By uczniowie z innych domów mogli się bardziej z integrować, równocześnie odpoczywając po ciężkim dniu nauki powstał Salon Wspólny. Jego wnętrze jest wypełnione barwami wszystkich czterech domów. W wielkim kominku naprzeciwko kanapy zawsze miga wesoło ogień. Wokół niego rozstawione są żółto- czerwone sofy. Oprócz tego można tu znaleźć niewielkie stoliki razem z pufami, by móc przy nich na odrobić lekcje. Są one rozstawione przy ścianie, naokoło kominka. Na co dzień z ogromnych okien padają promienie słoneczne, rażące w oczy siedzących blisko nich uczniów. Zaś sufit Salonu Wspólnego posiada malunki zwierząt czterech domów razem z przynależnymi do nich kolorami.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Nie Cze 20 2010, 23:56, w całości zmieniany 1 raz
- A capella? Mogłaby być niezła zabawa! Na chwilę przerwała. - Ale to chyba zbyt ekstremalne - mina jej zbladła na myśl o dwóch uczennicach fałszujących na środku sali.
Wzięła od Meg sok ale ciastek i innych słodyczy nawet nie ruszyła. Miała wrażenie, że gdyby to zrobiła, po prostu by się porzygała. Lepiej było nie ryzykować. Wypiła do końca i odstawiła szklankę na podłogę. Teraz zupełnie nie martwiła się tym czy ktoś się o nią potknie i zbije. - Idę do dormitorium... cześć, Nastria - pożegnała się z Puchonką i trochę niepewnym krokiem ruszyła do wyjścia.
Pomachała Bell, gdy zobaczyła, że kieruje się do wyjścia i spojrzała z powrotem na Blair. -Możemy spróbować - powiedziała pewnie i złapała przyjaciółkę za rękę. -Chodź - pociągnęła ją w kierunku pustej ławki i wciągnęła ją na góre, upuszczając przy okazji butelkę Onistej. Machnęła ręką i odwróciła się do Blair. -Jaki repertuar proponujesz? - zapytała, uśmiechając się przy tym tajemniczo. -Zrobimy koncert! - prawie się wydarła.
Megan tańcząc spojrzała w kierunku kanapy, gdzie siedziała Christine. Jej mina zdradzała wiele emocji, ale negatywnych. Zmęczenie? Nie to raczej nie było to. Puchonka przestała tańczyć, ponieważ teraz pokazała jej się scena w kuchni, podobna mina. Czy w życiu Christine coś się działo? Megan podeszła do niej i usiadła na przeciwko puchonki. - Christine, chciałabym z tobą porozmawiać. A to nie jest najlepsze miejsce. Zgodzisz się ze mna pójść w jakieś ustronniejsze miejsce? - Meg obserwowała teraz swymi piwnym oczami twarz Christy.
Puścił Christy w drzwiach i zaprowadził od razu do kominka. - Przepraszam, za to co się wydarzyło. Nie wiem, co jej odbija, widocznie próbuje zwrócić na siebie uwagę. - powiedział cicho, zapraszając ją na swoje kolana. Nie chciał poruszać tematu Nemezis, ale nie czuł się z tym najlepiej, bowiem czuł się winny. Uśmiechnął się nikle do niej.
A więc Christine wybyła z imprezy po jakimś czasie. *** Weszła do salonu, uśmiechając się na widok kominka w którym drewno przyjemnie strzelało. Westchnęła bezgłośnie gdy wspomniał o tej całej sprawie i usiadła na jego kolanach, gładząc jego policzek w pieszczotliwy sposób. - Nie powiem, że nic się nie stało, tylko, że chcę zamknąć ten temat - wyszeptała konspiracyjnie w stronę jego ust i popatrzyła Kazuo głęboko w oczy. Widziała, że w jakimś stopniu czuł się za to winny, więc momentalnie znów zyskał w jej oczach. Jasne było to, że jakiś ślad po tym zdarzeniu zawsze zostanie i trudniej będzie jej teraz zaufać, ale była myśli, że szybko to zaufanie wróci. Złączyła ich nosy ze sobą i zmierzwiła zabawnie jego czuprynę, uśmiechając się przy tym odrobinę łobuzersko. Czuła w sobie jakieś takie ciepło. Może to od kominka ? A może tej bliskości i paru milimetrów dzielących ich usta ?
Nie, narrator nie mógł powiedzieć, że Kazuo zaśmiał się przez łzy. Czuł się wręcz podle i okropnie, jednak uśmiechnął się blado. Chce zakończyć ten rozdział, to dobrze., pomyślał, gładząc kciukiem jej policzek. Było mu tak dobrze, tak mu tego brakowało! Czuł się jakby wrócił do ukochanego domu. Zaczął się z nią drażnić, ni to muskał jej usta ni odsuwał, jednak długo odwlekał pocałunek. Ujrzawszy ponownie oczy Christy, czuł ten czar, który dawno na niego rzuciła. - Na merlina... Jakaś Ty piękna - wyszeptał w jej usta, nie mogąc się na nią napatrzeć. Znów była jego.
Założyła drobne dłonie za jego karkiem, które już przedtem mieściły się na jej kolanach, jakby nie miały co ze sobą zrobić. Uniosła jedną brew ku górze, kiedy tylko rzucił wzmiankę na temat jej urody i zaśmiała się cicho. - Eee... - zacięła się, a na jej policzkach wykwitły czerwonawe rumieńce - Dziękuję ? Palnęła ni stąd ni zowąd i przeniosła na niego swój wzrok. Czegoś jednak brakowało na jej palcu, a aż zabolało ją to, kiedy przypomniała sobie moment w którym rzuciła w niego pierścionkiem. Żałowała tego w jakiś sposób. Żałowała, że nie posłuchała go już na początku. - Powiedz mi prosto... Co ze ślubem ? - zapytała, a raczej wyszeptała do jego ust, bo nie mogła już milczeć na ten temat. Sprowokowana musnęła delikatnie jego usta i przymknęła oczy, cicho wdychając jego subtelny zapach.
Oczywiście, przez to, że przeżywał wielkie katusze nie mając jej przy sobie, wpił się gwałtownie w jej usta, oddając całą swoją miłość właśnie w tym pocałunku. Zmieniła się, widział to bardzo dokładnie. Nie potrafił stwierdzić, czy na dobre czy na złe. Gdy usłyszał uwagę o ślubie, przerwał momentalnie pocałunek, jednocześnie łapiąc oddech. Wyobrażał sobie Christy w ślubnej sukni, stąpającej po czerwonym dywanie prosto w jego kierunku. Widział jej uśmiech, jej szczęście, jej miłość. Wyobrażał sobie, jak przedstawia ją znajomym już nie jako pannę Davies tylko panią Shiomi. Czy to nadal jest możliwe? Pogłaskał jej policzek, tuląc do siebie. - Christy, a odpowiedz mi na jedno pytanie, czy Ty nadal tego chcesz? - spytał, czekając na odpowiedź. Sekundy dłużyły się niemiłosiernie, zlewając się z wiecznością.
Oddała pocałunek z równym zaangażowaniem, nie zwracając najmniejszej uwagi na jednego pierwszoroczniaka, odrabiającego jakieś zadania z transmutacji. Również na chwilę odsunęła się od jego miękkich ust i oparła ich czoła o siebie. Widziała swoją falującą klatkę piersiową, bo jakby nie było serce biło jej jak oszalałe nawet na sam widok Kazuo. Czuła nawet motylki w brzuchu, które przeciętny człowiek zawsze nazywał miłością. Nie potrafiła opisać co czuje, ale pozostawała pomiędzy nimi jeszcze jedna kwestia. Wtuliła głowę w jego tors i uniosła tylko ją na chwilę, żeby coś powiedzieć. - Tak - powiedziała krótko i było widać, że naprawdę tak uważa - a Ty ? Spytała lekko marszcząc czoło, bo nie wiedziała jakie on ma do tego podejście.
Wieczność, wieczność. Czuł jak mija wieczność, a w dodatku nie widział jej końca. Patrzył w jej oczy, widząc ich szczególny blask, taki jaki nie miała już żadna dziewczyna. Usłyszał odpowiedź. Pragnął zacząć krzyczeć ze szczęścia, odtańczyć taniec, czy coś innego iście mugolskiego. Pocałował ją delikatnie. - Czy obrazisz się, jak pierścionek dostaniesz przy następnym spotkaniu? Nie mam go przy sobie. - zaśmiał się cicho. Schował go, oj tak, miał mu przypominać, jaki błąd popełnić i co najważniejsze, kogo stracił. Tuż pod stertami książek do egzaminu kończącego, znajdowało się małe zawiniątko, czerwone niczym krew.
Tak, Christy też miała ochotę przedstawić mugolski taniec radości, o czym świadczył jej szeroki uśmiech i zielone tęczówki skierowane wprost na chłopaka. Kolejny dotyk ust, coraz więcej motylków w brzuchu, co spowodowało, że zrobiło jej się jakoś tak słabo ? Może i była wrażliwa i za bardzo do różnych rzeczy podchodziła, chociaż w środku nie tak łatwo było ją załamać. Nie płakała często. Cóż... Kazuo ostatnio trochę się przeliczył swoim zachowaniem, jednak była gotowa zaufać mu po raz kolejny i dać jeszcze jedną szansę. - Tak, obrażę się - skłamała teatralnie, odwracając głowę w drugą stronę, jednocześnie udawając, że jest śmiertelnie obrażona. Kąciki jej ust zadrgały, co zdradziło cały komizm sytuacji.
- Jak tak... - zaczął, przerzucając Christy z kolan na kanapę. - To nie mam wyboru, jak pójść po pierścionek. - wyszedł z pomieszczenia, zostawiając ją samą. Biegł. Chciał jak najszybciej móc zrobić to ponownie. Przetrząsnął całe dormitorium, aby znaleźć jedną rzecz. Gdy znów przekroczył próg Salonu, uśmiechnął się, słysząc syczenie drewna w kominku i ciche jęki niezadowolenia pierwszaka, chyba mu nic nie wychodziło. Chrząknął, gdy podszedł do Christy. Przyklęknął na kolano. - Christine Davies, czy pragniesz za mnie wyjść i nie rzucać we mnie ponownie pierścionkiem? - spytał z uśmiechem rozrabiaka.
Otworzyła szeroko oczy, zastanawiając się przez cały czas, czy nie zrozumiał żartu, czy zależało mu na tym, żeby pobiec po niego. Była to rzecz, która była przypieczętowaniem ich związku. Szeroko otwartymi oczami wlepiała swój wzrok w drzwi, czekając aż znów się w nich pojawi. Miała chwilową nadzieję, że robi sobie żarty, więc już chciała krzyknąć, ale się powstrzymała. Zaśmiała się wesoło kiedy wrócił ze świecidełkiem w dłoni. - Kazuo, przecież nie mówiłam tego na poważnie - parsknęła śmiechem, a kiedy przyklęknął na kolano spoważniała, a przynajmniej powstarała się, żeby to tak wyglądało. - Mogę pokazać Ci jak bardzo pragnę ? - zapytała z niegrzecznym uśmiechem, przyciągając go do siebie, żeby przywarł do niej ciałem i pocałowała go w usta czule, wpierw delikatnie, jednocześnie muskając palcami jego policzki. Później pocałunek przerodził się w bardziej namiętny, na co pierwszoroczniak patrzył z obrzydzeniem. Udsunęła głowę odrobinę w tył i zerknęła na niego kątem oka. - Obiecuję, że nie będę rzucać w Ciebie pierścionkiem, jeśli sytuacja się nie powtórzy - szepnęła do ucha i wywróciła oczami na widok pierwszoroczniaka.
- Wiem, jednak, nie ma na co czekać, na Twojej dłoni wygląda on o niebo lepiej niż w skrytce - rzekł cicho, wkładając pierścionek na palec narzeczonej. Gdy zadała pytanie, nie wiedział, co odpowiedzieć, bowiem była nieobliczalna. A że jest facetem... miał nieco sprośne myśli, które na pewno nie mogły mieć miejsca przy pierwszaku a do tego w salonie wspólnym. Zatkała mu usta pocałunkiem. Aż mruknął cicho, zatrzymując swoje dłonie na talii narzeczonej.. Musnął jej szyję, gdy odchyliła głowę. - Obiecałem, że to się nie powtórzy i się nie powtórzy. A jak się powtórzy - zaczął, czując na sobie jej groźne spojrzenie - To na pewno mnie już nie ujrzysz, skończę na jakimś pobliskim drzewie lub innym brawurowym miejscu na samobójstwo.
Nie było aż takie groźne, Christine jedynie zmarszczyła czoło dopiero w momencie, kiedy wspomniał o samobójstwie. Rzuciła mu wściekłe spojrzenie, dźgając go palcem między żebra. - Jeśli kiedyś nam się w życiu nie uda, nie wolno Ci tego robić. Nawet, jeśli ktoś nam przeszkodzi... - powiedziała, a raczej ostrzegła go, grożąc przy tym swoim palcem przed jego nosem. No to pierwszoroczniak miał co opowiadać kolegom, a poza tym ciągle patrzył na nich jakby widział ich pierwszy raz. Christy zerknęła na niego, a ten natychmiast zabrał swoje rzeczy i wyszedł. - A temu co się stało ? - spytała rozbawiona, przeczesując palcami rude włosy.
Zaśmiał się, widząc jej reakcje. Kochała go, od razu poczuł się lepiej. - A co mam robić bez przyszłej Pani Shiomi? - spytał cicho, tuląc ją do siebie. Gładził delikatnie jej plecy, podrażniając coraz wrażliwsze miejsca. Lubił kiedy tak na niego patrzyła. Gwizdnął, słysząc jak pierwszoroczniak trzaska podręcznikiem. - Wiesz, chyba nieco go rozpraszaliśmy... Poza tym... Chyba będziemy w Proroku... - dodał ze śmiechem, całując jej polik.
Christine Shiomi, Christine Shiomi...- ciągle powtarzała sobie w myśli, rzucając bardzo szybkie spojrzenie na pierścionek, umiejscowiony już na jej palcu. - Dzisiaj powiesz tak, a za dwa lata możesz znaleźć kogoś kto odwróci twój świat do góry nogami. Nigdy nie mów hop, Kazuo - powiedziała przytakując sobie głową - nieważne... Liczy się tu i teraz. Właśnie w takim przekonaniu ciągle była i nie chciała drążyć tematu. - W proroku ? Ciekawe co znowu wymyślą... - mruknęła pod nosem, wzdrygając się kiedy jeździł po jej plecach. Nie to, że jej się nie podobało. Wręcz przeciwnie.
- Tak, za dwa lata może mi zawrócić w głowie jedynie wiadomość, że będę ojcem, nic innego. Wybacz, chyba zostałaś skazana. - zaśmiał się cicho i zaczął się bawić jej rudymi kosmykami. Zakręcał je na palec, a potem rozpuszczał. - nagłówek "C.D i K.S znowu razem!" - cytował tonem godnym reportera. - Jakich głupstw jej naopowiadał, że znów można ich spotkać na błoniach? - ciągnął dalej, aż w końcu pocałował ją ponownie, siadając na kanapie i zapraszając ją do siebie. - Czyli rozumiem, że podróż do Japonii nadal aktualna, skarbie? - spytał.
Zaśmiała się na jego poglądy i wdrapała się na niego, patrząc na kominek w którym strzelał ogień. Właśnie ten dźwięk kojarzył jej się z dzieciństwem, kiedy razem z małym Nathanielem siedzieli u babci i bawili się różdżkami, od czasu do czasu chwaląc się innym dzieciom, że mają mugolskie puzzle. - W takim razie chcę być częściej skazana na podobne rzeczy, nie ma łatwo ! Poza tym zraniłbyś mnie jeszcze bardziej gdybyś... No wiesz... - powiedziała cicho, mając na myśli samobójstwo. Przez moment wyobrażała sobie taką sytuacje i potrząsnęła energicznie głową, sprawiając, że rude włosy ułożyły się w nieład, odróżniając od siebie wszystkie pasma. - Dość tego tematu. Japonia, Japonia - w jej oku pojawił się błysk - błagam, nie pytaj mnie o takie rzeczy ! Jasne, że tak ! Niemal wykrzyczała na cały spokojny salon wspólny i wtopiła dłonie w jego włosy, zmierzwiając je.
- Ja też chcę częściej słyszeć takie wiadomości - zaśmiał się i spojrzał w jej oczy. - Nie martw się, jak jestem z Tobą, to nic takiego się nie stanie - rzekł czule, gładząc jej zarys talii. Nagle wpadł na pomysł, dosyć szalony, może nawet nierozważny. - Christy, a chcesz w tej Japonii wziąć ślub? - spytał, przysuwając ją bliżej do siebie i czekając na odpowiedź. Miał płytki oddech, dziś tyle się wydarzyło.
Spojrzała na jego rękę, błądzącą po jej tali i uniosła głowę z nad jego falującej klatki piersiowej. Widziała, że ma płytki oddech. - Tam ? Z jednej strony może to być problem, bo moja rodzina się nie zabierze... Ale z drugiej... - tu kąciki malinowych ust podjechały troszkę w górę - Nie muszą na nim być. Teraz i ona zaczęła wymyślać, więc nie wiedziała co by myślał na ten temat jej narzeczony. Mogli przecież wziąć ślub bez zbędenej widowni. - Z resztą... Nie opłaca nam się tam jechać na jeden dzień i wracać do normalnego życia, nie sądzisz ? A poza tym, chyba skończę Hogwart wcześniej. Dobrze wiesz, że nie wytrzymam pisząc z Tobą same listy - skrzywiła się. Już dawno o tym myślała, żeby porozmawiać na ten temat z dyrektorem. Ano właśnie ! Umknęła jej jeszcze sprawa wspólnej wycieczki po ślubie, a raczej nocy !
- Christy, jeśli pragniesz, aby byli na ślubie, nie widzę problemu... Wuj ma spory dom. - powiedział cicho, jakby knuli spisek stulecia. Pogładził jej włosy, odsłaniając uszko. - Decyzja należy do Ciebie. Potajemny ślub jest baaardzo ciekawy. - oczywiście był za wszelakimi niespodziankami i takimi wydarzeniami, które zapamiętają do końca życia. - Skarbie, ale my tam na pewno na jeden dzień nie pojedziemy. - dodał gładkim tonem - Musisz też wypocząć od tych książek... Jesteś pewna, że chcesz kończyć szkołę wcześniej? Zawsze mogę być tu jako nauczyciel, chociaż przez jeden rok. - uśmiechnął się, bawiąc się końcówką jej rudych włosów.
Potajemny ślub brzmiał o wiele ciekawiej niż zwykły, przy obecności ich rodzin. Poza tym... Właśnie sobie przypomniała, że nie napisała do swojej matki. Sięgnęła do tylnej kieszeni spodni, zastanawiając się nad tym, gdzie zostawiła swoją różdżkę. Kiedy już się domyśliła, przejechała zirytowana dłonią po twarzy. - Zostawiłam różdżkę w pustej klasie - zaklęła w myśli i wstała z Kazuo, poprawiając szatę. Wyciągnęła w jego stronę dłoń, więc musiał się domyślić, że chce zrobić spacerek do klasy, skoro zostawiła tam tak ważną rzecz. - Książek ? Kazuo, błagam, kiedy ostatnio widziałeś jak się uczę ? - zaśmiała się w duchu i chwyciła bez uprzedzenia jego dłoń, uśmiechając się na swój sposób uroczo. Nie wyobrażała sobie tego, że nauczyciel jest mężem uczennicy, w końcu jakby to brzmiało i wyglądało ? - Tą kwestię zostawię bez komentarza... - powiedziała powstrzymując się od szczerego śmiechu - tak, jestem pewna. Skończę szkołę o rok wcześniej.
- Och, nie śmiej się ze mnie! To jedyne, co przychodziło mi do głowy - burknął pod nosem, ujmując jej dłoń. - Jeśli się tylko dyrektor zgodzi, to dlaczego nie. Kocham Cię - szepnął i ucałował ją w polik. Chrząknął. - No wiesz... ostatnimi czasy to w ogóle Cię nie widywałem. Jednak jeśli uważasz to za dobry pomysł, to spoko, nie mam nic przeciwko. - dodał, aby nie miała żadnych wątpliwości. Obydwoje ruszyli do pustej klasy. - Swoją drogą, dlaczego zostawiłaś różdżkę tam? - spytał.
Wchodząc do środka Salonu Wspólnego mimowolnie się uśmiechnęła. Z lubością opadła na miękki fotel zanurzając się w przyjemnym zapachu starych mebli. Na kominku ogień przyjemnie grzał i trzaskał. Doszli tu dość szybko rozmawiając o kilku nieistotnych sprawach. - I jak ci się podoba? - zapytała wskazując przytulne pomieszczenie.