Klasa ta znajdująca się na piątym piętrze, jest jedną z największych w zamku. Przestronna i dobrze oświetlona zapewnia przyjemną atmosferę. W końcu sali znajdują się wysokie półki po brzegi zapełnione różnymi przedmiotami, które zapewne nieraz były transmutowane. Między nimi widnieją także najbardziej znane książki dotyczące tego przedmiotu.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Transmutacja
Wchodzisz do Klasy Transmutacji, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Transmutację. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Patton Craine oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Stavefjord. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z transmutacji można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Przytocz i opisz dokładnie pierwsze prawo Gampa. 2 – Przytocz i opisz dokładnie drugie prawo Gampa. 3 – Opierając się o prawa Gampa stwierdź, czy można transmutować następujące przedmioty: ołówek, sowa, duch, eliksir Felix Felicis, różdżka. 4 – Podaj trzy zaklęcia wpływające na zmianę wyglądu przeciwnika i opisz ich działanie. 5 – Podaj trzy zaklęcia pozwalające na przemianę przeciwnika w stworzenie i podaj ich działanie. 6 – Podaj nazwę i opisz dokładne działanie zaklęcia, tworzącego iluzję osoby rzucającej to zaklęcie.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Transmutuj jabłko w dwie gruszki, a następnie zamień jedną gruszkę w ołówek, a drugą w świecę. 2 – Zmień trzy kamienie w ptaki - kanarka, papugę i wronę. 3 – Transmutuj figurkę trytona w małego smoka, a następnie pokieruj nim tak, aby okrążył salę dwukrotnie. 4 – Zamień dzban w dynię, a następnie przywróć go do pierwotnej postaci. 5 – Wydłuż kielich, zmień szkło w plastik oraz zmień barwę tworzywa na czerwoną. 6 – Zmień kolor płótna, w które ubrana jest kukła, na zielony. Zmień wygląd kukły używając trzech dowolnych zaklęć transmutacyjnych - przed każdym zaklęciem powiedz, jaki chcesz osiągnąć efekt.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Transmutacja:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Winona też jest zirytowana całą lekcją, podobnie jak Deven. Najpierw ten cały burdel, teraz okropny nauczyciel i zamieszanie związane ze smokami. Uśmiecha się lekko na to co mówi do niej @Mikkel Carlsson, jeśli chodzi o pary, ale nauczyciel zaczyna coś mówić i Wins próbuje ogarnąć co się dzieje na lekcji. Patrzy na kolegę z ławki, któremu idzie co najmniej kiepsko, wiec prosi o powtórzenie zadania. Wins dźga go łokciem w bok, bo wiadomo, że Patton się na to nie zgodzi, a na dodatek mógł mu odjąć punkty, czy dać szlaban. Winona rzadko kiedy odzywała się na jego lekcjach, co jak na nią było wyjątkowym wyczynem! Macha dziko różdżką i patrzy z przerażeniem na to, co pojawia się naprzeciwko niej. Jej smok ma królicze zęby, dwie głowy i nie posiada ogona. Wins jęczy na jego widok i patrzy smutno na Mikkela. Wtedy podchodzi do nich ta dziwaczna @Katherine Russeau i próbuje przysiąść się do chłopaka, skoro to Wins siedziała już z przyjacielem Cyrusa. Czemu w ogóle ta dziewucha chodziła jak głupia po klasie. - Idź sobie stąd – mówi do niej uprzejmie oraz przegania ją ręką. Odwraca się ku @Daisy Manese, której szło jeszcze gorzej niż jej. - Patrz na mojego pięknego smoka – powiedziała z udawaną dumą, wskazując na swoje dziwne stworzenie.
Mikkel dobrze wiedział, że Patton mu odmówi. Był po prostu tak zirytowany, że musiał się spytać. A nuż profesorowi zaimponowałoby jego zaangażowanie. Winnie szturchnęła go w ramię, kiedy zadawał pytanie. Ale zupełnie niepotrzebnie. Fakt, trochę ryzykował, bo w końcu nie było to zupełnie grzeczne i naraził swój dom na utratę punktów, ale jakoś mu nie zależało. Obserwuje zmagania Winnie z zaklęciem z rozbawieniem. Jej dwugłowe stworzenie ma piękne królicze zęby i ani śladu ogona. Wyglądało to tak komicznie, że musiał się roześmiać. - Hm… Wydawało mi się, że smoki wyglądają trochę groźniej. Ale śliczna przytulanka, Wins - poklepał ją po ramieniu ledwo powstrzymując się od parsknięcia jej w twarz, co byłoby bardzo nieprzystojne. - Tsa… - odpowiedział @Katherine Russeau - jakoś często mi się to zdarza. Dzięki, ale wątpię, żeby mi się chciało - był już całkowicie zrezygnowany, ale cała złość mu przeszła. @Winnie Hensley zauważyła ślizgonkę, która się do niego przysiadła i "miło" ją wyprosiła. Dziewczyna bardzo mu się podobała, fakt. Ale nie musiała się tak panoszyć. Kath nikomu nie przeszkadzała, więc nie widział potrzeby, żeby ją wyganiać. - Spokojnie Wins - uśmiechnął się do panny Hensley. Nie chciał, żeby pomyślała, że broni Russeau, ale jednak trochę mu się zrobiło przykro, patrząc jak ją traktuje. W tym momencie poczuł szturchnięcie z tyłu. Odwrócił się do @Daisy Manese. Zauważył, że jej również nie wyszły zaklęcie. - Ha, no właśnie. Czy ja kiedykolwiek będę w życiu w sytuacji wymagającej wyczarowania smoka z powietrza? Nie - odpowiedział na swoje pytanie, które było czysto retoryczne. Bezsensowne zaklęcie, nikt w życiu nie miałby potrzeby wyczarowania smoka.
Lekcję uważam za zakończoną! Punkty do kuferka, punkty dla domu i umiejętności rozdane. Zapraszam @Mikkel Carlsson, @Rose Nelson, @Daisy Manese, @Oriane L. Carstairs (wraz z osobami nieobecnymi na lekcji, które chcą mieć możliwość nauki zaklęcia) na korepetycje w dnia 05.04. o godzinie 15:00 w Gabinecie podczas których dostaniecie kostki ostatniej szansy dla zaklęcia Serpens Draco.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine roześmiała się na słowa Mikkela. Jednakże, gdy tylko usłyszała słowa Winnie, od razu mina jej tutaj zrzędła. Co sobie ta dziewucha myślała? Katherine zmroziła ją swoim spojrzeniem. -Przeszkadzasz mi w rozmowie z przyjacielem. Nie byłaś tutaj pierwsza i nie znasz szkoły, więc się dostosuj bo inaczej ktoś cię szybko zniszczy i przestaniesz tak się rządzić, a ja przestanę być miła dla ciebie bo jesteś biedną przyjezdną, której szkoła się sfajczyła- powiedziała złośliwie wykrzywiając przy tym usta. Miała dziewczyny serdecznie dość, a dla niej była ona praktycznie nikim, totalnym zerem w tej szkole, której tutejsi raczej nie lubili. Katherine miała tutaj wielu swoich ludzi, którzy za nią zrobiliby wszystko, więc lepiej by nikt jej nie podskakiwał. -Porozmawiamy później Mikkel. Brandon wrócił do szkoły. Spotkamy się w Pokoju Wspólnym- powiedziała, wspominając o swoim seksownym i złośliwym bracie. Każdy wiedział, że Russeau działający w zespole drużynowo byli niczym szatański pomiot. -Winnie skup się lepiej na zajęciach, jeśli chcesz mnie pokonać zaklęciem, to lepiej by ci wyszło lepiej niż ten smoczek- powiedziała z serdecznym uśmiechem na twarzy. Jej smok nadal wdzięcznie siedział obok niej myjąc sobie łapę. Kath podniosła się z miejsca i ruszyła w stronę wyjścia, bo właśnie ogłoszono koniec zajęć. Przed wyjściem spojrzała jeszcze na Rose, swoją dzisiejszą partnerkę z zajęć. Dziewczyna niczym jej nie podpadła, słyszała też, ze jest czystej krwi więc uśmiechnęła się do niej. Puchonka nie musi się jej bać. -Następnym razem będzie lepiej Rose- powiedziała mając nadzieję, że dobrze zapamiętała jej imię. Po tych słowach wręcz tanecznym i radosnym krokiem opuściła tą salę. Będzie miała nowych wrogów, co bardzo ją uciszyło, porozmawia z bratem i wyśle w prezencie swoim wrogom ciastka z dodatkiem soku z czyrakobulw, tylko ukochany braciszek musi jej powiedzieć jak bardzo ma to cholerstwo rozcieńczyć by ich nie pozabijać.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Jedyny egzamin którym się nie denerwowała. Nawet mogła spokojnie zasnąć w nocy nie zaglądając do książek. Bo niby po co? Z tego przedmiotu wiedziała dosłownie wszystko, a nawet trochę więcej. Choć na chwilę mogła odpocząć od tony książek leżącej wokół niej. Pierwsze pytanie jakie zadała jej komisja nie było trudne, jednak zapomniała dodać najważniejszego w tym wszystkim. Przez to straciła kilka cennych punktów. Wiedziała doskonale, że nadrobienie ich będzie sporym wysiłkiem i pewnie na wybitny z tego fascynującego przedmiotu nie ma co liczyć. No cóż, zdarza się. Byle tylko dalej poszło jej lepiej. I tak też się stało. Bez jakichkolwiek problemów zamieniła dzban w dynie i na odwrót. Mogli dać coś trudniejszego, a nie. I choć nie miała na koniec wybitnego, to wynik jaki otrzymała odpowiadał jej.
Holly nie chce wstawać na ostatni egzamin, ale nie chce też spać. ilekroć zamknie oczy, przed nią ukazują się obrazy bardzo tragiczne. Te kadry, bardzo mroczne i bardzo przerażające nie pozwalają jej spać. W końcu, kiedy pada z wycieńczenia po kilku dniach udręki, na tyle zmęczona, żeby nie pamiętać snów, z lekkiego snu wybudza ją brutalnie nastawiony budzik. Przewraca się na drugi bok i chce zasnąć, ale tym razem nie jest już tak bardzo zmęczona. Boi się, że jej myśli są zbyt trzeźwe. Nie chce budzić się oblana potem, z zagluszającym dźwiękiem bicia wlasnego serca i szybkim, niepokojąco głębokim oddechem. Wstaje leniwie z łóżka i powłóczy sie żeby wykonać kilka machinalnych czynności, które mimo, ze robi je coddziennie rano, sprawiają jej trudnosć. W końcu dociera do sali. Dostaje swoje zadania teoretyczne i praktyczne. Transmurtacja wydaje się bardzo ciężka. Holly jest zbyt zmęczona, żeby wiedzieć co robi. Tak bardzo chce mieć już to wszystko z głowy. Pisze, co ma w glowie, a nie jest tego wiele. Ma nadzieję, że taka wiedza pozwoli jej zdać przedmiot. Chwilę później próbuje przetransmutować cos w coś, ale nie wie co i w co, bo nie słuchala. Mruga oczami. Stoi nieruchomo. Ktoś powtarza pytanie, nie zwróciła uwagi na twarz, ale ten ktoś jej pomógł. Usmiecha się do niego blado. Wykonuje polecenie najlepiej jak potrafi. Ucieka z sali jeszcze przed oceną efektów jej pracy. Jest jej tak bardzo źle. Nie wykorzystała swojego całego potencjału. Ma to jednocześnie gdzieś i w ty samym stopniu jej przykro. Nie wie, jak łączyć ze soba taki kontrast, ale jej się to udaje. Wracając do pokoju jest zadowolona, że to już po wszystkim. Nikt już nie będzie kazał jej nigdzie iść i niczego zdawać. Teraz chciałaby spokojnie zasnąć. Tylko tyle. Zmrużyć powieki i nie bać się, że coś złego się wydarzy. Wierci się i próbuje nie mysleć o złych rzeczach. Przypomniało jej się czym jest prawo Gampa, dopiero teraz. I co z tego? Nic, pewnie i tak nie napisalaby tego lepiej.
James, po "wybitnym" z eliksirów i "zadowalającym" z zaklęć i uroków, pewnym krokiem wszedł do klasy. Nadal był lekko zestresowany, ale przynajmniej odzyskał pewność siebie, co, jak niefortunnie się okazało, wcale nie pomogło mu w zdawaniu egzaminów. Najpierw, miał przytoczyć i dokładnie opisać pierwsze prawo Gampa. Zaczął intensywnie myśleć, próbując sobie cokolwiek przypomnieć, ale w głowie miał jedynie pustkę. Komisja szybko spostrzegła, że Krukon niezbyt wie, co ma powiedzieć, dlatego szybko kazała mu przejść do zadania praktycznego. Musiał zmienić kolor płótna, w które ubrana jest kukła, na zielony oraz zmienić wygląd kukły używając trzech zaklęć transmutacyjnych i przed użyciem każdego z nich, musiał powiedzieć komisji jaki chciał osiągnąć efekt, używając akurat tego, a nie innego zaklęcia. Ta część również poszła mu fatalnie. Nie za wiele zmienił w tej kukle, a płótno nie miało zielonego koloru. Dostał "trolla". Załamany wyszedł z klasy, chcąc już jak najszybciej iść na Wieżę Astronomiczną, aby móc z niej skoczyć i nie widzieć rekacji ojca na jego stopnie...
Jeszcze tylko dwa egzaminy i nasza dziewuszka szczęśliwie skończy ten okropny czas, kiedy w ciągu jednego dnia ważą się losy całej jej edukacji. Courtney bardzo chciała, by transmutacja poszła jej dobrze, gdyż uważała ją za jeden z ważniejszych przedmiotów. Była dość ambitna, choć kiedy dostała gorszą ocenę, wcale nie warczała na wszystkich dookoła. Zwyczajnie przyjmowała to na klatę. Tak miało być i dziś, choć nie zdawała sobie z tego jeszcze sprawy. Nigdy nie była orłem z transmutacji, ale również za kompletnego półgłówka się nie uważała. Po odklepaniu standardowej formułki w stylu "Dzień dobry, jestem Courtney Hill" wylosowała pytanie. Pierwsze prawo Gampa, łatwizna! Ale zaraz, coś niedobrego się z nią stało... To taki banał, a ona nie potrafi sobie przypomnieć? Wstyd było jej przyznać przed samą sobą, ale zjadł ją stres. Serduszko biło jej jak szalone, czas mijał, a ona dalej nie była w stanie znaleźć w główce prawidłowej odpowiedzi. Wybełkotała coś, że nie wie, bo nie chciała się pogrążać i wylosowała zadanie. Miała nadzieję, że chociaż przy nim mózg nie spłata jej figla. Rozczarowana tym, jak zawodna potrafi być ludzka pamięć w nieodpowiednich momentach, spróbowała transmutować jabłko w dwie gruszki. Następnie chciała zamienić jedną gruszkę w ołówek, a drugą w świecę, jednak to kompletnie jej się nie udało. Wyszła z sali lekko podłamana, bo z oceną Nędzną, która wcale nie zaspokajała jej ambicji.
Transmutacji nie bała się w ogóle. To było jej oczko w głowie. Coś, w czym znała się jak mało kto. Wysłuchała pytania. A potem zaczęła odpowiedź. Zaczęła od Pullus, które zmienia martwy lub żywy obiekt w kurczaka, co oznacza, że i człowieka można spokojnie w niego transmutować. Potem przeszła do zaklęcia Duckfloris, które umożliwia zmianę w kaczkę, a potem rozwiodła się nad rodziną zaklęć Humana/um, które pozwalają na zmianę ludzi w różne zwierzęta. Dla przykładu Humaum migale zmienia we fretkę, a Humana serpentium w węża istnieją też takie zmieniającą w świenie, żabę, borsuka i inne. Teoretyczna część też nie była trudna. Bez problemu zmieniła figurkę w smoka, a potem rozkazała mu na dwukrotne okrążenie sali. Z lekkim uśmiechem wychodziła z sali, uświadamiając sobie, że t był jej ostatni egzamin. Nie tak źle. Dwa Wybitne, dwa Zadowalające i jeden Powyżej Oczekiwań. Chociaż i tak wiedziała, że dostanie burę od ojca za zadowalające.
Ponownie Kady musiała zmierzyć się z samą sobą, tym razem zdając OWUTEM-y z transmutacji. Tym razem jednak nie stresowała się już tak jak poprzednio. W końcu nie była masochistką, nie musiała przejmować się każdym przedmiotem. Najważniejsze było to, aby zdała. Jednak tym razem kierowała nią pewność siebie. Bowiem nie istniał chyba żaden temat, którego nie zdążyłaby przerobić. Przeczytała każdą księgę jaką miała, a jej karta w bibliotece została wypełniona już parę razy. Nawet pytanie teoretyczne, które dostała do najtrudniejszych nie należało i ze stoickim spokojem na nie odpowiedziała. Wtem przyszedł czas na praktykę. Zamienić trytona w małego smoka? Błahostka. Ślizgonka nie miała również żadnych trudności z oprowadzeniem figurki po sali. Nawet jeśli miała to zrobić dwa razy. Dziewczyna była z siebie naprawdę dumna.
Ostatnim egzaminem do jakiego podchodziłam, był egzamin z Transmutacji. Lubiłam te zajęcia, a szczęście w losowaniu zadań miałam połowiczne - pytanie o teorię okazało się być jednym z tych, z którymi zawsze miałam problemy. Prawa Gampa? Czy można coś transmutować czy nie? Strzelałam. I chyba coś mi wyszło, dwa punkty z powietrza się nie biorą. Następnie miałam za zadanie przemienić jabłko w dwie gruszki. Proszę bardzo, nic prostszego! Kiedy już otrzymałam dwie piękne, zielone gruszki, każdą z nich musiałam przetransmutować w coś innego - jedną w ołówek, drugą w świecę. Udało mi się to, a suma uzyskanych punktów złożyła się na ocenę Zadowalającą.
Profesor Craine wszedł do klasy z typową dla siebie surową miną, która nie wróżyła dobrze nikomu, kto nie spełni jego oczekiwań. Z satysfakcją stwierdził, że uczniowie natychmiast umilkli, kiedy tylko pojawił się w klasie. Znali mores, a to było dla niego najważniejsze. - Dzisiaj zajmiemy się transmutowaniem przedmiotów w ptaki, a dokładniej waszych kałamarzy - powiedział sucho, patrząc na uczniów znad okularów ze złośliwym uśmiechem. - Zobaczymy, czy słońce nie zaszkodziło waszej pamięci. To banalne zaklęcie, dlatego oczekuję, że poradzicie sobie z nim bez najmniejszego problemu. Osoby, które wykażą się wyjątkową tępotą, będą musiały napisać esej dotyczący przemian przedmiotów w istoty żywe, dlatego radzę się starać. Nie mam ochoty czytać waszych wypocin - zaznaczył, po czym machnął różdżką, z której wytrysnęły skrawki papieru. Przed każdym z uczniów wylądował jeden, określając, jakiego ptaka ma za zadanie wyczarować. - Dla mniej lotnych - macie użyć zaklęcia Avifors, ale z uwzględnieniem gatunku ptaka z karteczki - dodał łaskawie.
Rzucacie dwiema kostkami w odpowiednim temacie. Pierwsza odpowiada za ptaka, jakiego macie za zadanie wyczarować, druga za powodzenie.
1 - To jakiś koszmar! Twój ptak zamiast głowy ma zakrętkę od kałamarza, miota się po klasie, wpadając na innych uczniów, dopóki Craine nie robi z nim porządku, miażdżąc cię przy tym wzrokiem. Rzuć dodatkową kostką: parzysta - nauczyciel z widoczną satysfakcją odejmuje twojemu domowi 5 punktów; nieparzysta - Craine wyraził bardzo jasno, co myśli o twojej wiedzy i wątpliwej inteligencji, ale zanim zdążył cię ukarać, ktoś inny zwrócił jego uwagę, więc masz szczęście! 2 - Wspaniale! Twój ptak wygląda doskonale i nawet lata! Gorzej, że narobił na głowę osobie, która napisze post po tobie (zaznacz to na dole swojego posta). 3 - Twój ptak jest dziwnie kanciasty i z trudem podrywa się do lotu, niemniej jednak możesz być w miarę zadowolony z efektu. Tylko nie pozwól mu biegać po ławkach i paskudzić na pergaminy kolegów! 4 - Słodki Merlinie! Twój ptak to po prostu skrzydlaty kałamarz, który... (rzuć dodatkową kostką: parzysta - wpadł na szybę i rozbił ją w drobny mak, po czym wyleciał na zewnątrz i zniknął wśród drzew Zakazanego Lasu; nieparzysta - rozbił się o ścianę, obryzgując atramentem ciebie, nauczyciela i jeszcze kilka osób ku powszechnej irytacji) 5 - Niewątpliwie jest to ptak, ale w jakichś dziwnych kolorach i do tego nielot, który plącze się pod nogami. (rzuć dodatkową kostką: parzysta - złożył jajko w twojej torbie, które niechcący zbiłeś, szukając zapasowego pióra; nieparzysta - przerażony zdołał odbić się od pulpitu i usiąść ci na głowie lub ramieniu, które przyozdobił odchodami) 6 - Perfekcyjnie! Nie tylko wygląda jak przedstawiciel swojego gatunku, ale też doskonale lata i chyba właśnie znalazł się partnera. Macie okazję obejrzeć ptasie zaloty, to całe przedstawienie! Nawet nauczyciel jest pod wrażeniem!
Na odpis macie czas do niedzieli ok. godziny 20, kiedy pojawi się druga część lekcji.
EDIT: Osoby posiadające w kuferku 6 punktów i więcej (z transmutacji), mają prawo do jednego przerzutu i wybrania, która z dwóch kostek jest dla nich bardziej korzystna.
Weszła spokojnie do klasy, miała dobry humor. No i wiele postanowień związanych z rozpoczęciem się nowego roku. Chyba nie tylko ona tworzy sobie listę postanowień, kiedy coś się zaczyna z nadzieją na to, że choć część z całej tej listy uda jej się zrealizować. - Dzień dobry. - Powiedziała dziarsko zaraz w progu. Pełna dobrych myśli usiadła w ławce takiej mniej więcej po środku, torbę pełną niezbędnych rzeczy położyła obok siebie z zamiarem przesunięcia jej, bo miała nadzieję, że znajdzie się ktoś , kto zechce się do niej przysiąść. (po tym jak już ktoś prócz niej był w tej klasie) Była zachwycona zadaniem, które na nich czekało. Można wręcz było zauważyć jak błyszczą jej się oczy. Na prawdę aż buchał z niej zapał. Byle tylko ten jej przesadny zapał nie doprowadził do katastrofy. Nie miała ochoty pisać eseju, przykro byłoby tracić tę końcówkę lata. Wyjęła swoją różdżkę i przypatrzyła się swojemu kałamarzowi. Miał się zaraz stać rudzikiem. Odchrząknęła i wypowiedziała zaklęcie. Jej kałamarz dostał skrzydeł... I to dosłownie! Wzleciał w górę, po czym rozbił się o ścianę i rozchlapał atrament chyba na całą klasę. Wszyscy mieli na sobie czarne kropki. Rose spiekła raka i wcisnęła głowę między ramiona. - Przepraszam. - Powiedziała cichutko, patrząc najpierw na Profesora, później omiatając wzrokiem całą salę.
Proszę, pisz pod postem, jakie kostki wyrzuciłaś, będzie to potem pomocne dla osoby prowadzącej lekcję.
Tak dawno tego nie robiłam, że zapomniałam kostka I: 2 kostka II: 4, 1
Ostatnio zmieniony przez Rose Nelson dnia 22.09.16 15:50, w całości zmieniany 2 razy
Raphael nie lubił profesora Craine'a. W ogóle nie lubił tych aroganckich Amerykanów, którzy zajęli miejsce łagodnego profesora Withmana czy uśmiechniętej i radosnej profesor Glaber. Nie potrafił się odnaleźć na ich lekcjach i naprawdę był szczęśliwy, że jego edukacja powoli dobiega końca - Hogwart, do którego przyszedł jako jedenastolatek, został już tylko we wspomnieniach. Zbyt wiele się zmieniło i to na gorsze, żeby Raphael wciąż czuł się tu jak u siebie. Mimo nieprzyjemnego tonu głosu nauczyciela, Raphael uznał zadanie za naprawdę interesujące. Uniósł lekko brwi, widząc, że wylosował jastrzębia, ptaka, z którym nie miał zupełnie nic wspólnego, krwiożerczą bestię. Mimo to, odetchnął głęboko i wycelował różdżką w swój kałamarz, mając nadzieję, że tego nie sknoci. Wypowiedział formułę zaklęcia, starając się wymawiać wszystkie głoski bezbłędnie i... ... dało to doskonały rezultat! Jego jastrzab wydał z siebie przenikliwy okrzyk, po czym wzbił się w powietrze, najwyraźniej szukając partnera albo partnerki, popisując się w powietrzu, szybując, pikując i wyraźnie się popisując. Nawet profesor Craine spojrzał przychylniej na puchona, którego do tej pory uważał za skończoną niezdarę i głąba. No cóż, pozory mylą, prawda? Raphael uśmiechnął się do @Rose Nelson, którą pewnie trochę znał, w końcu była puchonką! Na twarzy miał kilka czarnych kropek po wypadku rudzika dziewczyny, ale wcale się tym nie przejął. - Spokojnie, nic się nie stało - powiedział pogodnie, widząc, że dziewczyna aż się skuliła. - Wystarczy szybkie "chłoszczyść" i wszystko będzie très bien - zapewnił ją, oczyszczając zaklęciem ścianę i samą Rose.
Druga lekcja w tym roku zapowiadała się trochę bardziej ciekawie, a Daisy nawet transmutację lubiła, chociaż nie była w niej jakaś najlepsza (ale na pewno lepsza niż w eliksiry). Chociaż Patton był wrednym typem, to kojarzył jej się z Salem i obecność na jego lekcji, poza samą udręką przez charakter nauczyciela, była nawet przyjemna. Zadanie wydało jej się dosyć banalne i czekała, że dostanie kartkę z jakimś orłem czy innym fajnym ptakiem, ale zamiast tego miała wyczarować gołębia. Serio? Bardziej okropnego i banalnego już nie mogło być? Kojarzyły się one głównie z robienie kupy na głowę i Daisy trochę obawiała się, że jak jej wyjdzie, to rzeczywiście to zrobi. Oby komuś innemu, a nie jej! Avifor wyszło całkiem sprawnie, gołąb okazał się być gołębiem, a nie kałamarzem ze skrzydłami, chociaż mógłby mieć trochę bardziej opływowe kształty. Syknęła z niezadowolenia, kiedy rudzik @Rose Nelson oblał ją trochę atramentem i teraz dwie brzydkie, granatowe krople powiększały się na jej zielono-srebrnym krawacie. Jeszcze nie wpadła na pomysł, że może je bez problemu wyczyścić.
gołąb 3
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Transmutacja. TRANSMUTACJA. Naeris niezwykle zależało na tym, by uczestniczyć w tej lekcji. W końcu podjęła decyzję, nad którą zastanawiała się wiele nocy. Powracać do tego, co nabawiło jej niegdyś tyle strachu? To był jeden z najbardziej nierozsądnych wyborów podjętych przez Krukonkę. Ale ona nigdy nie chciała uchodzić za inteligentną. Zebrała się więc w sobie i postanowiła, że porozmawia z Benem, by jego także przekonać do swojego planu. Ale to później, później. W głębi duszy bardzo się ekscytowała. Najchętniej wyciągnęłaby na lekcję jakiegoś znajomego, może złapałaby Sagę albo Candy, może nawet Shane'a? Obawiała się jednak, że wciągną ją w rozmowę, a chciała się wyjątkowo skupić. W końcu musiała osiągać jak najlepsze rezultaty. Nie zauważyła od kiedy ambicja i perfekcjonizm tak ją pochłonęły. Wchodząc cicho i ostrożnie do klasy, poprawiła swój niebieski krawat, który uciskał jej szyję. A może po prostu ze stresu ściskało ją w gardle? Musiała po prostu wypaść idealnie. A tak dawno już niczego nie próbowała, wiedziała, że zapomniała wiele rzeczy po Owutemach... Najwyższy czas odświeżyć sobie pamięć. Mimo wszystko miała przeczucie, że olanie transmutacji na tak długi okres, zbierze swoje żniwo. Jak przed każdą lekcją nastawiała się na sromotną klęskę, jak i na wspaniałe zwycięstwo. Choć dzięki zwycięstwu mogłaby przystąpić spokojnie do trudniejszej dziedziny transmutacji. Nie patrząc na innych siadła w samym kącie, witając się tylko krótko z profesorem. Nie należał do najmilszych, ale dobrze uczył, a to się liczyło najbardziej. Wysłuchała jego słów, choć przemianę przedmiotu w ptaka uznała za nudną. Tyle razy już to robili, a to wcale nie popychało jej do przodu. Nie robiła większych postępów. Powstrzymała się przed pytaniem, kiedy potrenują na czymś żywym. W końcu na przedmiotach martwych też dawno nie ćwiczyła i znając jej pecha to na pewno nawet tak banalna rzecz jej nie wyjdzie. Typowa Naeris - mówi hop zanim skoczy. Przesunęła opuszkami palców po swoim kałamarzu, myśląc o poprzednich latach w Hogwarcie, podczas których próbowała coś osiągnąć z beznadziejnym wręcz rezultatem. Zamyślona westchnęła i ocknęła się dopiero wtedy, kiedy coś obryzgało ją atramentem. Pocieszała się, że może chociaż wypadnie trochę lepiej niż Rose - do której uśmiechnęła się leciutko. Otarła niedbale policzek, rozcierając zapewne tylko atrament i spojrzała znów na kałamarz. Skupiła się w końcu na zaklęciu i rzuciła je, zapominając o tym, żeby bardziej rozluźnić nadgarstek. Spodziewała się kaszany, ale nie aż takiej. Gorzej tego zrobić już się nie dało. Momentalnie Naeris zapiekły policzki i miała ochotę schować się przed surowym wzrokiem profesora. Wiedziała, że jest zawiedziony. Zaledwie dwa lata wcześniej takie zaklęcie było dla niej bułką z masłem. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. Ptak z nakrętką zamiast głowy? Gratulacje, Naeris, jeśli zamierzasz dalej tak wspaniale kształcić się w transmutacji to naprawdę daleko zajdziesz... Może nawet do Munga. Opieprzając się w myślach i przyglądając się swoim butom, wysłuchała nagany bez słowa. Co tu było do dodania? Schrzaniła i to bardzo. Co prawda, nie spodziewała się, że dojdzie do odejmowania punktów domowi. Pewnie już jej się wydawało, że tak dobrej i grzecznej uczennicy się to upiecze. No cóż, nie dzisiaj, mała. Weź się do roboty. Przepraszam, Ravenclawie.
Przez okres wakacyjny bardzo brakowało mi zajęć z Transmutacji, dlatego też ucieszyłam się na wieść o lekcjach. Przebrana w szaty zabrałam ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy i udałam się do klasy, w której odbywały się moje ulubione zajęcia. - Dzień dobry - przywitałam się, wchodząc do klasy i zajęłam miejsce niedaleko innych Puchonów. Uważnie wysłuchałam polecenia i wskazówek profesora, a gdy otrzymałam pergamin ze swoim ptakiem, postanowiłam bez zbędnych rozmyślań przemienić swój kałamarz w kruka. Zwierzę całkiem przypominało przedstawiony na pergaminie rysunek, jednak różnił się kolorami od prawdziwego kruka i... Nie potrafił odpowiednio mocno zatrzepotać skrzydłami, aby unieść się w powietrze. Dodatkowo złożył (a może jednak złożyła?) jajo w mojej torbie, zostało przeze mnie zbite, gdy szukałam jeszcze jednego pióra... Miałam zamiar szybko uprzątnąć ten bałagan, jednak wtedy poczułam, jak coś wilgotnego ląduje na mojej twarzy - po przetarciu policzka ręką, okazało się, że to atrament. Zerknęłam w kierunku @Rose Nelson. - Wszystko w porządku - uśmiechnęłam się pogodnie.
Ruth na tę lekcję niemal biegła. Ostatnimi czasy miała taki natłok zajęć, że z wielką chęcią przeniosłaby Ministerstwo Magii, Munga i Hogwart na jedno podwórko, żeby móc przemieszczać się między tymi lokacjami spacerkiem, a nie - jak to miała w zwyczaju - pędem. Dopiero przed dzwiami wejściowymi zwolniła, poprawiła ubranie i wsunęła się cicho do klasy. To tylko transmutacja, nie walka ze smokiem, przecież nie może być aż tak źle, prawda? Dziewczyna nie była tak dobra z tego przedmiotu, jakby chciała, poza tym profesor Craine budził w niej ogromny szacunek, jak zresztą każdy stary, mądry czarodziej, więc liczyła na to, że nie zbłaźni się aż tak mocno. Kiedy usłyszała, że będą transmutować kałamarze w ptaki zdjął ją jednak strach. Po pierwsze, ptaki są głupie - to znaczy, w istocie - głupie, niemyślące, latające gdziekolwiek, rozbijające się o szyby, brudzące wszystko i wszystkich i dają się zjeść drapieżnikom, które nie latają jak one, więc chyba nie trzeba więcej dodawać. A i pozostaje jeszcze sprawa kałamarza, w którym znajdował się - także brudzący wszystko - atrament. Wylosowała kruka, który nie był aż tak trudnym do wykonania zadaniem, toteż niespecjalnie się wczuła i to chyba ją zgubiło. Zgubiło nie na żarty, bo finalnie Ruth dorobiła tylko skrzydła swojemu kałamarzowi. Był wybitnie ruchliwy jak na kruko-kałamarz, tak ruchliwy, że w popłochu i przypływie zapewne paniki z impetem przywalił w szybę, roztrzaskując ją w setki mieniących się kawałeczków i ku przerażeniu Ruth odleciał w stronę Zakazanego Lasu. -No ładnie... - skomentowała w szoku, patrząc na rozbite szkło. Była tak skołowana energią swojego "ptaka", że nie wiedziała nawet, czy podjęcie różdżki i naprawienie szkód finalnie nie poskutkuje podpaleniem całej szkoły.
4 (kruk) 4,4
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Już dawno nie była na swoich ulubionych zajęciach i gdy tylko zauważyła je na swoim planie udała się na nie od razu. Nie chciała marnować czasu na nic innego. Wiedziała jednak, że może nie pójść jej najlepiej. Była w ciąży i nie wszystko ostatnio jej wychodziło, jednak nie przejmowała się tym. Od razu po wejśiu do klasy zajęła ostatnie miejsce. Nie chciała aby ktokolwiek się jej przyglądał. plotka o jej ciąży rozniosła się lotem błyskawicy i teraz każdy się jej wypytywał o wszystko. Niektórzy nawet pokazywali ją sobie palem i szeptali za jej plecami. Ze stoickim spokojem czekała na nauczyciela który chwilę potem się pojawił. Przysłuchawszy się wskazówką zabrała się za pracę. Spojrzawszy na kartę ucieszyła się, że ma gołębia, choć zdecydowanie wolałaby kruka. Uwielbiała te ptaki. Nawet zamiast sowy posiadała jednego. Był jej ulubieńcem i nie wyobrażała sobie życia bez niego. Niewątpliwie wyczarowała ptaka, jednak w jakichś dziwnych kolorach i do tego nielota, który plątał się pod nogami. Zdziwiona, jak i rozbawiona nie zauważyła kiedy ten cudak złożył jajo w jej torbie. Nadal rozbawiona szukała kolejnego pióra, kiedy to właśnie złożone jajo się rozbiło. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, co ten ptak uczynił. No trudno, wypierze torbę kiedy tylko wróci do domu.
Ben był istnym fanatykiem transmutacji. Nie jestem pewna czy to można już zaliczyć do obsesji, ale na pewno miał na jej punkcie bzika i czytał wszystkie książki, które znalazł i w których była tylko wzmianka o tym przedmiocie. Trudno stwierdzić czy to przez jego marzenie o byciu animagiem, czy może przez ogólne zainteresowanie owym przedmiotem, ale jedno było pewna - wiedział dużo i starał się to pokazywać na każdym kroku. I mu się udawało, bo gdy tylko słyszał czyjąś rozmowę o transmutacji, wyrywał się do opowiedzenia najmniejszych szczegółów, które były zapisane drobnym druczkiem, w przypisach w książkach. Dlatego też musiał pojawić się na zajęciach. No i się pojawił. Praktycznie kilka sekund przed wejściem profesora, jak zwykle spóźniony Rogers. Rozejrzał się po sali i zauważył @Naeris Sourwolf, obok której usiadł, bo czemu nie? W końcu pogodzili się w Kolumbii i choć było między nimi niewątpliwie dziwnie, nie mógł tak przejść obojętnie obok dawnej-aktualnej przyjaciółki. Gdy zajął swoje miejsce, odetchnął z wyraźną ulgą, bo już się bał, że dostanie opieprz i tak dalej. Uśmiechnął się lekko do Nae i postanowił zagadać. - Hej, Nae. Co tam? - zapytał, jeszcze zanim wszedł profesor. Gdy jednak już przyszedł, Benjamin słuchał go z uwagą, co było po nim widać. Właściwie to nie musiał słuchać, aby wiedzieć o co chodzi nauczycielowi, ale wolał mu nie podpadać. Nie na początku siódmej klasy. Zamiana kałamarza w ptaka? Ale banał! Przynajmniej dla niego. W wakacje dużo ćwiczył. Raz udało mu się zmienić kałamarz w gołębia, który narobił na ubranie Axelowi, ale mniejsza z tym. Wreszcie postanowił zabrać się za zamianę kałamarza w ptaka i pierwszym ptakiem, który wpadł mu do głowy był gołąb. Pewnie dlatego, że go wcześniej wylosował... W każdym bądź razie, poradził sobie naprawdę nieźle. Ptak był gołębiem z krwi i kości latał, i... Jak widać załatwiał też swoje potrzeby fizjologiczne, bo narobił na głowę osobie, która jako pierwsza mu się napatoczyła (czyt. kto pierwszy napisze po mnie, ten obesrany XDD). Ben praktycznie od razu spalił buraka, bo zrobiło mu się przez niego głupio. Ptaku, nie możesz tak po prostu latać i robić na ludzkie głowy! Ugh!
Valentin niedługo ją zabije, szczególnie że nie była specjalnie pojętna z transmutacji, a do tego znowu spóźniła się na te zajęcia. Zdążyła poznać profesora i była gotowa na minusowe punkty lub długą wiązankę słów, jaka to jest beznadziejna, ale że weszła do sali w chwili, gdy mężczyzna zaczynał tłumaczyć zadanie, otrzymała jedynie karcące spojrzenie. Pokiwała lekko głową na znak, że rozumie, ale wcale nie starała się o skruszoną minę. Dostrzegła kilku znajomych, ale tylko wzruszyła ramionami i usiadła w pierwszej lepszej ławce. Poprosiła osobę obok, żeby jeszcze raz powtórzyła polecenie. Gdy już wiedziała, na czym zadanie polega, wyjęła kałamarz i różdżkę. Do zadania podchodziła sceptycznie. Nie wiedziała, do czego może im się przydać ta umiejętność. Nikt nie nosił przy sobie kilku kałamarzy, aby robić z nich ptaki różnej maści. Żeby jednak nie podpaść profesorowi, złapała za różdżkę i spojrzała na karteczkę. Rudzik. Potem przypomniała sobie zaklęcie, kilka razy wypróbowała je bez ruchu rękom, a dopiero gdy była pewna, że robi to poprawnie, rzuciła czas. Jednak… chyba coś jej nie wyszło, może włożyła w to zbyt mało serca, ale zobaczyła jedynie przedmiot, który lata. Właściwie to wariował, wpadał na wszystko, co znalazł na drodze. Cholera, prawie przywalił jej w głowę! Uchyliła się i odetchnęła, odwróciła się za swoim ptakiem i podniosła się, aby go gonić. Wtem poczuła, jak coś spada jej na głowę. Otworzyła szeroko oczy, uświadamiając sobie, czym to coś jest. – CO?! – wydarła się. – Który to?! – Tak, była gotowa gonić tego ptaka z różdżką. Ale najpierw musi doprowadzić się do porządku. Fuj. We włosach?! Gdy ona przejmowała się odchodami na głowie, jej kałamarz nie wyrobił na zakręcie i uderzył w ścianę, rozbijając się w drobny mak. Atrament nie spłynął jednak na ziemię, a rozprysnął dookoła, w tym też na Candidę, która miała nadzieję, że sprawca tego niewychowanego ptaka również został ochlapany, a sam atrament będzie ciężko domyć. Niech cierpi chociaż tak!
Osoby, które wykażą się wyjątkową tępotą, będą musiały napisać esej dotyczący przemian przedmiotów w istoty żywe, dlatego radzę się starać. Na bank nauczyciel spojrzał na Zoję, kiedy wypowiadał te słowa. Mogłaby się założyć! Dziewczyna wysunęła dolną wargę i spojrzała tępo na swoje puste biurko. W porównaniu do reszty klasy chyba nie zdawała dalej Transmutacji na egzaminach. Mogłaby sobie spokojnie darować te lekcje, ale po prostu nadal chciała korzystać z okazji, kiedy można by ćwiczyć rzucanie zaklęć. To nie fair, że niektórym wychodzi to tak naturalnie, a ona musiała się napocić, zanim przemieniła jabłko w gruszkę. Z nerwów nie przejęła się za bardzo latającym kałamarzem z początku lekcji. Chciała się początkowo doczyścić, ale oczywiście nie wyszło to wystarczająco dobrze. A trudno, zaraz i tak będzie jeszcze bardziej niebieska, jak pozostali ruszą do czarowania. Z kolorową kropką na nosie, nachyliła się nad swoim kałamarzem, ściskając w ręku mocno różdżkę. Kałabanga, niech się nie rozczepia tylko zamieni się w gołębia! Wypowiedziała na głos zaklęcie i po chwili jej czarny dzbanuszek dostał wyraźniejszych piórek po bokach. Czekała dalej i... tak, kałamarz pozostał skrzydlatym kałamarzem, ale chociaż o umaszczeniu gołębia, który chciała uzyskać. Jakiś plus! Kiedy dziewczyna szukała więcej pomysłów na pochwały za swój wyczyn, ptaszek nie chciał zostać spokojnie na ławce. Nie wróży to nic dobrego... - Ups- wymsknęło jej się tylko, kiedy jej dzieło podniosło się nad głowy uczniów. No cóż, te metr sześćdziesiąt w kapeluszu nie pomagał, żeby złapać uciekiniera. Była pewna, że zaraz wyleje im się na głowę i będzie jeszcze więcej sprzątania. To nie byłoby takie złe w porównaniu do tego co twór naprawdę chciał osiągnąć. On pragnął wolności! Nagle ni stąd ni zowąd kałamarz Zoi rozpędził się na klasowe okno i rozbił szybę na tysiące małych kawałeczków! Gryfonce udało się tylko szybko schować pod biurko, żeby szkło nie zrobiło jej krzywdy. O dziwo samemu temu czemuś nic się nie stało i poleciało dalej w stronę Zakazanego Lasu... Leć, bądź wolny, Cosiku...
Znacie to uczucie, kiedy stajecie rano z poczuciem, że o czymś zapomnieliście? Tak? No to super, bo przynajmniej w jakimś stopniu możecie wczuć się w sytuację przyszłej Pani Kray. Otworzywszy wreszcie oczy i wygramoliwszy z wielkiego łóżka w którym, jak zauważyła, nie było już jej narzeczonego spojrzała na zegarek stojący przy oknie. Z niedowierzaniem otworzyła szerzej oczy. Już było tak późno! A przecież pierwsze zajęcia miała z nikim innym jak znienawidzony nauczycielem od transmutacji Crain'em. Cholera, przecież ten stary dziad od razu da jej szlaban i punkty ujemne dla domu! Nie wziąwszy nawet prysznicu ubrała wczorajsze rzeczy, mundurek i wyszła kierując się wprost do zamku. Po drodze jednak zaczęła się zastanawiać, gdzie też podział się Lucas. Czyżby chciał zrobić jej żart i nie budząc jej wybrał sie na zajęcia? Jeśli tak, to nie chciała być na jego miejscu jak tylko go spotka. Jak on mógł zrobić coś takiego? Doskonale wiedział, że miała na pieńku z tym starcem i przy każdej nadarzającej się okazji odejmował ich domowi punkty jak i dawał jej szlabany. Niech ona go tylko dorwie w swoje ręce. Od dziś koniec z seksem. Definitywnie. Jednak cała złość minęła jej po przekroczeniu progu sali. Nie widząc nigdzie Kraya uspokoiła się trochę, choć zaraz przyszły jej do głowy miliony innych pytań. Gdzie on był do cholery! Nie zdążyła odpowiedzieć sobie na to pytanie, gdyż zaraz po jej przyjściu pojawił się nie kto inny jak Profesor. Krzywiąc się lekko zajęła jedno z wolnych miejsc i w ciszy słuchała tego co miał do powiedzenia. I pewnie w którymś momencie wyłączyłaby się, gdyby nie groźba pisania eseju. No chyba sobie on żarty robi! Nie każdy miał zdolności transmutacyjne. Większość uczniów była wręcz beznadziejna i z całą pewnością zaliczała się do nich Ria. Mrucząc tylko sobie znane frazy pod adresem nauczyciela spojrzała na karteczkę otrzymaną przez niego. Aż prychnęła poirytowana nazwą ptaka do wyczarowania. Serio, kaczka? Zgniatając karteczkę i rzucając na stół zabrała sie za zaklęcie. Ustawiła przed sobą kałamarz wypowiedziała odpowiednią formułkę. Najwidoczniej zrobiła coś źle, gdyż stworzenie, o ile można było to coś tak nazwać, wcale nie przypominało kaczki. To był jakiś koszmar! Zamiast głowy miał zakrętkę od kałamarza, miotał się po klasie jak oparzony, wpadając na innych uczniów, dopóki Craine nie robi z nim porządku. Jego wzrok od razu trafił na Rię. No ładnie. Jeszcze tego było jej trzeba. Może jednak trzeba było zostać w domu. Najwidoczniej to, że budzik nie zadzwonił było jakimś znakiem. Profesor z całkowitą satysfakcją ogłosił odjęcie punktów jej domowi. Otwierając szerzej oczy spojrzała na niego z niedowierzaniem. @Patton Craine wydawał się zadowolony z całej sytuacji. - Ale za co?! Każdemu może nie wyjść zaklęcie. Czy to jakieś przestępstwo, które musi zostać ukarane?! - nie miała zamiaru wchodzić z nim w dyskusję, a tym bardziej podnosić głosu, jednak stało się. Oj Ria, powinnaś już kopać sobie dół.
- Panno Carstairs, za ten ton i pani arogancję Slytherin traci kolejne pięć punktów. Razem dziesięć - powiedział drwiącym tonem, patrząc na @Oriane L. Carstairs. - Nie wiem, czy zdaje sobie pani sprawę, że magia to nie zabawa. Być może kiedy chodzi o wróżbiarstwo... ale transmutacja to poważna nauka i jeśli nie jest pani w stanie opanować prostego zaklęcia, a co gorsza ma pani czelność podważać moje decyzje, to zastanawiam się, co pani tu właściwie robi - wycedził. Ochrzanił po drodze @Naeris Sourwolf, która wydawała się pojętną dziewczyną, ale najwyraźniej pomylił się co do niej - nie potrafiła zapanować nawet nad latającym kałamarzem. W przypływie złości odjął pięć punktów również krukonom, oczyszczając zaklęciem swoją szatę, opryskaną atramentem. Większość uczniów nie potrafiła zapanować nad własnymi różdżkami, co tylko pogorszyło jego i tak fatalny nastrój. - Dosyć tego dobrego! - zawołał z irytacją profesor Craine, patrząc z pogardą na bałagan w klasie. - Wasza nieudolność jest porażająca, choć nie zaskakująca... ci z was, którzy mają swoje ptaki w jednym kawałku, mogą przystąpić do ćwiczenia zaklęcia Pingo Arcus. Powinniście je znać, ale po was można się wszystkiego spodziewać, więc przypomnę, że to zaklęcie barwiące. Macie za zadanie zabarwić obiekt waszych ćwiczeń na konkretny kolor, który wylosujecie. Reszta... niech przemieni w ptaki jakiś inny przedmiot. O ile zdoła - powiedział z wyraźną irytacją, po czym zaprezentował zaklęcie Pingo Arcus na jednej z książek leżących na jego biurku. Po chwili przed uczniami ponownie wylądowały karteczki z różnymi kolorami.
1 - Chyba coś ci się pomieszało, bo twój ptak nagle zaczął się mienić wszystkimi kolorami tęczy, a z pewnością nie na tym polegało twoje zadanie. 2 - Hm, musisz popracować nad celnością. Jasne, trafienie w ruchomy cel, to trudna sztuka, ale... właśnie zmieniłeś kolor włosów swojemu koledze (osobie, która napisze post po tobie - zaznacz to wyraźnie!) 3 - Sknociłeś straszliwie. Twój ptak ma co najwyżej kolorowe nóżki, ale nic więcej. O, przepraszam, na znak protestu złożył jeszcze kolorowe jajko, ale to by było na tyle. Rzuć dodatkową kostką: parzysta - z jajka wykluł się tęczowy pisklak, wyjątkowo rozkoszny, ale po chwili po prostu zniknął, zostawiając po sobie piórko; nieparzysta - jajko wybuchło, otaczając was chmurą nieziemskiego smrodu, od którego co wrażliwsi mogli nawet zemdleć. Craine jest wściekły, ale nie odkrył sprawcy, więc możesz odetchnąć! 4 - Idealnie. Nawet Craine nie może się do niczego przyczepić i nawet cię pochwalił! Niebywałe! Rzuć dodatkową kostką: parzysta - nauczyciel ograniczył się do werbalnej, lakonicznej pochwały; nieparzysta - nauczyciel w chwilowym przypływie dobrego humoru przyznał twojemu domowi 10 punktów! 5 - Poszło ci naprawdę dobrze! Co prawda miejscami twój ptak jest trochę ciemniejszy albo jaśniejszy, ale ciągle w tym samym kolorze, więc możesz być z siebie zadowolony. 6 - W pierwszej chwili trochę ci nie wyszło, bo tylko połowa ptaka zmieniła kolor, ale surowe spojrzenie nauczyciela szybko cię zmotywowało i tym razem rzuciłeś zaklęcie poprawnie. Dobra robota!
(Osoby, którym nie udało się wyczarować kompletnego ptaka - czyli te, które wylosowały 1 lub 4 - zakładają, że w końcu im się udało albo ktoś im pomógł.)
Czas na odpis macie do piątku (30.09.). Wtedy lekcja zostanie zakończona, punkty rozdane, a niektórzy nieszczęśnicy dostaną karne wypracowania do napisania.
Czy zdawała sobie z tego sprawę? Ależ oczywiście, że tak. Nie musiał jej o tym przypominać dlatego nawet nie miała zamiaru go słuchać. Chodziła na te zajęcia jedynie aby móc ukończyć te studia i zająć się na stałe eliksirami. Ten starzec był jedynie malutką przeszkodą którą musiała pokonać aby osiągnąć swój cel. Nie miała zamiaru odpowiadać na jego jakże głupie pytanie. Bo niby co innego mogła robić na lekcji transmutacji? Nie jej wina, że nie potrafił przyjąć prawdy do wiadomości. Najlepszym rozwiązaniem będzie jak najszybszy powrót do zadania, ukończenie go i wyjście z tego pomieszczenia. Innej drogi nie widziała. Nie miała zamiaru dawać mu satysfakcji i wychodzić jak obrażona pierwszoklasistka. O nie! Wyciągnęła zapasowe pióro i przemieniła je w gołębia bez większego problemu. Widząc pomarańczową karteczkę przed swoimi oczami prychnęła lekko i z uśmieszkiem na ustach wykonała prosty ruch ręką nie zastawiając się za długo nad zaklęciem. Była tak bardzo nabuzowana, że gołąb od razu zmienił barwę z białej na pomarańczową. Sama Ria była w szoku, jednak nie dała tego po sobie poznać. Z uśmiechem satysfakcji spojrzała na nauczyciela. Zdecydowanie nie miał do czego się przyczepić, a nawet wydukał jakąś pochwałę.
Miło jej było, że mimo tego, że za pierwszym razem jej się nie udało to uslyszała miłe i uspokajające słowa. Uśmiechnęła się z wdzięcznością do @Raphael de Nevers i @Vulpes Harris, negatywną reakcję @Daisy Manese po prostu zignorowała. Oczyściła zaklęciem siebie i tyle, ile udało jej się wokół siebie. Wzięła kilka głębokich wdechów, przymknęła oczy. Teraz spróbuje zaklęcia na kałamarzu sąsiada z ławki, którego na szczęście nie ma. W pełnym skupieniu wypowiedziała zaklęcie, a kałamarz stał się upragnionym rudzikiem. Uśmiechnęła się szeroko i już zadowolona z siebie czekała na kolejne zadanie. Okazało się, że teraz musi zmienić kolor tego ptaka. No cóż, nie będzie łatwo. Spadła jej trochę pewność siebie po poprzednim niepowodzeniu. Postanowiła przyjąć strategię jak wtedy, kiedy jej wyszło. Uspokoiła się i skupiła maksymalnie na tym, co ma zrobić. Wymruczała zaklęcie i rudzik stał się niebieski. No, może bardziej był w odcieniach niebieskiego, bo brzuszek miał granatowy, a skrzydła wpadające prawie, że w turkus. Najważniejsze, że jej się udało. I to chyba nie najgorzej.