Rząd foteli i stolików, przy których można poczytać w ciszy i spokoju. Nie brakuje tu również ogromnych okien, przy których można się trochę zrelaksować po wielogodzinnym czytaniu.
- No taaaak... - zamyślił się... - Szkoda, szkoda... przydałby się ktoś taki... Ale wiesz, ja i tak bym raczej stwierdził, że mało się dzieje... Imprezy nudne, bójki średnie, romansy żadnych - prócz mojego, oczywiście,... - powiedział jeszcze... w końcu dużo się o tym mówiła, nawet gazetka szkolna o tym pisała, o zgrozo... - A ja myślałem, że w wakacje było nudno... Ale mam jeszcze nadzieje, że to rozkręcimy!
- Kto nie romansuje i tak dalej, to nie romansuje. - Poruszyła zabawnie brwiami. - Ja tam się dobrze bawię w sumie... przynajmniej się staram. - Prawda, ostatnimi czasy nie narzekała na rutynę, i poznała tylu ciekawych chłopaków! Dopiero teraz przypomniała sobie o tym, że w sobotę jest organizowana impreza, całoszkolna. To już nie to samo, co te Ślizgonów, ale przynajmniej ludzi powinno być pełno. - Idziesz na nią? - Zapytała bez sensu, zapomniała, że tamto, to były jej myśli. - Znaczy na imprezę w sobotę. - Dodała pytając. - No w wakacje było nudniej niż teraz... i o którym romansiku mówisz? - Zaciekawiła się.
- Impreza? ... Ah, taaaa... - załapał dopiero po chwili... - Nie, chyba nie... będę miał coś do roboty pewnie... - powiedział. Może nawet i chętnie by poszedł, ale miał swoje powody - Nie lubię takich nadmuchanych imprez... Poza tym, jest wtedy duże prawdopodobieństwo, że ktoś będzie wyglądał lepiej niż ja, a tego bym nie zniósł...
Zdziwiła się trochę. Na takich imprezach i tak zawsze było najwięcej Ślizgonów, więc nudzić by się nie nudził, a zawsze mógł zniknąć w dowolnym momencie. Cóż, nie było sensu go namawiać, wiedziała, że to i tak dużo by nie dało. - Jeszcze będziesz żałował. - Westchnęła z uśmiechem na twarzy. - Ja się wybieram, ale jak będzie kiepsko to wbiję do Wspólnego z paroma butelkami alkoholu i zrobimy sobie spotkanko we dwoje, co ty na to? - Wyszła z tego dwuznaczna propozycja, ale miała na myśli naprawdę tylko picie i rozmowy. Zresztą jak na jej gust, Namida mógł pomyśleć inaczej. Bez różnicy.
Nami zerknął na nią, zaciekawiony propozycją. O tak, mogło być ciekawie... - Jasne, czemu nie... I co, kiedy wszyscy będą zabawiać się w wielkiej sali, my mamy być tam... tylko we dwoje? - podchwycił temat, pochylając się bardziej w jej stronę. Oh, jak on dawno tego nie robił... miał tylko nadzieje, że nie wyszedł z wprawy...
- Mały mhm... wypad we dwoje, nam nie zaszkodzi. - Stwierdziła po chwili, słowo "romans" raczej jej nie pasowało do tej sytuacji, choć w sumie... zgodził się, no no. - Tak, we dwoje, to nie lepiej? - Zmrużyła oczy i również się pochyliła. Musnęła jego usta, tymi swoimi i odchyliła się w tył zadowolona. Czekała aż coś odpowie. Raczej wątpiła by mu się to nie podobało.
Namida jedynie uśmiechnął się pod nosem... Kolejna rybka w sieci? ... Chociaż, z tego, co ostatnio wyczytał w gazetce szkolnej, nie tylko z nim tu sobie poczyna... - Stanowczo lepiej... - powiedział tylko, nadal z uśmiechem... Oj tak, Davis była tego typu dziewczyną, której ciężko było odmówić, nawet pocałunku...
Ha! Wiedziała, zawsze tak jest. Wygrywa, jeżeli może to tak określić, a z pewnością chciała użyć takiego słowa. Pocałunek, chociaż krótki "smakował" całkiem nieźle. - Widzisz, oboje wiemy co jest dobre. - Zamrugała uśmiechając się słodko. - Ja w ogóle lubię takie podwójne spotkania... chociaż ekipa czasami się przydaje. - Wróciła krzesłem na swoje miejsce.
- Taaa... Ja jednak preferuje romantyczne spotkania we dwoje, przy świecach, dobrej whisky i ciastkach czekoladowych... - dodał rozmarzonym głosem... W sumie, zjadłby jakieś ciastka... - ale jasne, dobrym towarzystwem też nie pogardzę. - powiedział jeszcze. Wcześniej jakoś nie miał zbyt wielu znajomych, dopiero w tym roku właściwie znalazł sobie przyjaciół, ludzi, których lubił szczerze, a nie dlatego, że tak było wygodnie, bo pochodzili z dobrych rodzin i mógł opowiadać o nich ojcu...
Na to, oczywiście też mogła się skusić. Dlaczego by nie? Szczególnie jeżeli ciastka miały być czekoladowe, one są takie pyszne! - Uważaj, bo wezmę to za propozycję i będziesz musiał przygotować wszystkie te rzeczy! - Stwierdziła uśmiechając się pod nosem. Centrum uwagi było dla niej dosyć ważnym elementem życia. - Zresztą whisky i ciasta brzmią dosyć interesująco. Mam fajne świeczki zapachowe... ha!
- Mmm... romantyczna atmosfera, alkohol i ciastka... czemu nie. - w sumie, naprawdę przyszło mu do głowy, że fajnie było by tak spędzić czas. - Daj mi tylko znać, kiedy będziesz wolna. Tymczasem, na mnie już pora. - Nami przeciągnął się, aż coś strzeliło mu w krzyżu. Chwycił książkę, z którą tu przyszedł, stwierdził, że poczyta może trochę w dormitorium, po czym machając jeszcze Angie na do widzenia, wyszedł.
Musiałą przyznać, że Kirei miał wyczucie. Akurat ona także chciała się już zmywać. Co prawda, było miło, ale co za dużo to nie zdrowo. Stwierdziła, że poczeka aż wyjdzie, a dopiero wtedy i ona zniknie z czytelni. - Do zobaczenia. - Podniosła rękę, na znak pożegnania i oparła się o stolik. Chwilę trwała w tej pozycji, ale w końcu mogła wyjść. Namida powinien już gdzieś zniknąć, a przynajmniej nie być już na tym piętrze. Podniosła się z miejsca i niezbyt szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia. Mmm... w sumie to ten tydzień, i tak był nieco nudny. Mimo wszystko.
Eliksiry, Eliksiry, Historia Najpopularniejszych Rockowych Czarodziejskich Zespołów, Eliksiry i Najwybitniejsi Czarnoksiężnicy. Z tak oznaczonymi tomami Effie Fontaine przybyła do czytelni. Wędrowanie między regałami biblioteki zajęło jej dobre pół godziny, co zaowocowało w zdobycie pięciu grubych tomów. Wszystkie te wybitne tomy, no może nie każdy z nich taki był, położyła na wolnym stoliku pod jednym z okien. Czytelnia o tej porze była w miarę pusta, mogła więc spokojnie tu poczytać. Choć zagłębianie się w literaturę zwykle preferowała odbywać wieczorami w dormitorium. Przeważnie nie lubiła przesiadywać w czytelni. Jednakże tego dnia nie miała za wiele do roboty, a snucie się bez celu, także nie było czymś co mogłaby preferować. Ułożyła równiutko książki na brzegu stolika, a swe długie włosy luźno przewiązała gumką. Właściwie nawet nie dostrzegała, że od pewnego czasu zaczyna się zachowywać jak własna matka. Z całego serca nie znosiła jej okropnej perfekcyjności, a samą Effie coraz częściej było można przyłapać na równym układaniu jakiś przedmiotów. Zapewne gdyby tylko zdała sobie z tego sprawę, momentalnie narobiłaby bałaganu wśród książek. W owej chwili jednak wzięła książkę leżącą na samej górze jej stosu. Dotyczyła ona eliksirów, otworzyła więc na spisie treści aby przejrzeć jakie przepisy na mikstury zostały zawarte na tych stronach. Dopiero na osiemdziesiątej ósmej dostrzegła przepis z którym nigdy się nie spotkała, a do tego wydał się jej wystarczająco interesujący. Szybko więc przewróciła kartki na tą stronę i zabrała się za czytanie instrukcji oraz właściwości dotyczących owego jeszcze dla niej tajemniczego eliksiru.
Wszedł do czytelni, dzierżąc w dłoni grube tomisko noszące nazwę Zapomniane zaklęcia. Nim jednak usiadł przy zupełnie pustym stoliku, rozejrzał się po salce. A nóż spotka kogoś znajomego... Wzrok jego zatrzymał się na długich blond włosach dziewczyny, która była odwrócona do niego tyłem. Merlinie! Te włosy rozpoznał by na końcu świata! Jasne, niczym czerwcowe zboże, które miał okazję zobaczyć, jeżdżąc po Europie tego lata. Należące oczywiście do panny Fontaine. Jego oczy aż rozbłysły z podniecenia, a na twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Nie spodziewał się, iż czytelnia może mieścić w swoim wnętrzu TAKIE cuda natury. Nie byłby sobą, jeśli by nie podszedł, jeśli choć na chwilę nie zawiesiłby modrego oka na pięknej twarzy dziewczyny. - Effie - powiedział, podchodząc bliżej i siadając na przeciwko pół wili. Kiwną głową na powitanie i położył swą nie tak bardzo przejmującą lekturę, tuż obok książek koleżanki. - Eliksiry, jak mniemam - zapytał, otwierając swoją imponujących rozmiarów księgę na stronie 176. Był ciekaw co też tak wciągnęło Effie i był prawie pewny, że dziewczyna, tak jak większa część ślizgonów w tej szkole, zagłębia się w tajniki przepisów.
Nie, nie jednak ten eliksir nie okazał się być tak ciekawym na jakiego wyglądał. Szybko więc zamknęła książkę i ponownie otworzyła na pierwszej stronie, gdzie był spis treści. Dobiegła wzorkiem do numeru 88, po czym zaczęła przeglądać kolejne wypisane mikstury, szukając czegoś ciekawszego. Właśnie w tej chwili usłyszała, że ktoś wypowiada jej imię. Podniosła spojrzenie, nieco rozkojarzona, po czym dostrzegła, że to nie kto inny, jak pewien Ślizgon. Chris, dokładniej. - Nie najgorzej mniemasz - odpowiedziała wychylając się nieco, aby dostrzec cóż to za tom przytaskał ze sobą. A więc zaklęcia. Podparła się o stolik rękoma, spoglądając na Ślizgona zza długich rzęs. - Sto lat już nie było lekcji zaklęć. Podjąłeś próby przebrnięcia przez materiał mimo braku nauczyciela, czy może szukasz czegoś, co mógłbyś na kimś wypróbować? - Zapytała unosząc lekko brew. Z racji, iż rozmawiała z mieszkańcem jej domu, bardziej prawdopodobna wydała się jej druga wersja. Chyba, że to było jakieś większe zainteresowanie. Tak było właśnie w przypadku panny Fontaine. Choć niezaprzeczalnie, jeśli ktoś by jej uprzykrzył życie, postanowiłaby zemścić się na takowej osobie właśnie poprzez podanie mu jakiejś mikstury. Eliksiry w jej przypadku było można określić jako zainteresowanie, przeglądając książki o nich, nie szukała takich, które mogłyby się jej w danej chwili przydać. Choć oczywiście niektóre drobne mikstury, choćby te przydatne w malarstwie, nieraz szukała przegrzebując ogromne tomy, właśnie po to, aby zaraz je uwarzyć.
Zadziwiające było to, jak łatwo go rozgryzła. Musiał być on bardzo przewidywalny, skoro osoby siedzące obok wiedziały co chodzi mu po głowie, zanim jeszcze zdążył się na ten temat wypowiedzieć. - Lekcje zaklęć mnie nie interesują. - rzekł krótko. Bo cóż było w nich interesującego. Wciąż te same banalne zaklęcia. Na ostatniej lekcji, na jakiej był uczono ich zaklęcia zawiązującego sznurówki. I d i o t y z m. Nie był przecież kaleką, umiał sobie sam zawiązać buty. Dlatego też przestał uczęszczać na lekcje zwane "Zaklęciami". - Myślę, że raczej nie dałbym rady przebrnąć przez te wszystkie zmyślne zaklęcia, które ostatni profesor starał się nam wpoić. Wcale się nie dziwię, że odszedł, czy co tam się z nim stało. Na jego miejscu zanudziłbym się na śmierć. - powiedział, bezmyślnie przerzucając kartki ''Zapomnianych zaklęć". W gruncie rzeczy był za bardzo pochłonięty spojrzeniem Effie, by skupiać się na tym co właściwie robi. Ach te przeklęte, długie rzęsy. - Masz rację, tutaj jest wiele przydatnych zaklęć. Mam już całą listę formuł, które koniecznie muszę przetestować, czekam tylko aż znajdzie się jakaś okazja... - powiedział, a na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech. - Znalazłaś coś ciekawego ? - zapytał, nachylając się lekko nad stołem, by zobaczyć, na jakim Eliksirze Effie otworzyła tym razem. Nie interesowało go tyle warzenie mikstury, co jej późniejsze działanie. Uwielbiał doświadczenia i był zawsze na prawdę ciekaw rezultatów.
Tym razem powędrowała wprost do strony sto piętnastej. Przerzuciła szybko poniszczone, stare kartki i przesunęła dłonią po właściwej stronie. Tym samym zapobiegając samoistnemu odwróceniu się stron. - Eliksir powodujący wypadanie włosów - przeczytała nagłówek owej strony. - Niestety nie jest to trwałe. Aczkolwiek nim się nie zażyje antidotum można pięknie prezentować się na szkolnych korytarzach - powiedziała z lekkim rozbawieniem. Oj jakże uroczo, ktoś kto by go wypił, później by się prezentował! - Lekcje zaklęć są okropnie nudne, chodziłam na nie w piątej klasie, ale później na dobre postanowiłam zaoszczędzić sobie tej arcyciekawie spędzonej godziny tygodniowo - uznała wracając do tematu zaklęć. Co jak co, ale definitywne zgadzała się, że zaklęcia były nudne. No może, nie tak tragicznie jak transmutacja, ale zawsze. Właściwie panna Fontaine niezmiennie chodziła od dwóch lat na dwa konkretne przedmioty. Eliksiry i Numerologię. Co prawda rozważała jeszcze Zielarstwo i Runy, ale jakoś do klas tych przedmiotów, ostatecznie nie dotarła. - Puchonów ciągle niestety jest tu pod dostatkiem, więc sądzę, że królików doświadczalnych nie powinno Ci zabraknąć - uśmiechnęła się kącikiem ust i wróciła spojrzeniem do książki, aby dowiedzieć się czy antidotum na ten eliksir jest łatwo dostępne.
Udał przerażonego. - Merlinie! To chyba jeden z najbardziej okrutnych eliksirów, o jakich w życiu słyszałem. - powiedział - Mam nadzieję, że nigdy ci nie przyjdzie do głowy, by na mnie wypróbować, ten eliksir. - jego ręka mimowolnie powędrowała w stronę blond włosów. Poprawił wpadającą do oczu grzywkę. Znowu i znowu. Chrisa bardzo to irytowało, ale nie miał serca jej obciąć. Cóż on by zrobił bez swojego jedynego źródła pewności siebie?! To by był praktycznie wyrok śmierci. Zamkną by się pewnie w którejś z wież, albo popełnił by samobójstwo, bo po co żyć, kiedy się traci wszytko na czym człowiekowi zależy. Odgonił jednak od siebie niechciane myśli i powrócił do realnego świata. - Tak. Puchonów jest bardzo dużo. I nie wiem czy zauważyłaś, ale mnożą się oni w zastraszająco szybkim tempie. Widuje ich setki, tysiące. Codziennie jakieś nowe puchońskie twarze. To jest dla mnie bardzo traumatyczne. - powiedział, żywo gestykulując. - Ale masz rację. Dyrekcja dostarcza mi żywy materiał do doświadczeń i myślę, że nie tylko mi. Odłożył swoją książkę i zaczął śledzić wzrokiem przepisy. Właściwie to nie wiedział co go tu tak długo trzymało. Zainteresował się nagle sztuką eliksirów, czy też przyciągała go osobą panny Effie. Znając Chrisa... raczej to drugie. Wiadome było nie od dziś, jakiego hopla ma na punkcie tej dziewczyny. Uwielbiał ją, odkąd przekroczył próg Hogwartu. Była idealna. A on kochał ideały. Bo cóż na świecie było piękniejszego?
Ostatnio zmieniony przez Chris Divelle dnia Czw 18 Lis 2010 - 19:38, w całości zmieniany 1 raz
Przeniosła na chwilę wzrok ku bibliotece i różnym stojącym tam regałom. - Cóż, moje pozwolenie na grzebanie wśród nieco poważniejszych eliksirów szybko się skończyło. - Dodała usiłując sobie przypomnieć, kiedy właściwie miała stamtąd jakiś tom. Zaraz wróciła wzrokiem, aby spojrzeć na swoje książki. - A niestety, mam wrażanie, że nie wszyscy nauczyciele na tyle chętnie dawaliby pozwolenie na wypożyczanie książek z zakazanego działu, co nasz opiekun - no cóż, sprawa była prosta. Może i Selivian był ogólnie odpychający i takie tam, ale zdobyć od niego pozwolenie na zakazaną książkę tak na prawdę nie było czymś skomplikowanym. Co innego gdyby przyszło jej to wyciągać na przykład od babki która uczyła wróżbiarstwa! Niestety Selivian chyba postanowił zaszyć się w swoim gabinecie, bowiem dawno nie słyszała ani, żeby robił jakąś lekcję. - Pozostaje mi więc zadowolić się tymi niebywale groźnymi miksturami - to oczywiste było, że w normalnych działach nie natrafi na rzeczywiście szkodliwe mikstury. Spojrzała na niego i to, jak automatycznie poprawił włosy, gdy wspomniała o eliksirze. - Zastanowię się - powiedziała z lekkim rozbawieniem. - Jeśli jednak uznam, że nie nadajesz się do tego doświadczenia, zapoluję na jakąś długowłosą Puchonkę. - Zapewniła go, przekręcając leniwie kolejną stronę w książce. Tym samym dostrzegła, że Ślizgona ewidentnie zainteresowały mikstury wypisane w jej książce, a nawet zaprzestał przeglądania swojego tomu. - Nie wiedziałam, że tak Cię interesują Eliksiry. Jestem pewna, że w bibliotece znajdzie się jeszcze jeden taki egzemplarz - powiedziała z lekkim uśmieszkiem na ustach, przekładając kolejną kartkę w książce.
- Długowłosa puchonka będzie idealna. - powiedział, energicznie kiwając głową. Puchoni. Jedna wielka rodzina idiotów. To zaburzało równowagę na Ziemi. Mogli by się ich pozbyć, ale czy wtedy byłoby tak ciekawie? Tak, ten świat zdecydowanie potrzebował wybryków natury i ludzi-nieludzi. - Ty przynajmniej masz jakieś pozwolenie. Mi w ogóle nie można tam wchodzić. Właściwie to wcale się nie dziwię, że nie chcą mnie tam wpuścić. Nie wiadomo co by mi strzeliło do łba. - powiedział i przesuną się z krzesłem bliżej Effie, by nie widzieć wszystkiego do góry nogami. O tak. Teraz było dużo lepiej i... przyjemniej. Gdyby był kotem, pewnie zacząłby mruczeć. - Powiem szczerze, że Eliksiry nie są moją najmocniejszą stroną. Ale uwarzenie czegoś od czasu do czasu wydaje się być całkiem przyjemnym zajęciem. - I nie, wcale nie dlatego, że Effie lubiła Eliksiry i on zaczął je lubić. W ogóle. Na pewno! Merlinie! Ta dziewczyna nieświadomie odbierała mu wolną wolę! Jakież to było z jej strony okrutne. I przy tym tak niesamowicie fascynujące. Chris nie mógł uciec od tych myśli. Dlatego odpłyną na chwilę, udając, iż zagłębia się w przepis. - A wiesz, że chętnie przeczytam ten tom. Co prawda, nie wiem czy bibliotekarz mi ją wypożyczy. On chyba za mną nie przepada. Pewnie jest po prostu zazdrosny. - rzekł, kiwając głową na potwierdzenie tych słów. - Słyszałaś plotki, jako że któraś z uczennic zaszła z nim w ciążę? - zapytał.
Uniosła tylko brwi spoglądając na to, jak chłopak przesiada się z naprzeciwka, a siada zupełnie obok niej. Czy ona czasem nie wspominała, że taki drugi tom na pewno się znajdzie?! - No widzisz, musisz więc poćwiczyć swoją charyzmę, a jak już to opanujesz, wszystkie regały biblioteki będą stać przed tobą otworem - zapewniła go, po czym zaczęła szybko przekładać kolejne kartki, jednakże cały czas czuła, że chłopak śledzi ją wzrokiem. Sięgnęła po kolejną książkę ze swojego stosu tomów i położyła ją przed Chrisem. - Proszę bardzo, na pewno znajdziesz coś ciekawego do uwarzenia - dodała patrząc to raz na tom, to raz na Ślizgona, czekając, aż ten przestanie zaglądać jej przez ramię do książki i po prostu zajmie się drugim podręcznikiem. - I zapewniam Cię, że jest równie ciekawy co ten mój - dodała jeszcze szybko, nim ten cokolwiek odpowiedział. Jeszcze kiedy jednak usłyszała, jak Ślizgon opowiada o potencjalnej zazdrości bibliotekarza, aż spojrzała na niego zdziwiona pytając przy tym zaledwie "O?". Kiedy natomiast usłyszała o dziewczynie w ciąży zamyśliła się na chwilę. - Mówisz o dzieciaku Charlesa, to znaczy bibliotekarza? - Zapytała, to znaczy nie była pewna czy to jego dzieciak. Ale jedna Ślizgonka niedawno wyjawiła Effie, że widywała go podejrzanie często z ową ciężarną dziewczyną. Co więcej, ta ponoć dość często przebywała w jego gabinecie. Ach te szkolne plotki, rozchodziły się w niebywałym tempie! - Może Audrey zostanie ciotką - powiedziała z lekkim uśmieszkiem na ustach. Ładnie. Ledwo przyszedł objąć posadę w szkole, a okazało się, że do pracy tak się palił, iż w międzyczasie zdążył zapłodnić jakaś dziewczynę. No brawo, czasu Primrose, jak się okazuje, nie traci.
Pokiwał głową. Nie miał pojęcia jak nazywa się owy bibliotekarz, bowiem pracował on w szkole od stosunkowo niedawna. W każdym bądź razie był bibliotekarzem, który po godzinach sypiał z uczennicami. Hej! Czy to w ogóle było dopuszczalne? Chris miał pewne wątpliwości. Ale skoro dyrektor nie zamieszał się w tą sprawę, a pewnie, wiedział już (biorąc pod uwagę szybkość rozchodzenia się plotek), że ich kochające się, szkolna rodzina powiększy się o jednego, za pewnie, puchona, to zajście nie było wcale tak dramatyczne, na jakie wyglądało. Może rodzenie się dzieci, uczennic szkoły i jej pracowników, było rzeczą całkowicie normalną? Może dyrektor zgrabnie to tuszował, a było to na porządku dziennym? Właściwie nie było powodu, by na ten temat debatować. Chris nawet nie podejrzewał, że dziewczyną, o której właśnie plotkują jest Tosia. Nigdy. Nigdy, nie przyszłoby mu to do głowy. Ona byłaby na końcu tej długiej listy osób, które podejrzewał o zabawianie się z bibliotekarzem! - Trzeba mu przyznać, że szybko się uwiną. Pamiętam, jak dopiero co, dyrektor przedstawiał nam go na uczcie w wielkiej sali. - powiedział Chris, biorąc książkę. Była ona nieco cieńsza i biorąc pod uwagę jej stan, była także dużo nowsza, od swojej koleżanki, spoczywającej w tej chwili w dłoniach Effie. Otworzył na spisie treści i kościstym palcem przesuną po Eliksirach, które były tam wypisane. - Eliksir Rozdymający - przeczytał cicho nazwę i przeniósł wzrok na Eff, a na jego twarzy zagościł chytry uśmiech. - To może być całkiem ciekawe i przydatne.
O tak, Chris miał w tym przypadku zdecydowanie rację. Ile Charles tu pracował? Miesiąc? No tak idealnie długo na upolowanie ofiary i zrobienie jej dziecka. Och, te słodkie plotki, jakie życie byłoby bez nich nudne. - Ale zaraz, znasz w ogóle tą dziewczynę? Nie jestem pewna która to, Krukonka prawda? - Zapytała przypominając sobie wiadomości jakie usłyszała. Oj, ładnie spędzają czas w czytelni. Wymiana wiadomości na tematy ściśle związane z życiem szkolnym! Zamyśliła się na chwilę analizując jakie Krukonki są w szkole i o którą z nich mogło chodzić. W międzyczasie usłyszała, jak Chris wspomina o jakimś eliksirze. Ocknęła się więc z zamyślenia spoglądając pierw na niego, a później na treść wypisaną w książce. - Uwarzmy go! - Powiedziała zupełnie nagle spoglądając na przepis owej mikstury. - Zapolujemy na słodkiego Puchona, a ten spuchnie do pięknych rozmiarów. - Rozmarzyła się widząc takie zajście i to, że oczywiście ujdzie im to zupełnie płazem. No bo przecież jak mogłoby być inaczej. Do tego ich ofiara pięknie by spuchnęła... i och, aż jej oczy zaczęły błyszczeć na cały ten interesujący pomysł. Przesunęła się wiec nad Chrisową lekturę aby zobaczyć jakie składniki są w tym wywarze. Szybko przeanalizowała treść, stwierdzając, że chyba już go kiedyś warzyli na jakiejś lekcji. Coś się jej ten przepis wydał znajomy.
- Właściwie to nawet nie wiem o kim rozmawiamy. Słyszałem tylko "jakaś uczennica", nie znam żadnych nazwisk. Pewnie jakaś pijąca i ćpająca wszystko co możliwe, czwartoklasistka z rozbitej rodziny - powiedział na jednym wydechu, tworząc, w głowie idealny zarys dziewczyny, o której mówił. Ona jednak pod żadnym względem, nie przypominała Tosi. Szczerze zaskoczyła go propozycja Effie. Warzyć eliksir? Teraz? Co prawda lubił spontaniczne działania, prawie tak samo jak ich pomysłodawczynie, ale musiał przyznać, ze jeszcze nie zdarzyło mu się warzyć eliksiru, dla samej przyjemności warzenia go. Zwykle robił to z przymusu lub kiedy bardzo chciał się na kimś zemścić, a nie mógł znaleźć odpowiedniego zaklęcia. Taak! Eliksiry i zemsta... to były dla Chrisa praktycznie synonimy. - No dobra. - powiedział, jednak w jego głosie dało się usłyszeć nutkę zawahania. - Więc, chyba najpierw musimy iść po składniki. - rzekł. - Myślę, że profesor od Eliksirów nie powinna się obrazić, jeśli... pożyczymy sobie od niej to, co jest nam potrzebne.
Effie też nie miała pojęcia o którą dziewczynę chodzi, a i jakoś ją to aż tak nie interesowało, a poza tym, przecież po jakimś czasie to i tak wyjdzie na jaw. Co jak co, ale tego nie ukryje. Co do ciężarnych dziewczyn, była już taka jedna tutaj. - A może to też jednak puchonka? Tak jak tamta co już ma dziecko - powiedziała nie mogąc sobie przypomnieć jak mogła się owa dziewczyna nazywać. A z resztą, nie ważne. Niekiedy Eff nachodziły takie nagłe pomysły. Zupełnie nieprzemyślane. Jak choćby to warzenie eliksiru w owej chwili. Czy były one właściwie, cóż, to się dopiero okaże. Tak czy owak odsunęła książki na bok stolika i wstała ze swojego miejsca. - Chodźmy więc pożyczyć parę rzeczy... oczywiście, że nie będzie mieć nic przeciwko! Przecież to dla dobra szkoły, odpuchonienia i takie tam - wyjaśniła z machnięciem ręki, nie do końca poważnie. Aczkolwiek liczyła, że i tak nikt ich nie przyłapie. No, nie ważne. Wszystko w imię większego dobra! Właściwie nie wiedziała co ją tak naszło. Chyba jakaś ostatnio grasująca nuda. Bo i nawet bale jakoś średnio ją bawiły. - Swoją drogą, czy ty chociaż chodzisz na Eliksiry? - Zapytała spoglądając znów na Chrisa, starając się ocenić, na ile będzie umiał warzyć tą ich planowaną miksturę.
Czy chodził na Eliksiry? Wbrew pozorom to wcale nie było takie proste pytanie. - Właściwie to chodziłem na eliksiry tylko w czwartej i piątek klasie. - powiedziała zgodnie z prawdą. - W tym roku nie zdążyłem zapisać się jeszcze na żaden przedmiot. Miałem trochę dłuższe wakacje, wiec nie zdążyłem jeszcze przemyśleć tego, na co będę chodzić. - dodał. W rzeczy samej jego wakacje zakończyły się dosłownie kilka dni temu, tylko i wyłącznie dlatego, iż zapragnął zgłębiać kulturę mugoli. Musiał przyznać, że spędził czas bardzo miło. Podróżował po wszystkich pięknych miastach Europy, widział budowle, których nie powstydziliby się czarodzieje. Tak, jeśli chodzi o architekturę, mugole przewyższali czarodziejów. Pomimo tego, iż brakowało wszystkich tych magicznych bajerów ich budowle sprawiały, że Chrisowi zapierało dech w piersi. Wstał i odłożył książkę na półkę. - Idziemy ? - zapytał i odwrócił się na pięcie w stronę drzwi.