Klasa ta znajdująca się na piątym piętrze, jest jedną z największych w zamku. Przestronna i dobrze oświetlona zapewnia przyjemną atmosferę. W końcu sali znajdują się wysokie półki po brzegi zapełnione różnymi przedmiotami, które zapewne nieraz były transmutowane. Między nimi widnieją także najbardziej znane książki dotyczące tego przedmiotu.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Transmutacja
Wchodzisz do Klasy Transmutacji, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Transmutację. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Patton Craine oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Stavefjord. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z transmutacji można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Przytocz i opisz dokładnie pierwsze prawo Gampa. 2 – Przytocz i opisz dokładnie drugie prawo Gampa. 3 – Opierając się o prawa Gampa stwierdź, czy można transmutować następujące przedmioty: ołówek, sowa, duch, eliksir Felix Felicis, różdżka. 4 – Podaj trzy zaklęcia wpływające na zmianę wyglądu przeciwnika i opisz ich działanie. 5 – Podaj trzy zaklęcia pozwalające na przemianę przeciwnika w stworzenie i podaj ich działanie. 6 – Podaj nazwę i opisz dokładne działanie zaklęcia, tworzącego iluzję osoby rzucającej to zaklęcie.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Transmutuj jabłko w dwie gruszki, a następnie zamień jedną gruszkę w ołówek, a drugą w świecę. 2 – Zmień trzy kamienie w ptaki - kanarka, papugę i wronę. 3 – Transmutuj figurkę trytona w małego smoka, a następnie pokieruj nim tak, aby okrążył salę dwukrotnie. 4 – Zamień dzban w dynię, a następnie przywróć go do pierwotnej postaci. 5 – Wydłuż kielich, zmień szkło w plastik oraz zmień barwę tworzywa na czerwoną. 6 – Zmień kolor płótna, w które ubrana jest kukła, na zielony. Zmień wygląd kukły używając trzech dowolnych zaklęć transmutacyjnych - przed każdym zaklęciem powiedz, jaki chcesz osiągnąć efekt.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Transmutacja:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Ostatnio chyba miała mały problem z poczuciem czasu, bo ciągle się gdzieś spóźniała. A to jakaś znajoma osoba stawała jej na drodze, a tam następnie wpadła na kolumnę i musiała skierować się wpierw do Skrzydła Szpitalnego. Tym razem jednak postanowiła, powaga, że tym razem uda jej się dotrzeć na zajęcia na czas. Ani minutę za późno... nawet sekundę. Nie nawidziła się spóźniać, więc podobne sytuacje po prostu wypełniały ją flustracją. Weszła do klasy, raczej niespostrzeżenie. Był tu tak wielki harmider, że nie chciało jej się przepychać do znanych jej osób i po prostu przysiadła sobie w jednej z wolnych ławek. Wyciągnęła z torby dość dużą książkę od transmutacji i zaczęła ją po prostu kartkować czekając na przybycie profesora. Już chyba zapomniała jak to jest przykaładać się do nauki, musiała coś z tym zrobić, no bo w końcu w takim razie, co z niej za Krukonka. Powinna dawać innym dobry przykład, a nie...
Patton miał dzisiaj tak wiele na głowie, że niestety musiał się spóźnić na własną lekcję. Generalnie nie było mu aż tak żal ze względu na to, że akurat jego zdaniem nic nie stanie się gówniarzom, jeśli trochę poczekają. On nie raz musiał czekać na spóźnialskich uczniów, więc sam również ma pełne prawo, by zostać zatrzymany bardzo ważną sprawą. W każdym razie nie trwało to więcej jak 3 minuty gdy wszedł do klasy. Pierwsze co zauważył, to mało entuzjastyczne miny uczniów. Czy już nikt nie reaguje z radością na lekcje transmutacji? - Witam wszystkich. Bardzo proszę, byście zajęli już swoje miejsca i uspokoili się. Nie życzę sobie takiej wrzawy... – Powiedział stając na środku klasy i odkładając na blat swojego biurka mały worek, który ze sobą przyniósł. Zastanawiało go co tak dziwnie pachnie w klasie. Spojrzał bezpośrednio na prefektów będących w sali z nadzieją, że uświadomią go o tym, czy coś się stało w trakcie jego krótkiego spóźnienia? Jeśli będzie trzeba rozdać kilka szlabanów, to zrobi to bardzo chętnie. Jego spojrzenie przede wszystkim wodziło po twarzy @Shenae D'Angelo mając nadzieję, że dziewczyna nie będzie ryzykować jego gniewu poprzez ukrywanie prawdy. Miał dobrą intuicję i wiedział, gdy coś się nie zgadza, więc nic się przed nim nie ukryje - lepiej z nim nie zadzierać.
/Lekcja zaczyna się o godzinie 19:00. Do tego momentu wszelkie "spóźnienia" będą traktowane ulgowo/
D'Angelo była prefektem. Nie planowała zatajać żadnej prawdy, choćby z faktu pełnionej funkcji, ale nie znaczyło to wcale, że z jakiegoś powodu miałaby chcieć o panującym tu burdelu mówić na początku lekcji, tracąc cenny czas jaki mieli przeznaczyć na naukę. Nauczyciele z Ameryki mieli naprawdę dziwne sposoby na rozwiązywanie konfliktów. To nie był czas na takie rozmowy, ale skoro Patton zerknął w jej kierunku, wyprostowała się w miejscu, rzucajac wprost: — Konflikt między Salem, a Hogwartem — nie dopowiadając, chociaż bardzo ją korciło, żeby powiedzieć: "Gdyby pańscy uczniowie nie zachowywali się, jak dzicz wypuszczona w puszczę może można by tego uniknąć". W końcu póki nie było tu Salemczyków, nikt o takich akcjach nie słyszał. — Z udziałem kilku konkretnych osób, łamiących szkolny regulamin. Być może chciałby pan poznać szczegóły PO zajęciach? — zasugerowała subtelnie.
Tak! Dzisiaj miała być Transmutacja. To był właśnie jego ulubiony przedmiot. Nawet gdyby miał się spóźnić dość dużo przyszedłby. Każdemu się zdarzało, prawda? On tego dnia po prostu nie mógł znaleźć swoich notatek. Pewnie większość z was i tak powie, że to tylko wymówka, więc po co coś mówić? Wszedł do klasy pospiesznym krokiem. Profesor był już w klasie co prawda. Uspokajał młodzież. nie chciał go ignorować. Zwłaszcza, że to były jego ulubione zajęcia. Posłał mu szeroki uśmiech i przywitał się grzecznie. Przysiadł się do Christy i otworzył książkę na byle jakiej stronie. Był bardzo ciekawy co dzisiaj się nowego nauczą! - hej.- przywitał się z krukonką. Myślał, że jej nie zastanie. Ostatnio jej nie było. Rozejrzał się szybko po uczniach chcąc sprawdzić kto był.
Wysłuchał krukonki i kiwnął głową jakby chcąc potwierdzić, że rozumie jej słowa. Kto by pomyślał, że uczniowie Salem mogli by po raz kolejny popaść w konflikty? Hogwart ciągle prowokował Amerykan do bójek, ale jego zdaniem mogli zachować trochę powściągliwości i nie odpowiadać na głupie zaczepki. - Jak najbardziej. Proszę zostać po zajęciach panno D'Angelo – Odpowiedział dziewczynie. Rozejrzał się spojrzeniem, które nie zwiastowało nic dobrego, po reszcie klasy. Najwyraźniej dzisiejsza lekcja zdecydowanie nie będzie należała do najłatwiejszych. - Skoro każde z was tak bardzo pali się do współpracy z innymi uczniami, to podzielę was teraz na pary – Mówiąc do zabrał się do dobierania osób. I nie interesowało go kto chciał być z kimś. On tu był nauczycielem i mógł decydować tak, jak mu się podobało...
- W worku, który ze sobą przyniosłem znajdują się komplety kłódek i kluczyków. Waszym zadaniem jest za pomocą zaklęcia Engorgio powiększenie zarówno kłódki jak i kluczyka tak, by po tym nadal do siebie pasowały. Jeśli ustalicie, że zwiększacie przedmioty dwukrotnie, to oboje musicie to zrobić. Ważne tu będzie dogadanie się między sobą i umiejętność kontrolowania mocy zaklęcia. Pierwsza osoba z pary zajmuje się kluczykiem, druga natomiast kłódką...
Zadanie:
Zadanie będzie polegało na rzucie kostką. Pierwsza osoba z pary (czyli ta, która pierwsza napisze) rzuca kostkę za powiększenie kluczyka i wpisuje jej wartość pod swoim postem oraz uwzględnia poniższe zdarzenie losowe:
Parzysta – O nie! Źle wymówiłeś zaklęcie! Klucz zamiast się powiększyć zaczął się topić! Teraz już na pewno nie będzie pasował do kłódki. Patton spogląda na ciebie z wyraźnym niezadowoleniem i wręcza wam nowy zestaw do powiększenia. Tym razem na szczęście Ci się udaje. Nieparzysta – Po uprzednim dogadaniu się co do wielkości, jaką pragniecie otrzymać rzucasz zaklęcie na swój kluczyk. Wszystko wydaje się być w porządku. Najwyraźniej masz do tego talent!
Druga osoba rzuca kostką na powiększenie kłódki i uwzględnia w swoim poście zdarzenie losowe:
Jeśli twoja para wylosowała kostkę parzystą:
1,2,3 – Ojej. Przez błąd twojego partnera nauczyciel i na ciebie spogląda nieprzychylnym okiem. Musisz mu pokazać, że nie jesteś taką ciamajdą! Starasz się ze wszystkich sił by dopasować kłódkę do klucza. Gratulacje! Udało Ci się! Patton pochwalił Cię niemym skinięciem głowy.
4,5,6 – Irytuje Cię fakt, że twój partner wywołał grymas na twarzy nauczyciela. Musisz teraz naprawić waszą zszarganą opinię. Wymawiasz zaklęcie w olbrzymim skupieniu. Niestety. Kłódka okazuje się być zbyt małą. Może to wina złego dogadania się z partnerem?
Jeśli twoja para wylosowała kostkę nieparzystą:
1,3,6 – Bardzo się cieszysz, że pierwsza część zadania poszła wam tak sprawnie. Zapowiada się świetna współpraca. Nie chcesz być gorszy, dlatego w wielkim skupieniu zajmujesz się odpowiednim powiększeniem kłódki. Dobry z ciebie matematyk! Pasują do siebie idealnie! Patton jest bardzo dumny z waszej dwójki, co pokazał delikatnie się do was uśmiechając.
2,4,5 – Pierwsza połowa zadania bardzo łatwo wam poszła. Kluczyk jest idealnie taki, jak uzgodniliście. Pora na twoją kłódkę. Niestety nie za bardzo kontrolujesz moc twojego zaklęcia. Kłódka rośnie tak bardzo, że po chwili zajmuje większą część biurka. Patton jest oburzony twoją niekompetencją i każe Ci w ramach zadania domowego przeczytać cały rozdział na temat zaklęć zmniejszająco - zwiększających.
/Ze względu na dużą liczbę osób zdecydowałam się zacząć lekcję wcześniej. Jest jeszcze możliwość dołączenia pod warunkiem uwzględnienia poniższych kar za spóźnienie. Czas na odpis macie do 01.04.16 r, czyli tydzień /
Kara za spóźnienie:
1,3 - Patton bardzo nie lubi osób spóźnialskich jednak był tak zaaferowany lekcją, że nawet Cię nie zauważył. Ma to też swój minus - uniknąłeś kary, ale nie możesz brać udziału w pierwszym zadaniu.
2,6 - Nauczyciel widząc jak wchodzisz do klasy bardzo się zdenerwował. Najwyraźniej ma dziś kiepski humor. Każe Ci natychmiast wyjść i nie pokazywać mu się już nigdy więcej na oczy.
Rzuć jeszcze raz kostką by dowiedzieć się, czy udało Ci się przekonać nauczyciela byś mógł zostać:
Parzysta - Udało się. Ostatecznie Patton pozwala Ci zostać, ale nie możesz już wziąć udziału w pierwszym zadaniu. Nieparzysta - Nauczyciel jest nieugięty. Jeszcze bardziej poirytowany twoimi prośbami zabiera -5 pkt twojemu domowi i stanowczo wyprasza Cię z klasy. Niestety nie możesz wziąć udziału w tej lekcji.
4,5 - Gdy wszedłeś do klasy Patton trochę pomarudził na temat nieodpowiedzialności i niepunktualności, ale ostatecznie posadził Cię w pierwszej ławce i podał komplet kluczyk-kłódka. Wyjaśniając Ci zadanie dodał, że w ramach kary musisz wykonać obie jego części. Rzucasz kostką zarówno na kluczyk jak i kłódkę!
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Od razu po wyjściu ze skrzydła szpitalnego udała się z powrotem do klasy Transmutacji. Belp miał rację, nie powinna była opuszczać tych lekcji. Szczególnie, że chciała zostać animagiem. Jak na złamanie biegła po korytarzach co chwila ślizgając się na zakrętach. Musiała przyznać, iż następnym razem nie będzie nawet starała się wrócić. Zdyszana zapukała do drzwi i weszła stając przy biurku nauczyciela. Wiedziała, że jest surowy lecz liczyła na odrobinę szczęścia i wyrozumiałości z jego strony. - Bardzo przepraszam za spóźnienie lecz byłam odprowadzić kolegę do skrzydła szpitalnego. - dobre kłamstwo nie jest złe. W sumie nie odprowadzała go ale był to tylko nieistotny szczegół. Nauczyciel pomarudził trochę o jej nieodpowiedzialności i coś na temat punktualności lecz nie specjalnie Clary go słuchała. Rozglądając się ukradkiem po klasie zauważyła osoby których wcześniej w niej nie było. Adam i Christa. Tak bardzo chciała usiąść z nimi lecz za karę została posadzona w pierwszej ławce i sama musiała uporać się z zadaniem. Z miną naburmuszonego dziecka usiadła wyciągając potrzebne rzeczy. Czyli w tym przypadku tylko różdżkę. Przyjrzała się przedmiotom leżącym przed nią. No dobra. Zacznijmy od kluczyka. Wpatrywała się w niego intensywnie i z taką zawziętością jakby miała stopić metal. No i stało się. Źle wypowiedziane i bum! Kluczyk stopił się. Z niewinnym uśmiechem spojrzała na nauczyciela, a ten z niezadowoleniem podał nowy zestaw kluczy. Może nie jest taki zły na jakiego wyglądał. Tym razem udało się jej zaklęcie więc bez przeszkód mogła zabrać się za kłódkę. Miała nadzieje, że chociaż z nią pójdzie jej lepiej. Ale nie ! I ona musiała popsuć jej plany. Pomimo całej koncentracji kłódka była za mała na kluczyk. Tramnsmutacja nie była wcale, a wcale taka łatwa.
Od razu gdy nauczyciel pokazał się w klasie podniosła głowę chcąc udać przynajmniej, że go słucha. Nie miała ochoty wykonywać żadnych zaklęć. Już wystarczająco się na dziś naczarowała. Chociaż, może być ciekawie. W końcu transmutacja nie była nigdy nudna. I prawdopodobnie poprawiłby się jej humor, gdyby nie dobieranie w pary przez nauczyciela. Że co, niby dziećmi byli i nie mogli sami się dobrać ?Jeszcze czego. Czekając na swoją parę bawiła się różdżką obracając ją między palcami. Gdy wreszcie przyszła jej kolej na dźwięk nazwiska z którym będzie musiała prowadzić współpracę różdżka wypadła jej z rąk uderzając głucho o ławkę. Spojrzała w kierunku Vittori z kamienną twarzą. Że niby miały się dogadać? Wolne żarty. Nie mogła jednak zignorować polecenia nauczyciela. Zabrała swoje rzeczy i podeszła do dziewczyny ściągając jej torbę z krzesła. W końcu musiała na czymś siedzieć, a torbie krzesło nie było do niczego potrzebne. Usiadła obok nawet nie patrząc na nią. Super, po prostu super! Po dostaniu swojego przydziału kłódek i kluczyków zabrała się od razu za powiększenie kluczyka. Nie mogła się jednak skupić na tym. Ciągle denerwowała ją obecność salemki. I stało się, stopiła kluczyk. Westchnęła jedynie i poprosiła nauczyciela o jeszcze jeden. No naprawdę musiało się jej nie udać? Teraz, gdy siedziała obok Titi? Druga próba jednak poszła jej sprawniej i obok leżał już powiększony kluczyk. Przesunęła go na środek stolika czekając aż Salemka powiększy kłódkę. Nie miała zamiaru wszystkiego robić sama.
Uśmiechnął się do Christy kiedy usłyszał z kim będzie w parze. Poszedł w stronę puchonki, bo wypadało, że to chłopak zrobił to i wyciągnął kluczyk. - Fajnie, ze jesteś ze mną w parze- powiedział i posłał jej uśmiech. Zauważył jeszcze clarissę, która za kare musiała sama robić wszystko. Współczuł jej z całego serca. Ale wierzył w nią i był pewien, ze jej się uda. Przecież była krukonką. - No to jak, zwiększamy dwukrotnie? - zapytał Beth. Chłopak bardzo się podekscytował tym, ze od razu mają się zabrać do pracy. to dobrze, prawda? Engorgio- powiedział bardzo wyraźnie. wiedział, że jeśli źle by wypowiedział to już mogłoby być po kluczyku. Jednak nie ma obaw! Udało mu się. I to za pierwszym razem. nie musiał więc prosić o dodatkowy kluczyk. Usmiechnął sie zadowolony do siebie. Jak on kochał transmutacje! Miał nadzieję, że jego partnerce pójdzie tak samo dobrze jak jemu. Przecież teraz byli jednością.
W końcu pojawił się nauczyciel, a Lilith starała się skupić na każdym jego słowie, co nie było takie łatwe jak mogłoby się wydawać. Jej myśli dryfowały wokół pergaminu, który chwilę temu uzupełniła atramentem i schowała do podręcznika. Nie była pewna swojej decyzji, dlatego nie potrafiła o tym zapomnieć. Do pary została przydzielona z panną d’Angelo. Posłała krukonce delikatny uśmiech próbując wyrzucić z myśli wszystko co ją gnębiło. Panna Nox wzięła kluczyk do ręki i obejrzała go dokładnie. - To jak? – wydukała zerkając na swoją towarzyszkę – Może być dwa razy większa? – zapytała, chociaż dobrze wiedziała jak to się skończy. Nie miała zbyt dobrej wyobraźni jeżeli chodziło o rozmiary, czy odległości. Nigdy nie wiedziała ile to jest trzy razy więcej. Nie była w stanie przekalkulować sobie obrazu w myślach. Dlatego już na samym starcie zawaliła… przy zaklęciu. - Engargio – ups… - przepraszam – zaśmiała się zakłopotana zerkając na Shenae. No cóż. Dziewczyna na pewno utrudniła zadanie krukonce.
Zadanie w parze... Cóż, nigdy nie miałam problemów z pracą zespołową, dlatego też nawet mnie ucieszyło to, że nie będę zdana sama na siebie. I nawet jeśli któraś osoba z pary by zawiodła, zawsze można jakoś uratować sytuację, w końcu co dwie głowy, to nie jedna. Nie znałam Christy z którą przyszło mi pracować, jednak nie stanowiło to dla mnie najmniejszego problemu. - Cześć - przywitałam się z przyjacielskim uśmiechem na ustach. - Vulpes jestem. Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli powiększymy nasz zestaw dwukrotnie? - dodałam, po czym ułożyłam kluczyk przed sobą. - Engorgio! - rzuciłam. Zamiast zmiany wielkości, uzyskałam zmianę stanu. Ze stałego w ciekły. Zacisnęłam zęby przyjmując trochę zakłopotany wyraz twarzy i nerwowo poruszając gałkami ocznymi. Pewność siebie tym razem nie wyszła mi na dobre, widząc minę nauczyciela wiedziałam już, że chyba mu podpadłam na tej lekcji. Na szczęście dostałyśmy nowy zestaw do powiększenia, dzięki czemu uznałam, że chyba jednak aż tak się nie pogrążyłam. W skupieniu ponownie rzuciłam zaklęcie, tym razem wszystko poszło idealnie, dzięki czemu odetchnęłam z ulgą. Miałam tylko nadzieję, że Christa uratuje naszą sytuację.
Deven chrząknął, próbując pokryć rozczarowanie, po czym uśmiechnął się smutno do Holly. Miał nadzieję, że jednak będzie im dane pracować razem, ale nauczyciel miał inne plany. Indianin wybitnie go nie lubił - ale nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, że sam Craine nie lubi nikogo, a z całą pewnością nie uczniów. - No nic... to... do zobaczenia potem - powiedział łagodne, po czym spojrzał na Daisy, której imię skądś kojarzył (chcąc nie chcąc, kojarzył znaczną część przyjezdnych, jako że rozpychali się łokciami i, z wyjątkiem nielicznych, byli okropnie ekspansywni). Miał tylko nadzieję, że Kray będzie się zachowywał przyzwoicie i nie zdenerwuje w żaden sposób rudego stworzonka. - Okej... w takim razie... no nie wiem, ten nasz zestaw jest dosyć mały, więc... hm... jeśli powiększymy go trzy razy, powinno być w porządku - spojrzał pytająco na Daisy. A kiedy kiwnęła głową (a zakładam, że nie kłóciła się o taki drobiazg), Indianin wycelował różdżką w swój kluczyk i skoncentrował się na powiększeniu go do odpowiedniej wielkości. - Engorgio - mruknął, zaciskając mocno palce na swojej sfatygowanej różdżce, ponadgryzanej przez różne stworzenia, podrapanej i noszącej wyraźne ślady intensywnego użytkowania. Ha, wyszło mu to naprawdę ładnie, kluczyk nie zmienił swojej formy w żaden sposób, a tylko powiększył się trzy razy. - Em... a tak w ogóle... to jestem Deven - dodał po chwili, odkrywając, że nigdy nie rozmawiał z tą dziewczyną i nie miał okazji się jej przedstawić. Jego twarz jak zwykle nie zdradzała zbyt wielu emocji, poza spokojną uprzejmością trudno było się w niej doszukać czegoś więcej, mimo że o Daisy miał odrobinę lepsze zdanie niż o reszcie Salemczyków (nie licząc Holly i Winnie), jako że tak troskliwie zajęła się przerażoną Ainsworth, kiedy w klasie rozpętało się to piekło.
Beth mimo swojej niechęci do salemczyków, lubiła lekcje z profesorem Crainem. Zawsze były bardzo ciekawe i można było się wykazać. Nie zależało jej zbytnio na transmutacji, ale lubiła wyzwania, a te lekcje z pewnością do takich należały. Profesor sam przydzielił im partnerów. Jej przyszło pracować z Adamem, co właściwie ucieszyło dziewczynę. Dziwne, że ostatnio tak często na siebie wpadali. - No cóż… Do zobaczenia później - rzuciła do @Rose Nelson i podeszła do swojego partnera. - Miło Cię znowu widzieć - uśmiechnęła się do chłopaka. Zadanie wydawało się dość skomplikowanie. Miała zamiar polegać na swoim partnerze, bo sama nie czuła się zbyt pewnie. - Jasne, dwukrotnie - zgodziła się na propozycję krukona. @Adam Henderson poradził sobie z zadaniem znakomicie, tak jak się spodziewała. Poszło szybko. Zaczęła mieć obawy, czy jej też pójdzie tak dobrze. Ale postanowiła się skupić na swojej części zadania. - Engorgio - wypowiedziała zaklęcie najpoprawniej jak potrafiła. Udało się! Kluczyk i kłódka pasowały do siebie jak ulał. Poszło im bardzo szybko, a wykonanie sama oceniłaby na najwyższą ocenę! Spojrzała kątem oka na profesora i dostrzegła, że uśmiecha się do nich z zadowoleniem. Sama nie posiadała się ze szczęścia. Niesamowite, a myślała, że jest beznadziejna z transmutacji. Miała nadzieję, że to nie był tylko przypadek i następne zadania pójdą im równie dobrze. - Super robota, partnerze - uścisnęła Adama.
Uśmiechnęła się lekko do Adama. W sumie cieszyła się na jego widok, w końcu najlepiej współpracować z kimś, z kim można porozumieć się bez słów. Nic im nie było straszne w tym duecie, jednak zaraz profesor zniweczył ich plany, bo podzielił ich całkowicie inaczej niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Jej parą była Vulpes, puchonka. W sumie Christa cieszyła się, że akurat dziewczynę dobrał jej nauczyciel. -Christa. Miło mi cię poznać! - zareagowała jak zwykle dość optymistycznie i liczyła, że i dziewczynie nie przeszkadza jej towarzystwo. Miała nadzieję, że uda im się przebrnąć przez zajęcia bez większych kłopotów... Jednak po chwili z kluczyka Vulpes zrobiła się jedna, wielka ciecz. White tylko lekko się uśmiechneła, tak sympatycznie! Przecież każdemu może się zdarzyć. Trudno profesor Patton trochę się pokrzywił, ale dał im całe szczęście drugą szansę. Kolejna próba już była udana. Teraz przyszła kolej na Krukonkę. -Ostatnio nie mam zbytnio szczęścia.- stwierdziła, po czym wypowiedziała zaklęcie z niezwykłą, jak dla niej skupieniem. Po prostu chyba ostatnimi czasy miała problemy z koncentracją. Jej kłótka jakby trochę się zmieniła. Spróbowała przyłożyć kłódkę do kluczyka partnerki, ale niestety.... Okazała się za mała. -Szlag by to trafił.- zirytowała się trochę, pokręciła głową. Ale nic nie powiedziała, potem tylko popatrzyła przepraszająco na swoją parę. To chyba po prostu nie był jej dzień.
Caroline nie była aż tak beznadziejną furiatką żeby od razu oskarżać go o jakiś tajemny romans albo coś w tym stylu. W sumie o nic go jeszcze nie oskarżała ale była w niezłym szoku no i jednak nieco rozczarowana jego kompletnym brakiem reakcji, nawet się nie przywitał. Widocznie jedno dobre przywitanie przed lekcją już mu starczyło. I jeszcze za nic nie oberwał więc niech nie dramatyzuje, za to ona czuła się jakby dostała z liścia w twarz. Bo może Cy nie poszedł z tamtą laską w ślinę ale był facetem więc nawet nie zdawał sobie sprawy, że ślizgonka już go sobie upatrzyła. I brakowało dosłownie milimetra żeby pocałowała go w usta! Integracja w prawdzie nie była mocną stroną Carrier ale to nie tak, że zamykała się w grupce Salemczyków, po prostu nie wychodziła pierwsza z inicjatywą integracji. Za to ta jedna ślizgonka bardzo wyraźnie chciała się integrować, aż Caroline zalała krew kiedy przybliżyła się do Lynforda i wyszeptała mu coś do ucha. Jak to ona po prostu nie mogła powstrzymać się od wywrócenia oczami. To wyglądało tak żałośnie i desperacko, sama się sobie dziwiła, że w ogóle zareagowała na tą sytuację. W każdym razie lekcja w końcu się zaczęła więc blondynka w końcu miała na czym skupić myśli. Uważnie wysłuchała słów profesora i wyszukała wzrokiem swoją parę. Przysiadła się do chłopaka i postanowiła nie owijać w bawełnę. -Powiększamy trzykrotnie, dobra? - powiedziała nieco przygaszona i przystąpiła do zadania. Przypadło jej powiększenie kluczyka. -Engorgio - wymówiła zaklęcie skupiając na tym całą swoją uwagę i energię. Chyba służyło jej podwyższenie ciśnienia przed zajęciami bo wyszło wręcz idealnie. Od razu nieco poprawił jej się humor.
Kiwnął przecząco głową w kierunku prefekta, nic mu nie było ale jednak czuł wciąż niesmak w ustach. Miał delikatne nudności, miał nadzieję że nie będzie wymiotował ponownie przez swoją głupotę. Nauczyciel zjawił się w końcu w klasie, szkoda że musiał się spóźnić jednak to co się wydarzyło po chwili bardzo go zniesmaczyło. Prefekt który tak bardzo chciał mu pomóc, po prostu zamierzał wszystko powiedzieć co wydarzyło się tu przed dosłownie chwilą. Przestawił nieźle mu szczękę, jednak wiedział że będzie miał przez to dosyć spore problemy. Patton był specyficznym nauczycielem z którym nie łatwo było się dogadać, peszek. Do pary dostał Holly, ciekawie. Dobrze że nie był w parze z Titi czy też innym Gryfonem, ją jakoś tolerował ze względu na jej charakter. Nigdy nie widział jak się czymś przejmuje, interesowała go dosyć bardzo. Dogadał się z nią w prosty sposób, chciał by kluczyk zwiększył się trzy razy i od razu zabrał się za pracę. Wykonał delikatny ruch dłonią i szepnął ciche Engorgio. Kluczyk powiększył się trzykrotnie, uśmiechnął się dodając. - Trzy razy większe, dasz radę Holly. - Mruknął cicho znowu przełykając gorzką ślinę. Miał nadzieję że dziewczynie wyjdzie to zaklęcie, skoro pierwszy raz tak dobrze mu poszło chciał kończyć tą dobrą passę. Kluczyk: 3
Kamień spadł jej z serca, kiedy profesor wszedł do sali. Patrzyła na niego, uważnie słuchając. Mieli pracować w parach, to dobrze. Odruchowo spojrzała na Puchonkę, którą przed chwilą poznała i uśmiechnęła się do niej. Tak szybko jak się ucieszyła, tak szybko uśmiech zszedł z jej twarzy. Niestety profesor postanowił sam dobrać ich w pary. W dodatki Rose nie trafiła zbyt szczęśliwie. Trochę zestresowało ją to, że ma być w parze z @Katherine Russeau. Wiedziała która to dziewczyna. Pożegnała się z @Elisabeth Wonderwood, zebrała swój burdel z ławki i z niepewnym uśmiechem podeszła do Ślizgonki. - Cześć. - Rzuciła i usiadła obok niej. - Jestem Rose. - Dodała, bo uważała, że mimo wszystko wypada się przedstawić. Położyła wszystkie swoje rzeczy na ławce. Wyjęła różdżkę. - Proponuję powiększyć nasz zestaw dwukrotnie. - Powiedziała szybko i popatrzyła na dziewczynę i uśmiechnęła się. - Engorgio.- Tak, jak zamierzała, jej kluczyk powiększył się dwukrotnie. Była z siebie dumna. Teraz kolej jej partnerki.
Właściwie dziwiłoby mnie to, że Kath nie wiedziała, że z kimś się spotykam, bo ostatnio na lekcji witałem się z Caro dość jednoznacznie. Chociaż, może w Hogwarcie to nie było takie mówiące wprost co jest grane? Chyba to nie był moment, aby zastanawiać się nad takimi sprawami. Sam chciałem mieć za sobą tą skomplikowaną sytuację, a obecność Kath, która znajdowała się stosunkowo blisko, na pewno wcale nie pomagała. Chociaż ponownie, fakt, że to ja się nie przywitałem był aż komiczny, bo to wszakże ja siedziałem w tej klasie od dobrych parunastu minut, a wpadająca ze złością blondyną, tylko z fochem przeszła koło mnie, nawet nie rzucając słowem. Więc znów, nie miałem sobie wiele do zarzucenia. A na pewno nie to, że z naszej dwójki, to akurat ja się nie przywitałem. - Yhm, no są mili raczej - odparłem do niej, wcale nie chcąc, by była negatywnie nastawiona do reszty osób z Salem. To zupełnie nie wpłynęłoby dobrze na rokowania bractwa, do którego bardzo potrzebowaliśmy Anglików. Jednak jakiekolwiek zabawianie się w delikatne flirty na oczach Caro, było ostatnim na co miałbym mieć teraz ochotę. Pary zostały rozdzielone, a ja bez słowa przeniosłem się do Krukona. Uznałem to za dobre, że zostałem przydzielony do pary z jakimś kolesiem, bo chyba takie odseparowanie się, było najmądrzejsze w tej pogmatwanej sytuacji. Niemniej jednak, nie miałem teraz głowy do zaklęć, więc swoje zadanie totalnie spieprzyłem. Nawet nie chciało mi się tu siedzieć, w sumie nauczyciel na tyle się spóźniał, że byłem pewny, iż w ogóle nie przyjdzie. Byłoby mi to na rękę, szybciej bym z nią pogadał.
2
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Kath może sprawiała wrażenie zarozumiałej i pewnej siebie, ale w głębi duszy robiła wszystko by zaimponować zarówno sobie jak i swoim rodzicom. Może i wiedziała, że coś mogło łączyć Cyrusa i pewną blondynkę, albo po prostu nie zjawiła się na tamtych zajęciach. Praktycznie ją to nie interesowało. Wiedziała, że jest w stanie rozkochać w sobie Salemczyka, może nie dla własnych pobudek i złośliwości, ale dlatego iż chciała go lepiej poznać i wiedziała, że ojciec by pochwalił jej wybór. Lubił takich ludzi jak Cyrus, a od niego biła władza i popularność. Na pewno w swojej szkole był kimś. Tutaj Katherine była królową skandalu. Chęć bycia z Cyrusem nie była więc jej kaprysem, a wręcz przeciwnie, chciała sobie udowodnić, że potrafi też znaleźć odpowiedniego partnera. Ostatnie jej rozboje z Friday'em były koszmarną pomyłką, albo nawet porażką. Dziewczyna załamała się strasznie, a ten doprowadził ją ponownie do stanów depresyjnych i nerwowych, aż ciężko było uwierzyć, że wtedy Kath stała się chodzącym kłębkiem nerwów i nawet opuściła się w nauce. Później niestety do sali wszedł znienawidzony przez nią profesor i przestała rozmyślać. Gdy powiedział, że mają pracować w parach myślała, że pozostanie z Cyrusem, ale profesor miał inne plany. -Nie cierpię go- powiedziała po czym pożegnała go lekkim uśmiechem, by za moment ten uśmiech zlikwidować, gdy obok niej usiadła @Rose Nelson . Skinęła jej głową i wskazała miejsce obok. -Siadaj, nie jestem taka zła na jaką wyglądam- powiedziała w miarę uprzejmym tonem a zaraz potem dodała- Katherine, albo po prostu Kath- tutaj na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Gdy wspomniała, że powiększają dwa razy, skinęła głową na potwierdzenie. Dziewczyna wykonała swoje zadanie poprawnie, więc teraz była kolej Slizgonki. -Engorgio- wypowiedziała zaklęcie jednakże niezbyt się na nim skupiła bo w międzyczasie patrzyła na poczynania Salemczyka. Kłódka się powiększyła ale za bardzo. Katherine zwęziła usta niezadowolona ze swojej sytuacji. Profesor również nie był zbyt pomocny, dostała dodatkową pracę domową. -Żadnych zbędnych słów Rose, nie chcę kłótni- powiedziała siląc się na słodki uśmiech, ale i tak miała wrażenie, że zaraz po prostu wybuchnie. Zajęcia transmutacji zaczynały na nią ostatnio działać coraz bardziej niczym płachta na byka.
Musiała zostawić Holly na pastwę Lucasa. Wszyscy musieli ją zostawić, bo widać zebrała się dookoła niej grupka osób, a Patapon musiał ją przydzielić akurat... z kimś takim. Daisy co prawda miała wrażenie, że dziewczyna i tak sobie z nim poradzi, bo jakoś miała lepszy talent do zjednywania sobie ludzi niż chociażby ona sama. Ale i tak dźgnęła @Lucas Kray w ramię kiedy się mijali i kazała mu się pilnować i nie odwalać dziwnych rzeczy. Devana kojarzyła głównie jako chyba-chłopaka Winnie. Uśmiechnęła się do niego, bo chyba nie należał do tych okropnych hogwartczyków, i przytaknęła mu głową, że trzy raz jest spoko. W zasadzie było jej wszystko jedno. Podparła głowę na ławce i patrzyła jak powiększa kluczyk. Wyszło mu bardzo ładnie i ona też chciała się popisać doskonałą znajomością takiego prostego zaklęcia, ale nie do końca jej wyszło. Albo może nawet wcale. Kłódka rosła i rosła... i urosła ogromna. Była tak ciężka, że Daisy nie była w stanie jej podnieść. To pewnie dlatego, że co chwila zerkała na Lucasa. - Sorry, trochę nie wyszło - mruknęła i próbowała to jakoś naprawić, chociaż Patton gadał jej nad głową. Nie była raczej najlepsza w matematyce i nie wiedziała jak przenieść na rzucanie zaklęcia to "trzy razy większe". - Chyba nie dam rady - westchnęła, odrywając wzrok od kłódki. - A ja jestem Daisy - przedstawiła mu się też.
Nie mieli za dużo czasu na pogawędki. Lekcja miała się niebawem rozpocząć, więc Enzo tylko popatrzył jak Shenae dalej zajmuje się poszkodowanymi, siadając obok niej. Mimo wszystko to było tylko przejściowy stan rzeczy. Patton zaraz ich porozsadzał wedle własnego widzimisię i Enzo z kwaśną miną musiał znaleźć sobie z Cyrusem jakieś osobne miejsce. Opadł na krzesło, ignorując swojego partnera z taką samą zaciętością, z jaką on zignorował jego. Popatrzył na niego pytająco przed rozpoczęciem czarowania, aby upewnić się co tego, o ile ma powiększyć kłódkę. Kiedy uzyskał odpowiedź i przyjrzał się słabym próbom ucznia z Salem, najwyraźniej uznał, że MUSI to zrobić lepiej od niego. Wyciągnął różdżkę, stukając nią w metalowe zapięcie i mrucząc pod nosem formułę zaklęcia, ignorując przy tym spojrzenia nauczyciela. O dziwo, bardzo szybko udało mu się wybrać odpowiedni rozmiar i ostatecznie wsunąć klucz w kłódkę. Przekręcił go, ciekaw czy dobrze działa, a potem ułożył sparowane przedmioty przed sobą na ławce. Niema pochwała Pattona trochę go podbudowała. Zastanawiało go to, że ostatnio całkiem nieźle szło mu na lekcjach, co było nieco nie w jego stylu. Najwyraźniej znajomość z Shenae zmieniała ludzi. Popatrzył na nią przed ramię, spoglądając jak sobie radzą z Lilith.
Shenae nie bardzo podobał się pomysł rozdzielania jej od Enzo. Nie, nie dlatego, ze byli niczym papużki nierozłączki. Często inaczej spędzali swój wolny czas, zresztą nie dzielili ze sobą prawie żadnych zainteresowań. Ona po prostu wiedziała, ze potrzebuje teraz katalizatora jej złych emocji. Enzo usadzony obok niej oddzielał ją od wszystkich innych osób. Sam był przyzwyczajony do jej humorków, wiec zwyczajnie mógł to dzielnie znieść. Tymczasem u Wyglasadzona z gryfonką uniosła krytycznie brwi ku górze, wcale nie pomagając dziewczynie podejść bezstresowo do zleconego im zadania. — Nie… — nie zdążyła skończyć, a Lilith już coś popsuła. D’Angelo aż przyłożyła dłoń do twarzy w zmęczeniu przecierając oczy — … jasne… — skwitowała dobrze wiedząc, ze powinna to teraz naprawić, ale była zbyt rozdrażniona by coś mogło z tego wyjść. Ich kłódka z kluczykiem zdecydowanie do siebie nie pasowały. To było aż komiczne, jak zawaliły to zadanie. — Pięknie — bąknęła, mimochodem wyłapując spojrzenie Halvorsena. Z nim przynajmniej wstępnie mogłaby coś wcześniej uzgodnić. Posłała mu kwaśny uśmiech, wracając niechętni uwagą do Nox. — W tym momencie to chyba i tak nie ma większego znaczenia. Możesz spróbować to naprawić. Wzruszyła ramionami podsuwając jej kłodkę, a sama zerknęła w kierunku Pattona i tablicy, zastanawiając się, czy być może nie zapisał tam jakichś wskazówek co do ich zadania.
5
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Trochę nie rozumiał tego, co działo się z Holly, ale w sumie zaczynał się do tego przyzwyczajać. Jej reakcje często były w różne strony przesadzone, a teraz wręcz spodziewał się, że zacznie go przepraszać. Uśmiechnął się dość nieprzyjemnie, trochę wytrącony z równowagi jej zachowaniem, ostatecznie ignorując Daisy, skoro nie miała mu nic do przekazania. - Pewnie za to, że sprawiasz kłopoty? - zapytał, chociaż nie oczekiwał odpowiedzi. Właśnie tak założył. Za co innego niż za własne istnienie ta dziewczyna mogła go przepraszać? To on wiecznie traktował ją jak istotę niższego rzędu co było nie dość, że niesprawiedliwe to zaczynało dokuczać mu w postaci wyrzutów sumienia. Był już doświadczony w zagłuszaniu ich, więc to chyba nic dziwnego, że po prostu je zignorował. Wejście Pattona podsumował krótkim westchnieniem. Krótkim, podejrzanie delikatnym gestem zaczesał Holly pasmo mocno ściętych, rudych włosów za ucho, oddalając się do osobnej ławki, aby odnaleźć swoją parę. Okazała się nią jakaś blondynka z Salem, co wcale go nie ucieszyło. Wolałby pracować z kimś kogo znał i na kim mógłby polegać. - Mhm - mruknął jedynie w ramach potwierdzenia. Było mu wszystko jedno jak bardzo będą zwiększali kluczyk i kłódkę, więc nawet nie zwrócił uwagi na to jak poszło jego partnerce. Rozbujał różdżkę nad kłódką, mrucząc pod nosem formułę zaklęcia i chyba za mocno się zamyślił, gdyż ta momentalnie urosła do niebotycznych rozmiarów. Ugryzł się w język kiedy Patton jęczał mu nad głową, powstrzymując się ostatkiem siły woli przed przewróceniem oczami, a kiedy ten odszedł, odchylił się na krześle, zupełnie się tym nie przejmując. - Wspaniale. - westchnął jedynie, szukając wzrokiem spojrzenia Holly.
Sytuacja w sali się uspokoiła, ale Holly czuła się teraz dziwnie wycofana i nieobecna. Nie wiedziała dlaczego Daisy ją zostawia. W momencie, w którym ją opuściła, położyła się na ławce, po części chowając twarz w przedramionach. Nie chciała być sama. Oczy zaszły jej łzami, ale jakaś siła nie pozwoliła jej dać im spłynąć po policzkach. Mimo zagubienia i niepewności w końcu udało jej się uciec od własnych emocji, obserwując, jak ktoś dosiadał się do jej ławki. Wbrew temu, że chłopak nie wyglądał groźnie, zadrżała, instynktownie wbijając się w oparcie krzesła. W tym momencie była w takim stanie, w którym ufała tylko trzeb osobom na sali. Daisy, Rasheedowi i Devenowi. Ostatni posłał jej słaby uśmiech, przez który tym bardziej poczuła się nie na miejscu. Objęła jedną ręką swoje drugie ramię, chwytając je trochę ponad łokciem i przybrała postawę zamkniętą, wpatrując się w transmutowaną kłódkę. Chłopak wydawał się zadowolony z efektu swojej pracy, kiedy Holly panikowała na samą myśl współpracy. Uniosła do niego spojrzenie, obserwując go. Zmusiła się do wyciągnięcia swojej różdżki, czując dziwne irracjonalne zagrożenie czyhające na nią w tej klasie. Dużo większa kłódka budziła jej dodatkowy niepokój. — En-Engorgio — wydukala zmuszając się do współpracy. Chciała, żeby Patton był zadowolony i nie próbowała robić przykrości nowemu koledze, ale… ale czuła się bardzo niespokojnie. Zanim jeszcze sprawdziła efekt swojego zaklęcia, wypędziła z krzesła, w zwykłym instynkcie dobiegając do ławki Rasheeda. Wspięła się na jego kolana, prawdopodobnie kopiąc jego towarzyszkę, a swoją koleżankę z Salem, po łydkach, samej wbijając sobie krawędź ławki w bok, a potem plecy, ale w końcu udało jej się wdrapać na jego nogi, siadając do niego przodem, objąć go w zwykłej potrzebie za szyję, mrucząc: — Boję się — bardzo cicho, prawie bezgłośnie żeby tylko on mógł usłyszeć. Z Rekinem czuła się bezpieczniej.
Myślała, że padnie gdy dowiedziała się z kim nauczyciel ją dopasował w parze. ORIANA? Przecież jeśli ta odezwie się do niej choć jednym słowem, to Titi ją chyba zabije. A tym bardziej jeśli ta coś zepsuje. Spojrzała gniewnie w stronę ślizgonki. O nie, nie będzie do niej latać. Niech ta sama tu przylezie. Cholera, że też nie mogła trafić do pary z kimś innym? Choć jakby się tak zastanowić, to gdyby trafiła do pary z Kath albo Lucasem, to rozpętałby się tutaj armagedon. Więc powiedzmy, że jednak nie jest aż tak fatalnie. Gdy Oriana bez słowa zabrała się do powiększania dziewczyna uniosła brew. Przepraszam bardzo, ale z łaski swojej mogłaby chociaż powiedzieć o ile to robi, żeby Vittoria mogła się zająć kłódką. Jak jednak widać za głupotę się płaci, bo już chwilę później ich klucz spłonął. Mruknęła pod nosem coś w stylu „łamaga”. Nauczyciel podał im jeden, ale jego wzrok mówił, że już są na straconej pozycji. Miała nadzieję, że chociaż da radę naprawić to, co ONA zepsuła. I gdy kluczyk jednak został powiększony sama najpierw obejrzała go dokładnie, a potem rzuciła zaklęcie na kłódkę. Metal bardzo powoli się rozszerzał aż w końcu stwierdziła, że już wystarczy. Wsadziła kluczyk i przekręciła. Uff, udało się. Dobrze, że mimo braku współpracy była na tyle inteligentna by poradzić sobie za nie obie.
Czy lubiła ten przedmiot? No nie za bardzo. Czy w ogóle lubiła naukę czegokolwiek? Pomijając śpiew, zaklęcia i uzdrawianie to tak naprawdę ciężko było znaleźć cokolwiek, co by młodą Francuzkę nie usypiało już od pierwszych minut zajęć. Dlatego właściwie nigdy nie śpieszyła się na cokolwiek, a jej matka zawsze złośliwie mówiła swoim koleżankom, że "ten bachor spóźniłby się nawet na własny pogrzeb". Cóż, z pewnością była to świetna metafora jej zachowań, ale z ust wyrodnej matki brzmiało przynajmniej dwuznacznie. Siwowłosa snuła się z gracją po korytarzu, będąc spóźnioną już dobre kilkanaście minut. Po drodze rozproszyło ją mnóstwo różnych rzeczy, między innymi wdała się w gadkę z jednym z obrazów, który mówił coś "o wagarowiczach", a Carma chciała mu koniecznie wytłumaczyć, że "to tylko spóźnienie". Gdy szczęśliwie udało jej się w końcu do sali dotrzeć, zerknęła do środka pomieszczenia przez uchylone drzwi i ze zdziwieniem stwierdziła, że atmosfera... była dość napięta. I do tego te dziwne pary! Nikt z obecnie przebywających na sali nie wyglądał na zbytnio zadowolonego, co tylko utwierdziło Charisme w tym, że dobrze zrobiła nie przychodząc na czas. Jeszcze dostałaby kogoś nawiedzonego i musiałaby się starać, a gorszej opcji nie było. Korzystając ze swojego wyuczonego już "wpadania" po czasie, przemknęła w odpowiednim momencie na koniec sali i jak gdyby nigdy nic rozsiadła się na swoim miejscu, mając zamiar zgrywać totalnego kretyna w stylu "Pan mnie nie wyczytał, to nie mam pary, przecież byłam tu cały czas, jest nieparzysta ilość uczniów, blablabla". Miała nadzieję, że jednak jakoś się jej to wszystko upiecze i nie będzie musiała za dużo robić na tej niezbyt lubianej przez siebie lekcji z jeszcze bardziej nielubianym przez wszystkich profesorem.
Mikkel wiedział, że jest grubo spóźniony na lekcje, ale najzwyczajniej w świecie nie potrafił sobie odmówić pójścia na lekcje transmutacji. W końcu to była jego specjalność. Popędził korytarzem do klasy i wpadł do środka dość gwałtownie, co nie umknęło uwadze profesora Craina. Oczywiście musiał zgaić chłopaka i wytłumaczyć mu, co powinna dla niego znaczyć punktualność. Chyba jednak darzył chłopaka choć niewielką sympatią, bo pozwolił mu zostać w klasie. Usadził go w pierwszej ławce. Za karę całe zadanie miał wykonać na własną rękę, co właściwie mu pasowało. Nie zniósłby, gdyby dostał tak nieudolnego partnera, który popsuł by całą ich pracę. Tak przynajmniej wszystko zależało od niego. Zaklęcie nie było trudne. Już nie raz mu się udawało. Nie musiał z nikim konsultować ilu krotnie zamierza powiększyć kluczyk i kłódkę, więc postawił przed sobą wyzwanie, by powiększyć je do trzykrotnej wielkości. - Engorgio - wypowiedział pod nosem. Zaczął od kluczyka i ten zgodnie z planem powiększył się o wyznaczoną ilość razy. Mikkel uśmiechnął się zadowolony i wiedział, że odwalił kawał dobrej roboty. Poszło mu niesłychanie dobrze. Nie żeby spodziewał się czegoś innego. Skoro pierwsza część zadania udała mu się bez żadnego problemu, z drugą powinno być tak samo. Ponownie wymówił zaklęcie i z dużą pewnością siebie skierował różdżkę na kłódkę. Tym razem chyba za szybko zasmakował sukcesu, bo zdecydowanie przekroczył trzykrotne powiększenie. Jak widać, numerologia nie była jego mocną stroną. Kłódka osiągnęła znacznie większą wielkość i obecnie zajmowała większą część ławki. - Nosz kurwa - mruknął cicho pod nosem z niezadowoleniem i opuścił ręce w geście rezygnacji. Patton spojrzał na niego z politowaniem i oburzeniem. Wypadek chłopaka tak zirytował profesora, że nakazał mu w ramach zadania domowego przeczytać cały rozdział dotyczący zaklęcia Engorgio. Czego ślizgon wcale nie miał zamiaru robić, bo zdążył go przeczytać już co najmniej 3 razy, a wielokrotne powiększenie kłódki było jedynie winą jego nieuwagi.