Duża łazienka, przeznaczona specjalnie dla perfektów. W końcu oprócz pilnowania wściekłych bachorów muszą mieć też jakieś przywileje. W samym centrum znajduje się spory, dość głęboki basen, a naokoło krany z ilością płynów do kąpieli, o tak szerokim wyborze kolorów i zapachów, że trudno sobie wyobrazić. Uczniowie często ryzykują dostanie szlabanu i przychodzą tu, by popluskać się w ciepłej wodzie choć przez chwilę.
Jeśli nie jesteś nauczycielem, prefektem, kapitanem drużyny, bądź takowy Ci nie towarzyszy, obowiązkowo powinieneś rzucić kością w pierwszym poście w tym temacie:
Parzysta - zakradłeś się tu w taki sposób, że nikt Cię nie złapał. Możesz korzystać z łazienki prefektów przez cały wątek bez obaw, że znajdzie Cię tu ktoś niepowołany. Nieparzysta - masz pecha. Po kilku Twoich postach w tym miejscu przyłapuje Cię (wraz z twoim towarzystwem!) profesor Harrington. Masz do wyboru - zgłaszasz się po szlaban do MG/nauczyciela albo tracisz 20 punktów i musisz to zgłosić w odpowiednim temacie. Mistrz Gry ma ten temat pod kontrolą, a więc uchylanie się od tej kostki będzie dodatkowo karane.
Autor
Wiadomość
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Zrezygnowała z opowiadań o pająkach zasuwających i skaczących po drzewach, bo spotkała się z reakcją, której właściwie poniekąd się spodziewała. To raczej nie był typ stworzonek, na które ludzie reagowali z dużym entuzjazmem nawet podczas opowiadań. A co dopiero, gdy jednego z ich przedstawicieli udało im się przypadkiem ujrzeć. - W Nundu chyba się nie da. - nawiązała do wielkiej lwicy i sama przed sobą przyznała, że to by było coś. Potem dała Dinie kontynuować i sama uśmiechnęła się rozpaczliwie, słysząc wspomnienie o strusiu. - Może to od zawstydzonych animagów powstał ten mit o chowaniu głowy w piasek. - zauważyła jakże błyskotliwie, po czym jedynie rozłożyła bezradnie ręce na wspomnienie o Ślizgonach, czy może bardziej Ślizgonkach. W Lwim domu też nie zawsze było wesoło, z przypałami na porządku dziennym, albo kiedy to honorowi, dzielni, porywczy i półinteligentni przedstawiciele domu Godryka wykazywali się tak typowymi dla siebie skrajnościami. Na szczęście Moe, jako wspaniała pani prefekt, zwykle była w samym środku całego gnoju i jakoś starała się doprowadzać zamieszanie do sensownych rozwiązań. Albo uciekała w panice, w obawie przed tym, że sprawa mogłaby ją przerosnąć. Mężna panna Gryffindor... - Dobra. - zarządziła koniec oczekiwania, jednocześnie sygnalizując, że teoretycznie wiedza odnośnie stanu eliksiru dotarła do niej i została przyswojona. Podparła się ramionami o brzeg wanny, po czym wyskoczyła z niej w towarzystwie niewielkiej fali wody z mydłem i skierowała swoje kroki do kotła. Sięgnęła po różdżkę znajdującą się na parapecie. Westchnęła ciężko, splunęła liściem w toń mikstury i sięgnęła wolną dłonią wyposażoną we fiolkę po dawkę tego, co udało się upichcić Ślizgonce. Nie zastanawiała się długo. Zresztą trudno, żeby zaczęła się rozwodzić na przykład nad zapachem tej trucizny. Wycelowała w siebie różdżką, choć przy wszelkich wcześniejszych próbach było to przecież czarowanie bezróżdżkowe. No to co. - Musiałam powtarzać ten idiotyzm przez ostatnie półtora miesiąca. Amato Animo Animato Animagus! - z każdym słowem inkantacji, jej słowa nabierały coraz większej mocy, wyrachowania i pewności. Następnie wypiła zawartość fiolki, smakującą jak treść najgorszych koszmarów i atmosfera ślizgońskiego pokoju wspólnego, aby następnie wyprostować się, oczekując na rezultaty. I marzła tak przez kilkanaście sekund, bo finalnie do niczego nie doszło. - Kurwa. - mimo, że wyrzuciła to z siebie ze względnym spokojem, to oczy otworzyły jej się szerzej i cisnęła wściekle fiolką w ścianę, rozbijając ją w pył. Nic dziwnego, że nic się nie stało. Gdzie ona zostawiła głowę? Przygotowywała się bezpośrednio do tego jednego wydarzenia przez bite dwa miesiące. A wcześniej latami dokształcała się z zagadnienia i szukała własnej drogi w osiągnięciu celu. Żeby polegnąć na czymś tak fundamentalnym. - Zapomniałam o burzy.
Przyglądała się koleżance, która z gracją sportsmenki wylazła z wanny i pomyślała, że chyba sama powinna zacząć uprawiać sporty bo była przekonana, że jej własne próby wgramolenia się na brzeg z tego głębszego końca luksusowego basenu przypominały raczej wyrzucanego na płyciznę słonia morskiego niż uwodzicielską wodną rusałkę, a to właśnie z tego prostego względu, że niestety jej osobista koordynacja ruchowa była na poziomie niżej niż żenującym. Podpłynęła jednak do brzegu i oparła przedramiona o krawędź, podpierając podbródek na splecionych dłoniach. Nigdy nie miała okazji widzieć procesu powstawania animaga i w zasadzie czuła się całkiem miło, że Morgan uznała ją za osobę wystarczająco bliską, by się z nią dzielić czymś tak intymnym. Właściwie to nigdy chyba nie widziała animaga i przez krótką chwilę zaczęła się zastanawiać w jakież to zwierze ona sama by się zamieniła, gdyby miała taką sposobność. Po chwili jednak Davies napluła w garnek wymawiając magiczną inkantację, a Harlow zacisnęła kciuki wytrzeszczając oczy z taką intencją, jakby samym wzrokiem mogła sprawić, że się gryfonce uda ta przemiana. I nic. Do niczego nie doszło, a jak się miało okazać dziewczęta zapomniały o burzy, co było w sumie idiotyczne bo to nie takie proste trafić burzę dokładnie miesiąc od momentu kiedy zaczniesz rzuć liścia. Westchnęła wyłażąc pokracznie z wody i zgarnęła mokre włosy na plecy podchodząc do Morgan i obejmując ją lekko. - Jak będzie burza spróbujemy jeszcze raz, jeśli chcesz. - sięgnęła po swoją różdżkę i prostym zaklęciem czyszczącym i zmniejszającym pozbyła się dowodów zbrodni jakim było warzenie eliksiru w łazience, kto wie czy ten eliksir w ogóle był legalny? Poszła wdziać swoje ubranka i kiedy Moeś też była już gotowa wyszły z łazienki. Harlow miała intencję zabrać koleżankę na pocieszające ciastko w kuchni, ale nie była pewna, czy Davies lubi słodycze choćby w połowie tak bardzo jak ona sama.
2 x z/t
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Będzie okej - zapewnił, chyba trochę zaczynając robić z tego mantrę. Doskonale wiedział, że nie jest okej i nie będzie, dopóki czegoś konkretnego nie zrobi; na chwilę obecną tylko tamował krew fragmentem materiału, jednocześnie mało rozsądnie brudząc i ruszając już i tak poszarpaną ranę. Widząc niezadowolone spojrzenie Skylera tylko przysunął rękę z powrotem do siebie, chcąc jakoś zakryć te nieeleganckie wyrwy palącej skóry. - Powiedz tylko kiedy. - Nawet i teraz odsunąłby materiał szaty, by pokazać Schuesterowi swój tatuaż - aktualnie prezentujący się zapewne tak tragicznie, jak cała reszta właściciela. Szedł jednak spokojnie, czując jak ostatnie igiełki i gałązki przyczepione do stóp drażnią nie tak stare rany. Nie chciał przypadkiem pokazać Puchonowi swojego dyskomfortu, nie chciał też wyrazić swoich niepewnych myśli. Trzymał się zatem milczenia, gryząc wewnętrzną stronę policzka i zastanawiając się, czy czuje na języku krew świeżą czy pochodzącą jeszcze z przedramienia. - Zwierzę - potaknął, coraz bardziej denerwując się na swoją nieznośną małomówność. Pod pretekstem poprawienia prowizorycznego opatrunku przesunął po nim palcami, wzbudzając nową falę lodowatego gorąca. Mrugnięcie mu się przedłużyło, podobnie zresztą jak ciężki oddech. - Sky, możesz wejść tylko na chwilę do Skrzydła Szpitalnego? Prosiłem ostatnio pannę Blanc o uzupełnienie mi apteczki i powinna- powinna stać na którymś parapecie, zawsze mi tak zostawia… Jest podpisana moim nazwiskiem - dodał żałośnie, posyłając chłopakowi coraz bardziej nieśmiały uśmiech. On, cóż, miał raczej zajęte ręce i wyraźnie nie chciał pokazywać się pielęgniarce, o ile ta w ogóle już krzątała się po sali. Nie chciał wchodzić, wolał przystanąć i chwilę poopierać się o ścianę, by potem tak samo nieznośnie rytmicznym tempem wspinać się dalej do opiewanej przez Hogwartczyków Łazienki Prefektów. - Przepraszam, że robię taki problem. To głupie. Możesz mnie zostawić, wiesz?
Ostatnio zmieniony przez Mefistofeles E. A. Nox dnia Nie 15 Mar 2020 - 12:15, w całości zmieniany 1 raz
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Nachmurzył się, nie mogąc być aż tak naiwnym. Nawet on miał swoje granice. Co prawda w to, że ranę zadał mu jakiś zwierz, akurat uwierzył bez żadnych wątpliwości, bo czemu miałby w to wątpić? Ale trudno było zignorować całą resztę, jak chociażby… negliż. Idąc tym tropem, to musiał chyba z tym zwierzęciem spędzić całą noc. Wszelka naiwność straciła jednak na sile, gdy usłyszał o apteczce z imieniem. Ilu w Hogwarcie było uczniów? Całkiem sporo. A ilu z nich posiadało własną, opatrzoną nazwiskiem apteczkę, o której uzupełnienie dbała osobiście prof. Blank? No właśnie. Tutaj nawet jego puszysta naiwność nie mogła zignorować faktu, że coś musiało być r e g u l a r n i e nie tak, jeśli chodzi o mefowe kontakty ze zwierzętami. Naburmuszył się, niezadowolony, że nie jest wtajemniczony, ale też nie czując, że miałby jakiekolwiek prawo do żądania jakichkolwiek wyjaśnień. Chciał po prostu pomóc. I się wykąpać. I może przy okazji mieć kilka miłych widoków do wspominania, ale zanim do tego dojdzie, wypadałoby je najpierw uzdrowić. - A nie pierdol - mruknął, wciąż nieintencjonalnie nieco obrażony i położył dłoń między jego łopatkami, by rzucając głośno hasło do łazienki, popchnąć go lekko do środka. - Koniec udawania Puchona, rozbieraj się - rzucił z lekkim rozbawieniem, chyba powoli odnajdując się w całej tej sytuacji, gdy już uspokoił się, że Mef wcale nie wykrwawi się na jego oczach. - Czekaj, przysunę Ci… to coś - dodał, gdy tylko jego wzrok padł na drobną, jednoosobową ozdobną ławeczkę pod okazałym witrażem. Zapewne łatwiej poszłoby mu to za pomocą magii, ale nie byłby sobą, gdyby nie zrobił tego ręcznie i zwyczajnie nie przyciągnął bliżej baseno-wanny kamiennego mebla, próbując przy okazji udawać, że nie kosztuje go to za grosz wysiłku. Zadowolony poklepał siedzenie, zapraszając Mefa na miejsce, sam przyklękując obok z apteczką. Uniósł na niego wzrok i… Oczywiście, że nie miał pojęcia co robić, więc jedynie zajrzał ufnie w zieleń, licząc, że dostanie jakieś zadanie, byle jakkolwiek pomóc.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Zawsze chciałem, żeby jakiś Puchon mi tak powiedział, no ale wiesz co… Tak bez uczucia… - cmoknął z dezaprobatą, wcale się tak od razu nie rozbierając. Musiał chwilę Skylera przetrzymać, w końcu nie miał zbyt wielu ubrań na sobie (to znaczy, właściwie nie miał ich prawie wcale) i striptiz odgórnie można było uznać za marny. Chętnie za to opadł na ławeczkę, którą Puchon przytargał mu własnymi siłami, a następnie westchnął. Jeśli powie, Skyler skojarzy historie. Przestraszy się. Znienawidzi go. Niby wychowanek Hufflepuffu, to nie można złych rzeczy oczekiwać, ale… ale Mefisto wolałby agresję od strachu czy obrzydzenia. Bez dwóch zdań. - Kurwa - wyrwało mu się nagle, kiedy jedno spojrzenie w jasne tęczówki chłopaka załatwiło sprawę. Wszystkiego mógł się wstydzić, wszystkiego mógł żałować i wszystkiego mógł w sobie nienawidzić, ale nie likantropii. Nie tej jedynej stałej w swoim życiu, oferującej mu tak wiele przyjemności. Wszystko go opuszczało, tylko na pełnie Księżyca wiernie mógł liczyć. Na ich zbawienny efekt, którego nie mógł “wyrzec się” na rzecz przyjemnej znajomości ze słodkim Puchonem. - Sky, sam sobie to zrobiłem, jestem wilkołakiem. - Uśmiechnął się krzywo, zdrową ręką sięgając do apteczki i wskazując w niej na fiolkę z wywarem na bazie drobinek srebra. Ulga rozlała się po nim jeszcze zanim lekarstwo zostało użyte do oczyszczenia rany. - I szczerze mówiąc byłem pewny, że wiesz, więc- no, znowu przepraszam. - Czy to już “przepraszam, że żyję”? Może nie miał głosu przepełnionego skruchą, bo w gruncie rzeczy nie kajał się za to nieumyślne zatajenie faktu. Mówił jednak szczerze, z subtelną nutą żalu i pewnością w oczach; patrzył na swego rozmówcę, nie chcąc ominąć ani odrobiny jego reakcji. Spodziewał się… och, spodziewał się już chyba wszystkiego.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Uniósł pytająco brew, słysząc przekleństwo i zaraz znów zmarszczył je w obawie, że może to być reakcja na ból jakiegoś wewnętrznego obrażenia. Zanim jednak zdążył zareagować, w jakiś inny sposób od przesunięcia po nim wzrokiem, sam Mefisto postanowił bez żadnego ostrzeżenia zrzucić na niego tę bombę. Żadnych wstępów, budowania napięcia, przygotowania psychicznego słuchacza, nic, zero. Prosty komunikat. - Naaaah, jaki byłby zbieg okoliczności, że w Slythu byłyby dwa wil… - zaczął nawet rozbawionym tonem, w pierwszej chwili przyjmując to za jeden z wielu żartów o tematyce wilczo-wilkołaczo-psiej, ale zaraz jego poważny ton zmusił go do gwałtownieszego zamrugania i zmarszczenia w zdziwieniu brwi. Nie był z natury osobą, która podważałaby cudze słowa (chyba że były to komplementy w jego stronę), więc niemal od razu przeszedł w bezgłośne, pełne nagłego zrozumienia "aaaa", gdy mechanizm w jego mózgu zaskoczył i coś wyraźnie kliknęło. Zrobiło mu się zwyczajnie… niezręcznie i pokiwał głową, ledwo kierując na niego palcem, jakby mówił "a więc to ty". Nie było w nim strachu, ale zdecydowanie też nie było ani jednej nuty agresji, a jedynie szczere zdziwienie, po części swoim własnym niedoinformowaniem, i nieco ponadprzeciętna dawka zmieszania, zapewne głównie w tym duecie tańczące po parkiecie jego tęczówek. Zwyczajnie nie miał pojęcia jak powinien zareagować, bo wcześniej była to dla niego tylko abstrakcyjna teoria. Wiedział trochę o likantropii z zajęć OPCM i był świadom, że nie jeden wilkołak miał wstęp do Hogwartu, a on, jako typowy Puchon, zawsze uważał to za jedyną słuszną opcję, nie zgadzając na na dyskryminację kogokolwiek, kto… próbuje. Mimowolnie przełknął ślinę, gdy dotarło do niego, że stan, w jakim jest Mef musi być opcją potojadową i uderzyła go fala gorąca, gdy zdał sobie sprawę ze swojej ignorancji, myśląc, że likantropia kończy się tam, gdzie zaczynają się eliksiry, jakby załatwiały całą sprawę, upraszczając ją do bycia nieco bardziej włochatym przez jedną noc w miesiącu. Węzeł w żołądku zacisnął się nieco mocniej z nagromadzanego wciąż poczucia winy, skrzypiąc z napięcia, by ktoś poluzował go chociaż na chwilę, więc wstał powoli, by rozchodzić przynajmniej część nawarstwiających się dziwacznie emocji i nie zabłądzić dłońmi tam, gdzie wstępu nie powinien sobie dawać. - No tak, pełnia - mruknął, przypominając sobie ich sobotnią rozmowę, a niemal od razu wróciły też wspomnienia wszystkich komentarzy, domysłów i żartów, którymi go zdążył uraczyć. Odkręcił wodę, by zaczęła wypełniać basen i w tym samym czasie zaczęła też zalewać go fala wstydu - po części za rzeczy, które wygadywał, a po części przez niedoinformowanie i nieumiejętność łączenia faktów. Wyprostował się i przejechał dłonią po twarzy, zaraz też przeczesując nią nerwowo włosy, by jęknąć z wyraźną chrypą "Ale ze mnie kretyn" i znów przyklęknąć na jednym kolanie przed Mefisto. - Daj mi jakoś pomóc - poprosił, przesuwając wzrokiem po co drobniejszych ranach i złączył ich wzrok w niemym błaganiu o rozluźnienie węzła, który czuł odkąd dziś otworzył oczy.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
„Naaaah” z pewnością nie jest odpowiedzią, którą ktoś chce usłyszeć po przyznaniu czegoś trudnego i prawdziwego. Mefisto jednak ani drgnął, dając Skylerowi czas i dopiero kiedy pochwycili nić porozumienia, niespokojnie poprawił się na ławeczce. Jak dużo Puchon skojarzył? Bo wiedział o jakimś wilkołaki w Slytherinie, tylko z której historii... Z tego jak pomógł Liamowi, jednocześnie fundując mu niezłą traumę? Jak wychodził z Neirinem? Jak dostał wezwanie do Ministerstwa Magii ze względu na rzekome pogryzienie sąsiada? Gapił się w to zdziwienie Skylera, czując jak czas niemiłosiernie się wlecze i tylko odsuwa nieuniknione. W końcu jak z takiej sytuacji wybrnąć korzystnie dla obu panów? Na zdrowy rozsądek pewnie powinni zachować dystans, a to i tak by nikogo (a przynajmniej Mefisto) nie uszczęśliwiło. Odprowadził chłopaka wzrokiem do basenu i, uznając to za oczywisty przejaw chęci ucieczki, zajął się znowu sobą. Zabrudził podłogę, zalewając ją krwią i połyskującym płynem, ale sprzątanie chciał zostawić sobie na później. Teraz za to wydobył z apteczki maść dyptamową i jeden z magicznych bandaży, który miał służyć za opatrunek idealny; nie przemakał, nie zsuwał się i zdaniem Blanc perfekcyjnie łapał brzegi nawet najbardziej postrzępionych ran. A ta? Ta nie była taka zła. - Kretyn? - Zdziwił się, unosząc wzrok na Schuestera sponad grubej warstwy maści, stopniowo zakrywającej nadgarstek i część przedramienia. Chwilę doszukiwał się w tym podstępu, a potem po prostu się uśmiechnął. I weź tu człowieku nie uwielbiaj Puchonów. - Przytrzymaj - poprosił, wysuwając rękę do przodu, bo zawinięcie samemu sobie bandaża nie było szczególnie wygodne. Miał wrażenie, że te proste medykamenty już uśmierzyły charakterystycznie magiczny ból po ugryzieniu, przywracając zmęczonego likantropa do życia. Albo to dawka szczerości go tak otrzeźwiła! - Więc... nie uciekłeś. Dziękuję. Aż tak zależy ci na mandali? - Nie żeby było to coś złego, bo prawdę mówiąc... teraz Mefisto miał zdecydowanie większą ochotę na zrzucenie szaty przed swoim rozmówcą. Tylko na chwilę obecną zabijał go wzrastającym uśmiechem, pozerkując na zapieniony basen. - Bo obawiam się, że może trochę zniknąć przy reszcie tatuaży, no wiesz. - Było ich po prostu dużo...
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Wezbrała się w nim spora dawka niepewności wymieszanej z wyrzutami do samego siebie i dopiero rosnący uśmiech Mefisto uzmysłowił mu, że niepotrzebnie. W końcu to on sam dostał nową informację, a nie Ślizgon. Nox musiał zdawać sobie cały czas sprawę z tego jak wielkim kretynem był Sky i miał ochotę z nim rozmawiać nawet po tym jego marnym wyciu czy żartach o zaliczaniu panienek w pełnię. Co gorsza - myślał, że rzucał tamte teksty wiedząc o jego likantropii, co chyba stawiało go w jeszcze gorszym świetle w jego oczach, a mimo to rozmawiało im się przecież tak dobrze, prawda? - A powinienem? - spytał odruchowo, unosząc na niego wzrok znad zakładanego bandażu i zaraz skarcił się za to w myślach. To nie było dobre pytanie, Sky. Nie w momencie, gdy ktoś dziękuje Ci za to, że tego nie zrobiłeś. Zresztą wcale nie potrzebował odpowiedzi - po części dość spokojny tym, od jakiej strony poznał Noxa, przez co w jego oczach był zrównoważoną i ciepłą osobą, nie dając mu powodów do traktowania plotek o nim poważniej niż zwykłych pomówień - a po części dlatego, że to wszystko wciąż było dla niego zbyt abstrakcyjne, gdy widział jedynie efekty minionej nocy, a nie jakiekolwiek faktyczne zagrożenie.- Taki z Ciebie duży zły wilk, hm? - mruknął, prostując się, tylko po to, by nachylić się nad nim i poprawiając mu włosy wyciągnąć zagubiony skrawek gałązki spomiędzy ciemnych kosmyków, który zresztą na wyciągniętej dłoni pokazał również i Mefisto, by patrząc w zieleń wmówić zarówno jemu, jak i samemu sobie, że tylko o to chodziło w tym geście. Kotłowała się w nim mieszanka uczyć, których nie potrafił wyodrębnić ani nawet pogrupować na negatywne i pozytywne, akceptując po prostu ciepło w podbrzuszu, które kusząco muskało za kraniec węzła, sugerując lekkie jego poluźnienie. Potrafił wskazać palcem tylko przebijającą się przez ten kocioł wdzięczność, że ktoś jeszcze, poza grupką Puchonów, potrafił podziękować mu za samą jego obecność. - Uciekam tylko gdy się mnie przegania - zaczął, odsuwając się od niego, by zakręcić kilka z kurków, chcąc by basen napełniał się wolniej, nauczony doświadczeniem, że musi w tym miejscu pilnować poziomu wody, by przypadkiem się nie utopić, chociaż… dziś nie jest tu sam, więc chyba w razie potrzeby mógłby liczyć na ratunek. - No… Nie zawsze od razu - dodał ciszej z lekkim uśmiechem i odwrócił się w jego stronę, by zbadać czujnym spojrzeniem czy zakończył proces opatrywania i gotów jest przejść dalej. - Przekonajmy się czy uda mi się ją znaleźć - wymruczał, samym tonem głosu wyraźnie zaznaczając, że rozmowa o mandali przekroczyła oficjalnie strefę żartów i jakby to nie było wystarczającym sygnałem, nie przerywając kontaktu wzrokowego, powolnym ruchem poluźnił mocniej puchoński krawat, zaraz też rozpinając kilka pierwszych guzików białej koszuli.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Uśmiechem zbył to naiwne pytanie, nie chcąc wchodzić w zbędne szczegóły. Wolał nie podsuwać chłopakowi pomysłów, a przynajmniej nie takich... Szczerze się za to zdziwił, kiedy Sky nagle przeczesał palcami jego włosy. Patrzył na niego pewnie chwilę za długo, marszcząc brwi dopiero na widok gałązki. - Duży dobry wilk - poprawił go miękko, przesuwając dłonią po twarzy, jak gdyby miało go to odświeżyć... i upiększyć. Mefistofeles nie wiedział nawet jak wygląda, opierając się tylko na zmęczeniu - pozytywnym! - po poprzedniej nocy. Może poza zaciemnionymi półkolami pod oczami nie było tak źle? - To się całkiem nieźle składa, bo ja w gruncie rzeczy lubię gonić... Poprawił sobie jeszcze bandaż, a kiedy z powrotem spojrzał na chłopaka, poczuł jak jego serce przyjemnie przyspiesza. Nie możesz polecieć na kolejnego Puchona... Ale jeśli gałązka jeszcze stanowiła wymówkę, tak wspólna kąpiel nie mogła brzmieć w pełni niewinnie. Mefistofeles podążył wzrokiem za poluzowywanym węzłem żółto-czarnego krawata, czując jak jego wargi mimowolnie lekko się przy tym rozchylają. Wargi, którym nagle zrobiło się piekielnie samotnie. - A może wiedziałeś, że jestem wilkołakiem - wyrzucił z siebie nagle, wstając z tej nieszczęsnej ławeczki. - I po prostu chciałeś znowu mnie spotkać nad ranem… - Podszedł bliżej i pokręcił głową z dezaprobatą, tylko uśmiechem niszcząc swoje próby karcenia Skylera. Strasznie powoli mu szło to rozbieranie się, a każda sekunda zwłoki coraz bardziej rozbijała nie tak usilnie trzymane przez Noxa bariery. W końcu po prostu sam zsunął z siebie szatę, bezwstydnie przystając przed Puchonem i, cóż, trochę się chyba poddając. W zupełnie niewinnym geście pomocy zajął się jego spodniami, przyciągając do siebie Sky’a właśnie za biodra; rozpiął pasek i zapięcie, gubiąc kontakt wzrokowy tylko na krótką chwilę słabości, by zerknąć na zwinne poczynania własnych dłoni.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Znów poczuł nieprzyjemny ścisk w żołądku i przesunął dłońmi po policzkach, zaraz dociskając powieki palcami, w instynktownym już geście chęci ucieczki od samego siebie. A przecież tak przyjemnie im się rozmawiało. Znów zepsuł dobrze zapowiadającą się relację i pod ciężarem tej myśli osunął się po ściance w dół, chowając się pod taflą wody. Jakby to miało cokolwiek naprawić.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dostał swój wymarzony pocałunek i tym razem nawet go nie pospieszał, pomrukiem aprobując zarówno samą czynność, jak i przyjemne słowa Skylera. Ciężko stwierdzić czy mogli mieć to samo na myśli, ale Mefisto już wyraził swoje ewentualne chęci rozwinięcia relacji i teraz… Teraz czuł się całkiem nieźle z własnym sumieniem, dochodząc do wniosku (i nie do wniosku również), że weźmie cokolwiek pozytywnego i będzie się i tak cieszył. Ucieczka Sky’a była niespodziewana i mało komfortowa; wilkołak został nagle pozostawiony sam sobie i rzeczywiście niemal wpadł pod wodę, w ostatniej chwili wyłapując grunt pod nogami i w końcu na nich przystając. Uśmiechnął się i miał już jakoś żartobliwie skomentować to drastyczne zakończenie, kiedy nagle Schuester zrobił coś, czego Mefistofeles już w ogóle w życiu by nie przewidział. Przeprosił?... Uśmiech zamarł na twarzy Ślizgona, zupełnie tracąc na szczerości. Nie zorientował się przecież, że spojrzenie wychowanka Hufflepuffu wyłapało krwiste ślady na białym bandażu; nie zorientował się nawet, że one tam były! Rozpaczliwie szukał zatem jakiegoś przewinienia, za które chłopak mógł go przepraszać, ale nic nie przychodziło Noxowi do głowy i, prawdę mówiąc, zaczynał głupieć w chaosie zaniepokojonych myśli. Wyskoczył wprzód i chwycił swego nieszczęsnego rozmówcę za ramię, bezceremonialnie wyciągając go z powrotem na powierzchnię. Trzymał go tak dalej, jakimś cudem nawet nie dbając już o bliskość, którą zdołał przypadkiem odzyskać. - Za co? Co jest? - Nie rozumiał, samemu mając już automatycznie ochotę przeprosić za… wszystko? U siebie potrafił z łatwością dostrzec lekkomyślność, brak taktu (o tym starał się nie myśleć, bo wizja żenującego pytania poprzedzającego seks miała go jeszcze nękać całymi dniami), egoizm związany z pospieszaniem… Ale nie chciał wypierać się tego błogiego stanu, którego obaj doświadczyli, a przecież prośba o wybaczenie właśnie na tym by się musiała opierać - na żalu. Potrzebował zatem konkretów, by wiedzieć jak daleko posunąć się z myślami. - Sky? Wytłumacz mi, proszę…
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Zawsze żartował sobie z paniki i skrajności, w które potrafiła wpadać Flora, ale wydawało mu się to w tym wszystkim tak urocze. Cóż, okazuje się, że wcale nie jest urocze, gdy przytrafia się jemu. Schowanie się pod wodę okazało się kolejną z całej serii złych decyzji, bo oddech chciał już narzucić mu szybsze tempo, a on zatrzymał go na siłę, powodując zupełnie bezcelowe, bolesne uginanie się klatki piersiowej. Najchętniej po prostu poddałby się i został tu na zawsze wraz z tym rosnącym bólem, ale przynajmniej wolny od podejmowania kolejnych wyborów. W końcu potrafi spieprzyć nawet te najdrobniejsze. Poczuł na ramieniu zaciskające się palce i poślizgnął się lekko na kafelkach dna basenu, odruchowo przytrzymując się Mefisto, by odzyskać równowagę. Mokre włosy oklapły mu zupełnie, przykrywają czoło kaskadą spadających kropel, którą przerwał nerwowym ruchem dłoni, odgarniając kosmyki w tył, by móc zawiesić spojrzenie na znanych już oczach. Nox ewidentnie nie rozumiał. Nie miał zielonego pojęcia co złego się stało i teraz w tej pytająco wyczekującej zieleni i zawieszonych w ciszy pytaniach zaczynał rozumieć, że znów zwyczajnie spanikował. Czyli… tak naprawdę dopiero tym wszystko zepsuł? Jęknął rozdrażniony mając już zwyczajnie dość siebie, swojego umysłu i toksycznych wyborów. - Nie, nic - zaprzeczył od razu, kręcąc głową i przykrył na chwilę usta dłonią, próbując jakoś ułożyć rozbiegane myśli. Wszystko czego chciał było tak sprzeczne z tym czego się obawiał i z tego wszystkiego nie potrafił zrobić zupełnie nic. Ezra, jak zwykle zresztą jak na pieprzonego Krukona przystało, miał rację. Nie potrafił mówić o tym czego chciał i sam siebie traktował jako dodatek, bonusowy produkt w nagrodę. Gratuluję, Mefisto, byłeś miły, oto Twoja maskotka, baw się dobrze! Ale czy to nie było tym czego teraz chciał? Poczuć się jak nagroda. Coś wartościowego, wartego zdobycia. - Chodź jeszcze na chwilę… - mruknął cicho, przysuwając się bliżej, by przyciągnąć go do siebie za kark i w smaku jego ust odnaleźć spokój, w miękkości warg stabilność, a w pracy języka pewność siebie. Chociaż na chwilę, na czas trwania tej słodkiej bliskości, podczas której zamknął całkowicie oczy, nie widząc nic oprócz ciemnej pustki. I o nią właśnie chodziło. Była tam i nie wypełniała się wcale obrazem Finna, a on wcale nie poczuł się z tym dobrze. Chciał wypełnić tę pustkę i już bał się tego, że nowy obraz zaraz znów stanie się nieaktualny. - Nie znasz mnie, Mef. Nie jestem taki - powiedział i zaraz prychnął zakrywając z niedowierzaniem oczy dłonią, smutno-rozbawiony, że taki banał wyszedł z jego ust. Pokręcił głową i wsunął palce we włosy, unosząc wzrok na Ślizgona. - A może jednak jestem - zwątpił niemal od razu, gubiąc się we własnych myślach, czy może raczej błądząc w nich od ostatnich dwóch tygodni. - Nie wiem, nie rozumiem o co mi chodzi. Sam już nie wiem jaki jestem - zamotał się zupełnie i sięgnął po jego lewą dłoń, by unieść rękę wyżej, chcąc się jej przyjrzeć - Musimy to na nowo opatrzyć - mruknął, marszcząc brwi podświadomie i przegryzł wargę dusząc niewypowiedziane poczucie winy.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Był całkiem pewien, że to nie jest “nic”, co też przekazał swoim pełnym powątpiewania spojrzeniem. Raczej jeśli nic nie było na rzeczy, to nie przepraszało się zaraz po seksie i nie próbowało się utopić w basenowej wannie Łazienki Prefektów. Nic się w tym wszystkim nie zgrywało, pozostawiając Mefisto w dokładnie takiej samej niepewności, w jakiej był przed wyłowieniem Puchona. A jednak, pomimo swojego ogólnego niezadowolenia z ukrywanych przed nim spraw, pozwolił przyciągnąć się do pocałunku i jeszcze go odwzajemnił, przesuwając dłoń z ramienia Skylera na jego szyję. Miał tę przewagę, że u niego była tylko pustka. Przekrzywił lekko głowę z zaciekawieniem, czekając na jakieś dokładniejsze wyjaśnienie, ale dalej dostając same strzępy. Niemal czuł ile problemów rozbija się po głowie chłopaka i o niczym teraz nie marzył tak mocno, jak o udzieleniu mu pomocy - doskonale wiedział jak to jest zgubić się w samym sobie, ale nie odkrył jeszcze jak kogoś od tego uratować. - Czyli obaj nie znamy ciebie - podłapał, unosząc lekko jeden z kącików ust. Niech będzie, mogą jakoś porozumiewać się w tym chaosie. Nie takie rzeczy się robiło, prawda? A Mefisto, o ile tylko nie zaczynał podważać wszystkich swoich intencji, całkiem nieźle zdawał radzić sobie ze słowami. - To możemy spróbować cię poznać? - Tekst niemal równie banalny co ten skylerowy, ale przecież zupełnie szczery. Dalej liczył na to, że jeszcze wszystko się nie spieprzyło, pomimo wszelkich znaków. Co z tego, że nie znał Schuestera? Że nie wiedział, czy na dłuższą metę mieliby razem jakikolwiek sens? Potrzebował tylko nadziei, żeby nie dobijać się tak jak robił to przez ostatnie miesiące; potrzebował świadomości, że ktoś może chcieć go na coś więcej niż luźną rozmowę, albo niezobowiązujący seks. Nie chciał odpuszczać, dopóki jeszcze miał w sobie resztki siły. - Tym też się przejmujesz? - Cmoknął w powietrzu z dezaprobatą, wyswobadzając swoją rękę z uchwytu chłopaka. - A przed chwilą było tak błogo… - Przypomniał Skylerowi z nutą rozbawienia w głosie, bo ten zdecydowanie zbyt szybko wrócił do swojej głowy. Mefisto oplótł go delikatnie rękoma w pasie, przyciągając do siebie choćby na chwilę, żeby jeszcze zaoferować mu odrobinę komfortu w zwykłym objęciu. Nie powstrzymał się za to od cmoknięcia go w ramię, może jeszcze trochę przeciągając granicę. Nie uciekaj.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Prychnął cicho z rozbawienia, wyrwany na chwilę z ciągu nieprzyjemnych myśli tym lekkim komentarzem. Z jego ust brzmiało to tak obiecująco i prosto, ale ledwie przyjemne tony ucichły, a już znów odezwał się ten mniej przyjaznyy głos, obijajacy się o tył jego głowy - brutalnie przypominający mu o tym, że nie ma sensu poznawać, żeby stwierdzić, że nie ma tam nic wartego uwagi. Bo przecież właśnie w taki sposób ludzie od niego odchodzili - jakby nigdy nie był wystarczającym powodem do zostania. Dlaczego on nie potrafił tak łatwo skreślić kogoś ze swojego życia? Dlaczego chociażby Caelestine z dnia na dzień zdecydowała, że nie zamierza nawet na niego spojrzeć, a on sam pamięta o urodzinach nawet tych osób, które go zraniły. I przecież wiedział, że tak samo będzie z Finnem. Wcale nie wypatrywał jego sylwetki na korytarzach, by naiwnie uwierzyć, że da radę go odzyskać, a jedynie zamienić kilka słów jak z kimś, kto był ważnym elementem jego życia. Na tym etapie nawet nie potrafiłby go przyjąć znów do siebie, ale nigdy nie będzie potrafił odrzucić go w pełni. Skoro nie wystarczał mu jako chłopak, to może wystarczy jako przyjaciel. Zamrugał, tracąc jego dłoń i uniósł złaknione kontaktu oczy w nieskrywanym wyrzucie, niezadowolony z tego, że Mefisto od początku zdaje się niezbyt przejęty swoim stanem zdrowia. - Muszę nadrobić za Ciebie - mruknął, opuszczając brwi dopiero, gdy poczuł, że Ślizgon znów zmniejsza dystans między nimi i mimowolnie rozluźnił się nieco, a nawet zaraz na twarzy pojawił się lekki uśmiech - Zawsze się martwię. Przynajmniej tego w sobie mogę być pewien - dodał, przesuwając dłonią wzdłuż jego prawego przedramienia, aż nie dotarł do szyi, gdzie zawiesił ciepły wzrok, nakreślając palcem poszczególne wzory florystyczne. Zawiesił się nieco, czując usta na swoim ramieniu, ale zaraz uśmiechnął się szerzej, zapewniony tym gestem, że… wszystko się układa. Miał skłonność do uspokajania się fizyczną bliskością i tego był świadom, ale nie mógł przecież bez przerwy spędzać czasu w czyichś objęciach. Chciałby i gdyby to od niego zależało, to zapewne by to zrobił, ale w praktyce nie mógł, bo zwyczajnie nie miał aż tylu chętnych, by to sobie zapewnić. - Ale chyba nie każesz mi czekać do następnej pełni, co? - mruknął, zaczepnie wyginając mu dolną wargę kciukiem, ale tylko po to, by zaraz złapać ją w pocałunku. Nagle tknięty myślą cofnął się nieznacznie, by zajrzeć mu w oczy z powagą - To zdecydowanie NIE był napiwek