokaże czego słucham i pomęczę polską muzyką - uśmiechnął się urokliwie z tą myślą, tworząc już w głowie coś na kształt playlisty z najważniejszymi utworami. Chociaż było to zadanie pozbawione sensu, wszak Drejk miał bardzo małe szanse na zrozumienie tekstu. Chyba, że nową Brodkę, ale to też była dyskusyjna propozycja. - Bullae? - Czy był taki urok? Prawdopodobnie. Czy Wacław coś o nim wiedział? Mniej niż prawdopodobne. - Ciekawi mnie zaklęcie od ujawnienia niewidzialnego tuszu, ale nie mamy tuszu, więc chyba byłoby trudno - tego też chłop nie wiedział, ale grunt, że sygnalizował swoje potrzeby.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
To stwierdzenie o warstwach i ograch skądś kojarzył, ale nie do końca potrafił stwierdzić skąd. Nie mniej miało ono pewnie sens. Ludzie byli naprawdę wielowarstwowi. Drake tam głęboko pod warstwami nawet trzymał wilka którego wyjmował na zewnątrz raz w miesiącu. No ale raczej tego szybko przy Wacławie na wierzch nie wyciągnie. Nie znał jego stosunku do wilkołaków i póki go nie pozna nie będzie mógł nawet rozmyślać nad tym czy i jak mu powiedzieć. Znając życie prędzej czy później w jakiś sposób go pozna. Chociaż był przy nadziei że Wacek należy do tych tolerancyjnych. W końcu był jedną z najłagodniejszych osób jakie poznał.-Bullae? No dość przyjemne zaklęcie. Sam co jakiś czas korzystam jak chcę utrzymać temperaturę w pobliżu.- Wyjątkowo przydatne było podczas wszelkich pór roku które wręcz narzucały ekstremalne warunki. Można było je sobie rzucić i potem ochłodzić, albo nagrzać wnętrze.-Wiesz. Szczerze to wystarczyłby papier i cytryna, ale tego raczej też nie wzieliśmy.- Czyli wychodziło na to że najlepiej będzie go nauczyć zaklęcia muzycznego, z którego będzie mógł okazjonalnie korzystać. Nie uważał tego za coś dziwnego, bo znał osoby które z zaklęciami z różnych powodów były bardzo nie po drodze. Na przykład ich kochaną Dori, która różdżkę to najlepiej wyrzuciłaby do wulkanu po przejściu z nią niesamowitej liczby kilometrów, tylko po to żeby potem wrócić do pokoju wspólnego puchonów. - No dobra, to najpierw zademonstruję Ci jak zaklęcie wygląda, a zaraz nauczę Cię inkantacji, a potem ruchu różdżką, dobra? - Wyjął swój magiczny patyczek i najpierw zamknął ich w Accenure żeby mieli jakieś pomieszczenie. Nawet jeśli było ono sztuczne. Następnie, wykonał idealny ruch różdżką myśląc o muzyce i wypowiedział inkantację -Cantus Musica - No i tak wokół nich zaczęła grać muzyka którą miał na myśli. Po chwili przerwał zaklęcie prostym niewerbalnym Finite. -W pierwszym słowie kładziesz akcent na pierwszą sylabę, a w drugim pada on na literkę U. Zanim zaczniemy spróbuj kilka razy na sucho żeby sobie to wyrobić w głowie. Spokojnie, jeśli będziesz się mylił to będę Cię naprostowywał. - Powiedział z leciutkim uśmiechem i popatrzył na Wacka oczekując na inkantację.
Spoiler:
rzucasz k100, każde 5 pkt z zaklęć daje ci przerzut. 1-20 - Nie wyszło to najlepiej. Podczas próby parukrotnie źle zaakcentowałeś, ale po delikanych korektach udało Ci się opanować inkantację za piątym podejściem. No ale dostałeś przynajmniej przytulasa na pocieszenie. 21-50 - Całkiem całkiem. Za trzecim razem udało Ci się zaakcentować to perfekcyjnie. 51-75 - Raz się przejęzyczyłeś, ale było to twoje jedyne potknięcie. Dobra robota 76-100 - Perfekcja. Zaakcentowałeś to za pierwszym razem i dumę jaka się z Drake'a wylewała mogłeś wręcz poczuć.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Przyjemne było nie tyle samo zaklęcie, co Gryfon opowiadający o nim. Głównie ze wzgląd na głos przyjemny dla ucha i spokój, który zapewne zostanie wystawiony na próbę przy wackowych poczynaniach z zaklęciem zaraz. Oczywiście Puchon nie zrobi nic celowo, aby zaniżyć własne umiejętności magiczne lub tak dla przekory wyjść na studenta nieumiejętnego. Zwyczajnie jego zaklęciarskie predyspozycje były nader chwiejne. - Tak, przyjemne, z pewnością - samo mu się powiedziało, spoglądając bardziej w górę ku jego oczom, a jakie zaklęcie dostało ów zaszczytne miano? Pewien nie był, ale jeśli mają się go dziś uczyć to się dowie! Chwila rozkojarzenie miło ciągnęła się długimi sekundami, w których Wacław godził się na wszystko jak leci. Może ze wzgląd na poczucie, iż Drake by go nie skrzywdzi, więc bycie ciągle skupionym bądź, co gorsza, czujnym. Chociaż to nawet śmieszne, przejść tak szybko od strachu do zaufania. - Jasne jak słońce, Słońce - oznajmił, wracając skupieniem na miejsce, bo okazuje się, że Drejczi rzucił już tutaj jakieś czary, które umknęły uwadze Puchona, a które pozwoliły im usłyszeć dźwięki muzyki. - Nowatorskie - oznajmił bez zająknięcie jakże światłą opinią. Uśmiechnął się niezręcznie, wsłuchując się w symfonię zanim przystąpili do, no, nauki na ferie. - Wszystko, co ci się podoba pasuje do ciebie, pamiętaj. I mówię to jak jako że cie lubię i jako że sam słucham średniowiecznych coverów współczesnego popu. - Chociaż po Wodzireju można się tego spodziewać. Jednak zamiast dywagować leniwie o gustach, przywołał się do jeszcze większego porządku. Wiedział jak zaklęcie działa w praktyce. Widział jak totalny profesjonalista go używa, więc teraz mógł miło spić inkantacje z ust Drejka i oczarować go swoją elokucją tudzież umiejętnościami oratorskimi, bo oralnie gdzieś zawsze się lepiej odnajdywał. Tak jak i ze słowami, co jest praktycznie jednym i tym samym. - Cantus Musica - tak sobie pokaleczył zaklęcie kilka razy, czując gdzieś w środku śmieszność wobec braku umiejętności w akcentowaniu. Chociaż był bardzo nieprzyzwyczajony do akcentu na pierwszą sylabę. - Przesylabizujesz to ze mną? - Poprosił każdy przedszkolak swojego rodzica. Niemniej Wacław miał teraz w głowie scenę z "Przyjaciół", gdzie Fibs uczyła Joeya francuskiego. Zapewne i tutaj to wyglądało podobnie, ale zwieńczyło się sukcesem! - Naprostowany- zaśmiał się, kiedy zaklęcie zaczął wymawiać względnie przywozicie. - I ja mam to mówić i myśleć o muzyce później? - Zapytał całkiem przerażony i tak, odpowiedź była całkiem klarowna. I tak, wolał ją usłyszeć i doznać szoku niżeli dojść do wniosków samodzielnie.
Hmm... W sumie dziś się skupią na nauczeniu Wacusia zaklęcia tworzącego muzykę w pomieszczeniu, a o Bullae może pomyślą w nieco innych warunkach gdzie jego działanie naprawdę będzie można odczuć. Tak dużo bardziej intensywnie. Kiedy tylko usłyszał że Wacław lubi słuchać średniowiecznych coverów współczesnych piosenek, uśmiechnął się odruchowo. -A wiesz że ja też je całkiem lubię? - Co jak co, ale mugolom tworzenie utworów muzycznych idzie nawet dobrze i rzeczywiście wpadają one w ucho. Na samą prośbę wysylabizowania ze studentem inkantacji przystał bo faktycznie dało się jej w ten sposób nauczyć. W końcu szło w tym zaklęciu o akcentowanie, a nie trudność wymowy inkantacji. - Wiesz... Najlepiej trzymać ją w głowie podczas rzucania. Trochę tak jak z patronusem, tylko łatwiej. - No bo w sumie tak to wyglądało. Tyle że patronus był dużo cięższym zaklęciem niż to którego teraz uczył swojego puchona. -No dobra, pora na ruch różdżką.- Obszedł Wacława, zbliżył się do niego od tyłu lekko przytulając do siebie i swoją ręką złapał za jego rękę żeby zademonstrować mu jak powinien wyglądać ruch magicznym patykiem za pomocą jego własnej dłoni. Chociaż miał nadzieję że sposób demonstracji nie rozproszy go za bardzo. Pokazał mu ruch parukrotnie, chociaż był on tak prosty że zdecydowanie Wacek powinien dać sobie z nim radę. Po dłuższej chwili - bo gryfon się troszkę zapomniał - odstąpił od studenta i poprosił żeby powtórzył ruch którego przed chwilą się uczył.
Spoiler:
rzut k100, przerzut za każde 5 pkt 1-30 - no wyszło to mocno koślawo i musiałeś wziąć jeszcze parę lekcji od gryfona podobnych do tych przed chwilą. Udało ci się wkrótce potem. 31-70 - Prawie idealnie, ale nieco za wolno. Mimo wszystko było dobrze 71-100 - Perfekcyjnie i bez żadnych zarzutów.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
- Widzisz? To coś już nas łączy. - Poniekąd uwłaczającym był fakt, że przy Gryfonie nie umiał zapanować nad własną twarzą, która wyginała się w uradowanych grymasach jak za pociągnięciem sznurka. Tutaj pod siłą słodkiego słówka, tam linki naprężały się przed urokliwym skrzywieniem brwi Drejka a znalazłaby się pewnie jeszcze niejedna rzecz, która na Wacusia działała ponad jego wolą. Mugole byli muzyczni, byli też wspaniałymi literatami a nawet i kulturowymi omnibusami. Puchon nader doceniał sobie pomoc, w ogóle bez jakichkolwiek chęci tegoż olbrzyma nie ruszyłby z jakimkolwiek samorozowejm. No, ruszyłby, ale nie w ferie, gdzie oddałby się najpiękniejszej pokusie świata, czyli testowaniu wątrób śmiertelników, którzy prosili się o martwice i kaca życia. A tak oddał się czemuś pięknie nieznajomemu. Ale tak, tak - zaklęcie. - Mhm, patronusem? To jest kolejna rzecz, której nie umiem - Drejczi chciał pomóc, z pewnością! Nie pomógł wcale, bo Wacław nie wiedział jak się robi Patronusa zaś było to jego niedopatrzenie a nie wspaniałomyślnych intencji jego chłopaka. Nauka ruchu różdżką była chyba najfajniejszym aspektem całego tego przedsięwzięcia. Totalnie! Jeszcze nigdy tak absorbująco Wacuś nie oddawał się nikomu, tym bardziej nigdy tak nie pochłonęła go nauka zaklęcia. Nagle wszystkie możliwe do nauki znalazły się na liście "to-do" Puchona i wraz z nimi znalazł tam się nauczyciel, który był o tyle dzielny, co powinien zastąpić całą hogwarcką profesurę. Albo nie, bo wtedy należałoby się Drejkiem dzielić, ale Wacław jeszcze na to gotów nie był. - Tak mogę się uczyć każdego zaklęcia - wymruczał jeszcze, czując jak chłopak porusza jego ręką w ruchu możliwie banalnym, ale nauki wymagającymi. Niechętnie puścił od siebie chłopaka. Skoro tak już się stało - musiał pochwalić się czegoś to się nauczył w ostatnich minutach. Zapachy Drake'a? Tak, z pewnością. Tego, że zaklęcie działa podobnie jak Patronus? Owszem, chociaż ten stan rzeczy nic mu nie zmieniał tak właściwie. Czy powtórzył zaklęcie? Jak najbardziej!
Mam nadzieję że będzie tego więcej. - Nawet pomimo tego że no... Podobno przeciwieństwa się przyciągają, prawda? Z drugiej strony nie znali się aż tak dobrze, więc może pomimo paru podobieństw może mają też sporo przeciwieństw. Na przykład Wacuś był pacyfistą, a Drake nie miał nic przeciwko spuszczeniu komuś wpierdolu jeśli ktoś zasłużył. Solidnego jeśli trzeba. Kolejna rzecz że Wacuś lubił raczej alkohol, a Drake niekoniecznie. A, no i fakt że Wacek raczej bał się Wilkołaków, a Drake nim był. Bydle wyjątkowo kriwożercze jeśli nie było na tojadowym. To raczej należało też wziąć pod uwagę, ale obydwoje tego faktu o sobie nawzajem na szczęście póki co nie byli świadomi. Obserwował jak puchon radzi sobie z powtórzeniem gestu i musiał przyznać że był z tego bardzo, ale to bardzo zadowolony. -Naprawdę? Bo nie mam zamiaru uczyć kogokolwiek w ten sposób poza tobą. - I to było szczere, bo ten sposób nauczania był zarezerwowany tylko i wyłącznie dla Wacka, tak długo jak to tylko będzie możliwe. -No dobra. Spróbuj teraz rzucić zaklęcie. Dasz radę. - Tak więc patrzył się na niego i czekał aż ten rzuci czar za pomocą swojego patyczka.
Spoiler:
Literką rzut, przerzut za każde 5 pkt w zaklęcia Samogłoska - Try again honey Spółgłoska - Zaklęcie wyszło świetnie. Jest co świętować
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Poezja barokowa zachwycała, bo opierała się na przeciwieństwach. Petrarka zachwycał swoimi sonetami, ponieważ eskalował różnice między rożnymi zjawiskami. Nawet jeśli nie to sam fakt, iż jego miłość płonęła ogniem żywym zaś mogła być ulokowana w osobie, która nawet nie istniała. Z jednej strony przerażające i z drugiej wciąż poetycko piękne. - Wspaniale, przypomnę ci to za miesiąc jak będę płakać, że nie zdaje z zaklęć - płacz miał być raczej metaforyczny. Też Wacław nie miał zamiaru przejmować się w marcu zaliczeniem bądź nie. Jakoś do tego etapu edukacyjnego doszedł. Teraz zaś miał wspaniałego opiekuna, przy którym nie zaborczość, a chęć dzielenia się momentami sprawiała, iż obietnica osobliwości w tejże tylko ich nauce była nowym motorem motywującym do dalszych działań w tym kierunku. Po prostu: niech Drejk trzyma Wacka za dłoń, a ten poczuje siłę zdobycia całego świata. Może właśnie te sympatyczne myśli były zgubne, a połączenie myślenia o melodii, inkantacja i ruch dłonią... Łączenie elementów Wackowi nie wychodzi. Może nie pomyślał o melodii w głowie? Najprędzej, bo przecież wcześniej wszystko robił dobrze. Dziś nawet o różdżce pamiętał! Przecież bez niej nawet nie było, co zaczynać z czarowaniem. - Cantus Musica - powiedział raz jeszcze z pełnym zaangażowaniem i znów nic. Dał dupy, tak ująłby to w słowach. W smutnym ich kontekście. - Um, tak, coś mi się zepsuło po drodze - podrapał się pod wąsem nieco speszony, gdyż tak dobry początek nauki przepadł wraz z... No nie wiadomo z czym tak w sumie.
Uśmiechnął się do niego i od tyłu przytulił. Jeśli jego chłopak niezdałby z zaklęć, to dla Drake'a byłaby to dosyć spora ujma na honorze. A żeby do tego nie dopuścić będzie miał zamiar wałkować z nim te podstawowe zaklęcia tak długo jak tylko Wacek będzie chciał. Może i nawet Lilac go do nauki zachęci. Pączkami na przykład? W końcu puchoni przypominali hobbity. Mieszkali pod ziemią, lubią jeść, są wesolutcy i pokojowi. A to znaczyło że raczej lubili słodycze, nie? -Zdasz, zdasz. Już ja się o to postaram. - Chciał w końcu zostać nauczycielem jak już szkołę i studia ukończy. To będzie więc dla niego całkiem w porządku sprawdzian czy nadaje się do uczenia indywidualnego na dłuższą metę. W końcu nie chodziło o jednorazowe nauczenie jedenastolatki zaklęcia tworzącego Mur żeby Callahanówna znów jej nie pobiła. Chodziło o dawanie korków swojemu facetowi, a to już przelewki nie były. Będzie musiał się naprawdę postarać żeby jego starania przyniosły jak największe rezultaty. Szkoda że Wackowi zaklęcie się nie udało. - Wydawało się że było dobrze. Może po prostu melodia Ci z głowy uciekła? Nie przejmuj się, czasem zaklęcia nie wychodzą. - Nie wiedział jak go w sumie pocieszyć, ale chyba najlepszą opcją będzie zabranie go na jakiś obiad i na przechadzkę po plaży? A jutro dalsza zabawa na tamtej ukrytej plaży. Może powinien nauczyć później Wacka jakiegoś zaklęcia które naprawdę mocno w życiu mu się przyda? Hmm... Będzie musiał nad tym pomyśleć kiedy będzie sobie drzemał, bo na pewno istniało takie które Wackowi by się spodobało, a go jeszcze nie znał. Wystarczyło trochę poszukać.