Niektóre zdjęcia były tak zachwycające, że zapominał czego szukał. Mógł wpatrywać się w nie bez końca, dopiero jęk zawodu wydany przez Rose przywrócił go do rzeczywistości.
- Za dużo tutaj tych zdjęć, zapominam czego szukam patrząc się na plaże czy inne malownicze obrazki - przyznał się do swojej małej słabości z uśmiechem przekręcając kolejne strony książki. Słysząc zniechęcenie w jej głosie powiedział:
- Nie poddawaj się. A przy okazji może znajdziemy jakieś miejsce na idealny i niebanalny wyjazd.
Przerzucił jeszcze stronę, dwie i podsunął Rose pod nos stukając palcem na zdjęcie.
- Jest, widzisz jaka krzywa? Tylko po co ją taką budowali?

Pokiwała głową na tak.
- Faktycznie za dużo tych zdjęć. Zobacz na przykład na to. - Podała mu książkę, gdzie cała strona wypełniona była zdjęciami Wieży Eiffla. - Podobno to bardzo wysokie - dodała.
Po chwili zabrała księgę, dalej ją wertując.
- Ja tam wolę góry i zabytki - powiedziała. - Jeśli kochasz morze, to możesz się zabrać z moimi rodzicami, którzy chętnie cię ze sobą zabiorą, a ja nie będę się czuła tam tak samotnie na tej plaży.
Rose chętnie pojechałaby do Egiptu. Może i tam nie ma gór, ale jest wiele innych i ciekawych miejsc. Najbardziej to chciałaby zobaczyć piramidy.
- Nie masz żadnych planów na wakacje? - zdziwiła się. Zamilkła, zaglądając do książki.
- To jest ta wieża gdzieś tam? - Przyjrzała jej się. Wyraźnie było widać, że jest krzywa. - Może komuś się wydawało, że to jest prosto? Chociaż wątpię. I jak to się trzyma bez magii? Nie powinno runąć? A w środku podłoga jest tez taka krzywa, a wszystko jest przyczepione za pomocą trwałego przylepca? - Znowu z jej ust wyszło mnóstwo pytań, na które oczywiście oczekiwała odpowiedzi.

Przyjrzał się Wieży Eiffla i pokiwa głową, na zdjęciu już było widać, że nie należy od na najniższych budowli. Nie zauważył podpisu pod obrazkiem więc postanowił spytać:
- Ona jest we Francji, tak? Nie orientuje się za dobrze, gdybym więcej podróżował...
Teraz przeglądał następne zdjęcia, tym razem w książce która do tej pory była w posiadaniu Rose. Nie potrafił się powstrzymać przed krótkimi zachwytami nad coraz co fantastyczniejszymi miejscami.
- Mam plany, ale zawsze można jeszcze wszystko pozmieniać. A takie nieplanowane i niewyczekiwane wyjazdy są najlepsze.
Złapał się za głowę słysząc jej pytania, oczywiście nie umiał odpowiedzieć na żadne. Dlatego odpowiedział:
- Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, więc nie do mnie te pytania. Szkoda, że tutaj są same zdjęcia może gdzieś byłoby to wytłumaczone? Sam jestem tego ciekawy.
O tak Rose rozbudziła jego ciekawość i teraz trudno ją będzie zaspokoić.

- We Francji - potwierdziła. Sama też nie należała do osób orientujących się w temacie. O Anglii, yo jeszcze coś wie, ale o innych krajach, w których nigdy nie była? Tak samo było z mugolami. Wiedziała o nich co nieco, ale i tak za mało, aby nazwać się ich znawcom.
- A ja bym najchętniej zabrała kilka osób ze szkoły i pojechała razem z nimi na wakacje. Z rodzicami to tak sztywno.
Rozejrzała się dookoła. Zaczepiła jakiegoś młodszego od niej krukona. Może on im pomoże? Spytała, czy nie mógłby znaleźć im jakiejś książki, odnośnie zabytków na świecie, były było tak więcej napisane niż w tych trzech na stoliku.
- Załatwione - odparła z uśmiechem. Teraz trzeba było czekać, aż krukon przyniesie potrzebną książkę, a prawdopodobnie książki.

Czyli wiedział co nieco. Był świadom tego, że nie na tyle, żeby chwalić się swoją wiedzą przed innymi.
- Przecież ma być wyjazd. Co prawda będzie tam więcej osób niż te kilka, ale może być niezła zabawa. Tylko jeszcze nie wiadomo gdzie pojedziemy. Obstawiasz jakieś miejsce?
Podparł się łokciami o stół i przypatrywał się Rose zaczepiającej jakiegoś ucznia, którego nawet nie za dobrze kojarzył.
- Znasz go? - zapytał szeptem aby owy uczeń go nie usłyszał. Jeszcze by się obraził, ludzie są przecież różni. Przerzucił kartki i zatrzymał wzrok na piramidach.
- No i co ludzie w tym widzą? Kupa piachu i tyle, nie rozumiem czym się zachwycać.

Westchnęła. Fakt, wyjazd miał być, ale była niemal pewna, że większość osób wybierze morze. Czym się dziwić? Plaża, morze... czego chcieć więcej?
- Obstawiam, że pojedziemy nad morze - skrzywiła się. - Sama wolała bym odwiedzić Beauxbatons albo chociaż jechać w góry - dodała. - A ty?
- Zresztą miałam jechać do Danii z Bell i Larsem, ale dawno nie widziałam Larsa, no i nie wiem, co z tym wyjazdem - mruknęła niepocieszona. A mogło być tak fajnie!
Czekała, aż krukon przyniesie książki. Podziękowała, a na ich stoliku wylądowały cztery, opasłe tomiska.
- Z widzenia tak, bliżej nie - odparła. - Hm... trochę tego przyniósł - zmarszczyła brwi. - Od czego zaczynamy?
Oburzyła się na stwierdzenie, ze piramidy to kupa piachu! Przecież to coś pięknego!
- Mi tam się podobają. Chciałabym odwiedzić Egipt. I wejść do środka piramid... One są piękne!

Zmarszczył nos, nie rozumiał dlaczego Rose nie podobał się pomysł wyjazdu nad morze. Jest przecież wiele możliwości wypoczynku właśnie tam.
- Wymiana może być w ciągu roku szkolnego. Bo czy wyjazd do szkoły w ciągu wakacji może być fajny? A nad morzem jest wiele możliwości fajnej zabawy, jak tam pojedziemy sama się przekonasz.
Jęknął. Ile książek przyniósł ten Krukon? Skąd on je wszystkie wziął w tak krótkim czasie? Zerknął na Rose z małym przerażeniem w oczach, po czym powiedział z rozbawieniem:
- Myślisz, że chociaż połowę z nich uda nam się przejrzeć? Ale tam tylko piach, piach i wygląda to jak wielka plaża. Tylko do wody daleko. A co takiego jest w Dani?
Zainteresował się dlaczego akurat tam mieli się udać. Miał dziwne przeczucie, że chciało czymś powiedzieć Rose, ale za nic nie mógł sobie tego przypomnieć. Może uda mu się to za jakiś czas.

- Ale my nie chcemy wymiany. Tam mamy być sami i udostępnią nam część szkoły dla naszego użytku.
Tak przynajmniej zrozumiała. Bo raczej uczniowie tamtej szkoły nie zostaną w niej na wakacje, prawda?
- Nad morzem? Tam można tylko leżeć plackiem na plaży i się opalać albo pływać - powiedziała lekko przygnębiona. Nic nie poradzi na to, że woli chodzić po górach i podziwiać widoki, niż się opalać.
Zamrugała parokrotnie, wlepiając wzrok w tekst w jednej z przyniesionych książek. Nie dość, że nie było prawie żadnych obrazków sam tekst, to jeszcze czcionka była najmniejsza, jaką mogli dać. Mogła się spodziewać, że taką dostanie, ale jednak nie chciało jej się czytać.
- Chyba ten mały przesadził - powiedziała, nadal nie mogąc uwierzyć, ze tyle tu tego jest.
- Trafne spostrzeżenie - roześmiała się. - To wole do Egiptu niż nad może. Przecież to prawie to samo - wyszczerzyła się. - Może zaproponować to dyrektorowi?
- W Danii mieszka Lars (tak mi się wydaje, nie pamiętam tamtej rozmowy xd) i podobno jest tam fajnie i on zaprosił nas, czyli mnie i Bell tam. Resztę powiem ci, ale później. Za dużo tu ludzi.

- No nie wiem czy dobrze czułbym się podczas wakacji w innej szkole. Bo co tam ciekawego może być? Sama szkoła i tereny wokół niej. To samo mamy tutaj.
Nie był nadal przekonany do tego pomysłu. Wzruszył ramionami przekładając książki na stoliku i już bez widocznego entuzjazmu zaczął jedną z nich przeglądać, ale na nic ciekawego nie natrafił.
- Ty wiesz swoje a ja swoje, jeszcze Ci to pokażę - puścił do niej oczko odrywając się się od małych literek, które powoli zaczynały mu się zlewać w całość.
- Możesz spróbować iść do niego albo lepiej nie. Jeszcze uda Ci się go przekonać i będziemy na plaży bez morza. A to jest zły pomysł. - Trwał twardo przy swoim, akurat w tym temacie nie łatwo będzie Rose przekonać go do czegoś innego.
Rolvsson rozejrzał się dookoła, niby koniec roku a wiele osób jeszcze siedziało w bibliotece. Wyciągnął głowę chcąc dojrzeć o czym czyta dziewczyna siedząca niedaleko nich.
- Jeszcze kiedyś Ci przypomnę abyś wszystko mi opowiedziała. - Dał jej kuksańca w bok i zatrzasnął książkę. - Nic tutaj nie ma. Chyba, że Ty coś znalazłaś?

Prychnęła. Jak to, co może być tam ciekawego? Wszystko! Nie dość, że pozwiedza szkołę, to jeszcze nie będzie się tam musiała martwić o naukę. A co niby taka wymiana da? Kilka osób tam pojedzie i co? Będzie uczyło, tylko że w innym budynku. Phi, co to za przyjemność?
- A co ciekawego było w Hogwarcie na pierwszym roku? - spytała retorycznie, bo odpowiedź u wszystkich była jednakowa. Wiadome było, że pierwszoroczniacy zachwycali się wszystkim, co popadnie.
- Zobaczymy. Ale żadnych zakładów! - powiedziała pewnie. I tak zawsze przegrywała, a tak, to miała jakąś nadzieję, że to ona wygra.
- Ale tam może być ciekawie! - twierdziła, otwierając inną książkę i pokazując zdjęcia z Egiptu. - Patrz, na tą oazę! Albo wielbłądy! Fajnie by było się na nich przejechać. I jeszcze zobaczyć piramidy! To były grobowce faraona, wiesz? - z entuzjazmem zaczęła opowiadać co nieco o tym kraju. Zabiorę cię tam i się przekonasz, ot co.
Powróciła do przeglądania książki. Nareszcie coś znalazła. Zaczytała się, jednym uchem słuchając tego, co mówi Prince.
- Jasne, że opowiem - przytaknęła. - Inaczej bym nie zaczynała - dodała. - Patrz, tu jest - pokazała palcem wytłuszczony tekst.
- Wkrótce po rozpoczęciu budowy w 1174 wieża zaczęła odchylać się od pionu, co próbowano korygować w czasie budowy (np. wydłużając kolumny po jednej stronie wieży). Mimo niebezpieczeństwa, jeszcze w 1350 dodano ostatnie piętro, w którym umieszczono dzwony. W XIX wieku zaczęto podejmować pierwsze próby powstrzymania przechylania się wieży, co przyniosło jednak przeciwny skutek. - przeczytała. - Czyli to nie ich wina?

Mimo wszelkich starań Rose nie był przekonany co do wyjazdu do innej szkoły, zbyt bardzo przypominałby mu to naukę. Od której przecież w wakacje chce się odpocząć. A gdyby była wymiana zobaczyliby od razu jak w innych szkołach się naucza. Może się okazać, że jest zupełnie inaczej, a nauczyciele o wiele ciekawiej prowadzą swoje zajęcia.
- Nie jestem przekonany co do wielbłądów. I kto normalny chciałby wchodzić do grobowców? Przecież to głupota.
Popukał się po głowie na samą myśl, że mógłby wejść gdziekolwiek gdzie kogoś chowali. Nie był zdania, że mądrze było tam wchodzić. Ale każdy lubi co innego.
- Jak nie ich wina. Sama się przechyliła? I jeszcze dobudował jedno piętro i to z dzwonem. Ale wiemy, że nie zrobili tego specjalnie, przynajmniej budując nie chcieli aby od początku była krzywa. - Uśmiechnął się do Rose, że w końcu to znaleźli. Położył policzek na stoliku i ziewnął, to wszystko przez tę atmosferę w bibliotece. Za cicho tu było, zdecydowanie.

Raczej się z chłopakiem nie dogada. Każdy lubi coś innego, więc nie było sensu przekonywania się do czyichś racji.
- Wielbłądy są nazywane okrętami pustyni, bo im się tam żyje najlepiej. A piramidy, które można zwiedzać, nie są już grobowcami. Są zrobione tak, aby każdy mógł tam wejść i popatrzeć. Gorzej, jak idziesz bez przewodnika, bo możesz się zgubić i nigdy stamtąd nie wyjść.
Jeszcze raz przyjrzała się wieży. Nie do końca rozumiała to, co przeczytała, ale była bynajmniej pewna, że to nie mugole ją przechylili.
- Może coś w nią walnęło? - zasugerowała.
Uśmiechnęła się pobłażliwie. Jeszcze chwila i Prince tu uśnie.
- Czas chyba wracać, nie sądzisz? Zaraz mi tu uśniesz, a nie mam zamiaru cię stad wynosić - pokazała mu język, zamykając swoje książki i kładąc na bok.

- Ale kiedyś były grobowcami. Tak czy inaczej zgubić bym się w takiej nie chciał, a przewodnik... Co by było gdyby on się zgubił?
Chodziło mu o mugola, bo czarodziej zawsze miał różdżkę i mógł sobie poradzić w jakiś sposób. Czasami dziwił się jak mogli żyć oni bez magii i wszystkich udogodnień z nią związanych.
Przytaknął na jej pytanie o powrót. Nie mógł pozwolić na to, żeby go wynosiła ani tym bardziej na to aby zostać tu samemu znużonego snem. Jeszcze nawinie się bibliotekarka w wątpił aby spodobał się jej widok śpiącego puchona. Wstał i wziął część książek, zaraz powiedział:
- I trzeba je odłożyć na miejsce. Jakby po skończonej pracy nie mogły same wracać na miejsce - zaśmiał się z własnego pomysłu i poszedł do odpowiedniego działu.
- Myślisz o jakieś burzy z piorunami czy raczej czymś innym co mogło tak ją wykrzywić?

- Gdyby się zgubił, nie byłby przewodnikiem - odpowiedziała. Cóż, więcej mu nie powie, bo sama nie wie.
Spojrzała niepewnie na regał. No i co teraz? Mają to niby odłożyć? A skąd mają wiedzieć, gdzie? Rose już nawet nie wzięła albumy ze zdjęciami, a co dopiero książki, które dostała od krukona?
- Proponuję znaleźć tego chłopaka i oddać mu książki albo położyć bibliotekarce na stole. Ona z pewnością umieści je na miejscu jakimś zaklęciem.
- Bardziej myślałam o jakimś pojedynku czarodziejów. Może to sam Voldemort? Albo Dumbledore i Grinewald? - zasugerowała. Ta, to było na prawdę bardzo prawdopodobne. Uśmiechneła się do swoich myśli.

- Każdemu przecież zdarzają się jakieś wpadki, więc może i taki przewodnik czasem się myli. - Zastanawiał się na głos, upychając jedną z książek na miejsce. Zapamiętał jej miejsce bo sam ją stamtąd wyciągnął jakiś czas wcześniej. Zrezygnowany jednak przystał na pomysł Rose.
- Tak lepiej odłóżmy to na stolik bibliotekarki jeszcze nas pogoni jak zauważy co robimy.
Wziął książki od dziewczyny i położył je u bibliotekarki, ładnie układając z nich wysoką stertę.
- Może i masz rację. Można by spytać na jakiejś lekcji czy to właśnie tym jest spowodowane.
Zatrzymał się przed drzwiami i pchnął je aby przepuścić ją w drzwiach. - Muszę jeszcze iść do sowiarni wysłać list, więc do zobaczenia.
Pożegnał ją z uśmiechem i skierował swoje kroki w odpowiednim kierunku.

Tak samo jak Prince odłożyła książki na biurko bibliotekarki. Uśmiechnęła się do niej delikatnie, po czym również skierowała się do drzwi.
- To do zobaczenia w Pokoju Wspólnym. No i przynajmniej się nie nudziłam. Dzięki - powiedziała, kiedy chłopak kierował się w stronę sowiarni. Rose natomiast poszła do lochów.

Effie jednak dziwnie czuła się z wiadomością iż posiada jakiegoś wujka, który jest bliźniakiem jego ojca i o którym nigdy nie słyszała. Dopiero po chwili dotarło do niej pytanie siostry, była zajęta wyobrażaniem sobie tego Edgara, zastanawiała się czy są podobni, czy może nie, co się z nim po szkole stało, czy utrzymuje kontakt z ich ojcem...
- Nie wiem, nawet nie wiadomo mi z jakiego byli miasta dokładnie - powiedziała trochę nieobecnym głosem. W istocie rzeczywiście mało wiedziała o rodzinie ojca, teraz to jeszcze wyraźniej widziała.
- Kto wie, może to była jakaś para utalentowanych Hogwarckich bliźniaków - powiedziała wyobrażając sobie coś takiego. W chwili obecnej chyba już nic by ją nie zaskoczyło. Wiadomość o bliźniaku była dla niej wystarczająco abstrakcyjna. Przeniosła wzrok ponownie na wysokie działy ksiąg zastanawiając się gdzie mogłaby coś interesującego jeszcze znaleźć.

Wszedł do biblioteki. Nie lubił, gdy Christine wyjeżdzała zwłaszcza wtedy, gdy on zostawał sam w szkole. Z nudów przeszedł się do biblioteki, zastanawiąc się w duchu, czy doszły książki, o które prosił. Pchnął mocno drzwi i przywitał się z bibliotekarką skinieniem głowy oraz lekkim ukłonem. Ruszył prosto w stronę ostatniego regału, gdzie znajdowały się książki o astronomii. Liczył w duchu, że jednak ktoś będzie tak miły i przeszkodi mu w poznawaniu gwiezdnych tajemnic.

Wzruszyła ramionami. Nie wiedziała czy poszukiwania przyniosą jakiekolwiek rezultaty, ale w końcu była Krukonką i powinna wierzyć, że w bibliotece da się znaleźć wszystko.
- Ja też nie - powiedziała cicho, prawie, że szeptem. Przerzuciła kilka stron księgi jakby spodziewała się, że dalej znajdzie całą stronę poświęconą Edgarowi Wolffowi i jego rodzinie. - Cóż... możemy jeszcze się popytać. Albo... dlaczego właściwie Wolff? Gdybyśmy znalazły kogoś kto również nosi to nazwisko mogłoby się okazać, że to jakiś ród. I wtedy tylko po kłębku do sznurka.. to znaczy, po sznurku do kłębka - zaplątała się trochę. To było mugolskie przysłowie, ale bardzo jej się spodobało.
- Może - przytaknęła. Zamknęła książkę, przedtem zaznaczając stronę skrawkiem papieru i wyszła z działu o Howgarcie. Teraz potrzebny był spis czarodziejów czystej krwi... może drzewo genealogiczne?

Idąc za siostrą do następnego regału, usłyszała bicie starego zegara w rogu pomieszczenia. Zatrzymała się na chwilę, przypominając, że musi się spakować. Wakacje tuż przed nimi, a Eff była zupełnie nie gotowa. Prawdę powiedziawszy nieco ociągała zbieranie się do Dorset.
- Bell, muszę już iść - wytłumaczyła przelotnie tylko spoglądając na regał do którego szły. - Spróbuję poszukać coś o nim w domu, albo może wybiorę się do biblioteki magicznej - wyjaśniła. I tak nie spodziewała się, aby w Hogwarcie dało się coś wiecej znaleźć. Owszem było tu wiele książek, ale też nie można liczyć na cuda.
- Do zobaczenia - rzekła tylko jeszcze do siostry. - I Tobie też radzę iść się już spakować, niebawem wyjazd - posłała jej słaby uśmiech, po czym obróciła się i spokojnie opuściła bibliotekę.

No tak, to Eff zawsze była tą która hamowała jej entuzjazm. Gdyby sama szukała informacji w bibliotece zapewne pochłonęłoby ją to tak bardzo, że zupełnie zapomniałaby o reszcie świata i rzeczach które miały się wydarzyć.
- Mhm... no tak - przytaknęła. Mimo wszystko, zajrzała do działu z gdzie były spisane najróżniejsze rody, ich sławni członkowi i takie tam. Wzięła książkę zatytułowaną "Najznakomitsze Rody Czarodziejów", a nuż Wolffowie byli jednym z nich?
Podeszła z książką do bibliotekarki by pokazać co bierze i już po chwili opuszczała bibliotekę.

Connie spacerowała po zamku. W końcu jednak coś podkusiło ją, żeby zakończyć wędrówkę i wejść przez drzwi po prawej. Znalała sięw bibliotece. Rozejrzała się z zachwytem. Było to zdecydowanie jedne z najlepszych miejsc. Uwielbiała zapach, który się unosił w bibliotece porównywalnie za zapachem biagłych róż. Podeszła do jednego z regału i zaczęła wodzić wzrokiem po tytułach, w poszukiwaniu jakiejś ciekawe lektury na samotne wieczory. Nie, żeby ostatnio doskwierała jej samotność, ale zawsze może się zdarzyć coś, co znów odmieni jej życie o sto osięmdziesiąt stopni. W końcu zdmuchnęła odrobinę kurzu, z jakiejś grubej księgi i odczytała na niej "Zaawansowana obrona przed czarną magią". Wzięła ją w ręce, a ciężar sprawił, że prawie poleciała z niądo przodu. Kiedy udało jej się utrzymać rownowagę, przytuliła do siebie książkę i usiadła przy jednym ze stoików. Otworzyła na stronie pierwszej, przeczytała dedykację, po czym zaczęła przewracać kartki i raz po raz czytając jakies ciekawe definicję.

Od początku roku minęły prawie dwa tygodnie, zaczęły się lekcje, a rudowłosa jeszcze ani razu nie była w bibliotece. Zdecydowanie, trzeba było to zmienić. Co prawda nie zamiaru wypożyczać książek, co by jej pomogły w odrobieniu lekcji, ale coś do poczytania dla przyjemności zawsze się przyda. Udała się więc do odpowiedniego działu, chcąc znaleźć coś co by ją zainteresowało, jednak wcześniej zauważyła przy jednym ze stolików znajomą Ślizgonkę. Czytała okropnie grupą księgę i, mimo że Bell nie wiedziała o czym jest, wyglądała strasznie. Odsunęła sobie krzesło i na nim przysiadła, a łokciami oparła się o blat stołu.
- Hej, Connie - zagadnęła do dziewczyna. - Co tam masz... interesującego? - zawahała się przy ostatni słowie.

Była trochę zaczytana w definicji wampira, to też z początku nie zwróciła uwagi na to, że ktoś wszedł do biblioteki. Raczej pierwszaki się tutaj zapuszczali, żeby w pierwszych tygodniach wyjść na mądrego i doskonałego ucznia. Zapewne niedługo wpadnie tutaj ten cały gryfon, Nathan. Uniosła wzrok i popatrzała z pod byka na osobę, która jej przeszkodziła. Jednak, kiedy zauważyła że to Bell uśmiechnęła się lekko.
-Cześć- Odpowiedziała, po czym podniosła okładkę i pokazała jej napis "Obrona przed czarną magią".
-Bardzo ciekawe to to nie jest, ale nie mam pomysłu co przeczytać. Polecisz coś?

Przyjrzała się otwartym stronom od góry, ale wszystko było napisane jakąś dziwną czcionką, że trudno jej było odczytać. Jedynie obrazek przedstawiał coś znała.
- Obrona przed czarną magią... - przeczytała na głos. Nigdy nie przepadała za tym przedmiotem, a z SUMa dostała tylko Zadowalający, co tak było dużo, biorąc pod uwagę, że rzadko kiedy chodziła na lekcje. - Oj, to straszna nuda. Każda książka w bibliotece poza tymi z działu o zielarstwie będzie ciekawsza - stwierdziła, z lekkim uśmiechem.
- W tym momencie raczej nic ci nie polecę, ponieważ sama przyszłam tu żeby coś sobie wybrać, jednak w ogóle nie związanego z lekcjami. Może poszukamy razem, wtedy na pewno coś dla ciebie się znajdzie - zaproponowała Ślizgonce. - A tą książkę zostaw, bo jeszcze mózg się się przegrzeje i to na początku roku.

Zaśmiała się cicho widząc, że dziewczyna nie lubi tego przedmiotu. Connie wolała samą czarną magię, ale to też się przydawało. Trzeba wiedzieć, jak ludzie mogą się przed tobą bronić.
-Chyba już mi się przegrzał- Rozmasowała skronie i westchnęła po czym wstała. Warstwa kurzu unosiła się w powietrzu, gdyż z każdej stronnicy grubej księgi wyleciało trochę szarawego proszku. Kichnęła.
-To jaki dział zwiedzamy?- Spytała mając nadzieję, że Bell nie faworyzuje jakiś tandetnych romansidł, gdzie wszystki kończy się Happy Endem. To były jedne z najgorszych książek, bo przecież zycie nie jest jak z bajki, a to tylko daje nadzieję, na spotkanie wymarzonego księcia na czarnym koniu. Taa, bliznowata czarnowłosa wsiada na rumaka ze swoim... Cholera czemu pomyślała japończykiem?!! Zdziwiona zrobiłą kilka kroków w stronę wysokiego regału.