W tej przestronnej klasie na trzecim piętrze odbywają się lekcje zaklęć. Dwa rzędy dwuosobowych ławek czekają na uczniów. Duże okna przepuszczają wiele światła, co nadaje klasie przestronny wygląd. Na regałach po prawej stronie znajdują się wszelakie przedmioty na których można ćwiczyć zaklęcia. Na ścianach wiszą natomiast tablice na których są wypisane podstawowe zasady pojedynkowania się.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - zaklecia
Wchodzisz do Klasy Zaklęć, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Zaklęcia. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Podaj ogólną definicję zaklęcia i opisz, co wpływa na jakość czaru. 2 – Przedstaw szczegółowo zagadnienie zaklęć niewerbalnych. 3 – Podaj po dwa przykłady zaklęć z każdej z grup: zwykłe, ofensywne, defensywne. 4 – Podaj dwa rodzaje przysięgi wieczystej i opisz na czym polegają. 5 – Podaj trzy zaklęcia, do których można dobrać inne przeciwzaklęcia (podaj je) niż Finite. 6 – Podaj trzy zaklęcia ochronne (np. zabezpieczenie terenu przed ludźmi) oraz opisz działanie każdego z nich.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Odpowiednimi zaklęciami uruchom mały tor przeszkód, aby piłka mogła dotrzeć na jego koniec. (Piłka na początku toru - musi spłynąć rynną - wyczarować wodę; dociera do zbyt małej bramki - powiększyć; zbiorniczek z wodą - zamrozić zanim piłka wpadnie do wody; dźwignia - nacisnąć odpowiednim zaklęciem - wtedy piłka dociera na koniec toru). 2 – Zadziałaj na ciecze w wazonach - w pierwszym oczyść, w drugim doprowadź do wrzenia, w trzecim zamroź. 3 – Przejdź przez mały labirynt (musisz obronić się przed stworzeniem, zaatakować jedno oraz pokonać dwie pułapki). 4 – Powiel kamień, a następnie wyrzeźb węża, lwa, borsuka i kruka. Zaznacz ognistym znakiem te zwierzę, do którego domu przynależysz. 5 – Spowolnij trzech przeciwników odpowiednim zaklęciem, a następnie unieruchom każdego za pomocą trzech różnych czarów. 6 – Zadziałaj na cztery przedmioty zaklęciami z każdego żywiołu.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Zaklęcia:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Autor
Wiadomość
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Och, och, zaklęcia niewerbalne! Jakże mógłby zmarnować tak idealną okazję do tego, aby dalej się kształcić i ostatecznie posiąść tak przydatna umiejętność? Rasheed ostatnio wykazywał jakąś dziwną, niezdrową wręcz chęć do tego aby być najlepszym we wszystkim, a to, że właśnie wchodził do sali zaklęć jakoś dziwnie i nieprzyjemnie kojarzyło mu się z jego poprzednimi podchodami w sprawie klubu pojedynków. Mimo wszystko nic nie mówił, a nawet nie komentował tego, że przybył do klasy jako pierwszy, najwyraźniej uznając to za jakieś dziwną złośliwość losu. On pierwszy na zajęciach? Krukoni się opierdzielali równo. Niemniej jednak wybrał sobie jakąś ławkę po środku co by dobrze go było widać i oparł się o nią łokciami, aby przyjmując wyjątkowo znudzoną minę oczekiwać na resztę hogwardzkiej hałastry i samego nauczyciela. Tymczasem jego myśli krążyły od zaklęć niewerbalnych, przez naukę oklumencji i legilimencji, które miał zamiar podjąć. Silvarova wydawała się nieco ugiąć po jego ciągłym truciu jej zgrabnego, aurorskiego tyłka i było mu to bardzo na rękę. Niestety miał tę świadomość, że nauka zajmie mu więcej niż długo, ale mimo wszystko wcale się nie zrażał, baa, ta myśl nawet bardziej go motywowała. Dzięki temu będzie mógł myśleć o sobie jeszcze lepiej niż wtedy i może nawet wykorzystałby to jakoś żeby zemścić się na Shenae? PLAN IDEALNY.
Logan również nie mógł sobie odpuścić takiej okazji na nauczenie się zaklęć niewerbalnych. Miał większy staż niż większość tych dzieciaków, a mimo tego wciąż nie potrafił sobie z takowymi poradzić, jednakże najwyższy czas, zwłaszcza, że te zajęcia były nieobowiązkowe. To była dla niego dodatkowa motywacja, dlatego ubrał się w szkolny mundurek i popędził na zajęcia. Jeszcze jednym ich plusem było to, że prowadzić je miał profesor Blythe, którego pamiętał z zajęć w Lynwood, gdzie uczyli się o zaklęciu opiekuna. Wciąż pamiętał również to, jak zbliżyli się wtedy z Echo, chociaż to mogło być małe przegięcie w obliczu tego, co robili niedawno w Pokoju Marzeń. Mimo wszystko nie zamierzał nad tym rozprawiać, bo to jedynie motywowało go do wysłania Lyons listu, który zapraszałby na następne spotkanie. Zgadnijcie co chciałby na nim robić. Biedny Logan, tak długo żył bez dziewczyny, że teraz jak już takową miał to nie mógł się powstrzymać od fantazjowania sobie na temat ich spotkań. Niemniej jednak wróćmy do właściwej części posta. Przybył do klasy zaklęć i zajął miejsce w lewej części klasy, z zadowoleniem stwierdzając, że nie będzie siedział sam. Dobrze. Teraz pozostawało mu tylko wypatrywanie lubej i nauczyciela.
Hogwart najwyraźniej jej nie cierpiał. I to bardzo mocno, skoro po raz kolejny się zgubiła, a przecież byli tu już od miesiąca. Naprawdę powinna zainwestować w mapę tej szkoły. W końcu jednak udało jej się trafić do klasy zaklęć. Ponoć prowadził je wyśmienity nauczyciel, jeden z lepszych w Anglii i Alva była z tego powodu bardzo szczęśliwa, bo nowe doświadczenia oczywiście się jej przydadzą. Przecież aspirowała na to, aby wygrać Złotego Sfinksa, a konkurencja była dość ostra. Rozejrzała się, szukając kogoś znajomego, ale niestety nikogo takiego nie spostrzegła. Kojarzyła tylko, że ten wielki blondyn był chyba z jej domu, ale i tak do niego nie podeszła, zajmując miejsce gdzieś z przodu i licząc na to, że zjawi się Thiago. Dawno go nie widziała. No dobra, na ostatniej transmutacji. Ale nawet nie mieli okazji porozmawiać, co niezbyt się jej podobało. Przecież w Hechiceros trzymali się razem, a teraz jak gdyby nigdy nic stara czapka ich rozdzieliła.
Katniss przyszła do klasy wcześniej niż nauczyciel, co zdarzało jej się tak rzadko, że aż wcale. Sama była zdziwiona swoim zachowaniem. Na tyle, że usiadła w jednej z pierwszych ławek, choć zazwyczaj preferowała tylne rzędy. Taki dzień na opak. Rozjerzawszy się, Katniss stwierdziła, że nie była jedyną dziwną osobą, która była szybciej i nie miała co robić w szkole. Zaczęła wpatrywać się w ścianę, powtarzając w myślach alfabetycznie formułki zaklęć. Ona była nienormalna. Albo po prostu lubiła dobrze gospodarować wolnym czasem. W sumie, obie opcje były możliwe. A do projektu formułki zaklęć mogą się przydać, bynajmniej tak myślała Katniss. Wyłączyła się, skupiając na wertowaniu kart swojej pamięci.
Lawyers wolał nie spóźnić się na tak ważną lekcję. Zaklęcia niewerbalne nie tylko BRZMIAŁY cool, ale również bywały bardzo przydatne. Jak przystało na krukona - Aaron przygotował się na tą lekcję doskonale, będąc pewnym, że zrobił absolutnie wszystko, żeby zabłysnąć. pozostawało czekać na Archibalda. Czas się dłużył. Mijały minuty, które inni uczniowie i studenci poświęcali na dyskusje. On nie potrafił. Tak bardzo odzwyczaił się od konwersacji, że nie umiał zebrać się teraz w sobie, żeby nawiązać kontakt z kimkolwiek, kto siedział tutaj w klasie. Zamiast tego próbował powtórzyć materiał, żeby być absolutnie pewnym, że nie zawali, jeśli profesor poprosi go do odpowiedzi.
Sala była już pełna, kiedy Cynthia przekroczyła jej próg i powędrowała na swoje miejsce. Nic dziwnego... zapowiadała się niesamowita lekcja! Puchonka czuła się tak podekscytowana, że na jej policzkach wykwitły rumieńce. Nerwowo przepierała paluszkami po blacie swojej ławki. Rozejrzała się po klasie, wyciągając przy tym szyję, żeby odnaleźć jakieś znajome mordki, ale opadła zrezygnowana. W sali panował na razie luzacki chaos, jak to zwykle bywało, kiedy wszyscy czekali na przybycie profesora. Ziewnęła przeciągle, zasłaniając przy tym usta dłonią. Tak... była zmęczona, bo siedziała całą noc, próbując przygotować się do zajęć. Choć raz mogłoby się jej udać! Była pełna determinacji.
Noemie nie była zbyt zachwycona faktem, że musi przyjść na zajęcia tak wcześnie. Zwykle wpadała dużo później, niż cała reszta, a wychodziła jako pierwsza. Nie ciągnęło jej za bardzo do nauki. Zaklęcia prawdopodobnie przydadzą jej się w życiu w nieznacznym stopniu. Tyle, żeby sobie jakoś ułatwić codzienne obowiązki. Zważając na jej ambicje, bardziej zainteresowałaby się historią magii, niż zaklęciami niewerbalnymi, no ale cóż... Wolą rodziców było, żeby uczyła się sumiennie i starała ze wszystkich sił. Nie mogła ich lekceważyć, więc chodziła grzecznie na wszystkie zajęcia i zawsze starała się być przygotowana na tyle, żeby się nie ośmieszyć. Tym razem było tak samo. Nie miała nawet siły rozglądać się po klasie. Kilka osób pomachało do niej ręką. Przywitała się z nimi bez większego entuzjazmu.
Amelia była dzisiaj wyjątkowo zadowolona i uśmiechnięta. Od zawsze chciała nauczyć się zaklęć niewerbalnych, dlatego przyszła na tą lekcję dużo przed czasem. Nie chciała się spóźnić, nie chciała w żaden sposób zawadzić jakoś profesorowi. Miała nadzieję, że dzisiejszego dnia pójdzie jej o wiele lepiej niż na ostatniej lekcji zajęć. Gdy tylko weszła do klasy, zobaczyła jej prześladowcę, który pojawiał się wszędzie tam, gdzie Amelia. Dzisiaj jednak ucieszyła się na jego widok. Podeszła do Aarona, zajmując miejsce obok niego. Krukoni górą, prawda? Położyła rękę na jego ramieniu, witając się z chłopakiem z wesołym uśmiechem na twarzy. - Widzę, że też nie mogłeś się doczekać? Do lekcji zostało jeszcze sporo czasu - nie zwróciła kompletnie żadnej uwagi na to, co chłopak trzyma w rękach, nie przejęła się kompletnie faktem, że pewnie mu przeszkadza. Trudno, musi jej to wybaczyć. Taki już miała charakter, że potrzebowała sporo uwagi, skierowanej tylko na nią.
Odwrócił wzrok od kartek, uśmiechając się do starszej krukonki. - Hej! - Cieszył się, że nie będzie zmuszony pracować w samotności. Miał partnerkę do pracy i do rozmowy. - Chciałem w sumie powtórzyć materiał, ale to bardziej z nudów... - Miał karty i nawet przez chwilę miał ochotę pokazać jej jakąś sztuczkę, ale wiedział, że w świecie, w którym króluje magia, takie "popisy" nie wywierały na nikim wrażenia. Sprawdzały się w mugolskich klubach. Czuł się tam jak ryba w wodzie. Sam nie mógł opędzić się od wrażenia, że wszędzie na nią wpada. Nie przeszkadzało mu to - nawiązał z nią jakiś bliższy kontakt i nie zamierzał tego spalić, zanim w ogóle się zaczną poznawać, a jeszcze nie miał na tyle śmiałości, żeby za nią latać i gdzieś ją wyciągać. Nie był typem człowieka, który narzuca się innym. Przynajmniej nie teraz. Kiedyś może i by tak było. - Londyn aktualny, nie? - Ostatnimi czasy żył tylko tym wyjazdem.
Leonardo nie chciał dzisiaj przychodzić na zajęcia. Może dlatego, w momencie gdy tylko wszedł do klasy, szukał wzrokiem osoby, która wyglądałaby na tak samo zniechęconą, jak on sam? Wybrał ją od razu, gdy tylko skierował na nią wzrok. Chciał poprawić sobie jakoś humor, a rozmowa z ładną dziewczyną na pewno mu w tym pomoże. Uśmiechnął się do siebie pod nosem, idąc wolnym krokiem w stronę namierzonej koleżanki. Nie znał jej imienia ani nazwiska, nie wiedział z jakiego jest domu ani ile ma lat. Idealna osoba do małego żarciku. - Witaj najpiękniejsza. Jak bardzo bolało, gdy spadłaś z nieba? - zaśmiał się cicho, udając nierozgarniętego chłopaczka, który próbuje tym tandetnym tekstem poderwać jakąś dziewczynę. - Bardziej na poważnie, mogę tu usiąść? Nie czekasz na swojego chłopaka albo jakąś piskliwą przyjaciółkę? - to było odrobinę niemiłe, jednak nie chciał, aby jakaś rozkrzyczana laska zakłócała jego spokój podczas całych zajęć, na których z pewnością nie pójdzie mu za dobrze. Przez chwilę zastanawiał się czy podać swoje imię, jednak szybko zrezygnował z tego pomysłu. Po co? Lepiej jest nie wiedzieć nic o tej drugiej osobie, to sprawia mu większą uciechę.
Noemie bębniła palcami w blat swojej ławki, zniecierpliwiona oczekiwaniem na profesora. Nawet przez chwilę nie przemknęło jej przez głowę, że ktoś będzie ryzykował bliski kontakt z nią, kiedy wyraźnie widać, że zdradza przejawy bojowego nastroju. Przewróciła oczyma i ściągnęła usta, odwracając się w stronę chłopaka, którzy rzucił bezczelną uwagę. Miała ochotę odpowiedzieć kąśliwą ripostą i obdarzyć go wzorkiem jadowitego bazyliszka, ale zauważyła, że tamten żartuje, więc tylko zmrużyła oczy i skrzywiła się nieco. Mogłaby go "delikatnie" wyprosić... Sam jej zasugerował sposób. Gorzej, że uczniowie wciąż złazili się do klasy i obawiała się, że trafi na kogoś znajomego, kto będzie chciał się dosiąść i nawiązać jakąś płytką, pozbawioną sensu, konwersację, którą musiałaby wytrzymać z anielską cierpliwością, żeby nie dać po sobie poznać, jak bardzo głęboko ma te wywody. Chociaż nie... dzisiaj by nie wytrzymała. Zapewne złapałaby taką osobę za głowę i zaczęła napierdalać jej twarzą o kant ławki. Brzmi wulgarnie i nieco brutalnie? Może więc lepiej, że przysiąść chciał się akurat ten nieznajomy, który przynajmniej nie będzie zamęczał jej pytaniami w stylu "Heeej! Co tam? A słyszałaś, że..." Jakieś nieporozumienie. Absurd. Jak w ogóle ludzie mogą być tak żałośnie nieciekawi? - Możesz. - Nie próbowała udawać uprzejmego tonu głosu. Nie znała go i miała ochotę chociaż raz zdradzić swój prawdziwy nastrój. - Siadaj szybciej, bo naprawdę uprzedzi Cię jakaś piskliwa przyjaciółka! - warknęła, łapiąc go za bluzę i ściągając brutalnie w dół, żeby wreszcie posadził swój tyłek na krześle. Wszystko dlatego, że zauważyła już z daleka jedną ze swoich rówieśniczek, która od samego wejścia uśmiechała się, jak półdebil i wymachiwała rękoma, jak paralityk. Mina jej zrzedła, kiedy Leonardo usadowił się na miejscu obok Noemie. Ślizgonka uśmiechnęła się do niej przymilnie i złapała chłopaka za ramię. Kiedy tylko zszokowana dziewczyna zajęła miejsce przy innej ławce, Edervan puściła rękaw chłopaka z takim wyrazem twarzy, jakby przed chwilą dotykała czegoś wybitnie obrzydliwego. - Dzięki - rzuciła szorstko i wróciła do podpierania głowy rękoma i wymachiwania nogami pod krzesłem.
Utopia pognała do klasy zaklęć tempem godnym najszybciej miotły wyścigowej w dziejach quidditcha. Nie wypadało się przecież spóźnić na lekcję prowadzoną przez jej brata, bo wbrew wszelkim pozorom i plotkom, że Blythe zdawała tylko dzięki niemu, Archibald wymagał od niej dużo więcej, niż od pozostałych uczniów. A jej ten układ niespecjalnie odpowiadał, ponieważ wolała skupiać się na runach i projekcie Złoty Sfinks, zamiast babrać z zaklęciami. Nienawidziła ich, a największą zmorą był Patronus, którego dotąd się nie nauczyła, choć brofesor (połączenie brata i profesora!) myślał, że potrafiła go od dawna. Nic bardziej mylnego. Wpadła do środka i zajęła miejsce gdzieś z boku, nie chcąc rzucać się za bardzo w oczy. Lepiej, żeby Arch zbytnio jej dziś nie zamęczał pytaniami, bo wydawała się nieco nieobecna. To pewnie przez to, że wciąż nie mogła przywyknąć do tego, że na nowo pojawiła się w Hogwarcie po rocznej nieobecności. Korytarze wydawały się jej jednocześnie znajome jak rodzinny dom i obce niczym w pierwszej klasie, gdy na początku nauki ciągle się w nich gubiła.
Kolejna lekcja, kolejne nudy. Emilkę na sam dźwięk słowa "lekcja" jęczała przeciągle. Ile można się uczyć? Może w końcu zrobimy jakąś super fajną lekcję z ciekawymi rzeczami, hm? Tym razem wybierała się na zaklęcia, co może nie było okropnie dołujące, ale na pewno gorsze od snucia się między zamkiem a Hogsmeade. Emilia weszła do klasy przed nauczycielem. Udało jej się! W końcu przyszła na czas i w końcu nie musiała się chować w ostatniej ławce, żeby zostać niezauważoną. Z satysfakcją opadła na krzesło gdzieś pośrodku rzędu i uśmiechnęła się lekko. Może na zaklęciach nie będzie tak źle jak na runach czy innych super magicznych zajęciach. Tak bardzo chciała nauczyć się czegoś nowego, co zaczęłoby jej wychodzić jak każdemu normalnemu człowiekowi.
Ostatnio Naya coraz częściej w sali zjawiała się przed nauczycielami. Coraz rzadziej się spóźniała. Czyżby jej nawyk spóźniania się na wszystko co możliwe minął? No cóż, zapewne to tylko chwilowe wypaczenie z jej strony, ale zawsze coś. Dziewczyna od dawna chciała nauczyć się zaklęć niewerbalnych i długo czekała na tą lekcję, dlatego na zajęcia przyszła w świetnym humorze. Weszła do klasy i rozejrzała się naokoło. Jak na razie panował w niej chaos, ale to pewnie ze względu na brak nauczyciela. Szybko przywitała się z ludźmi, których znała i usiadła w jednej z wolnych ławek przy oknie. Położyła swoje rzeczy obok i zamknęła oczy w celu przypomnienia sobie kilku zagadnień. Czuła, że jej dobry humor lada moment się skończy, ponieważ nie będzie potrafiła wykonać zadania, lub coś zepsuje, ale teraz się tym nie przejmowała. Co będzie, to będzie.
I Victora nie mogło zabraknąć na tych zajęciach. w końcu nigdy nie wiadomo kiedy przyda mu się umiejętność rzucania zaklęć niewerbalnych, pewno często. Zwłaszcza żeby straszyć pewne osoby. Wchodząc do sali, na szczęście przed nauczycielem, chłopak rozglądał się za kimś znajomym. I o dziwo na środku pomieszczenia zobaczył nikogo innego jak Rasheeda ze szczególnie znudzoną miną. Chyba chłopak powziął decyzje żeby zaliczać wszystkie możliwe lekcje i na nich błyszczeć możliwie jak najjaśniej. Chociaż ostatnio na transmutacji u Withmana jakoś tak wyszło, że każdy był we własnym świecie. Blaise skierował swe kroki w stronę Sharkera, czemu musiał on wybrać ławkę na samym środku, i rozsiadł się wygodnie, na tyle ile się dało, na krześle obok niego. - Widzę, że ciebie też zainteresował temat zajęć. To komu będziesz dokuczał wykorzystując nową umiejętność? - Spytał dalej rozglądając się po sali.
Tanner bardzo, bardzo, bardzo, od zawsze, można nawet powiedzieć, że od urodzenia, chciał się nauczyć używać zaklęć niewerbalnie, tak jak robił to zawsze jego ojciec i matka. To było dla niego największym zaskoczeniem. Nie wiadomo skąd zawsze miał przed sobą ulubioną zabawkę, jedzenie podstawione pod nos. Wszystko to odbywało się bez użycia jakiegokolwiek słowa. Gdyby chociaż wypowiadali jakiekolwiek zaklęcie. A tu nic, po prostu coś się dzieje. Czy ktoś zdaje sobie sprawę, jak ciężko wyjaśnić to pięcioletniemu dziecku? Właśnie dlatego Chapman prawie biegiem przyszedł na lekcję zaklęć, sporo przed czasem. Wszedł do zatłoczonej już sali, zastanawiając się, czy naprawdę tak wiele osób jest zainteresowanych dzisiejszym tematem lekcji. Zaśmiał się pod nosem i ruszył wolnym krokiem do ostatniej ławki, w której usiadł, podpierając głowę ręką. Niech już się zacznie, jak najszybciej.
Zaklęcie niewerbalne, wiadomo, to była bardzo przydatna rzecz, więc koniecznie trzeba było być na takiej lekcji, szczególnie, że Laura zaczęła niedawno swoją karierę w klubie pojedynków i coś takiego z pewnością pozwoli jej zaskoczyć przeciwnika. Może jeszcze bardziej niż ostatnio. W klasie było ludzi a ludzi, część z nich znała, część nie, ale najbardziej znajoma wydawała się twarz osoby siedzącej niemal po środku pomieszczenia. Przepchała się miedzy ławkami, stojącymi albo siedzącymi uczniami i wreszcie dotarła do braciszka, którego objęła za szyję w mocnym uścisku. - Cześć - powiedziała do niego i Rasheda, któremu to posłała krótki uśmiech. - A ty tylko o dokuczaniu - powiedziała, dosłyszawszy wcześniej to, co mówił. Przysiadła na skraju ławki. Nauczyciela jeszcze nie było widać, a jak się pojawi to szybko ucieknie na krzesło obok.
Brawo, brawo. Nawet udało mu się nie spóźnić. Chociaż i tak miał, jak zawsze z resztą, wiele na głowie. A w dodatku wieczorem będzie musiał udać się na szlaban. A to wszystko przez jebaną dzikuskę, która przybyła z jakiejś dziczy. Ale teraz o tym starał się myśleć. Jeszcze przez to będzie tak rozproszony, że nic mu dziś nie wyjdzie. A tego nie chciał. Chodziło w końcu o zaklęcia niewerbalne, tak mu się przynajmniej wydawało, ale zawsze mógł coś pomieszać. Tak czy inaczej wszedł do klasy i zajął miejsce gdzieś z boku. Omiótł wszystkich nieprzytomnym spojrzeniem nawet może wyłapując jakieś znajome twarze, ale z nim, to nigdy nie wiadomo.
Echo nawet nie brała pod uwagę faktu, że mogłaby się spóźnić na swoją ulubioną lekcję. No dobra, brała, ale zmobilizowała się do ruszenia dupy w tempie bardziej ekspresowym niż zazwyczaj i wyszła wcześniej, żeby zdążyć przed profesorem. Nie powtarzała żadnych zagadnień, w razie jakiekogolwiek wypadku liczyła na swoje zdolności kombinowania. Zresztą, na lekcji pewnie pojawił się jej rycerz, który miał wprawę w zapamiętywaniu dużej ilości informacji. Wlazła sobie wesoło do klasy, przy wejściu zaczepiając się jeszcze rękawem o drzwi. Ojej. Dobrze, że na boisku quidditcha nie rozstawiali drzwi w powietrzu. Wyłapała wzrokiem Logana i już, już miała do niego zmierzać, kiedy w tłumie zamigotała jej... Utopia! Wyszczerzyła się od razu i podlazła do niej. - Utka, reprymenda. Wróciłaś i jeszcze nie miałyśmy okazji się widzieć, więc ruszaj dupę i idziemy tam - zadecydowała, wskazując skinieniem głowy na Logana. Poczekała aż Puchonka weźmie swoje manatki i wstanie z miejsca, po czym uściskała ją porządnie. - Tęskniłam, durniu - rzuciła jeszcze z wyrzutem, choć wiedziała, że powinna winić tego najlepszego na świecie najprzystojniejszego i w ogóle naj cholernego profesora. Była rozdarta bardziej niż sosna, bo uczył zaklęć. Ale Utka to jednak Utka! - Nie wiem czy się znacie, ale Utopia - Logan, Logan - Utopia - przedstawiła ich sobie kulturalnie, kiedy zdołały dojść do Gryfona i usadowić się obok. - To mój najlepszy facet na świcie, więc jakby co to łapki precz - wyjaśniła, co by nie było wątpliwości, wystawiając na chwilę koniuszek języka. - Jeja, mam nadzieje, że już przy następnym pojedynku będę mogła używać tych niewerbalnych zaklęć - dodała jeszcze, bo jak zwykle gęba się nie zamykała.
Jebana dzikuska z jakiejś dziczy, jak to pięknie określił autor postu powyżej, także postanowiła wybrać się na lekcję zaklęć. Zależało jej na niej o tyle więcej, niż chociażby jak na ostatnich runach, gdyż zaklęcia były dla niej bardzo ważnym elementem skromnego życia. Po pierwsze korzystała z nich w czasie polowania, dzięki temu mogła spowalniać ofiarę, bądź łapać ją w sidła. Po drugie, przydawały się w przypadku gospodarczych spraw. Po trzecie, gdy jakiś pieprzony dzikus postanowił ją uraczyć serią zaklęć - wypadało wiedzieć jak się bronić i jak mocno oddać. Być może powinna poćwiczyć zaklęcia wyciszające, nim kolejny raz da się przyłapać na robieniu burdelu w podziemiach. Nie to, żeby znów planowała kogoś okradać. Obłocone trepy pozostawiały widoczne ślady na posadzce, gdyż nie zdążyła się przebrać z małego spaceru, jaki to sobie wcześniej zafundowała. Tym razem nie polowała, a zupełnie pokojowo odwiedzała sowiarnię, skąd musiała wysłać ojcu trochę pieniędzy. Galeony starannie rozdzielała między siebie, zostawiając tyle ile konieczne, a resztę wysyłając na mroźną północ. Zawsze miast trzęś się z zimna, trzęsła się ze strachu o tatka. Przekraczając próg klasy, a jednocześnie wyciągając różdżkę, by na swe zabłocone buty rzucić zaklęcie suszące, prędko rozejrzała się po zebranych. O ile dotychczas najmniejszej uwagi nie zwracała na Ślizgona z pierwszego roku, tak teraz był jedną z pierwszych osób, które zauważyła. Ukuło ją silne uczucie złości i wysublimowana chęć wbicia mu tej różdżki w oko. Oczywiście tego nie uczyniła, jeden szlaban to przecież wystarczająca ilość, zwłaszcza, że jeszcze nawet tego nie odrobiła. Tak też elegancko zignorowawszy obecność Madnessa powędrowała do kolejnej osoby, którą rozpoznała, a którą dla odmiany nie chciała zabić. A wyłącznie uczynić to chciała z jej zwierzakiem. Klapnęła na wolnym miejscu obok Alvy lekko się do niej nachylając. - Mogę Ci go oddać zaraz po zajęciach - nawiązała do ich ostatniej wymiany listów. Dłuższe trzymanie kameleona, jako, że i tak wyjątkowo nie dała rady go zabić, było strasznie męczące. Musiała go karmić i takie tam duperele. Następnym razem ukradnie zwierzaka komuś głupszemu i brzydszemu, przynajmniej nie będzie mieć wyrzutów.
______________________
Can't stay at home, can't stay at school. Old folks say, you a poor little fool. Down the street I'm the girl next door.
Nie mogła opuścić zajęć, które dotyczyły ewentualnego tematu jej pracy! Jeanette całkiem entuzjastycznie zareagowała na wieść o tym kursie, czy cokolwiek to było, bo na pewno nie zaszkodziłoby jej to, a wręcz mogło pomóc zdecydować się wreszcie na jeden temat. Przeglądała już pobieżnie jakieś książki, ale nie wyłapywała z nich zbyt wielu konkretnych informacji, a jedynie sortowała literaturę na dwie kategorie - przydatną i nieprzydatną. Tu mogła liczyć na konkrety i profesjonalne podejście do sprawy, więc tylko korzystać! Zajęła jedno z wolnych miejsc, nieco zaskoczona ilością obecnych. Gdyby przyszła wcześniej, pewnie znalazłaby lepszą miejscówkę, ale mówi się trudno, żyje się dalej! Czekała sobie cierpliwie na profesora, niezbyt przejmując się osobami przebywającymi w klasie.
Jane dumna jak paw kroczyła korytarzami Hogwartu. Od kilku dni zaczęła wszystko sobie planować i do tej pory przyniosło to same pozytywne efekty. Stała się znacznie bardziej porządna, miała czas dla siebie, na naukę, na spotkania, na lekcje i na wszystko. Poza tym zawsze przychodziła punktualnie na lekcje. Tak, Stark, z pewnością bardzo dobrze zrobił taki porządek dnia, chociaż były momenty, gdy miała ochotę cisnąć cały plan do kosza. Jednak obiecała sobie, że wytrzyma. Wkroczyła do klasy i uśmiechnęła się, bowiem zdążyła nawet przed nauczycielem. Raźnym krokiem podeszła do wolnej ławki na końcu klasy i rozsiadła się. Rozmyślała nad lekcjami Zaklęć, które bądź co bądź od niepamiętnych czasów należały do jej ulubionych. Były bardzo przydatne, ciekawe i całkiem łatwe do opanowania, przynajmniej dla Jane. Z niecierpliwością wyglądała nauczyciela, czekając na nową, przyjemną lekcję.
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Isolde miała mocno nieszczególny humor, spowodowany wszystkim po trosze. Zastanawiała się, jak uda się spotkanie integracyjne gryfonów - jej ostatnia... impreza, na której próbowała przełamać lody i zapoznać ze sobą prefektów okazała się potwornym niewypałem, ale tym razem miała wsparcie w osobie Farai, która była znacznie bardziej energiczna niż Isolde i nie wyglądała na osobę, która musi mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, tylko działa raczej spontanicznie i tą spontanicznością wygrywa. Nie cierpiała się spóźniać, dlatego zjawiła się wcześniej - obrzuciła obojętnym spojrzeniem gromadkę uczniów i studentów, z których znała chyba tylko Madnessa i kojarzyła dwie dziewczyny z Gryffindoru, po czym usiadła gdzieś pod ścianą, pocieszając się w duchu, że przynajmniej nauczy się czegoś pożytecznego.
Spozniona. Nieobecna. Weszla do sali jak zwykle na koncu i usiadla gdzies w kacie. Omiotla sale krotkim spojrzeniem. Wylapala Victora, kilka jeszcze twarzy i jego. Madnessa, zawiesila na Nim chwile oko, ale on raczej jej nie spostrzegl. Nie widziala go juz od miesiaca. Jest troche bledsza, troche spiaca, nieco bardziej milczaca.. Ale jak widac mozna zyc bez powietrza. Czasami miala wrazenie, ze sa dla siebie przeklenstwem. A zaczelo sie od jednej ksiegi. Widocznie tak mialo byc. Nie zajmuj sie teraz Nim. Daj spokoj.. Lekcja zaklec. Jej ulubiona. Zaklcia niewerbalne, szkoda, ze nie niewybaczalne. Oh well..
Percy miał zaskakująco dobry nastrój, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę fakt, że jego praca dyplomowa była jeszcze w powijakach, a koniec roku tuż tuż! Ale trudno, jakoś sobie poradzi, szczególnie, że profesor Withman był niesamowicie sympatycznym gościem o ogromnej wiedzy i wielkim oddaniu, gdy chodziło o sprawy studentów. Najważniejsze, że ustalili temat i umówili się wstępnie na badania terenowe - reszta pójdzie jak z płatka. Percival miał do tego wszystkiego dziwnie optymistyczny stosunek, choć czasami czuł się cholernie samotny. Nawet nie przypuszczał, że tak będzie tęsknił za swoim nieznośnym bratem! Wszedł do sali na kilka minut przed rozpoczęciem zajęć, rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy, jednak albo rzeczywiście nikt z jego kolegów nie czuł potrzeby, by się zjawić na dzisiejszych zajęciach, albo zwyczajnie ich obecność umknęła jego uwadze. Usiadł gdzieś z tyłu przy oknie, oparł głowę na dłoni i czekał.
Nickodem wszedł do klasy zaklęć i rozejrzał się po niej, szukając tylko jednej osoby, a gdy ją dostrzegł, od razu ruszył w stronę wybranej ławki. - Czy to miejsce jest wolne? - Zapytał Żanetkę, wyrywając ją z zamyślenia. Kiedy otrzymał odpowiedź (ja wiem, że się zgodzi!), usiadł na wolnym krześle i podparł się ręką o blat ławki, spoglądając na dziewczynę. Za każdym razem, gdy ją widział, od razu przypominała mu się Gwiezdna Sala i nic już na to nie mógł poradzić. Dla Jeanette się poświęcił i poszedł nawet na trening qudditcha, a teraz Shenae chciała, by dołączył do drużyny. Nie wiedział, czy chce. Obawiał się trochę tego, zwłaszcza że prędzej czy później lęk wysokości da mu się we znaki. Poza tym pałkarstwo to pozycja pełna przemocy, a on się nią brzydził. I co on robił dla tej nieszczęsnej kobiety?! Na co się zdecydował?! Ale nic to, w tym momencie musieli skupić się na lekcji, zwłaszcza że Krukonka kończyła w tym roku szkołę. - Mam szczerą nadzieję, że Twój pełen inteligentnych stwierdzeń i fraz esej jest już niemal ukończony - odezwał się szeptem. - Ponieważ moim pragnieniem jest, byś po tej lekcji znalazła dla mnie choć krótką chwilę, na którą czekam z utęsknieniem.