Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Skrzydło Szpitalne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 38 z 39 Previous  1 ... 20 ... 37, 38, 39  Next
AutorWiadomość


Bell Rodwick
Bell Rodwick

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 4902
  Liczba postów : 4482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t58-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t243-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7785-bell-rodwick#216614
http://dzika-mafia.blog.onet.pl/
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyPią Cze 11 2010, 17:16;

First topic message reminder :


Skrzydło Szpitalne

Skrzydło Szpitalne jest sporym pomieszczeniem, utrzymanym w kolorze oślepiającej bieli, przez co ma się jeszcze większe wrażenie wszechogarniającej czystości. Na całej długości poustawiane są łóżka dla pacjentów, z małą szafeczką obok, zazwyczaj zastawioną przez lekarstwa i słodycze, oraz czasem zasłonięte parawanem, by powstrzymać ciekawskie spojrzenia uczniów w przypadku cięższych chorób.



Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:37, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Lunarie S. Deceiver
Lunarie S. Deceiver

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 33
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : hipnoza
Galeony : 256
  Liczba postów : 816
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2228-lunarie-s-deceiver
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2230-lunarie-s-deceiver
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7745-lunarie-s-deceiver#215456
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyPią Kwi 04 2014, 12:47;

Nie wiedziała, jak znalazła się w Skrzydle Szpitalnym, czy było to Skrzydło Szpitalne, czy Dexter też tu był, czy żył, czy żyła ona sama. Nie wiedziała nic, pogrążona w ciężkiej gorączce, otumaniona lekami, eliksirami, zniszczona odwodnieniem i wycieńczeniem. Brakowało jej sił na obracanie się na łóżku, kosmyki włosów przylepiały się do mokrego czoła, z gardła wydobywały się czasem ciche, charczące jęki, gdy próbowała wołać do nieznanych jej bogów o odpowiedzi. Wydawało się jej, że ma znów siedem lat i budzi się zbyt wcześnie od prażącego, sierpniowego słońca, musi szybko zbiec na dół i zrobić ojcu kawy, by nie oberwać w twarz ani w duszę.
Prześcieradła były zimne i miękkie, przez powieki migotało czasem stłumione przez cienką skórę pomarańczowe światło. Słyszała jakieś głosy, strzępy rozmów, a umysł podpowiadał, że to szepce w jej środku, że tak wygląda piekło, kiedy nie jesteś w stanie zrozumieć niczego, nikogo, nic.
Znów jak wrak człowieka, wychudzona, z zapadniętymi oczami, czarnymi niemal sińcami, pręgami od palców Dextera na szyi, siniakami i ranami na całym ciele, spuchniętą jeszcze twarzą, nogą w gipsie - swym wyglądem bardzo dokładnie odzwierciedlała aktualny stan ducha.
Powrót do góry Go down


Dexter Vanberg
Dexter Vanberg

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 2342
  Liczba postów : 1897
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2680-dexter-vanberg#91111
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2721-dexterkowe-lisciki
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7160-dexter-vanberg#204285
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Administrator




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyPią Kwi 04 2014, 19:32;

Rozkosznie zatopił się w miksturach niemalże otulających jego obolałe kości i wymęczone zmysły, miękkim poduszkami sprawiającym, że zapomniał.
Mocne światło bogato nasłonecznionej szpitalnej sali, drażniło jego oczy od pierwszej chwili, gdy tylko podniósł powieki. Szpital, twarde niewygodne łóżka, bawełniane zasłonki i ten charakterystyczny zapach medykamentów. Pobił się ze starym? Nie, nie tym razem. Odrobinę się obróciwszy, gwałtownie poczuł mocny zawrót głowy, do której automatycznie przyłożył rękę. Bandaże ściśle otulały wszystkie jego rany, jakich ówcześnie doświadczył. Jak się zorientował po chwili, nie brakowało ich również w przypadku klatki piersiowej. To jednak zdezorientowanie całą zaistniałą sytuacją skusiło go, by w miarę możliwości podnieść się i ocenić dlaczego się tu znalazł.
Słaby i poobijany, wymizerniały, blady, używając sporej dawki swych marnych sił, powoli się podniósł. Zignorował zawroty głowy, czy ból jaki, mimo środków go niwelujących, poprzez ruch odczuwał. Z oddali słyszał głosy, szum ludzi tu przebywających. Jak długo tu leżał? Miał na sobie jakąś stylową, szpitalną piżamę. Z jego ubrań, które miał wcześniej zapewne nic nie zostało. Szukając wzrokiem pielęgniarki, podpowiedzi, natknął się na coś, kogoś, o kim zupełnie zapomniał.
Deceiver leżała na łóżku obok, a do niego niczym za sprawą gwałtownej fali, wróciły wspomnienia z minionych dni. Zrozumiał, że jakimś cudem przeżył to wszystko, że nie zdechł w pułapce z gruzów, że po tym ostatnim śnie miał się jeszcze obudzić. Realnie zrobiło mu się słabo, na same wspomnienie tego wszystkiego. Nie chodziło tak naprawdę wyłącznie o to, gdzie spędzał ostatnie dni, ale też o to w jakim towarzystwie, a przede wszystkim, z jakimi wypowiedzianymi słowami. W perspektywie nieuchronnej śmierci mówienie o pewnych sprawach nie wydawało się być specjalnie trudne, jednak kiedy pojawiała się perspektywa dalszego życia, najchętniej cofnąłby czas, by podczas tych paru dni nie ugiąć się tak łatwo wyrzucając z siebie, o jakiś potok słów, za dużo. Sam nie wiedział czy głowa rozbolała go z myśli, iż Deceiver najwyraźniej też przeżyła i wie o nim tak wiele, czy dlatego, że dość szybko podniósł się z łóżka. Nie chciał z nią teraz rozmawiać, ale z drugiej strony najchętniej zapytałby, czy ostatni raz mdlejąc nie straciła na dobre pamięci. On wiedział co mówili, marne więc były szanse na spełnienie takiego scenariusza.
- Wyleczę się u swojego uzdrowiciela - chociaż dość cicho to rzekł to dość szybko i stanowczo, gdy jakaś pielęgniarka do niego podbiegła próbując go ponownie położyć na miejscu. Nie chciał tu zostawać, nie chciał leżeć teraz w zamku i nie, nie przy Lsd. Nie miał żadnego swojego uzdrowiciela, ale znał ludzi, którzy byli mistrzami eliksirów, głównie narkotyzujących, ale i tych otępiających, uśmierzających ból i leczących rany po zbyt mocnych imprezach. Chciał tylko czym prędzej wejść na wierzę Gryfonów, zabrać kilka ciuchów i jak najszybciej teleportować się do Londynu. Ewentualnie posiedzieć chociaż w dormitorium, bo wcale nie był pewnym, czy w tym stanie teleportacja pójdzie mu prawidłowo, a raczej nie chciał ryzykować rozszczepieniem, gdzieś między północną Anglią, a jej stolicą.
Wywinął się z uścisku pielęgniarki, porywając jakiś szlafrok z pobliskiego krzesła i ignorując jej głośne protesty, oddalił się od łóżka, rzucając ostatnie, baczne spojrzenie w stronę kręcącej się na łóżku Lsd. Nie odezwawszy się słowem, prędko wymknął się ze skrzydła. Poobijany, połamany i posiniaczony, nieco wychudzony i definitywnie niezdrowo wyglądający Vanberg, uciekł ze szpitala, uznawszy, że jak zwykle, sam sobie najlepiej poradzi. Może to jakiś objaw szoku pourazowego?

zt.
Powrót do góry Go down


Lunarie S. Deceiver
Lunarie S. Deceiver

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 33
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : hipnoza
Galeony : 256
  Liczba postów : 816
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2228-lunarie-s-deceiver
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2230-lunarie-s-deceiver
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7745-lunarie-s-deceiver#215456
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptySob Kwi 05 2014, 12:27;

Odzyskała przytomność i pełną świadomość dopiero po dłuższym czasie. W jej karcie lekarskiej, czy czymkolwiek dysponowała pielęgniarka Skrzydła, musiała być wzmianka o jej wadzie wzroku, bo na stoliczku nocnym znajdowały się okulary o grubych szkiełkach. Zasunęła natychmiast kotary znajdujące się wokół łóżka i włożyła je na nos. Pierwszy raz od kilku dni mogła dostrzec detale otaczającego ją świata. Westchnęła głęboko, unosząc najpierw dłonie i oglądając je dokładnie. Były czyste, w niewielu już miejscach ostały się dobrze gojące się ranki. Potem chwyciła lusterko (bo na pewno też tam było!) i spojrzała na swoje odbicie. Z zadowoleniem stwierdziła, że po złamanym nosie nie było już śladu, a obecny wyglądał identycznie, jak przed kontuzją. Następnie przestudiowała uważnie, jakie eliksiry stoją na stoliku. Znajdowała się tam między innymi bardzo skondensowana wersja mikstury regenerującej; zapewne normalny nie był w stanie poradzić sobie z odwodnieniem. Nie chciała nawet myśleć, ile czasu i zaklęć poświęcono na przeciągnięcie jej na stronę żywych, skoro definitywnie balansowała już na granicy śmierci. I jak w ogóle się tu znalazła?
Odchyliła lekko kotary z prawej i lewej strony, wypatrując Vanberga na łóżku obok. Jednak Gryfona tam nie było. Czy jego nie dało się uratować? Nie była w stanie stwierdzić, jakie emocje w niej to wywołuje, poza cichą ulgą, że jej sekrety jednak są pogrzebane na zawsze w przejściu podziemnym.
Usłyszała kroki zbliżające się do jej łóżka, zatem natychmiast odłożyła okulary, lusterko i położyła się na boku, zamykając oczy. Pielęgniarka chwilę pokręciła się przy niej, po czym odeszła.
Korzystając z okazji, LSD zwinęła okulary i przemykając po Skrzydle na boso i w koszuli nocnej, uciekła bez słowa podziękowań i pożegnania.
Pielęgniarki powinny się chyba zastanowić nad przywiązywaniem studentów do łóżek magicznymi pasami.

/zt
Powrót do góry Go down


Jack Reyes
Jack Reyes

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja & oklumencja
Galeony : 582
  Liczba postów : 623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7536-jack-reyes
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7537-big-jack
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7539-jack-reyes
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptySob Kwi 05 2014, 19:10;

Bolało go każde spojrzenie, które w nią wbijał. Na pewno nie tak mocno jak jej obrażenia fizyczne, nie mniej był nieco zdruzgotany tym widokiem. On sam posiadał raptem parę siniaków tu i ówdzie, między innymi na twarzy, plus rozregulowane mięśnie, które powoli próbował doprowadzić do stanu używalności. Nie rozumiał jednak, dlaczego to nie on mógł być na miejscu Sparks, na pewno zniósłby to wszystko lepiej, w końcu nie jest kruchą dziewczyną, która miała w życiu trochę pod górkę. Może to i dobrze, iż nie wiedział o niej i o Weatherly'm, a mianowicie tego, iż znów do niego pobiegła, kiedy pokłóciła się z Jackiem. Nie zrozumiałby tego motywu postępowania i choć doskonale wiedziałby, że nie powinien być na nią zły, to byłby na pewno. W końcu należy do niego, nie powinna się ruchać z nikim innym. Co prawda nie zmieniłoby to tego, że i tak pojawiłby się przy jej łóżku, nie mniej... na pewno nie byłby taki wyrozumiały jak teraz. I jeszcze pewnie z typową dla siebie złośliwością spytałby jej, gdzie jest teraz ten jej ukochany facet, który miał być rzekomo lepszy od niego. Bo jakoś nie widział go obok niej, tak samo jak nie zauważył żadnych kwiatów na stoliku obok. Chyba był jedyną osobą, która się nią zainteresowała. Uratowała mu życie? Nie wiedział, choć się domyślał, ale był jej wdzięczny. I mimo to nie potrafił być nadto uczuciowy i emocjonalny, to było wbrew jego naturze.
Lecz tak czy siak również ją odbjął, kiedy się tak dla niego poświęciła, by go przytulić. Chciał się nią zaopiekować, chociaż przez chwilę. Dorby ułamek sekundy, kiedy to chciała mieć z nim coś do czynienia. Kto wie, może jutro napije się amortencji i znów wszystko szlag trafi. A może jutro nie zobaczywszy Reyesa pilnującego jej posłania wyśle list do innego Kanadyjczyka, który zapewne da jej to, czego chce, a on, biedny rezerwowy ścigający pójdzie w odstawkę, bo przecież nie było go przez parę minut w jej życiu. Nie rozumiał kobiet i tego, dlaczego były takie skomplikowane, chwiejąc się raz w jedną stronę, raz w drugą. Sam był człowiekiem dosyć jednostajnym, niczym stare, nigdy nieprzesadzane drzewo, które dopasowywało się do danych warunków, lecz nigdy nie zmieniające niczego z własnej woli. Nie potrafił więc zrozumieć, po co to wszystko i dlaczego teraz nagle znów to on jest tym kochanym mężczyzną. Lecz nie zastanawiał się nad tym, bo niewiedza bywała błogosławieństwem, a on po prostu chciał wspomóc krukonkę po tym, co się stało i co było tak bardzo druzgocące.
Lecz słuchając jej dalszych słów, uniósł ze zdziwieniem brwi do góry, bo kompletnie nie wiedział o co chodzi. Jaki list, jaka gryfonka, jaki mięśniak. Próbował to sobie poukładać w głowie, w końcu wykoncypował, że to przecież pewnie jakiś żart był zrobiony przez kogoś, bo jakby nie patrzeć, Sapphire urodziła się w dosyć ciekawym dniu.
- Nie wiem totalnie, o co chodzi, ale chyba ktoś robił sobie jaja, bo przecież było prima aprillis. Z gryffindoru to kojarzę tylko Arthura i moją kuzynkę. Żeby wymyślić kogoś jeszcze musiałbym nad tym dłużej podumać, a nie chcę, bo jestem tu teraz dla ciebie - powiedział ostatecznie, coś za bardzo się uzewnętrzniając, ale to nic. Ona tak na niego działała, że bywał przy niej nieznośnym gadułą, co za pech.
- Nie jest w porządku, bo u ciebie jest nie w porządku... nawet nie wiedziałem, gdzie cię szukać. Ale zabiję tych kutasów, zobaczysz - próbował ją uspokoić, jeżdżąc delikatnie dłonią po jej plecach, bo przecież nie chciał jej zrobić krzywdy.
Powrót do góry Go down


Sapphire Sparks
Sapphire Sparks

Nauczyciel
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Legilimencja i Oklumencja,
Galeony : 1224
  Liczba postów : 450
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7286-sapphire-t-sparks
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7290-pisz-mi-dobrze
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7598-sapphire-sparks#212191
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyPon Kwi 07 2014, 23:18;

Wiecie jak to jest. Czasem każdy coś zjebie w pewnym momencie, bo tak. Bo jest frajerem, czy coś w ten deseń, większego znaczenia to nie ma, bo przecież dobrze wiemy, że ludzie są tylko ludźmi, a błędy popełniają. Ważne, żeby mogli je naprawić. Sparks próbowała. Nie tak, że jej nie szło, po prostu nie umiała tego ugryźć, bo to dość śmieszne. Nie słynęła z nadmiernej czułości. Ani z jakiś wylewnych emocji, w dużej mierze nauczył ją tego Weatherly, a co za tym szło mogła paść na kolana i mu dziękować, że rozbudził w niej resztki obojętności. I choć Reyes doprowadzał ją do dzikiej pasji. Choć mogła rzucać gromami właśnie przy nim, to chciała odpuścić. Teraz. Nie miała siły już na wieczne pioruny, którymi będzie ciskać w chłopaka. To było bez sensu. Wolała odpuścić. Niech nerwy opadną, bo oni sami byli rozstrojeni, za bardzo. Sparks. Reyes. Burza uczuć, emocji, wszystkiego. Bezcelowe. Bezsensowne.
Niech odpoczną. Czas. Tylko tyle może dostać od nas życie. Dopóki nie ogarną. Oni to zrobią. Potrzebuję tylko samotności, ciszy i możliwości analizy tego wszystkiego co się działo.
-Jack… Wszystko jest w porządku. Cieszę się, że jesteś cały. To moja wina, ale… Przepraszam… - Była zmęczona. Za bardzo. Musiała odpocząć, tego wszystkiego było za dużo. Ich kłótnie. Rozmowy. Awantury. Legilimencja. Lunarni.
Dość. Przerwa. Dość.
-Zostań ze mną. Nie idź jeszcze, proszę… - Wymruczała mu do ucha, a po chwili opadła lekko na poduszki, czując ból na wysokości łopatki i żeber. A potem? Potem chwytając go za rękę, poszła spać.

/zt. x2
Powrót do góry Go down


Coccinelle Lepeltier
Coccinelle Lepeltier

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : ćwierć-wila
Galeony : 626
  Liczba postów : 383
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8255-coccinelle-pensee-lepeltier
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8262-biedroneczka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8258-coccinelle-lepeltier
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyCzw Maj 01 2014, 22:41;

"Czyżbym straciła przytomność? Kto to? O jejku, jaka ja jestem brudna, fuj!" - Coccinelle powoli dochodziła do siebie, niesiona do skrzydła szpitalnego przez nieznanego sobie chłopaka. Świetna sprawa, mógłby ją tak nosić codziennie, ona naprawdę lubiła jak ludzie zwracali na nią uwagę, ale nie gdy jest brudna i poobijana. Choć może i lepiej? Nie dostrzeże w niej teraz potwora, który krył się pod tym pozornym pięknem. Nie ukrywajmy w końcu, ze nawet najpiękniejsze pukle złosistych włosów są niczym przy harpiej twarzy, która czasem stawała się obliczem dziewczyny. Taka już jej natura, z którą nie mogła się pogodzić od zawsze. Ale na czym to stanęło? Ach tak, kaleka niosąca kalekę do skrzydła szpitalnego. Obraz jak z najpiękniejszej miłości, gdy jedno bojąc się o życie drugiego, poświęca dla niego swoje zdrowie. Tu haczyk jest taki, ze oni się nie znają. A może nie znali? Czy przebudzenie się w czyiś ramionach można nazwać poznaniem osoby?
Nieważne. On właśnie otwierał drzwi. Ona niczym przez mgłę postrzegała jego twarz. - Co... Co ty robisz? - Spytała, nie za bardzo wiedząc dlaczego on tu jest, a nie nauczyciel. Dodatkowo nie wiedziała gdzie jest. Jakieś białe łóżka, jakieś szare ściany. Czy to kostnica? No salon piękności to nie jest na pewno, a szkoda. Wszystkie złe wspomnienia mogłaby jedynie teraz zamaskować jakaś maseczka. Tak, taka odżywcza z kiwi. O takiej każdy marzy, nie? Nawet Arcellusowi byłoby w niej do twarzy. Tak, tego biedroneczka była pewna. Zdecydowanie powinna odpocząć. Najwyraźniej spokój był tym, czego wilowata teraz potrzebowała.


Ostatnio zmieniony przez Coccinelle Lepeltier dnia Sob Maj 03 2014, 21:11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Arcellus S. Greengrass
Arcellus S. Greengrass

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 1669
  Liczba postów : 324
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7898-arcellus-s-greengrass
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8235-arcellus-s-greengrass#228042
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7911-arcellus-s-greengrass#221187
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptySob Maj 03 2014, 12:33;

Pociągnął za klamkę i popchał drzwi nogą, podrzucając ją lekko w rękach. Możecie mi wierzyć, że niesienie nawet najlższejszej istotki w rękach, kiedy miało się prawdopodobnie popękane żebra nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Nic dziwnego, że zacisnął zęby nie odzywając się do niej wcale, dopóki nie ciapnął jej na materacu łóżka. A ciapnał, bo musiał rozluźnić ramiona. Sam klapnął na krześle obok, rozmasowując sobie bark, ignorując na razie ból żeber. — Powinienem Ci tłumaczyć dokładny mechanizm noszenia kogoś na rękach? — nawet nie uniósł na nią wzroku. I tak, niech zna jego łaskę, że przy okazji tego, że sam się tu wybierał, zabrał ją ze sobą. Mógł ją zostawić na boisku, albo złapać za kostkę i ciągnąć po ziemi, zamiast brać w ramiona. Dostąpił ją mega zaszczyt, jakiego nie doceniła. Odchylił się na krześle, przytrzymując się stopą spodu łóżka, spoglądając w znużeniu w sufit. Bujał się tak w ostentacyjnej pozie przez chwile, bezczelnie ignorując obecność dziewczyny. I bujałby się dłużej, gdyby nie stracił na chwilę równowagi. Spiął mięśnie, czując ból rozrywający mu kości i opadł z hukiem na ziemię, wyciągając różdżkę.
Asinta mulaf — wypowiedział formułę zaklęcia, podciągając krawędź koszulki, żeby dotknąć wierzchem różdżki pogruchotanego żebra. Aż tak dobry w zaklęciach leczniczych nie był, żeby leczyć na odległość. Lekka poświata pojawiła się na końcówce różdżki, łagodząc trochę ból. — Episkey — dodał, ale zaklęcie nie podziałało. Wzruszył ramionami, spoglądając leniwie na dziewczynę. Przeciągnął po niej spojrzeniem z ograniczonym zainteresowaniem i przyłożył jej różdżkę do krtani, pochylając się nad nią bez konkretnego wyrazu wypisanego na twarzy. — Siedź cicho, jeśli nie chcesz oprócz obojczyka nadwyrężyć sobie strun głosowych. — ostrzegł ją, bo dziwnym trafem fakt, że jej aparycja działała na niego pobudzająco, niesamowicie go wkurzał.
Powrót do góry Go down


Coccinelle Lepeltier
Coccinelle Lepeltier

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : ćwierć-wila
Galeony : 626
  Liczba postów : 383
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8255-coccinelle-pensee-lepeltier
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8262-biedroneczka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8258-coccinelle-lepeltier
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptySob Maj 03 2014, 21:30;

Coccinelle zdecydowanie nie nadawała się na skromną, cichą dziewczynę. Nawet w tak złym stanie wszystko widziała w wypaczony sposób. W końcu na pewno te wszystkie piłki rzucano w jej strony, by zwróciła uwagę na zawodników. Oni chcieli ją w ten sposób podejść. Ten jej szalony czar, ach! Choć dla nie to nie był powód do szczęścia. Nawet dobre intencje Arcellusa odbierała jako hołd dla jej cielesności. W końcu tak było, chłopak całkowicie jej nie znał, zauroczył się tylko tym, co zobaczył. Skoro w taki stanie robiła na nim wrażenie, to gdy dojdzie do siebie, pewnie będzie biegał za nią niczym fan. Powinna się cieszy? Skądże znowu.
Słuchała jego niemiłych odzywek, mając gdzieś w głębi nadzieje, że ten człowiek okaże się całkiem normalny. Choć nie, jest facetem, nie można porozmawiać z nim o butach. To idiotyczne, że przedstawiciele tego 'gatunku' nie rozumieją tak prostych spraw. Ok, ona nie każe mu robić makijażu, farbować włosów i trzymać figury, ale trochę zadbać o wygląd każdy może. Tak więc rozmowy o butach powinny być czymś normalnym. Rzeczywistość jest jednak okrutna, Arcellus zapewne nie rozumie czaru 12 centymetrowych obcasów. Głupiec. - O nie się nie martw, od obojczyka do strun daleka droga. - Stwierdziła, unosząc lekko głowę i orientując się, ze jest w jakimś szpitalu. No tak, w tym wielkim zamku nawet tego nie mogło zabraknąć. Podobno francuzi lubią przepych i posiadanie wszystkiego pod ręką. Najwyraźniej nie tylko.
- W ogóle wielkie dzięki - Powiedziała uroczo, nieco zalotnie, coby chłopak poczuł się doceniony i z jako takim poczuciem spełnienia obowiązku, dał jej święty spokój. W końcu ani on rozmowny, ani troskliwy. Mężczyzna przecież powinien umieć zabawić damę. Eh, coraz to gorzej!
Powrót do góry Go down


Arcellus S. Greengrass
Arcellus S. Greengrass

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 1669
  Liczba postów : 324
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7898-arcellus-s-greengrass
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8235-arcellus-s-greengrass#228042
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7911-arcellus-s-greengrass#221187
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyPon Maj 05 2014, 18:05;

Uniósł na nią leniwie wzrok, kiedy mu podziękowała, nie odpowiadając na to wcale. Przeciągnął po niej spojrzeniem, ale nic nie powiedział. Z jakiegoś powodu traktował ją bardziej oschle niż normalnie spotykanego przypadkowo przeciętnego człowieka. Tiaaaa. Puchoni spotykali się z większą sympatią od niej. Nie dość, że przyjezdna, to jeszcze taka przyjezdna. Łaskawie przeniósł w końcu na nią wzrok, prostując się w miejscu jak tylko ból odrobinę zelżał. Zamiast cokolwiek powiedzieć, złapał ją za lokieć podciągając gwałtownie do góry. Najwyraźniej nie przejmował się w żaden sposób jej połamanymi żebrami. Podkasał materiał jej stroju sportowego, stosując na niej dokładnie te same zaklęcia co wcześniej na sobie. Przez chwilę wahał się czy nie zastosować innych, czarnomagicznych, powodujących nieprzyjemną wysypkę na jej ciele czy inne cholerstwo. Unosząc wzrok na jej śliczną twarz, zawiesił tam spojrzenie, a prawdopodobieństwo, że zaraz pieprznie ją jakimś wyjątkowo ohydnym urokiem, wzrastało z każdą sekundą.
Nie lubię się powtarzać — rzucił mimo wszystko obojętnie i puścił ją, splatając ręce na piersi. Rozejrzał się za pielęgniarką, której w żadnym wypadku nie można było uświadczyć. Jeśli coś powstrzymywało go jeszcze, żeby nie obdarzyć swojej nowej koleżanki jakąś okropną wersją smoczej ospy czy innego cholerstwa, to była to odpowiedzialność jaką mógłby potem za to ponieść. Chociaż w głowie w tabeli za i przeciw takim akcjom, zbierał coraz więcej „ZA”, stwierdzając, że chęć takiej zabawy z urocza blondynką jest wizją, która powoli zaczyna być czymś, co chciałby zrobić dla samej rozrywki, bez względu na konsekwencje.
Złamałaś żebra — poinformował ją łaskawie — a zachowujesz się jakby to był kręgosłup.
Utkwił w niej spojrzenie zastanawiając się skąd u niej ta nieporadność i sieroctwo. Uznał to za cechę ogólną, łączącą wszystkich przyjezdnych.
Powrót do góry Go down


Coccinelle Lepeltier
Coccinelle Lepeltier

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : ćwierć-wila
Galeony : 626
  Liczba postów : 383
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8255-coccinelle-pensee-lepeltier
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8262-biedroneczka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8258-coccinelle-lepeltier
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyPon Maj 05 2014, 18:52;

Ja nie wiem, czy to taki jego fetysz, że chce Cinny poddawać jakimś zaklęciom czaronmagicznym czy inne zboczenie, ale mogę ci powiedzieć, że to na pewno zdrowe nie jest, a on powinien się cieszyć, że biedroneczka nie potrafi czytać w myślach. To by dopiero było jakby się dowiedziała, że jej wybawca chce tak na prawdę jej śmierci i to w męczarniach. Choć znając dziewczynę to i teraz nie będzie za przyjemna, biorąc pod wzgląd, że ten typek chciał ją pouczać na temat leczenia i złamań. Jakby sądził, że ona nie wie co ma złamane, jeszcze czego. W końcu po coś uczyła się tego uzdrawiania, choć nie sądziła, że pierwszą osobą, jaką przyjdzie jej diagnozować w Hogwarcie, będzie ona.
- Bo jak ma się złamany zarówno obojczyk jak i parę żeber, to wyobraź sobie lalusiu, że nie za bardzo można się ruszyć - Powiedziała już nieco zirytowana jego tonem, a jej twarz momentalnie przybrała ostrzejszych rys. Wyglądała groźnie. Oczywiście nie na długo, bo dziewczyna odczuwając zmiany, oczywiście lekko się wzdrygnęła. Nie lubiła swojej harpiej postaci, bała się je, więc dopiero w furii dawała jej upust. Dlatego też, po tych dość niemiło i wulgarnie wypowiedziany słowach wzięła głęboki wdech, by znów począć się fałszywie piękną. Z dwojga złego, to jednak tę twarz bardziej lubiła. - Z resztą po co ja ci to tłumaczę? - Powiedziała spokojnie, przyglądając się jego twarzy. Chłopaczyna najwyraźniej miał z sobą problem. Pewnie w szkole skończył się wolne karnety na spa czy coś. Może zapomniał o wieczornej kąpieli? Albo maści na ból dupy? Wszystko możliwe.
- Gdzie zapodziałeś pielęgniarkę czy kto tu pracuje? - Spojrzała na niego, wręcz wymuszając dalszą konwersacje. W końcu nie będzie siedziała i gapiła się w niego nieskończoność. To byłoby nie dość, ze nudne, to jeszcze bezcelowe. Wolała już się z nim na dobre pokłócić, niż milczeć. Przynajmniej będzie zabawniej, niektórzy w końcu lubią seks na zgodę, nie?
Powrót do góry Go down


Arcellus S. Greengrass
Arcellus S. Greengrass

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 1669
  Liczba postów : 324
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7898-arcellus-s-greengrass
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8235-arcellus-s-greengrass#228042
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7911-arcellus-s-greengrass#221187
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyCzw Maj 08 2014, 04:05;

Skoro tak dobrze się na tym znasz to dziwię się, że jeszcze się tym nie zajęłaś — stwierdził bez wyrazu, w sumie nawet sam niezainteresowany tym co mówił. Trzymał różdżkę w dłoni, bawiąc się nią, przerzucając sobie między palcami zręcznym ruchem. Spoglądał w znużeniu za okno, myśląc o tym jakie miał na dzisiaj plany, zanim zmarnował je na tą blondynkę. Na jej złość w żaden sposób nie zareagował. Niemądrze z jego trony, bo dziewczę, jakby chciało w tym momencie zrobić mu jakąś krzywdę (ale oczywiście nie chciało <3 tylko on miał takie zapędy), to już dawno by to zrobiło. Tymczasem nic takiego się nie działo. A czego on nie widział, nie było da niego żadnym problemem. A mianowicie kwestia jej wyrazu twarzy. Nie mógł jej dostrzec z prostej przyczyny. Wcale na nią nie patrzył, w dalszym ciągu. W zasadzie podczas ich rozmowy nieczęsto przeciągał po niej spojrzeniem. Bo kiedy to robił, nie mógł oderwać od niej wzroku i to wkurzało go na tyle mocno, że postanowił nie poddawać się takiej pokusie. Wstał z miejsca, czując ciężar swojego ciała w żebrach. Jakby to miało jakiś ze sobą związek. Nie powinno. Ale nie był dobry w anatomii. Jego koleżanka pewnie tak, ale nie planował jej o nic pytać. Podszedł do okiennic, opierając się rękoma o parapet, a w końcu przysiadł tam w lekkim dystansie od nieznajomej.
Greengrass — podpowiedział jej tonem niewnoszącym sprzeciwu. Laluś wydawało się takie mało… utożsamiające go z jego rodem. Nawet już nie chodziło o to, ze był to zwrot obraźliwy. Tego zdawał się nie zauważyć, a jeśli zauważył, nie stanowiło to dla niego żadnego poważnego problemu, którym musiałby się przejmować.
A pytasz mnie, bo…? — splótł ręce na piersi i nogi w kostkach, jednak przenosząc na nią wzrok. Przeszywał ją na wskroś tym wzrokiem, próbując nie okazywać zainteresowania jej urodą. Im bardziej sobie ten pociąg uświadamiał, tym mniej cierpliwym, prawdziwym sobą był. — Znajdź kogoś kto Ci posłuży zainteresowaniem. Na mnie nie licz.
Umyślnie uciął dyskusję, trwając w tym pomieszczeniu jeszcze tylko dlatego, że sam czekał na pomoc medyczną.
Powrót do góry Go down


Coccinelle Lepeltier
Coccinelle Lepeltier

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : ćwierć-wila
Galeony : 626
  Liczba postów : 383
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8255-coccinelle-pensee-lepeltier
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8262-biedroneczka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8258-coccinelle-lepeltier
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptySob Maj 10 2014, 00:22;

No tak, jasne, Cinny już leci leczyć sama siebie, przecież nie ma od tego ludzi, którym ta dziewaczna szkoła płaci. W dodatku na pewno sięgnie różdżkę, którą nawet nie wie gdzie ma. Pewnie została w torbie, gdzieś w szatni. A cudotwórcą to ona nie jest, sorry. Za pomocą pędzelka, pudru czy podkładu, to nawet takich jak Greengrass byłaby w stanie zmienić w Kucyki Ponny, ale wiadomo, że gołą ręką to może mu co najwyżej dać po twarzy. To swoją drogą pewniw by dostał, bo przecież to nie jest marnowanie czasu na jakąś tam blondynkę, a spęczanie uroczego popołudnia z Coccinellą. Powinien być Bogu czy kogo tam lubi, wdzięczny, że dostępuje takiej łaski. A w ogóle to jeszcze przynieść kwiaty, odmówić modlitwę dziękczynną i frytki do tego. Koniecznie.
- Cudotwórcą jeszcze nie jestem, bez różdżki nie czaruje. - Stwierdziła, gdzieś w środku zdając sobie sprawę, że to nie kwestia cudu, a umiejętności zaklęć bezróżdżkowych dałaby jej taką możliwość. Choć cud też by dał. Tak to już jest, jedni lubią ogórki inni ogrodnika córki.
W ogóle Cinny serdecznie pozdrawia personel szkolny, którego nie ma. Znaczy trzech bibliotekarzy i jedna pielęgniarka tłumaczy, dlaczego wybrano tę szkołę jako organizatora projektu, ale samo w sobie jest po prostu żałosne. Oczywiście willa pewnie powiedziałaby komuś o tym parę słów, gdyby ją to interesowało. Takie tam przemyślenia pomiędzy światem realnym a postacią.
- Coccinella - Odpowiedziała z gracją, która zawsze towarzyszyła jej przy wypowiadaniu swojego umienia. W końcu jest ono najpiękniejsze na świecie, a wypowiada się je jak powiew wiatru, delikatnie i sielankowo. Można w nim utonąć, tak samo jak w spojrzeniu dziewczyny. Jest idealne nie sądzisz?
- Bo jesteś uczniem tej popapranej szkoły. - Podsumowała, trochę zbyt sensownie jak na swój lekkomyślny sposób życia. Nie trwało to jednak długo, bo nagle przyszło jej coś jeszcze do głowy. - Bo wiesz, jakby to była moja szkoła, to znałabym każdy jej zakamarek. Ten zamek jest taki inspirujący. Nic tylko z niego czerpać. Nie to co z ludzi. - Mówiła powoli, trochę przez to za bardzo akcentując końce słów. Niestety, angielski nigdy nie sprawiał jej łatwości w akcentowaniu. Znacznie bardziej wolała szlachetny francuski. On przynajmniej ma klasę, nie jest jakimś podrzędnym językiem niewolników.
Powrót do góry Go down


Nina Goldrey
Nina Goldrey

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 98
  Liczba postów : 99
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8009-nina-goldrey#224330
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8367-nina-goldrey#235625
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8134-nina-goldrey#226097
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptySro Cze 18 2014, 22:31;

Opieka nad żmijoptakami była trudniejsza niż nad jej wężem. Z resztą musiała zostawić go w swoim pokoju bo jakoś nie mógł się dogadać z maluchem. Niestety ominęła trochę karmienia (bo przecież węże jedzą bardzo rzadko!) i na dodatek trochę przygniotła żmijoptaka plecakiem dlatego też ją ugryzł. No i pięknie, wylądowała w skrzydle szpitalnym! Sporo się przez to nauczyła jednak nie czuła się zbyt dobrze dlatego jej wypracowanie było poniżej jakiejkolwiek krytyki. Spoko, zaczęła się już przyzwyczajać do bycia zakałą zamiast prymuską.
Powrót do góry Go down


Lindsey Windstow
Lindsey Windstow

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 134
  Liczba postów : 158
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8568-lindsey-e-windstow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8570-lindsey-ma-sowe-wow#242139
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8571-lindsey-windstow#242145
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyCzw Cze 19 2014, 17:38;

Ugryzienie żmijoptaka bolało ją tak, że w Skrzydle Szpitalnym pojawiła się chwilę potem. Z zażenowaną miną myślała o tym, jak oceni to profesor Whitman. Co prawda czuła, że wypracowanie zapewni jej przynajmniej Zadowalający, ale z opieką poszło jej o wiele gorzej. Spędziła piętnaście minut, czekając aż lek, którego użyła pielęgniarka zacznie działać, po czym uznała, że im szybciej wyśle sowę do nauczyciela, tym lepiej, tak więc wyszła ze Skrzydła z nietęgą miną, mając nadzieję, ze następne zwierzątko, którym będzie się opiekowała, okaże się bardziej przyjazne.

/zt
Powrót do góry Go down


Gemma Zaharov
Gemma Zaharov

Nauczyciel
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : pałkarz
Galeony : 685
  Liczba postów : 287
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9456-gemma-zaharov
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9457-da-vinci
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9458-gemma-zaharov
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptySob Wrz 20 2014, 21:36;

Chciała ją poskładać, ale tymczasem sama była w rozsypce. Nie umiała radzić sobie z życiem, wziąć je za barki i przepchnąć dalej. Bo przecież w powietrzu unosiło się mnóstwo emocji, a ona każde z nich odbierała zgoła inaczej niż powinna. Gubiła się w labiryncie umysłu, swoich dziwacznych, skrupulatnie analizowanych domysłów, bazując na tym, co czytała lub co zaobserwowała w przeszłości. Brak jej było empirycznego doświdczenia, sposobu na pomoc samej sobie. Błądziła więc zastanawiając się, gdzie to wszystko ją zaprowadzi. Czy potrafi odczuwać nić empatii w stosunku do swojej własnej siostry. Zawsze, kiedy wyobrażała sobie dzień ich spotkania, sądziła, że wszystko jej wybaczy, bo tamta opowie jej ckliwą historyjkę o tym, jak to nie mogła do niej pisać listów, lub pisała, a one nie dochodziły do Gemmy. A potem ona zrozumie, pokiwa głową i obejmie ją czule ramionami. Potem będzie płakać ze wzruszenia i przejęcia, że spotykają się po tak długim czasie.
Nic z tego nie miało miejsca.
Czy to czyniło z Zaharov osobę nieczułą? Po części na pewno. Dlatego tak ciężko było zdobyć się na zrozumienie drugiej osoby. Nie wiedziała, o co chodzi w życiu Eiv. Nie rozumiała jej emocjonalności, decyzji. Ale przecież wciąż tak niewiele o sobie wiedziały. Wciąż Mołdawianka musiała szukać w tej gryfonce drugiego dna. Wciąż musiała głęboko kopać, aby mogło być lepiej. Aby mogła wygrzebać jak najcenniejszy surowiec. To nie tak, że Henley go nie miała. Ale jej problem polegał na tym, że wszystko chowała gdzieś głęboko. Jeśli zaś krukonka odczuwała cokolwiek, wyrzucała to na zewnątrz. Rzygała emocjonalnością, aż wszyscy mieli dosyć.
Może, gdyby jej siostra robiła tak samo, nie musiałaby się teraz ukrywać z tym wszystkim. Z uzależnieniem od eliksirów, na co Gemma westchnęła ciężko, z krwią na swoim ciele, tajemniczym wydarzeniem, o którym zapewne nie chciała mówić. A ona nie pytała. To chyba nawet nie był najlepszy moment na to. Po prostu pomogła jej wstać, a potem dostać się do Skrzydła Szpitalnego. Pielęgniarka była nieco zadziwiona stanem gryfonki, ale ostatecznie położyła ją na jednym z łóżek. Zaharov skrupulatnie tłumaczyła, że jej bliźniaczka nie chce zażyć eliksiru, ale chyba na niewiele się to zdało. Dlatego krukonka po prostu przysiadła na stołku obok pryczy, by najzwyczajniej w świecie przywołać sowę i napisać list do... jak mu tam... Noela? Chyba tak.
Powinien chyba wiedzieć.
Powrót do góry Go down


Eiv C. Henley
Eiv C. Henley

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1496
  Liczba postów : 881
http://czarodzieje.org/t9492-eiv-cara-henley
http://czarodzieje.org/t9493-sowawow#264093
https://www.czarodzieje.org/t9495-eiv-c-hanley#264105
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyNie Wrz 21 2014, 10:54;

Kiedy człowiek traci wiarę we wszystko, najgorsze odmęty dopadają Cię i wyniszczają. Sprawiają, że czujesz się jak nic nie znacząca maszyna, dzięki której funkcjonują inni. Słuchasz ich. Pomagasz. Obiecujesz. Starasz się, a finalnie? Oni i tak mają to w dupie. Może właśnie tak do wszystkiego podchodziła Eiv, która w pewnym momencie straciła nadzieję na normalne życie.
Sweeney, który był jej bratem od dziesięciu lat. Nierozłączni i nierozerwalni. Tak idealnie bliscy sobie i dla siebie, a teraz ignorowali… Ignorowała go na każdym możliwym kroku. Nie dlatego, że nie chciała go w swoim życiu… On miał inne podejście. Ona miała inne priorytety. Wszyscy się zmieniamy, bo przecież nie możemy pozostać tacy sami. Uczucia i emocje w końcu się zmieniają, nie trwają wiecznie. Każda cząsteczka, która wypełnia nasze ciało w końcu przestaje mieć znaczenia, a zastępujemy je nowymi – lepszymi. Henley, ta młodsza, też miała ten etap w swoim życiu. Chciała już na własną rękę brodzić we własnych odmętach problemów, bez pomocy kogokolwiek, a już na pewno nie Sweeney’a, przecież… Dla niego pracowała w jednym z klubów, barów, restauracji – nieistotne. Nawet on nie miał pojęcia, że Eiv kradnie, a co dopiero taka Gemma, która właśnie się pojawiła. Jak grom z jasnego nieba, który miał za zadanie zniszczyć wszystko na swej drodze. Czy nie tego właśnie dokonała? Wywróciła trzy żywoty do góry nogami, a zachowywała się tak jakby wcale nie sprawiało jej to żadnej przyjemności, bo niby dlaczego miało? Śmieszne. Trzeba jednak porzucić te wszystkie smutne i nic nie warte scenariusze, bo skoro Evelyn i Gemma były teraz razem, mogły naprawić wszystko co przeminęło, albo jeszcze się nie wydarzyło. Razem. Nierozerwalne. I w tym trwał także Noel, który był jakby nie patrzeć ofiarą Cary. Ona nigdy nie miała wyjawiać mu sekretów, nigdy nie miała się zakochać, a jednak… W tej chwili czuła do niego wszystko co jest dobre, pozytywne, a zarazem tak bardzo toksyczne. Kolejne kłamstwa i wymijanie się z prawdą. Kiedy ta nitka zaufania się urwie? Właściwie pozostała tylko jedna rzecz. Ostatnia.
Kradzież.
Gdy doszły do Skrzydła Szpitalnego odetchnęła z ulgą, bo przecież miała zachować względny spokój, by pielęgniarka nie nabrała żadnych podejrzeń odnośnie wyimaginowanych scenariuszy. Czuła się brudna i zniszczona. Tamten mężczyzna położył na niej dłonie, które w jakiś sposób skalały jej wątłe ciało. Rozpadająca się po raz kolejny, tym razem miała przy sobie siostrę, która w każdej chwili mogła ja uratować przed całkowitym upadkiem. Trzymała się więc kurczowo ręki Gemmy, bo gdy mijały kolejny korytarz miała wrażenie, że twory na obrazach obserwują ich poczynania. To nie było dobre, ani tym bardziej potrzebne. Szeptali. Mówili niezrozumiałe rzeczy, których Eiv wcale nie chciała słuchać. Okryta jedynie we flanelową koszulę, a pod spodem owinięta była ręcznikiem. Nogi jej drżały, a na rękach powoli wysychała krew, choć tak naprawdę wyglądała jak siedem nieszczęść, a nawet osiem. Natomiast to co miała w planach, to między innymi prośba… Niema prośba, by Gemma nie mówiła nic Noelowi. Dobrze wiedziała jak może się to skończyć, a nie miała już siły na kolejne kłopoty zwłaszcza, że Eiv nie chciała być przyczyną jego problemów.
Po znalezieniu się na jednym z łóżek, chwyciła się mimowolnie na wysokości brzucha, by po chwili spojrzeć na pielęgniarkę, która krzątała się przy jej pryczy. Patrzyła też na Gemmę i wszystko wracało do normy. Brak elokwentności. Brak chęci rozmowy. Cisza. Głucha cisza, którą wypełniał oddech krukońskiej bliźniaczki, a także kolejna lawina pytań pielęgniarki.
-Ktoś Cię zgwałcił? Gdzie to się stało? Sama zrobiłaś sobie te rany na dłoniach, jeśli nie to powiedz czym… Jeśli w grę wchodzi szkło, musimy jak najszybciej usunąć je z Twoich rąk. A co z resztą obrażeń? Boli Cię brzuch? Niedobrze Ci? Brałaś coś? Czemu nie chcesz wypić eliksiru? Musisz to zrobić, bo dobrze wiesz, że w tym momencie to może Ci pomóc. Czego się obawiasz? – Kobieta zalała Eiv masą pytań, na która dziewczyna nawet nie chciała odpowiadać. Do głowy nagle przyszedł jej natomiast jeden z pomysłów, by sprawdzić co tak naprawdę może siedzieć w głowie Eiv, która milczy i ewidentnie nie ma zamiaru się odzywać. Przeczące, acz dość gwałtownie potrząsała głową, by tylko nie udzielać odpowiedzi na zadanie pytania. Zagryzła dolną wargę, gdy patrzyła na poczynania pielęgniarki, bo przecież głęboko wierzyła w to, że kobieta odpuści. Dopiero gdy znalazła się na powrót przy Evelyn, ta spojrzała na nią niepewnie, ale wiedziała, że już nie może walczyć z niczym. Przynajmniej nie w tym momencie. -Musisz to wypić, bo to część jednego z badań. Współpracuj ze mną, bo to bardzo ważne dla Twojego zdrowia. – Wydukała w końcu nieco spokojnie, odpuszczając następną lawinę pytań. Eiv pomimo jawnej niechęci wzięła kubeczek, w którym był prawdopodobnie eliksir, a zaraz potem spojrzała pytająco na pielęgniarkę. Zmarszczyła lekko brwi, bo to wcale nie był sok dyniowy, a wręcz przeciwnie. Smakowało to obrzydliwie, a z każdym kolejnym łykiem na twarzy gryfonki malował się jawny grymas niechęci. Oddychała ciężko, bo znów kolejna próba naprawy czegokolwiek spełzła na niczym. Wywróciła na swój charakterystyczny sposób oczami, by zażyć tę cholerną tabletkę, którą także wręczyła Sevi. -Weź to, a potem przepłucz buzię wodą i wypluj to, do pustej szklani. – Kolejne wskazówki przyprawiały Eiv o zawrót głowy, ale każde z poleceń wykonywała jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Popatrzyła jeszcze przez moment na Gemmę, a zaraz potem zrobiła ostatnie zadanie oddając pielęgniarce szklankę z wodą, która powoli zaczynała przybierać zupełnie innych barw. Od razu przez głowę Henley przebiegło stado myśli, które sugerowały jej, że to jakiś eliksir prawdy. Niemniej jednak kobieta wróciła do dwóch studentek, uprzednio odkładając szklaneczkę.
-Dobrze, zatem wnioskuję, że nie zostałaś zgwałcona. Ktoś Cię pobił? Musisz mówić, Evelyn. Milczenie teraz jest najgorszym wyborem.
-Nie… Nikt mnie nie zgwałcił. Wywróciłam się, a potem stłukłam lustra… – Kłamała. Kłamała jak z nut. Wiedziała, że Storm pracuje w szkole, nie mogła go przecież pogrążyć, bo dla niej mogło się to potoczyć dużo gorzej. Dopiero gdy Sevi odwróciła się na pięcie, by podejść do jakiejś szafeczki, z której wyciągnęła dwie maści i jakieś dwie fiolki zrozumiała, że ma jakiś poważny problem. Przełknęła głośniej ślinę, bo prawdopodobnie spodziewała się wszystkiego, tylko nie tego co zaraz miała usłyszeć. Pielęgniarka wróciła do dziewcząt, wręczając im lecznicze specyfiki.
-Posmaruj dłonie tymi dwoma maściami. Kolana także. I musisz udać się do świętego Munga.
-Ale po co? To tylko rany… Zaraz mi przejdzie. – Skrzywiła się niemiłosiernie, bo przecież nie miała zamiaru iść gdzieś, gdzie w ogóle nie było jej po drodze, a teraz? Sevi myślała, że Eiv jej ulegnie i jak gdyby nigdy nic pójdzie na wizytę. Kretynka.
-Musisz dbać o siebie i przede wszystkim na oddziale ginekologicznym sprawdzić, czy z dzieckiem jest wszystko w porządku. Rany powierzchownie nie są rozległe i głębokie, ale nie masz pewności, czy… – Zawiesiła głos, bo zaskoczenie jakie malowało się na twarzy Eiv było zaskakująco złe. -Rozumiem, że nie wiedziałaś o ciąży, wiec… Tym bardziej udaj się do Munga, w porządku? A teraz użyj maści i eliksirów. Zaraz zmyjemy zaschniętą krew i brud.
Powrót do góry Go down


Noel Payne
avatar

Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 5
  Liczba postów : 506
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9444-noel-payne
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9446-isowa
http://czarodzieje.org/t9447-noel-payne#262687
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyNie Wrz 21 2014, 14:47;

Kiedy dostał wiadomość od Gemmy zdziwił się, a jej imię było pierwszym, co rzuciło mu się w oczy, gdy tylko otrzymał list. Przeczytał go raz, drugi, a później nawet trzeci i czwarty, jakby to było za mało, by zrozumieć sens, który był bardzo prosty — coś się wydarzyło.
Zapomniał o wszystkim, co miał do roboty, bo wszystko było znacznie mniej istotne od tego, co działo się w skrzydle szpitalnym, w którym powinien znaleźć się już dawno. Zbyt dużo myślał, zbyt wiele analizował w tej chwili, a najbardziej abstrakcyjne z opcji przychodziły mu do głowy. Nie wiedzieć czemu pierwszą osobą, która przyszła mu na myśl, gdy tak niecierpliwie czekał aż ruchome schody się przesunął, był Henry. Miał jakieś chore przeczycie, że skurwiel znalazł ją, bo przecież bała się go. Pamiętał strach w jej oczach, gdy na nią nakrzyczał, gdy się pokłócili po raz kolejny. Ta myśl gdzieś mu uciekła, a zamiast niej pojawiła się ta związana z przedawkowaniem. Nie wierzył, by Eiv ćpała, ale lubiła eliksiry i kochała eksperymentować, więc to składało się do kupy. A może zrobiła sobie krzywdę przypadkiem? Może używała złamanej przez niego różdżki i zaklęcie uderzyło prosto w nią na zasadzie obusieczności. Zaklął w duchu, czując ciążące na barkach wyrzuty sumienia, choć zupełnie nieuzasadnione, bo nie miał nawet pewności co do zdarzeń, które miały miejsce.
Wpadł do skrzydła szpitalnego, mocno otwierając drzwi, ale pomimo wielu łóżek przed nim nie dostrzegł nigdzie Eiv, ani Gemmy. Zmarszczył brwi, przeszukując spojrzeniem komnatę, a kiedy jego wzrok utkwił na migocących na ścianie cieniach ruszył w stronę jej końca, gdzie krzątała się jakaś osoba. Cienie stawały się coraz większe, a ciche głosy, niemalże szepty dochodzące z rogu coraz wyraźniejsze. Zwolnił kroku, biorąc głęboki wdech, choć serce biło mu jak oszalałe, w obawie przed tym, co miał zobaczyć, gdy minie zielonkawą zasłonę, która była jedyną rzeczą, która oddzielała go od łóżka Henley.
[…]oddziale ginekologicznym […] czy z dzieckiem jest wszystko w porządku…[…]
[…]Rany powierzchownie[…]
[…]wiedziałaś o ciąży[…]
Jakiej ciąży, kurwa?!
Te hasła wpadły mu w ucho wraz z wieloma innymi, które jednak nie zwróciły żadnej jego uwagi. Musiał się pomylić, to nie mogła Eiv leżeć po drugiej stronie. To wszystko nie miało sensu, a przecież serce tak bardzo waliło w jego piersi, że musiał przełknąć ślinę i zacisnąć zęby zanim rzeczywiście stanął przy metalowej rurce, przytrzymującej kotarę. Ujrzał ją, leżącą na pryczy, a obok niej drugą ją, stojącą w tym zdezorientowaniu. Mimowolnie zlustrował wzrokiem je obie, jakby potrzebował zapewnienia, że się nie mylił i to właśnie Henley tkwi na łóżku szpitalnym w tak opłakanym stanie. Jego Evelyn, tak bezbronna i niewinna.
Nie odezwał się. Zacisnął jedynie wargi, nie wyrywając pielęgniarki ze słowotoku, nie zwracając na siebie zbytniej uwagi. Po prostu stał. I patrzył na jej zakrwawione dłonie, policzek, łuk brwiowy. Analizował centymetr po centymetrze jej obite ciało, czując się tak jakby to nie ona, lecz on doznał tych obrażeń, a ból rozbitych tkanek promieniował na całe jego ciało. Bo czym mógł być widok ukochanej osoby skrzywdzonej tak dotkliwie, jak nie własnym bólem i nieszczęściem?
Zmarszczył brwi w tym żałosnym wyrazie, który wyrażał zbyt wiele by to opisać. Mogło być mu przecież przykro z powodu tego, co jej się stało, mógł czuć strach o jej stan, złość za to, że nie mógł jej ochronić chociaż nie był pierdolonym bohaterem, który mógł podstawiać jej poduszkę za każdym razem, gdy się potknie. Nie był w stanie przecież pozbyć się całego niebezpieczeństwa i zła tego świata, które na nią czyhało, a jednak poczuł to ukłucie gdzieś w boku, że powinien się starać, a starał się za mało. Miał ją przecież chronić, dbać o nią, cokolwiek to miało znaczyć, a nie stać dwa metry od niej i obserwować, jak uchodzi z niej całe to szczęście, które widział jeszcze niedawno w jej sypialni, gdy zasypiali wtuleni w siebie.
Wypuścił powietrze ciężko, pozwalając by klatka piersiowa mu się zapadła, a serce zwolniło swoją pracę do minimum, tonąc w jakiejś idiotycznej bezsilności i frustracji.
Powrót do góry Go down


Gemma Zaharov
Gemma Zaharov

Nauczyciel
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : pałkarz
Galeony : 685
  Liczba postów : 287
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9456-gemma-zaharov
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9457-da-vinci
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9458-gemma-zaharov
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyNie Wrz 21 2014, 15:42;

Nie rozumiała po co to wszystko. Ta cała sterta tajemnic i niedopowiedzeń. Rozgrzebywanie prawdy na ślepo i po omacku. To nie był jej świat. Nie potrafiła się w nim odnaleźć. Szanowała zdanie i poglądy drugiego człowieka, ale nikt nie kazał jej kiwać na to głową. Wiedziała, że kłamstwo ma krótkie nogi, a wszlakie tajemnice lubią wychodzić na wierzch. Dlatego unikała ich jak ognia i nie chciała, aby ktoś musiał dokopywać się do jej wnętrza. Była tak ponętnie zewnętrzna. Pusta w środku, wypychająca z siebie każdą emocję. Każdą myśl, każde słowo. Bo tak było lepiej, jaśniej, uczciwiej. I prościej. Nie przeżywała żadnych zawodów, klęsk czy dramatów. Żyła tak, jak chciała i lubiła. A teraz? Teraz trafiła na mroczną siebie. Zobaczyła swoją skomplikowaną, drugą połówkę w postaci Eiv. Różniły się tak bardzo, że zaczynała wierzyć, iż tego nie przeskoczy. I choć za każdym razem stawiała krok bliżej, przepaść rozszerzała się. Wciąż miała dużo sił, ale czy ktoś ją zapewni, że tak będzie zawsze?
Nie.
Dlatego siedziała obok, potem wstawała, potem znów siadała i tak w kółko. Historia lubi zataczać kręgi. Lubi przypominać o sobie w najmniej pożądanym momencie. Była historią w oczach ludzi, tak samo jak oni byli nią w jej oczach. Tak to działało. Stała się, zmaterializowała, więc można ją tolerować lub nie. Ona chciała tolerować swą siostrę, której dawno nie widziała i musiały zaczynać wszystko od początku. Ale czy musiały być rzucane na głęboką wodę? Od razu jakieś krwotoki, czyszczenie pamięci, niewyjaśnione zagadki z przeszłości? Zacisnęła zęby, kiedy pielęgniarka zaczęła wyrzucać z siebie kolejne słowa, bo nie miała w tym momencie siły na zapasy z losem, czy też przeznaczeniem. Nie miała ochoty na pogróżki w jego stronę, na soczyste "spierdalaj" wypowiadane z nieukrywaną złością. Chciała tu być, pomóc Henley, pomóc im dwóm. Aby mogły wreszcie normalnie żyć, śmiać się z głupot, zająć się szkołą i w ogóle tym, czym powinny zwykłe nastolatki.
Lecz to nie był ich świat.
Zrozumiała to, kiedy w głowie zadźwięczały jej zdania o ciąży, o szpitalu, o domniemanym gwałcie, o całym tym burdelu, który wytworzył się na raz, w jednym miejscu. Rozmasowała sobie boki głowy, chcąc, aby to wszystko minęło jak najszybciej, aby nie musiała zachłannie trzymać rękę gryfonki, aby ta już nigdzie nie poszła. Tym bardziej na dno. Do tego wszystkiego wreszcie przyszedł Noel, Zaharov rzuciła mu krótkie, niezbyt przyjemne spojrzenie, a potem opadła bezwładnie na stołku. Co teraz? Nie miały rodziców, nie miały góry pieniędzy, nawet pokoju dla dziecka w mieszkaniu. To było tak absurdalne, myśleć w ogóle o tym, kiedy krukonka nawet jeszcze nie współżyła. A teraz czuła się, jakby to miało być jej dziecko, jakby musiała wziąć za nie odpowiedzialność, bo nie była pewna, czy ktokolwiek z ich dwójki zamierza to zrobić. Może będą woleli skakać sobie do gardeł i pozbyć się problemów. Nie wiedziała.
Choć nie powiedziała nic, przez ten cały czas. W pewnym momencie milczenie zaległo w powietrzu niczym trujące zarodki horklumpów, powoli zabijające wszystko, co tu jeszcze oddycha. Jedynym dowodem na to, że Mołdawianka jeszcze żyła, było ciche westchnięcie zrezygnowania.
Powrót do góry Go down


Eiv C. Henley
Eiv C. Henley

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1496
  Liczba postów : 881
http://czarodzieje.org/t9492-eiv-cara-henley
http://czarodzieje.org/t9493-sowawow#264093
https://www.czarodzieje.org/t9495-eiv-c-hanley#264105
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyPon Wrz 22 2014, 21:32;

Czasem mam wrażenie, że to się nie dzieje naprawdę. Upadam. Podnoszę się. Idę. Nie. Nie istnieje, choćbyś pytał o to wszystkich, to nikt tego nie podważy. Coraz bardziej nierealna. Coraz bardziej tak odległa.
Zazwyczaj wszystko się pieprzy, gdy choć przez sekundę czujemy się szczęśliwi. Nic nie jest idealne, perfekcyjne, ani tym bardziej niesamowite. Musimy zderzyć się z brutalną rzeczywistością, która tak naprawdę nas wyniszcza i rozpierdala od wewnątrz, a potem… Ta sama realność niczym wyrafinowany lalkarz wyrywa nam nóżki, rączki, a główkę zostawia sobie na koniec, kiedy już nie mamy siły walczyć z przeciwnościami losu. Definicja siły natomiast w tym przypadku jest zupełnie inna. Evelyn znosiła wiele, chociażby ze strony Noela, który potrafił doszukać się problemu tam, gdzie go nie było. Jedynym ograniczeniem stawało się kłamstwo, dzięki któremu każdy tracił nadzieję na to, że będzie inaczej, a już na pewno Eiv. Gdyby szczerość weszła pomiędzy tę dwójkę, z pewnością byłoby łatwiej, ale kolejnym niedopowiedzeniem okazywała się Gemma, o której gryfonka tak naprawdę nawet nie miała pojęcia. Czy nie jest to zabawne, bądź ironiczne? Z perspektywy osób trzecich z pewnością, ale kto im zabroni tego, by chociaż w głębi siebie zatrzymać kolejną porcję sekretów, które za moment mogą ujrzeć światło dzienne. Zaharov z pewnością czuła się w tym wszystkim zagubiona, a Henley nawet chętnie by jej pomogła, gdyby nie fakt, że sama nie potrafi się odnaleźć, bo przecież niecodziennie dowiadujemy się o tym, że oprócz nas jest jeszcze ktoś, kto tak samo wygląda. Kto żył względnie spokojnie przez kilkanaście lat, a nasza przeszłość tak naprawdę dopadła go w najmniej oczekiwanym momencie. Gemma mogła właściwie uciec. Wrócić do Mołdawii, bo Eiv z pewnością by jej nie zatrzymywała, a przynajmniej nie teraz, kiedy wszystko przybierało zupełnie inny obrót niż obie z pewnością zamierzały. Nie chciała wymagać, od któregokolwiek z nich, by przy niej trwali. To byłoby bardzo głupie i nieodpowiedzialne. Musiała poradzić sobie z tą jakże brutalną rzeczywistością w samotni, bez względu na to jak się mogła zapatrywać na całą sprawę krukonka, albo gdyby ślizgon próbował cokolwiek wtrącić. Dla niej w tej sekundzie, gdy dowiedziała się o potencjalnej ciąży, tak naprawdę świat się zawalił.  Wszystko co ukochała stało się przykrym końcem, który zbliżał się coraz szybciej, a ona skłaniała się ku upadkowi.
Spojrzała na siostrę, a zaraz potem wyciągnęła w jej stronę dłoń. Chciała poczuć, że jest - bez względu na jutro, czy to, że być może zniknie. Musiała wierzyć w to, że jakoś to będzie, a już na pewno w taki, że zazna na tyle szczęścia, że bez problemu będzie w stanie uciągnąć brzuszny problem w postaci dziecka.
Wypuściła dość mocno powietrze z ust, przełknęła głośniej ślinę, a po chwili ujrzała jak tuż za krukonką stoi Noel, któremu tamta już zdążyła puścić wrogie spojrzenie. Łzy napłynęły jej do oczu, bo nie chciała go teraz widzieć. Nawet nie planowała się przyznawać do tego, że ktokolwiek ją skrzywdził. Jakby nie patrzeć, to było nieco absurdalne i głupie, ale ta niechęć aż biła od Evelyn. Zagryzła dolną wargę, sprawiając sobie tym samym ból, bo jakby w sekundzie zapomniała, że jej usta też nie są w najlepszym stanie. Z trudem podniosła się do pozycji siedzącej, by nieprzerwanie wlepiać spojrzenie w Noela i tak bardzo czuła, że nigdy nie wstanie o własnych siłach, bo z każdą sekundą raczkowała jakby gorzej. Jakby zapominała po co się oddycha. Po co człowiek się uczy tych wszystkich naturalnych czynności, a mimo to spróbowała wstać. Tkwiąc na drżących nogach podeszła do chłopaka, a łzy z oczu spłynęły mimowolnie po bladych policzkach. Nie miała siły udawać kogoś kto jest silny i bez większych problemów skupi się na przyziemnych sprawach. Nie potrafiła grać na zwłokę, na czas i cokolwiek innego, co pozwoliłoby choć przez kilka chwil brodzić, po zupełnie innym gruncie. Rzuciła jeszcze ulotne spojrzenie Gemmie, sugerując jej tym samym, by ich zostawiła. Musieli przecież porozmawiać, a im dłużej będą to odwlekać, to będzie jeszcze gorzej. Nawet jeśli oprą się tylko o milczenie, a cisza będzie zbyt paraliżować. Gdy ujrzała jak krukonka odchodzi, stanęła jeszcze bliżej Noela, by poczuć jego elektryzujący zapach i ciepło, ale spodziewała się wszystkiego, nawet tego, że ją odepchnie, w końcu… Zawsze mógł stwierdzić, że go złapała „na dzieciaka”, kiedy ona nawet nie miała świadomości swojego stanu.
-Tak bardzo… Przepraszam… – Wydukała w końcu, a zaraz potem cofnęła się na krok w tył. Nie była świadoma ani pewna swoich poczynań. Chciała go przytulić, ale to było za dużo. Nawet jak na nią. -Tak... Bardzo…
To się na pewno nie dziej.
Powrót do góry Go down


Noel Payne
avatar

Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 5
  Liczba postów : 506
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9444-noel-payne
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9446-isowa
http://czarodzieje.org/t9447-noel-payne#262687
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyWto Wrz 23 2014, 21:21;

Najistotniejsze rzeczy docierają do nas tak bardzo niespodziewanie. Zwykle wpadają do ucha mimochodem właśnie wtedy, gdy ktoś próbuje za wszelką cenę zachować tę wszechobecną ciszę, zatrzymać to w sobie i nie puszczać dopóki nie upewni się, że jest sam i może wszystko wykrzyczeć bez cienia wątpliwości, ze ktoś podłapie ten sekret. Na nasze barki spadają sprawy ważne, dobijając nas niemalże do parteru, bo gdy jesteśmy szczęśliwi jesteśmy słabi, bezbronni i nieostrożni, wierząc w dobrą passę i nieszkodliwość otoczenia. Ale szczęście jest złudne, trwa krótko, przemija szybko i pozostawia po sobie tak cholerną bolącą pustkę, która stale przypomina o tym uczuciu sytości i euforii. I właśnie ta pusta teraz pojawiła się u Noela. Po głowie krążyły mu słowa, które nie miały dla niego żadnego sensu, choć ogromne znaczenie. Nie potrafił ich właściwie poukładać, tak jakby stracił umiejętność posługiwania się ojczystym językiem, a to, co powstawało z jego starań to nieskładne zdanie nieposiadającego czasownika.
Nawet nie spojrzał na Gemmę, bo gdzieś umknęła mu jej osoba, pomimo, że tak doskonale skupiała wcześniej swoją uwagę. Ale nie była nią, tą która tkwiła teraz na szpitalnej pryczy, wewnętrznie roztargniona i słaba. Ale nie była samotna, miała przecież swoją siostrę, którą odzyskała. Choć bardziej prawdziwe wydaje się określenie, że dopiero teraz ją zyskała. Patrzył na zaschniętą krew na twarzy gryfonki, czując jak się mentalnie rozpada pod ciężarem tego, co usłyszał. Jego szklana osobowość, która posiadała tak wiele skaz i rys teraz powoli pękała jak pod wpływem gwałtownej zmiany temperatury. Była zbyt zbita, by się rozsypać, lecz nie wystarczająco twarda, by przetrwać pod naporem sił nadprzyrodzonych.
Nie chciał wcale o tym rozmyślać, starał się skupić na jej stanie, lecz własna tragedia i własny dylemat rozgrywający się gdzieś wewnątrz jego klatki piersiowej uniemożliwiał mu racjonalne myślenie. No bo on? I dziecko? Przecież był tylko nieodpowiedzialnym dupkiem, który kochał zabawę, seks, papierosy i dziewczynę, tą jedną jedyną, właściwą. Chciał z nią szaleć, cieszyć życiem. Nie kłócić z powodu obowiązków.
Chciał być po prostu młody, zakochany, żywy.
Brakowało mu czasu na to, by oswoić się z tą myślą, by sobie uświadomić, że to nic złego, skoro bycie z gryfonką jest jedynym czego teraz mu potrzeba. Brakowało mu czasu, by przypomnieć sobie jaki jest silny i zdeterminowany, a wyzwanie, które przed nim postawiono jest nienajgorszym na jakie mógł trafić. Nie miał po prostu tego cholernego czasu, który uczyniłby z niego prawdziwego, kochającego mężczyznę. Musiał więc przełknąć gorzki smak jaki pozostawiła mu na ustach ta ważna kwestia i radzić sobie tak jak tylko umiał.
Przyglądał się z pozornym spokojem jak wstaje i podchodzi do niego, a w jego ciele panowała burza, którą tak skrzętnie ukrył gdzieś głęboko, pozwalając sobie jedynie na zaskoczenie, którego nie był i tak w stanie opanować. Wiedział doskonale, ze ma ochotę go przytulić, bo sam miał na to ochotę, a co najważniejsze powinien to zrobić, by pokazać jej, że nie jest z tym sama. Ale nie potrafił, czując jak przeszywający go od kręgosłupa prąd paraliżuje jego kończyny, czyniąc go tak nieprzeniknionym w tej jednej chwili.
Pokręcił lekko głową, przełykając głośno ślinę i spuścił wzrok. Może chciał w ten sposób powiedzieć, że nic się nie stało, a może, ze nie chce zaczynać tego tematu, który wdarł się pomiędzy nich tak nieoczekiwanie i brutalnie, wyrywając z ich piersi to poczucie szczęścia.
— Co się stało? — spytał po dość długiej chwili milczenia, uświadamiając sobie, że zostali sami. Nie rozglądając się specjalnie, ogarnął wzrokiem, że Gemma ulotniła się i wtedy podniósł wzrok na Eiv, oczekując… nie, domagając się od niej wyjaśnień na temat jej stanu zdrowia, tego, co zaszło. — Błagam, Evelyn, nie wciskaj mi kitów. Proszę. Powiedz mi co się stało.
Patrzył na nią z lekko zmarszczonymi brwiami, z całych sił starając się by jego głos zabrzmiał na tyle ciepło, by nie mogła się zamknąć w sobie, choć zmuszenie się do tego wiele go kosztowało. Miał ochotę się wściec, dać upust emocjom, wypierdolić pryczę przez okno, by choćby na moment poczuć się lepiej, ale prowadził ze sobą wewnętrzną walkę, pomiędzy tym co czuł i jak się czuł, a tym, co powinien zrobić, choć z każdą sekundą instynkt i głęboko skrywana samoistna tożsamość wypychała racjonalność, przejmując kontrolę.
I nie ruszył się ani o centymetr, uwalniając z płuc trujące powietrze w sposób głośny i niepohamowany. Nie trudno było przecież zauważyć, że nie jest wobec tego wszystkiego obojętny i zupełnie niegotowy na zmierzenie się z tak trudną sytuacją. Miał świadomość, ze każdy najmniejszy błąd może go kosztować bardzo wiele, ale czy myślał trzeźwo? Tak naprawdę? Nie, bo gdyby kierował się według tego, co podpowiadał mu umysł, trzymałby ją w swoich ramionach, całując jej czoło z troską, tłumacząc, że sobie poradzą. Ale nie poradzą, nie było takiej możliwości. Coś miało za moment pęknąć, złamać się, wymykając im z rąk. A gdy zorientują się, że lustro pękło, będzie za późno na to, by pozbierać rozbite części i je posklejać.
Powrót do góry Go down


Eiv C. Henley
Eiv C. Henley

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1496
  Liczba postów : 881
http://czarodzieje.org/t9492-eiv-cara-henley
http://czarodzieje.org/t9493-sowawow#264093
https://www.czarodzieje.org/t9495-eiv-c-hanley#264105
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptyWto Wrz 23 2014, 22:53;

Zabij mnie. Zabij… Tylko rób to powoli.
Bo wiesz, właściwie szczęście jest dość nieobliczalne, podobnie jak pech. Jednego dnia możemy przenosić góry, drugiego – tonąć w emocjonalnym oceanie. Trochę zabawne, ale tak bardzo prawdziwe. Dzięki temu dostrzegamy, że potrafimy coś więcej niż tylko jeść, pić, bawić się, srać filozoficzne farmazony, albo co gorsza… Krzywdzić innych bez obawy o to, że ktoś zrobi dokładnie to samo z nami. Taki paradoks od losu, z którym nawet nie warto igrać.
Eiv natomiast każdego dnia igrała z przyszłością. Bawiła się, przeciągała przez palce i kpiła, patrząc przy tym bezczelnie w oczy, by zaraz potem wybuchnąć ironicznym śmiechem, który wypełni pustkę jaka ją otoczy z każdej możliwej strony. Strach przed upadkiem, zwiększa strach przed tym co może się wydarzyć; dlatego to jeden z powodów, dla których z taką łatwością ryzykuje wszystko. Zazwyczaj najwyższą ceną jest ona sama. Rozpadająca się. Krucha. Wypchnięta po za wszelkie możliwe normy i na margines społeczeństwa. Taki paradoks w stosunku do osoby, która wcale nie unika ludzi, a mimo to… Nie nadaje się do życia wśród nich. To pewnie jeden z tych powodów, dla których patrzyła jak cieć na Noela, nie wiedząc co ma powiedzieć, jak się odezwać – przede wszystkim, by nie wyjść na osobę, która jest całkowicie sprana z tych najistotniejszych aspektów.
Usiadła w końcu na łóżku, bawiąc się palcami, strzelając z nich, wycierając co jakiś czas zaschniętą krew z dłoni, by po chwili znów jednak wrócić do naciąganie drobnych kosteczek. Zagryzła wargę, sprawiając sobie dodatkowy ból, a jedyne co potrafiło ukoić jej zszargane już wystarczająco nerwy, to… Cisza. Niewyobrażalna cisza, która wypełniała ją od środka, jakby była najlepszym afrodyzjakiem. Narkotykiem, dzięki któremu jeszcze funkcjonowała. A może to było to psychologiczne samobójstwo, o którym się tyle słyszy? Niekoniecznie. Ona wracała do swojego naturalnego zachowania. Do milczenia. Do tej irytującej wyniosłości. Stawała się na powrót osobą, która tak bardzo była zamknięta i nie potrafiła pozwolić, chwycić się za rękę, tylko dlatego, że nie chciała pokazywać swoich słabości, jakie Noel mógł dostrzec gołym okiem, ale czy nie rozpadała się? Czy nie umierała? Czy nie bawiła się w coś… Co tak naprawdę jest odwlekaniem kolejnych zdarzeń w czasie? Jak laleczka z saskiej porcelany rozbiła się i już nawet magiczne czary-mary nie będą w stanie sprawić, że wróci do swojego naturalnej pozy. Skalana czymś, do czego doprowadziła zupełnie sama.
Z głupoty. Z braku szczerości. Z próby bycia… Tak bardzo dorosłą.
Spojrzał nagle na chłopaka, by nieprzerwanie świdrować go na wskroś. Zapomniała o zniszczonym policzku. Wypadło jej nawet z głowy to, że przecież chwilę temu została pobita, bo zadawał pytania. Właśnie te, których nie chciała słyszeć. Te, które chciała wyplewić z siebie, by tylko zapomnieć. Na moment, bądź dwa, ale… Nie. Nie dało się, bo skrupulatnie potrafił jej przypomnieć o wydarzeniach z tego feralnego wieczora. Przełknęła głośniej ślinę, a zaraz potem opierając się na dłoniach podsunęła się w tył na pryczy, by plecami oprzeć się o ścianę. Kolana podciągnęła pod brodę, a w nich ukryła twarz. Pozycja embrionalna, w której była bezpieczna. Nikt już nie mógł jej zrobić krzywdy. Jedynie ona sama, coraz to silniej drapiąc dłonie i wbijając paznokcie w skórę, na której zostawały ślady. Czuła się jak osoba skończona. Jak ktoś, kto przeżył tak wiele i nie potrafi się w żaden sposób zaprzeć rękami o coś, co okaże się ostatnią deską ratunku. O cokolwiek, co jest sensem. Idiotyczne, ale tak bardzo zabawne. W końcu, kto by się spodziewał, że w takiej euforii i szczęściu przeżyje swój mały kryzys, w którym nie miała szansy, by dojrzeć jakiekolwiek światełko w tunelu. Jego już nie było. Jej życie spowiło się w mroku i dystansie, a co gorsza… Bez perspektyw, że będzie lepiej.
Płakała. Ciągle płakała, jakby chcąc w ten sposób zagłuszyć ból fizyczny, ale z każdym kolejnym ruchem ten stawał się intensywniejszy, bardziej wypełniony cierpieniem, które nie mogło w żaden sposób z niej ulecieć, bo było zbyt gwałtowne. Po chwili przerwała katowanie swoich dłoni, by podnieść głowę i wbić spojrzenie w Noela po raz kolejny.
-Deja vu. – Odpowiedziała jakby była na haju. Jakby była otępiała narkotykami. Miała pewne obrazy w głowie, a mimo to – one wcale się nie wydarzyły, ale lawirowała w nich jak akrobatka na linie, która jest zawieszona kilkanaście metrów nad ziemią, a jedyne co jej grozi to gromkie brawa bądź upadek. Próbowała odświeżyć wszystko, co przemykało przez jej zmęczony umysł, ale się nie dało. Może to stąd słowa, które nie miały w obecnej sytuacji większego sensu? A może to po prostu zmęczenie i strach, który zmieszał się z chwilą nieświadomości. Może, to po prostu była Eiv.
Ta, która wszyscy znali.
Ta, która nie istniała.
Powrót do góry Go down


Noel Payne
avatar

Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 5
  Liczba postów : 506
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9444-noel-payne
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9446-isowa
http://czarodzieje.org/t9447-noel-payne#262687
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptySro Wrz 24 2014, 01:17;

Można spróbować spytać go, co sobie wyobrażał, pytając ją, prosząc o prawdę, ale sam przecież nie umiał udzielić jednoznacznej odpowiedzi. To było za wiele jak dla niej, dla niego. Ona błądziła gdzieś po swoim nieistniejącym świecie wzlotów i upadków, oddalając się od niego stale, a on nie miał nawet szansy by jej schwytać, bo była nierzeczywista, nierealna i raz po raz ulatywała w powietrzu. Znów nawiedziło go to podłe uczucie bezradności, które spadało na niego jak grom z jasnego nieba za każdym razem, gdy wymykała mu się z dłoni, a on patrzył tępo jak znika na linii horyzontu. Cóż mógł zrobić? Co więcej mógł zdziałać, by ocalić ją przed potępieniem emocjonalnym, przed spisaniem na siebie wyroku śmierci?
Nic.
Mógł nie być jej katem.
Stał jeszcze przez chwilę, a może nawet i więcej, patrząc jak zamyka się w sobie, jak realnie osłania się swoją bezpieczną siecią, spośród której nikt nie jest w stanie jej wyciągnąć. On sam przecież był w tej chwili gdzie indziej, rozważając czy istnieje jakakolwiek droga wyjścia, czy może ktoś do cholery powiedziałby mu, w którą stronę powinien pójść, by mógł uniknąć błądzenia ślepo w ciemności w poszukiwaniu drogowskazu.
Dopiero płacz wytrącił go z tego przykrego otępienia i powoli ruszył w jej stronę, siadając obok na pryczy. Zanim w ogóle zareagował jakoś, zawiesił głowę na ramionach, czując jak cholernie ciąży mu z tymi wszystkimi niepotrzebnymi myślami, których chciał się pozbyć. Pragnął czuć, nie zamartwiać się, zadręczać wymyślaniem ścieżki prosto do jej głowy.
Jak mógł jej pomóc jeśli była ostatnią osobą, która tej pomocy chciała? Paradoksalnie. Im bardziej brnął tą wyboistą drogą, tym szybciej oddalał się od niego cel, ale było już za późno by zrezygnować, zawrócić i się poddać. Za daleko odszedł od domu i jeśli zatrzymałby się choćby na chwilę już nigdy nie znalazłby drogi ani w jedną ani drugą stronę. Nie było powrotu. Ale to też nie było w jego stylu, przecież walczył do upadłego.
Powoli i lekko ułożył dłoń  na jej stopie, a kiedy zadrżała spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem. Miał dość tych wszystkich dramatów, tych kłamstw, ślepego dążenia do celu i wiary w to, że z czasem będzie łatwiej. Bo nie będzie. Miało być ciągle gorzej i gorzej.
Przesuniecie się jego dłoni po jej łydce na udo było zupełnie machinalne, podobnie jak jego późniejsze przysunięcie się do niej, by choćby trochę przygarnąć ją do siebie. Nie chciało mu się jednak nic mówić, nie chciał na nią patrzeć, bo wiedział, że jedyne z czym się spotka to dudniącą ciszą, która po raz kolejny przypomni mu jak beznadziejnym jest dla niej wsparciem, jak bezużytecznym facetem się staje. Czy nie łatwiej było po prostu zrezygnować z pytań i próśb, by uciszyć własne jęczące ego, które waliło pięściami w klatkę od środka, skamląc, by sytuacja uległa zmianie, by porzucił to wszystko i zostawił daleko za sobą? Z pewnością. Być może to własnie w tej znienawidzonej przez niego ciszy mógł znaleźć lekarstwo i ukojenie, tylko musiał się dobrze rozejrzeć i nauczyć inaczej czytać znaki.
Sprawiała, że potrafił być zerem, ale miała też moc bycia wyjątkowym i czymś więcej niż tylko wybiórczą jednostką z tej poplątanej sieci kontaktów. Ta moc sprawiała, że uzależniła go od siebie, chwytając go w garść i czasem dawała mu odetchnąć pełną piersią, a w chwilach takich jak ta nieumyślnie zaciskała na nim dłoń, tłamsząc go i pozwalając mu dusił się swoim własnym zużytym powietrzem.
— Nie — powiedział niemalże od razu, gdy z jej ust wydostały się te dwa francuskobrzmiące słowa. — To się nigdy nie zdarzyło. — Powiedzenie tego stało się jego wewnętrzną potrzebą naprostowania prawdy, która ostatnio gdzieś jej umykała. — Le feu le plus couvert est le plus ardent. — Wymamrotał jeszcze pod nosem bardziej do siebie samego niż do niej, jakby chciał się utwierdzić w przekonaniu, ze tak już jest. Pochylił głowę, by spojrzeć na dziewczynę, lecz nie na jej twarz, a nią całą, małą i kruchą. Odgarnął jej włosy z twarzy i zacisnął usta, bo jej widok sprawiał mu przykrość. Pomimo tego, że jej oczy, nos, usta wciąż były schowane między kolanami, sińce, bród i krew zdawały się pokrywać całą powierzchnię jej bladej skóry. Nie odzywał się już, a zamiast tego przesunął na skraj pryczy, pozwalając jej płakać, szlochać, sprawiać sobie ból. Nie ingerował w to, bo kim był, by zmusić ją do przestania? Zamiast tego sięgnął ręką po opatrunki, które przyniosła wcześniej pielęgniarka, stawiając je na szafce wraz z milionem przeróżnych fiolek. Delikatna gaza nasiąknęła wodą z płytkiej misy, w której ją zamoczył, a następnie dotknęła jej skóry. Woda była zimna, przynosząca ukojenie na jej rozgrzanym ciele i choć wzdrygnęła się, nie przestawał. Ujmując jej dłoń, przeciągał po niej w ten mozolny, delikatny sposób, zmywając z jej ciała wspomnienia sprzed paru godzin. I choć miał moc odebrania jej tych koszmarnych wspomnień, nie odważył się tego zrobić. Jeszcze nie teraz.
Milczał, wsłuchując się w rytm jej serca, bo nie miał ochoty słuchać nic innego, ani nawet ciszy, która była odpowiedzią na większość jego pytań. I pomimo, że żołądek przewracał mu się na samą myśl o tym, co ją spotkało, miał mdłości myśląc o ciąży, tym bardziej, że dopadła go wątpliwość, czy to on powinien się tym martwić. I choć tak wielu rzeczy teraz nie chciał robił to, bo nie pozostało mu nic innego, jak uparcie trwać przy niej i z nią w tym bagnie, które tworzyła. A może tworzyli oboje.
Zamoczył gazę ponownie i wycisnął z niej brudną wodę, która zabarwiła jeszcze chwilę wcześniej przezroczystą ciecz na ciemnoczerwono. Kryształki kurzu i ziemi powoli opadały na dno, mieszając się z rozrzedzoną krwią, tworząca przeciągłe smugi na idealnej tafli. Podniósł na nią wzrok, kiedy i ona powoli uniosła głowę w górę i korzystając z tej chwili, przyłożył jej mokry materiał do rozwalonego łuku brwiowego. Nie był pielęgniarką, nie był nawet dobrym opiekunem, ale robił to najsubtelniej jak tylko potrafił, starając się nie patrzeć jej w oczy, bo jej wzrok osłabiłby go, sparaliżował, zmusił do mówienia, pytania, wprowadził w rozpacz z powodu szaleństwa w jakie go wpędzała. Uciekał spojrzeniem od tych zapłakanych, przerażających oczu, które sprawiały mu teraz tyle bólu i cierpienia. Nie chciał cierpieć, nie chciał tego widzieć. Chciał po prostu być tak długo jak mu pozwalała lub dopóki sam nie zdecydował, ze ma dość, a gdzieś w głębi siebie wykrzesał jeszcze odrobinę tej magicznej siły.
Wciągnął powietrze w płuca głośno i powoli, kiedy ponownie płukał włókno, które swoją wilgocią zwilżyło zaschniętą ranę i zmyło część brunatnych plam z jej skroni i policzka. Evelyn Henley, coś ty najlepszego robiła.
Powrót do góry Go down


Eiv C. Henley
Eiv C. Henley

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1496
  Liczba postów : 881
http://czarodzieje.org/t9492-eiv-cara-henley
http://czarodzieje.org/t9493-sowawow#264093
https://www.czarodzieje.org/t9495-eiv-c-hanley#264105
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptySro Wrz 24 2014, 16:41;

Słabość jest manią każdego, potencjalnie uznającego się za wielkiego człowieka. Brak samotności. Problemów. Rozterek. Brak tych najbardziej przyziemnych spraw, a mimo to – one i tak występują. Nie w tych ludziach, ale w osobach, którymi się otaczają. Po czasie te nic nieznaczące ambarasy przechodzą na nieustraszonych, by przyczynić się do ich upadku, bądź co gorsza… Do nadzwyczajnej, ale i mozolnie długiej przemiany. Bez względu na otaczający nas świat, a także jakieś pomniejsze sprawy, dzięki którym właściwie nie dostrzeżemy niczego, co mogłoby im przynieść ulgę, a mimo to… Zobaczymy te zmiany, o których potrafią mówić, a także ciągle za nie przepraszać, bo nieświadomie mają wpływ na wszystkich, którzy przechodzą przez ich życie. Działają niczym diabelskie sidła, które zaciskają się na ofierze, by pozbawić ją możliwości wykonywania jakichkolwiek ruchów obronnych, a potem… Jak gdyby nigdy nic, pod wpływem rażenia światłem, w tym przypadku nadzieją, po prostu odpuszczają; udając, że tak naprawdę nic się nie wydarzyło.
Dlaczego Ty nic nie mówisz? Coś się musiało wydarzyć, że taka jesteś.
Długi dystans jaki pokonujemy przez wiele miesięcy, to przede wszystkim praca nad sobą. Eiv budowała nową siebie latami, by nikt nie mógł jej zarzucić tego, co jest nieprawdą, a co zbyt dużą realnością. Była osobą skrytą, przesiąkniętą czymś w rodzaju niewidzialnej siły, która działała jak magnez i przyciągała, tylko po to by się można było sparzyć. Bez opamiętania sprawiała wrażenie kogoś, kto uzależnia tylko po to, by choć przez moment poczuć się ważną i potrzebną. Nie mówiła o swoim życiu, ani tym bardziej problemach, które chowała w czterech ścianach obecnej sypialni. Nie potrzebowała wykrzykiwać światu, że jest biedna, bo tak naprawdę stypendium, które otrzymywała z transmutacji jest niewystarczające. Czynsz za mieszkanie był nadzwyczajnie wysoki, a ona czuła się tak fatalnie źle z tym, że Noel, który jakby nie patrzeć miał wszystko – zwrócił uwagę na nią. Biedną. Nie mającą świadomości kim jest, a co gorsza nie pamiętającą najważniejszych momentów swojego życia. Czuła się gorsza? Zawsze.
A co jeśli choć przez sekundę chciałabym pobyć sobą? Prawdziwą. Smutną. Radosną.
Żywą.

Otrzeźwił ją dopiero dotyk chłopaka, którego smukłe palce wodziły po poharatanej skórze. Zagryzła dolną wargę, zaraz potem spojrzała na niego w taki sposób, jakby chciała się rzucić mu na szyję, by poczuć go jeszcze mocniej, ale to było niewykonalne. Bała się, że otrąciłby ją jak jakiegoś parszywego śmiecia, którym przecież stawała się z każdym kolejnym kłamstwem. Słowa jakie wypowiadał wprawiły ją nieco w stan osłupienia. Zmarszczyła lekko nosek, bo przecież nawet nie myślała o tym w tych kategoriach, choć właściwie miała przeczucie, że jest to dość prawdopodobne, a kwestia „zdarzyło-nie zdarzyło” leżała tylko i wyłącznie w jej pamięci. Podświadomości, która był tak mocno naruszona przez cały otaczający ją świat.
-Noel, nie… – Szepnęła w końcu, a zaraz potem przyłożyła dłoń do jego, gdy ten z taką łatwością manewrował po jej łuku brwiowym i policzku, byleby pozbyć się z bladej buźki niepotrzebnego brudu i krwi. Zagryzła po raz kolejny dolną wargę, a zaraz potem przeciągnęła palcami wzdłuż jego nadgarstka, aż po przegub, a kończąc na ramieniu, na którym mocniej zacisnęła dotyk. Wzięła jeszcze głębszy wdech i sprawiała wrażenie osoby, która chce cokolwiek powiedzieć, ale nie może wydobyć z siebie najmniejszego jęku. Dopiero, gdy znów odważyła się sunąć po jego ciele palcami, ujęła go pod podbródek tak, by spojrzał na nią. Nie miała zamiaru go paraliżować spojrzeniem, odbierać mu sposobności do mówienia. Wymagała jedynie tego, by choć przez moment pomyślał o niej, a nie tylko o tym co się w tym momencie działo. Jeśli on był rozsypany, ona w tym momencie popełniała psychologiczne samobójstwo. -Bałam się. Nadal się boję. Wiem, że… – Z trudem powstrzymywała drżenie głosu. Nie miała nawet świadomości jak ułożyć to, co czuje w odpowiednie słowa, byleby nie odebrał tego jako tchórzostwa. Czuła się rozdarta i zagubiona, a on nie ułatwiał jej niczego swoim milczeniem i tym z jaką delikatnością obchodził się z jej ciałem. Wzięła jeszcze kilka głębszych wdechów, a zaraz potem podniosła się z miejsca, by stanąć przy oknie. Nie mogła spoglądać w jego śliczne, od których była uzależniona. Nie mogła udźwignąć tego ciężkiego spojrzenia, a także uczuć, którymi w nią celował, zwłaszcza teraz. Mógł więc obserwować jej wątłą sylwetkę z pewnej odległości, a teraz doszedł do tego jeszcze tył. Dłoń umiejscowiła na zimnej szybie, by przez moment opuszkami palców delikatnie sunąć po niej, bo przecież było to coś nadzwyczajnie kruchego. Dokładnie tak samo, jak ona. Wystarczyło nacisnąć, a popękałaby i rozpadła na wiele kawałeczków. Dlaczego jeszcze tego nie zrobiła? -Nie chcę Ci sprawiać więcej problemów. Właściwie… Ja cała jestem jednym wielki chodzącym, jebanym, problemem. Nie wymagam od Ciebie niczego. Po prostu… Przepraszam, że wróciłam.

Powrót do góry Go down


Noel Payne
avatar

Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 5
  Liczba postów : 506
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9444-noel-payne
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9446-isowa
http://czarodzieje.org/t9447-noel-payne#262687
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptySro Wrz 24 2014, 21:04;

Zastygł w bezruchu, gdy jej dłoń zakryła jego i przesunęła się wzdłuż jego ręki. Milczał, czekając na dalszy ciąg, choć obawiał się, że wcale nie chce go słuchać. Nie chce wiedzieć, co będzie dalej, po tym urwanym oddechu i jego niewypowiedziana prośba na chwilę się spełniła, odwlekając ten felerny moment o kolejne kilka chwil.
Niechętnie podniósł wzrok na nią, gdy ujęła go pod brodę i skrzyżował z nią spojrzenie, a serce zadudniło mu w piersi jak zegar o pełnej godzinie, który zwiastował jakiś symboliczny, być może dla kogoś istotny moment. Ale nie dla nich. Nie było w tej chwili nic magicznego i nic, co chcieliby zapamiętać na dłużej. Przynajmniej Noel. Chciał wymazać ten wieczór z pamięci, zaraz po tym, jak uda mu się dowiedzieć, co się stało. Przełknął głośno ślinę, wpatrując się w nią bez jawnego oczekiwania, bez ciekawości, złości, czy pogardy, zupełnie tak jakby był obojętny na to wszystko, choć przecież w jego oczach kotłowało się tak wiele emocji na raz. Mimowolnie zsunął spojrzeniem po niej, zawieszając go na jej brzuchu, a później na swoich dłoniach, które opuścił przed siebie, bawiąc się palcami. Powinien umieć sobie radzić w takiej sytuacji, a paraliżowała go dziwna niemoc, której źródła nie potrafił nawet zlokalizować.
— Ciągle się boisz — zauważył, podnosząc wzrok na nią. Zmarszczył brwi, bo opadająca grzywka wpadała mu wprost do oczu, ale nie trudził się, by odgarnąć ją z czoła. — To nic złego, to nie powód do wstydu. Chcę mieć po prostu szansę być przy tobie. Jeśli nie mogę tego zrobić po swojemu, według zasad jakie znam… — zawahał się, kręcąc głową, a jego wzrok znów powędrował gdzieś w dół, prześlizgując się po jej sylwetce, jakby miała na nim wypisane frazy i jego własne myśli. — Zrobię po twojemu. Ale nie jestem w stanie ryzykować brakiem rozeznania, kiedy powinnaś otrzymać pomoc. Zbyt dużo jest tu do stracenia, Eiv. Nie pojmujesz tego? Nie dajesz mi zbyt wielu wskazówek, a jedyne co widzę na twojej twarzy w takim chwilach to "spierdalaj", które gdzieś utknęło szczęśliwie.
Spojrzał jej jeszcze w oczy, a po chwili jej sylwetka znikła mu z pola widzenia, by stanąć przy oknie. On jednak pozostał na swoim miejscu, bo ciągłe podążanie za nią krok w krok już dawno go zmęczyło.
— Problemów, na Merlina, kurwa. Czy ty się słyszysz? — Podniósł głos z irytacji, lecz nie przerodził się on w krzyk. Nabrał na doniosłości i stanowczości, zbierając kłębiące się w nim pokłady frustracji. Zwlókł się z pryczy ostatecznie i stanął za nią, chwytając ją za ramiona i odwracając do siebie. Chwycił ją lekko, sadzając na parapecie, by nie mogła mu znów uciec, wyślizgnąć się pod jego ramieniem, ani go odepchnąć. Zamknął ją pomiędzy wspartymi o parapet dłońmi, osaczył ją bez cienia wahania. — Nie jesteś żadnym jebanym problemem, a jeśli się mylę to tylko i wyłącznie moim. Problemem, którym chcę się zająć, rozwiązać go kawałek po kawałku, tak by powstało z tego, coś z sensem. — Urwał na moment, wypuszczając głośno powietrze i zaciskając wargi, podczas gdy to czekoladowe, stale ciemniejące spojrzenie obłapiało ją całą. Zamilkł na chwilę, by dać sobie czas na kilka wdechów i uspokojenie rozhulanego w piersi serca, po czym kontynuował, cichym i znacznie spokojniejszym głosem. — Wyjechałaś nie zostawiając żadnej wiadomości, a później wróciłaś i powiedziałaś, że mnie kochasz. Więc nie mów teraz tak, jakby to było jakieś pierdolone pożegnanie.
Gdy skończył jeszcze wyłapał jej spojrzenie, by po chwili złożyć na jej usta długi i przeciągły pocałunek. Poczuł w swoich ustach metaliczny smak krwi z jej rozciętej i przygryzionej wargi, ale nawet jeśli nie był pieprzonym wampirem, smakował tak jak wszystko czego na niej spróbował. Dobrze. Toksycznie i gorzko.
Powrót do góry Go down


Eiv C. Henley
Eiv C. Henley

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1496
  Liczba postów : 881
http://czarodzieje.org/t9492-eiv-cara-henley
http://czarodzieje.org/t9493-sowawow#264093
https://www.czarodzieje.org/t9495-eiv-c-hanley#264105
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptySro Wrz 24 2014, 21:55;

Lubiła jego dotyk. Gdy dłonie płynęły po jej ciele, a on każdym spojrzeniem pokazywał jak bardzo jej pragnie. Teraz można poczuć coś zupełnie innego. Coś niewyobrażalnego. Obcego, bo w tym było ukryte też swojego rodzaju obrzydzenie. Czy jej to pasowało? Nie miała pojęcia, bo gdzieś w niej była zawarta ta maleńka iskierka nadziei, dzięki której poczuwała się do jeszcze większej odpowiedzialności, szczerości i co gorsza… Musiała w końcu stawić wszystkiemu czoła. Strzępkami wspomnień nie jest w stanie zbudować z Noelem niczego, ale sama nie jest w stanie też udźwignąć tego, co sama sobie zgotowała w ostatnim czasie. Może to ten moment, w którym powinna być szczera? Wzięła głębszy wdech, a zaraz potem spojrzała na niego w sposób przesiąknięty żalem i wyrzutem, ale nie w jego stronę. Nie tym razem. Wiedziała, że miał rację. To ona nadal zwlekała z czasem i odpowiedzialnością, która tak bardzo była teraz pożądana.
-Ciągle się boję być sobą. Nikt mi na to nie pozwolił. Eiv Cara Henley, która jest zamknięta w sobie, zdystansowana, ale dlaczego taka jest, Noel? Dobrze wiesz. – Wydukała w końcu, a chwilę później wbijała wzrok w chłopaka, jakby to miało dać jej odpowiedź na jakiekolwiek pytanie. -Zaraz mi pewnie wszyscy jebną epitafium na grobie, bo mam dość żyć takim życiem jakie mam. Bez świadomości tego, co może wydarzyć się jutro. Nie pamiętając tego co było wczoraj. Pomyśl… Co będzie… – Zawiesiła głos, bo już nie wiedziała jak ubierać w słowa to, co chce z siebie wyrzucić. Przełknęła nieco głośniej ślinę, gdy poczuła ciepło chłopaka przy sobie. Gdy sparaliżował ją po raz kolejny oddechem. Gdy znów poczuła tę słodką woń perfum, a zaraz potem… Przymknęła powieki, bo jego słowa okazały się czymś najlepszym, najbardziej wyczekiwanym i utęsknionym. -Może to spierdalaj jest tylko po to, byś jednak został, ale co będzie kiedy Henry znów mi wyczyści pamięć? Co wtedy zrobisz? Uciekniesz jak wszyscy? Tylko Sween tkwił przy mnie przez te lata, ucząc mnie od nowa. Wszystkiego. Poczuj to. No poczuj to, co czułam ja. Chcesz cierpieć kiedy zatracę siebie? Kiedy nie będę pamiętać Twoich pocałunków? Kiedy nie będę drżała pod Twoim dotykiem czy spojrzeniem? Gdy nie będzie mi się kręcić w głowie od Twych słów? Tego chcesz? Uczyć mnie od nowa raczkować, kiedy wszystko się rozpierdoli?! – Rzuciła w końcu z wyrzutem, by odetchnąć z ulgą. Już tak niewiele brakuje, by skończyć mówić to, co ciążyło jej od tak dawna. -Wiesz, jak to jest nie pamiętać siebie? Nie znać podstawowych zaklęć, nie wspominając o tym jak się pisze? Powiedz mi… Czułeś kiedyś coś takiego? Nieświadomość tego czy ludzie, którzy Cię otaczają chcą dla Ciebie dobrze, czy może jednak chcą Cię skrzywdzić? No powiedz mi, kurwa… Powiedz… Chcesz w to wszystko wchodzić?! – Jęknęła cicho, bo miała już dość, z jej oczu płynęły łzy, a jedyną świadomością jaką posiadała na ten moment, było to, że… Odkryła niemal wszystkie karty. Te najbardziej istotne. Te, które miały ujrzeć światło dzienne już dawno temu, a ujrzały dopiero teraz, bo Noel tak podziałał. Zagrał na niej jak na dawnym instrumencie, który można odnaleźć już tylko w muzeum, a ona? Ulegała pod naporem jego dłoni i palców, które wybierały melodię jaka miała zostać zagrana właśnie teraz.
Kolejne słowa chłopaka wytrąciły ją z równowagi. Zadrżała, bo nie mogła zebrać myśli i skupić ich na jednym punkcie, dzięki któremu mogłaby oddychać swobodnie, bez pomocy kogokolwiek, a jednak nie. Dusiła się, ale to było tak przyjemne, że nie potrafiła z tego zrezygnować. Usta chłopaka, które zatopiły się w jej wargach dawały ukojenie pomimo delikatnego bólu, dawały też przyjemność pomimo całej sytuacji, w której się znaleźli, a potem? Była już tylko ciemność, w której błądziła za sprawą jego dotyku i uczucia, które jej serwował na każdym kroku.
-Chcesz się mnie nauczyć? Powiedz… Mnie, takiej innej, nieznanej i dziwnej? Tej, która… Cię kocha i tej, która oddała Ci wszystko jako pierwszemu; nawet serce…? Ale… Co z tym… – Spojrzała na niego z jawną rezygnacją, a dłoń, którą tak silnie trzymała umiejscowiła na swoim brzuchu, by obserwować jego reakcję, która mogła mieć zawartą w sobie odpowiedź na każde niewypowiedziane pytanie.
And I am feeling so small,
It was over my head,
I know nothing at all.
And I will stumble and fall,
I'm still learning to love,
Just starting to crawl.

Powrót do góry Go down


Noel Payne
avatar

Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 5
  Liczba postów : 506
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9444-noel-payne
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9446-isowa
http://czarodzieje.org/t9447-noel-payne#262687
Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 EmptySro Wrz 24 2014, 22:51;


— Nie mów tak — zaprotestował, niemalże wchodząc jej w słowo. Miał dość współczucia, litości i żalu, którym się karmiła. Było jej ciężko, a ona stawała się coraz słabsza, tracąc gdzieś prawdziwą siebie w tej trudnej drodze do prawdy i szczęścia. Widział dokąd to zmierzało i brak pomysłów na to, jak to zatrzymać owocował złością i być może zbyt jaskrawą brutalnością i chłodem. — To gówno prawda, Henley. Wcale nie musisz udawać zamkniętej w sobie, samodzielnej panny, która swoim wyrafinowaniem ścina z nóg każdego. Nie musisz chować się za maską „mam na wszystko i wszystkich serdecznie wyjebane”. Bo to właśnie ja ci pozwalam na to, żebyś była, kurwa, sobą, Sweeney, Neptune, Gemmia — wyliczał na palcach, patrząc na nią płomiennym wzrokiem, które napędzane jego własnymi słowami coraz bardziej się pogłębiało. — Co masz bez nas? Nic. Dystans to nic złego, szczególnie, ze otacza cię banda półgłówków, którzy nie czekaliby nawet aż rozchylisz nogi, żeby cię mieć. Łgali na każdym kroku, wciskali kity tylko po to, byś poczuła się gorzej, bo natura ludzka tak funkcjonuje, że każdemu kto jest szczęśliwy należy jeszcze dowalić. Jasne. Ale co z nami? — Odsunął się od niej na krok, chwytając się za pierś. Jak mógł prościej wyrazić to, co siedziało mu w głowie od tak dawna, błądziło gdzieś po zakamarkach jego strudzonego i nieprzeniknionego umysłu, szukając jednej spójnej myśli, która związałaby te wszystkie pojedyncze razem. I w końcu udało mu się, przy pierwszej lepszej okazji, gdy ona wylała z siebie całą własną truciznę.
— Nie pozwolę mu się do ciebie dobrać, jasne? Nie zrobi ci krzywdy już nigdy, bo jeśli się do ciebie zbliży zabiję go gołymi rękami. Nie będziesz musiała się już nigdy więcej niczego uczyć, Eiv.
Pokręcił głową, czując jak robi mu się słabo od tego wszystkiego. To było oczywiste, że nie wyobrażał sobie sytuacji, w której Henry czyści jej pamięć. Nie mogło mu to nawet przebiec przez myśl, toteż nie chciał się wczuć w taką hipotetyczną sytuację. Bo przecież straciłby wszystko, co miał, musząc zaczynać od nowa. Człowiekowi wydaje mu się, ze jest w stanie przenosić góry, kiedy jest silny i szczęśliwy. Zakłada pewne działania i zdarzenia, kiedy go nie dotyczą, a gdy już zaczynają…. Wszystko ulega diametralnej zmianie. Nie mógł wiec przewidzieć, czy by uciekł, czy poradziłby sobie z tym ciężarem, który stałby się symboliczną próbą ich związku. Czy uniósłby na barkach swój własny ciężar, pomagając jeszcze jej nieść swój.
— Nie chcę. Musiałbym skłamać, choć to byłoby piękne kłamstwo, prawda? Eiv, cokolwiek się nie wydarzy zawsze będę chciał być z tobą i jeśli upadniesz raz podniosę cię i znowu i znowu — ściszył głos do szeptu, mrużąc oczy, którymi się w nią wpatrywał. — Ale sytuacje nie brzmią tak pięknie i lekko, nawet jeśli właśnie to wyrażają. Nie chcę, byś zapomniała tym jak pachnę, jak smakuję, jak potrafię cię dotykać. — Wplótł dłoń w jej włosy i zbliżył się do niej, pozwalając sobie na tą drobną chwilę słabości, na zaciągniecie się jej zapachem, ciepłem jej drobnego ciała. — Nie chcę byś zapomniała co czujesz. Co ja czuję. Ale nie dopuszczam tego, okay? To się nie zdarzy, nie możesz gdybać, nie możesz się tego bać.
Kiedy przyłożyła jego dłoń do swojego brzucha, zacisnął zęby spoglądając na T O miejsce mimochodem, ale jakby po chwili tego żałował, bo odwrócił wzrok, próbując go zawiesić na czymś, by nie wyglądać na tak silnie roztargnionego. Ale przecież tak było, nie potrafił o tym myśle racjonalnie. Nie mógł ulokować siebie w najbliższej przeszłości z dzieckiem na rękach. Jego dzieckiem. Miał przecież zaledwie 20 lat, a całe piękne życie było przed nimi. Problem polegał na tym, że mleko się rozlało i nie było co nad nim płakać. Musiał wziąć się w garść i zachować jak mężczyzna, który ponosi konsekwencje swoich czynów. Przecież nie wzięło się to z powietrza, prawda?


Powrót do góry Go down


Sponsored content

Skrzydło Szpitalne - Page 38 QzgSDG8








Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 38 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 38 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Skrzydło Szpitalne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 38 z 39Strona 38 z 39 Previous  1 ... 20 ... 37, 38, 39  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Skrzydło Szpitalne - Page 38 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
pierwsze pietro
 :: 
skrzydło szpitalne
-