- Żądna wiedzy?- powtórzyła.- Możliwe, chociaż wole wykazywać się wiedzą. Ravenclaw... osobiście preferowałam Slytherin lub Gryffindor. Tiara miała o mnie jednak inne zdanie.
- Tak, uczulenie na kurz jest czasami męczące. Zazwyczaj mi to nie przeszkadza, przyzwyczaiłam się.
- Ty bardziej pasujesz na krukonkę. Mi czasami brakuje pewności siebie...

- Slytherin? Osobiście nie chciałam znależć się w tym domu. I nadal nie chciałabym. Patrząc na osoby, które tam są... cóż. Myślą, że są nie wiadomo kim. A wcale nie są lepsi od nas.
- Pasuję na Krukonkę? Chciałam trafić do Gryffindoru, właściwie to matka tego ode mnie wymagała. Na początku nie byłam zbytnio zadowolona z wyboru tej starej tiary, jednak teraz uważam, ze dobrze zrobiła.
- Rose, brak ci pewności siebie? Tobie?! Nigdy w to nie uwierzę.
Żebyś wiedziała, jak często mi jej brakuje... - pomyślała.

- Chodzi Ci o to, na OPCM? O pojedynki? To nie pewność siebie. Może, hm... odwaga? Tak, przyznam, nie brakuje mi jej. Lecz strach przed zbłaźnieniem się jest chwilami większy ode mnie.
- Czemu uważasz ślizgonów za kogoś gorszego, niegodnego uwagi? Przyznam, że niektórzy nie należą do osób, z którymi łatwo się przyjaźnić, ale zanim przybyłam do Hogwartu obiecałam sobie przełamać stareotypy. Nie każdy ślizgon jest zły. Czy gdybym ja należała do Slytherinu powiedziałabyś, że mnie już nie lubisz? Miałam rodzeństwo i ojca w tym domu.
Wytłumaczyła. Dziwnie się czuła, kiedy ktoś krytykował kogoś tylko dlatego, że był w innym domu.
- A w to, że nie mam pewności siebie musisz uwierzyć- puściłą oczko.

- Nie chodziło mi o zdarzenie na obronie... Musimy do tego wracać? - zapytała Gabrielle z lekką pretensją w głosie.
- Wiem, że nie wszyscy Ślizgoni są źli. Popatrz na Effie Fontaine, prefekta naczelnego. Uważam, że jest w porządku. Miła, a i pomoże w potrzebie. Ale poznałam też osoby, które odpowiadają stereotypom typowego Ślizgona - wypowiadając te słowa pomyślała o dwóch osobach - Narcissie Aładinie i Olivierze Evans.
- I powiedzmy, że ci uwierzę.

- Przepraszam- mruknęła.
Miała trudny orzech do zgryzienia. Nie wiedziała jaki temat poruszyć. Chciała spytać o wypracowanie, sama nie wiedziała jak to napisać i ile ma zająć, ale ugryzła się w język. Znowu wróci do OPCM.

Nie wiedziała, co powiedzieć. Rzadko się jej to zdarzało. Po chwili namysłu, powiedziała pytanie, dosyć głupie.
- Jak się czujesz tu, w Hogwarcie?

- Różnie. Tak jak w domu, czy gdzie indziej. Czasami jest mu tu dobrze, tak ciepło jakbym była z rodziną, a czasami tak dziwnie smutno.
- Wspomniałaś coś o Oliverze. Dobrze go znasz?

- Oliver Evans tak? No cóż, miałam okazję go poznać przed kilkoma dniami. Nie było to zbyt miłe spotkanie. Na szczęście skończyło się bez zaklęć i innych tego typu rzeczy.
Nie mogła jeszcze do końca dojść do siebie po słowach "nadawałabyś się na skrzata". Argh!

- Tak, to on. To jest istny ślizgon. Tez mnie wkurzył, a można powiedzieć, że znam go dobrze. Spotykam go na OPCM, na którą chodzi. No i oprócz tego wypadku nad jeziorem i rozmowy Pod Trzema Miotłami, to się z nim nie zadaję. Gdybym dłużej z nim rozmawiała, to mogłoby być tak, że bez zaklęć by się nie obeszło. Jest po prostu wkurzający, zero szacunku do innych.

- Dokładnie. Myśli, że jest nie wiadomo kim. Gbur jeden. Powiedział, że nadawałabym się na skrzata i że to jest dla mnie... No tak, "świetlana przyszłość". No i tym słowom towarzyszył ten cyniczny uśmieszek. Na szczęście szybko zniknął z jego twarzy - odpowiedziała Puchonce Gabrielle, nie chcąc na razie wyjaśniać, w czym rzecz.

Podniosła zdziwiona jedna brew do góry. ,,O co jej chodzi?''
- Najgorzej, że jest ignorantem. Myśli sobie, że mnie można ignorować, a tak nie jest. Jak to nadawałabyś się na skrzata?- nie zrozumiała. Jak ten ślizgon mógł się do kogokolwiek tak odezwać?- Sam nadawałby sie na charłaka.

- Na charłaka?! To za dobrze, jak na niego. On by się nadawał na ghula, o!
I nagle zaczęła się śmiać.
Po chwili opanowała się.
- Ciebie nie można ignorować. Bo jeszcze pokażesz, na co cię stać, no i co wtedy? Chociaż należy mu się - dodała.

- Na pewno. Dostał wodą, a zachował się, jakbym co najmniej chciała go zabić- uśmiechnęła się szatańsko.- Co powiesz na to, abyśmy pokazały mu, kto tu rządzi?- miała coraz to nowsze pomysły, które już w tej chwili chciała wcielić w życie.

- Słyszałam coś o tym... Ty to niby zrobiłaś z tą Gryfonką... Hayley, tak? A później ten Oliver "tuzin innych imion" Evans podobno poleciał do Seliviana i się poskarżył?
Znała całą sytuację dość dobrze, jednak nie chciała się tym chwalić.
- Pokazać, kto tu rządzi? Jak najbardziej! Wiesz... mam nawet pomysł... Podobno na najbliższej lekcji obrony mają być pojedynki...
Tak miała pomysł. Wydawał się jej dobry.

-Tak, a ja jeszcze nie napisałam wypracowania. Muszę dostać zezwolenie, aby dostać się do Działu Ksiąg Zakazanych- przyjrzała się krukonce.
- Jaki masz plan? Chyba świetny, a jeśli dołączymy do tego i mój... to wyjdzie na prawdę WIELKA nauczka dla Evansa- Dupka.

- Dział Ksiąg zakazanych? Czy ja wiem? Ja oddałam już wypracowanie, w bibliotece pomogła mi Cassie Lancaster, ktora znalazła książkę o zaklęciach raniących ciało. Ta książka naprawdę mi pomogła, chociaż informacji nie było wiele. I czuję, że więcej nie będzie. Jednak te zaklęcie nie jest dość dobrze znane, z tego względu, że zostało stworzone dość niedawno.
- Mój plan może nie jest zbyt oryginalny... Mają być pojedynki... Więc, to wyjdzie w praniu. Jeśli się uda jednej z nas walczyć z tym dupkiem, jak sama go nazwałaś, to będzie dobrze. Ale jeśli nawet nie... Zawsze można rzucić jakieś zaklęcie i udać, że to przez przypadek. Co ty na to? - zapytała ochoczo Gabrielle.

- A ja tak sobie myślałam, aby uprzykrzyć mu trochę życie. Wiesz, sklep Zonka... zaklęcia... Co Ty na to?- uśmiechnęła się złośliwie. - Jeśli chodzi o Narcissa, to ja do niego nic nie mam, ale jeśli chcesz, to może być i on- powiedziała. - Jednak pojedynki to dobra rzecz. Przez przypadek trafić go zaklęciem... Ciekawy pomysł.
- A co do działu Ksiąg Zakazanych, to tak mi bibliotekarka poleciła. Powiedziała, że tu znajdę bardzo mało informacji. Wiem tylko jakie ma działanie i że zostało stworzone przez Severusa Snape, nauczyciela Eliksirów w Hogwarcie. To jest moja wiedza o tym zaklęciu. Aha i jeszcze znam przeciw zaklęcie... To jednak nic nie wnosi.

- Szkoda, że nie mamy peleryny niewidki, wtedy mogłoby wyjść coś więcej... Ale sklep Zonka to dobry pomysł - dodała.
- A o Sectumsemprze chyba więcej nic nie znajdziesz... Ale nie żebym cię zniechęcała - powiedziała Krukonka.

- To kiedy zaczynamy nasz MAŁY 'podstęp'? - zapytała. Już nie mogła się doczekać, kiedy odpłacie się ślizgonowi za odjęte punkty.
- Właśnie. Kurde, czemu nie poprosiłam o nią rodziców?! Tylko o sowę... Ech, ją to i tak bym sobie mogła sama kupić... Takie szczęście- mruknęła do siebie.
- Skorzystam z książki, którą mi poleciłaś, a jeśli nic nie znajdę, to spróbuję zdobyć pozwolenie.

- Z zaklęciem to na najbliższym OPCM... A reszta? Nie wiem... Musimy się wybrać do Hogsmeade. No i kiedyś na Pokątną, do Magicznych Dowcipów Weasleyów. Tam podobno są ciekawe rzeczy.
- Skorzystaj z książki.

- To teraz, za Twoją radą pójdę do biblioteki, poszukam o zaklęciu. Pomysł trzeba dopracować, ale to może przez listy, a potem w Hogsmeade? Co o tym myślisz? Teraz, kiedy nie mamy nic, co mogłoby nam pomóc w zemście, nie ma co uzgadniać.

- Idź, idź, nie chcę, żebyś dostała szlaban i żeby nasze plany poszły w łeb. No i nie mamy nic, jak mówisz... Musimy to uzgodnić, a przez listy najlepiej... Tu jeszcze ktoś może nas usłyszeć... - powiedziała Gabrielle.
- No i musimy zaplanować wypad do Hogsmeade, a jak się uda to i do Londynu - dodała.

- To idę - odpowiedziała. - Dzięki za pomoc, bez Ciebie, naraziłabym się na szlaban jeszcze bardziej.
Wstała z ławki i kichnęła. ,,Ten przeklęty kurz''.
- Napisz, jak będziesz mogła. Od razu napisz, kiedy masz wolne i kiedy możemy iść do Hogsmeade.
Już miała wyjść, ale zapomniałaby się spytać.
- Po co do Londynu?

- Dobrze, napiszę najszybciej, jak będę mogła.
Sama już miała wychodzić, kiedy usłyszała pytanie Rose. Natychmiast na nie odpowiedziała.
- Do Londynu? No jak to po co?! - zbulwersowała się - do Magicznych Dowcipów Weasleyów.
Opanowała się po chwili.
- Ale nie musimy tam jechać, jeśli nie chcesz.

- A tak, zapomniałam - zafrasowała się. - przez te pomysły, które mam w głowie pomyliło mi się i myślałam, że idziemy tylko do Zonka, ale jasne, ze chcę do Magicznych Dowcipów Weasley'ów.
Uśmiechneła się przepraszająco.
- To do najbliższego wypadu do Hogsmeade- powiedziała i wyszła z klasy.
Czuła się o wiele lepiej, kiedy kurz był daleko, a ona mogła swobodnie oddychać.
- Zemsta jest słodka- mruknęła i zatarła ręce.

- A jakie to... - zaczęła i urwała, widząc, że Rose wyszła.
- Do najbliższego - mruknęła.
Nie chciała siedzieć tu samemu, dlatego wyszła z klasy.