Na drugim piętrze znajduje się od wielu lat nieużywana, zakurzona klasa. Jest ona dość przestronna i znajdują się w niej jedynie porozstawianie stare stoły, oraz różne rupiecie składowanie w kącie. Obecnie jest to ulubione miejsce Irytka do bałaganienia. Czasem przychodzą tu jednak także i uczniowie chcący poćwiczyć w spokoju zaklęcia przed kolejną lekcją.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:46, w całości zmieniany 1 raz
Lekcja z profesor Callisto zapowiadała się na tyle ciekawie, że Katniss postanowiła przyjść nieco wcześniej, by zagrzać sobie miejsce. Domyślała się, że przyjdą tłumy, więc doszła do wniosku, że warto byłoby zaklepać sobie miejscówkę z dobrym widokiem na tablicę. Nie żeby kiedyś zabrakło miejsc, ale...przezorny zawsze ubezpieczony, prawda? Gryfonka nie pomyliła się wiele. Dostrzegłszy kilkunastu uczniów już obecnych w sali, usiadła w wybranym przez siebie miejscu. Wyjęła jakąś lekturę i zaczęła ją studiować, nie chcąc wchodzić w jakieś dialogi z kimkolwiek. Czas to pieniądz, bardzo wartościowy pieniądz.
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Całe szczęście, że klasa, w której miały odbyć się najbliższe zajęcia transmutacji, była blisko. Nie musiał wychodzić godzinę wcześniej, by nie spóźnić się na zajęcia, bo przechodził przez pół zamku. Nie miał pojęcia, jak inni tego dokonywali, ale Emmet podejrzewał, iż znali jakieś tajemne przejścia. On sam nigdy z nich nie korzystał. Ba, nie znał żadnego. Nie w głowie mu zabawa, kiedy musiał nadganiać z nauką. Zwłaszcza z tak wymagających przedmiotów, jak transmutacja. Albo przeklęte zielarstwo, o którym nie będzie myślał właśnie teraz, bo właśnie dotarł do właściwej klasy, starając się zająć jakieś dogodne miejsce. Niezbyt daleko, ale także nazbyt blisko surowej nauczycielki. Niepotrzebny stres, ot co, dla kogoś, kto z transmutacji nie wiedział zbyt wiele. Jakoś ją zdawał wcześniej i życie szło do przodu. Chyba trochę za późno obudził się ze swoimi ambicjami, ale co mógł zrobić? Uczyć się, nic więcej, tak po prawdzie. Dlatego zająwszy swoje miejsce, pozwolił sobie na krótkie przypomnienie posiadanej wiedzy. Niewiele do zrobienia - zawsze coś. Grunt, to mieć jakąś podstawę, by mieć także co rozwijać.
Notatnik kupiła, więc mogła pędzić na lekcję transmutacji. Obiecała sobie nawet, że skoro wydała galeony na notes, na lekcję się nie spóźni. Gryffindor miał punkty zarabiać, nie tracić, więc sama musiała się zdyscyplinować i dawać innym dobry przykład. Szło jej to średnio - życie zgodnie z planem nie było dla niej najlepszym rozwiązaniem; bardzo dobrze radziła sobie w spontanicznych sytuacjach, a rozkład zajęć do takich nie należał. Mimo wszystko miewała momenty, w których upierała się, że trafi w dane miejsce na czas, tak więc wybrała się i wyszła wcześniej. Opłaciło się, bo choć w klasie było już parę osób, na pewno nie była ostatnia. Zegarek też mówił, że zdążyła, a nawet miała trochę czasu, więc przeznaczyła go na bazgranie w swoim szkicowniku.
Leonardo do zamku dotarł prosto ze sklepu, w którym zakupił sobie swój nowy super wypasiony notatnik, przeznaczony specjalnie dla transmutacji, tylko i wyłącznie dla niej. Uśmiechnął się szeroko na widok Bell, kiwnął do niej głową i pomachał z uśmiechem, jednak nie podszedł, żeby dłużej porozmawiać. Na innej lekcji zrobiłby to w stu procentach, jednak transmutacja była czymś, co Björkson uważał za świętość. Nie rozmawiał na niej z nikim znajomym, no, chyba, że wymagał tego temat zajęć i zadanie, jakie postawił przed nim któryś z profesorów. Jego znakomita wiedza i wyjątkowe zdolności z tego przedmiotu nie były przypadkowe. To jemu poświęcał najwięcej czasu i chociaż przychodził mu on z łatwością, to z pewnością nie było to tylko szczęście. Ilość godzin, jaką spędził trenując każde poszczególne zaklęcie, przeczytane książki, ilość napisanych wypracowań - to wszystko przekładało się na zakres wiedzy, jaki teraz posiadał. Jeśli ktoś zarzucał mu szczęście czy też pomoc innych - był oburzony takim zachowaniem. Nie z transmutacji. Tutaj czuł, że jest królem i chociaż nigdy nie był przesadnie pewnym siebie i nieomylnym człowiekiem, to w tej sali z pewnością wiedział najwięcej. Uśmiechnął się więc szeroko i zajął jedno z miejsc, dość blisko pani profesor, coby widzieć i słyszeć ją wyraźnie. W końcu najważniejsza jest nauka, prawda?
Nic kupiła notatki, tak jak jej przykazano, choć nadal cholernie nie wiedziała poco. Nie zamierzała w to jednak wnikać. Bo po co, skoro profesorka chciała od nich notatnika, to chciała, jej i tak było wszystko jedno. Weszła do klasy i zauważyła Bjorksona w jednej z pierwszych ławek, zmierzyła go tylko spojrzeniem i ruszyła do jakiejś wolnej nie zajmowanej przez nikogo i znajdującej się na samym końcu. Jak zwykle w tych dniach miała na sobie za wielki sweter, który wyglądał na stary i znoszony, pod nim jakiś zwykły t-shirt, a na nogach leginsy. Szła na lekcję tylko dlatego, że było to jej przyzwyczajeniem, inaczej pewnie nie podniosłaby się z łóżka. W dodatku miała kaca. Jak co ranek. Powoli zaczynała się już do niego przyzwyczajać.
Od rana czytała. Nawet na śniadanie nie poszła, bo tak ją książka wciągnęła. Całe szczęście, że czytała szybko. I że powieść była krótka. Bo kiedy tylko ją zamknęła i spojrzała na zegarek, okazało się, że zostało jej raptem kilka minut do pójścia na lekcję! I to na tę lekcję, z okazji której wydała całe sześć galeonów na notes. Zebrała więc wszystkie rzeczy (które oczywiście leżały na szafce idealnie poukładane, bo nie byłaby sobą, gdyby było inaczej) i pobiegła do sali. Udało jej się zdążyć przed profesor Marquett, choć minęła ją na korytarzu. Wbiegła do klasy i zasapana usiadła na pierwszym z brzegu wolnym miejscu. No pięknie by się skończyło, gdyby się spóźniła! Miałaby przerąbane do końca semestru.
Zawsze uśmiechnięta Panienka Saltzman dziś nie miała takiego dobrego humoru. Nie mogła się wyspać bo za oknem ciągle padało, a dźwięk kropli rozpraszał ją. Po szybkim doprowadzeniu się do porządku wzięła torbę i poszła prosto do klasy gdzie miała pierwsze zajęcia. Transmutacja - przedmiot z którego Sunny nie najlepiej się trzymała, nie potrafiła sobie z tym wszystkim poradzić, nie rozumiała do czego jej to potrzebne. Choć musiała przyznać, ze niektóre zaklęcia transmutujące były dość przydatne. Weszła wolnym krokiem do klasy i rozejrzała się dookoła. Nauczyciela jeszcze nie było, odetchnęła z ulgą i zajęła jakieś wolne miejsce na końcu klasy. Westchnęła cichutko i odgarnęła kasztanowe kosmyki z twarzy po czym wetknęła je za uszy. Strasznie denerwowały ją jej włosy, ale nie lubiła ich wiązać w koki czy kitki. Wolała by były rozpuszczone, w sumie nie wiedziała dlaczego. Zresztą o czym ona teraz myślała? Powinna skupić się na lekcji, która zaraz miała się zacząć. W końcu była na II roku studiów.
Liam dziś wyjątkowo miał dobry humor. Wstał z uśmiechem na twarzy i poszedł do łazienki gdzie wziął zimną kąpiel, która go skutecznie wybudziła. Po dłuższym czasie przygotowań wszedł do swojego dormitorium i usiadł na łóżku patrząc się w sufit. Wziął z szafki książkę którą niedawno zaczął czytać, otworzył ją i wrócił do przerabiania lektury. Po długiej, nawet bardzo długiej chwili zerkając na zegarek o mało nie dostał zawału. Książka tak go wciągnęła, ze zapomniał o zajęciach z transmutacji. Rzucił książkę na łóżko i wziął torbę z krzesła po czym biegiem rzucił się w stronę klasy. Kilka razy potknął się o schody, ale nie zwracał na to uwagi. Wpadł do klasy i rozejrzała się po niej gorączkowo. Gdy zorientowała, się że w klasie nie ma jeszcze profesora odetchnął z ulgą i zajął jedną z wolnych ławek.
Callisto Marquett
Dodatkowo : opiekun Slytherinu, legilimencja, oklumencja
Kiedy wszyscy byli już w klasie i nic nie zapowiadało pojawienia się dodatkowych jednostek, które zaburzyłyby spokój Callisto, kobieta wreszcie mogła rozpocząć zajęcia. Poprawiła niedbale włosy, które jakimś cudem zawsze wyglądały świetnie i spojrzała po twarzach dzieciaków. Jej profesjonalizm był na swoim miejscu. Podobnie zresztą jak chłód, którym emanowała każdego dnia. - Witam wszystkich raz jeszcze – zaczęła powoli, spokojnie, dostatecznie cicho, by musieli zamknąć usta i wytężyć słuch. Chociaż nienawidziła uprzedmiotawiania, podczas zajęć oczekiwała, że pozostanie jedynym obiektem, który będzie przyciągał uwagę zebranych. Miało im zależeć. Mieli chcieć tu być. W innym wypadku od razu mogli opuścić salę. Marquett nie zamierzała marnować czasu na żadnego obiboka. – Oczekuję, że w klasie będzie panowała cisza. Rozmowy towarzyskie nie będą tolerowane. Jeśli chcecie porozmawiać, róbcie to na korytarzu. Jeśli natomiast chcecie o coś zapytać, podnoście ręce. – Dobrze było na wstępie określić jasne zasady. Callisto doskonale o tym wiedziała. Do dzisiaj pamiętała zajęcia z Salem, podczas których zapanował taki harmider, że kilka kociołków wysadziło swoją zawartość wprost na twarze ich właścicielek, chociaż te powinny doskonale wiedzieć, że ten jeden eliksir wymagał warzenia w całkowitej ciszy. Nauczyciel zdawał się jednak kompletnie obojętny na zaistniałą sytuację, podobnie jak na fakt, iż powinien poinformować swoich uczniów o tym drobnym szczególe jeszcze przed zajęciami. – Być może część z was zna się na transmutacji nieco lepiej niż pozostali. Niemniej ci, którzy nie wiedzą, do czego zmierzam, powinni z miejsca przypomnieć sobie najprostsze zaklęcia czyszczące i rzucić je na siebie oraz miejsce swojej pracy. – Czekając na wykonanie polecenia, sama skorzystała z dorobku magii czyszczącej, chcąc dać uczniom przykład. – Każda drobina kurzu może wpłynąć na transmutowany obiekt. W niektórych przypadkach możecie nawet tego nie zauważyć. W innych będziecie mieli wrażenie, że zrobiliście coś nie tak. W zaawansowanej transmutacji takie rzeczy są jednak niedopuszczalne i nie trudno o poważne uszczerbki na zdrowiu, a nawet śmierć. – Zastraszanie zawsze było najlepszym narzędziem kontroli tłumu, czyż nie? A już szczególnie wtedy, kiedy należało zapanować nad bandą uczniów. – Jeśli już wszyscy są gotowi, możemy zaczynać. Mam nadzieję, że pamiętaliście o zakupie notatników. Przed lekcją zostaliście poinformowani o potrzebie posiada ich. Proszę, by każdy podpisał się na okładce. Na koniec zajęć zadam wam pracę domową, którą w nich wykonacie. Następnie możecie dostarczyć mi je przez sowę. Będziecie mieli na to trochę ponad tydzień od dzisiaj. – Zamilkła na moment, zastanawiając się czy powiedziała już wszystko, co było ważne. Nic więcej nie przychodziło jej do głowy. Wyprostowała się więc i zaczęła przechadzać między ławkami. – Dzisiaj sięgniemy do dorobku transmutacji scalającej. Zapewne wszyscy znacie zaklęcie Pomnuro, które pozwala pomnożyć przedmiot. Niektórzy jednak są zbyt nieostrożni albo zbyt głupi i zaklęcie przynosi więcej szkód niż pożytku. – Zmarszczyła brwi, przypominając sobie kilka nieciekawych historii. – Na bardziej drastyczne przypadki wymyślono proste zaklęcie, które pomoże pozbyć się nadmiaru niechcianych przedmiotów. Po użyciu ich ilość zostanie zmniejszona o połowę. Nie znikną jednak, a zwyczajnie ulegną scaleniu. – Marquett machnęła niespodziewanie różdżką, a na stole każdego ucznia pojawiły się cztery opakowania czekoladowych żab. Ten element niezwykle ją bawił. Była skłonna przysiąc, że część uczniów najzwyczajniej w świecie zaczęło się ślinić. Callisto powróciła na przód klasy i zatrzymała się. – Formuła brzmi Redigere Dimidiam, co z łaciny oznacza po prostu redukcję połowy. Ruch nadgarstka musi być bardzo płynny. Różdżka ma zakreślić w powietrzu zamknięty trójkąt, w którego wnętrzu postawi ostatecznie pojedynczą kropkę. Marquett podeszła do jednego z uczniowskich stolików i w rytm wypowiadania formuły wyrysowała różdżką trójkąt o niezwykle równych bokach. Gdy w jego wnętrzu postawiła punkt, dwa pudełka czekoladowych żab wchłonęły dwa pozostałe. Uczeń nie wyglądał na zachwyconego. Machnęła więc ponownie różdżką, by żaby wróciły na swoje miejsce. - Wasza kolej – powiedziała, odchodząc do biurka. Kolejne machnięcie różdżką sprawiło, że na tablicy w kącie klasy pojawiła się treść zadania domowego.
Zadanie obowiązkowe!
Krótkie wypracowanie na temat „Wybrane, przydatne zaklęcia czyszczące i ich działanie”. Wypracowanie należy sporządzić w zakupionym przed lekcją notatniku i dostarczyć nauczycielowi do 22 września.
Informacje na początek - ważne:
- Osoby, które nie zdążyły kupić notatnika, mogą to jeszcze zrobić. Jeśli jednak chcecie oddać pracę domową, notatnik musi się znaleźć w ekwipunku postaci przed oficjalnym oddaniem go profesor Marquett przez sowę. Będzie on potrzebny do wykonania pracy domowej na każdych następnych zajęciach, więc warto w niego zainwestować.
- Praca domowa polegać będzie na wystosowaniu sowy do profesor Marquett według określonych w poście powyżej zasad. Musicie po prostu opisać krótko kilka zaklęć czyszczących, których sami byście użyli wraz z uzasadnieniem wyboru. Praca będzie się liczyła tylko i wyłącznie wtedy, gdy jej autor będzie posiadał w ekwipunku zakupiony fabularnie notatnik.
- Za udział w pierwszej części zajęć i wykonanie pracy domowej otrzymujecie 1 punkt z transmutacji. Za udział w pierwszej i drugiej części zajęć oraz wykonanie pracy domowej otrzymujecie 2 punkty z transmutacji. W zależności od wylosowanych kostek możecie również otrzymać punkty dla Domu lub czekoladową żabę oraz umiejętność rzucania zaklęć z lekcji.
- Notatniki muszą być opłacone. Pamiętacie, prawda?
- Na napisanie postów oraz wysyłanie sów z zadaniem domowym macie czas do 22.09 do północy.
- Jeśli posiadasz minimum 10 punktów w kuferku z transmutacji, przysługuje ci jeden przerzut w dowolnym momencie, ale tylko jeden!
KOSTKI DLA UCZNIÓW BĘDĄCYCH NA CZAS
Rzucasz jedną kostką:
6 – udało ci się za pierwszym razem! Chociaż miałeś wielką ochotę na czekoladową żabę, powstrzymałeś swoje zapędy i scaliłeś pudełka ze sobą. Marquett nie jest typem, który będzie skakał z radości, widząc twój sukces, ale mimo tego dostrzegasz lekkie skinienie głowy, które musi wystarczyć ci za pochwałę. „Pięć punktów dla twojego Domu” – słyszysz niespodziewanie, kiedy mija twoją ławkę. Jesteś z siebie nieziemsko dumny. W końcu nauczyłeś się nowego zaklęcia! Pewnie chętnie zostaniesz i spróbujesz swoich sił na kolejnym etapie lekcji, prawda?
5 – poszło nieźle. Och, oczywiście, że mogło być lepiej, ale nie do końca łapiesz, o co chodzi w tym płynnym ruchu nadgarstka. Tak czy inaczej jesteś zadowolony ze swojego dzieła, a Marquett nie mówi ani słowa, mijając twój stolik. Zdobywasz umiejętność.
3,4 – to nie było mistrzostwo i masz wrażenie, że żaby jakoś nie do końca się scaliły. Jedna wydaje się mieć dwie głowy. Co byś zrobił, gdyby to było coś gorszego od żab? Marquett patrzy na ciebie z lekką dezaprobatą, ale pozwala ci spróbować jeszcze raz. Rzuć jeszcze jedną kostką. PARZYSTA – tym razem naprawdę ci się udało. Jeśli jeszcze trochę poćwiczysz, może nawet będziesz w tym dobry. Uczysz się nowego zaklęcia, a Marquett wygląda na nieco bardziej zadowoloną. NIEPARZYSTA – schrzaniłeś to po całości. Najwyraźniej źle wyczyściłeś swoje miejsce pracy, skoro twoje żaby nie chcą się całkowicie scalić. Powinieneś bardziej popracować nad higieną. Niestety nie nauczyłeś się nowego zaklęcia.
1,2 – nie mogłeś się powstrzymać, co? Czekoladowa żaba rozpłynęła ci się w ustach, zanim mogłeś zastanowić się nad konsekwencjami tego, co robisz. Wiesz, że Marquett nie będzie dumna, kiedy odkryje twój mały sekret. Jeśli go odkryje… Rzuć jeszcze jedną kostką. PARZYSTA – Marquett zauważa, jak pakujesz do ust czekoladową żabę, która wyrywa się na wszystkie strony. Gdyby mogła, kumkałaby na cały głos, gdy rozrywałeś ją zębami. Profesor jest z ciebie bardzo niezadowolona. Twój Dom traci dziesięć punktów. NIEPARZYSTA – masz szczęście. Marquett nie zauważa pokazu twojej słabej woli. Jednakże nie masz teraz na czym pracować. Scalasz ze sobą to, co ci zostało. Wprawdzie zdobywasz umiejętność, ale nie potrafisz wyjaśnić Marquett zniknięcia jednej żaby. Kobieta nie kupuje twojej historii i odejmuje pięć punktów twojemu Domowi. Nigdy nie próbuj okłamać legilimenty.
KOSTKI DLA SPÓŹNIALSKICH
Rzucasz jedną kostką:
5,6 – poszło nieźle. Och, oczywiście, że mogło być lepiej, ale nie do końca łapiesz, o co chodzi w tym płynnym ruchu nadgarstka. Może dlatego, że przegapiłeś początek zajęć? Tak czy inaczej jesteś zadowolony ze swojego dzieła, a Marquett nie mówi ani słowa, mijając twój stolik. Zdobywasz umiejętność.
2,3,4 – to nie było mistrzostwo i masz wrażenie, że żaby jakoś nie do końca się scaliły. Jedna wydaje się mieć dwie głowy. Co byś zrobił, gdyby to było coś gorszego od żab? Marquett patrzy na ciebie z dezaprobatą. Nie dość, że się spóźniłeś, to jeszcze kompletnie nie wiesz, co robić. Rzuć jeszcze jedną kostką. PARZYSTA – tym razem naprawdę ci się udało. Jeśli jeszcze trochę poćwiczysz, może nawet będziesz w tym dobry. Uczysz się nowego zaklęcia, a Marquett wygląda na nieco mniej wściekłą. NIEPARZYSTA – schrzaniłeś to po całości. Przez to, że się spóźniłeś, nie wiedziałeś, że powinieneś wyczyścić miejsce pracy. Marquett jest wściekła. Nie dość, że nie zdobywasz umiejętności, to jeszcze twój Dom traci pięć punktów.
1 – nie mogłeś się powstrzymać, co? Czekoladowa żaba rozpłynęła ci się w ustach, zanim mogłeś zastanowić się nad konsekwencjami tego, co robisz. Może gdybyś się nie spóźnił, wiedziałbyś, że to nie jest darmowa przekąska? Wiesz, że Marquett nie będzie dumna, kiedy odkryje twój mały sekret. Rzuć jeszcze jedną kostką. PARZYSTA – Marquett zauważa, jak pakujesz do ust czekoladową żabę, która wyrywa się na wszystkie strony. Gdyby mogła, kumkałaby na cały głos, gdy rozrywałeś ją zębami. Profesor jest z ciebie bardzo niezadowolona. Twój Dom traci piętnaście punktów za pożeranie materiałów naukowych i spóźnienie. NIEPARZYSTA – masz szczęście. Marquett nie zauważa pokazu twojej słabej woli. Jednakże pochłonąłeś wszystkie czekoladowe żaby i nie masz już na czym pracować. Profesor jest niezadowolona. Twój Dom traci dziesięć punktów.
KOD DO POSTA
Kod:
<zg>Spóźniony:</zg> tak/nie <zg>Kostki:</zg> <zg>Link do kostek:</zg> <zg>Link do kuferka:</zg>
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Ot i rozpoczęła się lekcja. Zanim jednak to nastąpiło, do sali postanowiła wejść Julia. Dawno się nie widzieli, więc mieli sporo do obgadania. Mimo wszystko Sharker jedynie skinął jej głową, postanawiając pogadać z nią po lekcji. Marquett nie była osobą, która pozwoliłaby innym na robienie z jej zajęć zawodów plotkarskich, więc takie wyjście odpowiadało chyba wszystkim. Tymczasem gdzieś w między czasie pojawiła się także pewna nieobecna lalunia, a Ślizgon po prostu posłał Scarlett miażdżące spojrzenie, nim całkowicie odwrócił od niej wzrok, czego zresztą sama także pragnęła, uciekając przed wszystkimi gdzieś w tył klasy. Bardzo dobrze, bo wciąż mu nie przeszła irytacja, a nie chciałby w tym momencie zacząć na nią przeklinać. Wpatrywał się w stolik, przy którym przyszło mu pracować i zgodnie z poleceniem kilkukrotnie zamachał różdżką, chcąc jakoś uporządkować ten bajzel jaki powstał dzięki wielkiej ceremonii nie używania pustych klas w Hogwarcie. Nie żeby był jakiś porządnicki, ale skoro już musieli to czemu by nie poćwiczyć rzucania zaklęć? Wciąż nie radził sobie z nimi wystarczająco dobrze skoro nie mógł opanować legilimencji na zadowalającym poziomie. Posłuchał wykładu o scalaniu i rozdzielaniu bez mrugnięcia powieką. Niespecjalnie odpowiadała mu opcja pracowania na czekoladowych żabach, z tego względu, że po prostu uwielbiał słodycze. Gdyby ogarniał używanie zaklęcia pomnażającego, to jak nic miałby problem z tym, aby nie podwoić swojej masy, więc to chyba dobrze, że transmutacja wciąż w dużym stopniu stanowiła dla niego zagadkę. Nie zastanawiał się jednak długo przed podjęciem próby rzucenia zaklęcia i kiedy tylko dostał tę możliwość, wyrysował w powietrzu trójkąt, dźgając jego środek różdżką. Musiało to być banalnie proste, bo udało mu się za pierwszym razem, a nawet zarobił dodatkowe punkty w domowej rywalizacji dla Slytherinu. Odpuścił sobie jednak puchnięcie z dumy i po prostu postanowił zaczekać na kolejne zadanie, wpatrując się z kwaśną miną w wypisaną na tablicy pracę domową. Bleh, następna sadystka.
Spóźniony: nie Kostki: 1 przerzucone na 6 Link do kostek: klik Link do kuferka: klik
Gemma przywitała się ze wszystkimi swoimi ziomeczkami jeszcze przed lekcją, a gdy ta się zaczęła, zamknęła automatycznie swe cudne usteczka, bo przecież była pilną krukonką. Dlatego zajęła miejsce siedzące, po czym wyjęła swój nowy notesik i pióro z kałamarzem, bo była przekonana, że będą coś pisać. Jak się po chwili okazało, jednak nie tym razem. Wypracowanie mają napisać w domu, czy tam dormitorium i podesłać sową. Trochę szkoda, ale może faktycznie na lekcji lepiej się skupić na praktyce. Dlatego wzięła głęboki oddech i skupiła się na słowach nauczycielki, aby niczego nie przegapić. Patrzyła także na jej ruch nadgarskiem i analizowała zaklęcie, które ma wypowiedzieć. Potem spróbowała i ona. Chyba coś źle wymówiła, albo właśnie zrobiła jakiś nierówny trójkąt w powietrzu czy coś, bo żaby nie do końca się transmutowały. Spojrzała przepraszająco na panią profesor i zdeterminowana spróbowała raz jeszcze. Uff, tym razem się udało! Odetchnęła z ulgą, a Marquett nie patrzyła się na nią z takim wyrzutem, sukces.
Spóźniony: nie Kostki: 3,6 Link do kostek: tu Link do kuferka: pod postem
Spóźniona: nie Kostki: 5 Link do kostek: bum Link do kuferka: bum
Runa nie miała specjalnie fajnych sposobów na spędzenie tych kilkunastu minut wolnego czasu przed lekcją, więc najzwyczajniej w świecie siedziała na swoim miejscu, upatrzywszy sobie jeden, konkretny punkt na ścianie, taki, który z jednej strony wtapiał się w resztę licznych punktów, ale też taki, który w jakiś dziwny sposób wybijał się na ich tle. Tymże sposobem dziewczyna przegapiła wejście Gemmy, Evelyn oraz całej reszty osób, a kiedy się ocknęła, sala była już prawie pełna. Callisto zaczęła już typowy dla siebie wykład wprowadzający, a śpiąca królewna wsłuchiwała się w niego z ciężką głową opartą na dłoni. W tej chwili zrozumiała, dlaczego na wakacyjne ćwiczenia dostała akurat Pomnuro, a nie jakieś bardziej przystosowane do jej umiejętności zaklęcie. Jeśli na lekcji miała poradzić sobie w jakkolwiek pozytywny sposób, to musiała poćwiczyć coś, co byłoby choć w najmniejszym stopniu zbliżone w działaniu do Redigere Dimidiam. Nie przywiązując zbyt wielkiej wagi do dalszych słów nauczycielki, Włoszka otworzyła leniwie swój notatnik, a dla zaczarowanego pióra w myślach kazała naskrobać na okładce pięknymi literami "Runa Demetria Grímsdóttir". Na pojawiające się znikąd czekoladowe żaby nie spoglądała z wyjątkową ekscytacją, uznając je za zwykłą przynętę na mniej ostrożnych. Marquett uwielbiała takie zagrywki. - Redigere Dimidiam - szepnęła, wykonując pokazany wcześniej przez panią profesor ruch całą ręką, z komicznym w jej mniemaniu "postawieniem" punktu w środku trójkąta. Wyszło jak wyszło, chyba lepiej niż jakiejś tam części uczniów, ale Calli nie zebrała się nawet na pochwałę. Demi spojrzała w jej oczy z delikatnym wyrzutem, oczekując jakiegokolwiek miłego słowa, ale potem po prostu sobie odpuściła. Usłyszy je kiedy indziej, w innych okolicznościach. Najpewniej.
Seth jedynie lekko skinął głową Julii, wciąż pamiętając o tym jak zachowywała się ostatnim razem i w duchu marząc o tym, aby nie musiał jej więcej oglądać. Cóż, chyba bolała go duma, że jednak postanowiła nie robić sobie u niego tatuażu…. Może stchórzyła? Cholera ją tam wie. W każdym razie Lyons naskrobał na notatniku swoje nazwisko, niespecjalnie dumny z tego, że jednak tutaj przyszedł. Liczył na to, że chociaż uda im się popracować w jakimś sensownym towarzystwie, a nie wśród bandy amatorów. Westchnął więc cicho i postanawiając stworzyć migrację narodów, przysiadł się do Echo, lekko szturchając ją w bok, aby przestała rysować i skupiła na nim uwagę. - Cześć - przywitał się z nią, zaglądając jej do szkicownika - Jak tam? Dobra, idiotyczne pytanie, bo entuzjazmem przecież nie tryskała, co mógł wiązać z tym, że ten jej blondynek zniknął. Z jednej strony trochę mu było jej żal, ale z drugiej bardzo się ucieszył, bo to przecież tak bardzo w jego stylu, hehs. Niemniej jednak żadna emocja się na jego twarzy nie pojawiła, prócz lekkiego, neutralnego uśmiechu. Zaraz jednak zupełnie przestał się interesować swoją siostrą, bo i lekcja transmutacji się rozpoczęła. Pomyślałby kto, że takie zaklęcia powinny być trudne, a okazało się, że wyrysowanie dźgniętego trójkąta jest tak banalne, że aż zarobił dla Gryffindoru dodatkowe punkty. No i masz Ci banał. W oczekiwaniu na następne, być może nieco trudniejsze, zadanie przepisał sobie treść pracy domowej do notatnika, mając szczerą nadzieję, że Marquett lubi zwięzłe odpowiedzi.
Spóźniony: nie Kostki: 6 Link do kostek: klik Link do kuferka: klik
Całe szczęście Scarlett nie zauważyła spojrzenia Sharkera, bo mogło się zrobić nieprzyjemnie, a trochę bez sensu tracić punkty Slytherinu na bezsensowną kłótnię. Dlatego ogólnie schowała się przed całym światem, mając nadzieję, że po prostu lekcja zaraz się zacznie. I kiedy tak się stało, zajęła swoje miejsce, po czym podpisała skrupulatnie swój notes samopiszącym piórem, które wzięła. Jednocześnie oczywiście słuchała nauczycielki, w końcu transmutacja była bardzo ciekawa! Kiwała więc głową, z zafascynowaniem obserwując czyny nauczycielki, które postanowiła sama spróbować na czekoladowych żabach. Najpierw jednak sprzątanko. No, a potem do dzieła! Ruch nadgarstka, trójkąt, formuła zaklęcia i bach! Poszło całkiem nieźle. Pomijając, że samo operowanie różdżką było dosyć trudne do powtórzenia tak, aby wyszło idealnie. Nie zraziła się tym jednak zupełnie, czekała na dalsze instrukcje. W zasadzie mogłaby tu zostać w tej klasie i trasmutować heheheh.
Spóźniony: nie Kostki: 5 Link do kostek: tu Link do kuferka: pod postem
Kato wpatrywał się w sufit, jakby ten był najciekawszym obiektem w całej klasie i ze znużeniem wyczekiwał rozpoczęcia się zajęć. Nie lubił czekać na cokolwiek, dlatego właśnie teraz jego noga poruszała się w zwariowanym tempie, co w jego przypadku stanowiło swoisty tik nerwowy. Po jakimś czasie nagle znieruchomiał, jakby coś nacisnęło na jego kolanie przycisk „off”. Była to reakcja na pewien głos, który od czasu wizyty w Trzech Miotłach sprawiał, że chłopak zaczynał się zastanawiać czy to na pewno mu się nie śni. Przesunął dłonią po krótkich włosach, przeczesując je palcami, ale to wszystko po to, aby pozbyć się stresu jaki nagle go ogarnął. Pomyślałby kto, że jego coś takiego rusza… a jednak! - Hej - powiedział w ramach odpowiedzi na jej przywitanie, po czym bezpardonowo pocałował ją krótko w usta, wyjątkowo zadowolony, że teoretycznie tylko on ma teraz ten przywilej. Dobra, niczego sobie nie obiecywali, jednak Arearos i tak sobie dopowiedział resztę tej historii, uważając dziewczynę za swoją „własność”. - Jest okej, trochę jednak łupie mi w głowie… - odpowiedział, opisując swoją rzeczywistą reakcję na resztki kaca, których nie zdołał się pozbyć, po czym wpatrzył się w blondynkę z zaciekawieniem. - Jak z Tobą? Niestety to by było na tyle w temacie pogaduszek, bo i postawione zostało przed nimi zadanie w postaci zmniejszenia liczby czekoladowych żab. Kato zrobił to jakby od niechcenia, co sprowadziło się do tego, że jakimś dziwnym trafem mu wyszło… - Merlinie, ale my jesteśmy zdolni! - wyrwało mu się, na szczęście niezbyt głośno, ale jakże trafnie, jeśli chodzi o dotychczasowe efekty transmutacji próbujących wykonać zlecone im zadanie uczniów. Uśmiechnął się przepraszająco i jakby nieco niepewnie do profesor Marquett, ciesząc się bardzo z tego, że Slytherin otrzyma dodatkowe punkty dzięki zwykłemu popisowi fuksa, po czym nabazgrał na wewnętrznej stronie notatnika swoje imię i nazwisko, nim wpisał do niego pracę domową. Kiedy miał już wolne ręce, w oczekiwaniu na dalszą część lekcji, wsunął rękę pod stolik i położył ją na kolanie Julki, a co!
Spóźniony: nie Kostki: 6 Link do kostek: klik Link do kuferka: klik
Eiv miała ostatnio młynek w życiu, a przez to dystansowała się coraz bardziej i bardziej. Może i było to zaskakujące dla, co poniektórych, ale nie dla niej. Ona po prostu już taka była. Uciekała w momencie, gdy robiło się gorąco. Dlatego po ostatnich ekscesach... Między innymi na dziedzińcu, czy w mieszkaniu z Noelem, Sweenem i Neptune miała ochotę iść się upić i zapomnieć. Dała jej to krukonka o imieniu Beatrice, a tej zaś nienawidził Jupiter. Cóż, smutne to życie Eiv, która nie ma pojęcia o wszystkim, a raczej nie chce mieć, bo przecież to nie jest potrzebne, prawda? I tak o to, gdy wszyscy dostali wskazówki do zadania jakie mieli wykonać, Henley oczywiście przystąpiła do próby realizacji go. Myśli były akurat skupione na czymś zupełnie innym, więc nie miała zamiaru brać do siebie wszelkich niepowodzeń. Była dobra z transmutacji, to chyba logiczne i oczywiste. Machnęła kilkukrotnie, a zaraz potem zdała sobie sprawę, że ruch nadgarstka nie jest do końca idealny. Powtórzyła więc raz jeszcze ruch nadgarstka, a następnie wypowiedziała zaklęcie. Całe szczęście, że nie było tak źle, bo Callisto nie zwróciła ani uwagi, ani nie poprawiała jej. Chyba nie było tak źle, co nie?
Spóźniony: nie Kostki: 5; bez przerzutu Link do kostek: tu Link do kuferka: tu
Przywilej przywilejami jednak na pewno nie spodobałoby się jej jego podejście. Na pewno nie chciałaby być niczyją własnością, bo nie o to tu chodziło, na szczęście to samo słowo napisane w cudzysłowie wyglądało nieco lepiej oraz można było je inaczej zinterpretować. Rzeczywiście prawo do takich działań miał tylko on, wiadomo jakby to się skończyło względem innych. Mimo tego, że to ona pierwsza się do niego odezwała wiedziała że lekcja nie jest dobrym czasem na rozmowy tak więc postanowiła to ograniczać. Zaśmiała się cicho na wieść o tym, że Kato ma kaca, jej tradycyjnie udało się go ominąć mimo tego, że wypiła trochę więcej. - W porządku - odpowiedziała krótko aczkolwiek krótkość tej wypowiedzi zależała jedynie od tego, że po prostu mieli zadanie do wykonania. Siłą rzeczy musiała się znać na transmutacji nieco lepiej, więc nic dziwnego że nie miała żadnego problemu ze scaleniem żab. Co mogło być nieco utrudnione przez przyjaciela który postanowił dość głośno wyrazić swoje zadowolenie z powodu udanego zaklęcia. Rzuciła w jego stronę spojrzenie zabójcy przy czym szturchnęła go lekko w bok, następnie jak gdyby nigdy nic zajęła się podpisaniem swojego notatnika. Na szczęście jego ręka która znalazła się na jej kolanie nie wyrządziła żadnych szkód, tak więc na okładce pojawiło się czytelnie napisane imię i nazwisko zamiast bliżej nieokreślonych bazgrołów tylko przypominających litery. Inaczej mówiąc nie ruszyło ją to, a jedynie położyła swoją dłoń na jego i splotła ich palce razem. Poza tym czysty poker face, no może z lekkim uśmieszkiem.
Spóźniony: nie Kostki: 6 Link do kostek: tutaj Link do kuferka: tu
Kiedy do klasy weszła profesor, rozmowy i ciche śmiechy natychmiast umilkły. Dało się wyczuć specjalną atmosferę, jaką Callisto Marquett wytwarzała na swoich lekcjach. Podczas gdy tłumaczyła im czekające ich zadanie, nikt nie rozmawiał, wedle tego, co powiedziała na samym wejściu. Po jej monologu Gryfonka zabrała się do pracy. Wiedziała, że będzie jej ciężko, bowiem uwielbiała czekoladowe żaby. No bo powiedzmy sobie szczerze: Jak można ich nie kochać? No właśnie. Nie jest zatem żadnym zaskoczeniem fakt, że Katniss, która nie zjadła drugiego śniadania, przyczyniła się do zniknięcia jednej z otrzymanych żab w czeluściach żołądka. Zanim zdążyła przemyśleć konsekwencje swojego czynu, czekoladowy aksamit już rozpływał się jej na języku. Cholera... Jak wytłumaczyć zniknięcie żaby? Gryfonka szybko scaliła to, co jej zostało i myślała, że umknie przed ramieniem sprawiedliwości. Profesor chyba jednak tylko czekała na skuszonych uczniów, bo spytała, gdzie podziała się druga żaba. Panna Johnson postanowiła coś ściemnić, ale chyba nie osiągnęła pożądanego efektu, bo pozbawiła swój dom pięciu punktów.
Spóźniony: nie Kostki: 2, 5 Link do kostek: tu Link do kuferka: tutaj
Czekała i czekała i nim w końcu zaczęła się lekcji, zdążyła już zapełnić całe wnętrze okładki swojego notesu zawijasami i innymi wzorkami, w które wplotła również swoje imię i nazwisko. Bardzo mądrze bo, jak się okazało, niedługo potem profesor kazała zrobić to wszystkim. Wyczyściła zaklęciem wszystko dookoła, kiedy pojawiły się czekoladowe żaby zadbała, żeby na nich również nie było ani drobinki kurzu. Chętnie by je zjadła... ale bez przesady, słodyczy miała pod dostatkiem kiedy tylko chciała, więc nie zniżała się do tego poziomu, żeby jeszcze się na ich widok ślinić. Słuchała jak nauczycielka tłumaczyła o co chodzi w zaklęciu, jak je wykonywać, aż wreszcie sama spróbowała. Udało się. Z czterech pudełek czekoladowych żab zrobiły się dwa. Ale może ruch nie był dostatecznie płynny, a może trójkąt nie miał idealnych boków, albo kropka nie była dokładnie po środku... Nie miała pojęcia. W każdym razie coś chyba musiało być nie do końca dobrze, bo kiedy spojrzała na panią Marquett, kiedy ta właśnie przechodziła koło jej ławki, poczuła się totalnie zignorowana. A taki Sharker został pochwalony... To wcale nie było sprawiedliwie. Skoro jednak (chyba) dobrze wykonała zadanie, czekała na innych, aż też skończą, przepisując międzyczasie temat pracy domowej na pierwszą stronę notesu.
Spóźniony: nie Kostki: 5 Link do kuferka: http://czarodzieje.forumpolish.com/t7785-bell-rodwick#216614 Link do kostek: http://czarodzieje.forumpolish.com/t9592p210-kostki#269162
Jupiter z ulgą przyjął fakt, że na szczęście pojawili się ludzie, których zna. Niedużo ich było, ale to już nie miało znaczenia. Przywitał się ze znajomymi po czym zajął jakieś miejsce, by wyjąć ten jakże niezbędny notes i samopiszące pióro. Podpisał się na nim, słuchając słów nauczycielki. Westchnął ciężko i pokręcił niezadowolony głową na wieść o pracy domowej. Nie sądził, aby znalazł czas na to fascynujące zadanie, ale no zanotował je sobie jako do zrobienia. Rzucił zaklęcie czyszczące, po czym skupił się na formule zaklęcia i ruchu nadgarstkiem. Zobaczywszy na swym stoliku czekoladowe żaby uśmiechnął się lekko, bo rzeczywiście byłoby szkoda, aby zostało ich mniej. Jak mus to mus. Dlatego ostatecznie sam spróbował transmutacji i o dziwo wyszło za pierwszym razem. Leighton taki zdolny, wow. Nieważne, że ten ruch różdżką był dla niego bardzo niejasny, chciał po prostu wykonać dobrze zadanie i to się liczyło.
Spóźniony: nie Kostki: 5 Link do kostek: tu Link do kuferka: pod postem
Leonardo był zdziwiony tym, jak nauczycielka odnosi się do uczniów. Była stanowcza, pewna siebie i z pewnością nie przypominała żadnego z nauczycieli, którzy uczyli w tej szkole. Ona pasowała mu bardziej do Stavefjord i to sprawiło, że automatycznie odechciało mu się brać udział w lekcji. Wywrócił lekko oczami, słuchając jej nudnego wykładu. Mimo że uwielbiał transmutację, to dzisiaj jakoś nieszczególnie chciało mu się cokolwiek robić. Był rozkojarzony i zdenerwowany. Wolał, żeby uczył ich dzisiaj profesor Ralph, którego bardzo lubił i szanował od początku ich współpracy. Człowiek miał podejście! Potrafił wytłumaczyć wszystko tak dobrze, że nawet największy idiota będzie w stanie to zrozumieć. Wziął się więc za rzucanie zaklęć, co nie wyszło mu dzisiaj zbyt dobrze. Na samym początku miał ochotę wcisnąć sobie czekoladową żabę do buzi i nawet to zrobił, uśmiechając się szeroko. Był przekonany, że żaba zaczęłaby kumkać, gdyby tylko mogła w momencie, gdy zgniatał ją swoimi zębami. Czekolada była pyszna i jego humor od razu się poprawił. Zrobił to oczywiście na tyle umiejętnie, że Marquett nie zauważyła, co stało się z jedną z żabek. Leonardo nie miał jednak czwartej żaby, coby scalić ją z jedną pozostałą, więc zrobił to na tych materiałach, których wcześniej nie zjadł. Próba wyjaśnienia co stało się z jedną z żab nie udała się i pani profesor odjęła Gryffindorowi pięć punktów. Leonardo wywrócił oczami i z naburmuszoną miną czekał na dalszy ciąg lekcji, zastanawiając się, za co u licha został ukarany. Czekoladowych żab jest chyba pod dostatkiem, prawda?
Spóźniony: nie Kostki: 1 i parzysta -> nieparzysta Link do kostek: tutaj Link do kuferka: o ile wiem to pod postem
Siadła niedaleko Bell. Miała się odezwać, ale przypomniała sobie z kim mają zajęcia. Przysiadła więc w milczeniu, zaciskając wargi trochę sfrustrowana. Dlaczego miała wrażenie, że to będzie ciężki dzień? Już od startu? Odetchnęła, rozkładając się ze swoimi książkami i szlag ją trafił. Przypomniała sobie zajęcia z Sethem i dopiero teraz wyszło na to, ze zabrała się za transmutację od dupy strony. Powtarzając zaklęcie powielające, zamiast redukującego. Profesor Marquett nie musiała nawet chcieć zachować się wrednie, a i tak jej to wychodziło. Shenae śledziła ją uważnie spojrzeniem, klnąc na ironię losu w głowie. Cholerny Lyons… powinien ją przygotować na taką sposobność. Nie wpadł na to. Dlaczego on miał? Był jej kurewskim tutorem. I chyba go to obeszło. Oparła się na ręce, wsłuchując się uważnie w formułę zaklęcia, próbując odnotować akcent i zapamiętać dokładnie ruch nadgarstka, ale przed oczy wychodził jej tylko obraz pamiętnej lekcji, w której nie szło jej tak bardzo świetnie. I ta magia, którą wtedy ćwiczyła, była chyba z równego poziomu z tą, którą mieli pokazać na dzisiejszych zajęciach. Wyprostowała się, oddychając ciężko, ze zrezygnowaniem. Próbowała przypomnieć sobie rady Setha. Gówno warte, bo lekcja zaczęła się tak samo, jak korepetycje z Lyonsem. Od niepełnego fiasko. D’Angelo skrzywiła się z efektu, a jej entuzjazm i poziom zadowolenia równał się z poziomem zadowolenia nauczycielki. Ta, warto wspomnieć, zdawała się patrzeć na nią z dezaprobatą. Dopiero kolejna próba podjęcia się tego samego zaklęcia, przyniosła zamierzony efekt. Choć nie można było powiedzieć, żeby D’Angelo była tym zadowolona. Rozpraszało ją wiele rzeczy. Zjawiskowe umiejętności transmutacyjne Sharkera, Bell skrobiąca coś w notatniku zaraz obok niej, przypominająca jej o nieszczęsnym wypracowaniu zadanym do domu. Seth… Seth wkurzał ją najbardziej. Zerknęła na niego, perfekcyjnie wykonującego zadanie i zacisnęła dłoń na różdżce. Skubany… I wszyscy ślizgoni. Robiący furorę. Aż D’Angelo zaczęła podejrzewać, ze opiekunka Slytherinu przygotowała ich wcześniej na te zajęcia. Wredna sucz. Nie, nie uważała tak naprawdę. Miała podły dzień, bo wstała lewą nogą, bo nie trenowała ostatnio, nie miała czasu. Bo nie czarowała za wiele i poczuła się jak mugol, nie korzystając zbyt często z różdżki. Nie gorsza. Tylko… nieswoja.
Spóźniony: nie Kostki: 4, 3 (poprawione na 4) Link do kostek: strona 17 Link do kuferka: tutaj
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Uważnie chłonął każde słowo nauczycielki, chcąc zapamiętać jak najwięcej. Został od razu uświadomiony, że te zajęcia to całkiem wyższy poziom, choć zaczęło się na całkowitej łatwiźnie. Zaklęcia czyszczące jakoś rozumiał; ba, stosował w codziennym życiu i od razu mógł sobie zacząć notować, co powinien przygotować do pracy domowej. Niemniej jednak zajął się przygotowaniem stanowiska pracy, gdyż nie chciał stracić takiej okazji na naukę nowego zaklęcia. A nuż widelec i jemu się trafi coś dobrego. Wyciągnął różdżkę i narysował w powietrzu trójkąt, po czym go dźgnął w sam środek, wypowiadając inkantację. Zadziałało, ale Emmet krzywo patrzył na efekt swoich działań. Niby się udało, lecz jedna żaba miała dwie głowy. Interesujące zjawisko, które z całą pewnością nie podobało się pani Callisto. Odchrząknął cicho i wykonał ten sam gest różdżką, ponownie mówiąc zaklęcie. Niestety teraz nie wyszło, a nauczycielka odeszła niezadowolona z jego prób. Cóż, najwyraźniej dzisiaj nie dane mu było nauczyć się nowego zaklęcia. Może innym razem będzie miał więcej szczęścia. Spóźniony: nie Kostki:4, 5 Link do kostek:tutaj i trochę wyżej Link do kuferka:tu
Phoenix przyszła na lekcje i zakupiła notatnik jak należało. Zasiadła w klasie i czekała na nauczycielkę, która w końcu się pojawiła i zaczęła się lekcja. Na stołach pojawiły się czekoladowe i słyszała jak większość uczniów aż sapnęła z podniecenia. Ona sama zerknęła z dystansem na łakocie, od dawno mało ich jadła i nie śliniła się jak głupek na kawałek czekolady. Zawiesiła spojrzenie na profesorce i wysłuchała jej wykładu na temat zaklęcia. Obserowała też jak ta rzucała zaklęcie, a potem sama wzięła się do roboty.Coś jednak poszło nie tak, bo żaba jakby miała dwie głosy. Nix westchnęła lekko, więc teraz nawet jej ukochana transmutacja była przeciwko niej? Spróbowała raz jeszcze, ale zamiast osiągnąć lepszy efekt wyszło tylko gorzej. Oparła się na oparcie krzesła niezadowolona dodatkową pracą domową. Dzisiejszy dzień nie należał do najlepszych. Spóźniony: nie Kostki: 3->1 Link do kostek: http://czarodzieje.forumpolish.com/t9592p270-kostki#269435 Link do kuferka: w profilu.
Gdy inni uczniowie zaczynali się powoli pojawiać w klasie nie myślał o niczym innym niż transmutacja. Chciał wypaść dobrze. Nie miał zamiaru ośmieszyć się przed opiekunką domu. Podczas gdy nauczycielka zaczęła już tłumaczyć Daniel wyjął już różdżkę i przeczyścił otoczenie wokół siebie. Jeśli to takie ważne to woli to zrobić niż później postawić się w złym świetle. Następnie zajął się zaklęciem - trójkąt i wymowa. Choć podczas tego zaklęcia chyba trójkąt nie był równoramienny, więc trochę zaklęcie było gorsze, ale dość niezłe, by nauczycielka nie zaczęła mu mówić co zrobił źle. Zaczekał na następne polecenia.
Spóźniony: nie Kostki: 5 Link do kostek:http://czarodzieje.forumpolish.com/t9592p285-kostki#269446 Link do kuferka: na dole
Echo nie rozmawiała dziś z nikim, więc gdy profesorka zaczęła lekcje, odłożyła grzecznie szkicownik, aby jej posłuchać. Całkiem lubiła transmutację, choć nie była z niej wcale taka dobra, więc miała nadzieję, że nie podpadnie. Nie przejmowała się specjalnie swoimi wynikami z transmutacji, i tak uczyła się jej dla siebie, więc do zadania podeszła bardzo luźno, jednocześnie nie olewając go kompletnie. Przypomniała sobie kilka podstawowych zaklęć czyszczących, od razu zapisując je w swoim podpisanym notatniku, żeby nie wyleciały jej później z głowy, po czym rzuciła je na żaby oraz na siebie. Schody zaczęły się dopiero później, kiedy przyszło do prób nowego zaklęcia. Echo na próbę nakreśliła trójkąt w powietrzu i spróbowała trafić w jego środek różdżką. Niestety nie potrafiła ocenić czy jest to w ogóle środek, więc po kilku próbach dołączyła do tego formułę zaklęcia. I to jednak środek nie był, bo żady, choć scalone, skończyły z dwiema głowami. - Yhyym - mruknęła, czując na sobie wzrok profesor Marquett. - Mogę jeszcze raz? - zapytała wprost, a gdy dostała pozwolenie, spróbowała ponownie, tym razem starając się wykonać ruch wolniej i dokładniej. - Redigere Dimidiam - powiedziała, trafiając wreszcie w środek trójkąta, dzięki czemu czekoladowe żaby stały się jedną żabą. Ciekawe czy teraz były bardziej czekoladowe. I czy miały tyle samo kalorii. Echo miała mnóstwo pytań, ale nie chciała przeszkadzać nauczycielce, więc zastanawiała się nad nimi, obiecując sobie, że poczyta trochę na temat tego zaklęcia. Szczegół, że i tak miała o tym zapomnieć bardzo szybko.
Spóźniony: nope Kostki: 4 i 4 Link do kostek: tu itu Link do kuferka: jest pod podpisem, ale tu xd