Na drugim piętrze znajduje się od wielu lat nieużywana, zakurzona klasa. Jest ona dość przestronna i znajdują się w niej jedynie porozstawianie stare stoły, oraz różne rupiecie składowanie w kącie. Obecnie jest to ulubione miejsce Irytka do bałaganienia. Czasem przychodzą tu jednak także i uczniowie chcący poćwiczyć w spokoju zaklęcia przed kolejną lekcją.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:46, w całości zmieniany 1 raz
Zaskoczyła mnie, miałam nadzieję, że da radę wykrzesać z siebie choć odrobinkę charakteru i zrobi jakąś awanturę. A ona tylko wstała, popatrzyła się na nas wzrokiem zbitego szczeniaka , otrzepała szatę i skierowała się do wyjścia... - Ech dziewczyno....trochę charakteru.... Szepnęłam, mając nadzieję, że tego nie usłyszy. W końcu krukoni obok ślizgonów stawiani byli jako najbardziej nieprzewidywalni. Potrafimy nie tylko siedzieć w książkach i czasami jesteśmy w stanie nawet ślizgonów przeskoczyć w pokazywaniu wrednego charakterku, tym bardziej , że nikt się tego nie spodziewa ... A ona stara się uciec jak puchon... szkoda... Jak si czujesz Sigrid? Spojrzałam na chłopaka. - Ja w zasadzie nawet dobrze, ostatnio mimo problemów jakoś sobie radzę, ale nie pozwolę Ci pić samemu. Jak mieć kaca to wspólnie, zawsze raźniej... Mówiłam to z humorem, w końcu tak naprawdę myślałam.
Wszedłem patrząc na zebranych ze zdziwieniem. Ot przepuściłem tą ofiarę losu Ingrid( O jeszcze żyje mała ... Może Katherine się odechciało zemsty?) i wszedłem do klasy taszcząc moją wypchaną czarną torbę. - O cześć Sigrid ! Ty pijesz i nic nie mówisz ? Sięgnąłem do torby wyjmując baniaczek z moim ulubionym trunkiem... -Nataniel Kruk Podałem rękę krukonowi i uśmiechając się przyjaźnie. -Więc jak ktoś z was pił z was kiedyś miód pitny? Spytałem patrząc na parkę krucząt siedzących samotnie w sali. Oj jak ja dawno nie piłem wręcz prawie nic od przybycia do szkoły. Nie może być, moja słowiańska dusza domagała się czegoś na wzmocnienie! Ech miałem nadzieję że nie zaczną pytać o torbę ... chciałem użyć tej klasy do przetopienia łupów a tak ...
Simon znalazł sobie inny martwy punkt,gdy usłyszał jak ktoś wchodzi do klasy i szybko zwrócił wzrok w tamtą stronę. Mieli towarzystwo. ale Ślizgon wydawał się dość przyjaźnie nastawiony,a przynajmniej tak się Simonowi zdawało. Gdy ten się powitał Simon kiwnął głową: -Simon Lewis-mówiąc to zdjął nogi ze stołu-zaczęły u drętwieć!Przetarł oczy dłońmi aby nie zasnąć: -Nie,podobno niezły-Krukon posłał mu uśmiech. Simon miał wielką ochotę zapytać co chłopak trzyma w tej torbie,ale sobie odpuścił-w końcu nie jego sprawa.
Odkorkowałem butlę powoli rozkoszując się aromatem wydobywającym się z butelki. No nie myślcie że jest on jakoś szczególnie mocny. Ale dla smakosza takiego jak ja wyczuwalny w stu procentach. Cudowny bursztynowy napój zachlupotał gdy uniosłem butelkę pod światło... Miody mają do szesnastu procent więc są całkiem słabe lecz... No właśnie lecz duża zawartość cukru i ciężar trunku powodują że kopią lepiej niż nie jedna wódka... Działają jednak inaczej, podstępniej powoli wydobywając z człowieka dobry humor i poprawiając nastrój. - Pani pierwsza ! Podałem flaszkę z lekkim ukłonem do Sigrid... - Więc za co pijemy ?
Simon był jakiś wybitnie nieswój. Nie wnikałam, szkoda, że nie podjął dalszej rozmowy. Po chwili do sali wszedł Nataniel. On ma chyba jakiś wybitny zmysł do wyczuwania mojej obecności. Uśmiechnęłam się promiennie jeszcze bardziej jak z torby wyjął miód pitny. ostatnim razem pijąc ten trunek odpłynęłam, ale nie znaczyło to, że teraz go nie tknę. - Więc za co pijemy ? Chwilkę się zastanowiłam biorąc od niego butelkę. -Proponuję za nowe znajomości. Mówiąc to wzniosłam naczynie o toastu i zrobiłam spory łyk . - Simon twoja kolej.
Simon przymknął powieki "Nie zasypiaj!"Potrząsnął mocno głową.Właściwie zapomniał po co tu przyszedł,chyba przez to że nie był sam.Zobaczył promienny uśmiech dziewczyny,na co sam się uśmiechnął. Gdy Sigrid wzniosła,toast dokończył ostatnią butelkę ognistej jaka tu dotaszczył. Kurcze ten Ślizgon wiedział kiedy się pojawić. Usłyszał głos dziewczyny - Simon twoja kolej. tylko za co chciał wznieść toast? Kurcze twardy orzech do zgryzienia. Przygryzł dolną wargę myśląc gorączkowo. "toast..toast..toast" ale zaraz potem pochwycił jedną z butelek miodu piwnego,podniósł ją jak na toast przystało; -Za Sigrid,która uwolniła mnie od małego irytującego czegoś o!-i upił spory łyk z butelki,a miód pitny rozkosznie rozlał się po jego gardle podostrzając w dół.
Za Sigrid ? Wolałem nie dopytywać o co chodzi... Spojrzałem tylko pytająco na kruczkę i przejąłem butelkę. Cóż Simon o dziwo wiedział jak pić ten trunek. Powoli odchyliłem butelkę do tyłu biorąc spory łyk i przytrzymując go w ustach. Nasyciwszy się słodyczą i smakiem trunku pozwoliłem aksamitnemu napojowi spłynąć w dół gardła celebrując każdą sekundę tej chwili. Uff wziąłem wdech podając butle dalej... - Więc moi mili skoro już tak siedzimy i pijemy może nie milczmy jak ciołki a z resztą mam sprawę do was ... I kłopot związany z dziewczyną która właśnie wyszła... Zamyśliłem się jak ugryźć temat by krukoni nie wydrapali mi oczu...
-Z Ingrid czy jak jej tam?-chłopak popatrzył na Nataniela z błyskiem w oku-Ty też masz ochotę ją rozszarpać na strzępy i rzucić hipogryfowi na pożarcie?-przechylił głowę przy czym jego kark nie przyjemnie pstrykną. Nie zdziwiłby się gdyby Nataniel żywioł podobne uczucia do małej krukonki. Simon tak by właśnie zrobił,gdyby musiał spędzić kolejne 20 min z ową dziewczynką. Zarzucił rękę na oparcie krzesła,przygryzając od środka policzek.
-Coś w tym stylu idiotka wnerwiła czysto krwistą mściwą ślizgonke i myślała że ujdzie jaj to płazem... Ba oberwawszy serią zaklęć zaczęła ją błagać by ta przestała i rzuciła swoją różdżkę... Przymknąłem oczy przypominając sobie powoli całe zajście... - Wszedłem by przerwać im walkę i stanąłem przed dylematem ... Jak nie pomogę ślizgonce stracę twarz w domu a jak nie pomogę mugolaczce to stracę twarz przed sobą Uśmiechnąłem się więc przypominając sobie co też wymyśliłem w tedy. Ech plan był dobry ale nie doceniłem głupoty tej całej Ingrid... - Ot wziąłem jej patyk i wyczarowałem crucio celując w ścianę ... Stwierdziłem że z jej różdżki użyto nie wybaczalnego i ma teraz trzy wyjścia ... Wylecieć ze szkoły za używanie czarnej magii . - Pozabijać nas i walczyć byśmy na nią nie donieśli ... - Lub przyjąć się na moją służbę w tedy ja ochronię ... I oto chodziło ! Na co mi do diabła idiotka ! Gdyby wybrała trzecią opcję żyła by sobie spokojnie a ja nawet nie zwracał bym na nią uwagi lecz była by pod moją ochroną więc nikt by się nad nią nie znęcał ... A ta wybrała walkę i to niewybaczalnymi czego się po niej nie spodziewałem. Zamilkłem prosząc o butelkę i ciągnąc spory łyk ... - Zwiała gdy atak się nie powiódł a ja żeby zachować twarz wrednego dupka przed tą całą Katherine pożyczyłem jej lalkę z zaklęciem klątwy umaczaną w krwi ze skaleczenia dziewczyny... Milczałam przez chwilę zbierając myśli - I co ja mam z tą debilką zrobić ?
Słuchając jak opisuje sytuację Ingrid zaczynałam powoli tej dziewczynce współczuć. Była tak naiwna, że nad tym należało płakać i wołać o pomstę do niebios. Jeżeli to możliwe jej instynkt samozachowawczy był jeszcze bardziej rozchwiany niż mój. Z nieprzeniknionym wyrazem twarzy zrobiłam kolejnego łyka trunku. Miód był o wiele słodszy niż wina, które zwykle pijam do kolacji w domu. -Kurcze nie zdawałam sobie sprawy, że ta dziewczyna jest aż tak naiwna. Wybaczcie ale inaczej tego nie mogę nazwać. Zapatrzyłam się na fragment kamiennej ściany. -Nie mam zielonego pojęcia,co ci poradzić. Zawsze można spróbować z nią porozmawiać, ale obawiam się, że będzie to zbędny trud. Ciągle miałam przed oczyma jej akcję pod tytułem " nie chcecie mnie to idę i łuuup...gleba" Uśmiechnęłam się z politowaniem. - Mogę spróbować z nią pogadać, ale nie ręczę czy wyjdzie z tej rozmowy w jednym kawałku. A ty Simon, co sądzisz o całej sytuacji?
Ech opróżniwszy butlę spojrzałem na Sig z uśmiechem. Och jak ja lubiłem kiedy była w takim nastroju. Ot ale czas naglił i poganiał. Nic trzeba wracać do pracy. Z ociąganiem założyłem na ramie torbę i schyliłem się całując ją w czoło. - Do zobaczenia kruczku ja idę dalej tkać moje ciemne sprawy. Z uśmiechem machając Simonowi wyszedłem z komnaty
Po tym, jak wyczyścił nieco kawałek sali z kurzu i pyłu, rozsiadł się wygodnie w jednej z ławek razem z gitarą, którą ukradł... to znaczy, pożyczył z klasy muzycznej. Nami nadal miał obandażowany nadgarstek, który nadal pobolewał, jednak postanowił go jak najszybciej wyćwiczyć, aby wrócić do gry. Po tym, jak dostroił gitarę, zaczął grać jakąś melodię, która dopiero później zmieniła się w jedną z jego ulubionych piosenek, Moon on the Water. Niestety, przez usztywniony nadgarstek melodia brzmiała co najmniej beznadziejnie... Namida jednak nie przestawał. Ojciec zawsze mu mówił, żeby próbować do skutku, i cóż, bardzo wziął to sobie do serca. A bardzo chciał wrócić do normy i zaprezentować tą piosenkę Simonowi, był pewien niemalże, że spodoba mu sie tak samo, jak jemu.
Tulia przechodząc korytarzem, uslyszała jedną z jej ulubionych piosenek. Postanowiła sprawdzić, kto ją gra i tym samym- kto ma taki sam gust jak dziewczyna..może to jakiś przystojny nieznajomy? Usmiechneła się do siebie w duchu i oczyma wyobraźni zobaczyła scenę niczym z romantycznego filmu...ona wchodzi do klasy, tam mężczyzna jej życia, daje jej kwiaty i mówi, że czekał... Gdy zbliżała się do pustej klasy, serce bilo jej jak szalone...otwoorzyła nieśmiało drzwi, najpierw zobaczyła tylko gitarę i palce chłopaka..weszła.. - Witaj...Namida?!- była zaskoczona, niestety, nie można powiedzieć, że pozytywnie...jej stosunki z Namidą nalezały do tych z gatunku: dziwne. Była dla niego oziębła, wyniosła, wręcz wredna, ale w glębii serca chłopak czymś ją urzekał. - Miałam nadzieję, że to ktoś inny- zaczerwieniła się, gdy przypomniała sobie swoj scenariusz tej chwili- ale to niestety tylko Ty... coś Ci się stało w rekę? Znów się skrzywdziłeś własną różdzką?- patrzyła na niego wyzywająco. Za nic w świecie nie chciała pokazać chłoapkowi, że jej się podoba..mimowolnie jednak poprawiła długą sukienkę, w której przyszła..
W ogóle nie usłyszał kroków... Ani otwieranych drzwi. Dopiero "Witaj" wyrwało go z zamyślenia. Przyjrzał się uważnie dziewczynie. Znał ją, oczywiście, że tak... Tylko... jak ona miała na imię?! Pamiętał, że jakoś tak dziwnie... - Hej... Tobie. Wybacz, że tak brutalnie zniszczyłem Twoje oczekiwania. Niestety, to tylko ja. - powtórzył za nią. Dalsze uwagi jednak nieco go zirytowały. - Nie, wyobraź sobie, że jakiś czas temu stoczyłem krwawy bój z takim jednym debilem, co to myśli, że jest lepszy, bo ma czystą krew. - mruknął tylko, nie chcąc się denerwować. Dlaczego tak ładna dziewczyna musiała być taka wredna? Może nawet mógłby kiedyś spróbować ją poderwać, ale z takim podejściem.. Oh, no cóż, Namida lubił wyzwania, więc czemu nie.
Uniosła znacząco brwi..--Tobie?- powtórzyła za chłopakiem- jestem Tulia, a nie "Ty". Wezbrała w niej złosć. Nie lubiła, kiedy ktoś zapomniał jej imienia- wiedziała, że jest trudne, dlatego nie wymagala od ludzi, żeby zwracali się do niej pełnym imieniem..ale żeby nie zapamiętać zdrobnienia?! Patrzyła na niego jak na półglówka- A Ty przepraszam, z którego domu jestes? Nie jesteś przypakiem Ślizgonem? Nie wmowisz mi, że nie uważasz się za lepszego od reszty wszechświata. A już napewno od szlam, takich jak ja, prawda?- oparła się o klamkę, wiedziała, że w tej pozycji ładnie zarysują się jej biodra. Mimo wszystko chciała zrobić na nim wrażenie. Namida nigdy nie był dla niej nieprzyjemny, czasem troche sobie podogadywali. Tulię denerwowało to jeszcze bardziej, bo czuła, że jest mu obojętna. Nigdy też nie mieli okazji porozmawiać sam na sam... Teraz, kiedy okazało się, że Ślizgon nie pamięta jej imienia, poczuła się fatalnie!
- Tulia! Właśnie! - pstryknął palcami, unosząc do góry palec kiwając nim lekko w stronę dziewczyny. Zaraz jednak ja opuścił, poruszając nią lekko. Stanowczo musiał chyba jeszcze raz udać się do Elliott po jakiś medykament. Lekarzom nie ufał, jej natomiast tak. Było mu głupio, ale samo wyszło, więc próbował sie tłumaczyć. - Nigdy nie miałem specjalnie pamięci do imion. Kiedy wytknęła mu to wszystko, był co najmniej w szoku. - Fakt, jestem Ślizgonem, co nie zmienia faktu, że jestem też w połowie mugolem, po mojej matce. - na jego twarz wpłynął uśmiech. Nie jakiś specjalnie szczęśliwy, ale raczej taki z politowaniem, z takim samym, jakim patrzył na krukonkę. - Nie szufladkuj mnie tylko ze względu na to, z jakiego domu jestem. Stanowczo nie popieram "naszych" poglądów, co nie zmienia faktu, że mam w sobie sporo ze Slytherinu. - tłumaczył, całkiem spokojnym głosem. Nie lubił, jak ktoś go tak określał z góry, jednak nie miał tego dziewczynie za złe. Nie pierwszy raz z czymś takim się spotkał. - No, ale masz racje. Jestem też próżnym dupkiem i uważam się za pępek świata. Całkiem przystojny pępek. - zaśmiał się, uderzając w odpowiednie strony, na nowo zaczynając grać dobrze znaną melodie.
Musiała z bólem przyznać- strasznie przystojny...oczywiście nie powiedziała teo na głos..zastanawiała się, co chlopak o niej myśli. Podeszła do niego i wyciagnęła rece po gitarę: - Daj, widzę, że boli Cię ta ręka- wzięła instrument i usiadła w bezpiecznej odległości. Zaczęła grać "Leile" Claptona, przy tym śpiewając. Zawsze ta piosenka ją uspokajała, a teraz musiała pomyslec, jaki naprawdę jest jej stosunek do Namidy. Nie wiedziała, że chłopak ma w sobie mugolską krew. Ten patrzył na nią dziwnie: - co? Zdziwiony? Wyobraź sobie, że nie jesteś jedyną osobą na świecie, ktora umie grać na gitarze- a Tulia grała od lat i wiedziała, że jest w tym swietna. Jej głos, lekko zachrypnięty po porannym spacerze brzmiał pięknie. Zaśmiała się lekko, nie umiejąc jednak wyzbyc się kąśliwości wobec Namidy.
- Boli, ale... - "muszę ją ćwiczyć" i zanim dokończył, Tulia zaczęła śpiewać... I to całkiem ładnie, jak na dziewczynę... Nic oczywiście nie mogło przebić Namidy, czy Simona, ale... Musiał przyznać, że głos miała naprawdę ładny. A i piosenka była naprawdę ładna... Nie w jego stylu, ale nadal. - Fakt, nie jestem jedyny, ale i tak najlepszy. Przynajmniej w szkole, bo na świecie są oczywiście lepsi ode mnie. Ale i tak ich kiedyś pobije. Nawet tego, na którym się wzoruje, wszystkich. - mówił, jednak taki już po prostu był. Wierzył, że osiągnie to, co sobie zaplanował i będzie wielką gwiazdą muzyczną.
Zaśmiała się- Ktoś tu ma wielkie mniemanie o sobie! Od kogo chcesz być lepszy? Na kim się wzorujesz?- popatrzyła na niego roześmiana..powoli dochodziła do wniosku, że.. - Nie jesteś takim strasznym gburem za jakiego Cie miałam- ale zapewniam cię, że tańczyć lepiej ode mnie nie będziesz- puściła mu oko, miała dobry humor i postanowiła pokazać Namidzie swoje bardziej ludzkie oblicze. - A Ty jakie masz mniemanie o mnie? Oprócz tego, że uważasz, że jestem ładna, nie oszukujmy się- pokazała mu rząd białych ząbków- hmm? Nie wstydz się:)
- Wzoruje się na wielu... ale tak głównie, to na j-rockowych wokalistach, w tym moim ulubionym, Miyavim... Chciałbym być taki, jak on... - rozmarzył się - Widziałem kiedyś jego gitarową solówkę... Była obłędna. I nauczę się grać kiedyś tak świetnie, jak on... Tylko muszę się wykurować. - westchnął, patrząc na swój usztywniony bandażem nadgarstek. Wcale nie pomagało. - Cóż, nie umiem tańczyć w ogóle, więc właściwie to jest racja. A co ja o tobie myślę, prócz tego, że jesteś ładna? Miałem Cię za strasznie wrednego osobnika, ale naprawdę dobrze, o dziwo, mi się z Tobą rozmawia. - przyznał, uśmiechając się lekko.
Klasa byla mocno zakurzona, Namida miał we wlosach jakieś paprochy.. - Czekaj, masz coś na glowie- powiedziała, mierzwiąc mu włosy- no nie ruszaj sie, brudasie!- powiedziała z usmiechem. - To, że dziś jestem miła, nie znaczy, że nie jestem już wredna..powiedzmy, że mam.. dzień dobroci dla zwierząt.. i powiem Ci, że tez jestem zaskoczona, że w ogóle z Tobą rozmawiam..- pokazała mu język. Namida byl bardzo zafascynowany muzyką. I Bogu dzięki, przynjamniej nie zauważyl, że podoba się dziewczynie. Tulia zastanawiała się, co tak naprawdę w głowie ma ten chłopak.. osunęlo jej się ramiączko sukienki, ale grajac na gitarze nie zauważyla tego. Strasznie ciężko dobrać ubrania na tą dziewczyne.
Z trudem powstrzymał się, żeby nie strzepnąć ręki, która dotknęła jego włosów. Toż to włosy to świętość! ... ale z drugiej strony, mógł na to przystać, skoro coś na nich miał. - Spoko, "dzień dobroci dla zwierząt" ... - mruknął, ale szybko się rozchmurzył - To jakim ja niby zwierzęciem jestem? - spytał, autentycznie ciekaw. To nawet było całkiem zabawne na swój sposób.
- Ty? hmmm...- zastanowiła się dziewczyna- wyglądasz mi, wiesz, przez ten specyficzny chód, sposób ubierania, urodę...zdecydowanie, wyglądasz mi na... świnkę morską!- zaśmiała się Tulia- po prostu jak dwie krople wody!- spojrzała na chłopaka- a tak serio, sądząc po Twoim zachowaniu, to porównałabym Cię do lisa...- spojrzała na niego z ukosa.. - A ja?- zrobiła śmieszną minę- na jakie zwierzatko Ci wyglądam?- pokazała język chłopakowi, dochodząc do wniosku, że może za szybko postawiła na nim krzyżyk..
Świnka morska? Czy ja wyglądam jak przerośnięty chomik, który na dodatek nie jest w ogóle podobny to świni, ani tym bardziej do morskiej, więc skąd taka debilna nazwa?! ... Noo, ale Tulia zaraz się poprawiła, więc mógł jej to darować. Drugie zwierze, jakie padło, to lis... czy był do niego podobny? Noo, nie był rudy, to na pewno... Ale był nieco przebiegły... i miał przebiegłe spojrzenie, ale to przez skośne oczy, o! - Ty, przypominasz mi... kota. - powiedział pewnie, uśmiechając się nawet. - Niby taka ostra, a jednak potrafisz być milutka, jak chcesz. Jeszcze brakuje, żebyś zaczęła miauczeć i się łasić..
- Ja?- Oburzyła się- kota, zgodzę się, ale to raczej przez wrodzoną grację, wdzięk, piękno, indywidualizm..- spojrzała na niego karcąco- do nikogo się nie łasiłam i nie będę! Może mam się jeszcze łasić do Ciebie?! A żebym mruczała, to trzeba wiedzieć, co zrobić, bo nie powiem, zdarza mi się- popatrzyła na niego spod swoich dlugich, czarnych rzęs i przechyliła głowę na bok- niee denerwuj mnie- zagroziła... Co on sobie w ogóle wyobrażał! ona łasić? niedoczekanie! Namida za dużo sobie wyobrażał..nie lubiła, kiedy ktoś śmiał się z jej uprzejmości, zdawała sobie sprawę, że przyzwyczaiła ludzi do swojej oziębłości, można nawet powiedzieć wyniosłości, ale kiedy nabijali się z niej, kiedy byla milsza, wcale nie pomagali jej się zmienić..
- Oh, nie ma powodu, żeby od razu się tak bulwersować. Żartuje tylko. - mówił spokojnie, chociaż w jego głowie nadal było słychać nutkę rozbawienia. Nie bawiła go to, że dziewczyna się wkurzyła, ale ogólnie cała ta rozmowa. - Wiesz, pominąłem to, co oczywiste, czyli właśnie piękno, grację i tak dalej... Ale nie pogardziłbym, gdybyś się połasiła... na mnie. - zaśmiał się, wiedząc, że dolewa oliwy do ognia. No, ale cóż. Zabrał z dłoni Tulii gitarę, co by mu nią nie pieprznęła... - Ja też czasami mruczę. Jak się mnie posmyra po karku lub za uchem. Samo jakoś tak idzie z gardła.