Duża łazienka, przeznaczona specjalnie dla perfektów. W końcu oprócz pilnowania wściekłych bachorów muszą mieć też jakieś przywileje. W samym centrum znajduje się spory, dość głęboki basen, a naokoło krany z ilością płynów do kąpieli, o tak szerokim wyborze kolorów i zapachów, że trudno sobie wyobrazić. Uczniowie często ryzykują dostanie szlabanu i przychodzą tu, by popluskać się w ciepłej wodzie choć przez chwilę.
Jeśli nie jesteś nauczycielem, prefektem, kapitanem drużyny, bądź takowy Ci nie towarzyszy, obowiązkowo powinieneś rzucić kością w pierwszym poście w tym temacie:
Parzysta - zakradłeś się tu w taki sposób, że nikt Cię nie złapał. Możesz korzystać z łazienki prefektów przez cały wątek bez obaw, że znajdzie Cię tu ktoś niepowołany. Nieparzysta - masz pecha. Po kilku Twoich postach w tym miejscu przyłapuje Cię (wraz z twoim towarzystwem!) profesor Harrington. Masz do wyboru - zgłaszasz się po szlaban do MG/nauczyciela albo tracisz 20 punktów i musisz to zgłosić w odpowiednim temacie. Mistrz Gry ma ten temat pod kontrolą, a więc uchylanie się od tej kostki będzie dodatkowo karane.
Słuchała jego wyjaśnień i byłaby głupia, gdyby nie przyznała mu racji. Straciła kontrolę, ale to nie znaczyło, że ktoś wydłubał jej różdżką mózg. Teraz, kiedy już oboje dali emocjom trochę opaść, zgadzała się z każdym jego słowem. Była o to na siebie zła i na niego, że nie przygotowali się do takiego zbliżenia w żaden sposób, ale w gruncie rzeczy, nie mogła powiedzieć, że odroczenie tego nie było dobrym wyjściem. Moment temu pewnie by się z tym nie zgodziła, ale kiedy tylko dała dojść rozsądkowi do głosu… no, wszystko wydawało się bardzo niewłaściwe. Oddychała ciężko, milcząc, patrząc na Halvorsena w skupieniu, nie analizując w żaden sposób słów, jakie do niej kierował. Może to i lepiej. Doszukałaby się w nich podtekstów, które jeszcze mogłyby się okazać dotkliwe. Na przykład, dlaczego zaznaczył, że w razie wpadki, ona rzuca studia? Albo czy Enzo Halvorsen, największy olewus w szkole, z czego nie raz jej się tłumaczył, liczył się z nią na tyle mało, że już bardziej obchodziło go to, czy wyrzucą go ze szkoły, niż ona. Czasami miała wrażenie, że sam chciał tą szkołę rzucić, wiec w sumie, jaki to był dla niego problem, gdyby go wyrzucili? Co innego ona… ale gdyby poddała jego słowa w rozmyślania, pewnie nie pomyślałaby, że mogła przemawiać w jego słowach odrobina troski o jej edukację, skoro wiedział, jak bardzo jej na niej zależało. Bo troszczył się o nią? Chociaż trochę? Chrząknęła coś nie odzywając się wcale, bo nie wiedziała nawet co powiedzieć. Miała wrażenie, że każde słowo, które jej teraz przychodziło na myśl, miało wydźwięk dwuznaczny, a dwuznaczności roznieciłyby znów niekoniecznie mile widziany żar. Pozwoliła mu się pożegnać z jej ciałem, jedynie obejmując go ciaśniej, kiedy w końcu udało jej się opanować swoje napięcie. Teraz mogła bez podtekstów trwać w jego ramionach. Ale nie on. On odsunął się rzucając jakimś bezczelnym komentarzem. Próbowała chwycić go za dłoń, chciała go za nią złapać, poczuć jakąkolwiek jego bliskość, w zastępstwie za dogłębne zbliżenie, ale złapała tylko powietrze. Teraz była gotowa coś powiedzieć. Wcześniej czuła się jak idiotka, wiedząc, że ona, prefekt, ścigająca, pilna uczennica, nie powinna tak łatwo się poddawać emocjom. Dlatego milczała. Teraz była idiotką, bo za bardzo pozwoliła swoim emocjom przejąć nad nią kontrolę. Już nie chodziło o pożądanie. Ale o uczucie, ukłucie bólu, jakiego doznała, kiedy zostawił ją przy filarze. Nie doszło pomiędzy nimi do żadnego zbliżenia, a poczuła się, jak dziewczyna, która oddała swoje facetowi, a on z rana uciekł, zostawiając ją w zimnym łóżku. To śmieszne, bo nie należała do osób, którym zależało na Przytulankach po seksie czy temu bliskich ckliwości. Nie zależało kiedyś, bo teraz odprowadziła go zawiedzionym spojrzeniem, czując się co najmniej upodlona swoimi myślami, swoją słabością i potrzebą jego ciepła, żeby czuła się, bardziej… nie wiedziała jak właściwie, bo nigdy tego nie potrzebowała. Chciała po prostu bardziej… i w ogóle coś. Zamiast tyłu jego pleców i beznamiętnego zbierania ciuchów. W końcu, otrzeźwiło ją mroźne powietrze, z którego gorąca para wody już dawno zdążyła opaść. Zamiast tego przeciąg z okna wstrząsnął jej rozgrzanym jeszcze ciałem. Tylko dlatego w końcu ruszyła się, zakładając ciuchy. Była dziwnie spokojna i milcząca. Nic się nie odzywała w drodze powrotnej do dormitorium. Nie reagowała na żadne jego gesty, jeśli w ogóle jakieś chciał jej okazać. Nie odsunęłaby się, gdyby chciał ją objąć w drodze powrotnej, czy pocałować na pożegnanie, ale sama nie zrobiła nic i nie powiedziała nic, przed tym, jak zniknęła na schodach do swojego dormitorium. Niedopieszczona emocjonalnie i zła.
zt x2
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Leonardo szybko znalazł Łazienkę Prefektów - był tutaj już kiedyś, chociaż wtedy było to łamanie szkolnych przepisów. Założył się z kimś (nawet nie pamiętał już z kim!) o to, któremu uda się w jak najkrótszym czasie odkręcić wszystkie kurki od kranów z płynami do kąpieli i innymi cudami. W każdym razie, Leo wygrał. Inna sprawa, że zaraz potem usłyszeli kroki i musieli uciekać... Teraz jednak wszedł do pomieszczenia pewnym krokiem, z dumnie uniesioną głową i uśmieszkiem niedowierzania przyklejonym do ust. Było tu tak cicho i spokojnie, że aż poczuł się z tym źle. @Voice C. Cheney najwyraźniej jeszcze nie było... Skoro zaproponowała łazienkę, to raczej nie chciała stać i się na niego gapić, ani nic z tych rzeczy. Specjalnie zabrał ze sobą kąpielówki, no bo... No bo tyle się gadało o tym gigantycznym basenie w łazience prefektów! Kto by się tu kąpał? Raczej chodziło o samą przyjemność z pluskania się, albo zabawy w pianie. A Gryfon czasem bywał bardzo dziecinny. Powstrzymał się od wskakiwania do wody, ale usiadł na brzegu basenu i zanurzył stopy w wodzie. Była przyjemnie ciepła, idealna wręcz na taką pogodę. Podparł się ręką o jeden kran i delikatnie przekręcił kurek, a do wody spłynęło parę kropel płynu do kąpieli o cytrusowym zapachu.
To nie był jej pierwszy raz. W każdym sensie. Oczywiście, że była tu już wcześniej. I uważała, że to naprawdę niezłe miejsce do rozmowy, bo można było się zrelaksować, a gdy pytania stawały się niewygodne - zanurkować i czekać, aż ta druga osoba się znudzi czekaniem na twoją śmierć. Do łazienki weszła bardzo cicho, niemal bezszelestnie, i od razu na palcach ruszyła w stronę Leonardo. Myślała, że zastanie go w ubraniach, że przynajmniej moment przywitania będzie zupełnie grzeczny i niewinny, ale skoro on już się rozebrał, to ona też gdzieś po drodze do basenu zrzuciła białą sukienkę w drobne, bladoniebieskie kwiatki, i została w samym czarnym bikini. Mogło być bardziej przyzwoite, ale niespecjalnie przemyślała ten wybór. Czemu w ogóle się z nim spotkała? Bo jego nazwisko brzmiało lekko egzotycznie i nie mogła go skojarzyć z twarzą. A przystojnych facetów nadal lubiła, mimo że miała narzeczonego. Przecież była tylko słabą kobietą ze słabością do temperamentnych, gryfońskich chłopców... I musiała dzielnie spełniać swoje obowiązki prefekta naczelnego. Tłumaczenie wszystkiego, wprowadzanie w temat... A czy pokazywanie łazienki prefektów też nie było ważne? - Masz strasznie długie nazwisko. Leonardo Ovidio Vin-Eurico. Ale podoba mi się. Kobietom w ogóle podobają się Hiszpanie... Ale ty jesteś z Meksyku, prawda? - zaczęła mówić już w odległości pół metra od niego, a zakończyła w chwili, gdy usiadła przy nim, ale jednak nie za blisko. Dobrze wyglądał. I był cudownie wysoki, co wyraźnie było widać nawet wtedy, gdy siedział... Czyli jednak za wysoki.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Zdążył zamknąć się w swoim pudełku nicości, gdy nagle ktoś zaczął gadać. Leo nie był osobą, która podskoczyłaby z przerażenia, albo drgnęła gwałtownie. Jemu po prostu na chwilę spięły się mięśnie, gdy przetwarzał odbierane informacje. Głos damski, ładny i raczej łagodny. Zaraz obok niego usiadła przepiękna blondynka, ubrana w kostium chyba wzięty prosto z jego snów. - Och, to taka tradycja. Vin to nazwisko mojej matki, a Eurico ojca. I tak, jestem z Meksyku.- Wyjaśnił, bo faktycznie niewiele osób znało takie zwyczaje hiszpańskojęzycznych państw. Voice rozpoczęła rozmowę w zaskakująco sugestywny sposób i Leonardo przez chwilę aż zatkało. - Cóż, możesz domyślić się, jak bardzo źle mi tutaj w zimę... - Skrzywił się lekko, a wzrok uciekł mu na chwilę do okna, za którym panowała mroźna biel. Miał trochę problemów z odwróceniem wzroku od Ślizgonki, ale w końcu nie chciał wyjść na jakiegoś chama, który tak się na nią gapi. - No dobra. To oprócz bajeranckiej łazienki dostanę coś jeszcze z tym tytułem prefekta, czy to już wszystko? Bo jak na razie, to mi się bardzo podoba. - Uśmiechnął się promiennie do swojej towarzyszki. Wiedział, że zaraz spadnie na niego pewnie cała lista obowiązków... Ale jeśli miał również dostać choć odrobinę czasu tej piękności, to chyba gotów był się poświęcić.
Słuchała go z uwagą, bo wiedziała, że to najprostszy sposób na zjednanie sobie ludzi. Znoszenie ich marudzeń, ich jęków, śmiechu i durnych wyjaśnień. A Leonardo faktycznie nie był głupi, więc słuchanie go sprawiało jej nawet pewną przyjemność. Próbowała go rozgryźć już po tych kilku słowach, ale szło jej dość opornie. Wysoki, dobrze zbudowany, seksowny (musiała to przyznać), blizna na udzie, inteligentny. I gapił się na nią. Ale Voice już w sumie się przyzwyczaiła, że faceci musieli się na nią pogapić choć przez chwilę. - I wszyscy jesteście tacy wysocy? - spytała z nutką rozbawienia w głosie, mierząc go dokładnie roziskrzonym wzrokiem. Nie były to iskry pożądania, a raczej zainteresowania... Chociaż niewprawne oko mogło różne rzeczy dostrzec. Voice jednak przez cały czas była po prostu miła i nie miała zamiaru podrywać dopiero co poznanego kolegi... No, mogli odrobinkę poflirtować, ale tylko odrobinkę. W końcu w głowie miała tylko Percivala. - Widzisz, ta łazienka do prawdziwe wybawienie od mrozów. A jak jeszcze jest tu trochę ludzi, otrzymujemy klimat wręcz tropikalny - nadal była rozbawiona, nawet gdy patrzyła na okno. Odchyliła się lekko do tyłu i oparła na dłoniach, nieświadomie nieco mocniej eksponując to, co i tak nie wymagało eksponowania, bo było wyraźnie zaznaczone. - Hmm... No więc przede wszystkim musisz być grzeczny. Nie wiem, jak u ciebie wygląda ta kwestia - ja na przykład mam z tym elementem prefektury pewne problemy... No i możesz włóczyć się po nocach po korytarzach. I odejmować ludziom punkty, jak cię denerwują, o ile znajdziesz na to paragraf - odparła z uśmiechem, odgarniając włosy z ramion na kark. Lekko poruszała nogami w wodzie, do której najchętniej już by weszła, ale... Panowie przodem, czy coś w tym stylu.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Nie spodziewał się, że przebywanie w towarzystwie panny Cheney będzie aż takie trudne. Ślizgonka chyba zupełnie bezwiednie sprawiała, że jeszcze ciężej było mu się skoncentrować. Niezaprzeczalnie piękna, zgrabna i... i w skrócie, Leonardo już się zastanawiał, czy miałby w ogóle jakieś szanse. Ze swoją jakże naturalną skromnością szybko obliczył, że chyba warto spróbować. Najwyżej zdenerwuje Prefekt Naczelną i straci tytuł, o którym chyba nikt inny jeszcze nie wiedział. Jego reputacja w każdym razie raczej by nie ucierpiała. - Bynajmniej, raczej jesteśmy dość niscy. - Przyznał, bo w sumie chciał pochwalić się swoją wyjątkowością. - Moja babka była olbrzymką - dodał, ciekaw reakcji Voice. Słuchał jej tak, jak tylko mógł, ale blondynka wyginała się kusząco i skutecznie go rozpraszała. Raczej nie wychodził na inteligenta, gdy tak odpowiadał jej dopiero po chwili. - Z tą grzecznością to będzie słabo... ale może znajdę dzięki temu motywację, żeby załatwiać niektóre sprawy dyskretniej. - Doskonale wiedział, że to w życiu się nie wydarzy, ale trochę mógł ponaciągać prawdę... czyż nie? - Cóż, skoro daje mi to dostęp do takich osobowości, to chyba warto. - Mrugnął szarmancko do swej towarzyszki, po czym zsunął się do wody i podał jej rękę.
Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo! A zgadzając się na spotkanie z nieznajomą dziewczyną w łazience, Leonardo popełnił duży błąd. W końcu mógł trafić albo na okropnie nieatrakcyjną idiotkę, z którą nie chciałby przebywać, albo na wyjątkowo atrakcyjną, a w dodatku inteligentną kobietę, która skutecznie by go rozpraszała. Trafił na drugą opcję, ale ciężko powiedzieć, czy na lepszą. Z pewnością na przyjemniejszą dla oka, a najprawdopodobniej także dla ucha. Gdy powiedział, że jego babka była olbrzymką, Voice słodko, perliście się zaśmiała, ale szybko zasłoniła usta dłonią, uświadamiając sobie, że to bardzo nieuprzejme. - Przepraszam. Po prostu... Zawsze się zastanawiałam, jak człowiek może uprawiać seks z olbrzymem - wytłumaczyła, nadal szczerze rozbawiona. A słowo seks przeszło przez jej usta tak lekko, jakby wcale nie rozmawiała z obcym facetem. Wręcz przeciwnie - zabrzmiało tak, jakby właśnie to sobie wyobrażała, albo miała na to ochotę. Oczywiście Voice po prostu miała taki dość niski, przyjemny i lekko kokieteryjny głos, ale Leonardo wcale nie musiał o tym wiedzieć. W końcu tak było zabawniej. - Dasz radę. A jak nie, to ja cię dodatkowo zmotywuję - mruknęła z uśmiechem. - Mi też miło cię poznać - odparła, wyraźnie coraz bardziej rozbawiona. Złapała go za rękę i wyjątkowo zgrabnie zsunęła się do wody. Zamruczała cicho, czując przyjemne ciepło, i nieświadomie oblizała wargi. Przecież była tylko słabą kobietą!
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Gdyby trafił na istotę nieatrakcyjną, to raczej nie pluskałby się z nią w wodzie. Zwyczajnie wysłuchałby tego, czego powinien, a potem zawinąłby się w łazienki i tyle. Voice jednak, chociaż niezwykle rozpraszająca, była osobą, z którą Leonardo bardzo chętnie spędziłby jeszcze więcej czasu. Jej śmiech z kolei był tak urzekający, że nawet gdyby faktycznie się z niego naśmiewała, to mógłby się nie zdenerwować. W ogóle Ślizgonka miała w sobie coś takiego, że Leo czuł się inaczej - chyba jeszcze nie trafił na pannę, która wydawała się aż tak idealna. Przez chwilę nawet zaczął się zastanawiać, czy w żyłach Voice nie płynie krew wili, ale... Wydawała się ona tak naturalnie piękna i urocza, że nie był w stanie szukać żadnych teorii spiskowych. Wolał cieszyć się chwilą. - Cóż, mogę ci ewentualnie zaprezentować jak to jest uprawiać seks z ćwierćolbrzymem... - Przyznał niby niewinnie, choć jego uśmiech i spojrzenie mogły temu nieco przeczyć. Nie był ani odrobinę skrępowany - Voice również nie zachowywała się, jakby coś jej przeszkadzało. Jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, gdy blondynka zanurzyła się w wodzie wydając z siebie taki dźwięk, który ruszyłby chyba każdego mężczyznę. Leonardo pozwolił sobie nie puszczać jej dłoni, która jakoś tak całkiem ładnie pasowała do jego własnej. - Wyczuwam owocną współpracę.
Oczywiście, że była urzekająca. Ładna, zgrabna, słodka i bystra. Potrafiła uwieść faceta bez używania jakichkolwiek słów. I, co chyba najważniejsze - lubiła to robić. W końcu była tylko słabą kobietą - potrzebowała dowodów, że jest atrakcyjna i że podoba się wielu mężczyznom. Z pewnością nie była absolutnym ideałem, a na pewno nie w kwestii charakteru, ale biednemu, nieświadomemu Leonardo mogła wydawać się perfekcyjna. A taka sytuacja z pewnością była dla niej bardzo wygodna. Kilka razy słyszała naiwne pytania, czy może miała w sobie coś z wili - nie. To był tylko niewątpliwy urok dziewczyny, która sporo doświadczyła, a mimo to pozostała słodziutką blondyneczką. Słysząc jego odpowiedź, znów się roześmiała, tym razem bardziej swobodnie. - Na obrazkach? Obrazek pierwszy: gra wstępna... - mruknęła z rozbawieniem, kręcąc z lekką dezaprobatą głową. Podobała jej się jego bezpośredniość. Była seksowna. Tak jak cały on. Zwłaszcza gdy się uśmiechał w ten sposób. Atmosfera była zdecydowanie zbyt gorąca, ale Voice wierzyła, że to nic nie zmienia. Myślała, że puści jej dłoń, ale nie była też zdziwiona, gdy nadal ją trzymał. Ach, ci faceci... Prymitywne istoty. Zbliżyła się lekko do niego i uniosła głowę, by spojrzeć na niego z lekko łobuzerskim uśmiechem. - Szósty zmysł, czy moje perfumy? - spytała, unosząc nieznacznie brwi.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Wcale nie uważał, że Voice była słabą kobietą. Wręcz przeciwnie, wyglądała na taką, co właśnie zdobędzie czego będzie chciała i przy tym dobrze się pobawi. Leonardo bardzo często widział, że panienki sobie nim nieco pogrywają, nie był w końcu ślepy. Czasem nawet wolał to, niż żeby to on bajerował swoje towarzyszki i potem niszczył ich nikłe nadzieje. On po prostu dawał się oczarować wiedząc, że magia pryśnie dość szybko. Nie zakochiwał się, choć miewał swoje słabości - i już wiedział, że Ślizgonka będzie jedną z nich. - Miałem raczej co innego na myśli. - Uwielbiał kobiety, które w ten sposób kręciły głową. Z dezaprobatą, ale ukrytym pod nią rozbawieniem. To było tylko jak zachęcenie go do działania. - Szósty zmysł, tak mi się wydaje. - Gdy znajdowali się już tak blisko, w pewien sposób się rozluźnił i prowokacyjne chwilami zachowanie Voice go tak nie rozpraszało, jakby teraz już mógł sobie pozwolić na więcej. Patrzył na nią tak z góry zastanawiając się, jakim cudem udało mu się zostać prefektem Gryffindoru. Wystarczy na niego popatrzeć i już się wiedziało, że to ostatnia osoba do objęcia takiego stanowiska. Bezwiednie jeszcze bardziej się do niej przybliżył i sam nie wiedział kiedy objął ją delikatnie ręką w talii. Poprzestał jednak na tym, czekając na pozwolenie lub odmowę ze strony Ślizgonki. Inna sprawa, że bardzo liczył na to pierwsze.
Prefekt naczelny musi być miły, kompetentny i służyć za przykład. Voice na przykład była przykładem dziewczyny, która potrzebowała męskiej uwagi. Szesnastolatkowie, dwudziestolatkowie, trzydziestolatkowie i czterdziestolatkowie - patrzcie! Oto blondynka, która wcale nie jest głupia, a w dodatku ma takie ciało, że wasze dziewczyny i żony wymiękają. I twarz też ma całkiem przyjemną, już nie tak dziewczęcą, ale jeszcze nie kobiecą. Słodką. Nie można zapomnieć o pełnych, miękkich ustach, które wyraźnie przywodzą na myśl nie tylko całowanie. Tak, to cała Voice; a jeśli ktoś szuka tajnego składnika, to raczej go nie znajdzie. Chyba że chodzi o tą wyjątkową kruchość i delikatność. To z pewnością też przyciąga silnych panów, którzy bardzo chcą się zaopiekować jakąś milutką, grzeczną pięknością. No, może troszkę pyskatą. - A moja kobieca intuicja mówi, że ma pan rację... - odparła z lekkim rozbawieniem, jak zwykle w chwili zwiększonego napięcia seksualnego przechodząc na pan. Wcale nie uważała, że był ostatnią osobą nadającą się na prefekta. Wręcz przeciwnie - ich współpraca faktycznie mogła układać się nieźle. Patrzyła na niego z dołu uroczo roziskrzonymi oczami, a przez jej głowę przemknęła myśl, że podoba jej się to, jaki jest duży. Zaśmiała się cicho, ochryple pod nosem, gdy objął ją w talii, i przechyliła lekko głowę na bok, jakby chciała go sprowokować. Chociaż tak naprawdę chciała zapytać, dlaczego faceci tak szybko na nią lecą... Ale kto by się zastanawiał nad tym, co siedzi w głowie wyjątkowo kuszącej blondynki?
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Leonardo raczej służył przykładem osoby nieszczególnie miłej czy kompetentnej. Naukę miał, delikatnie mówiąc, w nosie. Dopóki zdawał, to wszystko było w porządku. Jego zachowanie również nie należało do odpowiedniego. Choć na pierwszy rzut oka był promyczkiem szczęścia, wiecznie optymistyczną górą radości i entuzjazmu, to w każdej chwili potrafił wybuchnąć niczym wulkan furii (i ciosów, bardzo trafnych ciosów). Kiedy już się to przytrafiało, to raczej nie zastanawiał się, co powinien zrobić dobry student, o prefekcie już nie wspominając. Leosiek zwyczajnie przechodził do wyjaśniania spraw w sposów agresywny i standardowy. Może i uczęszczał do magicznej szkoły, może i w kieszeni zawsze trzymał różdżkę, może i uczył się tych wszystkich zaklęć. To było jednak dla niego niepotrzebne kombinowanie i utrudnianie sprawy. Chyba trochę za bardzo zaczynał się już wyłamywać, zważywszy na to, jaki powiązania ze światem magicznym miała jego rodzina. Wyjątkowo wygadany Gryfon teraz kompletnie nie miał ochoty rozmawiać. Skoncentrował się w pełni na delikatnej Voice, którą miał okazję obejmować i trzymać przy sobie niesamowicie blisko. Nie stawiała najmniejszego oporu i wydawało się, że ta sytuacja podoba jej się w podobnym stopniu, jak jemu. Leonardo pochylił się nad Ślizgonką i musnął łagodnie jej wargi swoimi. Był wyjątkowo spokojny i powolny, jakby chciał odłożyć tę chwilę a następnie przeciągnąć ją tak długo, jak tylko mógł. Budował napięcie nie gorzej, niż wcześniej robiła to blondynka. Dopiero po chwili wzmocnił nieco uścisk na talii dziewczyny i jednocześnie przystąpił do głębszego pocałunku, bardziej namiętnego i oczywistego. Bez wahania odpowiedziałby na pytanie krążące po głowie Voice. Była niezaprzeczalnie piękna i w swoim sposobie bycia kusząca, a do tego znajdowali się w wyjątkowo sprzyjającej sytuacji. Vin-Eurico zdziwiłby się, gdyby ktoś na nią nie leciał.
Wcale nie była prosta. Składała się z wielu warstw, które tworzyły kontrasty i przez które nie dało się przebić. Tylko jedna osoba poradziła sobie z tym wyzwaniem i Voice kochała ją najbardziej na świecie. Swojego czułego, ciepłego Percivala, przy którym była w pełni spokojna i bezpieczna. A że nadal potrzebowała świadomości, że jest atrakcyjna nie tylko dla niego... Ta spragniona męskiej uwagi cząstka nadal często dochodziła do głosu. Jej życie względnie się układało, ale w rzeczywistości wciąż było pełne dziwnych dziur, których nic nie potrafiło wypełnić, mimo że próbowała od dawna. W pewnym stopniu nadal naiwnie wierzyła w niewinność i dobro tego świata. W to, że ludzie mają dobre intencje, że nie chcą źle. Niemal każdego dnia ktoś boleśnie jej uświadamiał, że nie ma racji, że jest głupia, ale nie potrafiła inaczej. Miała w sobie wiele z małej, delikatnej dziewczynki, którą zachwycały motyle i zachody słońca. Zdziwiła się, gdy musnął jej wargi, i na chwilę odebrało jej mowę. A gdy objął i pocałował ją mocniej, przez chwilę nie mogła niczego zrozumieć. Nie pozwoliła na to. Żadnym słowem ani gestem. I nie chciała tego, mimo że usta miał słodkie i zaskakująco miękkie. Nie przypominały ust Percivala, nie były jego ustami. Odepchnęła go, co zapewne przez wodę i jej niewielkie siły nie było specjalnie mocne, i ustąpiła krok do tyłu. - Mam narzeczonego - oświadczyła, opierając dłonie na brzegu basenu i wynurzając się z wody. Uważała, że nie trzeba już dodawać niczego więcej. Miała zobowiązania, bardzo głęboko kogoś kochała i nie zamierzała niszczyć tego uczucia. A już na pewno nie z facetem, którego dopiero co poznała... Mimo że dobrze wyglądał, i był inteligentny i miły. Nie dorównywał Percivalowi.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Nie spodziewał się tego. Przez chwilę zastanawiał się, czy to możliwe, żeby aż tak źle odczytał sygnały. Raczej nie miał problemów ze zgadywaniem intencji innych ludzi. Voice zdawała mu się chętna do tego typu zabaw, jakie krążyły mu po głowie. Mimo to, gdy tylko go odepchnęła, błyskawicznie ją puścił i odsunął się, marszcząc brwi z zaskoczeniem. Wyznanie Ślizgonki jeszcze mocniej zbiło go z tropu. Ma narzeczonego? To dlaczego dawała mu się tak zbliżyć, podpuszczała go i sama sprowokowała tego typu sytuację? No dobra, może nie postąpiła aż tak źle. Gdy teraz tak się nad tym zastanawiał, każdy krok postępował on, skuszony jej jestestwem. Mimo wszystko potrzebował chociaż odrobinę winy zrzucić na nią. On sam nie był szczególnie lojalny w związkach czy w ogóle stabilny w miłości, ale do zaręczyn jeszcze nigdy nie doszedł. Voice najwyraźniej jednak była z tych, co znalazła ukochanego i nie chciała sobie tego psuć - choć pokusy zapewne męczyły ją na każdym kroku. - Rozumiem, przepraszam. - Nigdy nie doświadczył czegoś takiego, nie zamierzał jednak się wykłócać czy robić blondynce jakichkolwiek problemów. - Szczęściarz z niego - dodał jeszcze, uśmiechając się wesoło. To nie tak, że nagle stracił głowę dla Voice. Jasne, była super i tak dalej, ale... Ale Leonardo po prostu taki już był, że potrafiło mu wszystko błyskawicznie przejść. Dalej gdyby mógł, to przygarnąłby śliczną Ślizgonkę - ale skoro nie mógł? Usiadł sobie na brzegu, obserwując swoją towarzyszkę. - No, to chyba wszystko sobie wyjaśniliśmy? - Upewnił się jeszcze, jakby wracając do formalnej kwestii ich spotkania. Krępacja, która ogarnęła go w pierwszych sekundach dziwnego biegu wydarzeń już dawno minęła. Niestety, spotkanie prawdopodobnie również się już miało zakończyć.
Trochę go kusiła, jasne. Miała bardzo zmysłową naturę, a w dodatku jej narząd wzroku działał poprawnie, więc Leonardo wzbudził w niej pewne zainteresowanie. Jednak absolutnie nie zamierzała zdradzać faceta, który dał jej więcej niż ktokolwiek inny. No i z nikim nie mogło jej być lepiej w łóżku, niż z Percivalem. Percy był bezbłędny i, przede wszystkim, doskonale ją znał. Voice już nie chciała eksperymentów - bardzo potrzebowała stabilizacji i miłości. Przez ostatnie kilka lat się wyszumiała. Na szczęście Leonardo nie robił problemów i nie wyglądał na szczególnie zawiedzionego. To bardzo dużo ułatwiało, a w dodatku Voice nie miała aż tak silnych wyrzutów sumienia. Nie chciała się zbytnio tłumaczyć, bo nie lubiła otwarcie opowiadać o swoim związku - uważała go za bardzo prywatną, intymną rzecz. Leonardo jednak był, jak słusznie jej się wydawało, inteligentnym facetem, i wszystko do niego należycie docierało. - Nic się nie stało - odparła miękko. To nie była tylko jego wina, więc nie zamierzała robić mu wyrzutów. Przeczesała palcami wilgotne włosy i uśmiechnęła się lekko, gdy powiedział, że Percy jest szczęściarzem. - Wiem. Ale ja też mam dużo szczęścia - dodała, wstając i podnosząc z ziemi sukienkę, którą założyła na lekko mokre ciało. Drobne, błękitne kwiatki na białym materiale dodawały całej Voice dużo niewinności i uroku. - Mhm. Gdybyś miał jakieś pytania, to daj znać. Chociaż pewnie zanim będziesz jakiekolwiek miał, to i tak się kilka razy spotkamy - zauważyła z promiennym uśmiechem. Nie wyglądała na skrępowaną ani na zakłopotaną i zachowywała się tak, jakby nic się nie wydarzyło. - Chcesz mnie podprowadzić pod dormitorium? Wydaje mi się, że tak zmarznę na podwórku - mruknęła ze szczerym rozbawieniem, wsuwając stopy w błękitne baleriny. Zdecydowanie prezentowała się bardzo wiosennie.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Niezbyt rozumiał zachowanie Voice. Nie chciał zrzucać na nią winę, ale jednak nie zachowywała się jak osoba kochająca kogoś innego. Może i miała taki styl bycia, ale doskonale wiedział, że coś takiego zwyczajnie nie wypada. A skoro on, zdradliwa bestia, potrafił coś takiego dostrzec... No, musiało być źle. Ale tajemniczy narzeczony i tak był farciarzem - bo choć flirciarska, to Ślizgonka zdawała się być naprawdę interesującą osobą, pomijając sam wygląd. Leosiek chętnie by ją lepiej poznał... Chociaż musiał przyznać gdzieś w głębi duszy, że trochę zgasł na wieść o zaręczynach Voice. - Jasne, chodźmy. - Również się ubrał, przy okazji zastanawiając się, czemu dziewczyna proponowałaby coś takiego. Chyba po prostu dalej patrzył przez pryzmat minionej sytuacji, podczas gdy ona chciała zachowywać się, jakby nic się nigdy nie wydarzyło. Miała przy tym sporo racji, niestety. - Nie żebym się czepiał, ale jest troszkę za zimno na takie wdzianko - rzucił zaczepnie, przeczesując palcami wilgotne włosy. Sam nie był za bardzo zimowo ubrany, ale jego bluzka na długi rękaw była bardziej "pancerna" od wiosennej sukieneczki pani prefekt naczelnej. Otworzył drzwi przed swoją towarzyszką, gotów odprowadzić ją pod samiutkie dormitorium Slytherinu.
/zt x2
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Co może być lepszego po męczącym dniu, pełnym nieprzyjemnych utarczek z nauczycielami, bo "jak mogłaś pozwolić temu dzieciakowi rozbić puchar", godziny biegania po której Fire czuła się, jakby jej nogi transmutowano w watę, a do tego z masą esejów zadanych na najbliższe dni - niż gorąca kąpiel? Rozcierając bolący od ćwiczeń kark, przekroczyła próg łazienki. Odkąd tylko została prefektem zawsze z niej korzystała. Nic nie mogło zastąpić takiej ilości piany i kolorowej wody! I te bąbelki, które nadawały niezwykłego uroku temu pomieszczeniu. Fire uważała, że to najlepsze co jej przyszło z tej odpowiedzialnej funkcji. Przyklękła nad brzegiem basenu, żeby odkręcić kurki z wodą. Dłonią zbadała ciepło krwistoczerwonego strumienia i stwierdziła, że jest w sam raz. Czyli gorące, ale nie na tyle, żeby parzyć. W pomieszczeniu rozniósł się zapach czekolady. Blaithin zrzuciła z siebie ubrania, żeby zaraz poczuć delikatny chłód drażniący skórę Szkotki. Pozwoliła sobie na ciche westchnięcie i przeczesanie palcami włosów związanych w warkoczy, który trzymał się już prawdopodobnie tylko dzięki drobnej pomocy magii. Ostrożnie zamoczyła stopę, przygryzając wargę. Zaraz jednak zanurzyła się do połowy, przymykając oczy. Jakie to było przyjemne! Mogłaby tak cały dzień. Naprzeciwko zaczęły poruszać się witraże z trytonami i syrenami, powodując że w łazience zamigotało, ale Fire nie zwracała uwagi na te ciekawskie spojrzenia. Osunęła się niżej, choć dalej miała brzeg na wyciągnięcie ręki. Różdżka spoczywała na złożonej koszuli, blisko odznaki prefekta. Zgarnęła ramionami pianę i dość przypadkowo dorobiła sobie przez to brodę, dosłownie kropka w kropkę taką jaką miał Merlin. Woda miała jednak słodkawy smak. Uśmiechnęła się szeroko, wiedząc że czekała ją zasłużona chwila przyjemności.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Leosiek nie prezentował się aktualnie za dobrze. Wrócił do zamku późnym wieczorem, ledwo przebierając nogami. Był na zawodach, a po nich zawsze miewał chwile zwątpienia. Przyjemne zmęczenie zamykało mu oczy, gdy dreptał do Łazienki Prefektów. Gdyby się teraz położył, to rano pewnie nie drgnąłby przez stres i zakwasy. Teraz musiał tylko tam dotrzeć... Lewy łuk brwiowy miał rozcięty i choć krew już się nie lała, to rana nie wyglądała najlepiej. Szczęka opuchnięta była właściwie z każdej strony i Leosiek nie zastanawiał się nad tym, jak będzie mówił - sama wizja była bardzo bolesna. Oprócz tego miał posiniaczone żebra i tajemniczy ból dalej tkwił w jego prawym nadgarstku. Wszedł do łazienki cicho, ledwo zipiąc. Emocje z niego zeszły, "nieodłączna" energia zniknęła. Zsunął torbę po ramieniu, a zanim upadła na ziemię to Leo już pozbył się koszulki. W drodze do basenu zdjął już wszystkie ubrania. Gorąca kąpiel powinna pomóc mu w rozluźnieniu myśli. Obawiał się tylko, że tu przyśnie, ale w końcu mogą być gorsze rzeczy! Ach, bycie prefektem się opłacało. Leo tylko nie rozumiał, czemu nikt nie zabrał mu tej odznaki - wiele to on nie robił. Potarł twarz, aby utrzymać przytomność, ale przy okazji sprawił sobie tym ból i syknął z niezadowoleniem. Przeklął sam siebie w myślach i... Czemu tu już była piana? Otworzył usta z zaskoczeniem, wpatrując się w rudowłosego Merlina siedzącego w wodzie. - O cholerka. - Wyrwało mu się w końcu. Nie widział nic konkretnego, bo w końcu piana zakrywała niemal całą Fire. Tak czy inaczej, wyobraźnia pana Vin-Eurico przeżywała teraz wiele cudownych chwil. Nie wspominając o fakcie, że Gryfona nic nie zakrywało...
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Niczego więcej nie potrzebowała... No może jakiejś przyjemnej muzyki, ale cisza zakłócana delikatnym bulgotem wody sprawdzała się równie dobrze. Nie spieszyła się z myciem, wolała odprężyć swoje zmęczone ciało. Za każdym razem zauważała, jak chuda jest - zdawać by się mogło czasami, że Blaithin złamie mocniejszy wietrzyk, gdyby nie to jak pewnie stawiała kroki. Ściągnęła gumkę od warkocza, pozwalając rudym włosom miękko opaść na ramiona. Kosmyki od razu wymknęły się na czoło Gryfonki, irytując ją trochę swoim jestestwem. Uciszyła swoją czujność, pogrążając się w rozmyślaniach, daleko od problemów i spraw tak błahych jak szkoła. Ale nagle otworzyła szeroko oczy, słysząc kroki. To niemożliwe, przecież nikt tu nie bywał o tej porze. Z innymi prefektami ustalili mniej więcej kiedy zajmują dla siebie łazienkę. Teraz był czas Gryffindoru, więc... Leo? Odruchowo zasłoniła się, nawet jeśli i tak chroniła ją woda i piana. Zanurzyła się bezszelestnie niemalże po szyję, zastanawiając się dlaczego niczego nie mówi. Fire zdążyła dostrzec skrawek wyrzeźbionych mięśni chłopaka zanim zacisnęła powieki. Czy on był ślepy do cholery? Nie mogła niczego wykrztusić, ale dla pewności zasłoniła sobie oczy dłońmi, bo dziwna siła prawie zdołała przekonać Fire do ponownego ich otwarcia. Cichy głosik w głowie Fire mówił, że w końcu będzie mieć idealną okazję do zobaczenia tej blizny od pazurów lamparta, którą Leo miał na wewnętrznej stronie uda... Rozszerzyła odstęp między palcami, żeby sprawdzić czy jej się nie przywidziało. I natychmiast znowu zamknęła oczy, wciskając się bardziej pod powierzchnię wody. - Nie wydaje ci się, że jest, kurwa, zajęte? Albo wejdziesz natychmiast do wody albo idź sobie! - wydusiła w końcu, nie wiedząc dlaczego po prostu nie wygoniła Leo. Fakt, że całkiem niedaleko na brzegu leżały jej ubrania, a przy tym bardzo mocno na widoku czarny biustonosz, dobijał psychicznie Gryfonkę. - Zero... zero prywatności w tym zamku! - dodała, zerkając szybko w bok i krzyżując ramiona, żeby zakryć swój biust, nawet jeśli Leo musiałby się mocno wysilić, żeby coś dojrzeć. Szkotce zrobiło się dziwnie gorąco, a przecież temperatura wody się nie zwiększyła.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Co, że niby miał pilnować jakiejś rozpiski? Równie dobrze mógł wpaść na turę Ślizgonów, tak mało obchodziły go jakiekolwiek ustalenia. Leonardo po prostu kiedy chciał, to chodzil do tej łazienki i zwykle udawało mu się uniknąć jakichkolwiek kłopotów. No cóż, nie zapomniał, gdy spotkał tutaj panią prefekt naczelną... Pewnie po części liczył, że nadarzy mu się kolejna okazja do podziwiania jakiejś panny o wyglądzie godnym nimfy. I jak na zawołanie, nasunęła mu się Fire. Nie wiedział, skąd w nim takie jełopstwo - był roztrzepany, ale żeby aż tak?! Z drugiej strony pierwszy dzień zawodów był chyba najtrudniejszy, tak więc jego móżdżek dosłownie padał. Ponad dwa metry chłopa bez żadnej iskry energi... To nie mogło się dobrze skończyć. - O cholerka - powtórzył mało inteligentnie, jednak jego ciało samo zrozumiało, że może się to dla niego źle skończyć. Bez zastanowienia wlazł do wody, nie odrywając spojrzenia od wyraźnie zakłopotanej przyjaciółki. Przy okazji powtarzał sobie usilnie w myślach, że nawet nie zjedzie spojrzeniem poniżej jej podbródka (choć niewiele by dał radę zobaczyć). - Przepraszam, po prostu cię nie zauważyłem. Nie wiem, nie pomyślałem, że ktoś tu jest - przyznał, bo sam był zaskoczony swoim zachowaniem. W dodatku gdy tak wcześniej bardzo inteligentnie przejechał dłonią po twarzy, to ruszył rankę i teraz nawet nie wiedział, że po skroni ścieka mu strużka krwi. - Fireee, wyluzuj. Mnie się wstydzisz? - I pomimo całego swojego zmęczenia pozwolił sobie na szeroki uśmiech, tak dla niego charakterystyczny. Woda faktycznie była ciepła i jej kojące działanie pomagało. Cóż, przynajmniej miał pewność, że nie zaśnie - rudowłosa Dearówna z całą pewnością zadba o utrzymywanie go przytomnego. Bo chyba nie chciałaby, żeby głowa mu się przypadkiem zsunęła pod wodę, prawda?
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Dlaczego to akurat Leoś musiał się pojawić w takiej chwili? Dotychczas świetnie Fire szło unikanie innych prefektów, nawet jeśli również niespecjalnie przejmowała się tym całym harmonogramem, natomiast teraz spotkali się w dość... intymnej sytuacji. Szkotka nie miała pojęcia jak się z tym czuć, zwłaszcza, że to był Vin-Eurico, a nie ktoś inny. Powinna po prostu wstać i się ubrać? Przecież nie miała nawet szansy na wyjście z basenu! Wątpiła, by Gryfon grzecznie odwrócił wzrok. Nie zmarnowałby takiej okazji i Fire ciut żałowała, że to nie jakiś grzeczny chłopiec, który uległby jej ostremu tonowi głosu. Zresztą wystarczyło sięgnąć po różdżkę, a odzyskałaby panowanie nad całą sytuacją. Rzadko kiedy czuła się tak zmieszana, że aż ciężko przychodził jej dobór odpowiednich słów. Najwyraźniej nagi Leo potrafił porządnie rozproszyć... - Ja wiem, że jestem drobna, ale żeby aż tak? - przewróciła lekko oczami, w końcu przenosząc błękitne oczy na chłopaka. Kiedy na widoku miała tylko jego klatkę piersiową, o której dotknięciu marzyła żeńska połowa Hogwartu, czuła się odrobinę pewniej. - Często tak napadasz kogoś w kąpieli? Musiała rozładować sytuację, więc szybkim ruchem chlapnęła wodą w stronę Gryfona. Dzięki temu trochę ulżyło Fire - w końcu byli przyjaciółmi, więc nie powinna panikować ani spinać się tak bardzo. Od razu zauważyła po głosie, że Leo jest wykończony, ale upewniła się widząc stan twarzy chłopaka. - Ciebie? Nigdy! - powiedziała szybko, zaczesując palcami włosy za ucho. Starła resztki Merlinowej brody, zerkając dość niepewnie na Olbrzyma. Musiała zmienić temat, żeby odzyskać pewność siebie. - A ty wpadłeś pod kopyta centaura czy co? Sięgnęła po mięciutką gąbkę i rzuciła ją w ramię Leo. - Krew. - wskazała na jego głowę. Miała nadzieję, że nagle nie poczuje się gorzej, nie dostanie jakiegoś zawrotu głowy czy innego osłabienia. Nieświadomie przygryzła wargę, patrząc na niego uważnie chociaż bez zbytecznej troski.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Musiał przyznać, że Blaithin wybrała całkiem fajny zapach - kto nie lubił czekolady? Tylko, że Leo zazwyczaj pachniał bardziej cytrusowo i mocno się do tego przyzwyczaił. Czekolada zarezerwowana była dla Fire, tak samo jak charakterystyczny zapach jej ukochanych Wizz-Wizzów. Przy okazji dotarło do niego, że jak już raz się uśmiechnął, to chyba nie może przestać. Szczęka tak go rozbolała, że obawiał się najdrobniejszego drgnięcia, dlatego na chwilę zastygł z tym swoim głupkowatym uśmieszkiem. - Nie - odparł w końcu, chociaż zabrzmiało to prawie jak jęk. Dobrze, czyli po prostu musiał ograniczyć swoją szaloną mimikę twarzy do minimum. To nie może być trudne. Niestety na chlapnięcie Fire musiał się cicho zaśmiać, ale to już było do zniesienia. Gorzej, że dolna szczęka zaczęła mu puchnąć i mógł mówić trochę niewyraźnie. - No to się cieszę... - pokręcił głową z rozbawieniem, widząc jak niekomfortowo dziewczyna czuje się w tej sytuacji. Tylko, że co takiego się działo? On jej pięknego ciałka nie miał możliwości podziwiać, a jego własny negliż wcale go nie krępował. Poza tym Fire chyba zasłoniła oczy niemal od razu! - Gorzej, miałem zawody - teraz przypomniało mu się, że wygląda mało wyjściowo. Nie spodziewał się towarzystwa, ale i tak trochę dziwnie mu było z tyloma sińcami. Nawet gdy większa część jego ciała znajdowała się pod wodą, to widać było sporo obrażeń. - O, dzięki - złapał gąbkę i oczyścił sobie nią ostrożnie rankę, przy okazji starając się nie pogorszyć sprawy. Zerknął na Fire, która obserwowała go z tajemniczym wyrazem twarzy, i nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. - Wyglądam pięknie, co?
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Do Leosia Fire podchodziła specyficznie. Była doskonale świadoma tego, jak wiele dziewcząt podkochuje się w Olbrzymie. W końcu nieraz proszono ją o jakieś zapoznanie z Vin-Eurico, chociaż zawsze odmawiała, uparcie powtarzając, że "nie jest pieprzoną swatką". Urody chłopaka nie dało się podważyć, nawet jeśli Blaithin bardzo by chciała. I nawet w tamtej chwili, kiedy był tak poobijany, że niejednej osobie zmiękłoby natychmiast serduszko, dalej miał w sobie urok. Zwłaszcza, jak kretyńsko się szczerzył. - Co cię tak bawi? - spytała, chociaż sama powstrzymywała się już od uniesienie kącika ust. Towarzystwo Leo zmuszała nawet największego ponuraka do rozweselenia się. Po prostu był słońcem, które przeganiało każdą chmurkę i pozostawiało tylko czyste, błękitne niebo. Blaithin nie dopuszczała do siebie myśli, że Gryfonowi taka wspólna, naga kąpiel mogła się po prostu podobać. W końcu był tylko mężczyzną! - Bardziej niż kąpiel przydałby ci się masaż, Olbrzymie.. - Fire zatrzymała wzrok na klatce piersiowej Leo dłużej, zauważając drobne zadrapania i ciemne sińce. Sama miała parę takich, ale to nie było niczym dziwnym w ich przypadku. Doskonale się rozumieli jeśli chodzi o niechęć do magicznych sposobów leczenia. Patrząc jednak na niezbyt delikatne ruchy Leo wiedziała, że sama już zrobiłaby to lepiej. Zgarnęła trochę piany i bawiła się nią, jednak kolejne pytanie Gryfona rozśmieszyło Szkotkę. Wszystko wina tego uśmiechu, który nie znikał z ust Vin-Eurico. - Brałabym bez wahania! - odchyliła się do tyłu, żeby oprzeć się o brzeg basenu w swobodniejszej pozycji. - Powinnam stąd wyjść zanim mnie całkiem oczarujesz i się na ciebie rzucę. - mrugnęła do chłopaka, nadal rozbawiona tym, że to się dzieje naprawdę. Początkowy szok związany z wtargnięciem Leosia w strefę prywatną Fire i narażenie jej na widok części ciała, których oglądać raczej nie chciała, minął. - Brakuje nam tu tylko wina. - pomyślała na głos.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
To zabawne, bo gdyby wpadł tutaj na kogoś innego, zapewne wszystko szłoby inaczej. Leo próbowałby użyć swojego cudnego czaru, aby zbliżyć się do takiej potencjalnej ofiary. Nawet w chwilach największego zmęczenia nie mógł zapanować nad swoim jestestwem, tak więc nie wątpił w takie prawdopodobieństwo. Ale to nie była byle jaka panna, tylko Fire - a Fire nie podrywał, bo chciał żyć. Albo inaczej: podrywał ją tak dyskretnie, że to nawet podrywaniem nie było. Nie to, że nie uważał Blaithin za godną go partnerkę! Piękna i inteligentna Gryfonka, czego chcieć więcej? Znał ją jednak na tyle aby wiedzieć, że jego marzenia pozostaną marzeniami. Zresztą, szkoda by mu było ich przyjaźni. Ale gdyby w tej przyjaźni pojawiły się jakieś bonusy... - Ty, Płomyku. Ty i twoje zakłopotanie, które tak sprytnie próbujesz ukryć. - Lubił to, że rozweselał ludzi. U Dearówny najlepiej było to widać, bo często chodziła skwaszona lub z tą swoją miną "I don't give a fuck about anything". Przy nim udawało się wykrzesać z niej trochę radosnych iskierek. Leonardo żył dla poprawiania innym humoru, naprawdę. Dzięki temu czuł się lepiej i tyle. - To propozycja? Jestem na tak! Masuj, śmiało - znowu się wyszczerzył, powoli chyba przyzwyczajając do towarzyszącemu temu gestowi bólu. - No no, tego się po tobie nie spodziewałem... - Dodał jeszcze, bowiem w jego uszach brzmiało to o wiele mniej niewinnie, co w przypadku jego rozmówczyni. Nadzy w wannie, a ona proponuje masażyk? - W pewnym sensie nie żałowałbym, gdybyś wyszła - uznał, bo w końcu mógłby wtedy przyjrzeć się jej pięknej, zgrabnej sylwetce... Wzrok Leo odruchowo zjechał niżej i złamał zasadę "nie poniżej podbródka". Ale dziewczyna tak się odchyliła i bawiła się pianą, że troszkę ją przerzedziła i dodała mu nadziei. Niestety nie dostrzegł przez to jej mrugnięcia, co mogło ją nieco zaalarmować. - Wina? - Powtórzył z niedowierzaniem. Skubana, skąd wiedziała? - A piwo się nada? - Wysunął się nieco z basenu, aby pochwycić swoją różdżkę leżącą na brzegu. Przynajmniej z zaklęciem przywołującym nie miał problemu - torba podleciała do niego, a on zaczął w niej grzebać. W końcu wyciągnął sześciopak najzwyklejszego, najbardziej mugolskiego piwa, jakie udało mu się znaleźć w najnormalniejszym monopolowym, który mijał wracając z zawodów. Miał takie przeczucie, że gdy wróci do Hogwartu, to będzie miał ochotę na coś mocniejszego od herbatki. Piwo nie miało jakiejś ogromnej zawartości procentowej, ale było tanie i zajrzenie do sklepiku nie kosztowało Leosia zbyt wiele energii. Otworzył dwie butelki i podał jedną Fire. - Chcesz mnie upić i przelecieć, nie? - Pociągnął ze swojej butelki sporego łyka. - Bo wiesz, nie musisz mnie do tego upijać.
Ta łazienka to chyba największy przywiej każdego prefekta, któż by to nie marzył o gorącej kąpieli po całym ciężkim dniu patrolowania. Bowiem Czarnkowski jak mało kiedy właśnie dzisiaj cały dzień spędził na wykonywaniu swoich szkolnych obowiązków. Dlatego odznaka wypolerowana i świecąca się jak jaja buchorożca wisiała dumnie na dość swobodnym stroju. Uchylił lekko drzwi i usłyszał rozmowę. A to ci heca! Będzie miał okazję w końcu odjąć jakieś punkty. A wspólna kąpiel się do tego idealnie nadawała. Wparował więc tam z wysoko uniesioną różdżką, a jeszcze wyżej uniesioną brodą. Bowiem to on tutaj w tej chwili rządził! Ale chwila... Moment... Czy to aby nie prefekci Gryffindoru? Spodziewał się trochę mniej ważnych osobistości. - To prefekci mogą brać wspólne kąpiele?! - jęknął przeciągle. - Kurwa... że też musimy mieć dwóch facetów. - dodał już bardziej samego siebie. - Expelliarmus - powiedział w stronę Leo który to trzymał różdżkę, a będąc w wodzie... Leo co prawda był w gorszej pozycji bo w wodzie. - To niestety moi kochani podchodzi pod drugi punkt zakazów regulaminu szkolnego. Na prawdę nie ma innych bardziej przyzwoitych miejsc, gdzie będziecie mogli odwalać takie rzeczy? - Powiedział zniesmaczony ich czynami. - Na łamanie pierwszego zakazu oczywiście przymknę już oko i powiedzmy, że tego tutaj w ogóle nie widziałem. Tak po znajomości... Ale i tak zgarniecie po minus dziesięć na głowę za takie sceny - Skończył swoją gadkę i cały czas mierzył w nich swoją różdżką.
Gwiżdżąc sobie wesoło, podskakiwał z ręcznikiem na ramieniu. Ostatnio, co przyszedł do łazienki, to był sam, więc liczył, że teraz też nikogo tam nie znajdzie i radośnie sobie popluska tyłeczek. Dziś nie miał akurat wieczornych zajęć, a właśnie sprzątał u swojego kruka i umył swojego kota, więc nieco poczuł się brudny. Jakże przyjemnie byłoby wejść do wody i w spokoju, ciszy, się odprężyć! Tak sobie rozmyślając, Heniek z niedowierzaniem ujrzał, iże w drzwiach stoi jego kolega po fachu, drugi prefekt Puchonów. Długimi susami doskoczył za niego i spojrzał mu przez ramię, otwierając usta z niedowierzaniem. -Ale fajne! Skomentował, wpatrując się bezczelnie w Fire. Przez chwilę niezbyt wierzył w to, co widzi, ale w końcu dotarło do niego, że Norbi trzyma różdżkę. Więc i ręcznik mu spadł z ramienia, bo szybko sięgnął do kieszeni, coby swoją od Fairwynów wyciągnąć. Ale nie celował, ot, stał se w pogotowiu i nad ramieniem Norbiego oglądał widoki. Niby powinien pomóc Leo, swojemu kumplowi, ale.. Służba nie drużba, a gryfońskie cycuszki się rzadko widuje.