Klasa ta znajdująca się na piątym piętrze, jest jedną z największych w zamku. Przestronna i dobrze oświetlona zapewnia przyjemną atmosferę. W końcu sali znajdują się wysokie półki po brzegi zapełnione różnymi przedmiotami, które zapewne nieraz były transmutowane. Między nimi widnieją także najbardziej znane książki dotyczące tego przedmiotu.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Transmutacja
Wchodzisz do Klasy Transmutacji, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Transmutację. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Patton Craine oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Stavefjord. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z transmutacji można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Przytocz i opisz dokładnie pierwsze prawo Gampa. 2 – Przytocz i opisz dokładnie drugie prawo Gampa. 3 – Opierając się o prawa Gampa stwierdź, czy można transmutować następujące przedmioty: ołówek, sowa, duch, eliksir Felix Felicis, różdżka. 4 – Podaj trzy zaklęcia wpływające na zmianę wyglądu przeciwnika i opisz ich działanie. 5 – Podaj trzy zaklęcia pozwalające na przemianę przeciwnika w stworzenie i podaj ich działanie. 6 – Podaj nazwę i opisz dokładne działanie zaklęcia, tworzącego iluzję osoby rzucającej to zaklęcie.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Transmutuj jabłko w dwie gruszki, a następnie zamień jedną gruszkę w ołówek, a drugą w świecę. 2 – Zmień trzy kamienie w ptaki - kanarka, papugę i wronę. 3 – Transmutuj figurkę trytona w małego smoka, a następnie pokieruj nim tak, aby okrążył salę dwukrotnie. 4 – Zamień dzban w dynię, a następnie przywróć go do pierwotnej postaci. 5 – Wydłuż kielich, zmień szkło w plastik oraz zmień barwę tworzywa na czerwoną. 6 – Zmień kolor płótna, w które ubrana jest kukła, na zielony. Zmień wygląd kukły używając trzech dowolnych zaklęć transmutacyjnych - przed każdym zaklęciem powiedz, jaki chcesz osiągnąć efekt.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Transmutacja:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Kiedy Bell przyszła do sali lekcyjnej, Rowena poczuła się nieco ignorowana. Miała do tego prawo, skoro nawet stara, dobra Bell zaczęła rozmowę ze studentką, zamiast z nią. Była zazdrosna, ale już trudno, teraz mogła choć chwilę porozmawiać z Redfernem. Albo nie mogła, bo jej tatko właśnie rozpoczął prowadzenie lekcji. Z niezadowoleniem wypisanym na twarzy, posłusznie przeszła na stronę swojej grupy i po raz kolejny skrzywiła usta w uśmiechu, tym razem w kierunku Rodwick, która najwyraźniej niespecjalnie przejmowała się młodszą brunetką. A akurat dziś Ro miała dzień dobroci. W końcu kiedy przeciwna drużyna (niestety poprawnie) odpowiedziała na pytanie, nadeszła jej kolej. Zgrabnie podeszła do czary, w której chwilę mieszała, aż w końcu wyciągnęła maleńką, zwiniętą kartkę. - Podaj cztery zasady, dzięki którym transmutacja będzie udana - przeczytała głośno. Ha! Wspaniały temat. Czy to przypadek, że ona i Monty wylosowali to samo? Jestem pewna, że nie! Dlatego, kiedy dowiedziała się o wylosowanym temacie, najpierw uśmiechnęła się w stronę rudego. Krukoni i Gryfoni od razu podjęli głośną dyskusję. Każdy miał coś do powiedzenia, dlatego de Montmorency była bardzo zadowolona ze swojego szczęścia do losowania. Po kilku sekundach podała prawidłową odpowiedź, spoglądając na nauczyciela. Na pewno był z niej dumny! Odeszła w głąb sali, stając obok jakiejś przypadkowej Gryfonki, której w ogóle nie kojarzyła. Grunt, to integracja w zespole! Zwycięskim zespole - bo z pewnością uda im się pokonać przeciwników.
Kostki - pytanie: 5+6+3 Kostki - wiedza: 3 Punkty w kuferku: 11
Czekając na lekcję nie spodziewała się tego, że ktoś może ją zaczepić. No i masz, kolega którego poznała, a raczej tylko zobaczyła na prywatnej lekcji u Marquett właśnie do niej podszedł. Czy wgapianie się w nią ostatnim razem miało oznaczać to, że chciał nawiązać jakiś przekaz myślowy żeby ją poznać? Najwyraźniej tak i właśnie teraz mieli do tego okazję. Nie żeby Jul jakoś specjalnie się do tego rwała, w końcu poznawanie nowych osób na każdej lekcji nie było jej potrzebne do szczęścia. W odpowiedzi na jego szepty powoli odwróciła głowę w jego kierunku, aby upewnić się kto odważył się zagadać. - Hej - odpowiedziała równie cicho jak on, na chwilę nawiązała z nim kontakt wzrokowy, który z jej strony oznaczał zaciekawienie co powie dalej. Rzuci jakimś kiepskim tekstem z serii żenua czy po prostu grzecznie się przedstawi, a może tylko chciał się przywitać? Tak jakby zignorowała te jego suszenie zębów, no może nie do końca, możliwe że rzuciła mu jakiś tajemniczy uśmieszek. Przeczekała chwilę po jego wypowiedzi, udając iż zastanawia się czy zdradzić mu swoje imię. - Julia - rzuciła i niestety nie powiedziała nic więcej, bo nauczyciel właśnie zaczął im tłumaczyć na czym będzie polegała lekcja. O mame... losowanie pytań i grupowe odpowiadania, tego jeszcze nie było. Mogło to przebiec nieco ciekawiej no ale nic może profesor dopiero się rozkręca lub chce sprawdzić stan ich wiedzy. Grupa z Pucholandią? Meh, no dobra jakoś się to przeżyje, podział oznaczał również to, że nie porozmawia sobie dłużej z nowym kolegą ani z Sharkerem, trochę szkoda. Z resztą lekcja i tak nie była dobrym momentem na takie rzeczy. Wzruszyła ramionami jakby godząc się ze swoim losem i gdy nadeszła jej kolej wylosowała pytanie. - Czym są przemiany transmutacyjnopodobne? - odczytała to co było na kartce, po czym spojrzała pytająco na resztę grupy. Najwyraźniej węże i ciepłe kluchy miały potrzebę szerzenia chaosu i zniszczenia, ba nawet prawie doprowadzili do zakończenia zabawy. Kto by pomyślał, że myślenie może przebiegać w taki sposób. Na szczęście w tym całym zamieszaniu udało jej się znaleźć w głowie odpowiedź na pytanie i przekrzyczeć resztę aby przekazać ją nauczycielowi. Wygryw.
Kostki - pytanie: 4, 2, 6 = 12 Kostki - wiedza: 1 Punkty w kuferku: 18
Enzo nieco zrzedła mina, gdy już dowiedział się cóż takiego będą robili. Odpowiadanie na pytania teoretycznie zdecydowanie nie było proste, zwłaszcza już dla niego, skoro aż do swoich siedemnastych urodzin w ogóle nie dbał o naukę, a teraz? Teraz wszystko wywracało się do góry nogami. Sięgnął dłonią do włosów i przeczesał je machinalnie, jakby się zastanawiał jak by tu wybrnąć z tej sytuacji, ale chyba nie było rady. Rozdzielił się z niejasnym żalem od Heikkonen i zaczął wertować podręcznik w poszukiwaniu jakichś informacji, które byłby w stanie zapamiętać. Szło mu to raczej średnio, więc po prostu zaserwował sobie solidną powtórkę tego, na czym właśnie miał otwartą książkę. Nawet się nie zorientował kiedy Severus wyrwał mu ją z dłoni, oznajmiając, że to już koniec. No to jest ugotowany… Obserwował wymianę pytań z ciekawością, ale i niejasnym przestrachem. Wcale nie chciał wyjść na głupka przed wszystkimi czterema domami, ale jak widać dzisiejszego dnia jego porażka była po prostu nieunikniona. Kiedy wreszcie przyszła jego kolej, okazało się że to Juliowa odpowiedź poprzedzała zadawanie pytania drużynie Krukońsko Gryfońskiej. To również nie pomogło mu w skupieniu i zapytanie o transfiguracje wywołało małe zamieszanie wśród ich szeregów. Przez chwilę zapowiadało się nawet, że profesor przerwie lekcje, kiedy to Halvorsen w przypływie tajemniczej wiedzy wykrzyczał odpowiedź, ratując ich tym samym od kompletnej porażki. Szkoda jednak, że nie zrobił tego w jakimś pięknym stylu, no ale ostatecznie nie było aż tak źle.
Kostki - pytanie: 4, 1, 2 = 7 Kostki - wiedza: 5 Punkty w kuferku: 0
Siedział na krześle przy ławce, czekając na rozpoczęcie lekcji, jak zwykle zjawiło się mnóstwo Ślizgonów, najmniej było Puchonów, jak zwykle. Nagle w pomieszczeniu pojawiła się pewna Gryfonka, którą Woods doskonale kojarzył. Marceline. Niestety nie usiadła z nim, wzruszył tylko ramionami. Jednak dziewczyna posłała mu śmiech, oczywiście odwzajemnił go. Kiedy nareszcie Severus rozpoczął lekcje, Nathaniel oparł się wygodnie, wszystko było tak banalnie łatwe. W dodatku to transmutacja. Mieli zgraną grupę i szło im bardzo dobre, przyszła jego kolej. Sięgnął po pytanie. - Jak brzmi I Prawo Criostoffa?- przeczytał na głos, patrząc na swoja grupę. Szybko się naradzili a Woods, jeszcze szybciej odpowiedział. Udało się, zdobyli dla swojej drużyny jeden punkt! Uśmiechnął się zadowolony. Chyba mógł liczyć na jakąś nagrodę? O tak nagrodę od Severusa, naprawdę tego chciał. -Wygramy- powiedział cicho chłopak uśmiechając się do reszty, chociaż mieli w swojej drużynie Puchonów, kij z tym. Ślizgoni rządzą. Z niecierpliwością czekał na kolejne pytanie.
Kostki - pytanie: 4+6+3=13 Kostki - wiedza: 3 Punkty w kuferku: 6
Prawdopodobnie nie wszystkie osoby zjawiły się na lekcji, ale to nawet lepiej. Nie było tłumów. Nawet z taką małą ilością uczestników Wendy obmyślała plan ucieczki, albo po prostu pójście sobie z lekcji, ale to by było jednoznaczne z ucieczką, a tego byśmy nie chcieli. Raczej - to nie byłoby w jej stylu. Cierpliwie wyczekała, aż pan Severus skończy przemówienie, uświadomi ich co mają zrobić, szybko skończy lekcje, żeby dziewczyna mogła już pójść na jakiś spacer czy cokolwiek. Powoli się rozejrzała po pozostałych osobach. Kojarzyła tylko krukonów, to raczej jasne bo również do nich należała. Ich zespół został połączony z gryffonami. Cóż, z pewnością podział był sprawiedliwy. Wendy powoli podeszła do grona swojego zespołu, po czym cierpliwie odczekała na swoją kolej, biorąc jakiś tam udział w dyskusjach. Póki co nie było tak źle, do czasu aż nadeszła jej kolej. Wzięła głęboki wdech. Najgorzej, jeśli to przez nią nie zdobędą punktu. - Scharakteryzuj politransmutację. - przeczytała na głos. Spojrzała na pozostałych członków grupy i zaczęła z nimi dyskusję. Niestety bez możliwości dogadania się minął im czas. Nie odpowiedziała na pytanie, dodatkowo Severus zbeształ ją wzrokiem. Wendy zerknęła w bok z nieco zaczerwienioną twarzą. Trudno powiedzieć czy to ze złości czy po prostu ze wstydu.
Kostki - pytanie: 4+6+5=15 Kostki - wiedza: 2 Punkty w kuferku: 2
Była wściekła. A złość Sarenki, od powrotu do Hogwartu ani drgnęła i od kilku dni, młodociana puchonka chodziła z miną upodobniającą ją do wściekłego dobermana. W dormitorium żyć jej nie dawano, do chaty jakoś ciężko jej było wrócić po tym wszystkim - a o rodzinnym domostwie, nawet nie śmiała marzyć. Wystarczył jej fakt, że starszy Sullivan, a jej ukochany i domniemany rodziciel, wysłał jej sowią pocztą list z ich rodową pieczęcią (ojej!), a po otwarciu listu miała nieprzyjemność, obejrzenia z bardzo bliska.. fragmentu ich rodzimego ścierwa. (podwójne ojej!) Czyli całkiem precyzyjnie wyciętego i odtworzonego ich rodowego drzewa w którym jej nazwisko łączyło się złotą, jedwabną nicią z nazwiskiem Coltona. Niestety to była bardzo pradawna i cholernie skomplikowana magia. A znaczyła tyle, że ich pijacki ślub rzeczywiście był autentyczny. I to bardziej, niźli by chciała. A teraz nastał czas, by się ukazać hogwarckiej społeczności. Nie zamierzając dawać po sobie jeździć, ani tym bardziej stawać się numerem jeden w kręgach plotkarskich, westchnęła ciężko i próbując ujarzmić swoje potargane kudły, zaklęła ostatecznie szpetnie, zatupała buntowniczo i mamrocząc pod nosem niezbyt przyzwoite słówka, trzasnęła drzwiami od łazienki na drugim piętrze. Ktoś, by pomyślał, że taka zwykła kujonica - puchonica, powinna się cieszyć już z samego faktu, że ktoś ją zechciał - i o niebiosa! - poślubił ją. Ale czy to rzeczywiście dobry argument? Nie była stereotypowa. Zważywszy już na jej samej ubiór, który choć w pełni szkolny i przepisowy - dla braci belferskiej z pewnością pozostawiałby wiele do życzenia. Niedbale zapięta koszula, rozsupłany żółto-czarny krawat i rozchełstana szata wierzchnia w połączeniu z jej czekoladowymi, wielkimi oczętami błyszczącymi złością i zaczerwienionymi ze zdenerwowania licami z pewnością stanowił dość.. intrygujący widok. Zresztą puchon sam w sobie wkurzony, to już rzadkość. Nie bawiąc się w żadne subtelne powitania, gwałtownie otworzyła drzwi do klasy i mierząc innych z buntowniczą miną, zadarła wojowniczo brodę do góry. - Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. - odparła głośno i ponownie zacisnęła swe wargi, gdy pewnym krokiem ruszyła na środek klasy. I widząc znak profesora, że teraz to ona powinna odpowiedzieć na jakieś dziwaczne pytanie, zmarszczyła czoło, wzruszyła tylko ramieniem i wyjęła skrawek pergaminu z czary. - Jak brzmi I Prawo Criostoffa? - przeczytała z wolna i spojrzała na de Montmorencego jak na człowieka, który uciekł z oddziału zamkniętego. Żeby dawać pytania odpowiadające trzeciemu - czwartemu rocznikowi, studentom to według wykutej na blachę Sarenki, nieco nie halo. I jeszcze, by wymieszać puchonów ze ślizgonami! Zwilżyła więc swoje spierzchnięte wargi, podciągnęła rękawy swojej koszuli i skrzywiła wargi, gdy cała jej urocza grupa zaczęła się przekrzykiwać. - Zamknij się idioto. - warknęła wreszcie do jakiegoś przygłupiego ślizgona i wywracając oczami, spojrzała badawczo na profesora i wygięła swe wargi w imitację złośliwego uśmieszku. - Transmutacja jest tym bardziej złożona, im bardziej złożony jest subprodukt i produkt samej transmutacji. Czyli cytując klasyka - tutaj zadrgały jej wargi, gdy miała jawnie na myśli samego profesora - przeciętny idiota jest w stanie możliwości przetransmutować igłę w agrafkę, a bardziej doświadczona osoba, krzesło w chociażby kota.
Cała Sara. Więc szlaban?
Kostki - pytanie: 13 Kostki - wiedza: 4 Punkty w kuferku: zero
Jakby nie dość było, że lekcja została w połowie przerwana przez spóźnioną pannę Sullivan, to jeszcze ta sama istota płci pięknej najwyraźniej miała dzisiejszego wieczoru zły humor. Grzecznie przeprosiła za spóźnienie, co jednak nie zmienia faktu, że - wnioskując po jej minie - miała ochotę dodać od siebie coś nieprzyjemnego na temat prowadzonej przez Severusa lekcji. I oczywiście to zrobiła. Zaczęło się niewinnie - tak jak reszta przeczytała pytanie z wylosowanej kartki, ale próby podjęte przez nią w celu uzgodnienia z drużyną poprawnej odpowiedzi spełzły na niczym. Harmider wykonany w klasie był już wystarczającym powodem do przerwania lekcji, a mimo to de Montmorency po prostu zmroził wszystkich Ślizgonów i Puchonów wzrokiem. Głupim pomysłem było łączenie tych idiotów w jedną drużynę. Wstał, by zaprowadzić spokój, a wtedy panna Sullivan zdecydowała się jednak na udzielenie odpowiedzi - częściowo poprawnej. Wstawka zawierające słowa, których nikt o zdrowych zmysłach na lekcji Severusa by nie użył wywołała niemałe poruszenie wśród uczniów. Również sam nauczyciel zmarszczył czoło i powoli podniósł się z wygodnego biurowego krzesła. Z krzywym uśmiechem wyszedł zza biurka i zbliżył się do stołów. Od Sary dzieliły go dwie ławki, nie zmienia to jednak faktu, że dosłownie mroził ją spojrzeniem. Przez chwilę po prostu stał i się jej przyglądał. Potem przechylił głowę i nawet delikatnie się uśmiechnął. -Może chciałabyś nam tą trudną sztukę zaprezentować, Sullivan? - Nie krzyczał, nie podnosił głosu, mówił cały czas monotonnym, wręcz znudzonym głosem. -Tam stoją krzesła. Jest to materiał z podstawowych lat nauki w Hogwarcie, dlatego wierzę, że sobie pani poradzi. Kot? Czy to nie będzie za proste? Wie pani, zawsze marzyłem o tygrysie. Przedstawi nam pani swoje zdolności, panno Sullivan? -Severus wskazał ręką na stojące pod ścianą krzesła i odsunął się, zapraszając dziewczynę gestem do siebie. -Was proszę o wstrzymanie się od losowania. Możecie popatrzeć na przykład POPRAWNIE wykonanej transmutacji. -Przesunął wzrokiem po twarzach zgromadzonych, by ostatecznie zatrzymać spojrzenie na twarzy Sary. -Hufflepuff traci dziesięć punktów. Kultura słowa obowiązuje nas wszystkich, szczególnie na zajęciach lekcyjnych. - Po czym bez słowa odwrócił się i przeszedł na drugi koniec klasy. Wybrał jedno z większych krzeseł, po czym postawił je o dziesięć kroków od uczennicy.
Wynik transmutacji krzesła w tygrysa:
1, 6 - Nie masz się czego obawiać, a ironiczne słowa Severusa ostatecznie okazały się prawdą. Przetransmutowałaś krzesło w pięknego tygrysa, a nauczyciel wybaczył ci winy i nie odesłał cię do dyrektora. Nie zmienia to jednak faktu, że twój dom stracił punkty. 2, 5 - Poszło przeciętnie. Chociaż Severus ułatwił ci sprawę i wybrał duże krzesło, tygrysiątko wyszło małe i płaczliwe. Nauczyciel nawet cię nie pochwalił, tylko ruchem ręki kazał odejść do swojej drużyny. Pod groźbą odesłania do dyrektora masz zakaz odzywania się do końca zajęć teoretycznych. 3, 4 - Kompletnie nie masz głowy do transmutacji. Nie miałaś pojęcia jak zabrać się do zamienienia zwykłego krzesła w prawdziwe zwierzę. Severus obdarzył cię pełnym wyższości uśmiechem i poprosił zatrzymanego w korytarzu prefekta by odprowadził cię do gabinetu dyrektora. To zdecydowanie nie jest twój najlepszy dzień.
Lekcja zostanie wznowiona po poście panny Sullivan.
- Zapewniam profesora, że moja definicja jest w pełni poprawna. - sprostowała z dziwnym uśmiechem bezczelna studentka z Hufflepuffu i występując z szeregu, swobodnie wyszła na środek klasy. Siłą rzeczy, powstrzymała się od powoli ogarniającego ją rozbawienia i zawieszając swe zaciekawione spojrzenie na profesorze, który powoli zbliżał się do niej, jedynie wyprostowała się jak struna i uniosła do góry jedną brew na jego morderczy wzrok. Zamiast się wzdrygnąć, to posłała mu jedynie rezolutny uśmiech i domyślając się, że zechce zrobić z niej istne widowisko - zgrabnym ruchem wyciągnęła zza paska spódnicy różdżkę. Ukłoniła się z szacunkiem przed nauczycielem, ten sam czyn powtórzyła przed resztą klasy i zwróciła się w stronę krzesła. Swobodnym ruchem wykonała powolny aczkolwiek całkiem skomplikowany ruch nadgarstkiem i pod sam koniec, zadarła czubek różdżki do góry, jakby zamierzała dźgnąć oddalone krzesło niczym niewidzialną szpadą. Zaklęcie zaś wypowiedziała sposobem niewerbalnym i z satysfakcją mogła obserwować jak drewno powoli się rozciąga, rozmywają mu się kontury i następuje jego perfekcyjna transfiguracja. Nie minęła minuta, a tuż przed Sarą stanął rosły i dorosły tygrys z rodziny kotowatych. Z wielkim pyskiem, błyszczącymi ślepiami i wywalonym ozorem. (czyżby za dużo magii w to Sara wyłożyła?) Odwracając się w stronę profesora, obdarzyła go zadowolonym spojrzeniem i leniwie, odciągnęła połę swojej szaty i schowała weń swoją różdżkę. - Mam nadzieję, że TO psora satysfakcjonuje. I nie zakwestionuje pan już moich umiejętności. - stwierdziła rzeczowo i wymijając innych uczniaków, ruszyła w stronę swojego miejsca.
-Ma pani rację, panno Sullivan. Jednakowoż ludzie o tak wyjątkowych umiejętnościach powinni bardziej panować nad językiem, jak pani sądzi? -Severus posłał jej jeden ze swych ironicznych uśmieszków i usiadł za biurkiem dopiero kiedy Sara wróciła na swoje miejsce. Wyciągnął swoją różdżkę i na oczach uczniów użył na tygrysie transmutacji natychmiastowej - ponowna przemiana w krzesło trwała nie więcej niż pół sekundy. Do takiej wprawy Sullivan jeszcze nie doszła, ale patrząc na jej zdolności, niewiele do tego brakuje. -Dziękuję za przedstawienie tego, czego uczyła się pani cztery lata temu, jednak nie zmienia to faktu, że chciałbym zobaczyć panią rano w moim gabinecie. -O ile lekcja nie będzie trwała całą noc. Bo co jeśli komuś oprócz niej będzie się nudziło i postanowi pobawić się we wszechwiedzącego? -Powinna pani być wdzięczna, że nie znajdujesz się teraz w drodze do gabinetu dyrektora. -Dodał jeszcze, po czym machnął ręką w stronę ławek. -Proszę o kontynuowanie lekcji. Panno Collins, pani kolej.
Obowiązują takie same zasady jak w poście wprowadzającym.
"Czym są przemiany transmutacyjnopodobne?" No cóż, niewyspanie dawało się we znaki. Marceline wiedziała, że zna odpowiedź na to pytanie - albo przynajmniej znała kiedyś... ale nie mogła za żadne skarby ułożyć w zdanie tego, co ma na myśli. Miała nadzieję, że może pozostałym uda się jakoś z tego wybrnąć, ale najwidoczniej nie tylko ona miała nieco gorszy dzień. Umiejętność komunikacji w grupie nagle jakby zanikła na te kilka minut, które mieli na odpowiedź na pytanie - a gdy czas się skończył, a odpowiedź nie padła, dziewczyna westchnęła. Przez ich część sali przeszedł szmer niezadowolenia. Mimo wszystko dziewczyna nie była szczególnie zła, że im się nie udało, bo i po co? Lekcja to lekcja, nie widziała powodu, żeby psuć sobie nerwy czymś tak błahym, jak zła odpowiedź na pytanie. No trudno, może nadrobią w kolejnych pytaniach. Miała nadzieję, że później profesor chociaż odpowie na te pytania, które pozostały bez odpowiedzi albo przy których ta była błędna, ale póki co czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Kostki - pytanie: 2+4+6=12 Kostki - wiedza: 2 Punkty w kuferku: 0
Colton na zajęcia wybrał się oczywiście, zbyt późno i najwyraźniej go to nie ruszyło, bo po drodze zdążył zrobić jeszcze miliard przeróżnych rzeczy. Zaszedł do sklepu po... Tak, paczkę fajek, z której o razu wyjął jedną, by wsadzić ją do ust i odpalić, a dopiero, kiedy w spokoju spalił papierosa, ruszył powolnym krokiem na lekcje. Był równocześnie znużony i zirytowany, bo przez ostatnie parę dni w chacie numer trzynaście panowały na zmianę ciche i niezmiernie głośne dni, które kończyły się potłuczonymi talerzami na kuchennej podłodze. I po cholerę było pić w tej jebanej karczmie? Westchnął ciężko, poprzeklinał trochę w myślach i nim się obejrzał, już był pod klasą, w której miały odbyć się zajęcia transmutacji. Co, jak co, ale akurat ten przedmiot naprawdę lubił i uważał za całkiem przydatny, no a przede wszystkim, dobrze sobie z nim radził. - Dobry. Przepraszam za spóźnienie, ale coś mnie zatrzymało. - Rzucił, by przemaszerować przez środek sali, minąć Sarę, rzucić jej ,,cześć'' na przywitanie i usiąść jak najdalej od biurka profesora. Kiedy zorientował się już, na czym polegają te zajęcia i dowiedział, że teraz, to w sumie jego kolej, westchnął ciężko i znudzony, przeczytał treść pytania. Transmutacja scalająca? Parsknął sarkastycznym śmiechem, by wymienić jeszcze z jakimś Ślizgonem opinie na temat łatwości tego pytania, po czym spojrzał na profesora. - Transmutacja scalająca. - Powtórzył, nie czekając na pozwolenie grupy. - Zmniejsza ilość przedmiotów, tudzież organizmów według konkretnej proporcji. To znaczy, że jeśli mamy na przykład dziesięć tulipanów, to możemy zamienić je w dwie doniczki. A, gdybyśmy potrzebowali dwóch stołów, a mieli tylko krzesła, to mamy opcję zmienić cztery krzesła w dwa stoły, w proporcji dwa do jednego. - Wzruszył ramionami, pokazując tym samym, co myśli o tym jakże trudnym pytaniu, by już po chwili rozpocząć zdecydowanie nie dotyczącą transmutacji, rozmowę z kumplem. Nie, żeby szeptał, ale nie darł się także na całą salę. Po prostu rozmawiał, mając wylane na wszystko i wszystkich. No bo kto mu zabroni? Ups, czyżby pan profesor?
Kostki - pytanie: 6, 2, 3 Kostki - wiedza: 5 Punkty w kuferku: 12
Chłopak biegł przez korytarz, był bardzo spóźniony. Nie bardzo mu sie to podobało, ale przysnął, a drzemka okazała się być o wiele ważniejsza od zajęć z transmutacji. Do tego doszedł również dylemat, pójść, czy nie pójść. Ale w końcu Aureolka się przemógł i pobiegł do klasy. Wszedł zdezorientowany i widocznie zaskoczony tym co się dzieje w sali. - Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - powiedział zakłopotany i podrapał się po głowie. No cóż innego miał powiedzieć? Nie będzie się tłumaczył, tłumaczy się tylko winny! O tak! Dobra, to teraz trzeba ogarnąć, na czym polegaja te zajęcia! Ktoś wspomniał mu o quizie, a pan Lacroix pobladł na twarzy. Gdyby wiedział, co tu się wyprawia, to by nie wstawał ze swojego wygodnego łóżka! Czemu to się przytrafiło akurat jemu? O kurde... i jeszcze jego kolej! Najgorzej. - Emmm... Transmutacja Scalająca, ta? - powiedział do siebie i spojrzał na resztę grupy. Szkoda, że przyszedł dopiero po odpowiedzi ślizgona, mógłby coś od niego pościągać... ale widocznie nie tylko on nie wiedział co powiedział pan Colton. Cała grupa milczy, nikt nie wie co powiedzieć... no co zrobić? Aurele nie zna odpowiedzi na to pytanie, więc tylko uśmiecha się dosyć zakłopotany. Wpadka.
Kostki - pytanie: 1+6+3=10 Kostki - wiedza: 2 Punkty w kuferku: 0pkt
Nie zaszczycając nikogo swoim wzrokiem, przeszła na lewą stronę sali i stanęła obok innych Ślizgonów i Puchonów. Pomysł, żeby ich razem połączyć, był według Sonii wręcz wybitnie mało inteligentny. Powstrzymała się jednak od komentarza na ten temat. Mimo tego nie miała żadnych wątpliwości, że wygrają ta rundę. W końcu Ślizgonów było więcej niż tych żółtych pół-mózgów. Kiedy nauczyciel w końcu zaczął lekcje, szło im doskonale, czyli dokładnie tak jak przewidywała… do czasu. Skończyło się gdy jakaś głupia, nadęta wychowanka Hufflepuffu wparowała do sali i narobiła harmideru. Szczerze mówiąc nieco ją to zdziwiło, w końcu widok wściekłego Puchona to dość niecodzienny widok i zdarza się nadzwyczaj rzadko. To na chwilę zburzyło cały ład i trochę rozbiło spokój grupy, lecz szybko wszyscy się ogarnęli. - Podaj jedną rzecz, której nie można transmutować – przeczytała pytanie, kiedy przyszła jej kolej. Pff… Prostszego pytania, już chyba nie było. Sonia nie miała nigdy problemów z transmutacją, ale TO? To już śmiesznie łatwe. Zaraz po przeczytaniu pytania, zaczęli żywo dyskutować nad odpowiedzią i po upływie nie więcej niż dziesięciu sekundach udzieliła właściwej odpowiedzi.
Kostki - pytanie: 5+1+3=9 Kostki - wiedza: 5 Punkty w kuferku: 5
Biedna Rowena, że tak się poczuł, jednak Bell nie miała o tym pojęcia toteż dalej gawędziła z Sereną. - A bo ja wiem czy zła? Ona ma czasem te swoje humorki i wydaje się, że jest wściekła, a potem okazuje się, że wcale nie aż tak. Chyba trzeba się przyzwyczaić. - Wyszczerzyła ząbki w uśmiechu. - A pamiętasz tego wyjca dawno temu, jakiego na wysłała jak ta Nadia została kapitanem? To dopiero było! - Zaśmiała się cicho, po czym umilkła, bo rozpoczęła się wreszcie lekcja. Bell spodobało się, że miała być w grupie z krukonami, ale ci gryfoni to już nie bardzo. Słusznie profesor założył, że krukoni i ślizgoni są mądrzejsi od reszty, bo jak się za chwilę okazało, ich drużyna zaczęła tracić punkty przez tych czerwonych... Klepnęła sobie na krześle, bo nim przyjdzie jej kolej to minie jeszcze hohoho tyle czasu. Międzyczasie był incydent puchonki, ale niestety nie stracili żadnych punktów. Smuteczek. W sensie ich drużyna. Juz i tak za dobrze im szło. Kiedy w końcu przyszła jej kolej, akurat po kolejnej gryfonce która odpowiedziała źle, musiała przełamać złą passę. A może po prostu pokazać, ze jest prawdziwą krukonką... - Co jest przeciwieństwem transmutacji werbalnej? - przeczytała głośno pytanie. Trochę nie rozumiała po co tu było o czymkolwiek dyskutować, bo odpowiedź była totalnie łatwe i krótka. Może aż za krótka i warto byłoby coś dodać? Gdzie tam, po co. - Transmutacja niewerbalna - odpowiedziała Bell i na pewno było dobrze.
Kostki - pytanie: 12 Kostki - wiedza: 2 ->3 Punkty w kuferku: 11
Lepiej późno niż wcale. Zgodnie z tą myślą, królewicz Weatherly, który właśnie spojrzał na zegarek i przypomniał sobie o zajęciach z transmutacji, które rozpoczęły się parę ładnych minut temu, wybrał się w niespieszną wędrówkę po milionach schodów w kierunku odpowiedniej klasy. Z totalnie nieodpowiednią nonszalancją wkroczył do sali, by szybko zorientować się, że lekcja bardziej przypomina turniej i wyłapać dość oczywisty podział na drużyny. Ech. - Przepraszam za spóźnienie, panie profesorze. - skinął lekko głową Severusowi na przywitanie, nie wchodząc w jakieś głębsze wytłumaczenia czy uprzejmości i zajął miejsce przy odpowiednim zespole. W krótkim czasie nadeszła jego kolej na pytanie, sięgnął nieco niechętnie po kartkę, nie mogąc odżałować tego, że lekcja jest czysto teoretyczna. Przynajmniej jak na razie. - Scharakteryzuj transmutację scalającą. - przeczytał polecenie, które zadziałało tak, jakby Césaire wypowiedział tajemnicze zaklęcie detonujące bombę. W jednym momencie wszyscy zaczęli przekrzykiwać się jedno przez drugie, jakiś puchon nawet uniósł się gwałtownie, prawie przewracając ławkę, a z całego jazgotu nie dało się zrozumieć ani słowa, co też musiał zauważyć Severus. Miały być zajęcia, a nie zoo. Ostetecznie jednak, zanim profesor zadecydował się zwinąć cyrk, Césaire powiedział dobrą odpowiedź głośno i dobitnie tak, by przebiła się przez zgiełk przy stole drużyny slyth i puff. Dostali punkt, wszyscy mogli dalej żyć szczęśliwie.
Kostki - pytanie: 1, 6, 3 -> 10 Kostki - wiedza: 4 Punkty w kuferku: 7 Osoba, z którą przyszli: - ale nie ma paru osób ze spisu drużyn, więc chyba wszystko gra
Transmutacja była jednym z tych przedmiotów na które chodził bardziej z nudów i ciekawości niżeli po to by zgłębiać kolejną wiedzę. Owszem uważał, że umiejętność zmiany jednej rzeczy w drugą jest bardzo użyteczna ale mimo wszystko wolał się skupić na zaklęciach i runach. Były mu zwyczajnie bardziej potrzebne. Nie zmieniało to jednak faktu, że do teorii przykładał odpowiednia wagę i nigdy jakoś nie odstawał. Jak mógłby. Geniuszowi nie przystoi. Plus trzeba dbać o swoją reputację alfy i omegi oraz zadufanego w sobie buca. Nie ma zmiłuj. Czekał na Casa przy klatce schodowej prowadzącej na odpowiednie piętro lecz tego zidiociałego ślizgona nie było ani widać ani słychać. Zaczynał się już porządnie niecierpliwić, zwłaszcza, że akurat spóźnień na lekcję nie tolerował. Jego zwyczajny głód wiedzy zwyczajnie nakazywał mu być od samego początku zajęć, nie ważne jak głupie by one były. No dobra, poza wróżbiarstwem, bo akurat tych bredni nie tolerował pod żadną postacią. Bo przepraszam bardzo, co gapienie się w zadymioną kulę może ci powiedzieć o twoje przyszłości poza stwierdzeniem „Jest niejasna”? No właśnie. Nasz los non stop się zmienia i to my decydujemy, czy daną przepowiednie wypełnimy czy nie. Wróżby to tylko wskazówki i zawsze bawiły go osoby, które w nie ślepo wierzyły. Ponowne zerkniecie na zegarek i z jego ust wydobyło się siarczyste przekleństwo. Kiedyś go zamorduje albo rzuci na niego tak piękną klątwę, że pomyśli trzy razy zanim znowu go wystawi. Tak jak się spodziewał, a ta przebrzydła gadzina siedziała w bibliotece w najlepsze szperając wśród regałów. Doprawdy, cóż za zaskoczenie. Prychnął pod nosem i bez słowa złapał go za ramię wyciągając z pomiędzy regałów. Dla jego własnego dobra lepiej było, żeby siedział cicho. Do klasy weszli w momencie, gdy Severus wydawał im polecenia i dzielił na grupy. Ma pracować z gryfonami tak? Niech będzie. Akurat jemu było obojętne na kogo padnie, byleby mu nie przeszkadzano i pozwolono pracować samodzielnie. Po prostu nie mógł zdzierżyć gdy ktoś go opóźniał. Nie i koniec. Wylosował pytanie. Hmm Pierwsze prawo Criostoffa. Coś mu to mówiło i potrzebował chwili skupienia by przeszukać swój umysł w poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie. I pewnie poszłoby mu to znacznie szybciej, gdyby nie jego wspaniała grupa drąca się i kombinująca w sposób kompletnie chaotyczny i beznadziejny. Banda idiotów. Czas się kończył, a oni wszyscy chyba zapomnieli gdzie są. W końcu Ethan nie wytrzymał i uderzył dłońmi w blat stolika chcąc ich w ten sposób uspokoić. Przy okazji posłał tam mordercze spojrzenie, że chyba większość powinna się opanować. -Pozwolicie, że chociaż odpowiem na swoje pytanie, skoro wy macie ciekawsze rzeczy do roboty – syknął chłodno po czym już zwrócił się do Severusa z odpowiedzią na swoje pytanie. Banda ignorantów. Właśnie dlatego nie znosił pracować w grupie.
Kostki - pytanie: 6+1+6 =13 Kostki - wiedza: 1 Punkty w kuferku: 0
Przychodzenie na ostatnią chwilę raczej nie było postrzegane w pozytywnym świetle, ale co zrobisz? Każdemu mogło się zdarzyć, zwłaszcza, jeśli zasiedział się wcześniej w bibliotece, uparcie próbując odnaleźć księgę, którą na pewno czytał już wcześniej, a której tytułu zupełnie nie potrafił sobie przypomnieć... W gruncie rzeczy, gdyby to była OPCM prawdopodobnie plułby sobie w brodę za takie idiotyczne marnowanie czasu i udawał dozgonnie wdzięcznego Ethanowi za to, że w końcu wyciągnął go spomiędzy regałów, ale skoro w transmutacji był wybitnie przeciętny (może też dlatego, że traktował ją troszkę po macoszemu), to raczej nie stała się w tej sytuacji żadna większa krzywda, kiedy wpadł do środka akurat w porę, by usłyszeć o podziale na grupy i tak dalej... całe szczęście, że nie wylądował przy jednym stoliku z Gryfonami. Wtedy to w ogóle mielibyśmy na miejscu armagedon, a Puchonów... powiedzmy, że mógł ich przeboleć bez narzekania i kłótni, a przynajmniej takie odnosił wrażenie. Gorzej, że skończył w tej samej drużynie z Sonią, którą obdarzył zaledwie przelotnym spojrzeniem. Najlepiej wyjdą, jeśli będą się ignorować, prawda? Przywitał się z nauczycielem i szybko zajął miejsce przy stoliku, czekając, aż przyjdzie kolej na niego. Kiedy tak się stało, wylosował pytanie dotyczące przemian transmutacyjnopodobnych. Nie brzmiało to aż tak znowu tragicznie i jeśli mieliby więcej czasu, reszta na pewno w końcu zgodziłaby się co do poprawnego stwierdzenia, bo przecież takowe padło gdzieś pośród przeróżnych propozycji, ale znaczna część oczywiście musiała zaprotestować i... trzydzieści sekund minęło o wiele szybciej, niż człowiek by się spodziewał. Cały czas przeznaczony na odpowiedź musieli się kłócić, a skoro żadne z grupki nie zamierzało odpuścić... musiał znieść niezadowolone spojrzenie Severusa, przy okazji samemu mordując wzrokiem znaczną część swojej drużyny. Z drugiej strony, ich przeciwnikami byli znienawidzeni Gryfoni, a oni, nawet wspierani przez Krukonów nie powinni stanowić aż tak dużej konkurencji, prawda?
Kostki - pytanie: 3+3+6=12 Kostki - wiedza: 6 Punkty w kuferku: 2
Withman dość rzadko korzystał z możliwości powtarzania zajęć. Nigdy nie cierpiał na brak pomysłów. Potrafił wynaleźć zaklęcie transmutacyjne w jakiejś starej transmutacyjnej książce, przetestować w domowych warunkach, a następnego dnia zaprezentować uczniom podczas zajęć. Jednakże dzisiaj chciał wykorzystać odrobinę wolnego czasu na sprawdzenie postępów, jakie powinni osiągnąć wszyscy uczestnicy jego lekcji. Nic więc dziwnego, że wszystkie ławki w klasie wypełniały stare książki oraz innego rodzaju przedmioty. Wszystko skrupulatnie przygotował, jednakże miał pewność, że niektórzy z jego podopiecznych osiągnęli tak wysoki poziom, iż nie potrzebowali dodatkowych ćwiczeń. Niemniej jednak zawsze sądził, iż praktyka czyni mistrza nawet, jeśli zna się wszystkie zaklęcia zapisane w książkach. Gdy tylko wybiła kolejna, pełna godzina zegarowa i wszyscy zajęli swoje miejsca, stanął przed własnym biurkiem, uśmiechając się ciepło. – Witajcie. Dzisiaj powtórzymy sobie trochę materiału. Od tego, jak sobie poradzicie, zależy dalsza część lekcji, toteż liczę, że postaracie się ze wszystkich sił. Nie chciałbym, byście opuścili dzisiejszą lekcję nie umiejąc poprawnie rzucić danego zaklęcia przynajmniej raz. Przeszedł kilka kroków, podchodząc bliżej ławek i przystanął, drapiąc się po brodzie. – Zaklęcie Snufflifors. Wszyscy wiemy, że przemienia książki w myszy. Macie kwadrans. Zrobiwszy dwa kroki w tył, zajął dogodne miejsce do obserwowania poczynań uczniów, niektórym rzucając ciepły uśmiech, który miał za zadanie podtrzymać na duchu mniej pewne siebie osoby.
Kostki: Rzuć jedną kostką w odpowiednim temacie, aby sprawdzić, jak Twoja postać poradziła sobie z rzuceniem zaklęcia. Jeśli masz powyżej 15 punktów z Transmutacji w kuferku, nie musisz rzucać kostką, gdyż wykonałeś zadanie bezbłędnie. 1, 6 - Prawdę mówiąc, uporczywe dźganie książki nie przynosi pożądanych efektów od razu. Nie jesteś nawet przekonany, czy to właściwy ruch różdżką, jednakże w końcu na rogach okładki pojawiają się maleńkie łapki, z grzbietu zwisa różowy ogonek, a z drugiej strony wystają wąsy. Cóż, chyba nie to chciałeś osiągnąć. Ale nie poddawaj się, jeszcze nic straconego! 2, 4 - Jesteś w tym naprawdę dobry. Co prawda nie jest to może najbardziej precyzyjne zaklęcie, ale skuteczne. Książka z uporem maniaka próbowała oprzeć się czarowi, lecz w końcu i po twojej ławce biegała myszka, choć - dobrze się przyglądając - na części futerka mogłeś dojrzeć skrawki papieru. 3 - Idzie ci beznadziejnie. Nie możesz zgrać w czasie ruchu różdżką i wypowiedzenia zaklęcia, toteż wcale nie odnosi ono skutku. Ewidentnie masz problemy z tą prostą czynnością, gdyż książka nie zmieniła się ani o jotę. Profesor jednak nie jest na ciebie zły, choć wydaje się być odrobinę rozczarowany, iż tak proste zaklęcie sprawiło ci trudność. 5 - Jesteś fenomenalny! Jednym precyzyjnym ruchem połączonym z odpowiednią tonacją zaklęcia sprawił, że na twoim stole pojawiła się szara myszka spoglądająca na wszystko wokół ze strachem wypisanym na pyszczku. Jest przerażona tym wszystkim i musisz trzymać ją w rękach, by ci nie uciekła, ale to nic w porównaniu z uśmiechem goszczącym na twarzy profesora, kiedy mijał twoją ławkę. Oby tak dalej!
Kod do zamieszczenia na końcu posta:
Kod:
<zg>Transmutacja:</zg> wpisz ilość punktów w kuferku <zg>Kostka:</zg> wpisz wyrzuconą kostkę
Kolejny przedmiot, w którym Saphona nie była najlepsza. Tylko niech nikt jej tego nie mówi, bo zagryzie i zakopie osiem stóp pod ziemią. Greengrass po prostu miewała drobniutkie problemy z opanowaniem wybujałej fantazji i zwykle efekty rzucanych przez nią zaklęć kończyły się czymś zupełnie innym. Niemniej jednak tym razem, chwała ci Merlinie i Morgano, nie ruszali niczego nowego, a powtarzali jedno z prostszych zaklęć. Pamiętała, jak długo męczyła się z nim, zanim wyszło jej co najmniej poprawnie. Później podjęła jeszcze kilka innych prób, lecz nie odniosła takiego samego efektu. Ciekawe, czy dzisiaj poradzi sobie z zadaniem równie dobrze. Siedząc w jednej z ostatnich ławek, namiętnie molestowała książkę końcem różdżki, cedząc zaklęcie spomiędzy zaciśniętych warg. Zdenerwowanie na jej twarzy idealnie oddawało ekspresję, z jaką traktowała ćwiczenia, jednakże to, co się działo przechodziło najśmielsze oczekiwania. Tak po prostu nic się nie działo, a gdy już zaczęło, to książka dostała nóg i zaczęła chodzić po całej ławce. Po prostu świetnie, jeśli komuś zależało właśnie na tym efekcie. Warto mieć jeszcze nadzieję, że nikt specjalnie nie przyglądał się efektowi pracy Saphony, poświęcając całą uwagę swojemu. Miejmy nadzieję.
Transmutacja: 2 Kostka: 6
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
W zaklęciach był całkiem dobry. Znośnie radził sobie z większością formuł, choć niespecjalnie przepadał za transmutowaniem różnych przedmiotów, szczególnie żywych. Co miesiąc znosił ból przemiany i wiedział, co te stworzenia czuły, gdy komuś nie wychodziło rzucane zaklęcie. Dlatego przysiągł sobie, że dołoży wszelkich starań, by każdy następny krok w dziedzinie transmutacji był coraz większy i nie pozwalał mu cofać się w tył. Wszak zależało mu nie tylko na dobrych ocenach, ale i na przyzwoitym wyniku z OWuTeMów. Starał się naprawdę dobrze reprezentować swój dom, gdy podchodził do zadania. Niezbyt pewnie trzymając różdżkę w dłoni, powoli przesunął nią wzdłuż grzbietu książki, po czym wrócił na poprzednie miejsce, aby jeszcze raz wykonać ruch, tym razem w towarzystwie odpowiedniej inkantacji: – Snufflifors. Książka powoli zaczęła się kurczyć, gdy przez wyobraźnię Emmeta przebiegła szara myszka z różowym ogonkiem. Nagle wszystko nabrało tempa i w ciągu sekundy rzeczony przedmiot został żywym obiektem biegającym od jednej ręki Puchona do drugiej, które służyły za barierę utrzymującą zwierzę w miejscu. Przez cały ten czas był nad nią pochylony, zapewne przyprawiając ją o kilka mini zawałów serca, lecz dzięki temu dostrzegł maleńką, nieprzetransmutowaną kartkę papieru na futerku. Może nikt nie zauważy.
Lavern opuszczający jedne ze swych ulubionych zajęć to widok niemalże niespotykany. Musiałby się poważnie rozchorować i zostać uziemiony w skrzydle szpitalnym przez upartą pielęgniarkę, aby nie pojawić się na Transmutacji. Dzielnie walczył o każdą chwilę spędzoną na tych lekcjach, chcąc nauczyć się jak najwięcej. Co prawda nie sądził, że istniały tematy, których nie poruszył we własnych przeszukiwaniach zakamarków szkolnej biblioteki, jednak mimo to nie odpuszczał sobie. Trenował w każdej wolnej chwili, zgłębiał teorię, gdy tego potrzebował, lecz więcej czasu poświęcał prawidłowym ruchom różdżki i kształtowaniu wyobraźni na potrzeby konkretnego zaklęcia. Przy niektórych robił to mimochodem, a przy innych potrzebował skupienia. To wszystko wyjaśniało chęć dążenia do perfekcji, ale nie fakt, że jedne z transmutacji były prostsze a inne trudniejsze. Więcej dowiedział się z książek, kiedy zawzięcie studiował teoretyczny aspekt tego przedmiotu, ale to nie zwalniało go z regularnych ćwiczeń. Profesora Withmana powitał równie ciepłym uśmiechem, kiedy usiadł w pierwszej ławce, chcąc uważnie chłonąć każde słowo nauczyciela. Nie zareagował żadnym prychnięciem czy wymownym spojrzeniem, gdy poznał zadanie. Nawet najprostsze zaklęcie mogło sprawić problemy, jeśli nie było się chociaż minimalnie skoncentrowanym. Tego konkretnego czaru nie ćwiczył codziennie, a nawet - jeśli dobrze pamiętał - ostatni raz rzucił je w piątej klasie na SUMie z Transmutacji. Dzisiaj nadarzyła się idealna pora, by odświeżyć pamięć. – Snufflifors. – Wypowiedział formułę zaklęcia, widząc w myślach książkę przybierającą postać szarej myszki, jednocześnie przesuwając różdżką po nieco nadszarpniętym grzbiecie. Nie wątpił, iż ten drobny efekt wpłynie na wygląd przetransmutowanej myszy, ale nie zawiódł się otrzymanym efektem. Nie było cienia wątpliwości, że coś poszło nie tak. Wszystko poszło idealnie. Wyszczerzył się do profesora, biorąc zwierzaka na ręce, aby jeszcze przez moment nacieszyć się udanym zaklęciem.
Trudno powiedzieć, co się stało Raphaelowi, że nagle zrobił się z niego taki pilny student. Może to zbawienny wpływ Sereny? Trudno orzec, tak czy inaczej, wybrał się na zajęcia z profesorem Withmanem. Nigdy nie był orłem z transmutacji, jeśli coś wychodziło mu naprawdę dobrze, to wróżbiarstwo i astronomia, ale transmutacja i inne przedmioty, do których różdżka była niezbędnie potrzebna...? Nie, raczej nie. W każdym razie wysłuchał grzecznie polecenia, posłał uśmiech odpowiednim osobom, a także kilku nieodpowiednim, które, jak sądził znał. Możliwe też, że poskąpił uśmiechu znajomym, których twarze jakoś wyleciały mu z głowy. Zmierzył książkę spojrzeniem, wcale nie wątpiąc, że mu się powiedzie. Bo właściwie dlaczego nie? - Snufflifors! - powiedział z głębokim przekonaniem, które jednak nic nie zmieniło, bo książka ani drgnęła. Żeby chociaż wyrósł jej ogon... ale nie. Leżała na stole niewzruszona, dokładnie taka, jak przed rzuceniem zaklęcia. Raphael zmarszczył brwi i spróbował ponownie, starając się lepiej zsynchronizować słowa i ruch nadgarstka, ale nic to nie dało. Spojrzał na profesora Withmana z bezradnym uśmiechem, przypominając sobie swoje pierwsze zajęcia z Zaklęć i nieszczęsne piórko, które za nic na świecie nie chciało unieść się w górę.
Transmutacja: 1 Kostka: 3
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Nawet najgłębsza depresja nie mogła powstrzymać Isolde przed przyjściem na zajęcia do profesora Withmana, który zdecydowanie należał do jej ulubionych nauczycieli. Transmutację też zawsze lubiła, więc to połączenie szalenie jej odpowiadało. Wsunęła się do klasy cichutko, mając nadzieję, że nie spotka nikogo znajomego, kto zacznie jej zadawać niewygodne pytania. Zadanie wydało jej się cudownie proste, a jednocześnie odprężające, więc zabrała się do niego ochoczo. - Snufflifors! - powiedziała, wykonując przy tym niezwykle elegancki ruch różdżką. Nie tylko elegancki, ale też skuteczny, bo zamiast książki na stole pojawiła się malutka, szara myszka, obserwująca wszystko i wszystkich z przerażeniem. Isolde nachyliła się nad nią i szepcząc kojące słowa, schwyciła ją ostrożnie w dłonie. Nie była pewna, jak uspokoić stworzonko, na wszelki wypadek rozejrzała się wokoło - jeszcze jakaś niedoważona dziewczyna zacznie krzyczeć i myszka padnie ze strachu na serce. Głaszcząc opuszką palca jej delikatne futerko, mruczała coś cicho, pilnując, żeby zwierzątko nie uciekło. Widząc dumę i radość na twarzy nauczyciela, który akurat przechodził obok jej stolika, poczuła przypływ optymizmu i uśmiechnęła się nieśmiało. No cóż, przynajmniej to jej wychodziło.
Transmutacja była kolejnymi zajęciami na jakie Enzo naprawdę czekał z prawdziwym zniecierpliwieniem. Jego obsesja na punkcie rozwinięcia się w tej dziedzinie nieco przygasła po zniknięciu innego profesora transmutacji, ale mimo wszystko nic straconego, a teraz mógł na nowo rozbudzić w sobie dziwną chęć pozyskiwania wiedzy. Animagia chyba za mocno go pociągała, aby całkowicie ją sobie odpuścił, zwłaszcza w momencie, w którym miał okazję do powrotu na wyboistą, krętą ścieżkę prowadzącą właśnie ku niej. Peruwiańczyk przybył na zajęcia i mruknąwszy do profesora jakieś powitanie, niemalże od razu gdy pojął co dziś mają w planach, przystąpił do ćwiczeń. Zdaje się, że niestety nie potrafił wystarczająco się skupić. Zamiast stworzyć wspaniałą mysz, wciąż uparcie dźgał różdżką książkę, jakby to w jakiś sposób miało zmusić ją do dorobienia sobie nóżek i ogonka. - Snufflifors - mruknął wreszcie sfrustrowany. Może nie był to efekt stulecia, ale na rogach niedoszłej myszy wyrosły nagle łapki. Zachęcony tym nieznacznym postępem, Halvorsen doprawił jej również ogonek i wąsy, ale to zdecydowanie było za mało jak na poprawne wykorzystanie zaklęcia. No cóż, mistrzem nigdy w tym nie był.
Pojawienie się Setha na transmutacji było niemalże obowiązkowym elementem tych zajęć. Dawno go na nich nie było, głównie ze względu na pobyt zagranicą, ale teraz wszystko wracało do normalnego trybu. Szkoda tylko, że najprawdopodobniej jest to ostatnia lekcja, w jakiej weźmie udział nim skończy szkołę. Coś się kończy, coś się zaczyna… Lyons po raz kolejny zamaskował swoje tatuaże zaklęciem, nim wszedł do klasy, witając się w przelocie z profesorem. Po obrzuceniu wszystkich zebranych w sali uczniów szybkim, badawczym spojrzeniem dostrzegł Isolde, której zamierzał trochę poprzeszkadzać. Wziął swoją książkę i jednym, sprawnym ruchem zamienił ją w mysz jeszcze zanim w ogóle usiadł w ławce. - Można? - zapytał, ale w gruncie rzeczy wcale nie czekał na odpowiedź. Po prostu odsunął sobie krzesło i usiadł obok dziewczyny, opierając łapki swojej szarej myszy o blat. Nie pozwalał jej jednak uciec, wciąż trzymając ją z niewzruszoną miną za ogon. Kto wie, może ta, którą miała Isolde poczuje się bezpieczniej mając w pobliżu jakiegoś towarzysza?
No pewnie, że nie mógł sobie odpuścić kolejnej lekcji, co prawda transmutacja także nie była jego mocna stroną, ale spodziewał się na tych zajęciach brata no i tak jakoś wyszło. W końcu mogli nadrobić czas spędzony osobno, choć też bez przesady, przecież każdy z nich miał też całkowicie różniące się zainteresowania. Przebywając razem na zajęciach przy okazji mogli się lepiej poznać, no i swoje umiejętności z poszczególnych przedmiotów, póki co było to całkiem zabawne przeżycie. Mimo innych pasji obojgu z nich powodziło się także na lekcjach na których panowała zasada challenge accepted, tacy byli zdolni, no w końcu i Enzo wygrał w swojej grupie. Naprawdę mogli być z siebie dumni i w zasadzie tak było, lecz Ettore raczej to ukrywał choć i tak większość szkoły wiedziała o tym kto zajął pierwsze miejsca. Idąc do klasy znów wróciła do niego irytacja związana z tym, że wciaż nie zabrał się na kupno domu, a gorsze było to, iż naprawdę nie wiedział kiedy to nastąpi. Nie miał problemu z pieniędzmi po prostu był za bardzo zajęty. Tak czy inaczej mieszkając w Hogwarcie dotarcie na transmutacje nie zajęło mu dużo czasu, wparował do klasy szybko witając się z nauczycielem i od tak usiadł obok bliźniaka. Wiedząc już co ma zrobić zaczął próby zamienienia książki w mysz i nawet postanwoił integrować się z bratem w dźganiu jej różdżką bez celu. No, po prostu jedyne co mu wyszło do doprawienie księdze ogona, łapek i wąsów, doprawdy zabawne, nie do końca mógł opanować ataku śmiechu co pewnie dało się zauważyć i usłyszeć, no co, przynajmniej potrafił z honorem przyjąć swoją porażkę. - Założę sklep z takimi księgami, podobają ci się? - zapytał brata, oczywiście żartując, wyglądało na to, że właśnie ta lekcja także przyczyniła się do poprawy humoru.