Izba Pamięci znana jest przede wszystkim z nudnych i długich szlabanów, polegających na polerowaniu medali, pucharów i odznak byłych uczniów Hogwartu. Jednak czasem, warto spojrzeć na to pomieszczenie z odrobinę innej perspektywy i zastanowić się nad wspomnieniami tu zachowanymi. Niektóre są niewiele młodsze od samego zamku! Na pewno każdy znajdzie coś, co go zainteresuje.
- Może i nie... ale przy odrobinie by tu nie przywędrował. Zgubiłby się, albo co... w końcu jeszcze nie zna Hogwartu tak jak my, nie? Co masz do dywanika? - spojrzała na Andy jak na idiotkę. - Przecież to tak niezwykle pożyteczna rzecz... co z nim właściwie zrobiłaś? - spytała, z coraz większa trudnością powstrzymując się od śmiechu. - Gdyby był typem zadufanego w sobie Ślizgona to w życiu nie zgodziłby się założyć takiego kostiumu - stwierdziła. - Ach, tak? Zabiłabyś? Chciałabym zobaczyć! - I nie wiele myśląc powtórzyła na Andrei zaklęcie Aguamenti.
- Z pewnością. Jest tu dopiero z tydzień, może dwa. Aż się dziwie, ze dotarł do Wielkiej Sali, albo do swojego pokoju - uśmiechnęła się. - Dywanik gdzieś tam sobie leży w dormitorium. - Sama nie wiedziała gdzie. Wprawdzie ostatnio kładła go pod łóżko, ale kiedy zaglądała tam wczoraj, nie było go. - Nie mówię, że jest ślizgonem, ale każdego wyprowadziłaby z równowagi głośna muzyka i zniszczone gablotki, nie sądzisz? Odwróciła się na moment, patrząc na gryfonkę przy oknie, ale znów zwróciła się w stronę Bell, słysząc zaklęcie. Wyciągnęła pospiesznie różdżkę, cofając się kilka kroków do tyłu. - Protego! - prawie krzyknęła, nie chcąc dostać zaklęciem. Niestety za późno zareagowała. Stała przed krukonką w mokrych ciuchach. - Bell! Jak mogłaś! - warknęła poirytowana. - Expelliarmus! Incarcerous! - powiedziała wyraźnie. - Silverto - dodała po chwili, aby się wysuszyć.
- Prawda... cóż... kto mówi o rozwalonych gablotkach? To pierwsze w zupełności wystarczy - z mały dodatkiem dodała w myślach. - Aaaa! Wariatka! - krzyknęła, lecąc do tyłu, wprost na gablotę z pucharami, medalami i różniastymi odznakami, w efekcie czego upadła na ziemię razem z nią. No tak... a miało nie być hałasu. Słysząc następne zaklęcie, przetoczyła się na bok, kalecząc się odłamkami leżącego wszędzie szkła. Udało jej się go uniknąć... ale to nie zmieniało stanu w jakim była teraz Izba Pamięci.
Złapała różdżkę Bell w drugą rękę. Uśmiechnęła się zwycięsko. Wodziła wzrokiem za Bell, która wylądowała na ziemi. No tak, teraz jednak gablotka była rozwalona. Spojrzała w jakim stanie jest Bell. Mimo że miała pokaleczone dłonie, Andy chciała się śmiać. - Już masz potłuczone gablotki - odpowiedziała, powstrzymując się przed wybuchem. - Hałas też masz - dodała. - I masz rację, jestem wariatką - pokiwała głową. Przełożyła różdżkę z lewej ręki do prawej, w wyniku czego miała i swoją i Bell w jednej dłoni. Wyciągnęła wolną rękę do Bell. - Wstawaj. - Oddała jej różdżkę. - Uprzedzam, że jeśli jeszcze raz coś takiego zrobisz, nie będę się hamowała - ostrzegła. - Pokarz ręce - poprosiła. Poprosiła?! Uch, Andy sama siebie zadziwiała. - Episkey - szepnęła, wskazując różdżką na poranione ręce. - Lepiej?
- Taa, lepiej - odparła, oglądając swoje ręce. - Dzięki. Spojrzała na potłuczone gabloty. I co teraz? Zaraz pewnie zlecą się nauczyciele... albo i Mop. Bo takiego hałasu chyba nie dało się nie usłyszeć. - Następnym razem będę przygotowana na twoją reakcję - uśmiechnęła się do Andy. - Ale teraz... lepiej pomyślmy jak to naprawić. Da radę zaklęciem?
Nagle na głowę Bell spadł najnowszy numer gazetki szkolnej.
Witam po długiej nieobecności! Do redakcji dotarło wiele sów z zażaleniami, ale specjalnie na tę okazję pewien mugol pożyczył mi niszczarkę. W tym numerze skupię się na aspekcie psychologicznym, czytaj: przeróżne choroby umysłowe uczniów. Oczywiście, są to informacje nieoficjalne, efekt wielodniowych wniosków wyciągniętych z wywiadu środowiskowego.
1. Po prostu choroby:
a) N.S - "lesos flirtos": przewlekła choroba, objawiająca się nadmiernym flirtem z płcią żeńską. Podobno, ślizgonka założyła się z J.M, że uwiedzie więcej uczennic niż on sam. Ciężkie wyzwanie, ale trzymamy kciuki!
b) A.A - "zadartos nosos": o tak, pewnie każdy z Was ma już dreszcze na plecach. Jest to choroba nieuleczalna, polegająca na zbyt dużej pewności siebie. W niektórych przypadkach pojawiają się również omamy, w których dana osoba, jest przekonana, że jest Big Brotherem - widzi wszystko.
c) J.D - "maximus ironios": choroba, której skutki ciągną się latami. Objawia się antyspołeczną postawą i nieustannym używaniem ironii. Współczujemy najbliższym chorego, ponieważ muszą wykazywać się niezwykle stalowymi nerwami.
d) V.D - "krukonos wnerwos": główną objawą jest impulsywność, przekraczająca wszelkie normy. Osoba chora często majaczy następujące słowa: "Nie należę do Slytherinu."
e) G.P - "natrętos marudos": bardzo ciężka choroba, która objawia się bezustannym marudzeniem. Cechą charakterystyczną osoby zarażonej tą chorobą jest zbyt częste używanie słów: "ale cisza..."
f) I.C - "optimistus głupotos": optymizm niebezpiecznie graniczący z czystą głupotą. Cechują ją naiwna chęć uspołeczniania ludzi, która i tak zawsze kończy się fiaskiem.
g) B.R - "rudos siłos": w jednym ze stadiów choroby pojawia się zmutowanie chorego na rudego wojownika, który rzuca mięsem i zaklęciami na prawo i lewo. Zalecane przeczekanie w izolatce.
h) W.B - "rozdwojos jaźnios" - to jedno z najcięższych rozdwojeń jaźni. Osoba może zmieniać swoje nastawienie bądź humor w przeciągu kilku sekund. Odbiorca może wręcz oszaleć ze zdezorientowania.
To już koniec tego numeru. Z pewnością właśnie oddychasz z ulgą, gdy widzisz, że nie figuruje tu Twoje nazwisko. Nie martw się, w następnym numerze się doczekasz.
- Nie wiem, może Chłoszczyć? Warto spróbować, nie sądzisz? Ale lepiej wyciszmy pomieszczenie, albo zamknijmy je, bo zaraz będziemy mieć towarzystwo. Wpatrywała się w gablotkę, nie wiedząc, co poradzić. Żadne zaklęcie nie przychodziło jej na myśl. Zobaczyła spadająca na ziemię gazetę. Podniosła ją. Przeleciała wzrokiem. - Znowu o mnie? - jęknęła, czytając, co o niej piszą. Prychnęła, przeglądając dalej. - Bell, o Tobie jest - podała jej gazetę, machając ręką i próbując posprzątać. - Chłoszczyć.
Z zamyślenia wyrwały ją głosy dziewczyn. Myślała, że w sali nie ma aż tylu osób. Cóż... trudno. -Jestem July - powiedziała podchodząc do krukonki, która stała blisko niej.
Zasłoniła głowę rękami gdy coś na nie spadło. Wszystko dziś na nią leciało czy co? - Znowu? - zajrzała Andy przez ramię, dopiero teraz orientując się, że to co na nią spadło było gazetą. - Zadartos nosos! - przeczytawszy jak została nazwana Ślizgonka, zaczęła się śmiać. - Świeetne, od dziś tak właśnie będę cię nazywać - stwierdziła, czytając dalej. Zwróciła jeszcze uwagę na Krukonos Wnerwos i oczywiście na swoje inicjały. - E tam o tobie jest lepiej. - Witaj July, ja jestem Bell - uśmiechnęła się do niej szeroko. - Ciebie tu chyba nie ma..
- Ta... O mnie jest już trzeci raz - nachmurzyła się. Jakoś nie lubiła czytać na swój temat, a szczególnie autorstwa owej Anonimowej Reporterki. - Na pewno chcesz spróbować? - spytała, obracając w dłoniach różdżkę. Nie zwróciła uwagi na gryfonke, bo ta podeszła do Bell, nie do niej, a Andy, nie pytana postanowiła się nie odzywać.
- Czego spróbować, Zadartos Nosos? - wyszczerzyła się do Andrei. Możliwe, że Anonimowa Reporterka miała rację. Andy była okropnie pewna siebie, aż za bardzo. Ale tym razem nie da się trafić jakimś zaklęciem. Za pomocą Protego stworzyła w okół siebie samej tarczę, by zapobiec temu, co być może Andy zaraz zrobi.
- Przymknij się - powiedziała, kończąc dyskusję. - Chcesz się pojedynkować, proszę bardzo, ale może nie tu? - Zmarszczyła czoło. - Chyba, ze będziesz sprzątać - uprzedziła. - Ja tu ci pomagam, a ty tak mi sie odwdzięczasz? - Zrobiła smutną minkę. - Wstydź się! - skarciła ją. Jęzlep!, pomyślała, poruszając delikatnie różdżką, aby krukonka nic nie zauważyła. Podziałało?
- Bla, bla, bla... Wybacz, ale póki co, nie mam zamiaru się stąd ruszyć. Przynajmniej póki Eff nie da jakiegoś znaku życia. Serio skamieniała czy co? Patrz, już nawet zdarzyła wyschnąć! - prychnęła i wlazła między resztki gabloty. Brała po kolei jakieś puchary i się im przeglądała. W pewnym momencie poczuła jak jej tarcza drży. Odwróciła się do Andy z uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. - Chyba coś ci nie wyszło...
-Na szczęście nie ma - powiedziała z uśmiechem. - Miło mi cię poznać - zwróciła się w stronę ślizgenki i podała jej rękę - a ty to...? - zapytała ciepłym tonem. -Bell, tutaj piszą, że rzucałaś mięsem ? - zapytała przeglądając gazetę.
Przypomniała sobie, że nie są same. Matko, ilu Ty ludzi jest i ona rozmawia z krukonką?! - Możliwe, ale może to też uraz po obgryzaniu paznokci... - powiedziała, a po chwili się roześmiała. - Bell, co z tym miesem, które rzucasz na prawo i na lewo? - spytała. Przeknęła po nosem. Głupia tarcza. - Niestety... Wiesz, nie jestem taka bojaźliwa, że chodzę po Hogwarcie z tarczą - zacmokała. - Andy - odpowiedziała, podając dziewczynie rękę.
- Kochana... ja nie jestem bojaźliwa tylko przewidującą, ot co! Wzięła sporych rozmiarów puchar, który ją zainteresował i wróciła na swoje miejsce na parapecie. - Na to wygląda - przytaknęła July. - Może chodziło jej o... nie mam pojęcia - pokręciła głową. Nic takiego nie pamiętała. A może lunatykowała?
Uśmiechnęła się pod nosem, gdy doszła do części, w której było napisane o Andy. -Ty pewnie też musiałaś nieźle nabroić, jeśli jesteś w gazecie już trzeci raz - powiedziała - z drugiej strony ma to swoje plusy
- Nie wiem, ale masz racje, już trzeci raz o mnie jest - burknęła. - Jeszcze zaczną o mnie plotkować! - Tak, brakowało jej plotek na jej temat. Jakoże nie była jedyna, która dość często jest tematem w tej gazecie, to jednak plotki ją ominą? - Tak, Bell, tak - przytaknęła, nie do końca jej słuchając.
- Miło, że się ze mną zgadasz - mruknęła, pochłonięta swoim znaleziskiem. Była za osiągnięcia w Obronie Przed Czarną Magią. A nazwisko... cóż, wydawało się znajome. Tylko skąd? - Ja jestem dopiero pierwszy...
Schowała różdżke. Nie będzie przecież tu walczyć. Przeszła obok Eff, która nadal stała nieruchomo i poszła dalej. Obeszła salę dookoła, nie znajdując nic ciekawego. Po prostu zwykłe puchary. Wzruszyła ramionami, wracajac do dziewczyn. Oparła sie o ścianę.
Ziewnęła cicho i usiadła na marmurowej podłodze. Dopiero teraz zobaczyła, że oprócz ich trzech, w sali była jeszcze jedna ślizgonka. Stała cicho i sprawiała wrażenie zamyślonej. July przeniosła wzrok na Andy opartą o ścianę, a później na Bell, która oglądała jakiś puchar.
Normalnie, Bell nie potrafiłaby znieść takiej ciszy. Ale teraz był tak zajęta pucharem, że właściwie jej nie zauważała. Imię i nazwisko, Obrona Przed Czarną Magią... czuła, że coś się z tym wiąże, jednak miała to w najgłębszych zakamarkach pamięci i akurat teraz nie chciało stamtąd wyjść. Nagle wspomnienie się pokazało. Niby krótki przebłysk, twarz, której tak dawno nie widziała, że powinna zapomnieć... ale wiedziała kto to. Na pewno. Ciszę przerwał brzdęk spadającego pucharu. Potoczył się wolno po posadzce. Bell spojrzała na Eff. Co z nią było?! Tak bardzo chciała jej to pokazać.
Spojrzała na dziwną minę Bell. Coś było nie tak. Zastanawiała się przez chwilę co krukonka zobaczyła w tym pucharze. Może kogoś jej przypominał? -Bell, wszystko gra? - zapytała ze zmartwioną miną.
- Jasne - skłamała, choć może nie do końca. W końcu z nią samą wszystko było okej. Nie skaleczyła się ani nic... Nie chciała nikomu mówić o swoim domyśle... albo raczej odkryciu, póki Eff nie potwierdzi, że rzeczywiście było tak jak jej się wydawało.
Chwiciła puchar i przeczytała nazwisko, jednak nic jej ono nie mówiło. Zauważyła, że Bell nie chce rozmawiać na ten temat, ale jej wścibskość nie pozwoliła jej pozostawić tematu. -Kto to ? - zapytała, poraz piąty czytając nazwisko.
- Skąd mam wiedzieć? - powiedziała, niby to obojętnie, wzruszając przy tym ramionami. Wzięła od Gryfonki puchar i ponownie obróciła go w dłoniach. Spojrzała jeszcze raz na napis. Właściwie... nie była pewna czy takie właśnie było jego nazwisko. Nikt nigdy się do niego w taki sposób nie zwracał, a imię... ktoś inny też mógł takie mieć.