W tej przestronnej klasie na trzecim piętrze odbywają się lekcje zaklęć. Dwa rzędy dwuosobowych ławek czekają na uczniów. Duże okna przepuszczają wiele światła, co nadaje klasie przestronny wygląd. Na regałach po prawej stronie znajdują się wszelakie przedmioty na których można ćwiczyć zaklęcia. Na ścianach wiszą natomiast tablice na których są wypisane podstawowe zasady pojedynkowania się.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - zaklecia
Wchodzisz do Klasy Zaklęć, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Zaklęcia. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Podaj ogólną definicję zaklęcia i opisz, co wpływa na jakość czaru. 2 – Przedstaw szczegółowo zagadnienie zaklęć niewerbalnych. 3 – Podaj po dwa przykłady zaklęć z każdej z grup: zwykłe, ofensywne, defensywne. 4 – Podaj dwa rodzaje przysięgi wieczystej i opisz na czym polegają. 5 – Podaj trzy zaklęcia, do których można dobrać inne przeciwzaklęcia (podaj je) niż Finite. 6 – Podaj trzy zaklęcia ochronne (np. zabezpieczenie terenu przed ludźmi) oraz opisz działanie każdego z nich.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Odpowiednimi zaklęciami uruchom mały tor przeszkód, aby piłka mogła dotrzeć na jego koniec. (Piłka na początku toru - musi spłynąć rynną - wyczarować wodę; dociera do zbyt małej bramki - powiększyć; zbiorniczek z wodą - zamrozić zanim piłka wpadnie do wody; dźwignia - nacisnąć odpowiednim zaklęciem - wtedy piłka dociera na koniec toru). 2 – Zadziałaj na ciecze w wazonach - w pierwszym oczyść, w drugim doprowadź do wrzenia, w trzecim zamroź. 3 – Przejdź przez mały labirynt (musisz obronić się przed stworzeniem, zaatakować jedno oraz pokonać dwie pułapki). 4 – Powiel kamień, a następnie wyrzeźb węża, lwa, borsuka i kruka. Zaznacz ognistym znakiem te zwierzę, do którego domu przynależysz. 5 – Spowolnij trzech przeciwników odpowiednim zaklęciem, a następnie unieruchom każdego za pomocą trzech różnych czarów. 6 – Zadziałaj na cztery przedmioty zaklęciami z każdego żywiołu.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Zaklęcia:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Do klasy wszedł nauczyciel i rzucił teczkę oraz książki na biurko. Przywitał się i podzielił uczniów na pary. Zoe była w parze z Zilyą Fyodrova. Dosiadła się do niej. - Cześć - powiedziała. Po czym powiedziała po cicho - Lumos Spharea - robiąc odpowiedni gest różdżką. Puchonce udało się wytworzyć kule światła. Zoe szła, a kula za nią. Udało mi się myślała dumna ze swojego zaklęcia. Dziewczyna co prawda wiedziała, że to nie żaden wyczyn, ale i tak była zadowona. Szła, szła i szła tak trzy metry. Wtedy kula światła zaczeła gasnąc. Aż całkowicie zgasła. Duma i zadowolenie Zoe gasły wraz z kulą. Na szczęście Ramirez zaliczył jej zaklęcie, ale upomniał by się następnym razem bardziej skupiła. Byłam skupiona pomyślała Zoe, ale wiedziała, że tylko sama siebie tym okłamuje. Puchonka pocieszała się, że nie było tak źle, ale wiedziała rówież, że mogło być lepiej. KOSTKA: 5
Shenae była naprawdę zmęczona. Szturchnięta przez Enzo uniosła do niego nieprzytomny wzrok, nie chwytając nawet lekkiego muśnięcia jego dłoni na policzku. Zanim ogarnęła się w przestrzeni i przyswoiła, że zasnęła przy początku lekcji, Enzo bardzo krótko oznajmił, że musi iść. W pierwszym instynkcie miała pytać gdzie, rozumiejąc to w taki sposób, jakby miał zaraz opuścić klasę, dlatego miala zaprotestować, ale wstał zanim zdążyła coś powiedzieć. Odprowadziła go spojrzeniem, nie bardzo wiedząc jak się do tego ustosunkować. Podszedł do innej dziewczyny i dopiero, kiedy rudą ucałował jej chłopak, rozpoznała w niej Serenę i Raphaela. Dotarło do niej dopiero wtedy, ze maja dzielić się w pary. Nie miała pojęcia z kim jest, wiec po prostu na swoją osobę do pary czekała w ławce. Nie mogąc jednak oderwać wzroku od Halvorsena. Jej przytłumiony umysł podpowiadał jej, że przez chwilę dało się wyczuć dziwne napięcie między nimi. Nie wiedziała skąd wynikało. Kiedy nie było obok niego Zilyi, czy Lilith, Shenae nie miała powodów, żeby się na niego złościć. Ostatnio tak często pracowali razem, że zwyczajnie brakowało jej go do pary. Odetchnęła więc ciężko, przeciągając dłonią po twarzy, bezmyślnie powtarzając inkantację zaklęcia po wszystkich innych: — Lumos spharea — co oczywiście wyszło jej perfekcyjnie nawet w jej obecnym samopoczuciu.
Holly niechętnie pożegnała się z Daisy, natomiast Daisy całkiem bez oporu poszła sobie od rudej. Dziewczyna została w miejscu uśmiechając się do siebie i siedzącego tu jeszcze Hargreavesa, który to ostatecznie też odszedł do swojej pary. Siedziała więc sama przy bardzo długiej ławce, zupełnie puściutkiej. Spoglądała na wszystkich trochę zawiedziona faktem, że będzie pracowała sama, ale nie potrafiła w tym znaleźć niczyjej winy prócz własnej, dlatego w końcu wyciągnęła różdżkę, próbując wyczarować kulę, a chociaż wyszła jej elipsa, patrzyła na nią z niemałym podziwem, przemieszczając ją po pomieszczeniu, wprost w kierunku @Deven Quayle, którego niestety oślepiła na chwilę tym blaskiem, machając mu z roztargnieniem ręką.
Nie znosiła tego w sobie jak szybko potrafiła się zirytować nawet przez takie mało ważne sprawy. Zdecydowanie musiała popracować nad cierpliwością, bo jakby nie patrzeć to słaby punkt Sereny. Trochę się jej głupio zrobiło, że właśnie zaczęła narzekać bez większego powodu. Zaśmiała się cicho słysząc o wróżeniu z jej dłoni. Na wróżbiarstwie nie szło jej jakoś wybitnie, więc nie wiedziała co mógłby takiego tam zobaczyć. Niemniej jednak chciała mu wszytko ładnie streścić, ale nagle w klasie pojawił się nauczyciel. Na szczęście ich, a nie żaden podstawiany z Salem. Widząc listę par westchnęła ciężko, nie znajdując swojego nazwiska przy narzeczonego. - Opowiem ci po zajęciach, jeśli o tym nie zapomnę. - Posłała mu szeroki uśmiech, chociaż szczerze wolałaby by został obok niej. Zdążyła tylko odwrócić spojrzenie od niego i pojawił się Enzo, z którym miała pracować. Pokiwała tylko głową na jego komentarz i mimowolnie odprowadziła wzrokiem odchodzącego Raphaela. - Serena - Również przedstawiła się i wyciągając różdżkę podniosła się, by wykonać pierwsze zadanie. Przynajmniej na tych zajęciach nie musiała się za bardzo martwić o swoje umiejętności. - Lumos Spharea Serena machnęła w odpowiedni sposób magicznym kijkiem i za chwilę pojawiła się przed nią kula o idealnym kształcie. Specjalnie przeszła parę kroków w jedną stronę, by sprawdzić czy rzeczywiście za nią się przemieści. Jedno zadanie z głowy. Zerknęła na narzeczonego, który akurat uporał się ze swoim problemem, więc posłała mu pełne dumy spojrzenie. Odwróciła się do Enzo, któremu najwyraźniej też wszystko dobrze wyszło.
6, nie rzucam
Enzo (6) + Serena (6) = 12
Ostatnio zmieniony przez Serena S. Fluvius dnia Wto 29 Mar - 18:10, w całości zmieniany 1 raz
Deven wpadł na zajęcia spóźniony. Nie leżało to w jego naturze, ale odkąd miał pod opieką młodziutką wiewiórkę, nie był panem swojego czasu, bo zdrowie i dobre samopoczucie tego malucha było ważniejsze od punktualności. Wszedł do klasy dokładnie w tym momencie, kiedy @Winnie Hensley mrugnęła do oszałamiającego półwila, @Rience Hargreaves, który posłał jej całusa. Indianin przystanął, czując, jak narasta w nim wściekłość, ściskająca mu płuca żelazną obręczą, ale nie dał po sobie niczego poznać. Machnął tylko ręką w stronę @Winnie Hensley, posyłając jej mdły uśmiech, bo jej grupa liczyła już trzy osoby i z całą pewnością nie było tam dla niego miejsca, a nawet gdyby było, Deven wcale nie miał ochoty tam podchodzić i walczyć z duszącą go zazdrością. Ramirez nawet nie zauważył jego spóźnienia i kazał dołączyć do którejkolwiek grupki, ale Quayle nie miał na to ochoty. Z początku nie zauważył @Hollywood Ainsworth, może dlatego że jego spojrzenie cały czas wędrowało w kierunku Wins, która jak zwykle była w swoim żywiole. Dręczyły go ponure myśli, zastanawiał się, czy naprawdę jest takim paranoikiem, czy Jankeska po prostu przesadza, wdzięcząc się do wszystkich facetów w zasięgu jej wzroku. Nie mógł się skoncentrować, myśląc o swoim związku z Winnie i marzeniach, które się spełniają, ale nie do końca tak, jak człowiek mógłby sobie tego życzyć, dlatego jego kula miała odpowiedni kształt i faktycznie za nim podążała, ale po przebyciu kilku metrów zaczęła gasnąć. Mimo to nauczyciel zaliczył Devenowi to zadanie, ograniczając się do napomnienia, że powinien być bardziej skoncentrowany. W tym momencie oślepiła go czyjaś kula światła, sprawiając, że chłopak zacisnął oczy i syknął z irytacji. Dopiero po chwili udało mu się ustalić, że tym kimś była @Hollywood Ainsworth, która radośnie do niego machała. Mimowolnie uśmiechnął się i podszedł do niej, a jego kula podążyła za nim. - Cześć, nie zauważyłem cię. Też nie masz pary? - spytał łagodnie, a jego spojrzenie odruchowo przesunęło się na Winonę, jednak tylko na chwilę, bo nie chciał, żeby złość znowu przejęła nad nim kontrolę. - Sallali rośnie jak na drożdżach, musisz ją kiedyś zobaczyć - dodał z uśmiechem, w którym jednak widoczny był cień smutku, bo mimo szczerych chęci nie mógł nie myśleć o Wins i tym przystojnym blondynie, przy którym on, Deven, wyglądał rozpaczliwie nijako.
Śniło jej się... Właściwie nic się jej nie śniło. Pobudka panno White! Minus 10 punktów dla Ravenclawu. To zdanie spowodowało, że niemal podskoczyła. Zaczęło jej piszczeć w prawym uchu, od takiego hałasu. - Ałaaja! - Zaprotestowała i przetarła oczy. - Tylko dziesięć Chris? Jak obok mnie usiądziesz to zapewne pan Ramirez potroi nam to i doda szlaban. Zapewne wszystko pójdzie na moje konto. - Zażartowała, jednakże nawet się nie uśmiechnęła. - Następnym razem cię zabiorę. - Odparła, mimo, że nie była na żadnej imprezie chyba od stu lat. Rozejrzała się po klasie i zobaczyła przyjaciółkę, która stała tak sama... - Ej Beth! Chodź! - Krzyknęła w jej stronę. Niespodziewanie jednak wszedł nauczyciel i C, w duchu dziękowała kuzynce, że ta ją obudziła. Tylko nie w pary. Sami nie możemy się dobrać. Co on sobie myśli? Dupek. Nie lubię pracy w parach zwłaszcza... O, trafiła mi się pani perfekt. Zerknęła w stronę Shenae D'Angelo. - Dobra idę. - Uśmiechnęła się do White i Wonderwood. Usiadła obok krukonki i ziewnęła zaspana. - Niestety, to znowu ja. - Powiedziała do Shenae. Położyła głowę na ławce. Wyjęła różdżkę za spodni. Ponownie ziewnęła i spojrzała przed siebie. - Lumos Spharea. - Mruknęła, machnęła tym magicznym patykiem. Mrugnęła oczami zdziwiona, że jej się udało. - No, czyli mogę iść spać. - Oparła głowę na dłoniach. Kostki: 6 Shenae & Crystal suma: 6 + 6 = 12
Zilka ostatnio często dostawała do pracy w parze, puchonki. Zdążyła już wywnioskować, że są one głównie bezproblemowe, a i przeważnie, mocno małomówne. Nie mogła narzekać, bo nigdy nie potrafiłaby się wczuć w rolę jednej z tych rozgadanych na trywialne tematy, dziewczyn. Kiedy więc Zoe przywitała Zilkę, ta kiwnęła do niej głową w odpowiedzi, zaraz bardziej skupiając się na wyznaczonym zdaniu. Było proste. Tego typu zaklęcia ćwiczyła już jakiś czas temu, więc wyczarowanie latającej kuli światła było dziecinnie proste. Machnęła sprawnie różdżką, a światło już kręciło się za nią, gotowe pójść, gdzie tylko zechce właścicielka. Liczyła, że w dalszej części lekcji nauczy się czegoś nowego, przydatniejszego. Na przykład jakiegoś uroku, co z nóg zwalał podejrzane typy z Nokturna. nie rzucam, bo mam punkty 5+6=11
Caro uśmiechnęła się do Daisy w odpowiedzi na jej komentarz. Nie zdążyły za bardzo zamienić kilku zdań bo brunetka zaraz była zajęta. Zaraz potem jednak przyszła @Winnie Hensley. Caroline pomachała jej z uśmiechem na przywitanie. -Siemka, Wins - może i była byłą Cyrusa ale póki blondynka nie czuła zagrożenia to wszystko było w porządku. Można by nawet powiedzieć, że zaczęli tworzyć jakąś paczkę. -W porządku, nie chce mi się ale mam trochę zaległości i muszę chodzić na zajęcia - odparła nieco zrezygnowana. Naprawdę jej się nie chciało. Niestety nie zdążyła więcej pogadać bo do klasy wparował nauczyciel, a niedługo po nim @Cyrus Lynford. Caro posłała mu na przywitanie tęskne spojrzenie. Szkoda, że nie byli we trójkę z Winnie, byłoby zabawnie. -Fakt, nie możemy się wykazać ale mi już wszystko jedno czy para czy trójka. Wkurza mnie tylko czemu prawie nigdy nie możemy sami dobierać się w pary czy tam trójki? - mruknęła skrzywiona do Wins i przelotnie rzuciła okiem na Cyrusa sprawdzając czy nikt się przypadkiem do niego nie ślini. W międzyczasie rozmawiając rzuciła zaklęcie, a kula wyszła jej wręcz idealna. Chyba Winnie z tym jej pomogła bo Caro zawsze lepiej wszystko wychodziło kiedy była wściekła, a wciąż bardzo wyraźnie czuła wspomnienia tego uczucia kiedy tematem była ostatnia lekcja transmutacji. -Niby wszystko jest już dobrze, złapał mnie wtedy po lekcji ale jakoś nadal czuję się zdystansowana. No i muszę mieć tą laskę na oku. W sumie to już nie jest to samo co na początku. Poza tym Cyrus nie był jakiś bardzo wylewny w rozmowie - westchnęła ciężko. Wiedziała, że nigdy nie jest idealnie cały czas ale nie sądziła, że problemy zaczną się tak szybko. Z resztą od tamtego incydentu nie spotykali się ze sobą poza lekcjami. Może dlatego, że zajęć było sporo i nie mieli za bardzo czasu, a może Caro unikała tego jak ognia bo wiedziała, że już nie będzie tak samo jak wcześniej. -Fakt, brałabym. Nie mów Cyrusowi - zaśmiała się. Naprawdę o dziwo miały coraz lepszy kontakt i gadały jak najlepsze kumpele. W końcu dołączył do nich Rasheed. Caroline miała już okazję pracować z nim na zajęciach, nie jest zbyt przyjazny i rozmowny. A to jej zarzucano, że niby się nie integruje z Hogwartczykami kiedy to większość z nich, których spotykała okazywali się być burakami. Wywróciła oczami kiedy chłopak zaczął pouczać Wins. Raz szło ludziom lepiej, raz gorzej, a on zdecydowanie za bardzo się wywyższał.
Mikkel właśnie był w trakcie rozmowy z Caroline, kiedy do sali wszedł profesor Ramirez i jako kolejny bardzo pomysłowy nauczyciel, przydzielił im partnerów do pracy. Zastanawiał się, czy wszyscy nauczyciele w Hogwarcie są tak niekompetentni, że muszą polegać na pracy zespołowej. W Stavefjord nigdy nie spotkał się z czymś takim. W końcu chyba byli na tyle samodzielni, że mogli sami odpowiadać za swoje wyniki. Każdy miał się nauczyć zaklęcia, a nie parami. Zanim się zorientował, z kim jest w parze, przykuśtykała do niego @Lilith Nox, na co zareagował szerokim uśmiechem. Ponownie zwrócił uwagę na jej rany. Przeszło mu przez myśl, żeby wyciągnąć od małej gryfonki, skąd one się wzięły, ale domyślił się, że nie będzie chciała o tym rozmawiać. Zapomniał już prawie o sytuacji z lekcji eliksirów, choć wciąż miał ten obraz przed oczami. Nie chciał o tym wspominać, bo chyba był równie zawstydzony co Lilith. - Na pewno będzie - zaśmiał się, bo jej optymistyczne zachowanie nijak nie korespondowało z jej obecnym stanem fizycznym. Wyglądało to dość komicznie. Oczywiście musiała czynić honory i jako pierwsza rzucić zaklęcie. Poszło jej bardzo dobrze, co Mikkel skwitował krótkim "dobra robot" i sam przystąpił do wykonania zadania. Co prawda, nie był asem z zaklęć, więc nie spodziewał się, żeby jego wynik był na tyle dobry co dziewczyny. - Lumos spharea - wyszeptał i wykonał odpowiedni ruch różdżką naśladując Ramireza. Rzeczywiście wyczarował coś świetlnego, ale wyglądało bardziej jak owal niż kula i była trochę mniejsza niż powinna. Mimo to spróbował przejść się kawałek, żeby sprawdzić jej użyteczność. Faktycznie, podążała w tym samym kierunku co on. Więc chyba było okej. Spojrzał na profesora żeby stwierdzić czy zadanie jest zaliczone, a ten kiwnął tylko głową z oddali. Mikkel uznał więc, że nie musi powtarzać zadania. - Chyba jesteś w tym lepsza - powiedział do Lilith. W końcu zebrał się na odwagę, żeby się spytać, co jej się stało. Bardzo go to interesowało, bo czuł się dziwnie zmartwiony widokiem panny Nox. - Nie chciałem pytać, bo pewnie nie chcesz o tym mówić, ale… stało się coś złego, więc… Może potrzebujesz pomocy? - spytał ani ładnie, ani składnie. Ale naprawdę się martwił.
Beth była bardzo niepocieszona, że nie mogli sami sobie dobrać partnerów. Trafiła do trójki właściwie z dwoma osobami z Salem, co właściwie trochę ją stresowało. Ogólnie pojawienie się przyjezdnych sprawiało, że czuła się trochę osaczona we własnej szkole. Niby nie miała nic przeciwko Amerykanom, ale czuła się nieswojo i wydawali jej się trochę nieprzyjaźni. Podeszła do swoich partnerów. - Jestem Elisabeth - uśmiechnęła się bardzo nieśmiało. Zaczęła się zastanawiać, skąd profesor Ramirez wziął tak beznadziejny pomysł na podział. Przegryzła wargi i poczekała aż @Cyrus Lynford i @Daisy Manese rzucą zaklęcie. Poszło im całkiem nieźle, przez co ona nabrała obawy, że jej pójdzie beznadziejnie i będą jej mieli za złe, że skopała zadanie. Właściwie dlaczego oni mieli polegać na niej? Nie tak powinna wyglądać nauka. Westchnęła ciężko. - Lumos spharea - wyszeptała. Ku jej ogromnemu zdziwieniu, ale też zadowoleniu jej kula okazała się być idealna! Lepiej być nie mogło. Przynajmniej jej obawy zniknęły i nie musiała się martwić, że zostanie obgadana przez Amerykanów. Dla pewności sprawdziła, czy kula za nią podąża, ale wszystko było w jak najlepszym porządku. Uśmiechnęła się mimowolnie i czekała na dalsze zadania. - Chyba było całkiem nieźle - odważyła się odezwać do swoich partnerów, skoro już nabrała takiej pewności dzięki wykonaniu zadania.
Przywitała się z przyjaciółką swojej kuzynki, jednak zaraz wstała, zebrała swoje rzeczy i jak nakazał nauczyciel usiadła obok Carmy. Chyba wcześniej nie dane im było się poznać, więc z uśmiechem po prostu się przedstawiła. -Cześć, Christa White. Mam nadzieję, że będę raczej pomocna...- stwierdziła jeszcze przypominając sobie swoją ostatnią "nie moc" na zajęciach. Więcej psuła, niż pomagała swoim partnerom na zajęciach, a bardzo nie lubiła czuć się jak kula u nogi. Przecież była krukonką, powinna wymyślić najlepszą drogę dojścia do celu. Kiedy wysłuchała profesora, wyciągnęła różdżkę i po prostu rzuciła zaklęcie. Naprawdę bardzo, bardzo mocno się skupiła. Liczyła, że jej się to uda i... Jak się okazało jej kula była można powiedzieć, że idealna. Podążała w takim kierunku, w którym dziewczyna chciała. Czyżby zła passa minęła... kto wie. -Twoja kolej koleżanko! - Skierowała swój wzrok na koleżankę, obserwując jej poczynania. Chyba już dawno nie była z siebie tak zadowolona jak teraz. Wyczuwała owocne zajęcia. Odwróciła się jeszcze, żeby zerknąć na kuzynkę. White również się udało, ah zdolniachy. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Kostka : 6
Nie dane było jej zająć się słodziutką Gryfonką, bo już chwilę później nauczyciel podzielił ich na dość nietypowe pary. Mruknęła zaskoczona, gdy została jej przydzielona @Christa White, której z pewnością nie było jej wcześniej dane poznać. Właściwie to nic nowego, ostatecznie Carma nie miała zbyt dużego parcia na nowe znajomości. Po prostu w przeciągu ostatnich kilku tygodni poznała więcej osób niż przez ostatni rok nauki w Hogwarcie. Przypadek. Jednak jej podejście do obcych nie poprawiło się jakoś specjalnie. Przeniosła zaciekawione spojrzenie na szatynkę, jednocześnie układając sobie w głowie informacje podane przez Ramireza. - Miło mi, Carma Charisme - odparła grzecznie, nie do końca czując się pewnie w towarzystwie nowej osoby. Nie potrafiła pociągnąć rozmowy, gdy kogoś nie znała, dlatego na sukces nowej koleżanki zareagowała uśmiechem. - Widzisz, nie musiałaś się martwić - dodała dość pogodnie, zerkając w kierunku innych par. Na szczęście zaklęcie nie wydawało się zbyt skomplikowane i większość osób radziło sobie całkiem nieźle. - Lumos Spharea - szepnęła, nie będąc specjalnie skupioną na swoim zadaniu. Na szczęście jej kula była dokładnie taka, jaka miała w założeniach być. Uśmiechnęła się do swojej towarzyszki, a widząc jak ta odwraca się w czyimś kierunku, sama postanowiła zerknąć na salę, wyłapując między innymi Winonę, Rasheeda i Cyrusa.
Kostka: Powyżej 9 pkt z Zaklęć SUMA: 6+6=12
Marco Ramirez
Wiek : 37
Dodatkowo : Opiekun Ravenclawu, Animag (Pantera), Zaklęcia bezróżdżkowe
- Wyglądaliście na niepocieszonych, że pracujecie w grupach. Nie wymagam od Was, żebyście rozmawiali. Wasza praca będzie oceniana w grupie, bo najlepsza zostanie odpowiednio nagrodzona, więc się nie przejmujcie. Widzę, że większość sobie poradziła. Na szczęście. Ci którzy sobie nie poradzili to no… Chyba pora się wziąć za siebie - uśmiechnął się i klasną w dłonie. - To teraz wprowadzamy pewną modyfikacje. Spróbujemy zatrzymać kulę. Po co? Żeby uwolnić różdżkę. Czasami potrzeba wykonać jakiś dodatkowy czar. Więc trzeba tę kulę uziemić. Lumos spharea - ponownie wyczarował kulę - Defigo - rzucił dodatkowo. Wtedy kula się zatrzymała a on dla prezentacji dorzucił jeszcze zaklęcie otwierające kuferek leżący na biurku, aby zaprezentować, że różdżka faktycznie jest zdolna do użytku. - To jest wasze drugie zadanie. Zaklęcie nie wygląda na skomplikowane, ale nie dajcie się zmylić, wymaga skupienia. Bardzo proszę, spróbujcie.
Tym razem rzucacie dwoma kostkami i ich suma odpowiada za jakość wykonanego zadania. Tym razem kostkami nie muszą rzucać tylko osoby, które mają co najmniej 15 punktów w kuferku (zakładacie, że wylosowaliście 12)
Wyniki kostek:
11, 12 - udaje Ci się bez problemu, kula została w miejscu, a Tobie następnie udało się rzucić łatwe zaklęcie 9, 10 - Twoja kula została w miejscu, zdążyłeś rzucić łatwe zaklęcie, ale jak tylko to zrobiłeś, kula zaczęła opadać i zniknęła 7, 8 - kula została w miejscu, ale zniknęła chwilę później 5, 6 - kula się zatrzymała, ale w momencie, kiedy machnąłeś różdżką, by rzucić zaklęcie, ona zniknęła 2, 3, 4 - kula wcale się nie zatrzymała. Próbowałeś kilka razy, ale niestety wcale się nie udawało.
Poniekąd wcale nie dziwiło ją marudzenie połowy klasy na kolejny dobór w pary. Kiedy była na opiece nad magicznymi stworzeniami, miała ochotę rzucić całą lekcję w cholerę, na myśl, że musi z kimś dzielić się swoją rozległą wiedzą w tej dziedzinie. Kiedy jednak były to zaklęcia, a ona wcale nie była z nich takim mistrzem, było jej obojętne, czy musi pracować sama czy z kimś. Dodatkowo nie miała żadnych wymarzonych dopasowań, więc puchonka, jaka została jej przydzielona, jak dla niej była, okej. W dalszej części zadania nie poszło jej już tak wyśmienicie, jak w pierwszej. Miała problem ze zmuszeniem różdżki, by ta zajmowała się innym urokiem, kiedy ten pierwszy wciąż obowiązywał. Kula ładnie latała nad nią, nawet zatrzymała się w odpowiednim momencie, jednakże kiedy tylko Zilya rzuciła zaklęcie, a momentalnie zniknęła. Dziewczyna próbowała poprawić swój wynik, jednakże bezskutecznie.
Czy była lepsza? Trudno powiedzieć. Jej skromnym zdaniem po prostu jej się poszczęściło, nic więcej. Poczekajmy, aż pojawią się kolejne zadania i dopiero kiedy wtedy będzie sobie jakoś radzić, można powiedzieć, że jest w czymkolwiek lepsza od ślizgona. Jego pytanie… przez kilka ostatnich dni słyszała je tak często, że było to aż dziwne. Czuła się za każdym razem nieswojo, zwłaszcza, że w dużym stopniu naginała prawdę odpowiadając na to pytanie. Nie umiała kłamać, ale te kilka dni było dla niej niesamowitym treningiem oszustwa. Aż jej przykro było, że musi rozwiązywać to w taki sposób. - Radzę sobie – wyszeptała w jego stronę z delikatnym uśmiechem – na swoje życzenie, chciałam chodzić normalnie na zajęcia – wydukała. Kula, którą wcześniej wyczarowała już dawno zniknęła, a ona czekała, aż rozpocznie się kolejne zadanie – ale jeżeli będę potrzebować pomocy… – zatrzymała się na chwilę. Ciekawe dlaczego była w stanie mu tak bez problemu zaufać? Chyba po spotkaniu z Javierem, każda osoba wydawała się być godna zaufania – to miłe z twojej strony, że się tak martwisz! – wydukała nie kończąc poprzedniej myśli. Czas zacząć kolejne zadanie. Lilith przywołała ponownie kulę światła i zrobiła kilka kroków w przód, by sprawdzić, czy i tym razem wyszło zaklęcie bez problemów. Później wzięła głęboki oddech i nie odrywając spojrzenia od kuli wyszeptała - Defigo - Kula ślicznie unosiła się w powietrzu, grzecznie czekając na gryffonkę. Lil naprawdę cieszyła się z takich małych postępów, z każdej drobnostki. Może właśnie dlatego tak bardzo przypominała dziecko. W końcu rzuciła jakieś pomniejsze zaklęcie i nim się zorientowała kula zaczęła opadać, po czym rozpłynęła się w powietrzu. No cóż… nie można mieć wszystkiego tak po prostu! Będzie musiała poćwiczyć.
Kostki: 3 + 6 = 9
Ostatnio zmieniony przez Lilith Nox dnia Sro 30 Mar - 16:48, w całości zmieniany 1 raz
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Słysząc głos dobiegający z boku odwróciła się zaskoczona. Czy właśnie Vittoria do niej coś powiedziała? Tak. Ucieszona uśmiechnęła się do niej kiwając głową. Miała rację, nie powinna się tym przejmować. Może i teraz jej nie wyszło ale następne zaklęcie powinno się już udać. Nie spodziewała się jednak, że będzie ono aż tak trudne. Dwa zaklęcia? Naprawdę? Przecież ledwie wychodziło jej jedno, a co dopiero dwa ! Z westchnieniem bezsilności zabrała się za nie. Postanowiła, że zrobi podobnie do nauczyciela - z tym, że otworzy swoją torbę. Oparła się wygodnie na krześle skupiając całą swoją uwagę na zaklęciu. Nie chciała aby i tym razem się jej nie powiodło. Niestety, zaraz po wypowiedzeniu pierwszego zaklęcia drugie było niemożliwe. Kula się zatrzymała lecz gdy chciała otworzyć torbę ta rozpłynęła się w powietrzu. Najwidoczniej zaklęcia nie były jej konikiem. Spojrzała na dziewczynę obok. - Najwidoczniej nie nadaję się do tego. - powiedziała siląc się na uśmiech. Jednak zamiast niego wyszło coś na wzór grymasu.
Kolejne zadanie wcale nie wydawało się aż takie trudne. Właśnie, nie wydawało się. Od początku robił zadanie sam więc w czym rzecz? W niczym. Przez chwilę się przyjrzał jak inni polecenie wykonują. niektórym szło całkiem dobrze, a niektórzy całkowicie polegli. Spróbował sam. Jak mu poszło? Co prawda kula się zatrzymała, ale kiedy machnął ręką by rzucić zaklęcie znikła. Zdenerwował sie. Dlaczego nic nie szło po jego myśli? Że reraz musiał się męczyc od nowa czarować kulę? Przecież nawet ta była nie całkiem kształtna. Wzruszał ramionami wpatrując się to w profesora to w innych uczniów.
Dziewczyna, która dołączyła do naszej dwójki, była mi równie obca co większość tego zamku. Nie byłem nawet pewien, czy pod koniec zajęć w ogóle będę jeszcze pamiętać jej imię. Nie była jakaś szalenie charakterystyczna. - Okej, ja jestem Cyrus, to moja kuzynka Daisy, a to nasze zadanie, które mam nadzieję, że wyjdzie dobrze - wiedziałem, że ja i Daisy jesteśmy dobrzy z zaklęć (przynajmniej do jakiegoś tam stopnia), a jaka była ta dziewczyna, to zielonego pojęcia nie miałem. To też rzuciłem jej badawcze spojrzenie, czekając, aż zabierze się za swoją robotę. Kiedy już wymieniliśmy te kurtuazyjne słówka, a puchonka dobrze poradziła sobie ze swoją częścią, niedbale huśtając się na krześle podniosłem kciuk do góry, jakbym tym samym chciał wystawić jej pozytywną notę. I dać do zrozumienia, że jej ze swojego klubu nie wyrzucimy (jakbyśmy na tej lekcji w ogóle mieli co do gadania w tej sprawie). Druga część była trochę bardziej skomplikowana. Wziąłem się pilnie do roboty, ale kiedy kula latała, a ja czarowałem co innego, po chwili moje latające światło zaczynało leniwie opadać, a w końcu znikać. Oczywiście patrząc na innych, to i tak nie był najgorszy wynik w tej klasie, ale żebym był z siebie dumny, to jeszcze wiele brakowało.
Caroline przerwała na chwilę rozmowę żeby skupić się na zadaniu. Skoro już szło jej dobrze to nie chciała tego spieprzyć przez jedną chwilę nieuwagi. -Lumos spharea - machnęła różdżką i ponownie wyczarowała kulę. W tym momencie zatrzymała się na chwilę skupiając na niej wzrok i całe skupienie. -Defigo - dodała po chwili, a kula natychmiast została w miejscu. Blondynka uśmiechnęła się delikatnie i odetchnęła z wielką ulgą. Nie rozdrabniając się rzuciła zaklęcie zmieniające kolor jej torby ale niestety kiedy tylko to zrobiła kula zaczęła opadać i zniknęła. Dziewczyna zrobiła nieco zmieszaną minę. No bo niby udało jej się wyczarować kulę, zatrzymać i jeszcze rzucić zaklęcie ale była perfekcjonistką więc nie wystarczało to, że ledwo to zrobiła. W jej oczach powinno to wyglądać tak, że kula wytrzymuje tyle, ile tylko zechce. Może nie można było nazwać tego wielkim rozczarowaniem ale dumna też nie była. Może czasem wymagała od siebie zbyt wiele. -Cholera - mruknęła pod nosem i spojrzała ze smuteczkiem na Winnie.
4+6=10
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Miał się nie przejmować tym, czy jakieś dwie blondynki nie pogrzebią jego szansy na zyskanie jakiejś ramirezowej nagrody? No pewnie i może jeszcze ochoczo im przyklasnąć, kiedy spieprzyłby wszystko po całości, niwecząc jego starania w osiągnięciu jak najlepszych rezultatów? Marco zaczynał znowu go irytować, dlatego po prostu tego nie komentował, jedynie ostatkami siły woli powstrzymując się od wywrócenia oczami. Winnie jakoś dziwnie nabrała wody w usta, a że Caroline również milczała, pomijając wcześniejsze płytkie rozmówki, to Rasheed, nie mając nagle z kim się sprzeczać, wziął się po prostu za czarowanie. Nie poszło mu najgorzej. Kula zatrzymała się zgodnie z jego wolą, więc spróbował rozpalić niewielki płomień na końcu swojej różdżki. O dziwo, wszystko wyszło zgodnie z planem, a zadowolony Ślizgon mógł sobie po całości ignorować wszystkie cholery i inne dźwięki swojej trójki, wcale nie musząc im pomagać w poprawnym uziemieniu kuli.
Holly wpatrywała się w podziwem w swoją nieidealną kulę, poruszała się bardzo pociesznie na boki, mimo, ze Ainsworth siedziała w miejscu, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. Jej wątpliwa forma, która w sumie nawet do kolistego kształtu była daleka, też wydawała jej się całkiem przyjemna. Wyróżniała się na tle innych, równych okręgów ze snopem światła. Obserwując ją, obserwowała również i Devena, który znajdował się za tą warstwą jasności. Przechyliła głowę na bok, żeby lepiej ją widział, rażony magią jej zaklęcia. Rękoma opierała się na ławce, wspierając podbródek na ramionach, a jej tęczówki powoli z jej elipsy przeniosły się na twarz gryfona, kiedy do niej podszedł. — Pan Ramirez stwierdził, że przyszłam za późno, kazał mi pracować samej — zauważyła nie sądząc, żeby zrobił to po złości, ale było jej niemniej przykro, że nikogo u niej w ławce nie było. Dlatego ucieszyła się, kiedy Quayle się dosiadł. Wyprostowała się na jego słowa, podnosząc się na rękach: — Jak to, urosła? — wydawała się zawiedziona, że przegapiła moment, w którym wiewiórka była jeszcze mniejsza niż teraz — Czy możemy kiedyś przenieść na dzisiaj? — dopytała, ale zaraz przestała go męczyć swoimi pragnieniami, kiedy jego twarzy wyraźnie posmutniała. Holly miała problemy z koncentracją, ale w jakiś dziwny sposób, nie potrafiąc odczytywać Zych emocji ludzi, zwykle zdawała sobie sprawę instynktownie z tego, kiedy byli przygnębieni. Dlatego podniosła się, przykładając dłonie do jego policzków i objęła je swoimi drobnymi palcami, które ledwie zdołały otulić całą jego twarz. Wpatrując się w jego tęczówki mruknęła pokrzepiająco. — Nie martw się. Duże wiewiórki też są małe — bo nie miała pojęcia, że powód jego smutku nie był w rośnięciu Sallali. Chwilę później cofnęła ręce, wykonując polecenie nauczyciela. Jej kula przystanęła z miejsca i zgasła, a Holly była święcie przekonana, że właśnie o to w tym zadaniu chodziło. Nie mogła być z siebie bardziej dumna.
Shenae o mało co nie zasnęła na tych zajęciach już od początku, a właściwie chyba przysnęło jej się na chwilę na ramieniu @Enzo Halvorsen, ale jak się później okazało, to nie był jej jedyny problem. Większym okazała się jej partneka. @Crystal White podeszła do jej stolika, ziewając przeciągle, przez co i D’Angelo znów chciał zmorzyć sen. Powstrzymała się jakimś cudem od powtórzenia za nią tego zaraźliwego gestu i otaksowała krukonkę bardzo krytycznym wzrokiem: — Jesteś na lekcji — przypomniała jej, jakby sama przed chwilą nie spała. Niemniej, wtedy nie było nauczyciela w sali, wiec można uznać, ze to się nie liczy. Do zadania przystąpiła z odpowiednim zaangażowaniem, mimo, ze zaklęcia były tak dziecinnie proste, ze zastanawiała się po jaką cholerę ćwiczą je na poziomie studenckim i czy czasem Ramirez nie pomylił klas. Może chciał tego pouczyć jakichś pierwszaków? Mimo to wykonała zadanie z pełną precyzją, w momencie, w którym trzeba było wykonać jakieś proste zaklęcie, wypuszczając z końcówki swojej różdżki strumień wody. Odnalazła jedyną satysfakcję w tym, w jaki sposób skutecznie zgasiła różdżkę należącą do starszego Ślizgona. @Rasheed Sharker przez chwilę miał płomień, a zaraz potem ten zgasł za sprawą interwencji krukonki.
Nie dało się nie zauważyć tego wnikliwego spojrzenia Oriane. Rience poczuł się tak, jakby prześwietlały go niewidzialne promienie rentgena, o których czytał kiedyś na pierwszym roku studiów, a to niespecjalnie mu się spodobało, ale nie zareagował jakoś przesadnie dziwnie. Po prostu dalej się uśmiechał, jakby praca z @Oriane L. Carstairs w istocie sprawiała mu przyjemność, nawet jeśli bardzo chciałby wrócić do wypytywania Daisy. Był dobrym towarzyszem. Nie śmiał się, kiedy kula Ślizgonki zaczęła szaleć, mężnie powstrzymując się nawet od uśmiechu i szczęśliwie zdążył się uchylić, gdy śmignęła mu tuż obok lewego ucha. - Nie poddawaj się. To dopiero pierwsza próba. - zachęcił ją, kiedy dziewczyna wyrzuciła z siebie pesymistyczne słowa, a zaraz posłał jej uśmiech w pakiecie ze spojrzeniem, w którym iskrzyły iskierki radości, gdy udało jej się właściwie rzucić zaklęcie. Cieszył się z jej powodzenia… naprawdę! Rience nie był aż tak zawistny jak większość jego kuzynów, zwłaszcza już, kiedy jemu przecież tak czy siak udało się poprawnie wyczarować kulę. - Zwariowała na Twoim punkcie. - zażartował sobie ze wzmianki o wpadaniu w amok, a potem wsłuchał się w dalsze instrukcje nauczyciela. Uziemienie kuli? Półwil miał pewne wątpliwości co do tego czy uda mu się sprostać temu zadaniu, ale najwyraźniej niepotrzebnie się martwił. Nie dość, że bez problemu ją zatrzymał, to w dodatku wyczarowanie kilku puchatych, żółtych ptaszków było dla niego wręcz dziecinną igraszką. Czuł się nieco skonfundowany. - Coś podejrzanie dobrze mi idzie. - podzielił się z Oriane swoją podejrzliwością co do takiego obrotu spraw. Znając jego, pewnie skrewi następne zadanie… o ile tylko takie przed nimi postawią.
Enzo momentalnie poczuł się trochę dziwnie, kiedy Raphael powiedział mu coś takiego. To było jedno z tych stwierdzeń, które zawstydzało drugą, niezaznajomioną z tematem osobę, ale jego stan lekkiego wytrącenia z równowagi nie trwał długo. Uświadomił sobie, że najprawdopodobniej tak musiał wyglądać razem z Shenae, kiedy pracowali z kimś w trójkę. Czy właśnie tak odebrała ich Lilith na opiece nad magicznymi stworzeniami? Ciężko było mu to stwierdzić, ale chyba nawet się nie starał głębiej nad tym zastanawiać. Czuł się trochę niekomfortowo w obecności „największego skarbu” Puchona, z którym Krukonka nadal wymieniała się spojrzeniami. Nie chcąc wchodzić między nich, skupił się na dalszym przebiegu lekcji, starając się ogarnąć w jaki sposób ma uziemić swoją kulę. Nigdy nie był najlepszy z zaklęć, więc to stanowiło dla niego pewne wyzwanie, zwłaszcza już, że nie miał pod ręką Shenae, mogącej służyć mu radą w tej trudnej chwili. Westchnął, udręczony swoją niewiedzą, ale spróbował jak najlepiej rzucić czar. O dziwo względnie mu się udało. Kula zatrzymała się, aby kilka sekund później zupełnie zgasnąć. Nie był to najlepszy pokaz umiejętności, ale Halvorsen i tak dużo już zrobił jak na siebie. Rzucił szybkie spojrzenie w stronę Shenae, aby załapać się na moment „chwilę po zaklęciu”, ale nie, nie chodziło o defigo. Zdążył zobaczyć jak uderza w nią końcówka pędu powietrza, wywołanego przez pędzący czar Remordeo, jaki po kryjomu i niewerbalnie rzucił na nią Rasheed. Mimo wszystko, nie widział sprawcy i nawet nie domyślał się, że coś może być nie tak, dopóki Shenae nie rozejrzała się po sali odrobinę zdezorientowana. Nie trzeba było mu więcej, aby nakłonić Enzo do podejścia do niej. - Wszystko dobrze? - zapytał swoją dziewczynę, w istocie mając na myśli „wszystko”. To znaczy, jeśli dzisiaj rano miała katar lub właśnie kończyła miesiączkować, miała mu to w tej chwili oznajmić. Miał jakieś dziwne wrażenie, że coś mu nie gra…
Zoe złuchała z uwagą co pan profesor miał do powiedzienia. Miała nadzieje, że tym razem uda jej się zrobić ćwiczenie przynajmniej dobrze. Musieli wprowadzić modyfikacje do poprzedniego zaklęcia. Zoe powiedziała - Lumos Spharea-.Wtedy pojawiła się kula światła. - Defigo - dodała. Wtedy kula Zoe została w miejscu. Może tym razem uda mi się zrobić bezbłędnie, pomyślała puchonka. Zoe rzuciła proste zaklęcie. Nagle kula światła dziewczyny zaczeła opadać i znikneła. O nie znowu nie wyszło jak chciałam, pomyślała Zoe. A może spróbuje jeszcze raz, pomyślała. Nie i tak znów mi nie wyjdzie, pomyślała puchonka. Zaczeła przyglądać się innym. Jednym szło lepiej, innym gorzej. Inni mieli podobnym problem co Zoe. Może nie poszło mi aż tak źle, pomyślała. 6+3=9
Nie miał pojęcia, jak to możliwe, że przy małej Ainsworth czuł się tak dobrze i swobodnie. Tak, była dziecinna i naiwna, ale była też dobra i zabawna, nie oczekiwała od niego niczego i nie miała mu za złe, że okazał się kimś innym, niż sądziła. Kiedy ujęła jego twarz w dłonie, Indianin zesztywniał i zamarł, zaskoczony jej gestem. Nie spodziewał się takiej bliskości, choć chyba powinien przestać się dziwić czemukolwiek, kiedy chodziło o Holly. Rozluźnił się i roześmiał szczerze, gdy pocieszyła go w tak uroczy sposób. - Masz rację, nie będę się tym już przejmował - zapewnił ją, nie mogąc się dłużej smucić ani denerwować zachowaniem Winnie. To rude stworzonko, które tak bardzo przypominało mu wiewiórkę, miało cudowne właściwości łagodzące i potrafiło błyskawicznie poprawić mu humor. Nie pamiętał, kiedy ktoś tak bardzo go rozbawił. Śmiał się rzadko i cicho, częściej uśmiechał, choć i to nie był częsty widok. Miał miły uśmiech i przyjemny dla ucha śmiech, ale chował je na specjalne okazje. Holly powinna być z siebie dumna. - Jasne, możemy to przenieść na dzisiaj. Nie ma co odwlekać, bo jeszcze bardziej urośnie - powiedział z uśmiechem, a potem oboje wzięli się do roboty. Zaklęcie nie wyglądało na zbyt skomplikowane, ale Deven nie bardzo mógł się skupić, zerkając to na Winnie, to na Holly, mając w głowie mętlik i misz-masz. Sam nie wiedział, jak to się stało, ale zaklęcie Defigo rzeczywiście odniosło skutek i kula zawisła w miejscu. Quayle spojrzał na nią podejrzliwie, nie wierząc, że tak dobrze mu poszło. I słusznie. - Avis! - mruknął, a z jego różdżki wyfrunęło kilka ptaszków, podobnych do kanarków i otoczyło głowę Holly rozćwierkanym wianuszkiem. Tyle tylko, że świetlista kula rozpłynęła się w powietrzu bez śladu, co Deven przyjął z irytacją. A już był skłonny uwierzyć, że coś mu dzisiaj wyjdzie. Słodka naiwności...