Beach Boys śpiewali o Arubie i Jamajce tylko dlatego, że nigdy nie byli na Malediwach! Tutejsze plaże to jedne z tych miejsc, których widok zostaje z człowiekiem do jego ostatnich dni. Krystalicznie czysta woda, niemal śnieżnobiały piasek i mnóstwo palm dających cień i kokosy, doskonale gaszących pragnienie. Tutaj bardzo łatwo zapomnisz o tym, że wciąż żyjesz i nie jesteś w raju. Pamiętaj tylko, żeby zabrać ze sobą nieco świeżych owoców. Tutejsze żółwie z pewnością upomną się o swoje myto, ale w zamian za to, zabiorą cię w niezwykłą przygodę podczas nurkowania.
Patrzyłem na grupkę osób które nie mogły sobie poradzić z wężami. - I wy chcieliście się mną zająć? mną?! -wyśmiałem ich szyderczym śmiechem, nie mogąc uspokoić śmiechu, patrząc na ich męczarnie, prawdą było że pierwsze zaklęcie mimo wszystko mnie zaskoczyło, ale nie bardziej niż to ich, aurorzy ministrowie magii nauczyciele, wszyscy tutaj do ochrony przygotowani do każdej możliwości i co?. Postanowiłem jednak nie kusić losum nawet ja nie wygram starcia z większą liczbą dobrze wyszkolonych aurorówm lepiej odejść teraz puki wygrałem tą bitwęm niż później jako przegrany, - Teraz mnie dobrze zapamiętacie ja jestem BLAVERTINO SLYTHERIN! -obróciłem się w miejscu i zniknąłem tak jak i moje zaklęcie,
Spragniony, dosłownie spragniony wstał ze swojego miejsca. Działo się dużo i prawie nic nie ogarniał. Ktoś o wyglądzie dziecka biegał i podpalał wszystko, do tego Harriet próbowała coś z nim zrobić, jeszcze ktoś ugaszał ogień, a inni udawali, że nic nie widzą. Westchnął patrząc się na to wszystko z dużą rezerwą. Ostatecznie skierował swoje roku w kierunku domku w którym miał zamiar odpocząć, po drodze oczywiście zakupi sobie to co trzeba. Zniknął z plaży szybciej niż się na niej pojawił.
Rudowłosa musiała przyznać, że była to piękna uroczystość. W tym dniu stała jednak na uboczu, nie zwracając na siebie zbędnej uwagi. Zajęła miejsce z tyłu. Pogratulowała parze młodej i życzyła wszystkiego najlepszego, po czym odeszła na bok. Nie miała ochoty tańczyć. Być może dlatego, że nałożyła wysokie buty, jedyne, które pasowały do zielonej sukienki. Mimo długości obcasa udało jej się nie przyciągać uwagi, z czego była bardzo zadowolona.
Wesele dobiegło końca. Początkowo stała i razem z Gab odbierała prezenty dla państwa młodych. Musiała przyznać, że goście nie byli skąpi. Mnóstwo kwiatów, różnorodnych pudełeczek. I to wszystko leżało obok, a inny mogli tylko pozazdrościć. Po długich godzinach tańców, Rose opadła zmęczona na jedno z krzeseł. Jak dobrze, że miała wygodne buty. Pomogła zabrać prezenty do domku Christine (nie wiem czemu do niej, ale dobra), a potem zniknęła za drzwiami z numerem pięć.
Tak, prezentów było mnóstwo. Wraz z Rose je układała i patrzyła, myśląc o swoim, jakże skromnym w porównaniu z tymi wszystkimi. Gabrielle bawiła się znakomicie, szczęściem jej ubranie pozwalało na tyle tańców. Gdy wesele już się skończyło, pomogła Rose zanieść prezenty, a potem udała się do swojego domku.
Patrzył jak Rose i Gab układają prezenty sam chciał pomuc ale jednak wolał się przyglądać ładnym dziewczyną chciał ich zaprość po przyjacielsku do restauracji ale pomyślał ze go wyśmieją bo jest za młody.Ale siedział zmęczony tańcem i piciem.Jednak wstał porzegnał się ze wszystkimi i wrócił do mieszkania w Londynie.
Wesele dobiegło końca. Michelle musiała przyznać, że się wytańczyła. Od dawna tak świetnie się nie bawiła, a możliwość poznania nowych osób tylko ją nakręcała. Musiała tez przyznać, że trochę popiła. Nie tyle, aby się upić, ale trochę. W pewnej chwili zdjęła nawet buty, aby rozmasować obolałe nogi. Tak, jutro najchętniej nie ruszałaby się z domku. Niechętni opuściła plażę. Musiała odpocząć, a wesele i tak dobiegało końca.
Spojrzała a dziewczynę. - Cześć. - podała jej bladą dłoń i uśmiechnęła się. Potem spojrzała na lud zbierający się na plaży. Dopiero po kilku minutach skapnęła się co się szykuje. Ale i tak już było po fakcie. Usiadła obok dziewczyny, która rysowała. - Luś jestem.
- Ja jestem Sydney. - powiedziała do Gryfonki i uścisnęła lekko jej dłoń. - Skąd jesteś? - zapytała. Skończyła rysunek i zamknęła szkicownik. Spojrzała na swoją towarzyszkę, po czym schowała szkicownik do torby. Usmiechnęła sie lekko znów przenosząc wzrok na dziewczynę.
- Z Paryża, z Francji. - opuściła dłoń. - A tak ogólnie to z hogwartu. - dodała z uśmiechem. Zdążyła jeszcze spojrzeć na szkicownik, który już po chwili został schowany do torby. Spojrzała na Krukonkę. - A ty?
- Urodziłam sie w Australii, jestem Meksykanką, a mieszkam w Tadley w Anglii. - powiedziała. - Trochę skomplikowane. - wzruszyła ramionami. Spojrzała na dziewczynę. Czyli jednak musiala ją widzieć, gdzies na karytarzach w zamku. - Także jestem z Hogwartu.
I tak nie zapamiętała by tego co jej powiedziała, ale nie było to takie ważne. - O. A z której klasy? I z którego domu? Widziałam Cię kiedyś? - nagła seria pytań i wymaga na wszystkie odpowiedzi. Wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Usmiechnęła sie lekko mając nadzieję, ze zapamietała wszystkie pytania. - To tak. Skończyłam szóstą klasę. Jestem Krukonką, a czy mnie widziałas to nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Może kiedyś się minęłyśmy na korytarzu.
- Hm. Może. To może teraz ja odpowiem na swoje własne pytania. - uśmiechnęła się. - Po wakacjach idę do 4 klasy. Jestem Gryfonką i też nie wiem czy się widziałyśmy kiedykolwiek. - powiedziała jednym tchem. Odetchnęła i banan.
- Czyli dobrze myślałam, ze jesteś młodsza ode mnie. - powiedziała. - Chociaż ktoś inny mógłby powiedzieć inaczej. Twój wzrost wskazuje, że jesteś duużo starsza. Fajnie jest mieć długie nogi. - uśmiechnęła się. - Czym sie interesujesz?
Mel przez ostatnie kilka godzin szwendała się po wyspie i robiła mnóstwo zdjęć, w końcu to jej największa pasja. Była już strasznie zmęczona, ale nie mogła przecież wrócić do domku nie odwiedziwszy plaży. Więc, mimo, że padała z nóg pospacerowała jeszcze chwilę oczywiście robiąc zdjęcia. Wreszcie zobaczyła swoją współlokatorkę i Krukonkę, którą znała z widzenia. Schowała aparat do toreki zawieszonej na szyi i usiadła na piasku niedaleko dziewczyn, patrząc na wodę i obiecując sobie, że następnego dnia weźmie kostium kąpielowy i trochę popływa.
- Może i fajnie, ale to widać że jesteś starsza. Chyba. Przynajmniej wyglądasz na dojrzalszą. - uśmiechnęła się. - Interesuje się wieloma rzeczami. Np. tańcem, graniem na gitarze i takie tam. A ty? Po chwili zauważyła swoją współlokatorkę.
- U mnie to dużo by było wymieniania. - powiedziała. - Ale czasu mamy dużo więc zdążę. - uśmiechnęła się. Spojrzała na Gryfonkę niedaleko nich. Kojarzyła ją ze szkoły. Przyglądała jej się chwilę po czym przeniosła wzrok na Luś. - To tak. Interesuje sie projektowaniem, rysowaniem, Quidditchem, śpiewem. Także grą na gitarze, perkusji, pływaniem, gimnastyką i architekturą wnętrz i ogrodów. Z przedmiotów w szkole to Eliksirami i Numerologią. - wyliczyła wszystko co tylko jej się przypomniało ze swoich zainteresowań.
Być może wyglądała na trochę zamyslona, ale przysłuchiwała się rozmowie dwóch dziewczyn siedzących niedaleko. Myślała chwilę, czy by się nie przyłączyć... W sumie czemu nie? Mogłaby lepiej poznać swoją współlokatorkę, a także jej towarzyszkę. Przywołała na twarz uśmiech i przysunęła się do nich. Położyła się na piasku patrząc na nie wesoło. - Czeeść - przywitała się - Jestem Mel. Oczywiście tak naprawdę miała na imię Melanie i nawet je lubiła, ale jednak przezwisko bardziej je odpowiadało.
- Masz dużo zainteresowań. - przyznała z uśmiechem. - Quidditch to ja też lubię. Spojrzała na tę starszą od siebie Gryfonkę, z którą dzieliła domek. - Eloo. - też się przywitała. - Ja Luś. Uśmiechnęła się.
- Nawet bardzo dużo. Ale to wszystko przez rodziców. Zmuszali mnie do chodzenia na te zajęcia i tak je jakos polubiłam. Spojrzała na Gryfonkę co podeszła do nich, a razczej przysunęła. Przyjrzała jej sie znów. - Witaj. Ja jestem Sydney. - przedstawiła sie. - Miło poznać.
Wiedziała, o czym rozmawiają. Nie, żeby podsłuchiwała. Po prostu siedziała blisko i wszystko słyszała. Postanowiła więc również się wypowiedzieć na ten temat. - Rozmawiacie o swoich zainteresowaniach? - spytała, unosząc brwi - Moje hobby to zdecydowanie fotografia. Interesuję się też OPCM, quidditchem, troche muzyką, tańcem i podróżami. Wyliczyła większość swoich zainteresowań, choć o kilku nie wspomniała. Miała swoje powody.
- No jeżeli mówicie także o przedmiotach szkolnych to ja się interesuje zdecydowanie Eliksirami i OPCM. - dodała i uśmiechnęła się. - Jedno co nas łączy wszystkie to widzę Quiddich. - wyszczerzyła zęby. Spojrzała w stronę morza.
- Zauważyłam. - pokiwała głową. - To może jak wrócimy do zamku to się wybierzemy na boisko? - zapytała obu dziewczyn. Założyła włosy za ucho i spojrzała na Mel. - Fotografia jest fajna, ale jakoś mało czasu mam na to.
O tak, propozycja pójścia na boisko była bardzo kusząca. Bo Mel była nie tylko kibicem, ale także czasem sama lubiła zagrać. Niestety, nie udało jej się dostać do drużyny Gryffindoru, ale pogodziła się z tym. Byli lepsi od niej. - O tak, bardzo chetnie - uśmiechnęła się rozmarzona - Najlepiej sobie radzę jako ścigająca. Jej próby gry na innych pozycjach wyszły dość... żałośnie? Na szczęście widziała to tylko jej rodzina. - Ja za to nie przepadam za eliksirami - wyznała. Miała nadzieję, że dziewczyny się za to na nią nie obrażą.