Na drugim piętrze znajduje się od wielu lat nieużywana, zakurzona klasa. Jest ona dość przestronna i znajdują się w niej jedynie porozstawianie stare stoły, oraz różne rupiecie składowanie w kącie. Obecnie jest to ulubione miejsce Irytka do bałaganienia. Czasem przychodzą tu jednak także i uczniowie chcący poćwiczyć w spokoju zaklęcia przed kolejną lekcją.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz 2014 - 17:46, w całości zmieniany 1 raz
Wszedł do pustej klasy, położył książki na stoliku i usiadł do ławki dalej przypominając sobie wiedzę zdobytą na lekcji numerologii. Wyciągnął podręcznik i zaczął coś czytać, spodobał mu się ten przedmiot.
Viv weszła do pustej klasy. Po drodze zahaczyła o Wielką Salę, więc teraz mogła się poszczycić duży, zielonym jabłkiem w lewej ręce. Położyła swoje rzeczy na biurku, wcześniej zamykając klasę. Usiadła na ławce i postawiła nogi na krzesełku. Już zaczęła zabierać się do jabłka, kiedy zobaczyła Randy'iego. Co chwilę go spotykam. - Cześć- mruknęła do chłopaka.
Nie zauważył dziewczyny, był zbyt pochłonięty czytaniem, dopiero kiedy się odezwała odwrócił w jej stronę głowę. - O, hej - powiedział zamykając książkę i obracając się tym razem całym ciałem w jej stronę - smacznego - powiedział gdy spojrzał na jabłko, które trzymała w dłoni. - Zauważyłem,że nie bardzo lubicie się z Destyny...- mruknął w jej stronę poprawiając fryzurę. No i po czytaniu o numerologii- pomyślał.
Vivien wyjęła z torby kolejne trzy zielone jabłka, po czym wzruszyła ramionami. - Chcesz?- zapytała.- Właśnie się poznałyśmy- powiedziała z lekkim grymasem- Też mi się wydaje, że nie przypadłyśmy sobie do gustu... Ale irytują mnie takie dziewczyny... Spojrzała na książkę od numerologii i uśmiechnęła się lekko. Prawdziwy krukon. - Jak ci przeszkadzam to wiesz...- Viv machnęła ręką w nieokreślonym kierunku.
- Nie dzięki, nie jestem głodny - powiedział szczerząc się szeroko. Wzruszył ramionami. - Też odniosłem takie wrażenie, że jej nie lubisz. Ta kłótnia była...- tu urwał - po prostu piękna -zaśmiał się. Miał niezły ubaw na lekcji obserwując je jak prowadzą " wymianę zdań" - No co ty, myślisz, że jak jestem krukonem to siedzę cały dzień przed książkami ? - zaśmiał się i spojrzał na dziewczynę - wierz mi, dawno ju nie siedziałem przed książkami. Poza tym jesteśmy z jednego domu, a nawet nie zdąrzyliśmy się poznać - powiedział wywracając oczami.
Viv w czasie jego przemowy zdążyła zjeść jedno jabłko. Odłożyła ogryzek na bok i wzięła kolejne. Patrzyła się na niego zaciekawiona. Lubiła patrzeć na ludzi, którzy często się uśmiechają. - Za dużo nie zdążyłyśmy się na kłócić, a poza tym Ravenclaw stracił punkty, na szczęście ty szybko nadrobiłeś- uśmiechnęła się lekko do chłopaka. - Nie, przecież sama jestem krukonką, a jedyne czego lubię się uczyć to mugoloznastwo, po prostu wyglądasz na takiego... Wiesz, pilnego ucznia. Viv zaczęła obcasami bujać krzesło, wciąż jedząc drugie jabłko i przyglądając się chłopakowi. - Jeszcze lepiej, jesteśmy z tego samego rocznika!- stwierdziła z uśmiechem.
Popatrzył znacząco na Vivien. - Kujon ? No co ty... Ty mnie jeszcze nie znasz - zaśmiał się. Odłożył książkę z numerologii na resztę książek i ponownie się odezwał: -Z resztą, zrezygnowałem z okularów jak widzisz. Coś mi się wydaje, że za niedługo będziecie sobie skakać do gardeł- powiedział kręcąc głową - Des, to niezłe ziółko.No właśnie, nie dość, że z tego samego domu to z tego samego rocznika - powiedział patrząc się za okno.
- Nie powiedziałam, że kujon, nie oceniam cię po wyglądzie- zaperzyła się Vivien. Zmartwiła się, że przestał się uśmiechać. Milczała przez chwilę uśmiechając się do niego lekko. - O tak te okulary były idiotyczne, teraz wyglądasz o wiele przystojniej- stwierdziła z zastanowieniem. - Nie obchodzi mnie ona, może przynajmniej coś się zacznie dziać w tym nudnym miejscu. Kręci cię to, że z Des jest "niezłym ziółkiem"?- zapytała bezpośrednio, podobno najłatwiej ocenić kogoś po tym jakie osoby mu się podobają. Chociaż para Rony- Des wydawała jej się bardziej nierealna niż ona i Kambuji (swoją drogą, zaczęła się zastanawiać co u niego?).
- No ja mam taką nadzieję - uśmiechnął się prawie niewidocznie i spojrzał znowu na dziewczynę. -Przystojniej ? - wybuchnął śmiechem, nie mógł się powstrzymać - A dziękuję - powiedział mrugając do krukonki. Przez chwilę zastanawiał się nad czymś, a potem usiadł do ławki do przodu, żeby nie siedzieć tak daleko od Vivien. - A co do Des... zauważyłem, że próbuje się zaprzyjaźnić z Hayley i jestem pewny, że ona coś udaje - powiedział opierając łokcie na kolanach, a dłońmi przytrzymując swoją głowę. Popatrzył na nią, po chwili zakrztusił się własną śliną i powiedział : -Że co ?! W życiu... Nie kręcą mnie dziewczyny, które uwodzą facetów na jeden raz, tylko, żeby probić im nadzieję - powiedział, a widoczny grymas pojawił się na jego twarzy.
Viv pokiwała głową. - Hayls jest chyba dość naiwna... Cokolwiek knuje Destiny z wielką przyjemnością będę próbowała jej w tym przeszkodzić...- powiedziała z przekonaniem. Wzięła do ręki trzecie jabłko, a ogryzek położyła obok drugiego. - Serio? Chłopców często takie kręcą...- zastanawiała się przez chwilę- I skąd wiesz, że Destiny taka jest?- zpaytała zdziwiona. Krzesło, którym bujała upadła na podłogę. - Ups- mruknęła.
Natychmiast zerwał się z krzesła i podał jej dłoń, żeby wstała. - Wszyscy przy mnie upadają, albo się potykają - zauważył z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy - no właśnie... w tym rzecz, że trzeba się dowiedzieć co kombinuje Des, przyjaźnię się z jedną ze ślizgonek, więc mógłbym ewentualnie poprosić ją, żeby ją w jakiś sposób wypytała. Skąd to wiem ? Od jednej dziewczyny... Podniósł ją z dłogi i usiadł na stoliku. - Widzisz... ja to nie inni - powiedział - nie lubię dwulicowych, taka prawda. A tak w ogóle, do czego zmierzasz ? - zapytał zerkając na nią z ciągłym uśmiechem na ustach.
- Przyjaźnisz się z jedną ze ślizgonek od niej wiesz ploteczki o Destiny?- zapytała unosząc do góry brwi.- No nieważne, możesz ją o to wypytać. Usiadła naprzeciwko chłopaka na ławce i z żalem sięgnęła po ostatnie jabłko. - Ja się zawsze przewracam, rozlewam coś, potykam się... Chyba słyszałeś jak mi docięła Destiny w sali?- zauważyła. - Do niczego, lubię wiedzieć o ludziach takie rzeczy to pomaga mi w rozpoznaniu jacy są- powiedziała, wzruszając ramionami. Wgryzła się zadowolona w jabłko, chłopak znowu się uśmiechał. Kambuji zawsze się uśmiechał.
- Nie całkiem. Ślizgoni nie są aż tacy źli... - urwał przez chwilę - to znaczy są... 'ale zależy na kogo się trafi'. Mi udało się znaleźć ten wyjątek - powiedział i przegryzł dolną wargę. - To wszystko wyjaśnia. Wywróciłaś się przed Des ? - zapytał - Ona zawsze znajdzie pretekst, żeby się z tobą pokłócić, więc się pilnuj - pokazał jej język.
- Która to?- zapytała zaciekawiona. Zaczęła rzucać ogryzkami w stronę śmietnika, oczywiście żadnym nie trafiając.- Bawi mnie, że wszyscy ślizgoni są tak samo niemili i zgryźliwi. Nie myślisz? - O tak, będę pilnować, żeby znaleźć jak najwięcej pretekstów do kłótni- powiedziała również pokazując mu język. Wyciągnęła nogi i położyła ja na ławce na której siedział.
Kiedy zorientował się która była godzina, zaczął ziewać i zrobił się senny. - A taka jedna - mruknął - kiedyś ci powiem.No tak, szukaj dalej, z chęcią zobaczę jak znowu się kłócicie - powiedział podnosząc brwii. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, oprócz zobojętnienia. Był tak zmęczony, że było mu wszystko jedno - A teraz muszę lecieć - powiedział i wstał ze stolika. - Do zobaczenia - wziął książki i wyszedł z sali.
Viv milczała zdziwiona dopóki chłopak nie wyszedł z sali. Zasmuciło ją to, że ten radosny chłopak przy niej zaczął być niemiły i burkliwy. Westchnęła i powrzucała ogryzki do śmietnika. Wzięła torbę i wyszła wolnym krokiem z sali.
Iv zawędrowała du pustej klasy. Usiadła na ławce, wymachując nogami. Na jej twarzy błąkał się zawadiacki uśmieszek. Zaczęła się rozglądać z zaciekawieniem.
Wszedł do pustej klasy dość szybkim krokiem. Właściwie nie wiedział, gdzie indziej może iść. Właśnie powiedział jakiejś namolnej ślizgonce, że musi wyjść z PW, właśnie opowiadała mu o swoich koligacjach rodzinnych, a teraz postanowiła najwyraźniej go śledzić. Westchnął i oparł się o drzwi. - Ivette!- powiedział widząc dziewczynę siedzącą na ławce. Gadał z nią parę razy w życiu, nigdy nie poznali się w sumie bliżej.
- Niektórzy są naprawdę irytujący- Poniekąd przyznał rację ostatnim słowom Ivette. Odsunął się od drzwi i usiadł obok dziewczyny. - A co tam u Ciebie ciekawego?
- Chowam się przed irytującym człowiekiem. - uśmiechnęła się nieznacznie. - Nie, nie przed Tobą. - dodała, widząc jego pytające spojrzenie. - A co u Ciebie?
Wywrócił oczami po jej słowach. - Przecież wiem, że nie przede mną, wszyscy chcą mojego towarzystwa- powiedział kręcąc głową z politowaniem. - U mnie nic ciekawego. To co zawsze. Zmienił miejsce. Usiadł teraz na krześle naprzeciwko puchonki.
- Och, no tak. Jak mogłam... - zacmokała teatralnie po czym zaśmiała się do chłopaka. - Ostatnio strasznie nudno w tej szkole. - pokiwała głową ze zdezorientowaniem. - A gdzie spontaniczność? W końcu jesteśmy jeszcze młodzi.
- Spontaniczność? Mam w sobie pełno spontaniczności! - powiedział głośno, po czym na dowód tego wstał i podniósł dziewczynę z ławki. Okręcił się dookoła z nią na rękach, po czym odłożył ja na miejsce, stając obok niej.
Zaśmiała się. - Wielkie pokłady spontaniczności. - skwitowała, gdy posadził na miejsce po czym bezceremonialnie usiadła na jego kolanach, uśmiechając się niewinnie.
Uśmiechnął się do niej kiedy usiadła na jego kolanach. Objął ją i przyciągnął do siebie. - Nawet jeszcze nie wiesz jak- powiedział, zakładając kosmyk jej włosów za ucho, dotykając jej policzka.