Wielkie regały z książkami sięgają niemal do sufitu. Można tu spotkać przede wszystkim osoby lubiące się uczyć, czytające dla przyjemności lub po prostu grupki dziewczyn chcące obgadać coś w spokoju. Całe pomieszczenie wypełnia zapach starego pergaminu, a niektóre półki pokrywa cienka warstwa kurzu. Jest tu przestrzeń na której stoją stoliki z krzesłami, by można było przeczytać książkę której nie można wypożyczyć, bądź w ciszy odrobić lekcje
Co było w Lesie? Co było w Lesie do cholery? Czy ona o czymś nie wie? Może się upiła i nic nie pamięta? Nie... przecież na to był eliksir na kaca. Em... ona też chętnie się upije, ale jest niepełnoletnia, więc teoretycznie nie może. Zresztą... chrzanić zasady no nie? Dzisiaj pójdzie się gdzieś uchlać. Oczywiście bez przesady. Pijaczyna z niej żadna. I na pewno nie tak mocno, jak wtedy w Barze u Irka. Wizja z butelką sherry w roli jej męża nadal ją prześladowała. Nie chciała mieć kolejnego tak głupiego pomysłu, albo jeszcze głupszego. - Oświeć mnie. Mam za krótką pamięć, żeby takie rzeczy pamiętać. - Chyba już mu przeszło, c'nie? Wzięła sobie jakieś krzesło i usiadła, mając między nogami oparcie mebla, a głowę opartą o górną jego krawędź. Patrzyła z zaciekawieniem na Nataniela. Jego mina wskazywała na to, że to zabawna historia, a ona żadnej nie przepuści. - O trójkątach? W sensie... jakich? Zmarszczyła brwi. Jak tu cokolwiek z tego rozumieć? - Nie ma sprawy i polecam się na przyszłość. - Jeśli dalej będzie tak marszczyła te brwi, to pojawią się jej zmarszczki, niedobrze. - Z czego się śmiejesz? Też bym chciała mieć powód ku temu.
-Pamiętasz naszą małą grę prawda lub zadanie? Przystałem się na chwilę śmiać patrząc na jej zaciekawioną minę... Oj albo naprawdę nie pamięta albo udaje i to nieźle. A przypominasz sobie moje pytanie i twoją odpowiedz? Ot rozmawiałem z Sig i powiedziała to że nie miała by problemu chyba. A ja nie byłbym zazdrosny o ciebie.Bo w końcu czemu ? Jesteś dziewczyną, no facet to była by już inna sprawa. Podszedłem i potarmosiłem jej włosy patrząc już jak starszy brat na niesforną siostrę... - Nic lecę mam jeszcze parę spraw w szkole ... Ruszyłem w stronę drzwi. Nic ja lecę
Po kilku minutach wróciła do biblioteki. Spoglądając zza regału zauważyła, że chłopaka już nie było w pomieszczeniu. I dobrze. Były za to dwie dziewczyny. Z tej odległości już widziała, że jej notatka leży pod ławą. Dzięki bogu. Więc jednak nic nie zauważył. Jednak żeby mieć całkowitą pewność, musiała tam podejść. Zresztą, i tak ciekawiła ją księga znaleziona przez blondynkę. Z ogromnym stresem, jak zwykle, gdy chciała zawiązać nowe znajomości, podeszła do blondynki i rudej -Cześć-odezwała się dbając, by ton jej głosu był pewny i przyjazny- czy mogłabym odzyskać swój woreczek z kulkami absorbującymi? Dość trudno będzie mi je gdziekolwiek dostać, bo można je kupić tylko we Francji, a mogą mi być potrzebne-uśmiechnęła się, przeklinając swój francuzki akcent, mogący czynić jej wymowę ciężką do zrozumienia bądź po prostu komiczną.
Och, o to chodzi! Trzeba było tak od razu! Gra w prawda czy wyzwanie! No i jej odpowiedź. I takie trójkąty! Eee... zaraz, zaraz! CO? Ona, Sigrid i Nataniel? No błagam. Nawet przez myśl jej to nie przeszło. Tak z przyjaciółmi? No w życiu. No way! Wytrzeszczyła oczy i otworzyła lekko usta, z których wydobył się trudny do nazwania odgłos. Coś pomiędzy "Yyy..." a "Eee...". - Że... co? Ale... to przecież... - Potrząsnęła rudą główką. Nieetyczne. Podpowiedział jej Pan Psycholog. Musiała przyznać, że miał trochę racji. PP, nie Nataniel. - Jak to nie zazdrosny? - Zmarszczyła brwi. - No dziękuję bardzo. Ślizgon chyba wczuwa się teraz w rolę starszego brata. Już miała go rzucić jakąś księgą czy czymś, ale w końcu to jakieś tam dziedzictwo, nie będzie go niszczyć. - To tego... pa. Do Biblioteki weszła tymczasem owa dziewczyna, która dała im kuleczki, które miały zniwelować zapach afrodyzjaku. Zwróciła się do niej nadal z lekkim oszołomieniem na twarzy. Zaraz jednak uśmiechnęła się do nowo przybyłej. - Cześć. Jasne, że tak. Pięknie pachną. - Podała jej woreczek z kulkami. - Elliott jestem. Wyszczerzyła się, podając jej rękę.
-Aniela, miło mi cię poznać- odpowiedziała z wyraźną ulgą. No, to przedstawienie ma już za sobą-Niedawno przeniosłam się tutaj z Beauxbatons. Jestem...ech...chyba nie ma na to określenia...ojciec Wilkiego Twycrossa jest moim ojcem chrzestnym. Nie wiecie może...nagle zamarła. Zegar wskazywał prawie dwudziestą. Otworzyła usta z niedowierzaniem, a zaraz potem zaśmiała się do samej siebie. Trudno, w końcu trzeba było przyzwyczaić nauczycieli do braku pokory. Zdała sobie sprawę, że dziewczyny wciąż na nią patrzą. Uśmiechnęła się najszerzej, jak tylko potrafiła i zapytała -Nie wiecie może, gdzie mogę znaleźć jakieś pozapodstawowę informacje na teat runy dagas?
Ostatnio zmieniony przez Aniela Lampadaires dnia Pią 18 Lut 2011 - 21:49, w całości zmieniany 3 razy (Reason for editing : mała zmiana planów)
Aniela? Łał... niezłe imię. Kojarzyło się z aniołem. I tak też dziewczyna wyglądała. Ciekawe co z charakterem. Miała nadzieję, że jednak nie aż tak bardzo święty. Chociaż... może dobrze było poznać punkt widzenia takowej osoby. - Mi ciebie również. - Mrugnęła do nowo poznanej. - I jak ci się tu podoba? Trochę inaczej, niż w Beauxbatons. Pewnie czuje się trochę nieswojo. Nowe środowisko, nowi ludzie. Każdy przez to przechodzi. Przemilczała fakt, że ojciec Wilka jest jej ojcem chrzestnym. No bo niby co miała powiedzieć? Aha. Fajnie? Ee... woli zgrywać jarząbka. - Runa Dagas powiadasz... Coś kiedyś o niej słyszałam. Chyba oznacza czas między czasem. Jest związany z podejmowaniem decyzji albo i nie. Kiedyś czytała księgę o runach. Gdzieś... - Moment. W prawo... a może na tym regale na lewo... Eh...sama już nie wiedziała. Gdzieś między jakąś księgą o Wampiryźmie chyba. Eee... no dalej! Gdzie ty jesteś?! Ha! Mam cię! Wróciła do dziewczyn. - Poszukaj tutaj.
-Tak, dużo inaczej.-powiedziała, już koompletnie wyluzowana. Mina dziewczyny na wzmiankę o ojcu chrzestnym powiedziała jej, że znowu nieświadomie plecie bzdury z nerwów, ale miała nadzieję, że jednak pomimo to sprawiała dobre pierwsze wrażenie. - Runa Dagas powiadasz... Coś kiedyś o niej słyszałam. Chyba oznacza czas między czasem. Jest związany z podejmowaniem decyzji albo i nie. czas pomiędzy czasem? Słyszała już o wielu znaczeniach runy Dagas, ale z czymś takim spotykała się po raz pierwszy. Mogło chodzić o znak światła, to by wyjaśniało nazwisko rodowe, ale...czas pomiędzy czasem?! No nic, Ell powiedziała, że chyba wie, gdzie ewentualnie mogłaby poszukać, więc pozostawło tylko czekać, aż wróci z woluminem pełnym odpowiedzi. - poszukaj tutaj - dzięki-uśmiechnęła się z wdzięcznością do gryfonki Blondynka wciąż nie odezwała się nawet jednym słowem. Najwyraźniej była nieśmiała. -A ty? Jak cię zwą?
No dobrze. Można odhaczyć z listy przedstawienie się i rozluźnienie. To drugie odnosiło się oczywiście do nowo poznanej, bo Elliott w tych sprawach czuła się swobodnie od samego początku. Uwielbiała spotykać nowych ludzi. Dlaczego? Mogła zrozumieć inny tok myślenia, poznawać inne punkty widzenia i tak dalej. A nie słyszeć mogła. Elliott czasami miesza fakty albo znajduje takie, o których nikt nie ma bladego pojęcia. No co, no? Czasami tak już bywa, o. Po prostu lubiła wiedzieć coś, o czym inni nie mięli pojęcia. Zadziwiać i zaskakiwać. Tu odzywała się jej duma i pycha, ot co. Niestety nie była uwolniona od tego drugiego, ale starała się to ukryć głęboko, głęboko w sobie. Bardzo rzadko tylko dawała jej upust. - Nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość. - Mrugnęła do Anieli. Miała nadzieję, że podała jej odpowiednią książkę. Tytuł był co prawda związany z runami, ale nie ma przecież ich wszystkich. Coś jej świtało, że o Dagas akurat tak, ale czasami była roztrzepana, więc myliła różne rzeczy.
Tulia przechadzała się po bibliotece, ot tak, dla rozrywki. Miała już naręcze książek, dotyczących interesujących ja tematów- eliksirów, runów, ale przede wszystkim zaklęć... dziewczyna miała wielkie aspiracje, chciała być najlepszą czarownicą w kraju, ba! na świecie! Wiedziała, że może to osiągnąć, jeśli tylko będzie się starać... Znalazła księgę, której szukała od jakiegoś miesiąca, wiec przeglądała ją idąc, z uśmiechem na twarzy... nie mogła się doczekać, kiedy się w nią zagłębi.. aż tu nagle- uderzyła w coś, wszystkie książki wypadły jej rąk, przestraszyła się tak bardzo, że aż krzyknęła- Ej! Uważaj!- podniosła wzrok i zobaczyła dziewczynę, której nie znała..nie kojarzyła jej nawet z widzenia, obie pochyliły się, żeby pozbierać porozrzucane tomy... - Przepraszam, nie chciałam na Ciebie wpaść, po prostu się zaczytałam- rzekła, usmiechając się przepraszająco- nazywam się Tulia, a Ty?
Nev siedziała tutaj jakiś dobry szmat czasu, sama nawet nie wiedziała, jak długo. Czytała oczywiście o astronomii, bo o czymże innym? W końcu jednak, po przestudiowaniu chyba setnej informacji o Cefeuszu, dała sobie na wstrzymanie. I tak wytrzymała tutaj dostatecznie długo! Z hukiem zamknęła zatem księgę i odłożyła ją na miejsce. Miała już wychodzić, gdy zderzyła się z czymś, a raczej kimś miękkim. Odrzuciło ją trochę do tyłu, a po chwili do jej uszu dotarł hałas spadających na podłogę książek. Świetnie, wybornie wręcz! Już miała coś odpyskować na to jej "Ej! Uważaj!" i nawtykać ile wlezie, ale ostatecznie stwierdziła, jakże wspaniałomyślnie, iż jej się nie chce. Bo to jednak wymagało przemyślanych słów i epitetów, a jej mózg na chwilę obecną był zbyt przegrzany, by jeszcze torturować go nowymi wyzwaniami. Tak, proszę państwa, Nevaeh jeżeli chciała już się kłócić, to nie rzucała mięsem na oślep, o nie. Musiała się do tego odpowiednio przygotować, by wcelowanie w czuły punkt przeciwnika było bardziej prawdopodobne. Z braku laku więc, przykucnęła i pomogła owej dziewczynie w zbieraniu opasłych tomisk. Rany, ile tu tego jest? Nev lubi czytać, ale no bez przesady! - Zrozumiałabym, gdyby to była anatomia, ale runy? - spytała, nadając temu pytaniu nieco żartobliwego wydźwięku. No cóż, głupie teksty zawsze się jej trzymały. - Nevaeh, Nev - odparła i również się uśmiechnęła. Nie ma to jak nagłe ocieplenie stosunków! No dobra, tak po prostu jej w danej chwili pasowało. - Hej, chyba nie zamierzasz teraz tego czytać? Potrzebuję kompana do rozmowy! A że na ciebie padło, a nawet wpadło, to proszę grzecznie o porzucenie tych obskurnych nudziarstw i... wybranie się gdzieś. Ale nie wiem gdzie, coś mi myślenie poszło nie tam gdzie powinno - dodała z jakże zachęcającym uśmiechem. Oh, come on!
- Kochana, żeby było jasne- to nie są nudziarstwa! Jak chcesz zrozumieć otaczający Cię świat, opisywany słowami, skoro nie wiesz, skąd te słowa pochodzą?- Tulii włączyła się "Mądrala". Miała ogromną wiedzę, oczywiście nie chwaliła się nią, o nie, ona po prostu lubiła tłumaczyć ludziom zawiłości wszechświata..niezależnie, czy tego chcieli, czy nie.. Ale tym razem nie zamierzała wdawać się w polemikę z nieznajomą na temat słowotwórstwa... propozycja nowopoznanej wydała się Krukonce kusząca- A wiesz, że chetnie gdzieś pójdę... siedzę tu cały dzień,chyba już wystarczy- uśmiechneła się, usprawiedliwiając sama siebie... - Z jakiego jesteś domu?- zapytała Tulia- jakoś nigdy wcześniej Cię nie widziałam...- zastanawiała się.. - Może pójdziemy nad jezioro? Albo na którąś wieżę? Potrzebuję powietrza! Zostawiła pośpiesznie książki na stole w wielkim nieładzie..- to co, idziemy?
Nev uniosła jedną brew z dezaprobatą. Och, naprawdę? Coś podobnego! Pewnie, że wiedza jest istotna, ale nie można popadać w skrajność. A Tulia ewidentnie zabrzmiała teraz tak, jakby poza swoimi książkami nie widziała świata. Tak nie można! A Nev uwielbiała deprawować i psuć, często skrzętnie wybudowane plany, wartości i przekonania. Nie, żeby z jakiegoś konkretnego powodu, skądże znowu. Po prostu łatwiej jej było dostosowywać świat pod swoje dyktando, aniżeli samej próbować się zmienić. A w ogóle to po co miałaby to robić, hm? - Wolę poznawać świat empirycznie i doświadczalnie - odrzekła w końcu. Książki były tylko podłożem, bazą pod to wszystko, czego można było dowiedzieć się samemu. Taka wiedza jest cenniejsza i łatwiej zapada w pamięć. Przynajmniej tak twierdzi Nev. Aczkolwiek, żeby nie było niejasności - dziewczyna nie była wrogiem książek! Tak i na tym uznała, że dyskusja na ten temat jest zakończona. Nie chciało jej się nad tym wszystkim teraz dywagować, nie po to miała zamiar stąd wyjść! - Cóż, skrzętnie się ukrywam przed światem. Ravenclaw, tak w ogóle. Aczkolwiek nie lubię niebieskiego - odpowiedziała z rozbawieniem, tak jakby jej słowa miały jakikolwiek sens. No cóż, niektóre jej teksty są tak marne, że rozumie je tylko autorka, taka jest smutna prawda. Ale to jej nie zniechęcało, wręcz przeciwnie! - Jest tak cudownie ciepło, że chętnie wybiorę się nad jezioro. Wieża dobija mnie trochę wysokością. Zresztą, tam łatwiej zginąć, a nie opanowałam sztuki latania bez miotły, jaka szkoda - wyjaśniła, odgarniając włosy do tyłu i lustrując Tulię swoimi ciemnymi oczami. Tak, dopiero teraz postanowiła jej się przyjrzeć i ku jej zdziwieniu, wyglądała na całkiem ładną i zwariowaną osobę. Dlaczego wygląd bywa w wielu przypadkach mylący? Bo póki co, to jednak miała wrażenie, iż dziewczyna zabija spokojem. Ale cóż, jak już wspominałam, wszystko da się urobić! - Pewnie - przytaknęła entuzjastycznie, przerzucając wzrok na drzwi i poszła spokojnie w tamtym kierunki.
- Popatrz, popatrz, jesteśmy w jednym domu! Że ja Cię wcześniej nie zauważyłam! Dziewczyny kierowały się ku drzwiom wyjsciowym z biblioteki- Tulia porzucała maskę kujonki. Trzeba Wam wiedzieć, że zależnie od miejsca, w którym się znajdowała lub osób, z którymi przebywała Tulia zmieniała twarz, jak kameleon. W bibliotece- oaza spokoju, w pełnym skupieniu. Nienawidziła chodzić do biblioteki ze znajomymi, bylo to dla niej miejsce święte, miejsce, gdzie mogła się wyciszyć... inaczej sprawy miały się, gdy z biblioteki wyszła.. Tu stawała się znów sobą- tzn. zimną, wredna, ale tez szaloną.. Nev jeszcze tego nie wiedziała. Bylo tylko kilka osób na świecie, dla których Tulia była ciepła. Czy Krukonka będzie się do nich zaliczać? Patrzyla na nia i nie wiedziała w sumie, co ma mysleć- była ładną dziewczyna, ale, jak na gust Tulii, zbyt..radosną..a może to ona stała się ostatnimi czasy smutasem.. - Skoro już mam spedzić z Tobą to piekne popołudnie, to chcę się czegoś o Tobie dowiedzieć- uśmiechnęła się do towarzyszki- po pierwsze- szybko biegasz? Kto pierwszy na dworze!- krzyknęła i rzuciła się pędem po schodach, odwracając sie, by sprawdzić, czy Nev jej nie dogania..szybka byla, franca..:)
Nev wzruszyła przepraszająco ramionami. No cóż, nie oczekiwała przecież, że wszyscy będą tutaj ją znać! Aczkolwiek i tak było to podejrzanie dziwne, że są z tego samego domu, a nie znają się choćby z widzenia. Postanowiła jednak w to nie wnikać i nie rozmyślać na ten temat więcej, bo mogłaby dojść do zaskakujących wniosków, a już na pewno wymyśliłaby w związku z tym milion teorii, każda jedna warta poprzedniej, czyli dokładnie nic. Tak, Nevaeh była mistrzynią w snuciu dziwacznych, nieco wręcz absurdalnych historii, przy których każdy normalny popukałby się w czoło. Wszak wiadomo, że tylko swój swego zrozumie, a ludzi nienormalnych w tym samym stopniu co ona, było stosunkowo niewielu. I jak tu znaleźć bratnią duszę? No, i to ona rozumie! Zdecydowanie bardziej podobała jej się Tulia spoza biblioteki. Na dźwięk magicznych słów, również rzuciła się do biegu. Przecież nie stchórzy i się nie wycofa, w życiu! Lubi wyzwania, aczkolwiek często ich nie dociąga do końca. To znaczy, w zależności od tego, jak bardzo tego chce i jak bardzo jest to zajmujące. A tu chodziło o zwykły bieg, więc czemu nie? Niestety fakt, iż została tym wszystkim poważnie zaskoczona, jej start zdecydowanie się opóźnił, a w związku z tym, mimo, iż niemalże dogoniła Tulię, to pech chciał, że nie udało jej się prześcignąć dziewczyny. W końcu, gdy dobiegły na zewnątrz, postanowiły złapać oddech. - Tak pogrywasz? To... do jeziora! - rzuciła z entuzjazmem, po czym rzuciła się znów do biegu. O, teraz ona musi wygrać, nie ma bata!
Richard zawsze lubił takie miejsca. Ogromna biblioteka Hogwartu nie zawiodła jego oczekiwań. Uprzejmie skinął głową bibliotekarce i zaszył się między rzędami regałów. Zdecydowanie nie miał zamiaru rzucać się w oczy siadając przy stolikach z resztą uczniów. Po jakimś czasie, dość głęboko w czeluściach biblioteki, udało mu się znaleźć dział eliksirów. Uśmiechnął się do siebie i wodząc palcem po grzbietach ksiąg zaczął szukać czegoś ciekawego. Po dobrej pół godzinie ostrożnie balansował pięcioma grubymi tomami. Po krótkiej chwili zastanowienia stwierdził, że chyba mało kto tu zagląda, więc nikt nie będzie mu przeszkadzał. Zsunął krępującą ruchy szatę, odsłaniając lekko sprane dżinsy i czarną koszulkę. Szybko wyciągnął swój notatnik i otoczył się wybranymi książkami zagłębiając się w lekturze.
Oczywiście, Zoey nikt nie zauważył. Siedziała z boku z podwiniętymi nogami, czytając jedną z książek o eliksirach. Biblioteka to było jej miejsce. Wiedziała wszystko o tutejszych książkach. Spędzała tu zdecydowanie więcej czasu niż na zajęciach. Nie był to efekt zamierzony, ale tak było. Biblioteka w Salem miała na noc z tutejszą. Ale wracając do książki. Rzadko kiedy miała w ręce coś tak fascynującego. I w tedy ktoś wszedł. Normalnie nic nie byłoby w stanie odciągnąć Zoiś od lektury ale chłopak przechadzał się w te i we w te po dziale książek o eliksirach. Ciekawość wzięła górę nad dziewczyną. - Szukasz czegoś konkretnego? –spytała, podchodząc bliżej. Nie wiedzieć czemu, chłopak ją zaciekawił. Sprawiał wrażenie kogoś, kto chciał się odizolować od świata. Dosłownie.
Richard drgnął słysząc czyjś głos tuż obok siebie. Chyba cisza i spokój nie były mu przeznaczone... Obrócił lekko głowę i szybko ogarnął wzrokiem wysoką blondynkę - Niczego konkretnego. Przeglądałem zasoby. Po czym ze stoickim spokojem wrócił do przeglądania półek i wyciągnął dość zakurzony tom dokładając go do poprzednio wybranych dwóch książek.
No najwidoczniej nie. No tak, trzeba mieć pecha, że szukając spokoju trafia się na Zoey. Ona potrafi człowieka wyciągnąć z każdego dołka. Gorzej, gdy ktoś chciał w tym dołku posiedzieć. Ale wracamy do tematu. Zoiś przyjrzała mu się uważnie.Chłopak był niezwykle przystojny. Dobrze zbudowany i wogóle. Zoiśka dziwiła się, jak mogła go wcześniej nie zauważyć. No cóż, nauka robi swoje. - Rozumiem –rzuciła, po czym wygrzebała z torebki książkę, którą ostatnio wypożyczyła i wsunęła ją na miejsce. - Zakładam, że będę musiała przedstawić się pierwsza – powiedziała wesołym tonem, poprawiając swoje fioletowe kosmyki – Zoey Morris, w razie jakby Cię interesowało z kim masz przyjemność. Wzięła jedną z książek, którą odłożył chłopak i zdmuchnęła z niech kurz. Przyjrzała jej się dokładnie. Eliksiry. No jasne, że Eliksiry. Czego się spodziewałaś w dziale Eliksirów idiotko?, pomyślała, przygryzając wargę i odkładając książkę. Czekała, aż chłopak coś powie. Cokolwiek.
Richard odetchnął głęboko siląc się na spokój i cierpliwość. Odezwał się nie odwracając wzroku od książek - Nie szczególnie mnie interesuje... Przerwał krzywiąc się lekko i powstrzymując kaszel wywołany nagle unoszącą się tuż obok chmurką kurzu bezmyślnie zdmuchniętą z książki. Zerknął na blondynkę marszcząc brwi i siląc się na dobre wychowanie - Richard McAndrews. Po czym szybko wrócił do szukania jakiejś sensownej książki o użyciu smoczych kłów.
Tak też sądziłam, chciała powiedzieć, ale ugryzła się w język. Wszystko jasne. Teraz już wiemy, dlaczego Zoey do tej pory nigdzie go nie widziała. Nie specjalnie, przepada za zarozumiałymi snobami. Ale chłopak na pewno nie był aż taki zły. Tak, jasne. Ale, co szkodzi się połudzić? - Zawsze jesteś taki miły, co Richard? Czy to tylko ja tak Cię zniechęciłam? –rzuciła, po czym odłożyła książkę którą właśnie czytała na swoje miejsce. Smocze kły przestały ją interesować. Poza tym, wiedziała na ich temat już chyba wszystko, co można było wiedzieć. - Jeśli bardzo chcesz to sobie pójdę. Po prostu uznałam, że siedzenie samemu cały czas nie jest za dobre. A sądząc po tym jaki jesteś miły, nie masz zbyt wielu przyjaciół, co? Może i nie powiedziała nic tak bardzo nietaktownego, ale Zoey umiała czytać z mimiki twarzy chłopaka. Gdyby nie to, że najwyraźniej gryzł się w język już kilka razy by ją obraził.
Richard westchnął zniechęcony odkładając wszystkie książki z powrotem na półkę. Obrócił się do dziewczyny i odezwał spokojnym, ale raczej chłodnym głosem - Owszem zawsze dokładnie taki miły i nie nie mam wielu przyjaciół ale jakoś nie płaczę z tego powodu. Szybkim ruchem poprawił torbę i krótko skinął głową - Żegnam. Obrócił się i szybkim krokiem skierował ku wyjściu. Może gdzieś na dworze znajdzie spokojne i opuszczone miejsce w którym mógł by popracować.
Czy włóczenie sie po zamku, kompletnie nie znanym to na pewno dobry pomysł? Chyba nie. Ale kogo to tam obchodzi, ewentualnei zginie z szponów wściekłej sowy czy jakiegoś innego cholerstwa. Mirela miał to w nosie. Ostatnimi czasy potrzebowała jak najwiecej dreszczyku emocji. Właściwie to nawet jej sie tu podobało, mimo pierwszego, kiepskiego wrażenia. Łóżka były wygodne, posciele ciepłe i tego typu błachostki.O dziwo dziewczyan nie chiała spedzać czasu z reszta uczestnikow projektu, wolała być sama. Cały budynek zdawał sie być owiany tajemnicą, a to Mirelke bardzo podniecało. Chciała sie trochę rozejrzeć, i naturlanei znaleźć bibliotekę. Gdy w końcu doszła na czwarte piętro instynktownei wyczuła odpowiednie drzwi. Wchodząc do środka, nabrała głośno powietrza z zachwytu. Już jej sie tu podobało, mimo że stała w wejśću może 13 sekund. Znalazła dział z ksiązkami o magicznych stworzeniach, zgarnęła wszystkie o smokach i nawet nie fatygując sie do czytelni usiadła pod regałem i z wypiekami na twarzy przyświecając sobie różdzką zaczęła czytać...
Co by tuu... O! Ta ściana jest taka pusta! Przydałoby się tu jakieś malowidło. Oczywiście Jimmy nie miał za grosz talentu plastycznego, więc na ścianie korytarza wyszedł jakiś straszny bohomaz, czy jak to tam się nazywa. Miało to przedstawiać serduszko przebite szczałą... ale nie wyszło. Ruszył więc dalej, kompletnie nie przejmując się namalowanym na ścianie ciężkozmywalnym, magicznym atramentem dziełem. Biblioteka? Co za nudne miejsce... Nie lubił takich, nigdy nic sie nie działo i trzeba było zachowywać sie cicho. Kiedy się jednak rozejrzał, mógł spokojnie stwierdzić, że nikogo tu nie ma. No, prawie, bo gdzieś tam między regałami dostrzegł jakąś postać... dziewczynę... i to jakże znajomą! Nie czekając na zaproszenie podbiegł do niej, uwalając się wygodnie obok i sięgając bez pytania po jedną z ksiażek. - Smoczki, cooo? Ja tam za zwierzakami nie przepadam... Ugryźć to to może i w ogóle.. - mówił, przyglądając się to obrazkom w książce, to twarzy pięknej Mireli... Eh, może nie działała na niego tak samo, jak Rivka, ale musiał przyznać, że była piękna... no i ciekawa, bo w końcu osobowość też jest ważna!
Rogogon jest... Mirela podskoczyła gdy ktoś zjawił się niespodziewanie u jej boku., uderzajac przez to głową w półkę nad sobą, zrzucając parę naprawde ciezkich książek wporst na głowę... JIMMIE'GO! Przestraszona czy aby napewno nic mu nie zrobiła, szybko zdjeła z neigo ksiązki: -Jimmy, nic ci nie jest? Straszyć człowieka w czasie czytania. oszalałeś?-zapytała usmeichjąc sie jednak szeroko.. Nawet nie zauważyła zę chłopak mówi coś o zwierzętach. Nie trudno było odgadnąć że Jimmy nie tylko lubi Mirelkę. Wiele razy dawał jej jednoznaczne znaki, ze studenkta mu sie podoba. 0na oczywiście bardzo go lubiła bo jak tu nie lubić tak poczciwego stworzenia?! Ale nic po za tym. Do tego był jeszcze Nigan, ktorego bardzo kochała swoim rudym serduszkiem. -Co cię sprowdza do tak nudnego miejsca jakim jest blibliotek hmm?-uniosął nieco brew nadal sie uśmeichając. Przy temperamencie chłopaka trudno było jej wyobrazić sobie jak grzecznei czyta ksiązki !
Jimmy jęknął cicho, czując zwalające się na niego książki... Zachował jednak swoją męską twarz, przecież wcale nie bolało! - Oh, nic mi nie jest, nic się nie martw - powiedział szybko, uśmiechając się szeroko. Nie wiele myśląc, jak to on, wyjał z rąk Mireli książkę. No przecież nie będzie przy nim czytać! - Tak, też sie nad tym zastanawiałem, ale skoro jestem tutaj ja, to wcale a wcale nie będzie nudno! - zaśmiał się, przetransportowując swój zgrabny tyłek pod półkę naprzeciwko, tak więc przed sobą teraz miał przyjaciółkę i nawet stykał się z nią nogami! - Nie, a tak serio, to zwyczajnie zabłądziłem. Szukałem ogólnie miejsca, gdzie mógłbym się nie nudzić, ale wiesz, w takim wielkim zamku to raczej ciężko... Chociaż wydawać by się mogło, że skoro jest tu dużo miejsca, to jest też dużo ciekawych miejsc. - westchnął teatralnie, przykładając dłoń do czoła i aż się pokładając na podłodze w niby-omdleniu. Jego filozofowanie powalało czasem i jego samego.