Izba Pamięci znana jest przede wszystkim z nudnych i długich szlabanów, polegających na polerowaniu medali, pucharów i odznak byłych uczniów Hogwartu. Jednak czasem, warto spojrzeć na to pomieszczenie z odrobinę innej perspektywy i zastanowić się nad wspomnieniami tu zachowanymi. Niektóre są niewiele młodsze od samego zamku! Na pewno każdy znajdzie coś, co go zainteresuje.
Eff tego dnia była kompletnie zamyślona, co było tego powodem, sama nie wiedziała. Może po prostu nawiedziły ją jakieś wspomnienia, a może właśnie o przyszłości myślała? Ostatnio nawet często się jej to zdarzało. Myślała już nawet o przygotowaniu dla siebie jakiegoś eliksiru na poprawę koncentracji, ostatecznie jednak zrezygnowała, w obawie, że może coś źle zmieszać. A proszenie o miksturę pielęgniarkę odpadało. Nie zamierzała przecież zwierzać się jej, a ta na pewno nalegałaby na jakieś wyjaśnienia. Stojąc tak w izbie pamięci, nagle zorientowała się, że koło niej zebrała się całkiem niezła grupa osób. - Bell, świetnie Cię widzieć - powiedziała jeszcze nieco rozkojarzonym głosem, gdy tylko dostrzegła w pobliżu siostrę. Kiedy to ona właściwie ostatni raz ją widziała?
- Och, Eff! - w przypływie emocji, rzuciła się na siostrę. Mało by brakowało i obydwie wylądowałyby na następnej, jeszcze nie potłuczonej gablotce. Przynajmniej wtedy wszystko wyglądałoby tak samo... - Ciebie też - wyszczerzyła się do niej, stając już normalnie. - Już myślałam, że ktoś cię spertyfikował! - Patrz - wycisnęła jej w ręce puchar, który wcześniej oglądała.
Spojrzała na Gryfonkę, która to stała w pobliżu, a na którą to wcześniej nie zwróciła uwagi. - Cześć, Eff - przedstawiła się i zaraz potem mocno zachwiała się na nogach, bowiem siostra właśnie się na nią rzuciła. Złapała się wolną ręką jakieś solidnej gabloty, aby nie wylądować na ziemi. - Nie, całe szczęście nie - odpowiedziała z uśmiechem, a zaraz potem przeniosła spojrzenie na stary puchar, który trzymała Bell. - Patrzę - powiedziała i nie do końca wiedziała, co właściwie niezwykłego jest w owym przedmiocie, że też siostra chce aby ta akurat na niego spojrzała. - Ktoś znajomy? - Zapytała starając się dostrzec jakieś wygrawerowane litery na nim.
- No.. przyjrzyj się - nie mogła uwierzyć, że Eff nie widzi tego co ona, że nie kojarzy tej osoby. Chyba, że... to były tylko jej wymysły, sny, marzenia? Ale wtedy, nie byłaby tego tak bardzo pewna. Spojrzała jeszcze raz na siostrę po czym wzięła puchar i znowu obejrzała napis. Przejechała po nim opuszkami palców. Był prawdziwy, nic nie zmyśliła.
Spojrzała na napis, któremu to przyglądała się Bell, prawdę powiedziawszy wcześniej jakoś go przeoczyła. - Edgar Wolff? - Przeczytała ze zdziwieniem w głosie. Nazwisko zdecydowanie kojarzyła, jednak nie wiedziała kim był owy Edgar. Przeniosła swoje nieco zaskoczone spojrzenie na siostrę. - To może być ktoś z rodziny, kojarzysz jakiegoś Edgara? - Zapytała ponownie spoglądając na puchar. Była na nim wygrawerowana data sprzed około dwudziestu lat. Jednak Eff nie znała rodziny Wolffów na tyle, aby móc określić czy jakiś Edgar spokrewniony z nimi w tym czasie chodził do Hogwartu. W końcu to mogła być zwykła zbieżność nazwisk. W myślach analizowała co wie na temat rodziny Wolffów, niestety jej wiedza ograniczała się do tego co powiedziała jej matka, a ta nigdy nie chciała mówić wiele. Sama niemal nic nie pamiętała, była wówczas za mała, a i lata zatarły wspomnienia.
- No, chyba.. - zastanowiła się jeszcze raz - chyba tak.. to znaczy, to imię jest mi znane. Na pewno. Mimo, że pamiętam je, jakby przez mgłę. Może ktoś mi opowiadał o kimś kto tak się nazywał? A ty, kojarzysz coś? Bo jeśli to Wolff.. to na pewno i ktoś z rodziny naszego ojca.
W myślach analizowała czy słyszała o jakimś Edgarze. Trudno było jej sobie kogoś przypomnieć, tyle lat już minęło, jej matka w tym temacie zawsze milczała. Coś jej się kojarzyło, ale czy właściwie na pewno był to Edgar? Może ktoś jej mówił o jakimś Edwardzie, albo Edmundzie? - Niekoniecznie właściwie, zawsze może to być tylko zbieżność nazwisk - powiedziała raz jeszcze przyglądając się pucharowi. Sceptycznie podchodziła do owego znaleziska, jakoś trudno było jej uwierzyć, że mógłby to rzeczywiście być ktoś z kim byłyby spokrewnione. - Chyba najlepiej byłoby to jakoś sprawdzić - powiedziała zastanawiając się jak mogłyby to zrobić.
- Jakoś - wydała z siebie dźwięk podobny do śmiechu. - Jak? Pójdziemy do dyrektora i spytamy się czy Edgar Wolff jest naszym krewnym czy może prześledzimy nasze drzewo genealogiczne, które, już teraz mogę powiedzieć na pewno jest nieco zawiłe? Spojrzała na trzy dziewczyny, które przecież ciągle były w pomieszczeniu. Czy z ich perspektywy to wszystko nie wyglądało dziwnie? Szczególnie Andrei, z która dopiero co rozbiły gablotkę.
Uniosła brwi słysząc absurdalne pomysły swojej siostry. Nie, nie to miała na myśli, skąd w ogóle taki pomysł? - Myślałam raczej o napisaniu do kogoś z rodziny, w tym wypadku chyba prędzej twojej matki? Albo ewentualnie sprawdzeniu czy gdzieś piszą coś o tym Edgarze - wyjaśniła po czym również spojrzała na pozostałe dziewczyny które jakoś się nie odzywały. Oczywiście myśl o drzewie genealogicznym była wspaniała, jednak jakoś nigdy tego typu zapis nie trafił w jej ręce. Ale Bell miała rację, takie drzewo na pewno byłoby dość zawiłe.
- Mojej? No może... może uda się coś wyciągnąć. W końcu nigdy nie broniła się za bardzo przed opowiadaniem, oczywiście pod warunkiem, że Bell pytała. - Ha, myślisz, że od razu taki sławny, że będą pisać? - spojrzała na puchar. No tak, tutaj były. Ale było też mnóstwo innych osób i na pewno nie o każdym wspominano w książkach czy starych gazetach. - Chociaż... nie wiadomo, nie zaszkodzi poszukać. Więc najpierw do sowiarni czy biblioteki?
Spojrzała raz jeszcze na puchar, zastanawiając się za co był wręczony. Przerwała jednak swoje rozmyślenia przenosząc wzrok na siostrę. - Myślę, że pierw do sowiarni, tam wyślesz list, a potem skierujemy się do biblioteki - stwierdziła, tak będzie chyba najlepiej. - Kto tam wie, może zrobił coś wyjątkowego dla szkoły - wyjaśniła jednak nie do końca przekonanym tonem. Omiotła raz jeszcze wzrokiem zakurzone pomieszczenie i skierowała się w stronę drzwi. Pozostałe osoby w pomieszczeniu najwyraźniej na dobre zamilkły, chwyciła więc za klamkę i przekroczyła próg, tym samym wychodząc na pusty korytarz.
- Okej... Cześć Andrea, Jul - pożegnała się z dziewczynami i wyszła, kierując się w stronę schodów, żeby wspiąć się na wieżę w której znajdowała się Sowiarnia. - Rzeczywiście. Ale na tym pucharze nie jest napisane za co dostał - upewniła się jeszcze raz, spoglądając na nagrodę którą wzięła ze sobą z Izby Pamięci.
Weszła szybkim kokiem. Nie bardzo wiedziała, gdzie idzie, chciała po prostu się przejśc. Przed oczami mignęło jej coś złotego. Odwróciła głowę i zobaczyła oszklone gablotki z pucharami, medalami, odznaczeniami. Dobrze, więc teraz trochę się ponudzi. Zaczęła przypatrywać się poszczególnym trofeom.
Hayley szła korytarzem, gdy nagle mignęła przed nią postać Lily. Hayley zawołąłą ją, ale dziewczyna najwyraźniej nie usłyszała. Gdy Lily zniknęła za zakrętem korytarza, gryfonka przyspieszyła kroku, by ją dogonić. Wyjrzała zza rogu, ale korytarz był pusty. Przeszła kilka kroków... no tak, Izba Pamięci. Hayley weszła do środka i od razu zobaczyła swoją koleżankę krukonkę. - Lily, hej! - przywitała się.
Lily usłyszała znajomy głos. - Lily, hej! - krzyknęła znajoma Gryfonka. Czarnowłosa uśmiechnęła się i podbiegła do przyjaciółki. Przytuliła się do niej. - Czeeeść - powiedziała. - Co tam?
Gdy Lily się do niej przytuliła, zachwiała się i ledwo-ledwo zdołała utrzymać równowagę. - O matko, zabijesz mnie kiedyś! - powiedziała ze śmiechem i wyswobodziła się z uścisku przyjaciółki. - U mnie? Jak zawsze, nuda. Dawno cię nie widziałam, Lil!
- No wiem, ja Ciebie też nie, z resztą - dziewczyna zmrużyła oczy. - Gdzieś Ty się podziewała, dziecie? ja miałam dużo na głowie! Jednym szybkim ruchem ręki zsunęła zieloną gumkę z nagdarstka i związała sobie włosy w kok. Uśmiechnęła się i pociągnęła Gryfonkę za rekaw. - Chodź, chodź, zooobacz, co znalaazłam - wykrzykiwała do towarzyszki.
- Nie mówiłam ci? - zdziwiła się Hayley. - Byłam przez miesiąc w domu, regulować stare rachunki. Gadałam z rodzicami. - Dziewczyna westchnęła na ich wspomnienie. - A co ty takiego mogłaś mieć na głowie? - zaśmiała się Hayley. - Znaczy, bez urazy... Hayley podążyła za Lily, gdy ta chciała jej coś powiedzieć, ledwo powstrzymując się, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- No dużo, dużo rzeczy - wyjaśniła. - Też nie było mnie w szkole. Na trochę się... zahibernowałam. Trzeba było pomóc tacie z Billem, bo mama zachorowała. Zatrzymała się przy malutkiej odznace prefekta Slytherinu, pochodziła z 1923 roku. Widniało na niej nazwisko: Bill Wright. - Nazywał się tak, jak móc brat, nie? - zaszczebiotała wesoło.
Effie wedle uzgodnień, zaraz odłożyła pergaminy na bok, zebrała się i ruszyła szkolnymi korytarzami w stronę Izby Pamięci. Co prawda, gdy tylko po drodze mijała jakiegoś Puchona, miała ochotę się głośno roześmiać, jednakże zachowywała wymaganą powagę. Wszak szła na potajemne spotkanie! Kiedy więc tylko dotarła na trzecie piętro, zaraz skierowała się w stronę owego pomieszczenia pełnego wszelakich starych gratów. Pociągnęła za klamkę i weszła do środa. Wedle Alexowych przepowiadań, izba była zupełnie pusta. Chyba rzeczywiście rzadko kiedy ktoś się tu kręcił. Co oczywiście w owej chwili było niezaprzeczalnym plusem, przecież mieli być całkowicie niezauważeni. Czekając, aż jej zakazany kochanek się zjawi, zaczęła się rozglądać się po wnętrzu, spoglądając na te zakurzony puchary. To było kolejne miejsce, które chyba zbyt rzadko było odwiedzane przez skrzaty domowe. Zajęła się analizowaniem nazwiska na pucharach, gdybają gdzie też znajdował się puchar z tym Wolffem, który kiedyś znalazła z Bell. Swoją drogą, coś im nie wyszło odkrywanie jego tożsamości. Wstyd przyznać, jakoś zupełnie o tym zapomniała.
Po wymianie z Effie kilku sów, zaczął głowić się nad jednym, a mianowicie gdzie jest Izba Pamięci? Na początku zaczął się zastanawiać czy takie pomieszczenie w szkole w ogóle się znajduje. Może i słyszał o nim, ale nigdy nie zaśmiecał sobie głowy takimi błahymi sprawami. Miał tylko nadzieję, że nie jest w górnych częściach zamku, bo raczej nie ucieszyłby się z tego. Zaczepił więc jakieś speszone dziewczę, które zanim wyjąkało odpowiedź minęła wieczność. Ale przynajmniej wiedział, gdzie ma się udać. Kiedy wszedł na odpowiednie piętro, co było nie lada wyczynem, zostało mu już tylko znalezienie odpowiednich drzwi. Zaczął w tym celu przeszukiwać wszystkie pomieszczenia na piętrze. Niektóre drzwi w ogóle się nie były otwarte, a za innymi były dziwne rzeczy. Kiedy znudzony już załapał kolejną klamkę i pchnął drzwi jego oczom ukazało się dziwne pomieszczenie. Z gablotami w których stały różnego rodzaju puchary czy leżały medale. Wślizgnął się po cichu do środka i o mało nie wpadł na Effie. Nie spodziewał się, że przyjdzie przed nim. Przecież nawet szybko udało mu się znaleźć całą tę Izbę. - Nikt mnie nie widział - powiedział szeptem, kiedy już zamknął za sobą drzwi.
Nim na dobre pogrążyła się w czytaniu tych przejmujących, wygrawerowanych napisów na tabliczkach przy pucharach, usłyszała, iż drzwi się otwierają. Szybko się odwróciła i jak się spodziewała, dostrzegła Alexa. Rzekła więc krótkie "witam", dała mu buziaka w policzek i z uwagą wysłuchała jego słów. - To dobrze, że przeszedłeś przez korytarze zupełnie niezauważony - odpowiedziała z lekkim uśmiechem na ustach, jednakże bez krzty wiary w te słowa. Pół wile raczej nieczęsto bywały niezauważone, szczególnie na korytarzach pełnych uczniów. - Ze spokojem więc możemy nadal określać się mianem zakazanych - rzekła dumnie wymawiając ten tytuł i przemierzyła parę kroków w stronę jakiejś ławki będącej w tym pomieszczeniu, zaraz obok. Przesunęła z niej kilka pucharów na bok i usiadła na jej brzegu. Swój wzrok ponownie skierowała ku Alexowi. - Rozmawiałam jakiś czas temu z Alexis o tym, iż dobrze byłoby zrobić spotkanie w parę osób, dokładnie, całej paczki - powiedziała przypominając sobie o tamtej wymianie zdań z nią. - Tak dajmy na to, jakoś po tym balu co teraz będzie, gdzieś w Hogsmeade najprawdopodobniej - powiedziała zastanawiając się na głos, kiedy można by je zrobić. - Wpadniesz na nie? - Zapytała w końcu, przerywając swoje gdybania nad miejscem, datą i tysiącem innych tego typu spraw.
Stwierdzenie Nikt mnie nie widział, było sporo przesadzone. Zaglądał przecież do połowy klas na korytarzu i każdy kto przechodził po prostu musiał na niego choć zerknąć. Oczywiście jego urok zwyciężał ze wszelkimi dziwactwami jakie robił i był pewien, że każdy kto na niego spojrzał bardziej go podziwiał, niż patrzył jakby miał przed sobą uciekiniera z Munga. - Spokojnie będziesz mogła dopisać kilka zdań do swojej książki, o potajemnym spotkaniu i idealnym miejscu na nie. - podszedł do ściany i oparł się o nią plecami. Jakoś mimo, że nigdy nie był w tym miejscu nie miał ochoty nawet zerknąć na puchary i resztę. Przynajmniej teraz. - A za kilka lat Izba stanie najpopularniejszym miejscem w szkole na potajemne spotkania. - właściwie nawet by się nie zdziwił gdyby tak się stało. - A ta zawsze będzie szukać okazji, żeby się napić i torturować niewinnych Ślizgonów śpiewem - mówiąc o Alexis uśmiechnął się odrobinę złośliwie. Nigdy chyba nie odpuści siostrze, szczególnie, że zawsze śpiewa jak się napije. Oczywiście propozycja była jak najbardziej kusząca. I nie mógłby tego odpuści. - No tak, bal - wciąż się wahał czy powinien pójść na niego. - Zjawisz się na nim w ogóle? Słyszałem coś o jakimś losowaniu partnerów. Wiesz coś więcej? - bo jeżeli miałoby to się okazać prawdą... Mimowolnie przypomniały mu się Malediwy i te żałosne domki, a raczej towarzystwo na jakie był skazane. - Też pytanie, wpadnę - powiedział z przekonaniem. - Dobre towarzystwo i alkohol. Czego potrzeba więcej do szczęścia? - może i wymieniłby kilka rzeczy, ale uproszczony schemat wyglądał właśnie tak. Dobre towarzystwo i alkohol.
Podparła się rękoma o ławkę na której siedziała, krótko wyobrażając sobie co będzie się działo, po tym już jak już wybuchnie szał na jej książkę. Ach, bowiem na pewno będzie bestsellerem! - Myślisz, że przebije nawet pustą klasę z drugiego piętra i będzie jeszcze popularniejszym miejscem do spotkań? - Zapytała jakby to było coś niemożliwego. Wszakże pusta klasa była miejsce niemalże kultowym, a ile plotek chodziło o osobach które do niej parami weszło! Rozejrzała się krótko po izbie pamięci zastanawiając czy to miejsce, mogłoby przebić tamto pomieszczenie. Bal... sama myśl o nim nie była zła, jednakże losowanie partnerów niezaprzeczalnie przyprawiało ją o lekki niepokój. - Tak, teoretycznie, raczej się wybieram - powiedziała z pewną niepewnością w głosie. Raczej nie zamierzała się rozmyślić w ostatniej chwili, jednakże nie była zupełnie przekonana czy to dobry pomysł. - Wiesz, przeczuwam, że po prostu wylosowany zostanie mi jakiś wyjątkowo urokliwy Puchon. A jeśli patrzeć na to jak wówczas wspaniale czytaliśmy z gwiazd, niezaprzeczalnie mam zdolności do przewidywania przyszłość - powiedziała na jednym tchu. - Co za tym idzie, na pewno przypadnie mi do pary ktoś, kogo pewnie nawet wolałabym nigdy nie poznać. Ta wizja zdecydowanie była przerażająca. Najwyżej będzie się chować! Gdziekolwiek! - Choć z drugiej strony, nie jest chyba powiedziane, że trzeba z tą osobą siedzieć - zastanowiła się na głos. Na Slytherina, jak ona czarno to wszystko widziała! Przecież z drugiej strony kto wie, może wcale nie będzie tak źle? - To dobrze, jakoś po tej rocznicy pewnie jeszcze roześlę wiadomości do wszystkich z datą i godziną - powiedziała, od razu sobie myśląc, że najlepiej o tym gdzieś zapisze. Z jej pamięcią, było niemalże pewne, że przypomni sobie, że miała to zrobić, nieco za późno.
- Niedługo do pustej klasy będą jakieś zapisy. Listę wywieszą na drzwiach, aby nikt nikomu nie przeszkadzał - stwierdził, po tym co słyszał o tamtej klasie nie zdziwiłby się gdyby tak właśnie było. Zresztą od kiedy była ona tak oblegana zupełnie przestał do niej zaglądać. Po co ma narażać swoje niewinne oczy na widoki, których nie wymazałby szybko z pamięci i koszmary co noc przypominałyby mu o tym co widział. Podążył w stronę ławki na której siedziała Ślizgonka i usiadł na jej brzegu. Plecami oparł się o zimną ścianę i zaczął się zastanawiać czy pójście na bal będzie dobrym pomysłem. Jeszcze dziewczę które przypadnie mu w udziale będzie brzydkie lub będzie Puchonką, albo jedno i drugie, a na dodatek przyczepi się do niego i nie będzie chciała puścić, ciągnąc go za rękaw jak jakąś szmacianą lalkę. Nie wiedział dlaczego, ale tylko taką wizję balu miał przed oczami. - I jeszcze jakiś taki do trzeciego roku! Będzie Ci sięgał góra do pępka, będzie się ślinił i nie odstąpi Cię na krok. - zaczął wyliczać po kolei 'zalety' jej partnera na bal. Nigdy nie wiadomo, na kogo trafi. - Z naszymi zdolnościami do wróżbiarstwa, masz już obraz tego co się będzie działo na balu. Lepiej wymyśl dobry kamuflaż, aby Cię nie znalazł. Nie żeby źle życzył Effie, po prostu lepiej miło się rozczarować. Wyciągnął rękę po jakiś puchar, który stał zaraz obok nogi dziewczyny. Nie był najbardziej okazały, ale też nie jakiś szczególnie ubogi. Wywrócił oczami czytając, że został przyznany, za jakieś głupoty. Właściwie nic mu nie mówiła postawa koleżeńska, czy jak to tam zostało ujęte. Na pewno jakiś Gryfon uratował Puchona przed potknięciem się o własne sznurówki. - Idealnie nada się na popielniczkę - znalazł funkcjonale zastosowanie zastosowanie dla pucharu. Jeszcze tylko papierosów mu brakowało, w tym celu zaczął przeszukiwać kieszenie. - Roześlij koniecznie, coś ostatnio się zaniedbaliśmy - przyznał.