Na drugim piętrze znajduje się od wielu lat nieużywana, zakurzona klasa. Jest ona dość przestronna i znajdują się w niej jedynie porozstawianie stare stoły, oraz różne rupiecie składowanie w kącie. Obecnie jest to ulubione miejsce Irytka do bałaganienia. Czasem przychodzą tu jednak także i uczniowie chcący poćwiczyć w spokoju zaklęcia przed kolejną lekcją.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz - 17:46, w całości zmieniany 1 raz
- Poznałaś kiedyś moją matkę, wiesz jaka ona jest - powiedziała przewracając oczami. - W czasie świąt zachowuje się jak jakaś maniaczka, wszystko musi być takie idealne przecież. - Pokręciła tylko głową. - A co więcej, podczas tych przygotowywań muszę jej w tym wszystkim pomagać, to nie jest przyjemne, jak nagle się okazuje, że wszystko co robisz, jest złe i ma być zrobione inaczej, lepiej - westchnęła, nie znosiła tego bożonarodzeniowego cyrku. Ale matce zależało, aby Eff była na święta w domu, więc nie będzie przecież wymyślać, tylko po prostu na nie pojedzie. - A ty jeśli już byłabyś na nie w domu to spędziłabyś je tylko z mamą czy może zwykle wybieracie się gdzieś w odwiedziny do rodziny? - Zapytała, właściwie nie wiele wiedziała na temat tego jak siostra spędzała święta.
- Tak, wiem. Ale z tego co mówisz, w święta jest trochę... inna? W sensie, że jeszcze bardziej się czepia - uśmiechnęła się niepewnie. Nie powinnoś się mówić negatywnych rzeczy o ludziach, których tak naprawdę prawie się nie znało, jednak nie widziała Eff w roli, obrońcy swojej matki, opowiadającej jaka to jest wspaniała. - Ja kocham święta... Jest tak przytulnie, ładnie, świecąco, biało... No i prezenty są! Nie, żebym byłą jakąś egoistką, ale przyznam, ze wolę dostawać, a nie dawać. Zresztą nigdy nie lubiłam ich wybierać, bo zawsze wydawało mi się, że kupię coś złego... - Zazwyczaj z rodziną, choć nie zawsze ją widuję, ponieważ czasem... wyjeżdża gdzieś.
- O to dość ciekawe, bo pamiętam, że zawsze dawałaś niezwykle trafne prezenty - powiedziała wspominając jakie podarunki dostała w ciągu lat od siostry. - O tak, w święta czepia się jeszcze bardziej niż na co dzień - westchnęła wiedząc jednocześnie, że to marudzenie nie ma sensu. - Skoro tak uwielbiasz święta, to myślę, że powinnaś spędzić je z rodziną, to chyba jednak przyjemniej niż z grupką uczniów w zamku, poza tym zobaczysz się z mamą.
- Fajnie, że ci się podobały... Zazwyczaj wybieram jak mi się wydaje i widocznie trafiam - wzruszyła ramionami, ciągle patrząc na maleńkie płatki śniegu. Teraz, gdy już spadając były mokre nie miały takich wspaniałych kształtów. - Wszędzie są piękne. W zamku też. Niedługo się pewnie dowiem jak je spędzę...
- Owszem podobały. - Powiedziała spoglądając w stronę okna. Akurat zaczął delikatnie sypać drobny śnieg. Przez chwilę tak przyglądała się temu. - Pewnie wszędzie piękne. Jeśli już, to byłyby twoje pierwsze w Hogwarcie, prawda? - Zapytała, była niemal pewna, że na święta jej siostra zawsze wracała.
- Tak... Jednak taka wizja spędzenia świąt nawet mnie nie smuci, a nawet wręcz przeciwnie. W końcu, mimo, że nie będzie dużo ludzi, w tym czasie w zamku musi być cudownie. Te wszystkie dekoracje! - gestykulowała rękoma, jakby już nawet klasa była przystrojona.
Widząc zadowolenie z jakim Bell opowiada o tym, że mogłaby zostać w szkole na święta, poczuła ukłucie zazdrości. Szybko jednak to odgoniła od siebie. - Będzie na pewno wspaniale, a dekoracje pewnie niebawem się już pojawią. Słyszałam, że w tym roku są robione w szkole mikołajki i nawet, że zlecili Ci w pewnym stopniu zajęcie się nimi? - Zapytała zaciekawiona.
- Magiczne, przede wszystkim – dodala z usmiechem. – A, tak, dobrze slyszalas. Mam jednak wrazenie, ze za bardzo nie wyszly, bo malo osob sie zglosilo. Zaledwie… - zastanowila sie chwile – piec. Jesli dobrze pamietam. Mam jednak nadzieje, ze moze za rok bedzie lepiej, albo z jakiejs innej okazji…
- Tak, sądzę, że jeśli te wyjdą dość fajnie, to można będzie się nimi zająć także z innej okazji. A już wiesz co kupisz dla osoby którą wylosowałaś? - Zapytała spoglądając na siostrę. - Kiedy w ogóle będą rozdawane te prezenty?
- Nie mam pojęcia. Nawet o tym nie myślałam. Właściwie, miałabym pomysł na prezent jedynie dla jednej osoby. Ale po pierwsze jej nie wylosowałam,a po drugie nawet się nie zgłosiła... - zaśmiała się, myśląc o tym kimś. - Ponieważ za późno zaczęłam losowanie, nie było sensu dawać prezentów jeszcze tego samego dnia. Myślę, że rozdanie powinno być tak jeszcze przed świętami...
- Może następnym razem będziesz mieć więcej szczęścia - powiedziała zastanawiając się o kim mówi siostra. - No tak w tym przypadku nie było sensu dawać prezentów w dniu mikołajek, ale przecież zawsze to można zrobić jakoś tak, byle by było przed świętami. Nim ludzie się porozjeżdżają do domów. Choć prawdę powiedziawszy ciągle słyszę, że ktoś zostaje na święta w zamku, chyba wcale nie będzie tu tak pusto - powiedział trochę tym zdziwiona. Czyżby nikt nie chciał się widzieć ze swoją rodziną?
- Na to wygląda... Ale chyba się niektórym nie dziwisz, co? Skoro ciebie perspektywa spędzenia świąt w domu, jak sama przyznałaś zbytnio nie cieszy. W tym momencie rozległo się ciche pukanie od strony okna. Bell odwróciła się i gdy zobaczyła czarną sowę, natychmiast do niej podeszła i wpuściła do środka.
- Nie, nie dziwi mnie to. Tylko nie spodziewałam się, że tyle osób w szkole nie chce wrócić choć na te parę dni do domu - powiedziała spoglądając w stronę okna. Po chwili Bell wpuściła sowę do klasy, a ta przefrunęła kawałek lądując obok siostry. - Chyba coś do Ciebie - powiedziała spoglądając na czarną sowę. Zawsze podobały się jej te w tym kolorze, ale były dość rzadko spotykane.
- Tak, wiem. Tą samą sową wysłałam list - odwiązała list od nóżki sowy. Gdy tylko poczuła się wolna odleciała. Zapewne do sowiarni, albo na polowanie, żeby posilić się po długim locie. Bell otworzyła list i szybko go przeczytała. - Jadę - westchnęła. Naprawdę miała nadzieję, że chociaż raz zostanie. Mogło być naprawdę ciekawie...
Westchnęła słysząc, że i siostra wraca do domu na święta. - Zobaczysz się przynajmniej z mamą, poza tym możesz zostać na święta w szkole zawsze jeszcze w przyszłych latach - powiedziała obserwując sowę. Nawet nie spodziewała się, że takie ładne zamieszkują sowiarnię. Pomyślała, że na prawdę już nie wiele pozostało do świąt i nim się zorientuje, przyjdzie się jej pakować.
- O tak, kocham odstawiac cala ta szopke. Mimo, ze lubila swieta, miala juz od jakiegos czasu dosc spotkan z cala rodzina matki, ktora byla dosc… denewrujca. Tak to mozna by okreslic. Te wszystkie pytania, na ktore musiala odpowiadac tylko po to, zeby sie od niej odczepili. Przynajmniej bedzie wiecej prezentow. Nie zeby byla straszna egoistka, ale o sobie tez trzeba myslec.
- Zaraz minie, to tylko cztery dni - stwierdziła też chcąc to trochę powtórzyć sobie. O tak, żeby pamiętać, że to nie będzie wcale tak długo trwać. - A potem w szkole, aż do wakacji - powiedziała rozmarzając się na temat wiosny, słońca i braku śniegu. Szybko z tego wyrwał ją spadający z hałasem na parapet spory kawałek śniegu, zapewne z jakiegoś wyższego piętra.
- Do wakacji, a po wakacjach następny rok. Ale najpierw przede mną SUMy. Mam nadzieję, że jakoś pójdą. Z tobą nie było chyba tak źle, prawda? Usiadła z powrotem na ławce i lekko przymykając oczy dotknęła palcami skroni. Jak ona nie nienawidziła tego bólu! Ale zaraz przejdzie, zawsze tak było.
- Na pewno Ci pójdzie dobrze - powiedziała, jak też uważała. Jej siostra raczej miewała dość dobre oceny. - Poszło mi całkiem dobrze, choć wiadomo mogło być lepiej - gdy wypowiedziała te słowa dotarło do niej, że zabrzmiała zupełnie jak swoja matka. Przecież miała dobre oceny z nich, lepszych już wcale nie musiała mieć. Westchnęła cicho i przeniosła wzrok na swoją siostrę. - Dobrze się czujesz? - Zapytała widząc jak dotyka ręką skroni.
- Świetnie. Zrobiła jedynie głęboki wdech i znowu usiadła wyprostowana. Nie chciała, żeby ktokolwiek myślał, że jest słaba, nawet siostra. - Zgaduję, że najlepiej poszło ci z Eliksirów?
Przyjrzała się jej uważnie, przeszło jej przez myśl, czy by nie zaproponować jej wycieczki do pielęgniarki. Ale zdawało się, że już czuje się lepiej. Tak więc zrezygnowała z tego pomysłu. - Tak, Eliksiry poszły najlepiej miałam z nich W - powiedziała przypominając sobie to. - Na wysokich sumach z których przedmiotów zależy Ci najbardziej?
- Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Bo najlepiej, gdyby ze wszystkich, nie? Tym bardziej, jak w moim przypadku nie wie co się chce robić w przyszłości. A właśnie... słyszałam, że w piątej klasie są te... rozmowy z nauczycielem o tym co będziemy robić w przyszłości, żeby w następnej klasie móc wybrać sobie odpowiednie przedmioty? Wiesz może coś więcej na ten temat? Podparła głowę rękami. Wcale jej nie przeszło, a na dodatek poczuła się okropnie zmęczona. W święta przynajmniej będzie mogła spać do bólu.
Już gdy miała coś powiedzieć na temat tego, że chyba ból głowy jednak jej nie przeszedł, o czymś istotnym sobie przypomniała. Zerwała się na równe nogi i wyciągnęła z kieszeni stary zegarek na łańcuszku. - Bell, zaraz będzie pociąg. Musimy lecieć po bagaże - powiedziała szybko i schowała zegarek do kieszeni. Teraz w głowie miała tylko to, aby jak najszybciej udać się na peron. Obie na nic nie czekając opuściły klasę i skierowały się do swoich dormitoriów po rzeczy.
Vivien wparowała do klasy, ciągnąc za rękę gryfonkę. Uśmiechnęła się do niej szeroko. Położyła się na pierwszej lepszej ławce. Zerknęła za okno. - Wciąż ten śnieg- westchnęła- W zasadzie w której jesteś klasie Em? Jesteś w Hogwarcie od początku? - zapytała marszcząc brwi.
- W szóstej, od początku. - odwzajemniła uśmiech Viv. Rozejrzała się dookoła. Nagle zauważyła jakąś dziewczynę. Po szacie można było rozpoznać, że to puchonka. Aż dziwne, ze jej wcześniej nie zauważyła... - Cześć... - mruknęła do niej. Przysiadła na ławce obok Vivien czekając na jej reakcję. - Ja tam lubię zimę i śnieg. - powiedziała głupio zanim zdązyła się ugryźć w język.
Vivien zdziwiła się. Po co Emma znowu jej mówiła cześć? Po chwili zorientowała się, że było to skierowane do skulonej w kącie puchonki. Również rzuciła jej Cześć . - Zauważyłam dziwną rzecz, że zazwyczaj koleguję się z gryfonami... Wcześniej trzymałam się z Lizzy, która była z Gryffindoru... Ponownie spojrzała za okno. - Ja też lubię zimę i śnieg. Przeszkadza mi zimno. Nienawidzę zimowych butów. Zwróciła twarz w stronę Emmy i zaczęła przyglądać jej się badawczo.